Medialność Sabiny Huramówiczówny

DR. ANTONI CZUBRZŃSKl
MEDJALNOŚĆ
P. SABINY HURAMOWICZÓWNY
(Odczyt wygłoszony w Polskiem Towarzystwie Badań Psychicznych
w Warszawie 14 X 1926 r.)

Jednem z rzadkich medjów o zdolnościach jasnowidzeniowych, w stopniu wybitnym jest obok p. Stefana Ossowieckiego, medjum, panna Sabira Churamowiczówna. Narodowości tatarskiej, wyznania mahometańskiego, skończyła gimnazjum w Żytomierzu, osiadła z rodziną w Polsce, wysługuje się swemi zdolnościami ludziom potrzebującym pomocy. Zdolności jasnowidzeniowe ujawniać zaczęły się u niej bardzo wcześnie. W gimnazjum odgadywała tematy egzaminacyjne, później prześladowały ją jakieś monotonne melodje wschodnie, które ciągle jasnosłyszała, aż podczas Kongresu badań psychicznych w Warszawie w 1923 r. pewien Arab uleczył ją z tego. Według jej opowiadań może się z nim na odległość porozumiewać. Wyszukiwała źródła w ogrodzie Łazienkowskim, na co ma zaświadczenie urzędowe kancelarji zarządu, tereny naftowe w Małopolsce, widzi niekiedy aurę nad głową ludzi. Zdolności jej nie są jeszcze wszechstronnie zbadane, a jeszcze mniej wszechstronnie rozwinięte. Materjał, którym się posługuję w artykule niniejszym zebrany został przeważnie na posiedzeniach publicznych w Polskiem Towarzystwie Badań Psychicznych w Warszawie, nadto na kilku prywatnych seansach i na seansach u Dr. Tadeusza Sokołowskiego, których protokóły jednak nie znajdują się na razie (październik 1926) jeszcze w maszynowym czystopisie.

Publiczne doświadczenia w Warszawie zaczęła p. Sabina w kwietniu 1921 r. w Sali Towarzystwa Hygienicznego. W pierwszych próbach w 1921 r. medjum określało przedmioty te, które wylosowano do oceny; sama ich nie dobierała. Usuwało to możliwość podejrzeń oszustwa, gdyby komuś takie przypuszczenie na myśl przyszło (16 IV i 21 VII 1921). Medjum przed jasnowidzeniem skupia się, mało rozmawia, zachowuje spokój. Niekiedy pismem automatycznem prosi o zgaszenie światła, zrobienie łańcucha rąk w celu nabrania sił (21 V 1926), lub znowu pismem automatycznem wskazuje sposób leczenia swej chorej nogi (21 V 1926). „Doświadczenia wykonuje medjum na jawie, w stanie głębokiego skupienia, nie popadając w sen kataleptyczny. Do koniecznych warunków udania się ich, prócz wewnętrznej dyspozycji medjum, należy bezwzględna cisza w otoczeniu” (21 VII 1921r, orzeczenie lekarza kapitana Gruszkowskiego). Doświadczenia te dzieją się na oczach wszystkich publicznie, bez jakiegoś szczególnego wysiłku. Zmęczenie występuje dopiero po szeregu doświadczeń, których liczba sięga w ciągu jednego wieczora od 8 – 12. Jest to wysiłek nadzwyczajny. Nawet p. Stefan Ossowiecki nie pozwala na tyle doświadczeń, lecz ogranicza się do trzech, a jeśli chodzi o jasnowidzenie poważne i gruntowne, to już po jednem czuje się zmęczonym. Koniecznym przytem jest jakiś przedmiot, który pozostawał w związku z osobą, o którą chodzi. Najlepiej jest żeby przedmiot ten pochodził z chwil możliwie ostatnich, w przeciwnym bowiem razie umysł odtwórczy medjum musi wykonywać własnym wysiłkiem drogę od chwili od której dany przedmiot znajdował się w związku z osobą o którą chodzi, aż do chwili ostatniej. Wymaga to osobnego wysiłku i narażania na pomyłki i nieścisłości. Lepiej i pewniej jest, jeśli medjum czerpie z ostatniego, najświeższego materjału psychometrycznego.

Materjał ten jakby tkwi w danym przedmiocie, z którego wychodzą niewidzialne dla nas związki tyczące tego przedewszystkiem, cokolwiek się z nim kiedykolwiek przedtem, czy potem łączyło. Jakby jakaś niewidzialna pajęcza sieć splata szczegóły nawet najdalsze w jedną całość. Medjum stara się wdrożyć w owe ślady psychiczne. Dlatego nieraz przygląda się danemu przedmiotowi, przeciera go w palcach, nawet przykłada do czoła. Podobnie robi pan Ossowiecki. Widocznie w przedmiocie pozostało coś, co dla nas nie jest dostępne. Medjum wkłada niekiedy palce do koperty (21 VII 1921), w której znajduje się przedmiot od danej osoby lub fotografja. Medjum określa płeć, wiek, choroby osób, operację, obecność lub nieobecność osób w Warszawie, czy osoba jest godną zaufania, dalej jej stan majątkowy, miejsce, gdzie szukano zakopane złote rzeczy (21 VII 1921). Przy rysopisach wymienia także takie .szczegóły, o których z fotografji  nie można wnioskować, np. w jakim pokoju dana osoba się znajduje, w jakim położeniu, wymienia chorobę na którą dana osoba cierpi, np. opuchłość nóg (29 I 1923)r wymienia śmierć w rodzinie. Medjum podaje rysopis osoby o którą  autor listu zapytywał (16 IV 1926), a jej określenia bywają niekiedy bardzo szczegółowe. Nie są to rysopisy takie, pod które można podciągnąć mnóstwo ludzi lecz mają cechy nie tak często powtarzane, np. gdy medjum powiada o kimś, że mu grzywka spada na czoło (26 1 1926), że dolna warga nieco wychylona (21 I 1926), że ma czoło przygniecione w środku (29 I 1923), że ma szpakowate włosy (26 I 1926), że ma dołki w uśmiechu (29 I 1923), że oczy ma głęboko osadzone (21 I 1926). Niektóre pewne wyrażenia powtarzają się częściej, ale bo też i owe szczegóły często się spotykają, np. „oczy głęboko osadzone (21 I 1926), nos u końca rozszerzony” (21 I 1926) co bardzo często spotyka się w rysopisach, choć raz w Wilnie ktoś zaliczył i ten szczegół do pomyłek. Z biletu w kopercie medjum określa rysopis osoby, jej zajęcie i miejsce przebywania (21 VII 1921). Tak samo z fotografji (17 II 1926), z branzoletki (17 II 1926), ze scyzoryka (17 II 1926). Podaje charakter osoby (26 I 1923) na podstawie koperty zalakowanej określa okoliczności, wśród jakich został darowany pierścionek i co potem się stało w jakich warunkach był pisany list (21 I 1926), określa koleje samego listu podanego osobie do oceny (16 IV 1921, skąd przywieziony przedmiot i przez kogo doręczony (26 I 1926), podaje przebieg życia osoby poszukiwanej (16 IV 1921), określa osoby, które popełniły kradzież, oraz przedmioty skradzione (16 IV 1921), określa, gdzie są perły, kto, kiedy i gdzie kradzieży dokonał i podaje rysopis złodziejki, jej ubiór, obuwie. Protokół nie podaje jednak, czy sprawdzono prawdziwość wszystkich szczegółów (16 IV 1926).

Bywają jednak  takie wypadki, że medjum nie chce podawać charakterystyki osoby, która skradła pieniądze i papiery, bo pytanie to nieodpowiednie (29 I 1923). „Nieodpowiednie” zapewne w pewnych okolicznościach, w innych byłoby odpowiednie. Osoby, o które chodzi w jasnowidzeniu, medjum widzi wyraźnie i plastycznie, np. podając o pewnym człowieku, iż jest prawnikiem, pracuje w sądzie mówi: „widzę jak pracuje” (21 II 1926). Potrafi określać nietylko rysopis osoby, o którą chodzi, nie tylko charakter, ale także stan zdrowia.. Owe djagnozy nie bywają bynajmniej ogólnikowe, ale niekiedy bardzo szczegółowe. Bynajmniej nie można w nich pomieścić wielu osób,

Medjum wyraża się jednak własnemi określeniami, nie znając specjalnego słownictwa patologicznego, ale nie trudno lekarzowi doszukać odpowiednich technicznych wyrażeń, do tych określeń. Tak, np. podczas seansów publicznych w Polskiem Towarzystwie Badań Psychicznych wymieniała, iż ktoś jest chory na chorobę nerwową (17 II 1926, lub o innej osobie, iż ma ciężką wymowę z powodu paraliżu prawej strony ciała, i że jest od 18 lat chorą. Albo wymienia słabe płuca, ataki wątroby, rozszerzenie serca, nerki niezdrowe (12 III 1926). O kimś innym wspomina, iż miał operację w kiszkach. I w istocie chodziło o ślepą kiszkę (2 II 1926). O innej osobie mówi, iż jest astmatyczną (26 I 1926). Czasami bywają i takie wypadki, że medjum mówi: „nie mogę opisać tej choroby”. Chodziło o paraliż od trzech tygodni (17 II 1926). Medjum podaje (12 III 1926) ważny szczegół, iż rodzaj choroby określonej odczuwa w sobie. W chwili mówienia boli ją mianowicie ten organ, który wymienia. Z tego wynika, iż nie chodzi tu tylko o jasnowidzenie, a zatem o angażowanie oka w poznawaniu, ale o jasnoodczuwanie całym organizmem. Chybionym zatem byłoby odnosić te szczególne stany p. Sabiny tylko do jednego organu jej organizmu. Pracuje w tych momentach w niej cała jej natura. Jej jasnowidzenia odnoszą się także do przedmiotów martwych, nie tylko do ludzi. Wszystko przeniknąć potrafi jej natura. Tak np. podaje numer biletu loterji, literę (26 IV 1926), liczbę i napis. Określa zawartość pudełka podając, iż zawiera książeczkę z założoną wstążeczką na karcie, której tytuł wymienia (12 III 1926).

Niekiedy usługi medjum bywają w życiu bardzo doniosłe. Tak np. z włosów sobie podanych określa zaginioną osobę, podaje o niej, iż jest w więzieniu, w niewoli i nie jest tą osobą, której zeszpecone zwłoki pochowano w mniemaniu, iż odpowiadały one osobie poszukiwanej (16 IV 1921). Kiedy groził mi brak zajęcia zarobkowego medjum pismem automatycznem podała mi adres człowieka, który miał mi podać o owem zajęciu. Postąpiłem według wskazówki i pracę znalazłem. W innym wypadku (16 IV 1921) medjum określa rysopis mordercy ze znamionami szczególnemi, np. dwiema brodawkami na prawem policzku, oraz podaje rysopis jego wspólnika, co sprawdził nadkomisarz p. Rylski. Możnaby przypuszczać, iż ma się tu do czynienia z telepatją, a nie jasnowidzeniem. Zwłaszcza można to przypuścić w tych wypadkach, kiedy chodzi o określenia osoby będącej na sali, która przedmiot złożyła. Prawdopodobnie w pewnych wypadkach tak w istocie bywa. Osoba znajdująca się na sali, która przedmiot złożyła myśli w owej chwili. „Czy też medjum zgadnie?” I bezwiednie może medjum wspomaga swemi myślami. Naturalnie trudno określić w tych wypadkach, gdzie się telepatja kończy, a gdzie zaczyna jasnowidzenie? Ale ja mam wrażenie, że medjum p. Sabinie oba zjawiska telepatji i jasnowidzenia równie łatwo przychodzą i że nie potrzebuje się uciekać do telepatji mogąc posługiwać się jasnowidzeniem. Gdyby chodziło o telepatję, to skądby się wzięły pewne pomyłki, np. tego rodzaju, gdy medjum mówi o kimś, że go w Warszawie niema, a właśnie osoba ta nie tylko jest w samej Warszawie, ale na tej samej sali, co i medjum? Przecież w tym wypadku byłoby znacznie łatwiej i prościej sięgnąć do wpływów na sali. Nadto medjum mówiąc o jednej osobie mówi także o jej bliskich.

Określa osoby, które podczas nieobecności złożyły przedmiot na stole estradowym (21 VII 1921), między innemi mówiąc o pewnej osobie określa jej zdolności muzyczne, nawet jej matkę nieobecną podaje rysopis osoby i jej wypadki rodzinne, chybia w określeniu śmierci od ran nie od tyfusu. Z sygnetu z miedzią w miejscu kamienia określa, iż był zrobiony z pocisku (16 IV 1926). Redaktorowi Andrzejowi Niemojewskiemu podała, iż sygnet jej podany otrzymał od kobiety nieżyjącej, w chwili wyjazdu, daleko od rodziny i określiła, iż napis wewnątrz sygnetu jest datą (21 VII 1921). Określa okoliczności i ludzi towarzyszących danej osobie w momencie o który chodzi (21 VII 1921). Dwie rzeczy razem w kopercie, pozostające w związku (16 IV 1926) niechętnie ocenia, a gdy zapytano ją jaka jest zawartość koperty odpowiedziała, że zawiera dokument i fotografję, oświadcza jednak, że dokumentu przeczytać nie może, a określenie osoby na fotografji nietrafne. Medjum powtarza jeszcze raz, iż określa tylko przedmioty pojedyńcze, a co do rysopisu, to niewiadomo do kogo się odnosi, czy do osoby zmarłej, czy do osoby donoszącej o śmierci (16 IV 1921). Odczuwa wpływy wielu osób przez których ręce dany przedmiot przechodził (26 I 1926). Dotykając pewnej kobiety określić potrafi rodzaj choroby na którą cierpi jej znajomy (2 II 1926). Chodziło o ból nogi. Określa niekiedy osobę bez dotykania jej na odległość 1 m. (24 IV 1926. Z tego ważnego szczegółu dowiadujemy się, iż treść ideowa nie może tu posłużyć do odszukania jej autora, ile raczej jakiś medjumistycznie mniej lub więcej realny ślad po danej osobie, ślad psychiczny. Gdy tego niema, jej władze psychiczne dezorjentują się i stają wobec bezdroży. Jeśli ślady owe są – to po nich medjum trafia, nawet pośrednio do osób dalszych.

Wybitnym przykładem telepatji było moje doświadczenie (9 XI 1926) u dr. T. Sokołowskiego. Podałem w kopercie medjum fotografję Andrzeja Niemojewskiego palcem wskazującego globus na tle biblioteki. Otrzymałem określenie: „Kartka maleńka z napisanem pytaniem, dotyczącem sprawy ważnej społecznie. W jaki sposób to zrobić, przeprowadzić? To uda się, ale później. Pomogą tu dwie osoby: kobieta niska, tęga i mężczyzna wysoki, o twarzy energicznej i rozumnej, wyraz oczu silny, który potrafi kierować ruchami mas. To Polak”.

Tu medjum czerpało raczej z mych myśli, zajętych badaniami astralistycznymi Andrzeja Niemojewskiego nad biblją, niźli do tego, co fotografja przedstawiała.

Szczególnem znaczeniem cieszą się u medjum Sabiny imiona. Jeśli chodzi o pewną osobę, o której ma coś mówić, często pyta o jej imit,, które jej jakby drogę ułatwiało do owej postaci. Niekiedy potrafi odczytać przez koperty nazwisko, imienia zaś nie może, jak np. (7 IX 1926). Inne medja posługują się innemi sposobami, np. zapamiętywaniem wyrazu oczów, który w chwili poszukiwania jasnowidzeniowego, lub działania na odległość starają sobie przypomnieć. Tradycja imienia jest bardzo dawna. Imieniu przypisywano znaczenie magiczne- stąd nie można je było wymawiać np. imię Boga u Żydów. Ukrywano je niekiedy, nadając imię zastępcze np. w Chinach cesarzom, w innych razach do wykonania pewnych zaklęć potrzebna była znajomość imienia, np. Jezus mając wypędzić djabła, pyta wpierw jakie jest jego imię, tak jakby bez niego tego dokonać nie zdołał. Tradycja więc trafiania poprzez imię do pewnych osób nieobecnych jest bardzo starem wierzeniem. U medjum Sabiny oosiada ono znaczenie pomocnicze indywidualne, odpowiadające jej medjalności. W imionach bowiem powtarzających się tysiącami niema nic indywidualnego, ani osobliwego. Po imieniu nie można jeszcze trafić do pewnej osoby w zwykłych warunkach, lecz raczej po nazwisku. A o samo nazwisko medjum, p. Sabira nie pyta.

NAZWY GEOGRAFICZNE.

Zwrócono uwagę, że (16 IV 1926) medjum Sabina zaczyna wymieniać nazwy ludzi i miast. Ale to nie jest ścisłe. Geograficznych określeń używało już dawniej. Tak np. dwukrotnie mówi o północnej  Rosji (29 I i 26 V 1926), innym razem (26 I 1926) mówi „to nie Rosja, to inny kraj na dalekim Wschodzie” – nie nazywając go bliżej. Nie znaczy to jednak, żeby tego bliżej określić nie potrafiła, podaje np. o pewnym człowieku w „Tunisie, w barakach chory na malarję”, o „innym, iż pracuje w fabryce w Ameryce” (30 IV 1926), „we Włoszech” (31 V 1926). Dotychczas mówiłem o określeniach krajów. Ale i miasta określać potrafi. Zaczyna zazwyczaj od krótkiego opisu, a potem przychodzi nazwa, np. „śliczne miasto na południu, „dużo kościołów i piękności dużo, To Rzym” (12 III 1926). Kiedy raz chodziło o pewien kamyk z Rzymu, powiedziała myląc się w stronie świata: „ze wschodu” (21 I 1926). Zazwyczaj określa ogólnie, np. „w bardzo ładnej miejscowości”.- Voile Neuve (26 I 1926).  Opis Romain Rolanda nie zupełnie zgodny z rzeczywistością. Innym razem mówi: „w dużem mieście” o Paryżu (21 I 1926). Piramidy egipskie przedstawiły się jej z początku jako góry, przytem objęła okiem jasnowidza cały kraj i tem się prawdopodobnie tłomaczy pomyłka, jaka tkwi w określeniu Aleksandrji jako miasta górzystego (17 II 1926), gdyż zaraz potem mówi o piramidach. Niekiedy określa ściśle, np. Białystok (16 IV 1926). Czasem robi pomyłkę co do obecności osób, np. mówi o obecnej w Warszawie osobie (26 I 1926), iż jej nie widzi w Warszawie. Trudno dociec, czy przypadkiem nie zaważyła tu telepatycznie chęć osoby zainteresowanej, która chciała się może jako nieobecna w Warszawie przedstawić.

W umyśle jasnowidzącej najpierw wyłania się raczej fakt, a potem epoka w której on zachodzi. Nie jest w tem coś szczególnego, bo analogiczne stany przeżywa każdy normalny człowiek: pamiętamy fakty, zsumujemy je w epoki. Okresy między nimi uchodzą naszej uwagi. Chwile na zegarku te same, przedstawiają? się nam nie jako te same jako przeżycia i stąd mówimy godzina, godzinka, choć właściwie godzina przedstawiać może zawsze ten sam niezmienny okres. Ta tylko różnica zachodzi, że medjum przyszłość traktuje niejako jako coś przeszłego, co już można dokładnie oglądać jako fakty jakby dokonane.

Niekiedy ze zdumiewającą zdolnością opowiada całą drobiazgową akcję. Moneta z otworem w środku, – „jakim sposobem dostała się ta moneta?” – Piramidy; gromadka ludzi robi wykopaliska. Jeden z panów, blondyn, bardzo przystojny w piasku znalazł tę monetę. Szukają jakiejś rośliny. Tę monetę schował jako pieniądz i przywiózł do dużego miasta nad morzem i dał jako podarunek tej pani, która ją położyła teraz na stole. To jeszcze nie wszystko. Ja widzę tego pana, który jest w wojsku, tak samo gdzieś na wschodzie, daleko, palmy piaski duże. I stał się nieszczęśliwy wypadek, kilka osobników, siedmiu ludzi, pojechało na polowanie na tygrysa. Tygrys rzucił się na pana i zabił go (rozszarpał). (Niemiłe wrażenie). Osoba zainteresowana podaje, iż jest to zgodna z prawdą opowieść wypadku z przed 10 laty i że pierwszy raz coś podobnego słyszała (16 IV 1926).

30 kwietnia 1926: Określić zawartość koperty zaklejonej. „To jest obrazek jakiejś świętej”. Obrazek ten jest zawinięty w bibułkę. Przedstawia św. Annę otoczoną czterema aniołkami u jej stóp. Na dole tej karty widzę kwiaty przyklejone, zasuszone. Jest napis po łacinie i jeszcze w innym języku, którego nie znam. Z wierzchu napis „Jerozolima”. Obrazek ten został przywieziony z Jerozolimy przez starszego pana, siwego, który nabył tę kartkę w Jerozolimie, w sklepie niedaleko od grobu Chrystusowego. Pojechał tam bardzo chory, według lekarzy nieuleczalnie chory, a jednak wrócił zdrowy. Dożył późnej starości. Już nie żyje. Umierający oddał to starszej pani, przyjaciółce, która także nie żyje”.

Dnia 16 IV 1926 ktoś podaje rubel srebrny 10 złotych z roku 1832 i pyta: „w jaki sposób go otrzymano?” – Medjum podaje: Ta moneta została przywieziona z Rosji, przez młodego pana, wysokiego blondyna o okrągłej twarzy. Widzę tego pana w gronie rodzinnem w dużym pokoju, w dużem mieście. Duży budynek, jakby fabryka. Ten pan jest inżynierem, widzę masę robotników, którzy chcą zabić tego młodego człowieka.

Naraz wpada do pokoju robotnik, niski, rudy, piegowaty, donosi o tem niebezpieczeństwie. Pan ten ma czas schronić się, poczem uciekł od bolszewików. Przywiózł tę monetę, widzę go w fabryce, gdzie odlewa kule”. Ocena: „Wszystkie szczegóły zgodne z prawdą”.

Niekiedy zdarzenia mają charakter niesamowity np. pyta ktoś: „w jaki sposób owa obrączka została zgięta”? – ja widzę leżącego w łóżku pana, który śpi, stęka i rzuca się we śnie. Obrączka na jego ręku. Jest to, obrączka kobiety, która już nie żyje. Widzę jej cień, dotyka ręki pana i jakaś siła – dla mnie niezrozumiała – dotknęła tę obrączkę i zgięła ją”. – Osoba zainteresowana stwierdza zgodność tego opisu z prawdą, zapewne w tym stopniu w jakim wogóle ta sprawa stwierdzić się da (16 IV 1926). To znowu czyta przez osiem kopert, których barwy określa: Koperta z pięciu pieczęciami. Chodzi o jej zawartość. – „To ciekawe. Widzę zieloną kopertę wewnątrz, zaklejoną, oprócz tego sześć kopert jedna w drugą włożone i wszystkie zaklejone. Po zielonej szara, dalej biała z czerwonym szlakiem, potem blado zielona, potem lila z czerwoną podszewką. Jeszcze niebiesko biały sekretnik zaklejony, a w nim napisane dużemi literami: „30 kwietnia 1926″, ale dalej nie widzę.”-Po rozerwaniu koperty opieczętowanej pięciu pieczęciami i wyciskiem pieniądza polskiego i przewiązanej sznurkiem okazało się w niej osiem kopert po sobie idących, coraz to mniejszych, a w końcu sekretnik z napisem: „30 kwietnia 1926, Warszawa”, przyczem ostatni wyraz przez medjum nie odczytany był większy od poprzednich i osobno pod spodem napisany. Ułożywszy zestawienie kopert wymienionych przez medjum i kopert tak, jak one idą po sobie, mamy następującą kolejność:

porządek podany przez medjum porządek sprawdzony kopert
zielona zielona (biała, wewnętrzna z pieczęciami)
szara szara, żółtawa
biała z czerwonym szlakiem biała z czerwonym szlakiem
blado-zielona zielono-groszkowa
lila z czerwoną podszewką lila z czerwoną podszewką szara z odcieniem różowem biała
niebieski sekretnik z napisem niebieskawy sekretnik z napisem

 

Z zestawienia tego widzimy pewne odchylenie od stanu rzeczywistego: wewnątrz białej koperty zewnętrznej było 8 kopert i 9-sekretnik; medjum podaje 6 kopert i „jeszcze” sekretnik, a wymienia 5 kopert, opuszcza dwie przedostatnie koperty, dwie zaś inne poprzedzające owe dwie przedostatnie przedstawia w ich kolejności przedstawionej, opuszcza żółtawą, dociera jednak ostatecznie do sekretnika i jego napisu. Odnosi się wrażenie, iż w miarę oddalania się od koperty zewnętrznej docieranie do środka staje się trudniejszem, (26 maja 1926).

Określenia archeologiczne-architektoniczne udają się jeszcze dopiero w zarysach bardzo ogólnych i nie bez pewnych pomyłek lub nieścisłości.

O kamieniu i mównicy – Rostra, na Rynku Rzymskim mówi medjum poprawnie, ale za ogólnie i określa tak, jakby patrzyła na to z odległości. „To musiała być jakaś świątynia; bardzo wysokie kolumny widzę”. W istocie stały za Rostrą dwie świątynie, Wespazjana i Zgody-Concordji, ale sama Rostra nie była świątynią (21 I 1926). O szczątkach ze świątyni Antonina i Faustyny na Rynku Rzymskim (5 III 1926) mówi: Zimno od tego kamienia jakby na cmentarzu; zimno od ścian. Rzecz przywieziona. Niemiłe uczucie, ściany popękane w gruzach. Duży budynek. Dużo schodów. Bardzo ładne ściany pomalowane. Niedaleko odczuwam wodę, – o kamyku z Basilica Julia (19 III) mówi błędnie, że stała na wzgórzu owa budowla, bo w istocie stała w dolinie i nie była świątynią. Obecnie został z niej tylko fundament, a medjum powiada, że to nie ruiny, lecz że tam stoi kościół z wieżami.

Dnia 1 II 1926 podałem medjum w pudełku blaszanem gruz ze świątyni Kastora i Polluksa w Rzymie dr. T. Sokołowskiemu dla podania p. Sabirze. Orzeczenie: „Nic wspólnego z przyrodą. Przywiezione zdaleka. To jest szarej barwy, blizko leżało wody, odłamki z jakiejś świątyni. Przywiezione z podróży naukowej”. Przy seansie rozmyślnie nie brałem udziału, żeby utrudnić przenoszenie telepatycznie myśli. Dr. T. Sokołowski także nie był powiadomiony, co jest w pudełku. Orzeczenie trafne, ale utrzymane w rysach dość ogólnych. Pobliże wody tłumaczy się sąsiedztwem Atrium Vestae, gdzie była sadzawka do dziś pokazywana. O tej świątyni Kastora i Polluksa opowiedział p. inż. Stefan Ossowiecki znacznie dokładniej w jasnowidzeniu, pomylił się tylko w liczbie kolumn, których stało ośm, a nie sześć. Opisał obrządek składania ofiar zupełnie już nieznany. Opis tego wszystkiego zamieściłem w „Zagadnieniach metapsychicznych” Nr. 9 – 10, str. 24 – 27. Ja mam jednak wrażenie, że medjum Sabira potrafiłaby podać także opis analogiczny, co opis p. inż. St. Ossowieckiego, ale wymagałoby to więcej ćwiczeń w tym kierunku.

O kawale węgla kamiennego zalepionego w papierze gazetowym 5. III. 1926 podaje p. Sabira: „Widzę bardzo ładne mieszkanie, widzę skały; odłamek to pewnej skały, niedaleko są drzewa, las nad wodą, drzewa mnie nieznane, spotykane więcej na południu, na wschodzie, u nas bardzo rzadko, drzewa są wysokie, podobne do palm, a inne niskie o szerokich liściach, iglaste, krajobraz jasny, tylko mgła nad wodą, wogóle ciepło. Słońca dużo”, – „Czy to epoka dzisiejsza?” – „To teraźniejszość. Musi to być pokryte mchem, lub pyłem; podobne to do aksamitu”. – „Czy Pani może się cofnąć myślą w epokę powstania tego, co Pani trzyma?” – „Wiele wieków. Na tym kamieniu stał klasztor za bardzo dawnych czasów. Epoki powstania nie mogę odczuć. Barwa kamienia ciemno-szara. Strasznie gorąco”. Określenie to oczywiście nie utrafia w sedno. Wogóle z doświadczeń z p. Sabirą i z p. Ossowieckim wysnułem wniosek, iż martwa przyroda jest dla nich trudniejsza do określeń, niźli żywa.

Tak np., kiedy 14. I. 1925 podałem p. Ossowieckiemu do ręki skorupę wulkaniczną z wnętrza krateru Wezuwjusza. a więc z samego środka królestwa Plutona, bez jakich kolwiek śladów organicznopsychicznych, sądziłem, iż opowie mi coś o wnętrzu ziemi lub o samym wybuchu lawy. Ze zdumienia wyjść nie mogłem, gdy zaczął mi mówić: „Widzę wodę, masę wody”. Pokazało się z dalszego opisu, iż chodziło o Zatokę Neapolitańską, Opisał Pompeję, jej zagładę, ale Wezuwjusza nie ruszył. Dla niego temat do opisu zaczął się dopiero tam, gdzie zaczynają się ślady organiczno-psychiczne, których oczywiście niema w środku krateru Wezuwjusza. Podobne zjawisko stwierdziłem także u p. Sabiry: zamiast powiedzieć, że kamieniem w papierze jest węgiel czarny, zaczyna opisywać okolicę, w tym wypadku, podając szczegóły prawdopodobnie błędne.

O tej samej skorupie wulkanicznej podanej p. Sabirze za pośrednictwem p. Sokołowskiego, zalepionej w gazecie, powiedziała p. Sabira (1 II- 1926): „Kolor ciemny, z jakiegoś wykopaliska, zdaleka przywieziony. Ruiny. Z nich wzięty. Wprost tak to leżało. Ni to pałac ni świątynia. Dawna starożytna rzecz. Dawno już przywieziony. To kiedyś stało w ogrodzie dużym. Kolumny, schody. Przywiózł to mężczyzna niski,” średniej tuszy, okrągła głowa, oczy jasno niebieskie, ostry nos, dość długi, nożdrza rozdęte. Podbródek rozdzielony. Ręce szerokie, krótkie palce”. Mam wrażenie, iż opis ten zupełnie chybiający w opisie skorupy wulkanicznej, jest przeniesieniem niektórych szczegółów tyczących szczątków archeologicznych na skorupę wulkaniczną, którą z tamtymi szczątkami wiozłem z podróży po Włoszech w tym samym plecaku. Podobne przeniesienie cech zauważono u p. Sabiry już kilkakrotnie, zwłaszcza podczas doświadczeń z fotografjami.

LATA (wiek).

Lata oznacza medjum niezawsze dokładnie, lecz niekiedy w przybliżeniu np. 2 II 1926 „w przybliżeniu lat 42″. Niekiedy w oznaczeniu wieku ludzkiego myli się o lat 5. Tak np. podaje o kimś, że tonął mając lat 22, a osoba zainteresowana poprawia potem: „tonęłam mając lat 16, nie 22 (2 II 1926)”. Dwukrotnie p. Sabira określa przyszłe zdarzenie bez możności oznaczenia ściśle roku, w którym miało to nastąpić. Wygląda to tak, jakby widziała wypadki zszeregowane, bez poczucia czasu: „widzę jego powrót do Warszawy, ale nie widzę roku”, albo: „spotkanie nastąpi w lecie, jednak nie wiadomo w którym roku” (29 I 1923). Zapytana jednak o ściślejsze określenie podaje daty nieraz bardzo dokładne. Z przykładów znanych nie zdołałem na razie stwierdzić ich prawdziwości.

O osobie, która utonęła podaje, że była bliską śmierci, ale że się wyratowała, a gdy zaprzeczono temu, gdyż osoba ta utonęła medjum zastrzega się, że na tego rodzaju pytania odpowiadać nie może, gdyż wogóle o umarłych nic mówić nie może (29 I 1923).

Nie chodziło tu jednak o umarłego, lecz o to, czy osoba żyjąca żyje nadal, czy też o to czy życie jej dobiegło do kresu. W innych wypadkach trafnie podawała, czy ktoś żyje, czy też nie. Prawdopodobnie obawa zranienia wiadomością o śmierci czyjegoś serca, któremu na danej osobie zależało nie pozwoliła jej dosnuć myśli do końca i dlatego ograniczyła się do podania tego, że osoba ta była „blizką śmierci”. Tern się także tłumaczy zapewne niechęć do podawania opisu szczegółów tyczących śmierci pewnych osób lub usuwanie się od dawania odpowiedzi na takie pytania. Tak np. (17 II 1926) mówi: „Trudno opisać, czy żyje” lub „ale nie widać, żeby żył ten, który oddał tę monetę”.

Niekiedy używa wyrażeń złagodzonych, np. zamiast powiedzieć o tygrysie, że rozszarpał podróżnika używa wyrażenia „zabit”. W pytaniach tyczących życia lub śmierci osób robi niekiedy pomyłki, np. o pewnym człowieku zabitym na wojnie powiada (17 II 1926) „mało go nie zabili”. Niekiedy osobę zmarłą widzi jako żyjącą. Tak np. Dr. Galeya widzi przy biurku. W tym czasie Dr. Galey już nie żył, ale list na podstawie którego określano jego osobę pochodził z r. 1922, kiedy jeszcze żył. Jednem słowem medjum Sabira odsuwa od siebie myśl o śmierci. Zapewne, że donoszenie komuś o śmierci osób jemu blizkich do przyjemności nie należy.

POMYŁKI.

Gdyby istniało takie medjum, któreby zawsze i wszędzie o każdej porze doby, w każdem położeniu umiało trafnie, bez zarzutu odpowiedzieć na zadane pytanie, byłoby niezwykłem zjawiskiem matki przyrody. Takich typów dotychczas ludzkość jeszcze nie wydała i chyba nigdy nie wyda. Za normalne zatem zjawisko uważać należy, iż w pewnych wypadkach medjum się myli.

Ale te pomyłki bywają bardzo doniosłe, umiejętnie rozpatrzone. Jak prawidłowe działanie pewnych organów w ciele poznajemy często z ich zaburzeń funkcjonalnych, jednem słowem z ich patologji, tak też bywa i z władzami umysłowemi medjum. Pomyłki uczą nas o tem, do jakiej granicy sięgają owe szczególne władze i jakie są nieodzowne warunki prawidłowego tych władz funkcjonowania. Jeśli ktoś nie może unieść pewnego ciężaru, to z tego możemy wyprowadzić prosty wniosek, iż ciężar ten leży poza granicami jego sił i w ten sposób granice samych sił ściśle określić. Z tego powodu pomyłkom poświęciłem pilną uwagę. Pomyłki te bywają wielorakie. Przedewszystkiem często chodzi wcale nie o pomyłki, tylko o pewne nieporozumienia między osobą pytającą, a medjum dającem odpowiedź. Tak np. o ciężko chorym Romain Rolandzie medjum mówi: „nic się z nim złego nie stało. Pytanie jednak o jaki moment tu chodzi czy o moment pisania, czy o moment późniejszy (26 I 1926) Medjum mówi innym razem o „czarnych włosach” (17 II 1926), a chodzi o ciemne, lub zamiast powiedzieć „ciemne” mówi „czarne” (21 VII 1921). Dalej popełnia pewne nieścisłości wynikające z przesadnego traktowania pewnego szczegółu lub jego niedocenienia np. medjum mówi o kimś, że ma „oczy z odcieniem niebieskim” zamiast czarnych, lub o innym mówi, iż jest „ciemnym blondynem”, a ma włosy bardzo ciemne (17 II 1926). Aleksandrję nazywa medjum dużem miastem górzystem, ale na kartce były fotografowane piramidy (17 II 1926). Do innych nieścisłości geograficznych zaliczyłbym nazwanie rzeczy pochodzącej z Rzymu rzeczą pochodzącą „ze wschodu” (21 I 1926). Osobę zdenerwowaną nazywa obłąkaną (2 II 1926), co jest pewnem pogrubieniem cechy, albo „szczupłym” nazywa człowieka nieszczupłego (26 I 1926). Mówi o blondynie, iż jest szatynem, o fotografji zdjętej w Paryżu mówi, że była zdjęta na wsi, i że była fotografją amatorską, gdy właśnie nie była amatorską (21 I 1926). Innym razem w charakterystykach (osób podanych przez medjum kwestjonuje pewne tylko szczegóły, np. o kimś, iż jest „przygarbionym” (29 I 1923), to znowu szczegół, iż ktoś ma „nos dość długi, u końca rozszerzony” (2 II 1926), to znowu odczytując kartkę z paczki zamkniętej opuszcza tylko jeden wyraz (26 V 1926). Chybia w określeniu wieku (21 VII 1921): chora 24 lat, nie 18. Ktoś podaje: tonęła mając lat 16 nie 22 (2 II 1926). Innym razem medjum mówi o kimś, iż nie jest w Warszawie, a osoba ta znajduje się w Warszawie. O dawno noszonym pierścionku mówi, że był noszony niedawno (2 II 1926). Niekiedy przyczynami owych pomyłek bywa sam materjał, z którego medjum nie podejmuje się nic określić, a mimo to ją proszą o określanie, np. kapitan Romer podaje list drukowany w gazetach, którego autorem jest osoba jemu jednak znana. Medjum próbuje zbadać sprawę, widzi dwuch mężczyzn, co było niezgodne z prawdą, bo list pisała kobieta (21 VII 1921). Ale z druku medjum niczego nigdy nie określa. W innym wypadku ktoś pyta: „jakie sto sunki łączą mię z tą osobą?” której osobiście niezna, czego jednak medjum nie mówi. Odpowiedź: Stosunek człowieka nie jest dobry do tego, który kopertę podał. Między nimi jest nieporozumienie”.- Choć stosunku nie było, jednak zawsze można przewidzieć jak on ukształtowałby się, jeśliby dwa te charaktery się ze sobą zetknęły. Tego wypadku więc nie można zaliczyć do pomyłek właściwych. Niekiedy chodzi już o pomyłkę wyraźną, o rysopisy niezgodne z rzeczywistością. Ale zwykle wtedy medjum bywa w stanie bardzo przygnębionym, zmęczonym lub jest zmartwioną. Rozwodzić się nad tem nie potrzeba. Przechodzi to każdy z nas. Inaczej się mówi po nocy bezsennej w wagonie, lub w stanie zmęczenia, inaczej w stanie wypoczynku. Podobnie bywa z medjum, które tak samo podlega stanom zmęczenia, jak wszyscy inni ludzie. Stąd pomyłki w rysopisach.

Zdarzyło się to medjum po nieudanem doświadczeniu z zegarkiem. Innym razem po doświadczeniach u dr. Tadeusza Sokołowskiego dano medjum koperty z kartkami na których napisano liczby, a na innych słowa. Medjum było już zmęczone i niechętnie zabierało się do określania treści kartek, z których jedną z cyfrą 9, określiło, iż zawiera wyraź „zwycięstwo”, którego tam nie było i na odwrót, drugą kartkę z czterema cyframi 3293 określa jako wyraz „woda”, czego także nie było. Medjum niezgadło nietylko treści, ale nawet nie określiło, czy chodzi o wyraz, czy o cyfrę. Bywają także i inne jeszcze pomyłki z przyczyn dla nas niezrozumiałych. Tak np. medjum mówi: „potmonetkę przywiózł blizki człowiek” (2 II 1926) – a osoba zainteresowana podaje „sama przywiozłam”. O człowieku zamięszanym w aferę fałszerzy pieniędzy medjum mówi, iż jest człowiekiem, któremu można ufać, bardzo uczciwym (26 I 1926). Innym znowu razem (10 IV 1926) niezgodna z prawdą charakterystyka pochodzi stąd, iż osoba opisywana jest dla medjum osobiście niepociągającą.

Z innych szczegółów kwestjonowanych przez publiczność wydobyłem jeszcze następujące: „opis fizyczny dobry, psychiczny stosunkowo dobry” (21 1 1926), lub „rysopis niezgodny co do szczegółów tyczących opisu nosa, brody, oczów (5 III 1926), ktoś inny zarzuca, iż jest pomyłką określenie „średni wzrost” (29 I 1923). To znowu (16 IV 1025) medjum przy djagnozie mówi: „płuca nie podobają mi się”, choć lekarze leczą pacjenta na żołądek, ale w tym wypadku nie sprawdzono kto ma rację. Pomyłką jest określenie „ręce i palce u rąk długie” (29 I 1926), ale tych szczegółów na fotografji nie było; medjum zatem musiało je z siebie wydobyć.

Co do wróżb na przyszłość, jeśli się zdarzają pomyłki, to pochodzi  to z stąd, iż medjum określa zamiar czyjegoś przyjazdu (21 I 1926), nie sam przyjazd. Innego rodzaju zarzuty są jeszcze następujące: rysopis podany przez medjum jest sprzeczny z rysopisem podanym podczas seansu poprzedniego (26 I 1926), bez podania jednak dokładniejszego owych sprzeczności. Charakterystyka Janusza Frączaka, zdaniem p. Rzewuskiego była niezgodną z rzeczywistością, choć p. Ludwik Eminowicz co do tego był innego zdania (26 I 1926; sprzeczności tej zdań nie wyrównano, gdyż medjum przeszło do punktów następnych. Niekiedy pomyłka jest tylko pozorną. Pochodzi ona stąd, iż ktoś na przedmiocie danem medjum do określenia nie umieścił pewnego szczegółu, który tam miał zamiar umieścić, W tym wypadku medjum odtworzyło nie tylko to, co zostało utrwalone, ale także tajną myśl autora, niezrealizowaną. Rzuca to wielkie światło na to  co jest istotnem dla władz umysłowych medjum: nie ślad materjalny, lecz psychiczny. Podając zawartość pewnej paczki (26 VI 1926) podaje medjum, iż na jednej z dwóch kartek znajduje się liczba 12. Po otwarciu okazało się wszystko zgodne z prawdą, lecz liczby tej nie było. Osoba, która podała przedmiot oświadczyła, iż powtórnie miała zamiar napisać liczbę 12 w narysowanym kwadracie, ale zamiaru tego zaniechała. Medjum zatem podało rzecz znacznie trudniejszą, bo myśl osoby, a nie tylko to, co ona w istocie napisała. Charakterystycznem zdarzeniem było zdarzenie (26 1 1926): „Jak zginął ten człowiek, który nosił ten zegarek?” – pyta ktoś z publiczności. „Było to podejście, gdyż zegarek kupiony był u zegarmistrza, i nie był noszony przez nikogo”. Medjum bierze wiadomość o śmierci na wiarę, za punkt wyjścia i podaje, że rysopisu umarłego nie może opisać, że on sam zginął w sposób niezwykły, że po nim nosił ten zegarek jeszcze ktoś inny, kto był wesołego usposobienia. Podaje jego rysopis, o charakterze dość ogólnikowym w który można wiele osób włożyć. Szkoda, że nie sprawdzono, czy nie odnosił się do osoby podającej zegarek: „średniego wzrostu, okrągła twarz, o ciemnych oczach, usta szerokie, blada cera, średniej tuszy”. Z wyjątkiem szczegółu o „ustach” inne znamiona są dość ogólnikowe. Rozpatrując tę pouczającą odpowiedź, dochodzi się do wniosku, że medjum nie sprawdzając autentyczności śmierci, snuło rysopis z wyobraźni, utrzymując go w granicach bardzo szerokich.

Przed kilkunastu laty byłem świadkiem analogicznego wypadku.

Polecono pewnemu słuchaczowi uniwersytetu w stanie hypnozy wypowiedzieć mowę pogrzebową nad trumną znanego obywatela w mieście, ani słówkiem mu nie podając nic o jego zasługach. Zahypnotyzowany wygłosił mowę inteligentnie, utrzymując ją cały czas w tonie bardzo ogólnikowym, operując zręcznie frazesami utartymi, retoryką, a gdy przyszło do wymienienia zasług, wybrnął z tego trudnego położenia następującym frazesem: „O zasługach jego nie potrzebuję wam mówić, gdyż są Wam wszystkim dobrze znane”. Cała mowa nie podawała żadnych faktów realnych i mnie osobiście uświadomiła tylko, w jakim stopniu pewne formy naszego życia społecznego uległy stylizacyjnemu zmanierowaniu.

Nie brak także objaśnień pismem automatycznem, dlaczego medjutn się myli. W piśmie tym przemawia jakby jakaś inna osoba, która tu występuje w charakterze osoby wydającej zdanie o nastrojach medjum: „Jeśli w naszych przepowiedniach bywają pomyłki, to nie dlatego, że mówimy naumyślnie (domyślne: „mylne”), ale medjum niema jeszcze tej wprawy, którą miało w 1916 r. Dlatego jest różnica” (1 VI 1925). Albo inne objaśnienie: „Ten, kto to pisał jest niedowiarkiem i dlatego medjum trudno czytać, a zarazem (dlatego), że medjum doskonale może czytać nie tylko w kopertach, ale i w książkach zamkniętych szczelnie. Nie trzeba dziś wysilać się, bo medjum nie jest całkiem zdrowe. Do widzenia”. „Chociaż doświadczenia ciekawe, przecież musicie wiedzieć, że trzeba pracować tylko w jednym kierunku. Medycyna, to jest główny i ciekawy kierunek dla medjum. Wszystkie inne kierunki są dobre, ale nie trzeba rozpraszać się” (1 IV 1926).

Jeśli medjum z jakichś swoistych przyczyn uprzedza się do kogoś, wtedy wszystko idzie źle, i niema na to rady. A wyczuwa ludzi i ich stany w sposób nieraz zdumiewający, przez ściany, w drugim pokoju. Nie ujdą jej uwagi różne nieuczciwe zamiary i pod tym względem mogłaby niejednego pozornego dżentelmena skompromitować. Nie zawsze jednak zależy jej na wglądaniu w czyjeś dusze i wydatkowaniu na to swej cennej energji. Dusze ludzkie bywają bardzo często zupełnie nieciekawe, lub podobne jedna do drugiej w typie zasadniczym.

Z innych doświadczeń robionych z medjum zasługują na uwagę badania z wahadłem zawieszonem na palcu. Jeśli wahadło zakreślało nad fotografją elipsę, to chodziło o kobietę (8 VI 1926), Doświadczenia udawały się, choć nie bez pewnych pomyłek. Czasem znowu jakieś bytności się manifestują (26 III 1926) siadamy  przy stoliku. Manifestuje się jenerał Włodzimierz Chrapowicki. Tenże jenerał innym razem podaje, iż nie może z nami rozmawiać dlatego, ponieważ jest na innym seansie i nie może się rozerwać. To znowu (10 IV 1926) zapowiada swe przyjście jakiś ksiądz Grzegorz. Napis po łacinie: „Pater cius est sol, mater cius est luna” („Ojcem jego jest Słońce, matką jego jest księżyc”). Tenże Grzegorz podaje (8 VI 1926). Muszę już iść, bo mnie wołają gdzieindziej”. Opowiedział on swój życiorys, niezgodny w szczegółach tyczących śmierci. Medjum nie przypisuje do tej opowieści większej uwagi. Naogół jednak doświadczeń z manifestacjami nie robionowiele. Wszystkie dotychczas omawiane jasnowidzenia dotyczyły jednak przeważnie bądź to charakterystyki psychicznej osób, ich stanu zdrowia, ich wypadków życiowych. Tutaj medjum doszło do wielkiej wprawy, gdyż jest to najczęściej spotykana kategorja pytań, jakiemi medjum nawiedzają ludzie w jej codziennych wieczornych przyjęciach między 5 a 8 w mieszkaniu przy ul. Żórawiej 47. Nic dziwnego, że tę dziedzinę medjum szczególniej uprawia. Czy jednak mogłoby mieć podobną wprawę w określaniu przyszłości zrzeszeń ludzkich, mas, narodów, wypadków politycznych. Trudno coś o tem powiedzieć, gdyż prób w tym kierunku było nie wiele. Po wypadkach majowych w 1926 r., a przed obiorem prezydenta medjum pismem automatycznem podało pewne przepowiednie, ale one zupełnie się nie sprawdziły. Lecz w tym kierunku nigdy nie ujawniała się jej zdolność jasnowidzeniowa, a owo niesprawdzenie przepowiedni wyjaśnia (21 V 1926) pismem automatycznem tem, iż mówić o polityce nie lubi, a (8 VI 1926) podaje, iż „polityka jest nudna dla Was i dla mnie”.

Ja osobiście odnoszę wrażenie, iż medjum mogłoby się z tego działu zagadnień równie dobrze wywiązać, jak z każdego innego, ale na przeszkodzie stoi brak oddania się tej dziedzinie całą duszą. Pewnego razu powiada do nas: „Pocóż ja, cudzoziemka mam wyrokować w sprawach Polski i może ściągać na siebie odpowiedzialność wrazie niesprawdzenia się wróżby?” Te przyczyny skłaniały medjum do unikania wróżb politycznych i pewnego niewyrobienia w tym dziale. Inna rzecz jeśli chodzi o los polityków lub ich dzieło. Tu  mam wrażenie, – że wywiązaćby się mogła doskonale, bo to jej dotychczas uprawiana dziedzina. A jeśli polityka wiąże się z pewnemi ludźmi, to ludziom tym mogłaby wiele zapewne powiedzieć.

źródło: „Zagadnienia Metapsychiczne” nr 13-14 rok 1927