Duch lekarza perskiego uzdrawia chorych

Zdolności nadnormalne, przejawiające się u nielicznych względnie jednostek nietyiko mogą ułatwić badaczom poznanie pewnych ukrytych właściwości naszego ducha, ale też, niekiedy, bywają wykorzystywane praktycznie, naprzykład w lecznictwie. W literaturze spotykamy niemało stwierdzonych wypadków, że osoby nie mające pojęcia o anatomji, w pewnym stanie psychicznym dokładnie określały wygląd swych organów wewnętrznych i zaszłe w nich wskutek choroby zmiany, a czasem i środki, jakie mogą je uzdrowić. Inne odczuwały też i opisywały organizm i choroby po raz pierwszy widzianych pacjentów i również doradzały takie lub inne lekarstwa.

Pewien lekarz we Lwowie stale nawet korzystał ze wskazówek obdarzonej taką zdolnością osoby, co mu dopomagało do stawiania diagnozy. W Warszawie cieszy się dużem powodzeniem p. W., umiejący podobno wyczuwać stan zdrowia u osób, których wcale nie badał i o nic nie pytał, a tylko poprostu przez chwilę trzyma za rękę. Nauczył się tego, jak mówi, w Indjach.

W większości wypadków osobnicy posiadający wspomnianą zdolność, przejawiającą się u niektórych tylko w głębokiej hipnozie, przemawiają świadomie lub zaświadomie w swojem własnem imieniu, bywa jednak niekiedy i inaczej. Pismo „South Wales Daily News” opowiada o współcze* snem medjum miss Gwen Davis, w którą rzekomo wciela się podczas transu zmarły przed laty lekarz perski. Medjum, młoda panna, mówi wtedy donośnym głosem męskim, okropnym językiem angielskim z mnóstwem błędów i wybitnym akcentem cudzoziemskim, choć w stanie normalnym włada oczywiście doskonale swoim językiem ojczystym.

Nie znając zupełnie medycyny, miss Davis w transie, jako lekarz perski, doskonale określa choroby, nietyiko wszystkich, którzy się do niej wtedy zwracają, ale nawet i nieobecnych, o ile dostarczą jej jakiś należący do nich i jakby przepojony ich fluidami przedmiot.

Duch Persa przez usta medjum dokładnie wyjaśnia stan chorych, opisuje cały proces w ich organizmie, zapowiada, kiedy nastąpią ataki, lub kryzys, czasem uprzedza, że sam je wywoła, co jednak będzie miało skutek zbawienny, gdyż spowoduje potrzebną reakcję i uzdrowi, doradza system leczenia, niekiedy też prostuje diagnozę swoich żyjących kolegów. Czasami uzdrowienie następuje niezwłocznie. Jedno dotknięcie medjum przywróciło władzę nieruchomej ręce dziecka.

W innym wypadku goszczący w medjum lekarz perski przy pomocy, jak mówił, jakiegoś zmarłego Hindusa wyleczył na seansie przez kilka godzin pacjenta, cierpiącego oddawna na bezwład nóg i nie mogącego wcale chodzić. Chory przyniesiony na noszach, powrócił o własnych siłach. Liczba wyleczonych jest podobno bardzo wielka i wzrasta z dniem każdym. W Warszawie istniało również mało komu znane medjum z powodzeniem leczące w transie pasami magnetycznemi.

Słyszałem również o paru przypadkach uzdrowienia dokonanych przez inne polskie medjum, p. G. Dla spirytystów powyższe fakty nie wydadzą się bynajmniej dziwnemi, gdyż nic im nie przeszkadza wierzyć, że istotnie przejawiała się tam inteligencja zmarłych, nie skrępowana już słabą wrażliwością zmysłów cielesnych i widząca jak na dłoni wewnętrzne organa ludzi.

Oględniejsi przypiszą to specjalnemu Jasnowidzeniu medjum, które, poza tem w transie, jak artysta na scenie, lub, niekiedy każdy z nas podczas snu, wyobraża siebie zupełnie inną osobą, skąd zmiana głosu, akcentu i wadliwy język. Przypisywanie skutecznych środków bez znajomości medycyny niektórzy próbowaliby wyjaśniać wszechwiedzą naszej zaświadomości, zbiegiem okoliczności lub telepatycznem zaczerpnięciem potrzebnych wiadomości z mózgów lekarzy.

Nie wykluczona też jest i autosugestja chorych, poparta ich wiarą w niezwykłego lekarza – ducha, co musi działać na ich psychikę daleko potężniej, niż autorytet najsławniejszego choćby doktora ziemskiego, przez psychikę zaś i na ciało. Możliwe jednak jest i bezpośrednie działanie jakiejś nieznanej nam jeszcze formy energji wydzielającej się z ciała medjum w postaci niewidzialnych emanacyj lub wibracyj, niszczących w organizmie pacjenta zarazki chorobotwórcze będące przyczyną cierpienia. Skonstatowanie istnienia i badanie tej energji jest właśnie jednem z zadań metapsycbiki, którą dotąd zajmują się niestety, tylko nieliczne samodzielniejsze umysły, dla większości zaś pozostaje ona czemś mglistem i zgoła niezrozumiałem.

Cudowny lekarz chiński.

Od czasu do czasu, to tu, to tam zjawiają się osobnicy, obdarzeni niezwykłą zdolnością uzdrawiania chorych, nawet poczytywanych za nieuleczalnych, nie stosując przeważnie przytem żadnych lekarstw. Takim, naprzykład, uzdrowicielem był w połowie ubiegłego stulecia Żuaw Jakob we Francji, któremu tysiące chorych zawdzięczało odzyskanie zdrowia. Spotykają się tacy i dziś. Przenieśmy się teraz do Chin. Mała stacja kolejowa Yen-ni-yen nie może obecnie wprost zmieścić tłumnie zewsząd napływających pasażerów. Każdy pociąg dowozi wciąż coraz to nowe i nowe rzesze ze wszystkich krańców olbrzymiego państwa.

Są to przeważnie nieszczęśliwi kalecy o kulach, ociemniali, paralitycy, wogóle cierpiący na przeróżne choroby. Magnesem, który przyciąga te tłumy jest pewien Chińczyk – buddysta, zamieszkały na owej górze w towarzystwie 5 swoich uczniów. Od wschodu do zachodu słońca obchodzi on codzień długie szeregi łaknących jego pomocy chorych.

Jednemu przyłoży dłoń do oczu, drugiemu do uszu, lub czoła, trzeciemu położy rękę na ramieniu… i odchodzą uzdrowieni. Nikomu nie daje i nie zaleca żadnych środków wewnętrznych.

Prasa chińska notuje liczne wypadki uzdrowienia ociemniałych, głuchych, paralityków, obłąkanych i t. p., uchodzących za nieuleczalnych, którym żadne wcześniej stosowane zabiegi nie pomogły. W pracy dopomagają mu nieraz jego uczniowie. Ciekawe jest i wprost niepojęte, że każdego z nich pokolei obdarza zdolnością uzdrawiania, ale tylko na jeden dzień.

Do niedawna jeszcze, jak sam opowiada, był sobie najzwyklejszym obywatelem chińskim, namiętnym graczem i przegrał cały swój majątek. Pogrążony w nędzy, tułając się po kraju, spotkał raz jakiegoś widocznie wtajemniczonego, który mu przepowiedział, że odzyska więcej nawet, niż stracił, o ile wyrzecze się dotychczasowego trybu życia i wstąpi na naukę do kapłanów, co też uczynił, skierowując odtąd stale myśl swą ku Bogu i pędząc życie ascetyczne.

Miewał wizje i gorąco błagał Najwyższego, aby mu dana była możność przynoszenia ulgi cierpiącym. Po pewnym czasie ujawnił się u niego dar uzdrawiania.

Wieść o tem rozeszła się w okolicy, potem, wobec coraz to liczniejszych uzdrowień, w całej prowincji, wreszcie dzięki prasie dotarła do najdalszych zakątków państwa, a nawet do Europy. Opisane wyżej uzdrowienia, jak również i inne im podobne można wyjaśniać działaniem sugestji i autosugestii, ułatwionych jeszcze przytem i spotęgowanych wiarą w samego uzdrowiciela, wzrastającą w miarę dokonanych uzdrowień. Nie jest to jednak jedyne tłumaczenie, można bowiem również przypuścić, że niektóre jednostki istotnie są obdarzone zdolnością jakby promieniowania, to jest wyłaniania z siebie jakiejś nieznanej jeszcze formy energji mogącej zabijać zarazki chorobotwórcze, lub przywracać naruszoną równowagę w organizmie, co może być właśnie przyczyną cierpienia.

źródło: PROSPER SZMURŁO Prezes Warszawskiego T-wa Psycho-Fizycznego “ZE ŚWIATA TAJEMNIC”, WARSZAWA, NAKŁADEM WYDAWNICTWA „ŚWIT” NOWOWIEJSKA 32

Magnetyzowanie medium

Jeśli pogrążone w śnie hypnotycznym medium magnetyzujemy przez czas dłuższy, dzieje się coś niesłychanego: Wyłania się z medium sfera czuciowa i tworzy na razie wokoło ciała cieńszą lub grubszą warstwę. Powoli warstwa ta staje się coraz grubszą, ma barwę białą lub szarą, układa się po obu stronach ciała, potem łączy w jeden słup lub obłok, większy od medium, jednak niemający jeszcze kształtów ludzkich: wreszcie staje się ten słup mniejszym, bardziej błyszczącym i przyjmuje postać ludzką, najczęściej podobną do medium. Postać ta znajduje się niemal zawsze po lewej stronie medium i nieco ku przodowi. Gdy osiągnie pewien stopień zagęszczenia, zachowuje się jak normalne ciało fizyczne i działa na wszystkie nasze zmysły i kliszę fotograficzną.

Pod wpływem dalszego magnetyzowania postać ta staje się jeszcze gęściejszą, może się oddalić od medium, którego ruchy przestaje naśladować, zmienia wyraz twarzy, staje się samodzielną, ponieważ przenoszą się do niej wszystkie władze duchowe medium, jak czucie, myśl i wola. Z początku jest sobowtór ten niezgrabny, uderza o drzwi i ściany, jeśli ma za mało miejsca: jeśli się jednak tego zażąda, z łatwością przez nie przechodzi. Jeśli chcemy go zmusić, by pozostawał na tem samem miejscu, wznosi się pionowo w górę. Przechodząc z miejsca na miejsce nie porusza nogami, lecz unosi się ponad ziemię. Jest posłuszny kierownikowi posiedzenia i medium, lecz nie bezwzględnie i nie we wszystkich przypadkach.

źródło: fragment z książki „Z POGRANICZA ZAŚWIATÓW” Dr. Med. STANISŁAW BREYER, rok około 1922

 

Z Tajemnej Księgi Bytu

Przed paru laty obudziła u nas powszechne zainteresowanie książka, wydana przez dra Habdanka p. t.: „Z Tajemnej Księgi Bytu”, napisana przez medjum p. Domańską, rzekomo pod bezpośrednim wpływem zmarłego dra Ochorowicza którym opiekowała się przez kilka ostatnich lat jego życia. Czytaj dalej

Eksperyment Norberta Okołowicza z medium Franek Kluski

W eksperymentach Norberta Okołowicza z medium Franek Kluski w 1921 roku. Byli z eksperymentami modyfikacji elektryczności przechodzącej przez galwanometr, dlatego był wyłącznik, który medium powinien nacisnąć na odległość. W galwanometrze był badacz (byli ciemni z czerwonym światłem), inny obserwujący medium i inny z aparatem fotograficznym. W momencie kontaktu zrobiono 3 zdjęć, z czego 2 było warte. Czytaj dalej

Medium Linda Gazzera

Sesja z dnia 4 lipca 1908 r. medium Linda Gazzera; prowadzi dr. Imoda. Dwie białe ręce zmaterializowane za medium. Po fotografii medium rozciąga się na podłodze, drżąc i sztywnymi członkami. Po kilku przepustkach medium złapało oddech. Wygląda na bardzo zmęczoną. Tego typu zdjęcia są bardzo trudne do zdobycia, zależy nie tylko od medium, ale od wielu okoliczności, które należy połączyć, aby je osiągnąć. Czytaj dalej