Przekroczenie granicy

SERJA PIERWSZA.
Do jej przyjaciółki *1
Przekroczenie granicy.

Kiedy opuściłam cię, kochana, sądziłaś, że odeszłam od ciebie nazawsze, a przynajmniej na tak długo, dopóki i sama tu nie przyjdziesz. Tymczasem nigdy bliżej ciebie nie byłam, jak od chwili, gdy według twego wyrażenia, umarłam.

Czułam się uwolnioną od swego ciała. Takie to było dziwne  uczucie. Stałam tuż blisko łóżka, na którem leżało moje ciało i widziałam wszystko w pokoju tak, jak to czynić mogłam przed zamknięciem ócz. Nie czułaip najmniejszego bólu, kiedy „umarłam”, tylko nieskończony spokój i ciszę. Potem ocknęłam się i spostrzegłam, że stoję w pokoju, zdaleka od mego ciała. Zrazu nie było tam nikogo prócz mnie i moich zwłok.

Mimowoli dziwiłam się, że tak dobrze się czuję, potem jednak pojęłam, że przeszłam na drugi brzeg. Czekałam chwilkę, poczem otwarły się drzwi i weszła pani H. Była bardzo zasmucona i zaczęła przemawiać do mego ciała, jakby do mnie samej. Stałam obok niej i spoglądałam na nią, ale wszystkie jej myśli zajęte były wyłącznie nędzną starą powłoką, którą porzuciłam.

Wydawało mi się to bardzo zabawnem i musiałam się uśmiechnąć. Nie próbowałam zrazu mówić, czekałam, aby zobaczyć, co stanie się dalej. Wkrótce poczułam, że do pokoju wniknął silny prąd ciepłego światła, a obejrzawszy się dostrzegłam anioła (ducha). Podszedł do mnie i rzekł:

„Jestem posłany, aby zaznajomić cię z prawami nowego życia”.

A kiedy spoglądałam wciąż na niego, dotknął mnie zlekka, mówiąc:
Musimy iść!

  •  William Stead, znany publicysta angielski, a zarazem czynny bojownik spirytyzmu, który zginął podczas katastrofy „Titanika”. Oprócz wydawanego pisma, Borderland, założył on w Londynie na trzy lata przed śmiercią tak zwane Biuro Julji, do którego każdy mógł się zgłosić z prośbą o rozmowę z osobą nieżyjącą.   Wymagano tylko bezinteresowności pobudek. Julja rozstrzygała o przyjęciu     zgłoszenia i kierowała niewidzialnymi uczestnikami rozmowy. Za pośrednictwem trzech medjów, wyrobionych każde w innym kierunku, przeprowadzano kolejno trzykrotne rozmowy dla dokładniejszego sprawdzenia tożsamości. Wkrótce po katastrofie zgłosił się Stead niewzywany na seans do Biura Julji i przez usta jednego medjum opowiadał o swych wrażeniach, zaznaczając, że celem jego udziału w katastrofie było niesienie duchowej pomocy tym wszystkim, którzy zginęli z nim razem. Na jego to polecenie orkiestra znajdująca się na okręcie grała hymn angielski: Bliżej Ciebie, o mój Boże, bliżej Ciebie! – czem tak opanował zwierzęcość ludzką, występującą na jaw w chwili śmiertelnej trwogi, że byla to pierwsza katastrofa, z której uratowano słabszych, to jest kobiety i dzieci.  Listy te składają się z wyjątków z listów pisanych przez Julję moją ręką do jej przyjaciółki w 1892-93 r. w połączeniu z listami, przeznaczonemi dla mnie.
    Pomieściłem te ostatnie w pierwszej serji, ponieważ wynikły z korespondencji z Ellen.

Wtedy opuściłam pokój i zostawiając swą biedną starą powłokę, wyszłam z aniołem. Wszystko było takie osobliwe; ulice pełne były duchów. Mogłam ich doskonale widzieć, gdy przechodziliśmy mimo nich; wyglądały zupełni podobnie do nas. Szliśmy najpierw przez ulice, poczem płynęliśmy powietrzem, aż dotarliśmy do miejsca, gdzie spotkaliśmy przyjaciół, którzy przybyli tu wcześniej od nas.

Spotkałam tutaj p. M., p. M., Ethel A. i wiele innych. Opowiadali mi oni dużo o świecie duchowym, mówili, że teraz muszę poznać ich prawa i starać się być pożyteczną, ile tylko zdołam. Anioł, który nie opuszczał mnie cały czas, pomógł mi to zrozumieć.

Przyjaciele Duchowi żyli tu życiem, do jakiego przywykli na ziemi, a choć na chleb powszedni zarabiać nie byli zmuszeni, mieli wszakże dosyć zajęcia. Zaczęłam się teraz smucić z tego powodu i zapragnęłam powrócić; anioł śpiesznie poprowadził mnie tam, skąd przybyłam. Weszłam do komnaty śmierci, gdzie zostawiłam swoje ciało. Nie obchodziło mnie ono zupełnie, ale zmartwiłam się ogromnie, widząc was wszystkich płaczących nad moją znoszoną powłoką i pragnęłam bardzo przemówić do was. Widziałam ciebie, kochanie, jak zalewałaś się łzami i tak cierpiałam, że nie mogę cię pocieszyć. Coraz goręcej pragnęłam mówić i powiedzieć ci, że jestem tak blisko, ale nie zdołałam dać się zauważyć. Chociaż starałam się usilnie, nie odczuwaliście mej obecności. Zapytałam anioła: Czy tak zawsze będzie?
on Odrzekł mi: „Zaczekaj, przyjdzie czas, że będziesz mogła z nią” mówić. „Tymczasem jeszcze nie posłyszy cię i nie zrozumie”. Wkrótce odwołano mnie. Znalazłam się wśród rozległego krajobrazu, jakiego nigdy dotąd nie widziałam. Byłam zupełnie sama, a przynajmniej nikogo nie dostrzegłam. W rzeczywistości zaś nie jest się nigdy zupełnie samym; zawsze jesteśmy w obecności Boga Nie mogę ci powiedzieć wszystkiego; nie pojęłabyś, jest mi tutaj tak błogo, jak nigdy na ziemi wyobrazić sobie nie zdołamy. Wszyscy moi przyjaciele, którzy odeszli wcześniej, są ze mną. Nikt nie wydaje się starym. Wszyscy jesteśmy młodzi, jakby obdarzeni nieśmiertelną młodością. Jeśli nam się podoba, możemy wdziać stare ciało, czyli jego duchową formę, jak wdziewa się stare suknie, by lepiej dać się poznać. Ale nowe nasze duchowe ciała są młode i piękne; jest to jakby najozdobniejsza odbitka tego, czem byliśmy na ziemi, tak że nowe ciało poznajemy według podobieństwa ze starem, chociaż różni się bardzo od niego.

Trudno mi przychodzi wyjaśnić ci, jak tutaj żyjemy i jak czas spędzamy. Nigdy nie bywamy zmęczeni, ani nie odczuwamy potrzeby snu; nie chcemy też jeść ani pić; wszystkie te rzeczy niezbędne są tylko dla materjalnego ciała, tu ich nie potrzebujemy.

Sądzę, że najlepiej dam ci pojąć, co tutaj odczuwamy, jeśli cię poproszę, abyś sobie uprzytomniła te chwile zachwytu, kiedy zadowolone i szczęśliwe stałyśmy w blasku wschodzącego lub zachodzącego słońca, spoglądając na krajobraz zaczarowany. Tam jest pokój, tam życie, tam piękno, lecz przedewszystkiem tam jest miłość. Miłość, miłość jest tajemnicą nieba. Bóg jest miłością i jeżeli przepadasz w miłości, odnajdujesz siebie w Bogu.

Zapytujesz mnie, co sądzimy o grzechach i troskach świata. Odpowiem ci, że spostrzegamy je i staramy się o ich usunięcie, lecz one nie gnębią nas tak bardzo, jak to na ziemi bywa, gdyż widzimy i drugą stronę. Tutaj nie możemy wątpić w miłość Boga.

Żyjemy w niej. Jest ona rzeczą największą, jedynie istotną. Grzechy i troski życia ziemskiego są tylko cieniem, który zniknie przecież. Istnieją one zresztą nietylko na ziemi; i po tej stronie są grzechy i zmartwienia. I tutaj jest piekło, tak dobrze, jak i niebo. Ale radością nieba jest pracować ciągle nad zbawieniem piekła.

Uczymy się ciągle, jak można ocalać miłością, a pokutować ofiarą. Musimy składać ofiary, bez których niema zbawienia. Alboż tajemnica Chrystusowa mówi co innego?

źródło: fragment książki W. T. STEAD “LISTY ZAŚWIATA”
PRZEŁOŻYŁA: JANINA KRECZYŃSKA, rok 1932