Napoleon z punktu widzenia okultyzmu

Ogromna postać wielkiego Korsykańczyka znajduje się obecnie na pierwszym planie zainteresowania. Jego wizerunek w historii jest nadal zmienny, zamącony przez nienawiść i przychylność partii politycznych. Jednak mgły, które otaczają jego postać, powoli się rozstępują. Kilka uwag na temat jego okultystycznego oblicza może więc uzupełnić obraz, jaki ludzie tworzą sobie o wielkim cesarzu.

Jeśli chodzi o jego zewnętrzny wygląd, to zauważalne jest, że jest on opisywany na różne sposoby – podobnie jak w przypadku Goethego. Nie ma dwóch portretów, które by się zgadzały, a jeśli weźmie się pod uwagę ostatnio opublikowane oryginalne rysunki, na przykład te od Kretschmara w październikowym wydaniu z 1909 roku, to trudno znaleźć jakiekolwiek podobieństwo do innych.

Był wyraźnie osłaniany przez istoty z zaświatów, co mogło nadać mu nieludzki wygląd. „Wygląda jak inkarnacja sukcesu„, powiedziała o nim hrabina Voß, która widziała go w 1807 roku. Cesarskie, nadludzkie, chłodne, statyczne i cezaropodobne cechy zmieniały się stale z ludzkimi, naturalnymi. Patrząc na rysunek z Esslingen (kolekcja Baschwitz w Berlinie), można by pomyśleć, że delikatne oczy na głowie przypominają raczej głowę kobiety. Podobne zmiany w wyglądzie miała również Blavatsky, jak donosi Olcott w „Old Diary Leaves”, zależnie od tego, czy była osłaniany przez kogoś z zaświatów, nawet jej włosy czasami wyglądały inaczej.

Zauważalne jest, że pewien Anglik mówił o Napoleonie, iż miał rudawo-kasztanowe włosy, podczas gdy wszyscy inni twierdzili, że były czarne; podobnie było również z Goethem.

Obaj mieli coś „demonicznego”. Napoleon był tego świadomy i wierzył w swoją gwiazdę. Wielka zmiana dokonała się w nim około roku 1810, kiedy stał się bardzo korpulentny. Patrząc na jego ostatni obraz, namalowany na dwa miesiące przed śmiercią z natury, wydaje się być karikaturą, podobną do sposobu, w jaki Japończycy przedstawiają swoje demony. I faktycznie, możliwe jest, że jego duch stopniowo wycofał się z ciała – jak to miało miejsce w przypadku Nietzschego na końcu jego życia. Maska pośmiertna jest ponownie godna uwagi, że (podobnie jak u Schopenhauera) dolna część twarzy z dużym, nieprzyjemnie otwartym ustami różni się znacznie od górnej. Wydaje się to być symbolem jego całego istnienia, które łączy w sobie wielkość i nizinę.
Biorąc pod uwagę, że fizyczne i eteryczne ciała pochodzą od rodziców, można przypuszczać, że Napoleon mógł odziedziczyć pewne złe cechy. Na pewno miał plebejskie nawyki: na przykład gdy ciął nożem kieszonkowym krzesła lub stawiał swoje brudne buty na pięknych, aksamitnych fotelach; ale był też z natury urodzonym królem, tak że koronowani władcy nie mogli dorównać jego majestatowi (*1).

*1) Zawsze przypomina mi się to, co opowiadał mój stary wujek. Kiedyś jako chłopiec przyjechał z ojcem do Akwizgranu i zobaczył w ratuszu obrazy króla Fryderyka Wilhelma III i Napoleona. Jego ojciec powiedział wtedy: „Czyż nie można by pomyśleć, że to Napoleon jest królem, a ten drugi jego żandarmem?” Rzeczywiście, Napoleon powiedział pewnemu Anglikowi, który odwiedził go na Elbie, że król Prus był głupcem, który męczył go przez pół godziny opowieściami o swoim mundurze i jego guzikach, tak że sam musiał mu powiedzieć, żeby raczej zwrócił się do swojego krawca. Pewien Anglik, który widział Napoleona w 1804 roku, tak go opisał: „Na jego kości słoniowej twarzy spoczywała blada poświata, która przyciągała wzrok… był krępej postury z ciężkimi ramionami… wyglądał jak ucieleśnienie losu… na jego czole można było dostrzec dziwną, jakby obracającą się grę mięśni, jakby był epieptykiem, jego krótkowzroczne (?), jasnoniebieskie, błądzące oczy miały przenikliwe spojrzenie, ale kiedy powaga znikała z jego twarzy, pokazywała ona życzliwość i przyjazność…” Zdecydowanie posiadał to, co można by nazwać „męskim magnetyzmem”, co nie należy mylić z magnetyzmem mężczyzny. To właśnie na tym polegało fascynujące oddziaływanie jego osoby na mężczyzn i nieprzychylna postawa kobiet, które nigdy mu nie mogły wybaczyć, że był „nudny” – jak powiedziała Madame de Reinusat.

Nie miał „teatralności”, którą wielu mu przypisuje, raczej wszystko było u niego naturalne. Nie starał się zwracać na siebie uwagi, ale był inny niż inni ludzie. Przy nim można zobaczyć, że bez założenia istnienia wcześniejszego życia wiele rzeczy trudno byłoby wyjaśnić. Jak inaczej Napoleon mógłby z taką łatwością wcielić się w rolę cesarza, gdyby nie miał wcześniej podobnych doświadczeń? Nie był przecież nieudacznikiem na tronie, lecz urodzonym władcą.

Sam to czuł. Tuż przed wyprawą na Rosję napisał: „Jestem cesarzem rzymskim, należę do najlepszego rodu Cezarów, tych, którzy tworzą i zakładają!” To nie była megalomania, lecz prawda. Sam nazywał się drugim Karolem Wielkim i miał rację. Bowiem, jak wykazały badania okultystyczne, w przeszłości był Karolem Wielkim. Jeszcze wcześniej był towarzyszem Zaratustry. O jego kobiecych wcieleniach nic nie wiem.

Bardzo popularne jest prowadzenie badań nad długim łańcuchem przodków. Chcą zrobić z Napoleona Niemca, Rzymianina, Greka, a nawet ostatnio (przez Wirtha w Monachium) Baska. To wszystko jest piękne. Ale z okultystycznego punktu widzenia wszystko wygląda inaczej. Każdy jest swoim własnym ojcem i synem. Tylko badania w zaświatach mogą przynieść pełną i całościową prawdę. Podobnie jest z filisterskimi opiniami na temat charakteru. Mówią, że Napoleon był złym człowiekiem, „krwawym psem”, podpalaczem, zwykłym mordercą i Bogu wiadomo czym jeszcze. To wszystko jest śmieszne. Napoleon postępował zgodnie z własnym sumieniem i nie miał mu nic do zarzucenia. Nigdy nie żałował, że zabił księcia Enghiena. Czuł męsko, to znaczy rzeczowo, ludzie byli dla niego tylko figurami na szachownicy. To jest antyczne, i tak można by go nazwać „ostatnim Rzymianinem”. Ale miał także właściwe pojęcie o roli religii w życiu ludzkim i potrzebie widzialnego kościoła. Dlatego jak najlepiej restaurował katolicyzm. Dlatego też można by go nazwać „ostatnim Frankiem”. Cezar, Aleksander i Karol Wielki w jednej osobie: to był Napoleon.

Pani de Wmusat opowiada, że pewnego razu, kiedy rozmawiano o statule Aleksandra w Ogrodzie Tuileries, udał się tam i stwierdziwszy, że jest mniejsza, wykrzyknął: „Jestem większy niż Aleksander”. Z pewnością nie mylił się. Mimo wszystkich swoich słabości – których nieistotność drastycznie podkreślał Goethe! – był wielkim człowiekiem, „wielkim z natury i wielkim z charakteru”.

Wielkim ludziom często brakuje jedności, która przy małych duchach przychodzi tak łatwo. Nie jest trudno być dobrym dorożkarzem, ale trudno być dobrym królem. Dlatego nie należy oceniać Napoleona miarą dorożkarza. Dotychczas większość tak właśnie robiła. Umysłowi dorożkarze oceniali go według siebie i wystawiali mu złe oceny.

Tylko geniusze mogą być zrozumiani przez swoich równych. Goethe, Victor Hugo, Heine, Bleibtreu i inni geniusze stworzyli o nim właściwy obraz. Oby niebawem nadszedł dzień, kiedy powstanie muzeum Napoleona, które zgromadzi wszystko, co z nim związane! Obecnie istnieją roczniki, a nawet czasopisma, które zajmują się wyłącznie jednym człowiekiem. Dlaczego nikt nie zakłada międzynarodowego przeglądu „Napoleon” czy rocznika Napoleona? Liczba jego wielbicieli rośnie, co widać po ciągłym pojawianiu się nowych książek o nim. Ale wciąż brakuje ambitnej biografii, która była by oparta na dogłębnym zrozumieniu jego istoty, która uwzględniałaby nie tylko „intymnego Napoleona” („Napoleon w majtkach”), ale również „okultystycznego Napoleona”. Wielu znawców powinno zebrać materiał, a jeśli niniejsza skromna szkicówka przyczyniła się choćby małym kamykiem do tego gigantycznego mozaiku, wtedy wysiłek zostanie hojnie wynagrodzony.

Zawsze zarzuca się Napoleonowi ambicję, egoizm i inne złe cechy. Ale, jak mówi łacińskie przysłowie „quod licet Jovi, non licet bovi”. Napoleon czuł się, podobnie jak Czyngis-chan i Attyla, którzy byli inicjatorami, postacią o światowym znaczeniu, która jest i tworzy los. Nie był właściwie ambitny, ale żądny władzy: był idealistą, a męski aspekt był u niego jednostronnie rozwinięty.

Na tym polegała jego wielkość. Czuł w sobie siłę do dowodzenia, i każdy ma prawo wykorzystywać swoje dary. „Bo prawo ma każda własna natura, nie ma innego przestępstwa niż sprzeciw”. Jednak takie potężne kolosy stopniowo są doprowadzane (podobnie jak Bismarck), do przekroczenia zdrowego miernika, co prowadzi do tragicznego końca. Charakterystycznie obaj na koniec życia zżerali się w bezsilnym gniewie, zamiast rozwijać zaniedbany wyższy żeński aspekt, czyli religijną miłość. To obraz Prometeusza przykutego do skały za swój intelektualizm.

Ostatni ideał polega na połączeniu wyższej męskości i kobiecości. Miejmy nadzieję, że gdy Napoleon wróci na świat, w międzyczasie wyciągnie lekcje ze swojego życia.

źródło: Napoleon vom Standpunkte des Okkultismus, Von Dr. Graevell.; „Zentralblatt für Okkultismus” Miesięcznik do badania całokształtu nauk tajemnych, Dezember 1909.
nazwa niemiecka: „Zentralblatt für Okkultismus” Monatsschrift zur Erforschung der gesamten Geheimwissenschaften, Dezember 1909.