Tajemnicze sprawy, które stanowią treść niniejszej książki, były od niepamiętnych czasów polem działalności spirytyzmu, a dzisiaj . są niem bardziej, niż kiedykolwiek. Jeszcze tylko do somnambulizmu i promieniowania mózgu nie zabrał się spirytyzm, który mniema, że wszystkie tajemnicze sprawy rozwiązał.
Uważam tedy za swoją powinność odeprzeć te pretensyę spirytyzmu z całą stanowczością i w przekonaniu, że nie wyrządzam mu krzywdy. Nauka spirytyzmu według jego podręczników sprowadza się do takich twierdzeń:
Ciało materyalne ulega po śmierci rozkładowi. Ciało astralne (inaczej ciało eteryczne albo perisprit) zazwyczaj niewidzialne, jest i pośrednikiem między duszą a ciałem i w ciągu życia staje się coraz podobniejszem do i ciała materyalnego. Dusza i ciało astralne jednoczą się po śmierci jak najściślej i tworzą odtąd ducha (spirit).
Osoby, specyalnie ku temu usposobione, i w stanie hypnotycznym lub somnambulicznym, są pośrednikami między ludźmi, a światem duchów (medya). Przy doskonałem wyszkoleniu i w najwyższym stanie hypnozy mogą medya już za życia wyzwalać swego ducha (to jest osiągnąć jedność duszy i ciała astralnego) i pozwalać mu na opuszczanie ciała uśpionego, dzięki czemu powstają tak zwane fantomy, które podobne być muszą do ciała medyów.
Przy wszystkich tajemniczych zjawiskach mogą służyć za pośredników jedynie medya przy pomocy swego ducha. Tylko medya posiadają możność przywoływania duchów ludzi zmarłych i komunikowania ich z tymi, którzy sobie tego życzą.
Taki duch wywołany z wieczności – oczywiście tylko przez zahypnotyzowane medium – może przybrać nawet postać cielesną, tak, że możną go widzieć i czuć, można liczyć jego puls, słyszeć jego oddech, otrzymywać odeń kwiaty, pukle włosów i tym podobne rzeczy.
Na dalekim widnokręgu dziejów stał obłok. Jasnowidzący Mojżesz wskazał nań swemu ludowi jako na nadciągające niebezpieczeństwo i rzekł: “Niechaj nie będzie śród was znaleziony taki który zapytywałby umarłych, albowiem ten, który czyni takie rzeczy, obrzydliwością jest Panu”.
Niewątpliwie obrzydliwość ta istniała potajemnie dalej, ale przez Stary Testament został nam przekazany tylko jeden przypadek wywoływania umarłych, a mianowicie wywołanie Samuela przez czarownicę z Endor (I sam. 28). Król Saul przerażony widokiem licznego wojska nieprzyjacielskiego, starał się zrazu dowiedzieć, czy Bóg błogosławić będzie jego poczynaniu, ale nie dowiedział się tego ani przez sny, ani przez proroków, ani przez światło (to jest przez Urim i Tummim najwyższego kapłana). (II Mojż. 28, 30).
Wszystkie próby pokonania trwogi zawiodły. Wówczas nakazał poszukać kobietę, która ma ducha wieczystego. (My powiedzielibyśmy: medium). Znaleziono taką niewiastę w Endor. Tłumacze współcześni używają tu wyrazu “wieszczba”, ale ściślej tłómaczy się to pojęcie przez “zaklinanie umarłych”. Greccy tłómacze Starego Testamentu używają tu wyrazu, który oznacza tyle, co brzuchomówstwo.
I oto czytamy dalej o tem, jak odbył się ten seans spirytystyczny w dalekich wiekach. Saul nakazuje wezwanej niewieście bardzo ogólnikowo: Przywołaj mi Samuela. Tylko owa niewiasta widzi zjawiającego się ducha. Król zapytuje: Co widzisz? Dla podtrzymania nastroju, zapytana odpowiada: Widzę bogów wychodzących z podziemi. Wtedy z ust niecierpliwego Saula pada sugestyonujące słowo: Jak on wygląda? Niewiasta dla spotęgowania nastioju odpowiada nieco wyraźniej: Pojawia się stary człowiek, odziany w szatę kapłańską. Saul był przekonany, że to Samuel i padł twarzą na ziemię, ale sam nic nie widział. I w tej pozycyi następuje rozmowa między Saulem a Samuelem (to jest w rzeczywistości między Saulem a ową niewiastą), podczas gdy samaż niewiasta, podobnie jak to się robi obecnie, ogrodzona była ścianą. Ostrożnie pyta naprzód niewiasta o czem Saul dowiedzieć się pragnie, a gdy ten jej odpowiada, zwiastuje mu oczekującą go klęskę, którą z sił zgromadzonego nieprzyjaciela łatwo można było wywnioskować.
Jaką jest prawda w tem opowiadaniu. Spirytyści, dla których Pismo święte jest czemś zupełnie obojętnem,, uważają pojawienie się Samuela za fakt niezaprzeczony. Niestety, takiego samego zdania jest większość znawców Pisma Świętego, którzy w ten sposób napędzają wodę na młyny spirytystów i utwierdzają ich w błądzeniu. Oczywiście, nie zamierzam prowadzić czytelnika przez krainę wiedzy tajemnej, ale kilku uwag pominąć tu nie mogę.
Jest poprostu zdumiewającem jak mało nowych odmian przedstawia współczesny okultyzm, i to z każdej strony. Albowiem okultyzm ma strony dwie. Jako wiedza, stara się On wyjaśniać tajemnicze sprawy życia duchowego, którego podstawy są okultyczne, to jest rozumieniu naszemu jeszcze nie dostępne. Ta strona okultyzmu, o ile przedstawia ona poważne poszukiwanie prawdy, posiada całkowitą racyę bytu. Natomiast z drugiej strony wulgarny spirytyzm uprawia fałszowanie prawdy, poddając się złudzeniom i oszukując świadomie a dzięki temu krzewiąc najjaskrawsze zabobony dla zdobycia pieniędzy i władzy.
Dzieje okultyzmu miały zawsze obie te strony i maja je do dnia dzisiejszego. Najgłębszą spekulacyę duchową widzimy w starobuddyjskiej filozofii. Współczesna teozofia przyjęła ją tak dalece za swoją, że jest jedynie jej nieudolnem i biernem odbiciem.; Do tego dobiera okultyzm jeszcze to i owo, jak naprzykład naukę Pytagorasa o czterokrotnej wędrówce dusz albo naukę Platona, równie pięknie jak interesująco przedstawioną w jego dyalogach, że dusza bezpośrednio po śmierci powraca do królestwa idei, z którego Bin wywodzi, aby po tysiąciu lat szukać dla siebie nowego ciała. Dopiero po trzykrotnem wcieleniu i po osiągnięciu wysokiej doskonałości końcży się wcielanie i duch powraca do krainy wspaniałej wiekuistej szczęśliwości., Spekulacyom takim oddawali się także Cycero, nowoplatonicy, gnostycy, a w czasach średniowiecza mistycy, których tradycya prowadzi aż do Swedenborga. Badania naukowe wykazują w tej dziedzinie szereg znakomitych imion, że wymienimy tu tylko niektóre: Wallace, współtwórca teoryi Darwina, Richet, laureat Nobla, Perty, du Prel, Zoellner, Schiaparelli, Lombroso, Crookes, Lodge, Schrenck-Notzing.
Spirytyzm jako karykaturę mądrych badań naukowych, spotykamy już w bardzo odległej starożytności. Tak samo jak za czasów czarownicy z Endor uważa spirytyzm dzisiejszy za najwyższy swój czyn obcowanie z duchami ludzi zmarłych. W pałacu króla babilońskiego widzimy dłoń, piszącą na ścianie:
„Mene, Tekel, Ufarsin” (Daniel rozdz., 5). Magowie umieją dokonywać jeszcze większych sztuk, niż ukazać gromadzie ludzi pijanych pismo na ścianie *).
Z pośród greckich misteryów wymienimy tu jedynie najbardziej znane.
*) Pewien gorliwiec zrobił mi zarzut, że zdaniem tem dopułuściłem się obrazy proroka Daniela. Wnioskowanie takie jest dla omie niezrozumiałem. Uważam Daniela za jednego z najznamienitszych mężów Bożych w całych dziejach świata i dostrzegam w nim wyprzednika profesora Freuda, który przy pomocy snów dociera do najgłębszych tajników duszy ludzkiej i który jest twórcą psychoanalizy. Oczywiście, że Pismo święte jest słowem Bożem, ale nie jest słowem bezpośredniem, lecz danem za pośrednictwem człowieka, w tym wypadku danem przez człowieka, który wszetecznikom przepowiada gniew Boży. Daniel był jedynie tych słów objaśnieielem. Czytamy o tern w 12 wersecie dosłownie: „Rozkładanie snów, ukazywanie zamkniętego, rozwiązywanie węzłów było darem Daniela.” A więc chodzi tu akurat o to, co obecnie zgodnie z terminologią wiedeńskiego profesora Freuda nazywamy analizowaniem snu. Ponieważ zaś objaśnianie snów polega na tych samych zasadach, mianowicie na odszyfrowaniu symbolów, przeto pozwolę tu sobie podać próbę objaśnienia. Dosłowne znaczenie wyrazu Mene jest „policzony’’, czyli w przenośni lichy. Powtórzenie tego słowa kładzie na nim osobliwy nacisk. Tekel znaczy „znaleziony zbyt lekkim.” Ufarsin znaczy “podzielony”. Znaczenie zaś symboliczne jest takie: Mene oznacza jednocześnie wysoką wartość pieniężną (mina), tekel (sekel, sykiel) jest 1 /5 miny: peres w liczbie pojedynczej znaczy połowę miny, w liczbia mnogiej parsrn oznacza w języku medyjskim Persów. A więc znaczenie symboliczne wizy! jest takie: Ty, Baltazarze, królu Medyi, utracisz państwo swoje przez nieprzyjaciela 50-krotnie silniejszego od siebie, przez Babilończyków, których z kolei pokonają i podzielą Persowie. Każdy znający historyę zgodzi sif chyba, żo się ta przepowiednia, Daniela wypełniła.
Gazy wydobywające się ze szczeliny ziemnej w Delfi odurzały kapłankę histeryczną czy też nerwowo przewrażliwioną (Pytyę) i pogrążały ją w stanie hypnotycznym czy somnambulicznym. Stawała się więc ona akurat tern sarnim, co obecnie nazywamy medyum. Posiadała niewątpliwie dar telepatyczny i podlegała sugestyi sprytnych kapłanów.
W British Museum w Londynie znajdują się tabliczki gliniane, pochodzące z wykopalisk Niniwy i Babilonu, a świadczą one o tern, że już w owych zamierzchłych czasach umiano pogrążać ludzi we śnie przy pomocy zwierciadeł metalowych. Z napisów egipskich, wyprzedzających Mojżesza o całe stulecia, wynika, że kapłani umieli pogrążać chorych w stanie hypnotycznym przez trzymanie przed ich oczami szlifowanego kamienia drogocennego, w który kazano im wpatrywać się uparcie. U Greków hydromantyka była gałęzią wiedzy. Bardzo powszechnie znanym był w starożytności magnetyzm zwierzęcy, a stosowano go przy pomocy wkładania rąk i głaskania. Plinjusz gorąco zaleca ten sposób przenoszenia siły żywotnej ze zdrowego na chorego. Fakiijzowanlem snu. Ponieważ zaś objaśnianie snów polega na tych samych zasadach, mianowicie na odszyfrowaniu symbolów, przeto pozwolę tu sobie podać próbę objaśnienia. Dosłowne znaczenie wyrazu Mene jest „policzony’’, czyli w przenośni lichy. Powtórzenie tego słowa kładzie na nim osobliwy nacisk. Tekel znaczy „znaleziony zbyt lekkim.” Ufarsin znaczy “podzielony”. Znaczenie zaś symboliczne jest takie: Mene oznacza jednocześnie wysoką wartość pieniężną (mina), tekel (sekel, sykiel) jest 1 /5 miny: peres w liczbie pojedynczej znaczy połowę miny, w liczbia mnogiej parsrn oznacza w języku medyjskim Persów. A więc znaczenie symboliczne wizy! jest takie: Ty, Baltazarze, królu Medyi, utracisz państwo swoje przez nieprzyjaciela 50-krotnie silniejszego od siebie, przez Babilończyków, których z kolei pokonają i podzielą Persowie. Każdy znający historyę zgodzi sif chyba, żo się ta przepowiednia, Daniela wypełniła.
Fakirzy indyjscy uprawiali już przed tysiącoleciami różne sztuki tajemne (widzenie na odległość, czytanie myśli itp.) i to całkiem systematycznie. Umieją oni jeszcze dzisiaj, tak jak umieli dawniej, poruszać stoły bez użycia widomej siły mechanicznej. Ojciec Kościoła, Tertulian, mówił w senacie rzymskim o wieńczeniu przy pomocy stolików pukających jako o rzeczy znanej powszechnie. Nasi spirytysci dzisiejsi są więc jedynie bezdusznymi naśladowcami wzorów dawnych i starych jak świat. Powtarzają oni jedynie stare sztuczki swoich poprzedników pogańskich. Jest wprost zabawnem, gdy w czasach dzisiejszych uważa się wieszczenie przy pomocy ekierki za coś par excellence współczesnego, podczas gdy jest to stary “wynalazek” Chińczyków, znajdujący rię obecnie jeszcze w powszechncm użyciu w Chinach i w Tybecie, ponieważ kult umarłych jest tam bardzo rozpowszechniony. Kto posługuje się takiemi przyrządami dla dowiedzenia się o sprawach utajonych, niechajże przynajmniej wie, że tak samo postępują bonzowie w Tybecie, gdy chcą skomunikować się z duchami umarłych.
Pominiemy wiarę w demony i duchy wszelakie, jaka istniała za czasów Chrystusa i apostołów i nie będziemy też zastanawiać się nad podobnemi wierzeniami, wieków średnich. Owa chmura, którą widział Mojźesz, zakryła już dawno całe niebo i rzuca cienie na wszystkie narody. Spirytyzm stał się potęgą międzynarodową i zaraża masy niby jakaś choroba epidemiczna.
Profesor Perty, znany przyrodnik, zmarły w roku 1884, obliczył że literatura dotycząca wiedzy tajemnej obejmuje 30 tysięcy tomów. Od jego czasów pomnożyła się ona ogromnie. W setkach i tysiącach traktatów rozchodzą się nauki wulgarnego spirytyzmu, a niezliczone czasopisma spirytystyczne obwieszczają wszystkim, że spirytyzm posiada na świecie 60 milionów zwolenników. Do gorliwych wyznawców jego należał car rosyjski Mikołaj II i należy mnóstwo ludzi najróżniejszych sfer społecznych. Wystrzegajmy się atoli wszelkiej przesady j niesprawiedliwości i nie mieszajmy uczciwych badań i poszukiwań z kuglarskiemi sztuczkami. O ile okultyzm pracuje metodami naukowemi, o tyle jest on pożyteczny, jak każde uczciwe badanie i poszukiwanie prawdy. Wykazuje on, że materyalizm i monizm jest przestarzałym światopoglądem pozbawionym fundamentu, że ducha ludzkiego należy ocenić jako siłę samodzielną. Pospolitą i powierzchowną niewiarę zwalcza on przypominając światu bezustannie słowa Hamleta, że więcej jest na świecie takich rzeczy cudownych, o których nie śni się uczonym mędrcom. Natomiast pospolity spirytyzm jest istnym zalewem wszelakich zabobonów, ogłupiającym ludy, które tych zabobonów mają dosyć i bez spirytyzmu. Najświętsze usta powiedziały nam wszakże, abyśmy ten potop zabobonu uważali za znak czasu.
Fantazya wszystkich ludów i po wszystkie czasy wypełniona była baśniami i zmyśleniami tajemnych nauk i opowieściami o duchach i upiorach. Góry, morza, równiny, lasy i łąki, domy i ogrody wszystko to zaludnione jest duchami i postaciami fantastycznemi. Któż podczas ciemnej nocy lubi chodzić drogami prowadzącemi obok samotnych cmentarzy, ruin, lub wogóle miejsc, o których mówi się, że tam straszy? Nietylko dzieci boją się mroków nocnych. Napoleon, który zresztą sam wierzył w swoją “gwiazdę”, twierdził, że śród swoich generałów znalazł tylko dwóch takich, którzy między północą a świtaniem nie doznawali niemiłego uczucia zabobonnego zaniepokojenia. Dość uświadomić sobie, że ludzie jeszcze dzisiaj mają senniki, że więrzą w zamawianie i wróżby na sitku, że boją się uroku i spychają go na psa, że dla odpędzenia czarów pukają trzykrotnie w spód płyty stołowej, że wierzą w’ postronek powieszonego jako w coś, co przynosi szczęście, aby zdać sobie sprawę z tego, że jeszcze ciągle tkwimy po same uszy w zabobonach, których wyliczyć nie sposób. Ileż to pieniędzy zarabiają jeszcze dzisiaj zawodowi wieszczbiarze i wróżki, którzy wiedzą jaką kto będzie miał przyszłość, jakie numera na loteryi wygrają, jakie powodzenie czy niepowodzenie oczekuje tych, którzy przychodzą do nich, aby zapłacić nietylko za wszystkie te brednie, ale i za kosztowane ogłoszenia po gazetach, których przecielowi wieszczbiarze nie opłacają z wjasnej kieszeni, ale z kieszeni łatwowiernych klientów! Według spisów policyjnych istnieje w samym Paryżu aż dwa tysiące różnych wróżów i wróżek, mających klientów w tak zwanych najlepszych kołach towarzystwa. Nietylko cyganki wróżą z ręki.
Niema już prawie takich hoteli, które odważyłyby się mieć pokoje z numerem trzynastym, a w niektórych mi.astach domy, na których \£ypadałby numer trzynasty, ają numer 12-a. Nawet w kołach najbardziej oświeconych i przy ucztach najwytworniejszych nikt nie odważyłby się zasiąść do stołu, przy którym siedziałoby osób trzynaście. Nawet Bismarck nie tolerował tej liczby przy stole, a Napoleon I nie odważył się nigdy przedsięwziąć cośkolwiek poważniejszego w trzynastym dniu miesiąca. Co wywiera na nas najpotężniejsze wrażenie przy czytaniu indyjskich opowieści Rudyarda Kiplinga? Oto duchy grające w bilard i upiory pojawiające się z wykręconemi wstecz nogami. Co najbardziej porywa serca widzów podczas przedstawienia Wallensteina Schillera? Astrologia. A co fascynuje w Fauście Goethego?
To, że ze światem rzeczywistym miesza się tu świat duchów. Naturalnie, że są to wszystko koncesye uczynione przekonaniom, iż poza znanym światem zjawisk istnieje świat tajemniczy i nieznany. Można rzec jeszcze więcej, a mianowicie, że w tern wszystkiem przejawia się nieświadome poszukiwanie Boga, bez którego człowiek obyć się nie może. Dusza ludzka nie może poprostu zadowolić się tern, co jej daje trzeźwą rzeczywistość. Jak wiemy, zabobony przejawiają się niejednokrotnie w postaci nad wyraz śmiesznej. W bajkach i baśniach, które także przyrosły nam do serca, zabobon zajmował i zajmuje najprzedniejsze miejsce, ubierając się w szaty najmilszych postaci. Ale właśnie z tej wielo-kształtności zabobonu, który w każdym kraju posiada swoje własne formy, widać dość jaśnie, że jest on wielką potęgą, panującą nad duszą ludów.
Tak było zawsze i bodaj, że zawsze tak będzie w przyszłości. Ciemnota ma zabobony swoje, oświecenie swoje.
Zgoła inaczej mają się wszakże rzeczy z pospolitym spirytyzmem. Występuje on z pewną powagą, a jego posiedzenia, czy seanse, traktowane bywają z szacunkiem, niby jakieś uroczyste obrzędy religijne. Spirytyzm propaguje nowy pogląd na świat. Przytem kuglarstwa jego przedstawień dzięki ogromnema rozpowszechnieniu działają w najwyższym stopniu szkodliwie. Kto nie chce udać się na prywatny albo publiczny seans spirytystyczny, ten niechaj zapozna się z propagandystyczną literaturą spirytyzmu dla utworzenia sobie własnego zdania o szkodliwych skutkach tej propagandy zabobonu. Tajemnicze pociągało zawsze i pociągać będzie umysły niewyśzkolone i bezkrytyczne, a pisma okultystów’ i spirytystów korzystają właśnie z tej skłonności ku tajemniczemu. Oto kilka tytułów dziełek i broszur, rpzchodzących się wr wuelkich .nasach śróc. inteligencyi i ludu: Szkoła tajemna magii; Mistyczne noce; Ku nirwanie, czyli droga do doskonałości; Tablica godzin planetowych (to jest w jakich godzinach jakie panują planety); Horoskop jako droga do powodzenia; Pytaj gwiazd; Światło Buddy; Okropności cywilizacyi chrześciańskiej; Druga twarz w kartach; Obcujcie z duchami; Przeżycia zagrobowe.
Kto zna treść takich piśmideł, ten musi uważać z» fatalne pobłądzenie fakt, że istnieją nawet duchowni, którym się wydaje, że takie okultyzmy i spirytyzmy mogą być podporą chrześciaństwa. Spotkałem się z takiemi poglądami w Niemczech i w Szwajcaryi, a niejednokrotnie także w gazetach angielskich.
Bezkrytyczne masy przyjmują nowe “objawienia”, jako coś, co ma zastąpić chrześciaństwo. “W słabych najpotężniejszą jest wyobraźnia’* – powiada słusznie Goethe. Dla spirytyzmu niema winy i grzechu i dlatego nie potrzebuje on Zbawiciela. Aby upewnić swoich zwolenników, że tak jest istotnie, powołuje się spirytyzm na świadectwo wywoływanych “duchów”, czyli na różne fantomy obłąkanej wyobraźni. A przecież jest to chyba czystem głupstwem wyobrażać sobie, że pierwszy lepszy kuglarz posiadający budę jarmarczną może sobie dowolnie wywoływać duchy ludzi umarłych.
* * *
Kto chce się dokładnie poinformować w istocie i wartości spirytyzmu, ten obok pism spirytystycznych powinien czytać liczne pisma krytyczne, oświetlające te sprawy ze stanowiska wiedzy współczesnej. Pism takich na szczęście nie brak. Znane są też zdania wielkich koryfeuszów wiedzy, którzy mieli niejednokrotnie sposobność do gruntownego wypowiedzenia się o wartości pospolitego spirytyzmu. Oto naprzykład znakomity psycholog niemiecki, profesor W. Wundt, wypowiada się o spirytyzmie tak: “Duchy ukazujące się spirytystom, to właściwie duch samegoż spirytyzmu, to duch spirytystów”. A przytaczany już badacz, Dr. Loewenfeld powiada: “Spirytyści uważają, że nasz organ myślenia nie wystarcza na to, aby przy jego pomocy można było wyjaśnić zjawiska widzenia na odległość itp. Zdaniem ich wszystkie takie sprawy mogą być wyjaśnione jedynie przy pomocy duchów i dzięki ich pośrednictwu, podczas gdy w rzeczywistości takie pośrednictwo duchów jest zgoła niepotrzebne gdyż tajemniczych spraw nie może bynajmniej objaśnić wtrącaniem się do nich istot z poza naszego świata, o których w gruncie rzeczy nic nie wiemy. Jest to oczywiście bardzo wygodne, gdy rzeczy niejasne spycha się na czynniki niezależne od ciała”.
Muszę tu wziąć w obronę medya spirytystów. Oczywiście, dla tych, którzy przy ich pomocy zarabiają pieniądze, nie mam słów dość ostrych za ich zwodzenie ludzi łatwowiernych. Ale gotów jestem zgodzić się na to, że śród medyów histerycznych i hipnotyzowanych, jest dość ludzi uczciwych, którzy nawet nie myślą o oszukiwaniu bliźnich. Nie należy mieszać takich medyów ze sprytnemi jednostkami, które jak to powszechnie wiadomo, wodziły za nos cały świat. Takie medya uczciwe znajdują się niewątpliwie pod potężnym wpływem swego stanu chorobliwego, przedrażnienia nerwów, skłonnego do halucynowania. Wiemy już, że w stanach transów w mecyach takich podświadomość przesłania całkowicie stany świadomości. Tak właśnie, a nie inaczej mają się te rzeczy. W nich dokonywa się w stanie ogromnie spotęgowanym to, co ludzie normalni przeżywają jedynie we śnie. Do tego dołącza się przy publicznych seansach nerwowe napięcie widzów i ich wpływ sugestyjny, który udziela się medyom.
Tem objaśnia się niepowodzenie seansów przy udziale ludzi wyszkolonych na metodach naukowych, a więc w wysokim stopniu krytycznych. W takich wypadkach o sugestyę bywa daleko trudniej i powodzenia niema. Dzisiaj możemy sobie dość łatwo objaśnić nawet takie względnie trudne sprawy, jak to, że medya komunikują różne rzeczy, dotyczące csób zupełnie im nieznanych. Edward Hartmann dał na to pytanie odpowiedź już przed czterdziestu laty w swojej “Filozofii nieświadomego”, tłómacząc rzeczy dotąd niezrozumiałe przy pomocy przenoszenia myśli. W owych czasach nie zrozumiano go, ale dzisiaj fakt telepatyi został stwierdzony całkiem jasno. Nie mogę oprzeć się pokusie, aby przynajmniej .przy pomocy kilku przykładów nie zaznaczyć swego stanowiska i poglądu na sprawy siły mózgowej w przeciwstawieniu do tych, którzy nie chcą się rozstać ze swojemi iluzyami pośrednictwa duchów.
Weźmy dla przykładu jedno z najpospolitszych zjawisk spirytystycznych, które budzi zawsze ogromną sensacyę śród zgromadzonej publiczności, a mianowicie automatyczne pisanie. Dokonywa się tej sztuki przy pomocy różnych metod, ale najczęściej robi się to tak: Bierze się arkusz papieru i wypisuje się na nim litery alfabetu w dowolnej kolejności, oraz cyfry od 1 do 9. Na środku tego arkusza kładzie się spodek odwrócony dnem do góry i naznaczony w pewnem miejscu na skraju ciemną kreską. Medyum albo też osoba nerwowa kładzie ręce na spodku i podczas całej procedury może rozmawiać z obecnymi, nie zwracając nawet uwagi na ruchy rąk. Jedna z osób obecnych stawia “duchowi” pytanie, naprzykład: “Jak powodzi się mojej ciotce w Sztokholmie?” Druga osoba siedzi z ołówkiem i papierem przy stole i uważa jakie litery zostają zaznaczone przez spodek. Trwa to zazwyczaj niedługo, a spodek zaczyna wędrować od litery ku literze. Jeśli ma się do czynienia z istotnem medyum, to nie spogląda ono wcale na papier i rozmawia swobodnie z obecnymi. Litery naznaczane przez kreskę zrobioną na skraju spodka, zostają notowane, a potem odczytuje się już całkiem prosto odpowiedź daną przez “ducha”. Odpowiedź taka bywa nieraz wprost zdumiewająca. Ale jakże to jest możliwe, że obce medyum, nie wiedzące nic o osobie pytającej i jej stosunkach rodzinnych i innych, może dać taką odpowiedź trafną? Otóż działa tu podświadomość i kombinuje odpowiedź z tych danych, które istnieją w podświadomem, a które uszły uwagi świadomości dziennej. Oczywiście, eksperyment udaje się jedynie wówczas, gdy medyum może odczytać myśli z rysów twarzy pytającego, lub też jeśli zdoła pochwycić promienie jego mózgu. O jakąś całkowitą objektywność jnoże tu chodzić jedynie w wypadkach nadzwyczaj rzadkich. Ale to, co jest wiadomem pytającemu, to może mu zostać powtórzone, choćby o danej rzeczy wiedział sam jeden. Czyniono tu wiele metodycznych doświadczeń i na podstawie wyników takich badań doszło się do wniosku, że odpowiedź na pewrne pytania wypada pomyślnie nawet wówczas, gdy pytający pytania swego nie wypowiada, ale je sobie jedynie pomyśli. Chodzi tu więc jedynie o przenoszenie myśli. Drugi przykład jest jeszcze bardziej zastanawiający. Do popisów pospolitego spirytyzmu należy tak zw’ane mówienie językami, i to jest mówienie przez medyum takiemi językami, jakich się ono nigdy nie uczyło, a więc znać ich nie może. I to zjawisko tłómaczy się zadowalająco przy pomocy podświadomości, co zrozumiemy, gdy poświęcimy nieco uwagi wywodom następującym. Mówienie językami jest zjawiskiem, które znane było już w starożytności i w wiekach średnich. Po grecku określano to zjawisko jako “glosolalię” i przypisywano ją bogom lub demonom. W świątyni delfickiej zjawisko to było na porządku dziennym.
Najbardziej znanym przykładem glosolalii jest opowiadanie Dziejów Apostolskich o tem, co się działo bezpośrednio po zesłaniu Ducha świętego w Jerozolimig. Co do mnie jednak, to muszę zaznaczyć, że mówienie językami przez apostołów było czemś innem, niż to z czem się spotykamy u różnych medyów. Niektórzy słuchacze apostołów zrobili złośliwą uwagę: “Ci się młodem winem popili.” Uwaga ta stanie się zrozumiałą, gdy sobie powiemy. że dla ludów starożytnych mówienie językami nie było niczem niezwykłem, bo głosolalia zahypnotyzowanych kapłanów i kapłanek była im dobrze znana. Pismo święte nie zataja tej uwagi złośliwej, ale przytacza ją ze zwykła szczerością. Owi złośliwi słuchacze nie przypisywali daru apostołów sile wyższej, ale widzieli w nim to samo, co zwykli byli widzieć u kapłanów pogańskich, mianowicie stan pewnego zamącenia czynnej świadomości przez upojenie. Piotr słysząc tę uwragę, nie pominął jej milczeniem, a’e odpowiedział na nią w właściwy sobie sposób stanowczy.
Trzeci przykład powie nam, co należy myśleć o mówieniu językami przez medya, a co mamy sądzić o podświadomości. Duński lekarz chorób nerwowych, Dr. Lehman, opowiada w pewnem czasopiśmie psychiatrycznem o histerycznej dziewczynie, która znajdując się w szpitalu, zwracała na siebie uwagę tem, że wygłaszała długie mowy w tonie kaznodziejskim i to po szwedzku. Było o niej wiadomem, że w Szwecyi nigdy nie była i że nie miała nigdy sposobności do uczenia się jakiegokolwiek języka obcego, gdyż była córką ubogiego robotnika. Gdy została wypuszczona ze szpitala, spirytyści uczynili z niej skwapliwie swoje medyum. Ci z pośród jej słuchaczy, którzy znali język szwedzki, naznaczali, że wymowa jej jest nieco wadliwa, lecz zarazem postrzegali i to, że w długich swoich mowach powtarza się ona dość rzadko. Kazania jej co do treści były budującemi przemówieniami w duchu chrześciańskim. Zdumienie było wielkie i powszechne. Oczywiście zadawano sobie pytanie co to za duch jakiegoś zmarłego szwedzkiego kaznodziei przemawia usty dziewczyny. Inne objaśnienie tego zjawiska zdawało się być całkiem niedopuszczalnem i niemożliwem. Ludzie schodzili się tłumnie, aby być świadkami takiego cudu. Oczywiście, że i przeciwnicy spirytystów zainteresowali się tą sprawą i oto dzięki szczegółowym badaniom okazała się rzecz taka: Dziewczyna owa była w ciągu kilku lat służącą u pastora duńskiego, który ucząc się języka szwedzkiego, zwykł był chodzić po domu i odczytywać długie kazania szwedzkie na głos. Zanim wprawił się w wymowę szwedzką, wymawiał słowa szwedzkie wadliwie.
Każdy, kto uczył się języków obcych, wie bardzo dobrze, że głośne czytanie oddaje uczącym się bardzo cenne usługi, bo ucho przyzwyczaja się w ten sposób do dźwięków obcych. Otóż podczas gdy ów pastor duński chodząc po długim korytarzu odczytywał sobie kazania szwedzkie, dziewczyna znajdowała się w kuchni albo też na owym korytarzu. Dopiero po latach dziesięciu, gdy się rozchorowała i znalazła się w stanie półświadomości, kazania słyszane ongi, wydobyły się z podświadomości i były automatycznie powtarzane, gdy znajdowała się w transie. Czynna jej świadomość nie wiedziała o tern, co przechowane zostało w podświadomości. Owego daru dziewczyny nie można tłómaczyć przy pomocy jakiejś cudownej siły pamięciowej, gdyż w stanie zwykłym dziewczyna ta nie ujawniała jakiegoś osobliwego daru pamięci. Tak więc duch został odkryty: kazania zostały przechowane w podświadomości. Dawniej sam byłem zdania., że medya mogą nam dawać dostrzegalne dla zmysłów zjawy umarłych, czemu dałem wyraz w pierwszem wydaniu swojej książeczki. Dzisiaj atoli, gdy sprawy takie tłómaczą się w sposób daleko prostszy, możemy nad duchami przejść do porządku dziennego z całym spokojem.
O promieniowaniu mózgu.
Pewnego wieczoru w roku 1912 siedziałem z jednym znakomitym malarzem i prowadziłem z nim ożywioną rozmowę. Jest to człewiek bardzo wykształcony; przez lat kilka mieszkał we Włoszech. Pokazywał mi artystyczne fotografie obrazów Fra Angelico, tego artysty z Bożej łaski, który na początku piętnastego stulecia tworzył swoje cudowne barwne obrazy z historyi świętej i malował niezrównanie piękne postaci aniołów. Znałem te obrazy już od dawna, ale nigdy dotąd nie zwróciłem uw^agi na to, że wszystkie głowy świętych otoczone były promiennem koliskiem. Zapytałem: “Czy owo kolo promieniste jest tylko na to, aby śród innych postaci wyróżniało Chrystusa, apostołów i świętych?” Odpowiedział: “Twarz odcina się od promiennego lub jasnego tła zgoła inaczej, niż od ciemnego i płaskiego tła płótna. Pozatem .zaokrąglenia te mają w sobie coś harmonijnego i uspakajającego”.
Zgodziłem się z tem i rzekłem: “Ale takie techniczne wyróżnienie nie miało bodaj sensu jeśli chodziło jedynie o pewne postaci, jak naprzykład Dziecię Jezus lub anioły. Oczywiście na technice malarskiej nie znam się i nie mogę zabierać tu głosu, ale zdaje mi się, że malarz dzięki temu kolisku promiennemu chciał wyrazić wspaniałość Bożą w jego świętych, jak o tem często mówi Pismo święte. Oto Mojżesz prosi Boga: “Daj mi oglądać wspaniałość swoją”. A Bóg rozkazuje mu: “Udziel wspaniałości swojemu Jozuemu. “Znaczy to zapewne w pierwszym rzędzie, aby Mojżesz przeniósł na Jozuego część władzy swojej, ale wiemy przecie z opisu, że oblicze Mojżesza jaśniało, gdy schodził z góry Synaj albowiem pozostał na nim odblask wspaniałości Bożej Musiał sobie zasłaniać twarz bo lud nie mógł spoglądać na tę jasność. Olbrzymia postać Mojżesza, wykutego przez Michała Anioła, ma dokoła głowy strzelające ku górze promienie. Należy przypuszczać, że działa tu stara tradycya. Jeszcze dzisiaj w niektórych krajach promienie zachodzącego słońca nazywają się promieniami Mojżesza.” Możnaby przytoczyć jeszcze to i owo, ale zwrócę panu jedynie uwagę na słowo ewangelisty Jana: “Widzieliśmy wspaniałość jego; na jaśniejącą postać podczas przemienienia na górze i na wstęp Listu do Żydów, gdzie jest mowa o “jasności chwały”.
Takie pojmowanie gloryi dokoła głów postaci świętych wydaje mi się daleko lepszem uzasadnieniem, niż względy wyłącznie techniczne”. Malarz odpowiedział: “Ma pan racyę. Przypuszczam, że działały tu oba motywy. Pan wyobraża sobie tę sprawę mniej więcej tak, jak odbicie światła słonecznego w księżycu. Nieprawdaż?”
“Zapewne, że o ile chodzi o porównanie, to można się na nie zgodzić”. Ta rozmowa wieczorna przypominała się mi często, gdy podczas prac różnorakich zastanawiałem się nad sprawami tajemniczemi. W roku 1913 napisałem do owego malarza: “Może pamięta pan jeszcze naszą rozwowę o gloryi świętych. Niejedno, czego wówczas nie rozumiałem, stało się teraz dla mnie zrozumiałem.
Przed laty rozmawialiśmy z sobą o bystrości spostrzegania u ludów kulturalnych świata starożytnego. Zwróciłem panu wtedy uwagę na to, jak dokładnie magowie Niniwy i Babilonii na kilka tysięcy lat przed Chrystusem określili drogi planet i gwiazd, i dodałem, że mędrcy ze wschodu, którzy widzieli nową gwiazdę przy narodzeniu Chrystusa byli jedynie późnymi potomkami owych magów.
Na wykopaliskowych tabliczkach glinianych, jakich całe mnóstwo znajduje się po wielkich muzeach, a wydobytych z pod gruzu tych miast dawnych, których już niema, spotykamy się nietylko z obliczeniami astronomicznemi, ale także z nazwami pasa zwierzyńcowego, które dzisiaj są w powszechnem użyciu. Jako człowiek, który bawił przez dłuższy czas w Egipcie, zwrócił mi pan uwagę na fakt, że w kraju tym na dłużej przed Chrystusem, niż dzisiaj jest po Chrystusie, istniały szkoły nauk tajemnych, w których badano między innemi budowę ciała ludzkiego. Posągi egipskie – wywodził pan – są dowodem, że twórcy ich znali anatomię ciała ludzkiego.
Mówiliśmy potem jeszcze o znaczeniu lekarzy greckich, którzy mogli byli jeszcze przed stu laty mierzyć się co do swojej znajomości lecznictwa z lekarzami naszymi. Wszędzie spotykamy się z takiem bystrem spostrzeganiem, które napełnia nas zdumieniem.
Dlaczegóż tedy nie mieliśmy przypuścić, że ci którzy działali przy pomocy hypnozy, sugestyi i magnetyzmu zwierzęcego, posługując się temi zdobyczami jako czemś powszechnie znanem, znali także promieniowanie ciała ludzkiego? Słyszę już zdumione pytanie pańskie: Czyż takie promieniowanie istnieje? Mówiono wprawdzie o aurze, ale czy to, aby nie płód fantazyi? Nie, drogi przyjacielu, jest to fakt nienagannie stwierdzony. Gdy wynalazca parafiny, kreozotu i innych preparatów, Dr. Reichenbach, przed pięćdziesięciu laty w dziełach naukowyeh dowiódł, że ciało ludzi wrażliwych otoczone jest fosforyzującem światłem, wydrwił go cały świat uczony.
Tymczasem fakt ten został przez wiedzę udowodniony, jak pan się o tem może przekonać z rękopisu załączonego. Mózg ludzki jest ciałem radioaktywnem, które wydaje promienie. Czy wolno mi mieć nadzieję, iż przekonałem pana, że glorya dokoła głowy świętych ma znaczenie głębsze, niż technika malarska Wizya Seesenheimska.
Pisze do mnie Dr. Bode:
“Wizya opisana przez Goethego na końcu 11 księgi “Dichtung und Wahrheit” (Poezya i prawda), jaką miał na drodze prowadzącej z Seesenheimu do Drusenheimu, jeśli ma być uważana za prawdziwą, to odnosiłaby się do miesiąca sierpnia 1771 roku. Spełnienie tej wizyi nastąpiło 25 września 1779 roku. Otóż, o He wiem, Goethe nie mówił w owych latach nigdy, że miał taką wizyę i że ona się spełniła.
Wizytę swoją w Seesenheimie opisał w liście napisanym po trzech dniach do pani Stein, która interesowała się ogromnie tajemniczemi sprawami. Niepodobna wyobrazić sobie, że byłby o tem przemilczał właśnie w liście do tej pani. Goethe nie mówił o tej rzeczy i w latach następnych nic i do nikogo.
Dopiero w roku 1813, a więc w 42 lata później opowiada o tem wydarzeniu. Ponieważ opisuje on je w dziele zatytułowanem “Poezya i prawda”, przeto trudno wywnioskować, czy podaje on to opowiadanie jako prawdę. Trzebaby już czytelnika ogromnie chciwego cudów, aby uwierzył, że ta opowieść ma tworzyć całą tę połowę książki, która reprezentuje w niej obok poezyi prawdę. Pozatem
Goethe nie mówił nigdy, że miewał wizyę lub dar jasnowidzenia, przeciwnie w omawianiem właśnie dziele twierdzi coś całkiem przeciwnego. W księdze pierwszej mówi on o przepowiedniach swego dziadka Textora i zaznacza: „Ale żadne z jego dzieci nie oddziedziczyło po nim tego daru.”
Nierozstrzygniętem pozostaje pytanie, dlaczego opowiadał Goethe o tej wizyi. Ale dlaczego poeci od stworzenia świata opowiadają o rzeczach cudownych? Goethe czyni tak stale: w poezyach, dramatach, opowiadaniach i powieściach, że czyni tak i na wspomnianem miejscu, jest zrozumiałe. Pożegnanie z ukochaną wypadło niepomyślnie i każdy czytelnik czuje, że krótki ten romans nie może skończyć się w taki sposób. Dlatego też i poeta powiada, że dalszy ciąg nastąpi, a powiada to w sposób poetycki.
źródło: “Tajemnice życia duchowego” NAPISAŁ GUSTAW STUTZER Z Niemieckiego przetłomaczył P. Laskowski, A. A. PARYSKI Toledo, Ohio. USA 1926