Muzykalne objawy świata duchowego.

Pewien oficer udał się na wojnę pozostawiwszy w kraju swoją narzeczoną, której często grywał na skrzypcach. W bitwie pod Brienne oficer ten został zabity granatem, a w tejże chwili narzeczona i cała rodzina usłyszała, jak niewidzialna siła wydobywała ze  skrzypców prześliczne tony muzyczne.

Ojciec Maryi Walkinson w pół roku po swej śmierci ukazał się jej tak jak jej przyrzekł, wśród tonów muzycznych i w jasności. Rozmawiał z nią długo a gdy wreszcie znikł z jej oczu, stało się ciemno i słychać było jeszcze muzykę. Hrabina Julia M. lubiła bardzo zegary. Nie było pokoju w jej zamku, w którymby nie wisiał piękny zegar. Wszystkie zegary nakręcała sama hrabina. Jeden z najulubieńszych jej zegarów był arcydziełem sztuki zegarmistrzowskiej. Zegar ten miał kształt kościoła z wieżyczką, na której znajdował się cyferblat. O każdej godzinie zegar wygrywał jakąś melodyę. Zegar ten był największym skarbem pani domu i nikt nie śmiał go nakręcać oprócz niej samej. Razu pewnego hrabina zachorowała i po siedmiu tygodniach umarła. Naturalnie w tym czasie zegar nie był nakręcany i od kilku tygodni już nie szedł. Nastąpił dzień pogrzebu a zegar ciągle stał. W chwili gdy trumnę zmarłej wynoszono z sali, domownicy usłyszeli jak zegar nagle zaczął iść i zagrał na nutę:

Idźmy z otuchą w nieznaną drogę, do nowego, lepszego życia„.

Kapłan który wraz z mężem zmarłej zauważył, iż zegar do tej chwili zupełnie nie szedł, teraz zadrżał, zaś hrabia uznał iż jest to znak od zmarłej z tamtego świata. Odtąd hrabia zmienił się zupełnie; przedtem był światowy i lekkomyślny, teraz stał się poważnym i wierzącym. przy śmierci wielkiego poety niemieckiego Goethego słyszało dużo osób dziwną muzykę. Jedni mieli wrażenie że jestto głos organów, inni że to śpiew lub gra na fortepianie i t.p. Słychać było tę muzykę raz poraz z większemi lub mniejszemi pauzami to w tem to w innem miejscu, ale zawsze w mieszkaniu Goethego lub w pobliżu.

Sąsiedzi zaprzeczali stanowczo jakoby te tony pochodziły od nich.

Ody znana z pobożności księżna Magdalena Sybilla Wirtemberska miała umrzeć, słyszeli wszyscy w jej pokoju nadzwyczaj piękną grę harf ze śpiewem. Było to na cztery dni przed śmiercią księżnej w sierpniu 1712 r. Ci którzy byli świadkami tego zdarzenia, zapewniali, że nigdy nic piękniejszego nie słyszeli a mogliby przysiądz, że to nie były głosy ludzkie lecz anielskie. Nawet kanclerz uniwersytetu wspomniał w publicznej mowie o tem zdarzeniu.

Przy śmierci Maryi z Toledo franciszkanki, słychać było nadziemski śpiew i słodką muzykę, której żadna sztuka ludzka nie potrafiłaby dorównać. Te nadziemskie tony powtórzyły się jeszcze podczas żałobnego nabożeństwa i na pogrzebie.

Adjutant marszałka BIiichera, major Oppen został w r. 1814 zabity we francyi i tejże samej chwili ukazał się u swoich znajomych w Niemczech, przyczem jego ulubiona cytra wydawała przepiękne tony, jakby jaka niewidzialna istota duchowa na niej grała.

źródło fragment z książki:
“DOWODY ISTNIENIA ŚWIATA DUCHOWEGO DO KTÓREGO WSTĘPUJEMY PO ŚMIERCI”, DR. MAKSYMILIAN PERTY – PROFESOR ANTROPOLOGII, KRAKÓW 1909, WYDAWNICTWO “WIĘCEJ ŚWIATŁA”, DRUKARNIA ALEKSANDRA RIPPERA.