Podobnie jak morski potwór, ogromny Lewiatan, Prawda często pływa na dnie świata, Podczas gdy delfiny igrają nad jego ziarnistym grzbietem, Tak ludzie ukrywają prawdę…
Spencer Wells.
Świat jest widzialny i niewidzialny, a zapis tego świata jest kluczem tego ezoterycznego dziennika.
Kiedy Darwin i Wallace w 1858 roku stworzyli największą kosmogonię, jaka kiedykolwiek istniała od początku świata – doktrynę ewolucji – Wallace dodał do tego filozofię spirytyzmu. To uzasadnienie ma w sobie coś, co nas urzeka, ponieważ żyjemy w jego epoce. Ale pytanie brzmi, jak bezpiecznie przeprowadzić się przez skały i rafy, skoro żadna moc nie jest, lub nie będzie, tak niezłomna jak siła psychiczna. Profesor Huxley powiedział, że nauka jest „jak Kopciuszek”, ale prosta jak Kopciuszek siła psychiczna nie jest. Nauka jest jak Até – raz krok do przodu, raz krok do tyłu, i dopóki tak będzie, świat wróci tam, gdzie go postawiliśmy. Stukot, stukot, wydaje się nie mieć wyrazu siły.
„Wielkim zadaniem współczesnej nauki fizycznej jest pozytywna elektryczność”, mówi wielki praktyczny naukowiec. „Materia została zredukowana do elektryczności”. Jeśli materia została zredukowana do elektryczności, pytanie brzmi, gdzie leży linia demarkacyjna między zjawiskami wytworzonymi przez to, co możemy nazwać ludzką elektrycznością, czyli „siłą psychiczną”, a wszechobecną elektrycznością, która stanowi Wszechświat. Każda manifestacja, w której działa ludzka elektryczność, wskazuje na wniosek, że zjawiska psychiczne i fizyczne są wymiennymi terminami.
Według nowej fizyki ten wszechświat to cały eter i węzły eteru. Profesor Lodge opisał atom jako układ słoneczny, „w którym elektrony zastępują ciała planetarne, a relatywnie ogromna przestrzeń między nimi stanowi pole dla ich wzajemnych przyciągań i odpychań”. Te nowe fizyki są zgodne z logiką Spinozy, „teorią sposobów materii jako wyrazu Boga”.
Utrzymujemy, że wszystko, co istnieje, niezależnie od tego, czy jest nazywane duchowym, czy materialnym, jest rządzone przez prawa Boże, które nazywamy prawami natury, i w żadnym logicznym sensie nie może być nazywane nadprzyrodzonym. Że duch jest rzeczywistością, a materia jedynie wyrazem tej rzeczywistości, to ulubiona doktryna wszystkich metafizyków godnych tego miana, począwszy od filozofów hinduskich przez Spinozę aż po współczesnych transcendentalistów; i znaczące jest, że naukowcy naszych czasów są niechętnie zmuszeni do zaakceptowania wielkiej prawdy głoszonej przez Kanta, że cokolwiek by nie było naturą zewnętrznego wszechświata, to nasze zmysły jedynie nadają mu wszystkie pozorne rzeczywistości. Ale ci, którzy zagłębiają się zbyt głęboko, są skazani na okres rozczarowania. Nauka, pogłębiając eter, pogłębiła, technicznie, trudności zrozumienia go, nazywając go niewidzialnym. To, co nauka „wyrzuca za mur”, zachowuje psychika. Możemy wzmocnić lub zintensyfikować nasze osobowości, trenować nasze zmysły widzenia i słuchu, aż staną się jak sokół. Jednak nie możemy zrobić nic więcej, dopóki nie pogłębimy historycznie i artystycznie intensyfikować epizodów zwanych duchowymi poprzez studiowanie starożytnych Teurgów, ich błędów i ich mądrości. Isis została zaatakowana. Dlatego dusza i ciało straciły formę, a fakt, że Miłość tańczyła przez wieki przed uschniętymi oczami ludzi, ignorowana przez Brahmana, kalwinistę, lekarza i boskiego.
Powinien przyjść dla nas ktoś, kto przez lata był niewidzialny. Filozoficzny spirytysta utrzymuje, że Chrystus, Sokrates, Pascal, św. Franciszek z Asyżu i mędrcy starożytni, którzy deklarowali, że są w bezpośredniej komunii ze światem duchów, nie byli urojeni. Zakłada, że reputacja doskonałego idealisty, łagodnego proroka z Galilei, jako cudotwórcy, nie została narzucona mu przez jego zwolenników – że od dzieciństwa do męskości był w tajemnej sympatii i kontakcie z aniołami, zmartwiony przez niskich, pocieszany przez wysokich. „Nic nie było dla niego nadprzyrodzone, bo w nim nie było natury”, powiedział Renan. Misją Renana było zniszczenie przesądów i zerwanie wszystkich umysłowych kajdan. Ale nie posiadał klucza mistrza, który otworzyłby tajne komory subliminalnej natury Chrystusa. Z punktu widzenia spirytyzmu „nic nie było nadprzyrodzone” dla „Syna Człowieczego”, Potężnego Mistrza, Magika, Psychika i Spirytualisty, który we własnej
*Spinoza, str. 180.
osobie objawił moc Bożą przez wszystko i wszystkich, w sposób prawie bezprecedensowy, i udowodnił, że ludzie są substancją Tego, przez którego wszystko jest stworzone; On sam (w tym sensie) wybitnie, choć syn człowieczy – Syn Boży. Jego wysoka świadomość była jedną Naturą ludzką i boską. Wyprzedził królestwo Boże. Jego panowanie, jak wiemy, było królewskiego porządku.
Pewno gdzieś jest napisane, że Jezus powiedział o cedrze libańskim: „To drzewo będzie królem wśród cedrów w Niebie”. I o małym, podartym kwiecie więdnącym przy drodze: „To małe kwiaty liliowej czystości teraz rozkwita w Raju”. I o drzewie figowym: „Gdy gałąź drzewa figowego jest jeszcze delikatna i wypuszcza liście, wiecie, że lato jest blisko… Podnieście oczy na pola, są białe od zbiorów”. Czy był łatwowierny? Według dzisiejszej transcendentalnej filozofii, była to łatwowierność, która kryła więcej liści, z czasem pączkowania teraz, rozkwitania w przyszłości, w dalszym rozwoju bezpośredniej komunii z duchami.
Wielka walka między konwencjonalizmem a wolnością myśli, która jest tak stara jak cywilizacja sama w sobie, przybrała w naszych czasach, jak się wydaje, nowy aspekt. Wśród najlepszych myślicieli są ci, którzy, znajdując stare teologie niewystarczające, popierają religię racjonalizmu. Uważają fundamentalną strukturę chrześcijańskich kościołów za najbardziej zdumiewający, groteskowy i niezdarny mechanizm, jaki kiedykolwiek poruszał wszechświat. Czytając dosłownie, ortodoksyjne chrześcijaństwo nazywają systemem, który uważają za znacznie gorszy od Mumbo-Jumbo Zachodnioafrykańskiego, północnoamerykańskiego jako poetycki, a buddyjskiego jako etyczny.
Żadna faza myśli nie może być inna niż pesymistyczna, jeśli traci przekonanie o duchowości natury człowieka, i żadna, choćby była prosta i banalna, nie może być inna niż optymistyczna, jeśli zachowuje to, co jest naprawdę kamieniem węgielnym Wszechświata – Miłość. Ostatecznym celem wszystkich teologii jest zaspokojenie duszy co do przyszłości, ale żaden system teologiczny nie osiągnął tego celu. Pomimo że grecki temperament jest pełen werwy, u jego podstaw leży lęk przed światem cieni, a wszystkie systemy azjatyckie są bardziej lub mniej systemami przygnębienia. Jeśli chodzi o chrześcijaństwo, nie ulega wątpliwości, że bliższe zadowolenia można znaleźć w Kościele Rzymskim niż w jakimkolwiek innym systemie, ze względu na założenie Kościoła o nieomylności, udzielając odpuszczenia grzechów, co uwalnia duszę od poczucia odpowiedzialności. Ale nawet w rzymskokatolicyzmie wciąż daleko do pełnego zadowolenia, podczas gdy w protestantyzmie go w ogóle nie ma. W doktrynie uniwersalizmu, głoszonej i odczuwanej przez spirytualistów, i tylko tam, można znaleźć pełne zadowolenie. Jest to Wszechduszny Kwiecień, doktryna preustalonego Wiecznego postępu zarówno dla dżdżownicy, jak i człowieka. Nie tylko spirytualista jest oburzony okrutnym przekonaniem ludzi z okrutnej epoki, którzy twierdzili, że zwierzęta nie mają dusz i w związku z tym mieli prawo torturować ich ciała. Niestety, we Włoszech zły przykład dał kilka lat temu sam Watykan, ulubioną rozrywką papieża Leona XIII. było, własnymi rękami, miażdżenie głów małych ptaków złapanych w sieci w ogrodach Watykanu. Jak odrażający kontrast do łagodnego nauczania i praktyki św. Franciszka z Asyżu, i jak bezpośrednia sprzeczność z pięknym przesłaniem przekazanym przez śnieżnobiałego jelenia niewierzącemu św. Hubertowi, który ukazał się mu z krucyfiksem między porożami w lasach Akwitanii. Spirytualista, w swoim buncie przeciwko dogmatowi całkowicie pozbawionemu urody, z ulgą zwraca się do wielu pięknych idei dotyczących „szerokiego Nieba” w zaświatach, objawionych niekapłańskim i niektórym dobrze myślącym poganom.
W legendzie homeryckiej znajdujemy tę samą pewność Raju dla królestwa zwierząt, jaką daje nam współczesne objawienie. „Odyseusz zauważył wielkiego Oriona, który gnał dzikie zwierzęta przez łąki Asfodelu, te same bestie, które sam zabił na samotnych wzgórzach, trzymając w dłoniach mocny młot cały z brązu, który nigdy się nie łamie”. Porównajmy pogańskie niebo, miejsce zamieszkania wczesnego Świtu, jej tereny taneczne i krainę wschodzącego słońca, z burzliwym niebem przedstawionym lub wyobrażonym przez szaleńców, aby odpowiadać wymogom religii opartej na strachu – ogień-chmura, niebo bez osłony i biały tron. Widzimy, jak zepsuta jest nasza wyobraźnia, kiedy już nie możemy wyobrazić sobie nieskazitelnego ideału doskonałego ciała – ciała-duszy, ani dziecinnego wyobrażenia Dobrotliwego Ojca uśmiechającego się zza chmury, i zapomnieliśmy o pięknym symbolu, że kiedyś było nic innego jak ludzka i umysłowa chmura – zasłona naszych własnych myśli, ukrywająca przed nami Chwalebne Bóstwo – Promień Łabędzi 1 Z tą gęstnieniem wyobraźni nic dziwnego, że umysł staje się senny, nic dziwnego, że dominują grubiaństwo, pesymizm i fizyczna brzydota. Młodość ciała zależy od życia Duszy tutaj, a życie Duszy tutaj zależy od młodości ciała. Niezrozumiałe budzi naszą wstręt. Nasza postawa umysłowa jest taka jak małego chłopca, który, uzbrojony w dużą pałkę, paraduje ulicami „aby zabić Ducha Świętego, bo nie mógł znieść czegoś tak niejasnego”.
Szczególnie urzekająca dla wielbiciela piękna jest zmysłowa wspaniałość rytuału rzymskokatolickiego, który asymiluje wszystkie sztuki – piękne symbolizm, romantyczną adorację delikatnej Matki, wiarę w bezpośrednią ochronę duchów opiekuńczych i świętych. Wierzę, że dla transcendentalisty, miłośnika prawdziwych rzeczy, Wielkanocne Błogosławieństwo musi na zawsze pozostać symbolem Wieczności. Wspominam lata temu, patrząc z balkonów Watykanu na Wielkanocną Niedzielę w Wiecznym Mieście. Przez zasłonę ciszy i kadzidła, obejmującą ziemię i niebo, widzę dostojnego Papieża otoczonego przez kardynałów i dwór, zapowiedzianego dźwiękiem srebrnych trąb i niebiańskich głosów chóru. Pojawia się na balkonie papieskim, niesiony w osłoniętej „Sedia Gestatoria”, pod pawimi pióropuszami, mieniącymi się w słońcu; czuję znów mistyczny moment, gdy wojska, piechota, artyleria, kawaleria, wytyczające przestrzeń od Bazyliki do Obelisku, stają na baczność, piechota z tysiącami ludzi różnych narodowości i wyznań pada na kolana, podczas gdy wyciągnięta ręka i drżący głos starego mężczyzny błogosławi świat: „Benedictio Dei omnipotentis”. Ale chmury wonnej chwały mogą zasłonić niebo, płaszcz pompy i widowiskowości może kryć tylko bezsensowne kości, a spirytualista stoi sam w swojej mocy, by błogosławić świat. Bo jest wielkim reformator, racjonalnie rewolucjonizującym.
Duchowny, pisząc niedawno obszernie o obciążonych pomysłach, żałował, że je zburzyłem! – poprzez promowanie spirytualizmu. Ale to właśnie w tej transcendentalnej filozofii znajdujemy pojednanie wszystkich fundamentalnych prawd istniejących w różnych doktrynach religijnych. Założona na namacalnych eksperymentach teorii, w czasach, gdy tylko namacalne demonstracje teorii są akceptowane, znajdujemy w niej naturalną teologię zrekonstruowaną na filozoficznych podstawach, teologię, która jest również postępującą nauką – lepszą kosmogonią, napełnioną oddechem życia, bez zapachu zepsucia. Jest to śmiertelny cios dla makabrycznych przesądów, które pachną domem zmarłych – koszmarem „pęknięcia zagłady”, wskrzeszonych kości i takich pesymistycznych idei, jak te malowane w mocnej formule naszej tajemniczej szkockiej pieśni ludowej, typowej dla czasów ciemności. Grób ziewnął, a upiorna postać Pięknej Małgorzaty powstała, by ogłosić: „Głodny robak moją siostrą jest”. A „zraniony duch” opuszczonej szalonej dziewczyny lamentował:
Robak, robak jest moim przystojnym panem młodym,
Jenny-o-wielu-nogach moją druhną,
Woda z młyńskiego stawu była winem na moim weselu,
Zimna zimna glina, bryła moim ślubnym łożem,
Długa noc jest odpowiednia na wesele (mówią),
Ale dłuższa jest noc, która nigdy nie ujrzy dnia.
Do wskrzeszonego ciała Księdza Saundersa w potężnej balladzie, jego Margaret szlocha:
Czy jest miejsce u twojej głowy, Saunders?
Czy jest miejsce u twoich stóp?
Czy jest miejsce u twojego boku,
Saunders? Bo tam chętnie bym spała.
Nie ma miejsca u mojej głowy, Margaret;
Nie ma miejsca u moich stóp.
Moje łoże jest teraz bardzo niskie;
Wśród głodnych robaków śpię…
Teozofista twierdzi, że w teozofii znajduje się system oświecenia lepszy niż spirytualizm. Spirytualista uważa, że teozof prowadzi cię na sznurku, w górę i w dół, dookoła, jak Mefistofeles prowadził Fausta donikąd. Co stanowi tę cechę wyższości? Moim zdaniem, przede wszystkim protest teozofów przeciwko gadaniu pewnej sekty fanatyków nazywających się spirytualistami – ale gadanina fanatycznych pseudo-teozofów równie bardzo opóźniła intelektualną sympatię w największym ruchu naszych czasów. Twierdzimy, że w otrzymywanych przez nas ujawnieniach, z wyjątkiem nieistotnych rozbieżności w szczegółach – istnieje jednolita harmonia. Praktyczna, bezpośrednia i zrozumiała bezpośredniość, dająca nam zdecydowaną, zdefiniowaną i spójną interpretację wszechświata. Rozważmy zagmatwaną doktrynę postępu duszy według założeń teozofii. Postęp możliwy tylko poprzez serię doświadczeń odnawianych w ciele ziemskim. Rozważmy jądro tej makabrycznej teorii reinkarnacji. Że Bóg stworzył tylko ograniczoną liczbę dusz, które mogą osiągnąć doskonałość tylko poprzez różne doświadczenia ludzkości. Przeciw tej teorii stoi niezaprzeczalny fakt, że rasa ludzka stale rośnie. Skąd pochodzą te nowe dusze? Czy stworzenie nieograniczonej liczby dusz, poruszających się przez wizje nieskończoności, jest bardziej niepojęte niż Wieczność? Według doktryny reinkarnacji, dusza może mieć tyle swoich poprzednich wcieleń w sferach Astralnych, ile człowiek może mieć zmian ubrań. Taka nauka jest opisywana przez Buddę jako „chodzenie w dżungli złudzeń”. Indyjska idea transmigracji i buddyjska idea reinkarnacji bez wątpienia były mylone w przeszłych wiekach, a zasadnicze doktryny ani jednej, ani drugiej nie były wyraźnie rozróżnione. Spirytualista twierdzi, że doktrynę reinkarnacji można obalić – że została obalona. Błędy w każdym systemie myślenia wkradły się w umysły ludzi i rosły jak jakikolwiek inny rakotwórczy wzrost umysłu, który ma być rozwiany przez ewolucję kolejnych pokoleń, a zbyt wiele słów i zamieszania słowami z obu stron – Teozofów i Spirytualistów – niewątpliwie wystarczyło, aby wiele punktów pozostało światami od siebie oddzielonymi, które wzajemnie się wyjaśniają.
Praktyczny lub doświadczalny spirytyzm otwiera skrzynię w skrzyni. To wielki mistrzowski klucz, klucz bez którego psycholog dotąd gubił się w beznadziejnych domysłach co do zachowań umysłu. To klucz, który w jego rękach otwiera historię folkloru i nadaje jego kosmicznym ideom znaczącą kolejność sekwencji, która uprawnia go jako naukę opisową do zajęcia wysokiego miejsca w postępie ludzkiej myśli.
Psychizm lub spirytyzm, jak chcielibyśmy pokazać, jest tak indukcyjny w swoim procesie, jak każda z nauk fizycznych. Naukowy spirytualista, dochodząc do swoich wniosków, robi to poprzez najściślejszą indukcję. „Le pas s’appuie au pas, l’aile s’appuie à l’aile”. Rozpoczynając swoje badania, on, jak inni ludzie, jest tak przytłoczony naciskiem na jego zmysły rzeczywistego świata zewnętrznego, że znajduje niemożliwe nawet wyobrażenie sobie jakiegokolwiek wpływu na te zmysły innego niż normalne podejście, z którym od dzieciństwa był zaznajomiony. Kiedy po raz pierwszy słyszy o komunikacji z duchami, jeśli w ogóle w to nie wierzy, co jest powszechne, tworzy sobie niejasne wyobrażenie o związku między materialnością a niematerialnością, które poważne myślenie, lub cokolwiek na kształt poważnego myślenia, pokazałoby jako absurdalne. Tylko niechętnie i po ciężkich zmaganiach akceptuje fakt za faktem, podważający to, co uważał za rzeczywisty i ostateczny porządek Wszechświata. Jak zauważył Bacon o upartym badaczu: „On mówi, że nie ma ziemi, bo widzi tylko morze”, ale ostatecznie dowody jego własnych zmysłów przezwyciężają wszystkie jego uparte odmowy akceptacji tego, co jest udowodnione.
Co jest udowodnione? Że materia jest i będzie. Rozważmy drogi Wszechświata. Zjawiska gwiezdnego nieba, kołysanie i obracanie się gwiazd – Orion’s…
„Nie jest to prawdziwie rozpoczęte, jeśli kończy się na początku sfer duchowych? Pomyśl o tym, co to jest, ta bezprzewodowa telegrafia duszy. Duch musi dotrzeć do ducha, aby ożywić go po śmierci ciała. Duch jest stawiany w kontakcie z oświeconym aniołem, a vice versa oświecony anioł z duchem – człowiekiem, który jest duchem. Nieskończone wiadomości przemieszczają się wzdłuż płynnego światła, którego wyszkoleni matematycy i wszyscy jasno myślący ludzie naszych czasów zastosowaliby do swojej już zdobytej wiedzy. Coś wrażliwego musi być wypracowane przez prawa tego, co niezniszczalne. Ale te annały naszych posłańców są zbędne, chyba że je zatrzymamy. Dla nas, w naszym ograniczonym stanie, oznacza to wszystko, czego nam brakuje.
Równowaga a krytyka. Gdy idziemy do naukowców, którzy powoli próbują znaleźć dla publiczności centrum całej ziemi – którzy patrzą przez wszechświat i próbują wyjaśnić bardziej jasno, niż dotychczas, zagadkę świata – znajdujemy codziennego reporter gazetowego, butnego i gładkiego, wypowiadającego się jak wielki JA jestem w sprawach, na które żaden naukowiec nie wyraziłby opinii. Przez wszystkie wędrujące milczące pisma gwiazd! Nic dziwnego, że niecierpliwy świat krzyczy – coś jest nie tak z nauką. Kurtyna spada tutaj, przeszkoda w rozkoszy, utkana przez bezmyślnych ludzi. Jeśli chodzi o bogów, nie mogą oni winić ludzi za to, że są śmiertelni! Ani za trzymanie się najczarniejszego poglądu na teorię duchową, widząc, że postęp jest wolny, a nasza ewolucja od małp.
Z nieskończonym sądem szczegółów w wiedzy psychiki, której podstawą byłaby geologia, moglibyśmy narysować mapę sfer duchowych – w pewnym sensie geograficznie. Spójrz przez szeroki Atlantyk i tam poszukaj duszy. Człowiek jest zobowiązany zaciemnić swoje znaczenie, lub zdjąć zasłonę z samej przeszłości, pamiętając tradycję tych, którzy spadli z królewskiego stopnia, a w jego sławie zginęli! Co z zaginionym światem wysp? Stara, lecz wiecznie młoda biała miasto Atlantów, zatopione za ich grzechy w magii? Ten, kto zbudował te minaretowe kopuły, nie przesunął ich. W błękitnych głębinach, Atlantis żyje tam, gdzie leży, lub jeśli jej dusza śpi, to w świecie wysp duszy Atlantyku. Więc o zmierzchu, gdy dźwięk dzwonów niesie się w górę przez głębinę, i na fali, do rybaków w ich łodziach, lub do ludzi na daleko rozciągających się brzegach, liczą te potężne uderzenia, głęboki, donośny przekaz wydobywający się z Ducha-Atlantydu, zatopionego Białego Miasta Grzechu.”
„Dzwony te zostały usłyszane. Członek załogi „Challenger” wygłosił wykład w Londynie wkrótce po Ekspedycji Pomiarów Głębin Morskich. Odkryte wówczas podmorskie płaskowyże uznaje się za pozostałości zaginionej Atlantii.
Gdziekolwiek jesteśmy, tam jest granica. Mgły się rozwiewają, może to trwać sekundę, ale przez tę sekundę widzimy, słyszymy, czujemy To, co poza nami. Szkocja – Wróżebna Szkocja – nizinne i górskie sfery, niebieskie i purpurowe duchowe pasma „Ukrytego Ludu”, ci, którzy są w ukrytym kręgu. Jezdzą do swoich wysokich zamków na łące, całą wielką drogą i główną drogą, do wysokości swojej fantazji. I przez przebijające się wzgórza, kiedy cienie uciekają – gdzie światło i cień ścigają się, jeżdżą, w strojach z brzozowej zieleni, zgrabne klacze wszystkie ozdobione dzwonkami – słynni na daleko „Ludzie Pokoju”.”
źródło: THE ONLY WISDOM By LADY ARCHIBALD CAMPBELL,THE OCCULT REVIEW, August 1905
„Sedia Gestatoria” to historyczne krzesło, czy raczej nosze, których używali papieże. Była to bogato zdobiona, przenośna platforma, na której umieszczono tron, noszony przez kilkunastu mężczyzn zwanych „sediari”. Sedia Gestatoria umożliwiała papieżowi bycie widocznym dla tłumów podczas ceremonii i innych uroczystości.
Ten sposób transportu papieża był używany aż do pontyfikatu Jana Pawła II, który zrezygnował z niej na rzecz bardziej skromnych środków przemieszczania się. Sedia Gestatoria była symbolem władzy papieskiej i służyła jako środek podkreślający jego pozycję duchową i autorytet.