W sen magnetyczny, opisany w rozdziale poprzdenim, można wprowadzić niewielką tylko liczbę osób, i to za pomocą zabiegów wytężających, gdyż długo powtarzanych. Magnetyzer doświadczony umie rozpoznać chwilę, w której ten sen następuje, i zmieni od razu zabiegi, jeżeli sen taki nie jest pożądany, lub też prowadzi je dalej, gdy sen jest potrzebny.
Magnetyzer niewprawny natomiast nie wie nieraz wcale, że sen już trwa od chwili; prowadzi zatem głaski dalej, powodując mimo woli przechodzenie snu w inne stany. Ponieważ stany te mogą wprawić w zaniepokojenie zarówno magnetyzera, jak osobę pielęgnującą, podam pokrótce ich cechy fizjologiczne. Niektórzy badacze rozróżniają trzy takie stany; inni rozróżniają ich osiem lub czternaście. Ponieważ różnice fizjologiczne tych różnych stanów występują tylko w trzech kierunkach, a w dalszych stanach powtarzają się te same różnice, przytaczam je wedle określenia Ochorowicza (A. II, 153):
„Letarg jest snem najgłębszym. Pogrążony w tym stanie jest z pozoru martwą kłodą. Gałki oczne ma skręcone ku górze, tak, iż uchylając powieki, widzimy tylko białka. Członki uniesione opadają martwo. Nieczulość jest zupełna, nie tylko skóry, ale i błon śluzowych. Możemy uśpionego dotykać, szczypać, dawać mu pod nos amoniak, nie czuje nic. Jeśli mięsień lub ścięgno tego mięśnia podrażnimy naciskiem, to w takim razie ten mięsień wpada w tężec, sztywnieje. Chcąc go wyprostować, rozluźnić, trzeba w podobny sposób podrażnić mięsień przeciwny. Jednak ta nadpobudliwość nerwowomięśniowa nie istnieje w bardzo wielu formach letargu, a natomiast u wielu osobników może się przejawiać i w innych stanach (w katlepsji, w somnambulizmie), a u niektórych i na jawie. „Katalepsja )sztuczna różni się od prawdziwej tern tylko, że można ją w każdej chwili usunąć. Od letargu zaś różni się tern, że członki uniesione nie opadają martwo, lecz zachowują nadane im pozycje z woskową podatnością. Stan ten, od dawna znany magnetyzerom, o ile bywa ogólnym (obejmującym całe ciało), należy uważać za niższy stopień głębokości snu, niż w letargu, ponieważ życie psychiczne, tam zniesione, tutaj rozbudza się częściowo, przybierając najczęściej formę halucynacyj. Poza tym niema w tym stanie jeszcze żadnych przejawów czynnych, żadnych śladów samodzielności.
„Te ostatnie występują dopiero w somnambulizmie. W tej fazie pacjent może odpowiadać na pytania, a nawet rozmawiać i chodzić z własnej inicjatywy. Nieczułość na ból może być w tym stanie zupełna, tak samo jak w letargu i katalepsji; może jednak nieczułość względna niektórych narządów równoważyć się z nadmierną czułością innych. Pod tym względem rozmaitość indywidualnych kombinacyj jest nieograniczona i wszelkie sprowadzanie zjawisk do jednego typu nozograficznego może być tylko sztuczne.
Są to zatem trzy stany odrębne, których nazwy wprowadził prof. Charcot na podstawie swych badań w szpitalu Salpetriere dla histeryków. Ponieważ badania ograniczały się na chorych, podział ten nie da się zastosować do zdrowych, ani do cierpiących na inne choroby, prócz histerji. Mimo to jednak ów podział może być użyteczny, przynajmniej w hipnozie sugestyjnej, gdyż nią właśnie posługiwano się w szpitalu Salpetriere.
Magnetyzerowi zdarzyć się może, iż zawołają go do kogoś uśpionego sugestją przez niewprawnego hipnotyzera, który go zbudzić nie umie, lub też budzeniem zbyt gwałtownem wprawił go w atak konwulsyjny.
*) Sztuczna jest wtedy, gdy została wywołana sugestją; prawdziwa zaś pojawia się bądź to sama przez się (np. w padaczce), bądź pod działaniem głasków magnetycznych, lub innych przyczyn fizjologicznych.
Dobrze zatem jest, aby i magnetyzer – chociaż się sugestją nie posługuje – znał różne stany tej hipnozy i w tym celu podaję najpotrzebniejsze szczegóły. Hipnotyzer wprawia w uśpienie tylko ludzi podatnych na sugestję. Każę im wpatrywać się w przedmiot błyszczący, a gdy oczy zmęczą się nieruchomem patrzeniem, wmawia im, że oczu otworzyć nie zdołają. Gdy ta sugestją już działa, wmawia im, że uczuwają senność i że zapadają w sen, w którym nikogo nie będą słyszeli, tylko jego jednego. Może im także wmówić, że nie będą czuli dotknięć, ukłuć, oparzeń, że nie potrafią poruszyć żadnym członkiem, że ciało całe zesztywnieje jak drewno.
Otóż sugestją, że ciało zesztywniało, nie powoduje nic innego, jak katalepsję; sugestją, że uśpiony nie poruszy ani ręką, ani nogą, że będzie nieczuły na ukłucia, wywołuje letarg, a sugestją, że uśpiony słyszy tylko hipnotyzera, prowadzi do somnambulizmu, gdyż uśpiony usłyszeć zdoła rozkaz, aby wstał i chodził, aby odpowiadał na pytania, aby wykonywał różne czynności. Ten somnambulizm może hipnotyzer zmienić w katalepsję prostą sugestją, że ciało sztywnieje, lub w letarg znowu tylko stosowną sugestją; stany te zatem mogą się wzajemnie przeplatać. Jeżeli hipnotyzer nie daje żadnej sugestji, uśpiony trwa w letargu, nawet przez kilka godzin z rzędu. Jest to taki sam letarg jak ten, który powstaje pod długotrwałymi zabiegami magnetycznymi bez żadnej zgoła sugestji; a więc sen magnetyczny, opisany w rozdziale poprzednim, jest również letargiem. Gdy sen letargiczny był wywołany magnetyzmem, używa go organizm do spokojnej pracy nad przywróceniem zdrowia; gdy był wywołany sugestją hipnotyczną, organizm niema bodźca do pracy ze strony magnetyzmu, uśpiony zatem, pozostawiony samemu sobie, budzi się po kilku godzinach, lub przechodzi do snu zwyczajnego.
Otóż gdy hipnotyzer domorosły da uśpionemu sugestję: „Teraz wpadasz w letarg, nic nie czujesz, nic nie słyszysz, nie możesz się poruszyć”, to uśpiony rzeczywiście wpada w martwotę i traci przytomność. Gdy następnie hipnotyzer, ucieszony taką władzą nad uśpionym, krzyczy po chwili do niego: „Obudź się!“, to uśpiony się nie budzi, gdyż – stosownie do sugestji – nic nie słyszy. Jeżeli go potrząsają i oblewają wodą, nie budzi się również, gdyż nic nie czuje.
*) Również letargiem takim samym jest stan podobny do śmierci, w którym nieraz grzebano ludzi uważanych za zmarłych.
Wtedy wzywają magnetyzera na ratunek, a ten już wie, co ma zrobić: nic innego, jak tylko spokojne głaski przez czas odpowiedni. Wspomnę jeszcze o pewnej szczególnej przyczynie, która może wywołać katalepsję bez żadnych wpływów magnetycznych i bez żadnej sugestji; wypadek taki zdarzyć się zatem może zarówno hipnotyzerowi jak magnetyzerowi. Jest to „ubezwładnienie z przestrachu”, jak je trafnie określił Ochorowicz, i nazywa się „katapleksją“ (z greckiego „plekto”, uderzam). Gdy w zupełnej ciszy rozlegnie się nagle silny dźwięk lub huk, podobnież nagły błysk silnego światła w ciemności, uderza on tak mocno w nieprzygotowane nań zmysły człowieka wrażliwego, że wprawić go może w typowe zesztywnienie kataleptyczne.
Dlatego to tak konieczny jest w leczeniu magnetycznem niczem niezamącony spokój dla chorego, którego wrażliwość wskutek zabiegów może być niezwykle zaostrzona. Wystarczy wtedy, żeby ktoś wszedł nagle do pokoju, żeby osoba pielęgnująca przemówiła do uśpionego, lub lekko trąciła łóżko, żeby trzaśnięto drzwiami w sąsiednim pokoju, a już wrażenie takie wystarcza zupełnie, żeby uśpionego wprowadzić w katalepsję.
Z pośród stanów: letargu, katalepsji i somnambulizmu, letarg jest snem najgłębszym, tamte dwa zaś są coraz lżejsze. Najgłębszym jest dlatego, że uśpiony jest odcięty najzupełniej od wrażeń świata zewnętrznego, dochodzących doń przez zmysły; dlatego to w nim organizm chorego może najwydatniej pracować nad swem uzdrowieniem, gdy magnetyzm pobudzi go do takiej pracy. Gdy człowiek zasypia snem zwyczajnym, to naprzód pojawia się sen lekki, a dopiero stopniowo pogłębia się coraz bardziej, aby nad ranem, przed obudzeniem się, przejść znowu w sen lżejszy. Pod wpływem zabiegów magnetycznych, prowadzonych tak długo, aby aż sen nastąpił, pojawia się również naprzód sen lekki, ale już w następnych minutach przechodzi w sen najgłębszy, w letarg. Gdy magnetyzer nie przerywa zabiegów, letarg po pewnym czasie przechodzi w katalepsję, a to przejście do innego stanu objawia się zwykle westchnieniem głębokiem lub krótkiem drgnięciem ciała. Jeżeli i teraz jeszcze zabiegi magnetyczne trwają dalej, katalepsja przechodzi w stan snu jeszcze lżejszego, w somnambulizm.
Wtedy uśpiony odzyskuje zdolność mowy i mimo, że śpi nadal, może odpowiadać na pytania, a nawet poruszać się i chodzić. Dr Korew (B. 389) opowiada, że „somnambulicy chciwie piją wodę magnetyzowaną, lub nawet polewają się nią, gdy minie stan snu najgłębszego, w którym nie mogli mówić.“
Somnambulizm jednak nie przechodzi zazwyczaj sam przez się w sen zwyczajny, z którego uśpiony mógłby się sam obudzić. Stan ten musi przejść na powrót w stany głębsze, a więc w katalepsję i letarg, a dopiero potem może nastąpić przebudzenie zupełne. Obudzić zaś może tylko ten, kto uśpił, a zatem tylko magnetyzer, i tu jest wybitna różnica między magnetyzmem a hipnotyzmem; tam bowiem obudzić może ktokolwiek, a nawet samo dmuchnięcie mieszkiem w oczy.
Aby przeprowadzić uśpionego ze somnambulizmu przez katalepsję do letargu, a potem obudzić ostatecznie, stosuje magnetyzer głaski poprzeczne, t. zw. „budzące”; niektórzy stosują także głaski podłużne, ale w kierunku przeciwnym, od stóp do głowy, a wreszcie dmuchanie w oczy (zamknięte) i na czoło. Jednakże magnetyzer rozumny nie będzie budził chorego żadnymi zabiegami, wyjąwszy wypadki nadzwyczajne, wyżej wspomniane; nie będzie nawet doprowadzał do somnambulizmu, lecz zostawi uśpionego w stanie najgłębszym, letargicznym, aż do obudzenia się dobrowolnego. Gdyby pod głaskami, nieopatrznie długo stosowanymi, uśpiony sam przeszedł w stan somnambuliczny, to najczęściej także powie sam, czy chce być obudzonym, poda godzinę i sposób budzenia. Jeżeliby nic o tern nie mówił – ma bowiem w somnambulizmie zdolność mowy – spyta go magnetyzer, czy należy go zostawić w spokoju aż do zbudzenia się samodzielnego, czy też obudzić wcześniej i w jaki sposób to uczynić.
To samo odnosi się do letargu; przytaczam tu słowa Ochorowicza (A. II, 170): „Na małą skalę ataki krótkotrwałego letargu trafiają mi się dość często w praktyce magnetycznej. Czasem uśpiona snem somnambulicznym nagle pada na ziemię w zupełnym bezwładzie; przestaje oddychać, puls jej słabnie, lub nawet ginie chwilowo. Wtedy robię co nakazuje praktyka magnetyczna, ale nigdy nie usiłuję budzić, ani nawet dmuchnięciem w oczy, a tern mniej jakimikolwiek ostrymi środkami, gdyż nigdy tego rodzaju stan, wywołany drogą naturalną, nie przedstawia niebezpieczeństwa. Natura sama sprowadziła ten stan przy mojej pomocy, w której jednak nie było nic decydującego.
Tej pomocy, jaką ja jej daję magnetyzmem, natura mogła użyć całkiem inaczej; mogła jej użyć na wywołanie gorączki lub konwulsyj, potów albo przeczyszczenia – ja nawet sugestją nie określałem formy przesilenia, a doświadczenie mnie uczy, że ta, jaką wybiera natura sama, jest najlepsza. Toteż nigdy mnie nie martwi trafiająca się u chorych lub pozoruje zdrowych niemożność obudzenia. Gdy przy lekkiej próbie ruchów budzących nie widzę żadnego działania, znaczy to, że budzić nie trzeba, że lepiej jest nie budzić. I czekam, ponawiając od czasu próbę budzenia bez gwałtu, a rezultat pokazuje, że chory zawsze na tym dobrze wychodzi.“
źródło: “Magnetyzm Żywotny (Mesmeryzm) i jego własności lecznicze” JÓZEF ŚWITKOWSKI, BIBLJOTEKA-LOTOSU Nr 5 rok 1936, naucz. Uniw. J.K. we Lwowie, prezes Tow. Parapsychicznego im. J. Ochorowicza