Uczeni w hipnozie

„Uczeni w hipnozie.”
Słowo obrony
autor: Dr Gustav Zeller.

Żyjemy w epoce kończącego się materializmu, który ostatkami sił, w bezsilnej wściekłości, buntuje się przeciw jasnym faktom zagrażającym jego istnieniu. Ostatecznie musi sięgnąć po środek, który polega na ogłaszaniu każdego, kto zdrowymi zmysłami akceptuje nowe fakty, za psychicznie zaburzonego, czy przynajmniej za „zahipnotyzowanego”.

Nie wydaje się, aby ci wściekli negacjoniści w ogóle myśleli o negatywnych halucynacjach, o nieświadomym ignorowaniu faktów i przedmiotów wywołanym hipnotycznym pędem. Taki krytyk, wprowadzony w negatywną hipnozę, zabiera teraz głos, aby udowodnić wszystkim, na czele z Schrenck-Notzing, akceptującym prosty medialny stan rzeczy, że znajdują się w hipnozie graniczącej z niebezpieczną chorobą psychiczną. Autor, dr Christian Bruhn, lekarz z Reinbek koło Hamburga, przyjmuje jako oczywiste, co miało być dopiero udowodnione – mianowicie dotychczasowe, uznane prawa natury w ich materialistycznej powszechności, wobec których nowe fakty wydają się czymś absolutnie niemożliwym, rodzajem lese-majesty. Nie przychodzi mu do głowy, aby samodzielnie zbadać nawet najprostsze fakty, takie jak telepatia czy jasnowidzenie, oderscheinungen Reichenbacha czy wpływ medialnego organizmu na odchylenie igły magnetycznej, nie mówiąc już o bardziej skomplikowanych zjawiskach telekinetycznych i teleplastycznych, które są przedmiotem jego całego gniewu. Działa więc podobnie jak uczeni z epoki średniowiecza, którzy próbowali rozstrzygnąć, czy naczynie wypełnione wodą, czy odpowiednie naczynie z rybą w środku jest cięższe, bazując wyłącznie na dziełach Arystotelesa i innych uczonych, nigdy nie wpadając na pomysł, by po prostu postawić oba naczynia na wadze. To, co dowiadujemy się z książki Bruhna, to wyłącznie mądrości biurkowe. Ponieważ „nie może zweryfikować rzeczywistości przeżyć” (str. 15), nie oferuje nam nic poza książkową wiedzą, i to w naszej erze pozytywnych faktów, która szczyci się dawaniem czci faktom zamiast książkom i autorytetom.

Można by nawet powiedzieć coś sensownego, mimo że autorytatywny osąd bez własnego praktycznego doświadczenia jest całkowicie niemożliwy. Ale autorowi brakuje także głębszej znajomości literatury naukowej. Nieustannie operuje myślą, że zjawiska muszą być fałszywe, ponieważ dzieją się tylko w ciemnościach. Tymczasem każdy, kto choć trochę zna historię okultyzmu, wie, że najsilniejsze dotąd medium nowożytności, Daniel Dunglas Home, wyczyniał te same, a nawet bardziej imponujące zjawiska nie tylko bez kabiny, ale także w jasny dzień i przy świetle księżyca lub podobnym oświetleniu. Polecam autorowi następujące ważne prace: „Medium Daniel Dunglas Home” dr. Tischnera i „Szkot Home. Świadek nauki o nadprzyrodzonym” dr. Bormanna, które podsumowują zasadnicze fakty na podstawie źródeł, co do których absolutnej autentyczności nikt, kto nie jest jak autor negatywnie zahipnotyzowany, nie powinien wątpić. Jeśli badacz taki jak Crookes po czteroletnich badaniach medialnych faktów w swoim prywatnym laboratorium (1870-74) określa zjawiska medium Home i Florence Cook jako niewątpliwie autentyczne i szczegółowo opisuje zastosowane podczas ich badania środki ostrożności, każdy rozsądny oceniający te rzeczy uzna fakty za co najmniej warte poważnej weryfikacji, szczególnie że badania Crookesa zostały również potwierdzone przez badania Wallace’a, Zöllnera, Towarzystwa Badań Psychicznych i podobnych instytutów naukowych.

Niedawno ukazało się niemieckie tłumaczenie dzieła, które podsumowuje wieloletnie badania jednego z najwybitniejszych znawców parapsychologii, „Jasnowidzenie i Teleplastyka” autorstwa dr. G. Geleya. Publikacja zawiera 106 ilustracji w tekście i na tablicach, przetłumaczona na język niemiecki przez Rudolfa Lamberta. Tutaj przedstawione są przekonujące fakty, pomijając wszelkie teorie, których analiza zostanie przedstawiona w drugim dziele. Autor mógłby tutaj znaleźć odpowiedzi na swoje pytania dotyczące ciemności, które są często, ale nie zawsze niezbędne w przypadku tych zjawisk (zobacz „Oświetlenie sesji” s. 15-18, „Środki kontrolne” s. 18-19, „Oszustwa” s. 20-27).

Dr Bruhn w pierwszej części swojego dzieła wymienia, w 15 punktach, nazwiska 14 uczonych i pisarzy, którzy popierają okultystyczne fakty: 1. Profesor Hans Driesch (Lipsk), 2. Baron Dr von Schrenck-Notzing (Monachium), 3. Dr hon. c. Thomas Mann (Monachium), 4. Uzasadnienia, 5. Dr W. von Gulat-Wellenburg (Monachium), 6. Hrabia C. von Klinckowström (Monachium), 7. Dr Richard Bärwald (Berlin), 8. Dr Rudolf Tischner (Monachium), 9. Dr Gustav Wyneken (Pippelsdorf), 10. Dr Gustav Zeller (Harburg), 11. Fritz Grunewald (Berlin), 12. Dr Ferdinand Maack (Hamburg), 13. Dr Georg Groddeck (Baden-Baden), 14. Hrabia Hermann Keyserling (Darmstadt) i 15. Dr Happich (Darmstadt). Schrenck-Notzing i Tischner są przedstawieni jako częściowo hipnotyzowani, czyli oszukani, a częściowo sami jako oszuści, choć nie jest to powiedziane wprost, podczas gdy Gulat-Wellenburg, który zdążył się wydobyć z hipnozy, otrzymuje pełne uznanie autora, podobnie jak częściowo Klinckowström, a nawet Bärwald. Willi Schneider i medium dr Happicha, hamburski uzdrowiciel H. B., są przedstawieni jako wyrafinowani oszuści, którzy, mimo że są trzymani za ręce, wykonują najbardziej zadziwiające sztuczki kieszonkowe i, ponieważ nikt nie odważy się niespodziewanie włączyć światła, prowadzą wszystkich badaczy za nos. Eksperymenty Grunewalda są traktowane w niewiarygodnie powierzchowny sposób, wymienione kilkoma słowami. Nie dziwi więc, że autor ocenia moje badania nad wahadłem (Studia Psychiczne 1921, luty i marzec) bez żadnej wiedzy w tym zakresie. Oczywiście autor nie ma pojęcia o udanych eksperymentach Reichenbacha z wahadłem zaprojektowanym przez siebie, a także o tym, że eksperymenty Reichenbacha z „od” zostały zweryfikowane i potwierdzone przez całą serię uznanych uczonych – przypomnę tylko o niedawno zmarłym fizyku Barrett i jego badaniach nad zjawiskami „od” i rożkami Willisa, opublikowanych w Proceedings of the English Society for Psychical Research, tomy 1, 2 i 13 – wydaje się to być całkowicie nieznane autorowi, który przypisuje ruchy wahadła „nieświadomym, minimalnym współruchom trzymającej ręki” (s. 52).

Ostatnio przeprowadziłem, z pomocą wysoce wrażliwego Eduarda Reimpella, hamburskiego charakterologa, w ciemni szeroko zakrojone badania nad eksperymentami Reichenbacha z magnesami, kryształami, roślinami i zwierzętami, a także nad urządzeniami do promieniowania solarne eterycznego Korschelta. Pan Reimpell jako osoba wysoce wrażliwa posiada taką moc, że może widzieć te same kolorowe emisje, które obserwuje w ciemni, także przy jasnym świetle. Wielka liczba eksperymentów przekonała mnie o absolutnej autentyczności tych faktów. Znawca literatury Reichenbacha łatwo może zweryfikować autentyczność medium, szczególnie poprzez badanie zjawisk polarności magnesu (biegun północny – niebieskie światło, biegun południowy – zielono-żółto-pomarańczowe). Wystarczy, że w ciemności niesłyszalnie obróci magnes i powtórzy tę operację kilkakrotnie. Oszustwo w ten sposób szybko wyszłoby na jaw (por. dwa artykuły „Magnetyczny zmysł” i „Światło od” autorstwa W. F. Barretta w Sphinx 1886, tomy 1 i 2, które przedstawiają tę samą lub podobną metodę polaryzacyjną).

Oprócz moich badań nad światłem Od przeprowadziłem z medium z Harburga, panią S., 63-letnią robotnicą, wiele eksperymentów z ferromagnetyzmem, o których pisałem w „Revalobund” w grudniowym wydaniu 1925 roku („Odchylenie igły magnetycznej przez dotąd nieznane siły ludzkiego organizmu”) oraz eksperymenty z przesuwaniem stołu, podczas których stół nie był bezpośrednio dotykany przez medium ani mnie, a mimo to się poruszał.

Na temat dalszych eksperymentów, które dotykają problematyki Schrenck-Notzinga, nie chcę się tu rozpisywać, gdyż autor mógłby podnieść zarzuty dotyczące braku oświetlenia. Odsyłam jedynie do moich uwag w „Psychischen Studien”, wydanie z września i grudnia 1925 roku. Fenomen „Bezpośredniego Głosu”, który dzięki eksperymentom Bradleya zyskał ostatnio na znaczeniu, nie jest zresztą dotknięty przez ciemność. Żadnemu aktorowi nie uda się doskonale naśladować głosu zmarłego, z wszystkimi szczegółami barwy dźwięku.

Możliwe, że później znajdzie się okazja, by bliżej omówić te kwestie. Jeśli uda się, przy pomocy opracowanej przez profesora Christopha Schrödera kinematografii ciemniowej, która jest już dobrze przetestowana, uwidocznić medialne procesy na ekranie (co ostatnio udało się dzięki medium pani Rudloff), wszystkie zarzuty dotyczące braku oświetlenia znikną w niczym, i nikt, oprócz być może uczonych w negatywnej hipnozie, nie odważy się już wątpić w te sprawy. Autor może również przeczytać w trzecim tomie „Naukowych Rozpraw” Friedricha Zöllnera, gdzie opisano występy Charlesa Hansena w Hamburgu, Berlinie, Lipsku i innych miejscach, że hipnoza, która była przedmiotem najbardziej zaciekłych apriorycznych zaprzeczeń ze strony lekarzy, kiedyś była traktowana tak samo jak dzisiaj fakty medialne.

Co więcej, konsekwencje konsekwentnie stosowanej hipnozy zostały szczegółowo opisane przez du Prei w jego nowo wydanych „Studiach z dziedziny nauk tajemnych”, tom 1 i 2 („Dokąd prowadzi hipnotyzm?” i „Praktyczne wykorzystanie hipnotyzmu w psychologii transcendentalnej”).

Aby wrócić do pisma Bruhna, autor przedstawia w drugiej części swego dzieła rodzaj psychologii błędu i hipnozy („Hipnotyczny wypadek” i „Myślenie oniryczne”, s. 62-79). Są to bardzo jednostronne teoretyczne rozważania, pokazujące brak jakiejkolwiek profesjonalnej znajomości logiki i psychologii już na podstawie wypowiedzi na temat „pojęć” i „słów”, które według niego są rodzajem ogników, zwabiających nas do hipnotycznego bagna (s. 70 i nast.).

Te rozważania są również niezmiernie męczące z powodu całkowitego braku przykładów. Ponadto, fakt że autor w całym swoim dziele nie podaje dokładnych miejsc cytowanych tekstów, musi być wskazany jako błąd. To byłoby odpowiednie miejsce, aby wspomnieć także o negatywnej hipnozie, której autor i jego ideowi towarzysze wydają się być tak bezapelacyjnie ulegli, podczas gdy on sam widzi tylko drzazgę w oku bliźniego, nie dostrzegając belki w własnym oku.

W trzeciej części, dodatku na stronach 80-96, świadkowie Schrenck-Notzinga, którzy wyrazili swoje opinie w jego „Eksperymentach z telekinezą”, są poddani bezlitosnej krytyce. Wszyscy, którzy uznają te fakty, są przedstawieni jako wybitni głupcy. Autor nieustannie podkreśla brak oświetlenia. Warto przeczytać, jak został potraktowany profesor Zimmer na stronie 83, a zwłaszcza panie: Paula Messer na stronie 82 i doktor Lebrecht-Thitmel na stronie 87. Profesor Zimmer zasugerował teorię „doppelgängera”, według której młody W. Schneider (który, jak wiadomo, jest technikiem dentystycznym) mógłby „wypuścić z siebie drugie ja”. Dr Bruhn komentuje: „Nie sądzi Pan, profesorze, że to założenie stoi w sprzeczności z wszelkimi dotychczasowymi obserwacjami na temat rozmnażania męskich techników dentystycznych i zasługuje na potwierdzenie?”

W podobny sposób wyśmiewani są wszyscy, którzy otwarcie popierali obserwowane przez Schrenck-Notzinga fakty.

Że niektórzy obserwatorzy, w szczególności wysłannik Towarzystwa Badań Psychicznych, pan Dingwall, oraz profesor Dr Zimmer, jako praktyczni znawcy sztuki iluzji, mogli wydawać wykwalifikowane opinie, podczas gdy autor nie posiada żadnej profesjonalnej wiedzy na temat możliwości czy niemożliwości tej sztuki, wydaje się być mu całkowicie nieznane. Wielu słynnych iluzjonistów, takich jak Bosco, Hermann, Bellachini i inni, zdecydowanie stwierdzili, że jest absolutnie niemożliwe naśladować te fenomeny technikami iluzjonistycznymi, zwłaszcza gdy trzyma się ręce osoby wykonującej trik. Ale krytyk taki jak autor „Uczonych w hipnozie” wie o tych sprawach zdecydowanie więcej, siedząc przy biurku. Bez własnej wiedzy eksperymentalnej, bez dogłębnej znajomości literatury, wydaje opinie i obraża wielu uznanych badaczy w najcięższy sposób, wszystko to w oparciu o „uznane prawa natury”, czyli materialistyczną teorię, która dla niego jest „Noli me tangere”, czyli czymś, czego dotknięcie prowadzi do bagna hipnozy i zamglenia umysłu.

Nie należy wątpić, że autor ma szczere intencje i że chce zwalczyć rzekome wielkie zagrożenie dla naszej współczesnej kultury. Jego końcowe uwagi na stronach 95 i 96 to jasno pokazują.

Mimo to, książka jako całość przedstawia jedną z najmniej przyjemnych stron naszego niemieckiego życia kulturalnego, pełnego aforystycznych sądów i bezgranicznych ataków na inne poglądy. Czegoś takiego nie znajdziemy nigdzie indziej za granicą w tak rozpowszechnionej formie, jak to ma miejsce w Niemczech.

Tym bardziej potrzebne jest stanowcze słowo obrony. Jednak ważniejsza jest cicha, merytoryczna praca, jaką reprezentuje wspomniana praca Geleya, i ta spokojna działalność nie może być w żaden sposób zakłócona przez pismo osoby kompletnie nieobeznanej i niedoświadczonej w dziedzinie okultyzmu.

źródło: „Gelehrte in Hypnose.” Ein Wort der Abwehr. Von Dr. Gustav Zeller, „Zentralblatt für Okkultismus” Miesięcznik do badania całokształtu nauk tajemnych, September 1927.

nazwa niemiecka: „Zentralblatt für Okkultismus” Monatsschrift zur Erforschung der gesamten Geheimwissenschaften, September 1927.