Siedem Ogrodów Mistycznych

Ofiarują uwagi te Przyjaciołom moim,
iżby. czytając je, zasmakowali w studyach
uważnych i by doszli następnie do niewiedzy
wszechwiedzącej Ubogich w duchu.

Uczuwacie potrzebę, Przyjaciele moi, zdania sobie dokładnie spraw y ze stopnia duchowego, do któregoście doszli. Spróbuję tedy zbudować wam systemat, w którego przegrodach umieścicie się. Pragnienie wasze bowiem jest godziwe; i jeżelim odkładał długo zadośćuczynienie temu, to iż miałem nadzieję utrzymania was w tym stanie prostej jedności, gdzie jedynie zapał służenia Jezusow i stapia razem i uszczytnia wszystkie działania, wszystkie myśli, skruchy, porywy i trudy.

W chwili nadludzkiej, w której uczyniliście Mistrzowi dar z waszych osób, poznaliście tę jedność. Nie jest to dziwnem, żeście nie mogli utrzymać się w niej. Nie traćcie  jednak odwagi: podniesiemy się znowu razem, Przyjaciele najmilsi, bowiem, gdy Bóg mi pozwoli, nie opuszczę was, cokolwiek zajdzie, czy się w zniesiecie, czy też opadniecie. Strzeżcie się, wszelako, podnosić do godności bożków rozbiory, .podziały, przepisy; nie bierzcie środków za cele. Scholastyki, ezoteryzmy, doświadczenia psycho-fizyologii, są to narzędzia pracy, nie zaś sama praca.

Nie przez czytanie podręczników gimnastyki, jak to chętnie powtarza jeden z pośród nas, człowiek staje się atletą, lecz przez ćwiczenie swych mięśni. Czytanie samo Przewodników ascetyzmu nie w zniesie was do świętości.

O dobrem jedynie utrzymywaniu narzędzi na warsztacie pragnę wam mówić; od was jednych zależy, byście się stali zręcznymi czeladnikam i, rzeźkimi w pracy i wytrwałym i na trudy.

Wielu niegdyś medytowało z arhatem w celi białej, przed starym posągiem z drzew a złoconego; inni odczytywali starożytne znaki święte; inni czytali Kassyana, i Teresę z Awili, i Jana od Krzyża, i słodkiego biskupa Genewskiego. Widzieliście płomienie, skały, zamki; otóż, Światła, z którego wychodzą te płomienie, należy szukać; nie Światła, które jest im wspólne, lecz Światła, które płonęło już przed niemi, i które w końcu zawładnie wszechświatem; na górę oto, gdzie piętrzą się skały, wedrzeć się należy; do domu oto wszechtrwałego, wobec którego zamki są tylko podobiznami, zapraszam was, byście weszli.

Lud Światła obejmuje wszystkie twory; wszystkie zrodziły się, jako dzieci Boga; lecz większość stała się dziećmi marnotrawnemi. Jednakże nawet i te idą pomimo wszystko i bezwiednie ku domowi ojcowskiemu; świat jest labiryntem, którego ścieżki najkrętsze wiodą niezwycięźenie do Ośrodka. I podróżnicy różnią się tylko pośpiechem lub gnuśnością, kierunkiem prostym lub zboczeniami swej drogi. W każdym razie są oni odpowiedzialni za najmniejsze opóźnienie.

Wielu z dzieci Ojca wałęsa się po Jego polach, szukając sposobności czynienia zła; jest to stado ogromne, i wy jesteście powołani stać się dla nich psami czujnemi, wiernem i jedynie słowu jedynego Pasterza.

Dla nich to są wasze przykłady, wasze trudy, wasze czułości i wasze łzy błagające. Lecz są również i dzieci grzeczne. Jest to mniejszość, którą starają się oświecać księża, moraliści i asceci. Zanalizowali oni przedziwnie zjawiska życia wewnętrznego, odcienie czuciowości kontem platywnej i oparli swe Podręczniki na tych dyagnozach. Ja uważam podział stanów woli dla działania za słuszniejsze, za rzeczywistsze, niż klasyfikacja stanów psychicznych dla kontemplacyi.

Oto jakie obrazy, lub raczej jakie fakty duchowe proponuję dla waszego badania.

Mistrz jest snadnie panem zamku cudownego; Niebo jest snadnie Światłem  olśniewającem, które ożywia wszelki płomień, i droga wąska pnie się snadnie stopniami po skałach góry mistycznej. Ale Słowo zwie Siebie naprzód Bogiem Życia; działanie Jego na Świat polega na pomnażaniu w nim życia; praca istotna służebników Jego, to uprawa roli duchowej. Tym sposobem, ktokolwiek troska się praktycznie o rzeczy boskie, jest ogrodnikiem.

Łatwem wam będzie, Przyjaciele moi, poprowadzić dalej szczegóły tego symbolizmu; rolnicy nasi odtwarzają jedynie na glebie ziemskiej trudy, jakich dokonywują aniołowie na polach swego Mistrza, bowiem nic tu nie istnieje, czego nie byłoby naprzód tam w górze. Powiedzmy tedy, iź jest siedem ogrodów w obszarze zamkniętym Dobrego Pasterza; następują one po sobie, zatrudniając, niestety, coraz mniejszą liczbę robotników’, podczas gdy powiększa się w stosunku odwrotnym trudność pracy i jej złożoność. Obwody te zależą jedne od drugich, od pierwszego do ostatniego: i piękno każdego z nich wyczuwa się ze stanu wszystkich innych. To też najniższy z wyrobników
winien bez przerwy pamiętać, że najmniejsze z jego zaniedbań naraża całe dzieło; ułomność, na jaką tu sobie pozwalam, umożliwi być może zbrodnię na drugim końcu świata, lub przeszkodzi być może w wieku przyszłym wykluciu się arcydzieła.

W pierwszym obwodzie znajduje się tłum, który się przywiązuje jedynie do form zewnętrznych religii. W drugim utrzymują się ci, którzy modlą się wtedy tylko, gdy potrzeba nagląca ich bodzie. W mieszkańcach trzeciego obwodu pragnienie doskonałości zrodziło się. Ci z czwartego powzięli postanowienie z zapałem służenia Bogu. Ale ci z piątego umieją być całkowicie baczni, by nie pozwolić sobie na najmniejszy błąd. Pracow nicy szóstego ogrodu są zawsze gotowi do wszystkich ofiar. I wreszcie pracownicy siódmego ogrodu są to prawdziwi ubodzy, zwolnieni z wszelkiej troski o siebie.

Wiecie o tern, Przyjaciele moi, że to nie czyny nasze waży Sędzia sprawiedliwy, lecz nasze pobudki; my sami przez się umieszczarny się w tym lub innym z tych ogrodów według tego, jaką jest miłość, która nas pobudza, i, po wtóre, według naszych dzieł. Miłość, którą można uczuwać dla Boga albo dla bliźniego, pozostaje marą, gdy się jej nie daje życia przez czyn. I dzieła nasze naj miłosierniejsze są martwe, gdy Miłość ich nie  ożywia.

Baczcie tedy na rafę, o którą uderza ją prawie wszystkie łodzie. Ogromna większość spirytualistów są to ludzie wyobraźni i utopiści, u których tępieje zmysł rzeczywistości lu  osłabia się wola. Snują się oni, śniący, wydając westchnienia i gdy ich zaniedbania sprowadzają im niepowodzenia, pokładają się jęcząc: „Co czynić? Jestem niczem; Niebo  tak chce“.  Znieśliby raczej nie wiem co, niżby naruszyć swą gnuśność. Jesteśmy wszyscy nie co nagannina w punkcie, moi Przyjaciele; pamiętajmy o tern;
przypomnijmy sobie wiersz La Fontaine’a: Pomagaj sobie, Niebo ci pomoże.

Przypomnijmy sobie werset z Ewangelii: Gwałtownicy zdobywają Królestwo Niebieskie.

Tłum ludu chrześcijańskiego jest nim tylko z imienia; chodzą oni do kościoła, bowiem jest to zwyczajem, a też by czynić, jak wszyscy; lecz nie myślą oni nigdy o Bogu, ani o biednych; wyłączne myśli ich kierują się tylko ku doczesnemu.

Trzeba ich wyprowadzić z tego bezwładu bez przymuszania ich; Bóg przyjmuje jedynie serca, które mu się oddają. Trzeba przemawiać do tych ludzi, lecz z życzliwością cierpliwą; trzeba im dać zrozumieć, iż należy ofiarować Bogu nieco więcej, niż pół godziny mszy niedzielnej, zbyt często wypełnionej próżnościami złorzeczącemi; trzeba ich skłonić do przejrzenia, iż wyrzeczenie się dobrowolne przyjemności dla dobra kogoś strapionego podoba się więcej Bogu, niż obecność roztargniona na nabożeństwie. Trzeba im zwłaszcza dać dobry przykład, przykład radosny i uśmiechnięty. Trzeba nade wszystko wstawiać się za nimi, czynić  na ich intencye ofiary, pościć duchowo, i niekiedy cieleśnie.

Oto praca nasza głów na, moi Przyjaciele. Kiedy ich ujrzycie przykładających się nieco do roboty, uczcie ich dokładności w wysiłku; niech rozważają każdego wieczora swe błędy dzienne; niech porównują dni, tygodnie i miesiące; niech się poddają w moralności całemu rygorowi zabiegów atlety zawodowego. Egoizm wymyka się z taką giętkością, opiera się hamulcowi z tak wielką gwałtownością, że początkujący nie zastosuje nigdy zbyt mocy w drobiazgach, ażeby go ukrócić.

Robotnicy drugiego Ogrodu odczuwają potrzebę modlitwy; zasmakowują oni w niej; lecz Często modlitwa ich jest tylko pobożnem marzeniem, i zaniedbują oni niekiedy działania. Nie przykładają oni dosyć wagi do drobnych błędów. Otóż, kto nie jest wiernym w drobnych rzeczach, nie będzie nim i w wielkich. Praca w ogrodzie tym i następnym polega na wyrzeźbieniu w sobie obrazu, najpodobniejszego możliwie do formy Słowa, które się tam postrzega. W czwartym dopiero Ogrodzie zstępuje błyskawica łaski, i posąg ożywia się. Należy tedy iść za przykładem Przyrody, która buduje góry olbrzymie z miliardów cząsteczek, jakie skupia przez ciąg wieków trudem nieskończonym stałości i prawidłowości.

Oto dlaczego początkujący mają oznaczyć dokładnie swą dyscyplinę: dyscyplinę godzin, przez sposób użycia czasu; dyscyplinę m oralną, przez badania drobiazgowe sumienia, przez walkę surową z wadą naczelną, przez jałmużny, przez usuw anie różnych zbytków w pożywieniu, w odzieży, w wygodzie; dyscyplinę umysłową przez upraw ę codzienną rozmyślania.

O prócz modlitw rano i wieczorem, trzeba będzie utrzymywać z Bogiem stosunek ufności. Żarliwość jest letnia w tym okresie i uwaga powierzchowna. Sprowadzić umysłowość do stałości zaspakajającej, skupiając jej siły, powziąć świadomość jaśniejszą potrzeb wewnętrznych, przygotować czyny bardziej istotne, oto cel rozmyślania. Ezoteryzm rozwiązał problem at przez zabiegi naukowe stopniowe; otrzymanie zupełnego zdrowia cielesnego, potem równowaga harmonijna organizmu magnetycznego, potem opanowanie pojmowań umysłowych, potem kontrola w sobie zasady myślącej, oto postępowanie kolejne, jakie pozwala ludziom Wschodu dojść do monoideizmu, poprzedzającego ekstazę. Wyjaśniłem gdzie indziej, w czem ta metoda jest ułudna i niebezpieczna.

Metoda Ewangelii jest odwrotna; zajmuje się ona jedynie spotęgowaniem ośrodka istoty, rdzenia woli; znacie ją; przypomnę wam ją zresztą, kończąc te karty. Pomiędzy dwiema temi metodam i skrajnem i teologia katolicka ustanowiła metodę natury mieszanej, która stara się już nie o poddanie prawidłom sił fizycznych i hyperfizycznych,
lecz o poruszenie serca za pomocą inteligencyi. Rozpoznacie w tem wpływ filozofii Arystotelesa, córy racyonalizmu hinduskiego, tej, co natchnęła scholastykę. Zwróćcie na to uwagę; intelektualizm wyłączny zamyka człowieka w krajobrazie zamkniętym, chociaż zaludnionym formami pięknem i i czystemi; żeby dosięgnąć Boga, mistyk winien wyjść z obrębu logiki; zagadki zasadnicze: Absolut i Względność, boskość Jezusa, podbój Królestwa, rozwiązują się jedynie drogą pojęcia nad-intelektualnego; stąd widzimy, że dyscypliny mózgowe są w ascetyzmie środkiem , i nie pow inny nigdy być brane za cel.

Lecz środek ten jest potężny ; należy używać go ze spokojem , z metodą i z wytrwałością: należy mu poświęcać wszystek czas użyteczny , z gotowością urywania z innych zajęć mniej owocnych.

Najpoważniejsi kierownicy sumienia radzą, gdy rano godzina nagli, oddawać się rozmyślaniu w ciągu prac dziennych, podczas chwil wypoczynku, jakie je dzielą. Jest to sprawa gorliwości i inicyatywy osobistej. Kto płonie pragnieniem Boga, ten nie będzie bał się ująć ze snu swego.

Nie radzę a to li myśleć o Bogu, lub modlić się do Niego jednocześnie, gdy się pracuje;
jedno i drugie będzie źle zrobione, daleką jest jeszcze przyszłość, gdy będzie dla nas możebnem robić dwie naraz roboty.

Każdy zak on religijny stosuje poszczególną metodę rozmyślania; ta, którą wam tu wskazuję, przystosowuje się bardziej wyłącznie do warunków niewygodnych życia, jakie prowadzicie, pośród wymagań wielorakich waszych obowiązków rodzinnych, społecznych i zawodowych. Starajcie się usilnie, by zachować pół godziny rankiem na to ćwiczenie; lecz jeżeli zdrowie wasze lub zajęcia wam przeszkadzają, wiedzcie o tem, że postęp wasz zależy naprzód od głębokości i od liczby ofiar, złożonych Bogu dla bliźniego. W każdym razie, nie poświęcajcie nigdy więcej, niż godzinę, na tę rozmowę milczącą. Metoda rozmyślania.

1-0. Stanąć w obliczu Boga. Jest On wszędy; osobliwie Syn Jego jedyny, Słowo Jezus, jest tu obecny, widzi mnie, słyszy, i kieruje na serce moje tchnienie niewysłowne Ducha. Czczę ich wszystko trojgo, błagam ich pomocy, ich przebaczenia.

2-0. Ustalam myśl moję na tajemnicę, na cnotę, której mi brak, na przywarę, którą należy uleczyć – lub, lepiej jeszcze, na jednę ze scen Ewangelii. Kieruję me uwagi na tę prawdę, n a tę cnotę, lub na tę przywarę; poszukuję ich natury, ich formy, ich wpływu, ich następstw . Albo też wyobrażam sobie Jezusa, w scenie wybranej. Z resztą scena ta istnieje zawsze w Świetle; duch mój może ją tam odnaleźć, jeżeli potrafię wzruszyć się żarliwością rosnącą współczucia do podziwu, a potem do czci.

3-0. Gdy serce moje rozczulone porwie się ku przedmiotowi, którego pragnie, zwrócę się ku sobie samemu, rozważając moją niższość, moją nędzę, chwiania się mojej woli; wyliczając to wszystko, czego mi brak, by dosięgnąć ideału, który dojrzałem w tej chwili.

4-0. A potem zwrócę się ku Jezusowi, memu przyjacielowi, memu jedynemu prawdziwemu przyjacielowi; przypomnę Mu, iż obiecał wysłuchać tego, który Go błaga; zaklnę Go na Jego cierpienia: „Ty, któryś łaknął, pomóż mi na me łakomstwo; …Ty, Panie powszechny, któryś był posłuszny najpodlejszym służalcom, zbaw m nie od mej próżności;…* Poproszę Go, bym nie uczynił lepszym , jedynie iżbym służym Mu lepiej. I zaniosę o to samo prośbę do Jego Matki, Panny Orędowniczki.

5-0. W reszcie zbadam, czy me porywy są czyste, czy nie dołącza się do nich coś z miłości własnej.

6-0. Następnie powezmę postanowienie mocne i spokojne czynić to, lub unikać tam tego, co ma związek z przedmiotem, o którym rozmyślałem. I powiem snadnie sobie, że choćbym dwadzieścia razy na dzień uchybił memu postanowieniu, podejmę je po raz dwudziesty pierwszy z tym samym spokojem i z tą samą energią.

7-0. Nadto, w dniu, kiedy ćwiczenie to będzie mnie nudziło, przedłużę je o pięć minut, by dobrze ukrócić lenistwo.

Jeżeli macie do pieczy kogoś z ludzi tych drugiego ogrodu, przyzwyczajcie ich do myślenia częstego o Bogu, na przykład, za każdym razem, gdy bije godzina, by kierowali do Niego krótkie i żarliwe wspomnienie. Prócz tego, traktujcie ich z sympatyą serdeczną; współczujcie ze słodyczą ich żalom, według maksymy apostoła Pawła, bądźcie „wszystkiem dla w szystkich”; jednocześnie,mocni w kierownictwie, dawajcie rady praktyczne, i niech dotyczą one punktów wyraźnych; nie obawiajcie się wchodzić w szczegóły.

W trzecim Ogrodzie pracują ci, którzy powzięli postanowienie stanowcze służenia Bogu. Zachowują oni dyscyplinę ostrzejszą; powstrzymanie się od słów i od trosk bezużytecznych, jak wizyty światowe, widowiska zwykłej zabawy, wybór surowszy książek do czytania, przełamywanie systematyczne upodobań albo wygód w najdrobniejszych szczegółach: takim będzie ich ascetyzm. Korzystnem dla nich będzie skupiać badanie sumienia podczas każdego miesiąca na jednym punkcie specyalnym: ubóstwo, pokora, dobroczynność, miłość własna, skupienie ducha wewnętrzne, sposób modlenia się, posłuszeństw o, praca, uwaga, radość wewnętrzna, słodycz, wyrozumiałość, na przykład – albo inne jakie cnoty, których wybór uznają za właściwy.

Miast wielbić Ojca tylko, gdy bije godzina, oddadzą Mu swe serce i całą swą istotę za każdym razem, gdy praca da im kilka minut wypoczynku. Stan ich duszy może być słodki lub oschły.

Gdy znajdziecie się w tym ostatnim wypadku, moi Przyjaciele, bądźcie hojni; nie targujcie się z Jezusem; jeżeli zda się, że was opuszcza w dziedzinach świadomych waszego ducha, to dlatego iż przebywa on jak najbliżej sam ego przybytku, gdzie lśni Światło Jego wieczne. Pozwólcie mu używać was, jak On to rozumie; ma On zawsze na
celu tylko wasze największe dobro. Cierpliwość, córa zrzeczenia się, jest mocniejsza niż bunt. Jedno tylko drzewo wydaje wszystkie owoce duchowe, to drzew o Krzyża. Przywiążcie |się, uczepcie się Jezusa, uściskajcie Go w Jego Męce, w której On zniósł to wszystko, co wy zniesiecie kiedykolwiek; niechaj wasze ja umiera z Nim, a wskrześnie ono z Nim, przez chrzest Ducha, u krynicy ostatniego Ogrodu.

Rozmyślanie stanie się dla was trudnem  gdy serce będzie kochało więcej, mózg b dzie
rozumował mniej łatwo; bezużyteczną jest rzeczą przymuszać go do tego. Zadowólcie się mówieniem do Boga z czułością; mówcie sobie, że jest On tutaj; opowiedzcie Mu wasze niepokoje i wasze nadzieje, wasze radości i wasze znużenia, wasze potrzeby, a zwłaszcza potrzeby tych, którzy przychodzą do was. Powtórzcie w pamięci to wszystko, co Jezus uczynił dla was, Jego prace bezmierne i czułości nieskończone Jego miłości; i kochajcie Go za to wszystko ze wszystkich sił waszych. Tu prawie kończy się to, co autorowie katoliccy nazywają życiem oczyszczającem; poczyna się życie kontemplacyjne.

Czwarty Ogród jest najważniejszy; nadanie mu wartości wymaga licznych robotników; większość zostaje w nim całe życie. Są to jednakże dobrzy pracownicy, wytrwali na mozoły i nie szczędzący już swych trudów . Pragnienie podobania się Bogu przemogło w ich sercu troskę ich szczęścia osobistego. Lecz gorliwość ich jest bardziej pałającą, niż czystą. Są to często osobistości znakomite: mówcy, pisarze, zarządcy, fundatorzy, ściągają oni uwagę ogółu i stają się niekiedy sławnymi. Pozostają oni związani z tym Ogrodem, ponieważ przywiązują się sami do swych własnych talentów. Ktokolwiek pragnie Nieba, w stępuje do niego bez zatrzymywania się jedynie pod warunkiem działania zawsze wspak swym dążnościom , swym instynktom , swym władzom. Dla mądrości ludzkiej zda się to szaleństwem, wiem o tem; jest to jednakże maksymą formalną Ewangelii. Bóg kocha dobrych tych robotników; starając się wszelkiemi środkam i oświecić ich co do ich istotnej wartości, poddaje ich próbom twardym nocy zmysłów i nocy umysłu.

W pierwszej, smak rzeczy boskich staje się ckliwym; rozkosze niebieskie nie dochodzą już do ośrodka uczuciowego; w drugiej, to pamięć, która zapomina Boga, to rozsądek, dla którego wysokie myśli stają się obcemi. Człowiek czuje się przywiązanym do Boga tylko przez wiarę nagą; wie się, że Bóg jest obecny, ale bez wzruszenia, jak wie się o aksyomacie z geometryi. Chce się przebywać z Nim, ale bez zapału, jak chce się obowiązku niewdzięcznego. Nadto, do tego podwójnego wyzucia się dołączają się pokusy; pożądliwości zapomniane, przepadłe, wynurzają się mocniej, niż daw niej; albo też wiedza traci swój pociąg; władze umysłowe usypiają albo uderzają się o problematy nie do rozwiązania; lub też jeszcze człowiek staje się obojętnym na wszystko, smutnym, niezdolnym do odrazy czy do radości, do obawy czy do nadziei.

I pacyent jest bity młotem, kuty, gotowany i smażony, niekiedy przez lata. Może on tylko oczekiwać, nie ruchomy i milczący; ruch każdy zaciska torturę; krzyk każdy pogłębia tylko samotność; nic już w nim nie pozostaje, prócz woli, uczepionej o Boga, dotknieniem prawie nieuchwytnem; i słowo jedyne, jakie może wyszemrać, jest: Jezu , Jezu !

Z nam uczniów, którzy od lat dziesięciu i piętnastu znoszą to oczyszczenie; błyszczeć oni atoli będą, jak gwiazdy na Niebie mistycznem ludzkości, albowiem cierpienia ich są głębokie, nieznane i milczące.

Można też, w przerwach, o trzymywać wizye, objawienia, sprawować pewne władze cudowne. Wzmiankuję wam o tych wypadkach, jedynie by przypomnieć wam ich ważność bardzo drugorzędną.

Piąty Ogród przedstawia w przybliżeniu to, co doktorowie nazywają życiem jednoczącem .

Wyrzeczenie rozciągnęło się od przyjemności aż do cierpień; pracownicy nie przejmują się już możliwością swych niepowodzeń; byleby tylko przynieśli ulgę cierpieniu bliźniego, uważają się za zadowolonych. To też energia ich przybiera cechę pogody, bardziej niż ludzkiej. Potrafią oni zachowywać prawdziwą samotność, samotność wewnętrzną pośród zamętu spraw; pokora ich podobna do pokory aniołów, bowiem doświadczają oni nieustannie działania bożego w sobie, jak i dokoła siebie. Pragnienia ich, rozum ich, wola ich nie przeczą już sobie; to też otrzymują oni, nawet w rzeczach doczesnych, największe wyniki środkami najprostszemi. Bóg im pomaga tern więcej, iż są oni zawsze gotowi do zrzeczenia się swych zasług na korzyść opóźniających się. I przez czystość intencyi, która zawsze ma na widoku Królestwo, dzieła tych ludzi przynoszą owoce zarówno  w teraźniejszości, jak i w przyszłości. Bowiem, jeżeli dziś ten a ten artysta stwarza arcydzieło, ten a ten myśliciel wypracowuje pomnik dostojny nauki albo filozofii, jeżeli ten a ten panujący stwarza stan społeczny dobroczynny dla tłumu, to, bardziej niż sobie wyobrażam y, są to cierpienia nieznane jakiegoś ubogiego boskiego, które wywołały uprzednio, przez zaklęcie nieprzezwyciężone, anioła tej nowej piękności, geniusza tej idei, boga tej organizacyi narodowej.

Żeby pracować w piątym ogrodzie, trzeba spełnić doskonale wszystkie swe obowiązki, uprawiać modlitwę ciągłą, wszystko znosić z cierpliwością niezmienną, prosić Jezusa o pracę nową, skoro tylko poprzednia skończona, i otrzymać od Niego pokój nadprzyrodzony. Pokój ten wyobraża pierwsze tchnienie Ducha; powoli wstąpi On w was, przyjaciele Przyjaciela; oczyści On komnaty świątyni, utworzy On, w sferze powyżej waszego rozumu, obraz Niebios, który rozważać będziecie w półmroku przeźroczym, a który da wam pewności oczywiste.

Wejdziecie w widzenie ponad umysłowe;  czy otrzymacie zachwyty seraficzne; czy jeden  tylko szczyt woli waszej spocznie w Bogu, podczas gdy wszystka reszta waszej istoty szamotać się będzie w trosce spraw; czy upojenie ekstatyczne uniesie ciało wasze wbrew woli waszej; czy duch wasz skupi się na tajemnicy, której rzeczywistości doświadcza, nie postrzegając żadnego obrazu, ani nie tworząc żadnego dowodu logicznego: mniejsza o to. Nie do was to już należy wybierać sposób waszych rozmów z Bogiem. Waszym wtajemniczającym jest Duch. On to da wam Prawdę; bądź przez wrażenie nie dające się określić, chociaż nieprzeparte; bądź przez zgodzenie się dobrowolne i swobodne, do którego dostarcza On wam środka; bądź przez pojęcie, ani czuciowe, ani myślowe, ale bezpośrednie i natychmiastowe; bądź przez tę intuicyę niezwykłą lico w lico (I Kor. XIII, 12), w której Pocieszyciel przedstawia Ogrodników i malowidło Absolutu, wykonane specyalnie dla niego.

Modlicie się w tedy do Ojca przyleganiem waszego serca, które się będzie wznosiło wzwyż, lub wewnątrz wszystkich poznań  świadomych, ponad zawsze, ponad nigdy, ponad nigdzie, ponad gdzie indziej i ponad tutaj.

Zachowując poprzez wszystkie zajęcia tknienie obecności bożej, nie będziecie już potrzebowali rozmyślać; modlitw y wasze będą proste i wolne, bowiem to Duch będzie się modlił w was; wasze roztargnienia rzadsze, jak zmarszczki od wiatru letniego na powierzchni wód, znikną same przez się w promiennej głębi Miłości. Zamiary Ojca bóle bliźniego, ciemności do rozświetlenia: oto zdejmie odtąd wasze niepokoje. Będziecie mogli dawać złoto materyalne i siły wasze ludzkie, lecz również złoto duchowe wasze i waszych współpracowników anielskich. Nauczycie się chcieć już tylko tego, czego Bóg chce, naw et w przedsięwzięciach, które zdają się dobremi przy pierwszem badaniu. Nie będziecie już prosili o nic nikogo, prócz Boga; nie odmówicie już nigdy niczego ani Bogu, ani Jego tworom. Czy stan taki zdaje się wam niedościgłym? Bynajmniej; dosyć wielka liczba dochodzi do niego, i jest on zresztą tylko ostatnim rzędem hierarchii służebników wiernych.

By wejść do szóstego Ogrodu, prócz mistrzostwa w pracach piątego, trzeba jeszcze poddać się trzeciemu zstąpieniu do Siedemiu  ogrodów  mistycznych, piekieł, trzeciej śmierci wewnętrznej, trzeciej nocy, nocy ośrodka woli. Wola zamieszkuje wiele miejsc osoby ludzkiej: ciało fluidyczne, ciało t.zw. wtórne, (będące modłą naszego ciała fizycznego : ośrodek namiętnościowy, myśl; lecz w duchowości znajduje się korzeń jej, korzeń indywidualności, pojęcie „Ja“ ośrodkowego i „Siebie” odśrodkowego. Korzeń ten winien być oczyszczony z rozczynu egoizmu, zachowując zarazem swą własność indywidualizującą.

Otóż, jest on niczem innem, jak odbiciem iskry Słow a na zwierciadle świadomości. Noc szóstego O grodu je st to więc zasłona nieprzezroczysta, rzucona na blask tej iskry. Pacyent je st podobny do widza, który nic już nie postrzegałby we wszechświecie, prócz walki interesów, żądz, sił; nic innego, prócz liczb i wykreśleń, prócz zimnych połączeń matematycznych; już ani wdzięku, ani powabu, ani piękna zbytecznego; nic, prócz bezmierne maszyny nielitościwej; nic, prócz nieczułej Sprawiedliwości. Błędy jego, niemoc, niezdolność ogólna, niezrozumienie przestraszają ubogiego boskiego; nikt nie może sobie wyobrazić, nie przeszedłszy przez to, męczarni pożerających tych strasznych obnażeń.

Teresa z Awili pozostawała śród nich osiemnaście lat, Ojciec Surin jedenaście lat, Cezar De Bus dwadzieścia pięć lat. Najniezrozumialszem w tem jest wierność nieustanna tych służebników.

Zawieszeni u ścian otchłani, zachowują oni swą wiarę, swe cnoty wyborne, swój wygląd zewnętrzny pokoju i zapału. Samotność wewnętrzna, pogłębiona przez niemożność zwierzenia się komu bądź, rozwija w nich władanie sobą i zdolność sprawowania  jednocześnie dwóch zajęć różnych.

Fizyologia przeobraża się; kto był limfatykiem, zrównoważą się na nerwowca; formy ciała, twarzy, chód, gest, pismo, mowa zmieniają się, tak głęboką jest walka z instynktami i nam iętnościami. Chrystus przychodzi, i jak Magnificat opowiada, iż w święcie społecznym i kosmicznym w zniósł słabych i obalił mocnych, w strząsa On całą istotą tych służebników i dokonuje w niej odbudowy równoznacznej z nowem narodzeniem.

Im dłużej tedy trwa ta noc, tem przepyszniej wybucha jutrznia i tem bogatsze są jej obietnice. Aniołowie nawiedzają często tych ludzi doświadczanych, otwierają oni ich oczy na ekstazy i spełniają ich prośby w cudach dziwnych; bowiem pokora pogłębia się w tej ciemności jednocześnie, jak oczyszcza się tam Miłość. Ale nie je st to prawidłem; zdarza się, że żaden dar nie pociesza pokutników, że nie zachodzi nic nadzwyczajnego; to też, dla tego ogrodu, jak i dla wszystkich innych, jedynem i znakami stopnia zdobytego są czystość woli i zapał działania.

Dlatego też istnieje siódmy Ogród. W szóstym pragnienie osobiste trwa jeszcze, jedyne:
pragnienie dosięgnięcia wierzchołka góry; pracownicy mają świadomość swego stanu, wiedzą, gdzie są, i to im zagradza nagość doskonalą Ubogiego w duchu. To też potrzeba im przejść przez ostatnie oczyszczenie. Możecie je sobie wyobrazić w ten sposób.

Aniołowie zapalą w sercu waszem miłość tak gwałtowną, że, gdyby uniesienie to trwało
dłużej, niż kilka minut, umarlibyście. Są to pierwsze symptomaty łączności przeobrażającej, tej transsubstancyacyi psychicznej osoby ludzkiej na osobę boską. Tu zastosowuje się anagogia Pieśni nad Pieśniami ; są to zaślubiny duchowe, z ich różnemi trybami; trzy osoby boskie zstępować będą kolejno i sprawować w was potrójne przemienienie, które jest prawdziwem odrodzeniem, o jakiem Jezus mówi do Nikodema. Bóg otwiera swe skarby Ogrodnikowi i wysłuchuje już z góry wszystkich jego próśb. Człowiek tak snadnie i tak długo był posłusznym, że odtąd, z kolei, Bogu podobać się będzie udzielać mu wszystkiego. Przez względy szczególne utrzymuje się on w równowadze na granicy Względności i Absolutu; on jeden ma prawo powiadać o sobie: „Jestem ostatnim, jestem niczem, nie mogę nic“, bowiem może on wychodzić do doczesności lub wchodzić do wieczności, według tego, jak uzna to za dobre. Jest to człowiek wolny. Obojętny na swój własny los, ma on już tylko jednę troskę, by roztaczać dobro, chociażby musiał znosić za te zasiewy wieki cierpień. Na ziemi znajduje się zawsze przy najmniej jedna z tych istot dla powstrzymania jej zepsucia. Lecz nikt nie jest zdolny zauważyć ich, prócz tych, którzy idą tą drogą; dla tego wszelka mowa w ich materyi jest próżną, i nie ubiegam się tu o nic więcej, jak o zaświadczenie tych tajemnic.

Chciałem skreślić dla was, Przyjaciele moi, na kilku stronicach, setki tomów teologii mistycznej, z których wiele jest dziełem  umysłów mistrzowskich i świętych. Chciałem jednocześnie pogłębić i powiększyć ich opisy.

Zapraszam tych z pośród was, którzy posiadają środki po temu, do przerobienia mych badań; ale niech posuną swą analizę do gruntu; niewiedza lepsza, niż pół-wiedza. A ponieważ, ostatecznie, wszelka myśl jest zawsze tylko komentarzem do słowa Jezusa, by zakończyć, powróćmy razem do Ewangelii.

Zamiast kroczyć za tym szczegółem nie skończonym stanów duszy, rozmaitością modlitw, roztrząsań sumienia, praktyk nabożnych, które, z objaśnieniami kierownika mądrego stanowią szkołę najuczeńszą życia duchowego, – pragnę rzec: mistykę katolicką, przyjdźcie, Przyjaciele moi, każdy, jakim jest, i umieśćcie się całkiem z prosta przed Jezusem. Zgarnijcie siły wasze, nabierzcie tchu, rozważcie przeszkody, pomoce, jakie was oczekują, ważność, wielkość, istotność wyniku. Zważcie, żeście wyszli z tłumu drepcącego; niepokój rzeczy boskich bije w was skrzydłami. Przypomnijcie sercu waszemu słowa, jakie Pascal przypisuje Jezusowi: „Nie szukałbyś mnie, gdybyś mnie był nie znalazł”. Następnie odczytujcie Ewangelię.

Odkryjecie tam naprzód, że wizye, ekstazy, cuda są łaskami udzielanemi za darmo, które w niczem nie mogą oznaczać naszych postępów, ani ich dla nas osiągać.

Zobaczycie tam następnie, że wszystkie przykazania, wszystkie rady, wszystkie maksymy streszczają się w jedynem przykazaniu miłości bliźniego dla miłości Boga; że taką jest synteza wszystkich rodzajów woli opatrznościowej, środek wszystkich udoskonaleń, klucz wszystkich tajemnic. Zobaczycie tam wreszcie, że Jezus zwie Swym przyjacielem tego tylko, kto czyni wolę Jego, tego, którego miłość gotowa jest dać swe życie dla innych.

Po co macie szukać czego innego? Oto droga; droga wąska, to pewne, lecz tak biała, tak jasna, i najkrótsza. Czyż jest tedy tak niemożliwem powiedzieć sobie raz a dobrze, raz na zawsze: „Począwszy od obecnej chwili, oddaję się Jezusowi; oddaję się całkowicie; należę cały do Niego; nie zajmuję się niczem więcej, jak służeniem Jemu; wszystko, com czynił dotąd, wszystkie te obowiązki, które będą w dalszym ciągu memi obowiązkami i memi pracami, pełnić je już będę, ani dla ich korzyści, ani dla miłości niczyjej, prócz Jezusa. Przyjmować będę miłość wszelkiej istoty, tylko jako dar Ojca; będę kochał wszelką istotę tylko w Bogu, jako dzieło Boga. Wiem, że Ojciec jest ze mną; nie będę się już niepokoił o swój los, ani w życiu ziemskiem, ani w świecie niewidzialnym, ani w Wieczności. Oddam innym to wszystko, co zyskuję w świecie materyalnym i w świecie duchowym. Czyż Ojciec nie będzie wydobywał bez przerwy nowych rzeczy ze swego skarbca? Czemże mi jest piekło? A Rajem, czyż nie jest pracować dla Boga? I czyliż mogę być szczęśliwym, gdy czuję, że choć jedno stworzenie cierpi jeszcze w oddali?

A Niebo, czyż nie przyrzekło wysłuchać wszystkie prośby moje, jeżeli czynię Jego wolę?

Poglądy te czyż nie zdają się wam całkiem prostemi, moi Przyjaciele? Ludzie najbardziej nieuczeni mogą je pojąć; wyczerpują one naukę ludzi najbardziej oświeconych, ideał ludzi najwyższego artyzmu, ambicyę ludzi największej woli; przepełniają miarę pragnień najbardziej kochających. Uczyńcie więc je swojemi; głoście je; zaciągnijcie się do służby wielkiego Siewcy; przystańcie do wojska wielkiego Żołnierza. I nie w roku przyszłym, nie jutro: w tej że chwili. K to nie postępuje, ten cofa się; wejdźcie na te niwy; wszystkie bogactwa natury waszej znajdą tam swój rozkwit. Trzeba wam będzie kolejno czułości braciszka z Asyżu pogody Marka Aureliusza, woli napoleońskiej, czystości promiennej Proboszcza z Ars, myśli głębokiej Pascal’a, urocznego słowa Verlaine’a, współczucia czynnego Wincentego a Paolo, piękności Giotto’a.

Wznieście się jednym rzutem skrzydeł ponad ten świat i ponad wszystkie światy: umieśćcie się w przysionkach wieczystych, i stamtąd rozważajcie próżnię pobudek ludzkich. Jakież widoki, Przyjaciele moi, gdy się patrzy na wszechświat z tarasów Mądrości bożej; jakie czynności niezmierzone, jakie cuda, jakie olśnienia, jakie radości!

Ale musicie zdecydować się sami; wy sami jedynie możecie widzieć drogi wasze, wybrać szczęśliwość bezpośrednią obecności bożej, czy też rozczarowania ciągle się rodzące z życia pospolitego. Raczej nie, ten motyw byłby egoizmem wyrafinowanym. Uważajcie raczej, że Ojciec daje wam władzę umniejszenia cierpienia powszechnego. Zapytajcie siebie. Czy będziecie mieli odwagę odrzucić z bojaźni ten przywilej boski?

Czy zniesiecie, by gdzieś tam, na szerokim świecie, jeden twór cierpiał, dlatego żeście wy nie zechcieli przynieść mu balsamu? Chwyćcie tedy za pług, Przyjaciele moi, aż do końca orki. Jakiekolwiek by były wasze trudy  w następstwie, oświadczam wam, iż nigdy nie pożałujecie pierwotnego waszego zapału.

źródło: Paul Sédir, „SIEDEM OGRODÓW MISTYCZNYCH”, przełożył z francuskiego JÓZEF JANKOWSKI w Warszawie, TŁOCZNIA WŁ. ŁAZARSKIEGO


 

Paul Sédir (Sédir – pseudonim), Yvon Le Loup (nazwisko)
Data i miejsce urodzenia: 2 stycznia 1871, Dinan, Francja
Data i miejsce śmierci: 3 lutego 1926, Paryż, Francja

Francuski okultysta, martynista, dziennikarz, autor książek poświęconych ezoteryce i mistyce chrześcijańskiej. Założyciel międzynarodowej organizacji Amitiés Spirituelles. Po polsku wydano: Wtajemniczenia. Powieść dla “Małych dzieci” (Initiations, ; pol. 1920, popr. wt. Wtajemniczenia. Powieść dla “maluczkich”, 1923), Siły mistyczne i sprawowanie życiowe (pol. 1921), Wykłady Ewangelji. T. 1-3 (pol. 1922-1923), Kilku przyjaciół Boga (pol. 1923), Uzdrowienie Chrystusa (pol. 1930), Różokrzyżowcy: historia i nauka (Histoire et Doctrines des Rose-Croix, 1910; pol. wzn. 1994) i wiele broszur.

źródło opisu: opis autorski (MSN); www.lubimyczytac.pl