„Nie konceptualna mowa, ale raczej muzyka jest tym elementem, przez który najlepiej przemawia do nas mistyczna prawda. Wiele mistycznych pism to właściwie niewiele więcej niż kompozycje muzyczne.”
WM. JAMES, Zróżnicowanie doświadczeń religijnych.
Na początku, gdy z chaosu narodził się porządek, gdy rzeczy ożyły, można sobie wyobrazić, że pierwsze dźwięki muzyki, słabe i niepewne, ale zapowiedź ważnego i pięknego sztuki, która służy wszelkiemu religijnemu kultowi, niezależnie od ludów, krajów, wyznań i kast, zaczęły płynąć z gardzieli nowo stworzonych, wychwalając ich Stwórcę.
Podobnie jak mowa ludzka powstała z potrzeby komunikowania myśli i pragnień człowieka drugiemu człowiekowi, tak muzyka jest wynikiem potrzeby wyrażania emocji i uczuć poza sferą słów.
Muzyka jest językiem wyższych emocji i jest zasadniczo zbliżona do boskiej części człowieka.
Najniższe i najpodlejsze uczucia nigdy nie skłoniły człowieka do podniesienia głosu śpiewając. Czy można sobie wyobrazić, jak skąpiec śpiewa namiętną piosenkę miłosną, gdy przelewa i liczy swoje złoto?
Tak naturalne, jak dla ptaka śpiewać, tak instynktowne jest dla człowieka odczuwanie spontanicznego przypływu pieśni, gdy doświadcza szczęścia i dobrobytu; gdy jako kochanek jego serce przepełnia namiętne oddanie ukochanej osobie; gdy stoi na wysokości wrzosowisk, wzniesień lub pagórków, z pragnieniem płynięcia przez czyste, przejrzyste błękitne powietrze w towarzystwie skowronka i dołączania do jego pieśni; lub gdy oddaje cześć Bogu i wraz z mistykami chrześcijańskimi, takimi jak Richard Rolle, wylewa swoją duszę przed Bogiem: „O wielki Jezu. Moje serce jest związane miłością do Twojego Imienia i teraz nie mogę inaczej niż je śpiewać”, i, podobnie jak św. Teresa, czuje, że „musi śpiewać”.
W przedchrześcijańskich religiach muzyka była w znacznym stopniu związana z ceremoniami poświęconymi bogom. Musiała odgrywać ważną rolę w radosnych, kwieciście udekorowanych greckich festiwalach. Spartanie uroczystości kończyły się wesoło, z muzyką, po nieco smutnym początku. Rzymianie i Egipcjanie wprowadzili wiele muzyki do swojego kultu religijnego. W egipskich świątyniach rytmiczne litanie i hymny modlitewne i uwielbienia trwały bez przerwy. W wielu różnych obrzędach religii chrześcijańskiej, począwszy od najwspanialszej i najokazalszej ceremonii Kościoła rzymskokatolickiego i anglikańskiego po „dźwięczny metal i brzęczące cymbały” Armii Zbawienia, muzyka jest łącznikiem, skupiającym umysł na istotnej idei – czci Bogu o nieskończony sprawiedliwości, dobroci i mocy – idei często pomijanej w sporach i kłótniach dotyczących sposobu i stylu kultu.
To papieże, biskupi i księża wczesnego Kościoła chrześcijańskiego mają zasługi za rozwój i wzrost muzyki; i choć przez wiele lat kompozycje były ograniczone do dzieł sakralnych, Kościół był odpowiedzialny za biblijne lub cudowne widowiska, z których w czasie ewoluowała opera.
Tak więc od najwcześniejszych znanych cywilizacji muzyka była uznawana za jeden ze środków komunikacji z Boskim. Chociaż w opinii muzyka jest stosunkowo niewielu ludzi, którzy penetrują do najgłębszych zakamarków muzyki, wciąż przemawia ona do tej mistycznej esencji związanej z Wiecznym, Nieznanym, którą każdy odczuwa, choć efekt może być swobodnie i pejoratywnie opisany jako „pobudzanie emocji”.
Ale jest coś więcej niż histeryczne emocje, gdy rytmiczne dźwięki muzyki mogą zapobiec panice w tłumie ludzi, mogą dać im odwagę, samodyscyplinę, oddanie. Przechodzenie przez piękne krajobrazy lub obok wspaniałych budowli nie obudziłoby w wyczerpanej wojną, zmęczonej do śmierci armii takiego ducha walki, jak rytmiczne bicie małego bębna lub melodia zagrana na gwizdku.
Wpływ muzyki na pacjentów nerwicowych i psychicznych jest obecnie uznawany za czynnik leczniczy.
Być prawdziwym artystą nie oznacza być religijnym w zwykłym tego słowa znaczeniu, ale artysta musi mieć ideały i myśli ponad przeciętnego człowieka. Jego wyobraźnia musi być bardziej intensywna i rzeczywista, a im większy artym czerpie on z wielkiej Rzeczywistości, która sprawia, że to życie i ten świat wydają się małe i trywialne w porównaniu z pięknościami, których doświadcza w swoim wnętrzu.
Bergson pisze: „Gdyby rzeczywistość mogła wejść w bezpośredni kontakt z zmysłami i świadomością, gdybyśmy mogli nawiązać bezpośrednią komunię z rzeczami i samymi sobą, wówczas wszyscy bylibyśmy artystami… Głęboko w naszych duszach usłyszelibyśmy przerwany rytm melodia naszego życia wewnętrznego: muzyka często radosna, częściej smutna, zawsze oryginalna. To wszystko jest wokół nas i w nas: jednak żaden z tych elementów nie jest wyraźnie postrzegany przez nas. Między naturą a nami samymi, między nami a naszą własną świadomością, zawieszona jest zasłona: gęsta i nieprzezroczysta dla zwykłego człowieka, ale cienka, prawie przezroczysta dla artysty i poety.”
Mamy nadzieję, że pod pojęciem artystów obejmuje on także muzyków, ponieważ artyści powinni obejmować wszystkich tych, którzy odczuwają i potrafią tworzyć wielkość piękna w rzeczach poza tym życiem, jak i w codziennych sprawach. Jak mówi Browning w „The Ring and the Book”: „Sztuka pozostaje jedynym możliwym sposobem wypowiadania prawdy.” Dla artystów piękno dźwięku, rytmu, koloru i formy jest prawdą, tak jak to ludzie postrzegają.
Artysta nie potrzebuje dogmatu. Jeśli żyje zgodnie z najwyższą czystością i pięknem swojej sztuki, żadne wyznanie ani dogmat nie uczyni go lepszym człowiekiem. Sztuka, w najwyższym znaczeniu, jest religią, stanowiąc osobiste wyrażenie transcendentalne i boskie artysty. Mistycy religijni i święci są prawdziwymi artystami, ponieważ ich wewnętrzne widzenie jest rozwinięte w niezwykłym stopniu; postrzegają to, co dla nich jest najpiękniejsze i największe – miłość ich Boga. Mówiąc o nich, Evelyn Underhill mówi: „Psychologicznie rzecz biorąc, ci mistycy są bliżsi muzykowi niż jakikolwiek inny typ artysty.” I żeby zacytować Browninga ponownie (w „Abt Volger”): „Bóg ma kilku z nas, którym szepcze do ucha; reszta może rozumować i powitać: to my, muzycy, wiemy.” Sztuka muzyka jest równie nieuchwytna jak wizja świętego i równie beznadziejna do przetłumaczenia na język tego świata. Kto może wyjaśnić szlachetne dzieło muzyki absolutnej i kto może zamienić w słowa ekstazę mistyka w komunii z Boskimi! Najwyższe formy miłości i szczęścia nie mogą być wyrażane w materialnych pojęciach.
Poeta, malarz, rzeźbiarz i architekt muszą używać w swojej pracy więcej lub mniej świeckich symboli, aby uczynić je zrozumiałymi dla niewtajemniczonych, aby przenieść swoją inspirację do materii, która może być niewystarczająca.
Kompozytor zapisuje swoją wizję, ale musi ją pozostawić innemu artyście, aby ją właściwie zinterpretował i przekazał słuchaczowi. Twórca i interpretator muszą mówić duchem do ducha, w przeciwnym razie słyszy się tylko łuskę dzieła.
Dzieło muzyczne może być interpretowane na wiele sposobów, a nawet wykonawca może zmieniać swoje wykonanie w zależności od nastroju, tak że usłyszenie jakiegoś utworu wspaniale wykonanego lub śpiewanego sprawia, że nie chce się go słuchać ponownie przez tego samego wykonawcę. Wspomnienie doskonałości jest zbyt cenne, aby zostać splamione przez wykonanie o nawet najmniejszych niedoskonałościach.
To być może ta eteryczna, nieuchwytna jakość muzyki skłania wielu poetów i mistyków do używania symboli muzycznych do ilustrowania swoich idei. Rabindranath Tagore, poeta, muzyk i mistyk, ma wiele pięknych fragmentów, które człowiek czuje, że mógł napisać tylko muzyk, jak na przykład ten z jego „Gitanjali”: „Gdy rozkazujesz mi śpiewać, wydaje mi się, że moje serce pęknie z dumy, spoglądam na Twoje oblicze i łzy napływają mi do oczu. Wszystko, co jest surowe i nieharmonijne w moim życiu, rozpływa się w jednym słodkim harmonii, a moje uwielbienie rozpościera skrzydła jak radosny ptak w locie nad morzem – Wiem, że tylko jako śpiewak staję przed Twoją obecnością. Dotykam skrajem rozwiniętego skrzydła mojej piosenki Twoich stóp, których nigdy nie mógłbym dotknąć.
„Odurzony radością ze śpiewania zapominam o sobie, wołam Cię przyjacielu, który jesteś moim Panem„.
Natchnieni twórcy dzieł niezwykłej szlachetności i wspaniałości, jeśli nie są świętymi, mają w sobie coś z mistyka. Kto może posłuchać największych dzieł Bacha, Beethovena i Elgara, nie czując atmosfery innego świata? I, podobnie jak mistycy religijni, oni także nie oddychają zawsze boskim powietrzem. Oni też muszą przejść przez „ciemną noc duszy”. Po wyczerpującej pracy nad dążeniem do doskonałości i ożywianiem piosenki, której „rozwinięte skrzydła uniosłymistrzowskiej kunsztowności, jeżeli nie są świętymi, mają w sobie coś z mistyka. Kto może posłuchać najwspanialszych dzieł Bacha, Beethovena i Elgara, nie odczuwając atmosfery innego świata? I podobnie jak mistycy religijni, nie oddychają oni zawsze boskim powietrzem. Oni także muszą znosić „ciemną noc duszy”. Po wyczerpującej pracy dążenia do doskonałości i ożywienia pieśni, których „rozwinięte skrzydła uniosły się w empyreum”, nadchodzi okres bezpłodności, przygnębienia i beznadziejności. „Moje serce pragnie dołączyć do twojej pieśni, ale daremnie walczy o głos. Chciałbym mówić, ale słowa nie przeradzają się w pieśń, i krzyczę zniechęcony”. Tagore dobrze rozumie te beznadziejne nastroje twórczego mistyka.
Śpiewanie jest tak samo niezbędne dla rozwoju duszy geniusza muzycznego, jak jedzenie jest niezbędne dla wzrostu i rozwoju ciała. Muzyka jest tutaj jego krainą Rzeczywistości. Być może smutek, który często leży u podstaw najpiękniejszych kompozycji, to dążenie kompozytora do stworzenia za pomocą niewystarczających środków nieskończenie doskonałych dźwięków, które słyszy podczas swojego pobytu w tej krainie.
Następujący fragment z jednego z listów Mozarta pokazuje sposób, w jaki jego pomysły były inspirowane i jak, otrzymując je, przekracza czas i przestrzeń.
„Kiedy i w jaki sposób pojawiają się moje pomysły, nie wiem, ani nie mogę ich wymusić… Ani nie słyszę części sekwencyjnie w mojej wyobraźni, ale słyszę je, jakby wszystkie naraz. Jakie to jest wspaniałe, nie mogę wyrazić słowami. Wszystkie te wynalazki, to tworzenie, odbywa się w przyjemnym, pełnym życia śnie. Ale rzeczywiste usłyszenie całości razem jest przede wszystkim najlepsze. I być może jest to najlepszy dar, za który mam dziękować mojemu Boskiemu Mistrzowi.”
Muzyka Mozarta jest w większości beztroska i niewinna. Płynie tak lekko i łatwo jak pieśń natury, płynący strumień czy śpiew ptaka. Choć jego natura była przesiąknięta muzyką, jego wybitne występy jako dziecko na fortepianie, skrzypcach i organach, nie wspominając o kompozycjach, stanowią jednoznaczny dowód na to, że jego życie było pełne ciężkiej pracy, aby móc stworzyć tyle arcydzieł w krótkim życiu trzydziestopięcioletnim.
Lubi się go postrzegać tak, jak się wyobraża św. Franciszka z Asyżu, żyjącego intensywnym życiem ze śpiewem na ustach i radością w sercu. Święty zaczynał swoje dni nie długim rytuałem czci, ale z braćmi, którzy wspólnie odmawiali jedną lub dwie proste modlitwy i śpiewali własną Pieśń o Słońcu, a następnie udawali się, aby pomagać chorym i potrzebującym, może zatrzymując się, aby porozmawiać z ptakami lub jakąkolwiek małą istotą, wnosił swoją pieśń i świeżość Natury do cuchnących szaletów choroby i brudu. Choć życie św. Franciszka i muzyka Mozarta dają wrażenie szczęścia i radości, ich życie, zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne, było dalekie od sprzyjania osiągnięciu tego szczęścia; ale spotykali każdą pokusę, ból i trudności z żywym, dzielnym duchem, który atakuje wszelkie przeszkody.
Święty Franciszek nazywał siebie i swoich współbraci „Jonglerin de Dieu” i mówił: „słudzy Pańscy są Jego minstrelami”. Tłem ich pieśni była szczerość i prostota, ponieważ mistycy chrześcijańscy byli bezpośredni i prosty; nie potrzebowali rozumowania i logiki religii, która obejmuje cały kosmos, systematycznego porządku wszechświata, teorii ewolucji, i choć należeli do Kościoła chrześcijańskiego, skomplikowany obrzęd kultu nie był im potrzebny do bezpośredniej komunii z Bogiem.
Dla twórczego muzyka są to dźwięki, z których formuje formę, a za pomocą dyscyplinowanej wolności geniuszu konstruuje dzieło, w którym nie ma ani jednej dźwięku za dużo ani za mało, ani jednego akordu, który by przeszkadzał światłu ducha, którego jest wcieleniem. Bez względu na to, jak skomplikowana jest struktura lub zawiła figura,
prostota jednego istotnego elementu, „prostota Boga”, musi przesiąkać całość, w przeciwnym razie jest to bezużyteczna skorupa.
Istnieje wiele takiej muzycznej „łupiny”, niezwykle wyobrażonej i zręcznie opracowanej, często zwodzącej wielu, żemuzyka jest prawdziwa, ale pozbawiona życia i pozostawiająca zimnymi i niezaspokojonymi tych, którzy pragną prawdy i ciepła życia ducha.
I tak samo jest z wykonawcą muzyki. W rękach inspirującego wykonawcy dzieło geniusza ożywa, a duch kompozytora zostaje odtworzony. On czuje istotę marzeń i wizji, które zaowocowały poematami i epikami muzyki i ożywia je ponownie w świeżości i pięknie ich narodzin.
Dla rozumiejącego słuchacza żadna ilość biegłości i techniki nie może ukryć braku prawdziwego muzycznego instynktu po stronie wykonawcy. Im większy geniusz muzyka, tym prostsza jest jego osobowość, ogólnie mówiąc. Widzi i radzi sobie z sprawami świata tak niewinnie jak dziecko i prostymi i bezpośrednimi zmysłami czuje swoje połączenie z źródłem swojej inspiracji.
Mówi się, że muzyka jest niemoralna, co czasami mylone jest z niemoralnością. Niestety, muzyka może zostać zepchnięta ze swojego wysokiego siedliska i zdegradowana; jako język emocji i wrażliwości, może być używana do wyrażania najniższych form uczuć. Ale w najwyższej formie sztuki wielcy poeci dźwiękowi otrzymują wrażenia z transcendentalnego źródła i tworzą je w formie muzycznej przewidzianej przez ich własne osobowości.
Muzyka nie ma narodowości, chociaż cechy narodowe mogą przebijać się przez jej strukturę. Nie posiada również określonego wyznania czy religii, chociaż nadzieja na i tęsknota za ekstazą boskiego objawienia słychać w każdym dźwięku i frazie. W przeciwieństwie do bardziej statycznych sztuk, takich jak malarstwo czy rzeźba, nie należy tylko do człowieka, ale jest współdzielona z Naturą i jest tak wolna i spontaniczna jak śpiew ptaka. Nie można jej wymusić, ale musi być prowadzona i poddana dyscyplinie w zgodzie z potrzebami człowieka.
W skrócie, jest to język i głos Piękna.
źródło: MUSIC AND MYSTICISM By Lilian Risque, The Occult Review, London december 1927