Modlitwa.
„Jeżeli we mnie trwać będziecie,
a słowa moje w was trwać będą,
czegokolwiek zachcecie, prosić będziecie,
i stanie się wam.“
(Jan, X V , 7.)
Modlitwa jest przedsięwzięciem najtrudniejszem, jakie jest dane człowiekowi do urzeczywistnienia; jednakże wszystko się modli dookoła nas. Minerał, roślina, zwierzę proszą Przyrodę o podtrzymanie swych sił; wszelki akt jest prośbą; zaś wszelka istota działa z konieczności, gdyż żyje. śród tworów, to człowiek najczęściej odmawia uznania tego prawa, a przecie to do niego stosuje się ono głównie. Mam nadzieję, że pokażę wam, jak nierozumnem jest postępowanie jego.
Pojęta w swej godności prawdziwej, modlitwa jest pragnieniem Nieba i rozmową z Bogiem. Jest ona łaską i źródłem łask; jest ona ziarnem w ziemiach wieczności; dziełem cenniejszem, niż wszystkie arcydzieła, większem, niż świat, potężniejszem, rzec by można, od samego Boga. Nie dziwcie się: porzucamy tu dziedziny uporządkowane rozumu; jesteśmy w lasach bujnych Miłości. Każcie zamilknąć inteligencyi; otwórzcie okna serca; patrzcie na oceany nieskończone, na wzgórza wieczyste: czemuż nie mogę uczynić, byście je zobaczyli!
Ponieważ modlitwa jest Aktem najwyższym, warta coś ona, istnieje ona tylko wtedy, jeżeli ją. wywołuje szczerość. O każdej porze, aniołowie znajdują się dokoła nas; gdy myślimy o Bogu, przybywają oni w większej liczbie, jedni są łaskawi, drudzy stają na straży, by zbierać, co egoistycznego w modlitwach naszych wynurzymy. Inni, wreszcie, przybyli ze szczerego pragnienia oglądania Boga poprzez serce nasze, gorszą się i zniechęcają, jeśli modlitwa nasza jest źle odprawiona. Za wszystko to jesteśmy odpowiedzialni.
Dwa ruchy wytwarzają się w modlitwie. Pragnienie korzy się, wznosi i znajduje schron w miłosierdziu Bożym, którem jest Chrystus; łaska odpowiada mu, udziela się i daje się mu schłaniać. Dwa te prądy są form ą mistyczną wiary; i im bardziej pragnienie pogrąża się w otchłani pokory, tern więcej przyciąga łaskę, tern bardziej karm: się nasze serce, tern bardziej rozwija się ciało subiektywne Słowa. Modlitwa wewnętrzna jest tedy upływem naszej osobowości ku Absolutowi; oddaje się ona Ojcu; pogrąża się w otchłań Jego ramion, rozmawia z Nim, ale bez Słów; nie posługuje się intelektem; to serce dotknęło wreszcie swego całkowitego dopełnienia, które zdumiewa się, omdlewa, umiera i odradza się w szczęśliwości nieskończenie w zrastającej.
Gdy taką jest modlitwa, rozumiecie, że należy się modlić tylko do samego Boga; to człowiek czyni bardzo rzadko. Modlimy się zazwyczaj do bożka, jakiegośmy sobie obrali. Poczciwa niewiasta, która idzie do kościoła prosić Boga. by wypadł w ciągnieniu jej los, podczas gdy ma już ona 'swą małą rentę, nie do Boga modli się w sercu swojem,
lecz do bożka pieniędzy. Ileż to razy sprawujemy się, jak ta poczciwca niewiasta? Otóż, każdy bożek wysłuchuje swych wiernych; jak król, który zachowuje urzędy zyskowne dla swych dworaków – pochlebców. Człowiek ambitny, człowiek skąpy, którzy 'modlą się dla swej żądzy wyniesienia się i dla swego skąpstwa, zostaną z łatwością wysłuchani przez ich bożka; ale pogrążą się jeszcze bardziej na swej drodze fałszywej. Gdy serce szczere prosi Ojca o coś, co jest ze szkodą dla jego duszy, Ojciec nie wysłuchuje go; i oto jest racya, dla której modlitwy nasze pozostają często bez skutku.
Nie módlcie się nigdy do tworu, chociażby nawet uznano go za święty; jest to niegrzecznością względem Boga; jest to mówić Mu:
„Wysłuchasz lepiej swego ulubieńca, niż mnie; nie zwrócisz na mnie uwagi, bowiem jestem nieznany czy nędzny”.
Jest to wątpić w moc Jego i w Jego miłość. Módlcie się do Ojca; módlcie się zwłaszcza do Chrystusa, bowiem On jest Bogiem – Człowiekiem; modlić się do Ducha Świętego jest trudno; jesteśmy nazbyt pogrążeni w materyi, by być czułymi na tę obecność nieskończenie subtelną. Jest jednakże twór, do którego można się modlić bez obawy zaciągania długu czy uchybiania Ojcu. To Marya Panna; jako że jest Ona najpokorniejszem ze wszystkich stworzeń, możemy być pewni, że przekaże Ona w całości naszą prośbę ; a ponieważ Syn Jej spełnia zawsze Jej wstawiennictwa, m a się, zwracając się do, Niej, więcej szans, by być wysłuchanym. Wszelako, – pozwólcie, bym położył nacisk na ten punkt ważny, – bez pomocy wyraźnej Jezusa, nic nie możemy. To On, Słowo, który przy stworzeniu, daje wszystkim siłę żywotną; ale oddaje ją im po raz wtóry, przez odkupienie. To ostatnie jest powszechne zarazem i indywidualne. Oczekuje On w milczeniu u bram y naszego serca; na pierwszy poryw otwiera nam Swe ramiona, dając nam postrzegać z blasku, jaki On promieniuje, właśnie tyle tylko, ile go znieść mogą chore nasze oczy.
Oto jeszcze dlaczego dobrze jest się zwracać li do Boga. Pierwszym, nieprzejednanym z wrogów człowieka to on sam ; Szatan jest mniej dla nas niebezpieczny. Jeden i drugi z tych przeciwników kroczą zarówno nieuchwytnie; by ich pokonać, potrzeba nam punktu oparcia poza światem, bowiem oni wypełniają ten świat, bowiem oni stanowią siłę sam ą wszechświata. Oparciem tern może być tylko Bóg.
Bóg jeden wreszcie, w postaci swej Słowa posiada wszystkie szczegóły planu kosmicznego; los mikrobu i los mgławicy są Mu zarówno obecne; nic nie masz w nas, coby nie pochodziło od Niego; naw et pragnienie, które nas pozywa ku Niemu, to On je w nas tchnął, wolna wola nasza działa tylko w momencie naszego postanowienia. Tak tedy władza modlitwy jest wynagrodzeniem.
Otóż, mało ludzi umie się modlić. Przyczyną pozorną tej nieumiejętności jest wychowanie, troski praktyczne, wpływ środowiska ; przyczyna istotna jest starsza i głębsza. Człowiek nic nie może wykonać, jeżeli duch jego nie zawiera zdolności, odpowiadającej temu aktowi, i jeżeli ciało jego nie posiada organu, odpowiadającego tej zdolności. Z drugiej strony, zdolności (władze) psychiczne nie są abstrakcyam i są to organizmy rzeczywiste, obiektywne, członki i wnętrzności ducha. W świecie fizycznym, tak samo jak w świecie hyperfizycznym, wszystko poczyna się od nikłego zarodu, który praca, cierpienie z wolna rozwijają. Tak samo, jak młodzieniaszek, nie zaprawiający się do chodzenia, ma nogi słabe; tak samo ten, co się nie modli, powoduje zanik organu fizyczno-psychicznego modlitwy.
Jeżeli nie możemy się modlić, to dlatego, żeśmy spędzili lata, istnienia, być może, nie myśląc o Bogu, nie niepokojąc się o Niebo.
Pocznijmy natychmiast naprawę naszego zdumiewającego niedbalstwa; nie jutro, nie dziś wieczorem, natychmiast; wiemyż, czy śmierć nie czatuje na nas za temi drzwiami? Włóżmy wszystkie trudy w to zadanie; sprowadźmy do niego wszystkie nasze ruchy, niech każda okoliczność stanie się dla nas powodem do nieustawania w niem i do udoskonalania go.
Powiecie na to: Nie mam ani chęci, ani skłonności modlić się; nie uczuwam potrzeby tego. A więc pocznijcie iść za Chrystusem w czynach waszych; spróbujcie najprostszego z wysiłków: za; chwilę będziecie rozmawiali z przyjaciółmi swemi; zatrzymajcie pierwszą obmowę, jaka wam powstanie na ustach; zatrzymajcie ją za wszelką cenę. Uczujecie rychle tchnienie demona przewrotności, który wam zaszepce cło ucha: powiedz, że ten a ten jest śmieszny; bo to prawda; cóż to szkodzi? I jeżeli zechcecie z całej siły pokonać kusiciela, musicie zawołać o pomoc. I to będzie waszą pierwszą modlitwą. Bardzo często serce nasze światła tłucze się w nas, krzyczy i skarży się. Ale sumienie nasze pozostaje głuchem; nie utworzyło ono sobie uszu duchowych; wyhodowało ono sobie komórki mózgowe, zdolne do przyjmowania głosu wielu tworów, geniuszów, mędrców, bogów nawet; zaniedbało przyjmowania głosu Przyjaciela. “ Domyślacie się już tu niewątpliwie, dlaczego pierwsze nasze kroki ku Niebu są rozdarciem zgryzot sumienia i skruchy: potrzeba, by pług rozdarł glebę przed siejbą.
Modlitwa jest aktem niewysłownym. Przez to, że wyznaje ona, iż jest niczem, może ona wszystko; przekształca ona okropne, zasypuje przepaści, powała góry. Jako rosa orzeźwiająca, niesie ona ulgę, omywa i uwalnia. Jest ona ogniem, kowadłem i młotem. Jest ona nieznaną i nic się nie jawi bez niej; nieświadoma, uczy nas ona wszystkiego; tak prosta, że nawet uczeni najbardziej pełni nauki nie rozumieją jej ; bełkoce ona, a kohorty aniołów pochylają się, żeby ją słyszeć; nędzne drganie drobne, a ręce czarodziejskie pałających serafinów zbierają ją ze drżeniem; tchnienie bezsilne, a odradza życie. Łzy bezbarwne, przekształcone na drogie kamienie, mieniące się różnobarwnie; rdzeń pokoju; umiejętność mądrości, słodycz siły, doskonałość mowy, spełnienie obietnicy, lekarstwo powszechne, oto jest modlitwa, oto jest jej wcielenie zawsze żyjące, Chrystus Jezus Modlitwa jest orężem, który zwalcza sprawiedliwość Bożą, raszplą podwójnie zahartowaną, która stacza rdzę nieprawości wszędy, 'gdzie się ona znajduje.
Przez nią, mowa człowieka, znamię wspaniałe jego wielkości, wraca do swej zasady, rzuca się ku Bogu, i dosięga źródeł życia. Słowo ludzkie odzyskuje siłę swą pierwotną, staje się aktem, przyciąga Akt boży i wciela się w niego. Modlitwa prawdziwa jest córą Miłości; jest ona solą nauki żywej i pozwala jej kiełkować w sercu naszem, swej glebie naturalnej. Porywcza, pałająca, wytrwała, m a ona nie znać przerwy, ja k wieczność nie zna odmian trwania; Niebo lubi, by je zdobywano „gwałtownością” i by się z Niem łączono, jak korzenie drzewa łączą się z glebą karmicielką.
Bóg dotrzymuje swych obietnic. „Proście, a będzie wam dano”, rzekł On. „Jeżeli wy, którzy jesteście źli, dajecie dzieciom waszym, o co was poproszą, o ileż bardziej Ojciec da wam?” – „Jeśli o co prosić będziecie Ojca mego w imię moje, da wam”. – „Cokolwiek bądź poprosicie Ojca mego w imię moje, to uczynię”. „Bóg jeden jest dobry”. Słowa bezmierne, których harmonia drga z krańca po kraniec Świata; nie mogę wam wyliczyć jej skutków nieskończonych; przyjmijcie je tylko, przyjmijcie w charakterze tymczasowym, i zaraz, gdy będziecie sami, rozważcie tajemnicę waszego istnienia przy blasku tej pochodni; pojmiecie dlaczego święci mówią O Bogu tylko ze łzami; być może Miłość wieczysta zadrga w was; być może poznacie jej słodycz niewymowną I pokój, jaki cna zdradza; i spostrzeżecie może wreszcie, jak wielce, pomimo gwałtów, morderstw, podstępów i męczeństw długich, Miłosierdzie boże przewyższa Sprawiedliwość bożą, od przyjścia Przyjaciela, Jakie modlitwa prawdziwa winna wypełnić warunki?
Jest ona wylewem nadprzyrodzonego w nas ku nadprzyrodzonemu poza nami.
Nadprzyrodzone (pozwólcie mi podkreślić ten wyraz) jest tern, co jest ponad Przyrodą, ponad Stworzonem, Czasem, Przestrzenią, Warunkami. I o tośmy przeniesieni poza wszystkie obrzędy, w atmosferę tę świetlistą, gdzie przepływają jedynie wielkie powiewy wolne Ducha, i kształty jaśniejące aniołów Prawdy! Można się modlić tylko za pomocą władz, których posiadamy świadomość. Wielu tedy będzie się modliło swemi nerwami, swym intelektem, swemi żądzami roznamiętnionemi, duchem swego ciała i kości; dla tych ludzi, przepisy liturgiczne są doskonałe, nawet nieodzowne; i w gruncie rzeczy, kto może z nas utrzymywać, że modlitwa jego .jest wolną od wszelkiego oparu ciała i krwi? Ale na widoku mieć należy doskonałość; oto dlaczego mówię, jak gdybyśmy byli zdolni do nadludzkiego wysiłku. Gdzie można się modlić? Wszędy, jeżeli umiemy się skupić; według rady Chrystusa, zamknąć się w komnacie, w znaczeniu materyalnem i duchowem. W znaczeniu materyalnem, bowiem tym sposobem Bóg jeden i aniołowie Jego widzą nas; jest to wielka sda dobro spełnione w tajemnicy, jest ono czystem. Przyjaciele nasi, członkowie nawet naszej rodziny, którzy widzą nas, udających się do naszej komnaty, mogą mniemać, że oddamy się spoczynkowi; unikamy tedy, przez tę przezorność, zdradliwej nagrody ich czci.
W znaczeniu duchowem, „zamknąć się w swojej komnacie„, to wejść w siebie, zamknąć drzwi zmysłów i pamięci, które utrzymują umysłowo się w łączności ze światem zewnętrznym, z troskami, wyłączne,mi myślami o czemś, z projektami, przypomnieniami. I to wymaga już pracy poważnej. W kościele, korzysta się ze skierowania środowiska fluidycznego, z zapału zbiorowego, ze środków sztucznych wyczuwalnych, jak półmrok, światło uroczne witraży, zapał, jaki wznieca muzyka, atmosfera często wielowiekowa, którą pokolenia poprzedzające zaludniły westchnieniami i dziękczynieniami: wszystko to jest wielką siłą; nie jest zabronionem korzystanie z niej.
Jeżeli modlicie się lepiej w kościele, idźcie do kościoła. Jeżeli Przyroda, spokój jej, piękno jej pomaga wam, módlcie się w polu. Jeżeli odmowa wasza pójścia do kościoła gorszy kogo, poświęćcie waszą wygodę i róbcie, jak wszyscy. Jeżeli jednak chcecie posuwać się szybciej, wybierzcie, by mówić do Boga, miejsce, jakie przyczyni wam najwięcej wysiłków.
Czy wierzycie we własności miejsc uświęconych, formuł liturgicznych, obrzędów, języka ezoterycznego; czy jesteście z gruntu przywiązani do kultu, do wtajemniczenia poszczególnego, czyńcie, co uważacie za dobre. Modlitwy wasze dojdą do Nieba, przeszedłszy uprzednio przez fluidy, prądy astralne, ciała duchowe egregor, z jakiemi jesteście związani; ale dojdą, w końcu końców. Trudną jest rzeczą i rzadką czuć w sobie wpływ boży, bezpośredni; i do tej łączności bezpośredniej dochodzi się dopiero po nie.
Język snu jest językiem powszechnym, językiem życia. Ludzie prości rozumieją go, są oni bowiem bliżsi Przyrody, rzeczywistości, zadawalniąją się bowiem życiem; zaś ze wszystkich ludzi prostych, mistyk odcyfrowuje najlepiej ten język, i, nadto, mówi tym językiem, on to bowiem żyje najgłębiej i najintensywniej.
Istoty zwikłane, przeciwnie, kulturą sztuczną, zgmatwane w systematach, w abstrakcyach, w zabawkach metafizycznych, nie postrzegają już życia, lecz tylko odbicie jego myślowe.
Nauka snów jest tedy intuicyjną, nauką serca, sztuką, mówiąc właściwie, ćwiczyć się w niej jest pracą wyborną dla inteligencyi, dla wyobraźni; pozwala nam ona robić postępy w poznaniu nas samych. Jeżeli bowiem medycyna hypołćratesowa notowała starannie sny ludzi chorych, życie snu oświetla również w sposób najszczęśliwszy zakątki istoty wewnętrznej i obrazy nieświadomego. Powiedzmy zaraz, że noce, w które nie przypuszcza się, że i się śniło, i sny, których się nie rozumie, zawierają prawie zawsze siłę bardzo czynną. Asymiluje się snadnie tylko to, co jest nam bardzo bliskiem; tedy złączenie boskie jest rzeczą trudną, bowiem trzymamy się zdała od Boga. Tak więc uczeń Chrystusowy ma zawsze do swego sprawowania tylko ciemności głębokie wiary*).
By dobrze sądzić o snach, trzeba by naprzód żyć w układzie Prawdy. Nic w nas nie masz czystego; ani serca, ani nerwów, ani zasady myślącej; żadne tedy postrzeżenie nie jest absolutnie ścisłem. Nadto, zło, które z nas promieniuje, zmętnia atmosferę w tórą dookoła nas, i wykrzywia przedmioty w niej. W ogromnej większości wypadków śpiący widzi źle kształt dokładny klisz; nie słyszy dobrze słów swych gości duchowych; środowiska, które oddzielają duchy ludzi od planu Prawdy, dają
*) Ob. ’ Odczyt drugi o Mistycyzmie.
zawsze załamania. I zmysły nasze, cielesne czy duchowe, dostarczają nam pewności tylko w przybliżeniu. Tłumacząc przeto sny, trzeba być nieco optymistą, by prostować wypaczenia na ciemno, jakie im nadają chmury Materyi, i ponieważ jesteśmy Strzeżeni przez Chrystusa z pieczą najczulszą i najbaczniejszą.
Powtóre, należałoby brać pod uwagę głębokość snu. Tak samo, jak, gdy pracujemy, niektóre części tylko naszej istoty pracują, podczas gdy reszta jest roztargniona, podobnież ciało nigdy nie śpi całkowicie. Nadto, duch może się rozdzielać; jeden z jego organów może zstąpić do wnętrzności ziemi, drugi powędrować do Chin, trzeci na księżyc, czwarty do świata niewidzialnego społecznego. Duch ciała fizycznego jest tylko ciałem ducha całkowitego; każdy nasz organ we wnętrzu ma swego ducha; duch ramienia może wynijść z jednej strony, duch głowy z drugiej.
Wszystkie te spotkania, poczynione w miejscach tak różnych, odciskają się na mózgu, jeżeli znajdzie się tam komórka wrażliwa; jeżeli odciski te są jednoczesne, sny splatają się; śpiący śni jednę scenę, i podczas tej – sceny ma drugi sen. Widziałem do dziesięciu czy dwunastu snów. w ten sposób zszufladkowanych jeden w drugim. Gdy ma się wielki spokój, będzie się pamiętało; jeżeli nie, wszystko się złączy w gmatwaninę bez związku. Nie jest łatwem tłumaczyć sobie własne sny; widzicie, ile kłopotu przy tłomaczeniu mogą sprawiać sny kogoś innego.
Po trzecie, należałoby znać stosunki biologiczne śpiącego: odróżniać powinowactwa każdej z części jego indywiduum z trzem a państwami, z innymi ludźmi, z k rajem jego, z religią jego, z planetą jego. Warunek ten jest bardzo trudny do wypełnienia; ale ogół ludzi może, bez niego, osiągnąć intuicyę dostateczną na potrzeby zwykłe; w razach wyjątkowych ucznia, przeznaczonego do misyi specyalnej, będzie zawsze obok niego ktoś bardziej posunięty, żeby go oświecić. Sny ranne są najprawdziwsze; powtarzające się spełniają się najprędzej.
Dobrze jest zawsze przyswoić sobie nauki, zawarte w podaniach ludowych, w przysłowiach, w zabobonach, w legendach. Książki w obiegu: Wielki tlomacz snów, Wyrocznia snów, Wielki Cagliostro, są ciekawe do zasięgania rady; zapożyczają one wiele od starych wróżbiarzy hinduskich, perskich, arabskich i greckich. Hieronim Cardamus, zda się, był pierwszy, który uczynił kompilacyę z autorów mało znanych; wiele kopiowano z niego bez oznaczania źródła.
Są dwie wielkie klasy snów pochodzące z temperamentu i odpowiadające przeważnemu zajęciu się myśli. Człowiek wewnętrzny, istotnie, otrzymuje wpływy żywiołów i planet Ducha świata (Spiritus Mundi), jak mawiali hermetyści; i wola jego wyciska na temperamencie kierunek zgodny z jego ideałem: szukanie szczęścia, czy zaszczytów, czy nauki, czy namiętności. Nie wykładając tu teoryi temperamentów, ani teoryi sygnatur astrologicznych, – co byłoby zbyt długiem, – oto kilka ogólników. Dla lunatyka, sny wody są dobre i sny ognia złe; dla urodzonego pod Słońcem, sny ziemi są złowróżbne, jak dla urodzonego pod Saturnem sny powietrza.
W kompilacyach współczesnej astrologii znajdziecie wiele materyału do zbudowania sobie systemu praktycznego.
Gdy, na przykład, malarz śni tę samą scenę, co chemik, znaczenie widzenia sennego będzie się różniło; widzenie potoku wody wróży co innego politykowi, co innego matce rodziny. Nadto, każda osoba, z racyi samej swej indywidualności, z racy i własności ośrodkowej swego ja, komunikuje się z ośrodkiem różnym Świata Niewidzialnego.
Stąd ten czynnik różności symbolizmów.
Biskup Synezyusz wzmiankuje o tej szczegółowości ważnej; to zniewala każdego do utworzenia sobie słownika osobistego. Wreszcie, oto ostatnia uwaga, bardzo ważna dla nas, Panowie, którzy poświęciliśmy się badaniu światła ewangelicznego. Przez, sam fakt, że to właśnie Absolutu szukamy poprzez nasze prace i usposobienia indywidualne,
wymykamy się z dziedzin Przyrody. Im bardziej zabiegi nasze są żarliwe, szczere, bezinteresowne, tern mniej więzy materyi, koła astralne, żandarmowie bogów imają się nas. Płomień naszej zbożności na służbie Jezusa uwalnia wszystkie nasze organizmy: od tej pory, w ciągu nocy, nawiedzaj ą nas nie mieszkańcy tego lub owego Królestw a żywiołów, tej lub owej planety astrologicznej, lecz poszczególni służebnicy niewidzialni Słowa; siły, jakie otrzymujemy, nie zstępują już z tego czy owego kręgu stworzonego; przybywają one prostą drogą ze świata ośrodkowego żyjącego światła, Prawdy, życia. W skutku tego, wykład snów naszych jest specyalny.
Wypływa on z praw a pierwiastkowego, mianowicie z tego, że życie Materyi jest zawsze przeciwstawne życiu Ducha. Jedno jest egoizmem, walką o istnienie, ziemskością, drugie jest miłością, poświęceniem, niebiańskością. Tak tedy, w oczach ucznia Ewangelii wszelkie szczęście tego świata jest nieszczęściem boskiem, wszelkie cierpienie cielesne jest radością duchową, i odwrotnie: gdy płacze się we śnie, gdy martwi się, gdy jest się rannym, będą to dla osobowości zewnętrznej przyjemności, uśmiechy i powodzenia. żołnierz Nieba jest oświecany bezpośrednio przez Prawdę, pozwólcie mi powtórzyć to wam. Właśnie to Słowo Jezus umacnia go i naucza. Otóż, żadne ziarno nie powstanie, jeżeli grudka ziemi, w którą ono wsiane, nie będzie cierpiała, dostarczając mu straw y niezbędnej.
Człowiek przyrodzony jest ziemią gnojną; iskra Słowa jest w nas nasieniem. By światełko to stało się płomieniem, trzeba, by powłoka jego, osobowość, dała się strawić.
Dla nas, Panowie, którzy nie szukamy ani zaspokojeń żądz cielesnych, ani ciekawości inteligencyi, ale. jedynie zaspokojenia instynktu świętego spotkania Boga; dla nas, których zajmują jedynie szelesty ciche odrodzenia mistycznego; którzy staramy się usilnie wyrzec się swego Ja; którzy karmimy się jedynem pragnieniem : Jezusa i Jego królestwa, sny nabierają powagi i głębi, są one bowiem’ nawiedzeniami przyjaciół naszego Przyjaciela. Dla uczniów szczerych, jakim i pragniemy być, jest tedy bardzo logicznem, że sny, na przykład, śpiewu, muzyki, tańców, zwiastują boleści moralne; sny pogrzebowe, umarli, wskazują na przyszłą przemianę wewnętrzną, mniej lub więcej zupełną; istoty nizkie, przedmioty odrażające wskazują na powodzenie materyalne; szkoła, kościół, klasztor, księża, zakonnicy, znaczą próbę oczyszczającą, wtajemniczenie praktyczne. Widzieć Chrystusa, chociażby tylko w obrazku, wróży wielkie cierpienie ; kto rozmawia we śnie z Chrystusem, albo otrzymuje coś od Niego, monetę, kubek wody, może się radować: uczyni on krok wielki ku doskonałości, przejdzie przez jednę z boleści, przez jakie przeszedł Chrystus. Czynności zwykłe, jak siać, wchodzić na wzgórze, schodzić, jechać powozem, koleją, zmoknąć, odnoszą się do biegu codziennego życia i tłómaczą się przez się. Samochód oznacza posunięcie się, otrzymane z łaski. Zwierzęta albo ludzie barwy czarnej, są zawsze niebezpieczne, tak samo olbrzymy, albo potwory; dla ucznia prawdziwego, pies jest przyjacielem, koń posłem, lew opiekunem. Jeżeli uczeń doszedł, jak to wam rzekłem przed chwilą, do panowania zupełnego nad swemi władzami, podczas snu, wypadnie mu współpracować w jednam z wielkich zadań mistycznych, w zadaniu Oracza, albo w zadaniu żołnierza.
Pozwólcie mi powiedzieć wam słów kilka o dwu tych funkcyach ważnych, do których wypełnienia mogą być niezadługo niektórzy z was powołani. Wielka bitwa, jak a się odbywa od początku świata pomiędzy światłem a Ciemnościami, ma za sędziego Ojca. Wodzem pierwszej armii jest Chrystus; wodzem drugiej jest Szatan. Jeden i drugi mają od Ojca inteligencyę, moc, ich żołnierze, ich siły są równe; ale Chrystus ma coś więcej od Przeciwnika; coś bardziej trudnego do pojęcia; można by nazwać tę wyższość: mądrością, gdybyśmy rozumieli cały zakres tego słowa, Bronią Nieba jest słodycz; żołnierze jej dają wszystko, co mają: pieniądze, przyjaźń, naukę, aż do życia.*Bronią piekieł jest gniew; żołnierze jej ranią, kradną i zabijają.
Walka ta mistyczna jest znaną wszystkim tradycyom. Inna postać dramatu kosmicznego to rolnictwo. Wszędy,, gdzie żołnierze Ciemności skończyli niszczyć, i do wszystkich miejsc, które żołnierze Nieba zrosili swemi łzami i swą krwią, przychodzą słudzy uprawy ziemi Wielkiego Siewcy. Praca ich jest tajemnicza; przygotowują oni dzieło ostateczne; Jan Chrzciciel je st ich wodzem; ich trudem królestwo Boże powiększa się nieznacznie; pustynie użyźniają się; krzaki cierniowe okrywają się kwiatami i owocami; ścieżki zaledwie widoczne w zaroślach stają się drogami prostemi i równam i Tak że, przy uspokojeniu końcowem, Czyniący pokój będzie mógł się ukazać w słońcu wielkiem, On, który pozostawał w ukryciu przez wieki niezliczone, w których był męstwem wszystkich swych żołnierzy i wytrwaniem wszystkich swych uprawców roli.
Dwie te armie, dwa te ludy, mają swych wodzów; rzekliśmy już, jacy są ich monarchowie; każdy jest reprezentowany na każdej planecie. Szatan, przez Księcia tego świata, Jezus przez Pana tego świata. Książę ześrodkowuje wszystko zło, jakie się spełnia na padole; Pan zbiera wszystkie modlitwy i wszystko dobro, jakie tu się czyni. Kilku ludzi, najzasłużeńszych i najpokorniejszych otrzymuje odwiedziny tego Pana, jenerała pomiędzy żołnierzami, pana .pomiędzy Uprawcami roli, Przyjaciela Boga i tak złączonego z Chrystusem, że przyjm uje on podobieństwo z Nim, niekiedy nawet cieleśnie1). Bowiem Pan tego świata, a także i Książę, przybierają? gdy uważają to za pożyteczne, ciało fizyczne; chodzą oni po świecie, jak każdy z nas; i wielu potrąca ich łokciami, nie poznając ich. Szczęśliwi są ci, którzy odkryją tożsamość tego Pana poprzez jakikolwiek bądź wygląd, jaki on obrał. Ale większość uczniów Chrystusowych zbliża się do niego tylko we śnie; ukazuje się -on wtedy w postaci włościanina albo oficera, i z przymiotami, w jakie żaden twór nie mógłby się przystroić: Niebo nie pozwoliłoby mu. Przybiera on postać Chrystusa tylko w razach niezwykle rzadkich; ogromna większość Zjawień się Chrystusa ludziom obudzonym, ekstatykom, albo we śnie, nie są prawdziwemi; to tylko sługa, który wziął na się ubranie swego Pana.
Wszystko to, niewątpliwie, nie da wam pożytku natychmiastowego. Na kilkaset osób, jakie spędzą tu tę zimę, zrozumianym, być może, zostanę zaledwie przez jedne jedyną; jedna jedyna, być może, zabierze się do pracy prawdziwej, do jedynej koniecznej; dla niej to podaję te szczegóły, i chociażbym miał mówić dziesięć lat w próżnię, czyniłbym to z radością, jeżeli, jedenastego roku, spotkani serce dojrzałe do czynu.
*) Coś analogicznego znajduje się zaznaczone w Mistycyzmie muzułmańskim.
Kończę tę długą wycieczkę w dziedziny tajemne mistycyzmu. By serce ucznia korzystało że wszystkich tych współpracownictw, ma ono być prostem i jednem; ma zamieszkiwać Królestwo Pokoju. Zjawisko widzenia sennego nie przedstawia mu się, jako coś niezwykłego, wyjątkowego; w jego oczach, jest to jeden ze sposobów życia, jest to to samo. co jaw a; jest jej stroną przeciwstawną, dopełnieniem, przedłużeniem. Tłomaczy on je, jako okoliczności materialne, cały bowiem wszechświat dla niego jest tylko wyrazem mocy i woli bożej. Dostrzega on nie rozbieżności, lecz zgodności; nie podobieństwa pozorne, lecz tożsamości głębokie. Lepiej snadnie jeszcze, niż okultysta, wie on, że wszystko odpowiada sobie; że każdy molekuł jego ciała jest w powinowactwie z tern zdarzeniem, z tym geniuszem, z tą nauką, z tą planetą, z tą pokusą, z tą cnota. Wie on, że obrazy niewidzialne mogą wchodzić do dziedziny myśli wielu drzwiami r przez ducha palca, kości, równie dobrze jak przez ducha mózgu. Gdy walczy on nocą z czarnymi przeciwnikami, nie zdziwi się, gdy rankiem będzie czuł się znużonym lub kontuzyowanym; gdy jaki Przyjaciel tajemny pokrzepia go napojem lub manną, nie zdziwi się, nie odczuwszy ni głodu, ni pragnienia, przez kilka dni, być może. Widzicie tedy, że zachodzi ogromna różnica pomiędzy widzeniami powierzchownemi, jakie zachodzą podczas nocy naszych, i czynnościami głębokiemi, zajmującemi kilku indywiduów wybranych. Jak osiągnąć te przywileje, jak na nie zasłużyć?
Sen jest zjawiskiem dosyć ważnem, by był godnym długiem posługiwaniu się pomocami obrzędowemi. By przestrzegania drobiazgowe, użycie pewnych wygłoszeń, pewnych dźwięków, długich psalmody i brahmana, szakteji, sufi’ego, mnicha, stały się dla nas bezużyteeznemi, potrzeba było je praktykować. A, zresztą, wszystkie te siły pomocnicze mają wtedy tylko znaczenie, jeżeli używotnia je szczerość pałająca serca; wieczyste dostępne jest tylko wieczystemu. Niebo zwalnia nas pomały z tych obarczeń; wobec sziwaizmu, brahmanizmu, widzicie, jak katolicyzm jest już prosty; ten. kto poznał nieco ubóstwo duchowe, może jeszcze upraszczać; ale na to trzeba pracować dziesięć razy więcej, niż czyni to ogół śmiertelników. Niemniej, moc takiej modlitwy wynagradza za wiele męczeństw. Kiedy należy modlić się? Odpowiem z całym zespołem mistyków: Zawsze. Dla człowieka wierzącego wszytko jest pobudką do modlitwy, tj.. do dziękowania i proszenia. Jak tylko otworzycie oczy, dziękujcie Bogu za spoczynek, jakiego wam użyczył; jeżeli noc była zła, dziękujcie Mu jeszcze bardziej, że dał wam sposobność cierpienia, t.j., oczyszczenia i skruchy.
Módlcie się, gdy obowiązki wasze pozostawiają wam czas wolny; bowiem najżywotniejszą z modlitw jest dobry przykład. Ale spożytkowujcie wszystkie chwile wasze. Jedna sekunda tak jest: jedna sekunda wzlotu czy udania się do Nieba działa na nasz wszechświat niewidzialny i na organ fizyczno – duchowy modlitwy; organ ten nie buduje się od razu, ale komórka za komórką; gimnastyka ducha podobna do gimnastyki ciała: dziesięć ruchów łatwych bardziej rozwija mięsień, niż wielki wysiłek nieproporcjonalny.
Gdy praca wasza codzienna pozostawia wam czas wieczorem użyjcie nocy na ćwiczenia modlitwy. Skoro zajdzie słońce, wiele sił się zmienia; kierunek molekuł materyalnych, krążenie magnetyczne, prądy nerwowe, legiony niewidzialne dzienne ukrywają się i są zastępowane przez, inne dynamizmy. Nieświadome się 'budzi; poczynają się pewne wibracye w karku i zwojach. Planety niewidzialne bardziej wpływają; ale mieszanina świata niebios i świata piekieł, która stanowi walkę kosmiczną, trwa w ciągu nocy. Należy tedy zdwoić roztropność; i oto Kościół słusznie wskazuje modlitwy specyalne do snu i czuwań nocnych. Gdybyśmy tworzyli kurs metodyczny, byłoby tu miejsce do zbadania racyj bytu godzin nocnych kanonicznych: porannych i laudes, które mnisi muszą wygłaszać o północy i o trzeciej z rana, i kombinacyj psalmów, antyfon, hymnów, kapituł, kolekt i odpowiedzi, jakie mają miejsce; reguła świętego Benedykta datująca się od VI stulecia, przedstawia dla zwolennika pojęć ezoterycznych kopalnię najcenniejszą.
Ale trzymajmy się naszego planu świeckiego; tajemnice niemniej obfite, a i Światła również.
Jest przygotowanie długie do modlitwy: to spełnianie Prawa, dobre uczynki, poddanie się. Jeżeli trzeba kochać, by modlić się, trzeba naprzód być cnotliwym, żeby kochać. Trzeba fundamentów dla świątyni, i korzeni dla drzewa; trzeba dać duszy pociąg; trzeba, zwracając się do Boga, używać języka Niebios, zaś tego można się nauczyć tylko żyjąc życiem Nieba, życiem poświęcenia się. Trzeba porzucić świat doczesny, by iść do świata wiecznego; by Ojciec czynił naszą wolę, trzeba naprzód być posłusznym Jego woli.
Królestwo Niebios, ku któremu wyciągamy ręce nasze błagalne, jest królestwem harmonii; pokój czynny, płodny, pełny ruchu, roztacza sam blaski bez końca. Gdy człowiek chce się wznieść aż tam, niech czyni naprzód pokój dokoła siebie i w sobie. Z punktu widzenia Ducha, lepiej jest stracić pieniądze, niż wygrać proces, i lepiej stracić raczej przyjaźń, niż sprawić komu cierpienie. Bądźcie w pokoju także z wydarzeniami; i cóż, że one nieszczęsne, gdyż przecie nas wyzwalają? I cóż, że one szczęsne, gdy radość wszelka nietrwała? Bądźmy wdzięczni za wszystko, co się nam przytrafia. Czyńcie wreszcie pokój w sobie samych. Uśmierzcie niepokoje wasze, słuchajcie się sumienia, by wyrzut was zgoła nie trawił; można zwalczać bez szału, z sercem pogodnem i ufnością .spokojną. W rzeczywistości, ukojenie to uprzednie, gdy chce się, by było doskonałem, wymaga ogromnego wysiłku; walka ta z instynktami najgłębszemi naszej natury przechodzi natężeniem i trwaniem wszystkie inne trudy. By zwyciężyć, trzeba było zerwać wszystkie nasze nałogi egoistyczne; mieć serce wolne, t. j., kochać twory jedynie w Bogu; mieć wreszcie rozum nagi, gotowy do przyjęcia wszystkiego i do zapomnienia wszystkiego.
Modlący się poważnie, głęboko, podobny jest do żołnierza na szańcu bitewnym, do pływaka, przedzierającego się śród traw zdradzieckich. Inteligemeya może zniknąć; ciało może osłabnąć ze strachu, lub ze zmęczenia ; nie masz się o co trwożyć; byle tylko serca twego ośrodek był zahaczony kotwicą o Niebo; z tą ostoją, nic się nie stanie, na co by rady nie było. Sprawować się dobrze, żyć w pokoju, być wdzięcznym oto więc trzy nawyknienia, które usposabiają i siły wewnętrzne do modlitwy.
By związać te siły w pęk, naciągnąć łuk mistyczny, i strzałami pragnienia utrafić w Niebo, potrzeba jeszcze być bacznym, pokornym, ufnym i wytrwałym. Brak uwagi jest brakiem gorliwości. Być uważnym, to chcieć; zaś nie możebnem jest chcieć, nie kochając. Zaprawdę Miłość jest kluczem od wszystkich bram. Siły Mistyczne.
By walczyć z. roztargnieniem, módlcie się głośno ; gdy serce oschłe, módlcie się rozmyślając, t. j., zastanawiając się rozumem waszym logicznym nad każdem słowem, wygłoszonym, ważąc je i badając.
Gdy modlimy się, pewni geniusze widzą żarliwość naszą ; inni słyszą wibracye fluidów naszych nerwowych lub myślowych; wielu wtedy tłoczy się u bramy tej świątyni, jaką jest serce nasze; wielu postrzega Boga jedynie przez obraz Jego, jak i to serce zawiera. Dla niektórych z tych istot niewidzialnych, związanych ze światem fizycznym, potrzeba, by słowa były wymawiane głośno; jest to sposób udzielania naszej modlitwie ciała: ziemskiego.
Pomimo tych rad modlenia się całkiem głośno, nie wierzcie, by odbicia głosu w astralu zdały się wielce na coś. Yogowie od mantramów, pewni sufiowie przykładają wiele wagi do tej akustyki tajemnej; ale uczeń Chrystusa nie ma nic do tego. Nauka ta zresztą, ustanowiona dla pewnej epoki i dla pewnych krajów, jest dla nas niedokładną. Starzy rabini pouczali, że modlitwa, wygłaszana z krzykami rozpaczy i łzami, przenika bramy pałaców wyższych. Jest w tern prawda ; ale to uczucie daje jej tę siłę, nie zaś wrzaski. Szczerość jedynie nadaje wagę modlitwie.
Można, w ciągu dnia, zastosować kilka skutecznych przezorności, by rozwijać władzę uwagi. Powstrzymywać się od słów nieużytecznych, odpychać marzenia i nade wszystko poprawiać się z swych błędów. Stać się świętym: dwa te słowa zawierają tajemnicę wszystkich rozwojów moralnych duchowych, a nawet umysłowych; ale obawiam się, niestety, by przepis ten nie był za prosty; dla naszych współcześników tajemniczość ma tyle pociągu.
Należy usuwać roztargnienia z największym spokojem, nie ustając; jeżeli trzy godziny upłyną, zanim zdołamy, jak należy, odmówić jedno Ojcze Nasz, będą to trzy godziny wybornie użyte; żaden wysiłek nie ginie. Modlitw a może być uciążliwa, bez smaku, nudna: będzie miała tern więcej zasługi.
Pokora jest piątym warunkiem. Być pokornym, to znaczy poczytywać siebie za ostatniego z ludzi, najmniej godnego i najmniej zasługującego. To znaczy, uważać za słuszne potwarze, lżenia, napaści najniesłuszniejsze; to znaczy, przyjmować je z radością, nie unikać ich, iść na ich spotkanie. Przekracza to zwykłe mniemanie; poniżenie się to jest trudne trudem nadludzkim; nie można zstępować samemu po tej pochyłości stromej; potrzeba do tego ramienia anioła i pościgu demona. Ale anioł i demon nie przybywają nigdy jeden bez drugiego. Nie miejcie tedy obawy. Gdy zakosztuje się słodko gorzkiego likworu upokorzenia, w zasadach naszej istoty dokonuje się taka zmiana, że będziemy kochali naszego prześladowcę, dziękowali mu, prosili, by błogosławieństwa Niebios spadły na jego głowę: wiemy na pewno, że jest on dobroczyńcą naszym. Wtedy oto modlitwa nasza wstępuje rzutem pewnym aż do tronu Bożego. Chociaż to wszystko może się zdawać pozbawionem miary, pamiętajmy o tern, jak wielce jesteśmy niezdolni i słabi; pycha nasza, zaprawdę, jest nielogiczną; siła ta, podług ja ludzkiego, jest słabością podług Ducha; ostatnie słowo naszej dumnej, wolnej woli, to Słowo Matki Bożej;
„Niechaj się stanie według woli Twojej“. I z chwilą, jak człowiek godzi się na to poddanie, coś niewiadomego, ciemnego i bardzo mocnego powstaje w nim. Energia ta tajemnicza, to wiara.
Przynajmniej, postać jej poczwarkowa: ufność w Boga, konieczną jest, gdy się modlimy. Gdybyście wiedzieli, czem jest wiara, nic już dla was nie zdawałoby się trudnem. Gdy Jezus utrzymuje, że wiara może przenosić góry, nie mówi On w przenośni; zwiastuje On fakt fizyczny..
Gdy Filip z Neri, zdaje się, każe murarzowi, spadającemu z wieży, zatrzymać się, i gdy człowiek ten zawisa, w połowie drogi; gdy proboszcz z Ars posyła przełożoną swej ochronki, by poszła zobaczyć do spichrza pustego, i gdy znajduje go ona napełniony worami zboża;, to ci święci mieli wiarę, „dużą, jak ziarnko goryczne”. Nie wywoływali oni duchów, nie wygłaszali mantramów ; prosili oni Ojca; i Ojciec im posłał aniołów. Wiara tedy w nas je st słusznie siłą boską, nadprzyrodzoną, która tworzy tam, gdzie nic nie masz, i znajduje tam, gdzie nie masz nic stworzonego. Wspaniałe to i zupełne określenie dał Jakób Boehme, szewc. Jakżeż ten, kto nie jest pewien, że Bóg mu użyczy, chce otrzymywać? Czyż niezdecydowanie, trwożność, obawa, sceptycyzm, nie przeszkadzają codziennie tysiącom ludzi osiągać pomyślne rezultaty w doczesnych ich zamiarach, tak łatwych w stosunku do wysiłków walki duchowej?
Wątpienie jest jednym z wielkich orężów dyabła.
Gdy wiara wyobraża ziszczenie istotne jednej z własności wieczności, zwątpienie jest ułudą myślową jednego z pozorów czasu. Mącąc się przed przeszkodą, gotujemy sobie pewny upadek; ale gdy patrzymy na nią z odwagą, pierzcha ona. Sceptyk nie dochodzi nigdy do niczego, przynajmniej jeżeli nie ma wiary w swój sceptycyzm. Czegoż by nie dokonał człowiek, gdyby wierzył w Boga, ze wszystkich sił swoich, skoro z wiary w innego człowieka, w kobietę, w ideę, niektórzy dokonali czynów bohaterskich? Powiadacie, że trudno posiadać wiarę? Nie, to zdaje się wam trudnem tylko dlatego, żeście sami związali ręce ducha waszego; samiście zamknęli się w ciemnicy; i jęczycie. Zechciejcie mieć wiarę, a będziecie ją mieli natychmiast; odpędźcie wahanie, a postąpicie tak, jakbyście mieli wiarę; odpędźcie pychę, a zobaczycie, że – .zwątpienie nie jest niczym innym, jak tylko mirażem, który przejmuje w drodze świadczenia boże. Wtedy wiara wasza nie będzie, jako wiara nadludzi, trucizną najbardziej śmiertelną dla duszy waszej, ale, przeciwnie, wszechmocnym dla niej środkiem wzmacniającym.
Nie wystarcza wierzyć w moc Bożą, trzeba jeszcze nie wątpić w moc, jakiej On nam udziela. Gdy człowiek się oczyszcza, Niebo daje mu prawo proszenia; więcej nad to, wkłada nań obowiązek tego. Módlmy się tedy, od tej chwili; modląc się, wzbudzamy radość w Niebiosach. A wreszcie, nie jesteśmy sami. Przyjaciel nasz jest obecny; modli się On z nam i; jest On pragnieniem prośby, zwiastunem i odpowiedzią. Czcigodna Jego osoba całkowitą jest jedną ogromną symfonią próśb. Gdy niegdyś błogosławił On swą słodką obecnością tę ziemię, słowa Jego, myśli Jego, czyny Jego były wszystkie modlitwami nie przezwyciężonemi. Każda komórka Jego ciała, a tym bardziej każda iskra Jego istoty wewnętrznej była modlitwą żyjącą. To. co w nas modli się, zrozumcie to, to duch Jego; i wzdychania nasze mają moc jedynie wtedy, jeżeli uprzednio jesteśmy wcieleni w Niego, nawyknieniem naszych uczuć, naszych myśli , i naszych czynów, oddanych całkiem na służbę Jemu.
Ufność ta, którą proszę, byście w sobie stworzyli, – człowiek bowiem jest mocen wszystkiego nad sobą, – a która jest nieodzowną do sprawowania kapłaństwa mistycznego, nie jest wiarą intelektualną, jest to wiara żywa, wiara, która stawi czoło codziennie niemożliwości, w życiu praktycznem; Wiara, która pozostaje pogodną w najgorszych klęskach; wiara, która patrzy w oko śmierci bez zmrużenia, i której pochodu nie zwalnia widok najczarniejszych demonów. Na drodze, która prowadzi do tej wiary, najwięksi z pośród ludzi zrobili zaledwie kilka kroków, a jednak wzywam was uporczywie, byście ją w sobie stworzyli; jest ona bliższą dziś od nas, niż w Wiekach Średnich; tli się ona; jeden wysiłek – i zapali się; zróbcie ten wysiłek przy pierwszej .sposobności.
Nie sądzę, by geniusz miał być cierpliwością; ale, to pewnie wytrwałość niezłomna zmusza geniusza do zstąpienia na nas. Dlatego należy pragnąć osiągnąć powodzenie tak, jak człowiek topiący się pragnie powietrza; żaden zawód nie powinien wywoływać w nas innego ruchu, jak wznowienie męstwa; kto chce zostać mistrzem w tej boskiej sztuce, niech się przygotuje na największą ilość nędz wewnętrznych; z wolna wszystko to, co było w nim energiami osobowemi, stanie się takąż ilością demonów wściekłych; w każdym zakątku jego ducha zapalą oni swój ogień pożerczy. Niechże ten człowiek trwa ; przedsięwziąć, by porzucić, jest samobójstwem bardziej śmiertelnym, niż samobójstwo ciała. Ból ma tylko znaczenie, jakie my jemu nadajemy. A wreszcie, choć czterdzieści lat prac zda się nam czasem ogromnym, trzy dni zaledwie będziemy w Królestwie umarłych, a długie to istnienie wyda nam się bardzo krótkiem.
Człowiek wewnętrzny jest podobny do ogrodu zasłanego liśćmi martwemi, które wiatr jesienny porywa i rozrzuca co chwila. Ogrodnik zamiata wciąż i gracuje; i je żeli chce., by aleje były uprzątnięte, iżby Pan mógł się tam przechadzać, musi przez cały długi dzień ponawiać swą pracę. Tak samo i my mamy wciąż niezmordowanie rozpoczynać uporządkowanie w nas roztargnień, wspomnień, pożądliwości, jakie unosi wirami wicher kapryśny osobistej naszej natury. Oto jaką mieć trzeba wytrwałość. Przygotowania te, zewnętrzne i wewnętrzne, to – skrucha. Przeorają one głęboko glebę duchową „wewnętrzną; rozszarpują one serce; morzą je głodem; i w zamian za jęki, jakie mu wydziera udręka, zstępuje Słowo, przynosi mu chleb i wodę żywota wiecznego. Taka modlitwa jest skuteczna. Jak rosa ranna, ożywia ona wszystko; wstrzymuje ona katastrofy, choroby, nieszczęścia; albo przynajmniej odmienia je. Buduje ona w nas pomieszkanie Ojcu; jest władną? na smutki, zniewala nas bowiem do pokory; jest ona dawczynią wszystkich Świateł; broni nas, sprawuje harmonię, daje nam wytchnienie. Wszystko dokoła nas korzysta z niej; uświęca ona nasze ubranie, nasz pokarm, nasze sprzęty, ściany komnaty, zmęczenia mojego ciała, wszystkie akty mojej istoty. Przywraca ona życzliwość;. według miej woli’, może ona zrobić z bezbożnika człowieka religijnego; ze złośnika człowieka łagodnego; z nieczułego dobroczyńcę; z desperata człowieka mężnego; z chorego zdrowego; z umarłego nawet – wskrzeszonego.
Drzewa, kwiaty, śród których przechodzimy modląc się; bruk, po którym stąpamy, wzgórek i strumień, na który patrzymy, pies, który nam towarzyszy, przechodzień, którego mijamy, wszyscy coś otrzymują. Przodkowie nasi, których cienie odpoczywają u ogniska; przyszłe dzieci nasze, których duchy zstępują do komnaty, gdzie mają się narodzić, wszyscy świadkowie niewidzialni naszego istnienia, ci, którzy nas czczą, olbrzymy, które męczą nas niekiedy, dobrzy, którzy nas wspomagają, źli, którzy nas zbłąkują, wszyscy korzystają z naszej modlitwy. Więcej nadto, sama ta modlitwa, tryskając z ośrodka życia w nas, kierowana ku Panu życia, modlitwa ta jest istotą żyjącą. Komnata ta, tafla kamienna posadzki, skała ta, na której pomodli się ktoś dzisiaj, zachowują to Światło w pamięci; i pamięć ich jest wierniejsza, niż nasza. Za dziesięć lat, za dziesięć wieków nawet, ludzie, którzy będą przechodzili w tern miejscu, zdołają odczuć niespodzianie pewne wzruszenie niepojęte i zbawcze. Ale muszę kończyć. Zaznaczyliśmy, zda się, prawie wszystkie znamiona wybitne modlitwy. Obawiam się, Panowie, by słowa moje nie były nazbyt blade; chciałem był zapalić serca wasze tym Ogniem żywym, jaki przyjaciele Boży przekazują sobie od wieku do wieku, a którego blaskiem oczy moje będą zawsze olśnione. Dopełnicie chyba ten mój brak i znajdziecie, tuszę sobie, przez się i w sobie Obecność niewysłowną, na którą chciałem skierować baczność waszą.
źródło: fragment z książki „SIŁY MISTYCZNE i SPRAWOWANIE ŻYCIOWE”, Paul Sédir, strony od 103 do 120, przełożył z francuskiego Józef Jankowski, WARSZAWA 1921
zadanie: wykorzystując technikę pisma automatycznego przez 30 dni, napisz swoją własną modlitwę.