O szóstym zmyśle

Otwarte drzwi do otwartej tajemnicy.
(O szóstym zmyśle.)

Drogi mój przyjacielu, zależy mi bardzo, aby podać ci komunikat, o którym wspomniałam ostatnim razem. Bardzo zajmowaliśmy się zaszłemi niedawno zjawiskami (natury okultystycznej), o których tak wiele rozprawiasz i słyszysz. Żadne z nich nie zadowolniło nas jednakże. Gdzie zdarzają się one, tam występują tak kapryśnie i niewyraźnie, że nie przedstawiają praktycznie żadnej wartości.

Chcielibyśmy dowieść właśnie, że niema żadnego powodu, abyś, kierując się prawami rządzącemi w zaświecie, nie mógł otrzymywać tych zjawisk tak pewnie i regularnie, jak otrzymujesz światło za potarciem zapałki. Jak ci wiadomo bowiem, zjawiska te zawsze są na podorędziu, tylko nie zawsze dostrzegalne. Zależy to jedynie i wyłącznie od ustroju oczu, od różnicy ogniska wzrokowego. Jeśli twe ognisko wzrokowe zdolne jest dostrzegać tylko rzeczy materjalne – i ty widzieć będziesz tylko tabie. Jeżeli wszakże zdołasz ognisko swego wzroku dostosować do swej woli, wówczas dostrzeżesz wszystko, co jest do zobaczenia z tą samą pewnością, z jaką astronom ogląda przez swój teleskop gwiazdy niewidzialne dla nieuzbrojonego oka. Jak niebiosa usiane są gęsto takiemi nieznanemi światami, tak i całe nasze otoczenie roi się od istot równie rzeczywistych, jak owe drobne czy oddalone światy. Kiedy w blasku południowego światła na gwiazdy spoglądasz, widzieć ich nie możesz; pomimo to świecą one tam ciągle. Tak samo rzecz się ma z tłumami ludzkich istot zaświata.

My wszyscy jesteśmy dokoła was, choć obecności naszej widzieć ani czuć nie możecie. I pewną nie jestem, czy dla większości łudzi ziemskich nie jest lepiej, że tamtych nie widzą. Sternik kierujący okrętem według powierzonej sobie mapy niebieskiej, zmyliłby łatwo swoją drogę, gdyby mu nagle ukazały się gwiazdy, odkryte przez teleskop, a niewidoczne gołem okiem.

My więc pragniemy, aby ci z was, którzy zechcą, byli w stanie dostrzegać dowolnie owe istoty zwykłemu oku niewidzialne. Nie wiem wprawdzie, czy zachowałbyś świadomość swego istnienia niezmienioną, gdybyś ciągle był jasnowidzem. A i wszystkie te istoty, które ujrzysz, dostosowawszy swój wzrok do zaświata, nie zawsze wydadzą ci się miłe, ani też pomocne do osiągnięcia wyższego życia.

Te rzeczy jednakowe są po obu stronach. Powiesz może: „Skoro niewiedza  jest błogosławieństwem, głupota będzie zostać mądrym„.

Jenakże liczniejsi tu są tacy, którzy sprzyjają tobie, niż twoi przeciwnicy; a nowy wzrok nie osłabi cię lecz wzmocni, jeśli sam jesteś mocny i nie podlegasz obawie. Fale pochłaniające bojaźliwego są pomocnikami silnego. A w zaświecie jest wiele podobnych fal.

Na czem jednak polega twój komunikat?

Dobrze już, bądź tylko cierpliwym. Otóż chcę ci powiedzieć, że wszyscy ci, którzy zechcą rozwinąć w sobie szósty zmysł, czy jak go tam jeszcze nazwiecie, to znaczy, że dowolnie dostrzegać będą istoty zaświatowe, mogą władzę czy zdolność taką sobie przyswoić, jeżeli tylko dostosują się do praw obowiązujących w sferze, do której przeniknąć zapragną.

– Każdy?

Tak, to jest dar naturalny całego rodzaju ludzkiego. Stosuje się to nawet nie do samych ludzi tylko, także niektóre zwierzęta mają oko otwarte. Widzą one, gdy właściciele ich są ślepi. I ty widzieć możesz, jak tylko zechcesz. Zależy to wyłącznie i jedynie od ciebie.

– Dobrze, ale powiedz mi, jakże to?

Tak, zaraz zabiorę się do tego. Ty chciałbyś jakiegoś przepisu, rodzaj pigułki od aptekarza, aby usunąć mgłę zasłaniającą twoje oko. Przyjacielu mój, to niemożliwe, takiej pigułki niema. Ulica tam wiodąca musi być przebyta, lekcja wyuczona, prawa w posłuszeństwie zachowane. A to nie jest rzecz ani przepisu, ani lekarstwa, ani czarów.

Nie, szósty zmysł nie da się tak od ręki wykroić.

Coś podobnego jest może w mesmeryzmie i hypnotyzmie, ale to nie wszystko, o czem
myślę. Każde dziecię ludzkości zostać może tem, co ty mianujesz jasnowidzącym. Rozumie się przez to, że posiada on zdolność widzieć Siła owa wszakże jest tego rodzaju, że wymaga czujnej straży.

Byłoby to z wielką szkodą, gdybyś nie mógł zamknąć na swoje zawołanie tego jasnowidzącego oka. Wyobraź tylko sobie, jakie wyniknęłoby nieszczęście, gdybyś w chwili, gdy śmierć lub życie zawisło od skupienia wszystkich władz na leżącym przed tobą przedmiocie, ujrzał nagle cały zaczarowany obraz zaświata, przesuwający się między tobą, a tym przedmiotem wyłącznej uwagi.

Jeżeli nie możesz utrzymać szóstego zmysłu pod kontrolą, lepiej nie staraj się wcale o jego przyswojenie. Lepiej obywać się bez niego, niż dać mu się opanować. Powinieneś go mieć do rozporządzenia w razie potrzeby tylko, jak masz mikroskop, czy teleskop.

Należy zawsze panem być swoich zmysłów, osobliwie zaś tak zwanego szóstego.

Pozwól mi zaraz na wstępie ustalić mocno i raz na zawsze, że właśnie rzeczy niewidzialne świata są najzwyklejsze ze wszystkich, najogólniejsze i najważniejsze. To nie rzeczy widzialne wiecznie trwają. Siły tajemne, które zowiecie siłami przyrody, ważkość, ciepło, elektryczność, eter, jednem słowem wszystko, co działa, jest niewidzialne, a przecież ogólrfte znane. Tak samo rzecz się ma z istotami niewidzialnemi, krążącemi dokoła nas, a których istnienia możesz z równą pewnością dowieść, jak innych rzeczy niewidzialnych, o których przed chwilą mówiłam.

Jak do każdego badania zaopatrzyć się musisz w narzędzia i instrumenty, tak samo i w tej sprawie jest rzeczą nieodzowną, abyś przygotował sobie odpowiednie pomoce: Pierwsza nieodzowność jest, abyś posiadał serce dziecięce.

Jeżeli nie staniecie się jako dzieci, nie wnijdziecie do królestwa bożego„.

Nie znaczy to, że trzeba ciemnym pozostać, a tylko prostotę zachować, tak żeby myśl pierwsza była zawsze skierowana na przedmiot badany, nie na siebie, Wybujała samoświadomość, nieustanne pytania, jaki wpływ to lub owo na ciebie wywiera, zamiast poprostu badać, czem to jest, udaremni łatwo każdą możliwość w zarodku.

Jeśli postanowisz wszakże do tego cudu przyrody, czy jak go tam chcesz nazwać, zbliżyć się bardziej i to z usposobieniem dziecka, wtedy dopełniłeś już warunku pierwszego.

Drugi nie jest niepodobny.

Musisz nietylko serce dziecięcia posiadać, ale także bystry sąd i zdrowy rozum męża.

Bywa.

Bywa tam mnóstwo omamień i sideł tyleż. Potrzebne ci wszystkie siły ducha. Czuwaj, bierz wszystko, jak to dziecię czyni, ale wypróbuj i ustal mocno, jak mąż, bez uprzedzeń i bezstronnie. A trzecim nakazem jest cierpliwość. Nic nie dopełni się bez czasu i cierpliwości.

Jeżeli serce dziecięcia masz, rozsądek męża, zaś i cierpliwość, karmioną nadzieją, nie słabnącą nigdy, to posiadłeś już trzy główne warunki.

A jest i coś innego, o czem chciałabym wspomnieć, coś, Co jest nad tobą, pod tobą i dokoła ciebie. To miłość. Jeżeli do tych badań przystąpisz bez miłości, nie powiem, że będą one bezskuteczne – gdy zastosujesz się do praw, udać się może – uczyni to jednak wielką różnicę w skutkach, zarówno jak w zadowoleniu i pokoju, które osiągniesz wtedy, gdy miłość, nie zaś prosta ciekawość pobudką ci będzie do tych badań. Miłość dla prawdy jest dobrą. Przekonasz się atoli, że gdy do miłości dla prawdy przybywa jeszcze tęsknota za poroz,umieniem się z innymi duchami po tej stronie, prąd podwójny będzie silniejszy. I powodzenie twoje będzie większe.

Kwiaty sadzić możesz w strefie podzwrotnikowej, jak i na północy; na południu jednak nietylko rosną lepiej, ale mają świetniejsze barwy, niż pośród śniegów. A we wszystkich rzeczach duchowych temperatura od miłości zależy.

Zajmiemy się teraz specjalnym działem tego, co mamy ci zakomunikować.

Dotąd mówiłam o ogólnych przepisach życia, które dla każdego są równie pożyteczne, jak i dla badaczy duchowości. Ujęte w streszczeniu, głoszą one: życie i miłość. Teraz przechodzę do specjalnego komunikatu, który przeznaczam dla ciebie i dla czytelników „Zaświata”.

Tu pozwalam sobie przerwać mej współpracowniczce, robiąc uwagą, że nie mam cienia pojęcia o tem, co ona może mi zakomunikować. Przytem obawiam się, że będę nazbyt sceptycznym. Mianowicie, nie wierzę tak zupełnie, żeby łatwo było, jak ona mówi, odsłonić niewidzialne. Mylić się mogę, oczywiście. Nie zapomnę nigdy, że równie sceptyczny byłem, kiedy mi Julja wyjaśniła pismo automatyczne z żyjącemi osobami; wtedy wszakże miała słuszność, więc i dzisiaj ją mieć może. I spodziewam się, że to ja jestem w błędzie. Jeżeli przecież otrzymam coś, co będzie w zupełnej zgodzie z doniosłemi obietnicami, od których ten komunikat się zaczyna, uważam za stosowne przypomnieć zawczasu fakt, że  mój świadomy rozum od sprawy tej zupełnie jest daleki. W żaden sposób wyobrazić sobie nie mogę, do czego ona zmierza.

Wiem dobrze, że tak jest. Czasami mogę wpłynąć na twój fizycznie świadomy rozum i czynię to. Kiedyindziej nie zdołam. Czasami mogłabym, przekładam jednak nie czynić tego.

Tak jest właśnie w tym ostatnim wypadku.

Pierwsze, co zapewnić sobie musisz, to miejsce, w którem mógłbyś sam być. Wnijdź do swej izdebki. Samotność, odcięcie od świata zmysłów, oto warunek pierwszy. Gdy zawarłeś drzwi, pozostań dłuższy czas sam, dość długo, aby mogły uciszyć się fale ziemskich myśli i trosk. Niekiedy już po kilku minutach będziesz spokojny i bierny.

W innej porze nie tak łatwo zdobędziesz spokój umysłu. Jeśli chcesz się usposobić do przyjęcia tego poselstwa, jako doskonałej prawdy, musisz być zupełnie pogodzony ze sobą. Kiedy się wszystko w tobie kotłuje, jak pośród wiru, gdy jesteś w złym nastroju, a umysł twój zgrzytając porusza się jak nienasmarowane koło, próby czynić nie możesz.

Ale jeśli zdrowie pomyślne masz, umysł spokojny, a nastrój jasny i szczęśliwy, idź wtedy do izdebki i zamknij drzwi.

– Czy należy także zamknąć okiennice?

Pokoju ciemnym czynić nie trzeba, chyba że widok jego, lub widok z okna zajmuje twój umysł i przeszkadza do skupienia uwagi.

Może być, iż w początkach, kiedy niełatwo ci przyjdzie uspokojenie, lepszy będzie pokój przyciemniony.

Kiedy już sam i cichy jesteś, a drzwi są zamknięte, że nikt ci przeszkodzić nie może, wtedy zasiądź najwygodniej, aby zapobiec fizycznemu znużeniu, iżby nic ci nie przypominało o twojem ciele.

– Siedzieć, czy klęczeć?

Nie mogę zalecać klęczenia. Ta postawa niewygodna jest na dłużej, a każda pozycja, która przypomina ci, że jest pozycją umyślną, działa ujemnie. Unikać masz wszystkiego, co przypomina ci o istnieniu twych innych zmysłów.

– Dlaczego nie położyć sie.

Nie mogę radzić, żebyś się kładł, bo to łatwo prowadzi do zaśnięcia, a nie pragnę wcale pomieszać objawienia się niewidzialnego z widzeniami sennemi. Usiądź więc możliwie najwygodniej i unikaj o ile możesz wszystkiego, co przypomina ci o ciele.

Tutaj przerywam znowu, aby zauważyć, że wydaje mi sie, jak gdyby zalecała ona rodzaj auto-hypnozy, czy fakirowskiego wpatrywania sie w czubek nosa, lub coś podobnego, czego ja znosić nie moge i w co nigdy wierzyć nie zdołam. Dotychczas wszystko, co mówiła, wygląda praktycznie i prosto.

Ale… ale? Zresztą daje jej wolną reke.

Ależ niecierpliwy jesteś i niewierny. Co ty lubisz albo nie lubisz, nie jest tu rozstrzygającem, sądzę. Co znać powinieneś, to prawa, których trzymać, się musisz, aby uniknąć niepowodzenia. Przypływ i odpływ morski często bywa niedogodny, mądry żeglarz jednak nie ma do nich uprzedzenia. Posłuchaj, nie przyszłam tutaj, aby marnować twój czas. Mam coś do powiedzenia tobie i, jeśli pójdziesz za mojemi wskazówkami, cel osiągniesz.

Jeżeli nie, to i nie. Przymusu tu żadnego niema.

Chciałbyś naprzykład widzieć mnie, słyszeć, zamiast poprostu czytać, co ja piszę. Zyskasz jedno i drugie, będziesz mnie widział i słyszał i mógł dotykać, jeśli usłuchasz moich przepisów i nie będziesz mi nieustannie przerywał tem, co lubisz  i nie lubisz, co zresztą żadnego niema znaczeniia. Kiedy więc pozostaniesz sam w przyciemnionym pokoju – dla ciebie bowiem na początek lepiej tak będzie – musisz zrobić co następuje:

Tu przerywa sie pisanie. Innym charakterem zaś:

Prowadzący cię dobry anioł powróci i powie wszystko. Teraz musisz zaczekać. Na dzisiaj nic więcej. Niema w tem nic złego. Przykro mi ogromnie, że musiałam cię wczoraj porzucić. Otrzymałam nagłe wezwanie gdzieindziej. Dlatego musiałam odejść. Ale oto znowu jestem z tobą i prowadzę rzecz dalej stąd, na czem przerwałam.

Pierwsze, co zrobić musisz, jeśli chcesz, aby rozwarły się twoje oczy na otaczające cię niewidzialne istoty, to powinieneś zachować się cicho, nie czyniąc żadnych wysiłków. Spokojnym bądź i czekaj.

Musisz być zupełnie biernym tak, żeby krępujące cię więzy świata zewnętrznego rozluźniły się trochę, byś mógł odczuć prawdziwy świat, który jest wewnątrz i dokoła ciebie.

Potem, gdy już zupełnie bierny i uciszony jesteś, przymknij oczy i myśl o tym, kogo ujrzeć pragniesz. Jeśli to jest przyjaciel, który żyje jeszcze cieleśnie, pomoże to ogromnie do twego powodzenia, gdy on, czy ona będzie w tym czasie również bierny i sam. Jeśli dwa duchy dążą, zgodnie do tego samego celu, trudności będą mniejsze.

Musicie jednak sercem i duszą być zharmonizowani, nie zaś powierzchownie tylko. Jeden musi pragnąć objawienie otrzymać, drugi – objawić, się; w czasie waszego odcięcia się od zewnętrznego świata role te zamienione być nie mogą.

Zamknij oczy i przy zupełnem oderwaniu od zewnętrzności przedstaw sobie swego przyjaciela, jak możesz najdokładniej. W czasie, gdy on ma do ciebie przyjść, myśl o nim bezustannie i wszystkie myśli skupiaj na jego osobie. Myśl o nim drobiazgowo.

Urabiaj sobie jego obraz myślowy, jak gdybyś miał go istotnie stworzyć. I w ciągu całego czasu nie ustawaj pragnąć duszą i sercem, aby mógł on przyjść. Jednocześnie postaraj się, żeby i on siedział sam jeden z zamkniętemi oczami i z życzeniem zjawienia, się tobie. Zaleć mu, aby myślał o jakiejś prostej, serdecznej wieści dla ciebie. Niech ją ma na języku do wypowiedzenia, nie głośno, lecz ze spokojną ufnością, że ty ją posłyszysz.

Niech powtarza tę wieść zlekka i pragnie, byś ją usłyszał. Oto wszystko. Jeżeli wy, czy dwaj inni, sharmonizowani ze sobą, stale powtarzać to będziecie, uda wam się widzieć i słyszeć jeden drugiego. Nie da się to zrobić w ciągu jednego dnia, chyba przy , szczególnych warunkach psychicznych, jednakowo u obu dostosowanych. Ale gdy spróbujesz sam, przekonasz się, że prawdę mówiłam, podobnie, jak i o piśmie automatycznem z osobami żyjącemi. Tamto wymaga nawet więcej znacznie wysiłków. Tu niema żadnej innej trudności, tylko wyłączenie zgiełkliwej fali trosk i kłopotów. Bądź sam, bądź spokojny, bądź przychylnie do odbierania wrażeń usposobiony, a będziesz zdolny uznać za prawdę to, co ja mówię.

– Jak długo ma trwać to odłączenie sie od świata? I jak często ponawiać wypada próbę, aby zdobyć jakąś rozsądną nadzieje na powodzenie?

Zależy to całkowicie od stanu osób działających, od stopnia ich uzdatnienia, by odwrócić uwagę od rzeczy ziemskich. Wiesz dobrze o wypadkach, kiedy sobowtór żyjącej osoby przyszedł na zwykłe życzenie tych, którzy spali, a nawet takich, którzy czuwali, i to bez uprzedniego dłuższego odcięcia się od zewnętrznego świata. Zawsze jednak miej w pamięci możliwość, że przez zbytnie natężenie uwagi możesz się właśnie rozpraszać. Zawiele będziesz myślał o natężeniu i nie zdołasz tem samem myśleć o przyjacielu.

Niema tu żadnych nieugiętych przepisów.

Powinnabym powiedzieć, że przepisem ogólnym najlepszym będzie nic nigdy nie wymuszać.

Jeśli po pięciu minutach uczujesz znużenie, przerwij. Jeżeli dłuższy czas zdołasz zachować skupioną uwagę, trwaj w tem, ale nie zapominaj, że zbyt ostre napięcie szkodzi sprawie. Nie trzeba żadnego napięcia, żadnego wysiłku, a tylko chętnej gotowości.

Nie popełń błędu przypuszczeniem, że wymaga to najwyższego napięcia mięśni lub ducha. Potrzebny jest właśnie stan przeciwny.

Bądź spokojny, słuchaj i obserwuj. Musisz kierować się własneim doświadczeniem. Jeśli odczuwasz jakiekolwiek niedomagania, ustań.

Jeśli twoja myśl zajęta sprawami codziennemi, nie zaczynaj wcale. Gdy jednak przyswoisz już sobie tę władzę i będziesz ją miał w czujnem posiadaniu, wszelka rozłąka przestanie dla ciebie istnieć za wyjątkiem, gdy ją wywoła brak sympatji duchowej. Rozłąki jednak duchowej zwykli ludzie za rozłąkę nie poczytują.

Czy nie bedzie to wszakże subiektywne tylko wrażenie, Dochodzące z natężenia wyobraźni? Czy jest rzeczywiście coś przedmiotowego w stworzonym tak w ciemności obrazie?

Czem jest wyobraźnia? Jeżeli ujrzysz tylko to, co chcesz zobaczyć, twój zarzut będzie słuszny. Jeśli wyobrażasz sobie swego przyjaciela w ubraniu szarem, a obraz ukaże ci się w bronzowem, lub gdy ten obraz przemówi o rzeczach, o których nie myślałeś, a które przyjaciel twój właśnie w tejże chwili mówił do ciebie, czy może to polegać na wyobraźni jedynie? Nie. Co powiedziałam, prawdą jest.

Możesz pozyskać żywą obecność przyjaciela, z którym cię łączy bliska zażyłość, jeżeli tylko zachować zechcesz te proste przepisy.

O, do kroćset! To mnie zdumiewa!

Są one tak proste, że nie dogadzają ci, jak widzę. Przełożyłbyś chętnie coś bardziej magicznego, nie tak na podorędziu będącego. Tu jednak zbyteczny wszelki hokus-pokus. Cała prawda prosta jest w tem, że posiadasz w sobie zdolność dokonania tego wszystkiego, gdybyś tylko więcej swą duszą się posługiwał, zamiast tak całkowicie przepadać w materjalnem ciele.

Czy jednak obraz nie bedzie tylko widzeniem przy zamkniętych oczach, jakie miewają jasnowidze?

Zrazu tak będzie istotnie. Po jakimś czasie wszakże będziesz mógł ty, lub niektórzy z was, zmaterjalizować obraz dostatecznie, by uwidocznił się on i waszemu fizycznemu oku przy jasnem świetle dziennem. Inni może nie dostrzegą osoby, która dla was będzie widzialna i wyczuwalna. Wy jednak będziecie zupełnie świadomi jej obecności.

Czy to samo prawidło stosuje sie i do duchów ludzi zmarłych?

Tak, ale ,są tu niejakie różnice. Przy odcieleśnionych duchach nie możesz tak, jak tutaj sprawdzić dokładności zmysłów fizycznych przez wrażenia, idące od rzeczy materjalnych i świadomości fizycznej.

Dlatego lepiej jest zaczynać od duchów w ciałach jeszcze żyjących.

Duch wszędzie jest duchem, a przypadkowość jego czasowego przebywania w ciele nie utrudnia, ani nie ułatwia możności obcowania z nim.

Oh, mój przyjacielu, jakże pragnę, abyś zdołał nareszcie otworzyć oczy, rozejrzeć się dokoła i zobaczyć, w jakiej ty celi żyjesz, kiedy mógłbyś z niej wynijść i objąć w posiadanie cały świat. Dlaczego żyć nadal w materjalnym trybie zmysłów, skoro przypada ci w udziale spuścizna, nad słabym opisem której tyle się nabiedziłam?

Dlaczego, mogąc stawić opór czasowi i przestrzeni i obcować z przyjaciółmi choćby nie wiem jak oddalonymi, wolisz tak żyć, myśleć i działać, jak gdybyś niewolnikiem był ciasnej celi swej fizycznej  świadomości?

A wymaga się od ciebie jedynie spokoju i bierności. Oczywiście nie wyobrażaj sobie, że ten cały niewidzialny świat, otwierający się przed tobą, możesz objąć w posiadanie w ciągu jednej chwili. Wiele tam trzeba się nauczyć, różne stopnie przebyć. Zrób jednak początek i pamiętaj, że to, co wiesz o istotności sobowtóra, lecącego tak jak wicher dmie, jest ci świadectwem i rękojmią możliwości że świat zmysłów wyda ci się więzieniem w porównaniu z nieskończenie wielkiemi, ukrytemi siłami ducha.

źródło: fragment książki W. T. STEAD „LISTY ZAŚWIATA”
PRZEŁOŻYŁA: JANINA KRECZYŃSKA, rok 1932