Widzenie

Stosownie do życzenia pańskiego, posyłam panu opowiadanie o wypadkach, o jakich mówiłam; odtwarzam je, o ile mogę, najdokładniej. Mieszkałam w Szkocyi; matka moja i siostry były w Niemczech. Przebywałam u jednej z przyjaciółek, bardzo mi drogiej, i co roku udawałam się do Niemiec, aby się zobaczyć ze swoimi. Zdarzyło się. iż przez dwa lata nie mogłam odwiedzić rodziny, jak to było moim zwyczajem. Nagle postanowiłam pojechać.

Rodzina nie wiedziała nic o tym zamiarze. Nigdy nie przyjeżdżałam do niej na początku wiosny, nie miałam zaś czasu uprzedzić jej listownie. Nie cbciałam wysyłać telegramu z obawy przestraszenia matki. Przyszła mi do głowy myśl, aby z całych sił mojej woli starać się ukazać jednej z sióstr w taki sposób, iżby uprzedzić ją o przybyciu. Myślałam o nich z największem wytężeniem, lecz zaledwie w ciągu kilku minut; ze wszystkich sił moich pragnęłam dać się zobaczyć jednej z nich (sama doznawałam złudzenia, które mię nawpół przeniosło do ich koła). Nie ześrodkowywalam myśli dłużej nad minut 10, jak sądzę. Wyjechałam z Leith na parowcu w sobotę wieczorem pod koniec Kwietnia r. 1859. Chciałam ukazać się w domu o godzinie 6 wieczorem tejże soboty. Przybyłam do domu około godziny 6-ej zrana, we wtorek. Weszłam do domu niepostrzeżenie, gdyż właśnie uprzątnięto sień i drzwi wchodowe były otwarte. Wkroczyłam do pokoju. Jedna z moich sióstr zwrócona była plecami do drzwi; odwróciła się, słysząc, że się otwierają, a zobaczywszy mię, utkwiła wzrok nieruchomo, zbladła śmiertelnie i wypuściła z rąk przedmiot, trzymany w ręku. Nie odzywałam się do tego czasu, dopiero wtedy rzekłam: „To ja, czegoś się tak przestraszyła”. Odpowiedziała mi wówczas: Myślałam, że cię widzę, tak jak Stinchen (druga z sióstr) widziała cię w sobotę.

Na moje zapytania opowiedziała mi, że w sobotę wieczorem około godziny szóstej, siostra moja widziała mię wyraźnie, jak weszłam przez drzwi pokoju, gdzie się znajdowała, otworzyłam drzwi drugiego pokoju, gdzie była moja matka i zamknęłam je za sobą.

Rzuciła się za owem czemś, co wzięła za moję osobę, wołając po imieniu, i była jak najmocniej zdumioną, nie znalazłszy mię u matki. Matka nie mogła zrozumieć podniecenia siostry mojej. Szukano mię wszędzie, lecz naturalnie nie znaleziono. Matka moja była tem bardzo unieszczęśliwiona; sądziła, że może jestem konającą.

Siostra, która miała owo widzenie, nie była w domu w chwili mego przybycia. Usiadłam na schodach, aby się przekonać, czego też dozna, gdy powracając, zobaczy mię znowu. Kiedy podniosła oczy i spostrzegła mnie, siedzącą na schodach, wymówiła moje imię i omal nie zemdlała. Ani przedtem, ani potem, nie widywała ona nigdy nic nadprzyrodzonego. Nie wznawiałam tych doświadczeń i nie wznowię ich, gdyż ta z moich sióstr, która mię widziała, gdym weszła naprawdę, zachorowała poważnie, wskutek doznanego wówczas wstrząśnienia.
J. M.’Russel.

źródło: „Dziwy Życia” autorzy  GURNEY, MYERS i PODMORE. Z francuskiego wydania przełożył J. K. POTOCKI, Warszawa 1892.