Uber automatisches Schreiben und Doppelgängerei. 1)
Von Ing. Karl Voigt.
Mój esej byłby krótszy, mniej rozwlekły i ograniczony w zakresie, gdyby nie fakt, że tuż gdy zacząłem go pisać, natknąłem się na artykuły: „Automatyczne pisanie i podświadomość” autorstwa Dr. Friedricha von Wickede oraz „Siedziba duszy” napisany przez generała lekarza w stanie spoczynku, Dr. Neumanna. Moje doświadczenia, które zamierzam opisać, mieszczą się w ramach zjawisk omawianych przez tych dwóch panów z taką dystynkcją, czuję się zobowiązany poświęcić trochę uwagi tym właśnie pracom, by uzasadnić, że trzeźwy i rozsądny człowiek może również zajmować się takimi zjawiskami i że musi na nie nakładać całkowicie inną interpretację, niż czynią to wymienieni panowie.
Zgadzam się z panem Dr. von Wickede, że założenie o istnieniu „podświadomości” jest początkowo tylko hipotezą, ale hipotezą bardzo użyteczną do pracy.
Jak jeszcze zamierzam pokazać, ta hipoteza wyjaśnia, a właściwie rozjaśnia szereg zjawisk okultystycznych i jest zdolna wyjaśnić wiele podobnych procesów, co jest cechą, którą każda solidna hipoteza powinna posiadać. W każdej dziedzinie nauk przyrodniczych, chcąc wyjaśnić pewne zjawiska, musimy opierać się na hipotezach, które są tym cenniejsze, im większy zbiór faktów mogą objąć, i im szersze pole mogą otworzyć dla dalszych badań.
Założenie o niepodzielności atomów było również tylko hipotezą, a mimo to przez dziesięciolecia uznawano je za słuszne, i pod jej berłem chemia święciła triumfy, o jakich wcześniej nie śniono. Jednak zawierało ono błąd, ponieważ dziś wiemy, że atomy składają się z jonów, a więc jedność wszystkiego istnienia leży jeszcze głębiej w tle. Podobnie jest z hipotezą „podświadomości”, termin ten, wprowadzony przez Dessoira, prawdopodobnie wywodzi się z „nieświadomości”, jak to zostało pojęte przez du Prela czy E. v. Hartmanna.
Jest błędem i wprowadza w błąd, kiedy pan Dr v. Wickede określa podświadomość jako coś gorszego, lub jako świadomość o mniejszej jasności. To prowadzi do nieprawidłowego przesunięcia hipotetycznego pojęcia podświadomości. Naszym celem jest pozbawienie podświadomości i nieświadomości ich hipotetycznego charakteru, co jednak nie zostanie osiągnięte, jeśli zmienimy charakter samego pojęcia. Niestety muszę powiedzieć, że pan Dr v. Wickede nie przedstawił niczego, co pozwoliłoby nam głębiej zrozumieć naturę podświadomości.
Że podświadomość nie jest mniej jasną świadomością dziennej, można się przekonać obserwując każdą osobę pod hipnozą, gdyż jest to znany fakt, że po przebudzeniu nie mają one żadnych wspomnień z doświadczeń hipnotycznych, ale za każdym razem, kiedy są ponownie zahipnotyzowane, pamiętają je wyraźnie i dokładnie. Każdy hipnotyzer, który samodzielnie prowadził odpowiednie eksperymenty, może dostarczyć z praktyki wystarczająco przykładów na to. Pozwolę sobie jednak wspomnieć o eksperymencie, który sam często przeprowadzałem.
Suggerowałem mojemu zahipnotyzowanemu podopiecznemu, że jest moim bogatym bratem, a ja sam wróciłem z długiej wędrówki głodny i bez środków do życia. Aby móc kupić trochę jedzenia, poprosiłem o jego zegarek, żeby go sprzedać. Następnie panowie zawsze chętnie na to przystawali, wręczali mi swoje zegarki kieszonkowe, które wkładałem do swojej kieszeni wraz z łańcuszkami. Potem budziłem moich uczestników eksperymentu, zaczynałem z nimi rozmowę i w trakcie niej pytałem o godzinę, tłumacząc, że mój zegarek się zepsuł. Zaskoczenie i zakłopotanie tych panów, gdy nie znajdowali swoich zegarków w zwykłym miejscu, były zazwyczaj bardzo zabawne, a równie rozbawiające było ich grzebanie w kieszeniach w przekonaniu, że mogli przez pomyłkę umieścić przedmiot w złym miejscu. Ostatecznie zaczynali rozważać, gdzie mogli położyć lub zgubić zegarek, a niektórzy, których żony były również obecne, konsultowali się z nimi, gdzie mogli stracić swojego wiernego stróża czasu.
Po tym jak to trwało przez jakiś czas, ponownie uśpiłem te osoby i znowu zapytałem o godzinę. Za każdym razem otrzymywałem natychmiastową odpowiedź, że nie mogą mi jej podać, ponieważ przecież podarowali mi swoje zegarki. Następnie oddałem im ich chronometry, obudziłem ich i ponownie zapytałem o czas. Ich nieco niecierpliwe odpowiedzi brzmiały zazwyczaj, że przecież wiedziałem, iż stracili swoje zegarki, i że nie powinienem się już więcej nabijać z ich nieszczęścia. Kiedy panowie później znaleźli swoje zegarki na zwykłym miejscu, ich radość i zdumienie były tak naturalne, że nie można było przypuszczać, iż udają czy że wspomnienie o „mniejszej jasności” wyłania się w ich pamięci.
Jeśli chodzi o automatyczne pisanie, pan Dr v. Wickede uważa, na podstawie doświadczeń przeprowadzonych na sobie, że ma prawo przypuszczać, iż mechaniczny akt pisania polega na automatycznych ruchach, które są wywoływane wyłącznie przez wyobrażenie o nadchodzącym ruchu pisania, bez udziału świadomego aktu woli. Jest zatem bardzo zadowolony, że jego założenie zdaje się znajdować dalsze potwierdzenie w tym, że udaje mu się wywoływać inne ruchy u siebie i innych osób, opierając się na tej samej koncepcji celu.
Jednakże smutne jest to, że odkrycie to nie jest nowe. Każdy, kto choć raz widział w cyrku czy na scenie jednego z tych wędrownych artystów czytających myśli, wie, że zawsze chwytają za rękę osoby, której myśli starają się czytać. Robią to jednak tylko po to, aby zauważyć ideomotoryczne ruchy tej osoby i pozwolić sobie przez nie prowadzić. Ale również każdy może się łatwo przekonać o istnieniu tych ruchów w najprostszy możliwy sposób. Na przykład, jeśli intensywnie pomyślisz o cytrynie, pojawi się ślinotok, a także ta sekrecja musi być rozumiana jako ideomotoryczny ruch, ponieważ wykonuje się nieświadome ruchy w celu zmuszenia śliny do przemieszczenia się do jamy ustnej.
Zadziwiające jest jednak, że pan Dr. V. Wickede wydaje opinie i orzeka o dziedzinie wiedzy, której literatury kompletnie nie zna. Gdyby tak było, wiedziałby, że „ideomotoryczne ruchy” Dr. Carpentera zostały już wcześniej odrzucone przez barona du Prela jako niewystarczające wyjaśnienie dla automatycznego pisania w jego dziele „Odkrywanie duszy przez nauki tajemne”. To niedostateczne wyjaśnienie można zrozumieć obserwując pewne zjawiska. Jeśli chodzi o automatyczne pisanie i jego mechanizm, to działalność ta miałaby polegać tylko na ruchach, które stały się nawykowe i przez to automatyczne, wywoływane przez oczekiwanie na ruch, to musiałaby to być czynność, która poprzez częste wykonywanie tak weszła w krew danej osoby, że może być realizowana bez specjalnego wysiłku skupienia uwagi. Wiemy jednak, że automatyczne pisanie występuje również u rolników i zwykłych pracowników fizycznych, czyli osób, które mogą pisać tylko z trudnością i wymagającą szczególnego wysiłku uwagi.
Patrząc dalej na tak zwane media malarskie, znajdujemy tu osoby, które, nie mając zazwyczaj specjalnych zdolności artystycznych, są w stanie w sposób automatyczny stworzyć dzieła mające wysoką wartość artystyczną.
Czy więc powinniśmy przyjąć, że sposób wyjaśniania przez pana doktora v. Wickede, czyli doktora Carpentera jest słuszny, musimy przyznać, że ruchy, które mają miejsce bez świadomej woli, przebiegają regularniej i dokładniej niż te zamierzone. Jednak pan doktor v. Wickede tego nie akceptuje, twierdzi bowiem wyraźnie, że mają one charakter skurczowy. Dodatkowo, znany jest przypadek medium Mansfielda (Aksakow II. 464), który pisał obiema rękami jednocześnie komunikaty w językach, których nie znał, podczas gdy jednocześnie prowadził rozmowę ustną na tematy biznesowe z inną osobą. W raporcie Dialektycznego Towarzystwa III 107 zapisano przypadek Abbé R., który położył lewą rękę na planchette, a w prawą wziął ołówek i pisał obiema rękami, równocześnie angażując się w żywą rozmowę.
Wreszcie, warto wspomnieć o raporcie Perty’ego w „Spiritizmie”, który mówi, że trzyletnie dziecko doktora Molla pisało automatycznie do pana Kelso.
Wszystkie te przypadki przeczą wyjaśnieniom pana doktora V. Wickede, gdyż według niego niemożliwe jest automatyczne pisanie ręką, która nie jest do tego przyzwyczajona, a taką ręką jest lewa ręka człowieka, jak również ręka dziecka, które jeszcze w ogóle nie umie pisać. Przy tym nie bierzemy pod uwagę bardzo dziwnej fakt, że jeden z pisarzy pisał w dwóch językach, których kompletnie nie znał. Aby jednak nikt nie mógł zarzucić, że opieram się na faktach jako dowodach, których sam nie doświadczyłem i za których prawdziwość nie mogę w pełni ręczyć, pozwolę sobie jeszcze wspomnieć o własnym doświadczeniu, choć wspomniany zarzut nie ma zbyt wielkiego znaczenia, ponieważ osoby relacjonujące są wykształconymi naukowcami, którym trudno odmówić wiarygodności.
W roku 1899 znajdowałem się w Krefeld i miałem okazję eksperymentować z młodym człowiekiem z mojego otoczenia, który posiadał niebagatelne zdolności mediumistyczne. Wśród naszych eksperymentów dużo miejsca zajmowały te z automatycznym pisanie, a jeśli były one nieco skomplikowane, wynikało to z tego, że nie miałem jeszcze doświadczenia w przeprowadzaniu takich prób. Eksperymenty przeprowadzaliśmy w pokoju oświetlonym lampą naftową, w obecności innego pana z mojego kręgu znajomych.
Niestety, zapiski z tamtego czasu zgubiłem podczas różnych przeprowadzek, ale pamiętam, że były to tylko krótkie zdania, napisane dużymi, kanciastymi literami, podczas gdy pismo mojego medium było klasycznie poprawne.
Procedura podczas moich badań zawsze wyglądała tak, że najpierw uczyniłem prawą rękę mojego medium kataleptyczną przez mesmeryczne pociągnięcia, bez jednoczesnej sugestii, i wsadziłem do jej ręki, która także była pozbawiona woli, ołówek. Rękę kładłem na stole tak, że ołówek dotykał końcówką kartki białego papieru podłożonego na stole, a następnie czekaliśmy na to, co miało nastąpić. Po krótkim czasie medium zaskoczony rozglądał się po pokoju i twierdził, że przeleciały przez niego bardzo szybkie światła, które miały wielkość i formę ludzkich postaci. Te zjawiska dostrzegał także, choć mniej wyraźnie, mój drugi znajomy.
W dalszym ciągu osoba badana zauważyła, że te świetlne zjawiska otoczyły go, aż jedno z nich zbliżyło się tak, że jakby przeszło przez jego prawą stronę. Wtedy zadałem pytanie, na które odpowiedź została szybko zapisana przez kataleptyczną rękę młodego człowieka, przy czym ruchy były tak energiczne, że cała prawa strona jego ciała była szarpana w tę i z powrotem. Po zakończeniu pisania, katalepsja ręki ustąpiła, i przed każdym nowym pytaniem cały opisany proces się powtarzał.
Takie były moje obserwacje w tym szczególnym przypadku, gdzie pisarz nie miał pojęcia o treści zapisanego zdania, a poznawał je dopiero, czytając je później. Później poznałem też innych automatycznych pisarzy, u których ruch pisania był także nieświadomy, ale słowa stawały się dla nich świadome w trakcie pisania, choć często kolejne części skomplikowanych słów różniły się od tego, czego na początku się spodziewali.
Jeśli chodzi o treść automatycznych zapisów, jest znany fakt, że w większości przypadków odpowiada ona zawartości ideowej pisarza. Na przykład Flammarion w swojej książce „Nieznane siły natury” opisuje eksperyment przeprowadzony na sobie, podczas którego otrzymał przez automatyczne pisanie traktat astronomiczny, podpisany przez Galileusza, który jednak w całości odpowiadał kręgowi idei ówczesnego studenta w wieku 19-20 lat, czyli samemu Flammarionowi. Dlatego otwarcie przyznaje, że wszystkie myśli wyrażone w traktacie należy przypisać jego własnemu intelektowi, a słynny astronom z Florencji nie miał z tym nic wspólnego.
Tysiące innych automatycznie zapisanych myśli mogą mieć tę samą źródłową przyczynę.
Automatyczne pisanie zazwyczaj zachodzi tylko wtedy, gdy nie obserwujemy swojej piszącej ręki, kiedy jesteśmy w swoich myślach jak najbardziej pasywni, kiedy usypiamy swoją świadomość dzienną do pewnego stopnia. Wówczas pojawia się stan podobny do zaśnięcia.
Wszyscy wiemy z obserwacji siebie, że przed zaśnięciem następuje stan jakby wzmożonej aktywności mózgu, kiedy intensywnie zajmujemy się sprawami dnia codziennego, co charakteryzuje się częstym mówieniem do siebie jak do drugiej osoby i wykonywaniem z łatwością rzeczy inaczej niemożliwych. Nazywa się to, o ile wiem, stanem dramatyzującego ja. Jest on zbliżony do tego, który występuje u automatycznego pisarza, ale w jego przypadku zamglenie świadomości jest mniej głębokie.
Większość ludzi, u których można wywołać automatyczne pisanie, pisze, nie zdając sobie z tego sprawy, w opisanym wyżej stanie, dlatego nie dziwi fakt, że wartość napisanego jest bardzo mała i prawdopodobnie znajduje się ona jedynie w zaskakująco płynnym stylu, kwiecistym języku i dziwaczności całości. Kto nadmiernie docenia tak powstałe teksty, popełnia oczywiście poważny błąd, wykazując skrajną niewiedzę i łatwowierność. To samo można powiedzieć o osobie, która ocenia wszystkie produkty automatycznego pisania przez pryzmat tych niepełnych zjawisk. Istnieją jednak znacznie bardziej doskonałe formy automatycznego pisania, które są oczywiście znacznie rzadsze, ale to nie zmienia ich fundamentalnego znaczenia.
Jeśli nawet jeden przypadek wykaże, że przez automatyczne pisanie przekazano prawidłowe informacje, wtedy ten pojedynczy przypadek obala twierdzenia pana doktora v. Wickede. Ale prawidłowe informacje nie były otrzymane tylko raz; przez lata otrzymano ich całą masę. Kto nie zna tego faktu, nie powinien go przynajmniej zaprzeczać. Gdyby takie przypadki nie istniały, można by słusznie mówić o spirytystycznym szwindlu; jednak jak stoją sprawy, można co najwyżej mówić o przecenianiu nieadekwatnych prób.
Bardzo interesujący przypadek w tej kwestii omawia Edmonds w „Amerykańskim spirytyzmie”. Doktor Daxxter pisał tam automatycznie naukowe prace podpisane przez Bacona lub Swedenborga. Różne rękopisy odpowiadały różnym podpisom, ale każdy miał swoją własną, zawsze tę samą charakterystykę. To przykład, choć nie dowodzi logiki ani wartości napisanego, pokazuje, że różne wille mogły inicjować akt pisania.
Kolejny przypadek opisuje Aksakow w „Animizmie i spirytyzmie”, tom II, strony 385-398. Grupa krytycznych badaczy przeprowadziła w Newcastle 35 sesji z kobietą o średnim wykształceniu, trwających po 3 godziny każda. Podczas tych sesji kobieta pisała na zadane pytania naukowe, starannie opracowane prace dotyczące światła, ciepła, elektryczności, fizjologii roślin, anatomii i podobnych tematów. Założenie, że kobieta przygotowywała się do tych prac z góry, jest nieuzasadnione, ponieważ nigdy nie wiedziała z góry, jakie tematy będą jej zadane.
(Kontynuacja nastąpi.)
źródło: Uber automatisches Schreiben und Doppelgängerei. 1) Von Ing. Karl Voigt. „Zentralblatt für Okkultismus” Miesięcznik do badania całokształtu nauk tajemnych, styczeń 1922, wydanie 7.
nazwa niemiecka: „Zentralblatt für Okkultismus” Monatsschrift zur Erforschung der gesamten Geheimwissenschaften, Januar 1922, 7 Heft