William Stead – Tarot Marsylski https://tarot-marsylski.pl tarot oraz darmowe wróżby na łamach zaprzyjaźnionego forum TAJNE, pozdrawiam i zapraszamy do zabawy z Tarotem. Wed, 30 Aug 2023 12:00:10 +0000 pl-PL hourly 1 https://tarot-marsylski.pl/wp-content/uploads/2020/07/tarot-150x150.png William Stead – Tarot Marsylski https://tarot-marsylski.pl 32 32 Przewidywanie Przyszłości z Kryształu https://tarot-marsylski.pl/przewidywanie-przyszlosci-z-krysztalu/ Wed, 30 Aug 2023 11:58:08 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=9046 Czytaj dalej ]]> W ostatnim czasie odżyło zainteresowanie tematem „Przewidywania Przyszłości z Kryształu”, szczególnie w Anglii. W prasie i czasopismach pojawiło się wiele interesujących relacji na temat wyników eksperymentów. Jednak większość autorów piszących na ten temat traktuje go jako coś oddzielnego od innych form Psychomancji. W rzeczywistości wielu z nich całkowicie ignoruje Psychomancję i zdaje się być przekonanych, że nie ma żadnego związku pomiędzy nią a ich ulubionym tematem Przewidywania Przyszłości z Kryształu. Takie podejście jest nieco zabawne dla osób, które dokładnie studiowały zjawiska psychiczne i wiedzą, że Przewidywanie Przyszłości z Kryształu to nie odrębne zjawisko, lecz jedynie metoda aktywowania zdolności psychomantycznych.

Pod wieloma względami kryształ działa podobnie jak „powiązany obiekt” w Psychometrii, ale istnieje pewna różnica, której student nie powinien przeoczyć. „Powiązany obiekt” dostarcza Psychometrykowi punktu wyjścia dla Astralnej Rury i służy również do „nakierowania Astralnego Teleskopu” (jeśli można użyć tego terminu) w odpowiednim kierunku ze względu na jego powinowactwo z odległym widokiem itp. Ale kryształ nie działa w ten sposób, gdyż nie jest ściśle powiązany ani nie jest w sympatii z innymi rzeczami, gdy używany jest w tradycyjny sposób. Zamiast być „soczewką teleskopu”, jest w rzeczywistości „Czarodziejskim Lustrem”, które obraca się w tą czy tamtą stronę i które odbija wszystko, co pojawia się w jego polu widzenia, tak jak każde inne lustro. Wprawiony i rozwinięty Psychomanta, jednakże, może skierować swoje Lustro w dowolne miejsce i utrzymać je tam za pomocą skoncentrowanej woli.

Przychylność, z jaką Przewidywanie Przyszłości z Kryształu spotyka się w rękach początkujących, wynika z faktu, że jest to najłatwiejsza znana metoda pobudzania Wizji Astralnej. U większości ludzi, moc może zostać obudzona tylko za pomocą jakiegoś fizycznego obiektu, który może służyć jako punkt wyjścia dla Rury Astralnej, lub jak wyraził się jeden z pisarzy, „wygodny punkt skupienia dla woli”. Wiele obiektów może być w ten sposób wykorzystywanych, ale Kryształ lub Kula szklana są najlepsze do tego celu ze względu na pewne układy atomowe i molekularne, które promują manifestację mocy i zdolności psychicznych. Przewidywanie Przyszłości z Kryształu, jako metoda wywołania wizji Psychomantycznej, było dość powszechne wśród wszystkich ludów, we wszystkich czasach. Nie tylko kryształ, ale wiele innych obiektów jest używanych w podobny sposób. W Australii rdzenni kapłani używają wody i błyszczących przedmiotów, a w niektórych przypadkach płomienia. W Nowej Zelandii niektórzy tubylcy używają kropli krwi. Fidżijczycy napełniają dziurę wodą i wpatrują się w nią. Niektóre plemiona z Ameryki Południowej używają polerowanej powierzchni czarnego kamienia. Indianie Ameryki używali wody i błyszczących kawałków krzemienia lub kwarcu. I tak dalej. Jak to opisuje Lang, ludzie „wpatrują się w kryształową kulę; filiżankę; lustro; plamę atramentu (Egipt i Indie); kroplę krwi (Maorysi z Nowej Zelandii); misę wody (Indianie Amerykańscy); staw (Rzym i Afryka); wodę w szklanej misce (Fez); lub prawie każdą polerowaną powierzchnię, itp.”

Przedstawiamy typowy przypadek przewidywania przyszłości z kryształu, opisany przez pana Andrew Langa. Mówi on:

„Podarowałem kryształową kulę młodej damie, pannie Baillie, która miała z nią niewiele sukcesów. Pożyczyła ją pannie Leslie, która zobaczyła duży, kwadratowy, staroświecki czerwony kanapę pokrytą muślinem (którą później znalazła w następnym domu na wsi, który odwiedziła). Brat panny Baillie, młody sportowiec, śmiał się z tych eksperymentów, wziął kulę do swojego gabinetu i wrócił wyglądając na zaniepokojonego. Przyznał, że widział wizję – kogoś, kogo znał, pod lampą. Powiedział, że sprawdzi w ciągu tygodnia, czy widział prawidłowo czy nie. Była to niedziela około 17:30. W wtorek pan Baillie był na balu w mieście oddalonym o czterdzieści mil od jego domu i spotkał pannę Preston. „W niedzielę,” powiedział, „około 17:30 siedziałaś pod wysoką lampą, w sukience, której nigdy cię nie widziałem, niebieskiej bluzce z koronką na ramionach, nalewając herbaty mężczyźnie w niebieskim serge, którego plecy były skierowane w moją stronę, więc widziałem tylko koniec jego wąsów.” „Chyba żaluzje były podniesione,” odpowiedziała panna Preston. „Byłem w Dulby,” odpowiedział pan Baillie, i niewątpliwie był.”

Stead opisuje następujące doświadczenie z kryształem: „Panna X. patrząc w kryształ dwa razy jako test, aby zobaczyć, czy może zobaczyć ludzi, kiedy była kilka mil dalej, nie zobaczyła mnie, ale innego mojego przyjaciela przy każdej okazji. Nigdy wcześniej nie widziała żadnego z moich przyjaciół, ale od razu ich rozpoznała, kiedy zobaczyła ich później w moim biurze. Jednego z wieczorów, podczas których eksperymentowaliśmy, próbując sfotografować Dwójkę, kolację z Madam C. i jej przyjacielem w sąsiedniej restauracji. Kiedy spojrzała na butelkę z wodą, Madam C. zobaczyła, że obraz zaczyna się formować i, patrząc z ciekawości, opisała z dużą precyzją starszego pana, którego nigdy wcześniej nie widziała, a którego w tym momencie w ogóle nie rozpoznawałem z jej opisu. Trzy godziny później, gdy seans się skończył, Madam C. weszła do pokoju i rozpoznała pana Elliotta, z firmy Elliott & Fry, jako pana, którego widziała i opisała w butelce z wodą w restauracji. Innym razem obraz był mniej przyjemny: to był stary człowiek leżący martwy w łóżku z kimś płaczącym u jego stóp; ale kto to był, lub do czego się to odnosiło, nikt nie wiedział.”

Dla ogólnego zainteresowania cytujemy również uwagi pana Steada na temat przewidywania przyszłości z kryształu, które zgadzają się z naszymi przemyśleniami i doświadczeniem. Mówi: „Są ludzie, którzy nie mogą patrzeć na zwykłą kulistą butelkę bez widzenia obrazów, które formują się bez żadnego wysiłku czy woli z ich strony, w kryształowej kuli. Patrzenie w kryształ wydaje się być najmniej niebezpieczną i najprostszą z wszystkich form eksperymentowania. Po prostu patrzysz w kryształową kulę wielkości monety pięciu szylingów, lub butelkę z wodą, która jest pełna czystej wody i jest ustawiona tak, aby nie padało na nią zbyt dużo światła, a potem po prostu na nią patrzysz. Nie odmawiasz zaklęć i nie angażujesz się w żadne czary; po prostu patrzysz na nią przez dwie czy trzy minuty, starając się nie męczyć, mrugając ile chcesz, ale skupiając myśli na tym, co chcesz zobaczyć. Potem, jeśli masz zdolności, szkło zacznie się chmurzyć mleczną mgiełką, a w środku obraz stopniowo się wytrąca w dokładnie taki sam sposób, jak fotografie formują się na czułej płytce.”

(Zobacz Lekcję II, aby uzyskać więcej informacji na temat przewidywania przyszłości z kryształu i sugestie dla udanego rozwijania tej zdolności.)

źródło: PRACTICAL PSYCHOMANCY AND CRYSTAL GAZING by Atkinson, William Walker; PUBLISHED AND SOLD BY THE LYAL BOOK CONCERN 1908.

]]>
Przekroczenie granicy https://tarot-marsylski.pl/przekroczenie-granicy/ Wed, 12 Jan 2022 11:00:29 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=6192 Czytaj dalej ]]> SERJA PIERWSZA.
Do jej przyjaciółki *1
Przekroczenie granicy.

Kiedy opuściłam cię, kochana, sądziłaś, że odeszłam od ciebie nazawsze, a przynajmniej na tak długo, dopóki i sama tu nie przyjdziesz. Tymczasem nigdy bliżej ciebie nie byłam, jak od chwili, gdy według twego wyrażenia, umarłam.

Czułam się uwolnioną od swego ciała. Takie to było dziwne  uczucie. Stałam tuż blisko łóżka, na którem leżało moje ciało i widziałam wszystko w pokoju tak, jak to czynić mogłam przed zamknięciem ócz. Nie czułaip najmniejszego bólu, kiedy „umarłam”, tylko nieskończony spokój i ciszę. Potem ocknęłam się i spostrzegłam, że stoję w pokoju, zdaleka od mego ciała. Zrazu nie było tam nikogo prócz mnie i moich zwłok.

Mimowoli dziwiłam się, że tak dobrze się czuję, potem jednak pojęłam, że przeszłam na drugi brzeg. Czekałam chwilkę, poczem otwarły się drzwi i weszła pani H. Była bardzo zasmucona i zaczęła przemawiać do mego ciała, jakby do mnie samej. Stałam obok niej i spoglądałam na nią, ale wszystkie jej myśli zajęte były wyłącznie nędzną starą powłoką, którą porzuciłam.

Wydawało mi się to bardzo zabawnem i musiałam się uśmiechnąć. Nie próbowałam zrazu mówić, czekałam, aby zobaczyć, co stanie się dalej. Wkrótce poczułam, że do pokoju wniknął silny prąd ciepłego światła, a obejrzawszy się dostrzegłam anioła (ducha). Podszedł do mnie i rzekł:

„Jestem posłany, aby zaznajomić cię z prawami nowego życia”.

A kiedy spoglądałam wciąż na niego, dotknął mnie zlekka, mówiąc:
Musimy iść!

  •  William Stead, znany publicysta angielski, a zarazem czynny bojownik spirytyzmu, który zginął podczas katastrofy „Titanika”. Oprócz wydawanego pisma, Borderland, założył on w Londynie na trzy lata przed śmiercią tak zwane Biuro Julji, do którego każdy mógł się zgłosić z prośbą o rozmowę z osobą nieżyjącą.   Wymagano tylko bezinteresowności pobudek. Julja rozstrzygała o przyjęciu     zgłoszenia i kierowała niewidzialnymi uczestnikami rozmowy. Za pośrednictwem trzech medjów, wyrobionych każde w innym kierunku, przeprowadzano kolejno trzykrotne rozmowy dla dokładniejszego sprawdzenia tożsamości. Wkrótce po katastrofie zgłosił się Stead niewzywany na seans do Biura Julji i przez usta jednego medjum opowiadał o swych wrażeniach, zaznaczając, że celem jego udziału w katastrofie było niesienie duchowej pomocy tym wszystkim, którzy zginęli z nim razem. Na jego to polecenie orkiestra znajdująca się na okręcie grała hymn angielski: Bliżej Ciebie, o mój Boże, bliżej Ciebie! – czem tak opanował zwierzęcość ludzką, występującą na jaw w chwili śmiertelnej trwogi, że byla to pierwsza katastrofa, z której uratowano słabszych, to jest kobiety i dzieci.  Listy te składają się z wyjątków z listów pisanych przez Julję moją ręką do jej przyjaciółki w 1892-93 r. w połączeniu z listami, przeznaczonemi dla mnie.
    Pomieściłem te ostatnie w pierwszej serji, ponieważ wynikły z korespondencji z Ellen.

Wtedy opuściłam pokój i zostawiając swą biedną starą powłokę, wyszłam z aniołem. Wszystko było takie osobliwe; ulice pełne były duchów. Mogłam ich doskonale widzieć, gdy przechodziliśmy mimo nich; wyglądały zupełni podobnie do nas. Szliśmy najpierw przez ulice, poczem płynęliśmy powietrzem, aż dotarliśmy do miejsca, gdzie spotkaliśmy przyjaciół, którzy przybyli tu wcześniej od nas.

Spotkałam tutaj p. M., p. M., Ethel A. i wiele innych. Opowiadali mi oni dużo o świecie duchowym, mówili, że teraz muszę poznać ich prawa i starać się być pożyteczną, ile tylko zdołam. Anioł, który nie opuszczał mnie cały czas, pomógł mi to zrozumieć.

Przyjaciele Duchowi żyli tu życiem, do jakiego przywykli na ziemi, a choć na chleb powszedni zarabiać nie byli zmuszeni, mieli wszakże dosyć zajęcia. Zaczęłam się teraz smucić z tego powodu i zapragnęłam powrócić; anioł śpiesznie poprowadził mnie tam, skąd przybyłam. Weszłam do komnaty śmierci, gdzie zostawiłam swoje ciało. Nie obchodziło mnie ono zupełnie, ale zmartwiłam się ogromnie, widząc was wszystkich płaczących nad moją znoszoną powłoką i pragnęłam bardzo przemówić do was. Widziałam ciebie, kochanie, jak zalewałaś się łzami i tak cierpiałam, że nie mogę cię pocieszyć. Coraz goręcej pragnęłam mówić i powiedzieć ci, że jestem tak blisko, ale nie zdołałam dać się zauważyć. Chociaż starałam się usilnie, nie odczuwaliście mej obecności. Zapytałam anioła: Czy tak zawsze będzie?
on Odrzekł mi: „Zaczekaj, przyjdzie czas, że będziesz mogła z nią” mówić. „Tymczasem jeszcze nie posłyszy cię i nie zrozumie”. Wkrótce odwołano mnie. Znalazłam się wśród rozległego krajobrazu, jakiego nigdy dotąd nie widziałam. Byłam zupełnie sama, a przynajmniej nikogo nie dostrzegłam. W rzeczywistości zaś nie jest się nigdy zupełnie samym; zawsze jesteśmy w obecności Boga Nie mogę ci powiedzieć wszystkiego; nie pojęłabyś, jest mi tutaj tak błogo, jak nigdy na ziemi wyobrazić sobie nie zdołamy. Wszyscy moi przyjaciele, którzy odeszli wcześniej, są ze mną. Nikt nie wydaje się starym. Wszyscy jesteśmy młodzi, jakby obdarzeni nieśmiertelną młodością. Jeśli nam się podoba, możemy wdziać stare ciało, czyli jego duchową formę, jak wdziewa się stare suknie, by lepiej dać się poznać. Ale nowe nasze duchowe ciała są młode i piękne; jest to jakby najozdobniejsza odbitka tego, czem byliśmy na ziemi, tak że nowe ciało poznajemy według podobieństwa ze starem, chociaż różni się bardzo od niego.

Trudno mi przychodzi wyjaśnić ci, jak tutaj żyjemy i jak czas spędzamy. Nigdy nie bywamy zmęczeni, ani nie odczuwamy potrzeby snu; nie chcemy też jeść ani pić; wszystkie te rzeczy niezbędne są tylko dla materjalnego ciała, tu ich nie potrzebujemy.

Sądzę, że najlepiej dam ci pojąć, co tutaj odczuwamy, jeśli cię poproszę, abyś sobie uprzytomniła te chwile zachwytu, kiedy zadowolone i szczęśliwe stałyśmy w blasku wschodzącego lub zachodzącego słońca, spoglądając na krajobraz zaczarowany. Tam jest pokój, tam życie, tam piękno, lecz przedewszystkiem tam jest miłość. Miłość, miłość jest tajemnicą nieba. Bóg jest miłością i jeżeli przepadasz w miłości, odnajdujesz siebie w Bogu.

Zapytujesz mnie, co sądzimy o grzechach i troskach świata. Odpowiem ci, że spostrzegamy je i staramy się o ich usunięcie, lecz one nie gnębią nas tak bardzo, jak to na ziemi bywa, gdyż widzimy i drugą stronę. Tutaj nie możemy wątpić w miłość Boga.

Żyjemy w niej. Jest ona rzeczą największą, jedynie istotną. Grzechy i troski życia ziemskiego są tylko cieniem, który zniknie przecież. Istnieją one zresztą nietylko na ziemi; i po tej stronie są grzechy i zmartwienia. I tutaj jest piekło, tak dobrze, jak i niebo. Ale radością nieba jest pracować ciągle nad zbawieniem piekła.

Uczymy się ciągle, jak można ocalać miłością, a pokutować ofiarą. Musimy składać ofiary, bez których niema zbawienia. Alboż tajemnica Chrystusowa mówi co innego?

źródło: fragment książki W. T. STEAD “LISTY ZAŚWIATA”
PRZEŁOŻYŁA: JANINA KRECZYŃSKA, rok 1932

]]>
LISTY ZAŚWIATA https://tarot-marsylski.pl/listy-zaswiata/ Sun, 09 Jan 2022 11:01:31 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=6168 Czytaj dalej ]]> BIBLITEKA WIEDZY DUCHOWEJ Nr 4.
W. T. STEAD
LISTY ZAŚWIATA
1932
NAKŁAD WYDAWNICTWA, HEJNAŁ”, WISŁA (ŚLĄSK CIESZ.)

Treść Książki

Przedmowa

Serja pierwsza

Do jej przyjaciółki.
I. Przekroczenie granicy
II. Niespodzianki nowego życia
III. O błogosławieństwie nieba
IV. O żalu za umarłymi
V. Prawo duchowego wzrostu

Serja druga

Do piszącego.
I. Po przestąpieniu granicy
Jak odczuwa się rozłąkę z przyjaciółmi, którzy pozostali przy życiu?
II. Życie po drugiej stronie
III. Jak poszerzyć szczeliny
IV. Właściwe i niewłaściwe korzystanie ze stosunków z duchami
V. Otwarte drzwi do otwartej tajemnicy (O szóstym zmyśle czyli oku
duchowem)
VI. Słowa pożegnalne

 

PRZEDMOWA

Julja i Ellen, dwie kobiety w kwiecie wieku, żyły w długotrwałej serdecznej przyjaźni, która oparła się samej nawet śmierci. Obie gorliwe chrześcijanki więcej oddawały się czynieniu dobra żywym, niż rozmyślaniu o śmierci. Gdy jednak czasami cień śmierci osmętnił ich czynne życie, tern serdeczniej zacieśniał się węzeł ich przyjaźni, sięgającej w wieczność; zawsze wówczas przyrzekały sobie uroczyście, że ta z nich, która pierwsza zostanie odwołana, powróci do pozostałej, o ile to będzie dozwolonem, by od czasu do czasu rozradować się wzajemnem widzeniem. Wierzyły bowiem, że takie jawne świadectwo obecności tej, która odejdzie, rozprószy wszelką wątpliwość w pozostałej i przekona ją o dalszem trwaniu życia i miłości po tamtej stronie grobu.

Tymczasem lata mijały. Julja umarła. Cios dotknął boleśnie wszystkich jej przyjaciół, najokrutniej jednak cierpiała Ellen. Zdawało się, że tchnienie śmierci zgasiło całe światło jej życia. Przez kilka miesięcy uginała się pod ciężarem istnienia, pozbawionego obecnością przyjaciółki.

Aż pewnej nocy obietnica się ziściła. Ellen nocowała w swem dawnem miejscu zamieszkania i nagle obudziła się ze snu. Pomimo ciemnej nocy pokój pełen był światła i tuż blisko łóżka Ellen ujrzała Julję promieniującą życiem, pogodą i radością, w szacie, którą przywykła nosić za życia. Przyrzeczenia swego dotrzymała. Przez kilka chwil stała tak uśmiechnięta, ale milcząca. Ellen zanadto była wstrząśnięta, by móc przemówić. Niespodziewane, a nie pozostawiające wątpliwości spełnienie się serdecznego życzenia, odjęło jej wszelką władzę prócz jednej: odczuwania niewymownej radości. Zwolna, prawie niepostrzeżenie, postać znikała i Ellen znów pozostała sama. W kilka miesięcy później Ellen odwiedziła tę okolicę, i znowu Julja dotrzymała danej obietnicy i zjawiła się przyjaciółce. Zdarzyło się, że właśnie zatrzymałem się w tym samym domu, a że Julję znałem za życia i obchodziły mnie takie rzeczy, Ellen opowiedziała mi szczegóły obu tych odwiedzin. Opisawszy mi, w jaki sposób Julja ukazała jej się za pierwszym razem, tak dalej mówiła:

„Ostatniej nocy znów ją widziałam tu, w moim pokoju. Oba razy ukazała mi się jednakowo. Spałam, nagle obudziłam się i ujrzałamją stojącą obok łóżka. Potem ginęła zwolna, zostawiając jeszcze trochę blasku nh miejscu, w którem stała. Za pierwszym razem sądziłam, że była to halucynacja, ponieważ ona nie tak dawno umarła, a ja byłam zupełnie przybita jej stratą; ale ostatniej nocy nie miałam żadnej wątpliwości, bo widziałam ją zupełnie dokładnie. Wiem, że to była Julja i że powróciła, aby dotrzymać obietnicy. Nie mogłam jednak usłyszeć jej głosu i gryzie mnie teraz myśl, że pewnie przyszła do mnie z jaką wieścią, a ja nie byłam w stanie zrozumieć, co mi powiedzieć chciała.”

Ponieważ w tym właśnie czasie ku memu własnemu zdumieniu zaczęła rozwijać się we mnie ukryta dotąd zdolność do automatycznego pisma, ofiarowałem się pozwolić Julji, skoro zechce i zdoła posługiwać się moją ręką, aby napisała co ma do przekazania. Pod pismem automatycznem rozumieć należy takie pismo, które wykonywa ręka osoby bez jej świadomej kontroli. Ręka pisze, jak gdyby sama przez się tak, że osoba, do której ręka należy, nie ma świadomości tego, co pisze. Jest to znany dobrze i prosty rodzaj medjumizmu, który w żadnym razie nie wyzyskuje uzdolnień piszącego, ani też osobowości jego nie stawia w zależność od jakiejś innej inteligencji. Pismo takie pochodzić może z podświadomości duszy lub być skutkiem bezpośredniego udziału jakiejś niezależnej, choć niewidzialnej inteligencji. Świadomości piszącego nie porusza to bynajmniej, gdyż otrzymuje on tą drogą wieści o dawno minionych zdarzeniach, o których nigdy nie słyszał, lub dokładne przepowiednie zdarzeń, mających nastąpić.

Oto jest sposób, w jaki otrzymałem zebrane w tej książeczce komunikaty. Wszystkie Listy od Julji były mi w ten właśnie sposób podane. Zasiadałem ze spokojną myślą, a trzymając pióro w ręku w sposób zwykły, udzielałem tego pióra Julji, obserwując ciekawie i sceptycznie, co też się napisze. Pierwsza część zbiorku napisana była jako listy Julji do Ellen. Utrzymane są tak, jak gdyby przychodziły od przyjaciółki do przyjaciółki; zaczynają się i kończą, jak gdyby pisząca posługiwała się jeszcze dawnem ciąłem, a nie korzystała z mojej ręki. Część druga pisana była w nierównych odstępach czasu w celu opublikowania. Pierwsza część jest zbiorem urywków z listów pisanych w ciągu sześciu prawie miesięcy wraz z przeznaczonemi w ciągu pisania uwagami dla mnie. Druga część zawiera komunikaty, podawane w różnych okresach czasu, jak to zaznaczone jest w tekście. Może czytelnik będzie żałował, że opowiadanie przerywają uboczne pytania i uwagi, kursywą drukowane. Po pewnym namyśle jednak zgodzi się chyba ze mną, że koniecznem było przytoczyć listy tak, jak były podane, to znaczy, z uwzględnieniem ówczesnego ich oddźwięku w myślach świadomego ducha samego piszącego, którego ręka stanowiła nieświadome narzędzie dla ich zakomunikowania; uwydatnia to lepiej, że listy Julji nie są wytworem mego świadomego umysłu, czy ducha.

Nie uważam za konieczne rozwodzić się szeroko nad tem, jak doszedłem do przekonania, że listy Julji są tem, za co się podają… komunikatami odcieleśnionego ducha, który w życiu ziemskiem był moją przyjaciółką, którego przyjaźń wszakże stała się dla mnie o wiele prawdziwszą i ściślejszą w przeciągu sześcioletniej już rozłąki.

Przekonanie to moje mogę rozłożyć na następujące główniejsze punkty:

1. Początek komunikatów, jak opisałem go powyżej.

2. Potwierdzenie, dane w pierwszym komunikacie co do uczynionego na łożu śmiertelnem serdecznego zobowiązania względem przyjacółki, o czem nie było mi wiadomem.

3. Dokładny opis zdarzenia z r. 1885, o którem nigdy poprzednio nie słyszałem, a co i Ellen zupełnie zapomniała.

4. Wypisanie moją ręką imion chrzestnych, a nawet przezwisk przyjaciół z jej ojczyzny, o których nigdy przedtem nie słyszałem.

5. Żywe i serdeczne zainteresowanie osobiste, jakie wykazywała poruszająca moją ręką siła, dla osób i okoliczności, któremi ja sam znacznie mniej się przejmowałem, niż Julja.

6. Silnie zaznaczona i niezmienna wrażliwość piszącego te listy, którą ja zaprawdę poszczycić się nie mogę, a nawet ze wstydem wyznać muszę, że pod wielu względami jej nia dorastam.

Do tych dowodów wewnętrznej natury przybywa jeszcze fakt rzeczowy. Istnieją mianowicie osoby, obdarzone szczególną władzą psychiczną dostrzegania duchowych postaci, jakie nas wszystkich otaczają. Oczywiście ten rodzaj dowodzenia nie znajdzie posłuchu u ludzi, którzy zgóry zaprzeczają istnieniu takich postaci, lub możliwości dostrzegania ich przez tego lub owego. Ale nawet równie sceptyczne osoby byłyby w swem odrzekającem się niedowiarstwie napewno zachwiane, gdyby zechciały towarzyszyć mi do różnych jasnowidzów, nieznanych mi z oblicza i z nazwiska i tam się przekonać, jak ci ludzie, obdarzeni psychiczną siłą duchowego widzenia, wszyscy zgodnie opisywali postać charakterystyczną Julji. Ci, którzy wiedzą o istnieniu osób ze zdolnością jasnowidzenia, zrozumieją łatwiej moją wciąż wzrastającą pewność rzeczywistej obecności Julji, gdy przytoczę im jeszcze fakty następujące:

1. Że osoby obce, które o istnieniu Julji nigdy nie słyszały, opisywały ją dokładnie, jak stoi obok mnie, kiedy ręka moja pisze automatycznie.

2. Że niektóre z tych osób nietylko ją opisały, lecz mogły nazwać ją po imieniu.

3. Że jedna z nich tutaj, a inna w ojczyźnie Julji podały jej przydomek, którego nie wyjawiałem, a który napróżno usiłowałem wmówić przez telepatję innemu medjum.

4. Że pewien jasnowidzący wykonał portret Julji, zaczynając od kresek, z których narazie nic pojąć nie mogłem, a co on określił mi, że rysuje „panią, która pisze z panem”.

5. Że w innym wypadku jasnowidzący w swym opisie podał mi takie szczegóły, co do których byłem przekonany, że się myli, które jednak uznane były za słuszne przez jej poufnych przyjaciół.

6. Że stosownie do zawartej ze mną umowy Julja ukazywała się jasnowidzącemu, który przebywał bardzo daleko ode mnie.

Obok tych dowodów pozwalających wierzyć, że inteligencja, kierująca moją ręką, kiedy pisane były „listy od Julji”, nie jest mojem własnem „ja”, lecz inteligencją niezależną od mego powszedniego umysłu i wyższą od niego, istnieje jeszcze fakt, że w różnych okolicznościach przepowiadała ona z równą uporczywością, jak i dokładnością zdarzenia, które dopiero po miesiącach się dokonywały, a co do  których jawnie się wypowiadałem, że nie wierzę, aby kiedykolwiek się spełniły.

Dlatego w żaden sposób nie mogę oprzeć się wnioskowi, że wszystkie te komunikaty są tem, za co się podają… prawdziwemi listami od prawdziwej Julji, która nie jest umarłą, a tylko wcześniej odwołaną. Wiem teraz, po pięcioletniem blisko i codziennem obcowaniu z nią zapomocą mej automatycznie piszącej ręki, że porozumiewałem się z inteligencją równą mojej, z równie dobitnie zarysowaną osobowością, z przyjaciółką tak wierną i serdeczną, jakiej nie znałem dotąd. Tym zaś, którzy podrwiwają sobie z podobnego cudu natury, chciałbym jeszcze dodać, że w tym wypadku ich ulubiona teorja świadomego oszukaństwa przynajmniej ze strony medjum zastosować się nie da, wyklucza ją bowiem fakt, że komunikaty pisane były moją własną prawicą, bez obecności innej widzialnej osoby.

Nikt nie uwierzy, znając przesądy krążące na ten temat, że z samej tylko uprzejmości, bez osobistego zainteresowania, wziąłbym na siebie wysoce niepopularną i ośmieszającą rolę wierzącego w rzeczywistość podobnych komunikatów. Przez długie lata z tego powodu ucierpiałem wiele zarówno w prywatnem, jak i w publicznem życiu.

Zdaję sobie jasno sprawę, że treść tej przedmowy posłuży do tego, iż wszystko, co powiem i zrobię w latach następnych, będzie przekręcone i zniesławione. Jest to niewątpliwie bardzo smutne, ale nie może zaważyć wobec doniosłości mojego świadectwa, że pisane moją ręką komunikaty uważam za bezwzględną prawdę.

Na zakończenie muszę jeszcze dodać, że jakkolwiek źródło tych komunikatów jest pierwszorz,ędnej doniosłości, ponieważ zawierają one dowody leżące za odrębem ludzkiego dasięgu, to jednak wartość wewnętrzna trzech czwartych części „Listów od Julji” nie więcej zależy od teorji, co do ich pochodzenia, niż wartość dzieł dramatycznych Szekspira od teoryj, dotyczących ich twórcy. W. T. Stead.

Nawet gdyby chciano utrzymywać, że listy owe napisałem sam w nieświadomym stanie, nie zmieni to bynajmniej ich rzeczywistości, ani osłabi ich wymowną obronę życia wyższego. Mógłbym tylko życzyć sobie, abym zdołał w świadomym stanie pisać tak dobrze.

William Stead, znany publicysta angielski, a zarazem czynny bojownik spirytyzmu, który zginął podczas katastrofy „Titanika”. Oprócz wydawanego pisma, Borderland, założył on w Londynie na trzy lata przed śmiercią tak zwane Biuro Julji, do którego każdy mógł się zgłosić z prośbą o rozmowę z osobą nieżyjącą. Wymagano tylko bezinteresowności pobudek. Julja rozstrzygała o przyjęciu

]]>