Potęga Suggestyi

POTĘGA SUGGESTYI
Wykład o mocy woli ludzkiej i wskazówki do je j wykonywania w życiu codziennem z licznymi przykładami
i dowodami z dzieł najwybitniejszych psychologów i badaczy, Opracował Dr J.D.

LWÓW
WYDAWNICTWO „KULTURA i SZTUKA”
WARSZAWA E. W ENDE i SP. (T.HIŻ. i A.TURKUŁ).

wydane Lwów : „Kultura i Sztuka” ; Warszawa : E. Wende, [1911] (Lwów : Druk. Mieszczańska)

Spis Rzeczy

UWAGI WSTĘPNE
I. AUTOSUGGESTYA  (autosugestia)
II. ZASTOSOWANIE PRAKTYCZNE AUTOSUGGESTYI
III. SUGGESTYA W ŻYCIU CODZIENNEM METODY JEJ ZASTOSOWANIA i ŚRODKI
IV. SUGGESTYA HYPNOTYCZNA


UWAGI WSTĘPNE.
(Wolność woli ludzkiej. – Przeszkody w osiągnięciu celów naszej woli. – Skąd one powstają. – Los. – Szczęście i nieszczęście. – Przypadki i katastrofy. – Zło w życiu codziennem. – Kto winien? – Chcieć a nie módz. – Kąt widzenia. – Zapatrywania i zasady wogóle. – Jaką drogą człowiek je nabywa. – Istota i rodzaje suggestyi).

Wiadomo, że najwybitniejszym objawem życia duszy ludzkiej jest – wola, albo tak zwane chcenie, oparte na różnych czynnościach psychicznych, jak namysł, jakimi środkami dojść do celu chcenia, ocena tych środków i rozstrzygnięcie w ich wyborze. Zdolność tę swobodnego wyboru w przedmiotach chcenia określamy wyrazami: wolność woli.

Człowiek, posiadający wolną wolę, jest odpowiedzialnym w zupełności za swe czyny. Przysłowia: „Każdy jest kowalem własnego szczęścia”, „Jak sobie kto pościeli tak się wyśpi” i w. i. tego rodzaju uzyskały aprobatę, a jednak… jakże inaczej, jak odmiennie dzieje się w życiu codziennem !

Niema, zdaje się, ani jednego człowieka na świecie, któryby nie pragnął w łasnego dobra. Każdy chce , ale nie każdemu udaje się uzyskać cel tego chcenia „i chcieć, a nie módz… o hańbo, o wstydzie!”, woła na jednem miejscu Słowacki krzykiem, rozdzierającym niebiosa. Otóż to „nie módz“, właśnie chodzi tu w grę, zawala naszym pragnieniom drogę, jak olbrzymi głaz i ani rusz dalej.

Z jakiej racyi, z jakich przyczyn?

Ile to mamy na świecie nędzarzy, żebraków, kalek, nieszczęśliwców wszelkiego rodzaju, zrozpaczonych i naw et kandydatów na samobójców. Czy wszyscy oni nie pragnęli swego dobra, swego szczęścia, czy nie mieli woli? Ileż to z nich pracowało w pocie czoła, gorliwie, z ostatnim niemal wysiłkiem, ile z nich szło uczciwą, drogą pracy, a mimo to jęczą pod grozą niepowodzeń i nędzy.

Oni chcieli osiągnąć swój cel, a nie zdobyli go. I czemu? Czy może cięży na nich kara za winy? Toż wielu z nich winy żadnej niema na sumieniu!

Wynika stąd, że nie każdy może wyklepać sobie szczęście młotem pilności, gorliwości i cnoty – na kowadle życia, nie każdy, kto miękkie uścieli  sobie posłanie, wyśpi się na niem. Rzetelnie zasłużone dobro lub zło otrzymałby z w szelką pewnością każdy żyjący człowiek, gdyby w życiu działo się wszystko wedle prawa, wedle logiki i wedle sprawiedliwości, gdyby cnota była z reguły i na czas nagradzana, a zło karane. Niestety ów wymiar sprawiedliwości odbywa się dopiero na końcu, a czas leci, a życie krótkie, w ciągu którego stosunki układają się nie według wytyczonych praw, lecz zależnie od w pływów i okoliczności. Życie jest kapryśne, nielogiczne, niesprawiedliwe i stąd nieraz człowiek niezdolny, przewrotny, zły i zepsuty zażywa szczęścia i sławy w całej pełni, a niejeden uczciwy, pracowity, dobry znosi nędzę i niedostatek.

Taki los. Ó w nieszczęśliwy „los“ winien wszystkiemu. Jego przeklina się na każdym kroku, jakby to była jakaś istota, jakiś duch, obdarzony rozumem i pełnomocnictwem do szafowania szczęściem lub nieszczęściem. Ktoś zasłużył sobie na nagrodę – los nie dopuścił do niej. Ktoś powinien cierpieć za zło, które popełnia, los go osłania. I wielu, bardzo wielu ludzi upada z sił w połowie drogi, rezygnuje z osiągnięcia swych celów, bo to się nie opłaci, bo los tak czy owak zarządzi wedle własnego widzimi się. To opuszczenie rąk, to zdanie się na łaskę lub niełaskę losu jest jednym z czynników, które stają w poprzek naturalnemu biegowi sprawiedliwości w życiu.

Przykład: O jakiś mandat ubiega się dwu kandydatów. Jeden posiada wszelkie warunki do osiągnięcia swego celu, ale napotkawszy na trudności w drodze, zraża się, porzuca sprawę „losowi” i siedzi z założonemi rękoma. Drugi nicpoń ostatniej sorty, nie zaniedbuje żadnej sposobności, lecz wytrwale i z zaparciem się samego siebie prze naprzód i dobija do mety.

Gzy w tym wypadku miał los co do powiedzenia, czy on rozstrzygnął?

Błędne też jest ogólne pojęcie szczęścia.

Ktoś próbuje dorobić się w tym lub owym kierunku, lecz napotkawszy na trudności i niepowodzenie, wynikające oczywiście z rozmaitych ubocznych przyczyn, lub z jego własnej nieudolności, zraża się i wmawia w siebie: nie mam szczęścia, szkoda trudu i pracy!

To zwątpienie we własne siły jest właśnie u wielu ludzi przyczyną niepowodzenia i biedy. Na świecie niema szczęścia lub nieszczęścia przypadkowego. To, co nazywamy szczęściem lub nieszczęściem jest tylko wynikiem jakichś przyczyn. Nie osiągnie celu, kto zawróci od niego w połowie drogi, nie zerwie jabłka, kto się nie w drapie na drzewo.

A z drugiej strony, kto widząc przed sobą przepaść, a nie wstrzyma swych kroków lecz idzie dalej, ten w tę przepaść upaść musi! Pierwszy za trud w drapania się na jabłoń otrzymał smaczny owoc.

Był to skutek zużytkowania jego energii, drugi w padł w przepaść i uległ nieszczęściu, które nie jest przecież niczem innem, jak tylko skutkiem jego nieostrożności.

A ludzie nazywają to nieszczęście przypadkiem. I znowu zaprzeczamy stanowczo, jakoby na świecie istniały przypadki.

Przypadkowo bowiem nie dzieje się nic.

Każde usunięcie kamyka na zboczu góry, każde poruszenie gałązki na drzewie ma swoje przyczyny.

Klęski, nieszczęścia, „przypadki” okropne wszelakiego rodzaju musiały zajść, musiały się stać, bo były logicznem, nieuniknionem następstwem przyczyn. Dla nas są one wypadkami dlatego, że nie mamy zazwyczaj czasu zastanowić się nad niemi. Dziwią nas, bo przyszły niespodzianie i nagle.

Jeżeli wypadki takie wyrządzają nam szkodę, w ów czas bliźni litują się nad nami, wyrażają nam współczucie, albowiem ich zdaniem, katastrofa spadła bez niczyjej winy, a tem bardziej  naszej i unieszczęśliwiła nas zupełnie „przypadków”, dla kaprysu, a może nawet kazał tak los !…

Ktoś zbudował sobie willę w prześlicznem miejscu, z obszernym widokiem, zamieszkał w niej i cieszy się, że oszczędzając przez całe lata, zebrał fundusik i ma teraz własny, piękny domek. Nagle podczas burzy uderza piorun i piękna willa idzie z dymem. Kto winien temu? Przypadek  – los – nieszczęście.

A jednak to nieprawda!

Budynek byłby nie spłonął, gdyby był jego właściciel postarał się o grom ochron. Przyczyną spalenia dom u była w prawdzie iskra elektryczna, ale właściciel powinien był przewidzieć taką  ewentualność i zabezpieczyć się od razu przed nią. W rozprawce niniejszej jednak nie idzie o wielkie katastrofy, jak powodzie, pożary, epidemie, i tym podobne klęski. Przyczyny ich są bardzo skomplikowane i zależne od całych społeczeństw.  My weźmiemy pod uwagę jedynie wypadki z życia codziennego, dotyczący poszczególnych jednostek lub rodzin. Źródłem wszelkich nieszczęść niepowodzeń i nędzy, jest u nich własna ich nieudolność, złe przyzwyczajenia, nałogi, występki, brak wykształcenia silnej woli, charakteru i wiele innych ujemnych cech. A więc wszelkie choroby, przedwczesne wypadki śmierci w rodzinie, straty materyalne, niedostatek, nędza, zgryzoty, kłótnie, swary i t. p., są skutkiem pewnych, ściśle określonych przyczyn, wywołanych przez nich samych świadomie lub nieświadomie, bądź też wywołanych przez czynniki obce, ale przez nich nie uchylone zawczasu, nie skierowane w inną stronę.

W tych wszystkich wypadkach nieszczęście nie przychodzi nagle i niespodziewanie, lecz zbliża się nieraz lata całe stale i systematycznie, ale dotyczący osobnik nie przeraża się niem, bo ono jeszcze daleko, a potem… potem coraz bardziej oswaja się z jego widokiem i uderza w dzwon trwogi, gdy go już ciężarem swoim przygniotło.

Pijak wie bardzo dobrze, co go czeka niebawem, jaką straszną przyszłość gotuje sobie i swej rodzinie, uznaje to nawet, ale – nie porzuca szklanki, bo nie może. U niego nałóg opętał i ubezwładnił wolę i rządzi w jej zastępstwie niepodzielnie.

To samo dałoby się powiedzieć o wszystkich nałogowcach, jak karciarze, loteryjnicy, ludzie rozpusty, leniuchy, złodzieje i w. i. Każdy z nich jest świadom skutków, które prędzej czy później będą uwieńczeniem przyczyn przez niego wywołanych, a jednak, chociaż obraz ten przerażający jest i okropny, nie zawraca ze złej drogi, chociaż chce. Chce, ale nie może. I właśnie „chcieć, a nie módz, jest hańbą i wstydem”. Wszystkie czyny człowieka wynikają z pewnych ściśle określonych pobudek, podyktowanych przez zasady. Zasady te mogą być złe i niedorzeczne bądź też rozsądne i dobre. Są one w części wrodzone, a w części nabyte od otoczenia w ciągu całego życia.

My wszyscy posiadamy dość znaczny zasób rozwiniętych zapatrywań zasad i pojęć dobrych, i złych, podług których oceniamy rzeczy i zjawiska, czyli każdy z nas posiada swój własny kąt widzenia.

Ktoś na przykład jest zdania, że najlepiej będzie dla niego, jeśli jak najmniejszym wkładem pracy zdobędzie jak największy zysk i tem kieruje się we wszystkich swoich chceniach i dążnościach, uważa ten sposób za racyonalny i potępia innych, którzy tak sam o nie czynią. Z pogardą też patrzy hulaka na ludzi wstrzemięźliwych, rozsądnych i uważa ich za głupich lub niedołęgów. Jest to jego przekonanie, jego pogląd, jego zasada w korzeniona w duszę bardzo głęboko. Zdarzy się jednak chwila opamiętania, w której jak to mówią otwierają się oczy dotyczącemu osobnikowi. Przekonuje się, że on, że zasady jego, pokrycia, nawyknienia, nałogi są złe – ale porzucić ich już nie może, nie ma ku temu siły i brnie dalej w złem, aż nareszcie stoczyć się musi w przepaść przedwcześnie i zmarnieć, bo jest niedołężny duchem, nie posiada nieugiętej woli.

Życie najeżone jest tysiącami i niebezpieczeństw i ten tylko może się nazwać szczęśliwym, kto się nauczył wymijać je zręcznie lub nawet opanowywać. Przedewszystkiem ażeby nie paść ofiarą następstw różnych własnych namiętności i skłonności, trzeba się strzedz niewłaściwych pojęć i zasad, nie dopuścić ich, lecz zamknąć im drogę. Idą one ku nam z wewnątrz i zewnątrz.

Jedne powstają w naszej duszy i z pomocą rozważania, rozmyślania, potęgują się, rosną i wywierają na nasze czynności w pływ większy, lub lub mniejszy, zależnie od ich siły. Inne znowu zapatrywania wytworzone przez umysły obce, dostają się do naszej duszy drogą wmówienia.

Jeżeli zatem ktoś wmawia w siebie to lub owo zapatrywanie, wówczas suggestyonuje siebie samego, a czynność tą nazywamy auto – suggestyą. Wmawianie w nas poglądów i zapatrywań obcych, czy to żywem słowem, czy za pomocą książki, obrazów i filmów jest autosuggestyą, suggestyą obcą.

Oba te rodzaje określa się wyrażeniem „suggestyą na jawie“. Istnieje jeszcze jedna jej gałąź, a to jest suggestyą hipnotyczna. W książce niniejszej omówimy wszystkie te odłamy suggestyi z podaniem sposobów ich zastosowania w praktyce życiowej.


Rozdziały I, II, III i IV znajdą Państwo w materiale zamieszczonym poniżej, format PDF.

Cały materiał do przeczytania:  potega_sugestyi