Bachantki

GRECJA PRZEDHISTORYCZNA – BACHANTKI

W sanktnarjach Apollina, posiadających tradycję Orfeusza, przy wiosennem porównaniu dnia z nocą, obchodzono tajemnicze święto.

Wielka kapłanka, za Muzę przebrana, laurem uwieńczona, opiewała w obecności Wtajemniczonych jedynie „Narodziny Orfeusza”, syna Apollina i kapłanki, wzywała duszę tego Ojca Wtajemniczonych greckich, Orfeusza władnego, nieśmiertelnego, trzykrotnie uwieńczonego: w piekle, na ziemi i w niebie.

Mistyczny śpiew kapłanki czynił aluzję do jednej z tajemnic kultu Apollina, przez tłum nieznanej. Orfeusz był gienjuszem ożywczym świętej Hellady, budzicielem jej boskiej duszy. Jego siedmiostrunna lira wszechświat cały ogarniała. Rozdźwięczyć całą pełnię jej harmonji już nie potrafimy dzisiaj, lecz pojedyńcze struny brzmią wciąż jeszcze w uszach naszych. Popęd teurgiczny  i djonizyjski, jak i Orfeusz umiał nadać Grecji, przeniknął za jej pośrednictwem do Europy całej. Czasy nasze nie wierzą już w piękno w życiu. Jeżeli jednak przechowują o niem wspomnienie i nadzieję, obowiązani to jesteśmy tej natchnionej Istocie. Wpierw jednak, nim pokuszę się odtworzyć historję Orfeusza, na zasadzie tradycji tajemnej, muszę skieślić stan Grecji w chwili jego zjawienia. Miało to miejsce w epoce Mojżesza, pięć wieków przed Homerem, trzynaście wieków przed Chrystusem.

Indje zapadały wówczas w swój Kali -Yug – swój okres ciemności i cień załedwie uprzedniej wielkości przedstawiały. Assyrja gniotła Azję. Egipt, Anielki wiedzą swych kapłanów i Faraonów, opierał się ze wszystkich sił temu rozkładowi, lecz wpływ jego nie przekraczał Eufratu i Morza Śródziemnego. Izrael piorunowym głosem Mojżesza sławił już na pustyni chwałę Jehowy, lecz świat echem głosu tego jeszcze nie rozbrzmiał. Grecja zaś nietylko pod względem politycznym, lecz i religijnym była pełną rozterek wewnętrznych.

Czczono już wówczas wprawdzie Apollina delfijskiego, lecz kult ten mało był jeszcze rozpowszechnionym. Istnieli już również kapłani Zeusa wszechwładnego u stóp wieczystym śniegiem uwieńczonej Idy, na pagórkach Arkadji i pod dębami Dodony. Lud jednak przekładał ponad Bóstwo tajemnicze i powszechne, boginię, uosabiającą naturę w jej przejawach potężnych lub groźnych, a świątynie wrogie sobie wzajem walkę ustawiczną prowadziły.

Dzika północna Tracja, ta wielka rezerwa doryjska Greków, posiadająca najstarożytniejsze sanktuarja Kronosa, Zeusa i Uranosa, również walkami temi: kultów słonecznego i księżycowego, targaną do głębi była.

Dwa te kulty wyobrażały sobą dwie odrębne teologje, dwie kosmogonje różne, oraz dwie zupełnie odrębne organizacje społeczne.

Kult uranijski i słoneczny posiadał świątynie na szczytach gór, prawo surowe i kapłanów jedynie. Kult księżyca panował w lasach i głębokich dolinach, posiadał obrzędy, zmysły podniecające, posługiwał się czarami, a kapłankami jego były kobiety. Między niemi właśnie a kapłanam i słońca toczyła się walka na śmierć i życie. Był to bój płci obu, bój odwieczny, wybuchający otwarcie lub w tajemnicy  się toczący między wiekuistą zasadą męską a żeńską, między mężczyzną a kobietą, który etapami swego rozwoju jądro historji stanowi i o losach świata rozstrzyga. Jak bowiem najdoskonalsze zespolenie obu elementów stanowi istotę samą i tajniki Stwórcy, podobnież i rzeczywista cywilizacja wypłynąć może jedynie z równowragi obu Zasad.

Za czasów Orfeusza w całej Grecji i Tracji nawet, bogowie męscy, kosmogoniczni i słoneczni byli odparci w górskie wyżyny, w miejscowości nieledwie bezludne. Lud przekładał niepokojące pochody bóstw żeńskich, na cześć ślepych sił natury. Kult ten podniecający namiętności gwałtowne, pociągał za sobą straszne nadużycia. U Traków, kapłanki księżyca czyli potrójnej Hekaty, zwycięstwo swe uwieńczyły zagarnięciem prastarego kultu Bachusa i nadaniem mu zabarwienia krwawego i groźnego Przyjęły one miano Bachantek, niby chcąc zaakcentować swe Panowanie – przewagę pierwiastka kobiecego nad męskim.

Pociągając potężną ponętą swych ciał pysznych i czarną magją się posługując, krwawe te kapłanki niepojętym czarem pętały. Nagie ciała na tle pysznej roślinności, tańce lubieżne w lasów głębi, potem szalone śmiechy, krzyk straszny i sto Bachantek rzucało się na przybysza, obalało go, żądając poddania się ich praktykom, lub zgubą mu grożąc. ’

Oswaiały one lwy i pantery i na uroczystościach swoich zjawiały się z niemi. Nocą, ze splotem wężów na ramionach leżały twarzą przed potrójną Hekatą, potem kołując, wściekle wzywały Bachusa podziemnego, dwupłciowego, o pysku byka.*)

*) Wzmiankę o Bachusie o pysku byka, odnajdujemy w XXIX hymnie orficznym. Jest to wspomnienie prastarego kultu nie mającego nic w spólnego z czystą tradycją Orfeusza. Ten bowiem przetworzył cześć Bachusa popularnego w Djonizosa niebiańskiego, symbol Istoty boskiej, poprzez wszystkie królestwa przyrody się przejawiającej. Ciekawym jest fakt, iż odnajdujemy Bachusa Piekielnego Bachantek w szatanie o pysku byka, którego czciły i wzywały czarownice wieków średnich w swych nocnych sabbatach. To ów Baphomet, o cześć dla którego kościół oskarżał Templarjuszów, aby ich w opinji ogółu zgubić.

 

Lecz biada cudzoziemcowi, biada kapłanowi Jupitera  i Apollina, który je podpatrywać się ośmielił. Rozszarpywały go wściekle. Wielu wodzów Tracji pozostało wiernymi starem u kultowi słońca, lecz Bachantki grozą lub ponętą rozkoszy niektórymi z ich królów zawładnęły; więc też Tracja podzieliła się na dwa wrogie sobie wzajem obozy, ale kapłani Jupitera i Apollina coraz bezsilniejszymi się stawali wobec wzrastającej potęgi Hekaty, której w ładanie z głębi dolin pomału grozić poczęło i ołtarzom czcicieli słońca.

W epoce tej zjawia się w Tracji młodzieniec pochodzenia królewskiego, obdarzony niewysłowionym czarem, a zwano go synem kapłanki Apollina. Potem nagle znika. Uważano go za umarłego, opowiadano, iż do piekieł po swą małżonkę zstąpił. On zaś tymczasem w Egipcie w mroku świątyń z wiedzą kapłanów się zapoznawał. Zostawszy Wtajemniczonym, otrzymuje nazwę Orfeusza (wyraz fenicki, złożony z Aur – światło i rofae – uleczenie), to jest tego, który mocą światła leczy. Po latach dwudziestu nieobecności powraca do kapłanów Jupitera na górę Kaukaion, a przyjęty przez nich jak zbawca, wiedzą swą i entuzjazmem pociąga do słonecznego kultu większą część Tracji, przeistacza zupełnie kult Bachusa i Bachantki poskramia. Wpływ jego wkrótce Grecję całą ogarnął. On to ustanowił władztwo Zeusa w Tracji, Apollina w Delfach i położył podwaliny Trybunałowi Amfiktjońskiemu, stanowiącemu węzeł społeczny Grecji całej, a przez ustanowienie Misterji, nadał kierunek jej religijnemu popędowi, gdyż na szczycie inicjacji roztoczył przed swymi ziomkami ideję uniwersalnego Bóstwa: Zeusa-Djonizosa. Wtajemniczeni otrzymywali od niego czystą doktrynę, której światło ogarniało i lud, blaskiem mniej jasnym wprawdzie, lecz dobroczynnym pod zasłoną poezji i świąt czaru pełnych.

źródło: EDWARD SCHURE “WIELCY Wtajemniczeni” ZARYS TAJEMNICZYCH DZIEJÓW RELIGJI, Warszawa 1911