[KONTYNUACJA „KOMENTARZY DO ŚWIATŁA NA ŚCIEŻCE” AUTORA.]
„Zanim głos może przemówić w obecności Mistrzów, musi stracić zdolność do krzywdzenia.” Ci, którzy poświęcają jedynie przelotną i powierzchowną uwagę tematowi okultyzmu – a jest ich wielu – ciągle zastanawiają się, dlaczego, jeśli istnieją adepci życia, nie pojawiają się na świecie i nie pokazują swojej mocy. To, że główne ciało tych mądrych ludzi ma mieszkać za nieprzystępnymi miejscami Himalajów, wydaje się wystarczającym dowodem na to, że są tylko figurkami słomy. W przeciwnym razie dlaczego umieszczać ich tak daleko?
Niestety, to Przyroda zrobiła to, a nie osobisty wybór czy ustawienie. Istnieją pewne miejsca na ziemi, gdzie postęp „cywilizacji” nie jest odczuwalny, a gorączka XIX wieku jest na odległość.
W tych uprzywilejowanych miejscach zawsze jest czas, zawsze możliwość, na rzeczywistość życia; nie są one wypierane przez działania chaotycznego, kochającego pieniądze, szukającego przyjemności społeczeństwa. Dopóki na ziemi są adepci, ziemia musi zachować dla nich miejsca samotności. Jest to fakt w przyrodzie, który jest tylko zewnętrznym wyrazem głębokiego faktu w nadprzyrodzie.
Żądanie neofity pozostaje niesłyszane, dopóki głos, w którym jest wyrażone, nie straci zdolności do krzywdzenia. Dzieje się tak dlatego, że bosko-astralne życie* to miejsce, w którym panuje porządek, tak samo jak w życiu naturalnym. Oczywiście, zawsze istnieje centrum i obwód, tak jak w przyrodzie. Blisko centralnego serca życia, na dowolnym poziomie, istnieje wiedza, tam porządek panuje całkowicie; a chaos czyni zewnętrzną część koła mętną i niejasną. W rzeczywistości życie w każdej formie ma więcej lub mniej wyraźne podobieństwo do szkoły filozoficznej. Zawsze są tam wielbiciele wiedzy, którzy zapominają o swoim życiu, goniąc za nią; zawsze jest lekkomyślny tłum, który przychodzi i odchodzi. O takich ludziach Epiktet powiedział, że nauczenie ich filozofii jest tak łatwe, jak jedzenie budyniu widelcem. Ten sam stan istnieje w życiu ponad-astralnym; i adept ma tam jeszcze głębsze i bardziej skryte miejsce, w którym może mieszkać. To miejsce odosobnienia jest tak bezpieczne, tak osłonięte, że żaden dźwięk, który ma w sobie dysharmonię, nie może dotrzeć do jego uszu. Dlaczego tak jest, zapyta się od razu, jeśli jest istotą o tak wielkich mocach, jak mówią ci, którzy go znają.
.. Oczywiście każdy okultysta wie z lektury Eliphasa Leviego i innych autorów, że „astralna” płaszczyzna to płaszczyzna nieujednoliconych sił i że panuje tam stan zamieszania. Ale nie dotyczy to „boskiej płaszczyzny astralnej”, która jest płaszczyzną, na której panuje mądrość, a więc i porządek, którzy wierzą w jego istnienie? Odpowiedź wydaje się bardzo oczywista. Służy on ludzkości i utożsamia się z całym światem; jest gotów w każdej chwili przynieść ofiarę zastępczą za nią – poprzez życie, a nie przez śmierć dla niej. Dlaczego nie powinien umrzeć dla niej? Ponieważ jest częścią wielkiej całości i jedną z najcenniejszych jej części. Ponieważ żyje zgodnie z prawami porządku, których nie pragnie łamać. Jego życie nie należy do niego, ale do sił działających za nim. Jest kwiatem ludzkości, kwiatem, który zawiera boskie nasienie. Jest w swojej osobie skarbem uniwersalnej natury, który jest strzeżony i chroniony, aby dojrzewanie doszło do perfekcji. Dopiero w określonych okresach historii świata pozwala mu się wśród ludzi jako ich zbawiciel. Ale dla tych, którzy mają moc oddzielenia się od tego stada, zawsze jest pod ręką. A dla tych, którzy są na tyle silni, by pokonać wady ludzkiej natury, jak przedstawiono w tych czterech zasadach, jest świadomie obecny, łatwo rozpoznawalny, gotowy odpowiedzieć.
Ale to zwycięstwo nad sobą oznacza zniszczenie cech, które większość ludzi uważa nie tylko za niezniszczalne, ale także pożądane. „Możliwość ranienia” obejmuje wiele tego, czego ludzie cenią, nie tylko w sobie, ale także u innych. Instynkt samoobrony i przetrwania to część tego – pomysł, że ma się jakiekolwiek prawo lub prawa, jako obywatel, człowiek czy jednostka, przyjemna świadomość samooceny i cnoty. Dla wielu to trudne słowa – ale są prawdziwe. Bo te słowa, które teraz piszę, i te, które napisałem na ten temat, nie są w żadnym sensie moje. Są czerpane z tradycji loży Wielkiego Bractwa, które kiedyś było tajemnym blaskiem Egiptu. Zasady napisane w jego przedsionku były takie same jak te teraz napisane w przedsionku istniejących szkół. Przez cały czas mędrcy żyli oddzielnie od masy. I nawet gdy jakiś tymczasowy cel lub przedmiot skłania jednego z nich do wejścia w środek ludzkiego życia, jego samotność i bezpieczeństwo są zachowywane tak kompletnie jak zawsze. Jest to część jego dziedzictwa, część jego pozycji, ma do niej faktyczny tytuł i nie może jej odłożyć, tak samo jak Książę Westminsteru nie może powiedzieć, że nie chce być Księciem Westminsteru. W różnych wielkich miastach świata adept mieszka przez pewien czas od czasu do czasu, a może tylko przez niego przechodzi; ale wszyscy są czasami wspierani przez rzeczywistą moc i obecność jednego z tych ludzi. Tutaj, w Londynie, tak samo jak w Paryżu i Petersburgu, są ludzie o wysokim rozwoju. Ale są znani tylko jako mistycy przez tych, którzy mają moc rozpoznawania; moc daną przez pokonanie siebie. W przeciwnym razie jak mogliby istnieć, nawet przez godzinę, w takim umysłowym i psychicznym otoczeniu, jakie tworzy zamieszanie i nieporządek miasta? Jeśli nie byliby chronieni i bezpieczni, ich własny wzrost byłby zakłócony, ich praca uszkodzona. A neofita może spotkać adepta w ciele, może mieszkać w tym samym domu z nim, a jednak nie być w stanie go rozpoznać, ani nie być w stanie sprawić, by jego własny głos był słyszalny dla niego. Bo żadna bliskość w przestrzeni, żadna bliskość relacji, żadna codzienna intymność nie może obalić nieubłaganych praw, które dają adeptowi jego samotność. Żaden głos nie dociera do jego wewnętrznego słuchu, dopóki nie stanie się boskim głosem, głosem, który nie daje wyrazu krzykom ego. Jakiekolwiek mniejsze odwołanie byłoby bezużyteczne, takie samo marnowanie energii i mocy, jakby zwykłe dzieci uczące się alfabetu miały być uczonymi przez profesora filologii. Dopóki człowiek nie stanie się w sercu i duchu uczniem, nie istnieje dla tych, którzy są nauczycielami uczniów. I staje się nim tylko jedną metodą – oddaniem swojej osobistej ludzkości.
Aby głos stracił zdolność do ranienia, człowiek musi osiągnąć punkt, w którym widzi siebie jedynie jako jednego z ogromnych tłumów, które żyją; jednym z ziaren piasku przemieszczanego tu i tam przez morze wibrującego istnienia. Mówi się, że każde ziarno piasku na dnie oceanu w pewnym momencie zostaje wypłukane na brzeg i na chwilę leży w świetle słonecznym. Tak jest z ludźmi, są oni pchani tu i tam przez wielką siłę, a każdy z nich, w swojej kolejności, odczuwa na sobie promienie słońca. Gdy człowiek jest w stanie postrzegać swoje własne życie jako część takiej całości, nie będzie już walczył, aby zdobyć coś dla siebie. To jest rezygnacja z osobistych praw. Zwykły człowiek nie oczekuje, że będzie miał takie same losy jak reszta świata, ale w pewnych kwestiach, które go interesują, spodziewa się, że będzie miał lepiej niż inni. Uczeń tego nie oczekuje. Dlatego choćby był, jak Epiktet, przykutym niewolnikiem, nie ma co do tego żadnych uwag. Wie, że koło życia obraca się nieustannie. Burne Jones ukazał to w swoim cudownym obrazie – koło się obraca, a na nim są związani bogaci i biedni, wielcy i mali – każdy ma swój moment szczęścia, kiedy koło przynosi go na wierzch – król wzrasta i upada, poeta jest chwalony i zapominany, niewolnik jest szczęśliwy, a potem odrzucany. Każdy z nich, w swojej kolejności, jest miażdżony, gdy koło się obraca. Uczeń wie, że tak jest, i choć jest jego obowiązkiem wykorzystać życie, które ma, nie narzeka na nie ani nie jest nim uniesiony, ani nie narzeka na lepsze losy innych. Wszyscy podobnie, jak dobrze wie, uczą się tylko lekcji; i uśmiecha się do socjalisty i reformatora, którzy próbują siłą zmieniać okoliczności, które wynikają z sił ludzkiej natury samej w sobie. To jest tylko kopanie przeciwko kolcom; marnowanie życia i energii.
Uświadamiając sobie to, człowiek rezygnuje ze swoich wyimaginowanych indywidualnych praw, jakie by one nie były. Odbiera to jeden ostry żądło, które jest wspólne dla wszystkich zwykłych ludzi.
Gdy uczeń w pełni rozpozna, że sama myśl o indywidualnych prawach jest jedynie wynikiem jadowitej jakości w nim samym, że to syczenie węża ego zatruwa jego własne życie i życie tych wokół niego, jest gotów uczestniczyć w rocznej ceremonii, która jest otwarta dla wszystkich neofitów przygotowanych do niej. Wszystkie bronie obronne i ofensywne są porzucane; wszystkie bronie umysłu i serca, mózgu i ducha. Nigdy więcej inny człowiek nie może być postrzegany jako osoba, która może być krytykowana lub potępiana; nigdy więcej neofita nie może podnieść głosu w obronie lub usprawiedliwieniu. Z tej ceremonii wraca do świata tak bezbronny i niechroniony jak nowo narodzone dziecko. Tak naprawdę to jest tym, kim jest. Rozpoczął ponowne narodziny na wyższym planie życia, na tym wietrznym i dobrze oświetlonym płaskowyżu, z którego oczy patrzą inteligentnie i postrzegają świat z nową perspektywą.
Powiedziałem nieco wcześniej, że po rozstaniu się z poczuciem indywidualnych praw, uczeń musi również rozstać się z poczuciem samooceny i cnoty. Może to brzmieć jak straszna doktryna, ale wszyscy okultyści dobrze wiedzą, że to nie jest doktryna, ale fakt. Ten, który uważa się za świętszego od innego, ten, który jest dumny z tego, że jest wolny od wad czy głupoty, ten, który uważa się za mądrym lub w jakikolwiek sposób lepszym od swoich bliźnich, jest niezdolny do bycia uczniem. Człowiek musi stać się jak małe dziecko, zanim wejdzie do królestwa niebieskiego.
Cnota i mądrość to wspaniałe rzeczy; ale jeśli powodują dumę i świadomość oddzielenia się od reszty ludzkości w umyśle człowieka, są tylko wężami ego pojawiającymi się w subtelniejszej formie. W każdej chwili może przybrać swoją grubszą postać i użądlić tak ostro, jak kiedy inspirował działania mordercy, który zabija dla zysku lub nienawiści, lub polityka, który poświęca masę dla swojego własnego lub partyjnego interesu. W rzeczywistości, aby stracić zdolność do ranienia, oznacza, że wąż nie jest tylko ogłuszony, ale zabity. Kiedy jest tylko oszołomiony lub uśpiony, budzi się ponownie, a uczeń używa swojej wiedzy i mocy dla własnych celów i jest uczniem wielu mistrzów czarnej sztuki, bo droga do zniszczenia jest bardzo szeroka i łatwa, i można ją znaleźć na ślepo. Że jest to droga do zniszczenia jest oczywiste, bo kiedy człowiek zaczyna żyć dla siebie, zwęża swoje horyzonty nieustannie, aż w końcu gwałtowne wpychanie do środka pozostawia mu tylko miejsce wielkości główki od szpilki, by w nim mieszkać. Wszyscy widzieliśmy to zjawisko w zwykłym życiu. Człowiek, który staje się egoistyczny, izoluje się, staje się mniej interesujący i mniej miły dla innych. Widok jest straszny, i ludzie ostatecznie odwracają się od bardzo egoistycznej osoby, jak od drapieżnika. Jak dużo straszniejsze jest to, gdy zachodzi na bardziej zaawansowanym planie życia, z dodatkowymi mocami wiedzy, i przez większy zakres kolejnych inkarnacji!
Dlatego mówię, zatrzymaj się i dobrze pomyśl na progu. Bo jeśli żądanie neofity zostanie zgłoszone bez pełnej oczyszczenia, nie przeniknie do samotności boskiego adepta, ale wywoła okropne siły, które towarzyszą czarnej stronie naszej ludzkiej natury.
„Zanim dusza może stanąć w obecności Mistrzów, jej stopy muszą być umyte w krwi serca.” Słowo dusza, użyte tutaj, oznacza boską duszę lub „gwiezdnego ducha.”
„Móc stać oznacza mieć pewność siebie;” a mieć pewność siebie oznacza, że uczeń jest pewny siebie, że oddał swoje emocje, swoje prawdziwe ja, nawet swoją ludzkość; że jest niezdolny do strachu i nieświadomy bólu; że cała jego świadomość jest skoncentrowana na boskim życiu, które jest symbolicznie wyrażone terminem „Mistrzowie;” że nie ma ani oczu, ani uszu, ani mowy, ani mocy, poza tym, co w i dla boskiego promienia, z którym jego najwyższe zmysły się stykają. Wtedy jest nieustraszony, wolny od cierpienia, wolny od lęku czy przerażenia; jego dusza stoi bez wstrętu czy pragnienia odroczenia, w pełnym blasku boskiego światła, które przenika przez jego istotę. Wtedy przychodzi po swoje dziedzictwo i może potwierdzić swoje pokrewieństwo z nauczycielami ludzi; jest wyprostowany, podniósł głowę, oddycha tym samym powietrzem co oni.
Ale zanim jest to w jakikolwiek sposób możliwe, stopy duszy muszą być umyte w krwi serca.
Ofiara, czyli oddanie serca człowieka i jego emocji, to pierwsza z zasad; obejmuje ona „osiągnięcie równowagi, która nie może być zachwiana przez osobiste emocje”. Filozof stoicki robi to samo; on też odsuwa się na bok i spokojnie patrzy na swoje własne cierpienia, jak również na cierpienia innych.
Tak samo jak „łzy” w języku okultystów wyrażają duszę emocji, a nie jej materialny wygląd, tak krew wyraża, nie tę krew, która jest niezbędnym elementem fizycznego życia, ale witalny twórczy pierwiastek w naturze człowieka, który popycha go do życia ludzkiego, aby doświadczyć bólu i przyjemności, radości i smutku. Gdy pozwoli krwi płynąć z serca, staje przed Mistrzami jako czysty duch, który już nie pragnie wcielać się dla emocji i doświadczenia. Przez wielkie cykle czasu kolejne wcielenia w grubą materię mogą być jeszcze jego udziałem; ale on ich już nie pragnie, surowa chęć życia odeszła od niego. Kiedy przyjmuje ludzką postać w ciele, robi to w poszukiwaniu boskiego celu, aby spełnić pracę „Mistrzów” i dla żadnego innego celu. Nie szuka ani przyjemności, ani bólu, nie prosi o niebo i nie boi się piekła; jednak wszedł w wielkie dziedzictwo, które nie jest tyle rekompensatą za te rzeczy, które oddał, ile stanem, który po prostu wymazuje pamięć o nich. Teraz żyje nie na świecie, ale z nim; jego horyzont rozszerzył się na szerokość całego wszechświata.
źródło: THE SECLUSION OF THE ADEPT [CONTINUATION OF’ „COMMENTS ON LIGHT ON THE PATH,” BY THE AUTHOR.] ;LUCIFER a Theosophical Magazine, Volume 1, London September 1887 – February 1888