Dżnani Joga

Dżnani-Joga jest to „Joga mądrości”. Słowo Dżnani pochodzi od pierwiastku sanskryckiego dżna (niektórzy wymawiają ńja) – znać. Dżnani-Joga jest to droga, która nęci myślicieli, ludzi o wymogach intelektualnych. Ci, którzy się interesują rozważaniem metafizycznem, myśleniem oderwanem, poszukiwaniami intelektualnemi, filozofją, nauką i tym podobnemi kierunkami pracy umysłowej – naturalnie zwracają się ku Dżnani-Jodze, ponieważ ona prowadzi ich na nęcący gościniec do tych rzeczy, które im są drogie. Aby jednak skorzystać z tego, co jest nauczającego w tej gałęzi filozofji jogów – nie trzeba wcale być wyrobionym metafizykiem ani zagłębionym w naukę uczonym. Otwartą jest ona dla wszystkich, którzy szukają odpowiedzi na zagadkę pochodzenia i celu życia; kto się nie zaspakaja szeregiem pospolitych, dziecinnych wyjaśnień w kwestji wielkich problematów życia; – kto, choć i spostrzega egzoteryczną stronę przedmiotu, jako coś w swoim rodzaju użytecznego, z usposobienia swego jednak szuka wiedzy utajonej, ezoterycznej fazy prawdy. Wyznawca Karma-Jogi stawia zawsze pytanie: „jak?” lub „co?” Nieustannem zaś pytaniem Dżnani-Jogi jest „dla czego?”. I owo „dla czego?” z dnia na dzień zaczyna brzmieć w umysłach coraz większej a większej liczby ludzi. Żądza prawdziwej wiedzy duchowej niepokoi wielu ludzi i zmusza szukać tego, czem mogliby zaspokoić swe pragnienie; głód duchowy wymaga pożywnego pokarmu dla duszy.

Ludzie powoli zaczynają widzieć ułudę otaczających ich rzeczy materjalnych, jakkolwiek rzeczy te mogą się wydawać nawet bardzo wielkie. Widzą oni, że jedna cywilizacja następuje po drugiej; powstają nowe rasy, które dochodzą do rozkwitu a potem chylą się do upadku; narody ze stanu dzikości podnoszą się na wyższy stopień rozwoju kultury materjalnej a potem nadchodzi dla nich okres zamierania. Śród ruin zagrzebanych pod powierzchnią ziemi, można znaleść ślady dawnych wielkich cywilizacji, o których nie posiadamy żadnych danych historycznych. I człowiek się przeraża na myśl o tem, że ludzie, którzy w skład tych cywilizacji wchodzili – zapewne uważali siebie za stojących na najwyższym stopniu rozwoju ludzkiego, tak, że następnym pokoleniom rzekomo pozostałoby bardzo mało do zrobienia, a jednak cywilizacje te zniknęły, nie pozostawiwszy nawet najmniejszego siaduj na stronicach historji. Wielcy dowódcy wojsk, mężowie stanu, filozofowie i myśliciele tych cywilizacji zostali nieznani – i nawet imiona tych ludów, do nas nie doszły. Nie pozostało nic, coby nam mogło powiedzieć o przeszłej wielkości tych ludów, prócz może jakiejś kolumny strzaskanej lub okaleczonego posągu. I myśliciel wie, że taki los czeka wszystkie narody, wszystkie cywilizacje – nawet i naszą. My również będziemy musieli zejść ze sceny; nasze prace będą zapomniane, a przyszłe narody, budując cywilizacje na ruinach tej, z której my byliśmy tak dumni, będą się pytały, kim my byliśmy i czem my byliśmy?

Religje powstawały, dochodziły do rozkwitu, poddawały sobie miljony ludzi i znikały, ginąc pod ciężarem przesądów, form zewnętrznych, uparcie nagromadzonych przez człowieka dokoła tej cząstki prawdy, która pierwiastkowo wywołuje zjawienie się religji. Zawsze tak było i zawsze lak będzie. Możemy wątpić o tym fakcie (jak, oczywiście, wątpiły o tem narody zaginionych cywilizacji), ale taka jest przyszłość nieuchronna. Wszystko jest śmiertelne, wszystko to jest dziełem rąk ludzkich, a wszystko co jest śmiertelne, skazane jest na zanik i zagładę. Ludzie patrzą na siebie i, rozumiejąc, że wszystko, co stanowi życie ziemskie – jest złudzeniem, zaczynają rozmyślać nad znaczeniem tego wszystkiego. Zadają sobie Pytanie: „skąd się wzięliśmy, dokąd dążymy, jaki jest cel naszego istnienia”. Starają się rozwiązać zagadkę życia zapomocą niezliczonych teorji. Odrzucają dogmaty, oddziedziczone po przodkach, poto tylko, aby stworzyć dogmaty nowe również nie zadowalające. Kręć, się, jak wiewiórka na kółku – aż do wyczerpania, a jednak wciąż znajdują się na tem samem miejscu. Podobni są do ptaka w klatce, który do śmierci bije głową o pręty swego więzienia. Starają się wytłumaczyć zjawiska, ale w gruncie udaje się im tylko określić je nowem imieniem. Wchodzą na górę poznania i, kiedy dojdą do szczytu, widzą, że góra ta, to jeno pagórek w łańcuchu gór, gdy ponad niemi, gromadząc się coraz wyżej – unoszą się pasmo za pasmem, prawdziwe góry, których najwyższe wierzchołki ukryte są za chmurami.

Błąd poszukiwaczy prawdy polega na tem, że wiecznie jej szukają nazewnątrz siebie, gdy w istocie tam znaleść jej nie podobna, ponieważ ona jest wewnątrz nas. Jest rzeczą pewną, że posiadając światło wewnętrzne, można z pożytkiem śledzić każde zjawisko zewnętrzne – i stąd wielkie prawdy można wyprowadzić. Ale bez tego światła wewnętrznego przedmioty zewnętrzne nie mogą nam dać istotnej odpowiedzi – i można głośno do natury przemawiać, a w odpowiedzi usłyszeć tylko echo swego wołania. Poszukiwacze na względnej płaszczyźnie znajdują tylko to, czego szukają, znajdują to, czego oczekują, gdyż w umiłowanych swych teorjach muszą znajeść to, co odpowiada owej okruszynie prawdy. Ale człowiek, który szuka rzeczy średnicowo przeciwległych temu, do czego dążą tamci poszukiwacze, znajdzie również to, czego szuka, gdyż i w jego poglądach mieści się też cząstka prawdy – i on również musi znaleść to, co jej współdziała. Każdy z poszukiwaczy rozumie, że znalazł część prawdy, ale każdy popełnia błąd, przypuszczając, że w znalezionej przez niego formule, znajduje się cala prawda – i dla tego zwalcza pretensje innych. W ten sposób powstają rozmaite szkoły. Szkoły te prowadzą walkę o drobiazgi i dzielą się na pod-szkoły – i tak to płynie coraz dalej – że w końcu człowiek, spragniony odpowiedzi na swe zagadnienia – w jeszcze większej znajdzie się niepewności, chcąc się dowiedzieć, na czem wreszcie polega prawda.

Niech nasi czytelnicy nie sądzą, że mówimy tylko o zachodnich szkołach religijnych i filozoficznych. I na Wschodzie nołożenie rzeczy nie jest lepsze. W Indjach istnieje niezliczone mnóstwo sekt, szkół i kultów. Każda z tych szkół albo sekt w początkach swoich posiada cząstkę prawdy, ale później dodała do tego swego skarbu tyle niedorzeczności, że pierwotna czysta prawda zaczęła się wymykać zwolennikom i zamiast spokojnych, jasnych dowodów założycieli szkoły, powstały przesądy i puste teorje. Ma to miejsce zarówno na Wschodzie, jak na Zachodzie; i nie bacząc na to, we wszystkich częściach świata jest niewielka liczba ludzi, którzy gorliwie a z niegasnącym duchem zbożnym podtrzymują ogień prawdy. Ludzie ci nie pozwalają, aby do prawdy wciskały się jako domieszka ich własne lub cudze teorje. Mówią oni: „Będziemy oddawali się rozmyślaniom, o ile nam przyjdzie ochota.

Będziemy słuchać rozważań cudzych, ale nie będziemy ich mieszali z cząstką prawdy bożej, która została nam przekazana. Nie dodamy aljażu do czystego kruszcu. Prawda to niewątpliwa, że Indje były zawsze źródłem wielkich prawd duchowych oraz centrem, w którym się one przechowywały. Wszystkie wielkie religje urodziły się na Wschodzie. I w obecnym czasie w Indjach warunki głębokiego myślenia i dla badań psychicznych – są dogodniejsze niż na hałaśliwym Zachodzie. Nie znaczy to jednak, aby w Indjach masy narodowe odznaczały się wrysokim rozwojem. Przeciwnie, nie masz na świecie kraju, gdzie by tak bujnie rozrastały się plewy zabobonów. Przyczyna tego stanie się jest zupełnie zrozumiałą, gdy zwrócimy uwagę na to, że te same warunki, co współdziałają poznaniu wyższych praw filozoficznych i duchowych – jednocześnie stanowią doskonały grunt dla zabobonów. Na gruncie Kalifornji owoce i kwiaty rozwijają się tak, jak nigdzie w Stanach Zjednoczonych, ale na tej samej glebie, o ile ja zapuścić i niewyorać jej należycie – obficie kwitnie wszelakie zielsko i złośliwe trawy. W Indjach ziemia, nie obrabiana w ciągu roku, zarasta dzikiemi krzakami – i gęste zarośla pokrywają miejsce, na którem przedtem była dobrze zorana rola.

Na Wschodzie znajdziesz nie mało fałszywych bogów zabobończych, gdy na Zachodzie nowy – również fałszywy bóg dobrobytu materjalnego zapanował w świątyni. Między Masonami a fałszywemi bogami indyjskiemi zauważyć można wielkie podobieństwo familijne…

Wyznawca Dżnani-Jogi widzi prawdę we wszystkich formach religji i we wszystkich szkołach filozofji – ale zawsze pamięta, że ta prawda to tylko cząstka wielkiej Prawdy. Nie potępia żadnej religji ani żadnej szkoły filozoficznej i sporów z żadną nie prowadzi: nacisk jeno kładzie na jeden punkt, że mianowicie „wszystko to nie jest prawdą całkowitą”. Nie należy on do żadnej szkoły odrębnej i do żadnego odrębnego wyznania, gdyż uznaje za braci wszystkich myślicieli i wyznawców religji wszystkich krajów świata i wszelkich odcieni w poglądach. Wierzenia jego są dość wszechogarniające, aby mogły zatrzeć w sobie wszystkie pozostałe, ale nie chce, aby go krepowały ograniczenia któregokolwiek z tych systemów.

Nędza tych wszystkich walczących ze sobą szkół i wierzeń polega na tem, że każda z nich  chce ograniczyć Boga i wyłączyć niektórych ludzi. Dżnani-jogi nie uznaje ograniczenia Boga i wyłączenia niektórych jego dzieci, czyli stworzeń bożych.

W wykładzie niniejszym postaramy się dać naszym czytelnikom dokładne wyobrażenie o zasadniczych ideach i naukach Dżnani-Jogi, nie dotykając teorji sprzecznych, różnych szkół –  z których każda przyjmuje główną przesłankę a potem wyprowadza z nich niektóre specjalne dowody i wnioski. Te zasadnicze prawdy można znaleźć w ezoterycznych naukach wszystkich religji, u wszystkich narodów – i sami założyciele systemów religijnych wprowadzili je za pośrednictwem swych ulubionych uczniów. Nauki te każde nowe pokolenie wyznawców paczy, ale nauka pierwotna nigdy nie bywa całkowicie zapomniana. Dla ilustracji tego faktu należy przeczytać „Kazanie na górze” którego zasady są przyjęte i czczone przez okultystów i mistyków wszystkich szkół i krajów. Baczcie zatem, jak wyznawcy nauki Chrystusa bronią zewnętrznej formy chrześcijaństwa – i jednocześnie śmiało, bez pomieszania twierdzą, że nauka Chrystusa jest „nie do urzeczywistnienia”. Niewierzący mogą odrzucać prawdziwość nauki Chrystusa, ale ogłaszać tę naukę za „niezgodną z rozumem” i nieodpowiednią dla ludzkości – na to zdecydowali się tylko wierzący. I toż samo da się zauważyć u każdej masy wyznawców każdej religji; bronią oni nazwy i form zewnętrznych, ale przyjmują tylko takie nauki, które odpowiadają ich życiu. Zamiast stosować swe życie do tych nauk, dostosowują te nauki do swego życia. Wspominamy o tem nie w tym celu, by kogokolwiek ostro krytykować, tylko bierzemy to jako przykład różnicy między ezoteryczną i egzoteryczną nauką religji. W zasadniczych twierdzeniach Dżnani-jogów niemasz nic takiego, coby mogło przeczyć prawdziwym naukom ezoterycznym jakiejkolwiek religji – i, przyjąwszy te zasadnicze podstawy prawdy, można trwać w związku z jakąkolwiek formą religji. W istocie taka nauka daje możność każdemu człowiekowi zrozumieć ezoteryczną stronę jego własnej religji i ocenić jej piękność, gdy przeciwnie, jego bracia przywiązani są tylko do słów i do formy.

Również i ci, którzy nie wyznają żadnej specyficznej formy religji – znajdują, że te nauki dają im zaspokojenie ich potrzeb duchowych, którego nie mogą znaleść w innych wierzeniach religijnych – i że zrozumiała zupełnie zasadnicza myśl tych nauk okazuje się w całkowitej zgodzie z rozumem. Również i niewierzący materjalista może znaleść w tych naukach ducha tych poglądów, które wyznaje. Ciągle mówi on o „naturze”; niechże zrozumie, że dla Dżnani-jogów słowa „Róg” i „Natura” mają jedno i to samo znaczenie – a zasłona z oczu im spadnie.

W wykładzie niniejszym ustanowimy tylko principia zasadnicze, nie będziemy się starali budować jakichś specjalnych teorji lub systemów filozoficznych. Materjał, jaki dostarczymy, powinien dać klucz do zrozumienia wszystkich systematów filozoficznych – i każdy uczeń może stworzyć własną malutka filozofję, która go zaspokoi, pamiętając jednak, że wszystkie takie teorje mogą służyć tylko za hipotezy robocze, których nie wolno stawiać na jednym poziomie z prawdami zasadniczemu. Uczyniwszy te objaśnienia konieczne, rozpoczynamy wykład dalszy.

Rozpatrując tajemnice Wszechświata, musimy cofnąć sie ku pierwozasadom t. j. ku temu, co leży w zasadzie wszystkiego, dla naszych zmysłów oczywistego. Człowiek przeciętny zbywa tę myśl uwagą, że za wszystkiem stoi Bóg, „który jest niedostępny naszemu pojęciu”, co jest prawdą niewątpliwą. Ale, jeżeli zapytacie, jak on sobie Boga wyobraża, to przekonacie się, że każdy ma o nim swoją własną koncepcję. Każdy ma swoje pojęcie – lub brak pojęcia – ale prawie wszyscy powiedzą wam, że Bóg to istota – znajdująca się poza granicą natury; że On dał początek wszelkiemu ruchowi a potem polecił mu odbywrać się w jakiś sposób tajemniczy. Człowiek przeciętny widzi w słowach „Bóg stworzył” dostateczne objaśnienie wszystkiego, nie bacząc na to, że takie wyobrażenie „Boga” jest bardzo niedalekie od wyobrażenia dzikusa o swoim bożku.

Póki nie dowiemy się czegokolwiek o cechach Boga, nie będziemy w stanie zrozumieć natury wszechświata lub życia. Samo z siebie wynika, że umysł skończony może ogarnąć tylko nikłą część nieskończoności, ale w każdym razie może ogarnąć tę nikłą część przy pomocy rozumu duchowego – i ta „nikła część” stanowi to, co Dżnani-jogowie nazywają „prawdą” – nie w tem znaczeniu, jakoby to była „prawda” dlatego tylko, że oni tak mniemają, ale dlatego, że jej poznanie może zdobyć każdy człowiek, który rozumowi duchowemu umożliwi, by mu tę wiedzę zakomunikował Do tego zaś wystarczy proste wskazanie prawdy, aby umysły tych, co są gotowi ją przyjąć, intuicyjnie poczuły jej rzeczywistość. Prawda może się znajdować poza granicami intelektu, ale intelekt nie odmawia jej uznania, gdy umysł się oczyści z nalotu niedorzeczności.

Nauczyciel zawsze radzi uczniowi, który idzie drogą Dżnani-Jogi, aby się poddał powtórnemu wychowaniu umysłu, dyscyplinie oraz badaniu samego siebie – w tym celu, aby odłożyć na bok” poprzednie przesądy, opinje z góry przyjęte, nauki dogmatyczne, sugestje oddziedziczone, wpojone w duszę od dzieciństwa i t. p. rzeczy, które umysł obciążają. – Uważajcie, że mówimy „odłożyć na bok”, nie zaś „odrzucić” – tylko „odłożyć na bok”, a to w tym celu, aby w razie potrzeby mieć możność znów korzystać z tego materjału; ale w każdym razie wszystko to powinno być „odłożone na bok”, ażeby umysł
mógł bez przeszkody przyswoić sobie przedstawioną mu nową prawrdę całkowitą; koniecznem jest uniknąć niebezpieczeństwa, aby prawda nie mieszała się ze staremi teorjami, zamkniętemi w pewnych granicach zasadami i fałszywemi wyobrażeniami.

Dżnani-jogowie twierdzą, że umysł przygotowany do przyjęcia prawdy, oczyściwszy się w ten sposób – instynktowo uznaje okazaną sobie prawdę za prawdę i bez trudu rozróżnia metal od aljażu. Nie kładziemy nacisku na to, aby nasi czytelnicy przeszli ten kurs przygotowawczy natychmiast, prosimy ich tylko, aby tymczasowo „odłożyli na stronę” przesądy i stworzyli w swym umyśle „otwarte pole” ku przyjęciu nauki Dżnani-Jogi. Jeżeli ta nauka do waszej duszy wcale nie przemawia, to odłóżcie ją dla rozpatrzenia w innym czasie: – nie ma w tem nieszczęścia; poprostu nie jesteś gotowy do jej przyjęcia. Jeżeli zaś ta nauka budzi w twej duszy echo sympatyczne – jeżeli zaspakaja jej pragnienia tak, jak tego jeszcze nigdy nie było – w takim razie gotów jesteś do przyjęcia tej nauki – osiągnąłeś prawdę. Pojęcie Boga, wykładane przez Dżnani-Jogę – niektórzy, bardzo liczni uważają za podobne do pewnej formy panteizmu; ale pod względem treści jest ono (pojęcie) znacznie szersze od panteizmu.

Panteizm uczy, że Bóg jest to suma wszystkich rzeczy widzialnych, dotykalnych, słyszalnych, smakowalnych i wąchalnych t. j., że cały świat w takiej postaci, w jakiej my go poznajemy – jest Bogiem. Nauka zaś Dżnani-Jogi mówi, że panteizm to tylko prawda niezupełna. Nauka ta twierdzi, że suma wszystkiego dla nas poznawalnego, stanowi zaledwie nieskończenie małą cząstkę prawdziwego wszechświata – i mówić, że ta cząstka to Bóg – znaczy to samo, co powiedzieć, że obcinek z paznokcia palca, jest to cały człowiek. Dżnani-Joga nie uczy, że wszechświat jest Bogiem, ale uczy, że Bóg objawia się we wszystkiem, co stanowi nasz wszechświat – i jeszcze mil jon razy więcej. Twierdzi ona, że prawdziwe pojęcie o Bogu, przewyższa ludzkie rozumienie – i że nawet istoty, które o tyle wyżej stoją od człowieka na drabinie życia, o ile człowiek stoi wyżej od chrabąszcza, mogą wyrobić sobie zaledwie nikłe pojęcie o Bogu. Ale Dżnani-Joga twierdzi, że człowiek może doróść do istotnej wiedzy o tem, że Bóg jest przytomny wre wszystkiem co żyje. Tę naukę można zreasumować w najogólniejszych rysach w sposób następujący: życia, jawnem czy utajonem, stworzonem czy niestworzoncm, Bóg jest przytomny w każdem zjawisku widzialnem czy niewidzialnem, poznanem czy niepoznanein. Pojęcie to o Bogu, jak widzicie – jest zupełnie różne od tego, które uznaje, że Bóg jest tylko sumą rzeczy poznanych i widzialnych – i również odróżnia się od twierdzenia, że Bóg jest czemś odrębnem od swoich tworów. Dżnani-jogi nic nie mówi o „tworach”, gdyż jego zdaniem, wszystkie rzeczy są „przejawami Boga”.

Czytelnik, który nawykł do pospolitego znaczenia słowa „Bóg”, niełatwo wyrobi sobie pojęcie o tej idei Bóstwa, jakiej uczy Dżnani-Joga. Będzie miał dążność, by w umyśle swym zachować antropomorficzne pojęcie o Bogu, t. j. pojęcie o Bogu, jako o człowieku albo przynajmniej o istocie na wzór ludzki stworzonej, posiadającej namiętności i rysy charakteru człowieka. Wyobrażenie to o Bogu odnosi się do niemowlęcego stadjum ludzkości i wielcy myśliciele wszystkich religji dawno przerośli te dziecinne wyobrażenia. Chociaż Bóstwo powinno posiadać wszystkie atrybuty wyższe, łączone zazwyczaj z pojęciem o Bogu osobistym, ale powinno ono natyle przewyższać takie pojecie, że żaden człowiek myślący, który z należytym szacunkiem stoi wobec źródła bytu – nie może dłużej trzymać się pojęć antropomorficznych, jakiekolwiek byłyby jego wierzenia.

Biorąc pod uwagę to pospolite pojęcie i obraz umysłowy, zazwyczaj wywoływany słowem „Bóg”, wolimy raczej dla oznaczenia Boga, używać w tej lekcji terminu „Absolut”. Jest to szczególnie pożądane ze względu na to, że Dżnani-Joga sama przez się jest raczej filozofją niż religją; jest to raczej przedmiot nauki, wymagający natężenia wyższych sił umysłu, niżeli doktryna, zwracająca się do uczucia lub sugerująca konieczność bogobojności. Gdy dojdziemy do Bhakti-Jogi, poświęconej zagadnieniu czci dla Boga i stanowiącej fazę religijną filozofji jogów, właściwą będzie rzeczą, wrócić do używania słowa „Bóg” dla oznaczenia Bóstwa i można będzie używać tego terminu bez obawy niebezpieczeństwa, że będziemy źle zrozumiani. W ten sposób w niniejszej lekcji mówiąc o „Absolucie” – nie potrzebujemy stworzyć nowego Boga, używamy tylko ogólnego terminu dla określenia Źródła bytu, terminu, który jest dość szeroki, aby wejść w styczność z wszelakiem pojęciem o Bóstwie rozmaitych osób, niezależnie od ich wierzeń i wychowania – a także z wyobrażeniami rozmaitych filozofów, którzy wolą myśleć o pewnem „principium”, niż o Bóstwie. Prosimy przeczytać to wyjaśnienie, aby dokładnie ująć podstawy, które nam każą używać terminu „Absolut”, co w obecnym wykładzie Dżnani-Jogi zaczyna się od twierdzenia: „Absolut jest”. – Dżnani-Joga nie rości sobie pretensji, że może wyjaśnić intelektowi ludzkiemu zagadnienia o własnościach, przyczynie i celu istnienia Absolutu. Poprostu stwierdza jego istnienie. W odpowiedzi na pytanie: „Jak może coś istnieć bez przyczyny” – odpowiada, że pojęcie przyczyny i skutku należy do względnej płaszczyzny przyczynowości, Absolut zaś oczywiście stoi Ponad płaszczyzną względności. Widzimy, że wszystko dokoła nas ma swoją przyczynę i samo jest przyczyną wyników następnych. Wszystko, co widzimy, czujemy lub słyszymy – jest ogniwem w łańcuchu przyczyn i skutków, posiada łańcuch przyczyn poprzedzających, które idą w; przeszłość, w nieskończoność, i sam też jest punktem wyjścia rezultatów, idących w przyszłość i również w nieskończoność. W obu razach, za pomocą łańcucha swoich przyczyn i skutków każdy fakt styka się z Absolutem. Możemy prześledzić przyczyny jakiegoś zjawiska tak daleko, że rozum nasz wyrzecze się iść za niemi dalej – i możemy sobie wyobrazić szereg skutków jakiejś przyczyny, idący tak daleko w przyszłość, że nawet wyobraźnia odmówi nam pomocy w dalszem prowadzeniu łańcucha.

Tajemnica polega na tem, że się wszystko zaczyna i kończy Absolutem. Intelekt ludzki jest zupełnie niezdolny stworzyć sobie jasne wyobrażenie o jakiemś zjawisku, nie-znając przyczyny, gdyż i rezultat znajduje się na płaszczyźnie Relatywu (Względności), a w tym świecie relatywnym wszystko ma swoją przyczynę – i nie możemy wyobrazić nic leżącego zupełnie poza granicami naszego doświadczenia zmysłowego i dla tego nie możemy sobie wyobrazić żadnej rzeczy bez przyczyny. Filozofowie, którzy twierdzą, że wszystko powinno mieć przyczynę, natrafiają na dwa twierdzenia, z których jedno muszą bezwarunkowo przyjąć, przyczem i jedno i drugie burzy ich własną teorję.

Mogą oni przyjąć twierdzenie, 1) że istnieje pierwoprzyczyna – a w takim razie odsuwają tylko problemat o parę kroków w tył, muszą bowiem przypuścić, że pierwoprzyczyna sama jest bez przyczyny; albo mogą uznać, 2) że łańcuch przyczyn i skutków jest nieskończony; w takim razie napotykają trudność w tym sensie, że rzecz, nie mająca początku, nie może mieć przyczyny – a zatem prawo przyczyny i skutku okazuje się niepełnem. Słowem, intelekt ludzki zupełnie niezdolny jest rozwiązać to zagadnienie, a im więcej czyni prób w tym kierunku, tern mocniej się plącze. Jest to stare pytanie dziecka: „Kto zrobił świat?” na co mu odpowiadają: „Bóg”.

Wtedy dziecko pyta: „A kto zrobił Boga?” Widzicie, że to pytanie posuwa się tylko wstecz, o jeden stopień dalej. Nawet materjalista, który mówi, że zupełnie w Boga nie wierzy, twierdzi, że materja istniała wiecznie, ale nie może wytłoma-czyć, dlaczego materja nie miała przyczyny, jeżeli jej przejawy wykazują łańcuch przyczyn i skutków. (Materjalista wysuwa na czoło pojęcie jednego z przejawów Absolutu, który ludzie zazwyczaj nazywają umysłem, rozumem).

Zatem intelekt musi ostatecznie przypuścić, że istnieje Coś, co nie ma przyczyny. Innemi słowy wypada mu uznać się za zwyciężonego i musi być zwyciężony, gdyż należy do płaszczyzny Relatywu i nie może zdobyć Absolutu. Dżnani-Jogowie nazywają Absolut „Przyczyną Bezprzyczynową” i poprzestają na twierdzeniu, że on jest. Czytelnik zanim dalej pójdzie, musi sobie przyswoić ideję realności Absolutu. Nie powinien on przypisywać mu żadnych atrybutów i wyobrażać sobie, że go rozumie i może nawet nie dawać mu żadnej nazwy. Ale musi uznać, że istnieje pewne absolutne COŚ, wszystko jedno, jak my to nazwiemy: Bogiem, Rozumem, Materja, Siłą, Życiem lub czemkolwiek. On musi uznać i ogarnąć byt absolutnego COŚ, z czego pochodzi wszystko i co przejawia się we wszystkiem.

Następnym krokiem będzie przyjęcie faktu, że wszystko co istnieje, widzialne i niewidzialne – powinno być przejawem czyli emanaćją owego COŚ, gdyż nie może być nić takiego, coby istniało na zewnątrz niego i niewychodziłoby z niego. Niema nic „na zewnątrz”. Nie ma nic leżącego poza niem. Wszystko powinno było wyniknąć z jednego źródła. Jeżeli Absolut ma stworzyć coś, powinien stworzyć to ze siebie – przynajmniej my nie możemy sobie inaczej wyobrazić tego w granicach pojmowania naszego intelektu. Nie może być dwóch Absolutów – jest miejsce tylko dla jednego.

Uważamy za właściwe przytoczyć na tem miejscu niewielki utwór poetycki nieznanego nam autora. W tym poemaciku prostemi słowy Wypowiedziana jest wielka prawda.

Ty jesteś wielka, wieczna nieskończoność; wielka nieograniczona Całość-Ciało twoje – to wszechświat. Duch twój – dusza. Jeżeli napełniasz bezmiar nieobjęty, jeżeli jesteś: jesteś wszystkiem we wszystkiem. Jeżeli byłeś tu wcześniej niż ja, to mnie tutaj niema wcale. Jakżesz ja mogę żyć na zewnątrz ciebie? Czyliż ty nie napełniasz nieba i ziemi? Dla mnie zaiste niema miejsca poza twojem współdziałaniem. Jeżeliś ty Bóg i napełniasz sobą całą nieogarnioną przestrzeń, To i jam jest częścią Boga – myślcie o tem, jak chcocie – bo inaczej niema tu miejsca dla mnie. A jeżeli niema dla mnie miejsca i jeżeli ja sie tu nie znajduj – To w każdym razie – nie mogę też być „wygnanym”, bo wtedy byłbym gdziebądź – I dlatego muszę być częścią Boga, choćbym był nawet bardzo nikły. A jeżeli ja nie jestem częścią Boga, zatem takiego Boga niemasz wcale.

Trzeci krok polega na tem, aby z jak największą oczywistością ująć ten fakt, że Absolut posiada trzy atrybuty: 1) wszechmoc; 2) wszechwiedzę; 3) wszechobecność. Nie żąda się bynajmniej od ucznia, aby na ślepo przyjął te twierdzenia. Niech je zbada.

1. Wszechmocny, wszechpotężny, wszechwładny. Słowa te znaczą, że Absolut jest potężniejszy, niż cokolwiek bądź wzięte oddzielnie oraz niż wszystko wzięte w całości, że posiada ono wszystką potęgę, jaka tylko istnieje, a zatem, że wszelka siła, której mamy świadomość – jest przejawem Absolutu. Dla jakiejkolwiek innej siły miejsca niemasz, a przeto objawy siły wszelkich rodzajów i postaci, muszą być objawami Absolutu. Nie próbujcie uchylić się od tego pytania i tej odpowiedzi: są nieuniknione. Jest wielu ludzi, którzy mówią o wszechmocy Boga ale nie bardzo rozumieją znaczenie tego słowa. I chcą się wy kręcić od prawdy, która w sposób nieuchronny wypływa ze stwierdzenia wszechpotęgi Boga, że mianowicie wszelka Siła pochodzi od Boga. Chcą Bogu przypisać wszystkie te objawy siły, które im są miłe, lub które prowadzą do ich szczęśliwości – ale gdy nadchodzi kwestja siły dla nich szkodliwej – wtedy boją się przypisać ją Bogu i albo starają się obejść to zagadnienie albo przypisują to przeciwne zjawisko jakiejś innej sile np. djabłowi, nie bacząc na to, że jeżeli Bóg jest wszechmogący – to we wszechświecie nie może istnieć żadna inna silą – i że wszystkie przejawy siły, dobrej czy złej (terminy względne), jakiekolwiek by się okazały, pochodzą z jednego i lego samego źródła. Nędze ludzką stanowi to, że zowiemy rzeczy korzystne dla swej wygody materjalnej i dobrobytu – „dobremi”, a rzeczy przeciwne – „złemi”. Piękna pogoda jest taka, która jest człowiekowi miła, a niepogoda to czas, co mu jest niemiły. Gdyby się mógł wyzwolić od ciała – uważałby zarówno jedną jak i drugą za dobre, gdyż ani jedna ani druga nie mogłaby na nim wywrzeć wpływu.

2. Wszechobecny – znaczy obecny wszędzie jednocześnie. To znaczy, że Absolut jest obecny we wszystkiem, co jest dostępne naszemu poznaniu w przestrzeni a nadto wszędzie – niezależnie od naszego względnego pojęcia o przestrzeni. Znajduje się on wszędzie; przestrzeń dla niego nie istnieje – jest nieskończony. Tu spotykamy się z faktem, którego nasz niedołężny intelekt ogarnąć nie może – mianowicie z przestrzenią. Intelekt nie może sobie wyobrazić przestrzeni bez końca, jak nie może sobie wyobrazić przyczyny bezprzyczynnej. A jednak – biedny intelekt! nie może wyobrazić sobie niczego poza przestrzenią; również jak końca przestrzeni. Nie może sobie wyobrazić przestrzeni, jako mającą koniec równie jak nie mającą końca – a również nie może jej sobie wyobrazić jednocześnie jako skończoną i nieskończoną. Ale powróćmy do naszego przedmiotu. Jeżeli Absolut jest wszechobecny (a nie możemy go sobie przedstawić inaczej) – musi on być na wszystkich miejscach, w każdym czasie, we wszystkich osobach, w każdym atomie, w materji, w umyśle i w duchu. Jeżeli go niemasz w jakimkolwiek danym punkcie w przestrzeni albo poza przestrzenią – w takim razie Absolut nie jest wszechmocny – i całe twierdzenie o jego wszechobecności okazuje się fałszem. Jeżeli zaś on jest wszędzie, w takim razie niema nigdzie miejsca, w którem mogło by się mieścić cokolwiek innego, prócz niego. A jeżeli wszystko jest tak, to wszystko powinno być częścią Absolutu lub jego emanacją. Wszystko musi być częścią wszechpotężnej całości. Bardzo wielu ludzi mówi z lekka, podług przywyknienia, że „Bóg jest wszechobecny” i w krajach chrześcijańskich każde dziecko tego uczą. Albo bardzo nieliczni zastanawiają się nad temi słowy. Nie wiedzą tego, że mówiąc „Bóg jest wszechobecny” przyznają tem samem, że jest on zarówno na nizinach jak na wyżynach, zarówno w miejscach „złych”, jak i w „dobrych”. Nie wiedzą, że wszystko ma w sobie Boga, że wrszystko musi być cząstką jego objawu. Słowa, które ludzie wymawiają tak zlekka, mają znaczenie straszliwe. Ale nie żąda się od nikogo, aby twierdzenie to wszechobecności Boga – przyjął bez poprzedniego rozpatrzenia. Z braku miejsca nie możemy tu wchodzić w szczegóły, ale najnowsza nauka jest pełna teorji o istnieniu tylko jednej substancji, napełniającej całą przestrzeń. Jak nauka twierdzi, że istnieje tylko jedna siła, ukazująca się na rozmaitych drogach – podobnież przyznaje ona, że istnieje tylko jedna substancja, ukazująca się w rozmaitych formach. Prawda, że nauka doszła do tego wniosku drogą rozumowań materjalistycznych, ale w gruncie jej twierdzenia są identyczne z wnioskami dżnani-jogów, wnioskami, których ci trzymali się w ciągu wielu stuleci, a które odziedziczyli od mistrzów, co żyli jeszcze dawniej. Prawowierne religje twierdzą to samo w swoich tezach o wszechpotędze i wszechobecności, chociaż ich wyznawcy nie mają tej świadomości.

3. Wszechwiedny – wszechwidzący, wszechmądry: to znaczy, że Absolut ma w swem posiadaniu całą wiedzę, że wszystko zna i wie; że niemasz nic, czego by nie wiedział; że on jest sumą wszystkiej wiedzy, która kiedykolwiek była, która jest i będzie. Gdybyśmy przypuścili, że jakieś najmniej znaczne zjawisko jest nieznane lub nie może być znane Absolutowi, to przez to samo przyznajemy, że słowo to nie ma sensu, jeżeli Absolut ma w swem posiadaniu całą istniejącą wiedzę. to nie może się mylić; nie ma potrzeby zmieniać swego zdania; może myśleć i działać tylko mądrze, a zatem – sprawiedliwie. A jednak ludzie – rzekłbyś – sądzą, że Bóg może się mylić albo nie posiada wiedzy dostatecznej – i dlatego nieraz się zdarza, że ludzie zwracają uwagę Boga na to, co mu się wymknęło albo w czem się pomylił – i proszą go, aby w przyszłości postępował lepiej. Zdaje się, sądzą, że mogą Bogu pochlebić albo go oszukać. Biedne małe dzieci! Aby zrozumieć prawdę tej tezy o wszechwiedzy, wystarczy, gdy uczeń spojrzy wokoło siebie i pomyśli nieco nad tem co widzi. Jeżeli Absolut nie ma w posiadaniu wszystkiej wiedzy, skądże my otrzymać możemy naszą wiedzę? Samo się przez się rozumie, że nie ze źródła, któreby leżało poza Absolutem.

Daleko racjonalniej jest przypuścić, że wiedza istnieje zawsze – że nasze opanowanie jest to tylko fakt dostatecznego rozwoju naszego umysłu ku jej przyjęciu lub ku temu, aby wiedza Boska miała do niego wolny dostęp. W każdym razie beznadziejną byłoby rzeczą oczekiwać wiedzy z jakiegokolwiek innego źródła, prócz Absolutu, gdyż prócz niego nic innego nie istnieje.

Dżnani-Joga naucza, że Absolut jest wszechmocny, wszechwiedzący i wszechobecny; że posiada w sobie wszystką istniejącą siłę, wszystką istniejącą wiedzę i napełnia swą istotą wszystką przestrzeń albo wszystko, co zajmuje miejsce przestrzeni, jeżeli coś takiego istnieje i że Absolut znajduje się we wszyst-kiem, wszędzie, w jednym i tym samym czasie i we wszystkich czasach.

Naucza ona, że Absolut, o ile jest czystym bytem, nie może być dostępny pojęciu intelektu ludzkiego w obecnym czasie, ale, że się objawia w trzech formach i że te formy przejawu mogą być percypowane, poznane i częściowo pojęte przez intelekt człowieka naszych czasów.

Trzy te formy przejawu Absolutu znane są pod nazwą: 1) substancji czyli materji; 2) energji czyli siły; 3) rozumu czyli umysłu.

To, co okultyści rozumieją pod nazwą Ducha – jest objawem transcendentnym i nie wchodzi w skład trzech wzmiankowanych wyżej przejawów. Zwrócimy uwagę czytelnika na wzajemny stosunek między trojgiem wyżej zaznaczonych przejawów Absolutu i trojgiem jego cech, o których mówiliśmy na stronach poprzednich.

Tak 1) cecha wszechobecności występuje w substancji czyli materji; 2) cecha wszechpotęgi występuje w energji czyli sile; 3) cecha wszechwiedzy występuje w rozumie czyli umyśle. Inaczej mówiąc trzy wspomniane tu przejawy stanowią część cech Absolutu – prawda, część b. nieznaczną, w porównaniu z innemi przejawami na wyższych płaszczyznach, ale w każdym razie jest to przejaw trojga atrybutów Bóstwa czyli Absolutu. Nie rozumiejcie naszych słów w ten sposób, że ten troisty przejaw Absolutu jest samym Absolutem – nie, to są tylko jego uzewnętrznienia lub emanacje. Sam Absolut nie może być widzialnie lub wyraźnie myślany przez człowieka- i umysł nasz musi przyswoić sobie pojęcie jednego lub kilku jego przejawów, aby w nich znaleść oparcie dla myślenia o Absolucie. Gdy myślimy o Absolucie, jako o rozumie, myślimy tylko o odpowiednim przejawie Absolutu. Gdy myślimy o nim, jako o sile lub energji, lub jak o mocy, która coś tworzy – to myślimy tylko o jego uzewnętrznieniu, zwa-nem energją. Gdy myślimy o nim, jako o czemś, co zapełnia przestrzeń – myślimy tylko o materji w jakiejkolwiek postaci, choćby i nader eterycznej, ale bądź jak bądź wyobrażającej przejaw substancji lub materji.

Zwykły człowiek religijny, może być, znajdzie niemałą trudność w tem, aby sobie wyobrazić Boga, który się objawia w substancji lub materji, w energji lub sile. Wyobraża Go sobie, jako tego, co tworzy te rzeczy i zażywa ich – ale zupełnie nie przywykł, by Go widzieć w tych rzeczach. Dżnani-Joga powinna mu pomóc pod tym względem i nauczyć, aby widział Boga wszędzie, we wszystkich zjawiskach. „Podnieś kamień i tam ty znajdziesz Mnie; rozłam drzewo i tam jestem Ja!”

Ale z drugiej strony i materjalista nie łatwo zgodzi się przyjąć te dwie formy emanacji, jako wyrazy Absolutu – ponieważ to twierdzenie jakby uznaje, że Absolut ma cechy pokrewne z Bogiem człowieka religijnego, którego odrzucają materjaliści.

Ale Dżnani-Joga sprowadza ich obu – tj. zarówno człowieka religijnego jak i materjalistę – do jednoczącej ich prawdy – i mówi im, że obaj rozpatrują jedno i to samo z dwóch różnych punktów widzenia. Uczony badacz może przeczyć, jakoby przejaw rozumu czyli umysłu był szczególnym przejawem Absolutu – i widzi rozmaite stopnie rozumu we wszystkiem; od ziarna piasku do człowieka. Rozumie on, że najmniejsza komórka posiada pewien rozum podświadomy, który jej pozwala wykonać pracę, do jakiej intelekt człowieka byłby niezdolny. Wszystko, co rośnie, jakkolwiek by to było drobniuchnie, ujawnia wielki Rozum, który występuje w niem lub przez nie – i człowiek, jakkolwiek by posiadał intelekt olbrzymi – nigdy nie będzie w stanie dokładnie odtworzyć pracy, jaka się odbywa w żywym organizmie. We wzrastaniu najmniejszej trawki Bóg czyli Absolut ukazuje sio w trzech formach, mianowicie: jako substancja czyli materja, jako siła czyli materja i jako rozum czyli umysłowość. Uczony badacz może wziąć elementy nasienia z otaczającej go materji, może nadać im formę siemienia, może pomieścić io siemię w odpowiednim gruncie i warunkach, może przystosować do niego wszystkie znane mu formy siły lub energji – a jednak mimo  wszystko z tego nasienia nie wykwitnie roślina. Do tego konieczny jest trzeci przejaw Absolutu – rozum czyli umysłowość, ale tego człowiek dać nie może. W każdej najmniejszej komórce zawiera się rozum czyli umysłowość, które wykazują swą działalność drogą nieświadomą i tworzą roślinę. Nasze ciała zbudowane są zupełnie tak samo. Rozum jest we wszystkiem i wszystko – jest emanacją Absolutu.

Czyliż człowiek nie wyobraża sobie, że jego intelekt stanowi najwyższą formę przejawu umysłowości we wszechświecie? Co za niedorzeczne mniemanie! Wystarczy gdy spojrzy dokoła siebie i spojrzy, jak wszędzie środki dostosowują się do celów, a przekona sie, jak natura łączy jedno zjawisko z drugiem. Nie jest on w stanie odtworzyć (zreprodukować) tych zjawisk za pomocą swego intelektu, a przecież one istniały przez setki wieków, zanim się ukazał intelekt (ludzki). Tu działa rozum wyższy od ludzkiego – i człowiek baczny może widzieć jego oznaki na każdym kroku. Zbadanie ziarna pszenicy albo oczu królika wykazuje zdumiewającą mądrość i celowość. Niechaj sceptyk zajmie się obserwacją ulu pszczół, a poczuje to samo, co poczuł jeden nasz znajomy, również sceptyk, póki się nie zaczął zajmować hodowlą pszczół; tomu otworzyło oczy na podziwu godną pracę natury. Powiada, że patrząc na robotę pszczół, w myśli powtarzał słowa hymnu: „Boże mój, bliżej ku Tobie!”

Rozum nie jest wytworem rozwoju człowieka; człowiek tylko rozwija siłę otrzymywania i pochłaniania rozumu i wiedzy z ich Pierwoźródła. Otrzymuje go tyle tylko, ile go może objąć. Wiadra nie wlejesz do butelki i człowiek mało rozwinięty nie może otrzymać takiej samej wiedzy, jaką ogarnia człowiek, który osiągnął wysoki poziom rozwoju. Zauważ następującą zbieżności w miarę tego jak dusza się rozwija i rozwiera, coraz więcej a więcej uczestniczy w każdej z trojga cech Absolutu. Zdobywa stopniowo coraz większą wiedzę, coraz większą siłę i władzę nad przestrzenią i materją. I w miarę dalszego rozwoju i wzrostu dusza coraz w szerszych rozmiarach odzwierciadlać będzie trzy cechy Absolutu: wszechwiedzę, wszechmoc i wszechobecność.

Nie będziemy w tej lekcji mówili o naszym stosunku do Absolutu — naszych obowiązkach względem Boga. Stanowić to będzie motyw następnego wykładu, poświęconego Bhakti-Jodze, gdzie ta kwrestja zostanie rozpatrzoną. Tutaj mówiliśmy tylko o filozoficznej stronie poznania Bóstwa – o Dżnani-Jodze.

Na tem miejscu właściwą będzie rzeczą przestrzec naszych czytelników przed błędem, w jaki wpadają osoby, studjujące filozofję wschodnią – błędem, którego nie są w stanie uniknąć nietylko uczniowie, ale i nauczyciele. Mowa tu o prawidłowem (lub nieprawidłowem) pojmowaniu stosunku między Wszechśrodkiem życia a Jego emanacjami.

Człowiek jest z Boga, ale nie jest Bogiem; jest przejawem Absolutu, ale nie jest samym Absolutem. Człowiek jest tylko skończonym wyrazem Nieskończoności. Wiemy, że nader liczni zwolennicy indyjscy i zachodni filozofji wschodnich – gotowi są zawsze i wszędzie głosić: „Ja jestem Bogiem”. Są tak porwani świadomością jedności wszystkiego, tak są oczarowani myślą o swem pokrewieństwie z Absolutem, że uważają siebie za równych Bogu a nawet za samego Boga. Nie dziw, że człowiek, który nie zna tej nauki, czuje się niemile dotknięty tym jakby rodzajem, bluźnierstwa – i zarówno rozum jak uczucie każą mu przeciwstawić się takim słowom. Jest to nader subtelne, zdradliwe i niebezpieczne spaczenie prawdziwej nauki – i przestrzegamy przed niem wszystkich czytelników, choćby ta fałszywa nauka pochodziła nawet z wysoce autorytatywnego źródła. Wyżsi mistrze indyjscy nie popełniają tego błędu myślenia, ale niektórzy z ich wyznawców wpadają w błąd. Niektórzy bardzo kompetentni mistrze wschodni starali się wyrazić te myśl indyjską w języku angielskim, ponieważ jednak zbrakło wyrazów angielskich dla wyrażenia najsubtelniejszych odcieni myśli, jakie są dostępne uczonemu, znającemu język sanskrycki (t. j. staro-indyjski): to w rezultacie wynikło, że rozpowszechniły się pojęcia zupełnie dowolne. Niejeden z nowych kultów w Europie i w Ameryce wpadł w ten sam błąd, a ich zwolennicy budzą zgrozę w otoczeniu i wywołują wstręt oświadczeniami, że oni zaprawdę są samym Bogiem.

Rzeczywista zasada filozofji życia, wykładana przez Dżnani-jogów, jest następująca: „Wszelkie istnienie, świadome czy nieświadome – jest emanacją jedynego Bytu”.

Zwróćcie uwagę na to słowo „emanacja”: ono daje klucz do rozwiązania zagadki.

Webster ( w Słowniku teozoficznym) określa to słowo w sposób następujący: „emanować – wytaczać się z jakiego źródła, wyłaniać się z czegoś. Pierwiastek łaciński tego słowa manare „płynąć”. Słowo to daje nam, o ile można, dokładne pojęcie o tem, co Dżnani-Joga łączy z pojęciem emanacja. Weźmy ulubiony przykład Dżnani-Jogi – słońce. Słońce to centrum, źródło drgań z niego pochodzących, które się w pierwszych warunkach ukazują w formie światła i ciepła. Ściśle biorąc nic z tego, co się znajduje nazewnątrz słońca nie jest słońcem – a jednak każde falowanie świetlne czy cieplikowe jest emanacja słońca – jest jakby jego cząstką. Każdy odczuwany promień światła czy ciepła – jest w tern znaczeniu także „słońcem”, a jednak nie on jest źródłem promieni. Promień jest w pewnem znaczeniu słońcem, a jednak słońce nie jest promieniem. Rozumiecie, co chcemy powiedzieć? W pewnym sensie człowiek może być Bogiem (jako promień lub emanacja), ale niewątpliwie, Bóg nie jest człowiekiem. Człowiek, jak i wszystko co istnieje jest z Boga – ale nie jest samym Bogiem. Mamy nadzieje, że czytelnik kilka razy przeczyta te słowa, póki sobie nie wytłomaczy w pełni myśli, jaka się w nich zawiera, gdyż inaczej zagrząźnie w takiem bagnisku błędów, że trudno mu będzie z nich wybrnąć. Wielu ludzi za naszych czasów szamocze się w tem trzęsawisku, tracąc wszystkie siły swego ducha. Niektórzy pisarze starali się ilustrować te myśl na przykładzie fizycznego ciała człowieka. Porównywają oni każdą cząstkę życia do komórki ciała, która jest, posiada pewną rozumną i niezależną działalność. Komórki te formują grupy komórek (Ob. Hatha-jogę li, XVIII), które mają pewne ośrodki energji, ale wszystkie one są zależne od mózgu, swego wielko rządcy.

Centralny rozum człowieka reguluje to wszystko. Pisarze ci mówią o Absolucie lub Bogu, jako o centrze, odpowiadającym rozumowi centralnemu, który kontroluje działalność oddzielnych komórek, kieruje niemi i nad niemi panuje. Pojęcie to, choć niewątpliwie jest mniej lub więcej niedoskonale, schodzi się jednak do pewnego stopnia z poglądami dżnani-jogów tak, że uważamy za zbyteczne wspominać tu o niem.

Pomoże nam ono jednak stworzyć sobie prawidłowe pojęcie tych poglądach. Swedenborg uważa każde indywiduum, każdą rzecz tylko formę, poprzez którą życie wszechświata przepływa jak strumień; – jest to tylko inne wyrażenie tej samej myśli. D. William Lloyd w swej doskonałej książce „Dawn Thought” – mówi: „Gdy dotykamy nogi człowieka, dotykam człowieka. Ale to nie to samo, co dotknąć nerwu. Dotknąć nerwu -nie jest tem samem, co dotknąć mózgu. Stosownie de danej formy – tkwiące w niej życie i boskość ujawnia się w mniejszym albo większym stopniu. Chociaż życie i pewna umysłowość znajdują się wszędzie, ale stopień ich przejawu jest rozmaity. Różnią się one między sobą stopniem świadomości. Podobnie jak w organizmie ludzkim, który przedstawia jedną całość, jest jednakże taka część, gdzie nadewszystko ześrodkowana jest świadomość, rozum i wola, gdy inne części {organizmu) różnią się od niej, (części) zarówno ze względu na odległość od niej, jak i ze względu na mniejsze lub większe z nią podobieństwo – tak samo i w Całości wszechświata jest zapewne taka część, która jest Bogiem (lepiej Ojcem, Matką lub Rodzicem) w szczególnem znaczeniu tego słowa tj. świadomość, życie, rozum i siła w swej postaci czystej czyli esencji – i są inne części, które mogą być klasyfikowane na zasadzie mniejszego lub większego oddalenia od tego Centrum – raz większego lub mniejszego z niem podobieństwa”.

Przytaczamy tutaj te analogje i poglądy, aby czytelnik mógł mieć jedną i tę samą myśl, w rozmaity sposób sformułowaną, przez różnych autorów. Jedni łatwiej uchwycą tę myśl w jednym wykładzie, inni w innym. Osobiście lepsze się nam wydaje porównanie ze „słońcem” – jako centrem *uz emanacja i promieniami – ponieważ jesteśmy przekonani, że jest tu daleko ściślejsza analogja z poglądami Dżani-jogów, niż w jakiemkolwiek innem podobieństwie. Ale oczywiście najlepszą ilustracją myśli jogów będzie zawsze dla czytelnika ta, która mu najlepiej dopomoże do wyjaśnienia rzeczy.

Nauczyciel indyjski pewnego razu pokazał uczniom pachnący kwiat i zwrócił ich uwagę, że ten kwiat bez przerwy wydziela ze siebie minimalne cząsteczki, które chwyta węch, doznając wrażenia zapachu – a tymczasem chociaż aromat pochodzi z róży i jest jej częścią – jednakże nie jest samą różą. Jest on z róży, ale nie jest samą różą. Dotknęliśmy tylko jednej ze stron Dżnani-Jogi. W następnych wykładach rozpatrzymy niektóre inne jej rysy. W najbliższej lekcji zastanowimy się nad Bhakti-Jogą tj. nad Jogą miłości Boga; – jest to zagadnienie, które w sposób naturalny idzie za tą częścią Dżnani-Jogi, którejśmy tu dotknęli.

Wyjaśni nam ona istotny stosunek człowieka do Boga; okaże nam, że człowiek żyje, porusza się i bytuje w Bogu. Wykład ten nie będzie podobni do zwykłego kazania religijnego. Chociaż Bhakti-Joga zwraca się do serca, nie do rozumu, ale znajduje się w zgodzie z rozumem zamiast mu się przeciwstawiać. W lekcjach dalszych pod odpowiedniemi tytułami rozpatrzymy inne części Dżnani-Jogi. Filozof ja jogów jest przystosowana do wszystkich potrzeb człowieka; niektóre jej części mogą zaspakajać odrębne jednostki więcej niż inne; ale wszystkie są dobre i niezbędne. Dlatego nie lekceważcie żadnego z jej działów tylko z tej przyczyny, że inne działy bardziej odpowiadają waszym wymaganiom. W każdym dziale /najdziecie coś, co wam będzie przydatne.

Na zakończenie zwrócimy uwagę wasza na to, że w istocie wszechświat nie jest umarły – że on żyje; wszędzie słychać w nim drżenie życia, wszędzie rozlaną jest energja i rozum. Wszechświat – to żywa całość, i wy jesteście częścią tej całości. Ty nie jesteś Absolutem, aleś jest atom, zawierający w solne jeden z promieni Absolutu – i jego siła życiowa objawia się w tobie. Znajdujesz się w zetknięciu z Centrem wszechświata – i Centrum ma świadomość o tobie i ma swój stosunek do ciebie. Chociaż jesteś tylko atomem, ale jesteś niezbędny dla Całości. Jesteś jej częścią. Nic nie może ci zaszkodzić, nic nie może cię unicestwić. Twój rozrost duchowy przybliża cię ku świadomej jedności z Bogiem – i to nie będzie czysto rozsądkowe pojmowanie rzeczy, lecz wiedza realna, prawdziwa, żywa i rosnąca w bezmiary.

źródło: Wykład VI pt “Dżnam Joga”  z książki  “DROGI DOJŚCIA JOGÓW INDYJSKICH” JOGI RAMA-CZARAKA, PRZEŁOŻYŁ A. LANGE, Warszawa 1923