Sztuka sprowadzania snów miłosnych
W swoim „Mémoire sur quelques papyrus du Louvre“ słynny francuski egitolog Maspero opisuje papyrus No 3,229, który zawiera formuły czarodziejskie – kunsztu sprowadzania miłosnych snów. Papyrus ten składa się z siedmiu kolumn po obu jego stronach, podzielonych na trzy rozdziały i mimo, że jest bardzo znacznie uszkodzony jednak dało się odcyfrować niektóre z zawartym w nim przepisów.
Z pierwszego rozdziału dowiadujemy się, iż można posługując się odpowiedniemi zaklęciami zesłać kobiecie czy mężczyźnie dowolne senne marzenie; w drugim rozdziale, iż dzieje się to dzięki specjalnej modlitwie do bożka Anubisa, w trzecim zawarta była modlitwa, niestety zachowało się jedynie słów parę na początku, a reszta uległa zniszczeniu. Słowa te, wedle francuskiego tekstu brzmią:
„Leve toi esprit, mane venerable de Xent – Ament que Kaber a fait… przybądź czcigodny duchu Xent – Ament, którego stworzył Kaber, powstań i przybądź na wezwanie Ra.
Wreszcie czwarty, ostatni rozdział poucza, jak postępować należy – otóż należy przygotować lampę, z nowym płóciennym knotem, napełnić ją czystą oliwą, na papyrusie napisać zaklęcie i spalić nad płomieniem lampy. Przytoczyłem treść owego egipskiego dokumentu, jako ciekawy zabytek historyczny. Świadczy on, iż od niepamiętnych czasów, zajmowano się sztuką dowolnego kierowania marzeniami sennemi.
Kunszt podobny miał cel podwójny na widoku.
1. Jako najwyższa gałąź czarownictwa – umiejętność dość trudną wywoływania określonej wizji w czasie, snu innej osoby, celem zdobycia jej miłości. Oczywiście, o ileby np. panna jaka wciąż śniła o jednym i tym samym młodzieńcu, musiałoby to silnie podziałać na jej wyobraźnię. Podobne przedsięwzięcie, wedle mniemania starożytnych i średniowiecznych zwolenników nauk tajemnych mogło się urzeczywistnić przy pomocy czarów i zaklęć. Formuły zaklęć zaginęły jednak powiada współczesna nauka, że w zasadzie podobne postępowanie jest możliwemi wnet do tego tematu powrócę.
2) Kunszt niższy – polegający, nie na przesyłaniu wizji innej osobie, lecz na umiejętności
nadawania snom własnym dowolnego kierunku. W książce „L’Art de se rendre heureux par les songes” – odnajdujemy następujący przepis, co czynić należy aby ujrzeć ukochanego czy ukochaną we śnie. Tedy czytamy: „wziąć dwie uncje korzenia convulvus scamonia, 3 uncje listków różanych, jednę uncję miodu, nieco opium i nieco olejku różanego. Zmięszać i wlać do flaszeczki, którą należy trzymać w ciągu miesiąca na słońcu. Po upływie tego czasu można z tak przyrządzonej maści uczynić użytek, zażywając przed udaniem się na spoczynek przepisaną ilość (ilości ani dozy umyślnie nie podaję)
Czy recepta ta jest skuteczną, nie wiem? Co zaś się tyczy obu przeze mnie przytoczonych wypadków – to istotnie są one możliwe, odrzuciwszy nawet wszelkie zaklęcia i trunki – jedynie dzięki sugestji.
Każdy więc, kto przed spoczynkiem skupi swe myśli na określonym przedmiocie – przeważnie ten przedmiot śród sennych swych marzeń ujrzy. Jest to rzecz znana i niejednokrotnie lekarze owo zjawisko stwierdzili – iż śnimy o tem, cośmy ostatnio na pamięci zachowali. Skoro więc kto, wielce przejęty miłosnemi troskami, czy miłosnemi tęsknotami przed zaśnięciem wciąż swe niepokoje czy upragnione zamierzenia rozważać będzie – w czasie snu przeżywać on będzie wszelakie sceny erotyczne, waśnie z ukochaną, pogodzenia się z nią, wszelakie przygody, porwania, śluby w kościele, miodowe miesiące i t. d. Mimochodem zauważę, iż słynny Freud twierdzi, iż na zasadzie psychoanalizy da się ustalić, że każde senne widzenie jest spowodowane wyłącznie jeno jakąś zmysłową pobudką.
Przechodząc zaś do drugiego wypadku – czy można wywołać senny obraz o pożądanej treści u innej osoby – również i na to zapytanie współczesna nauka odpowiada twierdząco i zbytecznem jest uciekać się do pomocy formuł egipskich papyrusów, lub też zaklęć średniowiecza. Znów tu będziemy mieli do czynienia z sugestją.
U bardzo wielu uśpionych, zgoła nawet nie hypnotycznym a snem zwykłym, ludzi można wywołać dowolne marzenia – szepcząc im odnośne słowa do ucha. W taki to sposób przeżył pewien oficer całą scenę swego rzekomego pojedynku a gdy szepcący z góry umówione słowa do ucha, wydał cicho komendę, „pal“, wcisnąwszy mu pistolet nienabity do ręki, oficer ów, nieprzebudzając się, za cyngiel pociągnął, i strzelił do urojonego przeciwnika. Drugi podobny wypadek – w dotyczącym nas zakresie – notuje odnośna literatura.
Otóż pewna panna powzięła gorące uczucie dla jakiegoś młodzieńca, znając go nawet dość mało, tylko dla tego, że nazwisko owego młodzieńca w czasie snu jej naszeptywano do ucha. Zapewne nazwisko łączyło się w uśpionej wyobraźni z wizjami treści zmysłowej, te wizje zaś na jawie przetworzyły się w afekt.
Widzimy więc, że podobna magja miłosnych snów, w zasadzie jest możliwa – i znali ją, przy puszczać należy, starożytni, którzy pod osłoną wszelakich tajemniczych zaklęć chętnie ukrywali – jak egipscy kapłani – doświadczenia, po prostu, z dziedziny sugestji i hypnozy.
źródło: St. A. WOTOWSKI „SZTUKA I CZARY MIŁOŚCI”, ROZDZIAŁ X