BIBLITEKA WIEDZY DUCHOWEJ Nr 4.
W. T. STEAD
LISTY ZAŚWIATA
1932
NAKŁAD WYDAWNICTWA, HEJNAŁ”, WISŁA (ŚLĄSK CIESZ.)
Treść Książki
Przedmowa
Serja pierwsza
Do jej przyjaciółki.
I. Przekroczenie granicy
II. Niespodzianki nowego życia
III. O błogosławieństwie nieba
IV. O żalu za umarłymi
V. Prawo duchowego wzrostu
Serja druga
Do piszącego.
I. Po przestąpieniu granicy
Jak odczuwa się rozłąkę z przyjaciółmi, którzy pozostali przy życiu?
II. Życie po drugiej stronie
III. Jak poszerzyć szczeliny
IV. Właściwe i niewłaściwe korzystanie ze stosunków z duchami
V. Otwarte drzwi do otwartej tajemnicy (O szóstym zmyśle czyli oku
duchowem)
VI. Słowa pożegnalne
PRZEDMOWA
Julja i Ellen, dwie kobiety w kwiecie wieku, żyły w długotrwałej serdecznej przyjaźni, która oparła się samej nawet śmierci. Obie gorliwe chrześcijanki więcej oddawały się czynieniu dobra żywym, niż rozmyślaniu o śmierci. Gdy jednak czasami cień śmierci osmętnił ich czynne życie, tern serdeczniej zacieśniał się węzeł ich przyjaźni, sięgającej w wieczność; zawsze wówczas przyrzekały sobie uroczyście, że ta z nich, która pierwsza zostanie odwołana, powróci do pozostałej, o ile to będzie dozwolonem, by od czasu do czasu rozradować się wzajemnem widzeniem. Wierzyły bowiem, że takie jawne świadectwo obecności tej, która odejdzie, rozprószy wszelką wątpliwość w pozostałej i przekona ją o dalszem trwaniu życia i miłości po tamtej stronie grobu.
Tymczasem lata mijały. Julja umarła. Cios dotknął boleśnie wszystkich jej przyjaciół, najokrutniej jednak cierpiała Ellen. Zdawało się, że tchnienie śmierci zgasiło całe światło jej życia. Przez kilka miesięcy uginała się pod ciężarem istnienia, pozbawionego obecnością przyjaciółki.
Aż pewnej nocy obietnica się ziściła. Ellen nocowała w swem dawnem miejscu zamieszkania i nagle obudziła się ze snu. Pomimo ciemnej nocy pokój pełen był światła i tuż blisko łóżka Ellen ujrzała Julję promieniującą życiem, pogodą i radością, w szacie, którą przywykła nosić za życia. Przyrzeczenia swego dotrzymała. Przez kilka chwil stała tak uśmiechnięta, ale milcząca. Ellen zanadto była wstrząśnięta, by móc przemówić. Niespodziewane, a nie pozostawiające wątpliwości spełnienie się serdecznego życzenia, odjęło jej wszelką władzę prócz jednej: odczuwania niewymownej radości. Zwolna, prawie niepostrzeżenie, postać znikała i Ellen znów pozostała sama. W kilka miesięcy później Ellen odwiedziła tę okolicę, i znowu Julja dotrzymała danej obietnicy i zjawiła się przyjaciółce. Zdarzyło się, że właśnie zatrzymałem się w tym samym domu, a że Julję znałem za życia i obchodziły mnie takie rzeczy, Ellen opowiedziała mi szczegóły obu tych odwiedzin. Opisawszy mi, w jaki sposób Julja ukazała jej się za pierwszym razem, tak dalej mówiła:
„Ostatniej nocy znów ją widziałam tu, w moim pokoju. Oba razy ukazała mi się jednakowo. Spałam, nagle obudziłam się i ujrzałamją stojącą obok łóżka. Potem ginęła zwolna, zostawiając jeszcze trochę blasku nh miejscu, w którem stała. Za pierwszym razem sądziłam, że była to halucynacja, ponieważ ona nie tak dawno umarła, a ja byłam zupełnie przybita jej stratą; ale ostatniej nocy nie miałam żadnej wątpliwości, bo widziałam ją zupełnie dokładnie. Wiem, że to była Julja i że powróciła, aby dotrzymać obietnicy. Nie mogłam jednak usłyszeć jej głosu i gryzie mnie teraz myśl, że pewnie przyszła do mnie z jaką wieścią, a ja nie byłam w stanie zrozumieć, co mi powiedzieć chciała.”
Ponieważ w tym właśnie czasie ku memu własnemu zdumieniu zaczęła rozwijać się we mnie ukryta dotąd zdolność do automatycznego pisma, ofiarowałem się pozwolić Julji, skoro zechce i zdoła posługiwać się moją ręką, aby napisała co ma do przekazania. Pod pismem automatycznem rozumieć należy takie pismo, które wykonywa ręka osoby bez jej świadomej kontroli. Ręka pisze, jak gdyby sama przez się tak, że osoba, do której ręka należy, nie ma świadomości tego, co pisze. Jest to znany dobrze i prosty rodzaj medjumizmu, który w żadnym razie nie wyzyskuje uzdolnień piszącego, ani też osobowości jego nie stawia w zależność od jakiejś innej inteligencji. Pismo takie pochodzić może z podświadomości duszy lub być skutkiem bezpośredniego udziału jakiejś niezależnej, choć niewidzialnej inteligencji. Świadomości piszącego nie porusza to bynajmniej, gdyż otrzymuje on tą drogą wieści o dawno minionych zdarzeniach, o których nigdy nie słyszał, lub dokładne przepowiednie zdarzeń, mających nastąpić.
Oto jest sposób, w jaki otrzymałem zebrane w tej książeczce komunikaty. Wszystkie Listy od Julji były mi w ten właśnie sposób podane. Zasiadałem ze spokojną myślą, a trzymając pióro w ręku w sposób zwykły, udzielałem tego pióra Julji, obserwując ciekawie i sceptycznie, co też się napisze. Pierwsza część zbiorku napisana była jako listy Julji do Ellen. Utrzymane są tak, jak gdyby przychodziły od przyjaciółki do przyjaciółki; zaczynają się i kończą, jak gdyby pisząca posługiwała się jeszcze dawnem ciąłem, a nie korzystała z mojej ręki. Część druga pisana była w nierównych odstępach czasu w celu opublikowania. Pierwsza część jest zbiorem urywków z listów pisanych w ciągu sześciu prawie miesięcy wraz z przeznaczonemi w ciągu pisania uwagami dla mnie. Druga część zawiera komunikaty, podawane w różnych okresach czasu, jak to zaznaczone jest w tekście. Może czytelnik będzie żałował, że opowiadanie przerywają uboczne pytania i uwagi, kursywą drukowane. Po pewnym namyśle jednak zgodzi się chyba ze mną, że koniecznem było przytoczyć listy tak, jak były podane, to znaczy, z uwzględnieniem ówczesnego ich oddźwięku w myślach świadomego ducha samego piszącego, którego ręka stanowiła nieświadome narzędzie dla ich zakomunikowania; uwydatnia to lepiej, że listy Julji nie są wytworem mego świadomego umysłu, czy ducha.
Nie uważam za konieczne rozwodzić się szeroko nad tem, jak doszedłem do przekonania, że listy Julji są tem, za co się podają… komunikatami odcieleśnionego ducha, który w życiu ziemskiem był moją przyjaciółką, którego przyjaźń wszakże stała się dla mnie o wiele prawdziwszą i ściślejszą w przeciągu sześcioletniej już rozłąki.
Przekonanie to moje mogę rozłożyć na następujące główniejsze punkty:
1. Początek komunikatów, jak opisałem go powyżej.
2. Potwierdzenie, dane w pierwszym komunikacie co do uczynionego na łożu śmiertelnem serdecznego zobowiązania względem przyjacółki, o czem nie było mi wiadomem.
3. Dokładny opis zdarzenia z r. 1885, o którem nigdy poprzednio nie słyszałem, a co i Ellen zupełnie zapomniała.
4. Wypisanie moją ręką imion chrzestnych, a nawet przezwisk przyjaciół z jej ojczyzny, o których nigdy przedtem nie słyszałem.
5. Żywe i serdeczne zainteresowanie osobiste, jakie wykazywała poruszająca moją ręką siła, dla osób i okoliczności, któremi ja sam znacznie mniej się przejmowałem, niż Julja.
6. Silnie zaznaczona i niezmienna wrażliwość piszącego te listy, którą ja zaprawdę poszczycić się nie mogę, a nawet ze wstydem wyznać muszę, że pod wielu względami jej nia dorastam.
Do tych dowodów wewnętrznej natury przybywa jeszcze fakt rzeczowy. Istnieją mianowicie osoby, obdarzone szczególną władzą psychiczną dostrzegania duchowych postaci, jakie nas wszystkich otaczają. Oczywiście ten rodzaj dowodzenia nie znajdzie posłuchu u ludzi, którzy zgóry zaprzeczają istnieniu takich postaci, lub możliwości dostrzegania ich przez tego lub owego. Ale nawet równie sceptyczne osoby byłyby w swem odrzekającem się niedowiarstwie napewno zachwiane, gdyby zechciały towarzyszyć mi do różnych jasnowidzów, nieznanych mi z oblicza i z nazwiska i tam się przekonać, jak ci ludzie, obdarzeni psychiczną siłą duchowego widzenia, wszyscy zgodnie opisywali postać charakterystyczną Julji. Ci, którzy wiedzą o istnieniu osób ze zdolnością jasnowidzenia, zrozumieją łatwiej moją wciąż wzrastającą pewność rzeczywistej obecności Julji, gdy przytoczę im jeszcze fakty następujące:
1. Że osoby obce, które o istnieniu Julji nigdy nie słyszały, opisywały ją dokładnie, jak stoi obok mnie, kiedy ręka moja pisze automatycznie.
2. Że niektóre z tych osób nietylko ją opisały, lecz mogły nazwać ją po imieniu.
3. Że jedna z nich tutaj, a inna w ojczyźnie Julji podały jej przydomek, którego nie wyjawiałem, a który napróżno usiłowałem wmówić przez telepatję innemu medjum.
4. Że pewien jasnowidzący wykonał portret Julji, zaczynając od kresek, z których narazie nic pojąć nie mogłem, a co on określił mi, że rysuje „panią, która pisze z panem”.
5. Że w innym wypadku jasnowidzący w swym opisie podał mi takie szczegóły, co do których byłem przekonany, że się myli, które jednak uznane były za słuszne przez jej poufnych przyjaciół.
6. Że stosownie do zawartej ze mną umowy Julja ukazywała się jasnowidzącemu, który przebywał bardzo daleko ode mnie.
Obok tych dowodów pozwalających wierzyć, że inteligencja, kierująca moją ręką, kiedy pisane były „listy od Julji”, nie jest mojem własnem „ja”, lecz inteligencją niezależną od mego powszedniego umysłu i wyższą od niego, istnieje jeszcze fakt, że w różnych okolicznościach przepowiadała ona z równą uporczywością, jak i dokładnością zdarzenia, które dopiero po miesiącach się dokonywały, a co do których jawnie się wypowiadałem, że nie wierzę, aby kiedykolwiek się spełniły.
Dlatego w żaden sposób nie mogę oprzeć się wnioskowi, że wszystkie te komunikaty są tem, za co się podają… prawdziwemi listami od prawdziwej Julji, która nie jest umarłą, a tylko wcześniej odwołaną. Wiem teraz, po pięcioletniem blisko i codziennem obcowaniu z nią zapomocą mej automatycznie piszącej ręki, że porozumiewałem się z inteligencją równą mojej, z równie dobitnie zarysowaną osobowością, z przyjaciółką tak wierną i serdeczną, jakiej nie znałem dotąd. Tym zaś, którzy podrwiwają sobie z podobnego cudu natury, chciałbym jeszcze dodać, że w tym wypadku ich ulubiona teorja świadomego oszukaństwa przynajmniej ze strony medjum zastosować się nie da, wyklucza ją bowiem fakt, że komunikaty pisane były moją własną prawicą, bez obecności innej widzialnej osoby.
Nikt nie uwierzy, znając przesądy krążące na ten temat, że z samej tylko uprzejmości, bez osobistego zainteresowania, wziąłbym na siebie wysoce niepopularną i ośmieszającą rolę wierzącego w rzeczywistość podobnych komunikatów. Przez długie lata z tego powodu ucierpiałem wiele zarówno w prywatnem, jak i w publicznem życiu.
Zdaję sobie jasno sprawę, że treść tej przedmowy posłuży do tego, iż wszystko, co powiem i zrobię w latach następnych, będzie przekręcone i zniesławione. Jest to niewątpliwie bardzo smutne, ale nie może zaważyć wobec doniosłości mojego świadectwa, że pisane moją ręką komunikaty uważam za bezwzględną prawdę.
Na zakończenie muszę jeszcze dodać, że jakkolwiek źródło tych komunikatów jest pierwszorz,ędnej doniosłości, ponieważ zawierają one dowody leżące za odrębem ludzkiego dasięgu, to jednak wartość wewnętrzna trzech czwartych części „Listów od Julji” nie więcej zależy od teorji, co do ich pochodzenia, niż wartość dzieł dramatycznych Szekspira od teoryj, dotyczących ich twórcy. W. T. Stead.
Nawet gdyby chciano utrzymywać, że listy owe napisałem sam w nieświadomym stanie, nie zmieni to bynajmniej ich rzeczywistości, ani osłabi ich wymowną obronę życia wyższego. Mógłbym tylko życzyć sobie, abym zdołał w świadomym stanie pisać tak dobrze.
William Stead, znany publicysta angielski, a zarazem czynny bojownik spirytyzmu, który zginął podczas katastrofy „Titanika”. Oprócz wydawanego pisma, Borderland, założył on w Londynie na trzy lata przed śmiercią tak zwane Biuro Julji, do którego każdy mógł się zgłosić z prośbą o rozmowę z osobą nieżyjącą. Wymagano tylko bezinteresowności pobudek. Julja rozstrzygała o przyjęciu