Człowiek niewidzialny

J. ŚWITKOWSKI.
Człowiek niewidzialny.

Zestawienie obok siebie takich tematów, jak medjumizm mesmeryzm, ciało eteryczne i fakiryzm, uchodziłoby jeszcze z końcem wieku zeszłego za coś trącącego mocno „wiedzą tajemną” i „teozofją”, a bardzo mało wspólnego z nauką ścisłą.

Dziś jednak czasy się zmieniły. Badania naukowe medjumizmu zdarły zeń zasłonę tajemniczości; mesmeryzm, do niedawna jeszcze ignorowany lub utożsamiany z hypnotyzmem, zyskał już wszędzie na Zachodzie uznanie kół lekarskich jako pierwszorzędna metoda lecznicza; nawet fakiryzm przechodzi już z dziedziny bajek wschodnich do rzeczywistości. Kolej teraz na ciało eteryczne znane od prawieków kapłanom różnych religij, mędrcom i filozofom wszystkich czasów – z wyjątkiem najnowszych. Z literatury indyjskiej przesiąknęły do nas wiadomości o t. zw. „samadhi”. Był to „sen święty joginów”, w którym duch ich wyzwalał się z pęt ciała zostawiając je martwe na pozór. Z dziejów Asyrji, Chaldeji i Egiptu znamy „sen święty”, w który zapadali w świątyniach pobożni, wieszcząc w nim lub rozpoznając choroby. Znana w historji greckiej świątynia delficka posiadała kapłanki, które wedle świadectwa współczesnych „wieszczyły przez żołądek”. Później napotykamy coś podobnego u omfalopsychików, którzy skupieniem uwagi na pępek wprawiali się w ekstazę.

Później „sen święty” nazwano snem czarownic i palono Je za to na stosach. Dopierodr. Justyn Kerner zaobserwował na swej słynnej „Jasnowidzącej z Prevorst“, że sen taki nie ma nic wspólnego z czarodziejstwem. Po nim Mesmer odkrył św. sen na nowo i nazwał go snem magnetycznym, następnie Puisegur odkrył go jeszcze raz, jako somnambulizm nowoczesny, a wreszcie prof. Charcot nazwał go hypnozą. Podobnie ma się rzecz z innemi zjawiskami, znanemi ludzkości od prawieków, a odkrywanemi wciąż na nowo w różnych czasach i pod różnemi nazwami. Księgi indyjskie zawierają wzmianki o wznoszeniu sie joginów w powietrze. Szymon Mag, współczesny Piotra Apostoła, uczynił to samo w oczach tłumów, a zdolność podobną miał posiadać także słynny Apolonjusz z Tjany.

Św. Diego, św. Piotr z Alkantary, św. Józej z Copertino, św. Tomasz di Cora, papież Pius VII, św. Katarzyna sjeneńska i wielu innych świętych chrześcijańskich wzlatywała w powietrze w ekstazie. Francoise, dziewczyna wiejska, unosiła się w powietrzu głową na dół, przyczem spódnica jej nie opadała. Panna Thevenet nietylko wzlatywała sama, lecz nadto unosiła ze sobą brata i sługę. Jacollist opowiada o produkcji fakira, który na zakończenie wzniósł się w powietrze. Nowoczesne medja spirytystyczne czy też animistyczne poruszają nietylko stołki bez dotykania, lecz także podnoszą je w powietrze, a nie kiedy nawet wznoszą się same. Nazwano to lewitacją, bo lubimy zawsze chrzcić stare rzeczy nowemi nazwami.

Papyrusy egipskie opowiadają o uleczeniu przez „położenie rąk“ siostry żony króla Ramzesa XII. Uleczył ją Thotembi, sławny jako „pan swej woli i mistrz swych palców“. Dzieje Starego i Nowego Zakonu zawierają wzmianki podobne. N. p. w księdze 5 Mojżesza czytamy: „I Jozuah był napełniony duchem, albowiem Mojżesz włożył nań swe ręce„. U Mateusza 7, 3 czytamy: „Ściągnął swą rękę, dotknął go i rzekł: oto chcę, abyś zdrów był“ „dalej“ u Marka 16, 18: „Włóż ręce twe na chłopięta, a będą zdrowe11. Leczenie za pomocą wkładania rąk jest zatem stare jak świat, ale mimo to, gdy Mesmer przed 150 laty odkrył na nowo ten sposób leczenia, kładziono wszystko na karg suggestji. Dopiero w latach najnowszych uznał świat naukowy Anglji, Francji, Niemiec i Ameryki, że mesmeryzm, czyli magnetyzm leczniczy, istnieje rzeczywiście, i że uleczenia nie polegają na suggestji. Chorzy, leczeni przez Mesmera widywali mgłę świetlną, promieniejącą z jego palców i głowy; to samo widywali chorzy u słynnego magnetyzera lipskiego Cramera, i to samo widują dziś u magnetyzerów. Magnetyzowaniem oka podwyższał de Rodnas jego wrażliwość na te promienie, a Dr. Luys w szpitalu Charite stwierdził oftalmoskopem, że na tylnej powierzchni oka występuje wówczas, „nadfizjologiczne” napięcie naczyń krwionośnych (do potrójnej grubości). („Od“ widzi się tylko oczyma otwartemi.) Ody jednak Reichenbach odkrył na nowo te promieniowania i nazwał je „odem“, wyśmiano go i tłómaczono wszystko znowu suggestją i halucynacją. Na niektórych, licznych zresztą obrazach, przedstawiających świętych chrześcijańskich i innych, wychodzą promienie z ich rąk i nóg, ze serca, z oczu, ust lub ciemienia. Mógły to być halucynacje lub fantazje malarskie, ale aparaty fotograficzne trudniej już posądzać o złudzenia lub fantazje.

Darget, Baretty. BSondelot, Markiewicz, Jodko, Kotik, Ochorowicz i wielu innych uczonych nowoczesnych fotografowało te promieniowania i uzyskało Jeżeli nawet staniemy na statycznem i wszystkie tego rodzaju szczegóły, notowane przez historję, uznamy za źle zaobserwowane lub wprost nieprawdziwe, to jednak badania nowoczesne gromadzą także mnóstwo faktów niewątpliwych, że wobec nich zamilknąć musi sceptycyzm najupartszy.

Zjawiska te, na pozór bardzo różnorodne i pozbawione związku wzajemnego, obracają się jednak wszystkie wokoło  cały szereg zdjęć w warunkach jednej idei zasadniczej. Ideą tą jest idea ciała niewidzialnego, będącego tem dla ciała fizycznego, czem jest para dla lokomotywy, benzyna dla samochodu, prąd elektryczny dla motoru lub telegrafu. To ciało „eteryczne” znane było dokładnie kapłanom różnych wyznań, mędrcom i uczonym wszystkich czasów – z wyjątkiem znowu najnowszych. Jednakże na Wschodzie zaczynają już o niem mówić ludzie nauki, jako o czemś wprawdzie hypotetycznem, ale bardzo prawdopodobnem. U nas, chociaż mieliśmy badacza tej miary co śp. dr. Juljan Ochorowicz, przebrzmiały bez echa niemai jego wnioski z badań i doświadczeń najściślejszych, streszczone jeszcze w r. 1910 w tych słowach: „Zjawiska medjumiczne zmuszają nas do przyjęcia dwoistości organizmu, a mianowicie do uznania ciała eterycznego w ciele materjalnem z możnością czasowego ich rozszczepiania się, przyczem pierwsze jest właściwą formą, która odlewa organizm, rosnący według pewnego planu i do pewnej tylko granicy… Jednocześnie równie ciemna, a jak się okazuje z ostatnich badań nieunikniona hypnoza pewnej „siły żywotnej” zyskuje w przejawach ciała eterycznego i potwierdzonego przez medjumizm magnetyzmu nową, dotykalniejszą podstawę”.

W latach ostatnich do tej podstawy przybyły nowe cegiełki a mianowicie badania najnowsze nad rabdomancją prowadzą do wniosku, że nietylko człowiek, ale i ziemia, cały nasz głob, po którym stąpamy, posiada takie ciało eteryczne. Rzecz charakterystyczna, że idea ciała eterycznego znajduje dostęp do nauki ścisłej właśnie w czasie, gdy w tej samej nauce zaczyna się chwiać coraz mocniej hypoteza eteru międzyplanetarnego, do niedawna jeszcze panująca niepodzielnie. Dr. Charles Richet profesor fizjologji na uniwersytecie paryskiem, w dziele swem „La suggestion mentale” pisze (na str: 255): „Idzie o to, aby założyć naukę prawdziwą, a ta ma swoje reguły, swoje zasady. Precz zatem z teorjami, z frazesami pustymi, ze spekulacjami przedwczesnemi. Przed dojściem do wielkich praw ogólnych musi się badać fakty. Jest to wielka szkoda dla tej nauki, że spirytyści, teozofowie, magnetyzerzy i mistycy na takiej podstawie ciasnej i niepewnej nabudowali tyle pomysłów szalonych. Powstrzymujmy spokojnie nasz popęd do uogólniania i zostawajmy na gruncie pozytywnym.” Richet miał tu pomiędzy innemi także na myśli ową ideję ciała eterycznego, znaną dobrze teozofom i magnetyzerom; ale słowa powyższe pisał w r. 1888. Od tego czasu badania faktów, do których nawoływał, zgromadziły materjał tak obfity i doskonale stwierdzony, że z niego już można wysnuć pewne prawa ogólne.

Zgrupujemy sobie teraz zjawiska, które tej ideji ciała eterycznego otworzyły wstęp do nauki ścisłej, Najpoważnieszego ich szeregu dostarczył medjumizm, po nim mesmeryzm i somnambulizm. Ponadto biologja, fizjologja, patologja i psychologja natrafiają coraz to częściej na zjawiska, których bez hipotezy ciała eterycznego wyjaśnić dostatecznie nie podobna. Już w r. 1889 na kongresie psychofizjologicznym w Paryżu wyrzekł F. H. Myers te słowa: „Uważamy za pewne, że myśl jednej osoby może się przenosić na drugą bez pośrednictwa znanych narządów zmysłów”, a Ribot w swych studjach nad pamięcią świadomą, która uważa „tylko za przypadek szczególny pamięci organicznej, biologicznej wogóle”, doszedł w końcu do ideji ciała eterycznego. Jeżeli ciało eteryczne istnieje, to musi posiadać także swoją nozografję, anatomję i fizjologję. Otóż odnośnych szczegółów dostarczyły badania zjawisk medjumicznych; niektóre szczegóły anatomiczne i fizjologiczne zawdzięczamy mesmeryzmowi, a somnambulizm, gdy go wreszcie odłączymy stanowczo od hypnotyzmu, dostarczy nam szczegółów jeszcze ważniejszych. Zjawiska medjumizmu są dziś już zbyt powszechnie znane i uznane, aby koniecznem było przytaczać źródła. To też poprzestanę na zszeregowaniu ich takiem, aby same za siebie mówiły o nozografji ciała eterycznego. Otóż mamy przedewszystkiem pukania. Jest to objaw jeden z najstarszych i względnie najłatwiejszych, bo jak wiadomo, może występować i bez obecności medjów wybitnych. Cra$ford zbadał, że pukania takie odbywają się za pomocą prętów z materji plastycznej o średnicy 0’3—7 cm., mniej lub więcej zgęszczonych, posiadających twardość i wagę, sztywność lub wielkość, wychodzących z ciała medjum, lub zbieranych niejako „składkowo” z ciał uczestników seansu. Materję tę, widomą lub niewidzialną, tworzącą te pręty zwie nauka nowoczesna „teleplazmą“ lub „ektopłazmą” i zna już niektóre jej własności. Oto n. p. teleplazma wydobywać się może z wnętrza ciała medjum różnemi drogami, już to ustami, uszami, tylną częścią karku lub ciemieniem, już to pępkiem lub otworami wydzielczemi, już to wreszcie z rąk, nóg lub kręgosłupa. Tkaniny, zwłaszcza cienkie, nie przeszkadzają wysuwaniu się teleplazmy, jeżeli przylegają do ciała; w dalszej odeń odległości, i grubsze są już przeszkodą poważną. Wydobywając się, jest teleplazma zrazu rzadka i niewidzialna, czem dalej jednak się wysuwa tem bardziej zdoła tężeć i przybierać strukturę organiczną. Cechą charakterystyczną teleplazmy jest jej plastyczność, zdolność wprost nieograniczona przybierania postaci najróżniejszych, stosownie do woli medjum. Jest to po prostu tworzywo żyjące, ruchliwe, zmieniające ustawicznie rozmiary, gęstość i wygląd. W dotknięciu jest najcześciej zimne, śliskie i mokre, przypominając dotknięcie płazu. Rozciąga się jak wąż, kurczy się, pełza bada ostrożnie teren, po którym się posuwa, cofając się od razu, gdy grozi niebezpieczeństwo. A jakież to mogą być niebezpieczeństwa? Są liczne, a dla nieobeznanych z medjumizmem wprost dziwaczne. Przedewszystkiem światło. Teleplazma nie ma oczu, ale odczuwa światło doskonale i chroni się przed niem troskliwie. Wysuwając się z ciała medjum, szuka miejsc najciemniejszych, zwłaszcza w początkach nim zdoła zgęścić się dostatecznie. Światło długofaliste jest mniej szkodliwe niż bliższe chemicznego końca tęczy, stąd też na seansach medjumicznych używa się oświetlenia czerwonego. Dalszem niebezpieczeństwem są ludzie. Ruch ręką, któregoś z obecnych, przecinający drogę pełzania teleplazmy, powoduje w niej jej cofnięcie się, a jeżeli był zbyt nagły, może przerwać teleplazmę, co odbije się na medjum w sposób bardzo poważny. Inne niebezpieczeństwa, jak przedmioty ostre, związki chemiczne pewnego rodzaju, i t. p. są dotychczas zbyt mało stwierdzone naukowo, aby je wyliczać przy medjumizmie.

Błędnem byłoby przyjmować, że to teleplazma jest ciałem; eterycznem. Teleplazma jest ciałem fizycznem, żywem ciałem medjum, wydobytem z wnętrza jego organizmu i wysuniętem poza jego obręb. Wszystkie badania w tym kierunku dochodzą do jednego zgodnego wyniku, że medjum traci tyle na ciężarze, ile traci wysunięta na zewnątrz teleplazma. Wydzielając ze siebie teleplazmę, medjum poprostu „topnieje”, traci część swego ciała fizycznego, a równocześnie traci część życia. U wielu medjów np. stwierdzono, że nogi ich w tym wypadku wiotczały, traciły mięśnie i kości, a nawet znikały zupełnie. Wysunięta na zewnątrz teleleplazma może przybierać różne stopnie zgęszczenia i różne formy. Na tej jej własności polegają „materializacje”, czyli zjawy postaci ludzkich lub zwierzęcych. Już Crookes zauważył przed 40 laty tworzenie się zupełnych postaci ludzkich, nieraz wyższych wzrostem od medjów, innego wyglądu i innej płci. Zjawy powstawały w oczach uczestników seansu z mgły białawej, a zgęściwszy się w postacie wyraźne, chodziły wśród nich, oddychały, rozmawiały, ściskały ręce, a po chwili „rozwiewały się w nicość”, czyli innemi słowami, tworząca je materja wracała do ciała medjum. Powrót ten teleplazmy do ciała odbywał się w doświadczeniach Crawforda wzdłuż nóg do żołądka.

Te cechy zachowywania się teleplazmy określają nam pewne własności ciała eterycznego: Oto zdolnością jego jest przedewszystkiem utrzymywanie życia w organizmie fizycznym, a powtóre nadawanie form materji fizycznej. Ciało zatem, to nie tylko para lub benzyna w naszej maszynie, którą zwiemy ciałem fizycznem, lecz także nasi rzeźbiarze, którzy ciału fizycznemu dają tę postać, jaką ono ma. U niektórych medjów zauważono objaw, niedokładnie jeszcze stwierdzony i zbadany, a to taki, że medja te zmieniały zupełnie swe ciało fizyczne. Nie wysuwały jego części na zewnątrz, tylko przegrupowywały materjał swego ciała fizycznego tak dalece, iż poprostu stawały się na chwilę innemi osobami. Przybierały inne rysy twarzy, inną barwę włosów, inne ruchy i inny głos, zamieniały się w innych ludzi.

Dalszą własnością ciała eterycznego jest zdolność, którą zaobserwowano również na zjawiskach medjumicznych. Za zezwoleniem swego medjum odciął Schrenck-Notzing drobny okruch teleplazmy i badał go następnie pod mikroskopem. Okazało się, że struktura jej jest niewątpliwie organiczna, zawiera bowiem komórki z jądrami, często podobne do białych ciałek krwi, prócz tego tworzy podobne do błon, do naskórka i t. p.

Z doświadczeń wiadomo również, że teleplazma posiada czucie, musi zatem zawierać w sobie nerwy. Ale te wrażenia czuciowe odbiera nie teleplazma sama, tylko medjum. Gdy na seansie dotknie ktoś nieopatrzny stołu, który właśnie wznosi się w górę, medjum, nie zetknięte bynajmniej ze stołem, odczuwa jako ból owe dotknięcie. Teleplazma dotykana przez kogokolwiek, sprawia medjom uczucie bolesne. Tak samo boli je, gdy na teleplazmę padnie światło silniejsze. Wynika z tego, że w teleplazmie istnieją twory, działające tak samo jak nerwy w organizmie fizycznym, a nadto wynika, że wrażenia, wywiewane na te nerwy teleplazmowe, przenoszą się na organizm medjum, chociaż między medjum, a jego teleplazmą niema żadnej łączności widomej. Łączność tę zatem utrzymuje jedynie ciało eteryczne. Jest to niejako objaw telepatyczny, przy którym teleplazma wysyła swe wrażenia do medjum, a mózg medjum je odbiera. Do licznych i dobrze zaobserwowanych zjawisk medjumicznych należą t. zw. „aporty”. Medjum, nie ruszając się z miejsca, przynosi jakiś przedmiot z innego lokalu, lub z innej miejscowości. Odległość przestrzenna nie gra tu roli. Bez trudności także przenosi medjum ów przedmiot przez ściany drewniane lub ceglane, przez okna zamknięte i zasłonięte szczelnie dywanami. Podobnież wydobywa medjum przedmioty ze skrzyń zamkniętych i opieczętowanych, nie uszkadzając ich ścian ani zamknięć. Przy takich „aportach” dzieje się to samo, co przy wysuwaniu teleplazmy. Wysuwając ją, rozpyla medjum część swego ciała na atomy, a potem układa je poza obrębem swego organizmu w postać zamierzoną. Przenosząc przedmiot rozpyla go medjum podobnież na atomy, aby mogły przeniknąć przez mur lub drzewo, a potem zgęszcza je na powrót we formę pierwotną przedmiotu. Zauważono nawet nieraz bardzo wysoką temperaturę przedmiotu świeżo aportowanego, co świadczy, że rzeczywiście nastąpiło tu skupienie atomów, uwalniające cieplik przy tem zgęszczaniu. Na odwrót znany jest wszystkim niemal uczestnikom seansów „soffio freddo“, czyli powiew zimny, zapowiadający zjawiska medjumiczne. Nie jest to nic innego, jak rozpylanie, czyli „dematerializowanie” cząstek ciał uczestników, aby z tych cząsteczek mógł się utworzyć n. p. pręt do pukania w stół czy w podłogę, dźwigar do podniesienia stołu w powietrze, lub wreszcie zjawa widzialna w postaci ludzkiej. Pomiarami doświadczalnemi stwierdzono, że medjum zdoła zabrać około 6% materji z organizmów uczestników, „pożyczając” ją sobie niejako bez ich wiedzy i szkody.

Do bardzo pięknych zjawisk medjumicznych należą światełka różnej formy, wielkości i barwy. Występują już to jako roje iskierek drobnych, najczęściej niebieskawo-zielonych, już to jako płomyki i ogniki błędne, już to jako kule świetlne i mgły fosforyzujące. Ponadto ciała medjów podczas transu świecą nieraz wyraźnie w niektórych miejscach, n. p. czaszka, miejsce za uszami, łopatki, przeguby rąk, pępek i t.p. Świadczy to o dalszej zdolności ciała eterycznego: wywoływania zjawisk świetlnych. Dodajmy do tego działanie chemiczne, zaobserwowane np. przez Ochorowicza we wpływach na klisze fotograficzne, a będziemy mieli już sporą wiązankę szczegółów nozograficznych. Wspomnieć tu należy o jednym z objawów medjumicznych, równie stanowczo zaprzeczanych przez jednych badaczy, jak gorąco bronionych przez drugich. Już prof. Zóllner zaobserwował objaw t. zw. „przenikania materji” i dla wyjaśniania go uciekł się nawet do głównej w swym czasie hypotez, „wymiaru czwartego”. Na sznurach, klórych końce Zóllner trzymał w ręku lub przytwierdził pieczęciami lakowemi do stołu, tworzyły się węzły pod wpływem medjum, chociaż ono ich nie dotykało. Podobnież pierścienie, utoczone z jednego kawałka drzewa i położone na stoliku o jednej nóżce, przenikały przez deskę stołu i nadziane były na tę nóżkę bez pęknięcia lub uszkodzenia. Nie są to objawy bardziej niezwykłe od aportów lub teleplazmy, gdyż polegają tak samo na rozpyleniu przedmiotu na atomy i złożeniu ich na powrót we formę pierwotną.

Oto szczegóły, należące według Richeta do metapsychiki objektywnej, a dotyczące własności ciała eterycznego, chociaż uznać istnienie takiego ciała trudno przychodzi nam dotychczas.

Szczegóły te zawdzięczamy medjumizmowi nowoczesnemu, a znając je, zdołamy łatwiej zrozumieć zjawiska fakiryzmu. Własności medjumiczne bywają najczęściej „wrodzone”, podobnie, jak wrodzony bywa talent do malarstwa lub do akrobatyki.

Wprawdzie mówi się wiele o t. zw. „kształceniu” medjów i „rozwijaniu” ich zdolności wrodzonych, ale to kształcenie jest najczęściej wypaczaniem rozwoju i wpędzaniem medjów w rozstrój nerwowy.

Fakiryzm natomiast polega na rzeczywistem kształceniu i rozwijaniu ciała eterycznego, bez względu na zdolności lub brak uzdolnień wrodzonych.

Fakir pracą własną, i to niezwykle wytrwałą, dochodzi do właściwości podobnych, jakie medja otrzymują w prezencie przy swem urodzeniu. Objawy, wywoływane przez fakirów, są bardzo zbliżone do medjumicznych, ale wywołują je fakirzy świadomie, wiedząc, co zamierzają i jak to mają wykonać. Pukania, ruchy przedmiotów niedotykanych, lewitacje, zjawy, światełka, aporty, węzły na sznurach, wszystko to wykonać zdołają fakirzy równie ściśle, jak medja, i powtarzają każdy objaw na żądanie, aby udowodnić jego rzeczywistość. Ponadto wykonują chętnie eksperyment, niedostępny dotychczas medjom europejskim, a natomiast spokrewniony blizko z uzdolnieniami mesmerycznemi. Oto przyspieszają dowolnie wzrost roślin, nawet do tego stopnia, że na wykiełkowanie rośliny z nasienia i rozwinięcie listków wystarcza kilkanaście minut czasu. Podróżnicy opowiadaią nadto o innej ich zdolności, objawiającej się tak, jak fotografowanie myśli; jednak to nie jest dotychczas stwierdzone ze ścisłością naukową. Podobnież niewystarczająco stwierdzona jest ich zdolność zapadania w sen kataleptyczny tak długotrwały, że przez czas niego ciało fakira grzebano w ziemi i siano na niej zboże, a po ścięciu go odkopywano fakira i przywracano go na nowo do życia. Zdolność ta, jeśli nie udowodniona faktami stwierdzonymi, nie jest jednak nieprawdopodobna, idzie tu bowiem tylko o długość czasu, przez jaki ciało może trwać w letargu zależnym od woli człowieka.

Fakirzy tedy tem się różnią od medjów, że kształcą swe zdolności świadomie i celowo, wiedzą zatem nie tylko, co chcą uzyskać, lecz nadto posiadają znajomość teoretyczną praw, rządzących temi zjawiskami, jakie wykonywać zamierzają. Wobec tego zatem muszą fakirzy posługiwać się pewnemi metodami, opracowanemi szczegółowo na podstawie znajomości praw odnośnych. Jakoż istnieją rzeczywiście pewne metody (n. p. „hathajoga“), przekazywane od dawna tradycją ustną i pisaną, a z biegiem wieków nieraz przekształcane i wypaczane; świadczą jednak nawet w swych ułomkach dzisiejszych o gruntownej znajomości tego, co obecnie nazywamy ciałem eterycznem. W metodach tych uwzględnione były i są dotychczas także i te zjawiska, które dziś zaliczamy do telepatii, hypnotyzmu, mesmeryzmu i somnambulizmu. Fakirzy leczą chorych i przywracają władzę paralitykom w tenże sam sposób, w jaki to czynią mesmeryści, i znają dobrze prawa takiego oddziaływania. Jednakże charakterystyczna tajemniczość, jaką się osłaniają, powstrzymuje ich zawsze od wyjaśniania i wogóle wyjawniania komukolwiek obcemu tej wiedzy, jaką sami posiadają. Przy tem  cały zasób ich wiedzy jest tylko okruchem drobnym tego. co wiedzą ich nauczyciele i mistrze, kryjący się w głębi świątyń i szkół tajemnych wszystkich stuleci.

Z tych powodów, a może i z powodu pewnego lekceważenia, z jakim traktujemy różne „wiedze tajemne”, my tu w Europie musimy powoli i żmudnie odkrywać na nowo to, co tam już znają od dawna. Był to także jeden z powodów, dla którego mesmeryzm, wydrwiwany początkowo, a potem wielbiony  bez miary, spotkał się w końcu z unicestwieniem zupełnem, pochłonięty przez odkryty na nowo hypnotyzm. Dziś następuje już na szczęście na całej linji odwrót z tego ; zapału do wyjaśnienia wszystkiego hypnotyzmem. Mesmeryzm, przezwany dla odmiany „biomagnetyzmem”, zyskał już prawo istnienia na Zachodzie Emopy, można mieć zatem nadzieję, że zyska je nawet i u nas. Podobnież zaczynamy brać poważnie pod uwagę,  Istnienie Odu potwierdził zresztą już w r. 1903 dr. August Charpentier, lekarz i profesor fizjologji, a później dr. Ludwik Graetz w swem dziele „Neue physische Strahlungserscheinungen“.

Niedaleka jest już może przyszłość, w której dojdziemy do stwierdzenia, że mesmeryzm i Od, to po prostu dalsze własności ciała eterycznego. Nauka tedy stwierdziła już nie setkami, lecz tysiącami doświadczeń, że z ciała ludzkiego promieniuje stale, mgła świecąca. Prof. D’Arsonwall, dr. med. Aigner (1921), dr. Baretty, Darget, Jaire, Kotik, Jodko-Narkiewicz i inni fotografowali te promieniowania i studjowali prawa ich występowania. Doświadczenia, które za Charcotem i Durvillem powtórzył Richet, dołączyły nową wiązankę szczegółów.

We wspomnianem już dziele „La suggestion mentale” streszcza Richet wyniki swych badań nad usypianiem chorych na odległość, nad djagnozą chorób przez somnambulików i t. p. i dochodzi do wniosku, że: „Pewne własności materji żywej czy martwej, rozumnej czy bezmyślnej, niedostępne naszym zmysłom normalnym, w pewnych warunkach bywają dostępne pewnym osobom. Równa się to twierdzeniu, że osoby te posiadają pewien zmysł, nam brakujący, o którym wprawdzie nie wiemy, ale istnienie jego stwierdziliśmy wystarczająco”. Badania nowsze posługują się, oprócz zeznań ludzi, obdarzonych tym zmysłem, także przyrządami fizykalnemi do stwierdzenia pzawdziwości tych zeznań.

Dr. Naum Kotik w Moskwie streścił w r. 1910 wyniki swych badań w książce „Emanacja energji psychofizycznej”, z których wynika, że: „Myślenie idzie w parze z wydzielaniem szczególnej energji psychofizycznej. Ta energja ma własności psychiczne i fizyczne, jest zatem energją psychofizyczną”. „Dzięki własnościom fizycznym energja ta płynie swobodnie z mózgu do kończyn i na odwrót, zbiera się zaś w kończynach i na powierzchni ciała. Z trudnością przenika przez powietrze, jeszcze trudniej przez przeszkody z materji, stałej, natomiast płynie łatwo n. p. po drucie metalowym. Źródłem i ujściem tej energji jest prawdopodobnie podświadomość”.

Dziś możemy już uważać za stwierdzone z całą ścisłością naukową szczegóły następujące: Ciało fizyczne człowieka pokrywa zewsząd warstewka mgły szarawej, widoma w prawdzie nie dla wszystkich ludzi, ale stwierdzona przyrządami. Grubość tej warstewki sięga od kilku milimetrów do kilkunastu a nawet kilkadziesięciu cm. Najsilniej promieniują ręce, głowa i p ie rś jednak nie u wszystkich ludzi taksamo. Stan zdrowia i napięcie woli wpływa na jasność i wielkość tych promieniowańi Magnetyzerzy promieniują najsilniej. Promienie te mogą być nie tylko widzialne, ale i wyczuwalne, jakgdyby włoski subtelne lub pajęczyna. Nawiasem dodam, że wszystkie niemal medja widzą w transie te  promienie dokładnie, oraz odczuwają je z wrażliwością wzmożoną, dzieląc je na miłe i przykre. Gdy magnetyzer wykonywa nad chorym ruchy rękami, czyli t. zw. „głaski magnetyczne”, prowadzi ręce zwykle z góry w dóf wzdłuż tułowia, rąk lub nóg, a w tychsamych kierunkach biegną nerwy w ciele ludzkiem. Głaski przeciwne są przykre i używa się ich tylko wyjątkowo. Ta zgodność zabiegów magnetycznych z kierunkami nerwów świadczy, że odbywa się tu działanie na nerwy. Pod działaniem głasków promieniowania z ciała zyskują na żywości i świetności: zdrowie wraca. Gdy działanie magnetyczne trwa dalej, nastąpić może zjawisko ciekawe, widome dla medjów, a stwierdzone doświadczalnie przez de Rochas’a, Durville’a, i innych jak „Pexteriorisation de la sensibilite “. Medja opisują je jako wydobywanie się z ciała fizycznego coraz to nowych warstw mgły świecącej, które układają się równolegle do siebie w pewnych odstępach, a później oddzielają się całkiem od ciała i jednoczą się obok niego wszystkie w postać mglistą, podobną zupełnie do postaci fizycznej. Wynik doświadczeń ustalił, że rzeczywiście w tych miejscach, w których medja widziały warstwy świecące, uzewnętrzniała się wrażliwość nerwowa organizmu magnetyzowanego.

Czucie na dotyk, lub na sparzenie przenosiło się z powierzchni skóry w powietrze o kilka cm. ponad skórę. Mamy tu ten sam objaw, jaki obserwowano u medjów, które odczuwają ból, gdy kto dotknie stołu, mającego się właśnie  poruszyć.

Ze zjawisk somnambulizmu znany jest fakt, że niektórzy uśpieni snem magnetycznym widzą nie oczyma, lecz rękami lub żołądkiem. Przytacza go m. i. Lombroso ze swej praktyki lekarskiej w książce: „Ricerche sui fenomen hipnoticie spiritistici“, pisząc o dziewczynie, której oczy traciły zdolność wzrokową, a natomiast chora widziała uchem… Później smak wędrował w kolano, a powonienie umieszczało się w palcach stopy. Jeżeli tedy można widzieć nie okiem, lecz inną częścią organizmu, i jeżeli można czuć nie powierzchnią skóry, lecz powietrzem ponad nią leżącem, to wniosek prosty, że nie narządy fizyczne odbierają wrażenia, lecz odbiera je coś, co może się przenosić z miejsca na miejsce po ciele, a nawet wychodzić poza nie. Zjawiska t. zw. „raportu magnetycznego ” wskazują nawet, że można widzieć nie swojemi, lecz czyjemiś oczyma, lub czuć nie swoją skórą, lecz obcą. Uśpiony w pewnem stadjum odbiera wszystkie wrażenia zmysłowe magnetyzera: słyszy jego uchem, smakuje jego językiem, czuje jego dotykiem, a więc całą swą wrażliwość przemieszcza na organizm magnetyzera. Dość łatwo umieścić można wrażliwość w szklance wody, w chusteczce do nosa, lub we własnej fotografji; zjawiska tego rodzaju znane są równie dobrze magnetyzerom jak badaczom somnambulizmu. Potwierdzają one znowu to samo, co już wskazał medjumizm, że czucie zmysłowe nie jest przywiązane do ciała fizycznego ani do jego narządów, lecz może się przemieszczać a nawet wydalać poza obręb organizmu fizycznego.

Czynnikiem, mieszczącym w sobie wrażliwość na bodźce zewnętrzne, nie jest zatem organizm fizyczny, lecz ciało eteryczne. Ono także jest czynnikiem, podtrzymującym życie w organizmie fizycznym, ono wreszcie nadaje temu organizmowi postać, kształt, formę. Siły, jakie posiada owo ciało eteryczne, mogą objawiać się na zewnątrz jako energja życiowa, jako światło, ciepło, działanie chemiczne, wreszczcie jako ruch mechaniczny. Ponadto należałoby temu ciału przypisać pewne energje natury elektrycznej, objawiające się przyciąganiem i odpychaniem,  gdy idzie o wyjaśnienie lewitacji nie stołu, lecz ciała medjum, względnie unoszenia się w powietrze podczas ekstazy.

Ciało eteryczne nie jest widzialne w warunkach zwykłych; widzieć mogą tylko ludzie niektórzy jego promieniowania, te właśnie, które Reichenbach nazwał „odem“, a Blondelot „promieniami N.“ Medja i somnambulicy widują całe ciało eteryczne i opisują je jako zabarwione w lewej połowie czerwonawo, w prawej niebiesko; ponadto widują w niem miejsca jaśniejsze, leżące w pobliżu splotów nerwowych, jak n.p. słonecznego, sercowego, gardlanego, przyrostka mózgowego itd. Chociaż niewidzialne, nie jest jednak ciało eteryczne czemś niematerjalnem; tylko normalna wrażliwość oka ludzkiego jest za słaba na to, aby je dostrzegać w warunkach niekorzystnych, to znaczy, obok silnych wrażeń świetlnych, jakie wywierają przedmioty materjalne, oświetlone światłem słonecznem lub sztucznem. W ciemności zupełnej promieniowania ciała eterycznego stają stają się łatwiej dostrzegalne. Podnadto wielu ludzi widuje na cmentarzach lub pobojowiskach tumany mgły szarawo świecącej, nieraz podobne do niewyraźnych postaci ludzkich, lub do materializacji zjaw medjumicznych w jej stadjach początkowych; natura ich zatem jest bez wątpienia podobna. Z drobnych ułomków, jakie przedostały się do nas z dawnej „wiedzy tajemnej” kapłanów indyjskich, egipskich i chaldejskich, można się dowiedzieć, że rzeczywiście ciało eteryczne ludzi zmarłych unosi się przez kilka dni nad ich zwłokami, nim ulegnie rozkładowi. Potwierdza to ten szczegół, że takie mgły świecące pojawiają się tylko nad grobami świeżymi. Inny szczegół, podany przez tęże „wiedzę tajemną”, znalazł niedawno potwierdzenie naukowe na podstawie doświadczeń. Już Plutarch pisze o niejakim Thespezjuszu, który spadłszy ze znacz wysokości, leżał przez trzy dni jak martwy; potem jednak wrócił do życia i opowiadał swe wrażenia z owego letargu. Oto czuł, że nie był wówczas na ziemi, chociaż był z nią związany jak gdyby taśmą lub promieniem ciemnym. Prof. Crawford stwierdził doświadczalnie, że palce ręki eterycznej, czyli według niego „teleplastycznej”, złączone są z ręką fizyczną rodzajem pępowiny niewidzialnej, gdy się wysuną z ręki fizycznej. Tę pępowinę eteryczną widują medja u wysuniętych na zewnątrz ciał eterycznych i ona właśnie może być dla nich źródłem niebezpieczeństw, gdyż jako niewidzialna i dość cienka, może łatwo uledz zgnieceniu lub przerwaniu przez kogoś nieostrożnego. Prof. Henry Durville, sekretarz „Societe Magnetique De France„, pisząc o wysuniętem na zewnątrz ciele eterycznem, podaje, że „łączy je z medjum pasmo eteryczne grubości palca. Pasmo to jest początkowo bardzo wrażliwe na dotknięcia, niezwykle elastyczne i ciągliwe. Naciąganie go lub dotykanie jest dla medjum bolesne. Później zmniejsza się ta wrażliwość, ale nie znika nigdy doszczętnie”. Istnienie tej pępowiny wyjaśnia ponadto zjawiska X. zw. „reperkusji”, rzadkie wprawdzie, ale niewątpliwie zaobserwowane. Już we wiekach ubiegłych panowało przekonanie, że jakikolwiek zamach na zjawę eteryczną ludzi żywych oddziaływa na ich ciało fizyczne. Niektóre zbyt pochopne “zdemaskowania” medjów polegały na nieznajomości tego związku. Oto np. ktoś podejrzliwy obsypuje podczas materializacji medjumicznej” zjawę miałkim węglem lub oblewa ją atramentem, a potem ten węgiel czy atrament znajduje na odzieży medjum.

Na pozór jest dowód niezbity oszustwa. Tymczasem medjum było za kotarą, o kilka metrów oddalone od zjawy, ale łączyła ją z niem owa pępowina eteryczna, i po niej przeniósł się węgiel lub atrament na ciało nedjum. Crawford posługiwał się nawet w swych doświadczeniach barwikami, któremi obsypywał ciało medju, aby barwik znaczył mu drogę, po której wysuwa się z ciała teleplazma.

Aby zamknąć ten szereg szczegółów, wspomnę jeszcze o jednym. U niektórych medjów; np. Slade wkładał swą głowę z bujną czupryną w kominek pełen ognia, lub nabiera! na dłonie garść węgla żarzącego i obnosił je wśród uczestników seansu. Byłoby to potwierdzeniem opowieści o fakirach, tańcząccyh wśród płomieni i chodzących boso po głowniach rozpalonych; jednakże fakty, zaobserwowane u Slade’a uznano później za niebyłe. Dopiero w czasach najnowszych okazało się przy doświadczeniach z Tomczykówną, że jej promieniowania medjumiczne czyli „eflorescencje” odpychają płomień. Wynika z tego, że ciało eteryczne zdoła nadać teleplazmie własności ogniotrwałe, mimo, że budowa jej jest zawsze natury organicznej.

Zdolności twórcze ciała eterycznego są zatem niemal nieograniczone. Materję fizyczną, poza nadawaniem jej kształtu dowolnego, zdoła to ciało rozpylać do niewidzialności zupełnej i zgęszczać do twardości nietylko ciała fizycznego z kośćmi, mięśniami, skórą i paznokciami, lecz także do twardości młota uderzającego w podłogę, dźwigara żelaznego, podnoszącego w górę stół z kilku siedzącemi na nim osobami, a nawet do twardości i ogniotrwałości gliny wypalonej lub grafitu. Może nie tak dalekie od prawdy, jak nam się wydaje, są twierdzenia wspomnianej już „wiedzy tajemnej”, przypisujące ciału eterycznemu tylko jedną właściwie zdolność, a to zdolność wprawiania materji fizycznej w drgania o każdym stopniu szybkości. Drgania najpowolniejsze byłyby ruchem, szybsze dźwiękiem, jeszcze szybsze promieniowaniem, dalej światłem, a wreszcie oddziiaływaniem chemicznemu Mamy tu zatem wyjaśnienie wszystkch, zjawisk medjumicznych, mesmerycznych i somnambulicznych; bo ruchy przedmiotów, dalej pukania, klaskania, syczenia, gwyzdy, dzwonienia, potem światełka i zjawy mgliste, wreszcie aporty i wpływy chemiczne. Nawet na promienie katodowe i róntgenowskie znajdzie się miejsce, bo jak wiadomo, medja widzą wnętrze organizmów swoich i obcych, widzą wnętrze skrzynek zamkniętych i czytają listy zapieczętowane. Hypoteza ciała eterycznego, choćby na razie ono zostało tylko hypotezą naukową, nie popartą wystarczająco stwierdzeniem doświadczalnem, ma zatem za sobą tę ważną zaletę, że wyjaśnia w sposób najmniej wymuszony t. zw. zjawiska mało zbadane.

Jak już słusznie zauważył Ochorowicz, zjawiska mesmeryzmu, czyli magnetyzmu żywotnego, wyjaśnić można dopiero wtedy, gdy uznamy istnienie ciała eterycznego. Jeżeli ciała tego nie uznajemy, nie pozostaje nam nic innego, jak tłumaczyć magnetyzm suggestją i hypnotyzmem. Tak czynił dotychczas ogół – ale tem samem przeczył faktom. Wiadomo n.p., że magnetyzowanie zmienia smak wody, a nawet jej wygląd. Wiadomo także, że można suggestją wywołać złudzenie, jakoby woda zmieniła się w ocet lub kawę. Mówi jednak sentencja łacińska: „si duo-faciunt idem, non est idem“. Hypnotyk uwierzy że ma w szklance ocet, jeżeli mu się z pomiędzy kilku szklanek wody wskaże i wmówi, że ta właśnie zawiera ocet. Ale szklankę wody magnetyzowanej można ukryć wśród tuzina innych, niemagnetyzowanych, można nawet nie zdradzać ani słówkiem, że wśród nich jest jedna inna, a przecie każdy, wrażliwy na magnetyzm, odszuka tę magnetyzowaną, pozna ją po wyglądzie i po smaku, i wskaże ją z nieomylną pewnością. Powie nawet, którą ręką była magnetyzowana. Zmiana, jaką w wodzie wywołuje magnetyzowanie, jest tego samego rodzaju, co zmiana, wywołana zabiegami magnetyzera w organizmie chorego. Można przyjąć, że magnetyzer szklance wody lub organizmowi ludzkiemu udziela jakiegoś fluidu nieważkiego, n. p. teleplazmy; ale można również pójść o krok dalej i zgodnie z ową osławioną „wiedzą tajemną” uznać, że magnetyzer zmienia tylko szybkość drgań w atomach składających wodę, lub w atomach, składających organizm chorego.

Ta wiedza tajemna bowiem ma swoją filozofję i twierdzi, że nie istnieje ,materja bez ruchu ani ruch bez materji, że zatem siła i materja są jednem i temsamem. Gustaw Le Bon w książce swej ,,L’ evolution de la matiere” dochodzi zresztą do podobnego wyniku: „Siła i materja są dwiema różnemi formami jednej i tej samej rzeczy. Materja przedstawia formę ustaloną energji intraatomicznej, a ciepo, światło, elektryczność etc. są formami niestałemi tejże materji11. Jak głęboko filozoficzną jest ta teza, nie czas tutaj to oświetlać; zastosowanie jej do zjawisk magnetycznych, jako zmiany szybkości drgań, daje w każdym razie wyjaśnienie nadzwyczaj logiczne. Co bowiem nazywamy „wodą”? Oto coś, co działa na nasz dotyk, wzrok i smak, czyli działanie drgań pewnej szybkości. Gdy zabarwimy wodę n. p. na czerwono, będzie wysyłała drgania świetlne innej, niż przedtem, szybkości, będzie inaczej na wzrok działała. Gdy zaś ją zakwasimy, zmieni smak, a nie wygląd; będzie inaczej działała na zmysł smaku. Dodając barwika lub kwasu, dodajemy wodzie pewnej energji, której ona przedtem nie posiadała. To samo czyni magnetyzer; dodaje nowej energji wodzie lub organizmowi choremu. Gdybyśmy chcieli pozostać przy pierwszej z hypotez i przyjmować, że magnetyzer udziela choremu pewnego rodzaju teleplazmy, byłoby to wyjaśnieniem sprawy bardzo wygodnem, ale stałoby w sprzeczności ze zjawiskami medjumizmu. Cały szereg doświadczeń nad teleplazma doprowadził wszystkich jej badaczów do jednego wniosku, streszczającego się w tem,  że teleplazma, wydobyta z wnętrza organizmu fizycznego, musi doń wrócić w całości, jeżeli organizm nie ma ucierpieć!

Tylko bardzo wyjątkowo medja zezwalały na odcięcie i zabranie kawałeczka teleplazmy do badań późniejszych i to zawsze w ilości bardzo drobnej, odpowiadającej kilku kroplom krwi co najwyżej. Magnetyzer-lekarz natomiast miewa często po kilkudziesięciu chorych na dzień i gdyby wydawał ze siebie jakąkolwiek ilość teleplazmy, zostałby zeń po tygodniu tylko szkielet. To zatem, czego magnetyzer udziela chorym, nie jest jego materją organiczną, tylko jego energją, a jeżeli ją chcemy nazwać, nazwijmy energją żywotną lub „siłą żywotną”. Uznania jej żądał, jak wiadomo, Ochorowicz, a uznawał ją już Paracelsus, nie mówiąc o czasach dawniejszych. Udzielając chorym świeżej siły żywotnej, czyni magnetyzer to właśnie, czego domaga się medycyna nowoczesna: pomaga naturze.

Magnetyzer – aby określić krótko jego zdolności – jest to taki człowiek, który rozporządza znaczniejszym niż inni ludzie zapasem siły żywotnej. A siła ta jest energją ciała eterycznego, magnetyzer zatem posiada „lepszego gatunku” ciało eteryczne. W jaki sposób je ulepszył, nie należy to do tematu obecnie; wspomnieć wystarczy, że rozwój ciała eterycznego, zależy nie tyle od uzdolnień wrodzonych i od organizmu fizycznego, ile raczej od poziomu etycznego. Wydać się to może nielogicznem i pozbawionem wszelkiej łączności przyczynowej; wiadomo jednak, że magnetyzer chory może przenieść na innych swą chorobę, a magnetyzer przygnębiony lub zirytowany udziela chorym swych nastrojów.

Oto szereg dalszy szczegółów, jakich do nozografji Ciała eterycznego dorzucają zjawiska mesmeryzmu, czyli biomagnetyzmu. Ciało eteryczne, chociaż niewidzialne i nieważkie, można kształcić, można rozwijać, można wzmagać jego sprawność i energję. Wówczas nadmiar jego energji promienieje na zewnątrz z całej powierzchni organizmu fizycznego jako światło, dostrzegalne nawet wzrokiem fizycznym. Jakąkolwiek hypotezą światło wyjaśniamy, czy korpuskularną, czy undulacyjną, czy elektromagnetyczną, każdą z nich zastosować możemy do zjawisk biomagnetycznych z równem powodzeniem. Jeżeli ponadto uznamy, że niema materji bez energji, że zatem siła jest materją a materja siłą, te trzy hypotezy stopią się razem w jedną, potwierdzoną wyczerpująco zjawiskami ciała eterycznego. Ribot we Francji, a Ochorowicz w Polsce, doszli niezależnie od siebie do wniosku równobrzmiącego, że w ciele eterycznem mieścić się musi pamięć, gdyż tylko ten wniosek zdoła wyjaśnić zjawiska t. zw. pamięci biologicznej, zjawiska dziedziczności, a w linji dalszej nawet działanie t. zw. prawa biogenetycznego. Przypadek, lub też może motywy głębsze zdziałały, że to samo mówią o ciele eterycznem fakirzy, a potwierdzać się to zdają i zjawiska transu medjumicznego, po którym żaden szczegół nie zostaje w pamięci medjów. Zakres tej pracy nie pozwala tu na szersze rozpatrzenie tej sprawy; jednakże, jak w innych badaniach naukowych, tak i tu to, co wczoraj było tylko przypuszczeniem, jutro może się stać pewnikiem, stwierdzonym doświadczalnie.

Takiem przypuszczeniem, nawet bardzo śmiałem, było u nas do niedawna istnienie ciała eterycznego; było u nas nawet wielce niesympatycznem i źle widzianem, a to dlatego, że o tem ciele mówiły dużo i głośno różne „wiedze tajemne”, zarówno poważne, jak i samozwańcze. Zważmy jednak, że przed półwiekiem medjumizm należał także do „wiedzy tajemnej”, a dziś uczeni najpoważniejsi badają go ściśle i wszechstronnie.

Za czasów Ptolemeusza system heliocentryczny znany był tylko adeptom ówczesnej wiedzy tajemnej, a jednak od Kopernika przeszedł do wiedzy urzędowej. Podobnie dzieje się z innemi dziedzinami tej wiedzy dotychczas tajemnej; coraz to nowe jej działy przechodzą do dorobków nauki ścisłej, stwierdzone  badaniami wszechstronnemi.

Podobnie też rozwiewa się i owa mgła tajemniczości, otaczająca do niedawna Ciało eteryczne. Nie widzimy go wprawdzie, ale wiemy, że istnieje, bo je badamy i poznajemy jego objawy, działające na zmysły i na przyrządy naukowe. Dzięki tym mierzeniom, ważeniom, fotografowaniem i rejestrowaniom innymi przyrządami fizykalnymi strona nozograficzna ciała eterycznego jest już opracowana dość wyczerpująco. Do zbadania anatomji i fizjologji ciała eterycznego nie wystarczą, jednak przyrządy fizykalne; dziedziny te należą już do fizologji i psychologii – aby nie użyć wyrazu „metatafizyka”. Droga już w każdym razie otwarta, ciało eteryczne przeszło z mglistej tajemniczości magji i zabobonów w dziedzinę wiedzy ścisłej – przynajmniej na Zachodzie Europy. Jeżeli szkic powyższy przyczyni się choćby w cząstce drobnej do wprowadzenia ideji ciała eterycznego w pojęcia naukowe i u nas, cel mej pracy będzie dopięty w zupełności.

źródło: J. ŚWITKOWSKI „CZŁOWIEK NIEWIDZIALNY”, NAKŁADEM RED. „ODRODZENIA” w KATOWICACH 1926