Z Tajemnej Księgi Bytu

Przed paru laty obudziła u nas powszechne zainteresowanie książka, wydana przez dra Habdanka p. t.: „Z Tajemnej Księgi Bytu”, napisana przez medjum p. Domańską, rzekomo pod bezpośrednim wpływem zmarłego dra Ochorowicza którym opiekowała się przez kilka ostatnich lat jego życia.

W pływ ten zmarłego miał rozpocząć się wkrótce po śmierci; uwagę p. Domańskiej zwróciły jakieś niezwykłe zjawiska, tajemnicze roki, stukania, szelest papierów i t.p. Zaniepokojona tem p. Domańska postąpiła tak, jak się zazwyczaj w tego rodzaju przypadkach postępuje: siadła przy stoliku i przy pomocy t. zw. ekierki i napisanego kredą abecadła próbowała porozumieć się z pokutującym duchem. Ekierka napisała, że kieruje mą zmarły dr Ochorowicz. Od tego czasu porozumiewała się p. Domańska z zmarłym coraz częściej, a odpowiedzi, zrazu bałamutne i mniejszego znaczenia, nabrały z czasem charakteru rozpraw filozoficznych, pisanych językiem pięknym, poetyckim; zawierających wiele głębokich prawd filozoficznych przyczem p. Domańska pozostawała ciągle pod wrażeniem, że pisze pod bezpośrednim wpływem zmarłego dra Ochorowicza posługującego się jej ręką i świadomością.

Pani Domańska określiła stan ten w sposób następujący: Ogarnia mnie jakiś m istyczny nastrój, z nieuchwytnym lękiem czuję zbliżającą się chwilę tego jakby wcielenia i,  oderwana cała oa życia, bliższą jestem tajem niczej granicy śmierci, niż radości, a raczej troski istnienia. Świadomość zbliżającego się cudu ogarnia mnie dziwnie słodkiem rozradowaniem. Zdaje mi się, że ten nadmiar czegoś rozsadzi mi piersi przepotężnym krzykiem życia. W reszcie mózg przenika iskra gorejąca, dreszcz wstrząsa całem ciałem, pulsujące palce chw ytają pióro i zaczynają pisać. Ale czy to ja piszę? Po stokroć nie!”  I napisała w ten sposób p. Domańska sporą książkę, Wydaną w Warszawie przed dra med. Habdanka, który zainteresowawszy się tym i niezwykłymi przejawami ludzkiej duszy, kierował dalszemi doświadczeniami. Książka, obejmująca przeszło 200 stronic, zawiera mnóstwo głębokich, w poetycką szatę przybranych, myśli. Dr Habdank przypuszcza, podobnie jak medjum, że właściwym autorem tej książki jest zmarły dr  Ochorowicz, przyczem umysł pani Domańskiej ma odgrywać rolę niejako przyrządu odbiorczego. Pewne różnice stylu itp. tłumaczy zabarwieniem, jakie nadaje myślom Ochorowicza* umysł medjum. Dr H. wyklucza, by p. D. była w posiadaniu odpowiedniego materjału, lub by odpowiedzi te były utworem jej własnej świadomości i przypuszcza trzecią, według jego zdania jedyną możliwość t. j. bezpośredni wpływ zmarłego, zapominając lub nieznając w zupełności niezwykłych uzdolnień ludzkiej duszy, w hypnozie, somnambulizmie i natchnieniu.

W głębokim śnie somnambulicznym występuje nadzwyczajne spotęgowanie pamięci i pewnego rodzaju jasnowidzenie. Niezwykłe te zdolności w połączeniu z telepatycznem odczytywaniem myśli tłumaczą nam naw et tak niezwykłe zjawiska, jak n.p. znane dokończenie romansu Dickensa „Edwin Droop”, przez niewykształcone medjum Jamesa. Jest to stan, w którym przesuniętą bywa granica wrażliwości, ku sferom  w zwykłych warunkach niedostępnym. Sądzimy więc, że i utwory p. Domańskiej mają źródło w niej samej, w jej sferach podświadomych, przepojonych zresztą indywidualnością Ochorowicza, którym, jak wiadomo, opiekowała się przez lat kilka i ulegających suggestji otoczenia, a zwłaszcza kierownika doświadczeń dra Habdanka.

Są to przejawy duszy ludzkiej, niezmiernie podobne do artystycznej twórczości i natchnienia poetyckiego, co mieliśmy sposobność stwierdzić w naszych własnych doświadczeniach psychologicznych, robionych na  kilka lat przed drem Habdankiem, z jedną z pań krakowskich, która bez usypiania, w stanie lekkiej senności, okazywała podobne, a może nawet większe uzdolnienie poetyckie. Wystarczyło, by siadła przy stoliku, z ołówkiem w ręku, a natychmiast świadomość jej wchodziła w jakieś niezwykłe ponadzmysłowe związki, z których czerpała obficie całe skarby głębokich, przybranych w szaty najwytworniejszej poezji myśli, których w stanie zwykłej rozumowej świadomości nie byłaby w stanie żadną miarą wypowiedzieć. Pisze szybko, bez namysłu, nie zdając sobie sprawy z tego, co pisze. Podpisuje  się Czułka. Nie jest to t. zw. pismo automatyczne, znane z doświadczeń medjumicznych, kiedy to ręka medjum bezwiednie, jak automat, kreśli słowa i zdania; raczej jest to w calem tego słowa znaczeniu natchnienie poetyckie, które,  jak wiadomo, wytryska zawsze z podświadomości. Stany swej twórczości określa Czułka w sposób następujący:

„Utwór każdy, czy muzyka, czy poety, czy też malarza i rzeźbiarza, lub filozofa, to esencja naj subtelniejsza, czerpana z wszechświata, odczuciem tak delikatnem, jak delikatnem jest przejście z barwy do barwy pokrewnej, jak linje i zagięcia rzeźby, jak półtony i ćwieretony w muzyce, jak  przepływanie myśli i zlewanie się w harmonijną całość z myślą filozofa. Cóż więc jest twórczość? To dusza świata nadzmysłowego, to harmonja wzruszeń najwznioślejszych i wybitny wyraz istnienia ducha. Jak duch jest nieskończony, tak wyniki siejby są nieskończone i nieoczekiwane. Jak chmury i obłoki rysują wspaniałe obrazy, przesuwane jakby ręką Stwórcy, tak myśli i wyobraźnia w ytw arzają coraz nowsze oraz liczniejsze obrazy i nikt nie jest w możności uchwycić wszystkich i ująć w ramy myśli. Czuję dziwną zmianę w sobie, jakieś skrzydeł odrastanie i chęć do lotów wysokich, niebosiężnych, czuję zbliżanie się Ducha Wszechmocnego, który ogarnia wszechświat i porywa mocą swoją i wskrzesza cnoty powstałe z niewinności poczętego istnienia. O gdyby móc wzlecieć ponad osobiste pragnienia i stać się duchem Jedności! Gdyby  móc wrócić jak najrychlej do wrót rzeczywistego bytu Wszechistnienia. Gdyby móc światłem swojej duszy rozjaśniać mroki niezrozumienia Prawdy! Przyrzekam snuć łańcuch Prawdy!

Przyrzekam snuć łańcuch myśli tak długi, by opasał słońca i gwiazdy i trącał pokrewne muzyce Wszechistnienia”. Mamy więc dwa przykłady natchnienia poetyckiego: p. Domańskiej, w śnie hypnotycznym i Czułki, w stanie niemal normalnym. Podobne przejawy napotykamy u wszystkich większych artystów i poetów. Poeta, tworząc, nie ma nigdy celów i myśli ściśle określonych, które nie dadzą się nigdy pogodzić z natchnieniem . Poeta, prawdziwie natchniony nie wie w danej chwili, co pisze, ale właśnie dlatego padają myśli tak potężne, że poeta człowiek, poety ducha nie rozumie.

Oprócz zwykłej świadomości istnieje w nas druga, w zwykłych warunkach ukryta, występująca na jaw w stanach niezwykłych, jak hypnoza i natchnienie. Ponadto należy pamiętać, że w śnie hypnotycznym występuje, podobnie jak w zwykłych marzeniach sennych, tzw. dram atyczne rozdwojenie jaźni, polegające na tern, że występują osoby, którym się przeciwstawiamy, a które są, wytworem naszej świadomości; stąd duchy opiekuńcze i przewodnicy somnambulików, stąd duch Ochorowicza, przelewający rzekomo  swe myśli na medjum. Powinni o tem pamiętać zwłaszcza bezkrytyczni spirytyści, przypisujący każdy niezwykły  objaw duszom zmarłych i bałamucący w ten sposób ludzi niewtajem niczonych, którzy słysząc n. p. prostą dziewczynę przemawiającą w śnie somnambulicznym, z niezwykłą inteligencją i wymową, są najmocniej przekonani, że mają do czynienia z jakimś wcielonym chwilowo wysokim duchem, którem u oczywiście bezkrytycznie wierzą i nawet w ważnych sprawach życiowych do wskazówek jego się stosują.

Widzimy więc, że najnowsze badania psychiczne rzucają wiele światła na tak tajemnicze przejawy duszy ludzkiej, jak artystyczna twórczość i t. zw. natchnienie. Tem, czem jest poeta na jawie, może być wielu z nas, lecz dopiero we śnie. W każdym rązie jest to znowu dowód, że człowiek jest czemś o wiele większem, niż to nam się zazwyczaj wydaje.

Poniżej podajemy kilka utworów Czułki, której zawdzięczamy głębsze zrozumienie t. zw. natchnienia.

Spojrzenia twoje biegną w dal samotną, szukają blasków  świetniejszego jutra i wiążą wspomnień pęki całe złote. Być czemś, to znaczy być potężnym duchem, kującyin myśli przetopione w cierpieniu bezkresnej tęsknoty za czemś nieznanem, lecz odczuwanem najgłębszą istotą własnej jaźni. Wiązać wspomnienia, to znaczy wybierać kwiaty uczuć najwznioślejszych, odrzucać chwasty uraz doznanych, ująć to wszystko w dobroczynne dłonie i napaw ając się zapachem słodkim cnót zapoznanych, m yślą bieżyć do krainy cudów i patrzeć oczami duszy. Niezliczone są tam skarby dla dorosłych i dla dzieci, a więc kwiaty mówiące i zwierzęta obdarzone rozumem i kamienie co czują, Bierzmy więc te cudy w chciwe dłonie, przytulmy do piersi gorącej i ogrzane uczuciem rozdajmy ludziom o oschłych sercach i wystudzonych duszach. Niech jak iskra Bożej myśli rozpalą wyobraźnię i serca rozgrzeją!

Weź myśli wrzeciono i opleć nim swą istotę, by marzeń tęczowe blaski wypromieniowały jako strzelisty hymn do Pana nad Pany. Ujmij w dłonie energję myśli – rumaki niesforne, co rozlatują się naokół twej głowy. One chcą bieżyć, by się rozprószyć w tęczowych ułudnych krainach, a potem zmęczone  w racają do szarego życia trosk codziennych. To tylko szare, co bez ducha, co poczęte w materji, jako ten pył przydrożny.

Porzuć materję, niech myśli twe krążą – ponad władzą ducha. Niech będą silne, niech będą czyste, jak spojrzenie dziecka, które widzi tylko dobroć i piękno. Wzniosła myśl, to modlitwa, bo myśl to istota nasza uskrzydlona, lub obciążona kulami win ciężkich. Porzuć więc kule i daj się skrzydłom rozwinąć! Otwarte horyzonty, jako te lilje polne w rozkwicie, a rosa, która się perli przed wschodem słońca, podobna do pereł myśli niepowszednich. Wiaterek przeleciał po owych kwiatach: to powiew myśli cudzej która harmonijnie łączmy się z zapachem wartości lilji. Wszędzie harmonja i piękno wznoszą swój hymn modlitewny i rozpalony chęcią służenia innym. Weźcie te bai wy, płonące gorącą miłością wszechrzeczy, wszechbytów i rozrzucając naokół siebie w promieniach słońca cnót największych – wzniecajcie radość piękna.

Ogień, który się rozpalił w harmonji zrozumienia wzajemnego w uniesieniach nadziemskich zachwytów nad pięknością dróg niewidzialnych przeznaczenia widocznego, wytkniętego  palcem Bożym, niech płonie równem światłem w ciszy i skupieniu i rzuca łagodne promienie, które koją i bez oślepienia rozjaśniają drogę, którą iść należy. Myśl wtedy niech będzie podobna do ptaka białego, który bez szelestu unosi się ponad rzeczywistość i mądrem spojrzeniem ogarnia całość wesela wewnętrznego. Oczarowany widokiem Królestwa Bożego w sercach ludzkich niech wzbije się ku słońcu i rozpłynie w tej nadjasności promiennej, jak modlitwa.

Stań się jako gwiazda równa słońcu uniesień niebosiężnych, drgająca promieniami własnego szczęścia i ruchem swych nieznanych  stwarzająca cząstkę harmonji wszechświata Niech się spełnią, wolą Boga Wiekuistego, cele, dla których cierpienie jest ową grotą zimną, lecz cudną z wyrzeczenia się własnej woli. Ducha celem, to iść naprzód, nim materja nas dogoni, raczej pędzić, by nigdy nie dosięgła. Leć więc duchu i w pędzie swym chwytaj promienie cnót i własności doskonalenia się kwiaty.

Powróć ptaku srebrnopióry, otrzepnij pył ziemski z swych skrzydeł i lec w przestrzeń jasną, gdzie pyłki przesłonecznione tworzyć będą aureolę jasno złotą koło twej istoty bezcielesnej i rozmarzonej o cudzie. Cudem jest dusza czysta, co tylko w gorę wystrzela całą siłą rozmodlonej w pięknie jaźni, co na doł patrzy promieniami bezkresnej litości. Wracaj ptaku, wstań kwiecie i zakwitnij powtórnie w Bożej atmosferze, jak skrzydła otulone wrażeniami wspólnej własności wracają do swej pierwotnej i prawdziwej opieki. Unieś się myślą w zagrobowe światy i wsłuchaj w harmonję dziwnych tonów dusz czystych, którym echa wtórują i powiewów kwiaty i myśli,  co przebrzmiały w wyższych sferach pieśni nadziemskiej. Płacz łzami pereł przebaczenia, grom piorunem myśli złotych, co jak burze orzeźwiają duszę i wracają do pierwotnej jaźni. W spinaj się coraz wyżej i wspominaj cudy przebudzenia duszy własnej, która mroczy horyzont wspaniały pełen jutrzni, słońca bezkresnej dali. W zamian dostaniesz talentu brylanty i rubiny cierpienia ducha, który zroszony wspomnieniami dawnej przeszłości będzie się pławił w snopach promieni wdzięczności.

Jednak jest szczęście na świecie: ulec i przyjąć wszystko, co nam opatrzność daje. Wiecznie poszukiwać miodu szczęścia,  nawet na gorzkich kwiatach, rozdzielać ten miód w szystkim, co nas otaczają. Wyglądać oknem wieczności na sferę ducha, wzmacniać się tern patrzeniem, wchłaniać w siebie smutki swoje i obce, przetapiać je na złote myśli rezygnacji, ująwszy w radości ramy. Praca daje zapomnienie i przejmuje nas szczęściem tworzenia, jeśli w nią ducha tchniemy. Wtedy najpospolitsza staje się piękną nietylko w ruchu, lecz także w wykończeniu. Marzenie to odpoczynek po pracy, a nawet, że się tak wyrażę siejba tejże. I nieraz rzucamy marzenia ziarno, silną wolą pomagamy mu, by zakiełkowało, a pracę do dojrzenia zmuszamy. I smutek jest urokiem życia, już jako taki, że duszę nam hartuje i odrywa od doczesności, kładąc iluzję na materjalizm, a osłaniając idealny kierunek opatrzności. Czyny podobne są do stałych budynków, gdy tymczasem teorja do przebrzmiałej pieśni. W chwili ich trwania w zachwyt wprowadzają, a potem, gdy przebrzmi, zapomnienie następuje.

Jak piękny musi być budynek, gdy pod wpływem natchnionej harmonji w kształt się obróci, tak czyny, gdy są wynikiem wielkiej idei, stają się pięknym gmachem, czyli pieśnią  zakutą w twardy materjał. Myśl filozofa zamienia się w przybytek nauki, bohatera w obronny zamek, świętego w cudną gotycką świątynię. Między tym i trzem a budynkami winna być znpełna harmonia, wtedy cud – myśl Boża się ziści.

Są chwile jasnowidzenia, że wieczność, a życie doczesne, to ocean niezgłębiony i mała kropelka dżdżu i przychodzimy wówczas do przekonania, że smutek i tęsknota wytwarza się przez brak jasnego patrzenia przez wieczności okna, na rzecz całą. Gdy się zastanowimy nad życiem, to ono jest przejawem. wieczności. Wszystko ją nam przypomina: Smutek stwierdza kruche podstawy szczęścia, wesołość wiedzie nas na najwyższe szczyty dobra, piękno wzbudza w nas zachwyt nadludzki, bo niemy; brzydota, tęsknotę do piękna; zły czyn odrazę, bo odchylenie od linji Bożą ręką wytkniętej, linji najwyższej etyki wszechludzkiej. Dobro roztacza ciepło, które dobroczynnem tchnieniem ogarnia wszystko. Smutek jest buntem i słabością ducha, a pogoda jest cząstką wieczności! Uczucie, jak deszcz złoty śmiechu powstało, by powitać uczucie boleści, które w dostojnej powadze zdawało się płynąć chmurą smutku i rozpaczy. Lecz na widok uczucia radości, które złotymi promieniami sypało dokoła i dzwoniło śmiechami dzwonków, stało się tak pięknem, bo rezygnacji wyrazem. A nad tem wszystkiem Duch jasny słońca rozgrzewał swą obecnością i odżenał wszystko, co złe i smutne.

Czy człowiek nie ma na tyle potęgi i woli, by podążyć umiał za orszakiem słońca mądrości i radości? Samotność to spotęgowanie duchowych pierwiastków, to wzlot wszystkich sił duchowych, których nasiona przygotowane do siejby, stają się złotem ziarnem, czekającem na siejbę. Gdy tymczasem towarzystwo, to gleba urodzajna, lub opoka kamienista. Gdy ziarno pada w glebę urodzajną, dziwnie cicho pada. To myśl budząca poważne myśli – to radość z poczęcia, częstokroć bez samowiedzy. Towarzystwo, urodzajna gleba – w milczeniu i z skupieniem przyjmuje ziarno, zrodzone i dojrzałe w samotności. Gleba kamienista z krzykiem i hałasem ziarno przyjmuje. Nie otwiera swego łona, bo nie jest w stanie. Ziarno zawstydzone potoczy się i  uschnie. A echo roznosi śmiech szyderski – lub pustoty. Nie siej ziarna na twardym kamieniu, bo szkoda i tylko rozwagi trzeba, by darmo nie rzucać, co się zrodziło w samotności Bożej. Milczenie to potęga, w której ukrywają się skarby myśli i zamiarów. To uosobienie ufności, bo ufać można takiemu, kto potrafi milczeć. Milczenie – to gęsta zasłona, na obrazie naszych myśli i zamiarów. Zaprawdę dużo posiadł ten, kto milczeć potrafi. Świat wewnątrzny ma swoją atmosferę odmienną od zewnętrznego, więc co się tworzy wewnątrz, wewnątrz musi istnieć, – potężnieje, wzrasta i bogactwem się staje; a przeciwnie, gdy wejdzie w atmosferę zewnętrzną, ginie. Staraj się więc zachować tajemnicę swych skarbów, by dojrzałe, jak dzieło skończone, stały się tem, czem dojrzały owoc.

Nuda to bezwartościowe samolubstwo duszy własnej, to ptak szary, którego skrzydła opadają ku ziemi, to pieśń ułożona pod przymusem, to właściwości szarzyzny życia duchowego. Częstokroć nuda w złotej szacie siada i trwa w rozwadze o własnej nicości,  to szara przędza, wyrwana czyścowi, to pasmo błędów leniwego ducha. Nuda pokrewna nudności w zarodku, – to pomysł marny, to źródło łez i żalu za czemś, – to nitka pajęcza, łatwa do zerwania, gdyby tylko chcieć.

Cieszmy się głupstwem, gdy na mądrość zdobyć się nie możemy! Niech głupstwo Was nie martwi, bo to część pustoty, które osładza ciężkomyślność, rozjaśnia smutne myśli. Sprawność czynu niechaj będzie poruszoną głupstwem pustoty. Słońca ten nie widzi, kto zwraca oczy ku dołowi, a kto wciąż na słońce patrzy, oślepiony – nic nie widzi. Niech powieki rozsądku zasłaniają i rozdwajają widzenie jasnego rzeczy  wszechbytu.

Muzyka jest własnością wszystkich, jak promienie słońca, jak śpiew ptaków polnych. Wsiąka ona w duszę, przepaja ją pięknem i słodyczą. Rozwija się ona jak śpiew – kwiat czarowny i zapachem swym radość wznieca w przestworzu. Brzmi w cnotach cudną harmonią i w modlitwie słodką melodją. Rozmowa to wstęga różnobarwna wijąca się wśród umysłów obecnych, niekiedy podniesie się wyżej pod wpływem wiatru marzeń i zabłyśnie kolorem jutrzenki, wraca i jasno się robi w kółku.

Gdy staniesz przed swem własnem sumieniem, nie możesz nic ukryć: stajesz zawstydzony i poznajesz wtedy prawdziwego Boga.

Zdepcz swą dumę, a ziemia cię dźwigać przestanie (bo staniesz się lekkim, uskrzydlonym).

Władać duszami to być podobnym do lampy przeczystej, która świeci i ogrzewa a plam nie posiada. Władać duszami, to stopniować ich postęp i posiadać dar wyrozumiałości, jako cugle wydobywające się z Bożej ręki. Postępuj śmiało, byś po promieniach wiedzy najwyższej zjednoczył się z sferą duchów pełnych radości, że wiedzą. Czas uchodzi, ale to nieprawda, on stoi, a ty idziesz.

Kto nie postępuje, też stoi i czas wtedy jest jego uosobieniem nieruchomości ducha. Tylko wielkie duchy pędzą, w nieskończoność. Wzrok jest jak pasmo świetlane, połączone z myślą Bożą, która w tych oknach duszy wyziera. Stań się podobnym do Najwyższego, to będziesz pokornym w swej wielkości i pokażesz światu obraz i podobieństwo Jego.

Nie umartwiaj nadto ciała, lecz zachowaj miarę, a będziesz tonem w akordzie harmonji wszechświata.

Tężyzna ducha zasadza się na samopoznaniu swego ja.  Urabiać charakter, to go chwytać na gorącym uczynku. Służyć sprawie społecznej, to rysować obraz myśli Bożej. Przepaść dzieli dobrych, bo oni skupiają w około siebie całe światy i tworzą wir planet nie wiedząc o drugich. Mądrość to esencja życia, której kropel kilka jest w stanie największą banalność podnieść do wartości prawdy. Kto radość sieje,  zbiera miłość. Jak słońce promienie swe wysyła ku ziemi i wzamian bierze woń i barwę kwiatów, tak radość promieniuje, odbierając wdzięczności wonie i róż rozmyślania.

Do albumu Anusi: Bądź jako pszczółka Boża, znosząca miody myśli ludzkiej, w zaraniu swego życia. Bądź podobną do jaskółki, która szczebiotem swoim umila pracę drugich i swego utrudzenia nie okazuje. Bądź podobną do promienia słonecznego, który rozjaśnia najciem niejsze zaułki myśli ludzkiej; ciemnej w skutek złego kierunku, jaki sobie obrała. Bądź wróżką, która głosi światu pokój ludziom dobrej woli i wskazuje cele ludzkości. Bądź córką swej biednej ojczyzny, córką kochającą najszczytniejsze ideały. Bądź kwiatem, który barwą i zapachem czynów wzniosłych i zbożnych raduje wszystkich, kto się doń zbliży. Bądź człowiekiem, który szanuje prawa odwieczne i czynem stara się je stwierdzić. A wreszcie bądź duchem przy zbożnej pracy nad odrodzeniem ludzkości. Modlitwa za Polskę (rok 1915). Krwią męczenników, bólem matek, co żegnają syny swoje, świstem kul, które przeszywają serca, gorąco miłujące Boga i Ojczyznę, siłą woli, co niespożyta w trudzie i znoju pnie się na najwyższe ideały ducha, chrzęstem i szumem padających odwiecznych borów, smutkiem ptaków po utraconych gniazdach i zacisznych lasach, łzami wygnańców i płaczem sierót – wołamy do Ciebie Najwyższy, byś się ulitował nad Ojczyzną naszą. Niech już się stanie pokój, by po tylu mękach wrócić mogła do stanu spokoju, w formie zewnętrznej, a wewnątrz tworzyła też ideał – który odpowiada Twoim słowom najświętszym – „Przyjdź królestwo TwojeAmen.

źródło: fragment z książki  „Z POGRANICZA ZAŚWIATÓW”, autor  Dr. Med. STANISŁAW BREYER