Więcej Światła na Drodze

Zanim przejdziemy do rozważania następującego prawidła, znów będziemy musieli zwrócić uwagę waszą na cytatę ze „Światła na drodze”, którą przytoczyliśmy na końcu wykładu poprzedniego, ale której rozpatrzenie, w braku miejsca, zmuszeni jesteśmy przenieść do tego rozdziału. Cytata owa zawiera w sobie maksymę: „Żyj nie w teraźniejszości i nie w przyszłości, ale w wieczności„.

Maksyma ta zbijała z tropu niejednego z okultystów, gdyż nauka okultystyczna podkreślała obowiązek, aby żyć w teraźniejszości, na przyszłość zaś patrzeć, jako na arenę dalszego rozwoju; tymczasem maksyma powyższa zdaje się przeczyć nauce poprzedniej. Ale i tu znowu chodzi o punkt widzenia absolutny i względny (relatywny).

Życie w teraźniejszości, uważanej jako coś różnego od przyszłości – równie jak i życie (wyobrażane) w przyszłości, jako coś odrębnego od teraźniejszości – okazuje się zasadą mylną, wynikającą z relatywnego poglądu na życie. Jest to błąd odwieczny, pod którego wpływem odróżniamy czas od wieczności. Punkt widzenia absolutny na ten przedmiot ustanawia, że czas a wieczność to jedno i to samo; że my, jak teraz trwamy, tak też zawsze będziemy trwali w wieczności. Usuwa on tę omyłkę, jakoby można było przeprowadzić wyrazistą granicę między okresem życia doczesnego a wiecznością, do której wchodzimy, zrzuciwszy swą osłonę cielesną; przeciwnie stanowisko to wskazuje nam, że właśnie tu, w osłonie cielesnej – znajdujemy się w wieczności. Wyjaśnia nam, że to życie stanowi nieskończenie małą cząstkę wielkiego Życia w jego całości; że jest to zaledwie zorza poranna wielkiego dnia świadomości – i że żyć tak jakby ten nikły okres życia stanowił wszystko – jest to największe obłąkanie nieświadomej ludzkości. Ale właśnie tu nie należy popełniać nowej omyłki i wpadać w drugą ostateczność – lekceważąc życie teraźniejsze i gardząc niem w dążeniu naszem do „życia w przyszłości”. Pamiętajcie o tym paradoksie, który można znaleść we wszystkich próbach wyrażenia prawdy – o paradoksie odwrotnej strony medalu.

Lekceważyć życie teraźniejsze jest rzeczą równie śmieszną, jak żyć w ten sposób, jakgdyby życie to doczesne miało wyczerpać całe nasze istnienie. Postępować w ten sposób – to popełniać szaleństwo, które na tem polega, że żyjemy tylko niby w przyszłości: jak się tego błędu wystrzegać, uczy rozważany przez nas mały podręcznik. Życie to (jakkolwiek byłoby drobne i nikłe w porównaniu z życiem wszechświata) – ma dla nas bardzo ważne znaczenie, jako niezbędne stadjum naszego rozwoju – i nie powinniśmy go się wyrzekać ani też niem gardzić. Mianowicie znajdujemy się tam, gdzie powinniśmy być, gdyż jest to najlepsze dla nas miejsce w tem stadjum naszego rozwoju i nie możemy trawić tego życia wyłącznie na to, aby myśleć o przyszłości, gdyż powinniśmy wykonać zadania, jakie nam przypadły; uczyć się tego, co nam nakazane: ponieważ nigdy nie będziemy w stanie posunąć się na drodze doskonałości naprzód, dopóty, dopóki się nie nauczymy doskonale wypełniać obowiązków, złączonych z danym szczeblem naszego rozwoju. Życie obecne – to nie wszystko Życie, ale cząstka wszystkiego Życia – o tem nie zapominajcie. Trudności te przy rozróżnianiu teraźniejszości i przyszłości znikają, gdy je rozważamy z absolutnego punktu widzenia. Od tej chwili, gdy zaczynamy jasno pojmować, że wieczność – to jedyna rzeczywistość; że teraźniejszość – to ta sama wieczność, o ile jesteśmy w stanie ogarnąć ją naszą świadomością – i że my zawsze żyjemy i będziemy żyli w teraźniejszości; od chwili, gdy sobie to wytłumaczymy: wówczas względne formy „teraźniejszości” i „przyszłości” tracą dla nas swoje znaczenie poprzednie, a czas i wieczność, wczoraj, dzisiaj i jutro, i wszystka przyszłość ze stulecia na stulecie, okażą się tylko bardzo niewiele różnemi między sobą przejawami wiekuistego „Teraz”, w którem żyjemy każdej chwili naszego istnienia. To życie w wieczności pozwala nam wyzyskać każdy moment naszego życia obecnego i bez trwogi spoglądać przed siebie w jutro; zmusza nas, byśmy przeniknęli się świadomością tego, czem jest życie obecne; dopomaga nam rozpoznać byt naszej własnej „Jaźni”; daje nam możność widzieć rzeczy w ich stosunkach prawidłowych; krótko mówiąc, udziela życiu realności, której w przeciwnym razie byłaby pozbawiona – i stare poglądy relatywne odpadają od nas podobnie, jak odpadają zwiędłe płatki róży.

Przypomnimy raz jeszcze piękne powiedzenie autora „Światła na drodze”:  „Ta olbrzymia, śniedzią pokryta trawa, nie może tu rosnąć; tę plamę naszego istnienia zmywa sama atmosfera myśli wiecznej”.

5. Wykorzeń w sobie wszelkie poczucie wyodrębnienia.
6. Wykorzeń pożądanie wrażeń.
7. Zniszcz w sobie pragnienie rozrostu osobistego.
8. I bądź samotny i wyobcowany względem całego świata zewnętrznego, gdyż nic z tego co jest ciałem osłonięte; nic z tego, co się czuje wyodrębnionem; nic z tego, co się znajduje na zewnątrz wieczności – nie może ci dopomóc.
9. Czerp naukę ze świata wrażeń zmysłowych i obserwuj go, gdyż tylko w ten sposób możesz dojść do poznania siebie samego i wznieść się na pierwszy szczebel drabiny; rosnąć, jak rośnie kwiat, nieświadomie, ale pożądliwie, całą duszą rwący się w powietrze.

Podobnie i ty dąż naprzód, aby otworzyć swą duszę na wieczność. Trzeba jednak, aby tylko wieczność wyłaniała z ciebie piękność i siłę, nie zaś samolubne pożądanie rozrostu, gdyż w pierwszym przypadku rozwijasz się w nadmiarze czystości, w drugim twardniejesz pod wpływem gwałtownej żądzy rozrostu osobistego.

Tu znów napotykamy szereg prawideł paradoksalnych, z których trzy pierwsze uczą nas
zabijać w sobie pewne właściwości, gdy czwarte (oczywiście) doradza nam czynić to samo właśnie, co przed chwilą wskazywano nam, jako godne unikania. Jest to drugi przykład paradoksu boskiego, który tkwi w podstawie wszystkich nauk tajemnych: takie są dwie strony medalu. Przeczytajcie z tego powodu, cośmy mówili w wykładzie I-szym na stronie 12, a co da się dostosować prawie do wszystkich prawideł „Światła na drodze”. Prawidło piąte mówi:
„Wykorzeń w sobie wszelkie poczucie wyodrębnienia”. Prawidło ósme daje nam odwrotną stronę medalu: „Bądź samotny, wyodrębniany od świata zewnętrznego, gdyż nic z tego, co jest ciałem osłonięte; nic z tego, co ma świadomość swej odrębności; nic z tego, co się znajduje poza kresem wieczności: nie może ci dopomóc”. – Tu są nam dane dwie prawdy życiowe; jednak obie stanowią tylko różne strony jedne] i tej samej prawdy.

Poczucie wyodrębnienia, które nam każe uważać siebie jakby za stworzonych z innego materjału, niż reszta człowieczeństwa – i samolubnie nazywać siebie wyłącznie sprawiedliwymi; które nam każe dziękować Bogu, że nie jesteśmy podobni do innych ludzi; że jesteśmy od nich lepsi: wszystko to jest tylko błąd, wynikający z relatywnego punktu widzenia. Okultysta, który osiągnął pewien wysoki stopień rozwoju, wie, że my wszyscy jesteśmy tylko cząsteczkami jednego życia, różniącemi się wzajem od siebie tylko stopniem, w którym poprzez każdego z nas może się objawiać natura wyższa.

Nasz  mniejszy brat jest taki, jakim my byliśmy niegdyś, i z biegiem czasu on zajmie takie stanowisko, jakie my zajmujemy dzisiaj. I jak on, podobnież my, niewątpliwie, osiągniemy wyższe stopnie rozwoju – i jeżeli on będzie wypełniał swe zadanie lepiej niż my – to prześcignie nas w swym rozwoju. Nadto – jesteśmy związani z życiem wszystkich ludzi – mężczyzn i kobiet – ponieważ bierzemy udział w stworzeniu i podtrzymywaniu tych warunków, które prowadzą ich do grzechu i hańby. W cywilizacji naszej dopuszczamy istnienie takiego układu, takich Warunków, które w znacznym stopniu stwarzają występek i cierpienie. Każdy pochłonięty przez nas kęs, każda noszona przez nas suknia, każdy zarobiony przez nas dolar – wszystko to prowadzi nas do łączności z innymi ludźmi – i żywoty ich są ściśle związane z naszemi i stykają się ze sobą w tysiącu punktów. Prawo przyczyny i skutku – oczywiście – gromadzi ludzi, stojących na różnych biegunach. To co my nazywamy grzechem, okazuje się często nie więcej, jak wynikiem nieświadomości i fałszywie skierowanej energji; i gdybyśmy się znajdowali w takiem samem położeniu, jak ci, co postępują źle, przy tych samych warunkach temperamentu, wychowania i środowiska – być może i my bylibyśmy nie lepsi od nich.

Każde życie  jest jednem ze stadjów „Drogi”; wszyscy my poruszamy się powoli; często przeszedłszy trzy kroki, cofamy się na dwa z powrotem, ale w każdym razie, nawet przy tych warunkach, postępujemy o jeden krok naprzód: i wszyscy starają się postępować o ile można najlepiej, choć często oczywistość bywa przeciw nim. Nikt z nas nie może się uważać za bardzo dobrego i doskonałego: więc czemuż to skłonni jesteśmy wydawać wyroki? Wyciągnijmy rękę pomocy tam, gdzie możemy, ale nie mówmy: „ja jestem lepszy niż ty”. Przypomnijmy słowa wielkiego Nauczyciela, który nas przedtem ostrzegał, mówiąc: „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy na nią kamień rzuci”. Starajmy się unikać uczucia wyodrębnienia (w znaczeniu względnem), gdyż to jest zgorszenie, a złuda ta jest źródłem prawie wszystkich Spojrzyjmy teraz na drugą stronę medalu. Nauczmy się stać samotnie: musimy poznać tę sztukę, aby móc iść naprzód. Nasze życie należy do nas – i musimy je przeżyć sami. Nikt nie  może go przeżyć za nas – i my nie możemy żyć życiem drugiego człowieka. Każdy musi stać na własnych nogach i każdy powinien być odpowiedzialny za swoje postępki i zżąć to, co zasiał. Każdy powinien cierpieć lub radować się, stosownie do swoich postępków. Człowiek odpowiedzialny jest tylko przed samym sobą i przed Wiecznością. Nic, co stoi poza Wiecznością i poza samym człowiekiem, nie może mu dopomóc. Każda dusza powinna
wyrobić sobie własny los – i żadna dusza nie może wykonać zadania innej duszy. Każda
dusza zawiera w sobie światło ducha, które jej dostarcza pomocy koniecznej, i każda dusza powinna się uczyć szukania tej pomocy. Dusza, która kroczy drogą dostąpienia doskonałości, powinna się uczyć męstwa i samopomocy. Powinna osiągnąć to zrozumienie, że zupełnie tak jak zzewnątrz nic jej nie może pomóc – tak również nic jej nie przyczyni krzywdy. Skoro nasze Ja raz sobie to wyjaśni, tem samem staje ponad wszelkiem zewnętrznem złem i szkodą. Ono (t. j. Ja) jest niezniszczalne i wieczne. Nie może ani w ogniu spłonąć, ani w wodzie utonąć; nie może zginąć; ono zawsze jest i zawsze będzie. Uczy nas, abyśmy zawsze stali prosto – na własnych nogach. Jeżeli mu potrzebne będzie zaufanie w obecności niewątpliwie pewnego pomocnika, obdarzonego nieskończoną mądrością i potęgą – niechaj zwróci oczy ku Wieczności – w Niej znajdzie wszystko, co mu jest potrzebne.

Prawidło szóste naucza: – „Wykorzeń w sobie pragnienie wrażeń zmysłowych”, prawidło
zaś ósme powiada: – „Czerp naukę ze świata wrażeń i obserwuj ten świat, gdyż tylko w ten sposób możesz przystąpić do poznania samego siebie i wznieść się na pierwszy szczebel drabiny”. Napotykamy tu nowy paradoks. Spróbujmy znaleść klucz ku jego rozumieniu. Ostrzeżenie zawarte w prawidle szóstem każe nam wyrzec się pragnienia rozkoszy zmysłowych. Rozkosze zmysłowe należą do płaszczyzny względnej.

Zaczynamy od rozkoszy, jakich nam dostarczają, nasze grubsze zmysły – i powoli wznosimy się od nich do rozkoszy, jakich doznajemy dzięki zmysłom wyższym. W ten sposób przechodzimy od zmysłowości do zmysłowości niższego i wyższego stopnia. W ten sposób zadowolenia zmysłowe u człowieka ulegają ciągłej ewolucji. To, co nam dostarczało przyjemności wczoraj, zdaje się nam dziś rzeczą nieokrzesaną i niemiłą – i tak będzie zawsze, dopóki idziemy naprzód i wzwyż po drabinie życia. Musimy zrzec się przywiązania do uciech zmysłowych: przed naszą duszą świtają uciechy wyższe. Zadowolenia zmysłowe zajmują właśnie takie miejsce, jakie zajmować powinny – i spełniają wyznaczone sobie zadania w rozwoju duszy; ale dusza powinna się strzec możliwości przywiązywania do nich, gdyż w takim razie zatrzyma się jej doskonalenie; kiedy dusza wstępuje na próg prowadzącą ku górze, cały bezużyteczny bagaż powinien być odrzucony na stronę, aby iść naprzód krokiem szybkim i lekkim. Pęta, które nas przywiązują do rozkoszy zmysłowych, śmiało powinny być zerwane, abyśmy mogli iść swoją drogą. Dlatego mówią nam: „Wykorzeń w sobie pożądanie wrażeń zmysłowych”.

Zauważcie,  że w tem prawidle powiedziano, abyście wykorzenili w sobie nie same wrażenia zmysłowe, ale ich pożądanie. Nie szukajcie rozkoszy zmysłowych, ale nie unikajcie też ich, jako czegoś złego. Umiejcie z nich wyciągnąć korzyść, ucząc się na ich i kształcąc się przez nie, aby poznać ich wartość, rzeczywistość i móc w ten sposób wyrzec się ich, gdy trzeba. Prawidło ósme głosi: „Korzystajcie z tych nauk, jakie wam daje wasza zmysłowość – i obserwujcie te zjawiska, bo tylko w ten sposób możecie przystąpić do zrozumienia samych siebie – i wznieść się na pierwszy stopień drabiny”.

Nie znaczy to wcale, abyście oddawali się rozkoszom zmysłowym w tym celu, aby z nich czerpać naukę. Dusza, która dosięgła już pewnej wyżyny doskonałości – powinna już stać ponad tern. Wrażenia tego rodzaju mogą być poznawane jakby zzewnątrz – i niema wcale potrzeby, abyś pobłażał swojej naturze zmysłowej dla uzyskania tych nauk, jakie tą drogą zdobyć powinieneś. Rzeczywiste znaczenie tego ostatniego prawidła zawiera się w tem, że gdy doznajemy jakich zadowoleń zmysłowych, powinniśmy je zważyć, wymierzyć i poddać je doświadczeniu, zamiast na nie patrzeć z przerażeniem. Stanowią one część nas samych, pochodzą z naszej własnej natury instynktowej i stanowią dziedzictwo naszych poprzednich niższych stadjów egzystencji.

Te przeżycia zmysłowe same przez się nie są niczem złem, ale poprostu na pewnym stopniu rozwoju są już nas niegodne. To cienie naszych poprzednich „Ja” – odbicie tego, co było nam właściwe i naturalne na niższych stadjach naszego rozwoju, które my już teraz przerastamy. Możecie się nauczyć wielu rzeczy, śledząc symptomy tych wymierających przejawów zmysłowości – i w ten sposób będziecie mogli prędzej od nich się wyzwolić, niż w razie gdybyście się ich lękali, jako przejawów pierwiastku złego – które jest wr was – i gdybyście w nich widzieli pokusy dja-bła we własnej osobie. – Z czasem je przerośniecie i miejsce ich zastąpią jakieś rzeczy lepsze i godniejsze. Ale tymczasem patrzcie na nie, jakbyście patrzyli na instynktowne pragnienie zabawy dziecinnej, naturalnej w swoim czasie, ale dla was już nieopowiedne i niepożądane. Wielu ludzi dorosłych kosztowało niemało pracy, gdy chcieli się wyzwolić od dziecinnego przyzwyczajenia, by ssać duży palec albo kręcić w palcach kędzior włosów – i chociaż te przyzwyczajenia w latach dziecinnych uważano nawet za bardzo śmieszne i dowcipne, to jednak, kiedy chłopiec zaczął podrastać, nieraz go za to karano i wymówki mu robiono, a później już wymagano od niego ćwiczeń woli człowieka dojrzałego, aby się wyzwolił od tych nawyczek, jako od rzeczy niepożądanej. Spróbujmy równie ściśle patrzeć na dziecinne objawy naszego życia duchowego i dążmy do wyzwolenia od nich, starając się zrozumieć ich naturę, pochodzenie i znaczenie, zamiast się ich lękać jako „kuszenia djabelskiego”.

Niemasz żadnego djabła, a jest tylko trwoga i ciemnota.

Prawidło siódme powiada: „Wykorzeń pragnienie rozrostu”, gdy ósme każe się nam doskonalić. „Rośnij, jak rośnie kwiat, który bezwiednie ale pożądliwie całą duszą wydziera się w powietrze. Podobnież i ty dąż naprzód, aby duszę swą otwrorzyć wieczności. Trzeba jednak, aby tylko wieczność wykazywała w tobie piękność i siłę, nie zaś samolubne pragnienie rozrostu, gdyż w pierwszym przypadku rozwijasz się w nadmiarze czystości; w drugim twardniejesz pod wpływem gwałtownej żądzy rozrostu osobistego”. Autor przytoczonych tu słów wcale jasno wyłożył znaczenie tego dwustronnego sformułowania prawdy – tak, iż bardzo niewiele pozostaje nam dodać do jego objaśnienia, nawet dla tych, co dopiero weszli na „Drogę”. Różnica między „pragnieniem rozrostu” a naturalnym rozwojem duszy, która się duchowo doskonali – polega na różnicy pobudek. „Pragnienie rozrostu” w znaczeniu względnem, jest to żądza doskonalenia się dla chwały osobistej; jest to subtelniejsza forma próżności i ambicji samolubnej. Dążenie to, o ile się objawia w sprawie samoudoskonalenia duchowego – skierowane jest ku temu, co okultyści nazywają „czarną magją”; czarna zaś magja jest to pragnienie zdobycia potęgi duchowej dla celów samolubnych albo poprostu dla samego poczucia potęgi, która jest wynikiem takiego rozwoju.

Ucznia nauk tajemnych często należy ostrzegać przed takiemi pragnieniami i czynami, które stanowią niby cieniową stronę obrazu. Ci, którzy kroczą po drodze zstępnej, bardzo surową karę ponoszą za swe czyny i stuleciami trudzić się muszą, zanim znów trafią na drogę, na której żywo świeci słońce ducha.

Wzrost naturalny duszy, który porównano ze stopniowym a bezwiednym wzrostem kwiatu, pożądliwie pochłaniającego żywotwórcze promienie centralnego słońca życia – wzrost swobodny, nie zaś wymuszony – jest też dla nas najbardziej pożądany. Możność takiego wzrostu mamy codziennie, o ile tylko nie będziemy go krępować. Pozwólcie duszy się rozwijać – a duch stopniowo będzie się objawiał w waszej świadomości. Niejeden wstąpiwszy na drogę ucznia, dręczy i sam siebie i swoich mistrzów pytaniem: Co powinienem robić? – Jedyna odpowiedź na to może być taka: Rzućcie wszystkie nienaturalne, męczące wysiłki i pozostawcie zupełną swobodę naturalnemu rozrostowi”.

Tym tylko sposobem będziecie się doskonalić. Każdy dzień dodawać coś będzie do waszego doświadczenia; z każdym rokiem będziecie się posuwać dalej na „Drodze”. Być może nawet i zdawać się wam będzie, że nie idziecie naprzód, ale jeżeli porównacie siebie z tem, czem byliście przed rokiem – to zauważycie postęp. Prowadźcie dalej życie w ten sposób, starając się pogodzić z najwyższym ideałem, jaki jest wam dostępny, wykonywajcie swe prace w sposób najlepszy, jak możecie – i niech tak idzie dzień za dniem; nie lękajcie się o swe życie przyszłe – żyjcie w wielkiej i pięknej teraźniejszości – i dajcie możność duchowa, aby wykonywał w was swą pracę: zaufajcie mu, wierzcie i kochajcie go. I wszystko pójdzie dla was jak można najlepiej, kochani uczniowie. Stoicie na pewnej drodze; trzymajcie się jej środka, rozkoszujcie się widokami, co się wam ukazują; rozkoszujcie się niemi we dnie i w nocy – wszystko jest piękne – a będziecie szli drogą samoudoskonalenia, nie czując zmęczenia odległością. Dla tego, który liczy słupy wiorstowe i niepokoi się, że ma iść jeszcze długo i że tak powoli się wlecze – podróż bywa podwójnie męczącą i pozbawioną jest wszelkiej piękności, choć ta •wszędzie jest rozlana w malowniczej naturze. Zamiast myśleć o tern co ma przed oczami, on myśli tylko o słupach wiorstowych i o tem, ile jeszcze wiorst mu pozostało. Któryż z tych dwóch pielgrzymów kroczy drogą mądrości?

9. Żądaj tylko tego, co jest wewnątrz ciebie.
10. Żądaj tylko tego, co jest zewnątrz ciebie.
11. Żądaj tylko tego, co jest nieosiągalne.
12. Albowiem w tobie jest światło świata, jedyne światło, które może rozjaśnić drogę.

Jeżeli nie możesz rozróżnić go w sobie, to bezużytecznem jest go szukać gdziekolwiek w innem miejscu. Ono jest nazewnątrz ciebie, bo w chwili gdyś go dosiegnął, jużeś siebie zatracił. Ono jest nieosiągalne, gdyż nieustannie oddala się od ciebie. Możesz wejść w dziedzinę światła, ale nigdy nie dotkniesz płomienia.

Te cztery prawidła należą znowu do liczby wielu paradoksów, jakie się znajdują w komentowanym przez nas małym podręczniku. Temu, co nie znalazł klucza do jego wyjaśnienia – te cztery prawidła mogą się wydawać zgoła sprzeczne ze sobą i dzikie. Prawidło, które nakazuje, abyście żądali tego tylko co jest wewnątrz was i jednocześnie
abyście żądali tego, co jest nazewnątrz was – i przytem – jest nie do osiągnięcia, może się wydawać śmieszne człowiekowi średniemu, człowiekowi z tłumu. Ale skoro macie klucz właściwy, nauka ta wyda się wam całkowicie zrozumiałą i piękną. Te cztery prawidła odnoszą się do rozwoju świadomości duchowej – do oświecenia (illumination), o którem staraliśmy się dać pewne pojęcie w pierwszej serji naszych wykładów („Zasady udoskonalenia jogów indyjskich”). Jest-to pierwsze wielkie dostąpienie (dojście – attainment), które nas oczekuje na drodze. Dla okultysty na tem początkowem stadjum wędrówki duchowej – przeżycie to jest najistotniejszem, gdyż ono go przenosi z płaszczyzny wierzenia prostego oraz intelektualnego uznania pewnych stanowisk – na płaszczyznę poznania niewątpliwego, intuitywnego wniknięcia we własny byt duchowy. Przeżywanie takie nie obdarza okultysty raz na zawsze wszechwiedzą, ale daje mu tę świadomość rzeczywistego bytu duchowego, w porównaniu z którym wszelkie inne doświadczenie i wszelka inna wiedza jest niczem. Ono go stawia (być może na jedno mgnienie) oko w oko z prawdziwem Ja i z tą wielką Rzeczywistością, której część stanowi owo Ja. Ten stan świadomości jest to wielka nagroda, jakiej doczeka się ludzkość za swe wysiłki ku wyzwoleniu – nagroda, dla której warto przeżyć wiele żywotów. Żądaj tylko tego, co jest zewnątrz ciebie – ponieważ duch jest to jedyna rzeczywistość – a duch znajduje się w każdym z nas. W tekście powiedziano dalej:

Albowiem w tobie jest światło, światło jedyne, które może rozjaśnić drogę. Jeżeli nie możesz rozróżnić go w sobie, to bezużyteczną jest rzeczą szukać go w jakiemkolwiek innem miejscu„. – Dlaczegóż to zazdrośni poszukiwacze prawdy – nie biorą pod uwagę tej rady – i nie starają się znaleść w sobie tego, czego szukają – a natomiast idą śladem nauczycieli, proroków, jasnowidzących i przywódców – przesiąkając cudzą nauką już to jedną, już drugą. Wszystko to niewątpliwie jest użyteczne do pewnego stopnia, gdyż przekonywa nas, że to, czego szukamy nie na tej
drodze nam się odsłoni. I nigdy tego, czego szukacie, nie znajdziecie tym sposobem.

Możecie w danym razie wyprowadzić jakąś interesującą aluzję, w innym – jakąś mniej lub więcej wartościową wskazówkę. Ale to, co właśnie wam potrzebne – znajduje się w was samych i cierpliwie czeka godziny, gdy wy z ufnością, nadzieją i miłością szukać go zaczniecie w samych sobie. Przysłuchajcie się głosowi duszy i szukajcie światła ducha. Oba znajdują się w was; czemu szukać daleko tego, co nie może nigdy dotrzeć was z zewnątrz?

„Żądaj tylko tego, co jest zewnątrz ciebie”. Ono jest zewnątrz ciebie, gdyż z chwilą, gdyś go dosięgną! – już zatraciłeś siebie. „Jest ono zawsze zewnątrz nas i gdy się złączycie w jedność – wasze poprzednie, względne Ja zniknie – i na jego miejscu wystąpi szersze i  wyższe „Ja”. Człowiek powinien duszę swoją zatracić, aby ją znaleść. W tem znaczeniu ów wielki cel, do którego dążycie, znajduje się tylko po tej stronie waszego codziennego „Ja”, chociaż on jest i wewnątrz was: ona – to wy sami, jakimi będziecie z czasem. Postaramy się to wyjaśnić. Dziecko bardzo by chciało być osobą dorosłą; dojrzałość jest poza granicami wieku dziecinnego, nazewnątrz niego, a tymczasem dziecko – jest to zaczątek dojrzałego człowieka – i elementy dojrzałości znajdują się w niem, czekając chwili swego rozwoju. Ale z chwilą, gdy dziecko stało się człowiekiem dorosłym – jego, jako dziecka już niema – ono zatraciło siebie i szersze Ja zastąpiło jego miejsce. W ten sposób to, czego pragnie dziecko, w rzeczy samej – skoro tylko cel został osiągnięty, prowadzi do zagłady jego dziecinnego Ja.

Motyl zawiera się już w gąsienicy, ale ona też w pewnem znaczeniu jest i nazewnątrz niej – i gdy gąsienica dosięga koniecznego rozwoju – już nie jest gąsienicą, lecz motylem. Wzięliśmy tu przykłady nieco z gruba, lecz one może nam pozwolą wytłumaczyć sobie tę sprawę.

Żądaj tylko tego, co jest nie do osiągnięcia„. – To na pierwszy rzut oka mało pocieszające prawidło – w gruncie, o ile zrozumiemy je należycie – da nam nową energję. W tekście dalej powiedziano: „Ono jest nie do osiągnięcia, bo wciąż oddala się od ciebie. Możesz wejść w obręb światła, ale nigdy się nie dotkniesz płomienia”. W miarę tego, jak się dokonywa „Wzrost świadomości duchowej, dusza staje się wznioślejszą, ale jeszcze tu przechodzimy tylko pierwsze stopnie drogi teraźniejszej, przyczem droga ta bywa coraz pełniejsza wesela. W miarę tego, jak wchodzimy po zboczach góry doskonałości duchowej – na każdym kroku rozwija się przed nami obraz coraz to wspanialszy. Ale szczyt góry, która zdawała się tak bliską u początku naszej wędrówki – rzekłbyś, coraz bardziej się oddala w miarę tego, jak się wyżej podnosimy. Jednak my bynajmniej się tem nie dręczymy, gdyż każdy nowy krok na tej drodze dostarcza nam coraz większych rozkoszy. I tak bywa zawsze przy rozwarciu wryższych uzdolnień duszy. W miarę tego, jak człowiek pod tym względem idzie krok za krokiem naprzód – rozwijają się przed nim coraz większe wyżyny, wysuwając się z chmur, co je otaczały. Są wyżyny, o jakich nam się nie śniło.

Możecie dosięgnąć (dojść, dostąpić) najwyższego widzianego dla was punktu, ale jakkolwiek wysokie jest wasze dojście w danej chwili, gdy już się znajdujecie na tej wyżynie – spostrzegacie, że macie jeszcze przejść taką samą przestrzeń, jaka jest poza wami, a nawet znacznie większą. Ale to nie powinno was rozczarowywać, skoroście pojęli sens istotny tego faktu. Gdy wstąpiliście w obręb płomienniejszego świata, zaczynacie rozumieć, że się stopniowo przybliżacie do wielkiego centrum Światła; ale, choć się i pogrążyliście w jego promieniste blaski – nie dotknęliście płomienia i nigdy się go nie dotkniecie – gdyż jest to niemożliwe dla człowieka. Ale cóż z tego? Czemuż się niepokoić z powodu, że nie możesz zobaczyć końca, jeżeli wogóle istnieje koniec. Sądzono ci, że masz osiągnąć taką wielkość i stanąć natyle wyżej, niż stoisz w teraźniejszości, że najjaskrawsza wyobraźnia nie może dać o tem nawet słabego pojęcia. I poza tym stanem bardzo wysokim – idzie szereg nieskończony innych stanów jeszcze wyższych. Radujcie się, że przebywacie w zorzach światła, ale nie bolejcie, nie wzdychajcie, gdy wam się mówi, że nigdy nie dotkniecie płomienia. Jeszczeście nie doszli do zrozumienia, co to jest światło płomieniste i wogóle płomień znajduje się poza
kresem waszego rozumienia.

13. Ogniście żądaj potęgi.
14. Gorąco żądaj pokoju.
15. Żądaj panowania ponad wszystko.
16. Ale skarb należeć powinien tylko do duszy czystej – i dlatego władać nim powinny wszystkie serca czyste.

W ten sposób bogactwo to może być szczególnem dziedzictwem całej ludzkości dopiero wówczas, gdy ta zjednoczy się całkowicie. Pragnij posiadania takich jeno skarbów, jakie przechowywać może tylko dusza czysta, abyś mógł zgromadzić bogactwo dla tego jedynego ducha życia, który jest twojem rzeczywistem Ja. Pokój, którego będziesz pragnął, jest to pokój święty, niczem nienaruszony, przy którym dusza rośnie jak święty kwiat na cichem jeziorze. A potęga – jakiej zapragnie uczeń – jest to potęga, która go zrobi nicestwem w oczach ludzkich.

17. Szukaj drogi.
18. Szukaj jej, zagłębiony w sobie.
19. Szukaj drogi, wchodząc w społeczeństwo ze światem zewnętrznym.

Tu mamy jeszcze jeden przykład, jak koniecznem jest rozróżniać to co jest względne, co zaś absolutne. „Ogniście żądaj potęgi”. Tymczasem potęga samolubna stanowi największe przekleństwo, które ciąży nad człowiekiem, co ją posiadł.

Potęga ducha – ta potęga, której pragnąć będzie uczeń – powinna zaprawdę uczynić go „nicestwem w oczach ludzi”, którzy dążą do potęgi materjalnej. Potęga ducha jest to potęga świadoma, o której człowiek przeciętny nie wie nic i żadnego pojęcia o niej wyrobić sobie nie może. Ten może nawet za głupca uważać człowieka, który tę potęgę posiada albo do niej dąży. – Potęga niewyzyskana dla celów samolubnych niezrozumiałą jest człowekowi przeciętnemu, który szuka potęgi światowej; a przecie cała ta potęga światowa – i wszystko, co ona jest w stanie osiągnąć w jednem okamgnieniu, stanie się prochem od płomienia czasu, jak arkusz papieru od goniącej zapałki, gdy istotna potęga oświecenia duchowego z biegam czasu nabywa coraz większej a większej siły. Ta ostatnia obraża rzeczywistą istność, gdy tamta jest jeno cieniem – tymczasem ludzie wskutek niedoskonałości swego poznania – myślą właśnie naodwrót. Przy wyjaśnieniu prawidła 16 nie po pełniajcie błędu, sądząc, że uczeń powinien pragnąć „wydawać się w oczach ludzi”. Sens tego prawidła nie jest taki uczeń
powinien unikać chęci, by „wydawać się” w oczach ludzi wszystko jedno czem – czyli to
wszystkiem, czy niczem Niechaj dla niego zniknie wszystko pozorne – należy ono do świata cieniów i prawdziwy uczeń niema z niemi nic wspólnego. Niechaj ludzie zajmują się „pozorami”, niech się bawią swemi dziecinnemi lalkami i pęcherzami mydlanemi. Wy zaś nie próbujcie się „wydawać” czemkolwiek bądź; pozostawcie światu, niechaj o was myśli co zechce; niechaj to ludzi bawi* tobie zaś żadnej krzywdy to nie zrobi. Mówimy to wszystko z powodu, że niektórzy prawidło to wyjaśniali, jako radę, aby włożyć maskę pokory, jak gdyby chęć przedstawienia się „niczem” stanowiła jakąś szczególną cnotę.

Prawidło powyższe ma na celu tylko wskazać jedyną potęgę, do której dążyć warto – i zarazem przedstawić uczniowi, jak świat lekceważy tę potęgę w porównaniu z tem, co on zowie potęgą. Tymczasem ta potęga światowa w samej rzeczy niczem innem nie jest, jak potęgą obłąkańca, który siedząc w koronie z tektury na skrzyni po mydle, wyobrażającej tron – z berłem Grabcowem w ręku – roi sobie, że jest władcą świata. Niechaj świat się bawi: was to nic nie obchodzi; wy dążycie do rzeczywistej potęgi ducha, nie bacząc na to, czem moglibyście się wydawać ludziom.

Gorąco pożądaj pokoju„. Ale ten pokój idzie zwewnątrz – i możecie się nim cieszyć, choćbyście byli w największym ogniu bitwy życiowej – wszystko jedno – czy będziecie dowódcą wojska, czy też ostatnim szeregowcem. Ostatecznie bowiem istota wszystkich jest jedna i ta sama. Pokój duszy przebudzonej i świadomej jest ów „święty, niczem nienaruszony pokój, przy którym dusza rośnie, jak święty kwiat na cichej lagunie”. Pokój ten schodzi tylko na tego, w którym przebudziło się jego istotne życie duchowe.

Osiągnąwszy taki stan, człowiek ma możność stworzyć w swej duszy taki zakąt, do którego może uchodzić, kiedy go niepokoić będą trwogi i walki życia zewnętrznego; – pobyt w tym zakątku natychmiast daje mu ten pokój, będący „ponad wszelkie pojęcie”, gdyż jego sfera leży poza granicą pojmowania naszego rozsądku. Ta świątynia wewnętrzna okazuje się „przystanią pokoju” dla strwożonej duszy, gdzie dusza ta może znaleść ucieczkę przed burzami, co huczą na świecie zewnętrznym. Gdy człowiek zaczyna mieć świadomość, czem jest w rzeczywistości, i gdy zdoła widzieć ten świat widzialny, takim, jakim on jest w istocie rzeczy: już zdobył sobie ową przystań pokoju. I choćby wymagania życia postawiły go w takiem położeniu, że wpadnie w największy ogień bitwy – pozornie tylko będzie brał w niej udział, w istocie zaś będzie nazewnątrz niej. Dlatego, gdy jedna strona jego duszy wypełnia wolę, jaka mu przypadła w udziale – jego wyższe Ja unosi się ponad wrzawą życia – i spokojnie na jego widok się uśmiecha. Zbudujcie sobie świątynię duszy, w której panuje milczenie, w której wasza znużona dusza może znaleść odpoczynek i zaczerpnąć nowe siły.

Jest to ów świat, który mają na oku jogowie, mówiąc: Pokój tobie. – I niechaj ten pokój przyjdzie ku wam wszystkim i niech przebywa z wami. „Pożądaj posiadania nadewszystko”. Słowa te brzmią dość osobliwie w książce, mającej na celu wskazać drogę do życia duchowego. Jednak czytajcie dalej: „Ale skarb należeć powinien tylko do czystej duszy – i dla tego powinny go posiadać w równej mierze wszystkie serca czyste”. „W ten sposób to bogactwo może się stać szczególnem mieniem całej ludzkości dopiero wówczas, gdy ta doskonale się zjednoczy. Pragnij całem sercem posiadania takich skarbów, jakie może przechowywać w sobie dusza czysta, abyś mógł zgromadzić bogactwo dla tego jedynego ducha życia, który jest twojem jedynem realnem Ja”.

Oczywiście mowa tu nie o bogactwie materjalnem, lecz duchowem.. Jakież to bogactwo
posiada twoja dusza? Jedynie biedzę, gdyż wszystko inne jest nierealne i przemijające. Dla tego niechaj dusza pożąda posiadania tej tylko wiedzy, która jest jej nieodzowna t. j. wiedzy ducha. I ta wyższa wiedza może być uzyskana tylko przez duszę czystą – inne dusze nie widzą nawet jej potrzeby. Dusza zaś czysta przystaje na posiadanie takich skarbów, ale tylko jako wspólnego mienia wszystkich innych dusz, co są zdolne żądać jakichś wyjątkowych praw własności tych skarbów, które uważa * za dziedzictwo całej ludzkości „wówczas, gdy ta doskonale się zjednoczy”. Nie mogą istnieć żadne przywileje na wiedzę duchową, choćby niektórzy ludzie jaknajgłośniej przypisywali je sobie. Nie, zmonopolizować tych bogactw niepodobna, gdyż one – jak woda i powietrze – są dostępne wszystkim, którzy mają uzdolnienie i gotowość ich przejęcia. Chociaż te skarby duchowe stanowią najcenniejsze bogactwo ze wszystkich bogactw, ale w literalnem znaczeniu, „nie mają ceny i nie mogą być kupione za pieniądze” – a biada temu, kto spróbuje sprzedawać te dary Ducha – gdyż sprzedawałby to, co może być tylko dane ludziom, gotowym do przyjęcia tych darów; tacy ludzie nie mają potrzeby kupować tych skarbów; podobnie, jak goście zaproszeni na ucztę, poprostu biorą to, czego im potrzeba. Zwracamy uwagę czytelników na to wyrażenie, w którem się mówi, abyście pragnęli zgromadzić bogactwo „dla tego jedynego ducha życia, który jest waszem prawdziwem Ja”. W istocie gdy osiągasz wiedzę ducha, zbierasz bogactwa nie tylko dla siebie, ale też i dla innych; pracujesz dla ludzkości równie jak dla siebie.

Ludzkość dobrodziejstwem obsypują oddzielni jej członkowie, którzy osiągnęli wiedzę duchową – i wy, zdobywając tę wiedzę – ułatwicie osiągnięcie jej również innym, zarówno żyjącym obecnie, jako też i przyszłym pokoleniom. Wypełniacie w ten sposób wasz dział pracy podniesieniem myśli globowej. I podobnie jak wyście już się nacieszyli niektóremi z tych skarbów, które były zebrane przez waszych poprzedników w ciągu wielu stuleci, tak też i pokolenia przyszłe skorzystają z tego dziedzictwa, które wy zbieracie obecnie. My jesteśmy tylko atomy potężnej Cłości – i nabytek zrobiony przez jednego z nas – jest nabytkiem dla wszystkich. Nic nie ginie. Dlatego „żądaj posiadania nadewszystko”. „Szukaj drogi” – ale szukać jej nie należy przy pomocy jakichś sztucznych, natężonych wysiłków, lecz poprostu otwierając duszę sugestjom ducha – przyznając głód duszy, która pożąda chleba duchowego i pragnie się napić ze źródła żywej wody. Czerpcie wiedzę, korzystając z prawa ciążenia. Ona do was przyjdzie – mocą tego prawa. Ona jest wyższa – gdyż wyście jej szukali i nic wam odebrać jej nie może albo oddzielić was od niej.

Emerson powiada: „To co ci przeznaczone, ciąży w tobie. Wierz, że każdy dźwięk, wymawiany gdziekolwiek na globie ziemskim; dźwięk, który ci nakazano usłyszeć – zabrzmi w twojem uchu. Każde wyrażenie, każda książka, każda maksyma, która ci potrzebna ku pomocy lub wygodzie – bezwarunkowo dojdzie do ciebie, czy to drogą prostą, czy uboczną. Dowodem prawdy będzie dla was co następuje: kiedy dochodzi do ciebie taka wieść, która jakby pobudzała ci pamięć o prawdzie niemal zapomnianej – taka prawda staje się twoją majętnością; być może nie jest to cała prawda, ale to co będziesz odczuwał jako prawdę – będzie twoje: reszta z czasem dojdzie do ciebie”. Mówią o Emersonie, że proszono go raz, aby dowiódł niektórych twierdzeń, jakie wypowiedział w jednej ze swych prelekcji. „Mam nadzieję – odparł – że nigdy mi się nie zdarzy wypowiedzieć takiej prawdy, któraby wymagała dowodzenia”. – I miał słuszność. Prawda jest oczywista. Kiedy budząca się dusza słyszy stwierdzenie tej prawdy, którą w danej chwili zdolna jest przyjąć – instynktownie ją przyjmuje. My, być może – nie jesteśmy w stanie wyjaśnić tego drugim a nawet sobie. Ale dusza wie, że wie. Budzące się uzdolnienia rozumu duchowego odrazu chwytają prawdę specjalnym sposobem. Rozum duchowy nie przeczy rozsądkowi, ale przerasta granice, ustanowione dla intelektu – i widzi to, czego intelekt widzieć nie może. Czytając albo słysząc twierdzenia, które chciałyby uchodzić za prawdę – akceptujcie tylko te, które się zgadzają z waszym rozumem wyższym i tymczasowo zostawcie na stronie wszystko pozostałe. Jeżeli na wykładzie lub w książce trafi się wam jedno takie powiedzenie, bierzcie je, odrzucając resztę. Jeżeli to, co zostało przez was nieprzyjęte – w istocie było prawdą – to prawda ta bądź jak bądź powróci do was później, gdy będziecie gotowi ją przyjąć; stanowczo wejdzie ona do waszego skarbca. Nie lękajcie się, jeżeli nie możecie zrozumieć wszystkiego, co czytacie lub słyszycie; pozostawicie na stronie to, co wywołuje echa w waszej duszy. Jest to niezawodna miara i prawidło. Przykładajcie je do wszystkich nauk, pisanych i ustnych, wliczając w to i naszą własną. Niech was nie niepokoją pozornie sprzeczne nauki, jakie słyszycie i czytacie.

Każdy mistrz uczy po  swojemu i każdy może prawdę udzielać kilku duszom, które nie mogłyby przyjąć jej od kogo innego. Wszyscy nauczyciele są w posiadaniu cząstki prawdy, ale nikt jej nie posiada w całości. Bierzcie pokrewną swojej duszy prawdę, gdziekolwiek ją znajdziecie, a wszystko inne pomijajcie; – nie bądź flegmatycznym zwolennikiem mistrzów; słuchaj co oni mówią, ale przykładaj do nich miarę swojej duszy; nie idź za nimi na ślepo, zachowaj zawsze swą osobistość. Dusza twoja – to sędzia równie dobry, jak dusza innego; dla ciebie – nawet najlepszy, gdyż wie, czego jej potrzeba – i stale dąży do koniecznej sobie wiedzy.

Mistrze są  użyteczni, podobnie jak książki, gdyż naprowadzają nas na nowe prawdy; pomagają nam zapełnić luki naszej wiedzy, dają nam jakby wolny koniec kłębka myśli, który możemy rozmotywać dowoli – potwierdzają myśli, które się ledwie zarodziły w naszym umyśle – i pomagają ukazaniu się nowych myśli. Ale nasza własna dusza powinna sama pracę swą wykonywać; jest ona najlepszym sędzią tego, co dla nas jest najwłaściwsze; jest najmędrszym doradcą i najzręczniejszym nauczycielem.

Przysłuchujcie się tajemniczemu głosowi wewnątrz  siebie; zaufajcie duszy własnej; spoglądajcie w nią z wiarą i pewnością; zwróćcie swe oczy wewnątrz, bo tam płonie iskra płomienia boskiego.

„Szukaj drogi, zagłębiony w sobie”. Tylko co mówiliśmy o ufności do tajemnego głosu wewnętrznego. – Prawidło to właśnie podkreśla tę stronę nauki okultnej. – Uczcie się tymczasowo uchodzić od świata zewnętrznego do krainy milczenia – i nasłuchujcie głosu waszej duszy; on wam rozpowie wiele prawd podniosłych. W milczeniu rozum duchowy będzie się rozwijał i dostarczał waszej świadomości cząstki wielkich prawd, ukrytych w jego tajnikach. Intelektowi udzieli on nieco okruchów prawdy z własnej przebogatej skarbnicy, a intelekt – przejąwszy je – będzie potem robił wnioski z otrzymanych tą drogą przesłanek.

Rozsądek jest chłodny, duchowy zaś rozum gorejący i ożywiony wysokiemi uczuciami. Rozum duchowy jest źródłem wielu z tych zjawisk, które my nazywamy natchnieniem.

Poeci, malarze, rzeźbiarze, pisarze, kaznodzieje, mówcy i inni miewali po wszystkie czasy godziny natchnienia – i miewają też obecnie. Jest to źródło, z którego jasnowidz czerpie swe widzenia – a prorok swe przepowiednie. Drogą rozwoju świadomości duchowej człowiek może dojść (dostąpić, osiągnąć) do wielkiej bliskości i zetknięcia z tą wyższą stroną swej natury i zyskać w ten sposób taką wiedze, o jakiej rozsądek nawet marzyć nie śmiał. Gdy uczymy się ufać duchowi, on w nagrodę częściej nam zsyła blaski oświecenia. W miarę rozwoju świadomości duchowej, człowiek coraz bardziej opiera się na głosie wewnętrznym – i staje się coraz bardziej uzdolnionym odróżniać go od impulsów, które płyną z niższych sfer umysłu. Uczy się iść za kierownictwem ducha – i opierać się na wyciągniętą ku niemu jego rękę pomocną. To kierownictwo ducha – stanowi fakt żywy i realny w życiu tych, którzy dosięgli pewnego stopnia rozwoju duchowego.

Szukaj drogi, śmiało wchodząc w stosunki ze światem zewnętrznym„. – Odrzućcie wszelką trwogę. Nic wam szkody nie może przyczynić. Jesteś – żywa dusza nieśmiertelna. Dlatego miej odwagę. Patrz dokoła siebie, rozważ co się dzieje w świecie – wyciągnij z tego dla siebie naukę. Patrz na pracę wielkiego warsztatu tkackiego życia; przyjrzyj się, jak się snują czółenka, a potem zobacz, jaka z tego wynika różnie utkana i różnobarwna malerja. Poznaj W tern wszystkiem jedno jedyne Życie. Wszystko co was otacza – jest w ten lub inny sposób nauczające; cały ten materjał czeka jeno na to, abyś go się nauczył i abyś nad nim zapanował.

Nie wpadaj w rozpacz; wyciągaj mądrość ze wszystkiego, co cię otacza. Obserwuj życie w jego wszystkich odmianach. Nie znaczy to bynajmniej, abyście mieli cofnąć się w tył i znów się starać przeżywać fazy, które już pozostawiliście za sobą i które już są stanowczo wyżyte: ale spoglądajcie na nie bez zgrozy i bez wstrętu. Pamiętajcie, że z niższych faz – rozwijają się wyższe. Z rzecznego mułu unosi się łodyga pięknego lotosu – a, przebiwszy sobie drogę przez wodę w powietrze – dosięga powierzchni rzeki i tu rozkwita wspaniałym kwiatem.

Podobnie z nizin grubomaterjalnego świata – kiełek życia przebija sitę poprzez wody sfery rozsądkowej ku górnemu powietrzu świata duchowego i tam rozkwita. Spojrzyjcie dokoła siebie i patrzcie, co ludzie robią, co mówią, co myślą – wszystko mianowicie idzie tak, jak powinno, we wszystkich fazach dla tych, co je przeżyyyają. Żyjcie swojem własnem życiem na swojej własnej płaszczyźnie rozwoju, a nie potępiajcie tych, co się znajdują na niższych płaszczyznach. Przyglądajcie sie, jaki bije puls życia w jego wszystkich przejawach i zrozumiecie, że stanowicie jego cząstkę. Życie jest jedno – i ty jesteś częścią tej jedności.

Baczcie, jak się podnosi fala nad wami, poddawajcie się jej ruchowi a nie utoniecie; będziecie płynąć już to na jej szczycie, już na jej łonie. Nie lękajcie się świata zewnętrznego, nawet wówczas, kiedy zagłębiacie się w sobie. Dobre jest tamto i to – każde na swojem miejscu. Niechaj świątynia wewnętrzna będzie prawdziwem miejscem odpo’-czynku dla was, ale nie lękajcie się wyjść poza jej granice, obserwujcie świat zewnętrzny, wiedząc, że wasz jest, dla was zawsze otwarty. Dla tego niema wr gruncie przeciwieństwa miedzy prawidłem 18 a 19-tem.

Powtórzymy je raz jeszcze, abyście mogli je pojąć, jako dwie strony jednej i tej samej prawdy. „Szukaj drogi, zagłębiony w sobie; szukaj drogi, śmiało wchodząc w stosunki ze
światem zewnętrznym”. Nie jest-że oczywiste, że oba te prawidła są konieczne, aby wyrazić prawdę w jej pełni? „Szukajcie drogi – nie na jednym jakimkolwiek gościńcu”. Jest to ostrzeżenie nieodzowne. Osoba, która zapisała te prawidła, mówi: „Każdemu temperamentowi odpowiada jego własna droga, która się wydaje najpożądańszą”. Ale tu spotykamy pewną nader subtelną pokusę: uczeń skłonny jest zadowolić się jedną, byle jaką drogą, odpowiadającą właściwościom jego temperamentu – i wskutek tego może zamykać oczy na wszystkie inne drogi. Staje się fanatyczny, ciasny i jednostronny. Tymczasem powinien on zbadać wszystkie ścieżki, które mu się wydają prowadzącemi ku prawdzie, przy sposobności nabywając potrochu to tu, to ówdzie – ściśle trzymając się tego, co odpowiada jego świadomości wewnętrznej i odrzucając wrszystko pozostałe – ale nie potępiając tego, co mu się wydaje niewłaściwem do przyjęcia. Niechaj nie będzie ani partyjnikiem, ani fanatykiem, ani sekciarzem. Umiłowawszy jakąś jedną formę nauki, nie wnioskujcie zbyt pospiesznie, że wszystkie inne nauki, niezgodne z przyjętemi przez was – muszą być fałszywe. Istnieje wiele form wyrażenia prawdy, przyczem każda z nich dostosowaną jest do rozumienia pewnego szeregu ludzi. Te formy wyrażenia, które na pierwszy rzut oka wydają się sprzeczne, przy dalszem rozpatrzeniu, jak się okazuje, wychodzą z tegoż zasadniczego principium.

Większa część pozornych sprzeczności różnych doktryn, zależy od rozmaitego,nie zawsze prawidłowego, sensu, nadawanego słowom. Gdy się porozumieć co do pojmowania używanych przez nas słów i terminów – często znajdujemy, że między nami
wiele jest wspólności i że tylko mało czem różnimy sie od siebie.

Szukaj drogi nie na jednym jakimbądź gościńcu. Każdy temperament ma swoją własną drogę, która mu się wydaje najpożądańszą. Ale nie można jej znaleść ani wyłącznie tylko przez kontemplację religijną, ani wyłącznie przez zapalczywe dążenie naprzód, ani przez pracę samoofiarną, ani przez gorliwą obserwację życia. Nic z tego wszystkiego wzięte zosobna nie może posunąć ucznia dalej niż na krok. Wszystkie te kroki razem są konieczne dla wschodzenia po szczeblach doskonałości. Grzechy ludzkie, W miarę ich przezwyciężania, stają się szczeblami tej drabiny. Cnoty ludzkie również są to, bez zaprzeczenia, szczeble konieczne, bez których żadną miarą obejść się nie można. Ale choć one tworzą atmosferę czystą i podają nadzieję na szczęśliwą przyszłość, to jednak brane zosobna – okazują się bezużyteczne. Ten, który chce wejść na drogę, powinien mądrze wyzyskać wszystkie strony swej natury. Każdy człowiek bezwarunkowo sam dla siebie jest drogą, prawdą i życiem. Ale to tylko w takim razie, gdy mocno opanuje swą indywidualność i mocą przebudzonej swej woli duchowej uznaje tę indywidualność za coś różnego od swej „Jaźni” – a którą stworzył sobie pracowicie, aby pewien cel osiągnąć; za coś, przy pomocy czego przypuszcza on, że w miarę swego rozrostu i stopniowego rozwoju swej świadomości rozumnej – osiągnie życie nadosobowe. Gdy człowiek dojdzie do zrozumienia, że dla tego celu istnieje jego zdumiewająco złożone, odrębne, życie osobiste: wówczas i dopiero wówczas wchodzi na „Drogę”. – Szukaj drogi, pogrążając się w tajemnicze a pełne dziwu głębie twej najskrytszej istoty. Szukaj jej, wysysając wszelkie doświadczenie, wyzyskując wszelkie swoje czucia, aby pojąć rozwój i sens indywi dualności *)

*) Indywidualność – oznacza tu nie nasze wieczne Ja – ale osobistość zmienną i przemijającą. Jest to pogląd specjalny M. C., autorki „Światła na drodze”.

i aby poznać piękno i tajemnicę innych cząstek Bóstwa, walczących razem z tobą i stanowiących ludzkość, do której należysz. Szukaj drogi, ucząc się praw bytu – praw przyrody i praw nadprzyrodzoności, szukaj jej, głęboko chyląc duszę przed gwiazdą, której światło blado miga w tobie. W miarę tego, jak nieustannie będziesz czuwał i hołd składał

Prawdzie, będzie ona płonąć coraz jaśniej a jaśniej. I wtedy będziesz wiedział, że znalazłeś początek drogi. A gdy dojdziesz do jej końca – wtedy owo światło stanie się nagle światłem nieskończonem.

Prawidło dwudzieste powinien przeczytać uważnie każdy uczeń, spragniony żyć życiem duchowem i kroczyć naprzód po drodze. Powinien go przeczytać i nauczyć się go doskonale.

Zawiera ono w sobie wiele takich rzeczy, które nie dadzą się uchwycić nietylko przy pierwszem czytaniu, ale przy dziesiątem i setnem. Sens jego stawać się będzie coraz jaśniejszy w miarę tego, jak wasze doświadczenie przygotowywać wras będzie do jego rozumienia. Prawidło to poucza, że wasze życie nie powinno być jednostronne, lecz różnorakie. Powinniście korzystać z przywilejów (wyższości) życia wewnętrznego, ale zarazem nie powinniście uchodzić od świata, gdyż ten może was wielu rzeczy nauczyć. Jesteście potrzebni innym ludziom i powinniście odegrać w świecie role, która jest wam przeznaczoną. Nie możecie od świata uchodzić, gdybyście nawet tego pragnęli; dlatego pogódźcie się z przeznaczonym sobie działem i skorzystajcie ze swego stanu teraźniejszego, jako stopniem do osiągnięcia czegoś większego. Jesteś jednem z kółek wielkiej machiny życia i obowiązany jesteś wykonać swą pracę. „Ten, który chce wstąpić na drogę, powinien mądrze wyzyskać wszystkie strony swej natury”. Możesz wnieść w swoją pracę, zawód czy rzemiosło – nowy stosunek do życia; jeżeli nie możesz zachować i zastosować go wszędzie, to znaczy, że albo w twojem pojmowaniu życia, albo w tobie samym jest jakiś brak.

Nie oczekuj, żeby ludzie rozumieli twój pogląd na życie. Bezużyteczna to rzecz, podsuwać wasze poglądy ludziom nieprzygotowanym: dzieciom potrzebne mleko, ludziom dorosłym – jadło krzepkie. Większość ludzi, którzy nas otaczają, pod względem duchowym jest podobna do nieurodzonych jeszcze niemowląt – i tylko niewielu z nich poraz pierwszy wetchnęło w siebie powietrze. Nie otwierajcie serca tam, gdzie to jest nie właściwe, aby go nie zraniono.

Wypełniajcie, jak można najlepiej – rolę swoją w grze życia – w której zmuszeni jesteście
brać udział. Ale chociaż widzicie, że to nie więcej, jak zabawa dziecinna, nie przeszkadzajcie dzieciom się bawić. Bierzcie udział w tej zabawie, jakbyście się nią interesowali – wy możecie z niej wyciągnąć coś nauczającego dla siebie. Nie sądźcie, że powinniście bezwarunkowo przybierać wyraz „postny”, bogobojny; nie należy być obłudnikiem, świętoszkiem, nie należy pokazywać ludziom, jakoby życie powszednie było niższe od waszej godności; nie należy manifestować swej „świętości” i odosobnienia w życiu. Niech każdy będzie naturalny – i cała rzecz. Nie lękajcie się śmiechu. Humor jest to jeden z najlepszych darów bożych, będących udziałem człowieka, a który go chroni od wykonywania wielu nierozsądnych uczynków. Śmiech bywa nieraz równie dobroczynny, jak modlitwa. Wielu zjawisk nie traktujcie zbyt poważnie. Nie dopuszczajcie, aby to, co jest tylko zabawą w dziecinnym ogródku świata – wydawało się wam zbyt realnem. Wiele rzeczy w życiu, to poprostu mało co więcej, niż żart dla tych, co się mogą podnieść na wyżynę i z tej wyżyny świat obserwować. – Wszystko to jest prawie zabawą, która dzieci Boże przygotowuje do życia rzeczywistego. Nie mamy potrzeby szeroko wykładać prawidło dwudzieste, gdyż jest ono wyłożone tak szczegółowo, że żadnych nieporozumień wywołać nie może. Uczcie się go z wielką uwagą – jest w niem drogowskaz życia dla ucznów. Wyrażenia jego wniosków są podniosłe; uczą was – jak otwierać duszę swemu rozwijającemu się wyższemu Ja, abyście mogli wszystko widzieć w świetle, które płonie wewnątrz was. Słuchajcie słów tego prawidła. „Szukaj drogi, głęboko uchyliwszy swą dusze przed gwiazdą, której światło blado migota w tobie. W miarę, jak nieustannie będziesz czuwał i hołd jej składał – będzie ono płonąć coraz promienniej. I wtedy poznasz, żeś znalazł początek drogi. A gdy dojdziesz do jej końca, światło to stanie się nagle światłem nieskończonem”. Czytajcie też uwagi, dodane do powyższego prawidła. Wszystkie te nauki prowadzą do pełnego rozkwitu świadomości duchowej.

Dwudzieste pierwsze prawidło nakazuje nam „czekać rozkwitu kwiata w ciszy, która nadchodzi po burzy”, i kwiat ten rozkwita jedynie w tym czasie. Tęcza świadomości duchowej objawia się tylko po wielkiej burzy, która nami wstrząsnęła. Jest to – boskie znamię schodzącego na nas pokoju”.

Następny wykład poświęcony będzie kwestji o świadomości duchowej. Rozważymy w nim dwudzieste pierwsze prawidło i to, do czego się ono odnosi. Jest to kamień naszej nauki. Sklepienie, które na nim spoczywa – musi również być opisane, ale kamień węgielny należy poznać wszechstronnie przed wszystkiem innem. Uczcie się gorliwie tego drugiego wykładu w ciągu miesiąca – a wtedy będziecie w stanie zrozumieć to, co nastąpi w prelekcjach następujących.

źródło: Wykład II pt “Więcej Światła na Drodze”  z książki  “DROGI DOJŚCIA JOGÓW INDYJSKICH” JOGI RAMA-CZARAKA, PRZEŁOŻYŁ A. LANGE, Warszawa 1923