Mediumizm – Tarot Marsylski https://tarot-marsylski.pl tarot oraz darmowe wróżby na łamach zaprzyjaźnionego forum TAJNE, pozdrawiam i zapraszamy do zabawy z Tarotem. Sat, 04 May 2024 15:58:28 +0000 pl-PL hourly 1 https://tarot-marsylski.pl/wp-content/uploads/2020/07/tarot-150x150.png Mediumizm – Tarot Marsylski https://tarot-marsylski.pl 32 32 Okultystyczne przeżycie matki Napoleona I https://tarot-marsylski.pl/okultystyczne-przezycie-matki-napoleona-i/ Sat, 04 May 2024 15:58:02 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=10239 Czytaj dalej ]]> Carry Brachvogel opowiada w swojej niedawno wydanej książce Madame Alre (Lätitia Bonaparte), która ukazała się właśnie w wydawnictwie Velhagen Klasing, następujący dziwny, mało znany epizod, który zrozumiale dla osób nieokultystycznych „otaczają tajemniczą ciemnością”. W czasie, gdy Napoleon I. walczył ze śmiercią na Wyspie Świętej Heleny, starsza Lätitia Bonaparte mieszkała w Rzymie jako Mater dolorosa, która w duchu cierpiała wszystkie męki, jakie jej syn miał znosić na Wyspie Świętej Heleny. Carry Brachvogel opowiada teraz następującą historię z tego okresu:

„Z ciekawości, nie ze względu na wiarygodność, należy tutaj umieścić zdarzenie, które miała zapisać w swoim dzienniku słuchaczka Lätitii, Madame de Santrouville, a które przytacza Larrèy, biograf Madame Mère.

2 maja 1821 roku, około popołudnia, dobrze ubrany obcy przemówił do pałacu Madame Leres i poprosił, aby go do niej wprowadzono. Odźwierny zapytał go, czy szukał rozmowy, ponieważ w przeciwnym razie nie można było go wprowadzić. Obcy odpowiedział, że chociaż nie szukał rozmowy, Madame Leres musi jednak porozmawiać, ponieważ ma do przekazania najważniejszą wiadomość. Odźwierny odmówił mu wstępu, ale obcy tak nalegał na swoją wolę, że ostatecznie wprowadził go do przedsionka, gdzie przebywali lokaje, i powiedział jednemu z nich, aby powiedział kamerdynerowi, że nieznany pan prosi o zaszczyt wpuszczenia do Madame Leres, ponieważ ma do niej przekazać najważniejszą wiadomość. Kamerdyner zapytał obcego o jego imię, aby go zgłosić. Ten niecierpliwie odpowiedział, że może nazwać go tylko Madame osobiście. Poinformowano Madame, która miała przy sobie swojego kamerdynera i towarzyszkę; postanowiła wprowadzić obcego, który w międzyczasie niecierpliwie chodził tam i z powrotem po przedsionku, aż Mr. Colonna wprowadził go do środka. Nieznany podziękował kamerdynerowi, wszedł do salonu, ukłonił się Madame i wyraził życzenie rozmowy bez świadków. Mr. Colonna i panna Mellini wycofali się na sygnał Madame do przyległego pokoju, aby być gotowymi na najmniejszy znak. Obcy zbliżył się do Madame i zaczął rozmawiać o cesarzu, jakby właśnie go opuścił: „W chwili, gdy do Pani mówię, cesarz Napoleon został uwolniony od swoich cierpień i jest szczęśliwy.” Gdy wypowiadał te słowa, sięgnął ręką do swojego serca, co spowodowało, że Madame pomyślała, że długo szukał noża. On jednak wyciągnął krucyfiks i uroczyście powiedział do Madam: „Wasza Wysokość, całujcie Odkupiciela, Wybawcę Waszego ukochanego syna. Tego syna, którego tak głęboko żałujecie, tego syna, którego imię rozbrzmiewa w miastach i wsiach. Zobaczycie go po wielu latach ponownie… Ale przed tym dniem godnym zapamiętania w Francji będą wielkie przewroty rządowe i wojny domowe. Będzie płynęła rzeka krwi, a Europa stanie w płomieniach.

Napoleon Wielki jednak powróci, zdobędzie Francję, a wszystkie kraje Europy odczują jego wpływ. To jest wielkie dzieło, do którego Napoleon Wielki został przeznaczony przez Króla Królów.”

Nieznany, który tak przemawiał, wydawał się być prorokiem posłanym przez Boga, natchnionym i posłanym do zasmuconej matki, aby przez niego objawić jej Jego niezmienne pragnienie dotyczące losu jej syna. Madame Larrey słuchała jeszcze w rodzaju uniesienia, gdy już zniknął, pozostawiając ją w głębokich przemyśleniach.

„Ten dziwny gość”, powiedział pan Colonna, „wydawał się tak wypełnić nadzieją Madame, że kazała uszyć nowe libery dla swoich lokajów. Jej nadzieje miały jeszcze wzrosnąć, gdy drugi duchowny ze Świętej Heleny później poinformował Madam, że Napoleon odszedł dokładnie w dniu i o tej samej godzinie, gdy obcy przemawiał do niej.”

Madame de Santrouville dodała:

„Madame Mère opisywała mi ten dziwny wizytę więcej niż raz, a pan Colonna sądził, że obcy w wyglądzie, sposobie bycia i głosie podobny był do cesarza. Wszelkie próby odnalezienia tego obcego w Rzymie lub w okolicy okazały się daremne, pozostał, jak cień, zniknął, nie pozostawiając śladu.” – Współczesni historycy próbują wyjaśnić sprzeczność nadziei Madame lere pomimo wiadomości o śmierci jej syna, twierdząc, że uważała ona, iż prorocze słowa o powrocie Napoleona I odnoszą się do powrotu idei napoleońskiej lub do przywrócenia dynastii Napoleona; przecież wciąż żył wtedy jej syn, książę Reichstadt.

Jednak jeśli spojrzymy na to z perspektywy reinkarnacji, zupełnie inna interpretacja proroczych słów dziwnego gościa staje się możliwa. Napoleon ma powrócić, gdy jego silna ręka będzie ponownie potrzebna, aby „wprowadzić porządek we Francji, a następnie w sposób odwrotny na całą Europę”. Co ciekawe, inne proroctwa również mówią o powrocie Napoleona I. Na przykład abp Charbonnell, przepowiadając to już 60 lat temu, umieścił to w czasie od 1909 do 1911 roku. W każdym razie wszystkim czytelnikom w Niemieckim Cesarstwie i w Austro-Węgrzech jest jasne, jak wiosną 1909 roku blisko było wybuchu wojny bałkańskiej i tym samym możliwość, że „cała Europa stanęła w płomieniach”.

Jak mało sobie od tego czasu ufa pomimo zapewnień o pokoju, świadczą ogromne zbrojenia i wzmocnienia stałych armii Europy. Dokąd to w końcu prowadzi, czujemy już teraz. Pomimo wszystkich postępów techniki, transportu itp. inflacja stała się nie do zniesienia! Trudno uwierzyć, że ten stan rzeczy może trwać jeszcze dziesięciolecia. »Cała Europa«, powiedział niedawno cesarz Wilhelm II, »przypomina gigantyczny obóz wojenny.« Dyplomaci mieli ostatnimi laty dość pracy, aby zapobiec wybuchowi »wojny europejskiej«. – Wszędzie wokół nas płonęły płomienie wojny i rewolucji. – Wystarczy wspomnieć o przygodzie w Maroku, rewolucjach w Hiszpanii, Turcji i w Persji. W Anglii trwa obecnie ogromna walka społeczna. W skrócie, żyjemy w niezwykle burzliwym, pełnym napięcia czasie. Miejmy nadzieję, że świadomość zagrożenia – podobnie jak świadomość złych aspektów astrologicznych – umożliwi przywódcom państw skuteczne przeciwdziałanie zbliżającej się tragedii.
(G. W. Surya.)

źródło: Ein okkultes Erlebnis der Mutter Napoleons I.? Von G. W. Surya; „Zentralblatt für Okkultismus” Miesięcznik do badania całokształtu nauk tajemnych, Mai 1910.
nazwa niemiecka: „Zentralblatt für Okkultismus” Monatsschrift zur Erforschung der gesamten Geheimwissenschaften, Mai 1910.

]]>
Zagłada Lusitani w świetle badań https://tarot-marsylski.pl/zaglada-lusitani-w-swietle-badan/ Mon, 22 Apr 2024 09:58:41 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=10137 Czytaj dalej ]]> Zagłada „Lusitanii” w świetle badań psychometrycznych. Autor: A. Grobe-Wutischky.

Od czasu procesu jasnowidza z Bernburga, uwaga nie tylko kręgów zainteresowanych okultyzmem skupiła się na praktycznym znaczeniu i możliwościach kryminalistycznego wykorzystania psychometrycznego jasnowidztwa. Mimo że książka Ottona Seelingsa na temat tego procesu (dostępna w wydawnictwie Z. f. O., cena 1,50 marki) jak najbardziej klarownie przedstawiła fakty, wielu wciąż opiera się pełnemu uznaniu i praktycznemu wykorzystaniu tzw. psychometrii; byliby oni bardziej skłonni do akceptacji, gdyby mogli lepiej zrozumieć istotę tzw. psychometrii. Z tego punktu widzenia, szereg eksperymentów psychometrycznych przeprowadzonych przez Dr. Gustava Pagenstechera w Meksyku z wybitnym medium, Senora Maria Reyes de Z., wydaje się być fundamentalnie ważny.

Najciekawszym z tych eksperymentów był ten, który rzucił światło na problem psychometrii z dwóch różnych perspektyw, co okaże się później. Najpierw przedstawię tylko same fakty. Stary przyjaciel Dr. Pagenstechera, będąc w Hawanie, otrzymał od kobiety dokument, który miał być przedmiotem psychometrycznej analizy, ze względu na duże znaczenie jakie kładła na niego ta kobieta. Dlatego jego przyjaciel J.W.H. dołączył ten dokument do swojego listu do Dr. Pagenstechera, umieszczając go w osobnym, zapieczętowanym kopercie. Wiedział tylko tyle, że autor dokumentu jest prawdopodobnie mężczyzną i należy dokonać jak najdokładniejszych psychometrycznych badań. W kolejnej, również zapieczętowanej kopercie, dołączył pełny opis osoby prawdopodobnego autora, który miał być otwarty dopiero po wykonaniu eksperymentu. W ten sposób zapewniono, że ani Dr. Pagenstecher, jako lider eksperymentu, ani medium, ani żaden z uczestników – bo eksperyment miał być przeprowadzony w obecności wiarygodnych świadków – nie będą wpływani przez telepatię: nikt z uczestników eksperymentu nie wiedział dokładnie, o co w nim chodzi. Jako że był to bardzo ważny eksperyment, a Dr. Pagenstecher spodziewał się wizyty komisarza badawczego z Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego – S.P.R. – Dr. Waltera Prince’a, na razie przechowywał zapieczętowane listy w swoim sejfie. Kiedy wizyta Dr. Prince’a opóźniała się o kilka tygodni, przekazał dokumenty prawnikowi, Lic. J.L. Starr-Huntowi, który wystawił na ich temat zaświadczenie. Dzięki temu, aż do momentu przeprowadzenia eksperymentu, nikt nie miał wglądu w dokumenty. Kiedy wreszcie Dr. Prince przybył, eksperyment przeprowadzono 30 marca 1921 roku, w obecności Dr. Pagenstechera, medium, Dr. Prince’a, Dr. Luisa Viramontesa, sekretarza towarzystwa medycznego „Pedro Escobedo”, inżyniera Thomasa J. Gore’a i prawnika J.L. Starr-Hunta.

Medium otrzymało wcześniej wspomniany zapieczętowany list.

Wrażenia, które otrzymało, opisuje następująco:

„Jest noc – między 2 a 4 rano -; gwiazdy już nie świecą tak mocno, zaczynają blednąć. Zanim zobaczę coś wyraźnie, czuję już kołyszący ruch, który sprawia, że robi mi się niedobrze i kręci mi się w głowie. To sprawia, że przypuszczam, iż znajduję się na statku. Rzeczywiście tak jest, to wielki, ogromny statek, na pokładzie którego znajdują się setki osób, niektóre w pełnym ubiorze, inne prawie nagie, ale wszystkie z przerażeniem na twarzach, drżące i z oczami pełnymi strachu. Wydaje się, że oczekują na coś strasznego. Widzę kobiety, które zemdleły, inne obejmują swoich mężów lub dzieci, niektóre modlą się na kolanach, wznosząc ręce w geście błagania o pomoc. Mężczyźni, nieco spokojniejsi, szybko zapinają kamizelki ratunkowe, a nieliczni starają się dodawać odwagi kobietom i uspokajać krzyczące dzieci, które, choć nie rozumieją zagrożenia, są przerażone krzykami i rozpaczą matek. Po ich ruchach i postawach widzę, że niektórzy z nich wypowiadają przekleństwa, ale nie rozumiem ich, bo prawie wszyscy mówią po angielsku.

Pomiędzy grupami szybko przemieszczają się mundurowi oficerowie marynarki, wydając rozkazy i nadzorujący załogę, która w pośpiechu próbuje spuścić łodzie ratunkowe na wodę. Co jakiś czas na niebie pojawiają się rakiety o czerwonym i niebieskim kolorze. Może wołają o pomoc? Ale dlaczego? Nie rozumiem tej sytuacji! Mimo wszystko musi dziać się coś strasznego, chociaż na pierwszy rzut oka nie widać żadnych oznak niebezpieczeństwa; morze jest spokojne, pogoda jest piękna, na niebie nie widać ani jednej chmury, która mogłaby zapowiadać nadchodzącą burzę. Jednym słowem: nie widzę nic, co mogłoby zapowiadać niebezpieczeństwo dla statku i pasażerów.

Naprzeciwko mnie stoi duży, silny mężczyzna o białej karnacji, dużych czarnych oczach, czarnych włosach i gęstych brwiach; czoło ma szerokie, nos jak u orła, nosi pełną brodę i wąsy. Szacuję, że ma między 35 a 40 lat: to wyraźny typ hiszpański. Nad prawym okiem ma szeroką bliznę! Jest jednym z nielicznych, którzy są całkowicie ubrani: białe spodnie i białe buty, szare marynarki i szarą czapkę podróżną, nieco z tyłu. Wygląda na spokojnego i zdecydowanego. Nie spuszcza oczu z morza. Teraz wyrwał kartkę z książki i, wyciągając ołówek z lewej przedniej kieszeni piersiowej, coś na niej pisze, opierając ją o ścianę kabiny pod zewnętrznie zaciemnioną żarówką elektryczną.
„Nagle… silna eksplozja, po której następuje seria słabszych, jak salwy z karabinów czy mitrallez, które sprawiają, że statek zaczyna trzeszczeć i pękać, jakby miał się rozpaść!”

„W trakcie eksplozji Hiszpan przerywa pisanie i ponownie rzuca badawcze spojrzenie na morze; potem znowu zaczyna pisać, dodając kilka słów; następnie zwija kartkę palcami i szybko wkłada ją do butelki, którą wyjmuje z przedniej prawej kieszeni piersiowej, zatka ją, mocno wciskając korek o ścianę kabiny, używając całej swojej siły; teraz chwyta butelkę za szyjkę i rzuca ją z całej siły jak najdalej od statku do morza, wypowiadając przy tym po cichu kilka słów i wpatrując się w miejsce, gdzie butelka wpadła do wody.”

„Teraz rozglądam się za innymi pasażerami, którzy osiągnęli szczyt rozpaczy. Z daleka widzę, jak ktoś pada – być może samobójca – potem widzę innego, który strzela sobie w podniebienie z pistoletu, również pada. Próbuję zamknąć oczy, aby nie widzieć więcej tych strasznych scen, i w tym momencie czuję, jak ktoś pada mi niemal u stóp, po strzale w skroń, który roztrzaskał mu czaszkę. Mimowolnie wydaję krzyk przerażenia, a w tym samym momencie słyszę straszną eksplozję – może minęły zaledwie dwie minuty, odkąd Hiszpan rzucił swoją butelkę do morza – i z niewiarygodną szybkością cały statek tonie wraz ze wszystkimi pasażerami – i ja razem z nimi! Wydaję przeszywający krzyk! W momencie zatonięcia widzę jeszcze Hiszpana, w odległości może pół metra. Podnosi obie ręce do nieba, jakby błagalnie, i woła: 'Boże mój, moje dzieci!’ (Dios mio, mis hijos).”

„I tak samo szybko, jak zatonęliśmy, wynurzam się na powierzchnię, i tam, gdzie chwilę wcześniej było widać kolosalny statek z setkami krzyczących i zrozpaczonych ludzi, teraz widzę tylko spokojną taflę wody, której fale na zawsze przykrywają wszystkie pozostałości, wszystkie ślady tego straszliwego dramatu.”

„W chwili, gdy wynurzyłem się na powierzchnię, ktoś zabiera mi z rąk kartkę, być może jeszcze zobaczyłbym ewentualnych ocalałych, pływających dookoła, gdybym miał jeszcze ten papier. Na koniec chciałbym zaznaczyć, że cała katastrofa rozegrała się w mniej niż dziesięć minut, tak szybko następowały po sobie wydarzenia.”

„Odczucia medium zostały zarejestrowane podwójnie, raz w stanie transu, a drugi raz zaraz po przebudzeniu, kiedy to otrzymała hipnotyczne polecenie, aby pamiętać wszystkie szczegóły po przebudzeniu i uzupełnić w raporcie z transu wszelkie pominięte detale. Medium postąpiło zgodnie z instrukcjami, a dokonane uzupełnienia są wyraźnie zaznaczone.”

„Drugi zapieczętowany list, który otwarto dopiero po przeprowadzeniu psychometrycznego eksperymentu w obecności wspomnianych świadków, brzmi:
'Tokio, 31 stycznia 1921 r.
Szanownemu Panu Dr. G. Pagenstecherowi!

„Po naszym wyjeździe z Bostonu na jachcie jednego z moich przyjaciół, udaliśmy się do Hawany, aby wejść na pokład mojej prywatnej jachty „Maria del Consudo”. Ponieważ jednak jacht jeszcze nie przybył, byliśmy zmuszeni spędzić kilka dni w tym porcie. Dzięki temu miałem okazję poznać rodzinę, której głowa rodziny zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach, nikt nie wie jak, gdzie i kiedy!

Jego ostatni list pochodził z Nowego Jorku, z czasów, kiedy najwięcej statków było zatapianych przez niemieckie łodzie podwodne. W liście tym informował swoją żonę, że musi wyjechać do Europy, ponieważ nie udało mu się zakończyć swoich spraw w Nowym Jorku. Jednak nie podał nazwy statku ani daty wyjazdu; wspomniał tylko, że wyjedzie w ciągu miesiąca. Jego żona jest przekonana, że wyjechał zaraz po napisaniu tego listu — chciał jej to ukryć, by oszczędzić jej niepokoju przed możliwym katastrofą morską (spowodowaną torpedowaniem).

„Nigdy więcej nie miała od niego żadnych wiadomości, nawet nie wiedziała, którym statkiem podróżował; przypuszcza jednak, że mogła to być 'Lusitania’, podróżując pod fałszywym nazwiskiem (był politycznym uchodźcą, który przez jakiś czas żył pod fałszywym nazwiskiem w Hawanie i chciał udać się do Hiszpanii, aby uzyskać amnestię); ponieważ właśnie wtedy statek ten został storpedowany.”

„Około roku temu urzędnik Republiki Kuby wezwał ją i przekazał jej dołączony arkusz, ponieważ sądził, że może być dla niej przeznaczony; znaleziono go w butelce, którą rybacy wyłowili u wybrzeży Azorów. Rybacy przekazali go osobie, która zadbała o to, aby arkusz został wysłany do Hawany, zgodnie z adresem; sądzono, że może być przeznaczony dla tej nieszczęśliwej kobiety, ponieważ nazywa się 'Luisa’, a on 'Ramon’, tak jak na papierze.”

„Jego rysopis jest następujący: Wysoki, silny, o białej cerze, czarne oczy i bujne czarne włosy, wyraźnie hiszpański typ. Krzaczaste brwi i bardzo widoczna blizna nad prawym okiem. Czarna pełna broda, duża nos w kształcie orła, szerokie czoło. Nazywa się Ramon Penoles, ma 38 lat. Pozostawił wdowę i dwoje dzieci, syna i córkę w wieku odpowiednio 5 i 3 lat.”

„Biorąc pod uwagę, że jego żona była przeciwna jego podróży do Europy, obawiając się nieszczęścia, podejrzewa się, że mógł podróżować pod fałszywym nazwiskiem, aby uniemożliwić żonie znalezienie jego nazwiska na liście pasażerów. To wyjaśnia, dlaczego nie udało się znaleźć jego nazwiska na listach strat wszystkich statków, które wypłynęły z Nowego Jorku do Europy i zostały storpedowane przez niemieckie U-Booty.

„Możliwa jest jeszcze inna wyjaśnienie, mianowicie że, aby zmylić swoją żonę, wyruszył nie z Nowego Jorku, ale z innego amerykańskiego portu.

„Możesz więc ocenić ogromne znaczenie, jakie nieszczęśliwa wdowa przywiązuje do dokładnego opisu osoby, która napisała dołączony arkusz.
Z poważaniem,
J.W.H.”

„Jeśli porównamy opis osobowy przekazany w liście z wynikami ustaleń psychometrycznych, nie ulega wątpliwości, że ich pełna zgodność jest uderzająca i przekonująca. Ponadto należy zwrócić uwagę na fakt, że Dr Pg. poprosił wdowę o inny list od zaginionego, a Dr Prince, bardzo ostrożny i krytyczny przedstawiciel S.P.R., zaświadczył, że zgodność charakterów pisma z listu napisanego tylko kilka miesięcy przed domniemaną śmiercią mężczyzny i z listu znalezionego w butelce jest „absolutnie identyczna”. Co więcej, warto zauważyć, że Lusitania została zatopiona 7 maja, prawdopodobnie po północy; niestety, nie znam dokładniejszych informacji z dziennika okrętu podwodnego.

Jednak chciałbym zwrócić uwagę na coś, co jest bardzo ważne dla oceny wizji psychometrycznej. Dr Pg. dołączył do swojego studium fotografie notatki z butelki oraz porównawczego listu, dzięki czemu każdy czytelnik może sam przekonać się o zgodności charakterów pisma (niestety, ten porównawczy list nie występuje w niemieckim wydaniu, A.G.-W.). Przede wszystkim z treści listu w butelce wynika, że został on rzeczywiście oparty o ścianę kabiny; słowo „Hijos” nagle jest kontynuowane pół centymetra niżej od bieżącej linii, co łatwo wyjaśnić tym, że statek właśnie się przechylił. Ponadto staranne sprawdzenie całego dokumentu wskazuje, że różne linie zostały napisane zgodnie z okolicznościami wspomnianymi w wizji; pierwsze dwie linie są napisane jeszcze w stosunkowym spokoju, za „Luisa” nawet zastanawiająco postawiono przecinek; ale za ostatnim słowem brakuje kropki, jakby pisanie zostało nagle przerwane. Czy to wtedy nastąpiła eksplozja? W raporcie o wizji jest powiedziane: „Podczas eksplozji Hiszpan przerywa pisanie i rzuca ponownie badawcze spojrzenie na morze; potem zaczyna pisać ponownie, dodając kilka słów”. Nawet w niemieckim wydaniu dołączona fotografia pisma pokazuje, że jest to strona wyrwana z książki, a ostatnie słowa, napisane po uświadomieniu sobie nadchodzącej śmierci, są bardzo pośpieszne i nerwowe. Można to zauważyć nie tylko po zmienionym kierunku linii, ale również po kształtach liter.

Takie kryteria z pewnością pomagają wzmocnić zaufanie do autentyczności wizji psychometrycznej i obalić zarzut, że jest to tylko dramatyczna fantazja snuta przez medium w trakcie transu. Ale istnieje również inny sposób, aby właściwie ocenić to osiągnięcie medium, a mianowicie metoda porównawcza eksperymentalna, którą zastosował Dr Pg.

Dla niego tak zwana psychometria, jak i cały okultyzm, były całkowicie nowym terenem, który musiał sobie jeszcze zdobyć. Owszem, czerpał inspiracje i istotne wskazówki z fundamentalnych prac Prof. I.R. Buchanan: „Psychometry, The Dawn of a New Civilization” 1885, oraz W. Denton: „The Soul of Things, or Psychometric Researches and Discoveries” Boston 1866, ale z racji specyfiki tego obszaru zrozumiałe jest, że jasne i pewne przekonania w tych kwestiach najlepiej zdobywać na własnych eksperymentach, chociaż w duchu prawdziwie naukowym był przekonany o ciągłej zdolności nauki do rozwoju i uważał możliwości psychometryczne za prawdopodobne, a ich staranne studiowanie za pożądane i wartościowe.

Jako lekarz i badacz o naukowym przygotowaniu wiedział, jak ważna jest naukowa metoda w jej granicach, ale zdając sobie sprawę z ograniczeń eksperymentów Buchanan’a i Denton’a, które mogły prowadzić do zarzutów o przekazywanie myśli, przyjął metodę eksperymentalną, która była równie prosta, co genialna i prowadziła do niezaprzeczalnych i przekonujących dowodów na psychometryczne fakty. (Koniec nastąpi).

źródło: Der Untergang der „Lusitania” im Lichte psychometrischer Forschung. Von A. Grobe-Wutischky.   „Zentralblatt für Okkultismus” Miesięcznik do badania całokształtu nauk tajemnych, Dezember 1927.

nazwa niemiecka: „Zentralblatt für Okkultismus” Monatsschrift zur Erforschung der gesamten Geheimwissenschaften, Dezember 1927.

]]>
Medium w służbie nauki https://tarot-marsylski.pl/medium-w-sluzbie-nauki/ Sat, 20 Apr 2024 09:16:31 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=10119 Czytaj dalej ]]> Daniel Dunglas Home, pierwsze wielkie medium
w służbie nauki.
Autor: A. Grobe-Wutischky

Jakiś czas temu pod kierownictwem znanego badacza dr. Freih. v. Schrenck-Notzinga, została opublikowana monografia różnych autorów na temat „Fizycznych zjawisk wielkich mediów” (Union Stuttgart). Wśród nich znaleźli się Eusapia Paladino, Eva C., Stanisław Tomczyk, a z nowszych czasów Kathlen Goligher, Willy Schneider, Franek Kluski, Einer Nilsen i Maria Silbert.

Z pewnością cieszy, że tym medium, które oprócz Eusapii Paladino wciąż żyją i są w pełni sił, stara się się oddać sprawiedliwość, ale nie należy zapominać, że wcześniej również istnieli znaczący medium, którzy zasługują, by o nich szeroko i sprawiedliwie się wypowiadać. Do nich niewątpliwie należy D. D. Home, i z dobrych powodów nazywam go pierwszym medium, które ochoczo oddało się do dyspozycji nauki.

Podkreślam to w podwójnym sensie, że może być uznany za pierwsze wielkie medium. Mam na myśli przede wszystkim w sensie czasowym, ale również ze względu na wartość i znaczenie.

Czasowo, ponieważ już w latach pięćdziesiątych zwrócił na siebie uwagę w Ameryce przez nadzwyczajne osiągnięcia mediumiczne, nie tylko w kręgach spirytystycznych, ale i wśród osób bez uprzedzeń z życia praktycznego oraz nauki, podczas gdy na przykład Eusapia Paladino jako medium zaczęła być znana dopiero na początku lat siedemdziesiątych. Home zasługuje również być nazywany pierwszym ze względu na znaczenie, ponieważ jego zdolności mediumiczne objawiły się we wszystkich dziedzinach i to z bogactwem oraz doskonałością, jakie w historii mediumizmu do tej pory były rzadkość.

Szczególnie ważne jest, że Home był jedynym medium, które przez długie życie, a konkretnie przez 35 lat działalności jako medium, nie zostało nawet raz przyłapane na próbie oszustwa czy fałszerstwa; Home był bowiem osobą głęboko uczciwą, czystą i przepełnioną głęboką pobożnością, w której człowiek i medium byli rzadko kiedy tak jedno, jak to miało miejsce u niego. Nawet tak ostrożny i sumienny badacz jak dr Rudolf Tischner, zarówno w dziedzinie historycznej, jak i eksperymentalnej, wielokrotnie wypowiadał się na korzyść bezinteresowności i uczciwości Home’a, co zasługuje na uwagę, pisze bowiem: „Daniel Dunglas Home uznawany jest za najważniejsze, najbardziej wszechstronne medium”, a dalej: „Home to medium, któremu nigdy nie udowodniono oszustwa, ba, rzadko był nawet poważnie podejrzewany.” Jest to ważne, ponieważ nigdy nie był zawodowym medium i ze względu na swoje nadzwyczajne zdolności często oferowano mu duże sumy, w jednym przypadku nawet pięćdziesiąt tysięcy franków za sesję. W swoich młodych latach był całkiem ubogi. Jego wielka, szczera pobożność nie pozwalała mu jednak na prowadzenie biznesu ze swoimi cudownymi talentami: z dziecięcą ufnością polegał na tym, że Bóg, który wybrał go na szczególne narzędzie, również da mu możliwość spełnienia jego misji bez troski o utrzymanie. To głębokie zaufanie nigdy go nie zawiodło.

*) Das Medium D. D. Home. Untersuchungen und Beobachtungen (nach Crookes, Butlerow, Varley, Aksakow und Lord Dunraven) ausgew. und herausgeg. von Dr. Rud. Tischner. Mit einem Titelbild von Home und zahl. reichen Textfiguren. Leipzig. Oswald Mutze. Preis 3.60 Mark, geb. 4.80 Mark.

Zawsze znajdował patronów, a poza tym, jak wynika z opisu doktora Tischnera, dzięki swojemu małżeństwu mógł prowadzić życie całkowicie niezależne pod każdym względem. Nigdy jednak nie wykorzystywał ani nie nadużywał dobroci i zaufania swoich patronów i przyjaciół – chociaż, jak się wydaje, nie bez powodu mówiono o nim, że był dumny a nawet nieco próżny. Ponieważ jego zdolności mediumiczne były podatne na okresowe wahania, nie organizował seansów w czasach, gdy jego umiejętności były osłabione.

Możliwe, że te niepowodzenia były częściowo związane z jego bardzo słabym zdrowiem, jak twierdzi dr Walter Bormann*) (w swojej bardzo wartościowej książce „Szkot Home”, która najlepiej oddaje kompleksowy obraz Home’a i jego działalności):„Prowadził życie męczennika, będąc osłabionym, oczernianym, prześladowanym i czasami nawet zagrożonym życiem przez fanatyczne tłumy”. Dr Bormann wspomina również, że Home prawdopodobnie w Nowym Jorku, po ukończeniu przygotowawczych studiów teologicznych, rozpoczął studia medyczne, które „do swojego wielkiego żalu musiał przerwać z powodu bardzo złego stanu zdrowia, chociaż po przerwie próbował je wznowić, ostatecznie musiał zrezygnować”, a według opisu dr. Bormanna, w 1858 roku musiał na naglące zalecenie swojego lekarza opuścić Brukselę i udać się do Włoch nie tylko z powodu katarru oskrzelowego, ale również z powodu dużej anemii. Chociaż początkowo się opierał, aby uniknąć częstych nieporozumień, ostatecznie musiał zastosować się do rady lekarza, ponieważ jego stan zdrowia znacznie się pogorszył.

Właśnie tej chronicznej słabości zdrowia możemy częściowo zawdzięczać wielkość Home’a jako medium i jako człowieka. Jego wrażliwość mogła być związana właśnie z jego stanem zdrowia. Nie oznacza to bynajmniej, że mediumiczność jest czymś patologicznym, jednak u różnych medium zauważono, że ich słabe zdrowie sprawiało, że byli bardziej wrażliwi nie tylko w sensie ogólnej nerwowej podatności na bodźce, ale także na wrażenia wszelkiego rodzaju, a więc szczególnie na wpływy nadprzyrodzone. (Somnambuliczna Friederike Hauffe Justynusa Kernera jest tu klasycznym przykładem). Z drugiej strony, fizyczne i psychiczne cierpienie, a nawet drobne dolegliwości i złe samopoczucie były często zauważane jako przeszkoda w manifestacji zdolności mediumicznych. Z drugiej strony, Home prawdopodobnie dzięki swoim fizycznym dolegliwościom był bardziej wrażliwy.

1) Der Schotte, ein Zeuge für die Wissenschaft des übersinnlichen im to. Jahr hundert. Von Dr. Walter Bormann. 2. verm. Auflage. Leipzig, Max Altmann. Preis 2.20 Mark.

Właśnie przez to, że był „delikatnie ustawiony” i w wysokim stopniu bezbronnie otwarty na wpływy z innego świata, szczególnie podkreśla się wartość i znaczenie jego życia. Wspomniany już pobożny aspekt jego natury, przez fizyczne ograniczenia, prowadził do introspekcji i całkowitej, bezwarunkowej oddania się światu poza zmysłami i ziemskim życiem, podobnie jak to miało miejsce u innych wielkich i wyjątkowo obdarzonych osób. To hartowało jego charakter i święciło wszystkie jego myśli i działania, poświęcone wyłącznie służbie Najwyższemu i tym, którzy go szukali – w prawdziwym znaczeniu słowa, jako bliźnich. Z tego centralnego punktu jego życia rozumiemy, dlaczego zawsze i wszędzie, kiedy tylko czuł w sobie siłę, był gotów działać jako narzędzie, nawet jeśli musiał przekroczyć ocean i stać się obywatelem świata. Rozumiemy również, dlaczego nie był zdolny do jakiegokolwiek oszustwa czy fałszu z własnej korzyści ani pod przyjazną maską, i wolał czekać na lepsze czasy, kiedy jego tajemnicza moc czasowo zanikała. Taka czystość i niezłomność z kolei błogosławiły jego mocy, która przez dziesięciolecia ponownie jawiła się w najczystszej formie i niezmiennie silna, i dlatego stał się i pozostał wielkim medium, które zasłużenie nazywane jest pierwszym. Jeśli to jest faktem, to z jego życia i działalności powinno być szeroko znane tyle, ile jest niezbędne do jego charakterystyki. Dlatego poniżej znajduje się krótki przegląd jego zdolności i osiągnięć.

D.D.Home urodził się 20 marca 1833 roku w Edynburgu (jak pisze dr Tischner, „przy Edynburgu”) i zmarł 21 czerwca 1886 roku. Można o nim powiedzieć w szczególnym sensie, że miał „nadprzyrodzone zdolności od kołyski”; nie tylko dlatego, że zdolność „drugiego widzenia” była dziedziczna w jego rodzinie. Dr Bormann również relacjonuje: „Z zdumieniem obserwowano, jak jego kołyska była kołysana przez niewidzialną siłę”, jakby już od momentu jego przyjścia na świat miało to zwiastować, że chłopiec był przeznaczony do służby tajemniczym siłom. Nie należy się więc dziwić, że pierwsze przejawy tego przeznaczenia pojawiły się spontanicznie już w dzieciństwie, najpierw w postaci jasnowidzenia i wizji, np. już w wieku 4 lat, a gdy ledwo wyszedł z wieku dziecięcego – miał wtedy 17 lat – zaczęto również relacjonować fizyczne manifestacje, nie tylko ówcześnie sensacyjne dźwięki pukania, ale również ruchy przedmiotów, nawet podczas próby egzorcyzmu.

„Modlitwy, które odmawiał kapłan, były nieustannie towarzyszone przez ciche pukanie, a kiedy tylko wzywano miłosierdzia Najwyższego, przeradzało się ono w głośne grzmienie. To przekonało młodzieńca o pobożnym duchu tych zjawisk, i zapewniał, że to właśnie w tych momentach zdecydowała się cała jego późniejsza droga życiowa, i że to właśnie na kolanach obiecał całkowicie podporządkować się mocy, która dla niego mogła oznaczać tylko dobro i prawdę. Nawet po odejściu kapłana, „nawiedzenie” trwało. Dr Bormann opowiada dalej: „Pukanie nie ustawało, wszystkie meble się poruszały, a H. pamięta, jak pewnego razu, czesząc włosy, z przerażeniem zauważył w lustrze, jak krzesło powoli zmierza w jego kierunku, przed którym szybkimi skokami uciekł na wolność. Gdy stół przed ciocią i wujem (gdzie znalazł schronienie sierota) zaczął się poruszać, ciocia przyniosła Biblię, i ze słowami: „Przynoszę coś, co powinno przepędzić demona”, położyła ją na nim. Ale stół, niezrażony i z większą pewnością, jakby tylko lubił nieść takie ciężary, kontynuował ruch. Wtedy ciocia sama wspięła się na stół, by go zatrzymać; ale ten zaczął unosić się wraz z ciocią.”

W tym czasie odwiedził również sąsiadkę o imieniu Mad Force.

Tam, za pomocą zwykłego alfabetu pukania, odezwała się matka tej kobiety, przypominając jej, aby zainteresowała się swoją przyrodnią siostrą, zamieszkałą daleko stąd, którą całkowicie zapomniała. Chociaż Med. Force nie znała bliższych okoliczności życia tej przyrodniej siostry, to jednak imiona i liczba jej dzieci zostały prawidłowo podane, jak potwierdziły późniejsze zapytania. To wydarzenie spowodowało, że cała miejscowość zwróciła uwagę na młodego Home’a, do tego stopnia, że dom cioci został dosłownie oblężony, co skłoniło już wcześniej niezadowoloną ciocię do wyproszenia kłopotliwego bratanka, chociaż ten musiał teraz sam zająć się trójką młodszych rodzeństwa.

Jednak zainteresowanie tym zdarzeniem miało swoje uzasadnienie. Pasowało ono bowiem doskonale do spirytystycznej fali, która od dwóch lat przetaczała się przez Amerykę i szybko dotarła również do Europy. Nie będę twierdził, że to stanowi niezbity dowód na hipotezę o duchach – takiego jednoznacznego, kompletnie przekonującego dowodu może nigdy nie być – ale to zdarzenie może służyć jako przykład na to, że animistyczne wyjaśnienie, tutaj poprzez jasnowidzenie, wydaje się być bardzo naciągane, skomplikowane i dziwaczne, prawdopodobnie równie dziwaczne jak hipoteza o duchach. Przyjęcie telepatii w tym przypadku wydaje się jeszcze mniej prawdopodobne, skoro Mad. Force ani nie myślała o swojej przyrodniej siostrze, ani nie wiedziała nic o jej sytuacji. Trzeba by przypuszczać, że ta znajdująca się w potrzebie przyrodnia siostra tęskniła za Mad. Force, a jej wpływ przeszedł na Home’a. Muszę przyznać, że do czasu uzyskania jednoznacznego dowodu na takie powiązanie, takie wyjaśnienie wydaje mi się naciągane i jakby wymówką w obliczu niewygodnej i dla nieuprzedzonego badacza nie tak znowu niewiarygodnej, a czasami całkiem naturalnej hipotezy o duchach!

Dr Bormann relacjonuje równie zastanawiający przypadek: „W Lebanon H. odwiedził dom długowiecznego mieszkańca. Tam wkrótce zobaczył ducha, który przedstawił się jako wujek Tilden, a podczas ekstazy Home’a ten duch mówił o aktach własności, które dotyczyły niedawno zdrożałego przez projekty budowlane gruntu i które od dawna bezskutecznie szukała jego rodzina. Stwierdził, że te dokumenty znajdują się w dokładnie określonym domu w Cleveland w Ohio, zamknięte w równie dokładnie opisanym kufrze na strychu. Następnie skontaktowano się z synem pewnej znajdującej się w potrzebie damy, której przypadała jedna trzecia tego majątku, i rzeczywiście znaleziono te papiery w wspomnianym miejscu.”

Gdybyśmy chcieli wyjaśnić ten przypadek z perspektywy animistycznej, byłoby to możliwe tylko poprzez skomplikowane i niejednoznaczne objaśnienia. Niestety, w tym krótkim przeglądzie muszę sobie odmówić przedstawienia tego w szczegółach. Mogę tylko zasugerować, że do interpretacji można by użyć zarówno jasnowidzenia w cudownym wydaniu – chociaż nawet w jego najprostszych formach jest ono często traktowane tylko jako specyficzna forma telepatii, a nie jako odrębne, niezależne zjawisko, i to tylko wtedy, gdy jest to absolutnie konieczne do poparcia animistycznych teorii – a być może również kryptestezji, która choć odnotowana od czasu do czasu, nie jest tak często potwierdzana, by mogła być uznana za wszechstronne narzędzie, zwłaszcza w omawianym przypadku. Wtedy musiałaby być spełniona seria warunków, przede wszystkim wcześniejsza obecność wuja lub gospodarza w tym domu w Cleveland. Do pełnego sukcesu na fundamencie animistycznym potrzebny byłby szereg najbardziej sprzyjających okoliczności, z których każda byłaby równie zadziwiająca i niezwykła jak sama hipoteza duchów. Ale dość o tym, tym razem mogę tylko podać pewne wskazówki, zamiast opowiadać o kilku przypadkach bardziej szczegółowo, co uczynię poniżej:

Podczas gdy Home w 1856 roku przebywał w Paryżu na zaproszenie szkockiej rodziny, do domu wróciło właśnie dwóch synów tej rodziny, oficerowie wracający z wojny krymskiej. W trakcie rozmów na temat zjawisk duchowych i drugiego widzenia, nagle oprócz zwykłych dźwięków pukania, w pokoju rozległ się głośny hałas. Home zinterpretował te pukania i otrzymał przez to wiadomość, że zgłasza się towarzysz tych dwóch oficerów, podając również datę swojej śmierci. Oficerowie nie uwierzyli tej wiadomości, ponieważ zostawili towarzysza zaledwie lekko rannego. Mimo ich sceptycyzmu, tajemniczy duchowy gość obstawał przy swoich informacjach, a potwierdzenie jego słów nasiliło się poprzez coraz silniejsze dźwięki w pokoju, słyszano nawet dźwięki prawdziwej strzelaniny. Kiedy rodzice oficerów wraz z młodszym synem wrócili do Anglii i zapytali o rzekomo zmarłego towarzysza, ku ich zdumieniu potwierdziły się wszystkie informacje otrzymane w Paryżu w tak osobliwy sposób.

Czy rzeczywiście tylko bracia mogli być autorami tej duchowej wiadomości? Czy mogli, mimo że nie martwili się zbytnio o lekko rannego kolegę, być nieświadomie z nim połączeni duchowo; czy mogli nagle stać się jasnowidzami bez wewnętrznej potrzeby, lub, ponieważ nauka sceptyczna zaprzecza trwaniu życia po śmierci, czy mogli – również bez wewnętrznej potrzeby – nawiązać telepatyczną łączność z rodziną kolegi, i czy teraz, znowu bez przekonującego powodu, ich informacje otrzymane w tak niezwykły sposób miały być wyrażone na zewnątrz w sposób mediumistyczny?! Prawdę mówiąc, byłoby to równie niesamowite jak zaakceptowanie samej hipotezy duchów.

Aby przedstawić jeszcze jeden przykład, który może skłaniać do refleksji, wspomnę krótko o następującym zdarzeniu:  Gdy Home w 1852 roku leżał poważnie chory w łóżku w Springfield, otrzymał duchowy rozkaz, aby tego samego popołudnia udać się do Hartford (Connecticut), ponieważ miał tam ważną misję do wykonania. Pomimo zastrzeżeń jego rodziny i lekarza, Home posłuchał i gdy przybył do Hartford, został zatrzymany przez nieznajomego mężczyznę, który spytał, czy to nie Mr. Home; widział go raz przelotnie. Home przyznał, jak w niezwykły sposób znalazł się w tej podróży. Natychmiast mężczyzna odpowiedział: „To niesamowite! Właśnie miałem wsiąść do pociągu, aby pojechać do ciebie do Springfield”. Zaprosił Home’a do znanej lokalnej rodziny, gdzie głowa rodziny, wielki producent Ward Cheney, interesował się badaniami spirytystycznymi. W przedpokoju domu Cheney’a, Home usłyszał szum ciężkiej jedwabnej sukni, chociaż nikogo nie widział.

Potem usłyszał ten sam dźwięk w sali i, rozmawiając o tym z gospodarzem, ten również go usłyszał. Jednakże Home zobaczył też starszą panią w szarym jedwabnym sukienku, która krzątała się wokół. Zanim Home zdążył zapytać, kim jest ta kobieta, zostali wezwani do stołu; tam Home zdziwił się, że starej damy nie było przy obiedzie. Kiedy jednak goście opuszczali jadalnię, ponownie wyraźnie usłyszał szelest sukni, i choć nikogo nie widział, usłyszał również głos mówiący: „Jest mi przykro, że na moją trumnę stawiają inną; nie chcę też, aby tam pozostał.” Kiedy Home powiedział o tym państwu Cheney, byli bardzo zdziwieni; znali bowiem dobrze opisaną damę. Informacja o trumnie wydała się panu Cheneyowi absurdalna i głupia. Jednak godzinę później Home usłyszał tę samą głos i te same słowa, a także dodatkowo: „Ponadto Seth nie miał prawa ścinać tego drzewa.” Gdy przekazał to swojemu gospodarzowi, ten odpowiedział:

„To niesamowite! Mój brat Seth ściął drzewo, które zasłaniało front starego domu, i wiemy, że ta dama, o której mówisz, nigdy by na to nie pozwoliła, gdyby żyła. Co do reszty przesłania, to nie ma w nim żadnego sensu.” Mimo to, tego samego wieczoru Home otrzymał jeszcze raz tę samą wiadomość. Poszedł więc zirytowany spać i miał bezsenną noc, ponieważ nigdy wcześniej nie został oszukany przez duchową wiadomość i teraz sam uważał ciągłe aluzje do trumien za absurdalne. Następnego rano jego gospodarz chciał przekonać go o nonsensowności tych aluzji na miejscu, więc poszli na cmentarz. Tam przywołali dozorcę, który miał klucz do krypty. Dr Bormann kontynuuje: „Kiedy otwierał, zwrócił się nieco zakłopotany do Warda Cheneya, mówiąc: 'Muszę panu zgłosić, że skoro było miejsce nad trumną pani X., położyłem tam wczoraj małą trumnę dziecka pana L. Myślę, że to nie szkodzi, ale może powinienem był wcześniej to panu powiedzieć.’ Home nigdy nie zapomni spojrzenia, które wtedy Cheneya na niego rzucił. Tego wieczoru pojawiła się kolejna wiadomość: 'Nie myślcie, że przywiązuję jakąkolwiek wagę do tego, że trumna została położona na mojej. Moglibyście ułożyć tam całą piramidę trumien, byłoby mi to obojętne. Moim jedynym celem było raz na zawsze udowodnić wam moją tożsamość, przekonać was ostatecznie, że zawsze jestem żywym i rozumnym bytem, tą samą, którą zawsze byłam. To jedyny powód, dla którego postąpiłam tak, jak to zrobiłam.'”

Sądzę, że nie ma potrzeby dodawać wiele więcej, ten przypadek mówi sam za siebie, i choć już wspomniałem, że trudno będzie o niezbity dowód na poparcie hipotezy spirytystycznej, muszę przyznać, że nagromadzenie takich przypadków, jak ten ostatni, ze swoimi charakterystycznymi cechami niezależnych i celowych przekazów, przemawia bardziej za spirytystycznym niż animistycznym punktem widzenia. Ci, którzy chcą dowiedzieć się więcej, mogą sięgnąć po książkę dr. Bormanna. Chciałbym teraz opuścić głównie intelektualne zjawiska i krótko wspomnieć o fizycznej stronie mediumizmu Home’a, zaczynając od przykładu, który również przytacza dr Bormann; może on dobrze służyć jako most między obiema grupami zjawisk. (Koniec następuje.)

źródło: Daniel Dunglas Moine, das erste grosse Medium im Dienste der Wissenschaft. Von A. Grobe-Wutischky, „Zentralblatt für Okkultismus” Miesięcznik do badania całokształtu nauk tajemnych, März 1927.

nazwa niemiecka: „Zentralblatt für Okkultismus” Monatsschrift zur Erforschung der gesamten Geheimwissenschaften, März 1927.


Daniel Dunglas Home (ur. 20 marca 1833 w Edynburgu, zm. 21 czerwca 1886) był jednym z najbardziej znanych medium w historii spirytyzmu, słynącym z wyjątkowych zdolności paranormalnych, które demonstrował w XIX wieku. Jego życie i kariera są fascynującymi przykładami związków między społeczeństwem a zjawiskami nadprzyrodzonymi, które były szeroko omawiane i często kontrowersyjne w jego czasach.

Wczesne życie i działalność
Home urodził się w Szkocji, ale w młodym wieku emigrował do Stanów Zjednoczonych. Od najmłodszych lat wykazywał zdolności, które interpretowano jako mediumiczne – mówi się, że jego kołyska była kołysana niewidzialnymi siłami, a on sam już jako dziecko miał doświadczać wizji i innych zjawisk paranormalnych.

Kariera mediumiczna
Jego kariera jako medium zyskała na znaczeniu w latach 50. XIX wieku, kiedy zaczął przeprowadzać seanse, które przyciągały szeroką publiczność zarówno w Ameryce, jak i później w Europie. Był znany z takich fenomenów jak lewitacja (podczas jednego z seansów twierdził, że unosi się w powietrzu), ruchy obiektów bez dotykania ich, oraz zjawiska dźwiękowe bez widocznych źródeł.

Sceptycyzm i potwierdzenie
Chociaż wiele osób były sceptycznie nastawione do jego zdolności, przeprowadzono szereg testów mających na celu weryfikację jego umiejętności. Na przykład, znanym badaczem fenomenów paranormalnych był sir William Crookes, który przeprowadził serię eksperymentów z Home’em i opublikował wyniki, które miały potwierdzić autentyczność jego zdolności.

Kontrowersje i dziedzictwo
Życie Home’a nie było wolne od kontrowersji. Wiele osób, w tym członkowie naukowej społeczności, oskarżało go o oszustwa, chociaż nigdy nie udowodniono mu fałszerstwa w kontrolowanych warunkach. Niektórzy krytycy sugerowali, że jego zdolności były wynikiem trików iluzjonistycznych, ale takie oskarżenia były zwykle kontrastowane przez jego obrońców, którzy twierdzili, że Home przyczynił się do lepszego zrozumienia zjawisk paranormalnych.

Daniel Dunglas Home pozostaje jedną z najbardziej fascynujących postaci w historii spirytyzmu. Jego życie jest przykładem na to, jak zjawiska paranormalne były odbierane w społeczeństwie wiktoriańskim, mieszając sceptycyzm z fascynacją nadprzyrodzonym. Współcześnie jest często przywoływany w dyskusjach na temat mediumizmu i parapsychologii, będąc jednocześnie postacią kontrowersyjną, jak i ikoniczną.

 

]]>
Badania Psychoskopowe https://tarot-marsylski.pl/badania-psychoskopowe/ Fri, 19 Apr 2024 08:58:09 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=10102 Czytaj dalej ]]> Badania Psychoskopowe
autor: Georg Kaleta

Od dawna pragnęliśmy rozszerzyć nasze eksperymenty o osobę łatwo poddającą się hipnozie. Pewnego razu Jego Ekscelencja zwróciła uwagę na około dwudziestoletniego, wątłego mężczyznę. Ten miał być wcześniej stale chory, szukał pomocy u wielu lekarzy, której jednak nie znalazł. Cierpiał przede wszystkim na silne bóle głowy, które dręczyły go dzień i noc. Pewien właściciel gospody o imieniu W., który przypadkowo nauczył się podstaw hipnozy i sugestii, trwale uwolnił nieszczęśnika od jego dolegliwości. Młody człowiek jest już zdrowy od dwóch lat i obecnie pracuje jako kucharz w hotelu. Właściciel gospody wprowadził go do naszego kręgu badawczego.

Obaj panowie byli nam nieznani. Nie znaliśmy się bliżej. Rodzinne okoliczności Jego Ekscelencji B. były im nieznane. O przedstawionych tu faktach medium nie miało bladego pojęcia. Pan Doktor L. i ja również o nich nie wiedzieliśmy. Wiedzieliśmy tylko, że Jego Ekscelencja stracił syna w wojnie. Sam Ekscelencja nie znał niektórych faktów, jak na przykład osłony na brzozowym krzyżu. Medium rysowało i widziało brzozowy krzyż bez osłony, podczas gdy Jego Ekscelencja upierał się, że taka osłona jest. Dopiero fotografia rozstrzygnęła na korzyść medium.

Teraz przechodzimy do eksperymentów, które przeprowadziliśmy z panem G.:

25 listopada 1921 roku o godzinie 20:00 zebraliśmy się w mieszkaniu Jego Ekscelencji, generała porucznika B. W sesji uczestniczyli: Jego Ekscelencja, jego syn U., pan W. i pan g. jako medium.

Początkowo próbowaliśmy bez R., ale bez sukcesu. Około 15 minut przed jego przybyciem dowiedzieliśmy się za pomocą metody typologicznej: „Czekać!”. Więc czekaliśmy, aż pan R. pojawi się wśród nas. Do dzisiaj ani jemu, ani panu W. nie były znane zjawiska okultyzmu i spirytyzmu. Około godziny 1:40 pan R. przybył. Udaliśmy się do salonu, stanęliśmy przy lekkim, kwadratowym stoliku i położyliśmy na nim ręce. Po krótkim oczekiwaniu otrzymaliśmy typologiczną instrukcję, że powinniśmy uśpić pana R., co zrobił pan W. Następnie panu It. zlecono, aby obserwował nas przy stoliku i opisywał, co dostrzega. Po pół minucie pan R. zaczął spokojnie opisywać:

„Widzę grotę, podobną do jaskini krasowej. To jaskinia. Teraz pojawia się młody, szczupły, wysoki mężczyzna z wąsem po angielsku przyciętym, w niebieskim mundurze itd. Zadałem mu pytanie: „Zapytaj go, jak ma na imię?” Pan R. zapytał: „Przepraszam, jak się pan nazywa?” It. odpowiedział: „Młody mężczyzna mówi mi, że nazywa się Franz B., że czuje się dobrze i cieszy się, że może być wśród nas.” Następnie zadałem panu R. pytanie: „Zapytaj, kiedy pan Franz B. zmarł?” Na to pytanie pan It. ogarnęło uczucie lęku. Wykrzyknął: „Śmierć mnie dotyka!” Ponieważ nie znałem jeszcze pana R. i chciałem za wszelką cenę uniknąć kryzysu, obudziłem pana R. Udaliśmy się do jadalni. Jego Ekscelencja wyciągnęła album ze zdjęciami i dała go panu R. do przeglądania. Po chwili przeglądania i bez wahania pan It. wykrzyknął: „To jest ten młody pan, którego widziałem i z którym rozmawiałem.” Należy zauważyć, że dla kucharza R. pan B. był nieznany i był to jego pierwszy pobyt w domu Jego Ekscelencji.

Po krótkiej przerwie ponownie uśpiliśmy pana R. Kiedy tworzyliśmy łańcuch przy stoliku, znowu zobaczył wcześniej opisaną wysokość. Następnie na wzgórzu zobaczył żołnierza z mapą w ręku. „Żołnierz jest oficerem, robi obserwacje”, powiedział pan R. Widzi grupę maszerujących żołnierzy. Nagle przed jego oczami pojawia się bardzo osobliwy obraz. Widzi sypialnię z dwoma łóżkami, szafą i dwiema komodami itd. „Teraz wchodzi pan. To pan Franz B. Zwracam się do pana R., aby poprosił pana Franza B., by podszedł do naszego stolika. „Odmawia”, odpowiedział. R. widzi jeszcze pana B., jak siada przy stole i zapala papierosa. Tu musieliśmy przerwać eksperyment z powodu wyjazdu pana W. Podczas eksperymentów salon był całkowicie zaciemniony.

Było dla nas poza wszelką wątpliwość, że są to prawdziwe obrazy z życia syna Jego Ekscelencji, który poległ na południowym froncie wojennym.

Następna sesja odbyła się 3 grudnia 1921 roku o godzinie 19:40 w apartamencie Jego Ekscelencji. Obecni byli: Ekscelencja, generał porucznik B., jego syn U., pan hg. Dr. L. i ja. Jako medium funkcjonował pan R. Jak zwykle udaliśmy się do salonu i stanęliśmy wokół stolika, kładąc ręce na jego blacie. Po minucie stolik zaczął się poruszać i za pomocą metody typologicznej otrzymaliśmy wiadomość: „Bez medium nie ma postępu.” Nie mieliśmy innego wyboru, jak tylko czekać na pana R., który pojawił się o 21:50. Po wypiciu filiżanki herbaty wróciliśmy do salonu przy stoliku. Typologicznie zostaliśmy poproszeni, aby uśpić medium. Uśpiłem pana R. za pomocą sugestii. Następnie poprosiłem pana R., aby obserwował i opisywał, co widzi w naszym otoczeniu. Opisał ten sam pokój, co 25 listopada. Zadałem mu pytanie, czy w pokoju jest światło. „Nie”, odpowiedział, „To piękny dzień. Pokój jest pełen jasnego słońca.” Powiedziałem mu: „Wyjdź przed dom i sprawdź numer domu. Jaki to numer?” „To numer 52. Dwójkę widzę niejasno; może być inna cyfra”, odpowiedział medium. „Czytaj teraz nazwę ulicy lub zaułka?” powiedziałem do pana R. „Nie widzę żadnej nazwy”, odpowiedział. W tym miejscu eksperyment został przerwany. Informacje podane przez medium dotyczyły poprzedniego mieszkania zmarłego Franza B. i były dokładne.

Po krótkiej przerwie kontynuowaliśmy nasze eksperymenty. Pan R. opisał nam wspaniały wschód słońca w górach. Nagle przed nim pojawił się już wcześniej opisywany młody człowiek Franz B. Zasugerowałem panu R., aby skłonił go do zostawienia swojego podpisu na sadzy pod blatem stolika. Moja prośba została odrzucona. Zwróciłem się ponownie do medium z prośbą o zapytanie pana Franza B. o datę urodzenia. Medium odpowiedziało: „Pan Franz B. potrząsa głową i odmawia mojej prośbie. Teraz bierze swój plecak, otwiera go i wyjmuje z niego konserwy i manierkę.” Zasugerowałem panu R.: „Stuknij mocno w ramię pana Franza B. On natychmiast wykonał polecenie. „Co robi teraz pan Franz B.?” „Śmieje się, oferuje mi jedzenie i podaje mi manierkę”, powiedział medium. „Weź głęboki łyk i pokrzep się”, odpowiedziałem na to. Po tym, jak pan R. się pokrzepił, kazałem mu poprosić pana Franza B. o kapsułę legitymacyjną. Medium odpowiedziało na to: „Wyjmuje kapsułę z kieszeni.” „Poproś go, by ci ją pokazał”, odpowiedziałem. „Otwiera ją”, powiedział medium. „Przeczytaj, co tam pisze”, odpowiedziałem. Medium czyta: „Imię: Franz B., sierżant, urodzony w 1891 roku. Jedynka jest niejasna. Jest rozmazana, wygląda prawie jak siedemka, ale to jednak jedynka. Urodzony w… Nazwisko jest prawie nieczytelne.” „Przeliteruj nazwisko”, powiedziałem. „Nie widzę dobrze”, odpowiedział

14 grudnia 1921 roku kontynuowaliśmy nasze eksperymenty. Zgromadziliśmy się jak zwykle o 8:30 wieczorem w mieszkaniu Jego Ekscelencji B., a obecni byli tym razem: Ekscelencja B., dr L., medium z jego narzeczoną i ja. Metodą typologiczną nie udało się niczego osiągnąć, więc zdecydowałem uśpić pana R. za pomocą sugestii. Siedział on z boku, podczas gdy my staliśmy wokół małego stolika, kładąc ręce na jego blacie, tworząc łańcuch. Po uśpieniu pana R. zgasiłem światło. Nakazałem medium obserwować nas przy stoliku i relacjonować to, co zauważy. Po minucie powiedziało: „Widzę kawiarnię; to Café Bazar”. – „Wejdź!”, powiedziałem do pana R. „Co widzisz tam?”, kontynuowałem pytanie. Medium odpowiedziało: „Nie jest zapełnione. Wchodzi młody, szczupły pan z laską w ręku. Ma na sobie pluszowy kapelusz, brązowy płaszcz; szuka sobie miejsca. Zapraszam go, by usiadł ze mną. Przedstawił się jako Franz B.” Po krótkim czasie cały obraz zniknął. Medium znalazło się na ulicy obcego miasta. Nie było w stanie odczytać nazw z tabliczek ulicznych. Próbowałem wpłynąć na niego mentalną sugestią, aby zobaczył i opisał moje prywatne mieszkanie. Ten eksperyment całkowicie się nie powiódł. Medium znów znalazło się w wcześniej wielokrotnie opisanym mieszkaniu. Tym razem zobaczyło jednak damę w głębokiej żałobie, co prawdopodobnie odnosiło się do matki zmarłego.

Nagle obraz się zmienił; na jego miejsce pojawił się o wiele bardziej interesujący. Pan R. widział drewniane brzozowe krzyż. Przeczytał na nim napis: „Feldwebel Franz B., poległ 24 maja 1916, urodzony w Egerze.” Czytanie pierwszej cyfry daty miesiąca i ostatniej cyfry roku nastręczało medium trudności, ponieważ wspomniane cyfry były rozmazane i stąd trudne do odczytania. „Czy obok lub w pobliżu pochowany jest ktoś inny?”, zapytałem jeszcze medium. „Tak, jest jeszcze jeden grób obok”, odpowiedziało. Aby uzyskać obraz tej wizji, dałem medium następujący posthipnotyczny rozkaz: „Zapamiętaj dobrze obraz, który właśnie widziałeś. Gdy cię obudzę i będziesz całkowicie przytomny, a ja wypowiem słowo ‚Róża’, poprosisz o papier i ołówek i narysujesz nam brzozowy krzyż, który opisałeś.” Następnie obudziłem pana R. Wróciliśmy do jadalni i rozmawialiśmy o sprawach codziennych. W trakcie rozmowy zwróciłem się do Ekscelencji Feldmarszałka-Leutnanta B. i zapytałem: „Czy Ekscelencja wie, ile teraz kosztuje róża?” „Nie wiem”, odpowiedział. Wtedy dr L. rzekł: „Myślę, że z pewnością pięćdziesiąt koron, jeśli nie więcej.” W tym samym momencie medium wstało z fotela, poprosiło nas o ołówek i papier. Gdy przekazałem mu wszystko potrzebne do rysowania, ponownie usiadło i zaczęło powoli rysować. Wkrótce na papierze pojawił się obraz grobu z brzozowym krzyżem. Medium wyraźnie cieszyło się z rysunku. Jego Ekscelencja B. potwierdziła poprawność rysunku, jednak zauważył, że w rzeczywistości krzyż ma osłonkę. Zdobyłem fotografię wspomnianego grobu. Otrzymany rysunek zgadzał się z fotografją. Wspomniana osłonka nie była widoczna na fotografii.

Niestety, te niezwykle interesujące eksperymenty nie mogły być kontynuowane, ponieważ medium z powodów zawodowych nie mogło już uczestniczyć.

Medium widzi nieznaną sobie zmarłą osobę w jaskini (kawernie). Podaje prawidłowe imię i nazwisko tej osoby oraz opisuje jej ubranie, po którym od razu można rozpoznać żołnierza.

Medium wierzy, że wspomniana osoba żyje, ponieważ podczas pytania eksperymentatora: „Kiedy zmarł Franz B.?” ogarnia je uczucie strachu, i wykrzykuje: „Śmierć mnie łapie!”

W stanie czuwania medium rozpoznaje Franza B. spośród wielu fotografii, krzycząc: „To jest ten pan, którego widziałem i z którym rozmawiałem.”

Na kolejnej sesji medium znowu widzi kawernę z następującą sceną obserwacyjną.

Medium widzi pana B. palącego papierosy w rodzinnym salonie. Dwie zadane mu przez medium pytania są zaprzeczane.

Medium po raz drugi widzi ten sam pokój. Jest piękny dzień. Pokój jest pełen słońca.

Medium poprawnie podaje numer domu jako 52, choć zaznacza, że cyfra 2 jest niejasna. Nie potrafi jednak podać nazwy ulicy. Informacje o wyposażeniu pokoju i numerze domu całkowicie zgadzają się z rzeczywistością.

Medium widzi górską scenerię z pięknym wschodem słońca. Nagle pojawia się przed nim Franz B.

Medium ponownie zadaje Franzowi B. dwa pytania. Obydwa są zaprzeczane.

Medium klepie pana Franza B. po ramieniu i prosi o pokazanie kapsuły legitymacyjnej. Franz B. pokazuje ją medium. Medium czyta w niej wszystkie dane poprawnie, które pojawiły się w pytaniach pod punktami 5 i 9. Cyfra jedności w roku sprawia medium znów dużą trudność.

W stanie czuwania medium rysuje z pamięci przelotny widok górski, który wykazuje wiele podobieństw do fotograficznego ujęcia tej okolicy.

Medium widzi pana Franza B. w kawiarni w Salzburgu, którą B. często odwiedzał za życia.

Medium widzi obce miasto. Z powodu niewystarczających informacji, nie można tego wyjaśnić.

Medium jest wpływane sugestią mentalną, by udało się do mieszkania eksperymentatora. Eksperyment kończy się niepowodzeniem.

Po raz trzeci medium widzi rodzicelski pokój. Tym razem w pokoju znajduje się kobieta w żałobie, prawdopodobnie matka zmarłego.

Medium widzi grób Franza B. Poprawnie odtwarza dane z napisu na nagrobku. Opis krzyża nagrobnego całkowicie zgadza się z rysunkiem wykonanym automatycznie na polecenie posthipnotyczne, który z kolei pokrywa się z fotografią tego krzyża.

Te fakty mogą brzmieć niezwykle, lecz są tak naturalne jak każde inne zjawisko przyrodnicze. Żałuję jedynie, że nie mogłem kontynuować eksperymentów. Na pewno pozwoliłyby one nam precyzyjniej określić granice między poszczególnymi hipotezami, a może nawet dać jednej z nich wyłączność. Teraz pozostawiam to czytelnikowi, aby sam wybrał hipotezę, która wydaje mu się najbardziej odpowiednia do wyjaśnienia powyższych faktów.

źródło: Psychoskopische Untersuchungen Von Georg Kaleta,   „Zentralblatt für Okkultismus” Miesięcznik do badania całokształtu nauk tajemnych, styczeń 1924.

nazwa niemiecka: „Zentralblatt für Okkultismus” Monatsschrift zur Erforschung der gesamten Geheimwissenschaften, Januar 1924.

]]>
O automatycznym piśmie i zjawisku doppelgängera https://tarot-marsylski.pl/o-automatycznym-pismie-i-zjawisku-doppelgangera/ Thu, 18 Apr 2024 16:04:02 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=10095 Czytaj dalej ]]> Uber automatisches Schreiben und Doppelgängerei. 1)
Von Ing. Karl Voigt.

Mój esej byłby krótszy, mniej rozwlekły i ograniczony w zakresie, gdyby nie fakt, że tuż gdy zacząłem go pisać, natknąłem się na artykuły: „Automatyczne pisanie i podświadomość” autorstwa Dr. Friedricha von Wickede oraz „Siedziba duszy” napisany przez generała lekarza w stanie spoczynku, Dr. Neumanna. Moje doświadczenia, które zamierzam opisać, mieszczą się w ramach zjawisk omawianych przez tych dwóch panów z taką dystynkcją, czuję się zobowiązany poświęcić trochę uwagi tym właśnie pracom, by uzasadnić, że trzeźwy i rozsądny człowiek może również zajmować się takimi zjawiskami i że musi na nie nakładać całkowicie inną interpretację, niż czynią to wymienieni panowie.

Zgadzam się z panem Dr. von Wickede, że założenie o istnieniu „podświadomości” jest początkowo tylko hipotezą, ale hipotezą bardzo użyteczną do pracy.
Jak jeszcze zamierzam pokazać, ta hipoteza wyjaśnia, a właściwie rozjaśnia szereg zjawisk okultystycznych i jest zdolna wyjaśnić wiele podobnych procesów, co jest cechą, którą każda solidna hipoteza powinna posiadać. W każdej dziedzinie nauk przyrodniczych, chcąc wyjaśnić pewne zjawiska, musimy opierać się na hipotezach, które są tym cenniejsze, im większy zbiór faktów mogą objąć, i im szersze pole mogą otworzyć dla dalszych badań.

Założenie o niepodzielności atomów było również tylko hipotezą, a mimo to przez dziesięciolecia uznawano je za słuszne, i pod jej berłem chemia święciła triumfy, o jakich wcześniej nie śniono. Jednak zawierało ono błąd, ponieważ dziś wiemy, że atomy składają się z jonów, a więc jedność wszystkiego istnienia leży jeszcze głębiej w tle. Podobnie jest z hipotezą „podświadomości”, termin ten, wprowadzony przez Dessoira, prawdopodobnie wywodzi się z „nieświadomości”, jak to zostało pojęte przez du Prela czy E. v. Hartmanna.

Jest błędem i wprowadza w błąd, kiedy pan Dr v. Wickede określa podświadomość jako coś gorszego, lub jako świadomość o mniejszej jasności. To prowadzi do nieprawidłowego przesunięcia hipotetycznego pojęcia podświadomości. Naszym celem jest pozbawienie podświadomości i nieświadomości ich hipotetycznego charakteru, co jednak nie zostanie osiągnięte, jeśli zmienimy charakter samego pojęcia. Niestety muszę powiedzieć, że pan Dr v. Wickede nie przedstawił niczego, co pozwoliłoby nam głębiej zrozumieć naturę podświadomości.

Że podświadomość nie jest mniej jasną świadomością dziennej, można się przekonać obserwując każdą osobę pod hipnozą, gdyż jest to znany fakt, że po przebudzeniu nie mają one żadnych wspomnień z doświadczeń hipnotycznych, ale za każdym razem, kiedy są ponownie zahipnotyzowane, pamiętają je wyraźnie i dokładnie. Każdy hipnotyzer, który samodzielnie prowadził odpowiednie eksperymenty, może dostarczyć z praktyki wystarczająco przykładów na to. Pozwolę sobie jednak wspomnieć o eksperymencie, który sam często przeprowadzałem.

Suggerowałem mojemu zahipnotyzowanemu podopiecznemu, że jest moim bogatym bratem, a ja sam wróciłem z długiej wędrówki głodny i bez środków do życia. Aby móc kupić trochę jedzenia, poprosiłem o jego zegarek, żeby go sprzedać. Następnie panowie zawsze chętnie na to przystawali, wręczali mi swoje zegarki kieszonkowe, które wkładałem do swojej kieszeni wraz z łańcuszkami. Potem budziłem moich uczestników eksperymentu, zaczynałem z nimi rozmowę i w trakcie niej pytałem o godzinę, tłumacząc, że mój zegarek się zepsuł. Zaskoczenie i zakłopotanie tych panów, gdy nie znajdowali swoich zegarków w zwykłym miejscu, były zazwyczaj bardzo zabawne, a równie rozbawiające było ich grzebanie w kieszeniach w przekonaniu, że mogli przez pomyłkę umieścić przedmiot w złym miejscu. Ostatecznie zaczynali rozważać, gdzie mogli położyć lub zgubić zegarek, a niektórzy, których żony były również obecne, konsultowali się z nimi, gdzie mogli stracić swojego wiernego stróża czasu.

Po tym jak to trwało przez jakiś czas, ponownie uśpiłem te osoby i znowu zapytałem o godzinę. Za każdym razem otrzymywałem natychmiastową odpowiedź, że nie mogą mi jej podać, ponieważ przecież podarowali mi swoje zegarki. Następnie oddałem im ich chronometry, obudziłem ich i ponownie zapytałem o czas. Ich nieco niecierpliwe odpowiedzi brzmiały zazwyczaj, że przecież wiedziałem, iż stracili swoje zegarki, i że nie powinienem się już więcej nabijać z ich nieszczęścia. Kiedy panowie później znaleźli swoje zegarki na zwykłym miejscu, ich radość i zdumienie były tak naturalne, że nie można było przypuszczać, iż udają czy że wspomnienie o „mniejszej jasności” wyłania się w ich pamięci.

Jeśli chodzi o automatyczne pisanie, pan Dr v. Wickede uważa, na podstawie doświadczeń przeprowadzonych na sobie, że ma prawo przypuszczać, iż mechaniczny akt pisania polega na automatycznych ruchach, które są wywoływane wyłącznie przez wyobrażenie o nadchodzącym ruchu pisania, bez udziału świadomego aktu woli. Jest zatem bardzo zadowolony, że jego założenie zdaje się znajdować dalsze potwierdzenie w tym, że udaje mu się wywoływać inne ruchy u siebie i innych osób, opierając się na tej samej koncepcji celu.

Jednakże smutne jest to, że odkrycie to nie jest nowe. Każdy, kto choć raz widział w cyrku czy na scenie jednego z tych wędrownych artystów czytających myśli, wie, że zawsze chwytają za rękę osoby, której myśli starają się czytać. Robią to jednak tylko po to, aby zauważyć ideomotoryczne ruchy tej osoby i pozwolić sobie przez nie prowadzić. Ale również każdy może się łatwo przekonać o istnieniu tych ruchów w najprostszy możliwy sposób. Na przykład, jeśli intensywnie pomyślisz o cytrynie, pojawi się ślinotok, a także ta sekrecja musi być rozumiana jako ideomotoryczny ruch, ponieważ wykonuje się nieświadome ruchy w celu zmuszenia śliny do przemieszczenia się do jamy ustnej.

Zadziwiające jest jednak, że pan Dr. V. Wickede wydaje opinie i orzeka o dziedzinie wiedzy, której literatury kompletnie nie zna. Gdyby tak było, wiedziałby, że „ideomotoryczne ruchy” Dr. Carpentera zostały już wcześniej odrzucone przez barona du Prela jako niewystarczające wyjaśnienie dla automatycznego pisania w jego dziele „Odkrywanie duszy przez nauki tajemne”. To niedostateczne wyjaśnienie można zrozumieć obserwując pewne zjawiska. Jeśli chodzi o automatyczne pisanie i jego mechanizm, to działalność ta miałaby polegać tylko na ruchach, które stały się nawykowe i przez to automatyczne, wywoływane przez oczekiwanie na ruch, to musiałaby to być czynność, która poprzez częste wykonywanie tak weszła w krew danej osoby, że może być realizowana bez specjalnego wysiłku skupienia uwagi. Wiemy jednak, że automatyczne pisanie występuje również u rolników i zwykłych pracowników fizycznych, czyli osób, które mogą pisać tylko z trudnością i wymagającą szczególnego wysiłku uwagi.

Patrząc dalej na tak zwane media malarskie, znajdujemy tu osoby, które, nie mając zazwyczaj specjalnych zdolności artystycznych, są w stanie w sposób automatyczny stworzyć dzieła mające wysoką wartość artystyczną.

Czy więc powinniśmy przyjąć, że sposób wyjaśniania przez pana doktora v. Wickede, czyli doktora Carpentera jest słuszny, musimy przyznać, że ruchy, które mają miejsce bez świadomej woli, przebiegają regularniej i dokładniej niż te zamierzone. Jednak pan doktor v. Wickede tego nie akceptuje, twierdzi bowiem wyraźnie, że mają one charakter skurczowy. Dodatkowo, znany jest przypadek medium Mansfielda (Aksakow II. 464), który pisał obiema rękami jednocześnie komunikaty w językach, których nie znał, podczas gdy jednocześnie prowadził rozmowę ustną na tematy biznesowe z inną osobą. W raporcie Dialektycznego Towarzystwa III 107 zapisano przypadek Abbé R., który położył lewą rękę na planchette, a w prawą wziął ołówek i pisał obiema rękami, równocześnie angażując się w żywą rozmowę.

Wreszcie, warto wspomnieć o raporcie Perty’ego w „Spiritizmie”, który mówi, że trzyletnie dziecko doktora Molla pisało automatycznie do pana Kelso.

Wszystkie te przypadki przeczą wyjaśnieniom pana doktora V. Wickede, gdyż według niego niemożliwe jest automatyczne pisanie ręką, która nie jest do tego przyzwyczajona, a taką ręką jest lewa ręka człowieka, jak również ręka dziecka, które jeszcze w ogóle nie umie pisać. Przy tym nie bierzemy pod uwagę bardzo dziwnej fakt, że jeden z pisarzy pisał w dwóch językach, których kompletnie nie znał. Aby jednak nikt nie mógł zarzucić, że opieram się na faktach jako dowodach, których sam nie doświadczyłem i za których prawdziwość nie mogę w pełni ręczyć, pozwolę sobie jeszcze wspomnieć o własnym doświadczeniu, choć wspomniany zarzut nie ma zbyt wielkiego znaczenia, ponieważ osoby relacjonujące są wykształconymi naukowcami, którym trudno odmówić wiarygodności.

W roku 1899 znajdowałem się w Krefeld i miałem okazję eksperymentować z młodym człowiekiem z mojego otoczenia, który posiadał niebagatelne zdolności mediumistyczne. Wśród naszych eksperymentów dużo miejsca zajmowały te z automatycznym pisanie, a jeśli były one nieco skomplikowane, wynikało to z tego, że nie miałem jeszcze doświadczenia w przeprowadzaniu takich prób. Eksperymenty przeprowadzaliśmy w pokoju oświetlonym lampą naftową, w obecności innego pana z mojego kręgu znajomych.

Niestety, zapiski z tamtego czasu zgubiłem podczas różnych przeprowadzek, ale pamiętam, że były to tylko krótkie zdania, napisane dużymi, kanciastymi literami, podczas gdy pismo mojego medium było klasycznie poprawne.

Procedura podczas moich badań zawsze wyglądała tak, że najpierw uczyniłem prawą rękę mojego medium kataleptyczną przez mesmeryczne pociągnięcia, bez jednoczesnej sugestii, i wsadziłem do jej ręki, która także była pozbawiona woli, ołówek. Rękę kładłem na stole tak, że ołówek dotykał końcówką kartki białego papieru podłożonego na stole, a następnie czekaliśmy na to, co miało nastąpić. Po krótkim czasie medium zaskoczony rozglądał się po pokoju i twierdził, że przeleciały przez niego bardzo szybkie światła, które miały wielkość i formę ludzkich postaci. Te zjawiska dostrzegał także, choć mniej wyraźnie, mój drugi znajomy.

W dalszym ciągu osoba badana zauważyła, że te świetlne zjawiska otoczyły go, aż jedno z nich zbliżyło się tak, że jakby przeszło przez jego prawą stronę. Wtedy zadałem pytanie, na które odpowiedź została szybko zapisana przez kataleptyczną rękę młodego człowieka, przy czym ruchy były tak energiczne, że cała prawa strona jego ciała była szarpana w tę i z powrotem. Po zakończeniu pisania, katalepsja ręki ustąpiła, i przed każdym nowym pytaniem cały opisany proces się powtarzał.

Takie były moje obserwacje w tym szczególnym przypadku, gdzie pisarz nie miał pojęcia o treści zapisanego zdania, a poznawał je dopiero, czytając je później. Później poznałem też innych automatycznych pisarzy, u których ruch pisania był także nieświadomy, ale słowa stawały się dla nich świadome w trakcie pisania, choć często kolejne części skomplikowanych słów różniły się od tego, czego na początku się spodziewali.

Jeśli chodzi o treść automatycznych zapisów, jest znany fakt, że w większości przypadków odpowiada ona zawartości ideowej pisarza. Na przykład Flammarion w swojej książce „Nieznane siły natury” opisuje eksperyment przeprowadzony na sobie, podczas którego otrzymał przez automatyczne pisanie traktat astronomiczny, podpisany przez Galileusza, który jednak w całości odpowiadał kręgowi idei ówczesnego studenta w wieku 19-20 lat, czyli samemu Flammarionowi. Dlatego otwarcie przyznaje, że wszystkie myśli wyrażone w traktacie należy przypisać jego własnemu intelektowi, a słynny astronom z Florencji nie miał z tym nic wspólnego.

Tysiące innych automatycznie zapisanych myśli mogą mieć tę samą źródłową przyczynę.

Automatyczne pisanie zazwyczaj zachodzi tylko wtedy, gdy nie obserwujemy swojej piszącej ręki, kiedy jesteśmy w swoich myślach jak najbardziej pasywni, kiedy usypiamy swoją świadomość dzienną do pewnego stopnia. Wówczas pojawia się stan podobny do zaśnięcia.

Wszyscy wiemy z obserwacji siebie, że przed zaśnięciem następuje stan jakby wzmożonej aktywności mózgu, kiedy intensywnie zajmujemy się sprawami dnia codziennego, co charakteryzuje się częstym mówieniem do siebie jak do drugiej osoby i wykonywaniem z łatwością rzeczy inaczej niemożliwych. Nazywa się to, o ile wiem, stanem dramatyzującego ja. Jest on zbliżony do tego, który występuje u automatycznego pisarza, ale w jego przypadku zamglenie świadomości jest mniej głębokie.

Większość ludzi, u których można wywołać automatyczne pisanie, pisze, nie zdając sobie z tego sprawy, w opisanym wyżej stanie, dlatego nie dziwi fakt, że wartość napisanego jest bardzo mała i prawdopodobnie znajduje się ona jedynie w zaskakująco płynnym stylu, kwiecistym języku i dziwaczności całości. Kto nadmiernie docenia tak powstałe teksty, popełnia oczywiście poważny błąd, wykazując skrajną niewiedzę i łatwowierność. To samo można powiedzieć o osobie, która ocenia wszystkie produkty automatycznego pisania przez pryzmat tych niepełnych zjawisk. Istnieją jednak znacznie bardziej doskonałe formy automatycznego pisania, które są oczywiście znacznie rzadsze, ale to nie zmienia ich fundamentalnego znaczenia.

Jeśli nawet jeden przypadek wykaże, że przez automatyczne pisanie przekazano prawidłowe informacje, wtedy ten pojedynczy przypadek obala twierdzenia pana doktora v. Wickede. Ale prawidłowe informacje nie były otrzymane tylko raz; przez lata otrzymano ich całą masę. Kto nie zna tego faktu, nie powinien go przynajmniej zaprzeczać. Gdyby takie przypadki nie istniały, można by słusznie mówić o spirytystycznym szwindlu; jednak jak stoją sprawy, można co najwyżej mówić o przecenianiu nieadekwatnych prób.

Bardzo interesujący przypadek w tej kwestii omawia Edmonds w „Amerykańskim spirytyzmie”. Doktor Daxxter pisał tam automatycznie naukowe prace podpisane przez Bacona lub Swedenborga. Różne rękopisy odpowiadały różnym podpisom, ale każdy miał swoją własną, zawsze tę samą charakterystykę. To przykład, choć nie dowodzi logiki ani wartości napisanego, pokazuje, że różne wille mogły inicjować akt pisania.

Kolejny przypadek opisuje Aksakow w „Animizmie i spirytyzmie”, tom II, strony 385-398. Grupa krytycznych badaczy przeprowadziła w Newcastle 35 sesji z kobietą o średnim wykształceniu, trwających po 3 godziny każda. Podczas tych sesji kobieta pisała na zadane pytania naukowe, starannie opracowane prace dotyczące światła, ciepła, elektryczności, fizjologii roślin, anatomii i podobnych tematów. Założenie, że kobieta przygotowywała się do tych prac z góry, jest nieuzasadnione, ponieważ nigdy nie wiedziała z góry, jakie tematy będą jej zadane.

(Kontynuacja nastąpi.)

źródło: Uber automatisches Schreiben und Doppelgängerei. 1) Von Ing. Karl Voigt.   „Zentralblatt für Okkultismus” Miesięcznik do badania całokształtu nauk tajemnych, styczeń 1922, wydanie 7.

nazwa niemiecka: „Zentralblatt für Okkultismus” Monatsschrift zur Erforschung der gesamten Geheimwissenschaften, Januar 1922, 7 Heft

]]>
Media które znałem https://tarot-marsylski.pl/media-ktore-znalem/ Thu, 18 Apr 2024 14:19:05 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=10091 Czytaj dalej ]]> MEDIA, KTÓRE ZNAŁEM I Z KTÓRYMI EKSPERYMENTOWAŁEM
autorstwa Florizel von Reuters

Część III
ZJAWISKA FIZYCZNE

Pod pojęciem zjawisk fizycznych rozumiem w tym przypadku:

  1. telekinezę, czyli przemieszczanie obiektów bez kontaktu fizycznego;
  2. zjawisko tzw. „apportu” (nagłe pojawienie się przedmiotu, który wcześniej znajdował się w innym pomieszczeniu); oraz
  3. materializację dłoni lub pełnych postaci. Oczywiście „głos bezpośredni” jest sam w sobie wielkim, a może nawet największym zjawiskiem fizycznym, ale ten temat został już omówiony w części I tej serii.

Wielka wartość zjawisk fizycznych nie znajduje się na pewno w perspektywie etycznej. Z drugiej strony mamy niepodważalny fakt, że jeden dobrze udokumentowany przypadek prostej telekinezy jest wart więcej niż sto zjawisk mentalnych o najbardziej podnoszącym na duchu charakterze, jeśli chodzi o przekonanie sceptyka.

Twardogłowy naukowiec, który nie będzie pod wrażeniem najpiękniejszego przemówienia w transie czy rozwlekłego pisma automatycznego, zadrży z zachwytu na widok szklanki czy skrzynki unoszącej się nad stołem, jeśli będzie przekonany, że trzyma obie ręce medium i stąpa po jego stopach. Środkowa Europa jest domem dla zjawisk fizycznych niższej kategorii. Rumunia i Węgry dały nam w ostatnich latach Eleonorę Zugun i Vilmę Molnar (dwie dziewczyny poltergeist). Austria ma jedno z największych medium fizycznych, Panią Silbert z Grazu. Czechy wręcz roi się od zjawisk fizycznych. Niektóre z ostatnich przypadków to afera z duchem w Nicholsbruger, deszcz kamieni w Kotterbach, zjawiska polter w przypadku dziewczyn Zwieselbauer (zbadane i poświadczone przez dr. Simsa z Pragi) oraz najnowsze wydanie czasopisma „Zeischrift fun Parapsychologie” opisuje dwie nowe medium z Pragi, które osiągnęły fenomenalne wyniki. Ponadto są znani bracia Schneider z Braunau, na granicy austriacko-bawarskiej, którzy zyskali sławę dzięki eksperymentom laboratoryjnym barona Schrenck-Notzinga, a także bardziej recent eksperymenty z panem Harrym Price’em w Londynie; starsza, ale wciąż fenomenalna Maria Vallhardt z Berlina, oraz niedawno dziecko-medium Lucie z Charlottenburga (Berlin), którego zjawiska były świadkiem i zostały poświadczone przez sześciu berlińskich lekarzy, co przewróciło Berlin do góry nogami na kilka tygodni, a cała sensacja zakończyła się procesem sądowym wytoczonym przez właściciela przeciwko rodzicom za rzekome zakłócanie spokoju, jednak jego roszczenia zostały odrzucone jako nieudowodnione i nielogiczne. Berlin dał także medium Uhlanda, Pannę Elsę Arnhem, która otrzymała apport autentycznego wiersza Uhlanda, dotąd nieistniejącego i w najbardziej uznawanym stylu niemieckiego poety.

ZJAWISKA POLTERGEIST

Kilka lat temu, zjawiska poltergeist miały miejsce w jednym z domów w Monachium, których przyczyny zostały wyśledzone do młodej służącej. Dziewczyna ta, oprócz licznych autentycznych zjawisk, które zaobserwowały trzy osoby (w tym jeden policjant), pod wpływem histerii dokonywała również różnych oszukańczych manewrów. To skłoniło śledczych, oczywiście nieobeznanych z fenomenami psychicznymi, do wniosku, że wszystko było mistyfikacją, mimo świadectw przeciwnych. W rezultacie pokojówka została zamknięta w zakładzie dla nerwowo chorych, co było prostym i skutecznym sposobem na pozbycie się problemu zjawisk psychicznych! W katolickiej Bawarii duchy czy poltergeistry są zakazane i muszą być zwalczane przez egzorcystów.

W ostatnich latach, dom pewnego księdza w Wirtembergii był nawiedzany przez poltergeistry, które tak dręczyły biednego duchownego, że musiał opuścić budynek. Pełny opis zjawisk, w tym również „głos bezpośredni”, został opublikowany w Dzienniku Parapsychologicznym przez dr. Ludwiga z Uniwersytetu w Freising, księdza katolickiego i autorytet wśród duchowieństwa w kwestiach psychicznych. Następnie był również przypadek ducha, który badał i opisywał Schrenck-Notzing.

Miasto Hamburg przez wiele lat miało jednego z największych medium materializujących, Frau Ohlhaver, żonę zamożnego kupca hamburskiego, w obecności której pojawiało się jednocześnie aż dziewięć form duchowych. Książka Ohlhavera „Żywi Martwi” rozeszła się w Niemczech w nakładzie pół miliona egzemplarzy w ciągu roku i przyczyniła się, więcej niż jakakolwiek inna publikacja, do rozpowszechnienia spirytyzmu wśród niższych warstw społecznych.

Interesujące jest obserwowanie, że w większości przytoczonych przypadków zjawiska te skupiają się wokół młodych osób obu płci z niższych klas społecznych, co potwierdza spirytystyczną teorię, że zjawiska fizyczne pierwotnego typu są zawsze produkowane przez niższe lub związane z ziemią duchy. Trudno sobie wyobrazić, aby Shakespeare czy Goethe byli związani z pokojówką czy młodzieńcem, ale łatwo można sobie wyobrazić, że niższe inteligencje wykorzystują nadmierną ilość magnetycznego fluidum tych młodzieńców do przeprowadzenia swoich demonstracji. Oczywiście, nauka animistyczna twierdzi, że potrafi wyjaśnić te zjawiska bez pośrednictwa duchów. Stara się wytłumaczyć wszelkie poltergeisty poprzez podświadome impulsy histeryczne medium, jak również teorie Freuda. Jednak te hipotezy są, co najwyżej, prowizorką. Zdecydowanie możliwe jest, że podświadoma wola psychiczna może często nieświadomie odgrywać większą rolę, niż przyznają to zagorzali spirytyści. Osobiście, nigdy nie mogłem zrozumieć, dlaczego niektórzy spirytyści tak niechętnie przyznają jakiekolwiek moce własnej duszy wcielonej człowieka. Niektórzy spirytyści zdają się czuć obowiązek przypisywania każdego możliwego zjawiska duszom nie wcielonym, albo dlatego, że nie zbadali przypadków, które jasno wskazują na kontrolę inkarnacyjną, nie dyskarnacyjną, albo dlatego, że obawiają się zmniejszenia dowodów na spirytyzm, jeśli przyznają cokolwiek mocą żyjącej duszy wcielonej; podczas gdy w rzeczywistości osłabiają swoją własną sprawę przez zbyt fanatyczne zaprzeczanie doktrynom animizmu. Zdecydowanie nie ma powodu, dla którego spirytyzm i animizm nie mogłyby do pewnego stopnia się połączyć.

PRYMITYWNE ZJAWISKA FIZYCZNE

Pierwszym medium dla prymitywnych zjawisk fizycznych, którego doświadczyłem, była Maria Vollhardt, znana wszystkim niemieckim znawcom dzięki książce dr. Schwaba „Telekineza i ma”, naukowej relacji z jego dwuletnich eksperymentów z nią. Jest żoną szanowanego urzędnika kolejowego i nigdy nie przyjmuje pieniędzy za swoje seanse, więc w jej przypadku nie ma pierwotnych powodów do oszustwa. Ma około sześćdziesiąt lat. Podczas mojej pierwszej wizyty u niej, w pełnym świetle słyszeliśmy pukanie w ścianę. Widziałem, jak unosiła się w powietrzu, podczas gdy obie jej ręce były unieruchomione. W trakcie lewitacji moja matka i ja przesuwaliśmy ręce pod podeszwami jej stóp. Doświadczyłem również lewitacji trąbki głosowej, która unosiła się, dotykając różnych osób na życzenie, przy czym wszystkie ręce były kontrolowane. Ponieważ pani Vollhardt nie jest przeszkolona do bezpośredniego przekazu głosowego, w tym przypadku z trąbki nie dobiegł żaden głos. Tego samego wieczoru kwiat z wazonu w pokoju obok pojawił się na stole i poruszał się, dotykając rąk wszystkich obecnych, pod ścisłą kontrolą. Również sofa po lewej stronie medium, ale poza jej zasięgiem, przemieściła się do stołu, a popielniczka przemknęła przez pokój.

Dziwnym zjawiskiem, często obserwowanym u pani Vollhardt, są rysunki z aktolazmy na lustrach w jej domu. Substancja, która tworzy te formy na lustrach, została przeanalizowana chemicznie. Pani Vollhardt miała również zjawiska dermatologiczne, które objawiały się zadrapaniami na jej rękach i ramionach.

Najciekawsze zjawiska tego raczej niepodnoszącego na duchu rodzaju były produkowane przez dziewczynę poltergeist, Eleonorę Zugun, która w szczytowym momencie swoich mocy mediumicznych potrafiła w ciągu dwóch godzin, w jasnym świetle dnia, wywołać aż trzydzieści różnych zadrapań, niektóre na twarzy, inne na szyi i ramionach. Widziałem, jak podnosząc do ust szklankę herbaty nagle się zatrzymała, a w tym momencie na jej policzku pojawiły się trzy lub cztery czerwone linie, jakby spowodowane długimi paznokciami. Przeprowadzono eksperyment z nałożeniem zimnego kremu na jej gołe ramiona. Następne zadrapania zetrzeły krem, świadcząc o zewnętrznej sile niezależnej od samej dziewczyny. Czasami Eleonora była gryziona, ślady zębów były wyraźnie widoczne na jej ciele. Czasami na skórze pojawiała się ślina, która została przeanalizowana i okazało się, że zawiera bakterie z niezadbanych ust, jakie mogły mieć jej chłopski przodkowie. Kto rozwiąże taką dziwną zagadkę? Z pewnością wskazywało to na przyziemny wpływ o makabrycznym charakterze, jeśli w ogóle możliwe jest wyjaśnienie przez kanały spirytystyczne. Naukowcy wysunęli teorię, że Eleonora – kierowana przez jakieś dziwne podświadome impulsy masochistyczne à la Freud – nieświadomie torturow

PANI CRANDON („Margery”)

Między zjawiskami, które opisałem wcześniej, a wyraźnie określonymi fizycznymi fenomenami „Margery” z Bostonu istnieje ogromna przepaść. Tam mamy do czynienia z naukowo przeszkoloną telekinezą i materializacją ręki, połączoną z demonstracją „bezpośredniego głosu”. W różnorodnym charakterze swoich fenomenów, pani Crandon jest całkowicie unikalna, tym bardziej że jej pokazy odbywają się w warunkach kontroli, które pod względem doskonałości przewyższają tylko te stosowane przez Schrencka-Notzinga i Harry’ego Price’a. Pani Crandon jest przeszukiwana do skóry przed wejściem do pokoju seansowego (moja matka asystowała przy przeszukaniu podczas seansu, na który zostaliśmy zaproszeni). O jej fenomenach napisano w Ameryce bardzo wiele, więc będę się tutaj streszczał. Widzieliśmy lewitację megafonu, słyszeliśmy dzwonienie słynnego dzwonka w czerwonym świetle (wówczas trzymałem pudełko) oraz doświadczyliśmy kilku mniejszych aktów telekinezy.

Pełna szczerość nakazuje mi przyznać, że kiedy byłem obecny, pozycja szklanej klatki, w której Margery była przypięta i związana, wydawała mi się niekorzystna, ponieważ stała tak blisko ściany po prawej stronie, że ciągła kontrola prawej ręki była niemożliwa. Obecność doktora Crandona po prawej stronie swojej żony podczas dzwonienia również musi być uznana za słabość systemu kontroli. Jednak zdaję sobie sprawę, że od moich doświadczeń w 1925 roku wprowadzono znaczące ulepszenia zarówno w mediumizmie, jak i w warunkach kontroli, więc ta krytyka prawdopodobnie nie ma już zastosowania do obecnych warunków. Rzeczywiście, rozumiem, że wiele eksperymentów przeprowadzono bez obecności doktora Crandona. Z pewnością doktor i jego żona wykonali wspaniałą pracę dla nauki psychologicznej.

Nie mogę pominąć wzmianki o seansie z panem Victorem Millerem z Nowego Jorku, znanym z seansów materializacyjnych. Podczas wspomnianego seansu pan Miller siedział w pełnym widoku przed kabinetem, który składał się tylko z paru zasłon rozpiętych na oknie bay-window. Kabinet został dokładnie przeszukany przed rozpoczęciem seansu i nie było możliwe wejście do niego inaczej niż przez sam pokój. Blask światła w tylnej części pokoju pokazał, że żaden ze widzów się nie poruszał, jednak przysięgam, że w pewnym momencie z kabinu jednocześnie wyłoniło się nie mniej niż pięć cienistych postaci. W trakcie seansu, który trwał ponad dwie godziny, pojawiło się około trzydziestu postaci, niektóre z nich były tylko cieniami, inne wystarczająco dobrze uformowane, aby pokazać rysy i kontury. To było niesamowite doświadczenie i wymagało tylko jednego dodatkowego środka ostrożności, aby spełnić warunki badania psychologicznego. Nawet jeśli pan Miller, który sam nie był przeszukiwany, miał ukryty o sobie jakiś biały drap, nie widzę, jak mógłby spowodować pojawienie się pięciu postaci za pomocą sztuczki.

BRACIA SCHNEIDER

Przejdźmy teraz do najważniejszych i najbardziej przekonujących eksperymentów z telekinezą, jakie miałem przywilej obserwować, czyli do tych przeprowadzonych z braćmi Schneider w laboratorium psychiki barona van Schrenck-Notzinga w Monachium. To dzięki uprzejmości zmarłego barona Schrencka miałem wspaniałą okazję obserwować zjawiska fizyczne w warunkach całkowicie odpornych na oszustwa. Byłem obecny na około dwudziestu seansach, gdzie warunki kontroli absolutnie wykluczały możliwość fałszerstwa.

Muszę otwarcie przyznać, że niesamowite zjawiska fizyczne, których byłem świadkiem, całkowicie zepsuły mi odbiór innych zjawisk, czy też tak zwanych zjawisk, które mają miejsce podczas seansów, gdzie kontrola nie jest wymagana lub dozwolona. Chciałbym ponownie zaznaczyć, że uważam za obowiązek wszystkich prawdziwych mediumów praktykowanie seansów z naszytymi na rękawach oświetlonymi opaskami na ramionach, co jest gwarancją dobrej wiary i odróżnia ich od tanich szarlatanów, na których łatwowierność spirytualistów jest pożądanym łupem.

Każdemu poważnemu badaczowi zjawisk fizycznych poleciłbym urządzenie kontrolne na prąd, które zostało po raz pierwszy użyte w laboratorium Schrencka-Notzinga, a później udoskonalone i rozszerzone przez Harry’ego Price’a w jego laboratorium w Londynie. Urządzenie, zaprojektowane przez znanego okultystę Karla Kralla, jest niezwykle proste. Składa się z wskaźnika, na którym w czerwonym świetle pojawiają się liczby 1, 2, 3, 4. Wskaźnik ten umieszczony jest tuż nad zasłonami kabinu i jest elektrycznie połączony z płytą kontaktową, na której stoją stopy medium. Medium zakłada kapcie i rękawice, które za pomocą przewodów elektrycznych łączą się z wskaźnikiem, a rękawice są dodatkowo przymocowane do rękawów medium i zabezpieczone plombą. Najmniejsza próba uwolnienia ręki czy stopy skutkuje zgaśnięciem liczby, z którą dany członek jest połączony. Medium, jak i wszyscy uczestnicy, są oddzieleni od miejsca działania drewnianym płotem, a miejsce medium znajduje się metr od stołu, na którym umieszczone są przedmioty do telekinetycznego przesunięcia. Stół znajduje się dokładnie pod czerwoną lampą, której światło można zmniejszać lub zwiększać w zależności od intensywności zjawisk. Zawsze nalegano na łańcuch trzymanych rąk. Harry Price, w ostatnich seansach Rudi’ego Schneidera w Londynie, rozszerzył kontrolę elektryczną również na wszystkich uczestników, tym samym obalając teorię sceptyków, że za zjawiska odpowiedzialny jest wspólnik. Nie należy pominąć, że oprócz elektrycznej kontroli i kontroli opasek na ręce, medium jest także trzymane za ręce i nogi przez jednego z eksperymentatorów, co stanowi trzykrotne zabezpieczenie. Nie można wymyślić bardziej kompletnego systemu kontroli niż ten, który przekonał ponad 200 sceptycznych uczonych w Niemczech podczas eksperymentów Schrencka-Notzinga.

Gdy po raz pierwszy widziałem Willi Schneidera, jego moce słabły, podczas gdy moce jego młodszego brata Rudi’ego były, i nadal są, na poziomie najlepszych demonstracji Eusapii Palladino. To znaczy, kiedy jest w formie, bo seanse całkowicie negatywne nie są u niego rzadkością, dopóki nie przyzwyczai się do kręgu osób lub nowego otoczenia.

Specjalnością Rudi’ego jest przesuwanie przedmiotów ręką materializowaną, która czasami przybiera formę pseudopodu, ale często wydaje się być niezależną materializacją, tworzoną za zasłonami i przyczepioną do formy, która nie ma odwagi lub siły, by się ujawnić.

Prawdopodobnie jest to „Olga”, kontrolująca byt, który mówi przez usta medium i, przy rzadkich okazjach, rozdziela zasłony (jak na przykład niedawno w Londynie w laboratorium Price’a) i pozwala uczestnikom rzucić okiem na jej ulotną postać. Widziałem, jak zasłony wybrzuszały się, jakby forma zza nich popychała, widziałem je poruszone, jak przez silny wiatr, tak że latały nad głowami uczestników – mimo że są to ciężkie tkaninowe zasłony.

ZJAWISKA W CZERWONYM ŚWIETLE

Widziałem, jak ręka w dobrym czerwonym świetle wysunęła się przez szczelinę między dwiema zasłonami, chwyciła laskę ze stołu, zdecydowanie uderzyła nią o stół, a następnie machnęła nią w powietrzu. Była to ładna, delikatna dłoń, zupełnie inna niż ręka medium; w rzeczywistości dłoń wyrafinowanej damy.

Widziałem, jak podnosi ciężar dwudziestu funtów ze stołu, kładzie go na podłogę, a później podnosi z powrotem i odkłada na stół, co jest zadziwiającym wyczynem siły, nawet gdyby należała do żyjącej osoby.

Tamburyny, kosze na śmieci, oświetlone wachlarze latały po pokoju, cytra była harmonijnie grana przez niewidzialną rękę, oświetlony dzwonek unosił się w powietrzu, płynął dookoła przez minutę i pół (zmierzony czas) i był energicznie dzwoniony przez cały czas.

Długość tego ostatniego zjawiska pozwoliła wszystkim obecnym jasno zaobserwować nieożywione ręce zahipnotyzowanego medium, z ich oświetlonymi opaskami na rękach, oraz nienaruszoność czerwonych cyfr na wskaźniku. Są to zjawiska fizyczne, które są godne uwagi, a Nauka Psychiczną zawdzięcza podziękowania Baronowi Schrenck-Notzing za udowodnienie istnienia telekinezy w warunkach naukowych, które nie pozostawiają miejsca na wątpliwości w sercu żadnej uczciwej osoby, która doświadczyła tych zjawisk.

ETYCZNA WARTOŚĆ ZJAWISK

Na zakończenie jeszcze słowo o etycznej wartości tych zjawisk z punktu widzenia spirytualistycznego. Gdy ludzie pytają mnie, dlaczego duchy zajmują się takimi drobnostkami jak podnoszenie patyków i machanie tamburynami, zawsze odpowiadam: „Czy uważacie takie eksperymenty naukowe w laboratoriach za błahe? Czy uważacie zadanie naukowego udowodnienia istnienia sił nadprzyrodzonych za błahy wysiłek? Czyż nie są to duchy (jeśli to są duchy), które są odpowiedzialne za kierowanie lub wykonywanie zjawisk fizycznych w warunkach testowych, wykonujące bardzo cenną usługę na rzecz nauki psychicznej?” Nie każdy duch może być poetą, filozofem czy mówcą publicznym, tak samo jak nie mógł nim być za życia; i tak jak w życiu ziemskim potrzebujemy skromnego rzemieślnika do pewnych prostych zadań, tak musimy polegać na mniej intelektualnych duszach w życiu duchowym, aby dały nam te fizyczne demonstracje, które same mogą zrobić wrażenie na upartym sceptyku. To wszystko jest częścią wielkiego planu tej boskiej Mocy, która kieruje losem świata.

źródło: MEDIUMS I HAVE KNOWN AND EXPERIMENTED WITH by Florizel von Reuter from „THE DIRECT VOICE”, no 6, october – november 1930.


Florizel von Reuter był amerykańskim skrzypkiem i kompozytorem, który urodził się 21 stycznia 1890 roku w Davenport, Iowa1. Był cudownym dzieckiem, które rozpoczęło swoją karierę w Europie jako wybitny solista i nauczyciel gry na skrzypcach. Oprócz swojej kariery muzycznej, był również medium i autorem kilku książek na temat rzekomych mediumicznych komunikatów z zmarłymi muzykami1.

W latach 20. XX wieku jego matka, Grace Reuter, rozwinęła zdolności mediumiczne, otrzymując rzekome duchowe wiadomości poprzez automatyczne pisanie. Florizel był blisko związany z tymi doświadczeniami i działał jako medium oraz rejestrował te odkrycia. Jego książki, takie jak “The Psychic Experiences of a Musician” (1928) i “The Consoling Angel” (1930), opisywały rozmowy z takimi sławnymi zmarłymi muzykami jak Paganini czy Pablo de Sarasate1.

Jego druga książka, “The Consoling Angel” z 1930 roku, opowiadała o otrzymywaniu wiadomości automatycznego pisma od szkolnej przyjaciółki jego matki, zawierającej ponad trzysta dowodów tożsamości, wszystkie dotyczące spraw zupełnie nieznanych von Reuterowi i jego matce2.

Florizel von Reuter zmarł we śnie 10 maja 1985 roku1.

Autor książek:

  • The Psychic Experiences of a Musician (1928)
  • The Consoling Angel (1928)
  • A Musician Talks With Unseen Friends (Rider, 1931)
  • Great People I Have Known (Freeman Printing, 1961)
  • The Twilight of the Gods (Hitler’s Berlin: A Novel, by an American Who Experienced It (Cultural Press, 1962)
  • Maiden Worlds Unconquered, Eleven Fiction Tales of Love Through the Ages (Cultural Press, 1967)
  • The Master From Afar: A Flight into the Past as it Might Have Been (Carlton Press, 1972)

Książka „The Psychic Experiences of a Musician” autorstwa Florizel von Reutera została wydana w 1928 roku i jest zbiorem opisów osobistych doświadczeń autora związanych z zjawiskami paranormalnymi i spirytyzmem. Florizel von Reuter był amerykańsko-niemieckim skrzypkiem i kompozytorem, który zyskał również sławę jako medium i badacz zjawisk nadprzyrodzonych.

W swojej książce Reuter opisuje różnorodne zdarzenia i doświadczenia, które miały miejsce w różnych okresach jego życia, począwszy od wczesnego dzieciństwa, kiedy to pierwszy raz zetknął się z duchami i innymi paranormalnymi fenomenami. Autor twierdzi, że wielokrotnie był w stanie nawiązać kontakt z duchami zmarłych osób, co miało znaczący wpływ na jego życie osobiste i karierę muzyczną.

Reuter w swojej pracy nie tylko relacjonuje swoje doświadczenia, ale także próbuje je analizować i wyjaśniać z punktu widzenia ówczesnej wiedzy o parapsychologii i spirytyzmie. Książka stanowi próbę połączenia świata sztuki, muzyki i niezwykłych zjawisk psychicznych, co było dość nowatorskim podejściem w tamtym czasie.

Jest to zatem fascynujące świadectwo życia człowieka, który nie tylko osiągnął sukces jako muzyk, ale również jako osoba głęboko zainteresowana i zaangażowana w badanie zjawisk nadprzyrodzonych. Książka „The Psychic Experiences of a Musician” oferuje unikalny wgląd w te dwa pozornie odmienne światy, łącząc je w osobistej narracji Reutera.

]]>
Medium Arthur Ford https://tarot-marsylski.pl/medium-arthur-ford/ Tue, 16 Apr 2024 19:37:12 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=10080 Czytaj dalej ]]> Arthur Ford był znanym amerykańskim medium duchowym, działającym głównie w pierwszej połowie XX wieku. Urodził się w 1896 roku i zyskał sławę dzięki swoim umiejętnościom jasnowidzenia oraz zdolności do nawiązywania kontaktu z duchami zmarłych. Ford jest szczególnie znany z tego, że twierdził, iż udało mu się skontaktować z duchem Harry’ego Houdiniego oraz syna biskupa Jamesa Pike’a podczas transmisji telewizyjnych, co przyciągnęło dużą uwagę publiczną​​.

Jednak jego kariera była również kontrowersyjna. Ford miał problemy z uzależnieniem od alkoholu i morfiny, co znacznie wpływało na jego życie prywatne i publiczne działania. Mimo swoich demonów osobistych, zyskał uznanie w środowiskach badających zjawiska paranormalne, odwiedzając liczne stowarzyszenia duchowe w USA i Europie, gdzie demonstrował swoje umiejętności​.

Strażnicy skarbów w kontekście poszukiwań magicznych i duchowych bywają przedstawiani jako istoty nadprzyrodzone lub duchy, które mają za zadanie chronić określone miejsca czy przedmioty przed niepowołanym dostępem. W wielu kulturach i tradycjach ludowych strażnicy mogą przyjmować różne formy – od duchów zmarłych, przez demony, aż po fantastyczne stworzenia. Wierzenia te są często związane z przekonaniami o moralnych i etycznych aspektach poszukiwania skarbów, gdzie strażnicy testują intencje poszukiwaczy lub karzą za chciwość i nieuczciwość.

Ciekawym aspektem jest to, jak w różnych opowieściach strażnicy mogą stanowić barierę nie tylko fizyczną, ale też moralną lub duchową, co dodaje głębi wielu legendom skarbowym. W tradycji, którą reprezentował Arthur Ford, strażnicy mogli być także interpretowani jako duchy pomagające w kontakcie z zaświatami, co miało ułatwiać odnalezienie ukrytych przedmiotów czy rozwiązywanie tajemnic z przeszłości​.

Jego życie i kariera, pomimo osobistych wyzwań i kontrowersji, rzucają światło na złożoność i wielowymiarowość praktyk związanych z mediumizmem i duchowością, pokazując zarówno ich potencjalną siłę, jak i możliwe pułapki.


SOME TWENTIETH CENTURY MEDIUMS
No. 2-ARTHUR FORD
By The Editor

Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że wiele rzeczy przyjmujemy za pewnik i bezkrytycznie akceptujemy słowa innych; szczególnie dotyczy to różnych nauk, którym niewielu z nas ma ochotę lub czas poświęcić się osobiście.

Ale istnieje jedna nauka – najmłodsza z nich wszystkich – gdzie sytuacja wygląda zupełnie odwrotnie. Powodem prawdopodobnie jest to, że poprzednie nauki rzadko, jeśli w ogóle, mają wpływ na nasze indywidualne życie, podczas gdy ta ostatnia bezpośrednio wpływa na zdarzenia, które prędzej czy później dotykają każdego z nas bezpośrednio; chociaż wielu ludzi bardzo niechętnie to przyznaje, jest niewielu, którzy nigdy nie zetknęli się z jakimś rodzajem zjawisk psychicznych.

Prawdą jest, że nie każdy nadaje się do badania tematu, który nie jest wolny od niebezpieczeństw dla nierozważnych czy niezrównoważonych, ale jak powiedział wiele lat temu ten wielki pionier spirytyzmu, dr Alfred Russell Wallace – słynny angielski naukowiec i współodkrywca z Charlesem Darwinem pochodzenia gatunków:

„Kardynalną zasadą spirytyzmu jest to, że każdy musi sam odkryć prawdę. Nie rości sobie pretensji do przyjęcia na podstawie plotek, ale wymaga, aby nie był akceptowany bez cierpliwego, uczciwego i nieustraszonego dochodzenia.”

W poszukiwaniu prawdy istnieje jedna niezbędna rzecz, bez której badanie jest niemożliwe. Bez pewnej formy mediumizmu nasze poszukiwania zakończyłyby się na starcie, ponieważ tylko dzięki jakiejś fazie mediumizmu – czy to nasz własny, czy czyjś inny, możemy rozpocząć naszą misję.

Mediumizm, szczególnie w swoich najwyższych formach, jest rzadkością, i większość z nas zależy od kogoś innego do jego manifestacji.

Te utalentowane istoty nazywamy „medium”, które dzielą się na różne klasy zgodnie z ich szczególną fazą mediumizmu, którą można ogólnie podzielić na dwie grupy: „mentalną”, obejmującą takie fazy jak jasnowidzenie, jasnosłyszenie, psychometria itp., oraz „fizyczną”. Ta ostatnia grupa zawiera wszystkich tych, którzy produkują zjawiska związane z materią, takie jak trąbki i niezależne głosy, materializacja, lewitacja, telekineza, pukanie do stołu itp.

Prawdopodobnie pierwsza klasa zawiera najwięcej osób, ale większość z nich jest albo niedorozwinięta, albo ma bardzo małą moc. Bez wątpienia największym medium mentalnym po tej stronie Atlantyku jest ks. Arthur Ford. Jest on zarówno jasnosłyszny, jak i jasnowidzący w niezwykłym stopniu, i nie wahamy się powiedzieć, że jako „medium przekazujące wiadomości” nie ma sobie równych w Stanach Zjednoczonych. W rzeczywistości możemy śmiało stwierdzić, że znamy tylko jedno inne medium, które mogłoby się z nim równać, a jest to pani Estelle Roberts z Londynu, Anglia. Dla czysto dowodowych wyników, które są prawie nie do uwierzenia, jeśli samemu ich nie doświadczyło, praca pana Forda jest najwyższa.

Pan Ford, który został wyświęcony na ortodoksyjnego ministra, kształcił się w Transylvania College oraz na Uniwersytecie Kentucky. Podczas pierwszej wojny światowej służył jako porucznik w Armii Amerykańskiej. Jego pierwszy kontakt ze spirytyzmem miał miejsce w 1919 roku, kiedy medium opisało mu jego szkolnego przyjaciela Fletchera, z którym miał umowę, że ten, który pierwszy umrze, skontaktuje się z drugim. W 1924 roku został przekonany przez kilku przyjaciół do odwiedzenia obozu spirytystycznego Lake Pleasant. Podczas jednego ze spotkań medium przekazało mu informacje, które pozwoliły mu odnaleźć krewnego, z którym rodzina straciła kontakt ponad sześćdziesiąt lat wcześniej.

Na początku 1929 roku, Arthur Ford zdobył światowe uznanie, przekazując pani Houdini tajny kod wiadomości ustalony między Houdinim a nią. Chociaż wydarzenie to wywołało wiele kontrowersji, nigdy nie zostało zaprzeczone przez osobę, która zna wszystkie fakty, a list pani Houdini, napisany i poświadczony dzień po otrzymaniu wiadomości, nadal jest uznawany za wiarygodny. Pełne fakty tego fascynującego zdarzenia zostały zachowane w bardzo interesującej broszurze autorstwa Francisa R. Fasta, zatytułowanej „The Houdini Messages”.

Ford przekonał się o prawdziwości spirytyzmu dopiero po poważnym zbadaniu tematu przez pewien czas, ale gdy już osiągnął to przekonanie, postanowił poświęcić swoje życie na rozpowszechnianie tej wiedzy. W swoich wysiłkach odwiedził wiele części świata. Jest równie dobrze znany w Anglii, co w Ameryce, a autor pamięta zamieszanie wywołane przez jego niesamowite osiągnięcia podczas pierwszej wizyty. Wykładał i demonstrował również w Niemczech, i mimo że nie znał języka, Florizel von Reuter zaświadczył, że jego przekazy i opisy były stuprocentowo poprawne.

Pan Ford niedawno wrócił z Kalifornii, gdzie przyciągnął takie tłumy, że nie można było pomieścić ich wszystkich w kościele. Najpierw zapełnił się piwnica, a gdy ta się przepełniła, tłumy gromadziły się na zewnątrz kościoła. Zainstalowano głośniki, i przy wielu okazjach przekazywał wiadomości ludziom w piwnicy i na zewnątrz kościoła, które były potwierdzane przez odbiorców jako absolutnie poprawne.

Kilka dni temu pan Ford pojawił się tylko raz tej jesieni w Nowym Jorku, reprezentując Fundację Pamięci Annette Levy w Hotelu St. George w Brooklynie. Wygłosił znakomite przemówienie, w którym nie bał się krytykować sam ruch spirytystyczny. Odwaga jest zdecydowanie jedną z głównych zalet Arthura Forda. Reprezentuje on to, co najlepsze i najszlachetniejsze w spirytyzmie i nie boi się mówić, co myśli, bez wahania krytykując tych z nas, którzy zadowalają się czymś mniej niż najlepszym. Wysoki standard, którego domaga się, zrobi więcej niż cokolwiek innego, aby przynieść naszemu ruchowi uznanie, na które zasługuje i którego w przeszłości rzadko kiedy doświadczał.

Po przemówieniu pan Ford dał naprawdę wspaniałą demonstrację prawd spirytystycznych, przekazując trzydzieści wiadomości, zawierających bogactwo informacji i szczegółów, co było naprawdę niezwykłe. Imiona i zdarzenia były podawane jasno i bez wahania, i w każdym przypadku zostały potwierdzone jako całkowicie prawidłowe.

Z wyjątkiem trzech osób, odbiorcy byli całkowicie nieznani panu Fordowi, który sam przyznał, że zna niektóre z nich. Czterech odbiorców wiadomości to przyjaciele autora, którzy, o ile mu wiadomo, nigdy osobiście nie spotkali pana Forda, a mimo to udało mu się przekazać im imiona ich zmarłych krewnych oraz informacje o okolicznościach z nimi związanych. Chociaż słynny pisarz, Upton Sinclair, stwierdza, że nie jest spirytystą, napisał do pana Forda, że w kilku przypadkach doświadczył prawdziwych zjawisk nadprzyrodzonych za pośrednictwem jego mediumizmu. Nie jest to powszechnie znane, ale pan Ford rozwija bardzo interesującą fazę zjawisk „bezpośredniego głosu”, a podczas seansów za granicą, szczególnie w tych krajach, których języka nie zna, osiągnięto wspaniałe wyniki, przy czym byty mówiły w co najmniej ośmiu lub dziewięciu różnych językach. W takich przypadkach pan Ford znajduje się w głębokim transie.

W swojej najnowszej książce, Florizel von Reuter przedstawia kilka przykładów cudownych osiągnięć pana Forda. Jedno dotyczy psychometrii, a drugie jego pracy w transie. O tym ostatnim pisze: „Praca pana Forda była zdecydowanie niezwykła… Mamy przynajmniej dziesięć zweryfikowanych oświadczeń, wiele z nich dotyczy imion i spraw nieznanych nam… Jeśli to nie stanowi dowodu na istnienie inteligencji po śmierci i całkowicie nie obala teorii podświadomej telepatii, to nie wiem, co by mogło.”

Pan Ford jest teraz na kolejnej podróży do Anglii i na kontynent, gdzie jesteśmy pewni, że będzie kontynuował swoją pracę, przynosząc pocieszenie tysiącom osób, które wierzą, że straciły swoich bliskich. Pracę tę określił jeden z najbardziej znanych premierów Anglii, William Ewart Gladstone, jako „najważniejszą pracę na świecie dzisiaj”.

„The Consoling Angel”, redagowane przez Florizela von Reutera, Londyn: The Psychic Press. Cena $1.5, dostępne w Sunshine Publishing Co.

 

źródło: The Direct Voice; The A magazine Devoted to the Direct Voice and Other Phases of Psychic Phenomena, no 5, september 1930.

]]>
Rozmowy z umarłymi https://tarot-marsylski.pl/rozmowy-z-umarlymi/ Mon, 15 Apr 2024 17:41:49 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=10057 Czytaj dalej ]]> Wśród powieściopisarzy, którzy wierzą w rzeczywistość szerokiego zakresu zjawisk duchowych jest Pani Philip Champion de Crespigny, autorka „The Grey Domino”, „The Spanish Prisoner” oraz „My Cousin Cynthia”. Jest córką admirała, Wielmożnego Sir A. Cooper Keya, i opowiedziała o swoich doświadczeniach dla Daily Sketch.

Słyszała na przykład głos swojego męża, porucznika Royal Navy, który zmarł cztery lata temu, przekazujący wiadomości, których osobisty charakter był dla niej niezbitym dowodem tożsamości. „Co więcej”, mówiła Pani de Crespigny, „głos słyszało trzy lub cztery inne osoby. 'Bezpośredni głos’ jest dla mnie najbardziej niezwykłym i przekonującym z wszystkich zjawisk spirytystycznych. Znam dwóch medium, przy których słychać 'bezpośredni głos’.

„U jednego z medium, kiedy słyszałam głos mojego męża, cztery duchy mówiły jednocześnie, zwracając się do ludzi w różnych częściach pokoju, każdy z nich rozpoznawał komunikującego się i autentyczny, osobisty charakter wiadomości. Wydaje się, że pewna subtelna forma materii jest budowana w tymczasowy krtań czy narząd głosowy, podobnie jak szybkie budowanie subtelnej materii opisane jest w nowej książce Sir Olivera Lodge’a, którą właśnie czytałam, rejestrującej komunikaty jego syna.

„Wszyscy w pokoju słyszeli cztery głosy jednocześnie. Nie ma szans wytłumaczyć ich jako wytwór wyobraźni. Jeden z głosów powiedział mi, co robiłam po powrocie do mojego mieszkania wczoraj wieczorem. 'Otrzymałaś’, powiedział, 'wiadomość telefoniczną, która bardzo cię zaintrygowała.’ Byłam zdumiona. Rzeczywiście, wiadomość była takiego rodzaju, że chodziłam po pokoju zastanawiając się, jak na nią odpowiedzieć.”

„Czy wtedy kilka osób w pokoju słyszy głos tak wyraźnie, że każdy wie dokładnie, co zostało powiedziane?” „Absolutnie tak! Każde słowo! 'Bezpośredni głos’ jest nowym i całkiem nowoczesnym sposobem manifestacji.”

„Czy masz jakieś doświadczenia z bardziej spokojną metodą komunikowania się przez stół?”
„Rzadko kiedy uzyskuje się obrazy za pomocą mocy ducha”, odpowiedziała Pani de Crespigny. „To zainteresuje Daily Sketch. Pewnego wieczoru, około sześć tygodni temu, troje z nas siedziało przy stole, rozmawiając o artystach. Powiedziałam, 'Ciekawe, czy ktoś mógłby rysować przez nas?’ i wzięłam ołówek, zawieszając go między palcem a kciukiem, a inna osoba, która nie znała się na rysowaniu, położyła na nim rękę. Ołówek natychmiast narysował bardzo dobry główkę. Ja nigdy nie rysuję głów i nie mogłabym niczego narysować ołówkiem zawieszonym w ten sposób.”
Pani de Crespigny jest zarówno artystką, jak i autorką. Jest członkinią North British Academy, Ridley Art Club i Allied Artists’ Association, i organizowała prywatne wystawy w Dore Gallery.

„’Teraz’, kontynuowała Pani de Crespigny, 'narysuj drzewo.’ Ołówek naszkicował drzewo, kończąc falistą linią i ozdobnikiem,

„Trzeci uczestnik przy stole, który nie dotykał ołówka, rozpoznał ozdobnik jako charakterystyczny podpis jego ojca, amatora artysty o znacznym talencie, który zmarł kilka lat temu. Dla pewności zapytaliśmy, 'Spróbuj jeszcze raz. Podpisz się,’ i trzy razy został dane podpis, z rozwinięciem, typowym manieryzmem jego przy podpisywaniu czeków i innych dokumentów, jak mi powiedziano, bardziej popularnym za czasów Dickensa niż obecnie.”

„Czy przypominasz sobie jakąś komunikację faktu, którego medium nie mogło wcześniej zdobyć wiedzy?”

„Na jednym z seansów pani – jedna z głosów – twierdziła, że mnie zna i podała swoje imię. Powiedziałam 'Nie sądzę, abyśmy się znały.’ 'O, tak, znasz mnie,’ odpowiedziała. 'Znasz mnie,’ i podała swoje nazwisko. Znałam ją na Malcie, jako dziewczynkę, jako przyjaciółkę moich rodziców, choć nigdy nie znałam jej imienia. Zapytałam, 'Czy twój mąż jeszcze żyje?’ Powiedziała, 'Tak; odeszłam dwa lata temu.’

„Gdy wróciłam do domu, sprawdziłam ją w książce referencyjnej i znalazłam, że wszystkie jej stwierdzenia są prawdziwe. Zmarła dwa lata temu, jej imię było takie, jakie podała, a jej mąż żył. Medium nie miało pojęcia, że ją znałam.”

źródło: Talking to Dead from „THE CHANEL” An International, Quarterly of Occultism, Spiritual Philosophy of Life, and the Science of Superphysical Facts, NUMBER Four JULY, AUGUST SEPTEMBER, 1917.


Mrs. Philip Champion de Crespigny, znana również jako Rose Champion de Crespigny (urodzona Annie Rose Charlotte Key; 9 listopada 1859 – 10 lutego 1935), była angielską artystką i autorką. Opublikowała wiele powieści, w tym wspomniane wyżęj “The Grey Domino”, “The Spanish Prisoner” i „My Cousin Cynthia”1.

Rose była córką admirała Sir Astley Coopera Keya i jego żony, Lady Charlotte Lavinii. Urodziła się 9 listopada 1859 roku w Kensington i została ochrzczona 15 grudnia 1859 roku w kościele St John’s w Notting Hill. Jako artystka, jej obrazy często przedstawiały krajobrazy; jej pisarstwo, po wczesnych próbach genealogicznych i lokalno-historycznych, szybko skupiło się na popularnej fikcji. Jej prace były opisywane w ówczesnych recenzjach jako posiadające „pewną łatwość i wdzięk”1.

Rose była czołowym członkiem Ridley Art Club, Lyceum Club w Piccadilly oraz British College of Psychic Science. Wyszła za mąż za Philipa Augusta Championa de Crespigny (1850-1912), oficera Royal Navy i syna Sir Claude’a Williama Championa de Crespigny, 3. baroneta, 1 października 1878 roku w Westminsterze. Mieli czworo dzieci, w tym Fredericka Philipa Championa de Crespigny (1884–1947), który odziedziczył tytuł baroneta jako 7. baronet, rok przed swoją śmiercią1.

Jej twórczość obejmuje również inne tytuły, takie jak “Key to the Roll of the Huguenots Settled in the United Kingdom” (1884), “The Roll of the Highland Clans of Scotland” (1889), “The New Forest; its traditions, inhabitants and customs” (1895), a także wiele innych powieści i opowiadań1.

]]>
Fotografia duchowa https://tarot-marsylski.pl/fotografia-duchowa/ Sun, 14 Apr 2024 16:54:52 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=10049 Czytaj dalej ]]> Zaledwie dwa lata później, wiosną 1914 roku, poznałem panią zainteresowaną spirytyzmem. Trochę porozmawialiśmy i opowiedziałem jej o biurze. Kilka dni później odwiedziła mnie, aby powiedzieć, że chce dać mi wystarczająco pieniędzy, aby ponownie otworzyć biuro, choćby w małej skali; i w ten sposób obietnica mojego ojca została spełniona na kilka miesięcy przed wybuchem wojny, kiedy to dzięki jego istnieniu moglibyśmy pomóc wielu.

Otwarcie takiego biura jak pierwsze, z jego dużymi pomieszczeniami, sekretarkami i medium, było niemożliwe; więc przejęliśmy święte miejsce mojego ojca (jego specjalny pokój w biurze), zostawiliśmy meble tak, jak je ustawił, zaopatrzyliśmy półki w bibliotekę psychiczną którą mi zostawił, i nazwaliśmy to „Biblioteka i Biuro Graniczne W. T. Steada”.

Członkowie biblioteki płacą dziesięć szylingów i sześć pensów rocznie; ale biuro jest otwarte dla wszystkich, i wielu przychodzi po radę i pocieszenie. Nie mamy medium na miejscu, ale jesteśmy w kontakcie z wieloma, niektóre z nich pracowały dla Biura Julii: i dzięki nim wielu, którzy do nas przyszli, otrzymało zapewnienie, że ich bliscy nie są martwi; że ich chłopcy zabici na polu bitwy wciąż są z nimi; i że nic nie smuci tych chłopców bardziej niż widok ich bliskich opłakujących ich jako straconych, gdyż widzą przed sobą nowe życie, i wiedzą, że czas oczekiwania na dołączenie do nich bliskich nie będzie długi.

Co środę organizujemy spotkanie w sali obok, specjalnie dla osób pogrążonych w żałobie. Wygłaszane są krótkie przemówienia, a potem następuje jasnowidzenie. Co tydzień nasze zgromadzenia są większe; i nawet jeśli tylko jeden czy dwóch otrzymali zapewnienie, że następny świat jest rzeczywisty i że ich bliscy jedynie zrzucili swoje ziemskie powłoki jak ubranie, i nie są bardziej martwi niż my, czulibyśmy, że nasza praca nie poszła na marne. Ale wielu otrzymało to zapewnienie, i każdy tydzień zwiększa ich liczbę. Z ciemności tej wojny promieniuje światło nadziei i realizacji, a nasi chłopcy przechodzący na co dzień pomagają zdejmować welon między nami.

Fotografia duchowa panny Stead z wyraźnym portretem jej zmarłego ojca u jej boku. To niezwykłe zdjęcie skotograficzne zostało wykonane w warunkach kontrolowanych. Panna Stead kupiła płytę fotograficzną, zbadała aparat, sama naświetliła i wywołała płytę. Kolejny potwierdzający fakt to, że nigdy nie widziała żadnego zdjęcia swojego ojca dokładnie takiego jak to. Ma słowo swojego ojca (otrzymane psychicznie), że to zdjęcie jest autentyczne.

 

źródło: Spirit Photograph of W. T. Stead, „THE CHANEL” An International, Quarterly of Occultism, Spiritual Philosophy of Life, and the Science of Superphysical Facts, no. 2, OCTOBER, NOVEMBER, DECEMBER, 1916.


„The W. T. Stead Borderland Library and Bureau” była instytucją związaną ze spirytyzmem i badaniami nad zjawiskami paranormalnymi, której nazwa nawiązuje do Williama Thomasa Steada, brytyjskiego dziennikarza, redaktora i entuzjasty spirytyzmu, który zginął w katastrofie Titanica w 1912 roku. Stead był znaczącą postacią w historii dziennikarstwa i często angażował się w różne działania o charakterze społecznym, w tym w promocję spirytyzmu.

Cel i Działalność
„The W. T. Stead Borderland Library and Bureau” służyła jako centrum zbierające materiały i źródła dotyczące spirytyzmu, paranormalnych zjawisk oraz metafizyki. Instytucja ta mogła oferować dostęp do książek, czasopism, artykułów oraz innych publikacji związanych z tymi tematami, a także prowadzić sesje i spotkania dla osób zainteresowanych tymi zagadnieniami.

W. T. Stead jako Pionier
W. T. Stead był pionierem w zakresie badań psychicznych i spirytyzmu, a jego zainteresowania i działalność były dobrze znane w środowiskach badawczych. Poprzez działalność takich miejsc jak „Borderland Library and Bureau”, Stead chciał promować zrozumienie i akceptację dla badań nad zjawiskami, które w tamtych czasach często spotykały się ze sceptycyzmem i krytyką.

Spuścizna
Chociaż szczegółowe dane dotyczące działalności biblioteki i biura mogą być trudne do zdobycia poza specjalistycznymi archiwami i źródłami związanymi z historią spirytyzmu, instytucja ta niewątpliwie przyczyniła się do zachowania i propagowania dziedzictwa W. T. Steada oraz szerzej – badań nad zjawiskami nadprzyrodzonymi. Stała się częścią większej narracji o próbach zrozumienia i naukowego podejścia do spirytyzmu oraz paranormalnych aspektów ludzkiej egzystencji.

Wpływ na Kulturę i Naukę
Instytucje takie jak „The W. T. Stead Borderland Library and Bureau” miały znaczący wpływ na kulturę i percepcję zjawisk paranormalnych, stając się częścią debaty naukowej i popularnej na temat granic ludzkiej percepcji, śmierci i istnienia pośmiertnego. Pomimo że w społeczeństwie dominował sceptycyzm, działalność takich centrów pomogła ugruntować miejsce spirytyzmu w historii badań nad ludzką świadomością i zjawiskami metafizycznymi.

źródło: Chat GPT4

]]>
Wiadomości Duchowe https://tarot-marsylski.pl/wiadomosci-duchowe/ Fri, 12 Apr 2024 16:38:37 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=10030 Czytaj dalej ]]> WIADOMOŚCI DUCHOWE
Od (Ducha) Prezydenta Chestera A. Arthura, [przekazane przez medium Pani Kaiser].
Przyczynił się G. H. Moore,
25 W. 28th Street, Minneapolis, Minn.

Człowiek został stworzony na obraz Boga, nie zewnętrzny człowiek, ale wewnętrzny człowiek, dusza, ego; i jest zdolny do kształtowania. Im wyższe i czystsze myśli i cele życiowe, tym bardziej dusza rośnie; ale zaniedbaj ją i oddaj myśli zmysłowościom i rzeczom należącym do życia fizycznego, a dusza zwiędnie jak pestka w orzechu wysuszona i pomarszczona, ale w przeciwieństwie do martwej pestki życie w niej nadal pozostaje i jak roślina zmartwychwstania, kiedy zostanie nawodniona, rozprzestrzeni swoje macki i nabierze nowego życia, i zakwitnie w czystości i słodyczy, tak dusza będzie rosła, kiedy zostanie nawodniona boską miłością i tęsknotami. Jak ważne jest, aby człowiek rozumiał te rzeczy i poświęcał więcej czasu i myśli na rzeczy, które mają o wiele większą wartość dla życia niż samo dążenie do zysku i światowych honorów, które na tym świecie, jeśli nie są słusznie zdobyte, maleją w efekcie jak ktoś patrzący przez większy koniec teleskopu.

Wawrzynowe wieńce są tutaj przyznawane tym, którzy pokonali smoka samouwielbienia, namiętności, apetytu i walki o przewagę, a nie tym, którzy w glorii bitewnej zachęcają swoich ludzi, aby w szaleństwie podążali za nim, by zabijać stworzenia Boże, ponieważ odważyli się różnić od nich w swoich przekonaniach, i skazują ich na spędzanie życia w jaskiniach i lochach, zamiast na czystym powietrzu i w słońcu, które zostało darmo dane wszystkim.

Fanatyzm nie oznacza chrześcijaństwa, a przelew krwi w imię Pana jest równie nieświęty, równie kryminalny jak zabijanie z osobistej złości. Nie ma monopolu na miłość Boga, jego stworzenia od najniższych do najwyższych są Jego Dominium i nikt nie może powiedzieć innemu: jestem twoim przewodnikiem, idź za mną, ale zostaliśmy stworzeni braćmi i powinniśmy dążyć do podążania ścieżkami wyznaczonymi dla nas przez nauki najłagodniejszego z ludzi, Jezusa z Nazaretu, który nie znalazł nikogo zbyt niskiego, by nie mógł się pochylić, aby pocieszyć, i nikogo zbyt wysokiego, by nie mógł go zganić, tym samym udowadniając, że w oczach Boga wszyscy ludzie są stworzeni równi i że On nie ma względu na osobę.

Czym jest człowiek, że powinien oceniać swojego brata, ponieważ odniósł światowy sukces, może nieuczciwymi środkami; czy powinien być stawiany wyżej od swojego mozolnego brata, który stara się pomagać swojemu bliźniemu i ma dobro wszystkich na sercu? Człowiek jest zbyt skłonny do oceniania po zewnętrznym wyglądzie i zaniedbuje poszukiwanie klejnotu, który jest zakorzeniony w każdej naturze, ale czasami ukryty przez niezgrabną powłokę i są zaniedbywani na ziemi, tylko by jaśniej błyszczeć i z promiennymi kolorami tam, gdzie człowiek jest oceniany za to, kim naprawdę jest, a nie za to, jak ludzie myślą, że jest.

Co bardziej naturalne, niż że ten, kto dąży do wyższych części, powinien dostrzegać piękno w każdej naturze i zdawać sobie sprawę, że nic nie zostało stworzone, co by nie było dobre i że wszystko będzie dobrze na końcu; że jest Ktoś, który jest ponad wszystkim, przez wszystko, i jesteśmy Jego dziećmi, przygotowywanymi do przyszłej użyteczności w domu, który przygotował dla naszej obecności, gdy nasz czas na ziemi dobiegnie końca.

Uważa to za przywilej, a nie nieprzyjemny obowiązek, wykonywać pracę, która jest mu przydzielona, i podejmuje ciężary życia z radością i bez narzekania, wiedząc, że radosne serce ułatwia ciężar i że, gdy odważnie stawia czoła niebezpieczeństwu, znika tak jak mgła przed słońcem. Nie można nie podziwiać człowieka czy kobiety, którzy niezłomnie stoją wśród burzy i naporu życia, nigdy nie wahając się w obowiązku, w burzy, ale nie będąc jej częścią, spokojni i pogodni. Fale uderzają wysoko, ale ich stopy
są mocno zasadzone na skale wieków, i nie mają strachu, bo mają świadomość dobrze spełnionego obowiązku.

Tchórzliwe sumienie to najbardziej demoralizujący czynnik w ludzkiej naturze, można je porównać do koguta na wieży, który obraca się przy każdej zmianie wiatru i nie można polegać na kimś tak dotkniętym. Lepiej mieć jedną ideę i stać mocno przy tej jednej, niż mieć jedną ideę dzisiaj na jakiś temat, a potem jutro inną, i tak dalej, aż staniesz się ludzkim kameleonem. Pozwól ludziom wiedzieć, gdzie stoisz, po dokładnym zdecydowaniu się na temat i nie daj się odwrócić przez każdy argument, który usłyszysz.

Stabilność jest cechą pożądaną, nie możesz nie szanować człowieka, który stoi mocno przy swoich przekonaniach, chociaż może się od ciebie różnić. Nie jest dane, aby wszyscy widzieli tak samo i być może on widzi rzeczy poprawnie w świetle, które mu dano, dlatego nie potępiaj go, ale raczej okryj go płaszczem miłosierdzia, pamiętając, że ludzki umysł jest skłonny do błędów i że nikt nie jest doskonały.

Kiedy dane ci będzie zobaczyć ogrom wszechświata, a potem poznać, że Bóg dał swoje najwspanialsze dzieło człowiekowi, wtedy będziesz miał większy szacunek dla Jego dzieci. Jak cudowne są dzieła ludzkiego umysłu, gdy są kultywowane do najwyższego poziomu, mogą być bezpośrednim odbiciem Boskości, ale tak samo mogą odbijać się rzeczy nieświęte. Dlatego jak bardzo powinieneś uważać, aby żadne niegodziwe myśli nie były dopuszczone do zagnieżdżenia się, wzrostu i owocowania w twoim życiu, ponieważ myśl jest ojcem czynu i jego potomstwo będzie bardzo przypominać swojego rodzica. Dzięki dobremu myśleniu będziesz robił coś, by pomóc światu iść do przodu, bo nie można myśleć, nie działając i nie przekształcając myśli w rzeczywistość; tak aby każdy, kto biegnie, mógł dostrzec kierunek twojego myślenia.

Nasze myśli kontrolują nasze życie, są wyryte wyraźnymi znakami na naszych twarzach. Zobacz złodzieja, jak skradająco się zachowuje, jego oczy boją się spotkać z twoim wzrokiem, obawiając się, że jego winny wygląd go zdradzi. Dla tego, kto studiuje charaktery, niemal zawsze można poznać zawód osoby po małych rzeczach, które robi nieświadomie. Zobacz wyraz zaciętej determinacji i wytrzymałości na twarzy hazardzisty, żaden jego ruch nie zdradza bicia jego serca, gdy z niecierpliwością oczekuje na ruch partnera, i jeśli straci wszystko, co ma na ziemi, nie drgnie mu mięsień, ale przyjmuje to jak mężczyzna godzący się z losem.

Za chichotem uczennicy kryje się jeszcze płytki umysł, ale być może gdy czas ją uspokoi, może zabłysnąć i zadziwić świat. I tak dalej, przez życie, jak idziesz, zobaczysz prawdę potwierdzającą się wciąż na nowo. Znajdziesz takich, którzy na ten temat są tak nieświadomi, że jeśli spróbujesz ich oświecić, wyśmieją cię i wskażą na swoje głowy, jakbyś miał za mało rozumu. Tak było przez cały czas, reformatorzy i myśliciele byli wyśmiewani i szyderczo traktowani, aż ich życie stawało się nieznośne, i zamiast sympatii, spotykali się z szyderstwami na każdym kroku, a dopiero po śmierci, kiedy ktoś inny czerpał korzyści z ich prac, świat dawał im spóźnione uznanie, podczas gdy gdyby ich życie było spokojniejsze za życia, ich użyteczność mogłaby wzrosnąć dziesięciokrotnie, a świat zyskałby na tym.

Gdybyś pracował wyłącznie dla świata materialnego, mógłbyś łatwo zniechęcić się, ale tylko kładziesz fundamenty struktury, która zostanie ukończona w tym świecie poza niebem, gdzie rozczarowania nigdy nie przychodzą. Bądź bardzo ostrożny w wyborze materiału, bo słaby fundament osłabia całą strukturę i jeśli chcesz, aby przetrwała próbę czasu, musi być zaprawiona. Złączona i każda szczelina wypełniona dobrymi myślami, dobrymi uczynkami, dobrymi działaniami, wtedy będziesz miał fundament nie stworzony rękoma, wieczny w niebiosach.

A teraz moi przyjaciele, powiem, że było to dla mnie bardzo przyjemne doświadczenie, móc komunikować się ze sferą ziemską, co nie jest jednym z naszych najmniej przyjemnych zajęć, możecie być pewni; dla nas jest wielką satysfakcją wiedzieć, że nadal możemy mieć wpływ na prowadzenie spraw starego świata i korzystnie wpływać na ludzkość w znacznym stopniu.

Dziękuję za tę możliwość dotarcia do nich przez płaszczyznę materialną i za dobro, które zrobiliście mi i moim.

Z wyrazami szacunku,
CHESTER A. ARTHUR

źródło: SPIRIT MESSAGES From (Spirit) President Chester A. Arthur, [through the mediumship of Airs. Kaiser]. Contributed by G. li. Moore, 25 W. 28th Street, Minneapolis, Minn. from Advanced Thought and Divine Science; No. 15. VALHALLA, N. Y. około 19020.


Przez medium Pani Mary L. Kaiser.

Pomimo naszych starań, by zachować pokój i harmonię w naszych granicach, niezgoda będzie się wkradać, a dopóki nie zostanie przywrócona niewypowiedziana harmonia, nie będzie postępu. Zamieszki i nieład są śmiercią dla spirytyzmu, ale gdy jest miłość, będzie postęp. Gdybyście w życiu mogli zapomnieć o wadach i szukać tylko dobrych rzeczy w każdym życiu, ile cierpienia można by uniknąć, gdyby kwiaty nagromadzone wysoko na wieku trumny waszego zmarłego mogły być rozdawane przez ich życie, kiedy żyli z wami, jak lekkie byłoby to ciężkie serce, łzy zostałyby zastąpione blaskiem światła i szczęścia. Gdyby uśmiechy mogły zastąpić zmarszczki na naszych czołach, a łagodne słowa zamiast gniewnej odpowiedzi, ile trudnych miejsc zostałoby wygładzonych, a ścieżka życia wiodłaby przez doliny kwiatów, zamiast łez. Gdybyśmy tylko zatrzymali się, by rozważyć, że nie wszyscy mogą widzieć tak samo i to, co byłoby moim zbawieniem, byłoby twoją wieczną zgubą, wtedy bylibyśmy bardziej życzliwi; ludzka natura ma wiele aspektów i z tego wynikają okoliczności, które nie mogą podobać się wszystkim, więc niektórzy muszą ustąpić, tak samo ty jak każdy inny; „Każdy pies ma swój dzień” to prosta, ale trafna sentencja i jeśli masz swój dzień, bądź na tyle hojny, by pozwolić swojemu sąsiadowi na podobną okazję. Chciwość i samolubstwo nie przygotowują nikogo do wyższego powołania w życiu i pamiętaj, kiedy mówię życie, mam na myśli, nie kilka krótkich lat ziemskiej egzystencji, ale to ŻYCIE, które sięga przez ogromną wieczność. Mam nadzieję, że mogę być pomocny dla waszej sprawy. Pozostaję

Z wyrazami szacunku,
(Duch) ROBERT G. INGERSOLL.

]]>