Jasnowidzenie przez przenoszenie myśli

Przenoszenie myśli nie jest właściwie niczem innem jeno jasnowidzeniem, raczej waryacya jasnowidzenia, lub jego skutkiem.

Przez możliwość wywołania stanu jasno­widzenia w najrozmaitszy sposób osiąga ja­snowidz zdolność czytania w myślach cudzych

i przeniesienia je we własne. Jest to jedna z najzawilszych kwesty! w, psychologii i do dziś dnia nie jest wyjaśnionem, w jaki sposób prawdziwe przenoszenie myśli się odbywa.

Należy to zjawisko ściśle odróżnić od owych produkcyi, któremi popisuję się za­wodowi odgadywacze myśli w varietć-te-atrzykach. Posługują się oni wprawdzie nie­raz bardzo subtelnemi i udoskonalonemi me­todami, ale charakterystycznem jest u nich wszystkich, że popisuję się zawsze we dwójkę.

Prawdziwy jasnowidz czyta jednak w my­ślach ludzi, których nigdy w życiu nie wi­dział, z którymi nigdy nie rozmawiał, bez względu na odległość, na mile od ich miejsca pobytu.

Zawodowy »artysta« odgaduje myśli za pomocą omówionych dokładnie znaków, py­tań i odpowiedzi w ten sposób, że każdemu pytaniu odpowiada wedle pewnego klucza ułożona odpowiedź. Rzecz jasna, że reper­tuar pytań i odpowiedzi jest olbrzymi i sprawa cała wymaga doskonałego zgrania.

Prawdziwemu jasnowidzowi zbędny jest impresaryo czy medyum, a obwieszczenia jego okazuję się prawdziwemi często dopiero po miesięcach. Nie rozchodzi mu się bowiem zupełnie o widowisko lub chwilowe powo­dzenie u szerokiej publiczności, nie pracuje dla pozy lub bluffu. Talent jest mu często ciężarem, i nieraz ze zgroza spostrzega, że jako narzędzie tajemniczych, demonicznych sił wykonuje na pozór z własnej, niekrępowanej woli, co jest z góry postanowionem, niezłomnem i celowem przeznaczeniem, ro-związaniern dężeń i celów, które jemu sa­memu sę obce i niejasne.

Oswald Rhine Allerson, rnęż, który lwię część życia poświęcił badaniu owych tajemnych zjawisk i sam z nadzwyczajnem po­wodzeniem przeprowadził mnóstwo doświad­czeń na polu telepaty! i jasnowidztwa, w cie­kawy sposób, będący zarazem przewodni­kiem do wywołania podobnych stanów, okre­śla ich istotę: Kiedy wieczorem po całodziennych za­jęciach udaję się do mego sęsiada, by z nim wspólnie spożyć kolacyę, wiem z góry, że swobodnie minę ciemny kęt jego ogrodu. Poczem ozwie się szczekanie psa, a po chwili on sam, mój sęsiad Stefenson wychyli siwa głowę. W lewej ręce trzymać będzie lampę, w prawej klucz od bramy. Pytania, któremi mię przywita, znam z góry tak pe­wnie, jak odpowiedzi, które mu dam. Wsku­tek długiego współżycia wytworzył się mię­dzy nami taki szczególny stosunek dusz, że znamy wzajemnie nasze myśli, zanim je wypowiemy. Wiem też prawie z drobne dokładnością z góry, co mi wieczór u niego spędzony przyniesie. Sędzę, że odgadywanie myśli polega przedewszystkiem na głębokiem, subtelnem wzajemnem rozumieniu się.

Bardzo zajmujący eksperyment podaje w czasopiśmie »Nowe myśli« anonimowy autor, ukrywający się pod literami F. G. C. Autor, którego pełne nazwisko znane jest redakcyi, opowiada:

Miałem na polu telepaty! już pewne do­świadczenie nabyte częstemi próbami, cho­ciaż teoretyczna strona tej kwesłyi była mi wręcz ciemne i niejasne. Przed kilku laty wpadło mi w ręce dziełko Hudsona: Prawidła cudów psychi­cznych. Przeczytałem je wspólnie z moje żonę i pewne młode damę, a wrażenie, jakie z tej lektury odnieśliśmy, było piorunujęce.

Rozczytywałem się odtęd pilnie i w innych książkach z tej dziedziny, a zajęcie moje ro­sło niepomiernie i z czasem zaczęłem pró­bować sił moich na polu hypnozy, suggestyi i telepatyi. Owa młoda dama, o której już wspomnia­łem, przejęta do głębi tę nowe dla niej wie­dzę, służyła mi jako medyum. Ku mej nie­zmiernej radości skonstatowałem, że jest ona doskonałem medyum, po kilkuminutowych bo­wiem usiłowaniach popadła wskutek suggestyi w głęboki sen.

Stopniowo przerobiliśmy wszystkie prze­czytane w owych dziełach eksperymenta. Wszystko szło doskonale. Udało mi się też z łatwością sprawdzić twierdzenie Hudsona, że duch ludzki nic nie zatraca, że owszem wszystko zatrzymuje trwale i przy nadarzonej sposobności wystę­puje to zjawisko z całe siłę.

Żona moja zapodziała gdzieś jakiś drobny przedmiot z gospodarstwa domowego i nie mogła go w żaden sposób odszukać. Pewnego wieczoru, gdyśmy byli razem, wprawiłem moje medyum w sen hypnotyczny i nakazałem mu odczytać w myślach mojej żony, gdzie ów zaginiony przedmiot się znajduje.

Już po kilku sekundach powiedziała: W izdebce obok łazienki w znajdującej się tam zielonej skrzyneczce odszukasz zapodziany przedmiot.

Gdyśmy się na wskazane miejsce udali — przedmiot w samej rzeczy był w skrzyneczce. Muszę dodać, że owa dama nie miała poję­cia o istnieniu owej izdebki obok łazienki, a zaginiony przedmiot oględała po raz pierw­szy w życiu po jego odnalezieniu. Tygodniami całymi szukaliśmy owej rzeczy bardzo pilnie.

zawsze bez skutku — zaprawdę nadzwyczajny wypadek przeniesienia myśli.

W parę dni później byłem na balu, urzą­dzonym przez oficerów pułku, przy którym służyłem jako rezerwowy porucznik.

W programie popisywały się też młode panienki w mundurach kadetów gimnastykę, poczerń rozpoczęły się tańce ze współudzia­łem owych żeńskich kadetów.

Wróciłem do domu dopiero po północy, a żonie ani też owej damie nie opowiadałem ani słowa o przebiegu zabawy.

Nazajutrz po kolacyi rozpocząłem moje doświadczenia. Położywszy dłoń na głowie młodej damy skoncentrowałem wszystkie me myś!i na przebieg poszczególnych scen wspo­mnianej zabawy.

Powiedz nam – co widzisz?  zapyta­łem. Duże salę i mnóstwo ludzi – brzmiała odpowiedź.

Czy jest tam ktoś z twoich znajomych? — Ty! — A obok mnie?

Młode dziewczę  w  wieku  16  lub 17 lat.

Jakże ubrana jest owa dziewczyna? pyta­łem dalej.

Czerwone ma spódnicę, białe kamizelkę i surdut niebieski. I takim był w istocie ubiór owych damskich kadetów.

A na głowie?

Nie umiem określić tego okrycia – od­rzekła.

Dałem jej ołówek i ćwiartkę papieru, poczem skreśliła dokładnie wygląd owego okrycia na głowę.

Jeszcze raz z naciskiem podkreślam, że ani słowem nie zdradziłem poprzednio prze­biegu zabawy, a nadto owa młoda dama, moje medyum, nie widziała mię nigdy w mun­durze i w ogóle nie miała pojęcia, że brałem udział w zabawie pułkowej.

Działało tu zatem jedynie przeniesienie myśli z mego mózgu w jej własny, w ten spo­sób wytworzył się w jej duchu dokładny obraz wspomnianej zabawy i jej uczestników.«

Bliższego wyjaśnienia opowiadanie to nie wymaga. Jest ono zbyt proste i jasne.

Jest niezaprzeczalnym pewnikiem, że w śnie magnetycznym działają siły, które odłogiem leżę w stanie naszej przytomności. Na udo­wodnienie tego podstawowego twierdzenia dostarczyliśmy chyba w niniejszej książce do­statecznych przykładów.

Dowiedliśmy również możliwości wywoła­nia snu magnetycznego przez autohypnozę, podaliśmy liczne sposoby doświadczenia tego na sobie samym. Gdyby sposób podany po­wyżej (rozdział trzeci), raz czy drugi zawiódł, nie należy się zrażać i cisnąć strzelbę w zboże

lecz raczej cierpliwie eksperyment po­wtarzać. Nie zawsze jest się bowiem uspo­sobionym do podobnych doświadczeń. Co niejednemu się uda już za pierwszym razem prawie bez wysiłku, na to inny męczy się go­dzinami, często bez skutku w danym dniu.

Przyczyna takiego niepowodzenia nie jest znane, a nauka znajduje się tu wobec znaku zapytania.  Swego czasu obiegał pisma codzienne wypadek bardzo charakterystycznego jasno­widzenia, graniczęcy już prawie ze spirytystycznym cudem, który jednak bez zastrzeżeń zaliczymy do dziedziny jasnowidzenia, skoro poznamy bliżej (w rozd. ostatnim) istotę t. zw. snów prawdziwych.

Oto nasz ponad wszelką wątpliwość spra­wdzony wypadek.

Kiedy opinia całej Europy zajęte była zagadkowem zniknięciem proboszcza de la Reu i odezwały się między innymi głosy za od­szukaniem zaginionego przy pomocy jasno­widza, ogłosił Oaulois, że przed wiekiem wy­darzył się podobny wypadek, w którym znany kompozytor Mehul odegrał wybitne rolę. Me­hul miał przyjaciela, bogatego kupca, nazwi­skiem Buverot, który w roku 1797 wybrał się w dłuższe podróż do Niemiec. Nie przybył jednak na miejsce swego celu, a wdrożone śledztwo doprowadziło do rezultatu, że Buverot został zamordowany w lesie.

Kompozytor przejął się tak dalece wy­padkiem swego nieszczęśliwego przyjaciela, że popadł w ciężkie cierpienie, niszczące jego zdrowie.

Upłynęło już dziesięć lat od chwili zni­knięcia przyjaciela, gdy pewnej nocy bezsen­nej ujrzał Mehul stojącego obok łóżka upiora z okropne ranę w piersi, który patrząc na niego, przeraźliwie wołał: zemsty, zemsty! Gdy na krzyk Mehul’a wbiegli jego do­mownicy, znaleźli go leżącego nieprzytomnie na podłodze.

Zjawisko wracało odtąd niejednokrotnie. Pewnego razu wskazało wyraźnie na okno, a Mehul ujrzał za niem sylwetkę małego, zniekształconego mężczyzny, który starał się ukryć poza firanki oblane światłem księżyca.

Następnego dnia dowiedział się Mehul, że w nocy dokonano u niego włamania. Roz­chorował się na dobre.

Gdy po powrocie do zdrowia uczestniczył pewnego dnia w ludowej zabawie na polach elizejskich, uczuł nagle jakaś obca dłoń w swojej kieszeni. Schwycił je silnie i ku swemu przerażeniu zoczył owego drobnego, zniekształconego mężczyznę, którego mu pamiętnej nocy wskazał upiór. Przerażony za­wołał co sil: na pomoc! morderca!

Zwabiona wołaniem policya przy aresztowała złoczyńcę. Prefekt policyi, do którego się Mehul zwrócił i opowiedział całe historyę, wyśmiał go. Na jego natarczywe domaganie się zarzędził jednak zbadanie przeszłości przychwyconego.

Rezultat był nadzwyczajny. Złodziej przy­znał się do morderstwa na młodym kupcu, którego dokonał w lesie obok Bondy wespół z jakimś towarzyszem i do obrabowania trupa.

Jeszcze raz zwracamy na to uwagę, że upiory zjawiaję się tylko ludziom chorym.

Przypominamy wypadek powyżej omó­wiony z jasnowidzące panie H. w Prevorst.

Czyżby widok duchów powodował stan chorobliwy, czy też raczej duchy zjawiają się jedynie osobnikom chorym, choćby tylko przejściowo wskutek nadzwyczajnych zajść lub podnieceń? O znaczeniu snu w kwestyi jasnowidzenia pomówimy w następnym rozdziale.

źródło: JASNOWIDZENIE WYKŁAD O OBUDZENIU DRZEMIĄCYCH SIŁ DUSZY LUDZKIEJ Z LICZNEMI DOŚWIADCZENIAMI I WIARYGODNYMI PRZYKŁADAMI NAPISAŁ Dr RAJNHARD KARMA, RZEŁOŻYŁ M.BORUŃ

LWÓW – WYDAWNICTWO KULTURA I SZTUKA, SKŁADY GŁÓWNE: LWÓW KSIĘGARNIA AKADEMICKA, WARSZAWA – E. WENDE I SP. NEW YORK – POLISH BOOK IMPORTING CO. INC