Elokwentny autor Boga i mojego Sąsiada został poprowadzony przez swoją szorstką szczerość od niewiary w życie po śmierci do wiary. Jego postawa jest o wiele bardziej rozsądna niż ta przyjęta przez ludzi, którzy po prostu odmawiają wiary w spirytyzm; ponieważ zjawiska spirytyzmu z pewnością ustaliły fakt, że działają siły, których operacji nie można wyjaśnić prawami natury.
Istnieje masa dowodów na autentyczność spirytyzmu, ale wiele osób wątpi w wartość tych dowodów, ponieważ pochodzą one z tego, co mogłoby być uważane za uprzedzone strony.
Wygląda na to, że pożądane jest, aby pewne dowody zostały przedstawione publiczności przez kogoś, kto nienawidzi spirytyzmu. To, co zamierzam opowiedzieć, dotyczy wielu osób oprócz mnie i nie mogę, z powodów, które ukażą się później, podać ich imion do publicznej wiadomości; ale ujawniłem je redaktorowi Occult REVIEW.
Mój pierwszy kontakt ze spirytystami miał miejsce trzydzieści jeden lat temu, kiedy poproszono mnie o wzięcie udziału w eksperymencie czytania myśli. Najwyraźniej moje zdolności w tym kierunku były niezwykłe, a później wziąłem udział w więcej niż jednej sesji. Zjawiska wywołane podczas tych seansów pozostawiły mnie niezadowolonym. Wiele osób doświadczyło tego uczucia niezadowolenia, uczucia, które pobudza ciekawość i skłania do dalszego postępowania w nadziei na dotarcie do czegoś namacalnego.
Bliski przyjaciel pracował ze mną nad spirytyzmem przez wiele miesięcy. Zauważę tutaj, że przez ostatni rok leżał w stanie śpiączki w wielkim szpitalu, którego lekarze są zaskoczeni jego przypadkiem. Ten przyjaciel i ja przeprowadziliśmy eksperymenty z planchette, udało nam się zmusić stół do nietypowego zachowania i przekonaliśmy się, że nawiązaliśmy kontakt z matką mojego przyjaciela.
W trakcie tych eksperymentów pewnego razu zdarzyło się coś, co warto odnotować. Zarówno mój przyjaciel, jak i ja staliśmy się prawie nieprzytomni, jakbyśmy byli częściowo znieczuleni chloroformem, a uczucie osłabienia i załamania utrzymywało się przez dość długi czas później.
I tutaj można zauważyć moje wrażenie na temat eksperymentów spirytystycznych: że cała sprawa ma coś surowego i brzydkiego, coś co ma w sobie zasadę niegrzeczności i wulgarności.
Mój przyjaciel i ja, kilka lat po czasie, o którym pisałem, zdobyliśmy rzadką hinduską książkę, która podawała wskazówki jak rozwijać duszę poprzez koncentrację. Przestrzegałem tych instrukcji z wielką starannością, a efekty były naprawdę niezwykłe. Po pewnym czasie stało się możliwe kontrolowanie krążenia krwi, wycofanie krwi z kończyn i ochłodzenie ciała, a w końcu wprowadzenie siebie w stan transu. Możliwe było również niewidzialne wyciągnięcie ręki i utworzenie tego, co współczesni spirytyści nazywaliby „ektomorficzną” pięścią. Tą niewidoczną pięścią rzeczywiście powaliłem oficera armii, co zdumiało mnie tak samo jak jego. Nie wiedział, że zamierzam go uderzyć, a eksperyment przeprowadzono w obecności około trzydziestu świadków.
Autor tej hinduskiej książki stwierdził, że jest możliwe, kiedy jest się w tym stanie transu, przenieść siebie gdziekolwiek, ale taki próba może okazać się niebezpieczna. To ten rodzaj eksperymentu prowadził do opowieści o czarownicach latających przez powietrze.
Ci, którzy coś wiedzą na temat tych spraw, zrozumieją, że ten kurs koncentracji i sukces, który towarzyszył moim wysiłkom, przygotował mnie do pracy nad właściwym spirytyzmem. I stało się tak, że kilku moich medycznych przyjaciół poprosiło mnie, abym prowadził seanse z nimi przez dwie lub trzy godziny każdego wieczoru przez okres sześciu miesięcy.
Przygotowaliśmy nasze plany z wielką starannością i wybraliśmy pokój na szczycie ogromnego wiejskiego domu niedaleko dużego miasta w Szkocji. Moi przyjaciele medycy, nigdy wcześniej nie próbowali eksperymentów spirytystycznych; byli dość ciekawi, raczej sceptyczni i bardzo nastawieni naukowo. Polegali na mnie, aby ustalić program, a sami zobowiązali się do zapisywania wyników. Dyskutowaliśmy na temat procedury i zasugerowałem im, że moglibyśmy spróbować czegoś niecodziennego, chociaż przypuszczałem, że ta nietypowa metoda mogłaby opóźnić wywołanie zjawisk. Zrezygnowaliśmy z medium, a przez pierwszy tydzień czy dwa testowaliśmy członków naszego kręgu pod kątem czytania myśli.
Nawet w tym unikaliśmy dotykania siebie nawzajem. Czytanie myśli zazwyczaj odbywa się poprzez kontakt fizyczny; ale to, co faktycznie zrobiliśmy, to umieścić jednego z członków kręgu poza pokojem, zdecydować o jakimś działaniu, które miał wykonać, i skupić nasze umysły na tym, co chcieliśmy, aby zrobił. Po wielu cierpliwych pracach stwierdziliśmy, że ustanowiliśmy mentalny kontakt między członkami naszego kręgu. Jako przykład zadania, które udało nam się skłonić jednego z naszych członków do wykonania, mogę wspomnieć, że jeden poważny indywidualista, wchodząc do pokoju, przeszedł prosto przez podłogę i założył starą spódnicę należącą do jego siostry, tak jak to cicho zdecydowaliśmy.
Gdy ustanowiliśmy ten rodzaj mentalnego kontaktu, przystąpiliśmy do właściwej działalności spirytystycznej. Siedzieliśmy godzinami nie widząc ani nie słysząc niczego. Po pewnym czasie usłyszeliśmy zwykłe pukanie, a kiedy wyczerpaliśmy naszą cierpliwość słuchając różnych niezrozumiałych dźwięków, próbowaliśmy odkryć, czy będzie możliwe dla jednego z nas nawiązanie kontaktu ze zmarłymi.
Zdecydowano, że powinienem dostać jakiś obiekt należący do zmarłej osoby, nieznaną mi, ale znaną innym. Próbaliśmy dwóch takich eksperymentów z pełnym powodzeniem. Prawie natychmiast byłem w stanie opisać wygląd i wiek zmarłej osoby, której własność trzymałem. Ale to nas nie zadowoliło, bo było oczywiste, że telepatia mogła tłumaczyć precyzję mojego opisu. Dlatego zrezygnowaliśmy z tego rodzaju eksperymentu i wznowiliśmy nasze ciche czuwania.
Nagle natura zjawisk spirytystycznych zmieniła się i zaczęliśmy widzieć pokój wypełniony ludzkimi postaciami różnego rodzaju, żadnej z nich nie rozpoznawaliśmy. Ale nie byliśmy zadowoleni z dowodów naszych oczu, które mogły być wynikiem halucynacji; i po miesiącu obserwacji duchów zdecydowaliśmy się spróbować śmiałego eksperymentu.
Pewien mój przyjaciel mieszkał w tym czasie w Glasgow. Inni nigdy o nim nie słyszeli ani go nie widzieli. Miejsce, w którym przeprowadzaliśmy nasze eksperymenty, było ponad pięćdziesiąt mil od Glasgow. Zasugerowałem, że moglibyśmy spróbować udowodnić „Teorię Podwójną” i skoncentrować naszą wolę na moim przyjacielu z zamiarem zmuszenia go do odpowiedzi, jeśli to możliwe, poprzez ukazanie się nam. Niech będzie jasne, że byliśmy w tym czasie daleko zaawansowani w koncentracji, a nasze wstępne ćwiczenia ustanowiły coś na kształt jedności woli.
Chciałbym tutaj podkreślić, że podczas naszych eksperymentów siedzieliśmy daleko od siebie, aby uniknąć rozwoju jakichkolwiek zjawisk subiektywnych czy telepatycznych, które mogłyby powstać poprzez trzymanie się za ręce. Nasz eksperyment zakończył się powodzeniem. Wszyscy zobaczyliśmy, jak mój przyjaciel wchodzi do pokoju. Stał przed nami przez jakiś czas. Godzina jego wejścia wynosiła 20:25. Poprosiłem moich przyjaciół, aby zapisali
opis jego wyglądu, ubrania itp. Zauważyliśmy, że trzymał dość piękny kij z ciężkim złotym paskiem. Tego wieczoru napisałem do mojego przyjaciela list, pytając go, jakie ubrania nosił tej nocy i czy używał nowego kija z ciężkim złotym paskiem.
Następnego dnia rano otrzymałem niezwykłą wiadomość w taniej kopercie. W środku koperty był list od mojego przyjaciela, napisany na stronach wyrwanych z Murray’s Diary. List brzmiał następująco: –
Będziesz zdziwiony, otrzymując ten list ode mnie: ale muszę napisać. Tak naprawdę piszę w metrze, wezmę kopertę od kierownika stacji Botanic Gardens i natychmiast ją wyślę. To, co chcę ci powiedzieć, to że jestem w tej chwili (20:25) po prostu zmuszony do skontaktowania się z tobą. Nie wiem dlaczego. Jedynym papierem, jaki mam pod ręką, jest Murray’s Diary. Dlatego zapisuję fakt, że w tej chwili doświadczam najbardziej niezwykłych uczuć.
Następnego dnia otrzymałem od mojego przyjaciela drugi list, opisujący, co miał na sobie. Opis jego ubrania pokrywał się z naszymi notatkami. Na końcu listu napisał: „Nie mogę sobie wyobrazić, skąd wiedziałeś, że noszę nowy kij z ciężkim złotym paskiem. Rzeczywiście taki kij nosiłem, jest całkiem nowy. Mam go tylko od trzech tygodni.”
Moi przyjaciele medycy i ja byliśmy bardzo pod wrażeniem sukcesu tego eksperymentu, ale nie byliśmy do końca przekonani, że faktycznie mieliśmy kontakt z podzieloną osobowością. Jak w przypadku grupowej fotografii Raymonda, jak mogliśmy być pewni, że jakaś inna bytowość nie interweniowała? Na przykład, duchowy świat nie przypomina naszego, jeśli chodzi o przestrzeń. Gdy Sir Oliver Lodge wierzył, że Raymond powiedział mu o fotografii, która potem się pojawiła, jak mógł udowodnić, że jakiś inny duch nie interweniował i nie udawał Raymonda.
Nasze eksperymenty były prowadzone, oczywiście, na wiele lat zanim Sir Oliver Lodge zaczął poważnie myśleć o spirytyzmie; ale mam na piśmie nasze istotne zastrzeżenie. I pokazuje ono, że podchodziliśmy do tematu bardziej naukowo niż ci, którzy akceptują dowód w postaci fotografii jako potwierdzenie kontaktu ze zmarłymi. Rozważaliśmy nasz eksperyment chłodno i bezstronnie, czując, że telepatia mogłaby tłumaczyć to, co miało miejsce, choć podejrzewaliśmy, że doszło do prawdziwej projekcji osobowości mojego przyjaciela na znaczną odległość. Nie widzieliśmy możliwości przeprowadzenia podobnego eksperymentu w warunkach bardziej sprzyjających eliminacji telepatii, więc zaczęliśmy ponownie eksperymentować ze spirytyzmem, prowadząc nasze seanse w sposób, który opisałem.
Dwie noce po wznowieniu naszych seansów spirytystycznych jeden z moich medycznych przyjaciół, Szkocki Prezbiterianin, oświadczył, że traci wiarę w piekło i zainicjował dyskusję na ten temat, a na końcu zadał mi dziwne pytanie: „Czy myślisz” – zapytał – „że mógłbyś mnie skłonić do pójścia do piekła, będąc żywym? Jeśli zobaczyłbym piekło, mógłbym w to uwierzyć.” „Oczywiście, że mogę cię skłonić do pójścia” – odpowiedziałem, nie traktując jego pytania zbyt poważnie. „W takim razie chcę, żebyś spróbował” – powiedział.
Inni stali się głęboko zainteresowani, więc zabrałem się do pracy. Mój przyjaciel usiadł na krześle, a ja zająłem się nim w typowy sposób dla sugestii hipnotycznej. Był adeptem koncentracji i bardzo szybko, przy mojej pomocy, doprowadził się do stanu nieświadomości. Prawdę mówiąc, nie zdawałem sobie sprawy, że gram bardzo niebezpieczną grę. Tam leżał, sztywny i zimny, podczas gdy reszta z nas stała dookoła niego. Po upewnieniu się, że jest nieprzytomny, zwróciłem się do niego: „Chcesz pójść do piekła?” „Tak” – odpowiedział. „W takim razie” – powiedziałem – „kazuję ci iść do piekła”.
Póki żyję, nigdy nie zapomnę, co nastąpiło potem. Z twarzą skręconą w agonii, wyrwał się z krzesła i zaczął biec dookoła pokoju w kółko z ogromną prędkością. Był silnym mężczyzną i na początku nie mogliśmy go utrzymać. Zanim ostatecznie usadziliśmy go na krześle, mieliśmy przerażającą walkę. Cały czas z jego ust wypływała piana, a jego twarz była straszna do oglądania. Kiedy w końcu przypięliśmy go do krzesła, rozpoczęła się prawdziwa walka, ponieważ nie mogliśmy przywrócić mu świadomości. Próbowałem każdej możliwej metody hipnotycznej, ale był głuchy na moje rozkazy.
Po dość długim czasie odzyskał przytomność i powiedział nam, że żadne jego słowa nie mogą opisać tego, co przeżył. Wydawało się, że mówi o rzeczach i warunkach, które nie wywoływały żadnej mentalnej reakcji z naszej strony.
Spirytyści bez wahania przyznają, że eksperymenty ze spirytyzmem czasami prowadzą do nadzwyczajnej deprawacji moralnej. I wydaje się, że w tym miejscu warto odnotować fakt, że dowody na tak nabytą deprawację szybko pojawiły się w naszym kręgu. Dwoje z członków, obydwoje żyjących w zamożnych warunkach, faktycznie dokonało niezwykle podłego rabunku. Ta zdumiewająca wpadka zasługuje na uwagę, ponieważ nie jest to w żadnym razie izolowany przypadek; i moim zdaniem wskazuje na ustanowienie diabelskiej kontroli nad osobami, które dopuściły się tego rabunku.
Około tego czasu jeden z członków kręgu zaczął wykazywać objawy załamania psychicznego. Kontynuowaliśmy nasze eksperymenty, a nasz sukces stawał się większy z każdym dniem. Nie było już konieczności siedzenia przez godzinę w nadziei na zobaczenie lub usłyszenie czegoś. Kilka sekund wystarczało do nawiązania kontaktu z siłami, z którymi się bawiliśmy; a zjawiska, zamiast być nieokreślone i niejasne, stawały się z dnia na dzień bardziej wyraźne. Jednak pozostawaliśmy nieprzekonani.
Dotychczas nie doświadczyliśmy niczego, co nie mogłoby być wyjaśnione przez halucynację lub telepatię, w jednej formie czy innej. Słyszeliśmy, czuliśmy i widzieliśmy cuda. Ale ofiary halucynacji są równie przekonane o rzeczywistości tego, co czują, słyszą lub widzą, jak konsekwencją mojego eksperymentu było to: nie przespałem pełnej nocy od kiedy zrezygnowałem z moich eksperymentów ze spirytyzmem. Przez lata moje noce były zakłócane przez przerażające sny, lub przez wizję zakonnicy, która nigdy nie mówi, ale która siedzi na krawędzi mojego łóżka i patrzy na mnie z wyrazem intensywnego obrzydzenia.
Morał z tego wszystkiego jest dość prosty. Nie wolno lekceważyć spirytyzmu. Niezależnie od tego, czy jest to przeżytek pierwotnej religii, czy tajemnica naukowa, jest to w każdym przypadku niebezpieczna rzecz, z którą warto się bawić. Myślę, że wiem, o czym mówię. Miałem klasyczne wykształcenie, a moje medyczne szkolenie i naukowe nawyki myślenia powstrzymały mnie przed pochopnymi wnioskami. Ale kiedy dyskutuję o tym z teologami, stwierdzam, że są daleko od zgody. Niektórzy twierdzą, że nie ma możliwości komunikacji z martwymi; inni, że jeśli taka komunikacja jest możliwa, jest niezgodna z prawem; podczas gdy trzecia grupa utrzymuje, że spirytyzm jest tylko formą histerii lub halucynacji. Nie chcę dodawać do kontrowersji, ale to mówię: mieliśmy dowód na życie po śmierci, a ten dowód był tak przerażający, że wciąż cierpię z powodu jego skutków.
Musimy tylko zażądać tego, czego chcemy, a to pojawia się przed nami tak jasno przedstawione, jak obrazy na ekranie kina.
Przez pewien czas zastanawialiśmy się, jakie testy powinniśmy zastosować, aby udowodnić prawdziwość zjawisk, które mamy przed sobą, i w końcu podjęliśmy decyzję. Musiałem odwiedzić Glasgow; a noc przed moim wyjazdem przeprowadziliśmy jak zwykle seans spirytystyczny. Domagaliśmy się od duchów, z którymi byliśmy pozornie w doskonałym kontakcie, pewnego dowodu na ich prawdziwość. Poprosiliśmy o pokazanie nam czegoś, co zobaczę podczas mojej wizyty w Glasgow. Natychmiast, jak na ekranie kina, zobaczyliśmy obraz ulicy przed Zoo w Glasgow. Na chodniku tłoczył się tłum, a gdy tłum się rozdzielił, zobaczyliśmy mężczyznę leżącego na ziemi z poważnie zranioną głową. Potem obraz zniknął. Zap protestowałem, że to nie wystarczy. Wypadki na ulicach są powszechne, a zbieg okoliczności mógłby tłumaczyć świadectwo takiego widoku podczas mojej wizyty. Domagaliśmy się czegoś bardziej przekonującego. Tym razem mieliśmy powody do zastanowienia się nad tym, co zobaczyliśmy.
W tym samym niesamowitym sposób przedstawiono nam obraz Sauchiehall Street, ale ulicą szedł kondukt pogrzebowy. Obok karawanu szli mężczyźni niosący pochodnie, a żałobnicy, którzy szli za nim, również niosli pochodnie. Wydawało nam się to szczytem absurdalności, ale kiedy karawan zbliżył się do nas, zobaczyliśmy, że zawiera duży biały trumnę. To było dodawanie absurdalności do absurdalności. Zakończyliśmy seans i zapisaliśmy, jak zwykle, relację z tego, co przeżyliśmy.
Następnego dnia rano wyjechałem do Glasgow, spotkałem się na kolację z przyjacielem i opowiedziałem mu o teście, który zaproponowaliśmy duchom. Był raczej sceptyczny. Zaproponowałem jednak, że pójdziemy do miasta i przejdziemy przez teren, który moi przyjaciele i ja widzieliśmy podczas seansu. Wsiadliśmy więc do tramwaju i dotarliśmy do Zoo około dziewiątej. Tu zeszliśmy, bo zauważyłem tłum po drugiej stronie drogi. Pozostaje powiedzieć, że w środku tłumu leżał mężczyzna z bardzo poważnie pociętą głową.
Przyznaję, że zarówno mój przyjaciel, jak i ja byliśmy pod wrażeniem. Jednak zbieg okoliczności mógłby tłumaczyć spełnienie przewidywań duchów. Poszliśmy dalej i wspięliśmy się po schodach w kierunku Renfrew Street. Z Renfrew Street mogliśmy spojrzeć na Sauchiehall Street, a ta ulica płonęła pochodniami! Pobiegliśmy w dół, a z bocznej ulicy zobaczyliśmy kondukt pogrzebowy, z zwykłym karawanem, ale w tym zwykłym karawanie leżała duża trumna pomalowana na biało. Dowiedzieliśmy się, co to za niezwykły widok, i usłyszeliśmy, że to były pogrzeb prezydenta Krugera.
Raportowałem o tym moim przyjaciołom, i myślę, że mogę bezpiecznie powiedzieć, że od tego czasu nie mieliśmy już wątpliwości co do autentyczności naszego kontaktu z duchami.
Mało pozostało do opowiedzenia na temat naszych doświadczeń. Od sukcesu do sukcesu, aż w końcu moce, z którymi pracowaliśmy, stały się tak oczywiste, że kiedy siostra jednego z moich medycznych przyjaciół błagała o pozwolenie na dołączenie do nas, stanowczo się sprzeciwiłem. „Jesteśmy doskonale zjednoczonym kręgiem adeptów koncentracji,” powiedziałem; „a jeśli do nas dołączysz, będziesz jakby obcym elementem. Widzę niebezpieczeństwo w dopuszczeniu cię do nas, niebezpieczeństwo dla ciebie, a być może także dla nas.”
Zostałem przegłosowany przez innych; i ta dziewczyna siedziała z nami. Jej obecność uniemożliwiła sukces. Siedzieliśmy godzinę w ciszy, nic się nie działo; ale cały czas miałem nieprzyjemne poczucie niebezpieczeństwa. Pół godziny później zdarzyło się coś niezwykłego. Siedziałem prawie tyłem do drzwi. Pokój był duży, z wolną przestrzenią o powierzchni około dwudziestu stóp między drzwiami a moim miejscem. Inni mieli widok na drzwi. Nagle dwóch moich przyjaciół krzyknęło: „Uważaj! Zabezpiecz się!” Widzieli wysoką postać zbliżającą się do mnie od drzwi. Obejrzałem się. Postać była zakonnicą, ubraną w brązowy habit. Na jej twarzy była okropna mina obrzydzenia i gniewu.
Jej włosy były białe, a ona szła bardzo szybko. Podeszła do mnie, uderzyła mnie mocno, a potem zniknęła. Miałem rękę na przełączniku światła, i gdy uderzyła mnie, nacisnąłem przełącznik i zalałem pokój światłem. Nie próbuję tłumaczyć, dlaczego pojawienie się zakonnicy tak bardzo i tak nagle na mnie wpłynęło; ale to można powiedzieć:
Wstałem i oświadczyłem, że nigdy więcej nie dotknę spirytyzmu. Ale bawiłem się siłami o niewiarygodnej i odrażającej mocy, i mam powody wiedzieć, że nie można się zadawać z piekłem i wyjść z tego bez szwanku.
źródło: DANGERS OF SPIRITISM By Herbert Moore Pim, London september 1924