Hymn do Ziemi

Grób Ty – dawno zapomnianych
Nadziejo Ty – jeszcze nieurodzonych:
Teraz bielą pokryta szronem Zimy
Teraz żółcią, z polami kukurydzy:
Do Ciebie podnoszę tę ofiarę
Pieśni, którą nauczyłem się formułować
Gdzie sosny samotnej Sierry
Nucą hymny wiecznej chwały.

Jedynie pyłek w gwiezdnych legionach
Co noc migoczą i świecą;
Jednak Świat dla nas, biednych ludzi,
Pełen majestatu, grozy i mocy.
Próżne – próżne są liczne bajki
Opowiadające o Twoim pierwotnym narodzeniu:
Znamy Cię – a jednak nie możemy poznać
Kochamy Cię – starą matkę Ziemię.

Kołyszesz się z niezliczonymi Systemami
Co w przestrzeni płoną;
Jaki umysł może pojąć cel
Tego ogromnego i gwiaździstego wyścigu?
Wyruszony – w bezimienną podróż
Na zewnątrz – na zewnątrz – do ogromnego Nieznanego!
I musimy podróżować z Tobą.
Ponieważ jesteśmy Twoją krwią i kością.

Czy Ty jesteś tą jedyną Planetą, samotną
Gdzie Bóg – „Zstąpił jako Człowiek”?
Czy Twoje łono kryje tajemnicę, jedynie,
Jakiegoś wielkiego i tajemniczego Planu?
Czy Kosmiczny Ojciec wybrał Cię
Spośród dziesięciu miliardów, miliardów sfer
Jako scenę „Przemienienia”
Gdzie „Słowo stało się Ciałem” – ukazuje się?

Nie częściowo Bóg posyła Życie
Do jakiejkolwiek Sfery czy Słońca,
Jednakże, o Panie tego Wszechświata,
Niechaj Twoja Wola na ziemi, stanie się!
Wszystko w Stworzeniu łączy się,
W syntezie, która wszystkich musi objąć,
I gdziekolwiek to będzie – Twoim Sługą jest ten
Czyje Dzieła – a nie słowa – są Modlitwą

John Temple

źródło: AMERICAN ASTROLOGY Magazine, New York; november 1934.