Dharma cz. I

Dharma – jest to wyraz sanskrycki, który tłomaczą rozmaicie: „cnota”, „obowiązek”, „zakon”, „prawo”, „sprawiedliwość” i t. d. – Jednak żadne z tych znaczeń nie oddaje ściśle treści słowa „dharma”. Nie możemy poprawiać tych określeń, ale musimy przyjąć to, które najbliżej podpada pod nasze rozumienie istotnego znaczenia słowa „Dharma” i dlatego w niniejszym wykładzie dopuścimy, że słowo to znaczy „działanie prawidłowe”.

Mówiąc w sposób określony, możemy powiedzieć, że „Dharma jest to prawidło działalności i życia, najlepiej dostosowane do wymagań duszy indywidualnej i najlepiej obliczone, aby ta dusza przez jej (Dharmy) współdziałanie, mogła osiągnąć najbliższy wyższy szczebel rozwoju”. Skoro mówimy o dharmie jakiegoś człowieka, rozumiemy najwyższy dostępny mu sposób działania, biorąc pod uwagę jego rozwój i codzienne potrzeby jego duszy.

Zdaje nam się, że wykład niniejszy jest na czasie i odpowiada na kwestje, jakie stawia nam wielu czytelników (właściwie uczniów. Ze wszystkich stron słyszymy zapytanie: co należy uważać za moralne? Ludzi nie zaspokoją dziś stare, przeżyte odpowiedzi, które nadają takież, jeżeli nie większe znaczenie pewnym formułom, ceremonjom i zachowaniu przepisów zewnętrznych, jak moralnemu trybowi działania i myślenia. Człowiek, który już osiągnął pewną wyżynę rozwoju, widzi niedorzeczność starych podziałów na „moralność” i „niemoralność” i wie, że wiele rzeczy, oceniane jako niemoralne, są tak uważane wyłącznie dlatego, że niektórzy ludzie dowolnie je tak nazwali – i, naodwrót – wiele rzeczy, które są uważane za „moralne” – nosi tę nazwę również zupełnie dowolnie. Człowiek, który dąży do poznania, przygląda się otaczającemu go światu i widzi, że pojęcia o tem, co jest moralne a co niemoralne – są najjawniej rozmaite, zależnie od szerokości i długości geograficznej – a także, że się z biegiem czasu zmieniają – doskonalą się lub zostają zupełnie odrzucone.

Dlatego uczeń może czuć się wielce zakłopotany, gdy poszukuje należytego kodeksu etyki. Utracił swe poprzednie drogowskazy i miary – i stoi niezdecydowany, nie wiedząc, jaką wybrać skalę dla określenia dobra i zła. Z jednej strony słyszy on stare nauki, wymagające czysto formalnego, dogmatycznego i irracjonalnego zachowania pewnych prawideł, które jego duch odrzuca, jako przeżytki, nieodpowiadające jego istotnym wymaganiom. Z drugiej strony słyszy nową naukę, która głosi, że – „wszystko jest dobrem” – naukę taką nieraz szerzą ludzie, którzy nie pojmują istotnego znaczenia tych słów – i ta nowa nauka również zazwyczaj niezaspokaja poszukiwacza, gdyż głos sumienia mu powiada, że niektóre rodzaje postępowania są moralne, a inne niemoralne, choć często nie może on nawet wyjaśnić, dlaczego uważa je za takie.

W ten sposób człowiek może się zupełnie czuć jak na manowcach. Nadto, jego zakłopotanie jeszcze rośnie, gdy to, co mu się zdaje „moralnem” okazuje się zupełnie niezrozumiałe jego znajomym, którzy stoją na niższym stopniu rozwoju. Dalej uważa, że niektóre postępki, które mu się wydają zupełnie naturalne i prawidłowe ze strony tych niedostatecznie rozwiniętych ludzi (t. j. postępki, które wydają się lepsze, niż to, co oni wogóle czynią) – były postępkami „niemoralnemi” dla niego przy jego wysokim rozwoju, gdyż świadczyłyby, że się cofa wstecz. Pozatem spostrzega, że ci ludzie niedostatecznie rozwinięci znajdują pobudkę do „dobrego” i powstrzymują się od „złego” – dzięki obietnicom nagrody i strachowi kary: a to wydaje się niegodnem i samolubnem dla tych, co pragną czynić dobro dla samego dobra. A jednak mimo to jest on zmuszony przyznać, że ci ludzie, widocznie, potrzebują takich sztucznych pobudek – ponieważ są niezdolni przejąć się wyższemi ideałami moralnemi.

Zagadnienie to i wielka liczba innych zbijają z drogi poszukiwacza – i czuje, że stare zasady wyślizgują mu się z pod nóg i że nie masz widoku na inne mocniejsze punkty oparcia. Sądzimy, że ten niewielki wykład o gałęzi filozofji jogów, która nosi nazwę Dharma – dopomoże mu znaleść drogę, ukaże ścieżkę, którą chwilowo zatracił – i że na miejscu, gdzie on się teraz znajduje, ścieżka ta zarosła gęstą krzewiną. Jest to przedmiot zbyt obszerny, abyśmy go mogli wyłożyć w należytej pełni w granicach tego wykładu – ale mamy nadzieję, że uda się nam wskazać kilka twierdzeń zasadniczych, zktórych młodzieniec, badający te zagadnienia, może potem sam wypro wadzić wszystkie płynące z nich wnioski logiczne. – Przedewszystkiem zrobimy krótki przegląd ogólny zasadniczych kwestyj etyki i niektórych teoryj, które tych kwestyj dotyczą. Etyka określa się jako nauka o sprawowaniu i rozważa, jak sharmonizować stosunki człowieka z otaczającymi go ludźmi. Narody zachodnie mają trojaką teorję etyczną: są to mianowicie: 1) teorja objawienia; 2) teorja intuicji; 3) teorja utylitarna. – Zazwyczaj zwolennicy jednej z tych teoryj uważają ją za wyłącznie prawdziwą, a pozostałe dwie za fałszywe. Filozofja jogów znajduje prawdę w każdej z tych teoryj i każdej z nich udziela miejsca w nauce o Dharmie.

Aby lepiej sobie wytłumaczyć, co to jest Dharma – musimy rozważyć każdy z tych trzech
systemów osobno. System nauki, który za podstawę ma teorję objawienia – twierdzi, że jedyną zasadą moralności i prawidłowego postępowania, jest objawienie boże – którego nam udzielili prorocy, kapłani i nauczyciele, noszący rozmaite nazwy. Prawa, które ludzie ci ogłaszają za prawdy otrzymane przez nich od Boga, co im te prawa dał – przyjmowane były mniej lub więcej pokornie przez wszystkie narody, znajdujące się na odpowiednim stopniu rozwoju, chociaż ich pojęcia o Bogu, co im dał te prawa, różniły się rdzennie ze sobą. Prawa te, o ile dotyczyły głównych podstaw zasadniczych, były w gruncie bardzo do siebie podobne, chociaż różniły się wielce w szczegółach, w prawidłach drugorzędnych i przepisach. Księgi święte wszystkich narodów, zawierają mniej lub więcej całkowity kodeks moralności, którego te narody mają słuchać bez oporu, nie bacząc na głos rozumu ani na opinje osobiste; bądź jak bądź ludzie, którzy w środowisku danego narodu uchodzą za wyższe powagi w dziedzinie religijnej – mają zastrzeżone prawo wyjaśnienia i tłumaczenia tych kodeksów. Każdy naród przyznaje prawidła ksiąg świętych w takiej hermeneutyce, jaką mu dają kapłani – to znaczy, wyższe powagi i, naturalnie, podobne pretensje innych narodów uważa za nieprawowite. Większość tych religji rozbiła się na sekty różnej nazwy, z których każda ma swój ulubiony sposób tłumaczenia nauk świętych, choć wszystkie one opierają się na objawieniu pierwotnem, jako na jedynej prawdziwej podstawie etyki. Nadto każdy naród przekształca swoje pierwotne wyobrażenia o tych naukach, otrzymanych drogą objawienia – przystosowując ich pojmowanie do zmieniających się nieustannie potrzeb czasu. W miarę rozwoju narodu, rozwijają się jego potrzeby i wraz z tem nauka wyrodnieje i urabia się tak, jak tego wymagają zmienione warunki. Kapłani w takich razach mówią, że Bóg niewątpliwie miał na celu „to a to”, nie zaś to, co sądzili przodkowie. W ten sposób, gdy pewien okres czasu mija, autorytet kodeksu moralnego opiera się głównie na wykładzie kapłanów i nauczycieli, nie zaś na samych słowach przypuszczalnego objawienia bożego. Zwolennicy intuitywnej i utylitarnej teorji moralności odpowiadają na to, że gdyby zamiarem Boga było ogłosić kodeks etyczny – zawierający prawidła postępowania, dające się zastosować u wszystkich narodów we wszystkich czasach – to Bóg niewątpliwie ogłosiłby swój kodeks w wyrażeniach tak przejrzystych, że nie mogliby go zrozumieć fałszywie nawet ludzie najciemniejsi. I mądrość Bóstwa pozwoliłaby mu przewidzieć położenie narodu – i stosownie do tego postarać się o jego potrzeby albo w samem objawieniu pierwotnem albo w „dodatkach” do niego. Niżej w tym wykładzie rozbierzemy mocne i słabe strony tej teorji.

Drugi system moralności rozwija pogląd, że człowiek intuicyjnie poznaje dobro i zło t. j. że Bóstwo poddaje każdemu człowiekowi za pośrednictwem jego sumienia instynktową znajomość dobra i zła, aby się w tem życiu kierować mógł poznaniem. Nauka ta twierdzi, że człowiek powinien uwspółuzależniać szczegóły swego postępowania sumieniem. Ale tu zapomina się o fakcie, że głos sumienia u dwóch ludzi nigdy nie bywa całkowicie identyczny – i że dla tego taka teorja prowadzi do uznania tylu właśnie rozmaitych mierników moralności i postępowania, ilu jest ludzi na świecie. W takim razie formuła: – „moje sumienie aprobuje taki postępek” – wykluczyłaby wszelkie dalsze rozważania o moralności. W kwestji, co to jest sumienie, niektórzy mówią, że jest to przejaw rozumu wyższego, który poucza człowieka. Inni sądzą, że jest to poprostu umysł podświadomy, który powtarza to, co mu było podsunięte – i że sumienie doskonali się stosownie do doświadczenia – i zmienia się zależnie od ota-czającego nas środowiska. Inni znów twierdzą, że jest to głos Boga, przemawiający do duszy. Istnieją też i inne objaśnienia i teorje. Szczegółowiej dotkniemy tej teorji przy dalszym wykładzie niniejszego odczytu.

Trzeci system etyki opiera się na teorji użyteczności, znanej też pod nazwą teorji utylitarnej; określają ją, jako „naukę, która uważa, iż cnota ma za podstawę – korzyść”; albo jako „naukę, która uważa możliwie największe szczęście możliwie największej liczby ludzi – za cel istotny wszystkich urządzeń społecznych i politycznych”. Jest to teorja, która – podług przypuszczenia – leży w zasadzie praw, stworzonych przez ludzi. Blackstone, wielki znawca praw angielskich, twierdzi, że prawa ludzkie są oparte na „prawach natury, które z kolei, podług jego określenia – opierają się na prawach boskich – na wiecznych, niewzruszonych przeciwieństwach dobra i zła – które Twórca człowiekowi odsłania za pośrednictwem rozumu ludzkiego. Blackstone mówi dalej, że to „prawo natury – jest równie stare, jak ludzkość – i że będąc dane przez samego Boga, co do obowiązkowości stoi wyżej wszystkich innych; żadne prawa ludzkie nie są rzeczywiste, jeżeli mu przeczą; te zaś, które są rzeczywiste, zapożyczają całą swą siłę i powagę wprost lub ubocznie z tego źródła pierwotnego.” Wszystko to brzmi pięknie i prosto – i dziwić się tylko należy, czemu wobec tego życie na ziemi nie okazuje się rajem, dopóki nie przypomnimy sobie, jaki jest obecny stan prawodawstwa i stosowania praw – które w każdym razie jest lepsze od tego, co było dawniejszemi czasy. Łatwo mówić o „prawie” natury, ale trudno to prawo dostosować do drobiazgów życia i wprowadzić je w praktykę. Sam Blackstone przyznaje to i mówi: „Gdyby nasz rozum był zawsze jasny i doskonały, zadanie to byłoby łatwe i przyjemne, i nie potrzebowalibyśmy już żadnego innego drogowskazu; ale każdy człowiek z własnego doświadczenia wie, że wcale tak nie jest, że rozum jego często błądzi – i że jego pojęcia są niedoskonałe i omylne. Ten, kto często ma sprawę w instytucjach sądowych i bierze udział w procesach, zgodzi się chętnie z ostatnią uwagą prawoznawcy angielskiego. Chociaż jest to uwaga racjonalna, że prawa danego narodu stanowią średni wyciąg jego najwyższych pojęć moralnych, to jednakże pojęcia te zmieniają się znacznie prędzej, niż prawa – i te ostatnie zawsze są nieco „przestarzałe” w porównaniu z opinją publiczną i pojęciami dobra i zła. W tych stworzonych przez człowieka prawach zawsze jest wiele kruczków i chytry człek, który umie prawo obchodzić, może swobodnie popełnić pierwsze lepsze przestępstwo przeciw powszechnym wyobrażeniom moralności, byle tylko umiał działać dość zręcznie. Niektórzy ludzie mają swój własny kodeks moralny, uznający, że niema „złego” postępku, o ile tylko formalne prawo zostało nienaruszone – i dlatego przy pomocy „doświadczonych jurystów” tworzą oni najmożliwsze projekty dla osiągnięcia swych celów, nie naruszając przytem litery prawa. O ile tylko uniknęli tego niebezpieczeństwa, to ich sumienie jest spokojne. Jest to teorja bardzo dogodna i prosta dla tych, co są zdolni kierować się nią w życiu.

Justynian, wielki prawodawca rzymski, sprowadził wszystkie doktryny praw ludzkich do trzech zasad głównych; a mianowicie: „żyjcie uczciwie; nie róbcie nikomu nic złego; oddawajcie każdemu, co mu się należy”. – Jest to kodeks prosty i piękny – i gdyby ludzkość sumiennie go stosowała – to w jeden dzień wszystko do cna zmieniłoby się na naszym świecie; ale rzecz cała polega na tern, że każdy człowiek skłonny jest tłumaczyć po swojemu te trzy prawidła i świadomie przerabiać je na swoją korzyść a na szkodę bliźnich. Człowiekowi trudno przy obecnem położeniu rzeczy powiedzieć jasno, co znaczy „być uczciwym”, żyć tak, aby nikomu nie robić nic złego” i „oddawać każdemu, co mu się należy”, albo nawet wytłumaczyć, jakie znaczenie mają te słowa: „co mu się należy”.

Bądź jak bądź, warto zapamiętać prawidło Justyniana, jako przykład rozumnego pojęcia o należytem zachowaniu się – zapamiętać i możliwie ściśle zastosować się do niego.

Prawidło to zadowoli tych, którzy instynktownie – w miarę możności – postępują „sprawiedliwie” ze wszystkimi, lecz którzy nie są jeszcze zdolni przyswoić sobie naukę wyższą. Nawet ten, który może żyć zgodnie z zasadą Justyniana, jeszcze nie zadawala bliźnich, o ile ci będą nalegać na spełnienie niektórych niedorzeczności, jakie w zwyczaj weszły, lub czego spełnienia żądają tak zwane autorytety, nie mówiąc już o władzy świeckiej. Wyznawcy szkoły utylitarnej różnią się między sobą w poglądach na przyczyny i historje  moralności i na prawidła zachowania się człowieka. Niektórzy z nich sądzą, że moralność powstała stąd, iż Bóg oświecał człowieka za pośrednictwem rozumu, inni zaś patrzą z bardziej materjalistycznego punktu widzenia, uważając, że etyka, jej prawa, moralność i prawidła zachowania się nie są niczem innem, jeno produktem rozwoju ludzkości, rezultatem nagromadzonego doświadczenia, i prób, przeprowadzonych w różnych kierunkach poty, póki nie wytworzył się wniosek pośredni i ogólny. Moralność dla pozytywistów i t. p. jest oczywiście tylko dziełem rozumu ludzkiego, niema nic wspólnego z Prawem Bożem lub wiedzą duchową.

Herbert Spencer, wielki uczony angielski, najlepszy przedstawiciel tej szkoły w dziele swoim „Dane nauki moralności” po mistrzowsku wydala system myślenia, charakterystyczny dla tej szkoły. Nauka o Dharmie bierze pod uwagę wszystkie owe trzy szkoły moralności, ponieważ każda z nich zawiera w sobie część prawdy, i ponieważ wszystkie owe teorje, złączone i spojone z sobą przez naukę okultyzmu, stanowią imponującą całość. Postaramy się wykazać, jak wszystkie owe systemy, na pozór niezgodne, można ze sobą połączyć, lecz przedtem należy jeszcze raz przejrzeć trzy wspomniane systemy i zanalizować pogląd na każdy z nich, jako na teorje samodzielną. W ten sposób ujrzymy braki każdego z nich, wziętego oddzielnie, i siłę wszystkich trzech zlanych ze sobą i zjednoczonych przez naukę o „Dharmie”.

1. Teorja objawienia. – Głównym zarzutem, stawianym tej teorji przez wyznawców innych systemów, jest brak dowodów prawdziwości objawienia; kapłani zawsze utrzymywali, że przez ich usta przemawia Najwyższy, wszystkie objawienia w różnych epokach otrzymano za ich pomocą. Obrońcy utylitaryzmu twierdzą, że owe, tak zwane objawienia (w razie, gdy dana prawda miała na celu dobro narodu, nie zaś korzyść kapłanów), były wynikiem podnioślejszej myśli proroka, który będąc o całą głowę wyższy od swego ludu, mógł widzieć, co było najpotrzebniejsze ludziom i zgodnie z tą obserwacją tworzył (z niezbędnych prawideł zachowania się) kodeks, mniej lub więcej doskonały, twierdząc, że Bóg dał go ludziom przez niego, jako proroka. Przypisywał autorstwo Bogu, a nie sobie, wiedząc, że naród będzie do przykazań Boskich odnosił się z większym szacunkiem i posłuszeństwem, niż do rozkazu wygłoszonego przez człowieka. Obrońcy teorji intuicyjnej twierdzą, że tak zwane objawienia tworzyły się rzeczywiście w wyobraźni i intuicji proroka, który, będąc wyżej rozwiniętym duchowo, niż jego naród, mógł słyszeć głos Ducha, lecz głos ów przypisywał Bogu, i w jego imieniu wygłaszał swe proroctwa. Intuicja wrodzona ludziom, dawała im możność widzenia, „prawdziwości” tego tak zwanego proroctwa Bożego i przyjmowano ją za aprobatę sumienia. Drugi zarzut, stawiany teorji objawienia, polega na tem, że istnieje mnóstwo objawień, różniących się  zasadniczo i w szczegółach: każda religja posiada swój własny szereg objawień, danych ludziom przez proroków i nauczycieli tej religji. Utrzymują, że gdyby Bóg chciał dać kodeks duchowy narodom, to objawienia Jego wszędzie i zawsze zgadzałyby się ze sobą: i byłyby podane w taki sposób, że wykluczałyby wszelkie nieporozumienia. Utrzymują także, że nie można uważać za bezwzględny autorytetu jednego z tych objawień, ponieważ niepodobna wybrać któregokolwiek z nich za jedyne. Przecież każdy prorok twierdzi, że on to właśnie otrzymał objawienie bezpośrednie od Boga a nie istnieje sąd, który mógłby tą kwest je rozwiązać. Zarzucają również, że wiele rzeczy, które przypisują Bogu, nie ma żadnego związku z duchowością, a dotyczy szczegółów życia danego narodu, n. p. sposób bicia zwierząt, wybór rodzaju pożywienia, różne ceremonje religijne i t. p. – wszystko to jest przepisane tak samo surowo jak i prawa postępowania i na równych prawach postawione pod kategorję „moralnego” i „niemoralnego”. Oprócz tego, w t.zw. objawieniach są sankcjonowane rzeczy, wręcz przeczące naszym dzisiejszym pojęciom o moralności. W imieniu Boga nakazywano zabijać wrogów w sposób barbarzyński, przeciwko czemu dziś istnieją stosowne prawa i co spotyka się jedynie u dzikich; wypadałoby stąd, że intuicja i rozum ludzki stworzyły ideał wyższy, niż u dzikich. To samo można powiedzieć o wielożeństwie i niewolnictwie, których t. zw. objawienie Boskie nie tylko nie zabrania, ale nawet sankcjonuje i dozwala. Podobnych zarzutów przeciw teorji objawienia istnieje wiele, lecz najważniejszym jest ten, że niema żadnego powodu prawdziwości objawienia, i że rozum uczy nas, iż niewątpliwie tak zwane objawienia są tylko wytworem umysłu ludzkiego proroków, a były ogłoszone w zamiarze podtrzymania etyki i dobrobytu narodu, lub w celu podtrzymania powagi i autorytetu duchowieństwa. Nauka jogów o Dharmie liczy się z temi zarzutami i odpowiada na nie, jak to zobaczymy niżej.

2. Teorja intuicji. – Zwykłym zarzutem, stawianym tej teorji jest, że sumienie to rezultat
światopoglądu człowieka, jego środowiska, rasy, temperamentu, wieku, i t. p. Tak naprzykład sumienie jednego osobnika nie pozwala mu zabić człowieka (wroga) lub: sumienie jednego uważa za złe nie dzielić się mieniem z bliźnim czy wogóle uważać za swoją własność jakiś przedmiot, gdy tymczasem sumienie innego człowieka (naprzykład złodzieja kieszonkowego) aprobuje każdą popełnioną kradzież i nawet wyrzuty czyni, gdy kto nie skorzysta ze sposobności. Sumienie niektórych przestępców podobne jest do sumienia kota, który nie rozumie, że złem jest ukraść mięso lub wypić śmietankę, i powstrzymuje się od takich postępków jedynie ze strachu przed karą. Badacz natury ludzkiej, życia narodów i ich historji wie, że pojęcie sumienia jest bardzo rozciągliwe i zależne od rasy, epoki, środowiska i temperamentu, dlatego zawaha się uznać głos sumienia za autorytet dla kodeksu etycznego, któryby obowiązywał wszystkie : narody we wszystkich czasach. Widzi on, że prawa życiowe podyktowane przez sumienie człowieka nierozwiniętego, będą znacznie niższe, niż poziom etyczny przeciętnego człowieka współczesnego, i przeciwnie, prawa życiowe podyktowane przez sumienie człowieka wysoce rozwiniętego nie dały by się zastosować wśród ludzi współczesnych o przeciętnym poziomie etycznym, ponieważ posiadałyby zbyt wysokie wymagania etyczne i liczyłyby się ze zbyt subtelnemi odcieniami myśli i obyczaju. Oprócz tego wiemy, że ludzie, kierując się sumieniem, robią wiele rzeczy, które nasze własne sumienie w obecnym czasie uważa za „zło”. Palono ludzi na stosach, wyrywano im języki, poddawano torturom moralnym i fizycznym na podstawie rozkazów sumienia prześladowców, którzy byli równie szczerzy, jak i ci, których prześladowano. Gdybyśmy bez zastrzeżeń uznali, że sumienie jest kierownikiem najwyższym, to sumienie większości mogłoby uczynić położenie mniejszości godnem pożałowania, jak to często dało się zauważyć w wiekach średnich. W ten sposób teorja „sumienia”, jako kierownika najwyższego może wywołać surową krytykę ze strony przeciwników. Nauka jogów o Dharmie, choć liczy się z temi zarzutami, znajduje wiele prawdy w teorji intuicji i sumienia, i jak to zobaczymy poniżej, udziela jej miejsca w swym systemie.

3. Teorja utylitarna. – Teorja owa narażona jest na surowe zarzuty na tej zasadzie, jakoby była przenikniona czysto egoistycznym poglądem na etykę, że w osnowę tej ostatniej wchodzi szczęście: szczęście jednostki, uwarunkowane przez ludzi otaczających – mówiąc krótko „największe szczęście dla największej ilości ludzi”; – teorja ta zupełnie nie baczy na wyższe posłannictwo człowieka, ponieważ zajmuje się wyłącznie jego istnieniem ziemskiem, materjalnem. Na to odpowiadają bardzo naturalnie utylitaryści, że każdy kodeks etyczny posiada pewną podstawę egoistyczną, ponieważ człowiek, spełniający dane czyny i powstrzymujący się od spełnienia innych w nadziei na nagrodę Boga lub ze strachu przed karą, jest takim samym egoistą, jak ten który postępuje w myśl idei materjalnego szczęścia lub nieszczęścia. Drugi zarzut polega na tern, że postępując w myśl takich poglądów, człowiek przeciętny stara się wyciągnąć jak najwięcej szczęścia dla siebie i obdarzać jak najmniejszem szczęściem otaczających, ponieważ niema powodów, aby postępował inaczej: słowem, utylitarysta trzyma się litery prawa ludzkiego i nie idzie ani na krok dalej, niż sięgają jego wymagania. Teoretycznie zarzut powyższy jest słuszny, lecz człowiek bez względu na teorję, może poddawać się wyższym impulsom i motywom, płynącym z tych sfer jego duszy, których nie uznaje ani filozofja utylitarna, ani jego przeciwnicy. Inna forma tego samego zarzutu polega na tern, że filozofja utylitarna bierze pod uwagę tylko intelekt rozwinięty (tj. z punktu widzenia jogów, rozwiniętą duszę), dlatego nie będzie pobudzać człowieka przeciętnego do czynów wzniosłych, a jeśli ten wogóle ją zrozumie, to użyje jej do usprawiedliwienia swego własnego egoizmu, nie troszcząc się o powodzenie bliźnich lub o szczęście przyszłych pokoleń. Przeciwnicy tej teorji uważają, że z jej punktu widzenia, człowiek pracujący dla szczęścia bliźnich, jest szaleńcem, bo odmawia sobie szczęścia i wygody dla sentymentalnych mrzonek. Zarzut ten nie baczy na to, że człowiek rozwinięty widzi największe szczęście w uszczęśliwieniu bliźnich. Teorji etyki utylitarnej stawiany jest również zarzut, że szczęście samej tylko większości jest niegodnem ograniczeniem, ponieważ chociaż większość jest szczęśliwa, to jednak mniejszość może pozostawać nieszczęśliwą, i część społeczeństwa w rzeczywistości podlegać będzie różnym klęskom i cierpieniom.
Zarzut ten znajduje oddźwięk w duszach wysoko rozwiniętych, ponieważ tacy ludzie wiedzą, że ani jeden człowiek nie może być zupełnie szczęśliwy, dopóki wszyscy nie będą szczęśliwi, i że szczęście idealne nie istnieje, jeśli choć jeden człowiek z udziału w niem jest wykluczony, przez jakikolwiek raz na zawsze ustanowiony kodeks. Zwolennicy teorji przepisującej pochodzenie etyki objawieniu Boskiemu, poza którem, zgodnie z tą teorja nie istnieje żadna etyka, nie zgadzają się z utylitarnym punktem widzenia, ponieważ „nie liczy się on z Bogiem i jego wolą”. Zwolennicy teorji intuicyjnej zarzucają etyce utylitarnej, że nie uznaje istnienia, „sumienia czyli zmysłu wyższego, i budując etykę ludzką i prawa życiowe na zimnym rozumie ludzkim – do pojęć „dobra” i „zła”, przykłada jak z tego wynika, miarkę intelektualną, która może rozum ludzki zmienić, ulepszyć lub całkiem usunąć”. Zarzuty powyższe są wzięte pod uwagę i na nie odpowiada nauka jogów o Dharmie; nauka owa, uznając, że teorja utylitarna jest niezadawalająca, jeśli ją podawać jako jedyną prawdę, znajduje jednak w niej dużo myśli słusznych i uważa ją za jedną z trzech kolumn, na których opiera się nauka o Dharmie; inne dwie kolumny to teorje poprzednie. Nauka o Dharmie wnosi pewien porządek w ten chaos poglądów. Uznaje ona każdy punkt widzenia za częściowo racjonalny, częściowo prawdziwy, lecz zbyt słaby i chwiejny, aby mógł istnieć samodzielnie. Godzi walczące szkoły, biorąc z każdej materjał i używając go do zbudowania systemu pełnego lub, mówiąc ściślej, nauka Dharmy widzi, że gmach ukończony już został w samym porządku Wszechświata, lecz każda szkoła myślicieli patrzy na jedną z kolumn gmachu, błędnie uważając ją za jedyną podporę; zapomina o dwóch innych, nie widocznych dla obserwatora wskutek specjalnego punktu widzenia.

Nauka o  Dharmie jest bardzo potrzebna ludziom Zachodu, śród których pod względem umysłowym i duchowym panuje wielki chaos we wszystkiem, co dotyczy kwestji etyki. Na Zachodzie można podzielić ludzi na:

1) takich, którzy opierają się na objawieniu, lecz nie stosują jego nauki do życia, znajdując, że nauka owa jest „niepraktyczna”; ludzie tacy w rzeczywistości są wyznawcami objawienia, zmienianego przez doświadczenie i obyczaj;

2) na takich, którzy twierdzą, że opierają się na intuicji sumienia, lecz nie czują twardego gruntu pod nogami i w rzeczywistości żyją podług obyczajów i praw „kraju”, odstępując czasem od nich pod wpływem „uczucia” i w końcu

3) na takich, którzy opierają się na wymaganiach czystego rozumu zmienianych nieco przez istniejące prawa i znajdują się pod silnym wpływem impulsów, które pochodzą z wyższych sfer rozumu, mimo, że ludzie ci nie uznają istnienia wyższych zdolności duchowych.

Mamy nadzieję, że poznanie nauki o Dharmie pozwoli choć niektórym z nas zorjentować się w tych kwestjach. Oczywiście, niewielki ten wykład może dać tylko pobieżny rzut oka na prawdy, jakie zawiera nauka o Dharmie, lecz mamy nadzieję, że pomoże on niektórym czytelnikom rozjaśnić sobie myśli, znaleść podstawę moralną i zużytkować prawdy, odkryte przez obserwację trzech różnych stron życia. Popatrzmy teraz, co może nam dać nauka o Dharmie.

Zanim w krótkim zarysie rozpatrzymy ową teorję, musimy prosić czytelnika, aby zbliżył się do książki z „umysłem otwartym”, to znaczy, chcielibyśmy, aby w danej chwili odłożył na stronę wszystkie poprzednie poglądy i teorje: niechaj przysłuchuje się naszej nauce, pozbywszy się w miarę możności przesądów i nie poddając się wpływom tych teorji, które studjował. Nie żądamy, aby przyjął naszą naukę, o ile ta nie da nic jego rozumowi oraz intuicji; prosimy tylko, aby wysłuchać nas uważnie, jako sędzia bezstronny, nie zaś jako adwokat, starający się wynaleść najmniejsze usterki i występujący z zarzutem, zanim strona przeciwna zdąży sprawę wyłożyć. To jest wszystko, o co prosimy; nie powinien odrzucić naszej prośby ani jeden człowiek sprawiedliwy, przystępujący do studjów danej kwestji. Nie będziemy próbowali nauczyć was, jak postępować, wyłożymy jeno zasady nauki jogów o Dharmie.

Przystępując do rozpatrzenia filozofji Dharmy, chcemy dać z początku pojęcie o tern, jak zapatruje się ona na trzy wyłożone powyżej teorje etyki. Rozpatrzymy po kolei każdą z tych teorji, lecz przedtem poprosimy, byście dobrze pamiętali zasadniczą teorję filozofji jogów, mianowicie, że dusze ludzkie są w ciągłym stanie rozwoju, że wszystkie one stoją na różnych szczeblach ewolucji, wszystkie w ten lub inny sposób postępują naprzód „po drodze”. Prawo ewolucji duchowej jest tu zastosowane w całej rozciągłości; każda dusza buduje swe życie na podstawce dnia wczorajszego i kładzie fundament pod dzień jutrzejszy. Jej dzień wczorajszy rozciąga się wstecz poza granice danego życia – do istnień poprzednich. Dzień jutrzejszy rozciąga się daleko poza granice pozostałych dni obecnego życia ziemskiego – do wcieleń następnych, przyszłych. Życie nie jest przebywaniem duszy w ciele przez ciąg niewielu lat, dusza może liczyć nieskończoną ilość żywotów przeszłych i ma przed sobą całą wieczność istnień ciągle rozwijających się i przechodzących z jednej płaszczyzny na drugą, jakby po linji spiralnej. Nie mamy zamiaru zatrzymywać się na tym fakcie, lecz wspominamy o nim, aby wskazać, że dusze wcielone, otaczające nas w postaci kobiet i mężczyzn, są to różne stopnie rozwoju pierwiastku duchowego i że dlatego w myśl konieczności, muszą istnieć najrozmaitsze potrzeby duszy. Wyższe ideały etyki i obyczajności są rozpatrywane przez filozofję jogów, jako wskazówki, że ludzkość zatraca, iluzyjne pojęcie osamotnienia i zyskuje świadomość jedności i wszystkiego, co istnieje. Ta budząca się świadomość pozwala ludziom widzieć „zło” w wielu rzeczach, w których poprzednio widzieli, „dobro” pozwala im współczuć cierpieniom otaczających i cieszyć się ich szczęściem i zadowoleniem, ta sama budząca się świadomość czyni nas lepszymi, wrażliwymi na niedolę bliźnich, ponieważ dzięki niej poznajemy coraz lepiej nasze pokrewieństwo dusz. Tu oto znajduje się przyczyna rosnącego ciągle poczucia braterstwa, które przenika ludzkość, choć ten, który żywi podobne uczucie, nie zdaje sobie sprawy z jego prawdziwej przyczyny. Ewolucja i analiza duszy mają za wynik rozwój w ludzkości wyższych ideałów myśli i obyczaju: ewolucję możemy objaśnić przez zmianę pojęć etycznych, oczywistą dla każdego, co studjował historję i zwracał uwagę na oznaki czasu. Przyswoić sobie teorję Dharmy, to zrozumieć warunkowość etyki, co powstrzymuje nas od potępiania naszych mniej rozwiniętych braci, kierowanych przez niższe ideały etyczne. Im wyższy stopień rozwoju – tem wyższy ideał etyczny, należy jednak pamiętać, że dusza, rozwijając się, odrzuca wiele starych form oraz ideałów, które przed tem zdawały się najwyższemi. Pomni na to wszystko, przejdziemy do rozpatrzenia tych trojga źródeł, z których etyka czerpie swą powagę.

Filozofja jogów uznaje teorję objawienia za jedną z kolumn, na których opiera się gmach Dharmy.

Twierdzi ona, że w różnych epokach historji ludzkości, Absolut natchnieniem ożywiał  cały szereg ludzi wysoko rozwiniętych, i ci wygłaszali nauki, niezbędne dla ludzkości w danym momencie historycznym. Owi ludzie natchnieni – były to dusze, co dobrowolnie powróciły na ziemię, zrezygnowawszy z wyższych stopni istnienia, aby dopomóc braciom mniej rozwiniętym. Żyli oni życiem środowiska, biorąc w niem udział, jako np. prorocy, jasnowidze, kapłani i t.p.

Opowiadania o tych ludziach doszły do nas po upływie kilku wieków w nieco przekształconej fermie, zabarwione tęczą legend, zabobonów i mytów otaczającego środowiska. Ludzie ci rzadko pisywali sami, inni zapisywali ich naukę (często po upływie wielu lat i chociaż księgi te noszą na sobie cechy poglądów pisarzy, dają nam jednak one pojęcie o nauce proroka czy nauczyciela. Prorocy stali na różnych stopniach rozwoju: niektórzy dosięgli już większych wyżyn, inni znajdowali się na stosunkowo niższych płaszczyznach, lecz każdy z nich dał swemu narodowi nowinę, odpowiadającą jego potrzebom w danym momencie. Objawienia te były w mniejszym lub większym stopniu przyjęte przez dany naród, i wywołując zmiany w jego prawach, pozwalały założyć fundament, na którym mogły dalej budować pokolenia następne. Bynajmniej nie chcemy dyskredytować proroków czy źródło, z którego czerpali oni swe wiadomości: należy jednak zauważyć, że wyprzedziliśmy większość i obecnie możemy odrzucić niemal wszystkie wykładane nam prawidła, z wyjątkiem kilku zasadniczych, przeznaczonych na trwanie wiekuiste. Sekty religijne sądzą, że nauki ich są doskonałe i że owe nauki miały na celu dać ludzkości prawa życiowe i jednostki etyczne na wszystkie czasy i dla wszystkich narodów. Krótki namysł wykaże nam całą niewłaściwość tej myśli. Weźmy wykład Mojżesza i zobaczymy, jak szczegóły jego nauki są przystosowane do potrzeb jego narodu w danej epoce i jak niedorzecznemi by się okazały, gdybyśmy chcieli je zastosować do naszego życia współczesnego.

Oczywiście pewne zasady nauki Mojżesza pozostają i obecnie w mocy, lecz ludzkość dawno już przerosła prawa obyczajowe, nakazane Judejczykom starożytnym. Wielu krytyków teorji objawienia potępia cały szereg praw, ustanowionych przez Mojżesza, wskazując na ich dziki i barbarzyński charakter, nie odpowiadający zupełnie ideałom współczesnym. Jednak każda z owych nauk miała cel określony i była przeznaczona do pomocy duszom rozwijającym się powoli, oraz wskazywała im drogi do wyższych stopni rozwoju. Rozwój duszy był celem koniecznym i wszystkie prawa były do niego dostosowane. Jak i dawniej, tak i teraz prawo głosi, że niepodobna zrobić drugiego kroku, zanim nie został zrobiony pierwszy. Słowa, głoszone przez proroków, nie były ostatniemi; przypuszczano, że są wykonalne jedynie w danych warunkach. Oto klucz do odgadnięcia wielu rzeczy, których przedtem nie mogliście odgadnąć. Nie należy zapominać drugiego ważnego faktu, mianowicie, że wszystkie nauki proroków były skierowane ku podniesieniu człowieka na wyższy stopień rozwoju, wszystkie miały na celu jego pożytek społeczny. Nie miały one na celu wyłącznie zmusić człowieka do spełnienia pewnych obowiązków względem Boga, jak uczono. Boga wcale nie niepokoił brak szacunku ze strony człowieka: Bóg nie był wcale próżny i nie wymagał wcale modlitw i palenia ofiar, których zapach drażniłby przyjemnie jego powonienie. Wyobrażenia podobne są przystosowane do niemowlęcych pojęć ludzkości: Bóg może się doskonale obejść bez modlitw i hymnów pochwalnych. Człowiekowi potrzebną jest miłość Boska, lecz Absolutowi – ludzkie postępki nie mogą ani szkody wyrządzić, ani przynieść pożytku. Jeżeli nauczyciele i prorocy – kazali kłaniać się Bogu – czynili to w celu zwrócenia uwagi na fakt, że Siła Wyższa istnieje. Okoliczność ta, że uwaga jest zwrócona właśnie w tym kierunku, jest bardzo korzystna dla człowieka, gdyż pozwala mu zużytkować na rozwój duchowy siłę, co go ciągnie wzwyż, do Absolutu. Porzućcie myśl, że Bogu potrzebne są chwalby, że Bóg lubi, gdy Mu wykazują jego świetność lub uznają jego wyższość. Wszystkie dobroczynne rezultaty miłości ku Bogu, idą całkowicie na dobro człowieka – cała korzyść pozostaje po jego stronie. Aby zrozumieć naukę proroków wszystkich wyznań religijnych, musimy postawić się w położeniu proroka i baczyć, z jakiemi ludźmi ten ostatni miał do czynienia. Wtedy zrozumiemy, że proste przykazania były obliczone na to, by podnieść tych ludzi choć na jeden szczebel wyżej i że one rzeczywiście ten cel osiągały. Nie ma potrzeby jednak, byśmy wiązali się ich literą dziś, choć niegdyś prowadziły one do celu i ten cel osiągały. Skoro dorośniemy do zrozumienia tej kwestji, rozpatrując ją we wskazanym kierunku, to będziemy mogli odróżnić ziarno od plew (które kiedyś było ziarnem). Zużytkujemy wszystko co dobre, a co znajdzie się w starych naukach, można bowiem tam znaleść jeszcze nie mało dobrego, które się nie przeżyło i nie stało się bezużytecznem. Lecz niechaj przestarzałe nauki rąk nam nie wiążą; nie zapominajmy jedynie o duchu, przenikającym wszystkie owe nauki; mimo to nie będziemy trzymać się ściśle litery starych zakonów. Nie będziemy do tego stopnia nierozsądni, aby twierdzić, że pewna nauka jest niewzruszonem prawem na wszystkie czasy i dla wszystkich narodów, dlatego tylko, że pochodzi z nakazu wyższego; nie zapomnimy o dwóch drugich filarach, na których spoczywa nauka o Dharmie, o intuicji i o rozumie. Jednak nie będziemy lekceważyć starych nauk i potępiać ich dlatego, że należą do przeszłości. Uznajemy rzecz każdą za to, czem jest w rzeczywistości i postępujemy odpowiednio. Nie należy sądzić, że dni objawień już minęły. U Emersona znajdziemy nie mniej prawd objawionych, niż u proroków. Każdy z nich wyprzedzał swój wiek: prawdy głoszone przezeń były niecałkowicie rozumiane.

Przytoczyliśmy Emersona, jako przykład pierwszy lepszy, lecz obecnie możemy przytoczyć wielu innych, tak samo natchnionych ludzi. Między starożytnym prorokiem, a jasnowidzącym nauczycielem współczesnym istnieje różnica. Wyznawcy proroka starożytnego musieli jego naukę przyjmować (na wiarę), ponieważ jeszcze słabo oświetlało ich światło uświadomienia duchowego, gdy nasi współcześni mają możność oceny tych nauk w świetle swego ducha i z pomocą rozumu t. j. oczywiście tylko niektórzy z naszych współczesnych mogą tak postępować; inni muszą zadawalać się naukami starożytnemi, ponieważ umysłem należą jeszcze do dawnych epok rozwoju i nie krocząc obok swych współbraci, muszą zadawalać się bajkami, przeznaczonemi dla okresu niemowlęctwa duchowego. I to jeszcze dobrze.

Filozofja jogów uznaje teorję intuicji lub „sumienia” za drugą kolumnę, podpierającą gmach Dharmy. Jak to już mówiliśmy, rozpatrując ową teorję, wiele osób zniechęcają do owej teorji trudności, jakie muszą pokonywać, gdy ją rozpatrują oddzielnie, jako naukę samodzielną. Nie chcąc uznać za autorytet t. zw. objawień, danych narodom pierwotnym w starożytności, osoby te nie zgadzają się z natchnionym charakterem owych objawień i starają się znaleść inną teorję, inne prawa życiowe. Wiele osób przyjmuje teorję utylitarną, jako odpowiadającą wymaganiom ich rozumu, chociaż może nie zadawala ona ich duszy w takim stopniu, jakiego tam oczekiwali. Iny eh odpycha egoizm teorji utylitarnej, a niechcąc powracać do tej starej teorji objawienia, przyjmuje teorję intuicji lub (sumienia) zgadzają się z myślą na „sumienie” lub intuicja jest bezpośrednim i naturalnym sędzią etyki i obyczaju, i przypuszczają, że na intuicji w rzeczywistości zbudowane są prawa życiowe. Niektórzy idą jeszcze dalej i mówią, że głos sumienia jest głosem Boga, mówiącym w człowieku, że należy go bezwzględnie słuchać, że daje on objawienie każdemu człowiekowi. Jak to wykazaliśmy wyżej, owo stanowisko krańcowe podlegało mocnym zarzutom na podstawie tego, że sumienie różnych ludzi nigdy nie jest jednakowe, że zależy od środowiska, rasy, wieku, opinji publicznej, wychowania i t. d.; dlatego nie może być kierownikiem bezwzględnym, którego nie zawsze bezpiecznie jest słuchać, gdyż każdy człowiek chciałby mieć własne prawa, na które inny by znów nie baczył. Nauka o Dharmie godzi ze sobą te dwa kierunki na pozór sprzeczne ze sobą. Spójrzmy, co mówi ona o teorji intuicyjnej. Sądziliśmy, że rozpatrzymy w tym wykładzie kwestję teorji sumienia lub intuicji, oraz teorję utylitarną, przypuszczając, że w następnym rozwiniemy naukę o Dharmie, lecz jak się okazało, musieliśmy wyjść poza nakreślone z góry granice. Dlatego będziemy musieli odłożyć rozpatrzenie teorji „sumienia” i teorji utylitarnej do wykładu następnego, w którym owe kwestje zostaną zbadane w związku z niektóremi szczegółami o praktycznem znaczeniu Dharmy. Mamy nadzieję, że czytelnicy nie będą uważali tych wykładów za „suche” i przestudjują je dokładnie. Są one nader ważne i potrzebne temu, kto szuka w życiu trwałego punktu oparcia, drogi do szczęścia i chce kroczyć dalej po „drodze dojścia”. Kwestja sumienia czy intuicji jest bardzo ciekawa: chcemy wskazać kilka ważnych stron tej kwestji w wykładzie następnym. Prosimy o uzbrojenie się w cierpliwość i uwagę: – nagroda nas nie minie.

źródło: Wykład VIII pt “Dharma  “DROGI DOJŚCIA JOGÓW INDYJSKICH” JOGI RAMA-CZARAKA, PRZEŁOŻYŁ A. LANGE, Warszawa 1923