Starożytnego prawidła, wyrytego na bramie wiodącej na Drogę Pozhania, ״Poznaj samego siebie“ nie należy rozumieć, jako psychologiczną introspekcję, jako analizę swej osobowości, środkami tejże osobowości, gdyż podobna analiza prowadzi w bez- wyjściowe labirynty, w zaklęte koło obracania się wokół siebie. ״Poznaj samego siebie“ oznacza poznanie swej niższej natury w świetle wyższej, osobowości w świetle Ego; jest to proces kolejnego odkrywania w sobie i przezwyciężania ułudy Rozumu, kłamliwych pozornych zrostów Ja z Nie-Ja, świadomości z formą; jest to nieustanne wznoszenie się w wewnętrznem doświadczeniu, od jednego stopnia poznania w sobie rzeczywistego ku następnemu.
Jakże odbywa się ten proces wewnętrznego odkrywania i jaki sprawdzian istnieje w rozpoznawaniu odróżniania Rzeczywistego od nierzeczywistego *)? Proces ten odbywa się metodą djalektyczną, odkrywania przeciwieństw Ja i Nie-Ja w całkowitej świadomości subjekta, odróżniania siebie od swych powłok, ciał- narzędzi t. j. swego pola doświadczalnego, i wciąż nowego utwierdzenia siebie jako Ja. Ta kolejność następujących po sobie momentów analizy i syntezy, odrzucania i nowego utwierdzania się będzie w coraz to wyższych stopniach, zanim świadomość nie odnajdzie w sobie swej Niezniszczalnej Treści, nie utożsami się ze swą Nieśmiertelną Indywidualnością, posiadającą tę Wyższą syntezę, która zdolną jest mistycznie ogarnąć całą wielostronność Nie-Ja, z nią zjednoczyć się zupełnie, nie zatracając w niej siebie.
Na drodze tej kryterjum rozpoznawania rzeczywistego i nierzeczywistego na stopniu każdym znajduie człowiek tylko w sobie samym, w tej Jedności Samoświadomości, którą Kant nazwał ״transcendentalną apercepją Ja“, która nieodłączną jest od każdej metafizycznej Jaźni, dzięki nieoddzielnej i całkowitej naturze Boskiej Monady. Wszystko co w świadomości złączone jest w jedno, co w niej umocnione ״jednolitą, nienaruszalną pieczęcią „Ja“, zdobywa dla danego człowieka charakter Rzeczywistego, zaś to, czego świadomość nie ogarnęła, nie wciągnęła w sferę swej Jedności, pozostaje dlań nierzeczywistem.
W początkowych stadjach żywiołowej ewolucji człowiek wcale nie posiada ciągłego samopoczucia, dlatego nie posiada też i stałego wewnętrznego Rozdzielacza rzeczywistości od nie- rzeczywistości. Namiętności i żądze mają całkowite nad nim władanie i rzeczywistem wydaje mu się to, czego w danej chwili pożąda, t. j. właściwie czego pożąda jego fizyczne lub astralne ciało. A ponieważ żądze i pragnienia zmieniają się nieustannie, wiec i uczucie rzeczywistości przechodzi z jednego objektu na drugi, łączy się to z tym, to z innym stanem lub nastrojem, jakby światło latarni, zmiennie oświetlające wśród ciemności to ten, to ów przedmiot. Ale sama różnorodność wciąż zmieniających się stanów w końcu nieuniknienie wywołuje w człowieku, jako kontrast,
*) W literaturze teozoficzwej jak i filozofji hinduskiej Rzeczywistem, Realnem nazywa się wszystko co jest z Ducha, zaś nierzeczywistem, nie realnem, ułudą Mayą – wszystko co jest z Materji.
nieokreślone uczucie czegoś trwającego niezmiennie poprzez wszystkie przemiany; wówczas po raz pierwszy odróżnia siebie od swych żądz, poznaje siebie jako ich właściciela.
Od owej chwili dokonało się w nim oddzielenie Pola od Poznającego Pole, odróżnienie tego doświadczalnego pola, jakiem są dla niego własne ciała-narzędzia, od siebie samego, jako badacza ich i obserwatora. Odczucie w sobie jakiegoś niezmiennego punktu obserwacyjnego jest pierwszym przebłyskiem samoświadomości Jaźni i chociaż krótkiem jest na początku i ulotnein, od chwili jego zjawienia człowiek będzie się starał wyzywać je w sobie coraz częściej, by urzeczywistnić nieprzer- walność Samoświadomości pośród wszelkich przemian różnorodnych wTażeń, odbijających się na jego Polu.
Odtąd zaczyna się Joga Rozpoznawania, udoskonalania wewnętrznego separatora, wysubtelniania samopoczucia – proces, który powoli oddziela Niezniszczalną Treść od jej nietrwałych powłok, odrzucając te ostatnie jako Nie – Ja.
W tern stadjum człowiek przekonywa się, że ciągłość świadomości do której dąży, zależy nie od tego, czy zawartość treści świadomości jest jednorodną i jednostajną, a raczej od umiejętnego oddzielania się i pozostawania niezależnym od zmieniających się warunków i stanów tej treści.
Chcąc dojść do tego, przystępuje on do zbadania treści swej świadomości i praw i, rządzących jej zmianami, by poznać je, a tern samem nauczyć się niemi ządzić i stanąć ponad niemi.
Doprowadza go to do badań nad własnem ciałem mentalnem i do studjowania praw ׳, rządzących myślą.
Objektywne badanie treści swej świadomości jest dla nas niezmiernie trudnem, gdyż człowiek współczesny najściślej utożsamia się ze swem mentalnem ciałem, w niein bowiem koncentruje się i najintenzywniej żyje obecnie jego świadomość.
Prócz tego, myśl jako taka, posiada specjalną własność realnej oczywistości, w niej właśnie odczuwamy specjalnie żywo niezaprzeczalne stwierdzenie naszego istnienia.
Filozoficzny aksjomat: Cogito ergo sum (myślę – więc jestem,), będący podstawą racjonalizmu, jest istotnie najwyższem kryterjrm rzeczywistości dla ludzkości piątej rasy, hipostazowanej, że tak rzekę, w swym piątym pierwiastku *), stojącej na kotwicy pośród wód mentalnego planu. Wszelkie naruszenie tak zwanej normalnej, t. j. warunkowej zdolności myślenia, lub odchylenie od tego względnego łożyska, czyli to co ludzie nazywają obłędem, przeraża tak właśnie dlatego, że pozbawia ich tej znanej formy istnienia, i wydaje się tak strasznem jak zerwanie się planety ze swej orbity i wypadnięcie jej po za krąg praw kosmosu.
Pradawny lęk przed chaosem panuje w wyobraźni ludzkiej po za granicami myśli logicznej. To też ile razy człowiek zbliża się, nieświadomie, pod wpływem jakichkolwiek wstrząśnień, lub też świadomie, drogą wewnętrznych opanowywali, do granicy królestwa form logicznego myślenia, tyle razy przeżywa coś tak przerażającego, że nawet śmierci fizycznej nie można z tern porównać. Umiera bowiem w nim to, co dotąd czuł w sobie jako wieczne, to co w sobie za nieśmiertelne uważał.
Ta śmierć mentalnego ciała czeka wszystkich pielgrzymów Drogi, wszystkich uczniów, ale najstraszniejszą jest dla tych, którzy idą Drogą Poznania, gdyż ci właśnie ciało mentalne najsilniej mieli rozwinięte, a więc cały instynkt samozachowawczy skupia się u nich na mentalnym planie. Dlatego w tym punkcie walka najstraszliwsza i przerażenie, towarzyszące jej – śmiertelne.
Dlatego ważnem jest spokojnie przy świetle dnia rozpatrzeć fazy tej walki, aby przygotować się na jej spotkanie i stać się zdolnymi zrozumieć ją w innych, a zrozumieniem naszem ulżyć ich golgocie.
Człowiek normalny żyje tedy w stanie zupełnego utożsamienia bytu z myśleniem. Najwyższem, co zna w sobie, jest jego myśl, ale po przejściu tego momentu, o którym wspominaliśmy, gdy po raz pierwszy zetknął się na chwilę z nieprzemijającą rzeczywistą treścią swej wyższej Jaźni i stara się ją w sobie zatrzymać, utwierdzić myślą tę nowopoznaną świadomość — odkrywa nagle, że myśli jego to nie on sam, że podczas, gdy on sam usiłuje ustać, utrzymać się na stałym punkcie światła, coś ciemnego żywego i małego nie przestaje się mrowić w jego świadomości, a myśli jego płyną nadal, starem łożyskiem.
*) Mentalu niższym.
Wówczas pojmuje, że w jego myślowym aparacie tkwi jakiś specjalny mechanizm, działający według własnych praw i nadal, pod wpływem raz nadanego mu impulsu, niezależnie od zamiaru i woli samego wewnętrznego człowieka i że przedewszysfkiem należy zbadać i zrozumieć mechanizm tego aparatu, aby nauczyć się nim władać i używać dla własnych celów.
Główną właściwością myślowego aparatu jest zdolność asocjacji t. j. łączenia, wiązania ze sobą pojęć wedle praw znanych w psychologji pod nazwą podobieństwa i kontrastu pojęć. Pojęcia, następujące po sobie w czasie i przestrzeni t. j. pojawiające się jedne za drugiemi w naszej apercepcji, pozostają w jakiś tajemniczy sposób na zawsze ze sobą związane: przy pojawieniu się jednego, myśl łączy je, asocjuje z drugiem; pojawienie się jednego pojęcia zawsze pociąga za sobą i drugie. To samo dzieje się z pojęciami podobnemi i kontrastowein, zawsze są z sobą związane i jedne automatycznie wywołują w świadomości drugie. Ten tajemniczy dla psychologa związek, okultysta tłumaczy prosto prawami rytmu, wytwarzającemi magnetyczne przyciąganie i odpychanie w materji mentalnej.
Prawo asocjacji pojęć jest nieodzownem warunkiem wzrostu i rozwoju zdolności myślenia, gdyż prawidłową następczością wrażeń gwarantuje pamięć ich i wyznacza te granice i łożyska percepcji i te prawa związku ich, bez których nie mogłaby powstać ani myśl, ani mowa, ani możność wzajemnego porozumiewania się ludzi.
Lecz przychodzi czas, gdy dojrzały i zmężniały umysł zdobywa równowagę centru postrzegania i nie potrzebuje już takich relsów; asocjacja myślenia staje mu się wówczas, naodwrót, największą przeszkodą, gdyż niewolny automatyzm jego myśli przeciwstawia się nowym impulsom, i myśl nieustannie wraca w stare koleiny, ciągnąc za sobą jakby pełną sieć powstających po drodze pojęć. Ta mentalna dziedziczność z własnej przeszłości ciąży nad myślą każdego, kto usiłuje wyjść poza granice formalnego, warunkowego myślenia i przybiera niekiedy formy niezmiernie męczące. Jest to jedna z form strażnika Progu.
Prócz tego należy zaznaczyć, iż w tem stadjum rozwoju karma człowieka jest już nie fizyczna, a mentalna, t. j. już nie wypadki, zdarzenia, w ich zewnętrznej fizycznej formie, zachodzą mu drogę i stają się przeszkodą, a jego własne wewnętrzne odnoszenie się do nich. A na to odnoszenie się i przyjmowanie wewnętrzne faktów, składa się caiy jego mentalny bagaż z przeszłości, zabarwiając mu je swoiście. Jeśli człowiek wewnętrznie jest zupełnie wolny, to nie zdoła go wstrzymać na drodze duchowego wzrostu żaden fakt, żadne zewnętrzne zdarzenie: przez każde przejdzie jakby poprzez cień. Na pewnym stopniu drogi niespłacona Karma wyraża się głównie w pewnej niewolniczej zależności od własnych myśli i wewnętrznych psychicznych przyzwyczajeń, od własnych form ujmowania świata.
W tem stadjum uczeń jest niewolnikiem siebie samego i ta niewola najdłużej, najuporczywiej go zatrzymuje w jego drodze naprzód. Na innych drogach ten wyroczny krąg samo- niewoli może rozewrzeć się przez ofiarne sainooddanie się służeniu lub przez wielki poryw Miłości, ale na drodze poznania to wyswobodzenie się o wiele więcej potrzebuje czasu, dokonywa się powolnym świadomym samoistnym trudem ucznia. Pierwszym krokiem do tego jest rozwinięcie w sobie doskonałego skupienia, zatrzymywania myśli, umiejętności przerywania prądu asocjacyjnego myślenia, a co za tem idzie, przetwarzanie ruchliwej, nieustannie falującej powierzchni mentalnego ciała w jednorodne mentalne środowisko, zdolne w najdokładniejszej przejrzystości odtworzyć odbicie wyższej Myśli. Takie przetworzenie świadomości jest właśnie tym alchemicznym procesem, dla którego w średniowieczu szukano Uniwersalnego Rozczynnika. „Przeistoczmy się, przeistoczmy z kamieni martwych w kamienie żywe, filozoficzne” – głosi jedna z alchemicznych formuł. Skupienie jest właśnie takim Uniwersalnym Rozczynnikiem myśli.
Ale pocóż Rozczynnik taki jest potrzebny?
Potrzebny jest, gdyż ״wina młodego nie można w stare wlać miechy“. Wiedza okultystyczna, będąca bezdośredniem poznaniem Rzeczywistego, jest zaiste nowem winem i pomieścić jej ni ogarnąć nie mogą stare wory, formy myślenia rozumu niższego. Nie m°gfi, gdyż inne jest ich zadanie, do czego innego są przystosowane. Niższy rozum, mental, to jest część naszego mentalnego ciała, która jest jakby jedną stroną czułej fotograficznej kliszy, stroną zwroconą na zewnątrz, na świat fenomenalny (zjawiskowy), a przeznaczoną dla przyjmowania odbitek tegoż świata, zjawisk, fenomenów i objektów; prawa, które niemi rządzą, są również przeznaczone do operowania temi zjawiskami, dla analizowania ich, porównywania, grupowania. Jest to działalnością niejako formalną, t.j. układającą systematyzującą materjał, gromadzący się z zewnątrz. Prócz tego wszystkie formy ujmowania, niższego manasu, będące rezultatem wiekowej ewolucji pod wpływem doświadczeń, pochodzących z zewnętrznego świata, wytworzyły się z obcowania ze światem zjawiskowym i nadają się tylko do przestawania w nim. Lecz można je roztopić i na tej samej powierzchni niższego mentalnego ciała utrwalić obrazy innego pochodzenia, nie będące rezultatem kontaktu ze światem zjawiskowym, a bez- pośredniem odbiciem odwiecznych rzeczywistości świata Idej.
Aby osiągnąć to, potrzeba, powtarzam raz jeszcze, rozczynić wszystkie formy myślenia.
Przezwyciężywszy za pomocą skupienia automatyczną dążność ku asocjacji potrzeba jeszczce wyzwolić się i od form, w jakie się wlewa myśl ludzka.
Zanalizujmy n.p. tę formę ujmowania świata przez nasz rozum, którą nazywamy Przestrzenią.
Forma przestrzeń tj. pojęcie ״tu“ i ״tam“, możność odróżnienia ״tu“ od ״tam“ jest dla nas najważniejszym podstawowym warunkiem poznania zjawiskowego świata i wogóle wszelkiego ujęcia jakiegokolwiek zewnętrzego przedmiotu. Dla określonego ujęcia jakiegokolwiek przedmiotu konieczną nam jest możność wydzielania go z otaczającego środowiska, a uczynić to możemy tylko, przygwoździwszy go niejako do określonego punktu przestrzeni, aby go odgrodzić od wszelkich innych przedmiotów.
Jeżelibyśmy nie mieli możności odgradzauia w przestrzeni jednego przedmiotu od drugiego, nie mogłoby istnieć widzenie ani poznanie, gdyż wszystkoby się mieszało, zlewało ze wszystkiem.
Zasadniczą podstawą poznania jest odróżnienie Ja od nie – Ja i określenie ich wzajemnego stosunku. I to również jest możliwem tylko wskutek podobnej czynności utrwalania określonego punktu zajmowanego w przestrzeni przez Ja, w stosunku do którego wszystko pozostałe będzie już odrębnem, zewnętrznem nie -Ja.
Świadomość ludzka na zwykłym współczesnym stopniu rozwoju ujmuje nie-Ja t. j. cały świat zewnętrznych przedmiotów w trzech kierunkach w przestrzeni w stosunku do poznającego Ja. Te trzy kierunki – długość, szerokość, wysokość nazywamy trzema wymiarami, czyli przyzwyczajenie nasze ujmowania przedmiotów w tych trzech kierunkach nazywamy wogóle przestrzenią.
Wiemy jednak o istnieniu dwóch i jednego wymiaru. Istota, której dostępny jest tylko jeden wymiar, której świadomość ujmuje przedmioty w jednym kierunku, długości linji, rozporządza też jednym tylko kierunkiem ruchu – po linji prostej i nie może tej linji przekroczyć ani odejść od niej w bok, gdyż toby już wymagało pojęcia szerokości, którego nie posiada. Dalej, istota działająca w dwóch wymiarach, mająca długość i szerokość, nie mogłaby iść po schodach, gdyż wysokość jest jej nieznaną. Właściwie tak samo jest i z nami: nie możemy przejść przez ścianę zamkniętego pokoju t. j. wyjść po za granice trójwymiarowej przestrzeni i sama myśl o takiem wyjściu niedostępną jest dla zwykłego naszego myślenia. A przecie liczne najprostsze przejawy jasnowidzenia stwierdzają, iż jest możliwem i dowodzą, że pojęcie o trójwymiarowej przestrzeni jest tylko formą naszego myślenia, względną i ułudną, a takie ujmowanie świata, do jakiego przywykliśmy, jest tylko przyjętą perspektywą, czy też ustosunkowaniem jest bardzo względnym przekrojem świata i bynajmniej nie odpowiada temu światu, jakim on jest w istocie. W ten sposób różne wymiary przestrzeni nie są niczem innem, jak różnemi rodzajami ujmowania świata przez świadomość, przekrojami, które w rozmaitych kierunkach świadomość w nim dokonywa, a sama przestrzeń nie jest czemś istniejącem objektywnie po za naszą świadomością, jest tylko formą samej świadomości, jak to już dowiódł Kant.
W swej wyższej metafizycznej postaci przestrzeń odpowiada Świadomości Wyższej Jaźni Świata, Logosu, gdyż jest ona pierwiastkiem kształtującym zaczątek Świadomości i posiada taką niezliczoną ilość wymiarów, jaką Wszechświatowa Jaźń posiada stron, czyli sposobów przejawiania się. Dlatego też symbolem tej metafizycznej pierwotnej Przestrzeni jest zawsze sfera, której centr wszędzie, a obwód nigdzie. Ale w miarę ewolucyjnego pogrążania się Świadomości w rozdzielność, zgodnie z ogólnem prawem zwężania, dyferencjacji, dokonywa się różniczkowanie i jakby rozdrabnianie Przestrzeni drogą ograniczeń, w jakie Logos zamyka świadomość rozwijającej się Monady. I te oto własne ograniczenia, subjektywne swoje zakazy poruszania się w tym lub innym kierunku, te ściany swego własnego wewnętrznego przeciwdziałania, świadomość ujmuje jako objektywne, poza nią istniejące wymiary Przestrzeni. Ograniczenia te konieczne na różnych stopniach rozwoju dla uniknięcia rozpylenia się, rozpłynięcia świadomości, dla ochronienia rozwijającego się Centru indywidualności, dla nadania stałości niewzruszonej pojęciu Ja, stają się wreszcie przeszkodą, niewolą dla świadomości, która już wykorzystała całkowicie widnokrąg, zamykający się w nich, muszą więc być przezwyciężone i poznane, jako nierzeczywiste.
To samo należy uczynić i względem kategorji przyczynowości. Przyczynowość nie jest niczem innem jak przełamaniem Jedności na mentalnym planie. Od strony czystej świadomości ta Jedność na mentalnym planie jest ujmowana jako prawo Ciągłości, ęd strony formy, zaś rozszczepia się ono w prawo Przyczyno- wości, jako związek rzeczy wszystkich ze sobą, jako oddziaływanie wzajemne i zależność wszystkiego od wszystkiego. W sferze Ducha, po za czasem i po za formą Przyczynowość, jak ją znamy tutaj, nie istnieje, gdyż przyczyna i cel przeszłe i nadchodzące zlewają się tam w jedno. Ale wraz z pojawieniem się form zjawia się i związek przyczynowości, Konieczności. 1 dla wcielonej Świadomości niema innego sposobu Poznania świata, jak poprzez Przyczynowość. Przyczynowość jest dla niej tą jedyną nicią wiążącą całą różnorodną mnogość zjawisk, umożliwiającą jej dotykalnie kolejne przesunięcia ogniwa za ogniwem.
We własnej swej świadomości znajduje człowiek tę gotową kolejność, na którą stara się nanizać wszystkie zjawiska świata, aby je poznać, gdyż wciągnąć dane zjawisko w łańcuch praw, znaczy to objaśnić je i poznać. Spotykając zjawisko oderwane, nie włączone jeszcze w łańcuch poprzedzających i następujących, człowiek doznaje pewnego trwożnego niepokoju, zanim nie uda mu się połączyć tego nieznanego zjawiska z już znanemi, zanim nie odnajdzie jego prawdziwej, czy też domniemanej przyczyny. To dążenie do usystematyzowania, ten niepokój przed oderwanem zjawiskiem jest dla człowieka bodźcem ku Poznaniu, w£rażający jego głęboką wrodzoną tęsknotę do Jedności. Często jednak na tej drodze do Jedności myli się, błądzi i nieraz, jak mówi Wedanta Sara ״fałszywie odnosi przyczynowy związek“.
Człowiek popełnia fatalny błąd, jeżeli w łańcuch przyczynowości, konieczności, wiążącej ze sobą formy i zjawiska, włącza i siebie jako jedno z ogniw i przypisuje zewnętrznemu światu zjawisk przyczynowe oddziaływanie na jego własny wewnętrzny świat.
Doświadczając przyjemności lub cierpienia przy kontakcie z objektem zewnętrznego świata, człowiek asocjuje uczucie doznanego zadowolenia lub bólu z przedmiotem, z którym zetknięcie się wywołało to uczucie, wyprowadza stały związek przyczyny i skutku pomiędzy objektem a własnem odczuciem. A tymczasem związek ten nietylko nie jest przyczynowym, ale nawet nie jest stałym w swej następczości, gdyż ten sam przedmiot lub zjawisko, które nam niegdyś przyczyniało ostry ból, możemy przyjąć z zupełną obojętnością, a nawet z radością przy zmianie naszego wewnętrznego doń stosunku.
My sami opóźniamy nasz wzrost, zatrzymujemy rozwój naszego stosunku do świata, tak ściśle łącząc własne wrażenia z przedmiotami, które je raz wywołały, a krystalizując te stosunki, przypisując przyczynowość rzeczom zewnętrznym, temsamem oddajemy się pod ich władanie, niewolniczo zamykamy się w ułudną własnem wyobrażeniem stworzoną klatkę. Jest to złudzenie Don Qui- jota, utożsamienie Pola z Poznającym pole, zrośnięcie się Widza ze stającem się Widowiskiem, niewola Atmana*1 w sieci własnej Ułudy.
Ale w miarę jak Atman poczyna odróżniać Siebie od swych powłok-narzędzi, przestaje też utożsamiać siebie ze swymi przej- ściowemi formami, poznaję wówczas, iż ״Guny działają pośród Gun*2, że oddziaływanie Prakriti*3 wtrąca w żar i chłód tylko
1) Atman najwyższy Duch w człowieku, będący jednem z Duchem wszechświata Logosem.
2) Guny – właściwości nieodłączne wszelkiej Materji (Prakriti)
3) Jej cech. Trzy są Guny: Tamas – inercja, bezwładność, Rajas – ruchliwość, Sattwa – harmonia, równowaga.
to w nim, co jest z Gun, t. j. formę, nie Jego Samego, że pomiędzy Nim wolnym i niezmiennym, a wieczną przemianą Prakriti nie istnieje inny przyczynowy związek, prócz w wyobrażeniu jego i woli; wówczas poznaje Siebie, jako wolnego Ducha, jako wiecznego milczącego Świadka Misterjum rozpięcia swego na krzyżu form. W tej chwili opadają zeń okowy Karmy, więzy Przyczyno- wości, i Świadomość wchodzi w Szczęśliwość Całkowitości, gdzie przyczyna i cel, przeszłe i stające się spływają tajemniczo w Jedyne Wieczne Mgnienie Pełni.
Takiem jest trudne zadanie przezwyciężenia ułudy na drodze poznania. Odrywając się od jednej swojej powłoki za drugą, świadomość za każdym razem przeżyw ׳a jakby wewnętrzną śmierć, gdyż, przechodząc od jednej formy ujmowania świata, z którą od wieków się zrosła, do drugiej, jeszcze nieznanej, świadomość przechodzić musi przez martwy punkt, zwany w okultyźmie punktem ״Maya“, krytycznym stanem pomiędzy jednym a drugim planem. Są to punkty, w których zrywa się nić samoświadomości, fatalne przepaście, w które jakby życie samo uchodzi. Żadnego najstraszniejszego chyba przeżycia nie można porównać z teini dolinami śmierci, które przechodzić musi, przez Poznanie ku Jedynemu dążący pielgrzym.
Nie posiada on przecież innego zapewnienia rzeczywistości innego kryterjum istnienia, prócz jednolitości samoświadomości, którą w sobie znajduje, a gdy ono zaciemnia się w jego wnętrzu wówczas nigdzie już dlań światła niema.
A dzieje się to i dziać się będzie nieuniknienie, zanim nie przezwycięży całkowicie formalnej strony swej świadomości. Dopóki utożsamia życie i formę, choćby w najsubtelniejszem jej przejawieniu się, dopóki świadomość utożsamia siebie z którąkolwiek ze swych ״upady“ t. j. powłok, w których działa, dopóty za każdym razem, gdy ta forma niweczy się, świadomość przeżywa jakby swą własną śmierć, i w istocie czasowo przygasa wraz z nią.
Świadomość nietylko musi przyznać różnicę, odróżnić życie od formy, ale musi to w rzeczy samej przeżyć, umieć oddzielać siebie od wszystkich swych powłok, zaczynając od ciała fizycznego i jego formy ujmowania świata poprzez organa zmysłów, następnie od astralnego, od niższego mentalnego i jego prawami asocjacyjnego myślenia, wreszcie od ciała rozumu z jego formami i katego- rjami: przestrzeni, czasu, przyczynowości i t.p.
Człowiek musi zrozumieć, że te różne formy ujmowania świata nie są niczem innem, jak funkcjami różnych powłok, z których każda odpowiada swemu planowi, organami, przerabiająceini środowisko w sposób dostępny dla doświadczenia monady, i że niema pod tym względem różnicy między organami pięciu zmysłów fizycznego ciała, a kategorjami rozumu, które są organami ciała przyczynowego — wszystko to należy do strony formy, a zatem przejściowej, a nie wiecznej,strony indywidualności, do nierealnego, nie — Ja.
Ale zanim dusza zdoła poznać różnicę pomiędzy formą a treścią swej indywidualności, zanim zdoła uczynić to wielkie przesunięcie po za granice swej formy, czeka ją ta straszna śmiertelna walka, o której mówi ״Światło na ścieżce“, walka ludzkiej indywidualności o swe oddzielne, odrębne istnienie.
Wszystko, co od wieków budowało, tę indywidualność, wszystkie cnoty, wszystkie dążenia i ideały,’ moralne wartości i świadomość swego obowiązku, wszystko to zwraca się teraz w ostatniej śmiertelnej walce przeciwko człowiekowi. Gdyż wszystko to były kryterja rozpoznawania, kryterja rozróżniania Ja od nie – Ja, zaczątki rozdzielności, budujące od wieków fortecę Jaźni. 1 jeśli uczeń nie zrozumie, że mu były potrzebne tylko jako stopnie, aby przezwyciężyć je i przekroczyć, a nie zachować, to cnoty jego i ideały staną się jego wrogami, i w ogniu bitwy nie odróżni wrogów od przyjaciół. Dlatego też powiedziano: ״zwycięż swe boskie swojem wiecznem“.
Wszystko, czem dotąd żył, na czem się opierał, musi teraz odrzucić, gdyż ״nic z tego, co jest wcielone, co uważa siebie za oddzielne, nic po za wiecznem pomóc mu nie może“. Musi puścić wszystko czego się kiedykolwiek trzymał, uczynić krok po za granice sąmego siebie w Próżnię i wówczas dopiero, rozbiwszy zwierciadło Mayi, wyrzekłszy się wszelkiego oblicza, wszelkiego dźwięku, wszelkiego światła, stanie się on sam i światłem i dźwiękiem i obliczem.
״On – niewypełniający, on nieświadczący, on, który sam jest przedmiotem swoich poszukiwań, dźwięk nieprzerywający się poprzez wszystkie wieki, bezgraniczny, niezmienny, siedem dźwięków w jedynym Głosie Milczenia“. Taką jest droga idącego ku Jedynemu przez Poznanie.
S. Guerrier
źródło: „Przegląd Teozoficzny” nr 1-2, styczeń, luty, marzec, kwiecień, Warszawa 1922
Zobacz również: Głos MIlczenia