Zagadka Wszechświata

W szóstym wykładzie, zatytułowanem „Dżnani-Joga”, zastrzegliśmy się, że poruszamy w nim tylko jedną stronę tej gałęzi filozofji jogów, do innych zaś powrócimy w wykładach następnych. Motywy „Dżnani-Jogi” są tak obszerne, że można pisać o nich całe tomy, i rzeczywiście niejedno dzieło starodawne zawiera zasady tej nauki. W wykładzie niniejszym poruszymy niektóre zasadnicze punkty Dżnani-Jogi i postaramy się wyłożyć je w sposób jak najdostępniejszy, aby ułatwić zrozumienie jej prawd tym, co by uważali inne traktowanie tej nauki, jako zbyt trudne i specjalne. Jak to ustaliliśmy w szóstym wykładzie:

„Wszelkie istnienie” bądź świadome, bądź nieświadome, jest emanacją bytu jedynego”. Ten zasadniczy „byt” różnie był nazywany przez filozofów; najbardziej odpowiednim dla niego określeniem jest „Duch” lub „Absolut”. Słowo „Absolut” używane jest w znaczeniu bezwarunkowego, nieograniczonego, samowładnego, niezależnego, czynnego, rzeczywistego.

Innemi słowy jest to „Byt prawdziwy”. Chcielibyśmy bardzo, abyście zrozumieli, w jakim znaczeniu używamy tego słowa, gdyż o ile definicje są źle pojmowane, powstaje wiele nieporozumień. Poruszając nasz temat, często będziemy używać słowa „względny” (relatywny); w istocie swej, słowo to jest przeciwieńswem „Absolutu” o tyle, o ile mówi o czymś niecałkowitym, warunkowym, ograniczonym, zależnym, częściowym. Przy rozpatrywaniu rzeczy samej w sobie, możemy odrzucać kolejno względne cechy lub niewłaściwości, i to co pozostanie w końcu, to co nie podlega dalszej analizie, podziałowi i rozbiorowi, będzie właśnie „rzeczą samą w sobie” lub „rzeczą absolutną”. Jogowie częstokroć mówią o „Absolucie” jak o „rzeczy samej w sobie” dla rozróżnienia od „względności” lub „rzeczy takiej, jaką się wydaje”. Dogodnie jest dla przyswojenia sobie tego pojęcia uznawać „Absolut” za „rzecz w całości, jaką ona jest”; względność zaś za „niecałkowite i niedostateczne wadzenie oddzielnej fazy, cechy lub właściwość rzeczy w jej całości”. Bardzo trudno określić, prawdziwe znaczenie tych dwóch koncepcji, gdyż pojąwszy znaczenie słowa „absolutny”, zrozumielibyście i sam „Absolut”. Słowo jest to słaba próba rozumu człowieczego, by wyrazić myśl, nienadającą się do określenia. Rozum człowieka w obecnym stadjum rozwoju jest „względny” i dlatego nie jest w stanie pojąć całkowitego znaczenia wyrazu „Absolut”.

Może jedynie zdać sobie sprawę ze swej ograniczoności i wtedy, rozumiejąc względność swych pojęć, nazwać wszystko co leży poza jego granicami „Absolutem”; rozum człowieka nie może objąć całkowitego znaczenia przestrzeni absolutnej (nieskończoności) czasem absolutnego (wieczności) rozumu absolutnego; może jednak zdać sobie sprawę z ogólnikowego znaczenia tych określeń, dzięki zrozumieniu względnych faz tego, co się ukrywa pod wymienionemi słowami. Naprzykład człowiek może narysować na kawałku papieru koło, które zamyka pewną cząstkę przestrzeni, tworząc w ten sposób przestrzeń względną, może natomiast wyobrazić sobie przestrzeń absolutną (nieskończoność), jako całą przestrzeń, leżącą poza granicami koła na wszystkie strony, aż do nieskończoności. W ten sam sposób człowiek rozumie czas. Mierzy sekundy, minuty, godziny, lata, słowem wszystko względne. Lecz uczyniwszy to, może myśleć i mówić, że wszystko, co leży poza granicami odmierzonego czasu – naprzód lub wstecz – jest czasem absolutnym, nieskończonym czyli wiecznością, W wyżej podanych przykładach – absolutny czas i absolutna przestrzeń zawierają w sobie i zjawiska względne, odmierzone przez człowieka i pozostawione na stronie, przyczem ten podział i pozostawienie na stronie istnieje jedynie w wyobraźni człowieka, w samej zaś rzeczy nie istnieje czyli nie jest rzeczy wistem. Człowiek może stworzyć w swoim rozumie pojęcie o „cząstce” Absolutu w tym wypadku, gdy jego uwaga poprzestanie na tym częściowym przejawie, danym jego bezpośredniej świadomości – zupełnie tak samo, jak patrząc przez lunetę może oglądać „cząstkę” oceanu, ale ta cząstka nie znaczy czegoś oddzielnego, samodzielnego.

Oddzielność i samodzielność są w tym wypadku całkowicie cechą jego świadomości, zależnej od jego niemocy, by widzieć całość. W ten sam sposób nie można wydzielić cząstki, przestrzeni lub czasu z całości – jedyne co można zrobić — to stworzyć sobie względne pojęcie o przestrzeni lub czasu i nadać temu imię, ale w żadnym wypadku w rzeczywistości nie można oddzielić ani jednego ani drugiego od całości. Bo w rzeczy samej jak czas tak i przestrzeń – są to czysto względne określenia, z których człowiek korzysta, aby ułatwić sobie stworzenie ostatecznego pojęcia o wieczności i nieskończoności. Oba te słowa oznaczają miarę lub wydzielenie, tymczasem wieczność i nieskończoność jako nieograniczone, nie mogą być mierzone z żadnego końca i stanowią pojęcia absolutne: nic nie może być wydzielone z ich całości.

Istnienie, realność – Duch, Absolut, rzecz sama w sobie, rzecz realna, rzecz jako całość wszystko to są pojęcia niedostępne ograniczonemu umysłowi ludzkiemu. W miarę swego rozwoju wyższe stany świadomości człowieka dają mu możność lepiej zrozumieć te pojęcia, lecz nikt z wyjątkiem Absolutu nie zrozumie Absolutu. Ostateczna tajemnica jest niemożliwą do rozwiązania przez naszą zwykłą świadomość lub jakąkolwiek inną świadomość względną, prócz Absolutu. Lecz w miarę rozwoju naszej świadomości możemy osiągnąć (i rzeczywiście osiągamy) coraz to pełniejsze rozumienie tej sprawy. W miarę tego, jak opada zasłona za zasłoną i promienie wiedzy duchowej oświetlają naszą świadomość, możemy pojąć wiele tych rzeczy, które dawniej zdawały się być niedostępne naszemu rozumieniu. I możemy wspaniale posługiwać się w tym kierunku naszym rozumem. Częstokroć nam powiadają, że musimy te a te rzeczy przyjmować na wiarę i że bezcelowem jest łamać sobie nad niemi głowę. Lecz jest to prawdą tylko częściowo, gdyż intelekt daje nam najprawdziwsze wiadomości o rzeczywistych cechach rzeczy; wiadomości te chociaż niezupełne i częściowe, zasługują jednak na uwagę; w szczególności sprawdza się to w tych wypadkach, gdy w intelekt przenika dobroczynne światło rozumu duchowego: osiągnąć zaś to można przez uznanie przyczyny wyższej, przez wolę przyjęcia jej świata. Chociaż nasze pierwsze uznanie istnienia Boga ma charakter ślepej wiary, powodowanej słabym promieniem ducha przenikającego przez gęste materjalne powłoki duszy; chociaż późniejsza świadomość o czemś Wyższem, co leży poza światem lub też w jego zaczątku, jest bardziej intuicyjna, niż rozumowa: mimo to intelekt może dawać nam cenne wiadomości i jest narzędziem potrzebnym do ujęcia prawdy. Wyższa nauka – wiedza duchowa – nie przeczy intelektowi, lecz go wyprzedza, wychodząc poza jego granice. I intelekt należycie przez nas rozpytywany, potwierdzi swoim własnym zasobem wiadomości, prawdy duchowe. Intelekt, to nie szyderca, nie kłamca, chociaż wielu metafizyków chciało nas zmusić, byśmy go tak uważali; daje nam on szczegółowe i prawdziwe wiader mości o zjawiskach nas otaczających, często jednak nasza nierozwinieta umiejętność, krytyka i analiza, fałszywie te wiadomości tłumaczy. Gdy intelekt musi dać odpowiedź wyraźną, to mówi nam, że przyznaje pewne rzeczy na zasadzie pewnych przesłanek, że nie może przedstawić sobie innego wyniku. Nie lękajmy się dowodzeń intelektu, przy ich pomocy będziemy śmiało sprawdzali naszą naukę. Intelekt ma swoje ograniczenie, lecz w pewnym zakresie dobrze ocenia; nasza fałszywa i błędna ocena tego, co on podaje, wprowadza nas w błąd. W poszukiwaniach swoich będziemy baczyli na wszystkie płaszczyzny rozumu. Nie będziemy na wzór wielu teologów, patrzeć na intelekt, jako na siłę obcą i wrogą wiedzy religijnej. Nie będziemy również, jak to czyni wielu materjalistów, uważali, że za sprawą intelektu wszystko się wyczerpuje, traktując wyższe stany świadomości, jako złudzenie uczuć i kłamliwe świadectwo. Każda faza ducha posiada własną dziedzinę; są to wszystko siostry; niech więc idą ręka w rękę, pomagając sobie wzajem i niech nie będą sobie nieprzyjazne. Zobaczymy, co może nam powiedzieć intelekt względny o Absolucie, czego nauczyć nas może intelekt ostateczny o zagadnieniach nieskończoności. Jest to zupełnie jasne, że nie możemy przy pomocy intelektu oglądać „rzeczy samej w sobie”; lecz o ile intelekt jest częściowym przejawem tej „rzeczy samej w sobie” i o ile my, pominąwszy pomoc intelektu, nie możemy przy naszym rozwoju obecnym myśleć o „rzeczy samej w  sobie”, o tyle będziemy uważali za swoje prawo rozpytywać intelekt, co on nam może powiedzieć o „rzeczy samej w sobie”.

I na dalszych stronicach postaramy się wykazać, co odpowiada intelekt na to zapytanie. Później przedstawimy wam świadectwo wyższej płaszczyzny umysłowej, podawanej przez rozum duchowy w tej mierze, w jakiej zostało nam podane. Gdy rozum człowieka dostatecznie się udoskonali do rozpatrzenia problematów wszechświata, życia i bytu, gdy w nim powstaje elementarne pojęcie o przyczynowości, gdy dojdzie do stopnia doskonałości, zwanego „samoświadomością” tj. do tego stopnia, na którym powstaje pojęcie o „Ja” i o „nie Ja”: zwykle i nieodwołalnie powstaje w nim myśl o czemś, co jest podstawą całego świata zjawisk. Pierwsze pojęcia człowieka są bardzo ogólnikowe, lecz rozwój ich idzie ciągle naprzód i stopniowo umysł doskonali swe pojęcie o podstawie i przyczynie życia i wszechświata. Do jego pojęcia analitycznego przyłącza się jeszcze „poczucie” wyższej siły, które zowiemy wiarą, a formy przejawu tego poczucia „religją”. Człowiek tworzy przeróżne teorje, zgodnie z linją swej myśli religijnej oraz i swego wychowania religijnego i obmyśla niezmierną ilość Bogów (nie mówiąc już o złych duchach), by wytłumaczyć sobie to, czego się domaga rozum i uczucie. Po upływie pewnego czasu pogląd na tę sprawę rozpada się na dwie grupy: na poglądy kapłanów i poglądy filozofów; kapłani zadawalają się początkowo twierdzeniami, że ich Bóg łub też Bogowie stworzyli wszystko co istnieje; z biegiem czasu wymyślają fantastyczne historje, aby uwydatnić swoje nauki. Filozofowie zazwyczaj odrzucają teorje kapłanów i starają się wytłumaczyć dane zagadnienie za pomocą teorji własnych, chociaż ze względów ostrożności i bezpieczeństwa zazwyczaj zgadzają się w każdym razie zewnętrznie z panującemi pojęciami religijnemi. Po upływie znów pewnego czasu, kapłani ogarnięci nauką filozofów, stwarzają „teologję” t. j. system filozoficzny, który ma wyjaśnić, „dlaczego” i „w jaki sposób” Bóg osobisty, jak go sobie wyobrażano, stworzył pewne rzeczy i jakie są logiczne wnioski niektórych teorji, wynikające z danej przesłanki. Wreszcie w odpowiedzi na wymagania rozumu ludzkiego ukazuje się metafizyka. Metafizyka jest to nauka, która zajmuje się badaniem „realności życia” t. j. rzeczywistości w przeciwieństwie do pozorów; niewidzialności w przeciwstawieniu do widzialności, podmiotu w odróżnianiu od przedmiotu. Metafizyka bada zagadnienie Absolutu, stara się odsłonić: „rzecz samą w sobie”, gdy teologja zadawala się stwierdzeniem istnienia Bóstwa (zazwyczaj Boga osobistego) i stara się sposobem analitycznym wykazać cechy tego Bóstwa i stosunek wszechświata do swego Twórcy. Później ukazują się uczeni, badacze świata materjalnego; ci pragną rozwiązać zagadkę wszechświata, budując swe rozwiązanie na zasadach ściśle fizycznych i materjalnych. Teolodzy, metafizycy i uczeni, przyrodnicy Zachodu, zaciekle napadali wzajemna siebie i był czas, gdy zupełnie różnili się w poglądach. Myśliciele Wschodni widzieli jednak w teologji, metafizyce i nauce tylko różne fazy tego samego motywu i nigdy przeto między niemi nie było rozdźwięku. Zobaczymy jednakowoż, iż postępowi teolodzy dążą do porozumienia z głębszymi metafizykami, a postępowi uczeni w wielu punktach schodzą się tak z jednymi jak i z drugimi. Ostatecznie dojdą oni do harmonji w punktach zasadniczych, gdyż teraz prowadzą spór jedynie o słowa; szukają wszyscy tego samego i muszą się ostatecznie zjednoczyć. Teolog, metafizyk, filozof, uczony – wszyscy oni uznają konieczność istnienia „czegoś, znajdującego się w podstawie” życia i wszechświata. Rozum ich nie może pozbyć się tej myśli, uważają owo „coś” za logiczną konieczność, za coś, co ich intelekt nieświadomie uznaje. Niektórzy sądzą, iż owo „coś” egzystuje poza życiem i wszechświatem, które są stworzone przez intelekt. Inni zaś uważają, że to, co jest „realnością” życia i wszechświata, różni się od wszystkiego widzialnego i rzeczywistości względnej; że ta realność nie jest czemś odrebnem od wszechświata, lecz jego duszą i przyczyną ruchu, zawartą w tymże wszechświecie. Teologowie nazywają to Bogiem; metafizycy „rozumem, rzeczywistością, istotą rzeczy, prawdą” i podobnemi określeniami; uczeni zaś – materją, siłą albo nawet siłą-materją. Uczeni wolą nazwy: substancja, życie i t. d. Lecz za pomocą tych wszystkich nazw określają „rzecz samą w sobie” t. j. rzecz taką, jaką ona jest wówczas, gdy wszelki pozór zewnętrzny został przez nią samą pochłonięty. Jest to Praprzyczna – Absolut. Nie uważamy za potrzebne zatrzymywać się dłużej nad tym, że rozum ludzki musi zgodzić się na „coś, co leży w podstawie rzeczy t. j. rzecz samą w sobie”. Wszyscy myśliciele, bez względu na to, do jakiej szkoły należą i jakiej teorji się trzymają, schodzą się na tym wniosku i każdy człowiek, skoro zechce poszukać, znajdzie ten wniosek w swym własnym rozumie. Możemy przeto przyjąć za pewnik, t. j. jako najoczywistszą i konieczną prawdę lub „jako zasadę, która z konieczności musi być przyjęta za dowiedzioną” (Webster), co następuje:

1. „Absolut istnieje”.
Prawda ta każe nam rozpatrzeć wszystko, co podaje nam intelekt o istnieniu: zobaczymy, czy nie ma w naszym umyśle innych „najwidoczniejszych prawd” albo pewników, które musimy uznać za dowiedzione, słowem, czy jest jeszcze coś takiego, czemu nie możemy nie wierzyć. Zrozumienie tego, iż Absolut „istnieje” pociąga za sobą następujące, dalsze, z danej przesłanki wynikające zasady.

2. „Wszystko to, co posiada Byt realny, jest Absolutem”. Nie może być dwóch lub więcej Absolutów albo „skończonych substancji”. Może być tylko jeden Absolut lub „skończona substancja”. Wszystko pozostałe posiada „oczywistość” istnienia i musi być względne. Wszystkie zjawiska są związane z „Absolutem” lub powstają dzięki niemu; wszystkie zjawiska mają za przyczynę Absolut. Absolut jest istnieniem rzeczywistym, przeto wszystko co istnieje, powinno być Absolutem. Te dwa twierdzenia prawdy są nierozłącznie związane ze sobą i nie mogą być rozłączone. Gdy mówimy że coś „istnieje”, oczywiście mamy na myśli istnienie prawdziwe całej jego skończoności i pełni, nie zaś istniene niedokończone i niesamodzielne, nie zewnętrzną stronę realności. Postaramy się powiedzieć to wyraźniej; nie może być dwóch całości, dwóch wszechjedności. Jest tylko jedna całość, jedyna „wszechjedność”, bo tego wymaga rozum. Te określenia z konieczności są mniej lub więcej niecałkowite i nie odzwierciedlają pełni pojęcia, jakie oznaczają. Jednemu więcej mówi pierwsze określenie, innemu zaś drugie; ze wszystkich tych określeń najbardziej dostępne dla początkujących jest to, którym posługiwaliśmy się w pierwszej części tego wykładu, a mianowicie, „Rzecz w swej całości, taka jaką jest”. Druga zasada prowadzi do pokrewnej jej trzeciej, a mianowicie:

3. Absolut zawiera w sobie wszystko, co rzeczywiście jest; wszystko, co kiedyś rzeczywiście było; wszystko, co rzeczywiście może być”. Wszechjedność musi zawierać w sobie wszystko. I zawsze wszystko zawierała. I zawsze wszystko zawierać będzie. Wynika to z samej istoty rzeczy, poznawanej przez intelekt: Wszechjedność zawsze jest wszystkiem. Niema nic nie Wszechjedynego: Wszystko co jest, powinno być Wszechjedynem. Wszechjedność nie posiada nic zewnętrznego. Poza Nią nic nie istnieje. Twierdzić o egzystencji czegoś poza Wszechjednością, to znaczy dowodzić absurdu. Absolut nigdy nie miał początku, przeto nic przed nim istnieć nie mogło; niema również nic, czego przyczyną nie jest Absolut. A ponieważ niema on końca, przeto nic ponim istnieć nie będzie; dlatego też Absolut zawiera w sobie wszystko co jest, było i będzie. Pomni na to, przystępujemy do rozpatrzenia czwartej zasady.

4. „Absolut jest wszechobecny w jednym i tym samym czasie”. Zasada ta jest oczywistą. Niema żadnego miejsca poza Wszechjednością. Wszelki byt lub istnienie możliwe są tylko W Wszechjedności. Wszechjedność jest wszędzie. Nie może być miejsca, w którymby nie było nic. Intelekt nie może uważać „nic” za rzeczywistość, za realność, za takt bezwzględny. Bezwzględne „nie” jest niepodobieństwem, guyż Absolut jest zawsze „czemś”, a owo „coś” przeciwstawia się „niczemu”. „Nic” – to określenie negatywne, używane dla oznaczenia nieobecności lub widocznej nieobecności jakiegokolwiek zjawiska. Będąc wszystkiem, Absolut musi zawierać w sobie wszystko (patrz zasadę 3). To, co my nazywamy przestrzenią, czasem, materją, myślą, energją i t. p., jest jedynie względnym przejawem Absolutu. Dlatego też musi on być obecny wszędzie w jednym i tym samym czasie. Wszelkie inne tłumaczenie jest niemożliwe.

5. „Absolut jest wszechwładny, wszechpotężny; posiada sile nieograniczoną – wszelką, jaka tylko istnieje”. Zasada ta okaże się oczywistą, skoro przyjmiemy zasadę wszechobecności Absolutu, jego uniwersalności i skoro założymy istnienie zjawiska siły i potęgi. Naturalnie, może nas spotkać zarzut, iż potęga i siła – to tylko względne określenia, gdyż te właściwości raczej są czemś wypadkowym lub względnym w stosunku do Absolutu, niż rzeczą bezwzględną samą w sobie. To ostatnie rozumowanie jest słuszne, gdyż my stwierdzamy jedynie coś, co nazywamy potęgą i siłą, które uważać możemy jako względny przejaw Absolutu. Jeżeli istnieje potęga (chociażby względna), to pochodzi ona tylko od Absolutu. Innej potęgi niema. Absolutowi musimy przypisywać całkowitą potęgę, nie zaś jej drobną część czyli większą potęgę niż ta, którą posiada ktoś inny. Absolutowi właściwą jest potęga całkowita, bezgraniczna, jaka tylko istnieje, za pomocą której wszystko może się spełnić. Dalej będziemy mówili o potędze, jako o rzeczy namacalnej, czyli o przejawie Absolutu lub jako o czemś względnym w tern pojęciu. Wypowiedziany przez nas przed chwilą pewnik wyraża tę oczywistą prawdę, iż wszystkie zjawiska zwane siłą, są tylko przejawem Absolutu i niema siły innego pochodzenia, gdyż nie istnieje inne źródło, z którego siła mogłaby brać początek. Niektórzy metafizycy głoszą zasadę: „Absolut jest wszechpotężny; Bóg – to potęga”; my zaś widzimy w potędze względny przejaw Boga lub Absolutu, nie zaś coś, co oznacza „rzecz samą w sobie”. Tak samo zapatrujemy się na rozum i materję, o czem zresztą pomówimy w następnych wykładach.

6. „Absolut jest wszechwiedny, wszechpoznawczy, wszechmądry, wszystko ogarnia, wszystko zna i posiada wiedze nieskończona. To znaczy, iż niema nic, o czem by Absolut nie wiedział, niema nic, czegoby całkowicie nie rozumiał. Jeżeli istnieje jakaś rzecz nie zupełnie znana lub rozumiana przez Absolut, to w takim razie słowa „Absolut” i „wszechwiedza” byłyby niedorzecznością. To naturalnie stosuje się do wszelkiej wiedzy, która dotyczy przeszłości, teraźniejszości oraz przyszłości, o ile można użyć tych względnych określeń. Aby być wszechwiedzą – wiedza musi przenikać do rdzenia; musi być wyczerpującą, co do najmniejszych szczegółów, co do ostatniego punktu. Istotna wszechwiedza nie może się mylić, nie może zmieniać zdania wskutek osiągnięcia głębszej wiedzy, nie może popełniać błędów w wygłaszaniu sądu, w rozróżnianiu lub we wszelkim procesie myślowym. Aby odpowiadać określeniu, taka wiedza i mądrość muszą być rzeczywiście doskonałe (bezwzględne). Znając wszystko, Absolut zna tylko siebie, gdyż jest on „wszystkiem we wszystkiem”. Musimy zgodzić się z istnieniem „wiedzy”, lecz zdajemy sobie sprawę z tego, że „wiemy”. I, zgadzając się na istnienie „wiedzy” czy też ,.rozumu”, z konieczności musimy zgodzić się, że ta „wiedza” lub „rozum” należy do Absolutu, lub znajduje się w jego mocy, lub zawiera się w nim, lub w ostateczności z niego pochodzi. Wszystko, co istnieje, należy do Absolutu. Absolut obejmuje wszystko, co się w czemkolwiek znajduje, wszystko bez wyjątku. Przy rozpatrywaniu Absolutu, który nazywamy „rozumem”, będziemy mówić o tem, że rozumienie jest właściwem wszystkiemu.

7. „Absolut jest nieskończony”. Chociaż ta formuła jest prawie zbyteczna, gdyż określenie „Absolut” zawiera w sobie pojęcia „nieskończoności”, istnieje jednak pewna różnica pomiędzy niemi i dlatego mówimy o nieskończoności, jako o właściwości Absolutu. Słowo „nieskończony” oznacza „bezgraniczny” lub „nieograniczony” w czasie i przestrzeni; nie posiadający granic pod względem potęgi, zdolności, natężenia, lub przewagi; doskonały, niezmierzony, nie mieszczący się w żadne ramki i granice i t. d. (We faster). Słowa „bez granic” najlepiej określają to pojęcie. Absolut nie posiada granic, gdyż istnieje on wszędzie w czasie i przestrzeni (jeżeli już nie możemy obejść się bez tych słów), gdyż niema nic takiego, czem by on mógł być ograniczony; sam siebie zaś Absolut również nie może ograniczyć, ponieważ nic nie istnieje poza nim; ponieważ oprócz niego nic nie istnieje. Nieskończoność jest czemś bezwzględnem, i nasz rozum nie może pojąć jej całkowicie, chociaż intuicyjnie ją ogarnia.

8. „Absolut jest wieczny”. Webster określa słowo „wieczny” jako coś, co „niema ani końca, ani początku, istnieje zawsze, niezmienne, niezniszczalne, zawsze trwające, nieskończone, stałe, ciągłe”. Któż sobie wyobrazi Absolut, jako mający początek i koniec? Jeżeli założymy, iż Absolut posiada początek, wtedy będziemy zmuszeni wyznać jego pochodzenie od czegoś innego, i w ten sposób Absolut stanie się względnym; zaczem stworzy się nowy  Absolut, bardziej odległy i tak bez końca. Rozum nie może sobie wyobrazić Absolutu jako coś, co ma początek; gdyż początek stwarza przyczynę, przyczyna inną przyczynę i t. p. Rozum nie dopuszcza takiej myśli i zmuszony jest uznać, iż poza wszystkiemi zjawiskami, wynikającemi wskutek przyczyny, istnieje coś, co niema przyczyny, coś, co zawsze było: „przyczyna bez przyczyny”, Absolut. Oczywiście, my w naszym świecie względnym nigdy nie spotykamy zjawiska bez przyczyny, gdyż prawo przyczynowości włada tym światem, lecz wszystkie przyczyny i wyniki zawierają się w Absolucie i pochodzą z niego; poza Absolutem niema żadnej przyczyny, która by miała nań wpływ, niema nic, coby było poza Absolutem. Absolut nie posiada zewnętrzności. Z trudem to zrozumie umysł nieprzyzwyczajony, lecz każdy umysł musi ostatecznie dojść do takiego wniosku, gdy innego wyjścia niema; rozum bezwzględnie musi uznać tę prawdę, chociaż jej nie rozumie. Intelekt domaga się wyświetlenia oraz skutku, i nie może się tych wymagań pozbyć, nawet przy rozważaniu Absolutu. Ale musi się ich pozbyć, ponieważ, uznając wyjątek z prawa przyczynowości, tem samem wykazuje względność tegoż. Jeżeli naprzykład założymy, że istnieje Praprzyczyna: cykl przyczyn i skutków zostanie naruszony, gdyż Praprzyczyna jest czemś bezprzyczynowym i przez to prawo przyczynowości nie jest bezwzględną: wyjątek ją niweczy. Z drugiej strony, jeżeli będziemy twierdzili, że cykl przyczyn i skutków jest nieskończony, to z łatwością nam zarzucą, że nieskończoność nie posiada początku, a  to, co nie posiada początku i jest nieskończone – nie może mieć przyczyny. W ten sposób i w tym wypadku cykl zostanie przerwany i rozum musi się zgodzić, że istnieje coś bez przyczyny. W ostatnim wypadku intelekt, używając bezwzględnego słowa „nieskończony” i nie mogąc go zrozumieć, pozbawia swoje dowodzenie siły i musi uznać istnienie „przyczyny bez przyczyny”, chociaż nie może poprzeć tego żadnym przykładem z własnego doświadczenia. Jedyne też, co może intelekt uczynić, to otwarcie przyznać istnienie czegoś, czego nie rozumie; musi tak postąpić, jeżeli chce być uczciwy względem siebie.

Przyczynowość – to coś względnego, co nie przedstawia wartości dla Absolutu. Wieczność jest czemś bezwzględnem i intelekt, pojmując ją intuicyjnie, nie może zrozumieć jej całkowicie. Czas – to określenie względne, używane przez człowieka nie będącego w stanie pojąć prawdy bezwzględnej. Człowiek nie może świadomości swej zatrzymać nawet jednej chwili, gdyż nim umysł się nad nią zastanowi – chwila uleci w przyszłość. Czas – to pojęcie względne, i największy okres czasu, jaki człowiek może sobie wyobrazić w porównaniu z wiecznością lub czasem bezwzględnym jest niczym innym, jak pajęczyną pod szkłem teleskopu, którego soczewka ogarnia przestrzeń nieskończoną; lecz aby to porównanie mogło być zrozumiane, pajęczyna ta powinna być jeszcze nieskończoną ilość razy zmniejszona. Nieskończone miljony lat, gdy zestawić z wiecznością lub czasem bezwzględnym, są tak podobne do bezwzględnego zera, iż tylko nadzwyczaj wysubtelniony umysł może je rozróżnić. Ludzie, którzy osiągnęli wysoki stopień rozwoju duchowego, powiadają nam, że często przy zgłębianiu nieskończoności, zupełnie zatracają uczucie czasu względnego i miljon lat jest dla nich chwilą. To samo można zauważyć, gdy wysoce udoskonalony rozum bada krainy myśli, mające związek z przestrzenią: względność zatraca się w Absolucie, i przestrzeń względna ginie w nieskończoności. Czas i przestrzeń – to pojęcia względne, właściwe umysłowi człowieka danej epoki. Z punktu widzenia Absolutu (co zresztą jest zrozumiałe i dla naszego lichego rozumu) każde miejsce jest tutaj (hic), każdy czas – teraz (nunc).

9. „Absolut jest niepodzielny”. Absolut to wszystko – Całość. Nie może on być podzielony na części, gdyż nie istnieje nic, coby mogło tego dokonać, niema czym go podzielić, niema czym zapełnić powstałej z podziału przerwy. Nie może być żadnego rzeczywistego podziału Absolutu. Absolut zawsze był, jest i będzie całością. Jest On czemś zupełnie skończonem i nie może ulegać podziałowi. Rozum, z wymienionych już względów, nie może wyobrazić sobie Absolutu rozdrobnionego lub podzielonego na poszczególne części. Rozum nie może sobie przedstawić podobnego obrazu i dlatego z konieczności musi się zgodzić z wypowiedzianą zasadą. Naturalnie w naszym ostatecznym pojmowaniu rzeczy, możemy użyć określeń względnych „części” lub „drobiny” całości czyli Absolutu, rozumiejąc pod tem pewnego rodzaju wyobrażenie o Absolucie, wyobrażenie, które wchodzi w zakres naszej świadomości. Nie jesteśmy w stanie widzieć całości rzeczy, i dlatego mówimy o widzianem przez nas, jako o cząstce całości czyli Absolutu. Lecz taka ograniczoność leży w nas samych i nasz tylko rozum stwarza względną różnicę, gdyż jego pole widzenia zbyt jest zamknięte, aby ogarnąć całość. Rozum nasz dzieli całość na oddzielne, częściowe obrazy i nazywa każdy z nich „cząstką”, chociaż w pojęciu bezwzględnym i rzeczywistym, podział na t. zw. „części”, niema miejsca w rzeczywistości. Całość pozostaje niezmienną i niepodzielną bez względu na to, iż nasza ograniczona, zamknięta, względna świadomość dla własnej dogodności, dzieli ją na części.

Z gruba można to poprzeć następującym przykładem: z okna przy którym piszę ten wykład, widoczny jest łańcuch gór. Ciągnie się on tak daleko, jak tylko wzrok może dosięgnąć. Moje oko widzi go w całości, lub też uznaje za całość to, co mierząc wzrokiem, spostrzega na całej rozciągłości, chociaż niema takiej chwili, aby cały łańcuch gór znalazł się w polu mego wzroku. Mimo to istnieje poczucie ciągłości lub całkowitości; jeżeli oko będzie umieszczone w należytej odległości, to ujrzy cały obraz jednocześnie. Przypuśćmy teraz, iż chcemy sfotografować ten łańcuch górski z okna. Zmuszeni bylibyśmy skierować objektyw na jedną „cząstkę” łańcucha, by dokonać zdjęcia; skierować objektyw na drugą i t. d., aż do chwili, gdy otrzymamy zdjęcie z całego pasma gór. Pomiędzy temi zdjęciami nie będzie łączności ogólnej i cały łańcuch w odbitkach będzie podzielony na „części”; w rzeczywistości nie ma w nim podobnego podziału. Góry stanowią całość niezmienną i niepodzielną. Gdy rozdacie zdjęcia znajomym, każdy z nich na otrzymanej fotografji zobaczy tylko „część całkowitego obrazu; wszystkie zdjęcia będą miały charakter samodzielny do chwili, gdy je postawicie obok siebie. Ten, co zechciałby mieć wyobrażenie o paśmie gór, musiałby połączyć ze sobą wszystkie „części” i zobaczyłby wtedy obraz całkowity. Radź jak bądź niezależnie od tego, czy to zdjęcie oglądamy częściowo czy jednocześnie – pasmo górskie pozostaje tem czem było; „pozory” zdjęć nie mają tu żadnego znaczenia.

Przykład przytoczony jest niedokładny i gruby, lecz pokazuje nam, w jaki sposób nawet w płaszczyźnie materjalnej wzrok skierowany na częściowość, stwarza wrażenie „części” i „podzielności”, gdy w rzeczywistości niema nic podobnego. Wszelka tak zwana „gwiazda” pozostała na swoim miejscu i tylko my posunęliśmy się, a przeto jej nie widzimy. Przeistoczenia i zmiany, uważane przez nas za rzeczywiste – nie są niczem innem, jak falami, pianą i bańkami na powierzchni oceanu, gdy sam ocean pozostaje bez zmiany. Absolut jest poza prawem przyczynowości. Przyczyna i skutek go nie dotyczą, gdyż są względne i należą do zjawisk również względnych, nie tykając natomiast zupełnie rzeczywistości lub Absolutu. Absolut niema ani początku, ani końca, niema przyczyny i nie jest skutkiem niczego. Z punktu widzenia Absolutu prawo przyczynowości nie istnieje, gdyż jest to prawo względne i panować może jedynie w świecie zjawisk względnych. Przyczyna i skutek – to względne pozory w Absolucie, nie mające nad nim władzy, są to tylko twory i narzędzia Absolutu, które w danej chwili służą do pewnego celu boskiego, lecz nie posiadają samodzielności w stosunku do Absolutu. Absolut jest wolny.

10. „To co nie jest Absolutem, jest względne”. Innemi słowy, to co nie jest Absolutem – musi się znajdować w pewnym stosunku do Absolutu lub być niczem. To co nie jest bytem bezwzględnym (rzecz sama w sobie), powinno być zależnem od Absolutu lub niczem. Ta zasada jest wnioskiem, wypływającym z zasad 1, 2 i 3. Wszystko rzeczywiste, jak również i względne, musi być albo samo Absolutem albo też od niego zależeć. Innemi słowy, musi być ono Absolutem (rzecz w Całości taka jaką jest) lub względnem (t. j. niedoskonałym lub niepełnym pozorem Całości rzeczy). Jeśli nie jest ono ani jednym, ani drugim (musicie pamiętać, iż w rzeczywistości jest to jedno i to samo), to w takim razie jest ono niczym, kłamstwem, ułudą, błędnem wrażeniem o rzeczy względnej (lub też szeregiem takich błędnych wniosków), albo jest kłamstwem świadomem, nie mającem podstawy ani w Absolucie, ani we względności.

TRZY WIELKIE PRZEJAWY ALBO TRZY PIERWIASTKI WZGLĘDNE.

Zwykły intelekt nie jest w stanie dokładnie zrozumieć lub zdać sobie sprawę z Absolutu, jako takiego. Lecz względne wiadomości Absolutu są dostępne zwykłej świadomości i przebłysk rzeczy samej w sobie może być podjęty przy pomocy rozumu duchowego, w miarę tego, jak świadomość zostaje oświeconą promieniami Ducha. Uprzedzając fakty, uważamy za stosowne podać następujące wyjaśnienia, aby umysł czytelnika chociaż na chwilę wypoczął, zmęczony wynikłemi z rozpatrzenia jedenastu zasad wątpliwościami. Mamy na względzie powstające w umyśle człowieka pytanie: „A Ja? jakież zajmuje miejsce w Absolucie i względności”. Lub, jak spytał niedawno pewien amerykanin: A cóż to mnie obchodzi? To zagadnienie będzie rozpatrywane przez nas w ostatnim wykładzie, tu zaś powiemy jedynie: w człowieku, jakim się on wydaje, w obecnej chwili jest i Absolut i względność. Chcemy powiedzieć przez to, że człowiek posiada prawdziwe „Ja”, Ducha, który jest właśnie Absolutem. Duch ten otaczają trzy rzeczy względne: 1) materja, 2) energja lub siła i 3) umysł.

Sanskryckie określenie tych pojęć są Atman czyli Duch, wieczne „Ja”; Akasa t. j. materja, wszechprzenikająca substancja  wszechświata; Prana, t.j. siła, energja, i t. p.; oraz Czitta czyli substancja umysłowa. Filozofja jogów uczy, iż te trzy formy względności są właściwe wszystkim tworom wszechświata. Atman czyli Duch, będąc jedyną rzeczywistością, znajduje się wszędzie i we wszystkim, lecz nie jest zawarty w żadnej rzeczy szczególnej jako samodzielna cząstka. On, jeżeli tak możemy określić, przenika cały wszechświat i znajduje się we wszystkim. Możemy przeto mówić (co mówiliśmy w swoich wykładach) o człowieku, jako o mającym w sobie „kroplę Oceanu Ducha” lub jako o będącym taką „kroplą” albo „iskrą Bożego płomienia” albo „promieniem słońca Ducha” i t. d., lecz wszystkie wymienione określenia to tylko zwroty retoryczne, bo przecież niema i nie może być podziału Ducha (patrz zasadę 8). Jeżeli wyobrazimy sobie człowieka jako paciorek, to Duch nie będzie kawałeczkiem złota w jej środku, lecz złotym łańcuszkiem, na którym są nanizane wszystkie paciorki i który przechodzi przez każdy z nich i jednocześnie przez wszystkie. Jest to porównanie bardziej pierwotne, lecz daje ono słabe wyobrażenie o zasadniczej różnicy pomiędzy dwoma wyżej, wymienionemi pojęciami.

Wszelki byt względny, centrum świadomości, atom czy też rzecz (nazywajcie to jak chcecie) – jest nanizany na Złoty Łańcuch Ducha i w rzeczywistości stanowi jedynie punkt w tym łańcuchu. Nanizane na nim paciorki składają się ż materji (Akasa), posiadają siłę lub energję (Prana) i substancję myślową (Czitta). Wszystkie te trzy czynniki, to tylko względne przejawy Absolutu. Duch jedynie jest „rzeczą samą w sobie”, jedyną rzeczywistością w człowieku, gdy podane trzy właściwości są zmienne, czasowe, niedoskonałe i t. d. i nieposiadają wskazanych przez nas cech, właściwych Absolutowi. Poruszamy zagadnienie o składzie człowieka w następnym odczycie, wspominając o tem tutaj jedynie w tym celu, aby ułatwić zrozumienie zagadnień, aby chociaż częściowo odpowiedzieć na pytanie, które się budzi po przeczytaniu tego wykładu. Teraz przejdźmy do rozpatrzenia trzech wielkich przejawów lub względnych pierwiastków. Będziemy tu mówić o Duchu, Atma-manie lub Absolucie i stosunku człowieka do Boga, co zresztą stanowi treść „zagadki wszechświata”. Duch – to utajona Praprzyczyna: materja zaś, energja i siła – przejawy (maturalnie względne) Absolutu. Pamiętajcie o tern, aby uniknąć nieporozumienia. Trzy wielkie przejawy Absolutu, które mogą być namacalne, nadające się do badań i stosunkowo dostatecznie zrozumiałe dla
intelektu ludzkiego, nawet w obecnym stadjum rozwoju, są:

1. Materja albo substancja (Akasa).
2. Energja lub siła (Prana).
3. Substancja umysłowa (Czitta).

Ten potrójny podział uznają postępowi uczeni zachodni, chociaż wielu z nich stara się sprowadzić do zera ostatni z trzech przejawrów. W wykładzie naszym podamy poglądy najlepszych myślicieli zachodnich lub właściwie rezultaty ich badań i rozumowań, abyście mogli zobaczyć, o ile są one zbliżone do filozofji jogów. Zwłaszcza w zagadnieniach, dotyczących „świata form”, Jogowie wiedzą, iż wyżej wymienione trzy przejawy nie są to w rzeczywistości – trzy samodzielne pierwiastki, ale trzy fazy jednego przejawu. Zgodnie z ich nauką materja, to tylko prymitywna forma energji lub siły, stopniowo przeistaczająca się w tę ostatnią, jak gdyby się w niej Rozpuszczała; podobnież siła lub energja jest pierwotną formą „substancji umysłowej”, która przechodzi w nią stopniowo, mijając niepostrzeżenie cały szereg stanów kolejnych. Substancja umysłowa w tych wyższych fazach i działaniach osiąga niemal płaszczyznę ducha, z którego powstała, a w punkcie swych narodzin staje się tak subtelną, że rozum człowieka. (nawet rozum ludzi wysoko rozwiniętych) nie jest w stanie określić w sposób dokładny granicy, która je dzieli. Wszystko to rozważymy niżej. Przedewszystkiem musimy poznać istotę materji.

MATERJA (Akasa).

Materja: wyraz ten używany jest przez uczonych dla określenia substancji, z której składa się wszechświat materjalny czyli fizyczny, przyczem substancja ta jest uważana za ciągłą, wypełniającą przestrzeń i namacalną, dzięki zmysłom; to jakby „cielesność” rzeczy, ich istota zewnętrzna. Materję dzielą zwykle na trzy stany lub fazy: stały, płynny i lotny. Za stałą materję uważana jest taka, której cząsteczki są ściśle złączone ze sobą i zdolne okazywać opór ciśnieniu, n. p. kamień, metal, drzewo i t. p. Materja płynna to substancja, której cząsteczki wirują swobodnie, i która łatwo ustępuje ciśnieniu. Do niej zaliczają się roztopione metale, smoła, miód, olej, woda i t. d., słowem ciała ciekłe. Materja gazowa jest to substancja, którą można by nazwać „cieczą giętką” n. p. para, acetylen, powietrze i t. d. Bezwzględnie te trzy stany materji, są to w rzeczywistości różne formy jednej rzeczy, gdyż każda materja może być rozmaitą, każdy zaś jej stan stwarza temperatura; lód – to rodzaj materji w stanie stałym,  woda – ta sama materja w stanie płynnym, para – ta sama materja w stanie gazowym.

Temperatura, stwarzająca jakikolwiek z tych trzech stanów jest bardzo rozmaita, lecz każdy rodzaj materji może przejść w stan inny przy odpowiedniej zmianie temperatury. Naprzykład powietrze, uważane zazwyczaj za gaz, może przejść w stan ciekły i zmienia się przy niskiej temperaturze w powietrze płynne; nauka zaś wie, że przy dostatecznie niskiej temperaturze powietrze płynne zamarzło by i stało by się twardem. Podobnież ołów, który przy zwykłej temperaturze przedstawia się jako ciało stałe, wprowadzony w temperaturę wysoką – staje się płynny, przy jeszcze wyższej temperaturze przechodzi w stan gazowy. Stosuje się to do wszystkich pierwszych pierwiastków materji i tylko stopień ciepła reguluje ich stan. Ciepło uważane jest przez naukę, jako rodzaj siły. której stopień zależy od ilości falowań. W taki sposób zmiana widzialnej formy materji stanowi wynik oddziaływania na nią energji lub siły (drugiego przejawu). Niektóre gazy, łącząc się w pewnych stosunkach, tworzą płyn. Woda, n. p., składa się z dwóch części wodoru i jednej tlenu. Niektóre substancje gazowe składają się z tlenu i azotu, zmieszanych w pewnym stosunku. Naturalnie, w wodzie i w powietrzu mogą być i znajdują się oprócz tego i inne czynniki, które dadzą się usunąć bez zmiany własności wody lub powietrza. Jeden i ten sam stan materji może zmieniać swą formę.

Naprzykład skały, które tworzą powierzchnię ziemi, kruszą się, rozsypują i przekształcają w „ziemię, pył, błoto” i t. d. Nasienie rośliny puszcza korzonki, pędy i kiełki, odżywia się tym pyłem, czerpiąc z niego substancje niezbędne do życia i przerabia je na własne ciało, komórki i t. d. W taki sposób to, co było dawniej częścią skały, stało się cząstką rośliny. Następnie ukazuje się człowiek, użytkuje tę roślinę na pokarm i jej substancja przeistacza się w kość, mięsień, krew i mózg człowieka. Jeżeli roślinę spożyje wół, a człowiek z niego zrobi sobie pokarm – wynik będzie taki sam. Pierwiastki wchodzące w skład skały, stały się składową częścią człowieka. I bez względu na wszystką przemia-nc formy, postaci i właściwości materji ani jeden atom ciała pierwiastkowego nie został zniszczony. Stałe przemiany, nieskończone kombinacje, lecz istnienie wiekuiste – oto co nauki przyrodnicze przypisują atomom materji. To, co było kiedyś atomem skały, obecnie zaś jest atomem materji w naszem ciele – z czasem stanie sie cząstka rosliny lub zwierzęcia; zgodnie z nauką zawsze tak było i zawsze tak będzie. Nauka obserwując tę oczywistą wieczność materji, przychodzi ostatecznie do wniosku, że materja jest rzeczą bezr względną t. j. Absolutem, lecz zapomina, że jest ona jedynie względnym przejawem czegoś dalszego, a mianowicie Bytu Bezwzględnego. Nauki przyrodnicze analizowały materję aż do czasu, gdy stało się możliwem podzielić ją prawie na siedemdziesiąt klas, zwanych elementami czyli pierwiastkami, które zostały uznane za ostateczne t. j. nie nadające się do dalszego podziału i do dalszej analizy. Filozofja jogów uczy, że wszystkie te tak zwane pierwiastki to nic innego, jak iony jednego tylko pierwiastka; że istnieje tylko jeden rodzaj materji, co zresztą odkryjemy, gdy chemja osiągnie wyższy stopień rozwoju. Nowsze badania przychodzą do tego san go wniosku, chociaż nie mogą tego dowieść drogą doświadczenia. Następnie nauka przypuszczała, że materja składa się z najdrobniejszych, niedostępnych dla oka atomów, i że atom zasadniczy nie poddaje się dalszemu podziałowi, gdyż jest on właśnie ową „realnością” materji. Niektórzy twierdzili, iż atom ten to Absolut, z którego powstały wszystkie pierwiastki, a następnie wszystkie formy materji, i że to wszystko, co my nazywamy energją i rozumem, jest tylko wypadkową cechą i właściwością atomu. Gotowi byli przyznać atom swego Boga, lecz niestety, nowsze badania wykazały, iż ich zasadniczy atom – nie jest zasadniczym, i znów ci uczeni poszukują innego zasadniczego pierwiastku materji. I znajdą go, znajdą to, co Jogowie znaleźli tysiące lat temu, lecz gdy dojdą do zasadniczego pierwiastku materji, już się on im wyślizgnie, przeistaczając się w siłę i energję i znów uczeni zmuszeni będę szukać atomu pierwiastkowego, tylko już nie materji, jeno siły.

Najnowsze postępy nauki dotarły już do tego punktu ostatniemi laty i mamy nadzieję, iż ten fakt w niedługim czasie zostanie uznany. Gdy uczeni następnie badać będą siłę lub e-nergję, szukając jej pra-pierwiastku, to dojdą znów do martwego punktu, w którym wyślizgująca się im siła zacznie się przeistaczać w substancję umysłową, poza którą znajduje się Absolut. Ale do osiągnięcia tego uczeni przyrodnicy będą musieli przejść długą drogę, gdy dla jogów ten fakt dawniej już przestał być tajemnicą.

Ale tymczasem musimy na tern poprzestać, odłożywszy dalsze rozpatrywanie materji do następnego wykładu.

źródło: Wykład X pt “Zagadka Wszechświata”  z książki  “DROGI DOJŚCIA JOGÓW INDYJSKICH” JOGI RAMA-CZARAKA, PRZEŁOŻYŁ A. LANGE, Warszawa 1923