Duchy.
„Czyli mniemasz, abym nie mógł
prosić Ojca mego: a stawił by mi
teraz więcej, niż dwanaście hufców
Aniołów”
(Mat. XXVI, 53)
Zdawałoby się, na pierwszy rzut oka, że mistyk nie powinien zajmować się sprawą duchów; ale gdy się zastanowić, użyteczność tego zajęcia się wyjdzie na jaw, mianowicie, iżby ustalić pojęcia i iżby określić wyraźnie dziedziny odnośne okultyzmu i mistycyzmu. Jak wszystkie istoty wykolejone, czasy nasze szukają rzeczy rzadkich; nie zadawalają się one ani lekcyami surowemi nauki pozytywniej, ani radami bardziej pocieszającemi Kościoła; i, z racyi gorączkowego swego niepokoju, zbłąkają się prawie na każdym kroku. Przeciw tym oto tumanieniom spirytyzmu, magii, magnetyzmu osobowego postaramy się dziś zareagować, pochód nasz prostując na gwieździe polarnej świata niewidzialnego, na Słowne Jezusie.
Świat Niewidzialny jest tysiące razy rozleglejszy cd Świata Widzialnego. Zazwyczaj obejmują w jedno wszystkie istoty, jakie go zaludniają, pod nazwą „duchów”, ale jest to nazwa niewłaściwa; bowiem wyraz ten oznacza gramatycznie istotę nie materyalną; zaś twory niewidzialne są opatrzone w ciało. Miano Ducha przystoi tylko Pocieszycielowi, trzeciej osobie Trójcy. Mieszkańcy Zaświata, przez to samo, że są stworzeni, posiadają organy materyalne. Bogowie mają ciała, dyabli również; aniołowie w poselstwie przywdziewają ciała czasowe, jak my ubieramy się w płaszcz podróżny. By przystosować się do zwyczaju, zwać będę duchem wszelką istotę niepochwytną dla zmysłów, nieznaną świadomości zwykłej, niedostępną przyrządom laboratoryjnym.
W tern pojmowaniu mieszkańcy Marsa czy Słońca są dla nas duchami; są to jednak istoty organiczne, które karmią się, pracują, rozmnażają się, których ciało jest ważkiem na ich własnej planecie; w ten oto sposób są gwiazdy, utworzone z materyi, którą uważano by za wiele cięższą od naszej, gdyby można było mierzyć jej gęstość wzorcem powszechnym przyciągania. Gwiazdy te pozostają jednak niewidzialne.mi dla najlepszych teleskopów.
Tak samo są na ziemi rasy ludzi mało znane, których ciało, choć tęższe od naszego, znacznie większe, zdolne dosięgnąć wieku patryarchalnego, nie może być postrzeżone ani przez nasze oczy. ani przez żaden przyrząd optyczny. W głębokości skał, w piaskach pewnych pustyń, w lodach bieguna, żyją inni ludzie, odmienni od nas, olbrzymy, pigmeje, cyklopi, uskrzydleni, jak aniołowie, lub potworni; są cni rzeczywiści; ale falowania fotogeniczne przechodzą poprzez ich ciała, których molekuły są ugrupowane podług osi odmiennych; tedy oczy nasze nie widzą ich zgoła; również jak i jasnowidze zwykli. Później, własność fluidu świetlnego zmieni się, i badacze odkryją te twory dziwne. Gdy zjawiają się one wypadkowo, bierze je się za duchy.
Prócz tych plemion rodzimych świata Niewidzialnego, prócz zmarłych, obrazów, odbić, są jestestwa duchowe, związane ze wszystkiemi tworami materyalnemi. Każdy kiełek traw y ma swego geniusza, powiada Kabała; mity, podania ludowe obrazują teoryę tę ezoteryczną; Ewangelia daje ją w .postaci najwyższej. „Wszystko się stało przez Słowo, powiada Uczeń umiłowany, a bez Niego nic się nie stało, co się stało“. Wszelki twór zawiera iskrę Słowa, Życia; otóż, nie masz życia bez samorzutności, nie masz samorzutności bez wolności; nie masz wolności bez indywidualności. Mówiąc absolutnie, wszystko jest pewnem ja, pewną inteligencyą, pewną wolą; wszelkie ciało
jest pokrowcem duszy, narzędziem ducha.
Jak wierzyć podobnym bajkom czarodziejskim. Jeden jest tylko środek, pójść i zobaczyć; praca trudna i subtelna. Ten, kto otrzymał chrzest Ducha, posiada przywilej obcowania stałego z sercem świata, miejscem pobytu ośrodkowem Słowa. Tam, wszelki twór ukazuje się w nagości swej duchowej w kształcie swoim istotnym* Ale ja nie mogę otworzyć waszych oczu wewnętrznych i wrzucić was w potoki tajemnego życia kosmicznego. Mózgi wasze, w większości, nie wytrzymałyby tych olśnień, tych zgiełków, mrowia nieskończonego tych tłumów.
Zauważcie to jednak. Pomiędzy badaczami, którzy się zajmują Światem Niewidzialnym, są teoretycy i są praktycy.
Pierwsi – to poeci, filozofowie, wtajemniczeni intelektualni, głoszą oni subjektywizm, lub też uważają legendy, opowiadania cudowne, teologie, tylko za przenośnie, za symbole, za opisy metaforyczne środowisk dynamicznych.
Dla praktyków, przeciwnie, wszystko jest rzeczywistem i objektywnem, czy działają oni na drodze lewicy, jako czarownicy wiejscy, fakirzy, uprawiacze magii, czy na drodze prawicy, jako mistycy.
Raz jeszcze, krańce się spotykają; niewiedza dzikusa, który rozróżnia ducha w grzmocie, w baobabie albo w kajmanie, łączy się z poznaniem doskonałem przyjaciela Bożego, którego wzrok przenika zasłony, ukrywające za sobą formę prawdziwą tworów.
Kościół wierzy również w istnienie duchów rzeczy; dowodzą tego pewne formuły liturgiczne. Gdy ksiądz wygłasza: „Exorcise te, creatura aquae”, to czyni to dlatego, iż w wodzie jest zasada, która słyszy tę mowę, która postrzega uczucie kapłana; lub w przeciwnym razie liturgia byłaby tylko literaturą. Gdy kler błogosławi żniwo, dom, telegraf, lekarstwo, to czyni to dlatego, że w tych rzeczach jest życie, lub w przeciwnym razie wzywanie to sił boskich byłoby nonsensem, znieważającym Opatrzność.
Niektórzy cudotwórcy postrzegli świat duchów; przedziwny Franciszek z Asyżu mówił: „Mój brat wilk” i „moja siostra skowronka”; a także: „mój brat ogień, moja siostra ubóstwo”. I nie były to w jego myśli obrazy poetyckie; znał on ducha ożywiającego te istoty, bowiem ogień, woda, ryby i jaskółki słuchały jego miłych rozkazów.
Nasza inteligencya pojmuje bardzo źle czarodziejki, mieszkające w fontannach, i kozionogów w pustyniach etyopskich; ci jednakże którzy widzieli twory tego rodzaju, nie wszyscy byli halucynującym i halucynacya zresztą odpowiada zawsze czemuś rzeczywistemu. Cała trudność polega na zmianie naszego punktu widzenia. Majtek widzi aniołów w przypływie morskim ; inżynier widzi w tern krzywą dynamiczną, którą ujął w równania; astrolog odkrywa w tern prądy fluidyczne; wszyscy mają racyę; ten, kto patrzy oczyma samemi Słowa, obejmuje jednocześnie zasadę i wszystkie jej postacie: takim jest Mistyk.
Pomiędzy terni istotami niewidzialnemi, są mikroskopijne, są olbrzymie. Ci, którym było danem być bezpośrednio na posłuchu u Pana, powiadają, że pokłon jaśniejący anioła modlitwy roztacza się z jednego krańca firma –
*) Ob. Rit-nale Romanum.
– mentu do drugiego; ze wszystkich fałd szaty jego tryskają snopy gwiazd i iskier; podczas gdy my się modlimy, na miliardy komórek, które składają się na nasze ciało, zaledwie kilka oświeca się. Wielką jest bo jaźń w sercu ucznia, który widział tego anioła; ale radość jego jest nie wysłowna i niezapomniana..
Wypływy odyczne, odkryte ponownie przez barona Reichenbacha, nie są duchami, o których mówimy; otoczki różnokolorowe jajowate, jakie się postrzega na planie magnetycznym i na planie myślowym, nie są również temi duchami. Jestestwo umysłowe, dążność moralna zrzeszania się, szkoły, ruchu, to tylko różne emanacye, pochodzące z życiowości materyalnej i duchowej tego zbiorowiska.
Przeciwnie, gdy Katarzyna Emmerich w swych ekstazach wyrywa złe traw y z winnicy nie materyalnej, zwiastując następnie po obudzeniu, że winnica ta jest Kościołem, a ta oto roślina pasożytnicza to prałat niegodny; i potem gdy, nieco później, prałat, którego nazwała, zostaje złożony z urzędu, to geniusza Kościoła widziała ona rzeczywiście. Gdy matka śni węża, obwijającego się naokoło szyi swego dziecka, i gdy nazajutrz maleństwo budzi się z anginą, to geniusza choroby postrzegła ona. Gdy, pomodliwszy się za strapionego, ujrzycie go we śnie, jak go odwiedza żołnierz, na przykład, to geniusz wyzwolenia ukazuje się wam.
Niektórzy z pomiędzy służebników wielkiego Pasterza są wprowadzeni w ten sposób w stosunek z pewnymi olbrzymimi pośrednikami, rządzącymi siłami Przyrody. Tak oto dnia pewnego, jeden z mych przyjaciół, który, rzecz oczywista, nie był w korespondencyi telegraficznej z sejsmografami obserwatoryów, rzekł mi wręcz otwarcie: „Tej a tej nocy, o tej a tej godzinie, będzie trzęsienie ziemi od tego do tego miejsca; ale nie da się ono uczuć w wiosce, gdzie mieszka pan X bowiem to dobry żołnierz Chrystusowy; ułożymy się co do tego ze smokiem”.
I, w rzeczy samej, dzienniki doniosły o w strząśnieniach ściśle z oznaczeniem kierunku i przerwy niewytłumaczonej, jakie mi były zapowiedziane; i, co jest ciekawem w tern opowiadaniu, to ta opinia, która każe domyślać się. że każdy wzgórek, każda góra, każda, rzeka, każde jezioro, głębie nawet ziemi są mieszkaniami licznych geniuszów; i że, działając na tego geniusza, zmieniłoby się jezioro czy wzgórze zupełnie tak, jak zmienia się również i mimika osoby, gdy się namiętności zmieniają. Mniemanie to jest bardzo rozpowszechnione w Arabii, w Indyach, u rasy żółtej; lecz bardzo rzadkie jest w Europie. Miałbym wam wiele podobnych historyj do opowiedzenia; ale trzeba się trzymać granic mego programu. By wystudyować bardziej z bliska ducha rzeczy, wybierzemy przykład, który będziecie mogli rozciągnąć na wszystkie rodzaje wypadków analogicznych.
Oto dom. Cały gmach jest ciałem fizycznem pewnego geniusza. Przegrody banalne budowli współczesnych mają również swych geniuszów. Geniusze ci przyoblekają formy zwierzęce, i prawdziwy jasnowidz wchodzi w obcowanie z niemi, wychowuje ich, każe im działać według tego, jak jest użytecznie. W nawiasie, muszę wam tu powiedzieć, że istota, którą nazywam prawdziwym jasnowidzem, nie jest ani medyum, ani somnambuliczka, uczciwi, nie oszukujący; jest to coś innego. Maniacy psychizmu , skoro, w mniemaniu swem, dostrzegą w kimś znaki niezrównoważenia nerwowego, rzucają się, by osobnika tego rozwijać; ale ponieważ nie wiedzą oni wszystkiego o budowie istotnej człowieka, 0 stosunkach między duchem i ciałem, idą przeto na oślep i rozwoje, jakie otrzymują, są tylko bezładnemi paczeniami. Zarozumiałość tych eksperymentatorów, mniemających, że robią rzecz użyteczną, byłaby śmieszną, gdyby nie była godną litości. Prawdziwy jasnowidz jest naprzód i nade wszystko uczniem Ewangelii; władzę duchową sprawuje on tylko, jako „przypadek”.
Wracam do mego wykładu.
Cóż dzieje się w Zaświecie podczas budowy gmachu? Naprzód, przyszły właściciel otrzymuje wizytę kliszy duchowej tego gmachu; wizyta ta odbywa się w nieświadomem; ani mózg, ani władze intuicyi nie postrzegają naprzód tego. Duch tego człowieka zainteresowuje się tą kliszą, przyjmuje ją, karmi ją, potem nasyca swym wpływem wtedy obraz może odbić się na mózgu i wejść w obrąb świadomości; wola wybiera albo przyjęcie, albo odrzucenie.
Klisze nie mogą się urzeczywistniać same; potrzeba. im współpracownictwa człowieka; ale materya nie może również rozwijać się sama; trzeba jej rusztowań, które dostarczają jej klisze. Klisze te, zanim się staną intuicyami, pragnieniami luźnemi, projektami, planami, pracami i tworami fizycznemi, muszą przedtem skoordynować w miejscu właściwem wszystkie gatunki prądów przyciągających, by związać jedne z drugiemi istoty, od których oczekują swej materyalizacyi.
Klisza urasta lub ginie zależnie od tego, czy ludzie i miejsca, których ona. dotyka, dostarczają jej pożywienia lub go jej odmawiają. Oto, naprzykład, klisza kradzieży przechodzi koło mego ducha; nie myślałem przedtem o złodziejstwie; przychodzi mi ochota do tego z racyi jakiegoś zdarzenia; jeżeli zadość jej czynię, siły fizyczne i myślowe, które mi służą do wykonania kradzieży, zostaną pochłonięte przez kliszę, która oddali się następnie od mego ducha nieco silniejsza, niż gdy była weszła; jeżeli się oprę, po kilku pokusach, klisza pójdzie sobie nieco słabsza.
Zetknięcia te klisz ze światem fizycznym tworzą osnowę naszych istnień. Widzi się tu, jak wielce ważnemi W rzeczywistości mogą być decyzye, które sam sąd rozumowy poczytywałby za mało znaczące. Miejsce, w którem dom winien się zbudować, jest wyznaczone od czasów zrodzenia się kontynentu, którego on część stanowi. Wiele lat przedtem, nim robotnik ziemny pochwyci motykę. prądy fluidyczne łączą się w tern miejscu. Im dłużej ma gmach trwać, tern dalej sięga to przygotowanie. Właściciel, budowniczy, robotnicy, kamienie, belki, cement, metal. wszystko wreszcie, co przyczynia się do tego przedsięwzięcia do najdrobniejszych szczegółów, jest ustalone zgony w archiwach ziemi, według praw najbardziej bezstronnych.
Bowiem nic nie zdarza się z nikim, czego nie powołałoby się lub nie wybrało z góry. Zapadnięcie się gruntu, zła robota, nieprzezorność, pożar przyszły, procesy możliwe, wszystko to zostało ściągniętem magnetycznie przez kliszę pierwotną i przez słuszne przeznaczenia właścicieli, budujących i lokatorów.
Nie usprawiedliwia to nieuczciwości, na przykład, zawierających umowę; przedsiębiorca nierzetelny został przyprowadzony do mnie i szkodzi mi dlatego tylko, żem zasłużył, by być oszukanym; ale zostaje on odpowiedzialnym za swoje oszustwo. Jeżeli oprze się on swemu skąpstwu, uczyni podwójnie dobrze, dla siebie i dla mnie. Jeżeli uznam słuszność duchową tej kradzieży, wyrzekając się sprawy sądowej, spłacam sam swój dług, polepszam moję przyszłość, przyszłość mego domu, a naw et przyszłość niedelikatnego przedsiębiorcy, ponieważ składam, przez swe wyrzeczenie się, i bezwiednie, zaród wyrzutów sumienia w duchu tego człowieka.
Są miejsca smutnej pamięci, domy, gdzie jakowaś straszna choroba obrała, zda się, siedlisko; często instalujemy się tam, nie wiedząc o tern; i niewiedzy tej pragną bogowie, byśmy nie uniknęli słusznego naszego losu. Przeciwnie, nie należy wystawiać się na niebezpieczeństwo brawując: „Ja się nie boję, jestem rozumniejszy od innych; mam silne zdrowie”. Należy mówić: „Biorę to mieszkanie pomimo niewygód jego, bowiem Chrystus nie miał nigdy nawet takiego ; mogę snadnie narzucić sobie te niewygody, skoro jeden z mych braci nieznanych skorzysta z lokalu wygodniejszego, jaki mu pozostawiam, i ponieważ jestem pewien bożej pomocy”.
Oto jest mowa żołnierza Nieba.
Zwróćcie uwagę na zwrot szczególny zdania ewangelicznego:
„Wchodząc do domu. pozdrówcie go, mówiąc: Pokój temu domowi; a jeżeli dom ten jest godzien tego, pokój wasz na nim zostanie, a jeżeli nie jest godzien tego, niech pokój wasz do was powróci”.
W rzeczy samej, geniusz domu może, jak wszelki twór. pragnąć światła, lub Ciemności; niezgoda towarzyszy Ciemnościom; pokój idzie w parze ze światłem. Geniusz gmachu grupuje dookoła niego innych geniuszów; każda komnata ma geniusza; każda część komnaty, każdy szczegół drzwi albo okna, każdy sprzęt, każdy przedmiot, istnieje tylko przez działanie skupiające ducha. Oto dlaczego Zohar poucza, że demon stoi u drzwi, patrząc na każdego odwiedzającego, i przyczepiając się do niego przy wyjściu, jeżeli, podczas odwiedzin, ów uchybił jakiemu prawidłu Tory. Pobudka analogiczna podyktowała przepis talmudyczny: Nie wylewaj brudnej wody przed drzwi, bowiem to daje dyabłom wolność szkodzenia ci. Nie mam na myśli zgoła, by uczeń Chrystusowy robił coś sobie z tych reguł, które religie wschodnie nagromadziły setkami, ale drobiazgowości te wskazują, jak wielce starożytni kapłani znali stosunki ciągłe świata niewidzialnego z widzialnym.
Sprzęty zawierają również wszystkie gatunki fluidów i duchów. Drzewo leśne w postawie swej pełnej jest ciałem pewnego geniusza; gdy topór je zwala, każdy jego kawałek, każda deska, każde polano staje się mieszkaniem geniusza innego rzędu, i cieśla, i stolarz, którzy nadają tym deskom kształt użyteczny i użytek praktyczny wywołują nieświadomie nowego geniusza, półleśnego i pół-łudzkiego, który zamieszkiwać będzie to drzewo, przekształcone na stół, krzesło, lub szafę i pokieruje w pewnej mierze ich istnieniem.
Gdy rozciągnąć na wszystko, co nas otacza, analizę, tylko co uczynioną co do domu, nie będzie przesadną liczba trzydziestu trzech milionów bogów, jacy zaludniają panteon brahmański; w liczbie zresztą trzydziestu trzech jest zawarty hieroglif, którego odkryć prawdziwe znaczenie wielu okultystów na próżno się starało.
Każdy człowiek przedstawia się w Świecie Niewidzialnym, jako ośrodek falangi mniej lub więcej licznej. Są służebnicy do ułatwienia mu roboty, i bogowie, dla których korzyści pracuje on; są tam duchy przodków, duchy jego wioski, jego ojczyzny, rasy, religii; przewodnicy towarzyszą mu w wykonywaniu jego zawodu, w zabiegach około jego przedsięwzięć, w poszukiwaniu jego ideału. Podróżnicy wstępują w niego, przyciągnięci jego cnotami, jego wadami, albo wyłącznemi jego myślami; u jego boków stoją wreszcie, dniem i nocą, przedstawiciel światła, anioł stróż, i przedstawiciel Ciemności, zły anioł.
Nadto, bóg, któremu każdy służy, – bóg pieniędzy, bóg nauki, bóg sztuki, – posyła ku swemu wiernemu prawdziwe kohorty duchów pomocniczych i współpracowników.
Niektóre bajki z Tysiąca i jednej nocy wyjaśniają to bardzo dobrze. Zdobywca, Napoleon, gdy chcecie, posłany na ziemię, jako chirurg do chorego, fanatyzuje żołnierzy i przywiązuje Zwycięstwo do swego konia tylko dlatego, że kraje, przez które przejeżdża, są zaludnione ludźmi i duchami, przybyłemi w prostej linii ze świata wojny* i posłanemu przez boga bitew.
Udział analogiczny jest nadany wielkiemu filozofowi, założycielowi religii, każdemu bohaterowi. Należy tu, wszelako, zaznaczyć różnicę zasadniczą w postawach wre wnętrznych tych posłanników, w postawach, które wkładają do ich dzieła własność światła lub Cienia, – bowiem Ciemności mają również swych posłów. Gdy człowiek wierzy we własną swą siłę i opiera się tylko na samym sobie, uczyni on ze swych pomocników niewidzialnych niewolników, posłusznych ze strachu i zawsze gotowych do buntu. Gdy człowiek ocenia siebie podług słusznej wartości, t. j., jako nicość zupełną, i opiera się tylko na Niebie, uczyni ze swych pomocników służebników ochotnych, przyjaciół zawsze gotowych do poświęcenia się dla jego dzieła. Jakość naszych pragnień tworzy jakość naszego otoczenia.
W typie adepta i w typie mistyka można widzieć bardzo jasne zobrazowanie tych postaw wewnętrznych. Pierwszy, przez prace wtajemniczeń, przez ćwiczenia nerwów, intellektu i woli, przez ekstazy, w które pogrąża się z własnego zarządu, zmusza gromadę duchów fizycznych czy umysłowych, aby mu służyły, i wciela je niejako w siebie. Jeżeli śród was są tacy, którzy próbowali niektórych operacji początkowych alchemii, magii, niektórych ćwiczeń Jogi, żrozumią oni, mniemam, dobrze, iż mówię prawdę.
Przyjaciel Boży, przeciwnie, nie pragnie stać się atletą duchowym, lecz spełnić jedynie doskonale Prawo w małej sferze, gdzie Opatrzność go umieściła; służebnicy, których on posiada, są mu zesłani; a jako że pochodzą oni z Nieba, oddanie się ich jest samorzutne, wolne i całkowite. Hi story a drzewa, pod którem święty Marcin z Tours miał zwyczaj modlić się i które, podpiłowane podstępnie przez zbrodniarza, spadło po stronie przeciwnej do nadcięcia, by nie zgnieść świętego, nie jest legendą; duch te go dębu poznał ducha biskupa pobożnego. Kubek trucizny, rozpryskujący się w dłoniach świętego Benedykta, wskazuje także, na inteligencyę przedmiotów, i na ich wolność małą. Około dwudziestu łat temu Przyjaciel Boży odmówił pewnemu młodzieńcowi żądania nierozumnego; i ów powziął ku niemu wściekłość gwałtowną; czatował wciąż na tego Przyjaciela, by go zabić. Pewnej nocy, ukrył się poza bram ą jego domu; wczesnym rankiem człowiek Boży, zwyczajem swym, podąża, by wyjść; zbójca rzuca się, ale w chwili ciosu, drobne istoty, podobne do kobołdów z gór Harcu, wytrysku ją z chodnika, chwytają go za nogi, i pada on ciężko, podczas gdy jego ofiara oddala się
bez słowa.
Tak oto Niebo osłania tych, którzy mają w Niem ciche i mężne zaufanie.
Jakie wskazówki praktyczne można wyciągnąć z tych obrazów pospiesznych? Mądrością byłoby nie szukać stosunków z istotami niewidzialnemi, pod żadnym pozorem, odrzucać nawet te stosunki, jeżeli duchy jawią się dobrowolnie. Ale myśmy dalecy od mądrości; lub tedy nie byłoby, powiecie, tylu łowców zjawisk psychicznych. Spirytyzm, nawet gdy daje pewności doświadczalne, jest omamieniem; nigdy wywołanie nie pomogło zmarłemu; praktyki spirytystyczne przeczą dobroci Ojca, bowiem popycha nas do nich zawsze brak ufności; otwierają onę bramę – bramy – wszystkim objawom naruszenia równowagi fizyologicznej i psychicznej ; zradzają one tylko niezgodę w państwie umarłych; czynią nas ślepymi na Światło prawdziwe.
Magia jest jeszcze zgubniejsza. Może ona sprawować wielkie dziwy, niekiedy nawet wielkie rzeczy, pozornie; ale jest ona zawsze buntem przeciw Prawu, ponieważ rozkazuje, przywłaszcza i łupi, gdy wszelki człowiek, prócz, człowieka wolnego, winien tylko służyć, ulegać i dawać. Magia biała, która zdaje się podejmować tylko dobre sprawy, jest jeszcze niebezpieczniejsza od magii czarnej. Czarownik, w rzeczywistości, nie wiele m ocen; gdy zabije on stado ludzi, albo wysuszy zbiory, są to tylko szkody fizyczne.
Ale Mag, hierofanta ksiąg okultyzmu, istota, która poczytuje siebie za bardzo mądrą, bardzo czystą, Bardzo wysoką, który zwie siebie człowiekiem wolnym, bowiem podbił w niewolę pewną ilość geniuszów, który, nawet, – niektórzy autorowie nie mają dosyć pochwał dla takiej zbrodni, – nie obawia się brać środkami tajemnemi ciał młodzieży silnej, by przedłużać przez wieki własne swe istnienie, taki człowiek jest znacznie bardziej złoczyńcą, bowiem, pozornem pięknem swego życia, pociąga on innych ku pysze, ku egoizmowi duchowemu, ku nieruchomości, t.j „ku śmierci istotnej”.
Nie starajcie się nigdy działać na ducha rzeczy; nie gćdzeie się nigdy na to, co Elifas Levi nazywa przeniesieniem różdżki czarnoksięskiej (transmission de la baguette magique). Czyż Ojciec nie mocen dać wam wszystkiego?
I czyż nie daje wam według tego, jak okazujecie siłę i mądrość konieczną do użytkowania Jego darów? Chcecie znać rzeczy tajemne,? Pocznijcie od zachowania w tajemnicy nienaruszonej błędów bliźniego i tego, z czem się wam zwierzył. Chcecie dokonywać cudów?
Pocznijcie od stania się godnymi cudów, które, dwadzieścia razy na dzień, Opatrzność spełnia na korzyść waszą, a których nie raczycie postrzegać. Chcecie, by wydarzenia były wam posłuszne? Dajcie im dowód, wyrzekając się osobistych korzyści z waszych trudów, że nie zdołają was one nigdy przymusić. Być posłusznym Ojcu, czynić dobrze, zwalczać własne swe wady: oto przepis najsłuszniejszy, najzdrowszy, najczynniejszy.
Nie uciekając się do sztuczek wiedzy tajemnej, poza obrzędami nawet liturgicznemi, prosta jakość, dobra lub zła, naszego życia moralnego, wystarcza, by działać z korzyścią lub ze szkodą dla całego środowiska, w którem rozwijamy się. Mieszkanie będzie czyste, jeżeli mieszkaniec jest czysty. Umysły, żądne cudowności, osądzą, być może, teoryę tę, jako nazbyt prostą; jednakże prostota jest znamieniem prawdy, przymiotem mocy, znamieniem światła.
Znajomość Istot Niewidzialnych jest nam wzbronioną, bowiem pociągałaby za sobą władzę bezpośrednią nad materyą za ich pośrednictwem. Uchybilibyśmy tedy jednemu
z celów istnienia: rozwojowi świata materyalnego wysiłkiem materyailnym; rozwój materyi, otrzymany przez dynamizmy duchowe, byłby nadto raptownym, a zatem bezowocnym.
Wszystkie teorye, jakie wam wskazuję, choć mogą zdawać się dziecinnemi lub przesądnemi, przynoszą wam obowiązki nowe; dostarczą wam one, w nagrodę, praw nowych dopiero później. Dają one wyjaśnienie nowe i jednocześnie bardzo stare; niegdyś, dawały one często męstwo ludziom 'zniechęconym; życzę, by i wam, Panowie, oddały jeszcze tę samą przysługę.
Człowiek wywiera tedy na przedmioty, śród których żyje, wpływ rzeczywisty. Krzesło, wstrząsane ze złością, naładowuje się gniewem; sprzęty kuchenne gospodyni skąpej będą szerzyły skąpstwo u dalszych swych właścicieli. Tak samo będzie z czynami człowieka dobrego, z punktu widzenia fluidów, a zwłaszcza z punktu widzenia duchów. Czy widzicie teraz, że jest rzeczą bezużyteczną zaprzątać się tysiącem przezorności, podanych w Prawach Mojżesza czy Manu? Jeść na talerzu, który był już użyty przez kogo innego, przywdziewać ubrania, już noszone, jeść mięso, t. zw. nieczyste, dotykać trupów, bruka to, być może, jak utrzymują ludzie Wschodu, ciało albo aurę; ale nie plami to ani serca, ani ducha. Hierofanci starożytni oczyszczali od zewnątrz; Jezus oczyszcza od wewnątrz.
Stół całkiem nowy może być mimo to zbrukany lenistwem robotnika, chciwością kupca, złośliwością drzewa, które dostarczyło desek na niego. W każdym razie, obrządek oczyszcza przez się tylko stronę magnetyczną, plan wibracyj. Przeciwnie, niechby przedmiot służył do dokonania zbrodni najczarniejszej, gdy się go użyje następnie do spełnienia aktu prawdziwego miłosierdzia, będzie to, dla jego ducha, oczyszczeniem zupełnem.
Miłosierdzie, jedyny obowiązek indywiduum względem reszty świata, jest niezliczone w swych zastosowaniach. Z miłosierdzia), nie wywierajcie waszego gniewu na żaden przedmiot. Nie drwijcie z żadnej rzeczy: byłoby to dawać mieszkanie duchowi oczerniania. Nie łamcie gałęzi w lesie, nie zabijajcie owadów, nie niszczcie niczego bez naglącego powodu. Mędrcami na swój sposób są ci, którzy, w obszernych spichlerzach siedzib prowincyonalnych, gromadzą wszelką starzyznę bezużyteczną; starzy ci służebnicy odpoczywają razem, jak razem pracowali; nie cierpią z powodu niewdzięczności ludzkiej; świadczą jeszcze przysługi swym panom, ale duchowe zamiast materyalnych. Związują oni z domem, który ich przytula, obrazy przeszłości, łańcuchy tradycyjne, szeregi przodków i potomków.
Nie palcie tych starych świadków; nie rozpraszajcie ich, wyjąwszy gdy macie pomódz jakimś biedakom; dajcie im powrócić spokojniutko do prochu pierwiastkowego. Z miłosierdzia właśnie należy przechowywać podarki zawalające kąty albo śmieszne; daje się tym sposobem gościnę temu, czemu inny nie chciałby dać jej. Z miłosierdzia nie należy niszczyć portretów, ani ogniem, ani nożycami; zachowują .one zawsze trochę życia tego, kogo wyobrażają, nawet gdy on nie żyje. Pochowajcie w ziemi te fotografie wyblakłe; ziemia jest macierzą. Z miłosierdzia, nie gaście dmuchnięciem lampy czy świecy; oszczędźcie śmierci nagłej istotkom, wytwarzającym płomień; gdy oddech wasz rozpowszechnia w was życie, nie skłaniajcie go do szerzenia śmierci na zewnątrz. Z miłosierdzia, nie reparujcie do nieskończoności starej bielizny, i starych ubrań, jeżeli możecie kupić sobie nowe; prawem jest, by wszystko krążyło i wszystko się odnawiało.
Nie szczędźcie żadnego z tych skromnych wysiłków, tych ofiar w cieniu pełnionych. Czas przyjdzie, gdy, w jednem z mieszkań białych Ojca, odnajdziecie tych pokornych geniuszów; ogniska, wszystkich tych skromnych służebników; i przed wzrokiem waszym wzruszonym, od głębi wieków i przestrzeni, powtórzy się na nowo scena domowa, w której mieliście odruch dobroci dla świadków niemych, choć żyjących, waszego drobnego istnienia ziemskiego. Wszystkich modlitw, jakie wygłosicie w ciszy nocnej i samotni zamkniętej waszej komnaty, będą słuchały przedmioty dookoła was, będą się niemi karmiły, i zachowają o nich wspomnienie. Rzeczy mają pamięć; psychometrya. dowodzi tego. Wiedzcie o tern, że wasze książki, wasze drobiazgi, drzewa, w waszym ogrodzie lub na wsi, czują waszą obecność, rozumieją nieco z tego, co się w was dzieje, i oczekują od was światła i kierunku.
Udzielcie im tego światła, nie starając się oświecać ich przez siebie samych: światło wasze jest zbyt maluczkiem. Ale usiłujcie zachować w sercu waszem światło samo Słowa, a będziecie dla wszystkich tych istot przewodnikiem pewnym. Wiecie, ja k czynić należy, by zachować w sobie Jezusa.
Przyłóżmy się do robót codziennych, do obowiązków natychmiastowych, do prac, jakie możemy pojąć; zaś pozostawmy zadania dalekie, oderwane, zbyt trudne tym, którzy czują się na siłach doprowadzić je szczęśliwie do końca.
źródło: fragment z książki “SIŁY MISTYCZNE i SPRAWOWANIE ŻYCIOWE”, Paul Sédir, strony od 103 do 120, przełożył z francuskiego Józef Jankowski, WARSZAWA 1921