Wizja Buddy

Czasami pragnę poznać to tajemnicze światło, Które zajaśniało dla zamyślonego Buddy dawno temu,Kiedy, modląc się o ponadludzką wizję, By przebić niewyjaśniony korzeń ludzkiego cierpienia, Zamyślał się pod zielonymi liśćmi, obserwując lot Chmur, gwiazd i niejednego wschodu słońca, Pogrążony w spokojnej myśli, aż nagle, w oszałamiającym blasku, Wiedza zalewająca świat przetoczyła się przez jego spojrzenie. . . .

Wiedza, której promienie chciałby on jedynie w połowie przekazać O jakimś Nirvanie, które cierpiący człowiek mógłby osiągnąć, Kiedy z czystą wizją i niepragnącym sercem Przeszedł ponad szponami walki i bólu, Odszedł na zawsze od pola, domu i targu Do jakiegoś królestwa, gdzie panują noc i Lete. . . . Jakie królestwo? I gdzie? Pewnego azylu pragną wszyscy poszukiwacze Po ciemnościach, za drzwiami bezdrzwiowego grobu?

Jakie królestwo, jakie królestwo? Głębię, którą czasami odczuwamy Zablokowaną w nas samych, jak dno morskie pod morzem?… Rozległe bezkresy beziskrowej ciemności, które mogłyby odsłonić Przerażającą wielkość wieczności?… Której mgliste przepaści i cisze ukrywają Wszystkie światy, które są… skondensowane w tobie i we mnie? Czy to jest ta wizja?… Chmury stają się gęstsze. Jak mało osób Widzi gwiazdami zapalony błysk, który znał Budda!

źródło:  The Occult Review, march 1931,  THE VISION OF BUDDHA, By Stanton A. Coblentz