głos milczenia – Tarot Marsylski https://tarot-marsylski.pl tarot oraz darmowe wróżby na łamach zaprzyjaźnionego forum TAJNE, pozdrawiam i zapraszamy do zabawy z Tarotem. Fri, 03 Feb 2023 19:56:18 +0000 pl-PL hourly 1 https://tarot-marsylski.pl/wp-content/uploads/2020/07/tarot-150x150.png głos milczenia – Tarot Marsylski https://tarot-marsylski.pl 32 32 Drogi Dojścia Jogów Indyjskich https://tarot-marsylski.pl/drogi-dojscia-jogow-indyjskich/ Fri, 03 Feb 2023 11:04:49 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=8089 Czytaj dalej ]]> JOGI RAMA-CZARAKA
DROGI DOJŚCIA JOGÓW INDYJSKICH
PRZEŁOŻYŁ A. LANGE

„Kiedy uczeń jest przygotowany, ukazuje się nauczyciel”.
„Kiedy ja przechodzę, wszystkie moje dzieci mię poznają”.

SPIS RZECZY

I. Przebłyski światła na drodze
II. Więcej światła na drodze
III. Świadomość duchowa
IV. Głos milczenia
V. Karma-Joga
VI. Dżnani-Joga
VII Bhakti-Joga
VIII. Dharma
IX. Dharma
X. Zagadka wszechświata
Xl. Materja i Siła
XlI. Umysł i Duch

Aby lepiej zrozumieć „Drogi dojścia” – należy przeczytać małą książeczkę: M. Colins. Światło na drodze.

]]>
Światło na Drodze – Głos Milczenia https://tarot-marsylski.pl/swiatlo-na-drodze-glos-milczenia/ Tue, 31 Jan 2023 20:39:21 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=8019 Czytaj dalej ]]> Druga część „Światła na drodze” zaczyna się od słów następujących:
Z milczenia, które jest pokojem, wypłynie dźwięczny glos. I głos ten powie: „Nie dobrze, skończyłeś żniwo, a teraz zacznij siew”. I wiedząc, że ten głos – jest to samo milczenie, będziesz mu posłuszny„.

Dźwięczny głos, wypływający „z milczenia, które jest pokojem” – to głos ducha, który przebija sobie drogę na pole twej świadomości. Głos ten słychać tak wyraźnie, jak w chwili oświecenia, ponieważ do uszu dochodzą falowania z niższych płaszczyzn świadomości – i ucho już nie może tak jawnie rozróżniać drgań wysokich, które nadchodzą z wyższych rejonów umysłu. Ale ten głos jest natarczywy – i jeśli mu się przysłuchiwać, to go usłyszysz.

Nie należy go mieszać z falami myśli, napełniającemi eter, gdyż myśląc o świecie duchowym, unosimy się umysłem w górę, i falowania, wychodzące z niższych sfer świadomości, nie tak łatwo docierają do nas. Wkrótce nauczymy się odróżniać wyraźny, czysty głos ducha od jaskrawych fal myśli, które w nas uderzają. Głos ducha ma zawsze skłonność „podnosić” nas – i wpływ jego jest zawsze skierowany w stronę podniosłości. „I głos ten powie: Nie dobrze, skończyłeś żniwo, a teraz zacznij siew”.

Słowa te wyrażają dążność, co opanowuje prawdziwego okultystę, gdy ten już doświadczył wyższego stanu ducha. Każe mu on w żywą rzeczywistość wprowadzać przejętą prawdę – wykazać czynem i w społeczności ludzkiej myśl, co do niego doszła w milczeniu. Niechaj dusza w samodzielności czeka tej chwili, gdy prawda ją oświeci, ale prawda, raz przyjęta i osiadła w naszem sercu – napełnia duszę niepokojem boskim i pobudza ją, aby iść w świat i żyć życiem ducha śród ludzi i z ludźmi, zamiast żyć w oderwaniu i w oddaleniu od nich.

Ten, którego opromieniło oświecenie duchowe – choćby i w słabym stopniu – jest już innym człowiekiem. Wypromienia on myśl, nie podobną do myśli, co się rodzi w umysłach ludzi go otaczających. Ma on inne ideały, a zatem i inne myśli. I fale jego myśli wpływają też na wielki zbiornik fal myślowych, otaczającego go świata. Myśli te podnoszą ludzi – są podobne do potoku czystej wody, który wpływa do mętnego strumienia i stopniowo go oczyszcza. Myśli i obecność takiego człowieka są potrzebne dla ich pracy w świecie – i rozum duchowy pobudza go do wejścia w świat, aby w nim żył, aby żył śród ludzi, nie zaś odrębnie. Mówi mu: skończyłeś żniwo, a teraz masz siać.

– I wiedząc, że ten głos to samo milczenie – on jest mu posłuszny.

Są trzy wielkie stopnie życia duchowego i umysłowego ludzkości – i, podobnie jak dziecko od urodzenia przechodzi przez wszystkie przekształcenia cielesne, zarysy i postaci – przez które przechodziła ludzkość w ciągu długich wieków wzrastania, tak samo człowiek rosnący duchowo – przechodzi przez wszystkie stopnie umysłowego i duchowego rozwoju ludzkości. Ale każdy człowiek, wzięty zosobna, rozwijając się, ulega tylko takim przemianom, które go prowadzą do stopnia rozwoju, osiąganego przezeń w okresie całkowitej dojrzałości. Może dojść tylko do pierwszego stopnia, jeżeli jest indywiduum, stojącem na pierwszym stopniu. Jeżeli zaś jest człowiekiem drugiego stopnia, to przechodzi przez pierwszy stopień i wchodzi w drugi. A jeżeli jego dusza jest na trzecim stopniu rozwoju, to nader szybko przechodzi przez pierwszy i drugi stopień – i natychmiast potem dorozwija się do trzeciego stopnia rozwoju. Rozpatrzmy teraz, co to są te trzy stopnie. Pierwszy stopień – to ta płaszczyzna życia, w której panowanie należy do umysłu instynktowego, gdyż intelekt jest tu jeszcze niedość rozwinięty, aby w pełni wejść w swe prawa, objawy zaś rozumu duchowego są ledwie widoczne. Na tym stopniu znajdują się ludy pierwotne – i małe dzieci. Ludzie, którzy stoją na tym stopniu rozwroju, wyłącznie prawie są zatroskani tem, co dotyczy ich życia fizycznego. Ich myśli przedewszystkiem skierowane są ku zdobywaniu pożywienia, budowie dachu nad głową i zaspokojeniu potrzeb cielesnych. Da się u nich zauważyć pewna swoboda, demokratyzm i brak poczucia wyższości jednego człowieka nad drugim („jestem lepszy od ciebie” albo „jestem świętszy od ciebie”), co czyni ich życie wolniejszem, lżejszem i szczęśliwszem, niż życie tych, co się znajdują na następnym, nieco wyższym stopniu.

Bardzo mało lub nic nie wiedzą oni o „grzechu” i zazwyczaj pożądania swe zaspakajają, nie badając kwestji ich prawowitości. Można w nich zauważyć coś w rodzaju instynktowej wiary w siłę wyższą, ale niezbyt się niepokoją rozmyślaniem, co to za siła – i nie sądzą, aby zachowanie pewnych obrzędów i prawideł było miłe Bóstwu, i aby niewykonanie ich mogło gniew Jego wywołać. Nie wiele się troszczą o swoje możliwości „zbawienia” i instynktowo skłonni są wyobrażać sobie, że wyższa Siła, co się o nich troszczy tutaj, będzie się o nich troszczyła i na tamtym świecie.

Drugi stopień bywa osiągany wówczas,, gdy zaczyna rościć sobie prawo do władzy rozsądek. W człowieku budzi się wówczas świadomość „dobra i zła”. Odkrywa w sobie coś tajemniczego, co wynika z podnioślejszej sfery jego umysłu – i wywołuje w jego sercu poczucie wstydu, przy wykonywaniu niektórych samolubnych postępków; z drugiej zaś strony, poczucie spokoju i zadowolenia przy wykonywaniu (względnie) altruistycznych postępków. Ale rozsądek nie poprzestaje na tem. Zaczyna obmyślać postępki „dobre” i „złe”. Ukazują się kapłani i prorocy, którzy mówią, że niektóre postępki (zazwyczaj – na przykład, jeżeli ktoś do świątyni przynosi część swego mienia), zaliczane są do „dobrych” i miłych Bogu, i naodwrót inne (np„ jeżeli kto odmawia bywać w świątyni lub współdziałać jej zachowaniu) – uchodzi za „zło” – i nieuchronnie sprowadza na człowieka karę bożą. Ci kapłani i prorocy – obmyślają siedziby rajskie, zgodne z pożądaniami wiernych – oraz piekło, przepełnione rzeczami, których szczególnie się lęka ich trzoda. Wszystko dzieli się na „dobro” i „zło”, przyczem lista „zła” jest oczywiście znacznie większa. Większa część rzeczy przyjemnych zamieszczoną jest w spisie „zła”, dla tego tylko, że sprawia zadowolenie.

Również wyliczenie „dobra zawiera w sobie znaczną liczbę rzeczy niemiłych, gdyż istnieje przekonanie, że Bóstwo się cieszy, widząc, jak Jego dzieci wykonywają czyny dla nich samych przykre i gniewem wybucha, skoro się im uda sprawić sobie jakiekolwiek zadowolenie. Wymyślają też najrozmaitsze wyznania religijne i sekty – i okrutne kary przeznaczone sa dla tego, kto się nie zgadza z ogólnie przyjętem wyznaniem i przyłącza się do sekciarzy. Wychodzą przytem z tego stanowiska, ze wszyscy, którzy się nie zgadzają z pewnemi poglądami na Bóstwo, staja „przeciw Bogu”, okazują się jego „wrogami” i dlatego powinni być i będą przez Niego ukarani. Ale ludzie często wola Boga wyręczyć w tym względzie – i sami biorą na siebie obowiązek ukarania nie wierzących.

Ludzie na tym stopniu rozwoju duchowego, wykazują zazwyczaj nie mało fanatyzmu. Ogłaszają pewne dni za „święte” (jakby nie każdy dzień był święty), i twierdzą również, że  pewne miejscowości są świętsze od innych. Roszczą sobie pretensje, ze pewne narody lub plemiona są „wybrane” przez Boga i znajdują się pod Jego specjalna opieka, gdy inne narody Bóg nienawidzi. Kładą nacisk na to, że tylko pewnej malej ilości ludzi przysadzone jest „zbawienie” i ze większość dzieci Bożych przeznaczona jest z góry na wieczne przekleństwo i karę. Z punktu widzenia ludzi drugiego stopnia – piekło bucha ogniem gorejącym. Sąd nieprzejednany jako wynik poczucia własnej sprawiedliwości, stanowi najwydatniejsza charakterystykę owego stadjum; powstają sekty i miedzy niemi budzi się walka i nienawiść.

Strach panuje – i ludzie zatracają wyobrażenie o miłości bożej. Braterstwo ludzi staje się pustym dźwiękiem na tym stopniu rozwoju. Wszystkie uczucia braterskie występują wyłącznie względem ludzi, należących do jakiejś oddzielnej sekty; wszyscy zaś, znajdujący się poza jej granica – to już nie „bracia”, lecz „poganie”, „bałwochwalcy”, „niedowiarki”, „odszczepieńcy”, „heretycy” i t. d. Wszechjedność, która się instynktowo odczuwa na pierwszem stadjum (a nie tylko odczuwa sie, lecz przeźroczyście się widzi i pojmuje na trzeciem stadjum) – oczywiście nie jest ani odczuwana ani pojmowana na drugim stopniu.

Na tym stopniu zasadniczy ton stanowi wyodrębnienie. W miarę tego, jak ludzkość posuwa się naprzód na tym stopniu rozwoju – a rozsadek (intelekt) doskonali się coraz więcej: nakazuje odrzucać liczne przesady i niedorzeczne pojęcia, które się kiedyś wydawały świętem!, sama esencja prawdy. Zużyte i niewłaściwe pokrycia zdziera się jedno po drugiem – i zazwyczaj następuje sfera sceptycyzmu i niewiary. Stare wierzenia są odrzucone – a nic nowego ich nie zastępuje.

Ale po tej fazie rozum duchowy jakby ześrodkowuje swe wysiłki na tem, aby wcisnąć w pole świadomości oczywistość prawdy – wiary prawdziwej – nauki Ducha. I wówczas człowiek przechodzi na trzeci stopień rozwoju.

Na trzecim stopniu ludzie widza dobro w każdym, we wszystkich rzeczach i na każdem miejscu. Niektóre zjawiska zdają się doskonalsze niż inne, ale wszystkie one stanowią część wielkiego planu wszechświatowego. Dusza rozwinięta rozstaje się z niektórymi rzeczami mocą braku pożądań, i rzuca je podobnie, jak odrzuca się nieodpowiednie już narzędzia i znoszone suknie. Ale dla takiej duszy jest oczywiste, ze te same rzeczy dla innych, stanowią skarb doskonały – i ze te rzeczy są bez porównania lepsze niż niejedno, czego ci ludzie nierozwinieci zrzekli się jeszcze dawniej. Dusza ta widzi tez dokładnie, ze wszyscy znajdują się na drodze: jedni posunęli się nieco dalej niż inni, ale wszyscy idą w jednym kierunku. Widzi dokładnie, ze wszyscy uczą się wiedzy życia i korzyść wyciągają ze swoich błędów. Widzi, czem są objawy „dobra” i „zła” (pojęcia raczej względne) w każdym człowieku, ale woli szukac „dobra” w grzeszniku, nizeli „zla” w świętym. Widzi w grzechu przedewszystkiem błąd, źle skierowaną energję i nierozwinięty umysł.

Dusza, która się rozwinęła do trzeciego stopnia, widzi dobro we wszystkich formach religji i widzi je nabyte wyraźnie, ze trudno jej przystać do ciasnych wierzeń którejkolwiek sekty.

Widzi hołd składany Absolutowi i Jego uznanie we wszystkich pojęciach o Bóstwie, jakie powstały kiedykolwiek w umyśle ludzkim, zaczynając od kamiennego bałwana a kończąc na wyższej idei Bóstwa, jaka uznaje pierwszy lepszy „kościół” – cała różnica miedzy wyższemi a niższemi pojęciami o Bogu, sprowadza się do różnicy rozwoju duchowego wyznawców danego wierzenia. Stosownie do tego, jak się człowiek rozwija – jego pojęcie o Bogu się doskonali – zawsze ono jest uogromnieniem, idealizacją pojęcia, jakie człowiek ma o samym sobie.

Bóg człowieka wysoko rozwiniętego nie przemawia zupełnie do serca dzikusa, a Bóg dzikusa nie jest pociągający dla człowieka rozwiniętego. Ale każdy z nich czyni wszystko, co jest w jego siłach, wytwarzając sobie pojęcie o Bogu, które odpowiada jego stopniowi rozwoju. Pewien autor bardzo zręcznie wypowiedział tę myśl w słowach następujących: Bogiem każdego człowieka jest to, co w nim samym jest najlepsze – a djabeł – to suma jego rysów najgorszych. Zresztą, gdy pojęcie Bóstwa się rozszerza – djabeł znika. Ale dominującą myślą charakterystyczną na trzecim stopniu rozwoju człowieka, jest świadomość Wszech jedności. Widzi on i czuje, że cały świat jest żywy i pełny rozumu na rozmaitych stopniach przejawu. Czuje się częścią tego wielkiego życia, czuje swoją tożsamość ze wszystkiem żyjącem. Odczuwa zetknięcie z całą naturą w jej wszystkich formach. We wszystkich formach życia widzi cząstkę samego siebie; pojmuje, że każda odrębna forma życia odpowiada czemuś w nim samym. Nie znaczy to wcale, że on jest krwiożerczy jak tygrys; chełpliwy jak paw; jadowity jak żmija. Mimo to czuje, że wszystkie cechy tych zwierząt są w nim obecne; chociaż są podległe i znajdują się pod rządem jego wyższego Ja – ale w każdym razie są. Zgodnie z tem może on mieć współczucie dla tych zwierząt lub dla tych ludzi, w których wyraźnie przemawiają te cechy zwierzęce. On ich żałuje, ale nie odczuwa nienawiści do swego brata, choć niemiłe i niepożądane mogą mu się zdawać rysy jego charakteru. Czuje w sobie wszystkie cechy życia zarówno wyższego, jak niższego, i ma świadomość, że się rozwija i że przechodzi do tych wyższych form i że nadejdzie dzień, kiedy się z niemi zrówna.

Czuje wrzawę wielkiego życia, którego część stanów; i ma świadomość, że to jest jego życie. Poczucie odosobnienia go opuszcza. Doznaje wrażenia bezpieczeństwa, które pochodzi ze zrozumienia jego tożsamości z życiem uniwersalnem – i dlatego niema w nim trwogi. Śmiało też patrzy zarówno na dzisiejszy jak na jutrzejszy dzień – i z radością idzie na spotkanie Boskiego wydarzenia – które go oczekuje. Czuje się we wszechświecie jak w domu własnym. Czyliż wszechświat nie jest mu pokrewny? Czyliż on sam nie jest zawsze pośrodku swych bliskich?

Taka świadomość wyzwala człowieka od strachu, nienawiści i chęci wydawania sądu o kimkolwiek. Uczy go być dobrym. Uczy człowieka widzieć w Bogu Ojca, a we wszystkich ludziach – braci. Ślepą wiarę zastępuje – wiedzą. Rzekłbyś, jakby tworzy człowieka nanowo i posuwa go, skoro ten już stał się drugą istotą – na następny szczebel drogi życiowej.

Nic dziwnego, że człowiek, stojący na tym trzecim stopniu rozwoju, jest niepojęty ludziom, którzy dostąpili dopiero do drugiego stopnia. Nie dziw, że oni często patrzą na niego, jak na człowieka, który stoi dopiero na pierwszym stopniu, ponieważ nie widzi „zła” w tem, co im się wydaje złem. Rzecz naturalna, że są zdumieni, gdy widzi „dobro” tam, gdzie oni go nie dostrzegają. Podobny jest do cudzoziemca w obcym kraju i niepowinien narzekać, jeżeli o nim sądzą niesprawiedliwie i słów jego nie rozumieją. Ale takich ludzi jest co rok więcej a więcej; ukazują się w wielkiej liczbie i, gdy ta liczba stanie się dostateczną, wówczas na starej ziemi odbędzie się pokojowa rewolucja. Człowiek wówczas nie będzie się oddawał rozkoszy, korzystając z dóbr ziemskich, gdy jego brat umiera z głodu; nie będzie w stanie uciskać i wyzyskiwać swych współbraci i znosić nie jedno, obok czego dziś Większość przechodzi obojętnie i bez zastanowienia. Mogą nas zapytać: dlaczegóż on tego robić nie będzie?

Poprostu dla tego» że człowiek, który osiągnął nowy stan świadomości, już zerwał z poprzedniem uczuciem odosobnienia i teraz dzieli strapienia brata i cieszy się jego radością; znajduje się w społeczeństwie ze wszystkimi innymi ludźmi.

Skąd pochodzi ów niepokój duchowy, który zmusza ludzi budować szpitale i inne zakłady dobroczynne? Dla czego doznajemy przykrego wrażenia na widok cudzych cierpień? Wszystko to wypływa z naszego rozumu duchowego, który w nas budzi uczucia bliźnie ku wszystkim istotom żyjącym i w ten sposób wywołuje coraz większy ból na widok cudzych cierpień przez samo stwierdzenie ich istnienia. Ludzie zaczynają sami czuć cudze cierpienia, co wywołuje w nich doznania przykre, i zaczynają robić choćby słabe wysiłki, aby swych bliźnich wyzwolić od tych cierpień. Ludzkość staje się bardziej współczująca, dzięki przebudzeniu tej świadomości, chociaż jeszcze wciąż znajduje się w stanie barbarzyńskim w porównaniu z przyszłością, gdy trzeci stopień rozwoju stanie się bardziej rozpowszechniony. W danej chwali ludzkość stoi oko w oko wobec wielkich przemian; tysiące drobin, unoszących się w powietrzu, wskazuje, skąd wieje wiatr i dokąd się kieruje. Dotychczas jeszcze czujemy lekki wietrzyk, ale wkrótce się on wzmocni i rozpocznie się burza, która zmiecie wszystko, co człowiek budował na długie lata i uważał za niewzruszone. Po burzy zaś człowiek zacznie budować gmachy doskonalsze, które stać będą długo. Czyście nie zauważyli już oznak tej przemiany, czy nie czujecie tchnienia wiatru? Ale – uważajcie dobrze – przemiany ostatecznej nie doprowadzi do skutku ani nienawiść, ani zemsta, ani inne motywy niegodne, lecz okaże się ona rezultatem wciąż rosnącej miłości tego uczucia, które przekona ludzi o ich wzajemnym związku pokrewieństwa; przekona ich, że szkoda, jaką ponosi jeden – jest szkodą dla wszystkich; że jego radość, jest radością wszystkich; że wszyscy są – jednością. W ten sposób nastąpi przedświt Złotego Wieku. Może się zdawać, żeśmy się odsunęli od tekstu „Światła na drodze”, ale to, cośmy tu mówili, ma ścisły związek z kwestją o siewie po żniwach, o ofierze darów po otrzymaniu, o pracy po uzyskaniu zapasu nowej siły. Głos, który brzmi z milczenia, zaprawdę powie wam wszystkim: „Idźcie i uprawiajcie moje wino – ale nie czyńcie gorączkowych wysiłków i nie próbujcie przemocy nad naturalnym wzrostem zjawisk życiowych; pracę waszą najlepiej wykona wasze własne życie. Potrzebni jesteście, jako drożdże, aby ciasto urosło”.

Przytaczamy tu następujące prawidło z małego podręcznika:

Teraz, gdy zostałeś uczniem, zdolnym stać, słyszeć, widzieć i mówić; kiedy zwalczyłeś swe pragnienia i osiągnąłeś poznanie samego siebie; kiedy widziałeś rozkwit swojej duszy i poznałeś go należycie; kiedy słyszałeś głos Milczenia – idź do Komnaty Poznania i przeczytaj, co tam napisano dla ciebie”. Przeczytajmy też i objaśnienie, które idzie po tem prawidle, a które może być dla nas bardzo użyteczne: Objaśnienie. – Być zdolnym stać – to znaczy mieć pewność; umieć słyszeć – to znaczy, że wrota duszy już są otwarte; umieć widzieć – osiągnąć poznanie bezpośrednie; umieć mówić  – oznacza tyle, co uzyskać siłę pomagania innym; zwalczyć swe pożądania – znaczy nauczyć się korzystać ze swoich sił i panować nad sobą; osiągnąć poznanie samego siebie – znaczy usunąć się do twierdzy wewnętrznej, skąd wszystko osobiste można rozpatrywać bez przeszkody; ujrzeć swą duszę w rozkwicie – znaczy uchwycić w samym sobie przelotny błysk tego przeobrażenia, które z biegiem czasu uczyni cię więcej, niż człowiekiem; poznać swoją duszę w tem okamgnieniu – to znaczy znaleźć w sobie siłę spoglądania na oślepiająco jasne światło ducha, nie spuszczając oczu i nie cofając się w przerażeniu, jakby przed strasznem widziadłem.

Zdarza się to niektórym – i w takim razie bitwa bywa przegrana, nie bacząc na to, że zwycięstwo było już prawie zapewnione. Słyszeć głos milczenia – znaczy rozumieć, że jedyny twój rzeczywisty kierownik przebywa wewnątrz ciebie; wejść do Komnaty Poznania – znaczy osiągnąć taki stan, w którym zyskać widzenie duchowe staje się możliwością. Tam znajdziesz wiele słów, napisanych dla ciebie ognistemi literami, które z łatwością przeczytasz. Bo, gdy uczeń jest gotowy, gotowy jest Nauczyciel”.

O uczniu mówi się tu jako o człowieku, który umie stać, słyszeć, widzieć i mówić. Uświadomienie prawdziwego Ja daje człowiekowi siłę znaleść wewnątrz siebie mocny punkt oparcia i zmusza go czuć wielkość tego uniwersalnego Ja. Nadaje mu zdolność słyszenia prawdy, przypływającej do niego z tysiąca źródeł wszelkich zjawisk życia światowego, które wszystkie są mu pokrewne i wszystkie pragną gorąco – przelać w niego wiedzę i prawdę.

Świadomość ta daje mu możność widzenia życia takiem, jakiem ono jest, we wszystkich najrozmaitszych formach ukazuje mu jego stosunek do Całości i do wszystkich jej części, iżby poznał prawdę, gdy ta przed nim stanie: daje mu ona jasne widzenie Ducha. Zdobywa on możność mówienia tak, żeby jego słowa dochodziły do innych, choćby nawet sam nie miał tego poczucia. Zestąpił na niego pokój, który przewyższa wszelką definicję; wszystkie słowa, jakie wymawia, odbijają jego stan duchowy – i choć trochę zbogaca on skarbnicę światową poznania duchowego.

Podręcznik daje wskazania uczniowi, który zwalczył swe pożądania t. j., który uznał te pożądania za to, czem one są istotnie – i który zdobył poznanie swego rzeczywistego Ja, owego Ja, co widziało rozkwit swej duszy, uznało go i sły-szało głos milczenia, a to, by mógł wejść do Komnaty Poznania i przeczytał, co tam dla niego napisane. Krótkie objaśnienie dodatku bliżej określa ten urywek, po którym następuje opis widzenia „duszy w jej rozkwicie”. Szczególnie godny jest uwagi ze względu na to, co mówiliśmy w naszym poprzednim wykładzie. Mowa tu o iluminacji czyli o przebudzeniu świadomości duchowej – o tym kwiecie, który kwitnie w chwili ciszy po wielkiej burzy. Piękne są słowa autora, że to znaczy uchwycić w samym sobie przelotny błysk tego przeobrażenia, które z biegiem czasu uczyni cię więcej, niż człowiekiem; poznać swoją duszę w tej chwili – to znaczy znaleźć w sobie siłę patrzenia na oślepiająco jasne światło ducha, nie spuszczając przytem oczu i nie cofając się, jakby przed jakiemś strasznem widziadłem”. – Piękne są i dalsze słowa: „Zdarza się to niektórym i w takim razie bitwa bywa przegrana, choć zwycięstwo było już prawie zapewnione”. Ale można by dodać – że to jest tylko tymczasowa porażka, ponieważ wspomnienie o tern przeżyciu pozostanie i dusza się nie uspokoi, póki znowu nie zwróci sobie tego, co utraciła. Niektórzy z tych, którym się udało pochwycić ten przebłysk duszy, cofają się w przerażeniu i widzą w tem jakiś omam albo pokuszenie do złego. To, co było poznane w chwili oświecenia – czasami do tego stopnia odwraca wszystkie z góry powzięte mniemania i warunkowe pojęcia człowieka, że ludzie, którzy doznali tego stanu, zaczynają się lękać, jakoby stracili cnotliwość, gdyż przestają potępiać i nienawidzieć „zło”, jak czynili przedtem: dlatego wyobrażają sobie, że sami stają się „nienaturalni” i starają się, o ile można, oddalić się od świadomości duchowej.

Tracą z oka to, że chociaż człowiek, co osiągnął już świadomość duchową – mniej nienawidzi przejawy „zła”, za to więcej niż kiedykolwiek kocha przejawy „dobra”, tj., że za dobro uznaje rozum duchowy, nie zaś te sztucznie robione objawy „dobra”, które większość ludzi traktuje za rzeczywiste.

W rozważanem przez nas objaśnieniu również bardzo słusznie powiedziano, że „słyszeć głos milczenia – to znaczy rozumieć, że twój jedyny istotny kierownik znajduje się wewnątrz ciebie”. Zapamiętajcie te słowa: „Zrozumiej, że twój jedyny istotny kierownik, znajduje się wewnątrz ciebie”. Jeżeli możecie zrozumieć do końca znaczenie tych słów – i jeżeli macie odwagę, by im zawierzyć – to znaczy, żeście już uczynili pierwsze pewne kroki na drodze do oświecenia duchowego. Posunęliście się już daleko na drodze. Jeżeli zawsze będziecie wierni temu głosowi wewnętrznemu – niezbyt wam są potrzebni nauczyciele i kaznodzieje. W miarę tego, jak z ufnością przysłuchiwać się będziemy temu cichemu głosowi, brzmienie jego stanie się stopniowo coraz silniejsze i jaśniejsze – i usłyszymy go jeszcze nieraz. Jeżeli jednak będziemy głusi na jego brzmienie – i nie zechcemy zwracać uwagi na jego ostrzeżenia i wskazówki – dźwięk jego zacznie coraz to słabnąć, aż całkowicie zamilknie we wrzawie i zamęcie świata materjalnego.

Komnata Poznania – to stan świadomości, nadchodzący wówczas, gdy rozum duchowy otrzymuje możność wolnego rozlewu swego światła w naszą świadomość powszednią. Powoli uczeń przenika się prawdą; często dzieje się to stopniowo tak, że on prawdę nie spostrzega swego ruchu naprzód – a tymczasem bez przerwy się rozwija i doskonali. Następujące cztery prawidła mają bardzo ważne znaczenie. Chociaż są one przeznaczone dla uczniów, którzy już posunęli się daleko na drodze rozwoju duchowego, to jednak treść ich częściowo może być pojęta i przez tych, którzy jeszcze nie dosięgli tego stanowiska. Postaramy się wytłumaczyć te nieco trudne punkty.

1. Stój na boku, kiedy nadejdzie godzina bitwy; chociaż będziesz walczył, nie ty bądź żołnierzem.
2. Szukaj żołnierza i, znalazłszy go, poleć jemu, aby walczył w tobie.
3. Słuchaj jego rozkazów w czasie bitwy i bądź mu posłuszny.
4. Bądź mu posłuszny, nie jako dowódcy, ale przeto, że on jest jakby tobą samym – i jego rozkazy będą treścią twoich pragnień tajemnych – gdyż on to ty sam i wraz z tobą jest on znacznie mędrszy i silniejszy od ciebie. Szukaj go, abyś go w ogniu i wirze bitwy nie przeoczył; bo i on cię nie uzna, póki ty go nie poznasz. Jeżeli twe wołanie wniknie do jego wrażliwego ucha, to on będzie walczył w tobie i zapełni ciemną próżnię, którą odczuwasz w swej duszy. I jeżeli to się stanie, to możesz bitwę wytrzymać, nie tracąc zimnej krwi i nie tracąc sił, jakby stojąc na boku i pozostawiwszy jemu, aby walczył w tobie za ciebie. Wtedy nie będziesz mógł wrogowi zadać choćby jednego ciosu, któryby chybił. Ale jeżeli go szukać nie będziesz, jeżeli go przeoczysz: to niemasz dla ciebie zbawienia. Umysł twój się zmąci, w serce zakradnie się niepewność, i śród kurzawy, unoszącej się na polu bitwy – wzrok i zmysły cię zdradzą – i nie potrafisz rozróżnić przyjaciół od nieprzyjaciół.

Bojownik ten – to ty sam; ale ty jesteś tylko przemijającą jednostką i ulegasz pomyłkom, gdy on jest wieczny, on jest pełnem nadziei oparciem. On jest prawdą wieczną. Gdy raz zamieszkał w tobie i stał się twoim żołnierzem – nigdy już całkowicie nie porzuci ciebie, a w dzień wielkiego pokoju, spłynie się z tobą w jedność. Te cztery prawidła dotyczą uznania rzeczywistego Ja – ducha, żyjącego w każdej duszy i dążącego bez przerwy, by (gdy nadejdzie czas odpowiedni) zrzucić ze siebie wszelką, jaka na nim ciąży, powłokę niższego Ja, w jakiej jest zamknięty a która go krępuje w objawach. Prawidła te nakazują duszy szukać wewnątrz siebie prawdziwego źródła siły, stanąć pod jej kierownictwem i pozwolić temu źródłu ujawniać się dowoli – słowem, poddać się pod władzę ducha. Gdy człowiek wyzwolił się w mierze należytej od krępujących go pęt, jakie mu narzuca jego niższe Ja i osiągnął tyle, że światło ducha może wlewać się swobodnie w jego duszę – napotykając tylko minimalny opór – wtedy duch będzie działać przez niego, pracować dla niego i kierować nim. I nawet dla duszy nie tak wysoko rozwiniętej, może być w najwyższym stopniu użyteczne, otworzyć w sobie dostęp principium boskiemu i dać mu działać za pośrednictwem niższego Ja.

Człowiek, kierowany przez ducha, uznający istnienie prawdziwego Ja i pełny ufności dla niego – może żyć na uboczu od walk i wrzawy świata zewnętrznego. Nie znaczy to bynajmniej, że może się usunąć od świata (gdyż takie usunięcie – to nic innego, jak tchórzostwo); przeciwnie – jest on zdolny zająć stanowisko na wielkiej arenie życia, czynić tu swoją rzecz a wykonywać ją dobrze – a jednak czuć w sposób określony, że choć jest w świecie, lecz nie ze świata. Może jakby stać na boku i stąd spoglądać na swoją działalność. Duch kierować nim będzie w walce, będzie się troszczył o to, aby mu nie zabrakło chleba powszedniego i wszelkich rzeczy koniecznych – i zawsze kierować będzie jego życiem tak, by w ostatecznym rachunku osiągało się najwyższe dobro.

Duch będzie go prowadził ku temu, co dla niego jest najlepsze – i znęci go zawsze ku temu, co mu jest potrzebne.

Trwoga i niewiara – są to główne przeszkody dla wolnej działalności ducha – i, póki ich się nie odrzuci, duch jest skrępowany w działaniu, otoczonem przeszkodami. Lecz gdy usuniesz te przeszkody (t. j. trwogę i niewiarę) – duch może swobodnie wykonywać swoją sprawę. Prawidło pierwsze, które brzmi: „Stój z boku, kiedy nastanie godzina bitwy i, choć będziesz walczył, nie ty bądź żołnierzem” – jasno formułuje tę prawdę. Uważcie, że to prawidło nie mówi wam, abyście uchodzili z pola bitwy albo byście się kryli i szukali samotności. Przeciwnie, ono wyraźnie przypuszcza, że będziesz walczył, ale mówi, żebyś stał z boku i pozostawał swemu prawdziwemu Ja, aby za twojem pośrednictwem i dla ciebie walczyło. To znaczy, że masz pozostawić duchowi sprawę prowadzenia ciebie i że masz być zadowolony z tego przewodnictwa.

Drugie prawidło jest pokrewne pierwszemu. Mówi ono: „Szukaj żołnierza i, znalazłszy go, poleć mu, aby walczył w tobie”. Szukaj go, ufaj mu, wierz w niego, uznaj go i daj mu, aby w bitwie walczył za ciebie. „Przysłuchuj się jego wymaganiom w czasie bitwy i bądź im posłuszny” – powiada trzecie prawidło. Jeżeli on cię postawi w miejscu tak niebezpiecznem, gdzie przeciw tobie ześrodkowany będzie ogień nieprzyjacielski i gdzie wszelki odwrót będzie ci odcięty: – nie lękaj się, ale ściśle wykonywaj jego rozkazy, gdyż w ich zasadzie leży pewien plan – i w końcu zatriumfujesz. Nie poddawaj wątpliwości ani samych rozkazów ani ich skutków, gdyż są one wytworem wyższej formy rozumu, niż twoja świadomość teraźniejsza – i mają na widoku cel zgoła odrębny, a dobroczynny. Duch prowadzi nas ku doskonałości i, choć nam przynosi tymczasowe udręczenia i cierpienia, ale ostatecznie będziemy wygrani. I jeżeli tylko zdołamy zrozumieć sens wszystkiego, co się z nami dzieje, nie będziemy odczuwali cierpień ani udręczeń tak, jak je odczuwają inni, gdyż będziemy wiedzieli, że one są tymczasowe przelotne i pozorne – a przestaniemy je odczuwać, pojmując, że oczekuje nas ta wielka rzecz, którą osiągamy za ich pośrednictwem.

Prawidło czwarte mówi dalej: „Bądź mu posłuszny nie jako dowódcy, ale tak, jakby on był tobą samym – a jego nakazy jakby były wyrazem twoich pożądań tajemnych; gdyż on – to ty sam, a zarazem on jest nieskończenie mędrszy i mocniejszy od ciebie”.

Ta rada stanowi ostrzeżenie przed błędnym poglądem niektórych na ducha, jako na jakąś istotę, znajdującą się nazewnątrz nas, na coś od nas odrębnego; przypomina, że duch właśnie jest naszem rzeczywistem Ja; że on – to my sami. Duch jest mędrszy i silniejszy niż nasza codzienna świadomość siebie – i możemy mu zaufać bez wahania. „Szukaj go, abyś w  ogniu i wirze bitwy nie przeoczył go; wówczas bowiem on cię nie uzna, jakoś ty go nie poznał”, – mówi prawidło dalej i to ostrzeżenie warte jest zaznaczenia. W ogniu bitwy możemy łatwo zapomnieć, że za naszem pośrednictwem objawia swą działalność rzeczywiste Ja; powodzenie może nam głowę zawrócić, wywołać wątpliwości i możemy sobie wyobrazić, że my sami (t. j. nasze niższe Ja) – wykonywamy tę pracę; przestajemy widzieć ducha i w ten  sposób przerywamy z nim spółkę. „Wtedy on cię nie uzna, jakoś ty go nie poznał”. – Póki nie uznacie w sobie ducha, nie może się on objawić za waszem pośrednictwem tak swobodnie, jakby ta mogło być, gdybyście go nie odpychali. Jeżeli nie uznajecie istnienia ducha – to nie możecie oczekiwać z jego strony odpowiedzi na wasze wymagania. Przewodnictwo ducha – to udział wyłącznie tych, którzy tego pragną i poszukują.

Jeżeli twe wołanie dojdzie do jego wrażliwego ucha – to on będzie walczył w tobie i zapełni ciemną próżnię, jaką odczuwasz w swej duszy„. Uważajcie na tę obietnicę i pamiętajcie, że, jak się tu powiada, duch przysłuchuje się nieustannie waszemu wołaniu o pomoc. Gdy będziesz znużony i umęczony walką; kiedy, raniony w bitwie przez wrogów, będziesz broczył we krwi: – przywołaj ducha na pomoc, a jego ucho wrażliwe dosłyszy cię i będzie „walczyć w tobie – i zapełni ciemną próżnię, jaką odczuwasz w swej duszy”. Ten, co swą duszę odkrywa duchowi – już nie odczuwa więcej „wewnątrz siebie ciemnej próżni”, co go uciskała tak długo. „I gdy się to dokona – możesz bitwę wytrzymać, nie tracąc zimnej krwi i nie wycieńczając sił, jakgdybyś stał na boku i pozostawił mu sprawę walki za siebie„. Osiągniecie wtedy uczucie spokojnego zadowolenia, wiedząc, że żołnierz, prowadzący w was walkę duchową – jest niezwyciężony – i że bitwę koniec końców wygracie. I człowiek, mający świadomość, że za pośrednictwem jego osoby działa duch, zaprawdę zdobył już sobie ów „pokój, wyższy nad wszystkie pojęcie”.

„Wtedy niepodobieństwem ci będzie zadać wrogowi choćby jeden cios, któryby chybił”. Jest to niewątpliwie pewne, gdyż każdy czyn, każdy krok, podjęty z motywów nadosobistych – poddanych przez ducha – jest czynem-ruchem samego ducha, który nie może chybiać ani się mylić, jakkolwiek niedorzeczny i mylny w danej chwili wydawałby się naszemu rozsądkowi ten sposób działania; w przyszłości będzie on uznany za najlepsze wyjście w danych okolicznościach.

„Ale, jeżeli ty go szukać nie będziesz; jeżeli go przeoczysz przy spotkaniu: to niemasz dla ciebie zbawienia. Umysł twój się pomiesza, w serce ci się zakradnie niepewność – i śród kurzawy, jaka się unosi na polu bitwy – twój wzrok i uczucie zdradzą ciebie – i nie będziesz umiał rozróżnić przyjaciół od wrogów”. Zali nie przeżywamy takich zjawisk, póki jeszcze nie uznajemy ducha i nie ufamy jego kierownictwu? Czyż nie doświadczyliśmy tego, czyż nie cierpieliśmy i nie płakali, gdyż nie widzieliśmy żadnego przedświtu, żadnej nadziei? – Długośmy wołali, pragnąc poznać przyczynę tego wszystkiego, błagając o wy jaśnienie, co to jest prawda? Gdzie słuszność a gdzie krzywda? I nie otrzymywaliśmy żadnej odpowiedzi, pókiśmy nie zerwali z siebie wszystkich krępujących nas więzów niższego Ja i nie dali możności czystym promieniom ducha, aby do naszej duszy przenikły. „Żołnierz ten – to ty sam, ale ty jesteś osobą przemijającą i podległą omyłkom. On zaś jest wieczny, on – to niewzruszone oparcie. On jest prawdą wieczną”. Zaznaczoną tu jest różnica między niższą, tymczasową świadomością a istotnem Ja. Macie tu paradoks o swem wyższem i o swem niższem Ja. Pomyślcie dobrze o tem, a prawda stopniowo wniknie do waszej duszy i, raz w niej zamieszkawszy, już nigdy was w pełni nie porzuci, choćby wam czasem się zdawało, że ona całkowicie zamierzchła.

„Skoro on raz zamieszkał w tobie i stał się twoim żołnierzem, nigdy całkowicie ciebie nie porzuci”. O, cudna obietnico! Świadomość istnienia ducha w nas, gdy raz została zdobyta – nigdy nie może być w pełni zatracona. Choćbyście o tem wątpić zaczęli, jako o czemś, co nie jest wam dane za pośrednictwem zmysłów pospolitych: zawsze płonąć w was będzie wspomnienie – i gdy nastąpi konieczność nieodzowna, znajdziecie w sobie moc, by znowu przypomnieć swe przeżycie i otworzyć duszę na dopływ boskiej mądrości i siły.

A w dzień wielkiego pokoju zleje się on z tobą w jedność”. Kiedy zerwane będą kolejno jedna po drugiej wszelkie zasłony – okrywające principium duchowe – i gdy kwiat ducha w pełni się rozwinie; kiedy człowiek stanie się więcej niż człowiekiem: – wtedy świadomość osobista spłynie się ze świadomością duchową – i dusza się zjednoczy z wyższym pierwiastkiem duchowym. Nie będzie to już utrata świadomości osobistej, ale przeciwnie, wyniknie stąd takie rozszerzenie pomiaru osoby naszej i świadomości, jakiego nie może sobie wyobrazić nawet najwyższy intelekt naszych czasów. – Wówczas wielka wiedza, potęga i radość, których słaby przedsmak mieliśmy w czasie przeżytych przez nas błysków iluminacji, duchowej – będą stałym stanem naszej świadomości. Wtedy przejdziemy z królestwa względności do królestwa Absolutu.

Teraz przechodzimy do rozważenia drugiej grupy prawideł.

5. Przysłuchuj się pieśni życia.
6. Zachowaj w swej pamięci jej melodję, którą usłyszałeś.
7. Naucz się od niej wszędzie rozpoznawać harmonję.
8. Możesz teraz stać prosto i mocno, jak skała, śród otaczającej cię wrzawy, posłuszny wojownikowi, jakim naraz jesteś ty sam i twój przywódca. Stojąc niewzruszony śród ognia bitwy, staraj się tylko wykonywać jego rozkazy. Stój czujnie z zimną krwią – korzystając z tego daru słyszenia, jaki zdobyłeś za cenę cierpienia i zagłady cierpienia.

Tylko oderwane tony wielkiej pieśni życia będą dochodziły do twego słuchu, póki jeszcze jesteś człowiekiem. Ale, przysłuchując się pieśni, staraj się ją zapamiętać dokładnie – tak, aby żaden z fragmentów, które doszły do twego słuchu, nie zniknął ci z pamięci – i staraj się poznać sens tajemnicy, która ciebie otacza. Z czasem nie będziesz potrzebował mistrza. Gdyż podobnie, jak każdy osobnik ma głos, tak też ma głos i to, w czem ten o-sobnik żyje. Życie posiada mowę i nigdy nie bywa nieme. I mowa brzmi nie krzykiem, jak może się zdawać tobie, gdyś głuchy na głos życia; nie – to pieśń. Dowiedz się od niej, że ty jesteś częścią harmonji, naucz się być posłuszny prawom harmonji, przysłuchuj się pieśni życia”. Objaśnienie, które się łączy z tem prawidłem – tak jest piekne, tak pełne prawdy, tak nauczające – że nic nie możemy dodać do niego – i przytaczamy je tutaj, jako najlepsze uzupełnienie.

Objaśnienie. – Szukaj jej i przysłuchuj się jej przedewszystkiem we własnem sercu. Z początku, być może powiesz: „jej tam niema; gdy się jej przysłuchuję, znajduję tylko bezład”. A więc szukaj głębiej. Jeżeli twoje oczekiwania będą zawiedzione, czekaj jeszcze – i jeszcze głębiej szukaj. W każdem sercu człowieczem jest jego przyrodzona melodja, jego tajemnicze źródło żywej wody. Źródło to nie może być zanieczyszczone, całkowicie zakryte i zagłuszone, ale ono tam jest. W samej zasadzie swej natury znajdziesz wiarę, nadzieję i miłość. Ten, co wybiera zło, wyrzeka się spojrzenia w samą głąb swej duszy; zamyka uszy, aby nie słyszeć pieśni serca i zasłania oczy, aby nie widzieć światła swojej duszy. Czyni zaś to dlatego, że mu się wydaje łatwiejszem żyć życiem pożądań. Ale w głębi każdego życia płynie strumień potężny, którego żadne tamy nie powstrzymają. Tam w samej głębi w istocie ukryte są wielkie wody życia. Znajdź je, a zobaczysz, że nawet najnędzniejsza istota stanowi część tego życia, jakkolwiek chciałaby ona zamknąć oczy na ten fakt i stworzyć widzialny pozór okropności. W tem też znaczeniu powiadam ci: wszystkie istoty, śród których walczysz – są to cząstki Bóstwa. I tak zawodną jest ułuda, w której żyjesz, że nader trudno zgadnąć, gdzie ci wpierw uda się usłyszeć wdzięczny głos ducha w sercu innych. Ale wiedz, że on jest niewątpliwie w tobie samym. Tam go szukaj – i jeżeli choć raz go usłyszysz – to łatwiej ci go będzie rozpoznać w sercach otaczających cię ludzi.

Prawidło szóste: „Zachowaj w pamięci melodję, którą usłyszałeś”. – i prawidło siódme:„Naucz się od niej wszędzie rozpoznawać harmonje” – wiążą się z prawidłem piątem i nie wymagają osobnego wyjaśnienia.  Prawidło ósme jest bardzo w treść bogate. Zaczyna się ono od pewności, ze teraz (skoro już otwarłeś swą duszę na kierownictwo ducha), możesz stać prosto i mocno, jak skala, sród otaczającego nas zamętu, posłuszny bojownikowi (duchowi), o którym powiedziano, ze jest jednocześnie tobą samym i twoim przywódca (znów aluzja do dwoistego punktu widzenia: względnego i absolutnego). Prawidło to mówi o duszy, kierowanej przez ducha, że stoi niewzruszona w ogniu bitwy – dążąc tylko do tego, by wykonać jego (t. j. ducha) rozkazy i „nie lękać się o rezultat bitwy” (t. j. nie niepokoić się o pozorne wyniki bitwy – o czasowe porażki, cierpienia i trudności): ponieważ ważna jest tylko jedna rzecz, a mianowicie, aby bojownik zwycię- żył, ale zwycięstwo powinno być niewątpliwie po jego stronie, ponieważ on jest niezwyciężony, on nie zna porażki. O duszy mówi się, ze „stoi czujna i pełna zimnej krwi”, korzystając z daru słyszenia, jaki osiągnęła za cenę cierpienia i zagłady cierpienia. Paradoks ten „cierpienie i zagłada cierpienia”, jest bardzo interesujący. Człowiek bezwarunkowo powinien wyciągać naukę z cierpienia – jest niemało takich nauk, których inna droga nie uzyskasz – i oto, gdyś poznał istotną naturę cierpienia i gdy się ta na zawsze wyryła w naszym umyśle – okazuje się, ze cierpienie już więcej nie jest cierpieniem – uległo zagładzie – a my zdobyliśmy nowa naukę. I wtedy głos ducha – pieśń życia – dotyka naszych uszu, które budzi zarówno sąma istota cierpienia jak i jej zaglada.

„Tylko oderwane fragmenta wielkiej pieśni życia, docierać będą do twoich uszu, dopóki jesteś jeszcze tylko człowiekiem”. Gdyż, skoro osiągniesz ten stopień, na którym możecie słyszeć boską pieśń w jej całkowitym rozmiarze – przestaniesz być człowiekiem i zajmiesz inne, znacznie wyższe miejsce na szczeblach ewolucji duchowej i życia. Ale i oderwane strofy pieśni o tyle są piękniejsze od czegokolwiek innego, co człowiek przeżywa, ze warto przeżyć życie choćby poto, aby usłyszeć ich urywek. Mówią: „Przysłuchując się pieśni, staraj się zapamiętać ją dokładnie, aby żaden z fragmentów, które do twego ucha dojdą – nie zatarł ci się w pamięci- i dąż ku temu, aby z tej melodji wyrozumieć sens tajemnicy, która cię otacza”. Głos ducha będzie ci brzmiał w uszach tak, ze pomimo wrzawy życia zewnętrznego, które zagłusza te delikatna muzykę – w świadomości twej od czasu do czasu ukazywać się będą okruchy wiedzy, jakby z innego świata pochodzące. Stopniowo rozlewać się będzie światło na wielkie problematy bytu i opadać będzie zasłona za zasłoną. Prawidło to dalej przynosi nam radosna nowinę: „Z biegiem czasu przestaniesz potrzebować mistrza.

Gdyż podobnie jak każdy osobnik ma glos, tak również ma glos i to, w czem osobnik istnieje. Życie posiada swoja mowę i nie bywa nigdy nieme. I mowa ta – nie brzmi jak krzyk, co może przypuszczać człowiek głuchy na glos życia; glos ten – to pieśń. Dowiedz się z tej pieśni, ze jesteś częścią harmonji; naucz się od niej być posłusznym prawom harmonji. Z czasem już nie będziesz potrzebował nauczyciela w osobie ludzkiej, gdyż świat ducha będzie oświecał wszystko, na co zwrócisz oczy, uszy zaś twoje przez ducha otwarte – dosłyszą wszystkie te nauki, jakie ci może podsunąć byle który przedmiot w naturze. Kamień, roślina, góra, burza, blask słońca, gwiazdy, wszystkie rzeczy podniosłe i niskie – odsłonią i odczuć ci dadzą wielki dreszcz życia pełnego mądrości – życia, którego część stanowisz ty sam. W tem wszystkiem słyszeć jedziesz dźwięki wielkiej pieśni życia: „Wszystko jest Jednością; wszystko jest Jednością”. Jak powiedziano w tem prawidle, glos natury i jej zjawiska – to nie krzyk, jak sądza niektórzy – ale wielka piesn triumfalna – radosna piesn życia – które się przelewa Poprzez spiewaka – piesn, wspóldzwieczna z Absolutem.

„Dowiedz się od niej, że jestes cześcią harmonji; naucz się od niej byc posluszny prawom harmonji”.

Następująca grupa czterech prawideł dotyczy tegoż przedmiotu, co i prawidła poprzednie.

9. Wpatruj się uważnie w otaczające ciebie życie.
10. Ucz się spoglądać ze zrozumieniem w ludzkie serca.
11. Z najwyższą uwagą spoglądaj w swe własne serce.
12. Albowiem przez twoje serce przechodzi to światło, które jedno tylko może rozjaśnić życie i uczynić je przejrzystem dla twoich oczu.

Ucz się ludzkich serc, aby poznać, czem jest świat, w którym żyjesz i którego częścią być pragniesz. Spoglądaj na wiecznie zmienne i ruchliwe życie, które cię otacza, gdyż ono jest wytworem ludzkich serc; w miarę tego, jak będziesz się uczył rozumieć ich stan wewnętrzny i jego treść: stopniowo uzyskasz tyle, że będziesz umiał czytać i bardziej wszechogarniające słowo życia. Prawidło dziewiąte, które głosi: „Wpatruj się uważnie w otaczające ciebie życie” – odnosi się do tego, o czem była mowa w paragrafie poprzednim, a mianowicie – do wiedzy, jaką osiąga człowiek, badający naturę w świetle ducha. Prawidło dziesiąte radzi nam uczyć się „wpatrywać ze zrozumieniem w serca ludzkie„, abyście mogli pojąć świat ludzki, będący przejawem wielkiego świata. Posiadłszy wiedzę człowieka, będziecie mieli możność dopomagać ludziom i z tej wiedzy wyciągniecie nie mało danych użytecznych, co wam się przyda w zamierzonej przez was wędrówce. Należy jednak zwrócić uwagę na małe objaśnienie, dotyczące tej sztuki poznania ludzi. Oto ono: Objaśnienie. – Ucz się patrzeć na ludzi z zupełnie nieosobistego punktu widzenia. Inaczej będziesz ich widział niby przez szkło kolorowe. Dla tego przedewszystkiem należy sobie przyswoić punkt widzenia, całkowicie wolny od stronności osobistej. Rozum jest bezstronny; żaden człowiek nie jest ci wrogiem, żaden nie jest przyjacielem. Wszyscy oni są jednakowo twoimi nauczycielami. Twój wróg staje się zagadką, którą koniecznie należy rozwiązać, choćby do tego potrzeba było stuleci; albowiem człowiek musi być zrozumiany. Jedno tylko jeszcze trudniej ci poznać: to jest własne twoje serce. Dopiero gdy zerwane będą więzy osobistości, zacznie otwierać się przed tobą tajemnica twego Ja; dopiero gdy staniesz na stronie względem niego, tajemnica ta zacznie ci się po trochu odsłaniać. Dopiero wtedy będziesz w stanie opanować swoje Ja – i kierować niem należycie. Wtedy będziesz mógł wyzyskać jego wszystkie siły i poświęcić je służbie, godnej istotnego człowieka. Prawidło jedenaste radzi wam „spoglądać z najgłębszą uwagą w swoje własne serce”, a prawidło dwunaste dodaje do tego słowa następujące: „Gdyż przez twe serce przechodzi to światło, które jedno tylko może rozjaśnić życie i uczynić przejrzystem dla twoich oczu„. W swojej własnej naturze znajdziecie wszystko to, co jest i w naturze innych ludzi: rysy podniosłe i niskie, czyste i występne – wszystko to jest w was; być może cechy występne już są przez was przeżyte i wyżyte, czyste zaś dopiero macie w przyszłości wskazać: ale to wszystko jest w was. I jeżeli chcesz rozumieć ludzi, ich motywy, ich myśli: to wpatruj się w siebie a zrozumiesz lepiej i innych ludzi. Ale nie utożsamiaj siebie ze wszystkiemi myślami, jakie znajdziesz w swem sercu.

Patrz na nie, jako widz postronny; patrz na nie, jak patrzysz na przedmioty, znajdujące się w muzeum, godne poznania, ale nie tego, by je uczynić nieuniknioną częścią swego życia. I pamiętaj, że żadna ideja, jaką znajdziesz w swej myśli, nie jest dość doskonała, aby stać się twoim władcą, choć wiele z nich możesz bardzo użytecznie wyzyskać dla siebie. Jesteś panem, a nie sługą – oczywiście w takim razie, gdy twoja dusza jest wolna od więzów. Prawidło trzynaste mówi: „Zdolność mówienia nadchodzi dopiero wraz z poznaniem. Opanuj poznanie – a osiągniesz zdolność mówienia„.

Niewielkie dołączone tu objaśnienie, bliżej tłumaczy to prawidło. Przytaczamy je tutaj: Objaśnienie. – Nie podobna pomagać innym, dopóki sam nie nabrałeś pewności. Kiedy się nauczysz pierwszych dwudziestu jeden prawideł i wstąpisz do Komnaty Poznania z rozwiniętemi siłami ducha i zmysłami od więzów wyzwolonemi: wtedy znajdziesz wewnątrz siebie źródło, z którego popłynie dar mowy. Nie lękajcie się wątpliwości, kiedy oczekujecie, że zwrócą się do was po ukojenie lub rozwiązanie trudnych zagadnień życiowych. Nie potrzebujecie do tego się przygotowywać. 0-soba, która was potrzebuje – wydobędzie z waszych słów (duch wami kierować będzie) – to właśnie, co jest dla niej najlepsze. Bądźcie wolni od trwogi i wierzcie.

Teraz musimy skończyć tę kwest je. Staraliśmy się częściowo wytłumaczyć zadziwiające nauki tego małego podręcznika p. t. „Światło na drodze” – tak, aby nowicjusz w dziedzinie okultyzmu, mógł, że tak powiemy, ująć za wolny koniec nici tej nauki i aby potem już stosownie do woli, mógł rozmotywać kłębek. Zadanie było coraz trudniejsze, a praca ciągle mniej zadawalającą w miarę tego, jak rozpatrywaliśmy prawidło za prawidłem. Słowa są skończone – i bardzo trudno nawet zrobić słabą próbę, aby prawdę nieskończoną wypowiedzieć słowami skończonemi. Na trzynastem prawidle kończymy rozpatrywanie nauk, zawartych w książce „Światło na drodze”. Pozostałe prawidła niechaj uczeń przeczyta samodzielnie w świetle ducha. Przeznaczone są tylko dla tych, co osiągnęli wzrok duchowy – i takim osobom treść ich będzie mniej albo więcej zrozumiała – stosownie do stopnia rozwoju, jaki zdobyła sobie każda dana jednostka. Odczuwamy, żeśmy słabo wypełnili swe zadanie, choć nie jeden z czytelników pisał nam, że te wykłady otworzyły mu oczy duchowe i że wiele rzeczy, które przedtem były dla nich ciemne, teraz się im wyjaśniły. Wierzymy, że prawdziwie tak jest – i że niejednemu jeszcze nasze słowa mogą być pomocą i ukojeniem – choć nader trudnem wydaje się nam to wszystko cośmy napisali. A jednak wiemy, że, gdyby nasze słowa nie były przeznaczone ku spełnieniu pewnego zadania i ku wejściu do pracy wielce powszechnej – jako jej część składowa — to nigdy nie zostały by napisane. Dla tego wysyłamy je w świat, choć nie zdajemy sobie należytej sprawy z tego, jakie jest ich przeznaczenie. Być może – niektórzy z tych, co czytać będą te słowa – lepiej niż my sami pojmą, dlaczego je napisano i w świat puszczono. Były napisane pod natchnieniem ducha, niechajże duch niemi pokieruje zgodnie z ich przeznaczeniem.

W następnych wykładach będziemy rozpatrywali inne fazy okultyzmu, które mogą być interesujące i przynieść korzyść naszym czytelnikom. Ale zanim się rozstaniemy z tym pięknym zbiorem prawideł i nauk „Światło na drodze” – należy zwrócić uwagę naszych czytelników na ważne znaczenie tej książki. Zawiera ona na swych stronicach, największą ilość podniosłych nauk duchowych, jaką kiedykolwiek udało się zmieścić w tak małych rozmiarach. Niechaj czytelnik nie wyobraża sobie, że w pełni ogarnął i przeniknął całą treść tej książeczki, jeżeli mu się zdaje, że rozumie jej główne twierdzenia. Niech znów przeczyta ją po niejakim czasie, a znajdzie w niej nowe piękności. Nigdy jeszcze nie spotkaliśmy osoby badacza, choćby stał jak najwyżej pod względem rozwoju, któryby z tej małej książeczki nie wyciągnął jakiejś rzeczy nauczającej i użytecznej dla siebie. Nauki „Światła na drodze” dadzą się wykładać bardzo rozmaicie, ponieważ w niej przedstawiane są przeżycia duszy, idącej po drodze rozwoju duchowego. Pamiętajcie, że wschodzenie ducha ku wyżynie, idzie po linji spiralnej – i że dusza opisuje koła, wznosząc się jednocześnie coraz wyżej. Czytelnik gotów myśleć, że już zrozumiał znaczenie pierwszych prawideł książeczki, lecz skoro znów dosięgnie pewnego punktu, uczyniwszy obrót po linji spiralnej – może znowu przeczytać te wiersze – i znajdzie w nich nową treść, odpowiadającą jego nowym zagadnieniom. I tak dalej i tak dalej. Istnieją nie tylko spirale postępu duchowego, obejmujące całe stulecia, ale i w ciągu każdego oddzielnego życia, dusza powinna wykonać pewną drogę spiralną, co stanie się jasne każdemu, który zechce tę kwestję z zastanowieniem rozpatrzeć. Dopóki dusza jeszcze nie znalazła początku drogi, zdaje się, jakby posuwała się wciąż po obwodzie koła na tej samej płaszczyźnie, w istocie zaś nie idzie naprzód. Ale skoro tylko odkryje wąską ścieżynę, która przecina koło w jakimkolwiek punkcie – i wstąpi na tę ścieżynę, to spostrzega, że chociaż droga, jak i pierwej czyni obroty: teraz jednak już się posuwa po linji spiralnej i za każdym obrotem idzie w górę wciąż wyżej. I nie znamy ani jednej książki, co-by była tak użyteczna – przy tem wschodzeniu, jak ten mały podręcznik: „Światło na drodze”. Sądzimy, że czytelnicy nie będą mieli do nas pretensji, jeżeli włączymy do tego wykładu poniższe słowa z naszej przedmowy do tego podręcznika. Są one równie na właściwem miejscu w końcu tego wykładu, jak na początku wspomnianej malutkiej książeczki. „Traktat „Światło na drodze” okultyści uważają za klasyczny; stanowi on najlepszy podręcznik dla tych, co zrobili pierwszy krok na drogach dojścia czyli osiągnięcia. Autor tej książki, na wzór wszystkich mistyków – narzucił zasłonę na treść prawideł, tak, iż temu, co jest daleki od osiągnięcia prawdy – stronice te prawdopodobnie wydadzą się pełne sprzeczności i w gruncie pozbawione sensu. Ale ten, któremu już zajaśniał przedświt życia duchowego, stronice te uzna za skarbiec, zawierający najrzadsze i najdroższe kamienie – i za każdym razem, gdy otworzy tę książeczkę, nowe skarby w niej odkryje. Dla wielu książeczka ta będzie pierwszem objawieniem tego, czego po omacku całe życie szukali. Dla wielu będzie ona pierwszym kęsem chleba duchowego, jaki im się podaje dla zaspokojenia głodu duszy; pierwszą czarą, zaczerpniętą ze źródła żywej wody, która ich gorące pragnienie uciszy. Ci, dla których książka ta jest przeznaczona – uznają jej nowinę i przeczytawszy, nigdy już nie będą takimi, jakimi byli przedtem, zanim ją przeczytali. Przypomnijmy sobie słowa wieszcza: „Gdziekolwiek bym przechodził, moje dzieci wszystkie mnie poznają”. Podobnież synowie Światła wszyscy uznają tę książeczkę – jako przeznaczoną dla siebie. Co się tyczy innych -to powiem tylko, że i oni z czasem będą gotowi uznać tę wielką nowinę. Książka ta ma na celu wyobrazić w symbolach stopniowy bieg rozwoju duchowego u nowicjusza, który rozpoczyna naukę okultyzmu – kroki, jakie robi w miarę swego doskonalenia się wr pracy bożej. Prawidła zawarte w tej książce – są w istocie te same, jakich udzielano neofitom w wielkiej loży Bractwa w starożytnym Egipcie – i które nauczyciele indyjscy w ciągu wielu pokoleń przekazywali cze-lom (t. j. uczniom okultyzmu). Osobliwość wykładanych tu prawideł polega na tem, że ich treść wewnętrzna otwiera się coraz pełniej w miarę tego, jak uczeń posuwa się na drodze. Niektórzy zrozumieją większą część tych prawideł, gdy innym nawet pierwsze sylaby będą bardzo niejasno widoczne. Ale uczeń się przekona, że skoro tylko twardo stanie na jednym z tych stopni – wnet się przed nim mgliście rysować zacznie stopień następujący, co w nim obudzi-podnietę, by iść dalej. Niechaj nikt z was nie rozpacza; fakt, że ta książeczka was pociąga – stanowi dowód, że ona dla was jest przeznaczona i że z biegiem czasu sens jej wam się odsłoni. Czytajcie ją częściej, a przekonacie się, jak z jej treści opadać będzie stopniowo zasłona za zasłona – chociaż wciąż nowe mgły zasnuwać będą przed waszym wzrokiem Absolut.

źródło: Wykład IV pt “Głos Mileczenia”  z książki  “DROGI DOJŚCIA JOGÓW INDYJSKICH” JOGI RAMA-CZARAKA, PRZEŁOŻYŁ A. LANGE, Warszawa 1923

]]>
Droga Poznania – S. Guerrier https://tarot-marsylski.pl/droga-poznania-s-guerrier/ Wed, 14 Sep 2022 13:15:33 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=7451 Czytaj dalej ]]> Starożytnego prawidła, wyrytego na bramie wiodącej na Drogę Pozhania, ״Poznaj samego siebie“ nie należy rozumieć, jako psychologiczną introspekcję, jako analizę swej osobowości, środkami tejże osobowości, gdyż podobna analiza prowadzi w bez- wyjściowe labirynty, w zaklęte koło obracania się wokół siebie. ״Poznaj samego siebie“ oznacza poznanie swej niższej natury w świetle wyższej, osobowości w świetle Ego; jest to proces kolejnego odkrywania w sobie i przezwyciężania ułudy Rozumu, kłamliwych pozornych zrostów Ja z Nie-Ja, świadomości z formą; jest to nieustanne wznoszenie się w wewnętrznem doświadczeniu, od jednego stopnia poznania w sobie rzeczywistego ku następnemu.

Jakże odbywa się ten proces wewnętrznego odkrywania i jaki sprawdzian istnieje w rozpoznawaniu odróżniania Rzeczywistego od nierzeczywistego *)? Proces ten odbywa się metodą djalektyczną, odkrywania przeciwieństw Ja i Nie-Ja w całkowitej świadomości subjekta, odróżniania siebie od swych powłok, ciał- narzędzi t. j. swego pola doświadczalnego, i wciąż nowego utwierdzenia siebie jako Ja. Ta kolejność następujących po sobie momentów analizy i syntezy, odrzucania i nowego utwierdzania się będzie w coraz to wyższych stopniach, zanim świadomość nie odnajdzie w sobie swej Niezniszczalnej Treści, nie utożsami się ze swą Nieśmiertelną Indywidualnością, posiadającą tę Wyższą syntezę, która zdolną jest mistycznie ogarnąć całą wielostronność Nie-Ja, z nią zjednoczyć się zupełnie, nie zatracając w niej siebie.

Na drodze tej kryterjum rozpoznawania rzeczywistego i nierzeczywistego na stopniu każdym znajduie człowiek tylko w sobie samym, w tej Jedności Samoświadomości, którą Kant nazwał ״transcendentalną apercepją Ja“, która nieodłączną jest od każdej metafizycznej Jaźni, dzięki nieoddzielnej i całkowitej naturze Boskiej Monady. Wszystko co w świadomości złączone jest w jedno, co w niej umocnione ״jednolitą, nienaruszalną pieczęcią „Ja“, zdobywa dla danego człowieka charakter Rzeczywistego, zaś to, czego świadomość nie ogarnęła, nie wciągnęła w sferę swej Jedności, pozostaje dlań nierzeczywistem.

W początkowych stadjach żywiołowej ewolucji człowiek wcale nie posiada ciągłego samopoczucia, dlatego nie posiada też i stałego wewnętrznego Rozdzielacza rzeczywistości od nie- rzeczywistości. Namiętności i żądze mają całkowite nad nim władanie i rzeczywistem wydaje mu się to, czego w danej chwili pożąda, t. j. właściwie czego pożąda jego fizyczne lub astralne ciało. A ponieważ żądze i pragnienia zmieniają się nieustannie, wiec i uczucie rzeczywistości przechodzi z jednego objektu na drugi, łączy się to z tym, to z innym stanem lub nastrojem, jakby światło latarni, zmiennie oświetlające wśród ciemności to ten, to ów przedmiot. Ale sama różnorodność wciąż zmieniających się stanów w końcu nieuniknienie wywołuje w człowieku, jako kontrast,

*) W literaturze teozoficzwej jak i filozofji hinduskiej Rzeczywistem, Realnem nazywa się wszystko co jest z Ducha, zaś nierzeczywistem, nie realnem, ułudą Mayą – wszystko co jest z Materji.

nieokreślone uczucie czegoś trwającego niezmiennie poprzez wszystkie przemiany; wówczas po raz pierwszy odróżnia siebie od swych żądz, poznaje siebie jako ich właściciela.

Od owej chwili dokonało się w nim oddzielenie Pola od Poznającego Pole, odróżnienie tego doświadczalnego pola, jakiem są dla niego własne ciała-narzędzia, od siebie samego, jako badacza ich i obserwatora. Odczucie w sobie jakiegoś niezmiennego punktu obserwacyjnego jest pierwszym przebłyskiem samoświadomości Jaźni i chociaż krótkiem jest na początku i ulotnein, od chwili jego zjawienia człowiek będzie się starał wyzywać je w sobie coraz częściej, by urzeczywistnić nieprzer- walność Samoświadomości pośród wszelkich przemian różnorodnych wTażeń, odbijających się na jego Polu.

Odtąd zaczyna się Joga Rozpoznawania, udoskonalania wewnętrznego separatora, wysubtelniania samopoczucia – proces, który powoli oddziela Niezniszczalną Treść od jej nietrwałych powłok, odrzucając te ostatnie jako Nie – Ja.

W tern stadjum człowiek przekonywa się, że ciągłość świadomości do której dąży, zależy nie od tego, czy zawartość treści świadomości jest jednorodną i jednostajną, a raczej od umiejętnego oddzielania się i pozostawania niezależnym od zmieniających się warunków i stanów tej treści.

Chcąc dojść do tego, przystępuje on do zbadania treści swej świadomości i praw i, rządzących jej zmianami, by poznać je, a tern samem nauczyć się niemi ządzić i stanąć ponad niemi.

Doprowadza go to do badań nad własnem ciałem mentalnem i do studjowania praw ׳, rządzących myślą.

Objektywne badanie treści swej świadomości jest dla nas niezmiernie trudnem, gdyż człowiek współczesny najściślej utożsamia się ze swem mentalnem ciałem, w niein bowiem koncentruje się i najintenzywniej żyje obecnie jego świadomość.
Prócz tego, myśl jako taka, posiada specjalną własność realnej oczywistości, w niej właśnie odczuwamy specjalnie żywo niezaprzeczalne stwierdzenie naszego istnienia.

Filozoficzny aksjomat: Cogito ergo sum (myślę – więc jestem,), będący podstawą racjonalizmu, jest istotnie najwyższem kryterjrm rzeczywistości dla ludzkości piątej rasy, hipostazowanej, że tak rzekę, w swym piątym pierwiastku *), stojącej na kotwicy pośród wód mentalnego planu. Wszelkie naruszenie tak zwanej normalnej, t. j. warunkowej zdolności myślenia, lub odchylenie od tego względnego łożyska, czyli to co ludzie nazywają obłędem, przeraża tak właśnie dlatego, że pozbawia ich tej znanej formy istnienia, i wydaje się tak strasznem jak zerwanie się planety ze swej orbity i wypadnięcie jej po za krąg praw kosmosu.

Pradawny lęk przed chaosem panuje w wyobraźni ludzkiej po za granicami myśli logicznej. To też ile razy człowiek zbliża się, nieświadomie, pod wpływem jakichkolwiek wstrząśnień, lub też świadomie, drogą wewnętrznych opanowywali, do granicy królestwa form logicznego myślenia, tyle razy przeżywa coś tak przerażającego, że nawet śmierci fizycznej nie można z tern porównać. Umiera bowiem w nim to, co dotąd czuł w sobie jako wieczne, to co w sobie za nieśmiertelne uważał.

Ta śmierć mentalnego ciała czeka wszystkich pielgrzymów Drogi, wszystkich uczniów, ale najstraszniejszą jest dla tych, którzy idą Drogą Poznania, gdyż ci właśnie ciało mentalne najsilniej mieli rozwinięte, a więc cały instynkt samozachowawczy skupia się u nich na mentalnym planie. Dlatego w tym punkcie walka najstraszliwsza i przerażenie, towarzyszące jej – śmiertelne.

Dlatego ważnem jest spokojnie przy świetle dnia rozpatrzeć fazy tej walki, aby przygotować się na jej spotkanie i stać się zdolnymi zrozumieć ją w innych, a zrozumieniem naszem ulżyć ich golgocie.

Człowiek normalny żyje tedy w stanie zupełnego utożsamienia bytu z myśleniem. Najwyższem, co zna w sobie, jest jego myśl, ale po przejściu tego momentu, o którym wspominaliśmy, gdy po raz pierwszy zetknął się na chwilę z nieprzemijającą rzeczywistą treścią swej wyższej Jaźni i stara się ją w sobie zatrzymać, utwierdzić myślą tę nowopoznaną świadomość — odkrywa nagle, że myśli jego to nie on sam, że podczas, gdy on sam usiłuje ustać, utrzymać się na stałym punkcie światła, coś ciemnego żywego i małego nie przestaje się mrowić w jego świadomości, a myśli jego płyną nadal, starem łożyskiem.

*) Mentalu niższym.

 Wówczas pojmuje, że w jego myślowym aparacie tkwi jakiś specjalny mechanizm, działający według własnych praw i nadal, pod wpływem raz nadanego mu impulsu, niezależnie od zamiaru i woli samego wewnętrznego człowieka i że przedewszysfkiem należy zbadać i zrozumieć mechanizm tego aparatu, aby nauczyć się nim władać i używać dla własnych celów.

Główną właściwością myślowego aparatu jest zdolność asocjacji t. j. łączenia, wiązania ze sobą pojęć wedle praw znanych w psychologji pod nazwą podobieństwa i kontrastu pojęć. Pojęcia, następujące po sobie w czasie i przestrzeni t. j. pojawiające się jedne za drugiemi w naszej apercepcji, pozostają w jakiś tajemniczy sposób na zawsze ze sobą związane: przy pojawieniu się jednego, myśl łączy je, asocjuje z drugiem; pojawienie się jednego pojęcia zawsze pociąga za sobą i drugie. To samo dzieje się z pojęciami podobnemi i kontrastowein, zawsze są z sobą związane i jedne automatycznie wywołują w świadomości drugie. Ten tajemniczy dla psychologa związek, okultysta tłumaczy prosto prawami rytmu, wytwarzającemi magnetyczne przyciąganie i odpychanie w materji mentalnej.

Prawo asocjacji pojęć jest nieodzownem warunkiem wzrostu i rozwoju zdolności myślenia, gdyż prawidłową następczością wrażeń gwarantuje pamięć ich i wyznacza te granice i łożyska percepcji i te prawa związku ich, bez których nie mogłaby powstać ani myśl, ani mowa, ani możność wzajemnego porozumiewania się ludzi.

Lecz przychodzi czas, gdy dojrzały i zmężniały umysł zdobywa równowagę centru postrzegania i nie potrzebuje już takich relsów; asocjacja myślenia staje mu się wówczas, naodwrót, największą przeszkodą, gdyż niewolny automatyzm jego myśli przeciwstawia się nowym impulsom, i myśl nieustannie wraca w stare koleiny, ciągnąc za sobą jakby pełną sieć powstających po drodze pojęć. Ta mentalna dziedziczność z własnej przeszłości ciąży nad myślą każdego, kto usiłuje wyjść poza granice formalnego, warunkowego myślenia i przybiera niekiedy formy niezmiernie męczące. Jest to jedna z form strażnika Progu.

Prócz tego należy zaznaczyć, iż w tem stadjum rozwoju karma człowieka jest już nie fizyczna, a mentalna, t. j. już nie wypadki, zdarzenia, w ich zewnętrznej fizycznej formie, zachodzą mu drogę i stają się przeszkodą, a jego własne wewnętrzne odnoszenie się do nich. A na to odnoszenie się i przyjmowanie wewnętrzne faktów, składa się caiy jego mentalny bagaż z przeszłości, zabarwiając mu je swoiście. Jeśli człowiek wewnętrznie jest zupełnie wolny, to nie zdoła go wstrzymać na drodze duchowego wzrostu żaden fakt, żadne zewnętrzne zdarzenie: przez każde przejdzie jakby poprzez cień. Na pewnym stopniu drogi niespłacona Karma wyraża się głównie w pewnej niewolniczej zależności od własnych myśli i wewnętrznych psychicznych przyzwyczajeń, od własnych form ujmowania świata.

W tem stadjum uczeń jest niewolnikiem siebie samego i ta niewola najdłużej, najuporczywiej go zatrzymuje w jego drodze naprzód. Na innych drogach ten wyroczny krąg samo- niewoli może rozewrzeć się przez ofiarne sainooddanie się służeniu lub przez wielki poryw Miłości, ale na drodze poznania to wyswobodzenie się o wiele więcej potrzebuje czasu, dokonywa się powolnym świadomym samoistnym trudem ucznia. Pierwszym krokiem do tego jest rozwinięcie w sobie doskonałego skupienia, zatrzymywania myśli, umiejętności przerywania prądu asocjacyjnego myślenia, a co za tem idzie, przetwarzanie ruchliwej, nieustannie falującej powierzchni mentalnego ciała w jednorodne mentalne środowisko, zdolne w najdokładniejszej przejrzystości odtworzyć odbicie wyższej Myśli. Takie przetworzenie świadomości jest właśnie tym alchemicznym procesem, dla którego w średniowieczu szukano Uniwersalnego Rozczynnika. „Przeistoczmy się, przeistoczmy z kamieni martwych w kamienie żywe, filozoficzne” – głosi jedna z alchemicznych formuł. Skupienie jest właśnie takim Uniwersalnym Rozczynnikiem myśli.

Ale pocóż Rozczynnik taki jest potrzebny?

Potrzebny jest, gdyż ״wina młodego nie można w stare wlać miechy“. Wiedza okultystyczna, będąca bezdośredniem poznaniem Rzeczywistego, jest zaiste nowem winem i pomieścić jej ni ogarnąć nie mogą stare wory, formy myślenia rozumu niższego. Nie m°gfi, gdyż inne jest ich zadanie, do czego innego są przystosowane. Niższy rozum, mental, to jest część naszego mentalnego ciała, która jest jakby jedną stroną czułej fotograficznej kliszy, stroną zwroconą na zewnątrz, na świat fenomenalny (zjawiskowy), a przeznaczoną dla przyjmowania odbitek tegoż świata, zjawisk, fenomenów i objektów; prawa, które niemi rządzą, są również przeznaczone do operowania temi zjawiskami, dla analizowania ich, porównywania, grupowania. Jest to działalnością niejako formalną, t.j. układającą systematyzującą materjał, gromadzący się z zewnątrz. Prócz tego wszystkie formy ujmowania, niższego manasu, będące rezultatem wiekowej ewolucji pod wpływem doświadczeń, pochodzących z zewnętrznego świata, wytworzyły się z obcowania ze światem zjawiskowym i nadają się tylko do przestawania w nim. Lecz można je roztopić i na tej samej powierzchni niższego mentalnego ciała utrwalić obrazy innego pochodzenia, nie będące rezultatem kontaktu ze światem zjawiskowym, a bez- pośredniem odbiciem odwiecznych rzeczywistości świata Idej.

Aby osiągnąć to, potrzeba, powtarzam raz jeszcze, rozczynić wszystkie formy myślenia.
Przezwyciężywszy za pomocą skupienia automatyczną dążność ku asocjacji potrzeba jeszczce wyzwolić się i od form, w jakie się wlewa myśl ludzka.

Zanalizujmy n.p. tę formę ujmowania świata przez nasz rozum, którą nazywamy Przestrzenią.

Forma przestrzeń tj. pojęcie ״tu“ i ״tam“, możność odróżnienia ״tu“ od ״tam“ jest dla nas najważniejszym podstawowym warunkiem poznania zjawiskowego świata i wogóle wszelkiego ujęcia jakiegokolwiek zewnętrzego przedmiotu. Dla określonego ujęcia jakiegokolwiek przedmiotu konieczną nam jest możność wydzielania go z otaczającego środowiska, a uczynić to możemy tylko, przygwoździwszy go niejako do określonego punktu przestrzeni, aby go odgrodzić od wszelkich innych przedmiotów.

Jeżelibyśmy nie mieli możności odgradzauia w przestrzeni jednego przedmiotu od drugiego, nie mogłoby istnieć widzenie ani poznanie, gdyż wszystkoby się mieszało, zlewało ze wszystkiem.

Zasadniczą podstawą poznania jest odróżnienie Ja od nie – Ja i określenie ich wzajemnego stosunku. I to również jest możliwem tylko wskutek podobnej czynności utrwalania określonego punktu zajmowanego w przestrzeni przez Ja, w stosunku do którego wszystko pozostałe będzie już odrębnem, zewnętrznem nie -Ja.

Świadomość ludzka na zwykłym współczesnym stopniu rozwoju ujmuje nie-Ja t. j. cały świat zewnętrznych przedmiotów w trzech kierunkach w przestrzeni w stosunku do poznającego Ja. Te trzy kierunki – długość, szerokość, wysokość nazywamy trzema wymiarami, czyli przyzwyczajenie nasze ujmowania przedmiotów w tych trzech kierunkach nazywamy wogóle przestrzenią.

Wiemy jednak o istnieniu dwóch i jednego wymiaru. Istota, której dostępny jest tylko jeden wymiar, której świadomość ujmuje przedmioty w jednym kierunku, długości linji, rozporządza też jednym tylko kierunkiem ruchu – po linji prostej i nie może tej linji przekroczyć ani odejść od niej w bok, gdyż toby już wymagało pojęcia szerokości, którego nie posiada. Dalej, istota działająca w dwóch wymiarach, mająca długość i szerokość, nie mogłaby iść po schodach, gdyż wysokość jest jej nieznaną. Właściwie tak samo jest i z nami: nie możemy przejść przez ścianę zamkniętego pokoju t. j. wyjść po za granice trójwymiarowej przestrzeni i sama myśl o takiem wyjściu niedostępną jest dla zwykłego naszego myślenia. A przecie liczne najprostsze przejawy jasnowidzenia stwierdzają, iż jest możliwem i dowodzą, że pojęcie o trójwymiarowej przestrzeni jest tylko formą naszego myślenia, względną i ułudną, a takie ujmowanie świata, do jakiego przywykliśmy, jest tylko przyjętą perspektywą, czy też ustosunkowaniem jest bardzo względnym przekrojem świata i bynajmniej nie odpowiada temu światu, jakim on jest w istocie. W ten sposób różne wymiary przestrzeni nie są niczem innem, jak różnemi rodzajami ujmowania świata przez świadomość, przekrojami, które w rozmaitych kierunkach świadomość w nim dokonywa, a sama przestrzeń nie jest czemś istniejącem objektywnie po za naszą świadomością, jest tylko formą samej świadomości, jak to już dowiódł Kant.

W swej wyższej metafizycznej postaci przestrzeń odpowiada Świadomości Wyższej Jaźni Świata, Logosu, gdyż jest ona pierwiastkiem kształtującym zaczątek Świadomości i posiada taką niezliczoną ilość wymiarów, jaką Wszechświatowa Jaźń posiada stron, czyli sposobów przejawiania się. Dlatego też symbolem tej metafizycznej pierwotnej Przestrzeni jest zawsze sfera, której centr wszędzie, a obwód nigdzie. Ale w miarę ewolucyjnego pogrążania się Świadomości w rozdzielność, zgodnie z ogólnem prawem zwężania, dyferencjacji, dokonywa się różniczkowanie i jakby rozdrabnianie Przestrzeni drogą ograniczeń, w jakie Logos zamyka świadomość rozwijającej się Monady. I te oto własne ograniczenia, subjektywne swoje zakazy poruszania się w tym lub innym kierunku, te ściany swego własnego wewnętrznego przeciwdziałania, świadomość ujmuje jako objektywne, poza nią istniejące wymiary Przestrzeni. Ograniczenia te konieczne na różnych stopniach rozwoju dla uniknięcia rozpylenia się, rozpłynięcia świadomości, dla ochronienia rozwijającego się Centru indywidualności, dla nadania stałości niewzruszonej pojęciu Ja, stają się wreszcie przeszkodą, niewolą dla świadomości, która już wykorzystała całkowicie widnokrąg, zamykający się w nich, muszą więc być przezwyciężone i poznane, jako nierzeczywiste.

To samo należy uczynić i względem kategorji przyczynowości. Przyczynowość nie jest niczem innem jak przełamaniem Jedności na mentalnym planie. Od strony czystej świadomości ta Jedność na mentalnym planie jest ujmowana jako prawo Ciągłości, ęd strony formy, zaś rozszczepia się ono w prawo Przyczyno- wości, jako związek rzeczy wszystkich ze sobą, jako oddziaływanie wzajemne i zależność wszystkiego od wszystkiego. W sferze Ducha, po za czasem i po za formą Przyczynowość, jak ją znamy tutaj, nie istnieje, gdyż przyczyna i cel przeszłe i nadchodzące zlewają się tam w jedno. Ale wraz z pojawieniem się form zjawia się i związek przyczynowości, Konieczności. 1 dla wcielonej Świadomości niema innego sposobu Poznania świata, jak poprzez Przyczynowość. Przyczynowość jest dla niej tą jedyną nicią wiążącą całą różnorodną mnogość zjawisk, umożliwiającą jej dotykalnie kolejne przesunięcia ogniwa za ogniwem.

We własnej swej świadomości znajduje człowiek tę gotową kolejność, na którą stara się nanizać wszystkie zjawiska świata, aby je poznać, gdyż wciągnąć dane zjawisko w łańcuch praw, znaczy to objaśnić je i poznać. Spotykając zjawisko oderwane, nie włączone jeszcze w łańcuch poprzedzających i następujących, człowiek doznaje pewnego trwożnego niepokoju, zanim nie uda mu się połączyć tego nieznanego zjawiska z już znanemi, zanim nie odnajdzie jego prawdziwej, czy też domniemanej przyczyny. To dążenie do usystematyzowania, ten niepokój przed oderwanem zjawiskiem jest dla człowieka bodźcem ku Poznaniu, w£rażający jego głęboką wrodzoną tęsknotę do Jedności. Często jednak na tej drodze do Jedności myli się, błądzi i nieraz, jak mówi Wedanta Sara ״fałszywie odnosi przyczynowy związek“.

Człowiek popełnia fatalny błąd, jeżeli w łańcuch przyczynowości, konieczności, wiążącej ze sobą formy i zjawiska, włącza i siebie jako jedno z ogniw i przypisuje zewnętrznemu światu zjawisk przyczynowe oddziaływanie na jego własny wewnętrzny świat.

Doświadczając przyjemności lub cierpienia przy kontakcie z objektem zewnętrznego świata, człowiek asocjuje uczucie doznanego zadowolenia lub bólu z przedmiotem, z którym zetknięcie się wywołało to uczucie, wyprowadza stały związek przyczyny i skutku pomiędzy objektem a własnem odczuciem. A tymczasem związek ten nietylko nie jest przyczynowym, ale nawet nie jest stałym w swej następczości, gdyż ten sam przedmiot lub zjawisko, które nam niegdyś przyczyniało ostry ból, możemy przyjąć z zupełną obojętnością, a nawet z radością przy zmianie naszego wewnętrznego doń stosunku.

My sami opóźniamy nasz wzrost, zatrzymujemy rozwój naszego stosunku do świata, tak ściśle łącząc własne wrażenia z przedmiotami, które je raz wywołały, a krystalizując te stosunki, przypisując przyczynowość rzeczom zewnętrznym, temsamem oddajemy się pod ich władanie, niewolniczo zamykamy się w ułudną własnem wyobrażeniem stworzoną klatkę. Jest to złudzenie Don Qui- jota, utożsamienie Pola z Poznającym pole, zrośnięcie się Widza ze stającem się Widowiskiem, niewola Atmana*1 w sieci własnej Ułudy.

Ale w miarę jak Atman poczyna odróżniać Siebie od swych powłok-narzędzi, przestaje też utożsamiać siebie ze swymi przej- ściowemi formami, poznaję wówczas, iż ״Guny działają pośród Gun*2, że oddziaływanie Prakriti*3 wtrąca w żar i chłód tylko

1) Atman najwyższy Duch w człowieku, będący jednem z Duchem wszechświata  Logosem.
2) Guny – właściwości nieodłączne wszelkiej Materji (Prakriti)
3) Jej cech. Trzy są Guny: Tamas – inercja, bezwładność, Rajas – ruchliwość, Sattwa – harmonia, równowaga.

to w nim, co jest z Gun, t. j. formę, nie Jego Samego, że pomiędzy Nim wolnym i niezmiennym, a wieczną przemianą Prakriti nie istnieje inny przyczynowy związek, prócz w wyobrażeniu jego i woli; wówczas poznaje Siebie, jako wolnego Ducha, jako wiecznego milczącego Świadka Misterjum rozpięcia swego na krzyżu form. W tej chwili opadają zeń okowy Karmy, więzy Przyczyno- wości, i Świadomość wchodzi w Szczęśliwość Całkowitości, gdzie przyczyna i cel, przeszłe i stające się spływają tajemniczo w Jedyne Wieczne Mgnienie Pełni.

Takiem jest trudne zadanie przezwyciężenia ułudy na drodze poznania. Odrywając się od jednej swojej powłoki za drugą, świadomość za każdym razem przeżyw ׳a jakby wewnętrzną śmierć, gdyż, przechodząc od jednej formy ujmowania świata, z którą od wieków się zrosła, do drugiej, jeszcze nieznanej, świadomość przechodzić musi przez martwy punkt, zwany w okultyźmie punktem ״Maya“, krytycznym stanem pomiędzy jednym a drugim planem. Są to punkty, w których zrywa się nić samoświadomości, fatalne przepaście, w które jakby życie samo uchodzi. Żadnego najstraszniejszego chyba przeżycia nie można porównać z teini dolinami śmierci, które przechodzić musi, przez Poznanie ku Jedynemu dążący pielgrzym.

Nie posiada on przecież innego zapewnienia rzeczywistości innego kryterjum istnienia, prócz jednolitości samoświadomości, którą w sobie znajduje, a gdy ono zaciemnia się w jego wnętrzu wówczas nigdzie już dlań światła niema.

A dzieje się to i dziać się będzie nieuniknienie, zanim nie przezwycięży całkowicie formalnej strony swej świadomości. Dopóki utożsamia życie i formę, choćby w najsubtelniejszem jej przejawieniu się, dopóki świadomość utożsamia siebie z którąkolwiek ze swych ״upady“ t. j. powłok, w których działa, dopóty za każdym razem, gdy ta forma niweczy się, świadomość przeżywa jakby swą własną śmierć, i w istocie czasowo przygasa wraz z nią.

Świadomość nietylko musi przyznać różnicę, odróżnić życie od formy, ale musi to w rzeczy samej przeżyć, umieć oddzielać siebie od wszystkich swych powłok, zaczynając od ciała fizycznego i jego formy ujmowania świata poprzez organa zmysłów, następnie od astralnego, od niższego mentalnego i jego prawami asocjacyjnego myślenia, wreszcie od ciała rozumu z jego formami i katego- rjami: przestrzeni, czasu, przyczynowości i t.p.

Człowiek musi zrozumieć, że te różne formy ujmowania świata nie są niczem innem, jak funkcjami różnych powłok, z których każda odpowiada swemu planowi, organami, przerabiająceini środowisko w sposób dostępny dla doświadczenia monady, i że niema pod tym względem różnicy między organami pięciu zmysłów fizycznego ciała, a kategorjami rozumu, które są organami ciała przyczynowego — wszystko to należy do strony formy, a zatem przejściowej, a nie wiecznej,strony indywidualności, do nierealnego, nie — Ja.

Ale zanim dusza zdoła poznać różnicę pomiędzy formą a treścią swej indywidualności, zanim zdoła uczynić to wielkie przesunięcie po za granice swej formy, czeka ją ta straszna śmiertelna walka, o której mówi ״Światło na ścieżce“, walka ludzkiej indywidualności o swe oddzielne, odrębne istnienie.
Wszystko, co od wieków budowało, tę indywidualność, wszystkie cnoty, wszystkie dążenia i ideały,’ moralne wartości i świadomość swego obowiązku, wszystko to zwraca się teraz w ostatniej śmiertelnej walce przeciwko człowiekowi. Gdyż wszystko to były kryterja rozpoznawania, kryterja rozróżniania Ja od nie – Ja, zaczątki rozdzielności, budujące od wieków fortecę Jaźni. 1 jeśli uczeń nie zrozumie, że mu były potrzebne tylko jako stopnie, aby przezwyciężyć je i przekroczyć, a nie zachować, to cnoty jego i ideały staną się jego wrogami, i w ogniu bitwy nie odróżni wrogów od przyjaciół. Dlatego też powiedziano: ״zwycięż swe boskie swojem wiecznem“.

Wszystko, czem dotąd żył, na czem się opierał, musi teraz odrzucić, gdyż ״nic z tego, co jest wcielone, co uważa siebie za oddzielne, nic po za wiecznem pomóc mu nie może“. Musi puścić wszystko czego się kiedykolwiek trzymał, uczynić krok po za granice sąmego siebie w Próżnię i wówczas dopiero, rozbiwszy zwierciadło Mayi, wyrzekłszy się wszelkiego oblicza, wszelkiego dźwięku, wszelkiego światła, stanie się on sam i światłem i dźwiękiem i obliczem.

״On – niewypełniający, on nieświadczący, on, który sam jest przedmiotem swoich poszukiwań, dźwięk nieprzerywający się poprzez wszystkie wieki, bezgraniczny, niezmienny, siedem dźwięków w jedynym Głosie Milczenia“. Taką jest droga idącego ku Jedynemu przez Poznanie.

S. Guerrier

źródło: „Przegląd Teozoficzny” nr 1-2, styczeń, luty, marzec, kwiecień, Warszawa 1922

Zobacz również: Głos MIlczenia

]]>
Głos Milczenia – rozdział 1 https://tarot-marsylski.pl/glos-milczenia-rozdzial-1/ Sat, 03 Sep 2022 21:12:29 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=7399 Czytaj dalej ]]> Nauki te dane są tym, co nie znają niebezpieczeństw Iddhi.*1 Ktokolwiek usłyszeć Milczenia Głos *2 pragnie, kto pojąć go zechce, powinien osiągnąć zupełne skupienie*3. A gdy obojętnym się stanie dla świata ziemskiego, niech uczuć swych znajdzie Władykę *4, co Twórcą jest myśli i rodzi złudzenie.  Nasz rozum jest wielkim zabójcą,  Realność zabija.

Zaś uczeń samego zabójcę zwyciężyć powinien.

Albowiem, gdy własne oblicze dla niego, jak senne widziadła, nie będzie realne, gdy głuchym się stanie na mnogość, odróżnić potrafi on głos Jedynego, wewnętrzny dźwięk, który zewnętrzne zabija. I wtedy dopiero – nie wcześniej – wyzwoli się z fałszu *5 krainy i wejdzie w królewski świat prawdy *6.

Nim dusza przejrzy, wewnętrzna harmonja zdobytą być musi, a oczy cielesne powinny się zamknąć na wszelkie złudzenia. Nim dusza usłyszy, na grom winien człowiek ogłuchnąć, jak również na ciche szeptanie; ogłuchnąć na wściekły ryk słoni, jak również na srebrne brzęczenie złotego świetlika. Nim dusza zrozumieć i wspomnieć potrafi, powinna się z Głosem Milczenia połączyć, jak łączy się model z umysłem rzeźbiarza.

Bo wtenczas to dusza usłyszy i wspomni. l wtedy do uszu wewnętrznych doleci
Milczenia Głos, który w te słowa im powie:

Jeżeli się dusza twa śmieje, skąpana w słonecznym promienu twojego żywota; jeżeli ci śpiewa, zamknięta w spowiciu materji i ciała; jeżeli zawodzi w więzieniu swych złudzeń i jeśli się stara potargać tę nitkę srebrzystą, co łączy ją z Mistrzem *7, – wiedz, uczniu, zaprawdę twa dusza jest prochem.

Jeżeli twa dusza człowiecza *8 z uwagą przyjmuje tej ziemi doczesne zabiegi, jeżeli na gromkie Wielkiego Złudzenia *9 wołanie odpowiedź swą daje; jeżeli widokiem palących łez bólu zlęknicna i krzykiem cierpienia ogłuchła, trwożnemu żółwiowi podobna, w skorupie egoizmu się zasklepi, – to wiedz, że twa dusza jest Boga cichego, jest Boga własnego niegodną świątynią.

A gdy dorastając wystąpi twa dusza ze swego schronienia, gdy wyrwie się z arki bez-piecznej i nić swą srebrzystą wysnuje i naprzód poleci; a wtedy jeżeli na falach przestrzeni swój obraz zobaczy i szepnie doń: „jam jest”, -wiedz, uczniu, twa dusza w pajęczą sieć wpadła, a sieć ta, to Sakkayaditthi *10.

I to wiedz, że ziemia ta Gmachem cierpienia; na Drodze zaś twojej, na Drodze do-świadczeń rzucone są sidła, by Jaźń twoją pojmać, zaplątać w sieć pychy, opętać przez fałsz Attawad’y „.

Lecz także wiedz, uczniu, ziemia ta jeno jest zmierzchu szarego bolesnem przedsieniem, za którem gorzeje dolina światłości, zaś wiatr jej ni burza zagasić nie mogą, a pali się ona bez lamp i oleju.

A oto są Prawa Wielkiego wyrazy: „gdy poznać i pojąć chcesz Ja wszechświatowe *12, winieneś wprzód dobrze znać Ja swoje własne”.

A przeto winieneś swe Ja oddać Nie Ja, swój Byt – Niebytowi i wtedy dopiero tyś mocen się schronić pod skrzydła srebrzyste Wielkiego Łabędzia *13. Zaprawdę słodyczą jest zaznać spokoju pod skrzydłem u Tego, co nie zna boleści, urodzin i śmierci i który jest AUM u w przeciągu bezmiernych okresów *15.

Wejdź zatem na Ptaka Żywoia, jeżeli chcesz poznać *16.
A życie swe oddaj, jeżeli chcesz żyć *17.
Przez trzy Gmachy przejść musisz, zmęczony pielgrzymie, nim dojdziesz do końca twej Drogi niełatwej. A trzy owe Gmachy, o Mara *18 zwycięzco, przez trzy różne stany *19 wprowadzą cię w czwarty *20; a stamtąd na siedem cię Światów *21 powiodą, na Światy Wiecznego Pokoju.

Jeżeli zapragniesz znać Gmachów tych nazwy, to słuchaj uważnie i zaznacz w pamięci:
Wiać oto pierwszego imieniem – Nie-wiedza *22.

A ten ci jest, w którym ujrzałeś blask dzienny i ten, w którym życie twe spędzasz do śmierci *23.

A drugi Gmach zowie się Gmachem Poznania.
W nim dusza człowiecza zakwita w żywocie, lecz wiedz, że pod kwiatem ukrywa się żmija *24.

Imieniem trzeciego jest Mądrość; poza nim rozlewa się przestrzeń bezkresna Akshara *25, nieschnąca krynica Wszechwiedzy.

Jeżeli zapragniesz bezpiecznie przejść pierwszy Gmach, nie daj, by dusza twa brała pożądań płomienie za Światło Żywota.

Gdy zechcesz przejść drugi, nie zwalniaj kroków, by poić się kwiatów pijanym wyziewem. A jeśli chcesz Karmy *26 swej porwać łańcuchy, to Guru *27 nie szukaj w tym kraju złudzenia.

Bo Mędrzec *27 w domu pożądań nie bywa. Bo Mędrzec nie zważa na słodki głos złudy. Lecz wciąż szukaj Tego, kto w Gmachu Mądrości obdarzy cię życiem *28, w tym Gmachu, co stoi, gdzie mrok nie dosięga i kędy gorzeje niezmienny blask Prawdy wśród sławy niezwiędłej.

A wiedz, niestworzone przebywa i w tobie, to samo, co w Gmachu Mądrości. Jeżeli za-pragniesz osiągnąć je, posiąść i złączyć dwa światła te w jedno, winieneś rozedrzeć zasłonę złudzenia. Zgłusz w sobie głos ciała; nie pozwól, by obraz zmysłowy powstawał na drodze pomiędzy tem światłem, co w tobie się kryje, a światłem Mądrości, by mogły się oba zlać w światłość jedyny. A kiedy zaś własną rozpoznasz niewiedzę *29, czemprędzej się z Gmachu Poznania oddalaj. Bo oto w nim płomień jaśnieje zwodniczy, a piękny; doświadczyć cię – jego zadaniem. Więc strzeż się, by dusza twa w nim nie olsnęła, by kroki zmniejszając, nie spadła pod władzę ułudnych promieni.

Z korony to Mara *30 ta jasność wypływa, z klejnotnej korony wielkiego zwodnika. Czar
sieje na zmysły, a zmysły zbłąkane na duszę rzucają ślepotę i głupca prowadzą do zguby.

Ćma, nocnej twej lampy płomykiem znęcona, śmierć sobie znajduje w jej ogniu. I dusza ta lekka, co słabnie wśród walki z szyderczym demonem, powróci na ziemię w niewoli u Mara.

Ach! spojrzyj na dusz tych skrzydlate gromady, oślepłe nad morzem ludzkiego żywota, nad morzem wzburzonem latają bez celu, Latają bezsilne i krwią obryzgane, z trudnością unosząc złamane swe skrzydła, Lecz oto już jedna po drugiej upada w spienione bałwany, I wicher je niesie i burza je pędzi na wiry zachłanne, I giną w najbliższej rozwartej głębinie*).

Jeżeli, przeszedłszy przez Pałac Mądrości, zapragniesz się znaleźć na Szczęścia Dolinie, powściągnij twe zmysły, by nie wkradł się do nich błąd zgubny rozdziału, bo on od Całości cię wtedy oderwie.

Nie pozwól, by „to, co zrodzone w Nie-biosach31″, lecz śpi, pogrążone w odmęcie fal

*) Kilkakrotnie powtórzone w tem dziele okre-ślenie „ginąca dusza” jest nieścisłem, albowiem prze-znaczeniem każdej duszy jest powrót do stanu Boskości. Wskazuje ono tylko na większe lub mniejsze opóźnienie na drodze ewolucji. (Przyp. Tłum.)

Mayi *32, od Duszy Wszechświata oderwać się miało; lecz staraj się ciągle, by siła ognista *33 odeszła w głęboką tajń serca twojego *34 do swojej właściwej świątyni. A wtedy się z serca twojego ta siła w świat szósty podniesie, w świat średni, w środkową przegrodę twych oczu, gdzie stanie się Duszy Jedynej oddechem i Mistrza wołaniem, co wszystko napełnia.

W tym stanie dopiero być możesz Niebieskim Pielgrzymem *35, co gardzi nadwodną wichurą, a fali wzburzonej stopami nie tyka. Atoli nim szczebel najwyższy osiągniesz na dźwięków mistycznych drabinie, winieneś usłyszeć głos Boga, co w tobie istnieje, a głos ten jest w siedmiu odmianach. Więc pierwszy się zdaje piosenką słowika, co tren pożegnalny kochance swej śpiewa; brzmi drugi, jak srebrne cymbały Demona *36, co gwiazdy po niebie wieczornem rozsiewa; a trzeci się żali, jak duch Oceanu, co w muszli więziony na losy się gniewa; a potem harfiarni *37 rozlega się granie; a po niem trzcinowej fujarki gwizdanie, co zwolna przechodzi w ryk trąby spiżowej; ostatni głos przejmie twej duszy otchłanie i wstrząśnie, jak grzmoty śród chmury gromowej, i siódmy ten głos wszystkie inne pochło-nie; nie będziesz ich słyszał, bo zamrą ci w łonie.

Gdy cała jaźń twoja *38 jest już zwyciężoną i do nóg rzuconą Mistrzowi, natenczas to uczeń z Jedynem się zlewa, z Niem w jedno się łączy i w Niem pozostaje *39. Nim wstąpisz na Drogę, potargać winieneś swe ciało pragnienie *40, oczyścić i myśli twych ciało *41, a serce uczynić bezgrzesznem.

Bo wody wiecznego żywota przeczyste, krysztalne i jasne nie mogą się nigdy pomie-szać z brudami strumieni, pędzonych przez wiatry burzliwe. A rosy niebieskiej kropelki, błyszczące o świcie na piersi świętego lotosu, padając na ziemię, zmieniają się w prochy… I patrz!., jasna perła już błotem się stała.

Zwalcz myśli nieczyste, nim one cię zwalczą: a nie szczędź ich, one bo cię nie oszczędzą, gdy zaś im ustąpisz, wyrosną wzmożone; a wiedz to, zaprawdę, że raz zwyciężony, zabiją cię własne twe myśli. O, strzeż się ich, uczniu, nie dopuść, by cień ich do ciebie się zbliżył…

Bo oto cień nawet rozrastać się zacznie, objętość swą wzmagać i siłę powiększać, i dziecię ciemności pochłonie istotę twą wcześniej, nim zdążysz zrozumieć obecność demona.

Nim silą twa tajna *41 uczyni cię boskim, powinna się stać twoja wola pogromcą *42 ciała pragnienia. Bo nigdy proch ciała nh spotka się z duchem, lecz jedno z nich zginąć powinno, gdyż razem przebywać nie mogą. Nim rozum twej duszy dojrzeje, nasienie twej osobowości zniszczonem być winno, a robak pożądań na zawsze zabitym. Albowiem nie możesz podążać po Drodze, gdy sam się tą Drogą nie staniesz *43.

O, niech twoja dusza tak zważa na każde wołanie cierpienia, jak lotos, co serce obnaża na blask porannego promienia. Nie dopuść, by słońce to jasne choć jedną łzę bólu wypiło, nim ręce twe własne nie zetrą jej z oczu, co płaczą. Niech każda łza ludzka paląca w głąb serca twojego zapada i tam pozostaje dopóty, dopóki nie zwalczysz cierpienia, co łzy owej było rodzicem. O ty, który serce masz pełne litości, wiedz o tem, że łzy te to jasne strumienie, co łan miłosierdzia wiecznego zraszają. A tylko na gruncie zroszonym wyrasta północny kwiat Buddy *44, a kwiat to najrzadszy ze wszystkich na świecie szerokim.

To ziarnem wyżwolin jest z koła urodzeń i śmierci. To ono oddziela Arhata *45 od ducha niezgody i żądzy, i wiedzie przez bytu doliny w świat cichy i błogosławiony, dostępny jedynie w przestworach Milczenia, w krainie Niebytu *46.

Pragnienie twe zabij, lecz, czyniąc to, uważaj, by znowu zabite nie wskrzesło. A zabij też miłość do życia *47, lecz jeśli zabijesz ją, pomnij, by źródłem uczynku nie było pragnienie wiecznego żywota, jedynie by ograniczone na wieczne zamienić. I nigdy niczego nie pragnij; i nigdy nie targaj się w gniewie przeciwko swej Karmie *48, i nigdy się też nie oburzaj na prawa niezmienne przyrody.

Jedynie zaś walcz z osobistem, doczesnem i zmiennem, co może podlegać zniszczeniu
Pomagaj przyrodzie i pracuj z nią razem, a ona ulegnie i wnet za jednego z swych twór-ców cię uzna i służyć ci będzie.

Szeroko otworzy ci wrota swych tajni i oczom zdumionym ukaże bogactwa, ukryte głęboko w jej piersiach dziewiczych. Jak kwiat, niesplamiona cielesnem dotknięciem, otwiera swe skarby jedynie dla oczu duchowych, co zawsze czuwają i zasłon nie mają na żadnym przedmiocie rozległych jej dziedzin.

A wtedy ci ona i środki ukaże i drogi kierunek i wejścia *49 tak pierwsze jak drugie i trzecie i aż do siódmego. Za niemi jest cel twój, a dalej, gdzie Światło duchowe promienie roztacza, znajduje się Sława, dla której słów niemasz, dla oczu zaś duszy jedynie widoczna.

Wiedz, jedna ścieżyna prowadzi na Drogą; dopiero na samym zaś końcu tej Drogi – Milczenia Głos słyszeć się daje. Drabina, po której wstępuje dążący, złożona ze szczebli cierpienia i bólu, a świętość jedynie uciszyć go może. Lecz biada ci, uczniu, jeżeli przyniesiesz ze sobą na szczyty choć jedną z wad swoich, właściwych dolinom; albowiem twój ciężar zgruchocze drabinę, a ona cię zrzuci. Podnóże jej stoi w głębokiem bagnisku twych błędów i grzechów, i nim się ośmielisz przejść bezdeń szeroką cielesnych własności, winieneś wśród Wód Wyrzeczenia opłukać twe stopy. Lecz biada takiemu, co jeden choć szczebel brudnemi nogami powalać się waży; bo ciemne i lepkie bagnisko stwardnieje, do stóp jego przylgnie i śmiałka przygwoździ; i tak jako ptak, co wpadł w sidła ptasznika, już wyrwać się z więzów okrutnych nie może, i on się z tej błotnej niewoli nie wydrze i dalej nie pójdzie. A błędy zabrane kształt przyjmą widomy i w głąb go pociągną. A grzechy się na głos zaśmieją, zawyją jak głodne szakale o słońca zachodzie; a złe jego myśli tak staną jak wrogi i skują w kajdany, i wezmą w niewolą.

Więc zabij pragnienia swe, uczniu, i zło wyrwij z serca z korzeniem, nim wstąpisz na Drogę Najwyższą.

A grzechy swe poniszcz i usuń, by głos ich na zawsze oniemiał, nim wdzierać się zaczniesz na szczyty. I myśli swe ucisz, i całą uwagę swą skieruj na Mistrza, choć jeszcze nie widzisz go, jeno przeczuwasz.

A wszystkie uczucia zlej w jednem uczuciu, jeżeli bezpiecznym chcesz być od napaści; inaczej nie ujrzysz ślepemi oczyma urwistej ścieżyny, co wiedzie do Mistrza. Zaprawdę, męczącą i długą jest droga, co leży przed tobą. Jedyna zaś chwila tęsknoty po przeszłem, rzuconem u dołu, natychmiast pociągnie cię na dół i zmusi, byś drogę bolesną rozpoczął na nowo.

Więc nie patrz za siebie, – inaczej zginąłeś.

A nie wierz takiemu, co zechce cię uczyć, że żądza ustępstwem powściągnąć się daje: to kłamstwo, wpojone ludzkości przez Mara. Przez słabość zło rośnie i tak się utucza, jak robak, żyjący w kwiatowym kielichu.

Niech róża zamieni się w pączek, od pnia rodzinnego zrodzony już wcześniej, nim pień ten stoczyło robactwo i z miąszu sok żywy wypiło.  Bo drzewo złociste Żywota w koronę bezcenna ubiera się przedtem, nim pień jego zamrze, targany przez burze.

A uczeń powinien znów stać się ciem, nim pierwszy dźwięk dojdzie do uszu rozwartych. Ten blask, co go wkoło Jedyny Mistrz sieje, ten blask niegasnący, Blask Ducha złocisty, otacza już ucznia zaranną światłością, jak tylko na Drodze postanie. Promienie światłości tej zaś przenikają zgęszczone obłoki cielesnej natury. I tak tu i ówdzie w ciemności błyskają jak słońce, co dżungli skupioną zieloność przerwawszy, plamami po ziemi się kładnie.

Lecz pomnij to, uczniu, że póki się w ciele pragnienie odzywa i póki twa głowa nie stanie się chłodną, a dusza tak twardą i czystą jak djament, ten blask jej tajników nie może przeniknąć, ni serca ci ogrzać; i dźwięki mistyczne *50 nie dojdą do ciebie ze szczytów duchowych *51, chociażbyś z największym wysiłkiem ich słuchał, na pierwszym się szczeblu znajdując.

A zanim nie usłyszysz, i widzieć nie możesz.
A zanim nie ujrzysz, nie możesz ich słyszeć.
A widzieć i słyszeć, to drugi już szczebel.

Gdy uczeń, zamknąwszy swe oczy i uszy i dech powstrzymawszy i tak niedostępnym się stając dla świata, i widzi, i słyszy, próbuje i wącha; gdy cztery w nim zmysły już w jedno się zlały, gotowe do przejścia w zmysł piąty, nazwany wewnętrznym dotykiem *52, natenczas to uczeń na czwarty wszedł szczebel.

Na piątym zaś szczeblu, swych myśli zwycięzco, wiedz: wszystkie twe zmysły być muszą zabite powtórnie i już bezpowrotnie *53.

Powstrzymuj swój rozum od tego, co zewnątrz, od tego, co widzisz. Powstrzymaj się też od obrazów wewnętrznych, by cieniem nie padły na Światło twej duszy. A odtąd wstąpiłeś na szósty już szczebel i tu osiągnąłeś zupełne skupienie *54. Gdy przej-dziesz na siódmy to, szczęście znający, nie będziesz już widział świętego Trójkąta *55, albowiem sam staniesz się w Trójcy Jedynym. Ty sam i twój rozum podobni będziecie do pary bliź-niaczej, a ponad tą parą zapali się Gwiazda *56, cel twego dążenia.

To „Trzy”, które w sławie, w błogości nad wyraz przebywa, już odtąd imienia nie znajdzie wśród Maya. Bo oto się w Gwiazdę jedyną złączyło, w ognisko, co płonie, lecz płonąc nie pali, w ognisku, co sobą Płomienie spowija *57. Doszedłeś zwycięski Joginie do tego, co w ludz-kim języku nazywa się Dhyana *58 i to przedostatnim jest szczeblem, za którym nadchodzi ostatni: Samadhi *59.

l wiedz: twoje Ja odtąd w Ja się Jedynem stopiło, w tem Ja, które byt twój wysłało jak promień.

A gdzie osobowość twa, uczniu, gdzie sam uczeń teraz?

To iskra, co znikła w płomieniu, to kropla wśród fal oceanu, to promień niezgasły, co sam stał się „Wszystkiem”, co sam się stał blaskiem wieczystym. I odtąd już jesteś czyniącym i świadkiem, ośrodkiem słonecznym i falą promieni, i Dźwiękiem w Światłości i Światłem wśród Dźwięku. Już wszystkie pięć przeszkód stanęły przed tobą, o błogosławiony. A tyś je zwyciężył, ty władasz i szóstą, tyś – Prawdy *60 w poczwórnej odmianie skarbnica. A światło, co pada na cztery odmiany tej Prawdy, wiedz o tem, wydziela się z ciebie, coś dawniej był uczniem, a stałeś się Mistrzem. A z czterech rodzajów tej Prawdy: Przeszedłeś wszak niegdyś przez gorzkie poznanie cierpienia, – przez Prawdy tej pierwszą odmianę?

Zwalczyłeś i drugą, gdyś Mara *61 pognębił przy wejściu do pokus krainy? Do trzeciej doszedłeś wszak, grzech zwyciężywszy na progu Wrót trzecich? I przecie wstąpiłeś na Drogę *62 poznania, a Droga ta czwartą jest Prawdy odmianą. Już możesz pozostać pod drzewem Mądrości *63, a ono jest szczytem wszelkiego poznania, bo wiedz, żeś zawładnął Samadhi, że wzrok nieomylny masz i doskonały. Więc patrz! Oto stałeś się Światłem i Dźwiękiem i sam sobie Mistrzem i badań przedmiotem, tym Głosem niezmiennym, co woła bez przerwy w odmętach wieczności, którego zaś grzechy dosięgnąć nie mogą, Siedmioma Dźwiękami w jedynym  Głosie Milczenia.

 

OM TAT SAT

powrót do spisu treści =>

źródło: GŁOS MILCZENIA DWIE DROGI SIEDEM WRÓT Z TAJEMNYCH KSIĄG HINDUSKICH OGŁOSZONE PRZEZ HELENĘ BŁAWACKĄ POLSKI PRZEKŁAD STANISŁAWA WIDACKIEGO WARSZAWA 1913.


PRZYPISY

1 Iddhi, w języku świętym południowych Buddystów Pali, w Sanskrycie zaś Siddhis, są
to nadzwyczajne psychiczne zdolności i moce w człowieku. Moce te można rozdzielić na dwie kategorje: jedna z nich obejmuje wszystkie niższe, brutalne potęgi, druga zaś wyższe siły, budzone do życia za pomocą wewnętrznych ćwiczeń duchowych. Powiada Kryszna w Bhagavad Gicie: „Ten, kto się trudni zdobywaniem Jogi (połączenie świadomości człowieka z jego wyższym boskim pierwiastkiem), kto zmysły swoje zwyciężył i myśl skupił na Mnie, ten Jogin dzierży wszystkie Siddhis w posłuszeń stwie i one gotowe są służyć mu”.

2 Nada Głos bez dźwięku, czyli Głos Milczenia; dosłownie zaś „Głos w Dźwięku Duchowym”, gdyż Nada jest słowem sanskryckiem, odpowiadającem terminowi świętego języka Senzar.

3 Dharana – głębokie i zupełne skupienie myśli na przedmiocie wewnętrznym, połączone z całkowitem oderwaniem się od ze wnętrznego świata zmysłów.

4 Rajah.

5 Asat.

6 Sat.

7 Wielki Mistrz termin używany przez uczni (czela) dla określenia Wyższego Ja, pierwiastku boskiego w człowieku. Wyższemu Ja w mistyce Buddystów odpowiada Adi-Buddha, u Braminów Atma, u dawnych Gnostyków Ghristos.

8 Manas użyte w tem miejscu, stosow nie do siedmiorakiego podziału okultystów, w znaczeniu duszy człowieczej dla odróżnienia jej od duszy duchowej i zwierzęcej.

9 Maha Maya wielkie złudzenie, określenie świata zewnętrznego.

10 Sakkayaditthi zwodniczość osobistego istnienia.

11 Attavada fałszywa wiara, wyznająca rozdział między poszczególną duszą człowieka
a duszą Wszechświata (Alaya).

12 Universal All-Self.

13 Kala Hamsa, Łabędź w Przestrzeni i Czasie, symbol Brahmy, ptak symboliczny, składający w chaosie jaje, z którego rozwija się wszechświat.

14 Święte słowo starożytnego Wschodu, mające kilka znaczeń, pobożnie wymawiane
przez Joginów podczas modlitwy i widzeń;  „znak A jest prawem skrzydłem ptaka Kala Hamsa, U lewem, M zaś ogonem jego, głową nazywają Rrdhamatra”. Tak mówi Nadavindupanishad (Rig Veda).

15 Wieczność ma na Wschodzie całkiem inne znaczenie niż u nas na Zachodzie. Oznacza ona zwykle 100 lat czyli wieków Brahmy lub inaczej, jedną Maha-Kalpa, której trwanie wynosi 311040000000000 lat.

16 Powiada Sadavindupanishad: „Jogin, który wszedł na ptaka Hamsa” (rozmyślający o
AUM), nie podlega wpływowi Karrny i grzechów.

17 Oddaj życie swe Osobiste, jeżeli chcesz żyć w Duchu.

18 Mara, w znaczeniu ezoterycznem, upostaciowana pokusa, działająca za pomocą wad ludzkich, w dosłownem tłumaczeniu „to, co zabija duszę”. Odtwarzają go w postaci władcy, uwieńczonego koroną, w której iskrzy się drogocenny klejnot o tak wielkim blasku, że patrzący nań ślepną.

19 Trzy stany świadomości: jawa Jagrat; półsen Svapna, i głębokie uśpienie Sus-hupti; te trzy stany wiodą do czwartego:

20 Turlya, który jest stanem wysokiej świadomości duchowej.

21 Niektórzy mistycy wschodni uznają istnienie siedmiu sfer duchowych w ciele Kala-Hamsa, w ciele Łabędzia poza czasem i przestrzenią, który się zmienia w Łabędzia w czasie i przestrzeni, gdy nieobjawiony Brahman staje się objawionym Brahmą.

22 Rvidya.

23 Świat objektywny, poznawany za pomocą fizycznych zmysłów i  ziemskiej świadomości.

24 Gmach Nauki Doświadczalnej, sfera astralna, psychiczny świat nadzmysłowych wrażeń i zwodniczych zjawisk, świat mediumów, „Astralny wąż” Elifasa Lewi. Żaden kwiat, zerwany w tej krainie wielkiego Złudzenia, nie był przeniesiony na ziemię bez ukrytej w nim żmiji.

25 Dziedzina zupełnej świadomości duchowej, do której wzniósłszy się, osiąga człowiek
całkowite bezpieczeństwo od wszystkich iluzji.

26 Łańcuch przyczyn i skutków, przywiązujący człowieka do ziemskiego istnienia i wywołujący stopniowe wcielenia się jego na ziemi. Karmą nazwaćby można całą sumę czynności człowieka w stosunku do bliźnich i całego świata życie jego obecne jest owocem dawniejszych, a jednocześnie nasieniem istnień, mających nastąpić; aby „uwolnić się od łańcuchów Karmy”, należy zniszczyć egoizm swój, osobowość i stać się nadosobowym.

27 Guru duchowy kierownik.

28 „Wtajemniczony (Initie)”, który drogą poznania prowadzi ucznia do duchowego czyli
powtórnego narodzenia się (patrz uw. 27).

29 Agnyana, niewiedza; w przeciwień stwie do Gnyana wiedza.

30 Patrz uw. 18.

31 Wyższa Jaźń.

32 Maya, złudzenie, świat form widzialnych doczesnych, podległych zniszczeniu,
w przeciwieństwie do świata Wiecznego i Niezmiennego.

33 KundalinI przewodnik Wyższego Ja (Atma) jako pierwiastek bierny; przechodząc
w stan czynny, staje się on elektrospirytualną siłą, zdolną jednako tworzyć i niszczyć. Kundalini jest jedną z mistycznych potęgę Jogina, który doszedł do zlania się z Duszą Wszechświata.

34 Brahma pura.

35 Keshara, „po niebie idący”. W świętej mistycznej księdze Gnyaneshvari, w Vl-ej
Adhyaya powiedzianem jest, że ciało Jogina się staje „obłokiem, z którego członki występują jak pędy”, poczerń Jogin „nadgwiezdną krainę ogląda i mowę Dew (Aniołów) słyszy, rozumie ją, tudzież zdolnym jest wyczytać myśli mrówki”.

36 Dhyanis.

37 Utna, instrument hinduski podobny do lutni.

38 W oryginale „wszystkie sześć”, t. j. sześć pierwiastków człowieka; to znaczy: gdy
cztery niższe pierwiastki, które stanowią do czesną istotę człowieka zostały zniszczone,
a wewnętrzna indywidualność (dwa wyższe) złączyła się z najwyższym pierwiastkiem siód mym t. j. z Duchem (Atma).

39 Uczeń jednoczy się z Atmą. Ezoteryczna nauka Bramanizmu twierdzi, że najwyższy
pierwiastek Trójcy w człowieku (Rtma Buddhi Manas), który w chrystjanizmie odpowiada Bogu Ojcu, wspólnym i nierozdzielnym jest dla całej ludzkości.

40 Część ciała astralnego (Kama-Rupa), która jest przewodnikiem do wszelkich pragnień osobistych.

41 Kama-Rupa należy do astralnego, czyli osobistego i doczesnego ja, a Manasa-Rupa, ciało myśli, jest przewodnikiem wiecznej indywidualności czyli wcielające się ja; „Oczyścić je”, znaczy stłumić jego niższą działalność, czynność rozsądku (niższy Manas), by zrozumiałem się stało działanie nadświadomości, czyli wyższego Manas. Wschodnia psychologja okultystyczna wyraźnie oddziela działalność ziemskiej, ograniczonej świadomości od nadświadomościowej, przenikającej do niewidzialnych zagrobawych światów.

42 Kundalini (patrz uw. 33).

43 „Droga” wspomnianą jest we wszystkich księgach mistycznych. Kryszna w Gnyaneshvar! powiada: „Na Drodze tej każde miejsce, na które stąpisz, staje się własnem twem Ja”. „Tyś jest Droga”, tak mówią do Adepta, zaś Adept to samo powiada do ucznia po wta-jemniczeniu. „Jam jest Droga”, powiada inny Nauczyciel.

44 Adept, nie dla siebie żyjący, lecz z miłości i miłosierdzia dla bliźnich.

45 To samo co Adept, władający nadświadomością.

46 Nirwana jest niebytem tylko z punktu widzenia naszej ograniczonej świadomości, w rzeczywistości zaś Nirwana jest równoznaczną absolutnemu Bytowi; tak samo jak i absolutna świadomość, z punktu widzenia świadomości ograniczonej, równoznaczną jest bezświadomości, albowiem łączy w jedno poznającego, przed miot poznania i samo poznanie.

47 Tanha miłość do życia i strach śmierci. Ona to jest tą siłą, która pociąga za sobą na-
stępne wcielenie.

48 W tem miejscu Karma wspomnianą jest w znaczeniu losu, który człowiek sam dla sie
bie stworzył.

49 Gate wejście, wiodące do Poświęcenia; otworzone może być wtedy dopiero, gdy
egoizm i osobowość zniszczone zostaną.

50 Anahatashabda dźwięki mistyczne, czyli melodja, którą słyszy Jogin w początkach
ekstazy.

51 Ze szczytów Akasha.

52 Ezoteryczna nauka o ludzkim organizmie twierdzi, że wewnątrz człowieka są zadatki
nowych organów zmysłowych, dotąd nam nieznanych, a które się rozwiną w dalekiej przyszłości u wszystkich ludzi w sposób przyrodzony. Joginowie mają możność przyśpieszenia swej ewolucji i świadomego rozwinięcia tych organów, kierując się w tem metodą surowej dyscypliny wewnętrznej.

53 To znaczy, że na szóstym stopniu Dharana wszelkie własności osobiste, jako takie
zniszczone być winny i muszą przejść w siódme, najbardziej duchowe, uczucie.

54 Patrz uw. 3.

55 Każdy szczebel rozwoju w Raja Yoga (jeden z dwuch sposobów okultystycznego rozwoju na Wschodzie; drugi Hatha Yoga rozwija ukryte siły drogą mechaniczną przeważnie, gdy zaś Rają Yoga działa za pomocą duchowej dyscypliny) jako symbol swój ma pewną figurę gieometryczną. Symbolem pierwszych stopni jest trójkąt A, on też jest znakiem wysokiego czeli. Na wyższych stopniach A ustępuje miejsca innemu znakowi, który nie może być ogłoszonym:

56 „Gwiazda Wtajemniczenia”, która się zapala nad Inicjowanym Symbolem wyznawców Shiv’y, opiekuna wszystkich Joginów, jest czarny krąg, obecnie uważany jako znak Słońca, lecz w starożytności oznaczał on „Gwiazdę Wtajemniczenia”.

57 Upadhi osnowa Płomienia niedosięgalnego, póki dążący przebywa jeszcze na ziemi.

58 Dhyana ostatni stopień na ziemi przed osiągnięciem wszystkich własności wysokiego Adepta. Na stopniu tym Jogin (Rają Yogi) zachowuje jeszcze duchowe samoznaczenie i działalność wyższych swoich pierwiastków, lecz jeszcze krok naprzód, a świadomość jego przeniesie się na wyższy plan duchowego istnienia. Trzy stany Jogina są następujące: Dharana (zupełne zwalczenie przejawów ziemskiego, niższego rozumu), Dhyana (pogrążanie się w wyższych przedmiotach duchowych, dla duszy ludzkiej dostępnych po przejściu Dharan’y) i Samadhi, (ekstaza). Noszą one ogólne miano Sannyama.

59 Samadhi, stan ekstazy, kiedy Jogin traci świadomość wszelkiej indywidualności włącznie ze swoją. Zlewa się on z Bytem Wszechświata, staje się Wszystkiem.

60 Cztery odmiany prawdy w północnym Buddyzmie: Ku cierpienie, Tu połączenie pokus, Mu zniweczenie grzechu i Tao Droga. „Pięć przeszkód”: 1. świadomość cierpienia, 2. nicości człowieczej, 3. ciążącego musu człowieczego przeznaczania, 4. absolutna konieczność wyzwolenia się ze wszelakich więzów żądzy, a nawet pragnienia i 5. Droga zbawienia.

61 Na progu krainy pokus władca Mara stara się oślepić dążącego blaskami klejnotnej swojej korony.

62 Tao.

63 Pod drzewem Bodhi (Patrz niżej uw. 65).


Om Tat Sat (Sanskritओम् तत् सत्Om Tat Sat ) is the group of three mantras in Sanskrit found in verse 17.23 of the Bhagavad Gita.

„Om Tat Sat” is the eternal sound-pranava. „Om Tat Sat” represents the unmanifest and absolute reality. The word „reality” here means total existence. God, reality, existence, Para Brahman and the Absolute, are all synonymous terms pointing to one Supreme Being.

Om Tat Sat is a Hindu mantra.

In the seventeenth chapter of the Bhagavad Gita, from verses 23 to 28, Lord Krishna discussed the meaning and importance of the mantra Om Tat Sat. He said that Om Tat Sat is actually a threefold name of the Supreme Soul with which, at the start of the universe, the BrahmanVedas and Yajna were made

źródło: https://en.wikipedia.org/wiki/Om_Tat_Sat

]]>
Głos Milczenia https://tarot-marsylski.pl/glos-milczenia/ Fri, 02 Sep 2022 17:07:52 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=7392 Czytaj dalej ]]> GŁOS MILCZENIA DWIE DROGI SIEDEM WRÓT
Z TAJEMNYCH KSIĄG HINDUSKICH
OGŁOSZONE PRZEZ HELENĘ BŁAWACKĄ
POLSKI PRZEKŁAD STANISŁAWA WIDACKIEGO
WARSZAWA 1913.
Satyat Nasti Paro Dharmah
Niemasz religii wyższej nad prawdę.

Przedmowa.

Następujące stronice wyjęte są z Księgi Złotych Praw, jednej z tych, które bywają wręczane uczniom szkół mistycznych na Wschodzie. Poznanie ich jest konieczne i uznane przez wielu teozofów za obowiązujące w szkołach. Ponieważ umiałam część tych zadań na pamięć, przetłumaczenie ich na język angielski było dla mnie stosunkowo nietrudne. Wiadomem jest, że w Indjach sposoby rozwoju psychicznego różne są u każdego z Mistrzów (Guru), a to nietylko dlatego, że Mistrzowie należą do różnych szkół filozoficznych, lecz także, że każden Guru posiada własną metodę, którą ukrywa w najgłębszej tajemnicy. Atoli z drugiej strony Himalajów różnice te znikają i metoda szkół ezoterycznych staje się jednaką dla wszystkich, z wyjątkiem, o ile Guru jest zwykłym lamą, który się mało czem różni od swoich uczniów.

Oryginał, z którego przetłumaczyłam trzy poniższe urywki, należy do tej samej serji, skąd wzięte są i „Stance” Księgi Dzyan, będące osnową „Tajemnej Doktryny” *). Księga Złotych Praw pochodzi z tego samego źródła, co i wielki utwór mistyczny, zwany Paramartha, o którym legienda Ndgdrjuna głosi, że był wręczonym wielkiemu Arhatowi przez Magas, czyli Węża, imię w starożytności nadawane Wtajemniczonym. Jednakże, jakkolwiek oryginalnemi i szlachetnemi są myśli i twierdzenia tej Księgi, to je napotkać można w rozlicznej formie w wielu sanskryckich utworach, naprzykład w Gnydneshvari. We wspaniałem tem dziele mistycznem Kryszna płomiennemi barwami maluje przed Ardżuną stan całkowicie oświeconego Jogina; to samo znajdujemy i w niektórych Gpaniszadach. A rzecz to zupełnie naturalna, ponieważ większość, jeśli nie wszyscy wielcy Arhatowie, pierwsi następcy Gautamy Buddy, byli Indusami i Aryjczykami, nie zaś Mongołami, w szczególności zaś ci z pomiędzy nich, którzy przenieśli się do Tybetu. Utwory jednego Aryasangha są nadzwyczaj liczne.

*) Tajemna Doktryna (The secret Doctrine, the synthesis of Science, Religion and Philosophy), dzieło H. Bławackiej, które po raz pierwszy ukazało się w Londynie, w roku 1893. Drugie wydanie angielskie w roku 1903, a trzecie w 1905 r.

 

Oryginały tych Praw są wyrżnięte na podłużnych płytkach; kopje ich często robiono na dyskach. Te płytki lub dyski zazwyczaj skrywano na ołtarzach świątyń, około których znajdują się ezoteryczne szkoły, zwane Mahayana albo Yogacharya. Oryginały są napisane w najrozmaitszy sposób, niekiedy po tybetańsku, ale najczęściej ideograficznymi znakami. Święty język Senzar, oprócz swego własnego abecadła, może się posługiwać różnymi kryptograficznymi sposobami. Drugi sposób, zwany po tybetańsku lug, polega na używaniu rozmaitych cyfr l barw, przyczem każda z nich odpowiada określonej literze tybetańskiego alfabetu (30 znaków pojedynczych i 74 złożonych), w taki sposób się składa całkowite abecadło kryptograficzne.

W razie użycia ideograficznych znaków istnieją określone sposoby odcyfrowania tekstu: jeden z nich polega na tem, że dwanaście symbolów zodjaku i siedem barw podstawowych, z których każda w trzech odcieniach: jasnym, właściwym i przyciemnionym, używa sią zamiast 33 liter zwykłego alfabetu i łącząc, układa się z nich słowa i zdania. Przy zastosowaniu tego sposobu dwanaście znaków zodjaku, pięciokrotnie powtórzone i złączone z pięciu elementami i siedmiu barwami tęczy, tworzy zupełny alfabet, składający się z sześćdziesięciu liter i dwunastu znaków. Znak, postawiony na początku tekstu, służy jako wskazówka dla czytającego i określa, czy pismo ma być odcyfrowane wedle sposobu hinduskiego, przy którem każde słowo jest tylko zwykłem zastosowaniem do sanskrytu, czy wedle chińskiego ideograficznego. Lecz najłatwiejszym sposobem jest ten, który pozwala czytelnikowi zupełnie nie używać żadnego określonego języka, jedynie znaki i symbole, które, podobnie jak cyfry arabskie, były ogólną, międzynarodową własnością wszystkich wtajemniczonych mistyków i ich adeptów. Tą też właściwością odznacza się jeden z chińskich sposobów pisania, który równie łatwo może być odczytanym przez wszystkich, posiadających klucz do niego; naprzykład japończyk może przeczytać takie pismo w swoim języku z równem powodzeniem, jak chińczyk w swoim.

Księga Złotych Praw, z których jedne powstały przed Buddyzmem, a inne są późniejszego pochodzenia, zawiera około dziewięćdziesięciu krótkich traktatów. Przed wielu laty umiałam trzydzieści dziewięć z nich na pamięć. Żeby odtworzyć i resztę, należałoby je odszukać w notatkach, nagromadzonych w ciągu dwudziestu lat. Przytem niektóre z nich zupełnie nie mogą być objawione wobec świata, zbyt egoistycznego, zbyt pogrążonego w zmysłowości i wcale nieprzygotowanego do przyjęcia tak wzniosłej etyki. Albowiem jedynie człowiek, który wytrwale i poważnie dąży do samopoznania, chętnie posługiwać się będzie danemi wskazówkami.

Takiemi właśnie wzniosłemi myślami są napełnione liczne dzieła Wschodniej literatury, a w szczególności Upaniszady. „Wykorzeń wszelkie pragnienie życia” powiada Kryszna Ardżunie. Albowiem pragnienie to kryje się jedynie w ciele, w powłoce wcielonego Ja, a nie w samem Ja, które jest „wiecznem, niezniszczalnem, które ani zabija, ani zabitem być nie może” (Kathopanishad). „Zniszcz czucie”, uczy Sutta Nipata; „przyjmuj jednakowo radość i ból, korzyść i stratę, zwycięstwo i klęskę”. Albo również w tem samem: „Szukaj ucieczki tylko w Jedynem Wiecznem”. „Zniszcz uczucie osobiste”, powtarza Kryszna na wszelkie sposoby. „Gdy zmysły błądzą, a rozum (Manas) jest im posłuszny, porywa on za sobą duszę (Buddhi), jak wicher okręt na morzu”. (Bhagavad Gita II, 67).

Dlatego też należało zrobić staranny wybór jedynie z tych twierdzeń, które najbardziej odpowiadają duchowej potrzebie nielicznych prawdziwych mistyków Towarzystwa Teozoficznego. Oni tylko będą mieli możność ocenić następujące słowa Kryszny: „Mądry nie żałuje ani umarłych, ani żyjących. Nie było nigdy takiego momentu, kiedybym Ja nie istniał, lub ty, jak niemniej Mistrze ludzkości i nigdy również nie będzie takiej chwili, kiedy my wszyscy nie będziemy istnieć”. (Bhagavad Gita II, 12). Tłumacząc, starałam się zachować poetyczne piękno języka i obrazów, którem się odznacza oryginał. O ile to staranie jest uwieńczone powodzeniem, niech sądzi czytelnik.

Londyn 1889 r.

H. Blawacka.

Rozdziały

  1. Przedmowa
  2. Głos Milczenia
  3. Dwie Drogi
  4. Siedem Wrót
  5. Uwagi*)

]]>