TEORIA I PRAKTYKA – MAGNETYCZNE ZWIERCIADŁO
WSTĘP
Niecodzienna rozprawa – zadanie niezmiernie trudne, gdyż całkowicie odbiegające od zwyczajnych dróg literackich – temat prawie zupełnie nieznany większości czytelników, a także praca wymagająca bardzo obszernych lektur i badań wśród „Niejednego osobliwego i ciekawego tomu zapomnianej wiedzy” – miała trzytorowy cel:
Po pierwsze, uwolnić się od ciśnienia korespondencji dotyczącej tematu rozprawy oraz spraw okultystycznych ogólnie, poprzez zapisanie głównych punktów, na które ludzie pytają mnie, zważywszy, że powszechnie uważa się, że jestem dobrze zaznajomiony z wieloma z tych subtelnych nauk, które przez wieki stanowiły specjalne studia bractw pitagorejskich i różokrzyżowców, do których należę od wielu lat z zaszczytem i przywilejem.
Drugim motywem było spełnienie życzenia osoby, która w ciemnej godzinie choroby okazała się dla mnie prawdziwym przyjacielem; a po trzecie, ponieważ nadszedł czas, aby przynajmniej częściowo naświetlić ten bardzo niezrozumiały i tabuizowany temat, zwłaszcza że właśnie wtedy miałem możliwość skorzystania z bardzo rzadkich i niezwykłych środków do uzyskania informacji na poruszane tematy od jednego z pierwszych mistrzów nauk okultystycznych obecnie żyjących na Ziemi – mam na myśli słynnego armeńskiego filozofa, Cuilna Vilmara, który wtedy przebywał krótko na brzegach republikańskiej i pragmatycznej Ameryki.
Oprócz tych motywów istnieje jeszcze inny: „W ostatnich latach narasta bardzo szerokie niezadowolenie z teorii, teoretyków oraz prawdziwych przyczyn leżących u podstaw dziwnych i zróżnicowanych zjawisk psychicznych naszej epoki. Szczególnie dotyczy to słabo zrozumiałej, a w rzeczywistości obszernej, nauki o magnetyzmie, jednej z gałęzi, której poświęcone są następne strony. Istniała potrzeba stworzenia podręcznika. Ta potrzeba zostaje tutaj zaspokojona.
Wśród wielkiego nacisku na mój czas, zdrowie i energię życiową, dotąd nie było zbyt wielu okazji, by autor niniejszego tekstu mógł poświęcić czas na uwagi tematowi , na którą tak bardzo zasługuje. Zadanie zgromadzenia jego rozproszonych fragmentów być może zostało tu niekompletnie zrealizowane; mimo to odważnie pozbyłem się mistycznego płaszcza celowo narzuconego przez pseudomistyków, szarlatanów i notorycznych oszustów, którzy są wszechobecni, i którzy przynoszą hańbę i dyskredytację sprawie, o której są całkowicie nieświadomi.
Widzenie w lustrze to niewątpliwie fakt i nauka, chociaż niektórzy mogą nie odnieść sukcesu w swoich próbach, a mimo szyderstwa innych, którzy mądrzą się we własnych oczach, nie mając pojęcia o zasadach tego, co tak swobodnie wyśmiewają i potępiają, i którzy nie posiadają tego rodzaju lub jakości intelektu lub mentalnej mocy, którą mają ci lepiej wykwalifikowani niż oni.
Widzenie w lustrze to po prostu inny sposób i forma jasnowidzenia; to ta sama moc, osiągnięta przez inną drogę i różne procesy, ale może być rozwinięta do znacznie wyższego stopnia doskonałości przez wielu ludzi, podczas gdy inni kompletnie i całkowicie zawodzą. I tu zdecydowanie radzę wszystkim powstrzymać się od wydatków i trudu związanego z eksperymentami z lustrem, jeżeli nie mają skłonności o wewnętrznym charakterze magnetycznym czy mesmerycznym.
Ale posiadając je, jest bardzo prawdopodobne, że zadowalające wyniki będą wynikiem odpowiednich prób. W „Mistrzowskiej Pasji” obiecałem przedstawić oświadczenie odnoszące się do Braci Davenport – tak zwanych medium. Nie są warci atramentu. Kiedyś napisałem dla nich książkę opartą na tak zwanych faktach i danych, które mi dostarczyli, a które uważałem za prawdziwe – tak jak na pewno uważałem ich za prawdziwe medium. Teraz jestem przekonany, że dostarczone dane były całkowicie nieprawdziwe, a rzekome fakty całkowicie zmyślone – słowem, uważam, że D.B. to nic więcej niż oszuści; innymi słowy, że są zręcznymi iluzjonistami, bez najmniejszej prawdziwej duchowej mocy w jakimkolwiek z ich przedstawień, o ile nie chodzi o „płonące duchy”. Swobodnie przyznaję, że przez lata bracia mnie oszukiwali. Przyznaję się do tego. „Dlaczego nie użyłeś pewnej okultystycznej mocy, którą posiadasz, do śledztwa?”
Odpowiadam: Nigdy o tym nie pomyślałem przez długi czas; ale ostatecznie
przekonałem się, że lepiej byłoby zrobić to lata temu. Ale lepiej późno niż wcale.
To są więc moje powody do napisania tej książki.
P. B. R.
Słynny Dr Dee z Londynu i tysiące innych, przed i po nim także, używali płyty z polerowanego węgla kamiennego (którą osobiście widziałem w British Museum), oraz innych narzędzi, jako środka do zgłębiania i rozpoznawania tajemnic inaczej całkowicie nieosiągalnych. Niektórzy praktyczni ludzie w te materialistyczne dni, w których obecne jest wiele pseudo-mirakulów wraz z bardzo małą ilością tego, co prawdziwe i autentyczne, mają tendencję do wyśmiewania i śmiania się z pomysłu, że zwykły fizyczny agent może umożliwić komuś przebicie podłogi świata przebudzonego, i pojawienie się, pełne blasku i ostrości, po drugiej stronie. Takie osoby lekceważą pomysł, że owalne, wklęsłe, czarno-białe lustro, lub kryształ, czy nawet plama atramentu w dłoni dziewicy, są takimi narzędziami; a jednak wiem, że to jest niezaprzeczalnym faktem; i jest tysiące osób w tym kraju, które mogą potwierdzić zaskakującą prawdę tego, co Dee i inni twierdzili w tym względzie: –
- Co jeśli na spokojnej powierzchni lustra zapisane jest twoje przeznaczenie?
- Co jeśli jego perłowa sfera ujawni śmiertelnikom dalekie i ciemne nieznane?
To wydaje się dziwne, jednak dla mnie jest jasne.
Ja, często mogę zobaczyć dalekie wydarzenia,
I w moim potrójnie zapieczętowanym, ciemnym perspektywicznym szkle
Przewiduję, co przyniesie przyszłość.
Tam, dowiaduję się różnych wieści, o miłości i konflikcie,
Pokoju, wojnie, zdrowiu, chorobie, śmierci i życiu;
O stratach i zyskach; o głodzie i dostatku;
Oszustwach mężów, żon; o podróżach brzegami;
O burzach na morzu; o wzlotach i upadkach akcji;
O stanie rynku; i wielkich wstrząsach gospodarczych;
O spekulacjach biznesowych; dobrej fortunie w powietrzu;
O tym, kiedy się zatrzymać, albo iść; jak przygotować się na niebezpieczeństwa;
O zwrotach losu; zmianach w państwie;
O upadku faworytów; projektach wielkich.
Mistycyzm był dla mnie bardziej znajomą twarzą niż ta przyjaciół na ziemi. W jego poważnej szkole mrocznej i samotnej dyscypliny nauczyłem się języków innych zaludnionych światów. Niewątpliwie nieśmiertelność jest prawdą, równie wzniosłą jak stworzenie, bardziej solidną niż granitowe wzgórza; i została udowodniona na tysiąc sposobów, fizycznie, przez niewidzialne istoty duchowe. Byli prawdziwi medium; może jeszcze są; ale jest równie pewne, że roi się od bezdusznych oszustów, których celem jest podrabianie tych świadectw od zmarłych. Ci nieszczęśliwi ludzie prosperują, ponieważ są wspierani przez nieprzemyślaną grupę wierzących w spirytyzm, którzy zależą wyłącznie od zjawisk, a nie od zasad. Nazywam ich spirytualistami chrzanowymi; i ich nazwa to Legion.
Tak jest także w innych działach okultystycznej nauki. Fałszywi medium i udający jasnowidzów, oraz to, co nazywam „spirytyzm chrzanowy”, są wszędzie, są to zupełnie nierozsądni fanatycy, albo klasa najbardziej nieszczęśliwych ludzi, którzy dla nieznacznego zysku finansowego nie waha się, najgrubszym możliwym sposobem podrabiać prawdziwe i autentyczne, i swoimi sztuczkami przynoszą hańbę prawdziwemu spirytyzmowi i prawdziwym wizjonerom.
W tych czasach prawdziwy medium lub jasnowidz to wyjątek wyróżniający się w bardzo szerokim zakresie. To samo dotyczy widzenia w krysztale i lustrze, gdzie istnieje dziesięć fałszywych przypadków na jeden prawdziwy na tym terenie. Sam fenomen jest starszy niż jakakolwiek obecna cywilizacja na globie, ale jednak, podobnie jak prawdziwy medializm, jest ciągle podrabiany. Faktycznie, niezależnie, którą drogę wybierzesz, ogromne i głęboko zakorzenione niezadowolenie panuje w domu duchowej wiary. Nie jest tak wśród Różokrzyżowców, choć ich wiara w duchy jest tak silna, jak tylko może być – nie fanatyczna, ale silna. Ludzie mają dość współczesnego spirytyzmu, ponieważ akceptują, tak jak ja, jego prawdziwe fakty, ale odrzucają jego żargon i grubiaństwa. Zainteresowane strony starają się ukryć jego braki, ale one same się ujawnią. Powodem jest to, że jest zbyt wiele teoretyzowania i zbyt mało religijności; zbyt dużo umysłu, a zbyt mało serca. Carlyle napisał do mojego znajomego, że pewna forma współczesnego spirytyzmu to „liturgia Małp z Morza Martwego”. Duża część tego to prawda; ale mam nadzieję, że z tego co w nim dobre i prawdziwe, wyrosną wspaniałe rzeczy serca i nadziei w nadchodzących dobrych czasach.
Madame George Sand opisuje słynnego hrabiego St. Germain, jednego z najbardziej niezwykłych użytkowników magicznego lustra, który kiedykolwiek żył po tej stronie wzgórz Indii, a o którym mówiono, że żył przez wieki, pomimo upływu czasu i burzliwych rewolucji rozpadających się imperiów:
„Czym czyni tego hrabiego de St. Germain interesującą i niezwykłą postacią, przynajmniej w mojej opinii, to liczba nowych i pomysłowych tez, dzięki którym rozwikłuje wątpliwe punkty mniej jasnej historii państw. Zadaj mu pytanie na dowolny temat czy epokę historyczną, a zostaniesz zaskoczony, słysząc go odkrywającego lub wymyślającego nieskończoność prawdopodobnych i interesujących rzeczy, które rzucają nowe światło na to, co było wątpliwe i tajemnicze. Samo erudycja nie wystarczy, aby wyjaśnić historię. Ten człowiek musi posiadać potężny umysł i wielką wiedzę o ludzkości. … Z wielkim trudem można go nakłonić do rozmowy o wspaniałych rzeczach. … Wie, że jest traktowany jako szarlatan i wizjoner, co wydaje się go mocno niepokoić. … Odmawia wyjaśnienia swojej nadprzyrodzonej mocy. … Zasypał Europę niezliczoną ilością dziwnych opowieści.” … O hrabim Cagliostro: „Dobrze wiadomo, że gdy Fryderyk Wielki nakazał mu opuścić Berlin, opuścił go, we własnej osobie, dokładnie o dwunastej, przechodząc jednocześnie przez każdą z bram; przynajmniej dwadzieścia tysięcy ludzi przysięgnie na to. Strażnicy przy każdej bramie zauważyli ten sam kapelusz, perukę, powóz i konie, i nie można ich przekonać, że w tamtym dniu nie było na placu przynajmniej sześciu Cagliostro.
Ten sam Cagliostro stworzył i posiadał magiczne lustro, teraz we Florencji, we Włoszech, w którym każdy, kogo pozwolił zerknąć, mógł, i rzeczywiście widział, dowolne trzy rzeczy lub osoby, które chciał zobaczyć, niezależnie czy żywe czy martwe! I tysiące osób święcie wierzą w to tak, jak w to, że dwa i dwa to cztery. A to przekonanie nie jest ani częścią tzw. spirytyzmu, ani przesądem; ale jest to doskonale naukowe, całość ma charakter magnetyczny – jasnowidzenie w niezwykłych okolicznościach, łatwo dające się sformułować dokładnie, jak zostanie to zrobione, zanim zakończę ten monograf. Cytuję:
Fryderyk Wielki został zmuszony do odzyskania swojego filozoficznego spokoju bez pomocy. Powiedział: „Skoro rozmawiamy o Cagliostro, a nadszedł czas na duchy i opowieści, opowiem wam jedną, która pokaże, jak trudno jest wierzyć w czarowników. Moja historia jest prawdziwa; mam ją od osoby, której się to zdarzyło w zeszłym roku.”
„Czy historia jest straszna?” zapytał La Mettrie.
„Może” – odpowiedział Fryderyk.
„W takim razie zamknę drzwi, bo nie mogę słuchać z otwartymi drzwiami.”
La Mettrie zamknął drzwi, a król zaczął mówić:
„Cagliostro, jak wszyscy wiedzą, posiadał sztuczkę pokazywania ludziom obrazów, lub raczej magicznych lusterek, na których sprawiał, że pojawiali się nieobecni. Twierdził, że w ten sposób może ujawnić najbardziej tajne momenty ich życia.
Zazdrosne kobiety przychodziły do niego z pytaniem o niewierności swoich mężów, a niektórzy kochankowie i mężowie dowiedzieli się sporo o wybrykach swoich dam. Magiczne lustro zdradziło tajemnice nieprawości. Tak czy inaczej, pewnej nocy wszystkie śpiewaczki operowe spotkały się i zaoferowały mu wspaniały obiad i znakomitą muzykę, pod warunkiem, że pokaże im kilka ze swoich sztuczek.
Zgodził się i wyznaczył dzień, aby spotkać się z Porporino, Conciolinim, Signorą Astruą
i Porporiną i pokazać im niebo czy piekło, jak zechcą. „Rodzina Barberini także była obecna. Giovonna Barberini poprosiła, aby pokazał jej zmarłego Dożę Wenecji, a że Cagliostro przywołuje duchy w bardzo dobrym stylu, bardzo się przestraszyła i zupełnie sparaliżowana uciekła z gabinetu, w którym Cagliostro ją umieścił, twarzą w twarz z dożą. La Porporina, z tym spokojnym wyrazem twarzy, który, jak wiecie, jest jej tak właściwy, powiedziała Cagliostro, że uwierzy w jego naukę, jeśli pokaże jej osobę, o której wtedy myślała, ale nie było konieczne, żeby ją wymieniała, bo jeśli był czarodziejem, powinien być w stanie czytać jej duszę jak książkę.
” 'To, o co prosisz, to nie drobnostka,’ powiedział nasz hrabia;
'jednak myślę, że mogę cię zadowolić,
pod warunkiem, że przysięgniesz na wszystko, co święte i straszne, że nie będziesz rozmawiać z osobą, którą przywołam, że nie zrobisz żadnego ruchu ani gestu, że nie wydasisz żadnego dźwięku, dopóki zjawa będzie przed tobą.’
” Porporina obiecała to zrobić i odważnie weszła do ciemnej komnaty.
” Nie muszę wam mówić, panowie, że ta młoda kobieta jest jedną z najbardziej inteligentnych i poprawnych osób, z jakimi można się spotkać. Jest dobrze wykształcona, dobrze myśli o wszystkich sprawach, a mam powody, by wiedzieć, że żadne wąskie ani ograniczone poglądy nie robią na niej wrażenia.
” Spędziła w pokoju z duchami wystarczająco dużo czasu, by jej towarzysze zaczęli się niepokoić.
Wszystko było tak ciche, jak to tylko możliwe, a w końcu wyszła bardzo blada, a łzy płynęły z jej oczu. Natychmiast powiedziała swoim towarzyszom: „Jeśli Cagliostro jest czarodziejem, to jest to oszust: Nie wierzcie w nic, co wam pokazuje”. Nie chciała więcej mówić. Conciolini jednak powiedział mi o tym zadziwiającym wydarzeniu kilka dni później, podczas jednego z moich koncertów. Postanowiłem zapytać Porporinę o to, pierwszym razem, gdy zaśpiewała w Sans Souci. Miałem duże trudności, żeby nakłonić ją do mówienia na ten temat, ale oto co mi powiedziała:
„Bez wątpienia Cagliostro posiada dziwną moc tworzenia zjaw tak podobnych do prawdy, że nawet najspokojniejsze umysły nie mogą pozostać niewzruszone. Jego wiedza jest jednak niepełna i nie radziłbym ci, sire, abyś uczynił go swoim Ministrem Policji, bo popełniałby dziwne błędy. Tak więc, gdy poprosiłem go, żeby pokazał mi osobę, którą chciałem zobaczyć, myślałem o moim nauczycielu muzyki, Porporze, który teraz jest w Wiedniu. Zamiast niego, zobaczyłem w magicznym pokoju bardzo drogiego przyjaciela, którego straciłem w tym roku.”
„Zdrowaś!” powiedział D’Argens, „to jest nawet bardziej niezwykłe niż zjawa osoby żywej.”
„Poczekajcie chwilę, panowie. Cagliostro nie miał wątpliwości, że pokazał zjawę osoby żyjącej i kiedy zniknęła, zapytał Porporinę, czy to co zobaczyła, było satysfakcjonujące. 'Po pierwsze, monsieur,’ odpowiedziała, 'chciałabym to zrozumieć. Czy możesz wyjaśnić?’ – 'To przekracza moje możliwości. Bądź pewna, że twój przyjaciel ma się dobrze i jest użytecznie zatrudniony.’ Na co signora odpowiedziała: 'Niestety, panie, bardzo mnie skrzywdziłeś; pokazałeś mi osobę, o której nie myślałam i która, jak mówisz, nadal żyje. Zamknęłam jego oczy sześć miesięcy temu.'”
„To wszystko brzmi bardzo pięknie,” powiedział La Mettrie; „ale nie wyjaśnia, jak twoja majestat Porporina zobaczyła zmarłego jako żywego. Jeśli jest tak zdeterminowana i rozsądna, jak twój majestat mówi, fakt ten obala twój majestat argument. Czarodziej faktycznie się pomylił, pokazując zmarłego, a nie żywego człowieka. To jednak czyni go bardziej pewnym, że kontroluje zarówno życie, jak i śmierć. Pod tym względem jest większy niż twój majestat, który, jeśli to nie krzywdzi twojego majestatu, zabił wielu ludzi, ale nigdy nie wskrzesił ani jednego.”
„Czyli mamy wierzyć w diabła,” powiedział król, śmiejąc się z komicznych spojrzeń La Mettrie na Quintusa Iciliusa.”
„Na zakończenie… Twoja Porporina jest albo głupia, albo łatwowierna i zobaczyła swojego zmarłego, albo była filozoficzna i nic nie widziała. Jednak się przestraszyła.”
„To nie prawda; była zrozpaczona,” powiedział król, „tak jak naturalnie każdy byłby, na widok lub portretu, który dokładnie przypomina ukochaną osobę, ale wiemy, że już jej więcej nie zobaczymy. Ale jeśli muszę wam wszystko powiedzieć, powiem, że później bała się i że jej moralna siła po tym teście nie była tak stabilna, jak przedtem. Od tamtej pory jest skłonna do ciemnej melancholii, która zawsze jest dowodem słabości lub zaburzenia naszych zdolności. Jestem przekonany, że jej umysł został poruszony, chociaż ona to zaprzecza.”
„I przyznaję, że jestem pod wpływem, jeśli nie pod kontrolą Cagliostro. Wyobraźcie sobie, że po obietnicy pokazania mi osoby, o której myślałem, nazwy, którą udawał, że czyta w moich oczach, pokazał mi inną. Co więcej, pokazał mi osobę jako żyjącą, której nie wiedział, że nie żyje. Mimo tego podwójnego błędu, wskrzesił męża, którego straciłam, co będzie dla mnie zawsze bolesną i niewyrażalną zagadką.”
„Pokazał ci jakąś zjawę, a wyobraźnia uzupełniała szczegóły.”
„Mogę zapewnić, że moja wyobraźnia w żaden sposób nie była zaangażowana. Spodziewałam się zobaczyć w lustrze jakieś przedstawienie Maestro Porpora, o którym często mówiłam podczas kolacji i lamentując nad jego nieobecnością, zauważyłam, że Cagliostro zwracał nieco uwagi na moje słowa. Aby ułatwić mu zadanie, wybrałam w mojej głowie twarz Porpora jako przedmiot zjawi, i z pewnością go spodziewałam się, nie traktując jeszcze testu jako poważnego. W końcu, być może jedynym momentem w moim życiu, kiedy nie myślałam o hrabim, on się pojawił. Cagliostro zapytał mnie, gdy weszłam do magicznej szafy, czy zgodzę się zasłonić oczy i iść za nim, trzymając się za jego rękę. Jako że był człowiekiem o dobrej reputacji, nie wahalam się; ale zastrzegłam, że nie zostawi mnie ani na chwilę. 'Miałem zamiar,’ powiedział, 'zwrócić się do ciebie z prośbą, żebyś ani na moment nie opuszczała mnie i nie puszczała mojej ręki, bez względu na to, co się może zdarzyć lub co możesz poczuć.’ Obiecałam mu; ale prostego potwierdzenia nie wystarczyło. Zmusił mnie do złożenia uroczystej przysięgi, że nie zrobię żadnego gestu ani okrzyku, ale pozostanę niema i cicha przez cały eksperyment. Następnie założył rękawicę i zakrywając moją głowę kapturem z czarnego aksamitu, który opadł na moje ramiona, kazał mi iść przez około pięć minut, nie będąc w stanie usłyszeć otwarcia ani zamknięcia żadnych drzwi. Kaptur uniemożliwił mi zauważenie jakiejkolwiek zmiany w atmosferze, dlatego nie mogłam wiedzieć, czy wyszłam z pokoju, czy nie, bo kazał mi robić tak częste obroty, że straciłam orientację w kierunku. W końcu zatrzymał się; i jedną ręką zdjął kaptur, tak delikatnie, że nawet tego nie zauważyłam. Kiedy moje oddychanie stało się swobodniejsze, poinformował mnie, że mogę rozejrzeć się. Jednak znalazłam się w tak intensywnej ciemności, że niczego nie mogłam dostrzec. Po krótkim czasie zobaczyłam świetlistą gwiazdę, która najpierw drżała, a potem rozjaśniła się przede mną. Na początku wydawała się bardzo odległa; ale kiedy była najjaśniejsza, wydawała się bardzo blisko mnie. Myślę, że została wyprodukowana za pomocą światła, które stawało się coraz intensywniejsze i znajdowało się za przeźroczystością. Cagliostro kazał mi podejść do gwiazdy, która była otworem w ścianie. Po drugiej stronie tej ściany zobaczyłam komnatę, wspaniale udekorowaną i wypełnioną regularnie rozmieszczonymi światłami. Ten pokój, swoim charakterem i ozdobami, sprawiał wrażenie miejsca poświęconego magicznym operacjom. Nie miałam jednak czasu, aby zbadać to, moja uwaga została pochłonięta przez osobę, która siedziała przed stołem. Był sam i zakrył twarz rękoma, jakby zanurzony w głębokiej medytacji. Nie mogłem zobaczyć jego rysów, a jego postać była zamaskowana przez strój, w którym dotychczas nie widziałem nikogo. O ile mogłem zauważyć, był to płaszcz lub peleryna z białego satynu, obszyty purpurowym materiałem, zapinany na piersiach ozdobnymi gemami z hieroglifami, na których zauważyłem różę, trójkąt, krzyż, czaszkę i wiele bogatych wstążek różnego rodzaju. Wszystko, co mogłem zobaczyć, to że to nie był Porpora. Po jednej lub dwóch minutach, ta tajemnicza postać, którą zaczynałem uważać za posąg, powoli poruszyła rękami, a ja wyraźnie zobaczyłem twarz hrabiego Alberta, nie taką, jak ostatnio spotkałem moje spojrzenie, pokrytą cieniami śmierci, ale ożywioną w swojej bladości, pełną duszy w swojej spokoju; taka, jak widziałem ją w najpiękniejszych porach spokoju i zaufania. Byłem o krok od wydania okrzyku i nieświadomym ruchem stłuczenia kryształu, który go od mnie oddzielał. Gwałtowne ściskanie dłoni przez Cagliostro przypomniało mi o mojej przysiędze, wzbudzając we mnie nie wiem jakie niejasne przerażenie. Wtedy drzwi otworzyły się w odległym końcu pokoju, w którym widziałem Alberta; dołączyło do niego wielu nieznanych osób, ubranych tak jak on, każdy z mieczem. Po wykonaniu dziwnych gestów, jakby grali w pantomimę, przemówili do niego bardzo uroczystym tonem, słów, których nie mogłem zrozumieć. Podniósł się i podszedł do nich, odpowiadając słowami równie dziwnymi, które były dla mnie niezrozumiałe, chociaż teraz znam niemiecki prawie tak dobrze jak mój język ojczysty. Ten dialog przypominał ten, który słyszymy we śnie, a dziwność sceny, cud apparicji, miały tyle tego charakteru, że naprawdę wątpiłem, czy śnię czy nie. Jednakże Cagliostro zmusił mnie do bezruchu, a ja tak doskonale rozpoznałem głos Alberta, że nie mogłem wątpić w rzeczywistość tego, co widziałem. W końcu, całkowicie porwany sceną, miałem zamiar zapomnieć o mojej przysiędze i przemówić do niego, gdy kaptur znów został nałożony na moją głowę i wszystko zrobiło się ciemne.
’Jeśli zrobisz najmniejszy hałas,’ powiedział Cagliostro, 'ani ty ani ja nie zobaczymy więcej światła’. Miałem wystarczająco dużo siły, aby podążać za nim, i przez długi czas chodzić po zygzakach nieznanego miejsca. W końcu, gdy zdjął mi kaptur, znalazłem się w jego laboratorium, które było słabo oświetlone, jak na początku tej przygody. Cagliostro był bardzo blady i nadal drżał, bo gdy szedłem z nim, zdałem sobie sprawę z konwulsyjnego drżenia jego ramienia, i że pchał mnie do przodu, jakby był pod wpływem wielkiego strachu. Pierwsze, co powiedział, to zarzut braku lojalności, i ogromne niebezpieczeństwa, na które naraziłem go, chcąc złamać moje obietnice. 'Powinienem był pamiętać,’ powiedział, 'że kobiety nie są związane słowem honoru, i że należy zrezygnować z ich pochopnej i próżnej ciekawości.’ Jego ton był bardzo zły.
„Dotychczas uczestniczyłem w strachu mojego przewodnika. Byłem tak zdumiony, że Albert żyje, że nie pytałem, czy to możliwe. nawet zapomniałem, że śmierć pozbawiła mnie tego drogiego i cennego przyjaciela. Emocje magika przypomniały mi, że wszystko to było bardzo dziwne, i że widziałem tylko widmo. Jednak mój rozum odrzucił to, co było niemożliwe, a gorycz wyrzutów Cagliostro spowodowała pewien rodzaj złego humoru, który chronił mnie przed słabością.
„Udajesz, że wierzysz w swoje własne kłamstwa,” powiedziałem z żywiołowością; „ach, twoja gra jest bardzo okrutna. Tak; bawisz się wszystkim, co najświętsze, nawet samą śmiercią.”
„Bezbożna duszo, bez wiary i mocy,” rzekł on, z gniewem, ale w bardzo imponujący sposób. „Wierzysz w śmierć, jak zwykli ludzie, a przecież miałeś wielkiego mistrza – tego, który mówił: „Nie umieramy. Nic nie ginie; nie ma nic, co umiera.” Oskarżasz mnie o kłamstwo i wydaje się, że zapominasz, że jedyną nieprawdą tutaj jest miano śmierci w twoich bezbożnych ustach.” Przyznaję, że ta dziwna odpowiedź przewróciła do góry nogami wszystkie moje myśli i na chwilę pokonała opór mojego zaniepokojonego umysłu. Skąd ten człowiek wiedział o moich relacjach z Albertem, a nawet sekretach jego doktryny? Czy wierzył jak Albert, czy też wykorzystywał to jako środek do zdobycia wpływu nade mną?
„Byłem zdezorientowany i przestraszony. Jednak wkrótce stwierdziłem, że ta grubiańska interpretacja wiary Alberta nie mogła być moją, i że Bóg, a nie oszust Cagliostro, może wywołać śmierć lub przywrócić życie. W końcu, przekonany, że byłem ofiarą niewytłumaczalnej iluzji, której wyjaśnienie jednak mogę kiedyś znaleźć, wstałem, chłodno chwaląc sprawność czarownika, i zapytałem go o wyjaśnienie dziwacznego rozmowy, którą jego fantomy prowadziły ze sobą. W związku z tym odpowiedział, że nie jest w stanie mnie zadowolić i że powinienem być zadowolony z widzenia osoby spokojnej i starannie zajętej. „Na próżno pytacie mnie, dodał, „jakie są jego myśli i działania w życiu. Nawet nie znam jego imienia. Gdy wyraziłeś życzenie i poprosiłeś o zobaczenie go, między wami dwoma nawiązała się tajemnicza komunikacja, którą moja moc była w stanie umożliwić wam spotkanie. Cała nauka nie idzie dalej.’
„’Twoja nauka,’ powiedziałem, 'nie sięga nawet tak daleko; myślałem o Porporze, a ty mi go nie przedstawiłeś.’ „’O tym nic nie wiem,’ powiedział on, tonem poważnym i strasznym. 'Nie chcę wiedzieć. Niczego nie widziałem, ani w twoim umyśle, ani w magicznym lustrze. Mój umysł nie zniesie takiego spektaklu, a muszę utrzymać wszystkie zmysły, aby wykonywać swoją moc. Prawa nauki są nieomylnymi, i w konsekwencji, chociaż sam nie zdawałeś sobie z tego sprawy, musiałeś myśleć o kimś innym niż Porpora, skoro go nie widziałeś.’ „
„Takie są rozmowy szaleńców tego typu,” powiedziała księżniczka, wzruszając ramionami. „Każdy ma swój szczególny sposób; choć wszyscy, za pomocą sprzecznej argumentacji, którą można nazwać metodą szaleństwa, tak ustalić, przez zakłócanie myśli innych, że nigdy nie są przerywani ani sami nie są zakłócani. „Z pewnością zakłócił moje,” powiedziała Consuelo, „i już nie mogłam ich analizować. Pojawienie się Alberta, prawdziwe czy fałszywe, uświadomiło mi jeszcze wyraźniej, że straciłam go na zawsze, i rozpłakałam się. „Consuelo”, powiedział mag w uroczystym tonie, podając mi rękę (możesz sobie wyobrazić, że moje prawdziwe imię, dotychczas nieznane nikomu, było dodatkowym zaskoczeniem, gdy usłyszałam, jak je wymawia), „masz wielkie błędy do naprawienia i ufam, że nie zaniedbasz niczego, aby odzyskać spokój ducha”. Nie miałam siły odpowiedzieć. Na próżno starałam się ukryć łzy przed moimi towarzyszami, którzy niecierpliwie czekali na mnie w następnym pokoju. Byłam jeszcze bardziej niecierpliwa, aby się wycofać, i gdy byłam sama, pozwoliłam swemu żalowi swobodnie płynąć, spędziłam noc na refleksjach i komentarzach do scen tego fatalnego wieczoru. Im bardziej starałam się to zrozumieć, tym bardziej gubiłam się w labiryncie niepewności; i muszę przyznać, że moje myśli były często gorsze niż bezwzględne posłuszeństwo wobec wyroczni magii. Zmęczona bezowocnym cierpieniem, postanowiłam zawiesić swój osąd, aż nadejdzie światło. Od tamtej pory jednak bywałam podatna na wpływy, narażona na chmury, chorowita na duszy, i głęboko smutna.
… „Zaraz mi powiesz, że umarł podczas zakończenia ceremonii zaślubin. Ja jednak powiem ci, że nie jest martwy, że nikt i nic nie umiera, i że wciąż możemy komunikować się z tymi, których zwykli ludzie nazywają martwymi, jeśli znamy ich język i sekret ich życia.”
… „Czekając na cuda, które mają się wkrótce dokonać, Bóg, który najwyraźniej nie miesza się w nic, który jest wiecznym milczeniem, tworzy wśród nas istoty o naturze wyższej niż nasza, zarówno do dobra, jak i zła – anioły i demony – ukryte moce. Te ostatnie mają na celu testowanie sprawiedliwych, te pierwsze – zapewnienie ich triumfu. Konflikt między wielkimi mocami już się rozpoczął. Król zła, ojciec nieświadomości i zbrodni, broni się na próżno. Archanioły napięły łuk nauki i prawdy, a ich strzały przebiły pancerz Szatana. Szatan ryk i walczy, ale wkrótce opuści fałsz, straci swój jad i zamiast nieczystej krwi gadów, będzie czuć rosę przebaczenia krążącą w jego żyłach. To jasne i pewne wyjaśnienie wszystkiego, co niezrozumiałe i straszne na świecie. Dobro i zło walczą w wyższych sferach, niedostępnych dla ludzi. Zwycięstwo i porażka unoszą się nad nami, nie dając nam możliwości ich uchwycenia.
… Tak, mówię, że jasne jest, że ludzie nie wiedzą, co się dzieje na ziemi. Widzą, że bezbożność zbroi się przeciwko losowi, i odwrotnie. Doświadczają ucisku, nędzy i wszystkich plagi niezgody, bez wysłuchiwania ich modlitw, bez interwencji cudów jakiejkolwiek religii. Nic teraz nie rozumieją; skarżą się, nie wiedząc dlaczego. Idą z zasłoniętymi oczami na krawędzi przepaści. Do tego Niewidzialni popychają ich, chociaż nikt nie wie, czy ich misja pochodzi od Boga czy zła, jak na początku chrześcijaństwa, Simon, mag, wydawał się wielu, istotą boską i potężną jak Chrystus. Mówię wam, że wszystkie cuda są od Boga, bo Szatan nie może niczego dokonać bez udzielonej mu zgody, i że wśród tych nazywanych niewidzialnymi, niektórzy działają w bezpośrednim świetle Ducha Świętego, podczas gdy innym światło dociera przez chmurę, i oni czynią dobro, będąc tragicznie przekonanymi, że sprawiają zło.”
… „Kilka rzadkich osób ma moc panowania nad swoimi myślami w stanie kontemplacyjnego bezczynności, co przyznawane jest rzadziej szczęśliwym na tym świecie niż tym, którzy zarabiają na życie poprzez pracę, prześladowania i niebezpieczeństwa. Wszyscy muszą uznać tę tajemnicę za opatrzność, bez której spokój wielu nieszczęsnych istot wydawałby się niemożliwy dla tych, którzy nie doświadczyli nieszczęścia.”
… „Następnie podeszła do bogatego toaletu – stołu z białego marmuru, który podtrzymywał lustro w złotej ramie o doskonałym smaku. Jej uwagę przyciągnął napis na górnym ozdobie lustra. Brzmiał: 'Jeśli twoja dusza jest tak czysta jak ten kryształ, zawsze będziesz widział się w nim młodym i pięknym. Ale jeśli występek zwiędł twoje serce, obawiaj się czytać we mnie surowe odbicie moralnego zniekształcenia.'”
… „Jeśli myśl o złu jest w twoim sercu, nie jesteś godny kontemplować boskiego spektaklu natury; jeśli twoje serce jest domem cnoty, spojrzyj w górę i błogosław Bogu, który otwiera przed tobą drzwi ziemskiego raju.” Najwyższy duchowość, jaką świat kiedykolwiek widział – ta starożytnych Żydów – uznawała prawdziwość takich luster, ponieważ one – „Urim i Tummim” – polerowane pancerze – były używane do celów niebiańskiej wróżby, i są wciąż używane dzisiaj. Nawet wielu współczesnych spirytualistów uznaje te same prawdy, ponieważ ich pisma często zawierają artykuły o widzeniu w krysztale i magicznych zastosowaniach różnych klejnotów i kamieni szlachetnych; podczas gdy jeden z ich najszlachetniejszych „Psalmów życia” zawiera ten piękny wers: –
” Ale najbardziej anioły stróżowe kierują myślą,
Jeśli w sercu śmiertelnika jest błąd lub zło,
Szybko, nauczony przez czysty i niewidoczny wpływ,
On widzi swoje zło jak w magicznym lustrze! –
On widzi koniec, do którego prowadzi kręta ścieżka, –
Jego mroki i niebezpieczeństwa; i, budząc się,
Odnajduje w swojej duszy świętszą wiarę,
I z chętnym sercem odwraca się, porzucając swój grzech.”
Główny rozenkreutzer całej Anglii mówi w swojej najnowszej pracy o „Ogniu”, „Kiedy umysł jest poddany, jako czyste szkło (lub w nim, i dla niego), – obrazy z magicznego świata wkraczają.” Ponownie: „Miara zależy od ilości absorpcji z tego świata – lotów, które inteligencja przemierza do światów nieistniejących wokół nas. … Jesteśmy jak teleskop w doskonałym procesie tworzenia okularów optycznych – w ognisku jego sensorycznych szkieł. Ale istnieją inne krajobrazy… i nowe widoki przewijają się ponad, i przez, perspektywy ludzkie, a w nowych ustawieniach nadnaturalnego wzroku duszy, nowe światy są penetrowane, lub, co jest tym samym, falują w naszym kierunku, z uniwersalnej płaszczyzny widowisk. Podstawa tajnego systemu Rożokrzyżowców i wszystkiego prawdziwego mistycyzmu lub okultystycznej wiedzy, to jedyna możliwa rzecz… Możemy jaśnieć, pracując, jakby ciężkimi uderzeniami na naszą naturę, jak żelazo w kuźni. A to, z podnoszącym się światłem, wydobytym – nieśmiertelnym ogniem – bogactwem – z innego świata, nawet stając się widocznym dla ludzkich, śmiertelnych oczu. To jest ekstaza i Boskie Oświecenie. Nie mniej realne, bo nie widzimy tego w świecie. W przeciwnym razie bylibyśmy, jak mówi Biblia, Bogami… To w tym magicznym świecie Bożego światła, że świętość staje się możliwa, a stały świat i zewnętrzna natura ulegają boskiej naturze, – przekształcone i magicznie przyciągnięte do kręgu jej mocy, … przez wszechogarniający magnetyzm. Podeptane przez ducha… To jest życie kierowane przez Boga, magiczne, w którym nieożywione rzeczy są, naprawdę, ożywione… Pierwszym magikiem, który jest tak zanotowany i który dał wyraźne nauki na temat magii, jest Zoroaster. Geniusz Sokratesa, Plotyna, Porfiriusza i Jamblicha, Chichusa i Scaligera i Cardanusa, jest umieszczony na najwyższym stopniu, który obejmuje wewnętrzny (czyli magiczny) wzrok. W późniejszych czasach Robert Fludd (1638-53) i wielki magnetyzer i widzący w lustrze, Paracelsus.” Posiadamy zapisy o ponad trzech tysiącach wielkich mistrzów sztuki, – wszyscy nieżywi; i wielu – wszyscy żyjący – tu, w naszej krainie, – tak, w zasięgu strzału z karabinu, skąd te linie są pisane. Płaszczyzna lustra jest przed nami, w tak małej odległości w stopach lub calach; ale jej ścieżki prowadzą przez wieki, a jej drogi ku gwiezdnym szczytom Nieskończoności. Jej pole to – Ogrom poniżej, wewnątrz, powyżej i dookoła – i gdzie indziej; ale to gdzie indziej zawiera całe życie tuż poza tym życiem – jest nieśmiertelnym faktem…
„W starożytności naturalne zagłębienie skalne, ciągle zapełniane przez płynący strumień, było ulubionym miejscem ze względu na jego magiczne właściwości. Podwójne znaczenie słowa refleksja powinno być tu rozważane, i jak, spoglądając w dół na czystą wodę, umysł jest skłonny do samotnego zastanowienia się i do kontemplacji głęboko przesiąkniętej melancholią. Skaliste kałuże i ponure jeziora pojawiają się we wszystkich opowieściach o magii: świadectwo Craic-pol-nain w leśnych ostępach Laynchork; Devil’s Glen w hrabstwie Wicklow, Irlandia; szwedzka Blokula; czarownicze góry Włoch; i Babiagora, między Węgrami a Polską. Podobne miejsca, w dolinach Niemiec, były oznaczone, jak wspomina Tacyt, przez solanki. „To było, naprawdę, tylko kolejną formą wróżenia przez posępny staw, która przyciągnęła tyle publicznej uwagi kilka lat temu, gdy pan Lane, w swojej pracy nad Nowoczesnym Egiptem, zaświadczył o jej skuteczności, jaką praktykowano w Egipcie i Hindustanie. Ten dżentelmen, postanawiając być świadkiem wykonania tego rodzaju psycho-wizji, magik zaczynał swoje działania, pisząc formy inwokacji, do swoich bliskich duchów, na sześciu strzępach papieru; następnie zdobyto miskę z rozżarzonym węglem, i został wezwany chłopiec, który jeszcze nie osiągnął wieku dojrzewania. Pan Lane zapytał, kto są osoby, które mogą widzieć w magicznym lustrze, i dowiedział się, że są to chłopiec, który nie osiągnął jeszcze dojrzewania, a dziewica, czarna niewolnica i kobieta w ciąży.
„Aby zapobiec jakiejkolwiek zmowie między czarodziejem a chłopcem, pan Lane posłał swojego sługę, aby zabrał pierwszego napotkanego chłopca. Gdy wszystko zostało przygotowane, czarodziej wrzucił trochę kadzidła i jeden z kawałków papieru do miski z rozżarzonym węglem. Następnie chwycił chłopca za prawą rękę i narysował kwadrat z pewnymi tajemniczymi znakami na dłoni; w centrum kwadratu utworzył magiczne lustro i poprosił chłopca, aby wpatrywał się w nie uważnie, bez podnoszenia głowy. W tym lustrze chłopiec oświadczył, że widzi kolejno: mężczyznę zmiatającego, siedmiu mężczyzn z flagami, wojsko rozbijające swoje namioty oraz różnych urzędników państwowych towarzyszących Sułtanowi.
„Resztę musi opowiedzieć sam pan Lane. 'Czarodziej zwrócił się teraz do mnie i zapytał, czy chciałbym, aby chłopiec zobaczył jakąkolwiek osobę która jest nieobecna lub nieżyjąca. Wymieniłem Lorda Nelsona, o którym chłopiec najwyraźniej nigdy nie słyszał, bo z wielkim trudem wymówił to imię po kilku próbach. Czarownik poprosił chłopca, aby powiedział do Sułtana: „Mój pan cię pozdrawia i prosi cię, abyś przyprowadził Lorda Nelsona. Przyprowadź go przed moje oczy, abym mógł go szybko zobaczyć.” Chłopiec wtedy to powiedział, i prawie natychmiast dodał: „Posłaniec poszedł i przyprowadził mężczyznę ubranego w czarny (a raczej ciemnoniebieski) garnitur europejskich ubrań; mężczyzna ten stracił lewą rękę.” Następnie zatrzymał się na chwilę czy dwie i, patrząc intensywniej i bliżej w lustro, powiedział: „Nie; nie stracił lewej ręki, ale trzyma ją przy swojej piersi.” Ta poprawka sprawiła, że jego opis był bardziej uderzający niż byłby bez niej, ponieważ Lord Nelson zazwyczaj miał swoją pustą rękawicę przywiązany do piersi swojego płaszcza. Ale to prawą rękę stracił. Nie mówiąc, że podejrzewam, że chłopiec popełnił błąd, zapytałem czarodzieja, czy obiekty pojawiały się w lustrze tak, jakby były rzeczywiście przed oczami, czy też w szkle, które sprawia, że prawe wydaje się lewe. Odpowiedział, że pojawiają się jak w zwykłym lustrze. To sprawiło, że opis chłopca był bezbłędny. Mimo że byłem całkowicie zdezorientowany, byłem trochę rozczarowany jego występami, bo nie dorównywały temu, co osiągnął w wielu przypadkach, w obecności niektórych z moich przyjaciół i rodaków. Przy jednej z takich okazji, obecny Anglik wyśmiał przedstawienie i powiedział, że nic go nie zadowoli, oprócz poprawnego opisu wyglądu jego własnego ojca; o którym był pewien, że nikt z obecnych nie miał żadnej wiedzy. Chłopiec więc, zwracając się z imienia do wspomnianej osoby, opisał mężczyznę, w stroju frankijskim, z ręką na głowie; noszącego okulary; i z jedną nogą na ziemi, a drugą podniesioną za nim, jakby schodził z siedzenia. Opis był w każdym względzie dokładnie prawdziwy.’
„Niecodzienna pozycja ręki była spowodowana prawie ciągłym bólem głowy, a ta stopy czy nogi – sztywnym kolanem, wynikającym z upadku z konia podczas polowania. Przy innej okazji opisano Szekspira z najdrobniejszą dokładnością zarówno jeżeli chodzi o postać, jak i strój; i mógłbym dodać jeszcze kilka przypadków, w których ten sam magik wywołał zdumienie w trzeźwych umysłach kilku Anglików, których znam.’ Tak dalece pan Lane, którego relacja może być porównana z tą, podaną przez pana Kinglake’a, autora 'Eothen’. „Może warto dodać, że w niedawnym przypadku hydromancji, znanym autorowi, chłopiec widział lepiej bez pośrednika niż z nim, chociaż mógł także dostrzec odbite obrazy w naczyniu z wodą. Ten fakt można przyjąć jako dowód na to, że takie obrazy są odbijane w oku widza z jego własnego umysłu i mózgu. Jak mózg staje się w ten sposób zaczarowany, lub oko jest przygotowane do widzenia, to inna sprawa. Z pewnością nie jest to dowód na to, że zapamiętany obraz, w umyśle pytającego, jest przenoszony do widza, ponieważ można pokazać dowody przeciwne. Gdy przyglądamy się temu uważnie, natura wydaje się być prawie cała pokryta magiczną siecią, a formy cudowności są powszechne.”
„Czy istnieją inteligentne byty, o których nic nie wiemy, oddziałujące na świat? Czy wszystko to wspaniały mechanizm, doskonała gra brył, która przebiega nieomylnie, a której prawa są tylko dla ludzi naukowych do interpretowania? Czy nie istnieją takie rzeczy jak cuda? Czy postęp rzeczy nigdy się nie zmienia? A może, opuszczając świat, zmarli nigdy nie wracają?
„Czy wszystko to przypadek? Czy przyszłość nie może być nigdy przewidziana? Czy wszystkie dziwne historie, które nam opowiadają, to tylko bajki lub wymysły? Wytwory wyobraźni lub wiara w siebie zwiedzionych?
„Skąd się bierze ten strach, który zawsze ogarniał świat? Jak to się dzieje, że zawsze wierzono w duchy? Czy historia, czy nauka, czy zdrowy rozsądek nie mogą rozproszyć tego upiora ducha strachu, aż w końcu zamieni się w rzeczywistość? Czy nie można usunąć tego zjawiska?
Czy nie możemy wyeliminować tego strachu przed niewidzialnymi, myślącymi bytami – obserwatorami nas – z tego świata? Nic nie jest naprawdę zrobione, dopóki to się nie stanie, jeśli w ogóle może to się stać. Człowiek nie jest naprawdę we własnym świecie, dopóki to inne coś nie opuści go.
„Nie można tego zrobić. A dlaczego? Ponieważ ten strach leży pogrzebany w prawdzie rzeczy. Interes człowieka jest zupełnie przeciwny wierzeniu w to. Ten lęk przed nadprzyrodzonym jest hamulcem dla jego odwagi – nieufnością, która psuje jego plany – która koliduje z jego dobrobytem – która przynosi chmurę na słońce jego pewności. Człowiek, więc, jest dotknięty tym straszliwym brakiem zaufania, że, mimo wszystko, być może, jego życie może być 'śniem’, a ta nieznana przyszłość (która jest wypełniona tymi, których znał) jest 'przebudzeniem’. Dokąd poszli nasi przyjaciele? Dokąd pójdziemy?
Czy wokół nas są dobrze znane twarze, choć ich nie widzimy? Czy wśród naszych głośnych kroków są ciche stopy? Czy możliwe jest, żebyśmy mogli kiedykolwiek wrócić?
Nagle na te – ach, i słyszeć? Cud czy błysk, w (sprzecznie uderzonych) falach ducha i ciała.”.
„Ludzie potajemnie drżą. Ale ukrywają swoje lęki pod domniemaną brawurą i w przechwalającym żarcie. W towarzystwie są śmiali. Osobno zastanawiają się, 'w swoich własnych tajemnych umysłach, że przecież te rzeczy mogą być prawdziwe. Prawdziwe na podstawie takich i takich potwierdzających domysłów własnych; prawdziwe być może z powodu niektórych osobistych, nieodgadnionych doświadczeń, czy zapewnień jakiegoś przyjaciela, któremu są skłonni wierzyć. Ale tylko skłonni wierzyć. Nowoczesne czasy odrzucają to, co nadprzyrodzone; uznawane są za pozbawione przesądów. Przesądy? Kiedy te nowoczesne czasy są pełne przesądów.
„Ale, niestety, człowiek ma niespokojną ciekawość; kocha prawdziwą prawdę; poszukuje tego, na czym w końcu może polegać. Chciałby uwierzyć, gdyby mógł. Ale dowody na istnienie rzeczy nadprzyrodzonych są tak nieuchwytne – tak fantastyczne – tak, jednym słowem, niepewne, że trzyma się przy zwykłych, naukowych wyjaśnieniach. Wszelka tajemnica, mówi, to tylko to, co częściowo znane. Kiedy to, co stanowi rzecz, jest zrozumiane, człowiek ogłasza, że tajemnica ustaje. Odnajduje tylko naturę. Niekonnaną wcześniej naturę – teraz znaną naturę.
„Zdolność do zachwytu to dar; przez zachwyt rozumiemy najwyższą, wyczerpującą wiedzę o rzeczach tego świata, na której można oprzeć lub skonstruować maszynę do rozmów z innym światem. Po drabinie różnych zmysłów wspniemy się na najwyższą platformę, zmysł ogólny. W umysłach większości ludzi ten most rozumienia nie jest rozpostarty. I ta wiedza o nadprzyrodzonym jest odrzucana jak cenne klejnoty, po które, dosłownie, nie ma rąk do sięgnięcia. Uległa tchórzostwo i zawstydzona, jedynie półprawdziwa wiara przeniknęły pisarzy, którzy naprawdę powinni byli wiedzieć lepiej – którzy wierzyli, podczas gdy zaprzeczali.” . . .
„Czujemy uczucie zaskoczenia i wstydu, że niektórzy pisarze, którzy, z sekretnej siły swojego umysłu, a nie z jego słabości, dostrzegali, że w tym, co nazywane jest przesądem, jest coś więcej niż to, co można zobaczyć gołym okiem, powinni, ponieważ wahali się i bali traktować to poważnie, zniżać się do tego, żeby ośmieszać to i traktować z drwinami. Przesąd jest upokarzający; poczucie nadprzyrodzonego jest wyniosłe. Walter Scott – chociaż ze względu na strukturę swojego umysłu nie mógł nie być wierzącym – przypuszczał i zakładał, przepraszał za to i wpasowywał się w to, co zwyczajne i tłumaczył, aż rozwiązał wszystkie swoje cuda – można by powiedzieć, rozebrał wszystkie swoje prawdy – na nic. Czy nigdy nie zostanie zauważone, że nawet prawda – to znaczy nasza prawda – może być tylko wiarygodna? Umysł Waltera Scotta nie był na tyle głęboki, aby naprawdę głęboko odczuwać niewidzialne. Bardzo wątpimy, czy miał, czy mógłby mieć, prawdziwe, mądre poczucie Wielkiego Niewidocznego; to, które traktuje ten świat jedynie jako wyspę w tym. Czy nie zajął się celowo tym, co zdumiewające, i nie zaczął ścinać i strzyc, wśród swoich przesądów, i nie dopasowywać wszystkiego z instynktami romansopisarza, mając na oku równowagę na jego korzyść z czysto światowy człowiek, to uzasadnione przypuszczenie. Jako rozsądny, zdroworozsądkowy człowiek, który z dobroduszności, i z zachwytu nią, chciał być dobrze odebrany przez świat; jako człowiek, który naprawdę cieszył się życiem i posiadał obfitość bogatej i wartościowej wyobraźni, – będąc wszystkim tym, Walter Scott przekształcił przesądy w swojego rodzaju towar handlowy. Poważnie nie ufamy, czy nie zaprzeczył – dla zadowolenia świata – podczas wierzenia; czy w swoich afektowanych, a nawet udawanych, śmiejących się zaprzeczeniach, nie kłaniał się potajemnie, cały czas, przed samą rzeczą, którą uznawał za dopuszczalne, aby się targować. Jeśli to prawda, było to nieuczciwe, jeśli nie coś gorszego.
„Prawie wszyscy pisarze, którzy opisali coś nadzwyczajnego, uczynili to w tonie niewiary. Modne jest wydawać się zdradzać pewien drwin. Wszystko to aktorstwo przed światem wynika z zbyt wielkiej miłości do niego; pojawia się z obawy przed tym, co może być o nas powiedziane. Panuje zbyt wielka zgodność z konwencją; zbyt wielkie podporządkowanie się powszechnemu uprzedzeniu. Ludzie są zbyt przepraszający, nawet w swoich wierzeniach. W obliczu standardów, niewielu ma odwagę być niekonwencjonalnym. Nawyk dyktuje naszą formę myślenia, tak samo jak legalizuje nasz strój. Strasznie boimy się świata.
„Inni opowiadacze i wykładowcy nadprzyrodzonego – chociaż zdają sobie sprawę z zawsze niezwykle interesującego materiału, który mają do wykorzystania – zamiast być przesiąkniętymi mocnym poczuciem ukrytej prawdy w nich – można by powiedzieć, że prawie jednomyślnie – chociaż pragnąc opowiedzieć – zaczynają przejawiać pewnego rodzaju wstyd związany z ich odkryciami. A dlaczego, proszę? W umyśle każdego rozsądnego człowieka już spotykają się z ponad połową akceptacji. Nie ma wielu rodzin – ba, prawie nie ma jednostki – która nie miała w swojej historii czegoś naturalnie nie do wyjaśnienia. Opowieść o nadprzyrodzonym zawsze znajduje echa w każdej piersi.
„Teraz, jeśli 'nadprzyrodzone’ jest dyskredytowane przez pisarzy, nie powinni się nim zajmować. Jest mnóstwo tematów, z którymi mogą się bawić, ale to – jeśli wierzą w jakiekolwiek życie poza swoim codziennym życiem – tak poważne. Jeśli istnieje możliwość wierzenia w nadprzyrodzone i jego przypadki są akceptowane, są zobowiązani, jako szczerzy i uczciwi ludzie, do złożenia deklaracji wiary. Często oferowane wyjaśnienia rzeczy wyglądających na nadprzyrodzone, są znacznie trudniejsze do uwierzenia niż same te ekstra-naturalne sprawy. Często są one nieskończenie niezdarnymi. Nawet nieco brutalnie zbadane, będą ciągle rozpadać się same. W rzeczywistości, nikt nie wierzy w 'wyjaśnienia’ niektórych niewytłumaczalnych rzeczy. Nieprzyjemny fakt jest pozbywany. Temat jest odrzucany, aby zrobić miejsce dla kolejnego narzucającego się obiektu. Zjawisko jest porzucane jako niewytłumaczalne. I to cały proces. Jest to bardzo prosty, choć nie zbyt przekonujący ani satysfakcjonujący, sposób obalania. Zakładamy, że nie wierzymy.” . . .
„Jesteśmy zmęczeni językiem, za pomocą którego dziwne i niewytłumaczalne – możliwie naturalne – niewątpliwie naturalne – zjawiska zostały zdegradowane. Historia wszystkich nieznanych rzeczy jest podobna, że na początku
niewykluczonych zostały obdarzone atrybutami magicznymi. Musimy starannie strzec się przed łatwowiernością. Takie rzeczy, jak te przypuszczalne Duchowe Odsłonienia, były znane we wszystkich epokach. Nie ma nic nowszego, oprócz tego, że zostały nagle i szeroko zauważone, w tych psychologiczno-magnetycznych pokazach – tym przypuszczalnym duchowym zdradzeniu – tej przeciwstawnej i fałszywej pracy uniwersalnego przejściowego rozwinięcia – tych aberacjach polarności. Mamy głęboką niechęć do, i serdecznie sprzeciwiamy się, wszystkim tym epileptycznym błądzeniom; wszystkim tym konwulsyjnym, niespójnym, potępieniem godnym – ba, zuchwałym sięganiem po zakazane rzeczy. Rozpieszczony ludzki umysł może wpadać w każdą skrajność. My natomiast jesteśmy przyjaciółmi najbardziej solidnego i najprostszego zdrowego rozsądku.
„Obawiamy się, że wyjaśnienie większości tych duchowych manifestacji – jak się je nazywa – może być takie, że przymusowy magnetyzm, którym naładowany jest świat, jest (w stanach podniecenia) przenoszony przez medium – prawdopodobnie mocniej przez refleksyjną pustkę; i że faluje znowu na zewnątrz, jak widzimy kręgi, czy raczej pojedynczy krąg, na powierzchni wody, krążące wokół nagle wrzuconego kamienia. Zewnętrzne, magnetyczne, nieświadome kręgi mogą stać się inteligentne, z których 'motywowane kręgi’ – przestrzegające praw, o których nic nie wiemy, lub z których niewidzialne ściany, dochodzą dźwięki – drgają ruchy. Może to być na przecięciu tych 'poza-zmysłowych’ kręgów (które, z powodu mnogości umysłów, muszą być niezliczone, chociaż są całkowicie niepostrzeżone), na których pojawiają się wszystkie te dziwne przyciągania i odpychania, które nazywamy sympatią i antypatią, i w których jest handel umysłowy, i wszystkie zastanawiające zjawiska tak zwanych duchowych pokazów. W ten sposób umysł odpowiada sobie samemu. I zamiast to 'duch’ miałby wiele do zrobienia z tym, głównie jest to niewidzialna 'mikroskopijna’, 'niepotrzebna dla świata’ praca innej natury człowieka; prawdziwy duch w większości przypadków jest nadal tak samo daleko jak zawsze, i poza i wykracza poza wszystko to! Całe to poważne plotkowanie i złudzenie, związane z religijną komunikacją i przekazami (rzeczywiście dopasowanymi, w jego dzikiej wyobraźni, przez konwulsyjną pomysłowość konsultanta) nieciałych indywidualności, musi upaść. Zjawiska są niezaprzeczalne. Co one są, naukowy świat ma jeszcze dowiedzieć się. Wydaje się, że wpadamy, w tych sprawach, w szerokie pole witalnego magnetyzmu. I także w kontaminację umysłową.”
…
„Aby zredukować pytanie do najwęższych granic – czy istnieją duchy? Czy istnieje coś poza solidnym, namacalnym, zmysłami człowieka, masą natury? Czy inteligencje mogą istnieć bez ciała? Czy świat duszy jest w świecie ciała, czy świat ciała jest w świecie ducha? Co jest rzeczywiste, materialne czy niematerialne? Cała spekulacja – wszystkie cele życia mogą być zawężone w tych ograniczonych granicach. Albo ten świat jest wszystkim, albo jest prawie niczym. Bo jeśli zmysły są całym człowiekiem; jeśli Natura to tylko mere solids która nam prezentuje; jeżeli bieg okoliczności jest przypadkowy; jeżeli naprawdę jesteśmy sami na tym świecie; jeżeli nic nie jest wiarygodne – a zatem możliwe – tylko to, co jest udowadnialne; jeżeli ludzki rozum to wszystko, a zdrowy rozsądek prawdziwym i jedynym przewodnikiem; to wtedy, – jeżeli wszystko, co świat nam mówi, jest naprawdę prawdą, – tym lepiej dla nas, jeżeli jak najszybciej zakończymy sprawę z tym zewnętrznym, fantastycznym światem!
W takim razie precz z nim! I precz ze wszystkimi duchowymi opowieściami, które nam opowiadają! Im szybciej uzmysłowimy sobie fakt, że wszystko co nadprzyrodzone – choć, być może, zabawne – to wszystko co nieprawdziwe, tym łatwiej będzie nam żyć komfortowo. Jesteśmy wówczas jak dzieci. Dlaczego mamy straszyć się bajkami? Dlaczego zsyłać na siebie ten chłód fantastycznego spojrzenia na życie?
Musimy, przecież, być jak niewykształceni i ignoranccy, męcząc się zmartwieniami o ten rzekomy zewnętrzny nadzór, o którym fabuliści zdecydowali się nam opowiedzieć. Zapewne, w tym dziewiętnastym wieku, gdy eksploracja przesiewa świat, a nauka odkryła, choćby wspaniałe, wszystkie jego mechanizmy; gdy superstycje zostały wyparte nawet z ich ostatnich kryjówek, a nauczanie prawie – jesteśmy zmuszeni użyć znaczącego słowa, prawie – ustabilizowało sprawy, możemy zaniechać naszej wiary w ten stary, błędny światopogląd na powrót zmarłych; na cokolwiek, co zniknęło z tego świata.
Możemy pozbyć się strachu przed przednaturalnym. Jednym słowem, supernaturalizm jest nieprawdziwy, ponieważ natura jest prawdziwa. I ponieważ nie ma w niej nic nadprzyrodzonego. Wszystkie poszukiwania na świecie nie mogą odkryć czegoś, czego nie ma.”… „Naukowcy są królami w swojej dziedzinie, która jest światem zmysłów. Ale są bardzo niepewnymi przewodnikami poza nim. Mogą zadomowić nas bardzo zadowalająco w tym świecie i mogą, kawałek po kawałku, wprowadzić nas w jego mechanizmy. Ale nigdy nie dadzą nam innego. Ani ich spojrzenie nie zatrzyma ani jednego niewidzialnego gościa z innego świata; ani ich wzrok nie przebije, choćby na chwilę, tej mglistej zasłony – która jest jednak, być może, do przebicia – która dzieli Widzialne od Niewidzialnego. Oddajmy Nauce należny jej honor; ale nie oddawajmy jej naszych nadziei na przyszłość, tak samo jak wszyscy my z teraźniejszości.”… „Prawdziwa magia tkwi w najskrytszych i najgłębszych mocach umysłu. Nasza duchowa natura jest jeszcze, jakby, uwięziona w nas. Wszystkie duchowe cuda, ostatecznie, stają się jedynie cudami naszych umysłów. „W magnetyzmie leży klucz do otwarcia przyszłej nauki magii, do zapłodnienia rosnących zarodków w uprawnych polach wiedzy i do odkrycia cudów twórczego umysłu. „Magia to wielka, tajemna, nagła i nieuznawana mądrość (spoza tego świata, i jego przeciwieństwo). Rozum to wielki, publiczny, ufny błąd (w tym świecie, i taki sam jak on, w swoich, przez człowieka, przyjętych działaniach). Jedno niszczy i dewastuje świat. Drugie wyrasta wraz z nim i tworzy go.
Dlatego jedno jest świeckie, prawdziwe i uznawane, ponieważ człowiek sam siebie w nim tworzy i rozwija, w swoim bycie, w nim. A dlatego drugie, w światowym sądzie, jest fałszywe, kłamstwem i sztuczką, ponieważ człowiek jest w nim sprzeczny. Tak mówi Paracelsus.”… „Widzący w kryształach i obserwujący w lustrach używają swojego talentu do przepowiadania zakochanym dziewczynom ich losów, oraz,”- jeszcze wiele takich rzeczy jest mówionych.
Co z tego? Bóg dał wszystkim ludziom mózgi, ale niektórzy używają ich do oszustw. Czy mózgi same w sobie są złe do posiadania? Fryzjerzy używają arkuszy literatury do wycierania na nich brzytw; ale ani eseje, ani sztuka druku nie miały tego na celu. Trunki wyściełane są kartkami Biblii, ale książki były drukowane, aby sycić na nich dusze. „Ale czy wszyscy ludzie mogą skutecznie używać tych kryształów i luster?” Nikt nie wie, dopóki nie spróbują. Jakiś pan z Cambridge opuścił mnie dziesięć minut temu, który spędził chwilę, podczas płynięcia rzeką życia, na wyspie spirytualistów, ale znużył się owocem, – religijnym, społecznym, filozoficznym, i tak dalej, rzekomo rosnącym tam; dokładnie tak jak ja, i tysiące innych, i jeszcze więcej tysięcy robi i będzie robić; i posiadał bardzo cenny trynitarz. Wątpię, czy Ameryka posiada bardziej wspaniałego wieszcza niż ten budowniczy ceglanych domów i filozoficznych systemów! Dlaczego? Ponieważ lusterko pozwoliło mu, za pomocą swojej magnetycznej pełności, przerwać więzy krnąbrnego umysłowości, i osiągnąć strumienie płynące poniżej zmysłów. To wszystko.
W kwietniu 1864 roku, Horace H. Day, sławny finansista i prawdziwy filantrop, przyszedł do mojego domu na Pleasant St., w Bostonie. Tego ranka obserwowałem lustro, dla przyjemności, a drzwi do wewnętrznych światów jeszcze się całkowicie nie zamknęły; i wyraźnie przewidziałem i powiedziałem mu, że we wrześniu kraj doświadczy finansowego załamania.
Wynik – „złoty panic” tego miesiąca, przynoszący ruiny tysiącom, a niektórym nagłą śmierć przez samobójstwo. Znam jednego człowieka, który przewiduje rynki za pomocą innego trynitarnego; handluje zbożem, i gdy snop, który się pojawia w lustrze rośnie lub spada, tak nieuchronnie będzie rynkiem. Wszystko, czego potrzebuje, to kapitał do kupna, lub rozsądny człowiek, który podąży za jego magneto-handlowym barometrem.
Wkrótce będzie miał oba. Znam kobietę, która nigdy nie zawodzi w prawidłowym przewidywaniu tego, co inni chcą wiedzieć. Zamożnieje. Ale potępiam tego rodzaju działania; to zbyt blisko graniczy z prostytucją boskiego narzędzia; ponieważ, właściwie używany, ten środek nie jest tylko najlepszy do celów wprowadzania i psycho-wizualizacji, ale nie podlega żadnym zarzutom, którym podlegają wszystkie inne. Leki, opary, zapachy, eter, mesmerizm, wszystkie, każda z nich, zakłócają układ nerwowy, uszkadzają mózg, a ich efekty są wszystkie niezdrowe i nieprawidłowe; ale lustro jest wolne od tego wszystkiego, a rzeczy, osoby, wydarzenia i symbole widziane, są realne, prawie namacalne, – jasne, zwykłe i wyraźne jak każdy inny plan-chiaroskuro, przypominające efekty camery obscury, i nie indukuje żadnego nieprawidłowego stanu; ponieważ wieszcz jest całkowicie obudzony, szeroko inteligentny, w posiadaniu każdego zmysłu, w całej jego integralności.
Integralność i czujność; podczas gdy jednocześnie nie ma żadnego napięcia w mózgu; brak napięcia nerwów. W jasności mesmerycznej wizje szybko mijają; nigdy więcej nie mogą być odtwarzane ani przywoływane; ale w lustrze, dowolna twarz, miejsce, obraz dowolnej lokalizacji czy symboliki, mogą, poprzez wysiłek woli, zostać utrwalone, nieruchome i trwałe, tak długo jak wizjoner zdecyduje; poza tym, nieskończenie większy odsetek osób może je skutecznie używać niż za pomocą wszystkich lub jakiejkolwiek kombinacji powyżej wymienionych środków. Istnieje wiele różnych leków i metod mesmerycznych; ale istnieją tylko dwa rodzaje magicznych luster – krystaliczne, które są mało użyteczne, a węgiel polerowany to przykład; są także niezwykle trudne do zdobycia, biorąc pod uwagę, że tylko węgiel o szczególnym odcieniu i strukturze jest odpowiedni; i nawet wtedy jest zupełnie bezużyteczny, jeśli nie jest odpowiedniej wielkości, bez pęknięć, różnic, trwałości czy wad, odpowiedni do szlifowania, kształtowania i polerowania; całość polega na zdolności lustra do przyciągania i zatrzymywania na jego powierzchni płynu magnetycznego wyrzucanego z oczu; na tej magnetycznej powierzchni zawsze pojawiają się rzeczy widziane, a nie na lub w powierzchni lustra, jak to wydaje się być przypadkiem; ale głównie nad nim i przed nim. Czasami wróżbita widzi przez lustro, które w tym przypadku służy dokładnie tym samym celom dla ducha patrzącego, co soczewki i obiektywy dla zewnętrznych zmysłów teleskopisty i mikroskopisty. W wizji mesmerycznej istnieje konieczny i nie do uniknięcia raport i sympatia magnetyczna między operatorem a podmiotem, który zatem jest równie prawdopodobny, że wyda obrazy, wspomnienia i fantazje tego pierwszego, jak on czy ona ujawni prawdziwą prawdę z i z zewnętrznego świata. „Ale duchowe lub duchy magnetyzmy nie mają takiej skłonności do wprowadzania fantazji; i dlatego to, co medium widzi, musi być prawdziwe i realne.” Na co odpowiadam, – zarzuty przeciwko ludzkiemu magnetyzmowi są dziesięciokrotnie silniejsze przeciwko duchowemu, lub duchom, tak zwane, nawet gdy jest prawdziwe, które nie jest, więcej niż raz na co najmniej dwieście razy; ponieważ ponad wszelką wątpliwość, to, co jest uważane za duchowy trans jest w zdecydowanej większości przypadków naśladowane, złudne, efektem mentalnego nawyku, efektem fizyko-mentalnego wpływu obecnych stron, lub wynikiem schorzonego stanu nerwów i mózgu. Ale zakładając, dla potrzeb argumentu, prawdziwy i uczciwy przypadek duchowego magnetyzmu. Jak medium lub osoba obok wie, czy to, co widzi, to prawdziwy fotograf niewidzianego przez śmiertelników, czy też zapis z figlarskiej fantazji bezcielesnego żartownisia czy eksperymentatora? Medium nie może powiedzieć, ponieważ sam termin i usługa wskazują osobę, na której się gra, – instrument rzeczywisty w niewidzialnych rękach; maszynę napędzaną nieznanych sił, – zwykły automat, który ma się ruszać, robić, działać i mówić według woli siły, o której ani oni, ani osoby obok nie wiedzą dosłownie nic! Nie ma standardu porównania. Medium to nikt w tej sprawie, podczas gdy niewidzialny, a z konieczności zupełnie nieznany operator, to wszystko! Różnica między pozytywnym widzeniem a mediumicznością w jakiejkolwiek formie to różnica między całymi gatunkami; czyli różnica między słuchaniem opisu Paryża a widzeniem Paryża na własne oczy; to znaczy, to różnica między czynem a doświadczeniem, a zwykłymi plotkami. Te opinie opierają się na ponad dwudziestoletnim doświadczeniu i obserwacji obu klas zjawisk.
Druga klasa lub rodzaj luster (pierwsza obejmuje wszystkie węgle, jasne metaliczne lustra i kryształy, które nie mają dużej wartości w porównaniu z doskonalonym instrumentem z ostatniego wieku i obecnym) to te wykonane na ścisłych zasadach naukowych jeśli chodzi o formę, przede wszystkim. Po niezliczonych eksperymentach stwierdzono, że po usunięciu czaszki i przekrojeniu mózgu zmarłych ludzi poziomo, tuż nad uchem, wszystkie głowy wszystkich ras ludzkich miały dokładnie ten sam kształt, a wszelkie różnice zewnętrznego konturu zależały od objętości materii na obwodzie lub zewnętrznej powierzchni mózgu – materii korowej. Stwierdzono również, że mózg w tym punkcie podstawowym miał taki sam ogólny kształt lub formę jak ziemia, na której mieszkamy; to znaczy, spłaszczoną sferycznie, stąd przez eksperyment stwierdzono, że taki przekrój figury, spłaszczony sferycznie, jest także najlepszą możliwą formą magicznego lustra.
Taka figura mająca dwa matematycznie prawdziwe i absolutnie pewne ogniska, tak że strumień magnetyzmu rzucony na jedno ognisko ślizgał się po powierzchni i wracał do centrum drugiego ogniska, od centrum przedniego mózgu, tym samym zamykając obwód magnetyczny i czyniąc część mózgu w linii kontaktu niezwykle aktywną, z powodu jego zwiększonej magnetycznej gry i ruchu cząstek mózgu tam zlokalizowanych. Tyle jeśli chodzi o kształt. Ale eksperyment również wykazał, że potrzebne jest coś więcej niż tylko specyficzny kontur; jeśli płyn uderzałby o zupełnie płaską powierzchnię, odbiłby się, a wynikiem jego działania byłoby jedynie namagnesowanie organów w przednim mózgu; poza tym duża część płynu przeniknęłaby przez powierzchnię i zaginęłaby w przestrzeni. Następnie przeprowadzono długą serię eksperymentów przez różnych mistrzów-chemików, z różnych naukowych loży, w różnych częściach świata, aby znaleźć substancję, która zapobiegnie ucieczce wyrafinowanego vif, – tego niezwykle subtelnego płynu magnetycznego, – tak jak boki wanny zapobiegają ucieczce wody. Stąd konieczna stała się zmiana formy powierzchni lustra, wręcz całkowicie niezbędna. Kwestia o pierwszorzędnym znaczeniu przed zastosowaniem proponowanego materiału izolującego, nawet jeśli taki miałby być odkryty; co przez długi czas wydawało się problematyczne.
Jeśli użyto formy wypukłej, płyn – nawet zakładając, że zastosowano materiał zatrzymujący – spłynąłby jak bańka mydlana z fajki. Jeśli byłoby wklęsłe, masa niewidocznej kuli aury magnetycznej spłynęłaby na końcach i bokach i zawisłaby w masie poniżej Lustro, które oczywiście nigdy by nie przeszło. Teraz miesiące zostały poświęcone na ten konkretny temat badawczy, aż w końcu do szkła przyjęto formę wklęsłą; cienki film złota został umieszczony blisko niego na krawędzi specjalnie skonstruowanej ramy w formie wklęsko-wypukłej, wykonanej zgodnie z znanymi prawami rządzącymi ruchem rzadkich płynów, eterów i ciał gazowych. Następnym krokiem było znalezienie substancji izolującej, która posiadała by elektoryczne, elektryczne, chemiczne i magnetyczne powinowactwo do i z najdelikatniejszą formą magnetyzmu znaną nauce i ludzkiemu doświadczeniu. Już wcześniej udowodniono, że to, co izoluje i trzyma elektryczność, jest otwartym sitkiem dla tego samego elementu w jego wyższych formach i trybach.
Dlatego trzeba było poszukać czegoś innego. Eksperymentowano więc, oddzielnie i łącznie, z metalami alkalicznymi, takimi jak lit, sód, potas i hipotetyczna substancja, amon, ale bez pełnego sukcesu. Następnie przyszły metale ziemi alkalicznych – magnez, wapń, bar i stront, ale na próżno. Potem przeprowadzono eksperymenty z właściwymi ziemiąmi – didym, cer, lantan, cyrkon, nor, erb, beryl, tor, ittr, terb i aluminium; ale nadal nie znaleziono właściwej rzeczy. Następnie skierowano uwagę i próby na metaluksydoowalne właściwe, których tlenki tworzą mocne zasady, takie jak miedź, uran, ołów, kobalt, cynk, kadm, nikiel, bizmut, żelazo, chrom i mangan; ale próbowanie uwięzienia magnetyzmu w ścianach zrobionych z jakiegokolwiek z tych metali było jak próbowanie uwięzienia światła słonecznego w koszyku. Następnie seria testów objęła metaluksydoowalne właściwe, których tlenki tworzą słabe zasady lub kwasy, tj. arsen, cyna, wanad, osm, niob, antymon, tytan, molibden, teter, tantal i wolfram: był to krok bliżej, ale nadal nie to, czego potrzebowano, chociaż dużo czasu, pieniędzy i cierpliwości zostało wydane. Następnie przyszły szlachetne metale, których tlenki są redukowalne przez ciepło, tj. eodyn, rut, srebro, platyna, iryd, rtęć, pallad i złoto. Oczywiście izomorficzne grupy substancji, obejmujące siarkę, selen, chlor, cyjanogen, fosfor, fluor, jod i brom, były również wykorzystywane, a kilka z nich, jak niektóre z innych, okazało się częściowo, ale nie całkowicie odpowiednie do celu, nawet przy pomocy innych elementów niemetalowych, tj. tlen, azot, węgiel, bor, wodór i krzem, chociaż okazało się, że topne kombinacje piętnastu z tych dwudziestu kilku substancji, połączone z kwasem ftalowym i paranafthaleną, tworzyły dokładnie to, czego potrzebowano, tj. związek o silnych charakterystykach elektorycznych i elektrycznych, prezentujący doskonale równą, biało-czarną powierzchnię, o najwyższym możliwym stopniu wrażliwości.
Oczywiście ta substancja jest bardzo trudna do wyprodukowania, i dobrze, że tak jest, bo w przeciwnym razie kraj zostałby zalewany fałszywymi lub bardzo niedoskonale skonstruowanymi lustrami. Jak jest, jest niemożliwe, by właściwie je wyprodukować w tym kraju i tylko jeden człowiek je importuje, a tym człowiekiem jest Cuilna Vilmara, z ust którego teraz przekazuję, tak prostym angielskim, jakim potrafię, to wyczerpujące studium na bardzo trudny temat – ponieważ nie jest łatwo dokładnie pojąć znaczenia mówcy, który posługuje się częściowo angielskim, francuskim, niemieckim, włoskim, ormiańskim i arabskim, a jednak dzięki wielkiej cierpliwości, wiedzy chemicznej, dwóm lingwistom i pół tuzinowi leksykonów udało mi się zrozumieć sedno tego, co miał do powiedzenia, co sam potwierdził po przeczytaniu francuskiego tłumaczenia. Dlatego zrozumie się, że przedstawiam tu poglądy tego wielkiego mistrza tematu, a także, przeplatane moimi i innymi przekonaniami i wiedzą na tematy tu omawiane. Człowiek, którego doświadczenia ograniczają się wyłącznie do praktycznego życia codziennego, to zaledwie muszla dryfująca po morzu, zupełnie nieświadoma niewyobrażalnych bogactw leżących rozsianych pod powierzchnią i gromadzących się w górach na dnie oceanu; bowiem pod tym zewnętrznym życiem naszym kryje się więcej rzeczywistych światów, niż ludzki mózg jest w stanie zliczyć.
Życie snów, tak cudowne, żywe, często dziwnie prorocze, to tylko jeden z nich; a za tym życiem snów istnieje jeszcze rzeczywistszy stan; i dochodzimy do jego tajemniczych granic przez drogi mesmerystyczne, podczas gdy zaglądamy w jego najgłębsze zakamarki przez tajemniczą soczewkę, o której tutaj piszę. Nie ma przypadku, nie ma szansy, chociaż naszym zewnętrznym zmysłom tak się wydaje; ale gdy zasłona kryjąca nasze wewnętrzne zmysły zostaje usunięta, od razu rzuca nam się w oczy tajemnicza perspektywa, i jesteśmy na ulicy szans; stąd przyszłość jak teraźniejszość – a przeszłość jest faktem, a wszystkie ich wydarzenia są teraz!
Dlatego też nie jest trudno przewidzieć, co będzie, jeśli tylko dostaniemy się pod zasłonę i rzucimy okiem na podłogi świata. Liczby Boga nigdy się nie zmieniają. Są wieczną Stałością, – badalną przez kogoś, kto posiada nauki! Sir David Brewster, chociaż próbuje wykorzystać to sprawozdanie w inne cele, twierdzi, że „Nie można wątpić, że wklęsłe lustro było głównym narzędziem, za pomocą którego pogańskie bóstwa (odsunieni bohaterowie) pojawiali się w starożytnych świątyniach, … Eskulap często ukazywał się swoim czcicielom z Tarsu; a świątynia Enguinum na Sycylii była sławna jako miejsce, gdzie boginie (odsunione bohaterki) ukazywały się śmiertelnikom.” Iamblichus informuje nas, że starożytni magowie sprawiali, że bóstwa pojawiały się wśród oparów uwalnianych z ognia; a czarodziej, Maximus, przestraszył swoją publiczność, sprawiając, że posąg Hekate śmiał się. Damascius, cytowany, w złej przyczynie przez Salverte’a, mówi: W objawieniu (przyczyna którego, tj. magiczne lustro, nie powinna być ujawniana), … pojawiła się na ścianie świątyni masa światła, która początkowo wydawała się być bardzo odległa; przekształcając się, zbliżając się, w twarz wyraźnie boską i nadprzyrodzoną, o surowym wyrazie twarzy, ale zmieszana z łagodnością, i niezwykle piękna. Według instytucji tajemniczej religii Aleksandryjczycy czcili go jako Ozyrysa i Adonisa.
Cesarz Bazyl z Macedonii, niepocieszony po stracie syna, udał się do Teodora Santabaron, słynącego z cudów, który ukazał mu obraz jego ukochanego syna, wspaniale ubranego i siedzącego na wspaniałym koniu. Młodzieniec ruszył w stronę ojca, rzucił się w jego ramiona i – zniknął! Ten powietrzny obraz to nie był żart, bo nawet teraz optyka nie jest w stanie tego dokonać; ale niewątpliwie został on wyprodukowany w, czy przez, i za pomocą, magicznego lustra. Zarzut oszustwa w tym przypadku jest absurdalny.
Pan Roscoe, w swojej biografii Benvenuto Cellini, opowiada pasjonującą historię o przygodzie tego słynnego artysty z widmami wywołanymi za pomocą magii i, co ważniejsze, ani Roscoe, Brewster, ani Smith, nie próbują twierdzić, że były to tylko wytwory wyobraźni. Wręcz przeciwnie, wszyscy trzej przyznają, że było to prawdziwe! Prawda, próbują unikać nadnaturalnego wniosku; ale robią to bardzo nieudolnie, udając, że to magiczny latarnik, grający na strugach dymu, tłumaczy całe tostraszne wydarzenie, całkowicie zapominając o tym, że doświadczenie Celliniego miało miejsce w połowie XVI wieku, podczas gdy Kircher nie wynalazł tego instrumentu aż do stu lat później!
Akapit pisany kursywą na stronie 154, wydania „Brewster’s Magic” autorstwa Smitha, jest zbyt dziecinny i godny pogardy, by zwracać na niego uwagę. Tacy uparci ludzie chcieliby, byśmy wierzyli, że wszystkie duchowe zjawy to faszmy – nawet postać Jezusa po jego śmierci; i że wszystko, co wiadomo, wiedzą; kiedy, oprócz licznych oszustw, istnieje wystarczająco wiele prawdziwych duchowych wizji i objawień, by opierać na nich nadzieje miliona światów. W żadnym przypadku, czy obiekty oglądane są fizyczne czy mentalne – jak w snach itp., to nie oko widzi, ale zdolność świadomości w oku, mózgu, duszy obserwatora; a jako że człowiek jest istotą duchową, wynika z tego, że ma on serię wewnętrznych zmysłów podporządkowanych jego zewnętrznym, które są dostosowane do jego wrodzonej duchowej natury; wszystko, czego potrzebuje, to most, który pozwoli mu przekroczyć gęstą materię i dotrzeć do duchowego eteru. Lustro umożliwia to wielu, choć nie wszystkim.
Stan śmierci to aktywność umysłowa i fizyczna bezczynność. Jeśli można osiągnąć aktywność bez bierności śmierci, nasz największy cel – nowy środek poznawania – zostaje osiągnięty. To wszystko, czego domagają się mesmerysta i „lustrzowiec”; obaj udowodnili i spełnili to twierdzenie w licznych przypadkach.
Duchowa, a więc rzeczywista istota wszystkiego bytu, jest ponad i poza innymi zmysłami, i tylko poprzez wzrost do niej, przez warstwy zewnętrznego świata, pod którymi tonie, lub poprzez jej zejście do niego, może on pojąć rzeczywistości tego wyższego świata. W każdym przypadku, jeśli jego motywacja jest dobra, zbliża się do Boga. Jeśli jest zła, wtedy musi rozliczyć się za swoje działania.
Kiedy człowiek, jego narządy percepcji, jego inteligentna zasada, jest zawieszona od jego materii-ograniczonego działania; może on wejść w dziedzinę duchowego świata i zrozumieć rzeczywistości niedostępne dla zmysłów ograniczonych materią. Jest to sfera, w której tradycyjne narzędzia percepcji nie mają znaczenia, ale wewnętrzne zmysły człowieka są kluczem do zrozumienia tajemniczych aspektów egzystencji.
Kiedy poruszamy się po tej nieznanej przestrzeni, niezbędne jest posiadanie prawidłowego przewodnika lub narzędzia. W tym kontekście, magia lustra i mesmerizm oferują metody, dzięki którym możemy dotrzeć do tej głębszej rzeczywistości. Umożliwiają one połączenie z tym, co duchowe, pozwalając nam na chwilę opuścić fizyczne ograniczenia i zanurzyć się w niepojętych tajemnicach bytu.
Ważne jest jednak, aby podkreślić, że takie doświadczenia nie są przeznaczone dla każdego. Wymagają one pewnego poziomu wewnętrznej równowagi i przygotowania, aby nie spowodować szkody czy dezorientacji. Dlatego też, podczas eksploracji tych duchowych obszarów, niezbędne jest zachowanie ostrożności i poszanowania dla nieznanych mocy.
Podsumowując, nasza zdolność do postrzegania rzeczywistości jest znacznie bardziej złożona niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Poprzez różne narzędzia i metody, takie jak magia lustra czy mesmerizm, mamy możliwość rozszerzenia naszej świadomości i odkrycia głębszych warstw istnienia. Jednak z tymi narzędziami wiąże się także wielka odpowiedzialność, dlatego ważne jest, aby podchodzić do nich z szacunkiem i rozwagą.
Rzeczywistość ujawnia się przez bramy wewnętrznych zmysłów; pozwala zobaczyć przebłyski przyszłego świata, a zatem poznać wydarzenia jeszcze nie urodzone w czasie, ale już poczęte przez Boga w ciele Konieczności. Dlatego też nie mogą one nie zaistnieć. W stanie wewnętrznym otwiera okna swojej duszy i wpuszcza światło oraz chwałę przestrzeni. Dlatego wszyscy prawdziwi wizjonerzy potępiają wykorzystywanie jasnowidzenia – prawdziwego i dlatego bardzo rzadkiego – do niemoralnych celów, lub wykorzystywanie luster do wróżenia i podobnych celów. Chociaż niewątpliwie te rzeczy były, są i mogą być realizowane z rzadkim i zdumiewającym sukcesem, to jest to jak wykorzystywanie wyścigowego konia do ciągnięcia wozu rzeźnika, czy zakładanie bogatych szat do orki. Dlatego też ostrzeżenie i rada, ponieważ lustro to brama do innego świata, innego pola, innego działu „Wewnętrznego Świata”.
Jeden z mistrzów Różokrzyżowców w Anglii – człowiek, którego pisma o „Ogniu” klasyfikują go wśród prawdziwych geniuszy świata literatury i który był przeze mnie często cytowany – w swojej ostatniej wielkiej pracy dotyczącej „Ciekawych rzeczy z zewnętrznego świata” mówi: „Fantasmagoria rzeczywistości ujawnia się nam tylko wtedy, gdy uciekamy przed światem zewnętrznym.” Innymi słowy, gdy umysłem unikamy naszych żelaznych, zewnętrznych zmysłów i kąpiemy się w rzekach przepływających obok naszej duszy. Istnieje światło śpiącego piękna pod naszym światłem, a przestrzenie są pełne powietrznych inteligencji, niewidocznych dla człowieka materialnego. Dla niego czekają w ciemności, ale jego ciemność to ich i „nasze” jaśniejące światło, ponieważ oświetla ono przestrzeń tajemnic. To królestwo nie jest krajem cieni, nie jest ziemią iluzji. To kraj bez dźwięku i hałasu, a jednak pełnia melodii rozbrzmiewa w jego wspaniałych salach, a cherubiny bez skrzydeł strzegą jego mistycznych splendorów. Dlatego tylko prawdziwe, odważne i czujące dusze mogą w pełni tam wejść. To królewskie królestwo, gdzie nasze życie podziemne jest na wierzchu. Gautama Buddha, największy z wizjonerów dawnych czasów, równy tylko teraz, jeśli w ogóle, próbował ujawnić te wzniosłe tajemnice ludziom; i w tej ziemi czekał sześć tysięcy lat na pojawienie się tych, którzy zrozumieją, tak jak inny król, samotny Człowiek z Nazaretu i Betlejem, czekał dziewiętnaście stuleci, by znaleźć kilkudziesięciu chrześcijan! Czy zostali znalezieni?
Tylko w głębokim zanurzeniu dusza może przechytrzyć ciało. Dlatego gdy człowiek jest kuszony, by zmarnować swoją męskość w objęciach żądzy, jego zmysły zawsze namawiają go do tego czynu, chociaż wie, że to zanieczyszczenie i śmierć, które kuszą go do tego okropnego uczty! Ale w chwili, gdy skieruje swoją duszę na kusicielkę, widzi jej pustkę i zdaje sobie sprawę z zagrożenia dla jego duszy i ciała; i ten widok i ta wiedza w tej chwili uwalniają go od jej władzy; jego uzurpacje. Gdy człowiek patrzy głęboko, przekracza powierzchowność i dociera do istoty rzeczy, do prawdy ukrytej za zewnętrzną fasadą. Ta zdolność do wglądu w głębsze wymiary rzeczywistości jest kluczem do prawdziwej wolności i pełnego życia.
W życiu duchowym, tak jak w materialnym, istnieją pułapki i pokusy. Jednak dzięki wewnętrznemu zrozumieniu, dzięki głębokiemu spojrzeniu na świat, człowiek jest w stanie unikać tych pułapek i podejmować decyzje, które prowadzą do autentycznego, spełnionego życia.
Mądrość i zrozumienie, jakie niesie ze sobą wgląd w duchowe aspekty rzeczywistości, są darem, ale też odpowiedzialnością. Dlatego tak ważne jest, aby wykorzystać te zdolności do dobra, do pogłębienia zrozumienia siebie i świata, a nie do płytkich czy egoistycznych celów.
W końcu, życie duchowe i materialne są nierozerwalnie ze sobą powiązane, tworząc wielowymiarową mozaikę doświadczeń i znaczeń. To, co odkrywamy w głębiach naszej duszy, ma wpływ na nasze codzienne życie, na nasze relacje z innymi i na to, jak postrzegamy świat. Dlatego tak ważne jest, aby podchodzić do tego poszukiwania z otwartością, szacunkiem i pokorą.
Wyższe przeznaczenie – hipokrytyczne przedstawienie polegania na i uznawanie dobroczynnego, nadzorującego, Opatrzności w abstrakcji. Czasy są tak nieentuzjastyczne, wszystko jest kwestionowane pod względem użyteczności, a wszystko jest tak umiarkowane do miejsca wspólnego, że tylko głos wykrzyknienia i alarmu może nas obudzić. Aby być wysłuchanym, musimy głośno wołać.
„Zanurzamy się w zbyt wiele wniosków. Zanurzamy się zbyt głęboko w naszych mechanicznych marzeniach. Otaczamy się systemami. Żyjemy pozbawieni serca. Zamieniamy cud natury na zwykły mechanizm. Formalizm staje się dla nas drugą naturą, a nasz sposób życia to przekładanie wieloletnich dobrodziejstw na funty i pensy. Nawet nasze najbardziej wyszukane przypadki – jak możemy to zbyt „ciekawie” ująć – stają się dla nas zbyt subtelne, zbyt niesamowite i zbyt misternie wykonane. Dlaczego nie być z grubsza materiału, być jedynie pomalowaną na zewnątrz – bycia masywnym, a nie pełnym uczucia – z grubych, solidnych składników – z drewna i lakieru – zamiast składać się z tak doskonałej krwi w kolorze czerwieni i z mięsa o marmurowej bieli w damskich wersjach nas samych? W tych wspaniałych kolorach jest coś! Dlaczego, skoro tak pracowicie odlewamy siebie na złote bary dla diabelskiego Hadesu, mamy robić takie hipokryzje wokół moralnego postępu? Może lepiej stać się kłodami – klocami – zamienić się w martwe, twarde drewno, takie brzydkie jak lapońskie idole, gdy całe nasze głupie współczucie i wszystkie ludzkie sympatie są z nas wypierane; a nawet uczucia są duszone – oh, nie uważaj mnie za zbyt bezpośredniego i mówiącego prosto z mostu, mojego drogiego, zadowolonego, ale być może zbyt uległego czytelnika – jak niezdyscyplinowane dzieci; te, które tylko na pewno przyniosą swoim rodzicom hańbę. Dzieci z żadnego miasta, skoro nie należą do miasta, gdzie roi się od pieniędzy! Bez miłości, skoro nie mogą rościć sobie praw do miłości banknotów!
„Zapomnieliśmy o wnętrzu kubka, skupiając się na jego polerowaniu. A przecież nie żyjemy nawet połowy naszego życia. Nasze triumfy w codziennych udogodnieniach życia – mimo naszego chwalenia się doskonałością w nich – nie są tak wielkie. Potrafimy wykuć kotwicę. Ale nie potrafimy ugotować obiadu. Potrafimy przędź tysiące jardów bawełny w dwóch czy trzech obrotach koła. Ale my, osobiście, krzywimy się tak nieporęcznie, że ledwo potrafimy zrobić ukłon. Banki pękają od naszego złota. A jednak nie wiemy, jak korzystnie – co oznacza tutaj dla korzyści naszej duszy – wydać nawet jednego dolara. W tej wszechogarniającej konwersji na kult pieniądza, nasze głowy – że tak powiem – zamieniają się w złoto, podczas gdy nasze serca szybko stają się niczym więcej niż najzwyczajniejszymi papierowymi torbami w nas!
„Czy to holenderskie życie zabawek i drobiazgów jest właściwe? Czy to wszystko z natury; i wszystko z nas? O, ta pustynia kwiatów i o, wieczne lasy! Pozwólmy umysłowi na chwilę spojrzeć na ten niewypowiedziany mikrokosmos – z dala od wulgarnej wrzawy chodników, poza zasięgiem wzroku od blasku miasta – w którym są cienkie, ostre łodygi, w których niewidocznie małych żyłkach płynie jasnozielona krew. Jaką zaniedbaną skarbnicą jest nasz świat, w którym leżą niewyobrażalne bogactwa czekające na odkrycie! Dlaczego rezygnować z nich wszystkich – bez pragnienia – na rzecz kuszących aniołów? Którzy stoją na straży Raju, do którego moglibyśmy wejść! Ach, te niezliczone różnorodności i wiecznie niezmierzone piękno natury! O, rozciągające się nad nami, ogromne przestrzenie! Błękitne jak dosłowne podłoże boskości; pulsujące światami, jak przez intensywność życia pełnego ekstazy, wręcz gwałtownie ogłaszającego Boga! O, wy tysiąc widocznych cudów, które rzucają czary, jak owocną magię, przez ten niewidocznie zaludniony wszechświat; ten wszechświat, czy to umysłu człowieka, czy większego makrokosmosu! Powiedzcie, wy, którzy wiecie, czy zło, małostkowość czy przeinaczanie dla fałszywego celu – czy cokolwiek złego – powinno bluźnić teatrowi tak ogromnego wspaniałości? Czy nie jest tak, że sam człowiek – który powinien być największą chwałą, jako uznanie tego – jest tym, czym tak chętnie by się stał, plamą na tej doskonałości, kłamstwem wobec tej przytłaczającej wzniosłości? Czy on sam (aby mówić językiem, który najbardziej by zrozumiał), nie jest bankrutem w tym miriadzie banków, z których myśl może – a cnota mogłaby – czerpać niewyczerpane zapasy?
„Gdyby złote żeberka były prawdziwym szkieletem świata, i gdyby były wyrwane z ich potężnych miejsc; gdyby nawet Geniusz jego Bogactwa został pokazany, bez barier i centralnie, koronowany w samym sercu tej tak odrażającej, bo tak dla jego materialnej chwały, czczonej kuli – czy widok (lub posiadanie) równałby się z twoją nieśmiertelną szansą? Gdyby duch materialnego świata został odsłonięty w jednym objawieniu, we wszystkich jego niszczących blaskach, czy – o ty nędznie handlujące serce! ty sprzedawco swojego miejsca wśród gwiaździstych świętych! ty nędzny pogardziciel szansy oferowanej ci na twoje zbawienie przez twojego Boga! – czy wszystko to rekompensowałoby odwrócenie, choćby na chwilę, od ciebie twarzy władców twojego nieśmiertelnego przeznaczenia? Przyznaj się, ty szalony i oszalały człowieku! – przyznaj, ty mniej wyzywający niż hipokrytyczny buntownik do boskiej opieki nad tobą! – czy twoja największa góra droziny równałaby się wartością z najmniejszym kwiatem, do którego pragnącego kielicha niebiański duch wlał swój wieczny klucz? Chrzczenie ku nieśmiertelności!
„Chwalisz się swoim światem i swoją godnością – w swojej nauce – poza nim? Sztuka! – co to jest sztuka w porównaniu z sieciowaniem grzyba? Co to jest w porównaniu z drobnym zdobieniem najprostszego mchu? Praca – czym jest twoja praca, żebyś mógł się nią chwalić – kiedy cała konstrukcja gwiazd jest poruszana każdej nocy? Dumność – cóż za płytką rzeczą jest ta duma, kiedy nawet lilia polna przewyższała Salomona we wszystkiej jego chwale! Czym są twoje gwiazdy i wstążki – twoje pierścienie i plamy – kiedy, więcej niż wszystko, wąż ma bardziej wspaniałe? Czym są twoje odwagi i wszystkie twoje pomysłowe ozdoby, gdy letni owad – mniej niż ty 'malowany potomek ziemi’ – przewyższa cię w nich? Czym są twoje pieniądze, kiedy, bez względu na to, jak bardzo polegasz na tym, może nie przygwoździć cię złotymi gwoździami do twego ostatecznego, smutnego i długo trwającego domu? Gromadzisz na ten dzień przyjemności, który nigdy nie nadejdzie, w twoim ostatnim ziemskim domu, wszystkie twoje dziesięciokrotne barykady z cennego metalu są bezużyteczne, zadowalasz się marnym ołowiem! Opuszczasz cały swój majątek, wszystkie „dobra i ruchomości”, a z tego, co wiesz, tracisz nawet swoją duszę; i w odpowiedzi na to, być może, straszliwe nagłe wezwanie, nie stoisz nawet samotnie! Czy nie jest tam twoje zmarnowane życie, które stawia ci czoło? Sprzedałeś swoje dziedzictwo i wydałeś cenę.
A teraz, jako ten, którym bycie było twoim największym chlubą – dobrym „człowiekiem biznesu” – musisz, składając samego siebie, wykonać swoją połowę zobowiązań. Jeśli prawdziwym prawem jest to, że życie wieczne można nabyć jedynie przez dobre uczynki – jak każdy prawnik ci powie, przyjacielu, jeśli go skonsultujesz – źle oceniłeś prawo. Dla własnego dobra, lepiej jeden cnotliwy akt niż powtarzanie finansowych zwycięstw! Lepiej dla ciebie modlitwa ubogiego i błogosławieństwa sieroty i wdowy niż cały statek pełen talerzy, aleja kłaniających się sług i cały dwór pochlebców! Pamiętaj, że z tobą musi przyjść rozliczenie. Pozbądź się tego na czas. Być może nawet „przeniesienie twoich ziem” nie będzie zawarte w tym pudle, w którym ostatecznie znajdzie się zbyt wiele miejsca dla samego właściciela!
„Czy jesteś mądry – nawet w sensie tego świata? Czy jesteś bystry w odniesieniu do względnych znaczeń „dłużnik i wierzyciel”? Kiedy cały świat potwierdza, że te rzeczy, które napisałem o wewnętrznych światach i metodach dostępu do nich, są prawdziwe, czy będziesz wtedy kontynuować tak beznadziejne ściganie fantomów – pięknych fałszywych rzeczy, które uciekają od ciebie? Czy, mając tę wiedzę, będziesz się napinać dla wyimaginowanego dobra, które, nawet w twojej ręce, topnieje? Czy, mimo wszystkich tych wyników, które doświadczenie potwierdza jako nieuchronne, nadal będziesz spać snem głupców? Nadal, bez żadnego alarmu, składać przyzwyczajone ręce i godzić się, bo widzimy, że cały świat robi to samo?
Czy marnujesz swoje cenne chwile w poszukiwaniu tych oczekiwanych pięknych rzeczy, które, mimo twojej wiedzy na odwrót, okażą się dla ciebie sztyletami? Jeśli ominą cię, być może okażą się sieciami na nogi, żeby potknąć się, albo dołami egoizmu, albo błędem, do których wpadną ci, którym zostawisz swoje oszczędności! To, czego nie będziesz mógł więcej używać, trzymaj tak uparcie, jakbyś mógł chcieć!
Ci, których uważasz za najbardziej ukochanych, mogą dziedziczyć bezpośrednią ruinę w dziedziczeniu twojego bogactwa. To, co mogło być złotą mozaiką, po której chodziłeś za życia, może, zapadając się pod tobą w twoim ostatecznym zniknięciu z tego śliskiego świata, przekształcić się w diabelską pułapkę dla twoich dzieci!
„Nie kochaj więc pieniędzy inaczej niż „mądrze”; i nie „zbyt mocno”. Wróć do prostoty swojego dzieciństwa. Czas ucieka od ciebie.
Ty naprawdę nie masz tego półwiecza, które planujesz przeżyć.
Żyj natychmiast; prowadząc nowe życie. Nie przechwalaj się w swojej próżności, ale klęknij, głupcze! I wyznaj siebie prawdziwym dzieckiem – ba, bardziej niż dzieckiem – w prawdziwej mądrości. Skieruj swój umysł ku lepszym rzeczom niż twój nędzny handel, w którym zdecydowanie za bardzo naśladujesz robala. Ceni uczucia święte, które, jak kwiaty, niebo zasadziło w twoim umyśle (o ile ty, jak wół, nie deptasz ich codziennie swoimi bestialskimi stopami); i dbaj o swoje dzieci. Każde z twoich niewinnych dzieci przeczy tobie. Twoja młodość to to, co najbardziej obnaża twoją fałszywą politykę. Uważaj, że masz jedynie najuboższą część życia w swoim obecnym życiu. Twój najszerszy margines zysku, i twoja góra obligacji i banknotów, okaże się tylko obciążeniem – ba, tonami martwej wagi – w godzinie, gdy nieoczekiwane cierpienie stanie przed tobą, lub w chwili, gdy otrzymasz prawdziwe wezwanie z tego świata. Łańcuchy to bogactwo – tak, łańcuchy o najcięższych ogniwach, kute w piekle, ale zakładane nieświadomie – z których, by uciec, w ostatniej godzinie aniołowie mogą być zmuszeni uwolnić walczącą duszę! Błogosławieństwa sieroty i wdowy – tych niedawno przygnębionych, ale teraz ratowanych – będą skrzydłami, na których w tryumfie uniesiesz się poza swoje ciało do oblicza Boga! Wtedy do twojego serca przeniknie, a do twoich uszu dotrze to błogosławione zapewnienie, witalne cię w drzwiach wiecznych miejsc: „Tak jak uczyniłeś to najmniejszemu z tych, twoich ziemskich braci, uczyniłeś to Mnie!” Drogi do nieba z tego marnego, nieszczęsnego, przemijającego świata ludzi – świata sporów i trudności, walki i pragnienia życia, ale przymuszonego i zdezorientowanego pośpiechu, gdy śmierć aresztuje – to miejsce zmęczenia i dyskomfortu, w którym – w prawdziwych przyczynach rzeczy – bardzo często, wysoko postawieni są nisko, a skromni wysoko – drogi prowadzące poza te chmury nieba, w stronę których patrzysz, tęsknisz człowieku! nie mają tych solidnych barier podziału między ciałem a duchem, w które, czasami, uczą cię wierzyć! Spójrz na wszechświat – ważny, jak myślisz o swoim globie – i wyobraź sobie, ile niezliczonych „rezydencji” ma „dom twojego Ojca”! Jak wieloma drogami może nadzieja (która może być całą tobą) podróżować do niebieskich przestrzeni! Jak wieloma naturalnymi i eterycznymi furtkami błogosławieni mogą, zgodnie ze swoją naturą, wejść! Czy gwiazdy nie są jasnymi drzwiami, otwierającymi się na chwałę?
„Bóg przywołał człowieka z marzeń do przedsionka nieba, mówiąc: „Chodź tu i zobacz chwałę mojego domu”. A do sług, którzy stali wokół jego tronu, powiedział: „Weźcie go i rozbierzcie go z jego szat ciała; oczyszczać jego wzrok i wkładajcie nowy oddech w jego nozdrza; uzbrajcie go w szerokie skrzydła do lotu. Tylko nie dotykajcie żadnymi zmianami jego ludzkiego serca – serca, które płacze i drży”.
Zostało to zrobione; i z potężnym aniołem jako przewodnikiem, człowiek stał przed Bramami nieba. Oczekiwano, że z wstrętem spojrzy w dół na świat, z którego pochodził. Ale on patrzył z miłością na dalekie miejsca, które opuścił, i na najmniejsze zjawiska życia wśród nich. Zobaczył piękno wioskę, w której spędził swoje dzieciństwo, i pól, na których biegał. Słyszał ech dalekich dzwonów kościelnych i szum liści drzew. Potem, zwracając twarz ku chwale nieba i aniołom, którzy byli obok niego, powiedział: „Dlaczego zabrałeś mnie z mojego rodzinnego miejsca? Odpowiedź mi na to pytanie, i na inne, które mam w myśli, a będę gotów wrócić z tobą”.
Anioł spojrzał na niego z miłością i powiedział: „Wiedz, że niebo jest miejscem wiecznego spokoju, ale twoje ziemskie doświadczenia są tym, co kształtuje twoją duszę i przygotowuje cię do wieczności. To, co doświadczyłeś na Ziemi, i uczucia, które w tobie rozbudziły, są tak samo ważne jak chwała nieba, którą teraz widzisz. Twoje ludzkie doświadczenia są tym, co sprawia, że jesteś wyjątkowy w oczach Boga i aniołów”.
Człowiek, głęboko poruszony słowami anioła, zrozumiał wartość swojego ziemskiego życia i znaczenie każdego momentu, który spędził na Ziemi. Z wdzięcznością spojrzał na niebo, gotów dołączyć do aniołów w ich wiecznej chwale.
Przygotowany na nieskończoną podróż pani; i z tarasów nieba, bez dźwięku czy pożegnania, natychmiast odlecieli w nieskończoną przestrzeń. Czasami z poważnym lotem anielskich skrzydeł przemierzali ciemności Zaarrahs, dzikie tereny śmierci, które dzieliły światy życia; czasami przelatywali nad granicami, które pod wpływem proroczych ruchów, zaczynały ożywać. Potem z odległości liczonej tylko w niebie, światło zaczęło się przebijać przez senny film. Światło pędziło do nich z nieopisaną prędkością, oni z równie nieopisaną prędkością do światła. W jednej chwili na nich spadał szum planet; w jednej chwili otaczało ich świecenie słońc. Potem nadeszły wieczności zmierzchu, które ujawniały, ale nie były ujawniane. Po prawej i lewej stronie górowały potężne konstelacje, które przez powtarzanie, odpowiedzi z daleka, przez przeciwności, przez tajemnicze kombinacje, budowały triumfalne bramy, których belkowania, łuki – horyzontalnie, pionowo – opierały się, wznosiły – na wysokościach, przepaściach, które wydawały się nieskończone. Bez miary były belkowania, nieskończona ilość łuków, zapomniane bramy. W środku schody prowadzące w wieczności powyżej, schody prowadzące w wieczności poniżej. Góra była na dole, dół był na górze, dla człowieka pozbawionego ciała podlegającego grawitacji. Głębia była pochłonięta przez nieosiągalną wysokość, wysokość przez niezgłębioną głębię. Nagle, gdy tak przemierzali od nieskończoności do nieskończoności, gdy przewracali się przez otchłanie światów, rozległ się potężny krzyk – że nowe, bardziej tajemnicze systemy, bardziej falujące światy – inne wysokości i głębiny – nadchodzą, zbliżają się, są na wyciągnięcie ręki.
Wtedy człowiek westchnął, zatrzymał się, zadrżał i zapłakał. Jego przepełnione serce dało upust łzom; i powiedział: „Aniele, nie pójdę dalej! Dusza człowieka boli pod ciężarem tej nieskończoności. Nie do zniesienia jest chwała domu Bożego. Pozwól mi leżeć w grobie, abym znalazł odpoczynek od prześladowań Nieskończoności! Bo końca, widzę, nie ma.” A z wszystkich słuchających gwiazd, które świeciły wokół, wydobył się jeden chóralny śpiew: „Dokładnie tak jest! Aniele, wiesz, że tak jest. Końca nie ma, o którym byśmy słyszeli.” – „Czy nie ma końca?” anioł uroczyście zapytał. „I czy to jest smutek, który cię zabija?” Ale żaden głos nie odpowiedział, by mógł odpowiedzieć samemu sobie. Wtedy anioł podniósł swoje wspaniałe ręce do nieba nieb, mówiąc: „Czy nie ma końca wszechświata Boga? Patrz, również nie ma początku!”
…
„Jeśli więziem całego widzialnego świata jest uniwersalny magnetyzm, wtedy nieśmiertelny, niepodzielny Duch, którego cieniem jest ten Magnetyzm, może być tą niewypowiedzianą potencjalnością, w której prawdziwa religia będzie możliwa tylko sama w sobie. W ten sposób świętość będzie prawdziwa przez cały czas. W tym 'nowym świecie starego świata’ cuda będą możliwe. W ten sposób z tego, co znane, wyjdzie to, co niezwykłe. W tym anielskim medium będzie Niebo! I tylko Niebo.” …
„W mojej książce starałem się rozluźnić łańcuchy, które ludzie myślą Oni dostrzegają nasz gęsty, namacalny, bezduszny świat, zaniedbując Ducha w jego wnętrzu, jakby był on bez znaczenia. Odrzucają cuda, ponieważ nie poddają się machinie, która kształtuje naszą rzeczywistość – machinie, która oczywiście nie potrafi wyjaśnić swojego własnego istnienia. Ta machina przestaje działać na granicy rozdzielającej ogromny, tajemniczy zewnętrzny świat od naszego ograniczonego, zrozumiałego świata wewnętrznego.
Moje dążenie nie polega tyle na przywróceniu superstyce jej odebranego piedestału, co na przywróceniu Nadprzyrodzonemu jego opuszczonego tronu.
„A jeśli po tak długim słuchaniu mowy św. Pawła, który kumuluje wnioski na wnioski i dowód na dowód dotyczący religii Odkupiciela, którego był wówczas tak zwycięskim obrońcą, Agryppa przerywa swój urokliwy marazm (w którym sam prawie ulega przekonaniu) z zaskoczonym wykrzyknieniem: 'Pawle, Pawle, prawie mnie przekonałeś, bym został chrześcijaninem!’ – czyż nie możemy mieć nadziei, że teraz czytelnik zastanawiający się nad naszymi argumentami dostrzeże w nich takie światło prawdopodobieństwa, że także 'prawie zobaczy’, że Nadprzyrodzone może być możliwe w jego codziennym życiu, nawet w naszych współczesnych czasach?”
„W tej pracy, którą teraz czytelnik trzyma w ręku, autor postawił sobie pewne cele. Po pierwsze, według najlepszych swoich możliwości, ustalić możliwość istnienia nadprzyrodzonego, czego nauka zaprzecza. Następnie udowodnić aktualne istnienie nadprzyrodzonego, czego wiara odrzuca. Wreszcie pokazać, że wszelka religia jest możliwa nie przez myślenie, że wierzymy (co oznacza cud sam w sobie), ale przez faktyczne wierzenie. Ludzkość można podzielić – jeśli chodzi o wiarę w boskie sprawy, czy raczej w wierzenie w cokolwiek poza tym światem – na trzy główne sekcje. Po pierwsze, na tych, którzy w nic nie wierzą; po drugie, na tych, którzy wierzyliby, gdyby mogli; i wreszcie, na tych, którzy myślą, że wierzą. W tej ostatniej, licznej grupie znajdują się wszyscy sumienni i 'dobrzy’ z różnych zakonów. Ludzie mogą wierzyć tylko według najlepszych swoich możliwości, a ich zdrowy rozsądek nie dopuszcza przekonania o cudzie, w którym, jak twierdzę, tkwi prawdziwa religia.”
„Jedynie myśli, które wynikają z tego, co autor napisał, skłonią czytelnika do refleksji. Zauważy on, że poza tym istnieją inne rzeczy, o których dalsze odniesienie w pracy tej natury – a właściwie w jakiejkolwiek pracy – byłoby nieodpowiednie. Ci, którzy przyjmują to jako jasne oświecenie spośród mgieł i złudzeń tego świata, to ci, którzy dzięki inteligencji i wiedzy są zdolni rozpoznawać. Zwyczajni czytelnicy, z których wielu z pewnością przyciągnie ciekawość i naturalna żywotność umysłu, przyjmą te same strony jako bardzo interesujący materiał, pewne rzeczy w którym pobudzą najgłębsze myśli u tych, którzy mają wyższy dar. Bo w czytaniu są dwie perspektywy.”
„Dla strażników bardziej tajemnej i sekretnej wiedzy filozoficznej, z których w społecznościach – za granicą i w kraju – jest obecnie więcej, niż niewtajemniczeni mogliby przypuszczać, wystarczy zauważyć, że w żadnej części jego książki (chociaż każdy czytelnik znajdzie w niej – jak się przypuszcza – mnóstwo rozrywki) autor nie zbliża się do ujawnień, które w jakimkolwiek umyśle mogłyby być uważane za zbyt mało chronione.” …
„Jeśli chodzi o prawdziwe znaczenie i cel niezwykłej filozofii Różokrzyżowców – pewna skromna część tej książki zawiera także wszystkie prace dr P.B. Randolpha – w istocie są one od początku do końca całkowicie rozykrusjańskie – panuje ogólna niewiedza. Wszystko, co o nich wiadomo, to że byli potężną sektą, której osiągnięcia – a nawet praktyka – były owiane tak wielką tajemnicą, że zrozumienie ich było prawie niemożliwe. I to tajne stowarzyszenie stało się nie tylko problemem, ale i rozrywką, a nawet romantycznym motywem nowoczesnych czasów. Z zasady – zazwyczaj bardzo prawdziwej – że wszystko, co nieznane, musi być więc imponujące, historia tych kabalistów służyła tym, którzy chcieli robić wrażenie. Jeśli nowocześni pisarze wykorzystywali ich historię, było to po to, aby przekształcić materiały w romans. Nazwa Różokrzyż była potężnym słowem dla szarlatanów; byli oni sposobem na budzenie emocji u handlarzy fikcją. Charakter tajemniczego bractwa – jego cele i zamiary – był potężnym urokiem dla wszystkich, którzy sądzili, że dzięki niemu mają zdolność pobudzania ciekawości. Członkowie Towarzystwa Różowego Krzyża byli przedstawiani jako bohaterowie w powieściach: tajemniczo przemykali przez opowieści wyobraźni. Z braku wiedzy o tym, kim byli, sądzono, że są wszystkim. Budzili zdumienie, byli przedmiotem drwin, strachu, uważani za magików, za wyjętych spod wspólnego losu dzieci ludzkich. Fanatyzm, marzenia, oszustwo i, w łagodniejszej formie oskarżenia, samozłudzenie; wszystko to przypisywano im. Ze względu na ciekawe formy, w jakie postanowili ubrać swoją wiedzę; z powodu niezwykłych bajek, które wybrali jako medium, w którym ich sekrety miały być ukryte, byli postrzegani jako istoty z innej rasy – jakby nie byli ludźmi. Ale byli bardzo mylnie rozumiani.
„Sprawiedliwość przychodzi tak późno do wszystkich oryginalnych myślicieli – określenia uprzedzeń i zdumienia (nie w dobrym sensie) tak długo nie odpadają od głębokich badaczy – że nawet teraz Rózokrzyżowcy – innymi słowy, Paracelsjanie czy Magnetyści – są całkowicie ignorowani jako główni chemicy, którym nowoczesna nauka zawdzięcza większość swoich prawd. Tak jak astrologia (nie sztuczki z gwiazdami, ale prawdziwe badania, szukające metody bycia i działania błyszczących mieszkańców przestrzeni); tak jak astrologia była matką astronomii, tak nauka Braci Hermetycznych (błędnie nazywana w… [tekst został przycięty]”.
Tylko jedna z ich nazw – i to popularna – Różokrzyżowcy – stanowi podstawę wszystkiej obecnej filozofii. W swoim praktycznym aspekcie rozykrucjanizm to dokładnie ta nauka, która jest tak znana i cenna. Ale ponieważ Wierzenia Hermetyczne stanowią wielką religię, mają oczywiście swoje popularne dostosowanie; w związku z tym istnieje mitologia związana z nimi. Każda wiara musi mieć swoją maszynerię, dzięki której można ją poznać. Błąd ludzi polega na przyjmowaniu dziecinnego mechanizmu i grubo (ale odpowiednio) kolorowanej mitologii religii za samą religię i jej całokształt. Stąd domniemane doktryny Różokrzyżowców o niewidzialnych dzieciach różnych elementów; jego sylfidy, koboldy, krolle, gnomów, kelpie, salamandry i ondyny; stąd cały malowniczy, ale niezbędny katalog przedstawionych elementów wiary, aby stanowił system, który prosty człowiek mógłby uznać za zgodny z rozsądkiem. Dziwi, że bardziej bystre umysły nie dostrzegły, że wszystko to to tylko pokrowce i ukrycie. Powinno być od razu widoczne, że pewnych rzeczy nie można wyświetlić. Mistycy są głównymi kapłanami każdej religii. Być może nigdy nie było bardziej błędnego przekonania, że wiedza jest dla wszystkich ludzi. Umysły niektórych klas ludzi nigdy się nie rozwijają. Ludzie, którzy osiągnęli kres swoich możliwości umysłowych, są dla wyższych inteligencji jak dzieci i są niezdolni do ich wiedzy (która jednak ma wielką zaletę, że na pewno nie zostanie uwierzone), tak jak dzieci, którym ukrywamy i fałszujemy wiedzę o wyższych rzeczach niż ich zdolność pojęciowa. Wszystko, co do tej pory ujawniono z wierzeń Różokrzyżowców, to bajka dostosowana jedynie do rozumienia tych, którzy wymagali mitu jako pierwszej konieczności wiary. Im więcej światła jest zapalane w umyśle, tym bardziej uczeń jest wprowadzany w coraz większą prawdę. Jak on sam staje się odpowiedni, tak rzeczy są dostosowywane do niego. W mistycznym sensie (i ponieważ jest mistyczny, to jedyny prawdziwy sens), kiedy ludzie opuszczają swoje ustalone fakty i zbliżają się do rzeczy uważanych za niewiarygodne, tylko w procesie odwrotnym, jakby, zbliżają się do prawdziwych faktów i opuszczają swoje dziecięce historie i bajki. Mimo że w nowoczesnych, ultra-praktycznych czasach nauki i cele Rozykrusjan wydają się mistyczne, fantastyczne, transcendentalne – a nawet niemożliwe – zapomina się, że prawdy współczesnej nauki opierają się na marzeniach starych myślicieli. Z filozofii przyrody, tajemni bracia szukali duchów filozofii przyrody. I do tego wewnętrznego nieba – tak odmiennego od zwykłego życia – poprzez oczyszczenia, wezwania, pokory i modlitwy, pokuty, by zerwać więzi ciała ze światem, przez kadzenia, by stworzyć wokół siebie inny świat i nawiązać z nim kontakt, poprzez zawieszenie zmysłów i otwarcie innych zmysłów – zamykanie jednego stanu, by przenieść się do innego stanu; do tego wszystkiego Różokrzyżowcy dążyli. Przez ’Kamień Filozoficzny’ przyznajemy, że mamy na myśli magię, która pozwala dostrzegać i pojmować rzeczywistość na poziomie, który jest niewidoczny i niezrozumiały dla większości ludzi. Kamień Filozoficzny jest symbolem pełnej wiedzy i zrozumienia, które umożliwiają przejście przez zasłonę materialnego świata i dotarcie do głębszej prawdy ukrytej w jądrze rzeczywistości. Różokrzyżowcy uważali, że prawdziwa wiedza i zrozumienie są dostępne tylko dla tych, którzy są gotowi poddać się rygorystycznym praktykom duchowym i poświęcić się poszukiwaniu wyższej prawdy. W tym sensie, Kamień Filozoficzny nie jest fizycznym obiektem, ale raczej stanem umysłu i ducha, który pozwala na pełne zrozumienie i postrzeganie rzeczywistości w jej najczystszej formie.” Lustrem lub przezroczystym kryształem do widzenia duchów, w którym rzeczy wydające się niemożliwe są ujawniane. Menstruum czy uniwersalny roztwór, element przekształcający, eliksir życia lub zdolność do ogólnej regeneracji, magiczne środki w najszerszym znaczeniu – zdolność do obchodzenia się z materiałami natury, aż zupełnie przeciwstawne rzeczy są z nich wyłaniane; każda faza niemożliwej wiedzy została przypisana tym filozofom. Twierdzili, że tuż poza naszą materialną naturą zaczynają świecić wielkie światła. Ale przez prostacki ich osiągnięcia były podejrzewane jako zakazane złote klucze do samego skarbczaka, w którym znajdują się środki do otwierania bram do nieśmiertelnej wiedzy!
” Ci, którzy sięgną po te woluminy, zobaczą, że w oparciu o to, co jest przedstawione w tym kończącym rozdziale, nie mają oni do czynienia z surowymi czy nieprzekonującymi fantazjami jedynie entuzjastycznych, wyobraźniowych, teoretyzujących ludzi. Ani też, że mają być oszukani w nieuczciwej pracy, starając się odwrócić od solidnego sądu w chwiejnych atrakcjach, ani po prostu uwodzeni w wiarygodnościach plemienia tworzącego książki; zdrajcy – zmuszeni lub uwiedzeni – do wielkiego wspólnoty literackiej!
” Drugi tom 'Ciekawych rzeczy’ (autorstwa Hargrave’a Jenningsa, F.E.C., z którego zostały tutaj zaczerpnięte liczne fragmenty) wskazuje, jako swój kluczowy motyw, na następujące, dobrze poparte, choć zaskakujące twierdzenie: 'Ten niezwykły naród, buddyści z Górnej Indii (z których fenicki Kananejczyk, Melchizedek, był kapłanem), budowniczy Piramid, Stonehenge, Carnac itp., można pokazać, że założyli wszystkie starożytne mitologie świata, które, choć różniły się i były zniekształcone w ostatnich czasach, pierwotnie były Jednym, a ten Jedyny był oparty na zasadach wzniosłych, pięknych i prawdziwych!’
” Na tym etapie mojej książki mogę z właściwością przestać zwracać się w formalnej i odległej trzeciej osobie i w moim indywidualnym charakterze zapewnić miłego czytelnika (który towarzyszył mi do tej pory i tak długo), że woluminy, nad którymi pracował, były pełną pracą, w ten czy inny sposób, przez dwa lata. Pierwszy raz wpadłem na pomysł takiej książki już dziewięć lat temu, czyli w 1851 roku. To było w październiku 1858 roku, kiedy zacząłem pracować nad tymi tomami. Oprócz pewnego okresu od grudnia 1859 roku do następnego marca, kiedy byłem zajęty czymś innym, zadanie to trzymało mnie nieprzerwanie aż do teraz. Dwadzieścia lat metafizyki jest przedstawionych w wnioskach tej książki. Mają więc gwarancję opóźnienia i myślenia. Wiele myślenia prowadzi do dobrego działania.”…
„Rozproszone jak po szerokim i falującym morzu historii, najliczniejsze fragmenty, ewidentnie wielkiego wraku – najbardziej zadziwiający statek, o materiałach i projekcie groźnym i ponadludzkim – dryfowały do nóg myślącego. Wióry z dziwnych i intrygujących drewn – części, które rozdzielone, nie miały żadnego znaczenia – sprzeczne obiekty – różnorodne sprawy, tylko przez ostrość, z podejrzaną relacją – belka, części…” „… belka, fragmenty, które, rozdzielone, nie miały żadnego znaczenia – sprzeczne przedmioty – różnorodne kwestie, jedynie dzięki ostrości, z podejrzaną relacją. Kawałki dziwnego i intrygującego drewna, elementy, które, będąc odseparowane, nie niosły ze sobą żadnego sensu – przedmioty sprzeczne – zróżnicowane materiały, które tylko dzięki przenikliwości można było podejrzewać, że są ze sobą powiązane. Wszystkie te fragmenty, relikty wielkiego wraku, sugerowały obecność niegdyś wspaniałego okrętu wiedzy, który został rozbity przez fale czasu. Każdy z tych przedmiotów, każdy kawałek, miał swoją rolę w większej układance, ale były potrzebne lata badania i refleksji, aby odkryć ich prawdziwe znaczenie i miejsce w historii myśli ludzkiej.”
Z liny, kąta dziobu, przedmiotów, które tylko po długim zgadywaniu można było odkryć, że kiedyś stanowiły tkankę; te zostały, jakby zebrane i zbudowane, w całą Argo, skromnie, w mojej książce. Starałem się odtworzyć majestatyczny statek i wytropić niebiańską i najbardziej wzniosłą historię, którą odziedziczyliśmy, nieświadomie, przez wieki. Czy udało mi się udowodnić filozoficzną możliwość nadprzyrodzonego, nie jestem w stanie ocenić.
Istnieje siedem wyraźnych praw magnetycznych, które, jeśli są przestrzegane i egzekwowane, nie mogą nie przynieść określonych efektów lub wyników; a pierwsze z nich, bez którego niewiele można zrobić, odnosząc się do siebie lub innej osoby, to wytrwałość celu do określonego końca, celu i zamierzenia. Moja własna kariera jest dowodem na to. Wiele lat temu odkryłem, jak gdzie indziej ogłoszono, że większość ludzkich niedomagań, społecznych, domowych, umysłowych i moralnych, była wynikiem naruszeń, poprzez nadmiar, całkowitą wstrzemięźliwość, czy inwersję, a więc perwersję, namiętności i instynktu seksualnego wspólnego dla rasy ludzkiej. Ale nie było znanej metody leczenia tych problemów, dlatego musiałem poszukać jej w obszarze nieznanym. Rozpocząłem i przez wiele lat kontynuowałem badanie tej kwestii z uporem, cierpliwym badaniem i siłą woli, które nie ustępowały przed żadną przeszkodą, nie dopuszczały możliwości porażki. Wynik tej wytrwałości jest przed światem, który dziś uznaje, że opracowałem serię środków na problemy nerwowe ludzi, lepszych niż jakiekolwiek dotychczas, bez względu na to, czy wynikały one z nadmiaru czy inwersji instynktu seksualnego ludzi, czy z marnotrawstwa życia z powodu nadmiernej nauki, siedzącego trybu życia czy nadmiernego wysiłku umysłowego, moralnego czy nerwowego.
Drugie prawo to prawo Uwagi – skondensowanej, stałej, skoncentrowanej uwagi na osobie, obiekcie, zasadzie, celu lub rzeczy, której próbujemy osiągnąć. Wykorzystanie tej mocy szybko zwiększy ogólną siłę umysłową.
Trzecie prawo to Spokój, cisza! Niczego nie można zdobyć przez wrzenie, pośpiech, podniecenie, zwłaszcza w sprawach dotyczących jasnowidzenia, w żaden sposób, ponieważ niszczy to kierunek i objętość prądów magnetycznych i rozprasza to, co powinno być stałym, falującym przepływem mocy.
Czwarte prawo magnetyczne to Wola; nie wytrwałość w niej lub jej wytrwałość; ale sama wola – moc duszy „będzie-tak-jak-ja-chcę”. Jest centralnym punktem, wokół którego obracają się wszystkie pozostałe prawa i otrzymują od niej impuls w kierunku zamierzonych celów.
Piąte prawo to Intensywność, która nie wymaga wyjaśnienia. Szóste prawo to Polaryzacja, najważniejsze ze wszystkich, ponieważ bez niego niewiele można zrobić; z nią, nie ma takiej osoby, której nie można by dotknąć i wpłynąć na nią, w stopniu absolutnie zadziwiającym, jak wykazałem w setkach przypadków, z których jeden posłuży jako lekcja Pani A., na przykład, słyszała, że czasem udzielam lekcji o charakterze psychologicznym, przychodzi do mnie ze starym problemem, że miłość jej męża ostygła, że jest on pociągany przez kogoś innego, czuje się przez to nieszczęśliwa i chce przyciągnąć go z powrotem za pomocą magnetycznych, czy jakichkolwiek innych pewnych, niewinnych i skutecznych środków. Jeśli już ma dobry magnetyczny lusterko, tym lepiej; jeśli nie, mówię jej, aby pożyczyła jedno od przyjaciela i użyła go zgodnie z poniższymi wskazówkami. Rozpoczynam od pytania o wzrost, karnację, kolor oczu i włosów, przybliżoną wagę, budowę ciała i wiek jej męża.
Robię to, aby ustalić jego temperament w odniesieniu do jej własnego. Załóżmy, że ona jest blondynką, a jej mąż brunetem. Są to odpowiednie temperamenty względem siebie i taka para powinna być szczęśliwa, a jeśli między nimi występują nieporozumienia, dochodzę do wniosku, że głównie jej wina. Prawdopodobnie jest zbyt chłodna, wymagająca, władcza, nieprzyjazna, niezważająca na niego; nie okazuje czułości; i mówię jej, żeby zaczęła od poprawienia tych błędów w sobie, ponieważ taki mąż o takim temperamencie będzie szybki, impulsywny, pełen pasji, niespokojny, pełen zakrętów; ale uzbrojony w miłość, blondynka-żona nie tylko może go poskromić, ale też odciągnąć od jakiejkolwiek brunetki na świecie. Jak?
Blondynki są elektryczne, brunetki magnetyczne, i bardzo podatne na wpływy stale wywierane na nich. Jego najsłabszym punktem, a więc największym pragnieniem, jest czuła miłość. Niech blond żona zagra tę kartę, a jej gra zostanie wygrana; i oto chodzi w Polaryzacji. Niech usiądzie przed lustrem, przywoła jego wizerunek, a gdy będzie on stały przed okiem duszy, niech wykorzysta wszystkie sześć pozostałych praw – skupiając się na nim z prawdziwym, czystym, żonańskim pragnieniem; siódme prawo, które wszyscy rozumieją.
Ale załóżmy, że obie strony są blondynkami. Jest oczywiste, że czuła miłość tutaj nie zadziała, ponieważ obie są tego samego elektrycznego temperamentu, a błądzący mąż, w dziewięciu przypadkach na dziesięć, został oczarowany przez jakąś ciemnooką, ciemnowłosą, o oliwkowej karnacji, namiętną kobietę, której ciepły, magnetyczny charakter jest całkowicie fascynujący i przykuwa go mocniejszymi niż stalowe kajdanami. W takim przypadku żona musi dotrzeć do niego przez wyższą część jego natury i udowodnić mu przez jej stałe, niezmienne traktowanie go, że dusza jest ważniejsza niż ciało, umysł niż czysta uroda, troska i zainteresowanie jego sprawami mają większą wartość niż całe oceany namiętności. W takim przypadku to jego mózg i zmysły są punktem oparcia, są polarnym punktem. Można odwrócić role i okoliczności, jeśli ktoś chce, ale prawo pozostaje takie samo.
Jest jednak kolejna zasada, która w przypadkach, gdy miłość jest narażona na wpływ trzeciej osoby, jest równie ważna. Odepchnięcie jest dokładnie tak potężne, jak przyciąganie. Załóżmy, że wina leży ani w żonie, ani w mężu, ale w rywalce tej pierwszej, która oczywiście jest równie podatna na magnetyczne wpływy, nienawiść, niechęć itp., jak każdy inny człowiek. Cóż, aby zilustrować ten bardzo ważny punkt: Pewnego razu w Kairze, w Egipcie, rozmawiałem z wykształcony Arab rozmawiał ze mną na ten właśnie temat i dowiedziałem się, że powszechnym zwyczajem jest, by zraniona żona przywołała przed sobą wizerunek męża-niewiernika – za pomocą siły woli – często używając, z braku lepszego, albo szklanki wody, albo takiego magicznego lustra, jak opisano w „Nowoczesnych Egipcjanach” Lane’a oraz w „Angielskiej Kobiecie w Egipcie” autorstwa pani Poole; ale skoro w Egipcie jest pełno Wulees, Kutbs i derwiszów, łatwo jest takim osobom zdobyć na godzinę prawdziwe lustro lub klejnot. W tym lustrze, bez względu na to, czy jest to zwykłe czy diamentowe, przywołuje Simulacrum, czyli magnetyczny obraz kobiety, która skradła uczucia jej męża. „Ale co jeśli nie wie, kim jest ta kobieta?” To nie robi najmniejszej różnicy; musi jedynie pragnąć tej kobiety, a żadna siła na ziemi nie może powstrzymać jej wizerunku, ducha, obrazu czy duchowej postaci i twarzy przed pojawieniem się.
Gdy to robi, mówi: „Wróć na twoją głowę, całe nieszczęście, które nałożyłaś na moją! Wróć do twojego serca bóle, które kazałaś mi znosić! W imię miłości, którą skompromitowałaś; w imię Tego, który jest wszechmocny, zamieniam miłość, którą mój (mąż lub kochanek) cię darzy, w jej przeciwieństwo – niechęć i nienawiść; i w imię Allaha zamieniam waszą wzajemną namiętność w obrzydzenie i przerażenie. W imię Boga, niech tak się stanie!”
Praktyczni ludzie prawdopodobnie zaśmieją się z takiej metody, takich środków, a jednak robiąc to, śmieją się z Boga, z ludzkiej miłości, łamanych serc i nieodpartychn praw magnetycznych całego wszechświata Wielkiego Najwyższego. Wolałbym stanąć twarzą w twarz z „diabłem” niż z poważną modlitwą zranionej kobiety; mógłbym uciec przed jego szponami – jeśli by je miał; ale na pewno takie przesłanie od takiej kobiety, w takich okolicznościach i w takiej sprawie, znalazłoby mnie i wstrząsnęło moją duszą przerażeniem, gdziekolwiek bym się schował; bo miłość kobiety to najsilniejsza siła na ziemi; jej sprawa jest najczystsza, najsilniejsza i najbardziej sprawiedliwa; i wszystkie dobre moce wszechświata są z nią w sympatii. Nie wierzę, że możliwe jest, aby doszło do porażki, pod warunkiem, że kobieta jest naprawdę zdeterminowana i codziennie kontynuuje swoje działania, aż osiągnie (magnetyczne) zwycięstwo.
Ale zranione żony to nie jedyne osoby w Syrii, Egipcie, Turcji i Arabii, które uciekają się do magnetycznych środków w sprawach miłosnych; bo wdowy korzystają z dokładnie tych samych metod, z wyjątkiem zmiany formuł: „Łaskawy Allah, ogłosiłeś, że nie jest dobrze być samemu; dlatego pozwól, abym (tu) zobaczyła kogoś odpowiedniego dla mnie”. Zakładając, że nie ma konkretnego mężczyzny na oku jako męża. Jeśli ma, wtedy przywołuje jego wizerunek i kieruje na niego swoją moc. Słyszałem o wielu sukcesach; nie znałem żadnych porażek; ani nie widzę powodu, dla którego białe kobiety z Zachodniej Europy i Ameryki Północnej nie miałyby być równie potężne i skuteczne w tych sprawach jak ich siostry z Arabii i Egiptu-Syrii, czy kwadrony z Południa, które notorycznie praktykują te same rzeczy w tych samych celach. Jeśli któraś z tych kobiet nie ma konkretnego mężczyzny na oku, którego pragnie mieć za męża, wtedy kontynuuje eksperymenty, dopóki przez magnetyczne lustro nie przeleci seria psycho-wizualnych fantomowych twarzy. Gdy pojawi się taka, do której jej dusza tęskni, tak jak tylko dusza kobiety potrafi tęsknić, a ona czuje do niej tak, jak tylko miłość potrafi czuć, utrzymuje ten obraz tam, mocno, niewzruszenie, wdraża wcześniej wyjaśnione prawo i natychmiast oddziałuje – gdziekolwiek i kimkolwiek on jest – na żywego oryginału tego fantomowego obrazu, przez magnetyzm potężny, nieodparty. Następna rzecz to znalezienie tego mężczyzny; zetknięcie się z nim; i odbywa się to w ten sam sposób; albowiem jasnowidzenie często ujawnia lokalizacje, miejsca, nazwiska. Rzadko jednak zdarza się przypadek jak ten powyższy; bo zazwyczaj kobieta już wie o mężczyźnie, którego pragnie, a wtedy jej celem jest zainspirowanie go, a potem spotkanie się z nim jest bardzo prostą sprawą. Oczywiście cała ta rzecz to nic innego jak jasnowidzenie, czyste i proste, całkowicie magnetyczne od początku do końca, tylko że jest to wschodnie, a nie zachodnie, i jest osiągane metodami różniącymi się od tych praktykowanych przez Europejczyków i Amerykanów – jeśli wyłączymy kilka Wędrujących Ziugarów i Południowych Octoroonów.
Patrząc w głębiny magnetycznego świata przez lustro, czasami zdarza się, że widzi się bardzo dziwne rzeczy; jak setki listów od ludzi patrzących w lustra do mnie jednoznacznie dowodzą. Czasami widoczne jest oko, symbolizujące najwyższe jasnowidzenie i niebiańskie prowadzenie, i błogosławieni są ci, którym się ono ukazuje. Niedawno korespondent z Ohio napisał mi, że widział takie tajemnicze oko, i natychmiast napisałem do niego po szczegóły – po tym, jak ta książka była prawie cała złożona w druku. Następnie otrzymałem odpowiedź, która moim zdaniem ma tak wielkie znaczenie dla tych, którzy dążą do jasnowidzenia, że postanowiłem umieścić ją tutaj.
Pisze autor: – „T C , Ohio, 9 stycznia 1869 r. Teraz szczegóły tego oka, czy czegokolwiek to było. Od pewnego czasu nosiłem opaskę (nie ulepszony magnetyczny układ, ale pierwszy surowy substytut) – ta opaska była z lnu, z kilkoma warstwami grubego papieru na moich oczach i czole w nocy – i próbowałem przez nie patrzeć, zgodnie z instrukcjami zawartymi w twojej książce „Zajmowanie się Umarłymi” oraz twoim pierwszym monografie o jasnowidzeniu. Zacząłem praktykować to zaraz po zakupie magnetycznego lub magicznego lustra (drugi stopień trinue). Gdy siedzę w tej chwili, szybko widzę bladą złotą światłość, zdawałoby się mglistą, często przecinaną błyskami światła elektrycznego lub magnetycznego. W tej miękkiej, bladej, złotej światłości pojawia się plamka głębokiego złota, poruszająca się, czasami w kółko.
Po obserwacji przez pewien czas, przeobraża się ona w coś w rodzaju oka, z ciemną, głębokoniebieską źrenicą; potem w złoty pierścień wokół środka oka, potem w jaśniejszy pierścień niebieski, przypominający oko. Pierwszy raz zobaczyłem ten obiekt dwa lub trzy tygodnie po zakupie lustra. Pierwszy obiekt, który w ogóle zobaczyłem, pojawił się wieczorem, gdy siedziałem tyłem do jasnego światła lampy. Siedziałem około dwudziestu minut, niecierpliwy i zniechęcony widokiem niczego poza czarnym lustrem, kiedy nagle pojawiała się wyżej opisana postać blisko lewego dolnego rogu dysku, powoli przesuwając się w górę, na dwie trzecie drogi w kierunku prawego górnego rogu, kiedy nagle znikła. To zdarzenie powtarzało się kilkakrotnie, z pewnymi odmianami. Jego rozmiar był taki jak srebrnej monety o wartości dziesięć centów. Myślałem, że jest to coś zwykłego, dlatego nie zwracałem na to uwagi; na pewno nie jestem jasnowidzem, ale myślałem, że kieruję się w tym kierunku. Byłem niezadowolony, ponieważ nie mogłem uzyskać podobizny, kiedy chciałem. Otrzymuję odpowiedzi, ale nie zawsze są one wiarygodne, choć przyszłość może ujawnić coś bardziej satysfakcjonującego. „Pozdrawiam, etc., Znam przypadki, w których ta dokładna plamka złotego światła przekształciła się w eteryczną aleję, przez którą widziano wspaniałe nadprzyrodzone rzeczywistości; i inne przypadki, w których pełne twarze rosły z niej, a doskonałe kształty i rysy zmarłych były w pełni dostrzegane i rozpoznawane. Co więcej: znałem trzy osoby, które w jasny dzień, jednocześnie widziały te same rzeczy – wspaniały żywy obraz, przedstawiający najbardziej wspaniałe i arabeskowe krajobrazy; i jestem przekonany, że każdy, kto potrafi zobaczyć nawet jedną chmurę przechodzącą przez twarz lustra, może, jeśli tylko zajmie się tym, bardzo szybko rozwinąć swoje ukryte zdolności jasnowidzenia lub widzenia.
Ale nie wszyscy są w stanie to zrobić, bo znałem osoby, które próbowały przez dość długi czas bez sukcesu, z powodu pewnych organicznych trudności z którymi się urodziły; osoby, które prawdopodobnie nigdy nie staną się jasnowidzami będąc w ciele. W tym miejscu chcę stwierdzić, że w przypadku trudności z rozwijaniem psycho-wizji, noszenie magnetycznej opaski na głowie w nocy i magnetycznej płytki na ciele w ciągu dnia, pomoże w usunięciu zakłóceń i przeszkód, poza wywieraniem pozytywnego efektu leczniczego, jeśli osoba jest w jakikolwiek sposób chora. … Ponownie, czytając korekty drukarskie tej pracy, dostaję kolejny list, tym razem od pani z Oswego, w stanie Nowy Jork, dotyczący tematu tej książki. Cytuję: – „Och, pozwól mi powiedzieć ci, że mój drogi ojciec odszedł do domu od kiedy opuściłam Boston. … Byłam daleko, daleko od niego. … Patrzyłam w moje lustro, nawet nie wiedząc, że jest chory. … Zobaczyłam twarz mojego ojca, jego piękną twarz; i wydawała się biała jak śnieg, a jego szanowane włosy były białe jak jego twarz. … Od tego czasu przyszedł do mnie tak, jak kiedyś go widziałam dawno, dawno temu, w wspaniałym kwiecie doskonałej męskości. I przekazał mi te błogosławione słowa, – 'Moje dziecko, nie jestem martwy!’ ” Czytelniku, takiego dowodu na nieśmiertelność nie można zdobyć żadnymi innymi środkami i jest on wart wszystkich mediumów, pośrednich, pośrednich i daleko idących komunikatów na świecie, dziesiątki tysięcy razy więcej.
Inny dowód, podczas gdy piszę. Pan z Cambridge, do którego odnoszę się od pewnego czasu, właśnie opowiedział mi o następującym dziwnym doświadczeniu ze swoim lustrem: –
„Krótki czas temu, patrząc w moje lustro, moją uwagę przyciągnął obiekt przypominający ogromną i odległą górę. Nawet gdy patrzyłem na jej skaliste kontury, zmieniła się ona w chmurę, która poruszała się w kierunku górnej krawędzi szkła, dzieląc się na dwie części i stopniowo znikając z pola widzenia. Teraz przez cudowne pole lustra zaczęła przesuwać się seria ciekawych, ale niejasnych obiektów, tworząc panoramę. Nagle lustro stało się promienne od światła zorzy polarnej, a różne rzeczy przemieszczały się przez nie z elektryczną prędkością. Jałowe obszary, całkowicie pozbawione roślinności; wyniosłe góry, przerażające przepaście, straszliwe urwiska przeszły – zaraz za nimi majestatyczny przegląd planet, gwiazd, słońc, systemów, galaktyk, w przerażającej wspaniałości i nieopisanej majestatyczności. Oddaliły się, zdawało mi się, że zostawiły mnie samotnego, stojącego tuż przy granicach, jakby ogromnej, bezkresnej wieczności – obcego w nieziemskim klimacie – niewyobrażalnie małego punktu w przestrzeni – najmniejszej cząstki istnienia – najbliższego podejścia do Nic, bez zdolności do pojęcia ogromnej, bezgranicznej, nieograniczonej przestrzeni przed, poniżej, nad i wokół mnie.
Zdumiony niesamowitą wzniosłością widoku, zamierzałem poprosić o wyjaśnienie, które niewątpliwie bym uzyskał, gdy moją samotność przerwał nadejście jednego z tych ludzi z żelaza, dla których jedyne co się liczy to pieniądz; ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu lustro przestało odzwierciedlać obraz Wiecznego i seans na tamten czas się zakończył.”
Przewaga Psycho-wizji nad tak zwanym mediumizmem dnia, dla jakichkolwiek celów, jest zbyt oczywista, by wymagała dalszych argumentów. Duchowe manifestacje służą wielkiemu celowi demonstrowania wzniosłego faktu istnienia po śmierci, ale jako moc objawienia, w inny sposób jest użyteczna jedynie w niewielkim stopniu; a jakość mediumizmu jest niewątpliwie szkodliwa, ponieważ niemożliwe jest wiedzieć, czy niewidzialny posiadający jest dobry czy zły. „Słyszałem” jest dobre; ale „Widzę i wiem” jest o wiele lepsze. Myśl, którą tutaj chcę przekazać, została bardzo elegancko i mocno wyrażona przez Dr. Uriaha Clarka, człowieka, który miał odwagę otwarcie potępić oszustwo i pretensje współczesnego spirytyzmu, na rzecz prawdziwszego i wyższego rodzaju, bezpośrednio od Boga.
„Nieistotne sztuczki uważane za współczesne zjawiska duchowe blakną wobec wspaniałych zjawisk natury i Objawień Boga w ludzkiej historii. 'Owego wspaniałego przykrywającego nieboskłonu’, 'czarowanego złotym ogniem’; 'owych gór koronujących się chmurami pchających swoje białe stożki w niebo; owych wspaniałych krajobrazów rozciągających się w dalekim horyzoncie; szumu miriadów istot odczuwających roiących się w powietrzu i ziemi wokół; wiecznego huku starego oceanu i eolskiej melodii porannego i wieczornego wiatru; pieśni lasów , śpiew ptaków i szept strumieni, wszystko to przekracza błahą naturę rzekomych zjawisk duchowych. 'Owa wspaniała kula nieba’, 'wysadzana złotym ogniem’, 'te góry koronujące się chmurami’, które pchają swoje białe wierzchołki w niebo; te wspaniałe krajobrazy, które rozciągają się aż po horyzont; szum miriadów istot uczuciowych, które roią się w powietrzu i na ziemi wokół nas; wieczny huk starego oceanu i melodyjne brzmienie porannego i wieczornego wiatru; pieśni lasów i melodie natury – wszystko to przyćmiewa te nieistotne zabawy, które są podawane jako zjawiska duchowe.
Dla wielu, największym dowodem na istnienie ducha i życie po śmierci są te wspaniałe zjawiska natury, które codziennie obserwujemy. One mówią o wiecznej mocy i boskości, która przewyższa nasze ziemskie doświadczenia i wskazuje na wyższą rzeczywistość.
Spirytyzm i mediumizm mogą oferować pewne doraźne dowody na kontakty z tym, co jest poza tym światem, ale prawdziwa moc i obecność ducha są dostrzegalne w cudach natury, które nas otaczają. Dla wielu, nie ma potrzeby szukania dalej niż własne podwórko lub nocne niebo, aby znaleźć dowody na istnienie wyższej mocy.” i gwizd huraganów; fale i pływy przemieszczające się wokół naszej kuli ziemskiej; świat, obracający się przez imperia nieskończonej przestrzeni – ukryte siły błyskające w błyskawicach i toczące się w grzmotach wibrujących wszechświat; niewidoczne prądy przepływające przez każde włókno wspaniałego mechanizmu naszego istnienia; te umysły w nas, które sprawiają, że czujemy się jak bohaterowie, męczennicy, bogowie stawiający czoło ogniu, powodzi i najbardziej zażartej bitwie; te serca nasze pulsujące nadziejami, których granice określa tylko wieczność – wszystko to są objawienia wszechmocnego Boga i prorocy niekończącego się przeznaczenia duszy.
Piękniejszej peryfrazy lub bardziej wzniosłej nigdy nie słyszałem z ust człowieka. A jednak nazywa się to odstępstwem i zdradą prawdy. Może tak jest, ale jeśli tak jest, to zapisz mnie jako miłośnika takiego odstępstwa i chwałę w takiej zdradzie. Gdyby było więcej tego typu myślenia, ten świat byłby o wiele lepszy…
Wymuszona celibat, ciągłe bycie singlem, w większości przypadków jest niezmitowanym przekleństwem, poza byciem skandalicznym oszustwem wobec Boga i oszustwem wobec Natury; równie bardzo jest czymś, czego należy obawiać się i unikać przez wszystkich ludzi, a zwłaszcza przez kobiety, które nigdy nie były stworzone ani przeznaczone, by „Zmarnować swoją słodycz na pustynnym powietrzu”, w jakikolwiek sposób, dlatego całkowicie popieram każdą kobietę w zdobywaniu męża jakimkolwiek sposobem w jej mocy – magicznym, magnetycznym, sympatycznym, lub jeśli potrafi to zrobić, za pomocą magnetycznych talizmanów miłosnych – amuletów, czy tajemniczych magnetycznych proszków – nie tych współczesnych oszustów, ale „La Petite Albert”, które, jakkolwiek mądrzy mogą się śmiać i szydzić, przez sto pięćdziesiąt lat demonstrują swoją zdumiewającą moc w kierunku uczuciowym.
Na moim stole leży egzemplarz tej pracy, w starym francuskim, wydrukowany w Lyonie w 1758 roku, pełen dziwnych sekretów na punkty tutaj omówione; i którą książkę trzeba by mi zapłacić dużą sumę, żeby ją ode mnie kupić. W pełni zgadzam się z tym autorem, że każdy człowiek lub kobieta jest w pełni usprawiedliwiona w posługiwaniu się jakimikolwiek środkami, które nie są przestępstwem, aby zachować lub odzyskać miłość żony, męża lub przyjaciela; stąd moja rada w tej książce, ale zwłaszcza ta zawarta w moich pracach na temat „Miłości i jej ukrytej historii”, „The Master Passion; or, The Curtain Raised” i nadchodzącego ponownego wydruku „The Grand Secret; or, Physical Love, its Mysteries Revealed”, które zamierzam włączyć do dwóch pierwszych książek w przyszłych edycjach, w tym roku, 1870. Tymczasem ci, którzy chcą uzyskać szczegółowe informacje, mogą dołączyć opłatę i napisać do mnie po nią.
Jest przygnębiające, żeby nie powiedzieć obrzydliwe, czytać mdłe reklamy w gazetach od bezdusznych łotrów, którzy mają na sprzedaż „proszki miłosne”, które nie mają więcej wartości niż kawałek kredy. A jednak idea, która się za tym kryje, opiera się na prawdzie tak wiecznej, jak wszechświat, która mówi, że określone substancje można naładować eflluksem lub aurą ludzkiej istoty (patrz nauka homeopatii, nie mówiąc już o nawiedzonych domach itp., oraz zaskakujących faktach związanych z mediumami duchowymi. Substancje te można ładować są nieliczne, rzadkie i kosztowne; jednak takie istnieją i (do tego potrzebne są dwie osoby przeciwnych płci) nie tylko można je napełnić specyficznym magnetyzmem osoby, ale także można je napełnić aurą pożądliwej namiętności, dokładnie tak, jak Voudoos realizuje swoje niewątpliwe zaklęcia magnetyczne; albo mogą być naładowane boską miłością i być duchowo wrażliwe na misję do jakiejkolwiek duszy, z której ciałem będą miały kontakt. Nie obchodzi mnie, kto zaprzecza temu fakcie magnetycznego wszechświata; wiem to, bo widziałem opuszczoną żonę, która przyprowadziła do siebie jej buntowniczego pana; widziałem wielkiego aktora, który odzyskał miłość swojej żony, którą inny członek tej samej trupy operowej od niego ukradł, i widziałem zdradzoną i prawie zrujnowaną dziewczynę, która zatrzymała karierę tego, który najpierw ją zdradził, a potem zostawił ją na lodowatym zimnie piekielnie hipokrytycznego świata. Aby uchronić ludzi przed oszustwem przez szarlatanów, dobrze jest ich poinformować, że w żadnym przypadku nic nie można naładować mocą przez jedną osobę samą; stąd pieniądze wysłane na takie rzeczy są gorsze niż wyrzucone. Dwóch ludzi, przeciwnych płci, z których jedno musi być stroną, która chce wpłynąć na trzecią, musi połączyć się w procesie infiltracji, za pomocą woli, nadziei, oddechu i opuszek palców, neutralne substancje z konkretną mocą i magnetyczną jakością zaprojektowaną; ani nie może to być zrobione w żaden inny sposób, ponieważ nie może być żadnej ewolucji magnetycznej, chyba że będzie przestrzegane magnetyczne prawo minusa i plusa, pozytywnego i negatywnego, magnetycznego i elektrycznego.
Ale jakie są materiały, które można naładować specyficznym ludzkim magnetyzmem?
Odpowiadam, – Murzyni z Afryki i naszej własnej ziemi znają i używają setek, – głównie ziół i korzeni; ale nauka, w rękach zmarłego barona Van Riechenbacha, którego badania nad tajemnicami światła, ciepła, odików, chemizmu i magnetyzmu nie mogą być przecenione, rzuca światło na ten temat, dzięki czemu wiemy, jakie substancje są najlepsze; a drobne opiłki stalowe, żelazo wodorowe, cukier mleczny, chlorek złota i laktozarium, dobrze mieszane razem we właściwych ilościach i dokładnych proporcjach przez dwie osoby, w szklanym moździerzu, można naładować tak mocno, że wpłyną na nawet niemą zwierzę, a tym bardziej na człowieka. Być może dobrze, że taki przygotowanie jest bardzo kosztowne, wymagające dużo czasu, kłopotów i wydatków, inaczej można by z niej źle korzystać. A oprócz tego jest absolutnie konieczne, że pewne składniki muszą być dostarczone z osoby osoby, która zamierza skorzystać z jej użycia; bez tego rzecz jest bezużyteczna, ponieważ specyficzny magnetyzm ucieknie.
Ma być wszywany w odzież, lub noszony przez stronę, która ma być wpływana; nie połykać ani przyjmować do środka. Chociaż istnieją sub. stancje, które mogą być, do tego samego celu. Nie zamierzam nazywać czegoś innego, chyba że wiem, do kogo jest przekazywane. Do zboczeńców, uwodzicieli, i dla libertynów, nie! Dla zrozpaczonej, niekochanej żony, tak; a także dla ofiar innej płci. Ale dla nikogo innego, o ile mi wiadomo.
W Ameryce i chrześcijańskiej Europie jest miliony „starych panien”, ale wątpię, czy można znaleźć tyle samo we wszystkich krajach tureckiej Europy, Indiach, Chinach, Arabii, Japonii, Syrii i wyspach mórz, ile istnieje w samym tylko Nowej Anglii! Dlaczego? Ponieważ biała kobieta wszędzie jest nieświadoma podstawowych praw miłości! niesamowitych sił magicznych (magnetycznych) leżących u podstaw namiętności ludzkiej duszy; podczas gdy biały mężczyzna, ogólnie rzecz biorąc, jest zbyt powierzchowny w tej sprawie; nie jest odpowiednio uderzony ani zafascynowany ogromną wartością i znaczeniem dzieci, ani zasadami, które podtrzymują prawa ich właściwego i normalnego powstawania. Są zbyt zaabsorbowani groszami i dolarami, polityką i innymi przemijającymi ambicjami; zbyt związani z miejscem, władzą i blaskiem; ich miłość do kobiety jest gwałtowna, zmysłowa, przerywana, powierzchowna, oparta głównie na organizacji fizycznej, bez mentalnego czy moralnego zapału, by nadać jej duszę i treść. Łatwo zdobywają, ale szybko się zużywają; aby skorygować te niedoskonałości, o ile to możliwe, dlatego piszę i publikuję edycję za edycją moich prac: „Miłość i jej ukryta historia”, „Opowieść o Rozenkrucjaninie”, „Główna namiętność; czyli Podniesiona kurtyna”, „Po śmierci”, „Ravalette”, i inne dotyczące ogólnego tematu, każda z nich, lub wszystkie razem, jeśli przemyślane lekcje zostaną dobrze przyswojone, wygładzą powierzchnię kraju małżeństwa.
Dla tych, którzy szczególnie potrzebują magnetyzacji mózgowej, uzgodniłem z rzemieślnikiem tutaj, by dostarczał wynalazek doskonale przystosowany do wywierania konkretnej i pozytywnej mocy elektromagnetycznej na mózg, bezpośrednio nad oczami i dokładnie na czołowej części głowy. Nie ma najmniejszej wątpliwości, że te płytki okażą się niezwykle użyteczne w wskazanym kierunku i posłużą również jako elektryczna moc lecznicza, także w katarze, bólu głowy, nerwobólu, bezsenności i ogólnym nerwowym niepokoju. Koszt tych doskonałych magnesów głowy, jak również tych wspomnianych gdzie indziej, wynosi pięć dolarów. Płytki na głowę powinny być przewiązane nad oczami i na czole w nocy przed snem i noszone tam przez godzinę lub dwie, lub całą noc. Magnesy ciała można nosić na piersi, bokach, plecach, brzuchu lub kończynach; i te szczególnie są środkiem leczniczym na wszystkie formy chorób, szczególnie takie, które mają swoje źródło w zaburzonych nerwach; nie przewyższane, jeśli równe, przez żadne inne istniejące.
Zanim zakończę tę pracę, chcę ponownie podkreślić dla tych, którzy chcieliby osiągnąć pozytywny rozwój jasnowidzenia, absolutną konieczność doskonałego spokoju nerwowego podczas procesu; ponieważ każde odstępstwo od niego, każdy nadmiar, fizyczny, umysłowy, emocjonalny czy seksualny – każda nienormalność, jakiejkolwiek natury, są tyloma skutecznymi przeszkodami do jej osiągnięcia. Wszystko można robić z umiarem, ale kto przekroczy znak, stąpa po „linii śmierci” jasnowidzenia.
Wola jest pierwotną mocą. Miłość to centralna siła. Wytrwałość to droga.
Dla tych, którzy wierzą w rzeczy ukryte za zewnętrznym zmysłem, którzy zdają sobie sprawę, że unosimy się w morzu tajemnic, że rzeczywistość wszystkiego jest głęboko ukryta za gęstą zasłoną, którą tylko silna i cierpliwa dusza może podnieść lub przeniknąć; szczególnie dla tych, którzy zaopatrzyli się w ostatnich dwunastu latach w doskonałe narzędzia; oraz dla tych, którzy udowodnili ich znaczenie w głębszych badaniach nad nauką i filozofią magnetyzmu; tylko im dedykowana jest ta książka oraz poniższy kod zasad do jej użytku. A te zasady są dokładnymi kopiami – przetłumaczonymi na język angielski – tych używanych przez wszystkich wschodnich jasnowidzów, z wyjątkiem fragmentów od De Novalis i Mistrzów, które czerpię z mojego pierwszego dzieła na temat wewnętrznego widzenia, dawno już niedostępnego.
I. Bycie niecierpliwym (w tych sprawach) spowoduje opóźnienie lub całkowite uniemożliwienie sukcesu. Ale do prawdziwie szukającej duszy zawsze przychodzi prawdziwe światło boskiej mocy magnetyzmu prawdziwej magii. Ale przychodzi ono w pełni tylko do ducha, który jest opanowany i spokojny. Pamiętaj, co mówi Wielki Mistrz, sam będąc wyjątkowym geniuszem, a więc prawdziwym jasnowidzem: „Prawdziwy Różokrzyżowiec, akolita, adepta, sięga ku nieskończoności, w Mocy i Dobroci, które są kluczami otwierającymi bramy chwały; i on widzi, słyszy, zna i leczy umysłowe, fizyczne, społeczne, moralne i domowe bolączki ludzkości, za pomocą jego dobroci i jego potężnej tajemnicy, której tylko nieliczni w danym wieku są naturalnie obdarzeni, a jeszcze mniej osiąga z powodu braku woli i cierpliwości. Bowiem tylko dzieci empyrean, z natury czy adopcji, są dopuszczane do skarbnicy rzeczywistości ukrytej i przewyższającej. Tylko one mają prawdziwą inspirację medyczną i nadprzyrodzoną i wdychają boski oddech Boga… Kto ma silną wolę i czystość celu, może, jeśli zdecyduje, otworzyć drzwi tajemnicy, wejść do jej szerokich i dziwnych domen i zatopić się w wiedzy niedostępnej dla niższych dusz.”
De Novalis mówi: „Przypadkowe nie jest nieodgadnione; ma też swoją regularność. Kto ma prawdziwe wyczucie dla przypadkowego, posiada już pieczęć i znak królewskiej mocy, naturalnie znać i używać, nie wszystkie tajemnice, ale wiele tego, co leży bardzo, bardzo daleko poza zasięgiem śmiertelników, którzy nie są tak obdarzeni przez naturę lub nie osiągnęli tego przez doświadczenie i wybór. Takie osoby mogą łatwo określić prawdziwe to, co dla innych mniej utalentowanych, lub z mniejszym odwagą, wolą, wytrwałością, cierpliwością i spokojem, musi na zawsze pozostać nieznane. Bowiem ten, kto posiada te cechy, koniecznie zdobywa zarówno informacje, jak i posłuszeństwo od niewidocznych inteligencji i podrzędnych mocy i agentów wszechświata. Tacy mogą szukać przeznaczenia dla innych, w jej własnych salach; rozwiązywać jej zagadki według własnych zasad; i czytać, jak w otwartej książce, przyszłość, – rzeczy, które przydarzą się zapytującemu we wszystkim, co dotyczy ciała, duszy, zdrowia, uczuć i majątku; i nadal rzucając w przód i w górę ostre spojrzenie duszy, można dostrzec ostateczny wynik i podsumowanie bycia, i wszystko za pomocą phasoul i phantorama, jak ujawniają to wizje Poszukiwacza na powierzchni Symph, magicznego lustra, bezkonkurencyjnego dysku La Trinue.”
II. Istnieją lustra trzech gatunków: osiołek, czyli małe, neutralne; żeńskie oraz męskie. Pierwsze jest małe, ale delikatne; bardziej jest filozoficzną zabawką niż użytecznym narzędziem; ma dwa punkty ogniskowe, jest dobre do obserwacji chmur i płomieni, symboli i cieni; ale magnetyczna nić jest bardzo cienka, a dwa punkty ogniskowe nie zawsze są matematycznie dokładne; są dość łatwo zniekształcalne i łamliwe, są tanie i są głównie używane przez wróżbiarzy, wędrowne cyganki najniższej klasy, które nie są w stanie zdobyć lepszego i wyższego stopnia trinue.
Lustro następne w wielkości po niedoskonałym rodzaju właśnie opisanym, w mowie lustrzanych, nazywane jest dobrze opłciowym, lub żeńskim, ponieważ jego punkty ogniskowe są prawdziwe, jego polerowanie jest znakomite, jego moc wielka, a wrażliwość niezwykła. Istnieją magiczne lustra, które naprawdę nie są dużo lepsze od tych ostatnich, wyceniane na bajeczne sumy. Na przykład to, które pokrywa tył zegarka Sułtana, dla Abdul Aziza z Turcji, posiada jedno o rzadkim pięknie, składające się z jednego diamentu wklęsłego; a jego wartość wynosi nieco ponad 400 000 dolarów. Zmarły Maha-rajah Dhuleep Singh posiadał trzy: jeden ogromny diament, drugi ogromny rubin, a trzeci składał się z największego znanego na świecie szmaragdu; a mimo to, pomimo ogromnej pieniężnej różnicy w wartości między tymi a trinue drugiego rzędu, wątpliwe jest, czy te pierwsze, do specjalnych zastosowań, mogą kiedykolwiek dorównać temu drugiemu. Bowiem szkło tego gatunku utrzyma magnetyczną folię o grubości prawie ośmiu cali, spłaszczoną na wierzchu, równie dobre jak lustro męskie pierwszego gatunku do widzenia wszystkiego, a jedynie gorsze od niego w tym, że nie oferuje wystarczająco rozległej powierzchni magnetycznej, aby umożliwić subtelniejsze i wspanialsze projekcje fantomowe; i nie jest wystarczająco grube, aby jasnowidz mógł łatwo wpływać na odległe osoby, lub ustalać przywoływane obrazy lub symulacje odległych osób, lub miejsce zamieszkania nieobecnych żywych lub zmarłych. Ale do wszystkich zwykłych celów służy doskonale, i w moim przekonaniu jest zdecydowanie lepsze od słynnej kryształowej kuli, należącej do Charlesa Triniusa z San Francisco w Kalifornii, za którą oferowano i odmówiono 3 000 dolarów. Są droższe niż męskie szkło; jest ich więcej produkowane i importowane; i są one rodzajem powszechnie używanym na Zachodnim Kontynencie.
Nie tak dawno wydawca gazety „Reform” ogłosił, że nie ma wiary w lustra; a jednak, w ciągu miesiąca po tym, opublikował kolumnę za kolumną, aby udowodnić rzeczywistość dokładnie tego samego zjawiska. Zarówno zasady, logika, metody i wyniki są identyczne, mianowicie duchowe fotografowanie. Ale tak naprawdę, ten człowiek sprzeciwił się jednemu, ponieważ nie powstało ono wśród wiernych jego specyficznego gospodarstwa domowego, i polecał inną formę tego samego, ponieważ powstała ona w ten sposób, i była popierana przez bogatych prawników, lekarzy, sędziów i ludzi z pieniędzmi, większość z których, sądząc po ich sposobie argumentacji, posiadała więcej zielonych banknotów niż mózgu. Ja i moi przyjaciele jesteśmy biedni i nie możemy sobie pozwolić nie możemy sobie pozwolić na kupowanie właścicieli gazet, co – jak widzisz – robi ogromną różnicę. Stąd też istnieje wyraźny kontrast w odniesieniu do roszczeń zamożnego Tweedledee i bez grosza przy duszy Tweedledum, którzy są, mimo wszystko, dokładnie we właściwym miejscu, bo dokładnie na tych samych zasadach.
Duchowe i elektryczne fotografowanie jest, zawsze było i zawsze będzie prawdziwe; a wróżenie z kryształu, wizje w lustrze i takie fotografowanie to jedno i to samo, działające na tych samych prawach i zasadach, podbudowane i podtrzymywane przez dokładnie tę samą cudowną ezoteryczną chemię; a jedyna różnica, jeśli w ogóle, polega na tym, że tylko nieliczni mogą uzyskać duchowe fotografie, podczas gdy wielu może uzyskać bardzo satysfakcjonujące, choć ulotne, obrazy za pomocą inaczej uwrażliwionej płyty – fakt, który widziałem setki razy demonstrowany, jak tysiące innych, których nigdy nie widziałem, nie słyszałem i nie znałem.
Męskie lustro jest lepsze niż któreś z pozostałych. Jego punkty ogniskowe są oddalone od siebie o cztery cale. Miseczka ma ponad siedem cali na pięć w jasnym owalu, więc oczywiście jego pole jest ogromne. Lepiej nadają się do użytku profesjonalnego niż do prywatnych eksperymentów, ponieważ są w stanie i często prezentują trzy oddzielne i różne wivoramy jednocześnie tylu samo różnym obserwatorom. Często żałowałem, że nie mogę robić tych luster; ale to jest niemożliwe, ponieważ trzy kontynenty dostarczają materiały do ich komponowania. Nawet ramy i szkła muszą być importowane znad morza; jak również specyficznie wrażliwy materiał, którym wypełnione są sympatyczne pierścienie; w odniesieniu do których pierścieni i ich jaśniejącego blasku, gdy przyszłość jest dobra, oraz ich dziwacznego ściemnienia, gdy zło się zbliża, lub przyjaciele odchodzą, a kochankowie zdradzają, czterdziestolatki z Luizjany, jak i kobiety z Syrii, mogłyby opowiedzieć dziwnie ekscytujące historie. I z powodu znaczenia przywiązywanego do tych pierścieni i luster, podróbki z nich były w przeszłości przedstawiane, chociaż strony, które je zdobyły, same były winne, biorąc pod uwagę, że tylko jedna osoba – Vilmara – kiedykolwiek importowała je do tego kraju.
III. Nie wolno pozwolić, aby lustra czy pierścienie były często dotykane, jeśli w ogóle, przez kogoś innego niż ich właściciel; ponieważ taki dotyk miesza magnetyzmy i niszczy ich wrażliwość. Inni mogą w nie patrzeć, trzymając za pudełko, w którym przechowywana jest rama, ale nigdy nie dotykając ani ramy, ani szkła.
IV. Gdy powierzchnia szkła stanie się zabrudzona lub zakurzona, można ją oczyścić za pomocą delikatnych mydlin, dobrze spłukać, przemyć alkoholem, lub przetrzeć odrobiną kwasu fluorkowego, a następnie wypolerować miękkim aksamitem lub skórą chamois.
V. Lustra nie wolno zaniedbywać; ale często należy je magnetyzować ruchami prawej ręki, przez pięć minut za każdym razem. Jest to konieczne, aby je ożywić i dać im siłę i moc.
VI. Ruchy lewą ręką zwiększają ich magnetyczną wrażliwość.
VII. Im dłużej i częściej się ich używa, tym stają się lepsze.
VIII. Usypiająca lub magnetyzująca moc szkła jest uzyskiwana w wyższym stopniu niż jest to możliwe przez ręczny mesmerizm, patrząc na jego środek w zupełnej ciszy. Zmagnetyzuje wiele osób, które opierają się przed mesmerizmem.
IX. Podczas używania, tył lustra zawsze musi być skierowany w stronę światła; ale jego twarz nigdy. To jest zabójcze dla jego zdolności wizyjnej.
X. Pozycja lustra, trzymanego lub ustawionego, musi być skośna; to znaczy, jego góra musi odchylać się od obserwatora.
XI. Gdy amatorzy, lub kilka osób, patrzy w lustro jednocześnie, powinno być ono zawieszone; ale wtedy nikt w ogóle nie powinien go dotykać.
XII. Dowodem właściwego punktu ogniskowego lub pozycji lustra jest, kiedy żaden obraz lub przedmiot nie jest w nim odbijany. Zmień jego nachylenie lub przesuń głowę, aż zobaczysz jasną, prostą, blado-czarną, głęboką, wodnistą powierzchnię, która nie pojawi się, dopóki magnetyzm nie zbierze się. Ta powierzchnia to magnetyczna płaszczyzna lustra; i na niej oraz w niej wszystko, co można zobaczyć w trinue, jest widoczne.
XIII. Pierwszym widzianym zjawiskiem są chmury. Wydają się być na lub w lustrze, ale w rzeczywistości tak nie jest, lecz na górnej powierzchni magnetycznego pola nad nim. Ta magnetyczna płaszczyzna zbiera się tam z oczu obserwatora. Osoby o magnetycznym temperamencie, – brunetki, o ciemnych oczach, brunatnej skórze i ciemnych włosach, – naładują je szybciej, ale nie bardziej skutecznie niż osoby o przeciwnym temperamencie, – blondyni lub blondynki, – które mają elektryczny temperament.
XIV. Mężczyźni nie rozwijają się tak łatwo w jasnowidzów jak kobiety; ale stają się niezwykle potężni i dokładni, gdy już to osiągną. Najlepiej widzą dziewice; tuż za nimi wdowy.
XV. We wszystkich przypadkach chłopiec przed okresem dojrzewania i dziewczyna w jej wieku pokwitania są najszybszymi i najbardziej bystrymi jasnowidzami. Ich magnetyzm jest czysty, nieskażony, niezwiązany z płcią; a czystość oznacza moc we wszystkim, co magnetyczne i tajemnicze.
XVI. Białe chmury są korzystne; afirmatywne; dobre.
XVII. Czarne chmury są dokładnym przeciwieństwem: niepomyślne; złe.
XVIII. Fioletowy, zielony, niebieski zapowiadają nadchodzącą radość – są doskonałe.
XIX. Czerwony, karmazynowy, pomarańczowy, żółty oznaczają niebezpieczeństwo, kłopoty, chorobę, „uważaj”, oszustwa, straty, zdradę, oszczerstwa, smutek i wskazują niespodzianki o nieprzyjemnym charakterze.
XX. Aby wpłynąć na odległą osobę, wywołaj jej obraz. Utrzymuj go przez wolę i skupiaj umysł i zamiar stanowczo na tej osobie; i kimkolwiek ona jest, – bez względu na to, gdzie się znajduje, – telegraf duszy znajdzie ją gdzieś w przestrzeni. Ale zwróć uwagę na to prawo: Nic nie jest pewniejsze niż to, że jeśli zamiar jasnowidza będzie zły, odbije się on na nim lub na niej z przerażającym skutkiem, wcześniej czy później; dlatego wszyscy są ściśle ostrzegani, aby być i czynić tylko dobro, ponieważ: –
XXI. Pamiętaj, że przestrzenie powietrzne są wypełnione niezliczonymi istotami, niebiańskimi i przeciwnymi. Te drugie mają Siłę; te pierwsze posiadają Moc. Aby dotrzeć do dobrych, serce musi być zgodne. Wiele razy odpowiedzą, gdy zostaną wezwane z modlitewnymi uczuciami; i będą chronić i osłaniać przed złymi, – a jest ich niezliczone rzesze badających granice dwóch wielkich światów – Materii i Ducha: miriady ich stopni, o których bełkoczący, zjawiskowy spirytualista nigdy nawet nie marzył. Te złowrogie siły są liczne i straszliwe; ale nigdy nie dotrą ani skutecznie zaatakują duszy, która polega na Bogu w doskonałej wierze, która wzywa Dobra, Piękna i Prawdy.
XXII. Powierzchnia lustra nigdy nie powinna być wystawiana na chemiczny i aktynowy wpływ bezpośredniego światła słonecznego, ponieważ niszczy to magnetyczną wrażliwość, tak jak robi to na uwrażliwioną płytę fotografa; i żadne lustro raz zepsute nie może być naprawione jak wcześniej, bez wysłania go do Europy, by zostało całkowicie odtworzone. W przeciwieństwie do tego światło księżycowe korzystnie na nie wpływa. Tyłu lustra nie należy dotykać ani usuwać, ponieważ jakiekolwiek światło padające na nie natychmiast zupełnie zniszczy wszystkie jego właściwości magnetyczne; stąd jego staranne uszczelnienie. Tak samo skrajne temperatury, zarówno gorące, jak i zimne, są szkodliwe dla nich, ponieważ obie mogą zniszczyć paraboliczno-jajowaty kształt szkła, co uczyni je bezużytecznymi, ponieważ nie będzie już trzymało magnetycznego wyziewu z oczu – wrażliwej powierzchni, na której odbijają się jego chmury i inne cuda; ale będzie spływać jak woda z gorącego żelaza, i w słowach Vilmara, „nie będzie już dobre – nigdy więcej!”
XXIII. Cokolwiek pojawia się po lewej stronie obserwatora lustra, gdy w nie patrzy, jest rzeczywiste; to znaczy, że jest to obraz rzeczywistego przedmiotu.
XXIV. Cokolwiek pojawia się po prawej stronie, gdy w nie patrzy, jest symboliczne.
XXV. Wznoszące się chmury lub niewyraźne cienie są afirmatywnymi odpowiedziami na zadawane pytania – jeśli milcząco, to nie robi różnicy.
XXVI. Opadające chmury są zaprzeczeniem wszystkich takich pytań.
XXVII. Chmury lub cienie przesuwające się w stronę prawej ręki obserwatora są sygnałami od istot duchowych, wskazującymi na ich obecność i zainteresowanie.
XXVIII. Gdy przesuwają się w stronę lewej ręki obserwatora, oznacza to, że „to koniec na razie” – seans jest na razie zakończony.
Podsumowując: nie importuję, nie produkuję, nie mam ani nie trzymam na sprzedaż tych luster i pierścieni. Te małe mają niewielką wartość; tych średniej wielkości prawie niemożliwe jest zdobycie, chociaż czasami można je zdobyć. Te większe, profesjonalne, ale droższe i znacznie lepsze, są łatwiejsze do zdobycia, ale trzeba je traktować bardzo delikatnie. Kiedy chcę lusterka lub pierścienia, dla siebie lub przyjaciela, albo idę do głównej siedziby i wybieram je osobiście, albo korzystam z usług eksperta. Członkom FratemiU de la Bosecroix przekazuję informację, że muszą również zdobyć te rzeczy w głównej siedzibie, ponieważ nie mam czasu dla tych, którzy znają prawdziwe kierunki kompasu; i wszyscy tacy muszą podróżować prosto w stronę zachodzącego słońca, a na końcu podróży zobaczą Światło! Piszę to, aby uniknąć niepotrzebnej korespondencji, będąc wręcz zalany listami na ten temat, z których bardzo niewiele zawiera opłatę za kancelarię, lub chociaż zwrot kosztów tage-stamps, – podatek, który zamierzam teraz unikać. Ludzie piszą także do mnie, czy przyjmuję uczniów w naukach mistycznych; i czy nadal uczę sztuki przewidywania przyszłości za pomocą Liczb Platona i orientalnego Pfal?
Odpowiedź brzmi: Tak, kiedy jestem za to opłacany; w przeciwnym razie nie. Opłata za odpowiedzi na znaczenie dowolnego ciągu siedmiu liczb, prostych lub złożonych, wybranych przypadkowo spośród jakichkolwiek liczb od 1 do 408, wynosi pięćdziesiąt centów za każdą odpowiedź. Jeśli zostanie przesłanych siedem liczb wybranych spośród cyfr od 1 do i powyżej 408, aż do 1000, opłata za odpowiedzi na jakiekolwiek takie siedem liczb wynosi siedemdziesiąt pięć centów. Jeśli są wybrane spośród 1001 i 2000, opłata wynosi jeden dolar. Jeśli są między 2001 a 3010, odpowiedzi często zajmują całe arkusze papieru, a opłata wynosi od dwóch dolarów i pięćdziesiąt centów wzwyż. Liczby od 1 do 408 są proste; od 408 do 1000 podwójne; od 1000 do 2000 złożone; od 2001 do 3010 to liczby zawiłe, wszystkie mające dziwne, tajemnicze znaczenia, ostrzeżenia lub proroctwa, ukryte pod podstawową liczbą duszy. Ale nie jestem już w stanie ani chętny do robienia tych rzeczy, ani do nauczania sztuki bez odpowiedniego wynagrodzenia – opłacenia czynszu, kupowania chleba, zapewnienia przyszłości.
Na tym etapie chciałbym wyraźnie ostrzec ludzi przed marnowaniem swojego czasu czy pieniędzy w poszukiwaniu nauk okultystycznych, czy to przez mesmerizm, magnetyzm czy metodę lustra, chyba że takie osoby mają naturalne skłonności, zdolności umysłowe lub ogólną predyspozycję w tym kierunku; bo jeśli tak zrobią, rozczarowania mogą czekać ich na każdym kroku podróży. W przeciwnym razie uważam, że zdolność pozytywnego jasnowidzenia ma tak ogromną wartość i znaczenie, że żaden wydatek czasu, cierpliwości i środków nie jest zbyt duży, aby ją uzyskać. Znam osoby, które poświęciły wiele czasu i pieniędzy w dążeniu do osiągnięcia wewnętrznego widzenia bez najmniejszego sukcesu, ponieważ istniała jakaś podstawowa, organizacyjna przeszkoda. Niektórzy nie odnieśli sukcesu i całkowicie się poddali; ale po pewnym czasie wzrok przychodził, jakby bez wysiłku, co było tak, ponieważ ich wielokrotne próby nadały im impet w odpowiednim kierunku; i w pełni czasu moc została odpowiednio narodzona. Znałem także liczne przypadki, w których zdolność jasnowidzenia pojawiła się od pierwszej próby, a potem ciągle się nasilała i pogłębiała, aż ich serca miały niewiele więcej do pragnienia w tym konkretnym kierunku. Do wszystkich mówię: Jeśli myślisz, że masz ukrytą jakość, koniecznie staraj się ją wzmocnić i rozwijać. Jeśli nie, oszczędź sobie zbędnego marnowania czasu i kłopotów.
P. B. E., Boston, Mass., Skrytka Pocztowa 3352.
źródło: fragment z ksiązki „THE MAGNETIC MIRROR” by PASCHAL BEVERLY RANDOLPH, Boston 1870