Dharaną rozwijałeś w sobie zdolność spostrzegania imaginacyjnego. Doświadczyłeś pierwszych widzeń barwnych, nie pochodzących od żadnego przedmiotu widomego. Liczba takich doświadczeń mnożyła się; zebrałeś ich tyle, że mogłeś już dzielić te zjawiska barwne na mętne, jasne i iskrzące, zacząłeś zdawać sobie sprawę z tego, że są to objawy istot różnego poziomu.
Jeżeli miałeś cierpliwość powstrzymać się od wszelkich prób domyślania się, co to mogą być za istoty, nie utworzyłeś sobie o ich naturze sądu przedwczesnego i teraz upraw a dhjany da ci możność tworzenia sobie stopniow o sądu właściwszego. Wiesz, że dhjana prowadzi medytacjami swemi do inspiracji, a inspiracja dopiero jest tym stopniem, na którym można poznawać t. zw. „pismo tajemne“ . Obrazy twych imaginacyj były jakgdyby literami poszczególnemi tego pisma. Nie wpływały nawzajem na siebie i nie były od siebie zawisłe; ale potrzeba ci szereg takich obrazów imaginacyjnych zestawić obok siebie, aby one dopiero razem, jak litery słowa pisanego, utworzyły coś, co mówi, co ma znaczenie.
Zrozumienie tego znaczenia uzyskujesz właśnie przez inspirację. Czytasz to pismo tajemne, na które patrzyłeś imaginacją jak na list w języku nieznanym, chociaż znasz jego litery poszczególne. Jeżeli uprawiałeś dobrze dhjanę, to medytacja na temat „Nim oko zdoła widzieć“… nauczyła cię już czegoś niesłychanie doniosłego. Dała ci pojęcie, że to, co widziałeś w imaginacjach, widziałeś nie takiem, jakiem ono jest naprawdę, bo zabarwiałeś je własnymi nastrojam i i uczuciami. Patrzyłeś na te zjawiska barw ne nie wprost, lecz przez swoje szkiełka zabarwione. Gdyby drugi uczeń tajem ny patrzył na to samo, co ty, zobaczyłby to inaczej od ciebie, bo patrzyłby znów przez swoje szkiełka. To zatem, co spostrzegasz na początku twego wchodzenia w świat astralny, i co bierzesz za przedmioty lub istoty tego świata, jest niemi zaledwie w cząstce nieznacznej. Najczęściej i najłatwiej spostrzegasz to, co ty sam w ten świat rzuciłeś swemi uczuciami, nastrojam i lub żądzami. Tem, co tam spostrzegasz przedewszystkiem, tem ty sam jesteś; u wstępu w świat astralny spostrzegasz naprzód siebie.
Wiesz, że pojęcie odległości jest w świecie astralnym całkiem inne, niż we fizycznym. Tam to jest dalekie, co ci jest obce, z czem cię nie wiąże nic lub niewiele; bliskie natom iast jest to, co ci jest pokrewne, z czem cię łączy podobieństwo lub zainteresowanie.
Dlatego to spostrzegasz tam przedewszystkiem siebie samego, bo przecież ty jesteś sobie najbliższy. W święcie fizycznym patrzysz także na siebie i także uważasz siebie za bliskiego sobie. Ale wszystko, o czem mówisz „ ja “, zaliczasz do swego wnętrza .
Gdy mówisz „czuję, pragnę“, uważasz to pragnienie lub uczucie za coś, co mieści się w tobie. Na zewnątrz tego nie widzisz; nie przychodzi to do ciebie, lecz wychodzi z twego wnętrza. W świecie astralnym natomiast te twoje własne uczucia i nastroje, które tam spostrzegasz imaginacjami, to widzisz zewnątrz siebie, jako coś przedmiotowego, poza tobą istniejącego.
Musisz dopiero stopniowo oswajać się z tem, że to, co widzisz tam, jak o zjawiska przedmiotowe, to jest twoje wnętrze; musisz przyzwyczaić się do takiego patrzenia na siebie samego, jakgdybyś był przedmiotem zewnętrznym, na który patrzy ktoś drugi.
Oto tedy zaczynasz już sylabizować to pismo tajemne. Znasz już niektóre jego litery i próbujesz składać je w słowa. Patrzysz w imaginacjach na te barwy, unoszące się swobodnie w przestrzeni w około ciebie, i zaczynasz je czytać: „ja, moje wnętrze„. Zaczynasz także dorozumiewać się potrosze, jak należy czytać to pismo, w jaki sposób z tych liter dochodzić do zrozumienia treści słowa. Nie czytasz .ich wprost, dosłownie: „czerwień, błękit“, tylko czytasz je symbolicznie, przenośnie.
Na razie odczuwasz coś w rodzaju rozczarowania przy tern odkryciu, że to „pismo” czyta się symbolicznie. Wydawało ci się może, iż w światach nadzmysłowych wszystko powinno być równie zakrzepłe i ostro odgraniczone, jak w świecie materjalnym , gdzie masz litery czarne na białem, przystępne kademu, kto się ich nauczy. Ale ta symboliczność świata astralnego lub myślowego nie jest mniej ścisła od liter ziemskich. W astralnym uczucie jest barwą, a w myślowym każda myśl jest kształtem , figurą. Barwa nie jest symbolem uczucia, ani figura nie jest symbolem myśli, lecz myślą samą. To tylko ty tworzysz sobie sam te symbole, bo myślisz po ziemsku i nie możesz jeszcze oswoić się z tem, że uczucie, to barwa, a myśl, to postać. Później, gdy wrośniesz w te światy, gdy zaczniesz się w nich orjentować, będzie ci ta symboliczność czemś tak niesłychanie wyraźnem i ścisłem, że najwyraźniejsze znaki ziemskie wydadzą ci się niepewne i wieloznaczne.
W miarę, jak wzrastać będzie twa znajom ość liter, to znaczy, jak mnożyć się będą twoje widzenia imaginacyjne, dochodzić zaczniesz stopniowo do obserwowania różnic w tych zjawiskach astralnych. Oprócz różnic w jasności barw i kształtów zauważysz także, że niektóre z nich zmieniają się pod twoim wpływem, a inne są od niego niezależne. Nieraz pojawi ci się barwa szczególnie piękna lub figura symetryczna i harmonijna. Z chwilą, gdy tylko poczujesz dla niej zachwyt, barwa lub kształt zmieni się we mgnieniu oka.
Przeważna część jednak tych zjawisk pozostanie niezmienna pod w pływem twych uczuć i myśli, co najwyżej zniknie odrazu. Przekonasz się później, że właśnie te wszystkie zjawiska, których zmienić nie możesz, są tobą, pochodzą z twego wnętrza; te natomiast, zrazu bardzo nieliczne, które ulegają twym wpływom, są wyrazem istot odrębnych od ciebie. Spostrzeżenie to będzie dalszym krokiem w twojej nauce czytania pisma tajemnego.
Nim do tego dojdziesz, musisz – jak wspomniałem – wrastać niejako w tę symboliczność świata astralnego. Musisz umieć posługiwać się symbolam i tak pewnie i niezachwianie, jak w życiu powszedniem posługujesz się cyframi lub literami. Musisz tę symboliczność znaleźć wszędzie, w każdem zjaw isku ziemskiem, a wtedy zrozumiesz całą prawdziwość zdania, że „wszystko znikome jest tylko porównaniem „. Do wrastania w ten symbolizm potrzebne ci będą osobne ćwiczenia medytacyjne, które możesz sobie wynajdować sam, na wzór np. następującego, wskazanego przez dra Steinera (I, 323):„przedstaw sobie jak najżywiej roślinę, tkwiącą korzonkam i w ziemi, potem rozwijającą stopniowo listki, a wreszcie kwiaty. Obok niej przedstaw sobie człowieka. Staraj się odczuć jak najwybitniej, o ile doskonalsze ma człowiek własności od rośliny. Może iść swobodnie za swemi uczniami i swą wolą, a roślina przykuta jest do ziemi. Ale to właśnie, czego brak roślinie, czyni ją pod pewnym względem doskonalszą od człowieka. On działa pod wpływem żądz i przez to błądzi, ona zaś słucha tylko czystych
praw rośnięcia, otwiera bez żądz kielich swój niewinnym promieniom słonecznym.
Człowiek góruje nad rośliną pewnem udoskonaleniem się o tyle, że do sił niewinnych rośliny dołącza się żądza, popęd, namiętność.
„Przedstaw sobie teraz sok zielony, krążący w roślinie, jako wyraz jej beznamiętnych praw wzrastania, a obok przedstaw sobie krew czerwoną, krążącą w żyłach człowieka, jako wyraz jego żądz i popędów. Do tych myśli żywych dołącz dalsze o tem, że człowiek ma możność rozwoju, oczyszczając wyższemi zdolnościami duszowemi swe popędy i żądze. Przez to niknie niskość tych popędów, które odradzają się na poziomie wyższym.
A wyrazem takich popędów oczyszczonych i uduchowionych może być nadal krew czerwona. Oto w róży sok zielony rośliny przemienił się w barwę czerwoną kwiatu, a ten kwiat stosuje się do czystych praw wzrastania, taksam o jak liść zielony. Czerwień róży może być symbolem tej krwi, będącej wyrazem popędów oczyszczonych po odrzuceniu wszystkiego, co niskie. Krew taka jest równej czystości, jak siły, działające w róży czerwonej.”
„Myśli te muszą nietylko pracować żywo w umyśle, lecz także budzić uczucia zachwytu nad czystością i beznamiętnością rośliny. Z tego wyniknie zrozumienie, że pewne udoskonalenie wyższe okupione być musi otrzymaniem żądz i popędów „. Masz organizm bardziej udoskonalony niż roślina, masz wolność ruchu, masz narządy zmysłów, ale za to masz i popędy i żądze. Zachwyt nad niewinnością rośliny prowadzi cię tu do nastroju poważnego na myśl o tern okupieniu doskonałości żądzami. Ale oto masz możność oswobodzić się od tych popędów niskich; możesz wolą własną oczyścić się i uszlachetnić aż do stopnia niemal roślinnego. Ta nadzieja oswobodzenia budzi myśl radosną o czerwieni krwi tak czystej, jak przeczysta jest czerwień kwiatu róży, bo taka krew uszlachetniona umożebni ci przeżycia wewnętrzne, podobnie niezamącone żadną żądzą niską, jak niezamącone żądzami jest życie rośliny.
Nie idzie tu bynajm niej o przedm ioty, jakie weźmiesz za treść medytacji, bo możesz sobie przedmioty takie wybierać dowolnie. Zadanie polega na tern, abyś w medytacji przeżywał jak najżywiej to, o czem rozmyślasz, aby myślom towarzyszyły uczucia. Dopiero drgania uczuć, często powtarzane, zbudzą ci w duszy i rozwiną nową zdolność wewnętrzną, przez którą symbole będą dla ciebie równie rzeczywiste i równie wyraźne, jak dotychczas były ci tylko litery lub cyfry. Zieleń soku roślinnego, jako symbol istnienia beznamiętnego, powie ci to samo, co czerwień krwi ludzkiej, jak o wyraz żądz i popędów; powie ci, że sama barwa, a więc zieleń lub czerwień, już wyraża coś określonego. Nie przedmiot zewnętrzny ma tu ważność, lecz barwa; wiesz zresztą, że w świecie astralnym barwy są przedmiotami, a przedmioty barwami.
Przez takie wżywanie się w symbole będziesz dochodził do coraz bieglejszego czytania pisma tajemnego. Już z tego, co poznałeś dotychczas, zdołasz odczytać niejedno. Gdy w imaginacji pojaw i ci się czerwień krwista, przeczytasz ją jako żądzę, a jeżeli pod wpływem twej niechęci do tej barwy – bądź co bądź nie pięknej – nie zmieni swego odcienia, odczytasz to jako żądzę twoją własną . Powiesz sobie: „oto tak wygląda moja żądza”, i uznasz, że musi być silna, skoro wywarła wrażenie na twe zmysły astralne, bardzo jeszcze niewprawne w spostrzeganiu objawów.
Będzie to dla ciebie odkrycie dość niespodziewane, bo przypuszczałeś zapewne, że tego rodzaju żądze niskie już wypleniłeś zupełnie. Ale ta czerwień krwista, niezmieniająca się pod twym wpływem, staje przed tobą jak napis wyraźny, mówiący ci, żeś żądzy nie wyplenił w sobie, tylko ją przytłumił, ukrył na samo dno duszy. A w świecie astralnym ona wyszła na jaw, jak wychodzi całe twe wnętrze; zobaczyłeś ją przed sobą i uczułeś coś jakgdyby przerażenie . Symbol, taki prosty, nieskomplikowany symbol, jednem błyśnięciem czerwieni powiedział ci więcej i wyraźniej, niż całe zdanie. Powiedział ci niedwuznacznie: „Błędnie siebie osądzałeś, bo uważałeś się za oczyszczonego ze żądz zmysłowych, a oto widzisz, jak wyraźnie występują te żądze przed twym wzrokiem astralnym .”
Pomyśl nad tem uważnie, co teraz przeczytałeś, a zaczniesz dochodzić do przekonania, jak niesłychanie wyraźnie przemawiają symbole, gdy się je umie czytać. W ystrzegaj się jednak szukać symbolów tam, gdzie ich niema, to znaczy, wystrzegaj się brać każde wrażenie barwne za imaginację. Gdy znużysz nadmiernie oko fizyczne, unosić się będą przed niem plamy krwiste w przestrzeni, ale to nie będzie imaginacja, tylko przekrwienie narządu wzrokowego. Gdy patrzysz przez czas dłuższy na świetną zieleń wiosenną, a potem wzrok zwrócisz na przedmiot szary lub biały, spostrzeżesz na nim plamy czerwonawe. Nie będzie to również imaginacja, tylko prosty objaw fizjologiczny. Wystrzegaj się tedy starannie wszelkiego łudzenia się i mieniania wrażeń fizycznych z astralnemi. Imaginację pojawiają się nagle , nieoczekiwanie, i znikają równie blyskowo, jak powstały. Nie zdołasz ich wywołać dowolnie, nie zdołasz ich przytrzymać, ani powtórzyć. Dopiero po długich latach zaczniesz stopniowo dochodzić do znajdowania sposobów, jakim i mógłbyś dowolnie – to znaczy, kiedy zechcesz – odbierać wrażenia imaginacyjne, czyli patrzeć świadomie w świat astralny.
Tymczasem uprawiaj nadal medytacje. Tem aty możesz sobie wybierać dowolne; ale rzecz prosta, że im wyższy treścią jest temat twej medytacji, tern wyżej cię wzniesie, tern wyższe zdolności będzie budził w twej duszy. Wiesz już, że medytacje czysto myślowe, bez współudziału uczuć, będą stosunkowo mało skuteczne. Gdybyś wyłącznie tylko takie uprawiał, rozwinąłbyś jednostronnie tylko władze ciała myślowego. A wiesz, że masz harmonijnie rozwinąć także uczucie i wolę, to znaczy, ciało astralne i eteryczne.
Medytacje zatem powinieneś tak dobierać, aby im mogły towarzyszyć uczucia jak najżywsze, i aby budziły w tobie objawy woli. Jedną i tę samą medytację możesz uprawiać raz w kierunku uczuć, drugi raz w kierunku woli. Przykład medytacji na temat rośliny i człowieka posłuży ci równie dobrze do budzenia uczuć, jak i do budzenia woli. Oto ta czerwień kwiatu różanego, jako symbol oczyszczonej krwi ludzkiej, budzić może w tobie wolę takiego właśnie oczyszczenia twej krwi, aby wolna była całkiem od mętnych odcieni żądz i popędów.
Uprawa ćwiczeń tego rodzaju zmierza równocześnie do rozluźnienia związku wzajem nego trzech władz twej istoty: myślenia, uczucia i woli. Gdy związek ten się rozluźni, władze te będą mogły działać samoistnie, każda sama dla siebie, niezależnie od drugiej. A medytacje na tematy niezmysłowe nadają tym władzom nowy kierunek; zamiast zwracać je na przedmioty zewnętrzne, kierują je do wnętrza, w głąb twej istoty.
Spostrzeżesz później, jakim potężnym dorobkiem duchowym są takie władze oswobodzone i na przedmioty zmysłowe nie marnowane. Oswobodzoną siłą myślową, kierowaną do wnętrza, dotrzesz do uświadamiania sobie twej jaźni wyższej. Podobnie, gdy twej siły uczucia nie zwracasz na zewnątrz, aby czy to mową, czy w inny sposób dać wyraz swym uczuciom, lecz zdołasz zatrzymać ją w swem wnętrzu swobodną, dopiero wówczas może ona być władzą nadzmysłową. To samo odnosi się wreszcie do twej woli. Z chwilą, gdy oswobodzisz ją od związku z myślami i uczuciami, aby nie musiała działać pod ich wpływem, zdołasz utrzymać ją we wnętrzu jak o władzę wyższą, działającą bez posługiwania się narządami fizycznymi.
źródło: J.A.S. “Droga w światy nadzmysłowe” (Radża Joga Nowoczesna), wydanie II, Kraków 1936
Celem uzupełniania zobacz: “Wstęp w światy nadzmysłowe” Radża-Joga nowoczesna, wydawca Józef Chobot Katowice Polska – Rok 1923