Rabdomancja

Rabdomancja, czyli zdolność odnajdowania za pomocą tak zw. „różczki czarodziejskiej” podziemnych źródeł, jak również pokładów kruszcowych i węglowych, nie jest rzeczą nową.

Sztuka ta znaną jest od bardzo dawna. W roku 1569 w Orleanie, wydaną została książka o sposobach szukania wody, i pomiędzy innemi zacytowany był i powyższy. Użycie różczki przy szukaniu wody, znane było znakomitemu Melanchtonowi (1497-1560), który próbował nadać temu sposobowi tłómaczenie naukowe. Znany niemiecki mineralog G. Agricolo, (1490 -1555) również pisał o tym przedmiocie, chociaż nie należał do osób, wierzących w skuteczność tego środka. W ogóle w drugiej połowie XVI i w XVII wieków, kwestja ta budziła nie małe zainteresowanie i owoczesna literatura, wydała jakie 50 prac, poświęconych specjalnie temu przedmiotowi.

W roku 1665 kwestja różczki czarodziejskiej, przedstawioną była Londyńskiemu Towarzystwu królewskiemu, przez sławnego fizyka w owym czasie, Roberta Boyl’a.

W roku 1701 różczka czarodziejska uległa sądowi inkwizycji trybunału i kwestja ta na czas długi, zamarła. W 1680 roku dopiero niejaki D. Touvennele napisał artykuł, w którym zakomunikował światu, doświadczenia swe, dokonane przy pomocy poszukiwacza w taki sposób źródeł w Dauflne, niejakiego Bletona. Artykuł ten wzbudził ogólne zainteresowanie się tą kwestją. Ludzie nauki, urządzili z Bletonem szereg doświadczeń, ale z ujemnym skutkiem. Na początku ubiegłego stulecia znanym był, ze swych zdolności poszukiwacza z „różczką”, węglowych i kruszcowych pokładów, niejaki Penette. Dla zbadania jego głośnych zdolności, zorganizowaną została w Padwie uczona komisja; do pozytywnych wszakże rezultatów nie doszło.

W ostatnich czasach, Londyńskie Towarzystwo Badań Psychicznych, zakwalifikowało do programu prac swoich i rabdomancję; a jeden z członków takowego M-r Jenkins przez przeciąg czasu od 1882 do 1883 roku zebrał 50 wiarogodnych wypadków, szczęśliwego zastosowania „różczki”, do poszukiwań podziemnych źródeł.

Ze zgromadzonego przez p. Jeńki mas materjału, można zauważyć, że wiara w różczkę czarodziejską, w czasach dzisiejszych, nader rozpowszechnioną jest w Anglji. Wiele osób, przyjmujących z mocnem niedowierzaniem relację o tym sposobie poszukiwania źródeł, dziś, zapoznawszy się z tą zdolnością w praktyce, przekonało się najzupełniej, o realności faktu.

Cała manipulacja polega na tern, iż poszukiwacz taki, ścina gałązkę, zazwyczaj z drzewa orzechowego, na 1/4 do 1/2 cala grubości i na 1 do 3 stóp długości, mającą kształt litery Y a raczej widełek z bardzo krótką rękojeścią. Obydwa końce owych widełek ściskają się w ręku, rękojeść zaś opuszcza ku ziemi. Podobnie uzbrojony poszukiwacz wody, zaczyna spacerować po danej miejscowości, pilnie bacząc na opuszczony ku ziemi koniec, trzymanej w ręku różczki; skoro koniec ów poruszy się i pocznie jakby odskakiwać od ziemi, to dowód, że w tem miejscu musi być woda. Doświadczeni poszukiwacze, jak upewniają, są w możności określić nawet na ile stóp głębokości znajduje się źródło i o ile jest obfite w wodę.

Większa część uczonych, tego rodzaju tłómaczenie daje obserwowanym zjawiskom- Poszukiwacz wody, wyczekując z natężeniem uwagi, owego poruszenia się trzymanej w ręku róźczki, kończy zazwyczaj tern, że sam wprowawadza ją w ruch, bezwiednie, automatycznie, podobnie jak kilka osób co siadłszy do stolika i położywszy na blacie jego ręce, oczekują poruszenia się stołu; rzecz prosta, że po pewnym czasie sami oni, całkiem bezwiednie, automatycznie wprowadzają go w ruch. *)

*) Mylne przypuszczenie. Przyp: Redakcji.

Nie do wszystkich wszakże wypadków podobne tłómaczenie da się zastosować, są i takie które dla współczesnej nauki stanowią formalną zagadkę.

Skoro by „różczka“ stosowaną była tylko do poszukiwania wody, to sposób do rozwiązania obserwowanych zjawisk, byłby bardzo łatwy; przypuścić by, bowiem, można było niezwykle rozwiniętą w poszukiwaczu czułość na najmniejszą wilgoć powietrza lub gruntu; wiemy, bowiem iż czuli na najmniejszą wilgoć bywają reumatycy i t. p. Poszukiwacze wszakże utrzymują, że niema przedmiotu, którego by za pomocą różczki, nie można było odnaleźć pod ziemią, czy to mają być skarby ukryte, czy też rabusie i złoczyńcy, ukrywający się w lochach podziemnych, przed okiem sprawiedliwości.

I w istocie fakty przekonywują, że „różczka” może być stosowaną ku wyszukiwaniu rzeczy, najmiejszego związku nie mających z wodą. Wedle relacji M-ra Jenkins niejaki Mellins, professjonalny poszukiwacz przy pomocy „różczki”, wynalazł niewielki skarb, ukryty w ziemi, składający się z kilkudziesięciu kosztownych monet.

Nie jeden z czytelników tego artykułu, jeżeli się nie oburzy, to co najmniej uśmiechnie z politowaniem i powie: wielki Boże, ileż to jeszcze ciemnoty w tym naszym postępowym dwudziestym wieku, wieku światła niby!… i że też to są jeszcze ludzie, którym chce się w takie bajdy wierzyć! Czyż nie otrząśniemy się już nigdy z zabobonu i ciemnoty, które na dobre rozwielmożniły się na tej ziemi!

A jednak, to co się obecnie w Stanach Zjednoczonych Ameryki dzieje, da do myślenia nie jednemu z panów sceptyków. Z tamtej strony Atlantyku, w pewnych miejscowościach, zamieszkuje dwóch gentelmenów, trudniących się z professji, rabdomancją. Oryginalna zdolność ta owych panów, stwierdzoną została stanowczo, wskutek najrozmaitszych bardzo interesujących odkryć i nikt już tego daru rabdomancji w Ameryce nie podaje w wątpliwość.

A zatem i w tym wypadku Nowy Świat wyprzedził staruszkę Europę. Pan A. G. Fredin, Szwed z pochodzenia, za pomocą „różczki czarodziejskiej”, zarabia sobie naprz. ni mniej ni więcej, tylko od 40 do 60,000 dolarów rok rocznie. Za pomocą tego cudownego daru swego, odkrył on pola złotodajne w Crispp Creeck, sławne pokłady miedzi w pobliżu jeziora Michigan i przeszło dwadzieścia pokładów mineralnych, niezmiernie bogatych, w stanie Wisconsin, niedaleko miasta Milwaukę.

Pan Fredin, szczęśliwy ów wynalazca, ma przeszło lat 40, silnie zbudowany włada biegle kilku językami i mieszka we wsi Dayton w stanie Jawa. Czy zima czy lato, bez względu na pogodę, ciągle jest w podróży, pieszo z „różczką czarodziejską” w ręku. Majątek jego obliczają na kilkakroć sto tysięcy dolarów, a-honorarjum, które pobiera, zależnem jest od wartości odkrycia danego pokładu i waha się pomiędzy 6-ciu a 10,000 dolarów.

Drugą osobistością nie mniej w tym rodzaju znakomitą w Stanach Zjednoczonych, oddającą się corde et anima rabdomaucji, jest p. Jacob Lang, który stale mieszka we wsi Jefferson, w Stanie Indiana. Poszukiwanym on jest bardziej jeszcze od p. Fredina. Ten znowu, różni się od swego kolegi tem, że różczkę ma nie drewnianą, lecz metalową o dwóch ramionach, służącą do poszukiwania nafty.

Z odkryć p. Jakóba Langa, najpoważniejszem jest odnalezienie źródeł nafty, które należą do T-wa „The Wanhatan Oil Company” firmy, jednej z najpotężniejszych w Stanach Zjednoczonych. Wydajność roczna tych źródeł dosięga dziesięciu miljonów dolarów wartości nafty.

Pan Jakób Lang jest to starzec przeszło siedemdziesięcio letni. Majątek jego wynosi przeszło 8 miljonów dolarów, tak w posiadłościach ziemskich, jak również w akcjach najrozmaitszych przedsiębiorstw kopalnianych, które jemu zawdzięczają swoje powstanie. W tak późnej starości i w obec tak ogromnej fortuny, człowiek ten tyle lat czynny, mógłby już śmiało spocząć, on jednak nie znosi życia bezczynnego i ciągle, jest tak jak pan Fredin, w podróży, zwiedzając stany: Indiana, Ohio, Kentucky, Illinois, aż do Jeziora Górnego (Lake Superior). To też nikt lepiej nie zna tych stron, pod względem geograficznym, geologicznym i etnograficznym, od pana Jakóba Lang.

Wszyscy go też w Ameryce uważają za głównego założyciela przemysłu naftowego, znajdującego się dziś w Stanach Zjednoczonych, w tak kwitnącym stanie.

źródło: „Dziwy Życia” nr 1. Warszawa 18 kwietnia 1902