Przedmiotem tego artykułu jest z pewnością jedna z najbardziej wyjątkowych postaci naszych czasów. Żyjemy w erze znakomitych osiągnięć, epoce „specjalizacji”, której wartość – choć często przeceniana – była nieustannie i ślepo wysławiana. W związku z tym narasta przekonanie o pewnym jednostronnym podejściu w prawie każdej dziedzinie ścisłej nauki, prowadzącym do pewnej „rutyny” i braku elastyczności umysłowej większości jej przedstawicieli. W tym kontekście dr Rudolf Steiner, o którym chcielibyśmy mówić, znacząco różni się od typowego naukowca naszych dni.
Bardzo dobrze radząc sobie w konfrontacji z autorytetami naukowymi, geniusz Rudolfa Steinera jest jednak tak skonstruowany, że nie mógłby się zadowolić jedną tylko dziedziną. Często utrzymuje się, że obszary nauki stały się zbyt obszerne dla jednego ludzkiego umysłu. Jednak w Rudolfie Steinerze mamy do czynienia z jednym z tych nadzwyczajnych umysłów, które – podobnie jak te Leibnitza i Pascala – zdają się być w stanie przyswoić sobie nie tylko najważniejsze punkty, ale i subtelności każdej z nich. Pościg za wiedzą materialną tylko pogłębił jego duchowe przekonania jako teozofa, mistyka i okultysty najwyższego rzędu.
Rudolf Steiner urodził się w lutym 1861 roku w małym przygranicznym miasteczku w Górnej Austrii, a swoje dzieciństwo i wczesną młodość spędził na Węgrzech, wśród dzikiej, romantycznej scenerii Karpat. Możliwe, że ta surowa wielkość wpłynęła na charakter tego cichego i wrażliwego chłopca, obdarzonego od wczesnych lat zdolnością „widzenia dusz”. Chociaż obecnie uśmiech doktora i gotowość do humorystycznej reakcji świadczą o jego poczuciu humoru, wczesne lata obarczone niechcianą jasnowidzeniem mogły przysłonić dzieciństwo, zanim w pełni zrozumiał ich znaczenie. Mówi się, że jako dziecko był bardzo poważny i niezwykle cichy. Samotność i przyroda były jego towarzyszkami, a wiele wolnego czasu po zakończeniu obowiązków chórzysty w miejscowym kościele katolickim spędzał na długich spacerach. Podczas jednego z nich zawarł przyjaźń z Obcym o podobnych zdolnościach – ziołolkiem znającym lecznicze właściwości roślin.
To spotkanie – bynajmniej nie przypadkowe, jak Steiner dowiedział się w późniejszych latach – było pierwszym krokiem na drabinie jego życia. Od tego nieznanego przyjaciela chłopiec, zawsze spragniony wiedzy, otrzymał pierwsze lekcje z botaniki oraz nauki przyrodnicze i okultystyczne. Ten człowiek, który mógł zobaczyć żywotne zasady roślin, ich ciało eteryczne oraz to, co znane jest jako elementale królestwa roślinnego, rozmawiał na ten temat, jakby taka wiedza była najzwyklejszą rzeczą na świecie. Tematyka ta nie ograniczała się jednak tylko do okultystycznych właściwości świata roślin, dzięki czemu Rudolf Steiner poznał dwukierunkowy przepływ życia, pulsacje stanowiące ruch naszego świata.
Od tego czasu Rudolf Steiner był w pełni świadom Moc, które kierowały jego życiem; jednak były one dla niego zbyt święte, aby można było je lekko przekazać komuś innemu. Wiedział, że w tamtych dniach, jak i później, gdy trudności wczesnej młodości stanęły mu na drodze, ta wiedza oraz niesamowity spokój płynący z niezachwianej przekonania dawały jego charakterowi spokój i stałą równowagę, którą można zaobserwować w każdej wypowiedzi, czy to pisanej, czy mówionej.
Taki impuls w umyśle zarówno czujnym, jak i kontemplacyjnym musiał prowadzić do poszukiwania ujścia dla swoich energii w studiach filozoficznych. Tak więc stało się, że nie mając jeszcze skończonych siedemnastu lat, młody Steiner, który już wcześniej znał prace Kanta, Fichte i Schellinga, został studentem na Uniwersytecie Wiedeńskim, gdzie od razu zagłębił się w transcendentalny idealizm Hegla.
Jednak czysto spekulatywna filozofia bynajmniej nie była tym, co mógłby zaspokoić umysł Rudolfa Steinera. Jego „pozytywizm” wymagał bardziej solidnych podstaw praktycznych.
Obserwacja skierowała go ku takim dziedzinom jak matematyka, chemia, mineralogia, botanika i zoologia – dziedzinom, które, jak sam stwierdził, „dają pewniejsze podstawy do budowy duchowego systemu wszechświata niż historia czy literatura”. Mimo że wiele swojego czasu poświęcił na zdobycie gruntownej wiedzy z dziedziny ścisłych nauk (o czym świadczy wprowadzenie do jego ostatniego wielkiego dzieła, „Nauki Okultystycznej”), młody Steiner znalazł czas na oddanie się literaturze i krytycznej analizie sztuki. To dzięki Juliusowi Schroerowi, przyjacielowi braci Grimm, zawdzięczał swoje pierwsze kroki w sztuce retoryki. Jego sposób mówienia teraz doskonale świadczy o jego zdolnościach jako ucznia. Połączenie z Schroerem nie ograniczało się tylko do relacji profesora i ucznia, ponieważ Julius Schroer, dostrzegając wyjątkowy geniusz i ujmującą osobowość młodszego mężczyzny, okazał mu przyjaźń, która na stałe zapadła w pamięć Steinera. Mówiąc o tym, Steiner określił dom Schroera jako „oazę idealizmu w pustyni panującego materializmu”.
Podczas nieświadomego przygotowywania się do swojej życiowej misji, Rudolf Steiner nie podjął jeszcze konkretnych kroków w kierunku wyboru zawodu. Pracując nad uzyskaniem dyplomu, musiał podjąć prywatne nauczanie, a oprócz tego redagował tygodnik literacki. Właśnie wtedy dostrzegł problemy panującego systemu edukacji, które obecnie dotykają wszystkich klas społecznych. Swoje obserwacje zawarł później w broszurze pt. „Edukacja Dzieci”.
Pod koniec tzw. wiedeńskiego okresu swojej kariery, Rudolf Steiner, będąc już doktorem filozofii, poznał swojego Mistrza. Po raz pierwszy spotkał osobę, która przez wiele lat obserwowała rozwijający się umysł Steinera, jego dojrzewające talenty i wyjątkowy geniusz, dbając o niego z miłością godną ojca wobec ukochanego syna. Wkrótce Steiner w pełni zdał sobie sprawę z misji, która przed nim stała. Podjął ją z radością, nie zastanawiając się nad sobą – misję, która miała „połączyć naukę z religią, przywrócić Boga do nauki i przyrodę do religii, wzbogacając zarówno sztukę, jak i życie”.
To zadanie młody inicjator postawił sobie od tej pory. Mimo wielu lat walki, będąc celem zazdrości i nieporozumień, nigdy nie ustawał w wiernym i niestrudzonym służeniu duchowemu podnoszeniu rasy. Jako członek Zakonu swojego Mistrza, Rudolf Steiner był zarówno duchowo, jak i umysłowo przygotowany do szukania szerszego pola, na którym mógłby siać ziarno wśród tych, którzy byli gotowi przyjąć nadzmysłową wiedzę. Poświęcił swoje życie bliźniemu i był gotów podążać za wezwaniem, gdziekolwiek by go to nie zaprowadziło.
Rok 1890 zastał go w Weimarze, gdzie jego uczoność przyciągnęła uwagę władz odpowiedzialnych za skarby archiwów Goethego i Schillera. Planowano nowe wydanie naukowych prac Goethego, i uznano, że najlepszym człowiekiem do podjęcia tego zadania byłby Steiner, który łączył w sobie zdolności literackie i naukowe. Chociaż duch czasów niestety dotknął „Aten nad Ilm”, uszczuplając niektóre z najcenniejszych związków, „stare duchy” wciąż tam były, i możemy być pewni, że dla Steinera ta „atmosfera” znaczyła znacznie więcej niż dla współczesnego mieszkańca Weimaru. Prace, które tam wykonał, niezwiązane z oficjalnym stanowiskiem, któremu służył, ujawniają postawę jego umysłu w tym okresie. Obejmowały one między innymi dwa tomy zatytułowane odpowiednio „Prawda i Nauka” oraz „Filozofia Wolności”.
Podczas pobytu w Wielkim Księstwie Saksonii-Weimar, Rudolf Steiner, który napisał bezstronny traktat o Friedrichu Nietzschem, otrzymał zaproszenie od siostry wielkiego „nadczłowieka” – który już wtedy był śmiertelnie chory. Frau Foerster-Nietzsche chciała znaleźć komentatora i współredaktora dzieł swojego brata i miała nadzieję zainteresować tym młodego, błyskotliwego publicystę. Jej plany jednak nie powiodły się. Dla człowieka o duchowych przekonaniach dr. Steinera praca tego rodzaju była praktyczną niemożliwością. Współczucie dla tak tragicznego losu było czymś zupełnie innym niż zadowolenie związane z teorią Nietzschego, a jego stanowcze odrzucenie wielokrotnych propozycji doprowadziło do zerwania stosunków w tej kwestii. To było pierwsze „spotkanie” Rudolfa Steinera z smokiem nowoczesnego sceptycyzmu i materializmu, z którym postanowił walczyć. Następny, z którym miał się zmierzyć, był…
Ernst Haeckel, wielki biolog z Jeny, mógł być uważany za bardziej zaangażowanego w teorię Darwina niż sam Darwin. W Haeckelu dr Steiner znalazł przeciwnika, którego kochał tak bardzo, jak go podziwiał! Nic nie było bardziej szlachetne niż sposób, w jaki przedstawiał argumenty na rzecz Haeckela w swoim pamflecie „Haeckel und seine Gegner”, nic bardziej hojnego niż sposób, w jaki komentował osiągnięcia wielkiego naukowca podczas krytykowania jego monumentalnej pracy „The Riddle of the Universe”, chociaż nieco humorystycznie zauważył, że przekonania profesora Ernsta Haeckela mogłyby być odpowiednio postrzegane jako „pierwsze kroki w nauczaniu teozoficznym”, i „bardzo dobrą teozofię też tworzą” – zauważyliśmy, że doktor mówił z błyskiem w oku.
Inne prace z tego okresu miały bardziej czysto mistyczny charakter, dwie cechy mistyka i okultysty były tak ściśle splecione w naturze dr. Steinera, że trudno było określić, której powinniśmy dać pierwszeństwo. To właśnie ten specyficzny podwójny dar sprawia, że w pewnym sensie wyróżnia się on spośród innych, równie utalentowanych w jednym lub drugim aspekcie, ale nie posiadających obu w tak wyraźnej i równo wyważonej proporcji.
Wczesne lata dziewięćdziesiąte przyniosły Rudolfa Steinera do Berlina, literatura była znowu powodem jego przyjazdu, a tutaj jego prawdziwa życiowa praca miała przybrać konkretny kształt, stał się bowiem uznawanym liderem wielkiego ruchu duchowego. Niemieckie Towarzystwo Teozoficzne, o którym mówimy, było w swoich ostatnich chwilach. Przetrwało po pierwszym ciosie zadanych przez aferę Coulomba i próbowało odzyskać życie i zwiększyć liczbę członków. To, że w ogóle przetrwało, można by uznać za wynik jedynie energii i oddania dr. Hiibbe-Schleidena (zobacz numer kwietniowy The Theoso- f>hist), a znaczenie jego prac dla sprawy trudno jest przecenić. Potrzebna była siła, nowe zainteresowanie i przede wszystkim nowa krew. Kwestia ta stawała się kluczowa dla wielu, a kluczowa decyzja leżała w rękach Rudolfa Steinera, urodzonego duchowego przywódcy, chociaż inicjowanej w innej szkole. To jako taki, jako jeden z starożytnego Zakonu Różokrzyżowców, dr Rudolf Steiner wszedł w teozofię jako Sekretarz Generalny niemieckiej sekcji, od tej pory poświęcając swój geniusz i energię propagowaniu zachodniej, czyli chrześcijańskiej teozofii. Pod jego ostrożnym i intuicyjnym kierownictwem doktryny wschodniej i zachodniej teozofii są spajane w jedną jednolitą naukę, a niesamowity sposób, w jaki nauki, które kiedyś były traktowane z nieufnością, rozprzestrzeniały się nie tylko w Niemieckim Imperium, ale też daleko poza jego granicami, stanowi potężny hołd dla powagi i charyzmy dr. Steinera.
Podczas regularnych publicznych wykładów, nie tylko w Berlinie, ale we wszystkich ważnych miastach, znalazł czas na niesamowitą ilość pracy literackiej, nie mówiąc już o mistycznym dramacie tak wspaniale zaprezentowanym w Monachium w zeszłym roku, „Die Pforte der Einweihung”. W periodyku zatytułowanym „Lucifer” opublikował oprócz krótszych artykułów dotyczących wielu palących duchowych i etycznych problemów dnia, „Akashic Records„, które zrobiły tak duże wrażenie na wszystkich czytelnikach ze względu na żywy i konkretny sposób, w jaki głębsze przyczyny działające podczas okresów świata lemurskiego i atlantyckiego zostały zapisane. (Te zostały przetłumaczone na język angielski i wkrótce będą dostępne, stanowiąc bardzo użyteczny dodatek do tych bardziej opisowych zapisów, które są już znane i pochodzą z tego samego źródła.)
Zanim zakończymy to, co uważamy za bardzo nieadekwatny szkic jednego z największych liderów wśród nas, chcielibyśmy złożyć świadectwo wysoce intelektualnej części publiczności, która tworzy jego audytorium na publicznych wykładach odbywających się w miesiącach zimowych w Berlinie. To nie jest podstawowa teozofia, ale połączenie metafizyki i nauki uzupełnione rozważaniami o wyższych ideałach w sztuce, intelektualna uczta, którą niemiecki umysł przede wszystkim uwielbia. Sala, ogromna, jest wypełniona po brzegi długo zanim doktor stanie na mównicy
źródło: RUDOLF STEINER, PH.D. (VIENNA), SCIENTIST, MYSTIC, OCCULTIST
By AGNES BLAKE, The Occult Review, London June 1911.