Jasnowidzenie przez obcowanie z duchami zmarłych

Jest powszechnie znanem, że fenomeny jasnowidzenia nie występuję o każdym czasie i wszędzie, lecz ściśle więżę się z pewnymi osobnikami i zależne są od ich specyalnego ustroju psychicznego. Sę jednakowoż szczególne sytuacye uderzające niezwyczajnościę treści a poświad­czane przez najrozmaitsze osobistości we wszystkich czasach i w najróżnorodniejszych stronach świata.

Mamy na myśli: zjawianie się niebo­szczyków.

Każda prawie rodzina może coś o tem opowiedzieć. Prawie zawsze stereotypowo. Oto siedzi się swobodnie w rodzinnym kole, gdy nagle bez bliższej przyczyny przychodzi komuś z członków rodziny na myśl jakiś kre­wny lub przyjaciel. Albo też w nocy zjawia się on nagle, widzi się dokładnie jego świe­tlane postać.

Stąd owe opowiadania, bajania o duchach. A przecież nic to innego, jeno żywe, uplastycznione myśli własne, obrazy własnej psy­che, wywołane jakimś zewnętrznym wpływem, nagłym, często nieskontrolowanym.

Są to tak znane powszechnie sny na jawie.

Często dzieje się jednak, że owe osoby zjawiające się nam w śnie czy na jawie były w tej właśnie chwili w groźnem niebezpie­czeństwie lub w czasie tym zmarły.

Są to fenomeny naturalne. Trudno o nich pouczać, pragniemy jednak ułatwić ich nale­żyte zrozumienie, właściwe obserwowanie przedewszystkim.

Wypadki takie zdarzają się nierzadko, w literaturze spotykamy się z nimi często.

Kamil Flammarion opowiada w słynnem swem dziele p. t. „Niewiadome”: »Między mną a ojcem moim panował stosunek tak ścisły i serdeczny, jak się to rzadko w innych rodzinach spotyka.

Pewnego dnia wróciłem znużony trudami zajęć późnym wieczorem do domu i udałem się zaraz na spoczynek. Usnąłem tak twardo, że nie słyszałem nawet kroków żony mej, gdy weszła do pokoju. Nagle – około dru­giej po północy – usłyszałem jakiś głuchy huk, a w nieledwie sekundę ujrzałem ojca mego spadającego ze schodów. Zerwałem się gwałtownie, by go zatrzymać – w rze­czywistości wypadłem z wielkim trzaskiem z łóżka. Gdy się żona przebudziła, opowie­działem jej mój sen. Uspokoiło je to i po chwili usnęła. ]a jednak nie mogłem już oka zmrużyć. Gnębiła mię myśl, jak się łez ojciec mój miewa. To też skoro świt pospieszyłem na pocztę, by się w drodze telegraficznej dowiedzieć o jego zdrowiu. Otrzymałem od­wrotne odpowiedź, że wczorajszej nocy upadł nieszczęśliwie i zdrowie jego skutkiem tego poważnie ucierpiało. Wybrałem się czemprędzej do niego i miałem to szczęście, że go zastałem jeszcze przy życiu. I odtąd prześla­dowała mię myśl, w jaki też cudowny spo­sób mogłem owej fatalnej nocy widzieć nie­szczęście mego ojca«1).

Aleksander Dumas opowiada w swoich „Pamiętnikach”* (Mes memoires Paris 1851) również o objawieniu o śmierci ojca na dro­dze telepatycznej.

Około godziny 6-mej wieczorem ułożyła mię kuzynka moja Marya do snu. Usnąłem też wkrótce owym pięknym snem, którego Bóg użyczył dzieciom niby rosy roślinom.

*) Wypadkami podobnymi bardzo żywo zajmują się najwybitniejsi pisarze, jak Edgar Allan Poe, Artur Schnitzler, a nadzwyczaj oryginalnie usiłuje je wytłu­maczyć Strindberg w swojej „Księdze niebieskiej” (część I.) przyczem poświęca telepaty! i kwesty! nieznanych zmy­słów u człowieka genialne uwagi (przyp. tłum.).

Około północy obudziło mię jakieś silne ude­rzenie o drzwi. W świetle płonęcej lampki na stole ujrzałem moje przerażone kuzynkę nie mogęca ze strachu przemówić ani słowa. Nikt nie mógł w drzwi te wewnętrzne pukać, gdyż zewnętrzne podwójne były na klucz zamknięte. Ja, który dzisiaj pisząc ie słowa doznaję dreszczów trwogi, wówczas nie do­znałem żadnego wzruszenia. Spokojnie pod­niosłem się z łóżeczka i zwróciłem się ku drzwiom. — Dokąd idziesz? zawołała drżą­cym głosem kuzynka. — Chcę otworzyć drzwi papie, oto stoi tu, nie może wejść. Kuzynka porwała mię jednak i przemoce zaniosła do łóżeczka. Broniłem się ze wszech sił i wo­łałem głośno: pa – – ojcze — pa — adieu l Jakiś błogi powiew przeszedł po mojej twarzy, łzy gwałtownie wydarły się z oczu i płaczęc usnąłem. Obudzono mię wcześniej, niż zwykle. Ojciec mój zmarł w nocy w chwili, w której słyszeliśmy owe gwałtowne stuknię­cie w drzwi. Powiedziano mi jedynie: biedne dziecko, twój ojciec, który cię tak kochał, nie żyje. Nie mogę dzisiaj sobie przypomnieć, kto mi zakomunikował najdotkliwsze nieszczę­ście w mojem życiu*1).

*) Dr. Lapponi, przyboczny lekarz papieża Leona XIII. i Piusa X. „Hypnotyzm i spiryłyzm”. Nakładem wydawnictwa „Kultura i Sztuka” Kor. 2’80. (przyp. tłum.).

O podobnych wypadkach donosi też mię­dzynarodowe towarzystwo nauk psychologi­cznych po dokładnem zbadaniu faktów i prze­słuchaniu uczestników.

Zdaje z nich sprawę w czasopiśmie nie-mieckiem „Uber Land und Meer” (zeszyt VIII. r. 1906) doktor L. Nistellgo:

Dnia 9. września 1648 r. został generał R. ciężko i niebezpiecznie zraniony przy oble­ganiu Moolian w Indyach). Będac pewny, że musi ulec otrzymanym ranom – uprosił je­dnego z towarzyszy broni, by, mu zdjęł pier­ścień z palca i wręczył go żonie, mieszka­jącej podówczas w Ferozepore, miejscowości odległej od pola bitwy o jakie 150 mil.

W nocy 9. września r. 1848,  opowiada generałowa R.  gdy leżałam już w łóżku drzemiąc na poły, ujrzałam nagle męża mego ciężko rannego i słyszałam z cała dokładno­ścią, jak się zwrócił do pewnego oficera z prośba, by mu zdjął pierścień z palca i ode­słał go mnie. Cały dzień następny gnębił mię len widok i głos mego męża. W parę dni później dowiedziałam się, że męż mój w istocie został ciężko zraniony w Mooltan. Wyle­czył się jednak szczęśliwie i wrócił do mnie. Pułkownik L., który był obecny przy prze­noszeniu mego męża z pola bitwy potwier­dził mi, że maż mój w samej rzeczy prosił go o przysługę co do przesłania mi pier­ścienia i to właśnie w tym samym czasie, w którym cała tę scenę widziałam na jawie w odległem o 150 mil Ferozepore.

Niejaki R. Foyer w Bath opowiada nastę­pujące bardzo zajmujące zdarzenie:

W jesieni roku 1879 zdarzył mi się dziwny wypadek. W nieobecności mego brata, który wyjechał jakie 3 lub 4 dni przedtem, usły­szałem około 6-tej godziny popołudniu głos wołający dokładnie moje nazwisko. Był to głos mego brata, tak łudząco do niego po­dobny, że przeszukałem natychmiast za nim dom cały. Nie znalazłszy go, przypisałem całe historyę wybujałości fantazyi, tem bardziej, iż wiedziałem, że miejsce pobytu mego brata odległe jest o jakie 40 mil od mego i nie interesowałem się więcej tę sprawę.

Gdy w kilka dni potem brat mój wrócił z podróży opowiedział mi, że cudem uszedł nieszczęśliwemu wypadkowi. Przy wyjściu z wagonu potknę! się bowiem i upadł jak długi. Skończyło się szczęśliwym trafem tylko na potłuczeniu. Najdziwniejsze jednak, do­dał,  że upadając zawołałem na cały głos twoje imię.  Przypomniałem sobie moje zdarzenie i skonstatowałem w dalszej rozmo­wie, że było ono zgodne co do dnia i chwili wypadku mego brata.

Jak widzimy oba powyższe wypadki kla­syczne niejako dały po dokładnym zbadaniu rezultat nadzwyczajny.

Nie ulega też kwestyi, że pewne niezwy­czajne, przemocne przeżycia, jakich się do­znaje w chwilach gwałtownych wstrząsów du­chowych, jak n. p. w niebezpieczeństwie życia, nagłej śmierci, maję moc wydzielania obja­wów telepatycznych, jak opisany w rozdziale poprzednim sen magnetyczny za pomocą audio-hipnozy.

Towarzystwo nauk psychologicznych w Lon­dynie podaje w rocznikach swoich tysiące po­dobnych wypadków.

źródło: JASNOWIDZENIE WYKŁAD O OBUDZENIU DRZEMIĄCYCH SIŁ DUSZY LUDZKIEJ Z LICZNEMI DOŚWIADCZENIAMI I WIARYGODNYMI PRZYKŁADAMI NAPISAŁ Dr RAJNHARD KARMA, RZEŁOŻYŁ M.BORUŃ

LWÓW – WYDAWNICTWO KULTURA I SZTUKA, SKŁADY GŁÓWNE: LWÓW KSIĘGARNIA AKADEMICKA, WARSZAWA – E. WENDE I SP. NEW YORK – POLISH BOOK IMPORTING CO. INC


August Strindberg (ur. 22 stycznia 1849 w Sztokholmie, zm. 14 maja 1912 tamże),  szwedzki pisarz. Twórca dramatów, powieści, esejów i utworów poetyckich, malarz i fotograf. Uznawany za ojca współczesnego teatru. Przedstawiciel naturalizmu i prekursor ekspresjonizmu.

Studia okultystyczne

Alchemia, okultyzm, Swedenborgianizm i różne inne ekscentryczne zainteresowania były przedmiotem zainteresowania Strindberga z pewną intensywnością przez okresy swojego życia. W ciekawym i eksperymentalnym dziele „Inferno” z 1897 r.  mrocznej, paranoidalnej i zagmatwanej opowieści o swoim czasie w Paryżu, napisanej po francusku, która przybiera formę dziennika autobiograficznego – Strindberg jako narrator twierdzi, że z powodzeniem przeprowadzał eksperymenty alchemiczne i rzucił czarną magię na swoją córkę. Znaczna część Inferno wskazuje, że autor cierpiał na paranoidalne urojenia, gdy pisze o byciu prześladowanym przez Paryż, nawiedzanym przez siły zła i celowanym za pomocą zmieniających umysł promieni elektrycznych emitowanych przez „piekielną maszynę” potajemnie zainstalowaną w jego hotelu. Nie jest jasne, na ile książka stanowi autentyczną próbę autobiografii, czy też przesadza dla efektu literackiego. Olof Lagercrantz zasugerował, że Strindberg inscenizował i wyobrażał sobie elementy kryzysu jako materiał do swojej twórczości literackiej.

źródło: wikipedia.org