Wyraz ten mówi niewiele, ale jest w użyciu powszechnem. Został on żywcem przejęty z ludowego języka angielskiego, gdzie jest w stałem użyciu.
“Druga twarz” nie jest niczem innem, jak tylko spotęgowaną postacią zdolności przeczuwania. Wizye, ukazujące się pod postacią drugiej twarzy, są podobne nietyle do fotografii momentalnej, ile do obrazów nawskroś plastycznych. Druga twarz jest czemś daleko rzadszem, niż wizya, a ta znowm czemś rzadziej spotykanem od przeczucia.
Kto rozczytywał się z zamiłowaniem w romansach Waltera Scotta, ten wie, jak często jest w nich mowa o drugiej twarzy. Szeroko założone i mistrzowsko wykonane dzieła tego realistycznego pisarza mają w sobie woń środowiska, w którem powstały. Kto chce zrozumieć poetę, musi poznać jego kraj ojczysty. Szkocya i jej wyspy to istne kopalnie takich wizy i. Podczas swego dłuższego pobytu w Anglii szperałem po książkach, czasopismach i gazetach zbierając fakty dotyczące tego przedmiotu i owocem swoich poszukiwań dzielę się tu pokrótce z czytelnikami. Kto nie zna Szkocyi i ludu szkockiego, a poznać pragnie, ten niechaj czyta opowieści Mac Clarena. Dzikie góry, ciemne wąwozy, tajemnicze jeziora, straszliwe wichury, gęste mgły, wysokie śniegi mało słońca, samotne domki pasterskie śród wysokich skał, a na wyspach ta sama melancholia przyrody, jeszcze większe osamotnienie, bezustanny huk fal oceanowych i niebezpieczeństwa grożące przy połowie ryb śród skał podwodnych. Czyż można się dziwić, jeśli lud mieszkający w takiej krainie, skłonny jest do zamyśleń i rozmyślań?
Już Plutarch przed 1800 laty w książce swojej “de defectu oraculorum” pisał o Szkocyi i jej mieszkańcach: “Tubylcy lękają się stale wszelakich upiorów i dni żywota swego spędzają w trwodze i strachu”. Wpływ otoczenia naturalnego na duszę człowieka jest wszędzie wielki. Dość porównać takie kontrasty jak lekkomyślny mieszkaniec Nadrenii a poważny i ciężki Westfalczyk. Do tego trzeba dodać dziedzictwo niezliczonych pokoleń, właściwości szczepowe, odosobnienie dzięki ludowemu językowi galsko – celtyckiemu, wielosetletnie wałki toczone z Anglią, a zrozumie się, dlaczego Szkoci byli i są surowymi Purytanami i dlaczego uchowało się śród nich tyle zabobonów, zdolności jasnowidzenia i widzenia drugiej twarzy.
Oczywiście, odkąd kraj ten został poprzecinany kolejami żelaznemi i odkąd roi się on od turystów, przypadki widzenia drugiej twarzy nie zdarzają się tam już tak często, jak dawniej, ale spotyka się je w każdym razie jeszcze. Naturalnie, że takie tajemnicze zjawisko nie mogło ujść uwagi ludzi nauki. Zainteresowali się niem lekarze, duchowni, nauczyciele, a nawet przedstawiciele wydziałów medycznego i filozoficznego uniwersytetu w Edynburgu. Poddano je badaniu i oto ukazało się, że w niektórych rodzinach dar widzenia drugiej twarzy dziedziczy się z pokolenia w pokolenie. Tam, gdzie pojawia się on jedynie jako zjawisko przemijające, ciało nawiedzonego drętwieje przez chwilę, a powieki zaciskają się kurczowo.
Wiadomo zresztą, że widzenie drugiej twarzy pojawia się nie tylko w Szkocyi, ale także w innych krajach, jak na przykład w Danii, Norwegii, Szwecyi, a nawet w Indyach. W Niemczech spotykano się z tern zjawiskiem podobnież a świadkami są dwaj wiarogodni literaci i pewien znany profesor uniwersytetu.
Znana pisarka Annete Droste-Huelshoff świadczy o tern także, dodając, że ci ludzie z Westfalii, którzy posiadają dar widzenia drugiej twarzy, mają zazwyczaj bardzo jasne włosy i jasnoniebieskie oczy, z których chwilami tryska coś jakby błyskawica. Dr. Weber, lekarz i literat powiada o sobie, że często nawiedza go widzenie drugiej twarzy.
Przytoczyłem chyba dość materyału, aby czytelnik nabrał przekonania, że to co się nazywa widzeniem drugiej twarzy, nie jest niczem niezwykłem i nadnaturalnem, skoro udało się wykazać, że dar ten dziedziczy się nawet z pokolenia w pokolenie. Teraz przejdź, my z kolei do przypatrzenia się, jak się to osobliwie zjawisko przedstawia. Najlepiej po. każą nam to przykłady, które przytaczamy poniżej.
PRZYKŁADY
Przytaczam trzy niewątpliwie wiarogodne przypadki widzenia drugiej twarzy. Chodzi tu o pewnego profesora uniwersytetu, który już nie żyje. Imienia jego nie podaję ze względu na rodzinę, która może sobie tego nie życzyć.
Razu pewnego ujrzał on zamiast twarzy krzepkiego młodego kolegi, którego spotkał na ulicy, tylko jego nagie kości policzkowe i opowiedział o tem żonie owego kolegi i jego dzieciom. Niebawem kolega ów umarł na paraliż serca.
Innym razem na miejscu, na którem siedział w sali wykładowej jego ulubiony Liczeń, ujrzał on zamiast niego niejasny mglisty obraz. Na trzeci dzień ten jego słuchacz został śmiertelnie ranny w pojedynku. Także i ten przypadek, podobnie jak następny, zakomunikował on natychmiats rodzinie zainteresowanej. W pewnem towarzystwie siedział on pzry stole naprzeciwko młodej zdrowej pani z którą według zwyczaju swego prowadził ożywioną rozmowę. Nagle ujrzał on zamiast jej twarzy maskę pośmiertną, co przeraziło go tak bardzo, że omdlał i musiał zostać zaniesiony do pokoju sąsiedniego, gdzie po odzyskaniu przytomności wyszeptał żonie swojej przyczynę omdlenia. Nikt poza tem nie wiedział o tem. Po trzech miesiącach pani ta umarła na gorączkę połogową. Muszę dodać, że profesor ów w czasach owych wizyi drugiego wzroku był umysłowo bardzo przepracowany skutkiem nadmiernych studyów.
To tą typowe przypadki widzenia drugiej twarzy. Setki takich przykładów znajdują się w literaturze fachowej. Ale przypadki takiego widzenia drugiej twarzy dochodzą do skutku nietylko przy pomocy organu wzroku.
Lineusz, znakomity botanik szwedzki, opowiada w swej książce „Nemesis Divina”: “Pewnego wieczoru o późnej godzinie (Lineusz był człowiekiem nadmiernie pracowitym a przeto nieco nerwowym) słyszałem, jak po mojem muzeum przechadzał się ktoś krokami ciężkiemi, jakkolwiek klucz znajdował się w mojej kieszeni, a drzwi były zamknięte. Pomyślałem, że kroki podobne są do kroków mego przyjaciela Clerka i powiedziałem to żonie. Potem kroki ucichły. Po kilku dniach (Clerk mieszkał bardzo daleko) dowiedziałem się, że mój najbliższy i najbardziej zaufany przyjaciel Clerk właśnie o tej samej godzinie umarł.
Seven Hedin w książce swfojej “W sercu Azyi” w tomie pierwszym pisze: “Powodem smutku była śmierć Aldata. Brat jego Kader Ahu – rzekł, że był przygotowany na przyjęcie smutnej wieści. Przed kilku dniami śniło się mu, że jechał on po wielkiej równinie na spotkanie mojej karawany. Daremnie szukał on między moimi ludźmi brata swego, a gdy ocknął się ze snu, wiedział, że brata musiało spotkać nieszczęście. Obliczyliśmy, że śmierć Aldata zbiegała się dokładnie z chwilą snu jego brata. Że zaś sen ten nie był zmyślony, to potwierdził kozak Szapdur, któremu Kader Ahun opowiadał o swoim śnie na długo przed tem, zanim doszły wiadomości od nas, Kader Ahun, opowiadając Szapdurowi o swoim śnie, pojął, że brat jego niezawodnie umarł.”
W październiku 1913 roku czasopismo niemieckie „Tuermer” zamieściło opis zdarzenia, które tem zwraca na siebie uwagę, że kilka osób jednocześnie miało wizyę jednakową. Autor opowieści o tem zdarzeńu zestawia rzecz tak: “Miałem siostrę o kilka lat starszą od siebie, którą bardzo kochałem. Rozchorowała się i bardzo rychło musieliśmy dostrzedz, że choroba jest poważna i prawne beznadziejna. Pewnego słonecznego dnia letniego wyprowadziłem ją na słońce i dziwiłem się dziwnemu blaskowi jej oczu.
Wydało mi się, że w oczach tych odbija się światłość piękniejszego świata. Czułem się dziwmie wzruszony, aczkolwiek siostra sama była pogodna i spokojna. Wieczorem około dziesiątej udałem się na spoczynek. Mój brat, młodszy odemnie o trzy lata, spał ze mną w tym samym pokoju, w pokoju zaś sąsiednim spała matka, która od szeregu lat była wdową. – Właśnie chcieliśmy się rozbierać, gdy wiem do uszu naszych doleciał dziwny szmer, jak gdyby gwar wielu głosów. Trąciłem mego brata, który także zaczął się przysłuchiwać temu szmerowi. Wyszliśmy pocichu przed drzwi. Muszę dodać, że było to wówrczas, gdy w naszych katolickich stronach panował zwyczaj, że wieczorem w dniu śmierci osoby dorosłej sąsiedzi zbierali się w domu żałoby, aby się modlić za zmarłego. Zazwyczaj jakiś starszy człowiek odmawiał wówczas pacierze, a inni powtarzali za nim słowa modlitwy. Czy piękny ten zwyczaj dotąd się zachował, nie umiem powiedzieć. Gdy więc wyszliśmy przed drzwi, usłyszeliśmy wyraźnie szept znanych modłów za umarłych. Poznaliśmy nawet głos odmawiającego pacierz i szepnęliśmy sobie jego imię. Wywołałem matkę, aby i ona usłyszała to, co słyszeliśmy my. Miałem dość odwagi, że z lampą w dłoni zeszedłem mniej więcej do połowy schodów, ale wówczas wszystko ucichło. Matka zakryła twarz i nawpół przytomna powróciła do pokoju. I my też wiedzieliśmy, co to znaczy i drżąc dobrnęliśmy do łóżek.
Po dniach siedmiu siostra nasza leżała na marach, a ten sam człowiek, którego głos wówczas słyszeliśmy, odmawiał za nią pacierze o tej samej godzinie wieczornej, o której już go słyszeliśmy. Zdarzenia tego nie zapomnę nigdy. Jakieś złudzenie zmysłów jest tu zupełnie wykluczone. Ja, brat i matka słyszeliśmy wyraźnie głosy i staliśmy wobec obiektywnego faktu. Jak to objaśnić, nie wiem”.
Słyszę już, jak niektórzy moi sceptyczni czytelnicy wołają: Dobrze, ale w jaki sposób mamy sobie objaśnić takie ciemne sprawy? Zgodzimy się na to, że przy lunatyźmie duch panuje nad ciałem, przy jasnowidzeniu może współdziałać coś takiego jak promienie Roentgena, elektczność współdziałać może przy jasnowidzeniu na odległość.
Przy tern wszystkiem jest zawsze jeszcze coś materyalnego. Ale przeczucia, wizye, drugie oblicze – to już sprawa czysto duchowa. Czegóż można się trzymać w takich razach?
Następujące rozważania o podświadomości i ustęp o telepatyi nie dają może objaśnię pia tych dziwnych zjawisk, ale rzucają na nie mały promyczek światła. Przejściem dla tych nowych rozważań będą dla nas dwa przykłady, której z tej racyi jeszcze przytoczę.
W roku 1863 miał nawet taki trzeźwy człowiek, jak Bismarck, przeczucie, które uważał za tak ważne, że doniósł o niem cesarzowi.
List w tej sprawie napisany do cesarza, brzmi tak: ‘Wiadomość od Waszej Cesarskiej Mości ośmiela mnie do powiedzenia o swoim śnie, jaki miałem w czasach najostrzejszego konfliktu w sejmie pruskim. Ludzkie oko nie było wprost w stanie dopatrzeć się jakiegoś wyjścia z tej pogmatwanej sytuacyi. Śniło mi się wtedy, a sen swój opowiedziałem natychmiast swej żonie i innym świadkom, że jechałem konno jakąś wąską ścieżką alpejską: z prawej strony była przepaść, z lewej skały. Ścieżka stajała się coraz węższą, tak że w końcu koń nie chciał posuwać się naprzód. O zawróceniu z powodu braku miejsca nie mogło być mowy. Wówczas rózgą trzymaną w ręce lewej uderzyłem w ścianę skalistą i wezwałem pomocy Boga. Rózga stała się nieskończenie długą, skała osunęła się niby kulisa, a przedemną ukazała się rozległa droga z widokiem na wzgórza i lasy jak w Czechach. Ujrzałem pruskie wojska z chorągwiami. Jeszcze we śnie miałem żywe pragnienie doniesienia o tem co rychlej Waszej Mości. Obudziłem się uradowany i pokrzepiony”.
Otóż nie było to przeczucie, ale spełnienie tajemnego pragnienia. Czechy i rok 1866. Homer i Sofokles, Sokrates i Platon.- Aleksander i Cezar, Napoleon i Goethe, podobnie jak cały szereg innych znakomitych mężów rozumieli, że maszynerya wydarzeń dziejowych znajduje się ukryta poza kulisami, Bismarck, jako człowiek wierzący i chrześcianin, był przekonany, że żywy Bóg ujawnia wolę swoją przez człowieka. Ale jego wizya nie była niczem innem, jak tylko przebudzeniem się długo pielęgnowanych planów, które dojrzewały w podświadomości.
Do tej samej kategoryi należy wizya seesenheimska Goethego, jeśli uważać ją za prawdziwą. Gdy Goethe kupował sobie szary surdut (stalowy z odcieniem złotawym) nie myśląc bynajmniej o jakości stroju, ale jak się sam wyraża, pochłonięty mnóstwem spraw po wszednich, to świadomość mogła istotnie nie brać w tej sprawie żadnego udziału, ale w podświadomości pamięć koloru istniała i od działała w sposób odpowiedni na akt woli.
W ten sposób docieramy do rozważania tego co nazywamy podświadomością. Przyjrzyjmy się naprzód materyalnej stronie tej sprawy. W organizmie naszym zachodzi wielkie mnóstwo spraw, o których my nic nie wiemy. Funkcye życiowe sprawowane są przez organizm tak, że nie możemy mieć na nie żadnego wpływu. Przy rozważaniu funkcyi komórki rozwiedliśmy się nad tem nieco obszerniej.
Odżywianie organizmu, kształtowanie jego postaci wedle pewnego planu są to czynności odbywające się poza naszą świadomością. Tylko wówczas, gdy chorujemy, zwracamy niekiedy uwagę na to, że przy oddychania pierś nasza podnosi się i opada, tylko w chorobie lub podrażnieniu zwracamy uwagę na serce, które jest istnem perpetuum mobile naszego organizmu, rezerwoarem ogromnej siły.
Wszystkie te niezliczone i ogromnie subtelne czynności żywego organizmu odbywają się w utajeniu i tylko wyjątkowo zwracamy na nie uwagę. Osobliwe znaczenie posiada dla nas odżywianie organizmu niewidzialnem dla naszego oka powietrzem. Człowiek dorosły o przeciętnym wzroście wchłania tego materyału odżywczego 27 funtów na dobę, jak to w swoim czasie obliczył taki znakomity uczony jak Virchow. Import i eksport ciała nie może ulegać przerwom. Zapasy nie mogą uledz wyczerpaniu, gdyż w razie przeciwnym dochodzi do bardzo poważnych zaburzeń. Porównanie jest oczywiście bardzo grube, ale poglądowe. Otóż jeśli ciało sprawuje swoje funkcye bez udziału naszej świadomości i to funkcye najważniejsze, to powstaje pytanie, dlaczego duch nie miałby sprawować pewnych funkcyi swoich bez naszej wiedzy? I dlaczego nie miałby na przykład gromadzić pewnych zapasów specyalnej energii duchowej, tak jak organizm gromadzi zapasy energii materyalnej?
Oczywiście, że duch gromadzi i posiada takie zapasy specyalnej energii i przechowuje je w podświadomości, która jest podświadomością tylko dla naszej postaci świadomości. Aby sprawy duchowe uczynić sobie choć do pewnego stopnia zrozumiałemi, nie pozostaje nic innego, jak przyjąć za pewnik istnie nie dwóch postaci świadomości. Dla zilustrowania sobie dwoistości świadomości weźmy choćby taki powszedni przykład: W kole przyjaciół czytamy jakieś bardzo interesujące opowiadanie i jesteśmy tem opowiadaniem całkowicie pochłonięci. Lecz oto jednocześnie myśl nasza zajmuje się jakąś osobą czy rzeczą i to nietylko tak sobie ubocznie, ale jeszcze bardziej, niż czytaną opowieścią. Istnieje w nas coś utajonego dla nas samych i to coś działa i pracuje w nas tak samo, jak pracuje serce. Jeśli z tego utajenia wypłynąć ma na powierzchnię jakaś sprawa, to musi przekroczyć próg świadomości. To, co w danej chwili nie zaprząta sobą naszego mózgu, nazywamy nieświadomem albo podświadomem w przeciwstawieniu do tego, co w danej chwili wypełnia całkowicie naszą świadomość. Ale ta podświadomość jest ogromnie pojemna i wchłania wszystko, co ją otacza chwilowo lub stale, podobnie, jak płuca wchłaniają powietrze. Wszystko, cokolwiek muśnie nasze zmysły, przedostaje się do świadomości i czeka tam na chwilę odpowiednią, aby się wyłonić i dać nam znać o sobie. I, rzecz zastanawiająca: żadne istotne wrażenie zmysłowe nie przepada dla nas. Niema tego, co możnaby nazwać zapomnieniem. Wszystko, co stało się wrażeniem świadomem czy nieświadomem, pozostaje w nas. Rzeczy świadome możemy każdej chwili wywołać wspomnieniem, ale mnóstwo jest w nas rzeczy takich które drzemią w stanie jakby wyczekiwania na wywołanie ich.- Te rzeczy drzemiące nie są bynajmniej umarłemi, ale żyją życiem upartem, długotrwałem. Mogą istnieć w stanie tak zwanego zapomnienia rok czy pięćdziesiąt lat, ale istnieją i żyją. Jakieś delikatne napomknienie, jakieś słówko, ruch ręki, mrugnięcie oka, jakiś zapach, smak jakieś potrawy mogą te rzeczy “zapomniane” przebudzić do nowego życia, podobnie jak w bajce pocałunek królewicza budzi po stuletnim śnie zaczarowaną królewnę. Nawet rzeczy i sprawy pozbawione wszelkiego dla nas znaczenia, jak zapach dawno uschłego kwiatu, barwa jakiegoś ubrania z czasów dzieciństwa, wymówienie imienia osoby dawno zapomnianej, szczekanie psa w jakiemś dalekiem obcem i kiedyś bardzo dawno zwiedzanem miejscu, wszystko to może ożyć w nas zgoła nieoczekiwanie dzięki pewnym skojarzeniom myślowym, wrażeniowym, uczuciowym. Podobnie żyją w nas pewne przeżycia długie i pełne powikłań, tak, iż na opis ich potrzeba byłoby dużej książki. Ludzie, krajobrazy, wiadomości naukowe, doświadczenia życiowe – wszystko to, co choć przez chwilkę było naszem, to pozostaje naszem nazawsze. I to wszystko żyje sobie w nas, zostaje czasem wydobyte na powierzchnię świadomości, jak list ukryty w szufladzie przed dziesiątkami lat i zapomniany. Oczywiście, mamy w sobie i takie przeżycia, które mogą żyć w nas i nie zostać zbudzonemi nigdy. To właśnie jest, jeśli się tak wyrazić wolno, magazyn naszej podświadomości.
Pamięć? Spoczywające wspomnienia? Może można wyrazić się i tak, ale tu chodzi o coś daleko większego. Jest to cały świat ducha, świat swoisty, niezależny autonomiczny. Wspominanie to tylko słowo, którego treść jest nieskończenie bogatsza od jego znaczenia potocznego. Jest to sięganie do magazynu niezmiernie bogatego, nieskończenie bogatszego od świadomości chwili bieżącej, świadomość chwili jest taka mała i ograniczona jak ta chwila, którą ona wypełnia. Ma ona dla życia znaczenie ogromne, ale jest płonna i przemienna. Ta świadomość liczy, porządkuje, studyuje, rozważa. Czynność ducha nie ustaje nigdy, nawet we śnie. Ale duch pracuje stale w dwóch kierunkach. Gdy jedna szala wagi obniża się, to druga jednocześnie dźwiga się ku górze. Obraz wagi jest tu istotnie ilustracyą doskonałą. Prawo polaryzacyi rządzi całym światem zjawisk materyalnych i duchowych. Gdy jeden biegun ulega znużeniu, drugi podejmuje natychmiast czynność. To jest podświadomość i ta podświadomość tworzy kolisko tak rozległe, że w niem zawarty jest malutki krąg świadomości dziennej. Nasza świadomość i samowiedza, to tylko mały odcinek całokształtu naszych sił duchowych. Roztiia, który pewnych ludzi napełnia taką pychą, jest w gruncie rzeczy tylko sługą wielkiej rozległej dziedziny podświadomego, które kieruje naszem życiem, udziela rozumowi wska zówek i rozkazów i jest niewidzialnym dawcą bodźców myślenia chcenia i działania. Podświadomość jest dziedziną uczucia, miłości, autosugestyi, woli, sugestyi masowej, miłości ojczyzny aż do poświęcenia samego siebie. Poświęcenie nie bywa nigdy wytworem rozważającego rozumu. Podświadomość jest dziedziną wyobraźni, poezyi, artystycznej kontemplacyi, genialności. Jest to fundament wychowania, odczuwania moralnego, temperamentu, namiętności, wogóle tego wszystkiego, co składa się na osobowość naszą. Myślenie mózgowe regestruje, ogranicza, hamuje, organizuje. ale nie tworzy. To, co w nas tworzy i działa, co kieruje naszą świadomością aktualną, to jest biegun przeciwny naszej dzieńnej świadomości. Posiadamy świadomość dwoistą.
Platon, uczeń Sokratesa, wypełnionego swoim daimonionem, był tak zdumiony faktem, że przy najwyższej czynności duchowej dociera do świadomości idea gotowa, niewytwarzana i niewymyślana przez nas, że objaśnić sobie to zjawisko cudowne mógł jedynie przy pomocy – wspominania duszy o tem, co przed swojem istnieniem ziemskiem oglądała własnemi oczyma. Pogląd ten podzielają jeszcze dzisiaj teozofowie i okultyści. Augustyn w swoich “Wyznaniach” temu właśnie przypisuje wyobrażenie pogan o wędrówce dusz.
Wśród ludu greckiego i jego filozofów świadomość tajemniczych spraw, rozgrywających się w naszem wnętrzu, była tak jasna, że tej okoliczności należy bodaj przypisać cudowne usposobienie i zadziwiające zdolności tego wyjątkowego narodu. Greccy artyści i poeci nie widzieli i nie odczuwali tak, jak my, to jest przy pomocy rozważań i rozstrząsań, ale bezpośrednio, to znaczy nieświadomie. Dlatego bodaj oni byli prawdziwymi twórcami i naśladowcami.
Staliśmy się zbyt wielkimi racyonalistami, panuje nad nami nasza trzeźwa świadomość powrzednia wraz ze swojemi szablonami.
Wielki to błąd wyobrażać sobie, że duch nasz sięga tylko tak daleko, jak daleko sięga świadomość. Przecież to nie świadomość nasza jest źródłem natchnień artystycznych, ale tajemnicza, głęboko w naszej jaźni ukryta podświadomość, która tworzy i kształtuje.
Poeci i artyści znajdują się czasem w takich stanach, że sami nie zdają sobie sprawy z tego, w jaki sposób dochodzą do skutku ich dzieła. Poeta czuje czasem, że jakaś potężniejsza wola i wyższa indywidualność przejawia się w nim. Natchnienie było dawniej rozumiane w ten sposób, że jakaś istota wyższa tchnęła w artystę czy poetę swoją własną siłę.
Jest to sprawa, która odbywa się w głębinach jaźni i jako gotowa dociera do świadomości, aby ujawnić się człowiekowi. W najwyższej swojej postaci jest to geniusz, wybraniec Boży. W taki, a nie inny sposób wydzierał Fidjasz marmurowi jego tajemnice, Rafael malował swoje Madonny, Beethoven komponował swoje nieśmiertelne symfonie. W taki sposób tworzył Szekspir niezliczone postaci swoich dramatów, a przytem wypowiadał myśli takie głębokie, mądre, wstrząsające i piękne zarazem, jakich nie byłby w sobie nigdy znalazł przy pomocy rozważań i rozmyślań. Wypowiadał on to, co my wrazie najlepszym wyśnić możemy bez zdolności wypowiedzenia wyśnionego. Schiller zdradza nam tajemnicę tworzenia poetyckiego, gdy powiada, że poeta zaczyna tworzyć w podświadomem. Jakoby powstał z niczego, jawi się obraz oliśnionemu oku.
„Jako w przestworze wichr się miota
A nie wie nikt skąd siła jego,
Jak z tajnych głębin źródło tryska,
Tak pieśń poety z duszy płynie.”
Goethe i Helmholtz, ci olbrzymi w dziedzinie myśli, wypowiadali niejednokrotnie z całym naciskiem tę prawdę, że wszystko, co jest istotnem i nowem w dziedzinie ducha ludzkiego, to nie powstaje dzięki rozważaniom, ale pojawia się w duchu jako gotowe i doskonałe. Dopiero wówczas zaczyna się praca świadomości, która rzecz otrzymaną przyjmuje i przyswaja sobie. Bywają takie tajemne, czasem niedostrzegalnie lekkie drgnienia ducha, które są pragnieniem pokonania oporu świadomości, ale powtarzają się tak często i uparcie, że wreszcie świadomość dostrzega to nowe, co z sobą z głębin ducha przynoszą. Możemy tedy ostatecznie sformułować tę sprawę w ten sposób: Świadomość posiada nieuświadomione sobie przedproże.
Tak, trzeba zdać sobie z tego sprawę, że każdemu twórcy z Bożej łaski rodzą się pomysły i ideje w utajonych głębinach nieświadomego. Ideje te ukazują się ich oczom jako żywe plastyczne postaci.
Profesor Lipps w Zurychu i Dr. Steckel w Wiedniu wypowiadają się, że sprawa podświadomości nie jest jedną ze spraw psychologii, ale fundamentem wszelkiej poważnie traktowanej psychologii. W życiu duchowem tak samo, jak w całokształcie życia materyałnego panuje zasada dubiegunowości. Najjaśniej wypowiada się w tej sprawie Dr. Freud, gdy pisze: „świadomość była dotychczas nad miarę przeceniana. Podświadomość jest w psychice tern jedynem, co zasługuje na miano rzeczywistego, a to jest dla nas tak nieznanem co do istoty swojej jak nieznaną nam jest istota zewnętrznego świata rzeczywistego.
Dane świadomości są czemś tak szczątkowym, jak poznanie świata zewnętrznego przy pomocy danych, dostarczanych nam przez zmysły. Jest to ciemna dla nas, ale istniejąca i rzeczywista potęga…
Najbardziej powikłane a zarazem najdoskonalsze sprawy myślowy dokonują się w nas bez absorbowania świadomość. Nic się tu nie kończy, nic nie jest minionym i zapomnianiem.”
I oto jesteśmy u celu, do którego prowadziłem czytelnika. Od czasów niepamiętnych odgrywał ogromną rolę tak zwany głos wewnętrzy, a to zarówno w życiu wierzących jak niewierzących, w życiu pustelników i mistyków, jak i w życiu bohaterów czynu. Ten głos wewnętrzny może stać się tak potężnym, że zdolny jest wywołać ruch mięśni, zależnie od treści tego głosu: rozwarcie ramion, zaciśnięcie pięści, wyprostowanie lub pochylenie ciała
Przy największych napięciach duchowych, wyłaniających się z głębin tajemnych, ucieleśniają się się one w naszych wyobrażeniach. Jeśli przy rozważaniu przeczuć i wizyi zachowamy w pamięci ten prosty fakt istnienia podświadomości, to niejedno stanie się dla nas zrozumialszem, chociaż może nie całkiem zrozumiałem. Bo trzeba zdawać sobie sprawę z ogromu tej tajemniczej dziedziny. W szak nasze oko cielesne, któremu tak ufamy, ma także swój ciemny punkt.
Rozdziału tego nie chcialby zamknąć bez uczynienia pewnego poważnego napomknięnia. Jakiś subtelny znawca ludzi powiedział: „Wszyscy ludzie są takimi, jakimi są w mroku”. Słowy temi chciał on niewątpliwie powiedzieć, że ludzie są takimi jakimi są w podświadomości.
Rzecz oczywista, że z podświadomości wyłaniają się nietylko siły szlachetne i twórcze. Podświadomość jest także magazynem wrażeń, myśli i uczuć złych, jest kuźnią, w której wykuwają się występki i grzechy nasze, dręczące każdego z nas na swój sposób.
“Z serca pochodzą złe myśli” – powiada Chrystus. Mówiliśmy już o tem, że starożytni Grecy i całe Pismo święte określają mianem serca to, co my od lat kilkudziesięciu nazywamy podświadomością.
Dlatego zaś, że myśli i wrażenia złe i dobre przybywają w podświadomości obok siebie, rodzą się w nas myśli, które wzajemnie oskarżają się i rozgrzeszają, a których sędzią jest boski głos sumienia. Jeśli mamy zażywać szczęścia pokoju, to nie możemy dopuszczać do tego, aby zło w jakiejkolwiek postaci zagnieździło się w naszem wnętrzu. Pęta jakiemi ono nas wiąże, muszą zostać zerwane.
A pierwszym krokiem ku wyzwoleniu się z pod panowania zła, jest ten, gdy z mroków podświadomości wydobywamy różne postaci zła na światło jasnej świadomości. W tem spoczywa wyzwalająca potęga wyznawania grzechów,
“Wybacz mi, Boże, błędy utajone memu własnemu oku” – woła człowiek, zdający sobie sprawę z potęgi zła nieświadomego. A gdy wspominamy słowa Psalmisty: “Serce czyste stwórz mi, o Boże”, – to rozumiemy, że modlił się on o to, aby Bóg dał mu czystą podświadomość.
To jest metoda Chrystusa, mistrza psychoanalizy, która dzisiaj jest na ustach wszystkich, jako nowy sposób leczenia pewnych cierpień.
Kończąc ten rozdział o spontanicznem jasnowidzeniu, dzięki któremu oko ducha przenika wszelkie osłony, chciałbym powiedzieć czytelnikom swoim, że najwyższym stopniem jasnowidzenia jest przenikanie osłon ciała do cieranie do głębin duszy innego człowieka.
„Bóg patrzy na serce”. Obrazem tego patrzenia na serce jest święte spojrzenie matki, przenikające serce dziecka.
źródło: “Tajemnice życia duchowego” NAPISAŁ GUSTAW STUTZER Z Niemieckiego przetłomaczył P. Laskowski, A. A. PARYSKI Toledo, Ohio. USA 1926