Tarot Marsylski https://tarot-marsylski.pl tarot oraz darmowe wróżby na łamach zaprzyjaźnionego forum TAJNE, pozdrawiam i zapraszamy do zabawy z Tarotem. Mon, 22 Apr 2024 19:18:09 +0000 pl-PL hourly 1 https://tarot-marsylski.pl/wp-content/uploads/2020/07/tarot-150x150.png Tarot Marsylski https://tarot-marsylski.pl 32 32 Muzyka sfer i zmysły nadprzyrodzone https://tarot-marsylski.pl/muzyka-sfer-i-zmysly-nadprzyrodzone/ Mon, 22 Apr 2024 19:07:25 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=10151 Czytaj dalej ]]> Dlaczego nie możemy za pomocą naszych ziemskich zmysłów dostrzegać, słyszeć, czuć, smakować ani wąchać otaczających nas wyższych i odmiennych światów? Ponieważ wibracje tych światów nie są wyczuwalne przez naszą zwyczajną świadomość.

Światło, dźwięk, dotyk, smak i zapach, o ile mogą być postrzegane w naszym ziemskim świecie za pomocą naszych ziemskich zmysłów, zależą od określonej liczby wibracji. To, co nie mieści się w tym ziemskim polu wibracji, nie może być dostrzeżone przez ludzką organizację ani za pomocą powszechnie stosowanych technicznych środków. Wibracje wyższych światów są wyższe, szybsze i liczniejsze w porównaniu do ziemskich wibracji.

Jak więc można osiągnąć świadomość istnienia wyższych wibracji, a co za tym idzie, świadomość natury, stanu, właściwości, zdolności itp. innych światów? Poprzez oddychanie! Należy wdychać głęboko przez nos, od oddychania piersiowego do brzusznego, zatrzymać powietrze na dłuższy czas, a następnie wydychać przez nos, starając się wydalić z ciała jak najwięcej powietrza. Proces wdechu, zatrzymania oddechu i wydechu musi być przeprowadzany dokładnie. Około trzy razy dziennie, przed południem i trzy razy po południu.

Osoba, która chce doświadczyć czegoś za pomocą oddychania, z pewnością dokładnie zastosuje tę technikę oddechową. Jest to dobre, ponieważ taki sposób oddychania przyczynia się również do fizycznego zdrowia. Jednak mimo podkreślonego wysiłku w czasie oddychania, nie należy przesadzać, gdyż nie jest to korzystne dla zdrowia, ani nie prowadzi do prawdziwego poznania nadprzyrodzonego. Jeśli po takim oddychaniu czujesz się niekomfortowo, należy przerwać ćwiczenia na kilka dni lub dłużej, aż stan się poprawi. Następnie można delikatnie i stopniowo wrócić do ćwiczeń. Zauważysz, że klatka piersiowa się podnosi i rozszerza, a ciało reaguje. Zdrowa osoba po takiej procedurze oddychania będzie czuła się szczególnie dobrze.

Następnie wykonaj następującą odmianę: Wdychaj powietrze przez lewą dziurkę nosa (oddech księżycowy), trzymając prawą zatkniętą, zatrzymaj oddech jak wcześniej wspomniano i wydychaj przez prawą dziurkę nosa (oddech słoneczny), zamykając lewą. Jeśli wykonasz to w zalecany sposób, możesz zauważyć przy drugim lub trzecim razie, że zaczyna ci doskwierać pewien rodzaj zadyszki. Może być trudno całkowicie wydalić powietrze przez prawą dziurkę nosa, podobnie jak kolejne wdychanie przez lewą dziurkę może wywoływać wrażenie zbyt małej ilości powietrza. Wtedy, aby usunąć uczucie ciężkości, zadyszki i ograniczonego oddychania, powinieneś wykonać raz lub dwa razy pełny cykl oddechowy przez obie dziurki nosa, co usunie uczucie ucisku lub przeszkody. Potem, lub następnego dnia, możesz ponownie zastosować oddech księżycowy i słoneczny.

Stopniowo nauczysz się wdychać powietrze lewą dziurką nosa bez zamykania prawej, i wydychać prawą bez zamykania lewej. Oto jak stosuje się oddech księżycowy i słoneczny. Możesz oczywiście również wdychać prawą i wydychać lewą – to byłby właściwy oddech słoneczny i księżycowy, ale dla ćwiczeń w określonym celu zaczynamy od odwrotnej kolejności. Oczywiste jest, że nie powinno się wykonywać ćwiczeń oddechowych w zanieczyszczonym lub używanym już powietrzu.

Te ćwiczenia oddechowe nie są niczym niezwykłym. W kręgach szkoleniowych sportowców również zwraca się uwagę na pewne sposoby oddychania. Jednak stosowane tam metody skupiają się głównie na fizycznym wzmocnieniu, a w gimnastyce kobiecej, takiej jak rytmiczna gimnastyka itp., zwraca się uwagę także na wpływ na nastrój, zawsze jednak w kontekście fizycznej aktywności, co nie pokrywa się z metodami oddychania tutaj opisanymi, które wyzwalają inne wibracje. Śpiewacy uczą się specjalnych technik oddychania, aby rozwijać swoje głosy. Techniczne szkolenie wokalne musi przywiązywać dużą wagę do oddychania. Klatka piersiowa śpiewaka jako artysty jest rozszerzana przez ćwiczenia, dzięki czemu świadoma regulacja jego oddechu pozwala powietrzu wspomagać struny głosowe w wydobywaniu najwspanialszych tonów. Mówi się, że te tony są „pełne wibracji”. Potrafią wibrować w różnorodny sposób i generować wibracje, które przykuwają uwagę ludzi, wyrwą ich z codzienności i pozwalają ich duszom rezonować w innym, wyższym rytmie. To jest sztuka, która może zadowolić zarówno fizycznie, jak i duchowo, w granicach swoich możliwości.

W przedstawionych na wstępie procedurach oddechowych dąży się do osiągnięcia czegoś wyższego. Podjęta działanie oddechowe ma swoje skutki. Jeśli myślisz, że chcesz coś zobaczyć czy usłyszeć z wyższych sfer, sukces szybko się ujawni. Jeśli siedzisz w pokoju lub kładziesz się odpocząć i wykonujesz ćwiczenia, możesz wspierać efekt nadprzyrodzonej percepcji, trzymając rękę na oczach, aby było ciemno. Lekkim naciskiem na określone miejsca – znajdziesz odpowiednie punkty – można nieco regulować. Teraz przed tobą jest ciemna przestrzeń, i próbujesz coś w niej dostrzec. Przestrzeń rozciąga się daleko, ale trudno jest coś konkretnego rozpoznać. Jednak w zależności od tego, jak regulujesz ręką, może pojawić się coś mglisto świetlnego, punkt świetlny.

Jest to wir, obracanie się, i tu, jeśli już kiedyś wyobrażałeś sobie atomy i elektrony itp., musisz o nich teraz pomyśleć. Ta gra staje się teraz bardziej interesująca, co może sprawić radość. Powinno się pozwolić jej swobodnie działać, nie naciskając zbyt mocno na pojawienie się nowych zjawisk. Ostatnie mogą działać zakłócająco i będziesz wtedy na straconej pozycji. Pojawiają się teraz również różne odcienie kolorów. Tymczasem formują się różnorodne kształty. Mogą również pojawić się kontury żywych istot, ludzi itp. Ponadto, w tej mglisto-świetlnej powodzi mogą pojawić się pojedyncze ciemne otwory, wyglądające jak drzwi lub wejścia do jaskiń prowadzące do ciemniejszego miejsca. Oko koncentruje się, aby ostro spojrzeć na te ciemne miejsca i zobaczyć, co się pojawi. Jest reakcja, jakby dotykało to intensywniejszego uczucia duszy. Jest to, jak można zrozumieć, widzenie duchowe, ponieważ fizyczne oczy są zamknięte. To, czego teraz oczekujesz jako wynik z ciemniejszych otworów, prawdopodobnie na początku nie pojawi się. Cały nadprzyrodzony obraz cofa się i znika. Kiedy w inne dni zaczniesz na nowo duchowo widzieć, możesz dokonać dalszych postępów.

Od ludzi, którzy potrafią duchowo widzieć, powiedziano, że rozwijając duchowe oczy, można również fizycznymi oczami dostrzegać formy z innych królestw czy stanów. Jest to dla mnie szczególnie interesujące w kontekście artykułu pana Ferd. Laißle – „Widzialne duchowe atomy” w numerze 5 „Zentralblatt für Okkultismus”, rocznik XXI. Również widzę podobne i inne formy, które mogą być związane z wibracjami innych stanów, Tattwas (por. dalszy tekst), oraz z rozwojem nadprzyrodzonych zmysłów. Na ten temat na pewno jest jeszcze więcej do powiedzenia.

Duchowe widzenie to jeszcze tylko początek. Zazwyczaj pojawia się na początku. Teraz wykonaj podobny proces z narządem słuchu. Jeśli zatkasz oba otwory uszne rękami lub palcami, trzymając oczy możliwie zamknięte i uważnie słuchasz, usłyszysz dźwięczenie w wewnętrznym uchu. Możesz teraz dostosować nacisk rękami lub palcami odpowiednio. To, co najpierw usłyszysz, będzie tak zwanym tonem bzyczącym. Brzmi on podobnie do bzyczenia pszczół w roju lub często słyszanego dźwięku drewnianych słupów telegraficznych, jakie nadal można spotkać w niektórych miejscach na trasach telefonicznych lub telegraficznych na wsi. Ale ten ton w wewnętrznym uchu jest zdecydowanie intensywniejszy – co dotyczy również wcześniej wspomnianego wewnętrznego widzenia – można by nawet powiedzieć, że jest bardziej żywy niż porównywalne zjawiska dźwiękowe. To dźwięczenie to nie jest coś fizycznego, ale początki duchowego słuchu. Dowodem na to jest, że jeśli zechcesz, oprócz wewnętrznego słyszenia, możesz również słyszeć wszystkie dźwięki, rozmowy, hałasy itp. z zewnętrznego świata. Nadprzyrodzone, a dalej duchowe słuchanie, które świadomie dążysz osiągnąć, w żaden sposób nie jest przeszkadzane przez zewnętrzne wpływy, pozwalając człowiekowi bez dalszego zakłócania jego zewnętrznych narządów zmysłów oraz całej jego istoty, doświadczać i być świadomym. Gdy ćwiczenia oddechowe są wykonane, lub po ich zakończeniu, myśl i słuchaj dalej, czy nie dojdzie do ciebie coś słyszalnego z innych królestw i stanów. To doprowadzi cię do słyszenia kolejnych dźwięków i tonów.

Ogólne bzyczenie, dźwięczenie czy też ogólne wibracje pozwalają przenikać przez siebie dźwięki i tony, które pochodzą z innego bytu. Muzyczne ucho, naturalnie, będzie najbardziej zdolne do wychwytywania tutaj melodii i odtwarzania ich w jak najpełniejszy sensoryczny sposób. Jednakże, nawet nieumuzycznione ucho nie jest wyłączone z tego procesu. Cała istota wpływa ponownie pobudzająco na człowieka.

Podobnie jak zmysły wzroku i słuchu duchowego, można również innym zmysłom nadać nadprzyrodzoną i duchową świadomość. Zmysł dotyku wtedy ewoluuje do duchowego zmysłu dotyku, za pomocą którego można dotykać tego, co nadprzyrodzone i duchowe, a za zmysłami smaku i węchu ujawniają się duchowe organy smaku i węchu, które w zupełnie inny, intensywniejszy sposób przekazują doznania i wiedzę o nadprzyrodzonym i duchowym.

O wszystkich tych percepcjach przy dalszym postępie można by opowiedzieć bardziej szczegółowo w odpowiednim miejscu.

To, że człowiek uczy się korzystać z tych innych, wyższych zmysłów, jest możliwe tylko dlatego, że są one już ukryte, uśpione lub inaczej latentne w organizmie ludzkim. Budzi się je, co jest dobrze realizowane za pomocą ćwiczeń oddechowych, a następnie doświadcza się przez nie przy pełnej świadomości. Całość reprezentuje przebudzenie wyższego człowieka. Osiągnięcia osiągnięte w ten świadomy sposób nie zakłócają życia codziennego. Gdy raz ogłoszą się niejasno, jakby chciały wkroczyć podczas zajęć biznesowych lub fizycznej pracy, można je łatwo odepchnąć przez wolę w odpowiednim czasie. Podkreślam tutaj, że znakiem człowieka świadomie dążącego duchowo do przodu jest to, że ma on kontrolę nad swoją wolą. Kto tego jeszcze nie osiągnął – ćwiczenia oddechowe z wolą są znowu dobrym narzędziem edukacyjnym w tym zakresie – nie posiada jeszcze właściwej duchowej tendencji i w najlepszym wypadku osiągnie tylko zamieszanie. Byłoby absurdalne twierdzić, że chwiejna trzcina może oprzeć się wiatrowi. Tak więc człowiek również musi nauczyć się stać stabilnie jak kolumna, co nie jest trudne. Wzruszający się i drżący niech chwyci mocno i zdecydowanie. Doświadczy, że kto chce, ten potrafi.

To, że duchowy zmysł wzroku pojawia się jako pierwszy u ludzi naszych czasów, wynika z faktu, że człowiek początkowo przykłada większą wagę do zmysłu wzroku. Zazwyczaj pyta się o to w pierwszej kolejności przy odpowiednich okazjach: Czy to widziałeś? W sądzie wzrok jest uważany za ważniejszy niż słuch itd., jak wiadomo z licznych dyskusji i rozpraw sądowych. Wzrok jest tam uznawany za najmniej podatny na błędy.

Jak więc możliwe jest, że za pomocą wyższych zmysłów można doświadczyć więcej niż to, co jest dane zmysłom ziemskim? Wspomniane tutaj nadprzyrodzone i duchowe początkowe widzenie i słyszenie itp. staje się możliwe, gdy wibracje innych światów wkraczają do świadomości.

Muszę teraz wspomnieć o interesującej i pouczającej książce: „Subtelniejsze siły natury i nauka o oddechu” ( „Die feineren Naturkräfte und die Wissenschaft des Atems”) autorstwa Räma Prasäda, przetłumaczonej z oryginału sanskryckiego na język niemiecki, wydanej przez Maxa Altmanna w Lipsku. Tę książkę można by również nazwać „Nauką tajemną dla naturalistów”. Polecam ją wszystkim, którzy jeszcze jej nie posiadają i którzy są związani z rozsądnym postrzeganiem natury, aby zdobyli to dzieło. Opisuje ona o pięciu wibracjach Tattwa działających na pięć zmysłów, o Wielkim Oddechu Brahmy, o światowym oddychaniu w cyklach dnia i nocy, o pozytywnym i negatywnym, aktywnym i pasywnym itd., a także o ćwiczeniach oddechowych, które były częściowo omówione wcześniej, o świadomości, prawidłowym i fałszywym poznaniu, o kolorach i tonach Tattwa itd. Mimo że książka może początkowo wydawać się trudna do przeczytania, odpowiednia analiza pozwala w znacznym stopniu odkryć tajemnice całego istnienia. Ten obiecujący wynik czyni wysiłek nauki podwójnie wartościowym. Gorąco zalecam ambitnym ludziom zdobycie tej książki. Wyższe dążenia przynoszą niezwykle bogate owoce i zapewniają pełne zadowolenie, którego nasze dzisiejsze zmechanizowane życie nie jest w stanie oferować.

Pytam tylko o jedno:

Gdzie jest dzisiaj prawdziwa miłość do przeciwnej płci? Nie istnieje już w odpowiednim stopniu, jak łatwo można zauważyć, zwłaszcza wśród młodszego pokolenia, przy odrobinie uwagi. Znaczenie pracy dla zarobku wypiera miłość. Ponieważ kobiety coraz częściej pracują zawodowo, są mniej zdolne do oferowania mężczyznom tej miłości, której oczekują. W najlepszym przypadku pozostaje tylko przyjacielska relacja, jak między przyjaciółmi, ale nie miłość, która jest zaangażowaniem się w siebie nawzajem.
Ta forma pracy musi wypierać miłość. To raczej animalny instynkt, który nie zna prawdziwej przywiązania ani miłości. Może to, w obecnym biegu życia, tylko pogorszyć sytuację, a nie polepszyć. Rezultatem jest dalsza pustka, obsesja na punkcie pieniędzy i coraz bardziej widoczne pojawienie się zwierzęcych instynktów. W rezultacie człowiek staje się głupszy i coraz mniej otwarty na wyższe wpływy.

Musimy dążyć do tych wyższych wpływów, ponieważ one tworzą prawdziwe życie i zdrowy postęp.

Oprócz ludzi, którzy stawiają obserwację natury na czołowych miejscach swojego bytu i z powodu karmicznych wpływów powinni to robić, istnieje inna kategoria osób, które od początku kierują się duchowo-emocjonalną stroną swojego bytu, również z powodu karmicznych wpływów z poprzednich żyć, ducha narodu, ducha czasu oraz pewnych przyczyn rozwoju świata, jako głównego punktu przyciągania. Dla tych ludzi styl pisania i konstrukcja słów, jakie znajdują się w powyższej książce, mogą początkowo nie wydawać się sympatyczne, w przeciwieństwie do wspomnianych „przyziemnych” ludzi. Ale „duchowo-emocjonalni” ludzie powinni pamiętać, że również potrzebują zdrowej podstawy natury dla rozwoju ich doskonałego bytu i życia. Poprzez duchowo-emocjonalny aspekt mają pewną przewagę w rozpoznawaniu wyższych prawd, ale dla właściwej świadomości, odczuwania i działania, zgodnie z tym, co dzieje się w wyższych lub nadzmysłowych i duchowych światach, potrzebna jest także jak najdokładniejsza znajomość natury. Nie powinni przegapić tej okazji i zauważą, że przez przyswojenie tego, co zostało napisane, zostaną znacznie wzbogaćeni. Ich nieuzasadniona antypatia zmieni się w sympatię.

Wspomniałem o drodze oddechowej tutaj, ponieważ jest ona odpowiednia, gdy wychodzi się od badania natury.

Inny sposób polega na czytaniu pism o etyce moralnej i duchowo-emocjonalnych podstawach. Ludzie „duchowo-emocjonalni”, jak wspomniano, początkowo będą sympatyzować z tą drogą.

Ponieważ często zadaje się pytanie, które pojawia się także u osób już nieco zaawansowanych: „Jak osiągnąć wyższe poznanie, duchowe widzenie i słyszenie itd.” lub: „Jak dojść do dalszych, jeszcze głębszych, prawdziwych i zgodnych z prawdą poznawczych?” można powiedzieć ogólnie, że czytanie komunikatów z duchowego bytu jest już ćwiczeniem, które stopniowo prowadzi świadomie do tych wyższych światów. Nie należy więc zapominać ani zaniechać oglądania i wielokrotnego czytania takich komunikatów, ponieważ w nich są siły, które dostosowują wibracje duszy do tych z wyższych światów w świadomej harmonii. Tak więc, już samo czytanie (a czasem i słuchanie na wykładach) tych komunikatów pozwala znacznie posunąć się naprzód – zapewniam, że mówię tu tylko z doświadczenia – i budzi latentne organy, co prowadzi do wspomnianego początkowego widzenia i słyszenia itd. Potem, gdy rozwój ogólny będzie już wystarczająco zaawansowany, znajdzie się osobisty przewodnik, którego czasami nazywa się Guru, a który już wcześniej poznał szukającego w sposób nadświatowy. Ostatecznie da on osobiste instrukcje, które z powodów rozwojowych mogą być przekazywane tylko ustnie.

Tak więc jest faktem, że człowiek czyni postępy.
To zmienia świat. Nie należy wątpić ani zwlekać, nie wpadać z wyniosłości czy rozbijającego krytycyzmu w przekonanie, że to nie może być prawda, lecz zabrać się do pracy, rozwijając rozumienie w kierunku kosmiczno-duchowym, by tym samym zebrać stukrotne owoce i użyć ich zgodnie z porządkiem świata. Mały wewnętrzny impuls często wyzwala nieoczekiwaną wole dążenia w górę. To właśnie ta wola decyduje o zwycięstwie.

Co się tyczy tego artykułu, który na początku dotyczył tematu muzyki sfer, należy też powiedzieć coś o najnowszym osiągnięciu muzycznym profesora Theremina. Profesor Theremin z Państwowego Instytutu Fizyko-Technicznego w Leningradzie przedstawił swoją muzykę przyszłości, muzykę bez instrumentów muzycznych, publiczności. Znaczenie tego osiągnięcia należy ocenić bardzo szeroko. Co może się przez to wszystko zmienić w świecie muzycznym! Ze względu na brak dokładniejszych informacji od samego Profesora Theremina w momencie pisania tego artykułu, mogę tylko wyrazić przypuszczenie, że chodzi o działanie elektromagnetycznego eteru. Eter jako subtelniejsza siła natury otacza i przenika całą Ziemię, jak również Słońce. Wypełnia ekliptykę, czyli całą przestrzeń działania Słońca, orbitę Ziemi wokół Słońca lub sferę, której rozciągłość wskazuje bieg Ziemi wokół Słońca. W tym eterze istnieją siły pozytywne i negatywne, aktywne i pasywne, rozszerzające się i kurczące, przyciągające i odpychające. Gdy pozytywne i negatywne siły są w równowadze, wtedy istnieje normalny stan równowagi. Ten punkt można by nazwać punktem zerowym. Jest to punkt spoczynku. Ale ten punkt zerowy lub spoczynku nie jest bez znaczenia. Ma on wielkie działanie, a mianowicie tworzy stan Akashy. Akashę, jeśli chcemy pozostać przy terminach dotyczących sił natury, musimy sobie wyobrażać jako jeszcze subtelniejszą substancję o wysokiej i delikatnej wrażliwości, przy czym możemy myśleć o stanie woskowym czy też membranowym, oczywiście niezwykle subtelny. W tej Akasze zapisuje się świat i w ogóle wszystko, co się dzieje. Co było i co jest, można z niej odczytać, posłuchać itp., a co będzie, również można wywnioskować z poznania Akashy.

Eter jest nieustannie w ruchu. Oddycha. Rozszerza się i kurczy itd. Te efekty oddychania są włączane do Akashy, dzięki czemu nic nie ginie. Wśród innych, wszystkie dźwięki i tony są zarówno w eterze, jak i w Akaszy. To, co kiedykolwiek objawiło się na Ziemi jako hałas, dźwięk czy ton, znajduje się w eterze lub Akaszy, skąd może być ponownie wydobyte. Ale również to, co istnieje na innych gwiazdach i w samej Słońcu, znajduje się w eterze-Akaszy. Właściwie połączone, można przechwycić dźwięki z eteru i wydobyć je z Akashy. Stąd pojawia się niezwykła różnorodność możliwych tonów, które mogą być połączone w utwory muzyczne.

Za pomocą wibracji lub tzw. fal eterowych, znanych już z radia, można teraz słyszeć życie eteryczne.

W radiu można wpływać na skłonność do wibrowania i piszczenia urządzenia z lampami przez odpowiednią zręczność manualną, tak że mogą powstać nawet melodie piszczące. Również amator może przez odpowiedni ruch ręki zmienić strojenie, co będzie słyszalne w głośniku jako zmiana tonu. Wyniki te prawdopodobnie wziął pod uwagę Prof. Theremin i rozwinął omawiane tutaj zasady. Stworzone w odpowiedni sposób połączenie elektromagnetyczne przechwytuje fale eterowe przez przestrzeń powietrzną. Prawa ręka i strona człowieka są pozytywne, lewa negatywne. Kiedy Prof. Theremin zbliża prawą rękę do metalowej pręta (antenę sztabową) zamocowanego pionowo na urządzeniu podobnym do pulpit, ton się podwyższa, a gdy oddala rękę – obniża (skala tonów), co umożliwia regulację melodii, która dalej może być emocjonalnie ukształtowana przez wibracje ręki. Kiedy lewa ręka zbliża się lub oddala od poziomo zamocowanej pętli drutowej (antenę pierścieniową) na urządzeniu, osiągana jest odpowiednia głośność i pełnia dźwięku. Po prawej stronie jest zbliżanie, dawanie, tworzenie, wprowadzanie w ruch; po lewej – odbieranie, odpowiedź, reakcja i wyrażanie dalszych wyników.

W ten sposób dźwięk i muzyka mogą być regulowane przez ruchy ręki. Jasne jest, że tutaj istnieją najwyższe możliwości w sferze muzycznej. Muzyczny człowiek będzie mógł stworzyć coś wyjątkowo wartościowego. Opanowanie techniki gry oczywiście wymaga nauki, więc odpowiednie szkoły muzyczne są niezbędne. Ale osoba emocjonalna i duchowo zorientowana może osiągnąć największe sukcesy.

Nie chciałbym również pominąć maszyny łączącej pana dr. inż. Teltschera z Innsbrucka, o której więcej powiedziano w moim artykule: „Aparatura do badań okultystycznych” w numerze 6, rocznik XXI, czasopisma Z. f. O. Tutaj napotykamy na związki dotyczące stosowania aparatury i inne.

Przez dalsze rozwijanie fal eterowych lub muzyki sfer eterowych może dojść do wielkiej muzycznej rewolucji, która może również obejmować widzenie barw. Osiąga się czysty ton, bez przeszkód ze strony instrumentów, czego wielu muzyków dążyło, ale dotąd nie osiągnęło.

Jednakże pojawia się tu jeszcze dalsza perspektywa. Sfera eteryczna nie istnieje sama przez się, ale wynika z jeszcze wyższych stanów. Znamy je jako królestwo duszy i duchowe. Jak eteryczny magnetyzm życia jest połączony z królestwem dusz od góry, tak duchowy magnetyzm (od dołu) jest połączony z królestwem dusz. Ostatecznie trzeba wejść do królestwa duchowego, gdzie właściwa muzyka sfer się znajduje. Ostatecznie przekształca się w wyższych duchowych stopniach w język duchowy, słowo, prasłowo, twórczy Logos. To, co od dawna rozumie się pod muzyką sfer, to duchowa muzyka sfer, która brzmi. O tym mówi Goethe w „Faust”, dając się słyszeć w ten sposób:

Rafael: „Stara słońca melodia
brzmi w rywalizacji braterskich sfer,
i swoją z góry wyznaczoną podróż
kończy z grzmotem.”

Lub:

Ariel: „Słuchaj! Burzy godzin!
Dla duchowych uszu
rodzi się już nowy dzień.
Bramy skalne skrzypią,
Koła Febo walą;
Jakie to hałasy niesie światło!
Gra na trąbkach, na puzonach,
Oczy mrugają i uszy zdumiewają,
Niesłychane nie daje się usłyszeć.”

W tych strofach, a także w następujących po nich, kryje się ogromna moc, która, stosowana medytacyjnie, może otworzyć wewnętrzne przestrzenie.
Duchowa muzyka jest odbierana przez zmysły duchowe.
Eteryczna muzyka nie jest zatem czystą muzyką duchową, ale możemy ją uznać za jej modyfikację. To jednak podkreśla wysokie znaczenie muzyki eterowej i jednocześnie pozwala niezmiernie rozszerzyć perspektywy człowieka, który uznaje wartości duchowe. Człowiek widzi możliwości, o których na razie nie można mówić. Nowe osiągnięcie wprowadza również optymistyczny nastrój w odniesieniu do zdrowego społecznego rozwoju ludzi i stosunków światowych, wzrostu ludzkości, a tym samym wszystkiego co istnieje. Pewna grupa osób o przeciwnych biegunach lub niechętnych, naturalnie również tutaj, nawet jeśli pojawią się dalsze, najbardziej namacalne dowody, będzie narzekać i przedstawiać inne opinie, być może argumenty na swój sposób. Działają one również pod wpływem karmy, którą muszą starać się przezwyciężyć przez pełne zdobycie wolności, jeśli chcą odbierać duchowe prądy i działać zgodnie z nimi.

Rozwój duchowych zmysłów przez oddychanie i inne metody został zasugerowany w tym artykule. W odniesieniu do wspomnianej książki: „Subtelniejsze siły natury i nauka o oddechu” jeszcze należy wspomnieć o różnicach (odchyleniach) wobec nowoczesnych zachodnich i zachodnich duchowych szkół. Terminologia indyjska nie jest nam, Zachodnim, ogólnie znana. Jednakże jest również dzisiaj cenna, ponieważ pozwala unikać długich opisów w naszym języku. Ale nasz język oferuje wszystko, co potrzebne do postępu, a tłumaczenie wspomnianej książki jest w zasadzie również bardzo nowoczesne. Szczególne różnice, na które chcę zwrócić uwagę, to na przykład to, że starożytny indyjski tekst mówi: ciało fizyczne, eter lub Prana, mentalne, psychiczne, duchowe. Następna sfera jest zawsze wyższa od poprzedniej i ma swój własny Akasha. My mówimy zgodnie z naszymi odkryciami i warunkami: ciało fizyczne, ciało eteryczne oraz Prana, ciało duszy oraz astralne i czwarte: Duch, w jaki sposób również wskazujemy na odpowiednie sfery, z których każda kolejna jest wyższa od poprzedniej. Ponadto jesteśmy przyzwyczajeni, zgodnie z naszym poglądem, stawiać światło lub eter świetlny na najwyższej pozycji, podczas gdy według indyjskiego ujęcia kolejność od góry w dół wygląda następująco: eter dźwiękowy, eter dotykowy (czuciowy), eter świetlny, eter smakowy, eter zapachowy. Odpowiadają one pięciu zmysłom, które powodują: słuch, dotyk, wzrok, smak, węch. Wibracje poszczególnych „eterów” są różne, mają różne kolory, formy, konsystencje itp. Przy głębszym zanurzeniu rozwiązanie może się pojawić. Należy również pamiętać, że aby jak najbardziej trzymać niepowołanych na dystans, gdyż mogliby wyrządzić wielką szkodę przez nieprawidłowe stosowanie wyższych wiedzy, w starych tekstach celowo dokonano zamian i przesunięć. Pow Ernst- i uczciwie dążący człowiek przejrzy to i rozpozna prawidłową drogę.

Jak widać, możemy odkryć, że ponownie osiągamy i możemy podążać właściwą, postępową drogą. Fizyczne osiągnięcie prof. Theremina jest również mile widziane. To znak czasów. Czekają nas jeszcze inne zadania do rozwiązania. Im silniejsze duchowe impulsy stają się świadome dzięki naszym staraniom, tym szybciej ogólnie osiągniemy lepsze warunki.

źródło: Sphärenmusik und übersinnliche Sinne,Von C. W.Morlian, „Zentralblatt für Okkultismus” Miesięcznik do badania całokształtu nauk tajemnych, März 1928.

nazwa niemiecka: „Zentralblatt für Okkultismus” Monatsschrift zur Erforschung der gesamten Geheimwissenschaften, März 1928.


 

Książka „Die feineren Naturkräfte und die Wissenschaft des Atems” (w tłumaczeniu na polski „Subtelniejsze siły natury i nauka o oddechu”) jest dziełem, które można umieścić w kontekście literatury traktującej o ezoteryce, duchowości i tajemnych naukach, skupiających się na nietypowych lub mniej znanych aspektach przyrody i ludzkiej percepcji.

Główne Cechy i Tematy:

  1. Natura i Definicja „Feineren Naturkräfte” (Subtelniejszych Sił Natury):
    • Książka prawdopodobnie bada subtelne energie, które nie są szeroko rozpoznane przez tradycyjne nauki, takie jak prana, eter, czy inne koncepcje znane z różnych tradycji ezoterycznych i okultystycznych.
  2. Wissenschaft des Atems (Nauka o Oddechu):
    • Analizuje techniki i znaczenie oddychania, które są uważane za kluczowe w różnych praktykach medytacyjnych i duchowych. Oddech jest często postrzegany jako pośrednik między ciałem a umysłem, mający wpływ na różne stanu świadomości.
  3. Związek z Tradycjami Duchowymi:
    • Publikacja może łączyć wiedzę z różnych kulturalnych tle, w tym z hinduizmu, buddyzmu, a także z tradycji zachodniej mistyki i okultyzmu. Terminy takie jak „prana” sugerują wpływy indyjskiej filozofii jogi i Ayurvedy.
  4. Praktyczne Zastosowanie:
    • Książka mogła również zawierać wskazówki praktyczne dotyczące tego, jak wykorzystać teorie subtelnych sił i oddychania w codziennym życiu, dla poprawy zdrowia, zwiększenia świadomości czy głębszego zrozumienia własnej duchowości.

Kontekst Historyczny i Kulturowy:

  • Publikacja w Niemczech:
    • W czasach, gdy książka była wydana (bez konkretnej daty mojej wiedzy), Niemcy miały bogatą tradycję zainteresowania ezoteryką i okultyzmem, szczególnie w okresie wczesnego XX wieku, co może wskazywać na okres powstania tej książki.
  • Recepcja i Krytyka:
    • Takie dzieła często spotykały się z mieszanej reakcji: od entuzjastycznego przyjęcia wśród poszukiwaczy duchowych po sceptycyzm i krytykę ze strony ortodoksyjnych naukowców i środowisk akademickich.

Wnioski:

Książka „Die feineren Naturkräfte und die Wissenschaft des Atems” może być cennym źródłem dla osób zainteresowanych alternatywnymi naukami, duchowością i metodami samorozwoju opartymi na starożytnych i nowoczesnych naukach ezoterycznych. Stanowi przykład literatury, która próbuje połączyć starożytne mądrości z nowoczesnym poszukiwaniem sensu i zdrowia.

]]>
Własne i cudze doświadczenia okultystyczne https://tarot-marsylski.pl/wlasne-i-cudze-doswiadczenia-okultystyczne/ Mon, 22 Apr 2024 18:24:30 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=10146 Czytaj dalej ]]> Własne i cudze doświadczenia okultystyczne
Autor: Hrabia St.
Skrócone wydanie przygotowane przez Dr. Gustava Zellera

Własne doświadczenia z dzieciństwa na zamku Kolk
Pochodzę z rodziny, w której tzw. zdolności medialne i tzw. drugie widzenie są często dziedziczone. Już mój przodek, znany ze szwedzkich wojen północnych, feldmarszałek Maimus St., przewidział w wizji sennej pożar miasta Altona. Pożar ten, zgodnie z potrzebami wojennymi, został później przeprowadzony na jego rozkaz. Mój dziadek był niezwykle obdarzony zdolnościami jasnowidzenia i telepatii, a zwłaszcza jeden z moich braci posiada te zdolności w wybitnym stopniu. Aby uniknąć nieporozumień, muszę od razu zaznaczyć, że nie uważam zdolności medialnych za przewagę, lecz za dziedzictwo o bardzo wątpliwej wartości i użyteczności, jeśli te zdolności nie są rozwijane lub nie idą w parze z innymi niezbędnymi cechami.

*) Znam hrabiego St. jako osobę absolutnie niezawodną i wiarygodną. Jego cenny dla literatury o duchach raport wydaje się mieć znaczenie z wielu perspektyw – G. Z.

Na rodowym zamku, gdzie dorastałem, panowały duchy, jak to zwykło się mówić. Ogólnie rzecz biorąc, na zamku nie przywiązywano wielkiej wagi do nawiedzeń, a życie toczyło się w wesołej, towarzyskiej atmosferze z dużą gościnnością. Jednak ja, odkąd tylko sięgam pamięcią, byłem poważnie obciążony moją zdolnością medialną. Byłem przekonany, że otaczają mnie duchy. Co więcej, moje otoczenie nie wzmacniało, jak mogłoby się wydawać, mojej wiary w duchy, lecz próbowało mnie od tego odwieść.

Z drugiej strony, miałem instynktowne przeczucie, że nie mogę ulec strachowi, co sprawiało, że prawie nigdy nie odmawiałem wejścia do ciemnego pokoju. Chciałbym, aby w późniejszym życiu wykazałem się taką samą determinacją i stanowczością, jak w moim najwcześniejszym dzieciństwie, kiedy to, jakby pod wpływem wyższej inspiracji, postępowałem właśnie w ten sposób. Duży dom miał trzy piętra, i zdawało mi się, że mogę lokalizować różne rodzaje duchów w różnych pomieszczeniach. Szczególnie ciekawy był fakt, że w pokojach jednego skrzydła był szczególnie nękany, a od specyficznego nawiedzenia na 3. piętrze innego skrzydła pozostawałem nietknięty. Jako chłopiec przez pewien czas spałem sam na tym piętrze. Jak w każdym rodowym zamku, tak i w Kolk istniała Ahnfrau, która pojawiała się przed ważnymi wydarzeniami dotyczącymi całej rodziny. Ja sam nigdy jej nie widziałem, jak również żaden z przodków mnie nie przestraszył. Moje nawiedzenia były innego rodzaju. Ale o tym później.

Nawiedzenia na 3. piętrze, które wszyscy zauważyli, mogły mieć związek z duchem przodka. Podobno dawno temu miały tam miejsce ważne wydarzenia, a mój dziadek, wychowany na tradycyjnych rodzinnych przekazach, zawsze trzymał jedno z pokoi na tym piętrze zamknięte. Dzień i noc słychać było stałe trzaski wzdłuż podłogi i schodów, jakby coś było ciągnięte i przesuwane po ziemi.

Osoby wolne od uprzedzeń często nie mogły spać z powodu ciągłych, niewytłumaczalnych hałasów. Goście, którzy spali w jednym z pokoi na trzecim piętrze, opowiadali, że wyraźnie słyszeli, jakby kilka osób przybyło w nocy i zostało zakwaterowanych w sąsiednim pokoju, co się jednak nie potwierdziło. Możliwe jednak, że inne duchy przodków również wałęsały się po zamku, ponieważ jeden z moich braci, wówczas siedemnasto-osiemnastoletni kadet morski, bardzo stanowczy i energiczny, opowiedział taką historię:

Pewnego razu podczas wakacji w Kolku czytał do późna w nocy znaną powieść Jensena „Karin ze Szwecji”. Jest to historyczna powieść, traktująca o epizodzie ze szwedzkiej historii – mimochodem, całkowicie niehistoryczna. Karin ze Szwecji, trzecia żona króla Gustawa Wazy, jest postacią, córką jednego z moich przodków. W powieści, naturalnie, dużą rolę odgrywają szwedzcy rycerze tamtych czasów. Nagle mój brat słyszy głośne kroki z sąsiedniego korytarza; wchodzi rycerz w pełnej zbroi. Rycerz i mój brat długo na siebie patrzą. Mój brat uznał to zjawisko za interesującą halucynację. – Czyżby w tym przypadku żywe obrazy w myślach mojego brata nie przyciągnęły tego ziemskiego rycerza?

Czasami słyszano, jak pod dom podjeżdżają powozy, co później się nie potwierdzało. Bardzo osobliwy przypadek pamiętam z dzieciństwa, który zaobserwowało kilku członków rodziny. Oczekiwano mojego ojca i wujka przybyłych pociągiem. Ludzie słyszeli, jak podjeżdża wóz, kilka osób z okna widzi mojego ojca i wujka siedzących w wozie. Służący biegną na dół, psy szczekają – i wszystko znika. Trudno będzie znaleźć wyjaśnienie tego zjawiska.

Teraz o moich osobistych doświadczeniach. Od najmłodszych lat dużo śniłem. W tych snach często pojawiały się czarownice, podobnie jak zjawienia, które widziałem też czasami za dnia, będąc przytomnym. Na podstawie wiedzy zdobytej później z literatury okultystycznej, uważam te typy duchów, o których pierwsze wspomnę, za „ziemskie”, czyli za nieszczęśliwe duchy zmarłych, które po śmierci nie znalazły spokoju i są „przywiązane” do miejsca, które z jakiegoś powodu utrzymuje ich wspomnienia, czy to przez jakiś ciężki grzech, czy niewyrównaną krzywdę, która ich dręczy, lub coś w tym rodzaju. Flammarion podaje kilka takich przykładów. Czarownice, które czułem w tych pokojach o każdej porze dnia, stawały się szczególnie natrętne i realne nocą, gdy wszystko dookoła było ciche. Bardzo niepokojące było, gdy w ciemną, spokojną noc budziło mnie monotonne, ciągłe mamrotanie lub szmer. Stopniowo stawałem się coraz bardziej rozbudzony i świadomy. Ale w momencie, gdy z przerażeniem uświadomiłem sobie, że przecież cały dom śpi i nikt ludzki nie mógł mówić, rozlegał się przerażający, szyderczy śmiech ze wszystkich kątów pokoju.

Ziemi związani„, których widziałem będąc przytomnym, pojawiali się w normalnej ludzkiej postaci jako kobiety najpospolitszego typu, niepozornie ubrane. Pewnego razu jedna z nich podeszła do mnie bardzo blisko, gdy leżałem przebudzony w łóżku, i zagroziła mi, unosząc ręce i z wściekłością na twarzy. Innym razem, pewnego jasnego letniego poranka, zobaczyłem takie zjawisko siedzące na moim łóżku, tym razem odwrócone do mnie plecami. Jeszcze innym razem, podobna postać pojawiła się przy moim łóżku jednego jasnego poranka, również grożąc mi, podczas gdy moi bracia ubierali się głośno i energicznie w sąsiednim pokoju, nie zauważając mnie w ogóle ani nie zwracając się w moją stronę. Wszystkie te zjawienia poruszały się całkowicie bezszelestnie.

Bardziej interesujące niż przerażające było dla mnie następujące doświadczenie: W bardzo żywym śnie zostałem mocno przestraszony przez kilku ” z Ziemią związanych” lub czarownic, jak nazywałem je będąc dzieckiem. Jedna z nich, choć zewnętrznie równie brzydka co inne, zachowywała się wobec mnie w przyjazny sposób i skutecznie broniła mnie przed pozostałymi. Ostatecznie, dzięki ogromnemu wysiłkowi, udało mi się obudzić z tego stanu snu, umiejętność, która nie zawsze mi się udawała i tym razem również nie do końca. Siedziałem wprawdzie prosto w łóżku i mogłem rozróżnić każdy przedmiot w pokoju, ale czułem ogromne znużenie i ledwo mogłem utrzymać oczy otwarte. Wszystko było jakby owiane lekką mgłą. Przez tę mgłę, ale wystarczająco wyraźnie, zobaczyłem tę samą małą, niepozorną postać „przyjaznej czarownicy” przechodzącą obok mnie przez pokój, kiwając mi przyjaźnie głową i znikającą w przeciwległej ścianie.

Inne zjawisko miało miejsce następująco: Obudziłem się w nocy i przez jakiś czas leżałem w stanie wielkiego lęku, będąc w pełni świadomy i z otwartymi oczami. W niezamieszkanym pokoju obok słychać było hałasy jak od uroczysto gromadzącej się towarzystwa: przesuwanie krzeseł, głośne rozmowy, śmiech, harmider, jak na prawdziwej uczcie duchów. A potem nagle – cisza, jakby uciszona. „Oby tylko nie przyszli tutaj!” – pomyślałem, ale wiedziałem też na pewno, że mimo wszystko to zrobią. W tym samym momencie wyszli z sąsiedniego pokoju i przeszli kilka kroków obok mojego łóżka, byli trzy czy cztery postacie. Tym razem byli ubrani w kolorze księżycowym i wydawało mi się, że rozpoznaję w nich atramentowych chłopców z „Struwwelpetera”. Ponieważ nie zwracali na mnie uwagi, tylko spokojnie przeszli obok mnie w pewnej odległości, ostatecznie czułem raczej ciekawość niż strach. Było to jakby po rozładowaniu burzy nastąpiła ulga. Czy tym razem mogły to być formy elementarne lub duchy natury, które przyoblekły się w moje własne obrazy myślowe?

Kilka razy mogłem mieć do czynienia z mniej szkodliwymi istotami. Raz jako dziecko rysowałem i doskonale pamiętam, że odłożyłem ołówek obok siebie, ale sam nie ruszyłem się z miejsca. Nikt poza mną nie był w pokoju. Gdy sięgnąłem po mój ołówek, go nie było. Zaraz potem znalazłem go po drugiej stronie pokoju. Podobne rzeczy przytrafiały się też innym osobom w zamku, nawet bardziej zadziwiające.

Doświadczyłem także bardzo dziwnego przypadku pozornej dematerializacji własnego ciała w Kolk. Raz jako dziecko schowałem się, ale w jasno oświetlonym przedpokoju. To właściwie nie było kryjówkę, bo każdy przechodzący musiał mnie zobaczyć. Szukano mnie po całym domu. Kilka razy ludzie przechodzili obok mnie, tak że powinni na mnie natrafić, jednak mnie nie znajdowali. Sam miałem uczucie jakiejś mistyfikacji i byłem przekonany, że nie mogą mnie zobaczyć, dopóki tego nie zechcę. Gdy w końcu się poruszyłem, zostałem znaleziony.

źródło: Eigene und fremde okkultistische Erlebnisse. Von Graf St.,   „Zentralblatt für Okkultismus” Miesięcznik do badania całokształtu nauk tajemnych, Januar 1928.

nazwa niemiecka: „Zentralblatt für Okkultismus” Monatsschrift zur Erforschung der gesamten Geheimwissenschaften, Januar 1928.

]]> A Musician’s Talks with Unseen Friends https://tarot-marsylski.pl/a-musicians-talks-with-unseen-friends/ Mon, 22 Apr 2024 12:35:28 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=10140 Czytaj dalej ]]> „A Musician’s Talks with Unseen Friends” autorstwa Florizela von Reuters to fascynujące wprowadzenie w świat zjawisk psychicznych, szczególnie poprzez automatyczne pisanie i komunikację duchową. Książka, opublikowana w 1931 roku, dokumentuje serię wiadomości, które von Reuter twierdził, że otrzymał od duchowych istot, które opisuje jako ’Niewidzialnych Przyjaciół’.

Przegląd i Motywy
Książka zagłębia się w różnorodne kwestie etyczne i filozoficzne, przedstawione poprzez komunikaty, które von Reuter otrzymał od tych duchowych źródeł. Jest zorganizowana wokół koncepcji rozmów z duchami zmarłych osób, które dostarczają wskazówek i mądrości z zaświatów. Ta konstrukcja pozwala von Reuterowi badać głębokie pytania o życie, moralność i niewidzialne siły kształtujące naszą egzystencję.

Treść i Styl
Pisarstwo von Reutersa charakteryzuje się refleksyjnym i przemyślanym stylem, mającym na celu zniwelowanie różnicy między duchowym a przyziemnym. Automatyczne skrypty, które dzieli, są przedstawiane jako rozmowy z wyższą inteligencją, oferując mieszankę mistycznego wglądu i praktycznej filozofii.

Recepcja i Wpływ
„A Musician’s Talks with Unseen Friends” jest uważane za znaczące dzieło w dziedzinie spirytyzmu i badań psychicznych ze względu na szczegółowy opis doświadczeń z automatycznym pismem i głęboką naturę przekazywanych komunikatów. Książka była ceniona za poważne podejście do tematu i była uważana za próbę dostarczenia dowodów na istnienie życia pozagrobowego i możliwość komunikacji ze światem duchowym.

Znaczenie w Badaniach Psychicznych
Książka przyczynia się do studiów nad psychiką, dokumentując te doświadczenia w szczegółowy i systematyczny sposób, podobnie jak inne prace z tego okresu, które starały się badać i racjonalizować zjawiska spirytystyczne. Praca von Reutersa jest często porównywana do prac jego współczesnych, takich jak William Stainton Moses i inne postacie z ruchu spirytystycznego, które również zgłaszały złożone interakcje z duchami.

Florizel von Reuter sam w sobie był znaczącą postacią nie tylko ze względu na swoje muzyczne talenty, ale również za głębokie zaangażowanie w badania psychiczne, co czyni tę książkę kluczową częścią jego dziedzictwa. Dostarcza ona wglądów nie tylko w jego osobiste przekonania i doświadczenia, ale także w szersze kulturowe i naukowe konteksty zjawisk psychicznych na początku XX wieku.

Dla osób zainteresowanych historią spirytyzmu czy przecięciem kreatywności i zjawisk psychicznych, „A Musician’s Talks with Unseen Friends” oferuje unikalną perspektywę muzyka głęboko zanurzonego w społeczności badawczej zajmującej się psychicznością jego czasów.

]]>
Zagłada Lusitani w świetle badań https://tarot-marsylski.pl/zaglada-lusitani-w-swietle-badan/ Mon, 22 Apr 2024 09:58:41 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=10137 Czytaj dalej ]]> Zagłada „Lusitanii” w świetle badań psychometrycznych. Autor: A. Grobe-Wutischky.

Od czasu procesu jasnowidza z Bernburga, uwaga nie tylko kręgów zainteresowanych okultyzmem skupiła się na praktycznym znaczeniu i możliwościach kryminalistycznego wykorzystania psychometrycznego jasnowidztwa. Mimo że książka Ottona Seelingsa na temat tego procesu (dostępna w wydawnictwie Z. f. O., cena 1,50 marki) jak najbardziej klarownie przedstawiła fakty, wielu wciąż opiera się pełnemu uznaniu i praktycznemu wykorzystaniu tzw. psychometrii; byliby oni bardziej skłonni do akceptacji, gdyby mogli lepiej zrozumieć istotę tzw. psychometrii. Z tego punktu widzenia, szereg eksperymentów psychometrycznych przeprowadzonych przez Dr. Gustava Pagenstechera w Meksyku z wybitnym medium, Senora Maria Reyes de Z., wydaje się być fundamentalnie ważny.

Najciekawszym z tych eksperymentów był ten, który rzucił światło na problem psychometrii z dwóch różnych perspektyw, co okaże się później. Najpierw przedstawię tylko same fakty. Stary przyjaciel Dr. Pagenstechera, będąc w Hawanie, otrzymał od kobiety dokument, który miał być przedmiotem psychometrycznej analizy, ze względu na duże znaczenie jakie kładła na niego ta kobieta. Dlatego jego przyjaciel J.W.H. dołączył ten dokument do swojego listu do Dr. Pagenstechera, umieszczając go w osobnym, zapieczętowanym kopercie. Wiedział tylko tyle, że autor dokumentu jest prawdopodobnie mężczyzną i należy dokonać jak najdokładniejszych psychometrycznych badań. W kolejnej, również zapieczętowanej kopercie, dołączył pełny opis osoby prawdopodobnego autora, który miał być otwarty dopiero po wykonaniu eksperymentu. W ten sposób zapewniono, że ani Dr. Pagenstecher, jako lider eksperymentu, ani medium, ani żaden z uczestników – bo eksperyment miał być przeprowadzony w obecności wiarygodnych świadków – nie będą wpływani przez telepatię: nikt z uczestników eksperymentu nie wiedział dokładnie, o co w nim chodzi. Jako że był to bardzo ważny eksperyment, a Dr. Pagenstecher spodziewał się wizyty komisarza badawczego z Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego – S.P.R. – Dr. Waltera Prince’a, na razie przechowywał zapieczętowane listy w swoim sejfie. Kiedy wizyta Dr. Prince’a opóźniała się o kilka tygodni, przekazał dokumenty prawnikowi, Lic. J.L. Starr-Huntowi, który wystawił na ich temat zaświadczenie. Dzięki temu, aż do momentu przeprowadzenia eksperymentu, nikt nie miał wglądu w dokumenty. Kiedy wreszcie Dr. Prince przybył, eksperyment przeprowadzono 30 marca 1921 roku, w obecności Dr. Pagenstechera, medium, Dr. Prince’a, Dr. Luisa Viramontesa, sekretarza towarzystwa medycznego „Pedro Escobedo”, inżyniera Thomasa J. Gore’a i prawnika J.L. Starr-Hunta.

Medium otrzymało wcześniej wspomniany zapieczętowany list.

Wrażenia, które otrzymało, opisuje następująco:

„Jest noc – między 2 a 4 rano -; gwiazdy już nie świecą tak mocno, zaczynają blednąć. Zanim zobaczę coś wyraźnie, czuję już kołyszący ruch, który sprawia, że robi mi się niedobrze i kręci mi się w głowie. To sprawia, że przypuszczam, iż znajduję się na statku. Rzeczywiście tak jest, to wielki, ogromny statek, na pokładzie którego znajdują się setki osób, niektóre w pełnym ubiorze, inne prawie nagie, ale wszystkie z przerażeniem na twarzach, drżące i z oczami pełnymi strachu. Wydaje się, że oczekują na coś strasznego. Widzę kobiety, które zemdleły, inne obejmują swoich mężów lub dzieci, niektóre modlą się na kolanach, wznosząc ręce w geście błagania o pomoc. Mężczyźni, nieco spokojniejsi, szybko zapinają kamizelki ratunkowe, a nieliczni starają się dodawać odwagi kobietom i uspokajać krzyczące dzieci, które, choć nie rozumieją zagrożenia, są przerażone krzykami i rozpaczą matek. Po ich ruchach i postawach widzę, że niektórzy z nich wypowiadają przekleństwa, ale nie rozumiem ich, bo prawie wszyscy mówią po angielsku.

Pomiędzy grupami szybko przemieszczają się mundurowi oficerowie marynarki, wydając rozkazy i nadzorujący załogę, która w pośpiechu próbuje spuścić łodzie ratunkowe na wodę. Co jakiś czas na niebie pojawiają się rakiety o czerwonym i niebieskim kolorze. Może wołają o pomoc? Ale dlaczego? Nie rozumiem tej sytuacji! Mimo wszystko musi dziać się coś strasznego, chociaż na pierwszy rzut oka nie widać żadnych oznak niebezpieczeństwa; morze jest spokojne, pogoda jest piękna, na niebie nie widać ani jednej chmury, która mogłaby zapowiadać nadchodzącą burzę. Jednym słowem: nie widzę nic, co mogłoby zapowiadać niebezpieczeństwo dla statku i pasażerów.

Naprzeciwko mnie stoi duży, silny mężczyzna o białej karnacji, dużych czarnych oczach, czarnych włosach i gęstych brwiach; czoło ma szerokie, nos jak u orła, nosi pełną brodę i wąsy. Szacuję, że ma między 35 a 40 lat: to wyraźny typ hiszpański. Nad prawym okiem ma szeroką bliznę! Jest jednym z nielicznych, którzy są całkowicie ubrani: białe spodnie i białe buty, szare marynarki i szarą czapkę podróżną, nieco z tyłu. Wygląda na spokojnego i zdecydowanego. Nie spuszcza oczu z morza. Teraz wyrwał kartkę z książki i, wyciągając ołówek z lewej przedniej kieszeni piersiowej, coś na niej pisze, opierając ją o ścianę kabiny pod zewnętrznie zaciemnioną żarówką elektryczną.
„Nagle… silna eksplozja, po której następuje seria słabszych, jak salwy z karabinów czy mitrallez, które sprawiają, że statek zaczyna trzeszczeć i pękać, jakby miał się rozpaść!”

„W trakcie eksplozji Hiszpan przerywa pisanie i ponownie rzuca badawcze spojrzenie na morze; potem znowu zaczyna pisać, dodając kilka słów; następnie zwija kartkę palcami i szybko wkłada ją do butelki, którą wyjmuje z przedniej prawej kieszeni piersiowej, zatka ją, mocno wciskając korek o ścianę kabiny, używając całej swojej siły; teraz chwyta butelkę za szyjkę i rzuca ją z całej siły jak najdalej od statku do morza, wypowiadając przy tym po cichu kilka słów i wpatrując się w miejsce, gdzie butelka wpadła do wody.”

„Teraz rozglądam się za innymi pasażerami, którzy osiągnęli szczyt rozpaczy. Z daleka widzę, jak ktoś pada – być może samobójca – potem widzę innego, który strzela sobie w podniebienie z pistoletu, również pada. Próbuję zamknąć oczy, aby nie widzieć więcej tych strasznych scen, i w tym momencie czuję, jak ktoś pada mi niemal u stóp, po strzale w skroń, który roztrzaskał mu czaszkę. Mimowolnie wydaję krzyk przerażenia, a w tym samym momencie słyszę straszną eksplozję – może minęły zaledwie dwie minuty, odkąd Hiszpan rzucił swoją butelkę do morza – i z niewiarygodną szybkością cały statek tonie wraz ze wszystkimi pasażerami – i ja razem z nimi! Wydaję przeszywający krzyk! W momencie zatonięcia widzę jeszcze Hiszpana, w odległości może pół metra. Podnosi obie ręce do nieba, jakby błagalnie, i woła: 'Boże mój, moje dzieci!’ (Dios mio, mis hijos).”

„I tak samo szybko, jak zatonęliśmy, wynurzam się na powierzchnię, i tam, gdzie chwilę wcześniej było widać kolosalny statek z setkami krzyczących i zrozpaczonych ludzi, teraz widzę tylko spokojną taflę wody, której fale na zawsze przykrywają wszystkie pozostałości, wszystkie ślady tego straszliwego dramatu.”

„W chwili, gdy wynurzyłem się na powierzchnię, ktoś zabiera mi z rąk kartkę, być może jeszcze zobaczyłbym ewentualnych ocalałych, pływających dookoła, gdybym miał jeszcze ten papier. Na koniec chciałbym zaznaczyć, że cała katastrofa rozegrała się w mniej niż dziesięć minut, tak szybko następowały po sobie wydarzenia.”

„Odczucia medium zostały zarejestrowane podwójnie, raz w stanie transu, a drugi raz zaraz po przebudzeniu, kiedy to otrzymała hipnotyczne polecenie, aby pamiętać wszystkie szczegóły po przebudzeniu i uzupełnić w raporcie z transu wszelkie pominięte detale. Medium postąpiło zgodnie z instrukcjami, a dokonane uzupełnienia są wyraźnie zaznaczone.”

„Drugi zapieczętowany list, który otwarto dopiero po przeprowadzeniu psychometrycznego eksperymentu w obecności wspomnianych świadków, brzmi:
'Tokio, 31 stycznia 1921 r.
Szanownemu Panu Dr. G. Pagenstecherowi!

„Po naszym wyjeździe z Bostonu na jachcie jednego z moich przyjaciół, udaliśmy się do Hawany, aby wejść na pokład mojej prywatnej jachty „Maria del Consudo”. Ponieważ jednak jacht jeszcze nie przybył, byliśmy zmuszeni spędzić kilka dni w tym porcie. Dzięki temu miałem okazję poznać rodzinę, której głowa rodziny zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach, nikt nie wie jak, gdzie i kiedy!

Jego ostatni list pochodził z Nowego Jorku, z czasów, kiedy najwięcej statków było zatapianych przez niemieckie łodzie podwodne. W liście tym informował swoją żonę, że musi wyjechać do Europy, ponieważ nie udało mu się zakończyć swoich spraw w Nowym Jorku. Jednak nie podał nazwy statku ani daty wyjazdu; wspomniał tylko, że wyjedzie w ciągu miesiąca. Jego żona jest przekonana, że wyjechał zaraz po napisaniu tego listu — chciał jej to ukryć, by oszczędzić jej niepokoju przed możliwym katastrofą morską (spowodowaną torpedowaniem).

„Nigdy więcej nie miała od niego żadnych wiadomości, nawet nie wiedziała, którym statkiem podróżował; przypuszcza jednak, że mogła to być 'Lusitania’, podróżując pod fałszywym nazwiskiem (był politycznym uchodźcą, który przez jakiś czas żył pod fałszywym nazwiskiem w Hawanie i chciał udać się do Hiszpanii, aby uzyskać amnestię); ponieważ właśnie wtedy statek ten został storpedowany.”

„Około roku temu urzędnik Republiki Kuby wezwał ją i przekazał jej dołączony arkusz, ponieważ sądził, że może być dla niej przeznaczony; znaleziono go w butelce, którą rybacy wyłowili u wybrzeży Azorów. Rybacy przekazali go osobie, która zadbała o to, aby arkusz został wysłany do Hawany, zgodnie z adresem; sądzono, że może być przeznaczony dla tej nieszczęśliwej kobiety, ponieważ nazywa się 'Luisa’, a on 'Ramon’, tak jak na papierze.”

„Jego rysopis jest następujący: Wysoki, silny, o białej cerze, czarne oczy i bujne czarne włosy, wyraźnie hiszpański typ. Krzaczaste brwi i bardzo widoczna blizna nad prawym okiem. Czarna pełna broda, duża nos w kształcie orła, szerokie czoło. Nazywa się Ramon Penoles, ma 38 lat. Pozostawił wdowę i dwoje dzieci, syna i córkę w wieku odpowiednio 5 i 3 lat.”

„Biorąc pod uwagę, że jego żona była przeciwna jego podróży do Europy, obawiając się nieszczęścia, podejrzewa się, że mógł podróżować pod fałszywym nazwiskiem, aby uniemożliwić żonie znalezienie jego nazwiska na liście pasażerów. To wyjaśnia, dlaczego nie udało się znaleźć jego nazwiska na listach strat wszystkich statków, które wypłynęły z Nowego Jorku do Europy i zostały storpedowane przez niemieckie U-Booty.

„Możliwa jest jeszcze inna wyjaśnienie, mianowicie że, aby zmylić swoją żonę, wyruszył nie z Nowego Jorku, ale z innego amerykańskiego portu.

„Możesz więc ocenić ogromne znaczenie, jakie nieszczęśliwa wdowa przywiązuje do dokładnego opisu osoby, która napisała dołączony arkusz.
Z poważaniem,
J.W.H.”

„Jeśli porównamy opis osobowy przekazany w liście z wynikami ustaleń psychometrycznych, nie ulega wątpliwości, że ich pełna zgodność jest uderzająca i przekonująca. Ponadto należy zwrócić uwagę na fakt, że Dr Pg. poprosił wdowę o inny list od zaginionego, a Dr Prince, bardzo ostrożny i krytyczny przedstawiciel S.P.R., zaświadczył, że zgodność charakterów pisma z listu napisanego tylko kilka miesięcy przed domniemaną śmiercią mężczyzny i z listu znalezionego w butelce jest „absolutnie identyczna”. Co więcej, warto zauważyć, że Lusitania została zatopiona 7 maja, prawdopodobnie po północy; niestety, nie znam dokładniejszych informacji z dziennika okrętu podwodnego.

Jednak chciałbym zwrócić uwagę na coś, co jest bardzo ważne dla oceny wizji psychometrycznej. Dr Pg. dołączył do swojego studium fotografie notatki z butelki oraz porównawczego listu, dzięki czemu każdy czytelnik może sam przekonać się o zgodności charakterów pisma (niestety, ten porównawczy list nie występuje w niemieckim wydaniu, A.G.-W.). Przede wszystkim z treści listu w butelce wynika, że został on rzeczywiście oparty o ścianę kabiny; słowo „Hijos” nagle jest kontynuowane pół centymetra niżej od bieżącej linii, co łatwo wyjaśnić tym, że statek właśnie się przechylił. Ponadto staranne sprawdzenie całego dokumentu wskazuje, że różne linie zostały napisane zgodnie z okolicznościami wspomnianymi w wizji; pierwsze dwie linie są napisane jeszcze w stosunkowym spokoju, za „Luisa” nawet zastanawiająco postawiono przecinek; ale za ostatnim słowem brakuje kropki, jakby pisanie zostało nagle przerwane. Czy to wtedy nastąpiła eksplozja? W raporcie o wizji jest powiedziane: „Podczas eksplozji Hiszpan przerywa pisanie i rzuca ponownie badawcze spojrzenie na morze; potem zaczyna pisać ponownie, dodając kilka słów”. Nawet w niemieckim wydaniu dołączona fotografia pisma pokazuje, że jest to strona wyrwana z książki, a ostatnie słowa, napisane po uświadomieniu sobie nadchodzącej śmierci, są bardzo pośpieszne i nerwowe. Można to zauważyć nie tylko po zmienionym kierunku linii, ale również po kształtach liter.

Takie kryteria z pewnością pomagają wzmocnić zaufanie do autentyczności wizji psychometrycznej i obalić zarzut, że jest to tylko dramatyczna fantazja snuta przez medium w trakcie transu. Ale istnieje również inny sposób, aby właściwie ocenić to osiągnięcie medium, a mianowicie metoda porównawcza eksperymentalna, którą zastosował Dr Pg.

Dla niego tak zwana psychometria, jak i cały okultyzm, były całkowicie nowym terenem, który musiał sobie jeszcze zdobyć. Owszem, czerpał inspiracje i istotne wskazówki z fundamentalnych prac Prof. I.R. Buchanan: „Psychometry, The Dawn of a New Civilization” 1885, oraz W. Denton: „The Soul of Things, or Psychometric Researches and Discoveries” Boston 1866, ale z racji specyfiki tego obszaru zrozumiałe jest, że jasne i pewne przekonania w tych kwestiach najlepiej zdobywać na własnych eksperymentach, chociaż w duchu prawdziwie naukowym był przekonany o ciągłej zdolności nauki do rozwoju i uważał możliwości psychometryczne za prawdopodobne, a ich staranne studiowanie za pożądane i wartościowe.

Jako lekarz i badacz o naukowym przygotowaniu wiedział, jak ważna jest naukowa metoda w jej granicach, ale zdając sobie sprawę z ograniczeń eksperymentów Buchanan’a i Denton’a, które mogły prowadzić do zarzutów o przekazywanie myśli, przyjął metodę eksperymentalną, która była równie prosta, co genialna i prowadziła do niezaprzeczalnych i przekonujących dowodów na psychometryczne fakty. (Koniec nastąpi).

źródło: Der Untergang der „Lusitania” im Lichte psychometrischer Forschung. Von A. Grobe-Wutischky.   „Zentralblatt für Okkultismus” Miesięcznik do badania całokształtu nauk tajemnych, Dezember 1927.

nazwa niemiecka: „Zentralblatt für Okkultismus” Monatsschrift zur Erforschung der gesamten Geheimwissenschaften, Dezember 1927.

]]>
Urządzenia do badań okultystycznych https://tarot-marsylski.pl/urzadzenia-do-badan-okultystycznych/ Sun, 21 Apr 2024 06:28:19 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=10135 Czytaj dalej ]]> Urządzenia do badań okultystycznych.
Autor: C. W. Morlian.

Przekonanie, że za pomocą urządzeń można badać okultystyczne byty, wynika z naukowego dążenia do zgłębiania rzeczy. Należy wymienić:

Wahadło. Trzymając na około 30 cm długiej nici między kciukiem a palcem wskazującym przy podpartym łokciu – pierścień, kawałek metalu w kształcie podkowy lub igły itp. nad listem, fotografią lub przedmiotem używanym przez kogoś, obserwuje się co się wydarzy. Wahadło zacznie kreślić koła, elipsy, linie lub pozostanie nieruchome. Ruchy kołowe zazwyczaj są związane z typowo męskimi cechami, elipsy z typowo żeńskimi, linie z zaprzeczeniem, wyrazem kryminalnym itp., choć mogą występować różne wariacje, które operator wahadła musi badać poprzez porównania i trening, aby interpretować i oceniać ich znaczenie odpowiednio. Jeśli wahadło pozostaje w spoczynku, oznacza to, że wspomniane typowe ruchy się nie odbywają, co wskazuje na to, że życie ziemskie osoby, która dostarczyła przedmioty, zostało zakończone.

Wahadło w rękach osoby wrażliwej jest oczywiście znacznie bardziej efektywne niż w rękach osoby mniej lub nie wrażliwej. Jednak każdy może doświadczyć, że wahadło wykonuje ruchy kołowe, elipsy, linie itp., jeśli tylko mocno się na tym skoncentruje. Oznacza to, że myśląc intensywnie, w ręce następują nieświadome zazwyczaj napięcia mięśniowe, które wprowadzają wahadło w ruch. Dlatego, aby uzyskać jak najbardziej obiektywne wyniki, należy podczas wahadłowania wyłączyć swoje myślenie, życzenia i osobowość.

W ten sposób można osiągnąć pewne informacje dzięki wahadłu.

To, co pochodzi od człowieka, jest nim naładowane odem, fluidem, energią itp. Pozostaje w okultystycznym związku z tym, co wydaje. Dlatego można wrócić do osoby, która coś wydała, bez względu na to, gdzie się aktualnie w świecie znajduje. Jeśli jednak nastąpiła śmierć, wahadło staje. Co to oznacza? Znaczy to, że odpowiadająca odisch Lohe opuściła dokumenty. Ale zauważono, że jakiś czas po śmierci, wahadło nad odpowiednimi przedmiotami zaczyna ponownie się kołysać, choć w inny, odczuwalny i widoczny sposób. Wynika z tego, że człowiek po śmierci fizycznej musi przejść przez stan przejściowy, w którym wszystkie jego myśli, cechy, siły itp. są zbierane, aby można było w pełni ocenić obraz jego istoty w nim samym i przez niego, w celu określenia kierunku i tendencji postępu w transcendentnym bycie.

Gdy stan przejściowy, który w zależności od stylu życia może trwać krócej lub dłużej, zostaje przezwyciężony, duchowa świadomość z kosmicznego punktu widzenia zaczyna na nowo łączyć nici życia, teraz już w zupełnie innym znaczeniu, do rzeczy, które były własnością, wyrazem itd. „Co posiadałem, widziałem jakby na odległość, a to co zniknęło, staje się dla mnie rzeczywistością” (Goethe, „Faust”, Dedykacja). Tak mówi człowiek ziemski, ale skierowany ku duchowemu. Duchowy człowiek, mówiący w kontekście ziemskim, może z kolei powiedzieć: „Co posiadałem, widziałem krążące w kosmosie, a to co znalazłem, to istota obu tych rzeczy.” Dlatego możliwe jest, że wahadło może wykazać inny rodzaj ruchu.

Jeśli śmierć fizyczna danej osoby, dla której przeprowadza się wahadłowanie, miała miejsce bardzo dawno temu, 80, 100 lat lub więcej, wahadło zazwyczaj reaguje tylko słabo, aż w końcu powraca do pozycji spoczynkowej. Dla światopoglądu spirytualistycznego można by wyciągnąć wniosek, że dusza tej osoby wzniosła się do wyższych, duchowych sfer i już nie jest związana z Ziemią. Trudno jest jednak stwierdzić, kiedy i w jakim zakresie, zakładając reinkarnację (wcielenie), mogą później wystąpić dowody na związki z rzeczami z poprzedniego życia na Ziemi. Można przypuszczać, że te związki będą całkowicie inne i zatem charakterystyka wahadła (teraz po raz trzeci) również musiałaby być inna. Trudno jednoznacznie stwierdzić, że obecnie istniejące przedmioty były około 1200 lat temu w posiadaniu określonej osoby – to mogłoby określić jedynie duchowe, jasnowidzące świadomość. Możliwe jest jednak natknąć się na takie przedmioty lub być do nich nieświadomie prowadzonym (działanie podświadomości lub kosmiczno-duchowe działanie przez podświadomość), co może prowadzić do tzw. osobistych amuletów lub talizmanów, lub z drugiej strony, kamieni przeszkody itp., które w kontekście ogólnej kosmicznej aktywności, jaką oferują na przykład kamienie szlachetne, odgrywałyby nieco inną rolę czy wywoływałyby inną eksplozję sił.

Osoby zainteresowane wahadłowaniem mogą chcieć się tym zająć. Wahadłowanie, jak już wspomniano, jest często subiektywnie zabarwione. Osobowość osoby wahadłującej może łatwo wpłynąć na wynik, co tłumaczy, dlaczego prawie nigdy nie uzyskuje się identycznych trajektorii wahadła między różnymi osobami – zazwyczaj występują drobne modyfikacje, wariacje. Jednak osoba, która przeprowadza liczne porównawcze badania i zachowuje spokój, może osiągnąć znaczące wnioski. Chorobowe miejsca na ciele, chore wewnętrzne organy również można skutecznie zdiagnozować za pomocą wahadła, podobnie jak żywność korzystna lub niekorzystna dla chorych i zdrowych, oraz wiele innych rzeczy.

Wahadło, które nazywane jest dalej wahadłem radiestezyjnym, jest dostępne także dla stanów nadziemskich, jak wynika z zachowania podczas i po zgonie. Może być używane, przy odpowiedniej rozwadze i ostrożności, jako pośredniczący aparat dla wielu osobistych zastosowań, choć zawsze należy brać pod uwagę subiektywność i możliwe błędy osoby operującej wahadłem. Dlatego wahadło trudno uznać za odpowiednie obiektywne urządzenie naukowe.

Medialny stół. Chodzi tu o nowy, niezwykle pomysłowy, można by rzec inteligentnie zaprojektowany stół do medialnych objawień (D.R.P.), wynaleziony przez dr. Petersena z Flensburga. Stół o wysokości około 68 cm i średnicy blatu około 45 cm, jest lekki, ale zarazem trwały, ma trzy nogi, z których jedna opiera się na podwyższeniu, aby jak najbardziej zbliżyć się do labilnej równowagi. Pod blatem znajduje się przestrzeń z wałem, wskaźnikiem, sznurem, elektryczną żarówką itp. Blat ma 38 otworów, które od spodu, od strony przestrzeni, są pokryte czerwonym papierem pergaminowym. Na nich znajdują się litery alfabetu oraz często używane grupy liter i pojedyncze całe słowa, które po włączeniu światła wyglądają na czarne na czerwonym tle. Dalszy opis byłby zbyt rozbudowany. Uczestnicy sesji kładą ręce na blacie, jak to bywa na seansach spirytystycznych. Dzięki nim i medium może rozpocząć się działanie fluidalne przy zgaszonym lub przyciemnionym świetle. Stół się przechyla, żarówka świeci, wskaźnik się porusza i można odczytać, na co wskazuje. To pozwala na znacznie szybszą metodę komunikacji niż tradycyjne obracanie stołem czy stukanie w stół jedną nogą, używanie tablicy z literami, psychografu, skryptoskopu, tablicy Ouija, wahadła itp., co również znacznie zmniejsza zużycie energii nerwowej i zmęczenie uczestników.

Znaczące wyniki, tzw. dowody tożsamości, zostały osiągnięte za pomocą tego medialnego stołu. Inteligencje, które objawiały się przez medium, dostarczały wskazówki postępowania, porady lekarskie i dane z ich ziemskiego życia, które po weryfikacji w księgach kościelnych itp. okazały się prawdziwe. Podczas medialnych objawień zazwyczaj nie osiąga się wszystkiego, ale wartość użyteczna na poziomie 90 do 95 procent, co pozwala uzasadnić przypuszczenie, że poza znanymi nam stanami i miejscem obecnego bytu duchowych inteligencji (ich istnienie jest bardziej wiarygodne niż przypuszczenie, że chodzi o siły nieświadome w normalnym życiu, podświadomość medium, uczestników itp.) istnieją jeszcze inne stany lub warstwy, które można określić jako wyższe duchowe królestwa.

Ponadto, medialny stół minimalizuje ryzyko fałszywych efektów, takich jak udawanie czy ciemności, zbliżając się jak najbardziej do obiektywnego zachowania. Te zalety są bardzo cenne, ponieważ w badaniach okultystycznych łatwo jest o zabarwienie subiektywne.

Wiele zależy jednak od przydatności medium i charakteru uczestników. Jednak po głębszym zastanowieniu jest tu podobnie jak w nauce zewnętrznej: najpierw stawia się hipotezy, a potem próbuje się je zrealizować. Jednakże, gdy samemu zagłębia się w byt duchowy, doświadcza się przeżyć duchowych, które również oddziałują na ciało fizyczne i umożliwiają odpowiednie zmiany fizyczne, podczas gdy w nauce zewnętrznej pozostaje się przy ograniczeniu do fizyczności, jeśli nie jest się skłonnym do uznania również bytu duchowego. Chodzi więc przede wszystkim o podstawowe nastawienie w życiu, które także w codziennym życiu przy zmysłowych sprawach przynosi satysfakcję lub jej brak, podczas gdy postępowanie zgodne z duchem zawsze przynosi satysfakcję, gdyż stopniowo obejmuje całą istotę człowieka, tak że nie pozostają niezaspokojone resztki.

Co do medialnego stołu, można powiedzieć, że kto chce się tym zająć, może to robić. Może robić postępy na własną rękę. W końcu również dojdzie do wniosku, że musi sam wykazać aktywność, jeśli chce rozwijać własne duchowe poznanie i przede wszystkim duchowe doświadczenie. Zawsze jest pięknie, gdy można spojrzeć wstecz na inspiracje i wskazówki, aby powiedzieć: to dało mi impulsy lub dzięki temu stałem się szlachetniejszym człowiekiem i osiągnąłem — 263 — dalsze bytowanie w duchowym kosmosie. – Stół, pokryty obrusem, może również być uważany za całkiem zacny element wyposażenia, pamiątkę itp.

Romansowane wynalazki, maszyny generujące myśli lub sfery. To wyrażenie może wydać się zaawansowanemu okultyście sensacyjne lub fascynujące, a może nawet zabawne. Ale do rzeczy! Chodzi o „cudowną maszynę” do generowania ducha i myśli itp., wymyśloną i skonstruowaną przez dra inż. Teltschera z Innsbrucka. Na podstawie opisów można sobie wyobrazić, że maszyna wygląda jak rodzaj skrzyni lub pudełka z kilkoma oknami, które są pokryte artystycznie malowanymi papierami kalkowymi, podświetlanymi od tyłu podczas działania maszyny. Część przedstawia oko, inną ucho, usta itp. Papiery kalkowe mogą być nazywane „fluidalnymi filtrami”, które są ze sobą połączone. Na urządzeniu znajduje się także metalowe lustro do zdmuchiwania (kontakt z podświadomością itp.). Badacz zakłada na prawy przedramię pierścień z aluminium, łączy się kilkoma przewodami z maszyną, bierze coś w rodzaju słuchawki telefonicznej i mówi do maszyny, aby odpowiedziała na zadane pytanie, co następnie szybko się dzieje. Odwiedzający piszą swoje pytania na kartkach, dmuchają na nie i na metalowe lustro na maszynie, po czym pośrednik, medium (dr Teltscher), słyszy odpowiedź wewnętrznym uchem, zapisuje ją lub przekazuje pytającemu.

Nie trzeba od razu zakładać, że przez tę maszynę mówi obca inteligencja z innych sfer, można sobie wyobrazić, że nietypowo zbudowana maszyna jest miejscem zbierania odemów, fluidów itp. Wymienione zdmuchiwanie kartek i metalowego lustra tworzy połączenie z podświadomością pytającego, a zgromadzony w maszynie od lub, jeśli wolno tak powiedzieć, jądro Ja bierze odpowiedź z podświadomości pytającego, która należy do kosmicznej świadomości, by przez wrażliwość pośrednika, medium, ją objawić. To prowadzi nas z powrotem do stanów medialnych, znanych ze spirytyzmu i które w parapsychologicznej nauce stanowią pole działania i dalszych badań.

Jednak w przypadku tej maszyny wydaje się, że leży coś znacznie istotniejszego. Pośrednik jest w stanie świadomie pozostać medialny, to znaczy pozytywnie medialny, podczas gdy w typowej mediumistości medium zazwyczaj działa nieświadomie lub jest negatywnie medialne, czyli musi czekać na odpowiedni moment i nie może go wywołać według własnego uznania czy kaprysu. To bardzo ważna kwestia, którą należy wysoko ocenić.

Znane są takie zjawiska jak podziały czy odłączenia osobowości, eliminacje zdolności sensorycznych i ruchowych, a także istnieją zjawiska i teorie dotyczące telepatii, telekinezy, teleplastiki, jasnowidzenia itp. Mówi się również, że wydzielone siły czy substancje dążą do tworzenia kompleksów świadomości, do personifikacji (podobne zjawiska można zaobserwować w kosmiczno-duchowym wszechświecie), co oznacza, że faktycznie mamy do czynienia z odyckimi lub fluidalnymi skupiskami, które przez medium, pytającego czy innych uczestników itp. mogą otrzymać charakter osobowy lub przyciągać jedną lub więcej inteligencji z innych sfer. Oba aspekty są niezwykle ważne. Dla ludzkiego rozwoju w kierunku świadomego lub kosmicznego człowieka jest to bardziej wartościowe, wiedzieć a potem również doświadczać, jak odpowiednio myśleć czy działać, czy weźmie się pod uwagę duchowo-kosmiczne wpływy i odpowiedzi przez siebie samego, czy też czysto ludzkie, eteryczne czy astralne efekty.

Mówiąc o „Ja” maszyny, na razie nie można przyjąć, że chodzi o nowo utworzone „Ja”. Byłoby to bardzo absurdalne, gdyby można było arbitralnie tworzyć nowe „Ja”. Wtedy mogłoby to również oznaczać równoczesne zniszczenie świata. Przyroda i kosmos już na to zapobiegły, chociaż możliwe jest działanie destrukcyjne tam, gdzie istnieje podatność, jak uczy „czarna magia” w przeciwieństwie do „białej magii”, co na przykład z teozoficznej strony podnosi się w kontekście zaginionego kontynentu „Atlantydy”, który miał zginąć przez zdradę czy nadużycie kosmicznych tajemnic i mocy.

Chciałbym dodać, że dzięki znajomości i głębszemu zrozumieniu okultystycznych zależności osiąga się etyczny i społeczny rozwój człowieczeństwa. Prawdziwy okultysta różni się w swoim zachowaniu od fałszywego, a temu ostatniemu można szybko pokazać, gdzie jego miejsce. Gdy okultystyczna wiedza staje się wspólnym dobrem, ludzkość jest na wyższym poziomie. Tak uczy historia. Ale historia uczy również o regresach i zniszczeniach. Wynika to z tego, że ludzie działali źle, tracąc duchową energię, żyjąc według pożądania, co nieuchronnie musiało oddziaływać na kosmos i Ziemię, co oznacza tylko destrukcję. Jesteśmy w podobnej epoce, a okultysta może to widzieć i oceniać, w jakim stopniu działano źle. Stąd wynika potrzeba wspierania budującego ducha okultyzmu.

W ten sposób osiągnięto rodzaj mechanicznej drogi łączącej. Maszyna Teltschera potrafi dobrze wskazać kierunek; ludzkie myśli dążą do przodu, aż zrealizowane zostaną pomysły, by potem, po podniesieniu człowieka i istnienia świata zgodnie z wykonanym duchowo-kosmicznym zadaniem, pozostać w pewnym nastroju i zadowoleniu, aż nowe zadania wezwą do nowych działań. Wspomniany na początku niezwykły wyraz: maszyna generująca myśli lub Sferyczna powinna być teraz nieco zmodyfikowana. Jak już stało się jasne z lektury, chodzi ogólnie o aparat pośredniczący lub łączący, który został specjalnie skonstruowany. Początkowo pracuje na nim wynalazca. Organizacja ludzka jest niezbędna. Jej rozwój pozostaje kluczowy. Jak wspomniano, bardzo istotna jest pozytywna medialność. Percepcja kosmicznych zdarzeń w pełnej świadomości, ich przeżywanie i interpretacja wymagają wszechstronnego nastawienia. „Maszyna Sferyczna” okaże się później w jeszcze inny sposób. To, że dzisiaj tak wiele zależy od maszyn czy urządzeń, wynika z naszej ery maszynowej. I to ma swoje dobre strony, mimo pewnych negatywów. W przyszłości okaże się, że nasze codzienne maszyny pracy, itp., będą musiały otrzymać zupełnie inną formę i konstrukcję, inspirowaną roślinami i zwierzętami, jak wynika z dalszej kosmicznej intuicji. Dzięki temu będą one w kosmicznej korespondencji i harmonii, impulsując człowieka do życia zgodnie z prawami natury. Człowiek wtedy straci swój obecny mechanizm maszynowy, a warunki życia ulegną zmianie. Że w pionierskiej służbie okultyzmu zawsze szuka się i znajduje nowe drogi, powinno być wszędzie przyjęte z entuzjazmem.

Oprócz głównych urządzeń powstały także dodatkowe urządzenia pomocnicze, które nie są tu wymienione, ponieważ można je już opisać przez ich podstawowe ustawienie. Istnieją na przykład tzw. kadzidła do tworzenia określonej atmosfery, nastroju i przyciągania, także prace z kamieniami szlachetnymi itp. Co do magii lustrzanej, chciałbym zwrócić uwagę, że poprzez patrzenie w lustro można osiągnąć pewną koncentrację, rozpoznać dobre i złe cechy, a przez skoncentrowane myślenie na obrazie lub chorej części ciała, można również działać uzdrawiająco. Dodatkowo, z praktyką można dosłownie widzieć przez swoje odbicie w lustrze, co pozwala dostrzec swoje duchowo-psychiczne bycie w formie obrazu, które może wyglądać milcząco lub pytająco, zawsze robiąc wrażenie na obserwatorze. Działa to magicznie, stąd nazwa magia. Znam rzeczywisty przypadek, kiedy po konsultacji z „mądrą” osobistością, która przepowiedziała wynik w lustrze, osoba ta niedługo potem zobaczyła w lustrze obcą postać, od której miały pochodzić ciągłe szkody w gospodarstwie. To zdarzenie bardzo go przestraszyło, ponieważ nie był na to przygotowany.

Ten raport i te opinie o urządzeniach do badań okultystycznych nie mogą zostać zakończone bez wspomnienia, że duchowe przejście do stanu duchowego nie wymaga żadnych zewnętrznych urządzeń. Człowiek jako organizm jest swoim własnym urządzeniem. Oddaje się w Kosmiczno-Duchowe i wraca z Duchowo-Kosmicznego do swojego ziemskiego organizmu. Wymaga to pełnej świadomości i pełnej aktywności. W przeciwnym razie nie osiągnie się kosmiczno-duchowej świadomości. Wpływy jakichkolwiek obcych istot czy inteligencji są przezwyciężone. Osiągnięcie tego stanu jest najwyższym celem prawdziwego człowieka, co oznacza także prawdziwą duchową i naturalną kulturę.

źródło:Apparate zur okkulten Forschung Von C. W. Morlian, „Zentralblatt für Okkultismus” Miesięcznik do badania całokształtu nauk tajemnych, Dezember 1927.

nazwa niemiecka: „Zentralblatt für Okkultismus” Monatsschrift zur Erforschung der gesamten Geheimwissenschaften, Dezember 1927.

]]>
W niemieckim Lourdes https://tarot-marsylski.pl/w-niemieckim-lourdes/ Sat, 20 Apr 2024 20:20:02 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=10133 Czytaj dalej ]]> W niemieckim Lourdes.
Cudowna dziewczyna z Konnersreuth.
Autor: Rządowy Radca Dr. U. Tartaruga,
Dyrektor Wiedeńskiego Instytutu Parapsychologii.

Jeszcze rok temu sprawa była stosunkowo prosta.

Opuszczając stację kolejową, aby odwiedzić wioskę Konnersreuth, położoną na wysokości sześciuset metrów w Bawarskim Lesie między Waldsassen a Mitterteich, blisko czeskiej granicy, można było łatwo zobaczyć w piątek „cudowną dziewczynę” Theresię Neumann, córkę miejscowego krawca. Choć w tej pobożnej, niemal średniowiecznej wiosce byli już obcy – księża, pielgrzymi, uczony, teologiczni i okultystyczni wierni – nie było mowy o tłoku. Każde dziecko wiedziało, kogo i czego szukać, i pokazywało prosty, jednopiętrowy dom z pięcioma oknami na bokach i pięcioma oknami, drzwiami wejściowymi oraz wrotami stodoły na froncie, otoczony kilkoma drzewami wystającymi ponad dach. Na drzwiach domu wisiał kartka, która prosto zapraszała do wejścia bez pukania, ale z zachowaniem ciszy. W przedpokoju zwykle witała starsza kobieta, matka Theresii, która zachęcała odwiedzających do wejścia po wąskich schodach do małego, czystego pokoiku. W nim każdego piątku leżała blada, delikatna dziewczyna o drobnej budowie, która przechodziła przez straszliwe męczeństwo: jej marmurowo blada twarz wyrażała niewypowiedziane cierpienie. Z jej zamkniętych oczu wydobywała się krew, która zdawała się zastygać w dwóch strugach na policzkach. Wkrótce pojawiała się nowa krew na cierpiącej twarzy. Ale to, co jeszcze bardziej przerażało obserwatora, to były stygmaty Chrystusa na obu rękach i stopach, wielkości dziesięciopfennigówki, oraz rana w okolicy serca, z której krew ciągle sączyła się przez nocną koszulę.

Z cichego, żałosnego jęku stygmatyczki, z ruchów jej rąk było widać, że biedna istota przeżywała całą drogę męki Chrystusa, od ogrodu Getsemani, przez biczowanie, koronację cierniową, krzyżowanie, a czasami nawet pochówek i zmartwychwstanie. Straszne było patrzeć na skurcze palców przybitej do krzyża ręki: do tego dochodziły gorące modlitwy różnych pobożnych odwiedzających, z których niektórzy, klęcząc przy staroświeckim łóżku, szeptali niezrozumiałe słowa, może pytania, może prośby. Jednak gdy przybyłeś następnego dnia, znalazłeś dziewczynę w domu lub przed nim, albo na schodach kościelnych, całkowicie spokojną, przyjazną, szczerą i prostoduszną, bez jakiegokolwiek śladu nienaturalności. Oczywiście; nawet wtedy to nieszczęsne stworzenie nie sprawiało zwyczajnego wrażenia. Czarne chustki na głowie, rękawiczki bez palców, miękkie buty, które miały zakrywać i chronić rany, a do tego odrealniony wygląd całej postaci, łagodny blask jasnych, niewinnych oczu, niematerialność tego prawie przezroczystego ciała, wzbudzały niezwykłą mieszankę współczucia i szacunku.

O swoich strasznych przeżyciach nie pamiętała nic, ale od matki już dzień wcześniej można było usłyszeć o rozwoju „cudu”. W wieku 20 lat (dzisiaj Therese ma 27 lat) była zdrową, silną dziewczyną. Podczas pomocy przy pożarze nagle upadła z uszkodzeniem kręgosłupa, została sparaliżowana, straciła również słuch i wzrok.

Ksiądz – który nadal tam pracuje – zajął się nią i zapoznał z historiami cierpień różnych męczenników. Szczególnie zainteresowała się losem swojej imienniczki, Świętej Teresy od Dzieciątka Jezus, aż do 17 maja 1925 roku, w dzień jej beatyfikacji, kiedy to stało się coś niewiarygodnego: paraliż zniknął tak nagle, jak się pojawił, ustąpiła również atakująca ją zapalenie wyrostka robaczkowego, Therese odzyskała wzrok i słuch, ale już w karnawale tego samego roku zaczęła krwawić z oczu i od tamtej pory co tydzień, od czwartku o północy do piątku o południu, przeżywa drogę krzyżową Chrystusa w opisany, straszliwy sposób.

Dziś sytuacja wygląda nieco inaczej. Strumień wierzących, badaczy i ciekawskich z całego świata nieustannie odwiedza Konnersreuth. Sprzedaje się pocztówki, dba o zakwaterowanie przybyszów, nieustannie, choć powoli, pracuje się nad przekształceniem bawarskiej wioski górskiej w niemieckie Lourdes.

Therese, co musi zostać podkreślone, pozostała sobą – stara Therese. Również jej matka nie robi interesu na nieszczęściu swojego dziecka, choć z pewnego rodzaju dumy nie pozwala jej na żadne odprężenie. Nawet najmniejsza rozrywka – na przykład przejażdżka samochodem oferowana przez bogatych gości – jest odrzucana z uzasadnieniem, że mogą przyjść ludzie, którzy chcieliby zobaczyć Theresę. W rzeczywistości pielgrzymi zadowalają się tym, by po długiej polonezie rzucić tylko krótkie spojrzenie na „cud”.

Czy możemy mówić o cudzie? Tak. Oczywiście wiemy, że Therese Neumann w roku 1920 nie doznała organicznego uszkodzenia kręgosłupa, tylko jednego z tych szoków, które mogą wywołać histerię. Jej paraliż, ślepota i głuchota były psychogenne. Niemniej, problemu nie można zbyć tak, jak zrobiono to w przypadku Belgijki Louise Lateau, która zmarła w 1872 roku, a którą uczeni po prostu określili cierpiącą na „neuropatię stygmatyczną”. Nie wystarczy też, że znamy dzisiaj efekty hipnozy – tutaj w formie autosugestii i autohipnozy – na procesy waskularno-troficzne, ponieważ zawsze pozostaje zagadka wewnętrznego przeżycia i charakterystyka ran, a przede wszystkim fakt, że Therese  Neumann od lat właściwie nic nie je. Nie chcemy spierać się, czy to ona, czy tradycja ma rację, kiedy córka krawca w swoich wizjach widzi krzyż Zbawiciela nie w tradycyjnej formie, ale jako łacińskie Ypsilon, że jednak mówi poprawnie po aramejsku, to już jest bardziej zadziwiające.

Próbuje się to wyjaśnić telepatycznym wpływem profesora języków starożytnych, który był obecny. Wiemy również, że czasami w przypadku zaburzeń miesiączkowania może wystąpić „cessatio mensium”, gdzie krew wydostaje się w innych częściach ciała, jednak wielu lekarzy, którzy widzieli Theresię, wątpi, czy rana serca o tak znacznej głębokości mogła powstać wyłącznie na drodze autosugestii. Stąd te rany wyjaśnia się psychofizjologicznie. Jeśli chodzi o post, to ostatnio dziewczyna została poddana czternastodniowemu badaniu przez Uniwersytet w Erlangen. Zgromadzono ośmiu pielęgniarek z różnych regionów i przeprowadzono najściślejszą kontrolę i obserwację. Nawet woda do mycia i płukania ust była ważona przed użyciem – ale Real faktycznie nic nie jadła w tym czasie. Nawet część podanej hostii powodowała trudności w połykaniu. Czy to możliwe? Legendy o świętych często to utrzymują, a „choroba postna” histeryczek wydaje się naukowo potwierdzać, że ciało przez lata nie musi przyjmować substancji w zwyczajny sposób. Tak twierdzi hipoteza zwierzęca, że to nie materie zawarte w naszym jedzeniu nas odżywiają, lecz vitalna energia, której materie są tylko nośnikiem.

To, co pokazuje Therese  z Konnersreuth, już kiedyś miało miejsce, choć może nie zawsze tak wyraźnie. Od czasów Franciszka z Asyżu zliczono ponad 300 stygmatyków. Kościół kanonizował ponad 60 z nich. Wymienimy tylko: Gertrudę z Gosten, Ritę z Cassii, Helenę z Węgier, Hieronymę Carnaglio, Gabrielę de Piezole, Małgorzatę Columna, Blankę z Gazineau, Weronikę Guilani, Joannę od Jezusa Marii, Elżbietę ze Spalbeck, Apollonię z Volaterry, Pieronę, Małgorzatę z Węgier, Asannę z Mantui, Idę z Leuven, Benedykta z Rhegio, Karola z Locia, Melchiora z Arazie, Jana Grajo, Katarzynę Emmerich, Marię z Mörl.

Ci ludzie byli wszyscy czystego serca i głębokiej wiary, potrafili również czynić innych ludzi szczęśliwymi w swoim stylu.

To samo powtarza się dziś w Konnersreuth. Również  Therese  Neumann może kiedyś zostać beatyfikowana. Żyje życiem świętej, co przyznają nawet najbardziej wolnomyślicielscy odwiedzający. Jednocześnie dowodzi, że zagadka duszy jest jeszcze daleka od rozwiązania, a fizjologia i biologia mają jeszcze wiele do zrobienia, aby wyjaśnić związki życiowe choćby w połowie.

Im deutschen Lourdes.
Das Wundermädchen von Konnersreuth.
Von Regierungsrat Dr. U. Tartaruga,
Direktor des Wiener Parapsychischen Instituts.

źródło: Im deutschen Lourdes, Das Wundermädchen von Konnersreuth Von Regierungsrat Dr. U. Tartaruga, „Zentralblatt für Okkultismus” Miesięcznik do badania całokształtu nauk tajemnych, Dezember 1927.

nazwa niemiecka: „Zentralblatt für Okkultismus” Monatsschrift zur Erforschung der gesamten Geheimwissenschaften, Dezember 1927.

]]>
Uczeni w hipnozie https://tarot-marsylski.pl/uczeni-w-hipnozie/ Sat, 20 Apr 2024 10:08:23 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=10128 Czytaj dalej ]]> „Uczeni w hipnozie.”
Słowo obrony
autor: Dr Gustav Zeller.

Żyjemy w epoce kończącego się materializmu, który ostatkami sił, w bezsilnej wściekłości, buntuje się przeciw jasnym faktom zagrażającym jego istnieniu. Ostatecznie musi sięgnąć po środek, który polega na ogłaszaniu każdego, kto zdrowymi zmysłami akceptuje nowe fakty, za psychicznie zaburzonego, czy przynajmniej za „zahipnotyzowanego”.

Nie wydaje się, aby ci wściekli negacjoniści w ogóle myśleli o negatywnych halucynacjach, o nieświadomym ignorowaniu faktów i przedmiotów wywołanym hipnotycznym pędem. Taki krytyk, wprowadzony w negatywną hipnozę, zabiera teraz głos, aby udowodnić wszystkim, na czele z Schrenck-Notzing, akceptującym prosty medialny stan rzeczy, że znajdują się w hipnozie graniczącej z niebezpieczną chorobą psychiczną. Autor, dr Christian Bruhn, lekarz z Reinbek koło Hamburga, przyjmuje jako oczywiste, co miało być dopiero udowodnione – mianowicie dotychczasowe, uznane prawa natury w ich materialistycznej powszechności, wobec których nowe fakty wydają się czymś absolutnie niemożliwym, rodzajem lese-majesty. Nie przychodzi mu do głowy, aby samodzielnie zbadać nawet najprostsze fakty, takie jak telepatia czy jasnowidzenie, oderscheinungen Reichenbacha czy wpływ medialnego organizmu na odchylenie igły magnetycznej, nie mówiąc już o bardziej skomplikowanych zjawiskach telekinetycznych i teleplastycznych, które są przedmiotem jego całego gniewu. Działa więc podobnie jak uczeni z epoki średniowiecza, którzy próbowali rozstrzygnąć, czy naczynie wypełnione wodą, czy odpowiednie naczynie z rybą w środku jest cięższe, bazując wyłącznie na dziełach Arystotelesa i innych uczonych, nigdy nie wpadając na pomysł, by po prostu postawić oba naczynia na wadze. To, co dowiadujemy się z książki Bruhna, to wyłącznie mądrości biurkowe. Ponieważ „nie może zweryfikować rzeczywistości przeżyć” (str. 15), nie oferuje nam nic poza książkową wiedzą, i to w naszej erze pozytywnych faktów, która szczyci się dawaniem czci faktom zamiast książkom i autorytetom.

Można by nawet powiedzieć coś sensownego, mimo że autorytatywny osąd bez własnego praktycznego doświadczenia jest całkowicie niemożliwy. Ale autorowi brakuje także głębszej znajomości literatury naukowej. Nieustannie operuje myślą, że zjawiska muszą być fałszywe, ponieważ dzieją się tylko w ciemnościach. Tymczasem każdy, kto choć trochę zna historię okultyzmu, wie, że najsilniejsze dotąd medium nowożytności, Daniel Dunglas Home, wyczyniał te same, a nawet bardziej imponujące zjawiska nie tylko bez kabiny, ale także w jasny dzień i przy świetle księżyca lub podobnym oświetleniu. Polecam autorowi następujące ważne prace: „Medium Daniel Dunglas Home” dr. Tischnera i „Szkot Home. Świadek nauki o nadprzyrodzonym” dr. Bormanna, które podsumowują zasadnicze fakty na podstawie źródeł, co do których absolutnej autentyczności nikt, kto nie jest jak autor negatywnie zahipnotyzowany, nie powinien wątpić. Jeśli badacz taki jak Crookes po czteroletnich badaniach medialnych faktów w swoim prywatnym laboratorium (1870-74) określa zjawiska medium Home i Florence Cook jako niewątpliwie autentyczne i szczegółowo opisuje zastosowane podczas ich badania środki ostrożności, każdy rozsądny oceniający te rzeczy uzna fakty za co najmniej warte poważnej weryfikacji, szczególnie że badania Crookesa zostały również potwierdzone przez badania Wallace’a, Zöllnera, Towarzystwa Badań Psychicznych i podobnych instytutów naukowych.

Niedawno ukazało się niemieckie tłumaczenie dzieła, które podsumowuje wieloletnie badania jednego z najwybitniejszych znawców parapsychologii, „Jasnowidzenie i Teleplastyka” autorstwa dr. G. Geleya. Publikacja zawiera 106 ilustracji w tekście i na tablicach, przetłumaczona na język niemiecki przez Rudolfa Lamberta. Tutaj przedstawione są przekonujące fakty, pomijając wszelkie teorie, których analiza zostanie przedstawiona w drugim dziele. Autor mógłby tutaj znaleźć odpowiedzi na swoje pytania dotyczące ciemności, które są często, ale nie zawsze niezbędne w przypadku tych zjawisk (zobacz „Oświetlenie sesji” s. 15-18, „Środki kontrolne” s. 18-19, „Oszustwa” s. 20-27).

Dr Bruhn w pierwszej części swojego dzieła wymienia, w 15 punktach, nazwiska 14 uczonych i pisarzy, którzy popierają okultystyczne fakty: 1. Profesor Hans Driesch (Lipsk), 2. Baron Dr von Schrenck-Notzing (Monachium), 3. Dr hon. c. Thomas Mann (Monachium), 4. Uzasadnienia, 5. Dr W. von Gulat-Wellenburg (Monachium), 6. Hrabia C. von Klinckowström (Monachium), 7. Dr Richard Bärwald (Berlin), 8. Dr Rudolf Tischner (Monachium), 9. Dr Gustav Wyneken (Pippelsdorf), 10. Dr Gustav Zeller (Harburg), 11. Fritz Grunewald (Berlin), 12. Dr Ferdinand Maack (Hamburg), 13. Dr Georg Groddeck (Baden-Baden), 14. Hrabia Hermann Keyserling (Darmstadt) i 15. Dr Happich (Darmstadt). Schrenck-Notzing i Tischner są przedstawieni jako częściowo hipnotyzowani, czyli oszukani, a częściowo sami jako oszuści, choć nie jest to powiedziane wprost, podczas gdy Gulat-Wellenburg, który zdążył się wydobyć z hipnozy, otrzymuje pełne uznanie autora, podobnie jak częściowo Klinckowström, a nawet Bärwald. Willi Schneider i medium dr Happicha, hamburski uzdrowiciel H. B., są przedstawieni jako wyrafinowani oszuści, którzy, mimo że są trzymani za ręce, wykonują najbardziej zadziwiające sztuczki kieszonkowe i, ponieważ nikt nie odważy się niespodziewanie włączyć światła, prowadzą wszystkich badaczy za nos. Eksperymenty Grunewalda są traktowane w niewiarygodnie powierzchowny sposób, wymienione kilkoma słowami. Nie dziwi więc, że autor ocenia moje badania nad wahadłem (Studia Psychiczne 1921, luty i marzec) bez żadnej wiedzy w tym zakresie. Oczywiście autor nie ma pojęcia o udanych eksperymentach Reichenbacha z wahadłem zaprojektowanym przez siebie, a także o tym, że eksperymenty Reichenbacha z „od” zostały zweryfikowane i potwierdzone przez całą serię uznanych uczonych – przypomnę tylko o niedawno zmarłym fizyku Barrett i jego badaniach nad zjawiskami „od” i rożkami Willisa, opublikowanych w Proceedings of the English Society for Psychical Research, tomy 1, 2 i 13 – wydaje się to być całkowicie nieznane autorowi, który przypisuje ruchy wahadła „nieświadomym, minimalnym współruchom trzymającej ręki” (s. 52).

Ostatnio przeprowadziłem, z pomocą wysoce wrażliwego Eduarda Reimpella, hamburskiego charakterologa, w ciemni szeroko zakrojone badania nad eksperymentami Reichenbacha z magnesami, kryształami, roślinami i zwierzętami, a także nad urządzeniami do promieniowania solarne eterycznego Korschelta. Pan Reimpell jako osoba wysoce wrażliwa posiada taką moc, że może widzieć te same kolorowe emisje, które obserwuje w ciemni, także przy jasnym świetle. Wielka liczba eksperymentów przekonała mnie o absolutnej autentyczności tych faktów. Znawca literatury Reichenbacha łatwo może zweryfikować autentyczność medium, szczególnie poprzez badanie zjawisk polarności magnesu (biegun północny – niebieskie światło, biegun południowy – zielono-żółto-pomarańczowe). Wystarczy, że w ciemności niesłyszalnie obróci magnes i powtórzy tę operację kilkakrotnie. Oszustwo w ten sposób szybko wyszłoby na jaw (por. dwa artykuły „Magnetyczny zmysł” i „Światło od” autorstwa W. F. Barretta w Sphinx 1886, tomy 1 i 2, które przedstawiają tę samą lub podobną metodę polaryzacyjną).

Oprócz moich badań nad światłem Od przeprowadziłem z medium z Harburga, panią S., 63-letnią robotnicą, wiele eksperymentów z ferromagnetyzmem, o których pisałem w „Revalobund” w grudniowym wydaniu 1925 roku („Odchylenie igły magnetycznej przez dotąd nieznane siły ludzkiego organizmu”) oraz eksperymenty z przesuwaniem stołu, podczas których stół nie był bezpośrednio dotykany przez medium ani mnie, a mimo to się poruszał.

Na temat dalszych eksperymentów, które dotykają problematyki Schrenck-Notzinga, nie chcę się tu rozpisywać, gdyż autor mógłby podnieść zarzuty dotyczące braku oświetlenia. Odsyłam jedynie do moich uwag w „Psychischen Studien”, wydanie z września i grudnia 1925 roku. Fenomen „Bezpośredniego Głosu”, który dzięki eksperymentom Bradleya zyskał ostatnio na znaczeniu, nie jest zresztą dotknięty przez ciemność. Żadnemu aktorowi nie uda się doskonale naśladować głosu zmarłego, z wszystkimi szczegółami barwy dźwięku.

Możliwe, że później znajdzie się okazja, by bliżej omówić te kwestie. Jeśli uda się, przy pomocy opracowanej przez profesora Christopha Schrödera kinematografii ciemniowej, która jest już dobrze przetestowana, uwidocznić medialne procesy na ekranie (co ostatnio udało się dzięki medium pani Rudloff), wszystkie zarzuty dotyczące braku oświetlenia znikną w niczym, i nikt, oprócz być może uczonych w negatywnej hipnozie, nie odważy się już wątpić w te sprawy. Autor może również przeczytać w trzecim tomie „Naukowych Rozpraw” Friedricha Zöllnera, gdzie opisano występy Charlesa Hansena w Hamburgu, Berlinie, Lipsku i innych miejscach, że hipnoza, która była przedmiotem najbardziej zaciekłych apriorycznych zaprzeczeń ze strony lekarzy, kiedyś była traktowana tak samo jak dzisiaj fakty medialne.

Co więcej, konsekwencje konsekwentnie stosowanej hipnozy zostały szczegółowo opisane przez du Prei w jego nowo wydanych „Studiach z dziedziny nauk tajemnych”, tom 1 i 2 („Dokąd prowadzi hipnotyzm?” i „Praktyczne wykorzystanie hipnotyzmu w psychologii transcendentalnej”).

Aby wrócić do pisma Bruhna, autor przedstawia w drugiej części swego dzieła rodzaj psychologii błędu i hipnozy („Hipnotyczny wypadek” i „Myślenie oniryczne”, s. 62-79). Są to bardzo jednostronne teoretyczne rozważania, pokazujące brak jakiejkolwiek profesjonalnej znajomości logiki i psychologii już na podstawie wypowiedzi na temat „pojęć” i „słów”, które według niego są rodzajem ogników, zwabiających nas do hipnotycznego bagna (s. 70 i nast.).

Te rozważania są również niezmiernie męczące z powodu całkowitego braku przykładów. Ponadto, fakt że autor w całym swoim dziele nie podaje dokładnych miejsc cytowanych tekstów, musi być wskazany jako błąd. To byłoby odpowiednie miejsce, aby wspomnieć także o negatywnej hipnozie, której autor i jego ideowi towarzysze wydają się być tak bezapelacyjnie ulegli, podczas gdy on sam widzi tylko drzazgę w oku bliźniego, nie dostrzegając belki w własnym oku.

W trzeciej części, dodatku na stronach 80-96, świadkowie Schrenck-Notzinga, którzy wyrazili swoje opinie w jego „Eksperymentach z telekinezą”, są poddani bezlitosnej krytyce. Wszyscy, którzy uznają te fakty, są przedstawieni jako wybitni głupcy. Autor nieustannie podkreśla brak oświetlenia. Warto przeczytać, jak został potraktowany profesor Zimmer na stronie 83, a zwłaszcza panie: Paula Messer na stronie 82 i doktor Lebrecht-Thitmel na stronie 87. Profesor Zimmer zasugerował teorię „doppelgängera”, według której młody W. Schneider (który, jak wiadomo, jest technikiem dentystycznym) mógłby „wypuścić z siebie drugie ja”. Dr Bruhn komentuje: „Nie sądzi Pan, profesorze, że to założenie stoi w sprzeczności z wszelkimi dotychczasowymi obserwacjami na temat rozmnażania męskich techników dentystycznych i zasługuje na potwierdzenie?”

W podobny sposób wyśmiewani są wszyscy, którzy otwarcie popierali obserwowane przez Schrenck-Notzinga fakty.

Że niektórzy obserwatorzy, w szczególności wysłannik Towarzystwa Badań Psychicznych, pan Dingwall, oraz profesor Dr Zimmer, jako praktyczni znawcy sztuki iluzji, mogli wydawać wykwalifikowane opinie, podczas gdy autor nie posiada żadnej profesjonalnej wiedzy na temat możliwości czy niemożliwości tej sztuki, wydaje się być mu całkowicie nieznane. Wielu słynnych iluzjonistów, takich jak Bosco, Hermann, Bellachini i inni, zdecydowanie stwierdzili, że jest absolutnie niemożliwe naśladować te fenomeny technikami iluzjonistycznymi, zwłaszcza gdy trzyma się ręce osoby wykonującej trik. Ale krytyk taki jak autor „Uczonych w hipnozie” wie o tych sprawach zdecydowanie więcej, siedząc przy biurku. Bez własnej wiedzy eksperymentalnej, bez dogłębnej znajomości literatury, wydaje opinie i obraża wielu uznanych badaczy w najcięższy sposób, wszystko to w oparciu o „uznane prawa natury”, czyli materialistyczną teorię, która dla niego jest „Noli me tangere”, czyli czymś, czego dotknięcie prowadzi do bagna hipnozy i zamglenia umysłu.

Nie należy wątpić, że autor ma szczere intencje i że chce zwalczyć rzekome wielkie zagrożenie dla naszej współczesnej kultury. Jego końcowe uwagi na stronach 95 i 96 to jasno pokazują.

Mimo to, książka jako całość przedstawia jedną z najmniej przyjemnych stron naszego niemieckiego życia kulturalnego, pełnego aforystycznych sądów i bezgranicznych ataków na inne poglądy. Czegoś takiego nie znajdziemy nigdzie indziej za granicą w tak rozpowszechnionej formie, jak to ma miejsce w Niemczech.

Tym bardziej potrzebne jest stanowcze słowo obrony. Jednak ważniejsza jest cicha, merytoryczna praca, jaką reprezentuje wspomniana praca Geleya, i ta spokojna działalność nie może być w żaden sposób zakłócona przez pismo osoby kompletnie nieobeznanej i niedoświadczonej w dziedzinie okultyzmu.

źródło: „Gelehrte in Hypnose.” Ein Wort der Abwehr. Von Dr. Gustav Zeller, „Zentralblatt für Okkultismus” Miesięcznik do badania całokształtu nauk tajemnych, September 1927.

nazwa niemiecka: „Zentralblatt für Okkultismus” Monatsschrift zur Erforschung der gesamten Geheimwissenschaften, September 1927.

]]>
Medium w służbie nauki https://tarot-marsylski.pl/medium-w-sluzbie-nauki/ Sat, 20 Apr 2024 09:16:31 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=10119 Czytaj dalej ]]> Daniel Dunglas Home, pierwsze wielkie medium
w służbie nauki.
Autor: A. Grobe-Wutischky

Jakiś czas temu pod kierownictwem znanego badacza dr. Freih. v. Schrenck-Notzinga, została opublikowana monografia różnych autorów na temat „Fizycznych zjawisk wielkich mediów” (Union Stuttgart). Wśród nich znaleźli się Eusapia Paladino, Eva C., Stanisław Tomczyk, a z nowszych czasów Kathlen Goligher, Willy Schneider, Franek Kluski, Einer Nilsen i Maria Silbert.

Z pewnością cieszy, że tym medium, które oprócz Eusapii Paladino wciąż żyją i są w pełni sił, stara się się oddać sprawiedliwość, ale nie należy zapominać, że wcześniej również istnieli znaczący medium, którzy zasługują, by o nich szeroko i sprawiedliwie się wypowiadać. Do nich niewątpliwie należy D. D. Home, i z dobrych powodów nazywam go pierwszym medium, które ochoczo oddało się do dyspozycji nauki.

Podkreślam to w podwójnym sensie, że może być uznany za pierwsze wielkie medium. Mam na myśli przede wszystkim w sensie czasowym, ale również ze względu na wartość i znaczenie.

Czasowo, ponieważ już w latach pięćdziesiątych zwrócił na siebie uwagę w Ameryce przez nadzwyczajne osiągnięcia mediumiczne, nie tylko w kręgach spirytystycznych, ale i wśród osób bez uprzedzeń z życia praktycznego oraz nauki, podczas gdy na przykład Eusapia Paladino jako medium zaczęła być znana dopiero na początku lat siedemdziesiątych. Home zasługuje również być nazywany pierwszym ze względu na znaczenie, ponieważ jego zdolności mediumiczne objawiły się we wszystkich dziedzinach i to z bogactwem oraz doskonałością, jakie w historii mediumizmu do tej pory były rzadkość.

Szczególnie ważne jest, że Home był jedynym medium, które przez długie życie, a konkretnie przez 35 lat działalności jako medium, nie zostało nawet raz przyłapane na próbie oszustwa czy fałszerstwa; Home był bowiem osobą głęboko uczciwą, czystą i przepełnioną głęboką pobożnością, w której człowiek i medium byli rzadko kiedy tak jedno, jak to miało miejsce u niego. Nawet tak ostrożny i sumienny badacz jak dr Rudolf Tischner, zarówno w dziedzinie historycznej, jak i eksperymentalnej, wielokrotnie wypowiadał się na korzyść bezinteresowności i uczciwości Home’a, co zasługuje na uwagę, pisze bowiem: „Daniel Dunglas Home uznawany jest za najważniejsze, najbardziej wszechstronne medium”, a dalej: „Home to medium, któremu nigdy nie udowodniono oszustwa, ba, rzadko był nawet poważnie podejrzewany.” Jest to ważne, ponieważ nigdy nie był zawodowym medium i ze względu na swoje nadzwyczajne zdolności często oferowano mu duże sumy, w jednym przypadku nawet pięćdziesiąt tysięcy franków za sesję. W swoich młodych latach był całkiem ubogi. Jego wielka, szczera pobożność nie pozwalała mu jednak na prowadzenie biznesu ze swoimi cudownymi talentami: z dziecięcą ufnością polegał na tym, że Bóg, który wybrał go na szczególne narzędzie, również da mu możliwość spełnienia jego misji bez troski o utrzymanie. To głębokie zaufanie nigdy go nie zawiodło.

*) Das Medium D. D. Home. Untersuchungen und Beobachtungen (nach Crookes, Butlerow, Varley, Aksakow und Lord Dunraven) ausgew. und herausgeg. von Dr. Rud. Tischner. Mit einem Titelbild von Home und zahl. reichen Textfiguren. Leipzig. Oswald Mutze. Preis 3.60 Mark, geb. 4.80 Mark.

Zawsze znajdował patronów, a poza tym, jak wynika z opisu doktora Tischnera, dzięki swojemu małżeństwu mógł prowadzić życie całkowicie niezależne pod każdym względem. Nigdy jednak nie wykorzystywał ani nie nadużywał dobroci i zaufania swoich patronów i przyjaciół – chociaż, jak się wydaje, nie bez powodu mówiono o nim, że był dumny a nawet nieco próżny. Ponieważ jego zdolności mediumiczne były podatne na okresowe wahania, nie organizował seansów w czasach, gdy jego umiejętności były osłabione.

Możliwe, że te niepowodzenia były częściowo związane z jego bardzo słabym zdrowiem, jak twierdzi dr Walter Bormann*) (w swojej bardzo wartościowej książce „Szkot Home”, która najlepiej oddaje kompleksowy obraz Home’a i jego działalności):„Prowadził życie męczennika, będąc osłabionym, oczernianym, prześladowanym i czasami nawet zagrożonym życiem przez fanatyczne tłumy”. Dr Bormann wspomina również, że Home prawdopodobnie w Nowym Jorku, po ukończeniu przygotowawczych studiów teologicznych, rozpoczął studia medyczne, które „do swojego wielkiego żalu musiał przerwać z powodu bardzo złego stanu zdrowia, chociaż po przerwie próbował je wznowić, ostatecznie musiał zrezygnować”, a według opisu dr. Bormanna, w 1858 roku musiał na naglące zalecenie swojego lekarza opuścić Brukselę i udać się do Włoch nie tylko z powodu katarru oskrzelowego, ale również z powodu dużej anemii. Chociaż początkowo się opierał, aby uniknąć częstych nieporozumień, ostatecznie musiał zastosować się do rady lekarza, ponieważ jego stan zdrowia znacznie się pogorszył.

Właśnie tej chronicznej słabości zdrowia możemy częściowo zawdzięczać wielkość Home’a jako medium i jako człowieka. Jego wrażliwość mogła być związana właśnie z jego stanem zdrowia. Nie oznacza to bynajmniej, że mediumiczność jest czymś patologicznym, jednak u różnych medium zauważono, że ich słabe zdrowie sprawiało, że byli bardziej wrażliwi nie tylko w sensie ogólnej nerwowej podatności na bodźce, ale także na wrażenia wszelkiego rodzaju, a więc szczególnie na wpływy nadprzyrodzone. (Somnambuliczna Friederike Hauffe Justynusa Kernera jest tu klasycznym przykładem). Z drugiej strony, fizyczne i psychiczne cierpienie, a nawet drobne dolegliwości i złe samopoczucie były często zauważane jako przeszkoda w manifestacji zdolności mediumicznych. Z drugiej strony, Home prawdopodobnie dzięki swoim fizycznym dolegliwościom był bardziej wrażliwy.

1) Der Schotte, ein Zeuge für die Wissenschaft des übersinnlichen im to. Jahr hundert. Von Dr. Walter Bormann. 2. verm. Auflage. Leipzig, Max Altmann. Preis 2.20 Mark.

Właśnie przez to, że był „delikatnie ustawiony” i w wysokim stopniu bezbronnie otwarty na wpływy z innego świata, szczególnie podkreśla się wartość i znaczenie jego życia. Wspomniany już pobożny aspekt jego natury, przez fizyczne ograniczenia, prowadził do introspekcji i całkowitej, bezwarunkowej oddania się światu poza zmysłami i ziemskim życiem, podobnie jak to miało miejsce u innych wielkich i wyjątkowo obdarzonych osób. To hartowało jego charakter i święciło wszystkie jego myśli i działania, poświęcone wyłącznie służbie Najwyższemu i tym, którzy go szukali – w prawdziwym znaczeniu słowa, jako bliźnich. Z tego centralnego punktu jego życia rozumiemy, dlaczego zawsze i wszędzie, kiedy tylko czuł w sobie siłę, był gotów działać jako narzędzie, nawet jeśli musiał przekroczyć ocean i stać się obywatelem świata. Rozumiemy również, dlaczego nie był zdolny do jakiegokolwiek oszustwa czy fałszu z własnej korzyści ani pod przyjazną maską, i wolał czekać na lepsze czasy, kiedy jego tajemnicza moc czasowo zanikała. Taka czystość i niezłomność z kolei błogosławiły jego mocy, która przez dziesięciolecia ponownie jawiła się w najczystszej formie i niezmiennie silna, i dlatego stał się i pozostał wielkim medium, które zasłużenie nazywane jest pierwszym. Jeśli to jest faktem, to z jego życia i działalności powinno być szeroko znane tyle, ile jest niezbędne do jego charakterystyki. Dlatego poniżej znajduje się krótki przegląd jego zdolności i osiągnięć.

D.D.Home urodził się 20 marca 1833 roku w Edynburgu (jak pisze dr Tischner, „przy Edynburgu”) i zmarł 21 czerwca 1886 roku. Można o nim powiedzieć w szczególnym sensie, że miał „nadprzyrodzone zdolności od kołyski”; nie tylko dlatego, że zdolność „drugiego widzenia” była dziedziczna w jego rodzinie. Dr Bormann również relacjonuje: „Z zdumieniem obserwowano, jak jego kołyska była kołysana przez niewidzialną siłę”, jakby już od momentu jego przyjścia na świat miało to zwiastować, że chłopiec był przeznaczony do służby tajemniczym siłom. Nie należy się więc dziwić, że pierwsze przejawy tego przeznaczenia pojawiły się spontanicznie już w dzieciństwie, najpierw w postaci jasnowidzenia i wizji, np. już w wieku 4 lat, a gdy ledwo wyszedł z wieku dziecięcego – miał wtedy 17 lat – zaczęto również relacjonować fizyczne manifestacje, nie tylko ówcześnie sensacyjne dźwięki pukania, ale również ruchy przedmiotów, nawet podczas próby egzorcyzmu.

„Modlitwy, które odmawiał kapłan, były nieustannie towarzyszone przez ciche pukanie, a kiedy tylko wzywano miłosierdzia Najwyższego, przeradzało się ono w głośne grzmienie. To przekonało młodzieńca o pobożnym duchu tych zjawisk, i zapewniał, że to właśnie w tych momentach zdecydowała się cała jego późniejsza droga życiowa, i że to właśnie na kolanach obiecał całkowicie podporządkować się mocy, która dla niego mogła oznaczać tylko dobro i prawdę. Nawet po odejściu kapłana, „nawiedzenie” trwało. Dr Bormann opowiada dalej: „Pukanie nie ustawało, wszystkie meble się poruszały, a H. pamięta, jak pewnego razu, czesząc włosy, z przerażeniem zauważył w lustrze, jak krzesło powoli zmierza w jego kierunku, przed którym szybkimi skokami uciekł na wolność. Gdy stół przed ciocią i wujem (gdzie znalazł schronienie sierota) zaczął się poruszać, ciocia przyniosła Biblię, i ze słowami: „Przynoszę coś, co powinno przepędzić demona”, położyła ją na nim. Ale stół, niezrażony i z większą pewnością, jakby tylko lubił nieść takie ciężary, kontynuował ruch. Wtedy ciocia sama wspięła się na stół, by go zatrzymać; ale ten zaczął unosić się wraz z ciocią.”

W tym czasie odwiedził również sąsiadkę o imieniu Mad Force.

Tam, za pomocą zwykłego alfabetu pukania, odezwała się matka tej kobiety, przypominając jej, aby zainteresowała się swoją przyrodnią siostrą, zamieszkałą daleko stąd, którą całkowicie zapomniała. Chociaż Med. Force nie znała bliższych okoliczności życia tej przyrodniej siostry, to jednak imiona i liczba jej dzieci zostały prawidłowo podane, jak potwierdziły późniejsze zapytania. To wydarzenie spowodowało, że cała miejscowość zwróciła uwagę na młodego Home’a, do tego stopnia, że dom cioci został dosłownie oblężony, co skłoniło już wcześniej niezadowoloną ciocię do wyproszenia kłopotliwego bratanka, chociaż ten musiał teraz sam zająć się trójką młodszych rodzeństwa.

Jednak zainteresowanie tym zdarzeniem miało swoje uzasadnienie. Pasowało ono bowiem doskonale do spirytystycznej fali, która od dwóch lat przetaczała się przez Amerykę i szybko dotarła również do Europy. Nie będę twierdził, że to stanowi niezbity dowód na hipotezę o duchach – takiego jednoznacznego, kompletnie przekonującego dowodu może nigdy nie być – ale to zdarzenie może służyć jako przykład na to, że animistyczne wyjaśnienie, tutaj poprzez jasnowidzenie, wydaje się być bardzo naciągane, skomplikowane i dziwaczne, prawdopodobnie równie dziwaczne jak hipoteza o duchach. Przyjęcie telepatii w tym przypadku wydaje się jeszcze mniej prawdopodobne, skoro Mad. Force ani nie myślała o swojej przyrodniej siostrze, ani nie wiedziała nic o jej sytuacji. Trzeba by przypuszczać, że ta znajdująca się w potrzebie przyrodnia siostra tęskniła za Mad. Force, a jej wpływ przeszedł na Home’a. Muszę przyznać, że do czasu uzyskania jednoznacznego dowodu na takie powiązanie, takie wyjaśnienie wydaje mi się naciągane i jakby wymówką w obliczu niewygodnej i dla nieuprzedzonego badacza nie tak znowu niewiarygodnej, a czasami całkiem naturalnej hipotezy o duchach!

Dr Bormann relacjonuje równie zastanawiający przypadek: „W Lebanon H. odwiedził dom długowiecznego mieszkańca. Tam wkrótce zobaczył ducha, który przedstawił się jako wujek Tilden, a podczas ekstazy Home’a ten duch mówił o aktach własności, które dotyczyły niedawno zdrożałego przez projekty budowlane gruntu i które od dawna bezskutecznie szukała jego rodzina. Stwierdził, że te dokumenty znajdują się w dokładnie określonym domu w Cleveland w Ohio, zamknięte w równie dokładnie opisanym kufrze na strychu. Następnie skontaktowano się z synem pewnej znajdującej się w potrzebie damy, której przypadała jedna trzecia tego majątku, i rzeczywiście znaleziono te papiery w wspomnianym miejscu.”

Gdybyśmy chcieli wyjaśnić ten przypadek z perspektywy animistycznej, byłoby to możliwe tylko poprzez skomplikowane i niejednoznaczne objaśnienia. Niestety, w tym krótkim przeglądzie muszę sobie odmówić przedstawienia tego w szczegółach. Mogę tylko zasugerować, że do interpretacji można by użyć zarówno jasnowidzenia w cudownym wydaniu – chociaż nawet w jego najprostszych formach jest ono często traktowane tylko jako specyficzna forma telepatii, a nie jako odrębne, niezależne zjawisko, i to tylko wtedy, gdy jest to absolutnie konieczne do poparcia animistycznych teorii – a być może również kryptestezji, która choć odnotowana od czasu do czasu, nie jest tak często potwierdzana, by mogła być uznana za wszechstronne narzędzie, zwłaszcza w omawianym przypadku. Wtedy musiałaby być spełniona seria warunków, przede wszystkim wcześniejsza obecność wuja lub gospodarza w tym domu w Cleveland. Do pełnego sukcesu na fundamencie animistycznym potrzebny byłby szereg najbardziej sprzyjających okoliczności, z których każda byłaby równie zadziwiająca i niezwykła jak sama hipoteza duchów. Ale dość o tym, tym razem mogę tylko podać pewne wskazówki, zamiast opowiadać o kilku przypadkach bardziej szczegółowo, co uczynię poniżej:

Podczas gdy Home w 1856 roku przebywał w Paryżu na zaproszenie szkockiej rodziny, do domu wróciło właśnie dwóch synów tej rodziny, oficerowie wracający z wojny krymskiej. W trakcie rozmów na temat zjawisk duchowych i drugiego widzenia, nagle oprócz zwykłych dźwięków pukania, w pokoju rozległ się głośny hałas. Home zinterpretował te pukania i otrzymał przez to wiadomość, że zgłasza się towarzysz tych dwóch oficerów, podając również datę swojej śmierci. Oficerowie nie uwierzyli tej wiadomości, ponieważ zostawili towarzysza zaledwie lekko rannego. Mimo ich sceptycyzmu, tajemniczy duchowy gość obstawał przy swoich informacjach, a potwierdzenie jego słów nasiliło się poprzez coraz silniejsze dźwięki w pokoju, słyszano nawet dźwięki prawdziwej strzelaniny. Kiedy rodzice oficerów wraz z młodszym synem wrócili do Anglii i zapytali o rzekomo zmarłego towarzysza, ku ich zdumieniu potwierdziły się wszystkie informacje otrzymane w Paryżu w tak osobliwy sposób.

Czy rzeczywiście tylko bracia mogli być autorami tej duchowej wiadomości? Czy mogli, mimo że nie martwili się zbytnio o lekko rannego kolegę, być nieświadomie z nim połączeni duchowo; czy mogli nagle stać się jasnowidzami bez wewnętrznej potrzeby, lub, ponieważ nauka sceptyczna zaprzecza trwaniu życia po śmierci, czy mogli – również bez wewnętrznej potrzeby – nawiązać telepatyczną łączność z rodziną kolegi, i czy teraz, znowu bez przekonującego powodu, ich informacje otrzymane w tak niezwykły sposób miały być wyrażone na zewnątrz w sposób mediumistyczny?! Prawdę mówiąc, byłoby to równie niesamowite jak zaakceptowanie samej hipotezy duchów.

Aby przedstawić jeszcze jeden przykład, który może skłaniać do refleksji, wspomnę krótko o następującym zdarzeniu:  Gdy Home w 1852 roku leżał poważnie chory w łóżku w Springfield, otrzymał duchowy rozkaz, aby tego samego popołudnia udać się do Hartford (Connecticut), ponieważ miał tam ważną misję do wykonania. Pomimo zastrzeżeń jego rodziny i lekarza, Home posłuchał i gdy przybył do Hartford, został zatrzymany przez nieznajomego mężczyznę, który spytał, czy to nie Mr. Home; widział go raz przelotnie. Home przyznał, jak w niezwykły sposób znalazł się w tej podróży. Natychmiast mężczyzna odpowiedział: „To niesamowite! Właśnie miałem wsiąść do pociągu, aby pojechać do ciebie do Springfield”. Zaprosił Home’a do znanej lokalnej rodziny, gdzie głowa rodziny, wielki producent Ward Cheney, interesował się badaniami spirytystycznymi. W przedpokoju domu Cheney’a, Home usłyszał szum ciężkiej jedwabnej sukni, chociaż nikogo nie widział.

Potem usłyszał ten sam dźwięk w sali i, rozmawiając o tym z gospodarzem, ten również go usłyszał. Jednakże Home zobaczył też starszą panią w szarym jedwabnym sukienku, która krzątała się wokół. Zanim Home zdążył zapytać, kim jest ta kobieta, zostali wezwani do stołu; tam Home zdziwił się, że starej damy nie było przy obiedzie. Kiedy jednak goście opuszczali jadalnię, ponownie wyraźnie usłyszał szelest sukni, i choć nikogo nie widział, usłyszał również głos mówiący: „Jest mi przykro, że na moją trumnę stawiają inną; nie chcę też, aby tam pozostał.” Kiedy Home powiedział o tym państwu Cheney, byli bardzo zdziwieni; znali bowiem dobrze opisaną damę. Informacja o trumnie wydała się panu Cheneyowi absurdalna i głupia. Jednak godzinę później Home usłyszał tę samą głos i te same słowa, a także dodatkowo: „Ponadto Seth nie miał prawa ścinać tego drzewa.” Gdy przekazał to swojemu gospodarzowi, ten odpowiedział:

„To niesamowite! Mój brat Seth ściął drzewo, które zasłaniało front starego domu, i wiemy, że ta dama, o której mówisz, nigdy by na to nie pozwoliła, gdyby żyła. Co do reszty przesłania, to nie ma w nim żadnego sensu.” Mimo to, tego samego wieczoru Home otrzymał jeszcze raz tę samą wiadomość. Poszedł więc zirytowany spać i miał bezsenną noc, ponieważ nigdy wcześniej nie został oszukany przez duchową wiadomość i teraz sam uważał ciągłe aluzje do trumien za absurdalne. Następnego rano jego gospodarz chciał przekonać go o nonsensowności tych aluzji na miejscu, więc poszli na cmentarz. Tam przywołali dozorcę, który miał klucz do krypty. Dr Bormann kontynuuje: „Kiedy otwierał, zwrócił się nieco zakłopotany do Warda Cheneya, mówiąc: 'Muszę panu zgłosić, że skoro było miejsce nad trumną pani X., położyłem tam wczoraj małą trumnę dziecka pana L. Myślę, że to nie szkodzi, ale może powinienem był wcześniej to panu powiedzieć.’ Home nigdy nie zapomni spojrzenia, które wtedy Cheneya na niego rzucił. Tego wieczoru pojawiła się kolejna wiadomość: 'Nie myślcie, że przywiązuję jakąkolwiek wagę do tego, że trumna została położona na mojej. Moglibyście ułożyć tam całą piramidę trumien, byłoby mi to obojętne. Moim jedynym celem było raz na zawsze udowodnić wam moją tożsamość, przekonać was ostatecznie, że zawsze jestem żywym i rozumnym bytem, tą samą, którą zawsze byłam. To jedyny powód, dla którego postąpiłam tak, jak to zrobiłam.'”

Sądzę, że nie ma potrzeby dodawać wiele więcej, ten przypadek mówi sam za siebie, i choć już wspomniałem, że trudno będzie o niezbity dowód na poparcie hipotezy spirytystycznej, muszę przyznać, że nagromadzenie takich przypadków, jak ten ostatni, ze swoimi charakterystycznymi cechami niezależnych i celowych przekazów, przemawia bardziej za spirytystycznym niż animistycznym punktem widzenia. Ci, którzy chcą dowiedzieć się więcej, mogą sięgnąć po książkę dr. Bormanna. Chciałbym teraz opuścić głównie intelektualne zjawiska i krótko wspomnieć o fizycznej stronie mediumizmu Home’a, zaczynając od przykładu, który również przytacza dr Bormann; może on dobrze służyć jako most między obiema grupami zjawisk. (Koniec następuje.)

źródło: Daniel Dunglas Moine, das erste grosse Medium im Dienste der Wissenschaft. Von A. Grobe-Wutischky, „Zentralblatt für Okkultismus” Miesięcznik do badania całokształtu nauk tajemnych, März 1927.

nazwa niemiecka: „Zentralblatt für Okkultismus” Monatsschrift zur Erforschung der gesamten Geheimwissenschaften, März 1927.


Daniel Dunglas Home (ur. 20 marca 1833 w Edynburgu, zm. 21 czerwca 1886) był jednym z najbardziej znanych medium w historii spirytyzmu, słynącym z wyjątkowych zdolności paranormalnych, które demonstrował w XIX wieku. Jego życie i kariera są fascynującymi przykładami związków między społeczeństwem a zjawiskami nadprzyrodzonymi, które były szeroko omawiane i często kontrowersyjne w jego czasach.

Wczesne życie i działalność
Home urodził się w Szkocji, ale w młodym wieku emigrował do Stanów Zjednoczonych. Od najmłodszych lat wykazywał zdolności, które interpretowano jako mediumiczne – mówi się, że jego kołyska była kołysana niewidzialnymi siłami, a on sam już jako dziecko miał doświadczać wizji i innych zjawisk paranormalnych.

Kariera mediumiczna
Jego kariera jako medium zyskała na znaczeniu w latach 50. XIX wieku, kiedy zaczął przeprowadzać seanse, które przyciągały szeroką publiczność zarówno w Ameryce, jak i później w Europie. Był znany z takich fenomenów jak lewitacja (podczas jednego z seansów twierdził, że unosi się w powietrzu), ruchy obiektów bez dotykania ich, oraz zjawiska dźwiękowe bez widocznych źródeł.

Sceptycyzm i potwierdzenie
Chociaż wiele osób były sceptycznie nastawione do jego zdolności, przeprowadzono szereg testów mających na celu weryfikację jego umiejętności. Na przykład, znanym badaczem fenomenów paranormalnych był sir William Crookes, który przeprowadził serię eksperymentów z Home’em i opublikował wyniki, które miały potwierdzić autentyczność jego zdolności.

Kontrowersje i dziedzictwo
Życie Home’a nie było wolne od kontrowersji. Wiele osób, w tym członkowie naukowej społeczności, oskarżało go o oszustwa, chociaż nigdy nie udowodniono mu fałszerstwa w kontrolowanych warunkach. Niektórzy krytycy sugerowali, że jego zdolności były wynikiem trików iluzjonistycznych, ale takie oskarżenia były zwykle kontrastowane przez jego obrońców, którzy twierdzili, że Home przyczynił się do lepszego zrozumienia zjawisk paranormalnych.

Daniel Dunglas Home pozostaje jedną z najbardziej fascynujących postaci w historii spirytyzmu. Jego życie jest przykładem na to, jak zjawiska paranormalne były odbierane w społeczeństwie wiktoriańskim, mieszając sceptycyzm z fascynacją nadprzyrodzonym. Współcześnie jest często przywoływany w dyskusjach na temat mediumizmu i parapsychologii, będąc jednocześnie postacią kontrowersyjną, jak i ikoniczną.

 

]]>
Hipnoza i Sugestia https://tarot-marsylski.pl/hipnoza-i-sugestia/ Sat, 20 Apr 2024 08:22:51 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=10114 Czytaj dalej ]]> Hipnoza lub sugestia jest zbędna u zdrowych osób. Jest tam potrzebna jedynie do naukowego poznania jej mocy.

Inaczej jest u osób chorych, a kto nie jest chory? Obecne warunki ekonomiczne sprawiają, że prawie wszyscy ludzie są chorzy zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Czyż nie jest więc pocieszeniem dla prawie beznadziejnych, udręczonych ludzi, gdy są psychicznie podnoszeni?

Czy sugestia nie jest rodzajem duchowego pożywienia, które, choć nie podaje się go według miary, jak mleko i masło, to jednak nasyci, zaspokaja duchową bezradność? Który z psychoterapeutów chciałby stracić choćby ułamek swojego duchowego daru? Wręcz przeciwnie, zbyt mało duchowej pomocy jest udzielane z niewiedzy o związkach między ciałem a duszą. A jednak autor jednego z najbardziej znanych podręczników z fizjologii stwierdza, że rozwiązanie wiekowego pytania o związek między duchowym a cielesnym jest dla fizjologii beznadziejne.

Jednakże rozwiązanie nie jest całkowicie beznadziejne, jak pokażą dalsze rozważania. Hipnoza i sugestia to specyficzne stany ducha, które mogą być wywołane u jednej osoby przez inną lub przez autosugestię. Nauka o hipnozie jest prawie wydzielona z nauk okultystycznych. Mają one tylko tyle wspólnego, że duch i myśli uczestniczą w tych zdarzeniach, te ostatnie tylko częściowo jako nieświadome myśli. Celem sugestii jest podnieść duchowego przewodnika ludzkiego ciała, duszę, aby ta wraz z ciałem mogła się uzdrowić.

Hipnoza i sugestia dotyczą nauki o wpływaniu na ducha i myśli, okultyzm to nauka o zjawiskach duchowych.

Jak wyjaśniono w traktacie o duchu, myślach i świadomości, myśli to elektrodynamyczne zjawiska, a duch to tylko elektromotoryczne siły, podobne do tych, które posiada każde urządzenie elektryczne. Myśli stają się świadome przez współpracę ducha, zmysłów i duszy. Nieświadome myśli są produktem ducha i zmysłów, bez udziału duszy.

Wstępnie to jeszcze nie zostało wyraźnie rozróżnione. Brakuje tu kamienia próbnego, doświadczenia duszy. Gdzie harmonijna łączność z duszą jest zakłócona lub nawet przerwana, tam mózg przestaje funkcjonować. Powstają tylko nieświadome myśli, bardzo delikatna, sieciowa struktura elektryczna jest uszkodzona. Skutki to zwierzęce, idiotyczne działania, głupie patrzenie. Oczy, które zazwyczaj mają łagodny, wyrazisty ogień harmonii duchowej, błąkają się szukając pomocy, zrozpaczone lub gniewne, demonicznym, groteskowym spojrzeniem. Takie osoby są psychicznie chore, a właściwie to chorymi są ich dusze. Duch stracił połączenie z duszą przez ciągłe nadwyrężenie duchowe lub przez nagłe, nieoczekiwane zaskoczenie być może zbyt słabego systemu nerwowego, również szybka zmiana temperatury może zakłócić funkcję mózgu, jeśli ciało było wcześniej rozgrzane.

W przypadku hipnozy zawsze występuje najpierw sugestia. Sugestia oznacza wsunięcie czegoś do czyichś myśli w taki sposób, że ta osoba tego nie zauważa. Zrozumienie sugestii jest dla ludzkości najważniejszym czynnikiem dla ich dobrego samopoczucia. Nie chodzi tu jednak o jak najszersze jej zastosowanie, przeciwnie, konieczne jest zachowanie powściągliwości i rezerwy przez poszczególne osoby, aby chronić się przed złymi sugestiami. Czyż nie jest przestępstwem, gdy narody całych kontynentów są popychane do wojny przez sugestię prasową?

Gdy hipnotyzer dokonuje sugestii, dochodzi do kontaktu dwóch umysłowych sił. Świadoma umysłowa moc hipnotyzera przytłacza zazwyczaj z góry oddany mu umysł drugiej osoby. Technicznie mówiąc, chodzi tu po prostu o odchylenie elektromotorycznych sił, czyli odwrócenie umysłu od świadomej duszy. Umysł jest wtedy oddzielony od duszy, mniej więcej tak, jak gdybyśmy odłączyli przewód elektryczny od obcego silnika i podłączyli go do własnego. W ten sposób przechwytuje się elektromotoryczną siłę i można z nią robić, co się chce. Dusza nie może się temu oprzeć.

Osoba słabo zasugerowana wciąż ma własne opinie myślowe. Jej umysł i zmysły są prawie całkowicie w kontakcie z duszą. Dopiero stopniowo rozluźnia się to połączenie, umysłowe połączenie z duszą pęka i wszelkie wysiłki nerwowe są bezsilne, pozostają pod kontrolą hipnotyzera. W rzeczywistości zahipnotyzowany nie może już nic zrobić sam z siebie, bez rozkazu. Stracił swoją wolę. Jeśli dasz mu buraka i powiesz, że to banan i że jest bardzo smaczny, zje go jako banana.

To dowodzi, że duch, zmysłowe myśli, to jeszcze nie są świadome myśli. Brakuje jeszcze kamienia probierczego, standardu doświadczenia, inaczej nazywanego metrem czy miarą. Myśli, jak wcześniej wyjaśniono w kontekście szaleństwa, są głupie i idiotyczne, pozbawione samodzielności, z braku świadomej duszy. Sugestia może wpływać tylko na nieświadome myśli, tzn. świadome jony czy umysłowe atomy hipnotyzera dominują nad tymi bezkierunkowymi, nieświadomymi myślami. W rzeczywistości wpływa tylko na elektromotoryczne siły, które są wyposażone w zmysły. Wiemy więc, że myśli bez doświadczenia, bez duszy, to jeszcze nie są świadome myśli, na przykład u dziecka, które nie ma jeszcze doświadczenia życiowego.

Hipnoza nie jest snem, choć jest do snu podobna. Termin „hipnoza” oznacza czasową bezduszność, umysłową bezradność. Ten stan może być znacznie nasilony, tak że ostatecznie ciało cierpi.

Jak to się dzieje, że ludzi nerwowych trudno jest zahipnotyzować, a umysłowo chorych w ogóle nie można zmusić do poddania się swojej woli? Osoby te cierpiące na nerwice i zaburzenia psychiczne nie są w stanie skoncentrować się umysłowo, nie mogą spokojnie zbierać swoich umysłowych sił i pozwolić, aby obce umysłowe siły wpływały na nie. Ich umysł wędruje w postaci różnych myśli, co prowadzi do odwrócenia uwagi przez hipnotyzera. Ten ostatni absolutnie nie jest w stanie okiełznać tych niepokojących umysłowych sił. Ciężko umysłowo chorzy, którzy według powyższego mają tylko nieświadome myśli, powinni być więc łatwiejsi do zahipnotyzowania. Ten paradoks wynika prawdopodobnie stąd, że nawet ci chorzy mają częściowo jeszcze świadome lub półświadome myśli. Bardziej prawdopodobne jest, że myśli te przemieszają się błyskawicznie i chaotycznie, świadome i nieświadome, przez co chory nie może właściwie pojąć siebie i swojego otoczenia. Dzieje się to podobnie jak u osób śniących, u których sen i świadome przebudzenie mieszają się ze sobą. Ich mózg zawodzi przy każdej próbie spójnego działania.

Stajemy przed istotami żywymi z motorycznymi, nieświadomymi siłami duchowymi, które są kierowane z zewnątrz ciała, a więc nie przez ich własną duszę. Każdy pojedynczy członek, każda struna nerwowa, każdy włókienko może być wpływane przez obcy umysł z jego świadomą duszą poprzez obce atomy duchowe z pomocą zmysłów hipnotyzowanego, aż do niewiarygodnych stanów, takich jak sztywność mięśni, wywoływanie oparzeń itp. Mamy do czynienia z ciałem posiadającym wypożyczoną, narzuconą duszę. To ukazuje, że sugestia nie jest tak nieszkodliwa, jak mogłoby się wydawać, ale w wykonaniu bezwzględnego hipnotyzera może stać się bardzo niebezpieczna.

Jeśli kontroluje się motoryczne siły duchowe, kontroluje się także całą fizjologiczną strukturę ciała, krew i każdy nerw.

Świadomość jest całkowicie zgaszona, ponieważ dusza jest oddzielona od ducha. Ta rzeczywistość umożliwia sprawienie, że hipnotyzowany uwierzy w nierealne rzeczy. Nie jest już pełnowartościowym człowiekiem, jest jak żywy trup. Na wszystko odpowiada tak lub nie, w zależności od tego, co mu się podpowie, kompletnie brakuje mu orientacji, porównania, jakiegokolwiek punktu odniesienia. Jeśli powiesz mu: „oto stoi twój przyjaciel, czy go nie widzisz, na pewno stoi przed tobą.” Rzeczywiście będzie twierdził, że go widzi, czyli po prostu potakując, myśli w swoim nieświadomym mózgu tylko to, co mu się powie. Jego słowa stają się mechanicznymi, elektrodynamycznymi siłami, jak elektryczna energia w silniku elektrycznym.

Jeśli po przebudzeniu z hipnozy wraca jakiekolwiek wspomnienie, zawsze była jeszcze jakaś lekka duchowa łączność z umysłem.

Najgłębsza hipnoza, stan somnambuliczny, oznacza całkowite odseparowanie duszy od ducha.

Zjawisko pohipnotyczne, czyli wykonanie jakiegoś zadania po długim czasie, często miesiącach od wykonania hipnozy, jest wyjaśnialne. To po prostu polecenie dla duszy hipnotyzowanego, które nigdy nie może zostać zapomniane i jest wykonywane natychmiast. Sugestia, a raczej obce działające atomy duchowe, pozostają ukryte tak długo, aż zadanie zostanie wykonane. W całym tym czasie nie ma hipnozy.

Określenia sugestia i hipnoza, jak widać, są niepoprawne. Chodzi po prostu o przeniesienie atomów duchowych (myśli). Wszystkie te procesy jednak dowodzą, że dusza rzeczywiście istnieje w człowieku. Pamięć nie znajduje się w mózgu, ani w duszy. Jest to efekt działania mózgu na duszę. Mózg jest tylko narzędziem, nic więcej. Im lepszy, im doskonalszy, tym wspanialsze są osiągnięcia duchowe i duszne. Gdyby pamięć była w mózgu, nie można by oddzielić ducha od duszy. Duch i pamięć byłyby tym samym lub prawie tym samym. Hipnoza byłaby niemożliwa, ponieważ w takim przypadku zawsze byłyby obecne świadome myśli.

W wielu książkach mówi się, że podczas sugestii oddziałuje się na duszę. Jest to błędne rozumienie. Przy wyraźnej hipnozie można duszy wydać polecenie, ale nie można jej zasugerować. Ona się wycofuje. Sugestia w efekcie oznacza oddzielenie ducha od duszy. Odprowadzając ducha od duszy i wywołując reakcję, sądzi się, że wpłynęło to na duszę.

W nowo wydanej książce jest napisane: „Hipnotyzerowi udaje się stopniowo całkowicie wyłączyć wewnętrzną uwagę. 'Ja-koncentracja’ jest rozwiązana, a kontrola nad duszą hipnotyzowanego przechodzi na sugestora. Zwykły porządek i nastawienie są zniesione, co prowadzi do rozpadu mózgu. Świadomość jawna lub wyższa zostaje wyłączona, a rozkazy przenikają do duszy przez podświadomość itd.”.

Stąd widać, że nawet współcześni badacze nie mają jasności co do związków między duchem, myślami, świadomością i duszą. Pod rozpadem mózgu można jednak rozumieć także oddzielenie ducha od duszy. Tylko że to określenie dowodzi, że kwestia ta nie jest jeszcze jasna. Mózg jest materią, ale nie duchową. Rozpad tkanki mózgowej byłby równoznaczny z jej zniszczeniem. Na przykład rozpad dwutlenku węgla daje węgiel i tlen, ale wymaga dużego nakładu ciepła. Taki rozpad zachodzi również tylko przy bardzo wysokich temperaturach.

Masa mózgowa składa się z wody, tłuszczów, białek, lecytyny i innych substancji. Takie rozkłady materii nigdy nie mogą być brane pod uwagę. Może chodzić tylko o oddzielenie ducha, duszy i zmysłów, które odbywa się w komórkach nerwowych. Energia elektryczna zawsze może być wpływana przez inną źródło energii elektrycznej, albo się sumują, uzupełniają, albo wzajemnie anulują. Jak można wtedy wyłączyć świadomość czuwającą lub nadświadomość i jednocześnie wydawać duszy rozkazy, które ciało ma wykonać? Pamiętajmy, że siły duchowe są elektrycznej natury i że pod pojęciem świadomości czuwającej lub nadświadomości rozumie się tutaj ducha i nieświadome myśli zmysłowe. Świadomość jest możliwa tylko tam, gdzie istnieje punkt odniesienia dla zmysłów, pojemnik doświadczeń, czyli dusza jest z nim związana. Dusza to duchowy korpus doświadczeń, duchowe atomy, które zostały zgromadzone z ciałem od dzieciństwa.

Można więc tylko oddzielić ducha od duszy i wpływać na bezkierunkowe ciało za pomocą jego elektromotorycznych sił. Wyłączenie nadświadomości oznacza wyłączenie ducha i duszy. Do podświadomości; do świadomej, doświadczonej duszy można jednak dotrzeć tylko przez ducha. Nie istnieje żadna inna łączność z duszą niż przez ducha. Gdy coś rozkazuje się duszy, a robi się to bez wyłączonego ducha, dusza sama z siebie nie może nic zrobić bez wyłączonego ducha, a tym bardziej wpływać na ciało. Gdyby jej się to udało, to już nie byłaby to hipnoza, lecz świadomość czuwająca, gdzie duch i dusza są połączeni.

Jeśli hipnotyzer każe obracać rękę i nie powie „Stop”, to jasne jest, że ręka będzie się obracać dalej. Ciało stało się świadomą maszyną. Świadoma dusza absolutnie nie miała w tym udziału.

Zintensyfikowana sugestia, lekka hipnoza, powinny być stosowane tylko przez psychoterapeutów i tylko w celu korzystnego wpływania na naturalny proces leczenia. Jeśli możliwe jest wywoływanie poprzez hipnozę oparzeń bez zewnętrznych przyczyn, to również procesy lecznicze przez wpływ na nerwy i krew powinny być możliwe do wspierania.

Nie ma co do tego żadnych wątpliwości.

W naukowych opracowaniach mówi się, że to tylko sugestia jest czynnikiem leczniczym, a nie hipnoza. Ta ostatnia ma tylko ułatwiać sugestię. Ma to wyrażać, że separacja duszy od ducha ułatwia zamiar wpłynięcia na duszę. Jednakże prawda jest taka: przez rozdzielenie duszy od ducha jesteśmy w stanie kontrolować umysł wraz z zmysłami = aktywna wola (krótko mówiąc, siła fizyczna), i za pomocą tego wpływać na krew i każde pojedyncze włókno nerwowe.

W tej koncepcji związków między ciałem a duszą, uzdrawianie chorych poprzez kładzenie rąk czy modlitwę o zdrowie staje się zrozumiałe. Nie każdy może leczyć siłą duszy, tylko ci, którzy sami są duchowo zdrowi i czysti, harmonijni. Z zepsutym lekarstwem nic nie zdziałasz, choroba tylko się pogorszy. Również ’duchowe lekarstwo’, atomy, mogą być zepsute. Chory organizm wchłania duchowo czyste atomy jak próżnia wodę. Krótki moment wystarczy, aby zainicjować regenerację w całkowicie chorym ciele lub nawet natychmiast go całkowicie wyleczyć. Tutaj jest ubóstwo duchowych, leczniczych atomów, tam nadmiar, stąd łatwość transferu. Tę siłę leczniczą można by również nazwać duchowym radium. Jest jednak cenniejsza, ponieważ zawiera indywidualną siłę. W przypadku autosugestii leczenie przebiega wolniej.

Ferd Laissle
Zakaz powielania, nawet fragmentarycznego!

źródło:Hypnose und Suggestion von Ferd. Laissle., „Zentralblatt für Okkultismus” Miesięcznik do badania całokształtu nauk tajemnych, february 1927.

nazwa niemiecka: „Zentralblatt für Okkultismus” Monatsschrift zur Erforschung der gesamten Geheimwissenschaften, february 1927.

]]>
Magia i Determinizm https://tarot-marsylski.pl/magia-i-determinizm/ Fri, 19 Apr 2024 12:33:07 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=10110 Czytaj dalej ]]> W samotnym mroku rozwija się magia, w otwartym i śmiało śmiejącym się świetle słońca kausalność układa kamień na kamieniu; tam kultura, tu cywilizacja jako dwie podstawowe kolumny obrazu świata, wznoszące się. Działanie cywilizacji jest publiczne i powszechne, matka determinizmu. Każdy może nauczyć się sterować samolotem, każdy może kupić sobie telefon. Produkcja tych urządzeń też jest możliwa do nauczenia według przepisu, ich efekty są więc przewidywalne. W przenośni są one ucieleśnioną formą woli (do lotu, do komunikacji na odległość), są sztucznymi organami.

Tak samo przewidywalne w ich bezpośrednim działaniu są, na innym polu, na przykład maniery, język charakteru, czy mowa słowna, jako zmysłowo wyczuwalny wyraz uczuć i myśli.

Sztuka indywidualna to kultura, czy to ducha, czy charakteru. Wyrasta ona z samej siebie. Nie można nauczyć, jak panować nad człowiekiem czy zwierzęciem spokojnym spojrzeniem, jak skłonić innych do mówienia czy milczenia przez spokój, jak ich za pomocą opanowania, bez stosowania zewnętrznej autorytaty, zmusić do posłuszeństwa.

Te umiejętności są odkrywane i wykorzystywane z dnia na dzień – jeśli ktoś je sobie przypomni! Ale jak się do tego zabrać, jak je odkryć i wykorzystać, tego nie można nikomu wytłumaczyć. Nawet sobie; a kto próbuje, ten traci te zdolności. Dla każdego aktu magicznego tajemnica (w pewnym sensie) jest warunkiem wstępnym.

To, co można się nauczyć z zewnątrz, co jest przewidywalne, jest publiczne, jest komunikacją; to, co rodzi się z wewnątrz, jest wewnętrzne, tajemnicze, jest zrozumieniem.

Samo przekazywanie prawdy jest nieskuteczne; trzeba „dojść do tego samemu”, wtedy w to wierzysz.

Proste zlecenie, jeśli nie zawiera wewnętrznie odczuwanego rozkazu, prosta prośba bez wewnętrznie odczuwanego apelu, jest, gdy przekracza granice zwyczajowego, daremnym trudem.

Kauzalność i magia idą ręka w rękę, nie wykluczają się nawzajem.

Pierwsza obejmuje warunki, w których odbywa się określony proces, i umożliwia stworzenie tych warunków, zmuszając zdarzenia, kreację, do przebiegu według tych warunków. Druga obejmuje sam proces i umożliwia jego osiągnięcie, „stworzenie”.

Kauzalność wzbudza ciekawość, dążenie do zysku lub przyjemności u osoby, której obecność jest pożądana; magia „woła” osobę za pomocą siły myśli, przez samą wolę.

Pierwsza używa w pełnej publiczności technicznych urządzeń, które ostatecznie są dostępne dla każdego; druga posługuje się w zamkniętej koncentracji nadprzyrodzonymi organami, czy to nazywając je duchami w spirytyzmie, czy jako zdolność działania osobistych, jeszcze nieświadomych sił duszy w animizmie.

Wszystkie rzeczy materialne podlegają kauzalności, a każde stworzenie posiada swoją część zdolności magicznych.

Kauzalne są warunki, w których zachodzą procesy elektryczne, w których zachodzi krystalizacja, w których roślina kwitnie. Natomiast istota elektryczności, istota wzrostu, zapłodnienia, rozmnażania jest tajemnicą.

Kauzalność może spowodować, że organizm zwierzęcy poruszy się samodzielnie, ale sama w sobie nie może tego dokonać.
Tutaj zaczyna działać magia.

Hipnotyzer nie przekazuje swojej woli (tak zwanej) medium, jak przekazywana jest energia kinetyczna do ciała, lecz jego wola działa w nim; wytwarza energię w jego organizmie, podobnie jak każdy indywidualnie w swoim ciele, aby wywołać ruch własny, własne odczucia lub inną funkcję organiczną.

Wzrost, rozmnażanie, ruch własny, myślenie i odczuwanie są dokumentacjami „życia”, a życie może się odbywać tylko z samego siebie i może być co najwyżej modyfikowane przez (tak zwane) prawa natury, właściwie prawa kauzalności.

Własne, nieprzenoszalne, nieprzetłumaczalne jest magiczne, wyżej wspomniane dokumentacje życia są procesami magicznymi.

Jednak ich konkretny efekt i ich „manifestacja” są określone przez warunki przyczynowe, chyba że zadziała wyższa magia niż dotychczas wspomniana, jako magia rytualna lub mediumiczna.

Nie ma wzrostu bez pożywienia w określonej formie, określonej zawartości, nie ma zapłodnienia bez sekretów organów obu płci seksualnych tej samej gatunku, niezależnie od temperatury, jakiegokolwiek rodzaju ciśnienia itp. Przebieg tych procesów jest możliwy do określenia. Odbywa się, można by rzec, według rozkładu jazdy.

Zaburzenia funkcji, aby rozwinąć obraz, wynikają z procesów wewnątrz materii, świata, który w przeciwieństwie do świata rzeczy, jednostek, rozciąga się poza kauzalnością. (Na przykład liczba, kolejność pękających atomów w emisji radioaktywnej nie podlega żadnemu prawu.)

Tak samo niekauzalny jest świat, który jest odczuwany poza lub ponad jednostką i może być tylko odczuwany; w ten świat wchodzi tylko człowiek z tym, co wynosi go ponad zwierzę.

Nie chodzi tu ani o rozum, ani o moralność. Istnieją zwierzęta rozumne i zwierzęta również mają swoje moralności (sądy bociane, wierność gatunku w czasie godów, wilki wyrzucone z watahy itp.), lecz o to nieuchwytne coś, które włącza go do wyższej wspólnoty, umożliwia mu dostęp do wyższej magii (niższa magia, hipnoza, jest również znana wężom, drapieżnikom), otwiera mu drogę do wyższej wiedzy.

To jest obszar, z którego odchodzą pociągi specjalne, które następnie powodują zmiany w rozkładzie jazdy. Obydwa nadprzyrodzone światy, niższy materii oraz wyższe ducha, są obszarem irracjonalnym, ale nie oddzielnym od „Ratio”, świata świadomości, jednostek. Spotykają się i przeplatają.

Magiczne moce (niezależnie czy białe czy czarne, wyższa czy niższa magia) są zawsze obecne, dopóki trwa życie jednostki. Tak jak młynówka zawsze szumi i jej wyschnięcie oznacza zastój, koniec młyna (nie jako budowla, ale jako funkcjonująca maszyna).
Magiczne moce, a w końcu każda energia jest „magiczna”, są pierwotnym Tak, „życiem” samo w sobie, bez celu i formy. Przez negującą świadomość, przez jej opór, powstaje napięcie, które kieruje je w określone tory, indywidualne formy. W zależności od napotkanego oporu kształtuje się efekt, „manifestacja”.

Obydwa obszary są ponadczasowe, jak świat snów. Procesy tam, o ile można tu mówić o procesach, obejmują szerokie zakresy czasowe, które odbywają się w ułamku sekundy, i nie są związane z żadną konsekwencją logiczną.

Pochodzenie zaburzeń funkcji i pociągów specjalnych oraz ich istota nie są do pojęcia w kategoriach czasu, lecz przestrzeni. Nie podlegają kauzalności, prawom czasu, lecz innemu porządkowi.

Że w tym pozornie ślepym chaosie panuje rzeczywisty porządek, każdy czuje w tych momentach, gdy jest naprawdę „człowiekiem”. Niezależnie od tego, jak te momenty są ukształtowane i jakie mają przyczyny; przeklinając czy błogosławiąc, błagając czy dziękując, w tęsknocie czy w pożądaniu.

Kto by mógł stać się świadomy tego porządku, tej zależności, dla tego osoba ta mogłaby określić źródło i tym samym przebieg zjawisk, wydarzeń; wszystko byłoby determinowalne. Istota świadomości w ogóle obejmuje „prawo, porządek”, jest deterministyczna. Im jest wyższa, tym bardziej można przewidzieć przebieg zjawisk. Determinowalne jest wszystko, do czego się przyzwyczailiśmy.

Na przykład koń, który po raz pierwszy spotyka samochód, płoszy się, tak jak człowiek przed duchem czy nadprzyrodzonym zjawiskiem. Dopiero gdy przez powtarzające się spotkania nauczy się rozpoznawać charakter ruchu i szybkość tego nieznanego, zaczyna się przyzwyczajać do tego zjawiska; jego relacje z samochodem stają się dla niego (z punktu widzenia zwierzęcego) przewidywalne.

Im wyższa świadomość, tym szersze możliwości jej poznania, możliwości przyzwyczajenia się.

Tak można sobie wyobrazić najwyższy determinizm, który obejmuje całe zdarzenia we wszechświecie. Oczywiście wymaga to najwyższego możliwego rodzaju świadomości. Rodzaj świadomości, który wyczerpuje całe życie, poza którym życie nie może być już dalej rozwijane.

Rozumienie wszystkiego nie oznacza tyle wybaczenie wszystkiego, ile brak oburzenia; to znaczy akceptowanie wszystkiego jako danego, jako oczywistości, niekoniecznie akceptowalnego, ale przyswajalnego, i odwrotnie, nie odrzucanie niczego, ponieważ to, co dane, jest obecne, choćby w najdalszej przyszłości.

Każdy proces, każdy opór, który jest stawiany życiu, jest ostatecznie determinowalny z odpowiedniej perspektywy. Jedyną rzeczą, która nigdy nie może podlegać przewidywaniu, jest tworzenie samo w sobie, formowanie życia, tworzenie kolejno wyższych rodzajów świadomości.

źródło: Magie und Determinismus von Professor J. Ed. Nowotny, „Zentralblatt für Okkultismus” Miesięcznik do badania całokształtu nauk tajemnych, november 1925.

nazwa niemiecka: „Zentralblatt für Okkultismus” Monatsschrift zur Erforschung der gesamten Geheimwissenschaften, November 1925.

]]>