Co czują magnetyzowani

Wrażenia chorych – lub zdrowych – podczas zabiegów magnetycznych mogą być bardzo różnorodne, zarówno co do rodzaju, jak i co do natężenia. Sensacje te mogą, jako subjektywne, przedstawiać wartość tylko dla samych magnetyzowanych; dla stwierdzeń stanu choroby lub jej prognozy nie mają zazwyczaj znaczenia.

Bywa nieraz, że chory podczas magnetyzowania absolutnie nic nie odczuwa, a mimo to po kilku lub kilkunastu zabiegach okazuje się wyraźne polepszenie; bywa na odwrót, że chory odczuwa „potężne” działanie, a stan choroby nie ulega poprawie. Najczęściej odczuwa chory coś w rodzaju powiewu, już to chłodnego, już to ciepłego, idącego od rąk magnetyzera. Często bywa też wrażenie podobne do „cierpnięcia” różnych miejsc ciała, jak np. głowy, rąk, nóg, piersi, lub pleców, lub znowu do przesuwania się miękkiego puchu czy nitek po powierzchni skóry. Gdy jest silniejsze, staje się podobne do elektryzowania prądem szybkozmiennym, czasem także do drobnych ukłuć szpilką.

Gdy chory podczas zabiegów stoi lub siedzi, występuje nieraz lekki zawrót głowy i skłonność do padania w tył; u leżących w łóżku zawrót głowy może prowadzić do uczucia senności i chęci zamknięcia oczu. W parze z uczuciem senności i zawrotu głowy idzie czasem wrażenie cierpnięcia ust i brody, nieraz także szum w uszach, lub dzwonienie. Ścierpnięcie skóry może prowadzić także do znieczulenia danego miejsca ciała na dotyk, ukłucie, lub sparzenie; zdarza się to jednak rzadko, i to tylko u osób bardzo wrażliwych na działanie magnetyzmu. U takich występuje nieraz osobliwe zróżnicowanie wrażliwości dotykowej: dotknięcie magnetyzera odczuwają jako miłe lub obojętne, a dotknięć osób trzecich już to wcale nie czują, już to odczuwają je jako przykre i bolesne.

Innemi sensacjami są – rzadkie zresztą – napięcia mięśni, potęgujące się czasem aż do skurczów, którym chory nie może się oprzeć. Jeszcze rzadsze są drgawki pojedynczych kończyn lub całego ciała, albo też znowu zesztywnienie zupełne, ataki płaczu lub śmiechu i t. p. Zjawiska te bywają wyjątkowo rzadkie i występują niemal wyłącznie tylko w pewnej fazie uśpienia magnetycznego. Wspominam tu o takich – nawet najrzadszych objawach dlatego, aby odjąć im cechę czegoś niepokojącego. Są to wszystko fizjologiczne następstwa zabiegów i dobry magnetyzer zdoła sobie zawsze z niemi poradzić; w każdym razie nie mają związku niepokojącego z chorobą i nie są objawem jej pogorszenia, lecz raczej oznaką, że organizm chorego podejmuje z nią walkę.

Podobnie jest ze skłonnością do snu, jeżeli ona pojawi się w czasie zabiegów. Nie należy z nią walczyć, lecz poddać się jej bez oporu i bez obaw. Magnetyzer może podczas snu prowadzić dalej swe zabiegi, które zresztą wtedy będą o wiele skuteczniejsze, niż na jawie; a poza tem sen taki wzmacnia i pokrzepia. Jest to nawet dobrą oznaką, jeżeli po zabiegach nastąpi sen, choćby krótki, ale niczem nie zamącony.

Czem innem jest „sen magnetyczny”, który występuje bardzo rzadko, i to dopiero po niezwykle długiem działaniu magnetyzmu: o tym szczególnym rodzaju uśpienia będę mówił w dalszej części tej książki. Sen, następujący nieraz po zabiegach, jest snem zwyczajnym, który zawsze działa korzystnie na przebieg choroby i na samopoczucie chorego.

W chorobach wewnętrznych pojawiają się często sensacje w odnośnych narządach lub w ich sąsiedztwie. Tak np. chory ma wrażenie, że „rozszerzają mu się płuca“, lub znowu, że „ruszają się kiszki”. Nieraz to wrażenie przenosi się na zewnątrz, poza obręb ciała; wydaje się, jak gdyby serce lub żołądek znalazł się nagle w powietrzu i tam odczuwa się jego ruchy.

A. de Rochas przytacza („L’exteriorisation de la sensibilite”, str. 347) następujący wypadek: „Magnetyzer Philipp leczył pewną chorą na serce i raz polecił jej trzymać ręce nad stolikiem, mówiąc, że odczuje tam bicie swego serca. Chora rzeczywiście je odczuła, a obecna przytem  jej córeczka wsunęła z ciekawości rękę pod jej dłonie. Wtedy chora wydała okrzyk przerażenia, gdyż serce jej zgniotły kleszcze żelazne. Philipp cofnął żwawo rękę dziewczynki mówiąc, że jeszcze sekunda, a matka straciłaby życie.” Podaję ten przykład na odpowiedzialność autora.

Gdy choroba łączy się z bólem fizycznym, jak np. w migrenie, reumatyzmie, zapaleniu okostnej, wtedy częstym objawem bywa, że pod wpływem magnetyzowania ból się wzmaga. Należy wówczas znieść cierpliwie to nasilenie bólu, nie niepokojąc się tern pozornem pogorszeniem, gdyż wzmożenie bólu jest tylko chwilowe i wkrótce następuje wydatna ulga. Podobnie bywa z chwilowem podniesieniem się temperatury w chorobach gorączkowych, z wystąpieniem potu, przeczyszczenia, wymiotów, lub pędu do oddania moczu; są to wszystko następstwa korzystne magnetyzowania.

Mogą występować jeszcze różne inne sensacje, trudno jednak wyliczać je wszystkie. Należy tylko zawsze o ile możności wystrzegać się sugerowania sobie, że takie a takie wrażenia wystąpią, gdyż często wrażenia te są całkiem inne od tych, które były spodziewane. Natomiast jedno wrażenie zasługuje na szczególną uwagę: wrażenie, jakie wywierają nie zabiegi magnetyzera, lecz sama jego osoba. Należy sobie zaraz z początku uświadomić jak najwyraźniej, czy osoba magnetyzera jest choremu sympatyczna, czy budzi zaufanie; od tego bowiem zależy w bardzo znacznym stopniu powodzenie leczenia.

Jeżeli osoba magnetyzera nie budzi zaufania, jeżeli wydaje się wprost niesympatyczną, wtedy jest bardzo prawdopodobne, że zabiegi jego nie przyniosą poprawy, że będą bezskuteczne. We wypadkach wybitnej antypatji i niechęci do osoby magnetyzera może to wrażenie być nawet ostrzeżeniem, żeby mu się nie powierzać do leczenia; nie jest bowiem wykluczone, że wynikiem byłoby pogorszenie, zamiast polepszenia.

Nie jest natomiast potrzebna jakaś ślepa wiara w skuteczność magnetyzmu, ani w osobę magnetyzera; wystarczy, gdy chory zachowa się wyczekująco, nie licząc na nic, ale też i nie przecząc niczemu. Szkodliwe byłoby tylko przekonanie, że magnetyzm nic pomóc nie zdoła; kto się w ten sposób sam zasugeruje, może jego sugestja sparaliżować działanie magnetyzmu, lub przynajmniej osłabić je znacznie.

źródło: “Magnetyzm Żywotny (Mesmeryzm) i jego własności lecznicze” JÓZEF ŚWITKOWSKI, BIBLJOTEKA-LOTOSU Nr 5 rok 1936, naucz. Uniw. J.K. we Lwowie, prezes Tow. Parapsychicznego im. J. Ochorowicza