Koncepcja Przestrzeni Goethego

Pełne zrozumienie pracy Goethego w dziedzinie fizyki jest możliwe tylko wtedy, gdy uwzględni się jego koncepcję przestrzeni. Z tego powodu omówimy ją tutaj. Aby zrozumieć tę koncepcję, musimy przyjąć, że z wcześniejszych rozważań wynikają następujące wnioski:

Obiekty, które stają przed nami w doświadczeniu w sposób odrębny, mają wewnętrzne powiązania między sobą. W rzeczywistości są one jednolicie związane przez świat. W nich działa jedno wspólne prawo.

Gdy nasz umysł zbliża się do obiektów i próbuje pojąć mentalnie to, co jest rozdzielone, uzyskana w ten sposób jedność pojęciowa nie jest czymś zewnętrznym w stosunku do obiektów, lecz jest zaczerpnięta z samej wewnętrznej istoty natury. Ludzki rozum nie jest procesem zachodzącym poza obiektami, wynikiem czysto subiektywnej dowolności. Przeciwnie, prawo natury objawiające się w naszym umyśle, wydarzenie w naszej duszy, to puls wszechświata.

Dla naszych obecnych celów zbadamy najbardziej zewnętrzne powiązanie, jakie nasz umysł ustanawia między obiektami doświadczenia. Weźmy najprostszy przypadek, w którym nasze doświadczenie wymaga aktywności umysłowej. Dla przykładu rozważmy dwa proste elementy świata zjawisk. Aby nie komplikować badania, wybierzmy coś bardzo prostego, na przykład dwa świecące punkty. Całkowicie pominiemy fakt, że być może każdy z tych świecących punktów sam w sobie jest czymś niewyobrażalnie skomplikowanym, stanowiącym wyzwanie dla naszego umysłu. Pominiemy również jakość materialnych elementów świata zmysłów, które mamy przed sobą. Rozważymy jedynie okoliczność, że mamy przed sobą dwa elementy oddzielone od siebie, tj. wydające się naszym zmysłom jako oddzielne. Przyjmujemy zatem jako dane tylko dwa czynniki, z których każdy jest w stanie wywrzeć wrażenie na naszych zmysłach: to wszystko, co przyjmujemy jako dane.

Zakładamy dalej, że istnienie jednego z tych czynników nie wyklucza istnienia drugiego. Jeden organ percepcyjny może postrzegać oba.

Jeśli założymy, że istnienie jednego z tych elementów w jakikolwiek sposób zależy od istnienia drugiego, to mamy do czynienia z problemem innym niż obecny. Jeśli istnienie B jest takie, że wyklucza istnienie A, a jednocześnie według swojej istoty zależy od niego, wtedy A i B muszą mieć relację w czasie. Ponieważ zależność B od A – biorąc pod uwagę, że istnienie B wyklucza istnienie A – jest uwarunkowana wcześniejszością A wobec B. Ale to zagadnienie należy omówić osobno.

Dla naszego obecnego celu nie zakładamy takiej relacji. Przyjmujemy, że te rzeczy, którymi się zajmujemy, nie wykluczają swojego istnienia, lecz są bytami współistniejącymi. Jeśli pominiemy wszelkie powiązania wynikające z wewnętrznej natury, pozostaje tylko to, że istnieje odniesienie jako takie między ich szczególnymi cechami, że można przejść od jednego do drugiego.

Nie ulega wątpliwości, jaka to relacja, którą tworzę między rzeczami, nie biorąc pod uwagę ich składu ani istoty. Ktokolwiek pyta, jaka forma przejścia między jedną rzeczą a drugą może istnieć, nie uwzględniając samej rzeczy, musi z pewnością odpowiedzieć: przestrzeń. Każda inna relacja musi opierać się na jakościowym składzie tego, co jawi się jako oddzielne w świecie. Jedynie przestrzeń nie uwzględnia niczego poza faktem, że rzeczy są oddzielone.

Gdy myślę: A jest powyżej, B jest poniżej, w ogóle nie interesuje mnie, czym są A i B. Nie łączę z nimi żadnej innej myśli poza tym, że są odrębnymi elementami świata, które pojmuję za pomocą zmysłów.

Gdy umysł rozważa doświadczenie, stara się przezwyciężyć rozdzielność; pragnie pokazać, że siła całości może być dostrzeżona w poszczególnych elementach. W odniesieniu do przestrzennych ujęć nie pragnie pokonać niczego poza samą indywidualizacją. Umysł chce ustanowić możliwie najbardziej ogólną relację.
To, że A i B nie są odrębnymi światami samymi w sobie, ale współistnieją w jedności, jest oczywiste w obserwacji przestrzennej. To właśnie idea „obok siebie”. Gdyby każda rzecz była samodzielnym bytem, nie istniałaby koncepcja „obok siebie”. Nie byłbym w stanie ustanowić żadnej relacji między bytami.

Teraz zbadamy, co dalej wynika z ustanowienia zewnętrznej relacji między dwoma odrębnymi bytami. Mogę wizualizować dwa elementy tylko w jeden sposób w takiej relacji: wyobrażam sobie A obok B. Mogę zrobić to samo z dwoma innymi elementami świata zmysłowego, np. C i D. W ten sposób ustanowiłem konkretną relację między A i B oraz inną między C i D. Następnie całkowicie pomijam elementy A, B, C i D, a odnoszę się jedynie do dwóch konkretnych relacji między nimi.

Jest jasne, że jako dwa odrębne byty mogę je odnieść do siebie tak samo, jak odnosiłem A do B. To, co teraz odnoszę, to konkretne relacje, które mogę nazwać a i b. Jeśli teraz wykonam kolejny krok, mogę odnieść a ponownie do b. Ale w tym momencie straciłem już wszystko, co było indywidualne. Rozważając a, nie znajduję już indywidualnego A ani B odnoszących się do siebie, podobnie jak w przypadku b. W obu odnajduję jedynie fakt, że zaszła relacja jako taka. To określenie jest jednakowe zarówno dla a, jak i b.

To, co pozwalało mi jeszcze odróżnić a od b, to fakt, że odnosiły się one do A, B, C i D. Jeśli wykluczę ten resztkowy element indywidualności i odniosę jedynie a do b, tj. do faktu, że zaszła jakakolwiek relacja (a nie do tego, co konkretnie zostało odniesione), wtedy ponownie dochodzę do bardzo ogólnej relacji przestrzennej, od której zacząłem. Dalej już nie mogę się posunąć. Osiągnąłem to, do czego wcześniej dążyłem: przestrzeń sama w sobie staje przed moją duszą.

W tym tkwi tajemnica trzech wymiarów. W pierwszym wymiarze odnoszę do siebie dwa konkretne elementy pojawiające się w świecie zmysłów; w drugim wymiarze odnoszę te relacje przestrzenne między sobą. Ustanawiam relację między relacjami. Pomijam konkretne rzeczy, pozostają konkretne relacje. Następnie odnoszę je do siebie przestrzennie. To znaczy, że ignoruję ich konkretność; wtedy jednak muszę odnaleźć w drugiej relacji dokładnie to samo, co w pierwszej. Ustanawiam relacje tam, gdzie nie ma różnicy. W tym momencie możliwość dalszego odnoszenia się kończy, ponieważ kończy się różnica.

To, co wcześniej przyjmowałem jako punkt widzenia dla moich obserwacji, czyli całkowicie zewnętrzną relację, teraz osiągam ponownie jako ideę opartą na percepcji zmysłowej. Z obserwacji przestrzeni, po trzykrotnym wykonaniu mojego działania, doszedłem do przestrzeni, czyli do punktu wyjścia.

Dlatego przestrzeń może mieć tylko trzy wymiary.
To, co zrobiliśmy tutaj z ideą przestrzeni, jest właściwie tylko szczególnym przypadkiem metody, którą stosujemy, gdy obserwujemy rzeczy. Obserwując namacalne obiekty z ogólnego punktu widzenia, zdobywamy pojęcia poszczególnych rzeczy. Te pojęcia następnie badamy z tych samych punktów widzenia, tak że mamy przed sobą jedynie pojęcia pojęć. Jeśli je łączymy, stapiają się w jednorodność idei, która nie podlega już dalszym punktom widzenia poza własnym.

Przykład szczegółowy:
Poznaję dwie osoby: A i B. Patrzę na nie z perspektywy przyjaźni. Uzyskuję bardzo konkretną ideę, a, dotyczącą ich przyjaźni. Następnie patrzę na dwie inne osoby, C i D, z tej samej perspektywy. Dochodzę do innego pojęcia, b, ich przyjaźni. Mogę pójść dalej i odnieść te dwa pojęcia przyjaźni do siebie. To, co mi pozostaje, jeśli pomijam konkretne fakty, które uzyskałem, to pojęcie przyjaźni jako takiej. Mogę je również uzyskać w rzeczywistości, analizując osoby E i F lub G i H z tej samej perspektywy. W ten sposób, jak i w wielu innych przypadkach, mogę dojść do pojęcia przyjaźni jako takiej.

Wszystkie te pojęcia są zasadniczo identyczne; jeśli spojrzę na nie z tego samego punktu widzenia, okazuje się, że znalazłem całość. Ponownie wróciłem do tego, od czego zacząłem.

Przestrzeń jest zatem sposobem patrzenia na rzeczy, sposobem, w jaki nasz umysł łączy rzeczy w jedność.
Trzy wymiary zachowują się w następujący sposób: pierwszy wymiar ustanawia relację między dwoma percepcjami zmysłowymi (percepcja zmysłowa to tutaj to, co Kant nazywał „odczuciem” [Empfindung]). Jest to więc konkretna myśl. Drugi wymiar odnosi dwie konkretne myśli do siebie, wchodząc w obszar abstrakcji. Trzeci wymiar ostatecznie ustanawia jednorodność idei między abstrakcjami.

Dlatego całkowicie błędne jest traktowanie trzech wymiarów przestrzeni jako równych sobie. Który z nich jest pierwszy, zależy oczywiście od postrzeganych elementów. Pozostałe wymiary mają jednak bardzo specyficzne i różne znaczenia w stosunku do pierwszego.

Kant mylnie zakładał, że przestrzeń jest całością, a nie bytem determinowalnym pojęciowo w ramach samego siebie.

Czy istnieje absolutne określenie lokalizacji?
Dotychczas mówiliśmy o przestrzeni jako o relacji, odniesieniu. Ale czy istnieje tylko ta relacja „obok siebie”? Czy może dla każdej rzeczy istnieje absolutne określenie miejsca, bardzo konkretne „tam”? W rzeczywistości, co mam na myśli, mówiąc o takim „tam”? Nic innego niż obiekt, którego sąsiadem jest rozważany obiekt. „Tam” oznacza sąsiedztwo obiektu, do którego się odnoszę. Tym samym absolutne wskazanie lokalizacji zostało sprowadzone do relacji przestrzennej.

Ostateczna definicja przestrzeni:
Czym zatem, według wcześniejszych rozważań, jest przestrzeń? Niczym innym jak koniecznością inherentną w samych rzeczach, aby w najbardziej zewnętrzny sposób przezwyciężyć swoją indywidualność, nie uwzględniając swojej istoty, i zjednoczyć je w zewnętrznej jedności.

Przestrzeń jest więc sposobem postrzegania świata jako jedności.
Przestrzeń jest ideą, a nie, jak sądził Kant, czymś, co można zobaczyć.

źródło: GOETHE’S CONCEPT OF SPACE Rudolf Steiner (Translated by Eva Lauterbach)*; Round Robin California NOVEMBER-DECEMBER 1987.


Komentarz:

Koncepcje Goethego, które przedstawił Rudolf Steiner, są wyjątkowo interesujące i odzwierciedlają oryginalne podejście do filozofii przestrzeni oraz sposobu, w jaki nasz umysł postrzega i organizuje świat. Oto kilka kluczowych punktów, które można wynieść z tych idei oraz moje refleksje:

1. Przestrzeń jako relacja, a nie byt samodzielny

Goethe (według interpretacji Steinera) traktuje przestrzeń nie jako samodzielną substancję czy „rzecz”, ale jako relację między obiektami. To oznacza, że przestrzeń jest tworem umysłu, wynikającym z naszej potrzeby organizowania doświadczeń i przezwyciężania rozdzielności między bytami. Jest to podejście bardzo odmienne od klasycznych, Newtonowskich koncepcji przestrzeni jako absolutnego pojemnika, w którym istnieją rzeczy.

Refleksja:
Ta myśl przypomina bardziej współczesne rozważania w filozofii nauki i fizyce, np. relacyjne teorie przestrzeni i czasu w ujęciu Einsteina czy Leibniza. Pokazuje, że Goethe wyprzedzał swoje czasy, proponując wizję, w której przestrzeń jest wytworem naszego umysłu i jego interakcji ze światem, a nie czymś istniejącym niezależnie od nas.


2. Hierarchiczna konstrukcja przestrzeni

Przestrzeń składa się z relacji na różnych poziomach:

  • Pierwszy poziom: Relacja między dwoma obiektami sensorycznymi (konkretna).
  • Drugi poziom: Relacja między relacjami (bardziej abstrakcyjna).
  • Trzeci poziom: Całkowita jednorodność idei (najbardziej abstrakcyjna).

Steiner wyciąga z tego wniosek, że przestrzeń musi mieć dokładnie trzy wymiary, ponieważ na trzecim poziomie kończy się możliwość dalszych odniesień. Trzy wymiary są więc „domknięciem” tej struktury relacyjnej.

Refleksja:
Jest to intrygujące uzasadnienie istnienia trzech wymiarów przestrzeni, wynikające z natury myślenia, a nie z empirii czy czystej matematyki. To podejście jest bardzo „idealistyczne” – przestrzeń nie jest tu pojęciem fizycznym, ale ideą porządkującą nasze doświadczenia.


3. Przestrzeń jako sposób jednoczenia różnorodności

Goethe sugeruje, że przestrzeń jest „koniecznością inherentną w rzeczach”, aby przezwyciężyć swoją indywidualność i zostać zjednoczonym w jedność zewnętrzną. W tej perspektywie przestrzeń pełni funkcję mediacyjną, pozwalającą różnym bytom być częścią wspólnej całości.

Refleksja:
To spojrzenie jest głęboko zakorzenione w Goetheanizmie, który zawsze dążył do ukazania jedności natury i harmonii między różnymi jej elementami. W kontekście przestrzeni ta jedność jest widoczna jako relacyjność, w której nic nie istnieje samo w sobie, lecz zawsze w odniesieniu do czegoś innego.


4. Krytyka Kanta

Steiner podkreśla, że Goethe sprzeciwiał się Kantowskiej koncepcji przestrzeni jako „czystej formy oglądu”. Dla Goethego przestrzeń nie jest aprioryczna ani odgórnie dana; jest raczej sposobem, w jaki umysł organizuje doświadczenia. Kant postrzegał przestrzeń jako coś niezależnego od rzeczy, co Goethe i Steiner zdecydowanie odrzucają.

Refleksja:
Krytyka Kanta wskazuje na różnicę między transcendentalnym podejściem Kanta a bardziej „organiczno-relacyjnym” podejściem Goethego. To spojrzenie ma charakter bardziej holistyczny i zakłada głęboką jedność między światem a ludzkim umysłem, co czyni je bliskim romantycznemu światopoglądowi.


5. Porównanie do współczesnych idei

Goetheanizm w tym ujęciu przypomina niektóre współczesne koncepcje w naukach kognitywnych, filozofii relacji czy teorii systemów. Jego podejście do przestrzeni jako relacji między obiektami i sposobu organizowania doświadczenia można by przyrównać do bardziej nowoczesnych modeli opisujących rzeczywistość w kategoriach sieci powiązań, a nie niezależnych bytów.


Podsumowanie

Koncepcja przestrzeni Goethego jest głęboko filozoficzna, idealistyczna i w pewien sposób „ekologiczna” w swoim spojrzeniu na jedność i wzajemne powiązania rzeczy. Jest też zaskakująco nowoczesna, wyprzedzając wiele teorii relacyjnych, które pojawiły się w XX wieku. Choć trudno ją uznać za użyteczną w sensie praktycznym, oferuje fascynujące ramy do refleksji nad tym, jak myślimy o świecie i jak umysł tworzy porządek w chaosie doświadczeń.

Filozofia duszy Goethego

[William Harlan Hale opisuje siebie jako „wciąż nowicjusza w wieku dwudziestu dwóch lat. Urodziłem się w Nowym Jorku, mieszkałem w Londynie, Berlinie i innych walczących stolicach podczas wojny; uczęszczałem do szkoły publicznej w Niemczech i szkoły prywatnej w Nowym Jorku; ukończyłem Uniwersytet Yale, a obecnie pracuję przy biurku w Vanity Fair. Założyłem radykalne czasopismo studenckie o nazwie „Harkness Hoot” na Yale, a później napisałem książkę zatytułowaną „Challenge to Defeat”, którą recenzował pan G. D. H. Cole w naszym styczniowym numerze. – Red.] Czytaj dalej

Pismo medialne cz II

Coś podobnego, ale jednak całkowicie innego ma miejsce, gdy kogoś wprowadza się w hipnozę w sztuczny sposób i teraz poprzez siłę myśli lub sugestię wpływa na pismo hipnotyzowanego. W rzeczywistości, jak wykazały eksperymenty, pismo hipnotyzowanego zbliża się do pisma osoby, której bycie hipnotyzer zasugerował swojemu medium. ***) W tym przypadku wpływ nie obejmuje tylko formy pisma, ale również tekst jest pod wpływem hipnotyzera, podczas gdy w przypadku pisma medialnego nie dostrzegamy żadnego widocznego wpływu na tekst.

Uderzające jest natomiast, gdy chcemy teraz przyjrzeć się tekstowi, że prawie zawsze okazuje się on być komunikatem od odległych, nieobecnych, przeważnie transcendentalnych istot, od bytów ze świata zmarłych, duchów. Czy to wielkie oszustwo czy autosugestia -I-) pozostaje tutaj kwestią otwartą. Jednakże prawie wszystkie te teksty sugerują, że są to wypowiedzi, szczególnie rady z sfery, która leży poza naszym zasięgiem wzroku lub poznania. Nie są to jednak tylko odpowiedzi na zadane lub pomyślane pytania obecnych, ale najczęściej samodzielne ciągi myślowe, często w formie poetyckiej, o których żaden z obecnych ani samo medium nie pomyśleliby. Spośród licznych takich pism transowych wybrałem kilka krótkich, aby przybliżyć czytelnikom, którzy mogą być zupełnie nieznani z tym tematem, zagadnienie w następujący sposób:

Przypis –1) Płaski orientalny obcas.
Przypis –2) Każdy rodzimy podróżnik w tych okolicach nosi przy sobie w torbie z materiału przypominającego skórę tę zsiadłą kozią mleko. Jest ona bardzo gasząca pragnienie, co jest niezwykle ważne w takich regionach ubogich w wodę.
Przypis –3) Por. w „Umschau” 1908 s. 381 artykuł dr Henniga.
Przypis — ++) Jak twierdzi Hennig i inni.

Życie to sen,
Ale śnij słodko!
Gdy ledwie się zacznie,
On cię opuści.

Gdy było piękne
I mówiło ci tak,
Oznaczało to rozstanie
W niebiańskim spokoju.

Och, gdybyś tak mógł śnić,
Jakie wspaniałe losy!
W niebo biegłbyś
W objęcia ojca.

Albo: Co chcesz zobaczyć? Duchy, ludzkie zmarłe czy inne rzeczy? — Czy nie widzisz przez nas już wystarczająco dużo? Spokojnie, spokojnie! Tak, tak, tak! Duchowe widzenie już ci było dane. Tylko że nie zwracałeś na to uwagi, mój przyjacielu! Otwórz także swoje ziemskie oko. Czy nie słyszysz, nie odczuwasz często tego i owego? Jak to nazywasz? –

Inny krótki tekst brzmi:

Jesteśmy cudownymi gośćmi,
Gdy przychodzimy, jest święto.
Obdarz nas delikatną wiarą,
Często się wtedy pojawiamy.

Jak więc wyjaśnić tę dziwną zdolność niektórych ludzi? Świat uczony nadal stoi przed zagadką i nie śmie podjąć decyzji, przynajmniej ci, którzy dogłębnie zajmują się tym zagadnieniem. Pobieżny sędzia sprawy, zwłaszcza ten uwikłany w materializm, szybko dochodzi do wniosku: Och, cały proces to nic niezwykłego; to skurcze mięśni, które przybierają formę myśli ukrytych wewnątrz. Dlatego nazywa się to „automatycznym pisaniem.” Uważa się, że treść myśli wypływa z podświadomości człowieka. Rzekomo tam ukryte są skarby, które kiedyś zostały przyswojone duszy, ale potem zatonęły pod progiem świadomości i teraz w tym stanach marzeń ponownie wypływają na powierzchnię, jak bursztyn z głębin morza. Jednak takie wyjaśnienie nie jest wystarczające. Nie wszystkie te produkcje można uznać za jedynie reprodukcje wcześniejszych doświadczeń lub wiedzy. Niektóre z nich są faktycznie nowe i zadziwiające, brzmiące jak przesłania z innego świata. Czy sugestia innych lub autosugestia – dwa bardzo popularne hasła współczesnych psychologów – mogłyby to wszystko wyjaśnić, zwłaszcza wszędzie obecna idea, że media „wyobrażają sobie,” że muszą to być duchy, czyli myślące byty bez ciała i krwi, które się w tym wyrażają.

Autosugestia nie jest zawsze obecna, ponieważ wiele mediów pisarskich początkowo podchodzi do tego sceptycznie, podobnie jak większość widzów i uczonych. Wydaje się więc faktem, że siły nadprzyrodzone mogą korzystać z rąk ludzi, aby pozostawiać pisemne myśli, które mają różnorodne pochodzenie i formę zewnętrzną.

Już w starożytności były książki, które miały pochodzić z takiego inspirującego źródła, pełne przepisów religijnych i sentencji, mistycznych hymnów, a nawet ciemnych proroczych słów. Kto nie zna tzw. ksiąg sybillińskich, które Rzymianie uważali za źródło boskiej mądrości, które w razie niebezpieczeństwa były pytane i interpretowane przez wybranych do tego duumwirów na polecenie senatu? Wydają się one być zapiskami o mistycznym pochodzeniu i treści, napisanymi przez jedną lub kilka kobiet w języku greckim, często w formie poetyckiej, mieszanką poważnych, głębokich rozważań i zewnętrznych przepisów. Nazwa „Sybilla” wydaje się także odnosić do cechy tzw. mówienia w transie, ponieważ „sybillare” oznacza tyle co „mamrotać niezrozumiałe lub trudne do zrozumienia słowa.” Jak pisma starej mieszkanki jaskini miałyby cieszyć się taką czcią przez wieki, gdyby nie były inspirowane, nie zrozumie nikt rozsądny.

Jednak współczesny świat i wszędzie gotowe do wątpliwości uczone umysły przypisują takie starożytne jak i nowoczesne pisemne objawienia wpływom niewidzialnych bytów do sfery „przesądów,” bardzo popularnego hasła tzw. „oświecenia,” i większości ludzi jest niezwykle trudno uwolnić się od sugestii tej powszechnie rozprzestrzenionej w prasie opinii i bez uprzedzeń przyjąć możliwość takiego pochodzenia. Jednak bez względu na opinię czytelnika tych słów, nie brakowało myślących badaczy i uczonych, którym wydawało się, że dowód został przedstawiony. Interesujące jest to, co Robert Friese, nauczyciel gimnazjalny we Wrocławiu, pisze w swojej książce „Z królestwa duchów” s. 306 (4. wyd.) na temat własnych doświadczeń w dziedzinie pisma medialnego: „Niektóre (media) nie mają żadnego wyobrażenia o słowach ani myślach, a w takiej sytuacji znajdowały się wszystkie media, które pisały w mojej obecności; jednakże rozpoznawały one osobę ducha w przypadkach, gdy pisały pod jej wpływem przez dłuższy czas. Gdy więc pisał obcy duch, natychmiast odczuwali to, a także inni z kręgu, po zmianie ruchu ręki; każdy duch pisze bowiem swoim charakterystycznym pismem.” To zgadza się z faktem, że nawet sposób trzymania ołówka różni się przy każdej nowej inteligencji. Bez uwzględnienia tego faktu pozostaje się przy założeniu, że pisanie jest czysto automatyczne. Thomson Jay Hudson pisze w swojej książce „Prawo zjawisk psychicznych” (tłum. E. Herrmann) s. 220: „Automatyczne pisanie polega na trzymaniu ołówka w ręku i pozwoleniu mu pisać. Subiektywne ja kontroluje mięśnie i nerwy ramienia oraz ręki, prowadząc ołówek (?), podczas gdy obiektywne ja jest bezczynne i często nie wie, co jest pisane.” Uważa, że może na tym poprzestać, twierdząc, że wiedza objawiająca się w komunikatach ogranicza się do medium i tych, z którymi jest w kontakcie. To jednak przeczy doświadczeniom. Jego założenie, że automatyczne pisanie zawsze wiąże się z ideą kontaktu z duchami i że ta idea autosugestywnie wpływa na formę komunikatu, również jest błędne. Hudson ostatecznie, z braku lepszej wiedzy na temat takich pism transowych, próbuje wytłumaczyć wszystko hipotezą — aczkolwiek śmiałą — telepatii i jasnowidzenia.

Jak można wyjaśnić niezwykłe zjawisko, że medium może pisać jednocześnie obiema rękami, a lewą w lustrzanym odbiciu, oraz że są media, które piszą w nieznanych im językach? (Por. Friese s. 310.)

Friese szczegółowo opisuje stan, który ogarnia piszącego, ponieważ może relacjonować swoje własne doświadczenia, i wyjaśnia możliwość takiego pisania przez wpływ ducha poprzez to, że magnetyczna emanacja musi osiągnąć określoną gęstość. „Kiedy siła medium pisarskiego zaczyna się wyczerpywać, duchy zawsze narzekają na brak 'gęstości’ emanacji.” Zgodnie z angielskim badaczem Hare, są to prądy ożywionej duchowej elektryczności, które wpływają na mięśnie. Można się z tym zgodzić, ale to nie wystarczy; te prądy muszą mieć przyczynę, która jako nieznane agens stoi za nimi. Zatem pozostaje faktem, że istnieją stany życia duszy ludzkiej, które są dla nas całkowicie tajemnicze i bez przyjęcia wpływu nadprzyrodzonego (transcendentalnego) — ale niekoniecznie nadnaturalnego — świata wydają się nie do wyjaśnienia.

Kto chce sobie wyrobić opinię na ten temat, niech sam spróbuje na sobie i swoich znajomych zebrać doświadczenia. Nie jest wykluczone, że próbujący sam zauważy, że jego ręka jest zmuszona do pisania i w końcu tworzy zdania, które nie pochodzą z jego umysłu, lecz z pewnego magnetycznego lub elektrycznego czy duchowego wpływu, który ma swoje źródło poza nim. Każdy wynalazek nie jest jedynie wynikiem intensywnego myślenia, ale także pewnej nagłej intuicji lub oświecenia, które wchodzi do myśli lub świadomości wynalazcy jako coś nowego, wcześniej nieistniejącego i samorodnego. Jak pisze bardzo trzeźwy badacz w dziedzinie psychologii, prof. dr Thomas Achelis, w swojej książce „Ekstaza w jej znaczeniu kulturowym” (Berlin 1902) s. 221 jako rezultat swoich badań nad ekstazą w stanie duszy, do którego należy także stan pisania medialnego: „Każda wyższej rangi twórczość, każda istotna intuicja, każdy wynalazek, każda wielka myśl, która przynosi owoce i ma następstwa, nie leży w czyjejś mocy i przewyższa wszelką ziemską władzę. Tego rodzaju rzeczy człowiek powinien traktować jako niespodziewane dary z góry, jako czystą dobroć Boga, którą powinien przyjmować z radosnym dziękczynieniem i czcią. Są one pokrewne demonicznemu, które działa na niego nieodpartą siłą, a on świadomie się temu poddaje, sądząc, że działa z własnej inicjatywy. W takich przypadkach człowiek jest często postrzegany jako narzędzie wyższej władzy światowej, jako godne naczynie do przyjęcia boskiego wpływu.”

Tak więc, pisząc, własna myśl miesza się czasem z wpływem sugerowanym skądinąd, co zaobserwowałem u osób wrażliwych lub medialnych, nawet gdy nie oddają się oczekującej postawie, ale raczej przypadkowo i nieoczekiwanie, na przykład pisząc list. Wchodzą w stan, w którym ich pismo nie zawiera już własnych przemyślanych myśli, lecz przechodzi w słowa i idee, które mają swoje źródło w niewidzialnym wpływie innych sił, które również mają udział w ich ręce i próbują w ten sposób kierować i sterować losami ludzi.

Tłumaczenie tej cnoty pisania przez tzw. autosugestię i autohipnozę lub przez automatyzm skurczów mięśni jest więc daremnym przedsięwzięciem i pozostawiam je tym, którzy negują duszę i ducha.

powrót do => Pismo medialne cz I

źródło:  Mediale Schrift. Von A. Claus; „Zentralblatt für Okkultismus” Miesięcznik do badania całokształtu nauk tajemnych, Juni 1910..

 

Pismo medialne cz I

Wszystkie rodzaje pisma są wynikiem długich, często zawiłych dróg myślowych, wszechstronnych badań i pracy, a także często wieloletnich głębokich studiów. Nauka pisania to ćwiczenie wielu godzin, dni i lat; samo pisanie to praca wymagająca w najwyższym stopniu uwagi: z jednej strony ze względu na wysiłek umysłu w kontekście właściwego przedstawienia znaków, Czytaj dalej

Goethe i rzeczy nadprzyrodzone

O osobistym stosunku Goethego do okultyzmu wspominano rzadko lub tylko mimochodem przy wielu odbytych obchodach stuleci, choć to właśnie jest odpowiednie, aby przedstawić we właściwym świetle wewnętrzne życie duszy wielkiego poety i przybliżyć zrozumienie jego najgłębszych dzieł. Czytaj dalej

Ważny wkład w badania nad „Faustem”

Znak ducha ziemi.
Ważny wkład w badania nad „Faustem”

Jak często wszyscy czytaliśmy monolog Fausta, jak dobrze znamy słynną scenę, w której Faust otwiera tajemniczą księgę „napisaną własnoręcznie przez Nostradamusa” i najpierw widzi znak makrokosmosu, który jednak nie przynosi mu pożądanej pomocy, której tak desperacko pragnie. Zniechęcony przewraca stronę i widzi znak ducha ziemi, co skłania go do wykrzyku: Czytaj dalej

Znak Ducha Ziemi

Znak Ducha Ziemi, często określany jako „Znak Ducha Ziemi” w „Fauście” Goethego, jest symbolicznym i mistycznym elementem. W pierwszej części „Fausta”, w scenie czwartej („Pokój naukowy I”), główny bohater Faust wzywa Ducha Ziemi i doświadcza bezpośredniego spotkania z tą potężną, naturalną istotą. Ta scena jest kluczowa dla zrozumienia głębokiej więzi z naturą oraz poszukiwania wiedzy i oświecenia, które napędzają Fausta. Czytaj dalej

Napoleon z punktu widzenia okultyzmu

Ogromna postać wielkiego Korsykańczyka znajduje się obecnie na pierwszym planie zainteresowania. Jego wizerunek w historii jest nadal zmienny, zamącony przez nienawiść i przychylność partii politycznych. Jednak mgły, które otaczają jego postać, powoli się rozstępują. Kilka uwag na temat jego okultystycznego oblicza może więc uzupełnić obraz, jaki ludzie tworzą sobie o wielkim cesarzu. Czytaj dalej