Przeczucia Medium za pośrednictwem muzyki

Opowieści o oznakach śmierci są legionem, a w każdym przypadku wydaje się, że mają one na celu dostrojenie umysłu osoby, która otrzymuje ostrzeżenie, do jakiejś niespodziewanej tragedii, aby złagodzić szok lub w pewien sposób przygotować się na nadchodzący kryzys. Czasami jest to łatwo rozpoznawane rodzinne ostrzeżenie, takie jak karawan pogrzebowy, czasami spadek obrazu, ostrzegawczy sen, huk jakiegoś niewidzialnego obiektu, a może wyjący pies. Innym razem jest to jakaś telepatyczna wskazówka, która sugeruje ideę żałoby lub straty. W czterech przypadkach przedstawionych w tym artykule, nadchodząca śmierć była sugerowana przez granie lub słuchanie marsza pogrzebowego.

W odległej części Londynu, gdzie niemal każda ulica składała się z rzędów i rzędów wysokich domów, wszystkie podzielone na małe mieszkania, na czwartym piętrze mieszkała starsza pani w wieku prawie osiemdziesięciu lat. Jej dni dobiegły prawie końca, a opiekowała się nią jej córka, która mieszkała tam z nią. Mieszkanie nad nimi było wynajmowane również wdowie z jednym jedynym synem, panem i panią Burns.

Chłopiec był dość młody, miał około dwadzieścia lat, a on i córka starszej pani stali się wielkimi przyjaciółmi, mimo że ona była od niego o wiele starsza. Pan Burns był bardzo artystyczny pod wieloma względami i bardzo lubił muzykę, chociaż nie był tym, co by dzisiaj nazywano muzycznym. Często wieczorami, po skończonej pracy, siadał przy fortepianie i bawił się oraz swoją matkę i przyjaciółkę w pokoju poniżej, grając z pamięci różne melodie z jednej lub drugiej znanej opery.

Około dziewiątej wieczorem był sam w salonie, jego matka była zajęta w innej części mieszkania. Jak zwykle grał kilka znanych operowych melodii, kiedy nagle poczuł się zmuszony (jakby bez pełnej świadomości tego, co robił) do próby zagrania marsza pogrzebowego Händla. Zagrał tylko kilka taktów, kiedy do jego przerażenia dotknął go lodowato zimny dłoń na ramieniu! Natychmiast wstał z pianina i krzyknął

do swojej matki, mówiąc, jak bardzo się przestraszył. Była również dość zaniepokojona, widząc, jak to wpłynęło na jej syna, ale próbowała przekonać go, że to tylko jego wyobraźnia. On jednak szybko odzyskał spokój i niedługo potem obydwoje poszli spać.
Następnego dnia rano, tuż po śniadaniu, córka starszej pani wysłała wiadomość, że o dziewiątej wieczorem poprzedniego dnia jej matka zmarła spokojnie, dokładnie wtedy, gdy marsz pogrzebowy był grany na górze.

***

Ostatni Dwór z ostatniego sezonu odbył się 25 lipca, a moja przyjaciółka prezentowała wtedy swoją córkę oraz Lady M. Była dość zaniepokojona poprzedniej nocy, ponieważ zamówiona z Paryża suknia jeszcze nie dotarła, ale kiedy poszła spać, szybko zanurzyła się w bezsenne drzemki. Spala, kiedy pokojówka ją obudziła, ale w momencie, gdy się obudziła, zaczęła cicho nucić marsz pogrzebowy Chopina. Była tym bardzo zdziwiona, ponieważ była pewna, że nie śniła o pogrzebach. Gdyby ktoś poprosił ją poprzedniej nocy, żeby zanuciła ten marsz, wiedziała, że byłoby to niemożliwe, ponieważ słyszała go tylko raz wiele lat temu. Wstała, ubrała się i zeszła na śniadanie, ale cokolwiek robiła, robiła to w rytmie tej dręczącej melodii.

Nawet szum kroków ludzi przechodzących obok domu wydawał się grać tę samą melodię. Cały dzień była opętana tą melodią i mogła tylko mieć nadzieję, że kiedy będzie na Dworze, może się od niej uwolnić, ponieważ wieczorem wydawało się, że stała się „niemal częścią jej samej”.

Dotarła wcześnie do Pałacu Buckingham, trafiając do pierwszego pokoju i zdążyła usłyszeć, jak Lord Szambelan wygłasza swoją mowę, mówiąc zgromadzonym, że ze względu na okoliczności Jego Wysokość ma nadzieję, że nie będzie śmiechu ani głośnych rozmów, i że każdy powinien, jeśli to możliwe, stać podczas prezentacji.
Kiedy skończył mówić, moja przyjaciółka zwróciła się do dziewczyny, którą prezentowała, i zapytała ją, czy wie, co to wszystko znaczy.

Wtedy po raz pierwszy dowiedziała się o okrutnym morderstwie wielkiego przyjaciela króla, Sir Henry’ego Wilsona, w Eaton Place. Była zbyt zajęta przez cały dzień, aby czytać gazety, a nikt przypadkiem nie wspomniał jej o tym.

Niezwykłym elementem tego dziwnego doświadczenia było to, że natychmiast po usłyszeniu smutnej wiadomości na Dworze, tragiczna melodia przestała ją dręczyć od tego momentu. Co więcej, nawet czuła, że bez względu na to, jak bardzo mogłaby w przyszłości chcieć ją przypomnieć, uciekła od niej na zawsze.

W wiosce Cookham stoi duży dom nad brzegami Tamizy, zamieszkany przez pewną rodzinę o nazwisku Robertson. Rodzina składała się z ojca i matki, dwóch synów i córki. W domu trwały wielkie przygotowania, ponieważ urządzali bal, aby uczcić zaręczyny ich najstarszego syna Donalda, chłopca w wieku około dwudziestu trzech lat, z urocza dziewczyną z okolicy. Zaprosili wszystkich swoich przyjaciół z okolic, ponieważ ich syn był ogólnie lubiany, a oni chcieli również przedstawić jego narzeczoną. Był wysokim, ciemnym, mocno zbudowanym mężczyzną, bardzo dobrym pływakiem, świetnym we wszystkich sportach. Dziewczyna była jasna jak on ciemny, mała i delikatna, ale z wszystkimi najcudowniejszymi atrybutami, jakie może posiadać kobieta. Byli w rzeczywistości idealnymi partnerami.

Goście zaczęli przybywać o 9.30, a taniec trwał do dwóch w nocy. Wszyscy byli w najlepszych humorach, chłopiec i dziewczyna, jak można było oczekiwać, tańczyli razem większość wieczoru. Nawet matka włączyła się do tańca i bawiła się tak samo dobrze jak jej trzy młode dzieci, podczas gdy ojciec patrzył na to szczęśliwie z dumą własności w oczach; faktycznie przyjęcie było wielkim sukcesem.

Była tam mała orkiestra składająca się z pianina, dwóch skrzypiec i wiolonczeli, a muzyka, jak wszystko inne, była doskonała. Ostatni z gości opuścił dom, a rodzina mówiła sobie dobranoc, kiedy właśnie wychodzili z pokoju, najstarszy chłopiec podeszedł do pianina i zaczął grać jeden z marszów pogrzebowych. Pani Robertson przemknęła przez pokój i chwyciła go za ręce, próbując go zatrzymać, mówiąc, że to głupie z jego strony psuć ich przyjemność, grając tak smętną melodię, kiedy większość mężczyzn w jego szczęśliwej pozycji grałaby marsz weselny zamiast tego!

Chłopiec wstał od pianina śmiejąc się i powiedział, że jest mu przykro, ale naprawdę nie do końca wiedział, co gra; a potem wszyscy poszli szczęśliwie spać.

O szóstej następnego dnia Donald umówił się  z kilkoma swoimi przyjaciółmi nad rzeką, wszyscy mieli pójść na poranne pływanie. Był raczej niechętny, aby opuścić swoje wygodne łóżko, ponieważ był tak późno na nogach poprzedniej nocy, ale obiecał, więc szybko się ubrał i poszedł na spotkanie.

Nikt nigdy nie dowiedział się, co się stało – czy miał silne skurcze, czy jego ciało utknęło w jakichś roślinach, ale krótko po skoku do rzeki chłopiec zatonął, a jego ciało odnaleziono, gdy było już za późno.

***

Dwaj mężczyźni, pies i pędzący pociąg, to są moi bohaterowie dramatu.

Był to wspaniały wieczór roku 19×7, kiedy dwóch oficerów i ich maskotka – pies wracali na urlop przez pola Flandrii. Obaj byli młodzi, jeden był chłopakiem zaręczonym z urocza dziewczyną z zachodu Anglii. Drugi, o kilka miesięcy starszy, żonaty, pędził do domu do swojej żony, z którą był małżeństwie nieco ponad rok, i ich nowo narodzonego dziecka, które miało zaledwie trzy dni. Obydwaj byli w doskonałej formie, tęsknili za końcem podróży, aby ponownie spotkać się ze swoimi ukochanymi. Co dla nich znaczyły okropne widoki, które widzieli, a nawet teraz widzą, gdy pędzili z dużą prędkością!

Martwe konie leżące w liczbie na ziemi, ich biedne oczy nadal otwarte, patrzące tym strasznym spojrzeniem strachu. A nawet gorsze widoki, nogi wystające tu i ówdzie z ziemi, oni doskonale wiedzieli, do jakich makabrycznych obiektów one należały! Połamane karabiny, zniszczone hełmy i wszystkie znaczące symbole strasznej wojny.
Ale oni wracali do domu! do domu! do domu!

Udało im się umyć w pociągu i skończyli swoją skromną kolację, a obaj zdecydowali się otulić swoim wojskowym kocem i ułożyć się do snu.

Noc wcześniej większość czasu marszowali, aż dotarli do stacji, z której mieli wyruszyć.
Byli sami w swoim przedziale i każdy zajął sobie stronę. Starszy z dwójki wydawał się zupełnie niezdolny do uspokojenia się i ciągle przewracał się z boku na bok na swojej wąskiej kanapie. W końcu nie mógł tego już znieść i zaczął chodzić wzdłuż i wszerz wagonu, a potem zaczął gwizdać i cicho nucić do siebie.

To z czasem obudziło chłopca, który usiadł i wykrzyknął:
„Cóż ty na ziemi robisz? Proszę cię, bądź cicho. Jestem martwy ze zmęczenia i chcę iść spać. Czemu diabłu wydajesz ten piekielny dźwięk?”

„Nie wiem, jestem pewien, ale szum pociągu ciągle gra tę samą okropną melodię. Wiesz, że nie potrafię śpiewać i nie znam jednej melodii od drugiej, poza 'God save the King’, i to tylko dlatego, że trzeba stanąć na baczność, ale tej nie mogę wydostać z mojej głowy.”

„Człowieku, na żywca, próbujesz nucić marsz pogrzebowy! Miła rzecz, kiedy oboje czujemy się tak weseli; przestań hałasować i idź spać, albo przynajmniej pozwól mi!”
Więc znów żołnierz-żonaty próbował odpocząć, ale było to całkowicie niemożliwe, ponieważ wydawało się, jakby melodia powtarzała się w kółko raz za razem.

W końcu człowiek poddał się w rozpaczy i czytał książkę, aż dotarli do Calais następnego ranka. Tam czekał na niego obiecany telegram, który mówił „Matka i dziecko mają się dobrze”. Kanał był bardzo burzliwy, faktycznie nocny statek nie był w stanie przepłynąć, ale teraz „morze ułożyło się do snu, jak dziecko u matki”, a łagodne kołysanie fal wydawało się niemal jak westchnienie zmęczonej, ale spokojnej duszy. Obaj żołnierze, kiedy weszli na pokład, zeszli na dół, ponieważ żaden z nich nie był pierwszorzędowym marynarzem; i znowu chłopiec zasnął, ale znów jego towarzysz znalazł to niemożliwe do zrobienia.

Raz za razem ta sama żałosna melodia powtarzała się w jego zmęczonym mózgu, i był tylko zbyt wdzięczny, gdy dotarli do Dover, bo to było jego miejsce przeznaczenia.

Zostawił swój bagaż na nabrzeżu i prawie biegł do swojego domu, ponieważ mieszkali całkiem blisko morza.

Dotarł do swojego domu i przerażony zauważył, że wszystkie rolety są opuszczone.

Próbował myśleć, że wszyscy przesypiali, a jednak w swoim sercu odczuwał straszne przeczucia. Zadzwonił dzwonkiem, a drzwi otworzyła jego teściowa, która tak delikatnie i czule, jak tylko mogła, przekazała mu straszliwą wiadomość, że jego ukochana zmarła tej nocy. Trzy dni po narodzeniu dziecka rozwinęła się u niej zapalenie wyrostka robaczkowego, i chociaż na początku lekarze mieli nadzieję, że nie będzie trzeba operować, stan jej tak bardzo się pogorszył, że byli zmuszeni to zrobić. Jej biedne małe ciało nie mogło wytrzymać tego próby po tym, przez co wcześniej przeszła, i spokojnie i cicho zasnął kilka godzin przed przybyciem męża.

źródło: PREMONITIONS THROUGH THE MEDIUM OF MUSIC By KATHERINE GODEFROI, The Occult Review, London  june 1923