jasnowidz – Tarot Marsylski https://tarot-marsylski.pl tarot oraz darmowe wróżby na łamach zaprzyjaźnionego forum TAJNE, pozdrawiam i zapraszamy do zabawy z Tarotem. Fri, 22 Dec 2023 20:40:23 +0000 pl-PL hourly 1 https://tarot-marsylski.pl/wp-content/uploads/2020/07/tarot-150x150.png jasnowidz – Tarot Marsylski https://tarot-marsylski.pl 32 32 Wyższe aspekty jasnowidzenia https://tarot-marsylski.pl/wyzsze-aspekty-jasnowidzenia/ Fri, 22 Dec 2023 20:38:30 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=9411 Czytaj dalej ]]> Wszystkie dary ducha mogą być nadużywane, to znaczy używane niezgodnie z niezmiennym prawem psychiki. Mogą być wykorzystywane do celów tymczasowych, a nie do celów boskich. Mówimy tutaj o duchowych darach i mediumizmie w przeciwieństwie do talentów czy geniuszu, czy nawet psychometrii w jej ograniczonym sensie i zastosowaniu; dlatego osoba wrażliwa powinna pamiętać, że niezależnie od formy lub form swojego mediumizmu, będzie odpowiedzialna za nie, a dobro, które osiągnie, będzie postrzegane i określane przez poświęcenie tych darów ich prawdziwemu celowi.

Wróżbita, chiromanta, czytający z kart, jasnowidz, wykonują pracę w pewnym sensie pomocną dla ludzkości i honorową, ale nieświadomi znaczenia nauki, której zawdzięczają swoje szczęście i sukces, wypaczają, świadomie lub nieświadomie, jej święte cele, a jednocześnie zniekształcając opinię publiczną, podważają fundament wiary w autentyczne manifestacje i inspiracje ducha. O wiele więcej należy powiedzieć na ten najważniejszy aspekt tematu, niż mogłoby się na początku wydawać, a jednak przyczyna duchowości obroni się przed wrogami z zewnątrz lub wewnątrz własnego domu.

Osoba poszukująca rozwoju jasnowidzenia jest zbyt często wpływana przez materialne zastosowania, jakie jasnowidzenie może mieć, i praktyczne cele, które można dzięki temu osiągnąć, niż przez wewnętrzne i duchowe błogosławieństwa, które wynikają z doskonałego poświęcenia swoich mocy boskim celom. Każdy wydaje się szukać manifestacji, zobaczyć coś i coś, zamiast postrzegać subiektywne lub przyczynowe działania ducha i rozszerzony zakres sił i zasad, które tworzą sferę życia duszy i Boskości. Nie jest to godne pożałowania, ani nie należy tego potępiać, ale dziwi, że nie wszyscy rozwijają takie jasnowidzenie, w sferze którego światło i prawo ducha mogłyby być postrzegane i realizowane.

Manifestacje duchowe na płaszczyznach obiektywnych i subiektywnych mają cel, a ten cel polega na formalnym ujawnieniu ekspresji i świadomości duszy; nie chodzi o to, aby trzymać kogoś przy stałym kalejdoskopie materialnych form, tylko jako rzeczy pięknej, ale o to, aby poprzez nie uświadamiać każdemu poczucie obowiązku. Zatem istnieje linia demarkacyjna między medium, które dosłownie przedstawia lub materializuje duchowe rzeczy i nie dba lub odmawia prowadzenia do wyższych Nauk ducha, a tym, które, choć rozpoznają sferę mediumizmu, poświęcają cały mediumizm Boskości; pokazując przez nauczanie i percepcję, że materia jest naczyniem, do którego duch wlewa swoje siły i światło, aby otworzyć wewnętrzne sfery psychiczne i skierować umysł ku rzeczom niebieskim.

Umiejętność jasnowidzenia i dawania transu czy niezależnych dowodów na obecność duchów jest dobra sama w sobie, ale taka praca jest tylko pomocnicza wobec prawdziwej pracy i misji ducha po obu stronach życia. Jasnowidzenie w swoich wyższych aspektach to wróżbiarstwo poprzez świadomość oświetloną i rozwiniętą przez duchowość. Duchowość, z mediumizmem czy bez, jest kluczem do psychicznej realizacji. Mediumizm poprzez fazy mentalne i fizyczne obiektywnie udowadnia nieśmiertelną świadomość i postmortalną moc duchów, ale duchowość tu i wszędzie czyni to doświadczeniem i realizacją.

Są tacy, którzy są mediumami i spirytualistami, ale są zarówno niewyrodzeni, jak i materialni; to znaczy, że jeszcze nie zostali „narodzeni z ducha”, ochrzczeni jego własnym ogniem inspiracji. Tym, którzy jak Nikodem, starają się zrozumieć ezoteryczne znaczenie egzoterycznego faktu narodzin, Jezus wskazuje nie na zjawiska wcielenia poprzez generatywne procesy Natury, ale na przebudzenie ducha jak ze snu w świadomość ducha jako nieśmiertelnego bytu. I to przebudzenie osiąga się poprzez duchowość i prowadzi do konsekracji.

Nie ma wątpliwości, że misją współczesnego spirytualizmu jest umieszczenie zarówno ducha, jak i mediumizmu w sferze, gdzie ich zastosowania i cele będą postrzegane, a gdzie media oraz ich uczniowie nie będą mieli innej propagandy niż inspiracje prawdy. Gdy to zostanie osiągnięte, zazdrość, zawiść, złośliwość i egoizm wśród medium i pracowników ustanie, a świat zbierze pokojowe korzyści z nieskazitelnej i poświęconej reprezentacji sił nieba. To jest wyższy aspekt jasnowidzenia, widziany z perspektywy mediumizmu i zastosowań, jakie powinny być nadane duchowym darom. Jest jednak aspekt jasnowidzenia jako czynnika świadomości, o którym teraz chcemy wspomnieć, który, jeśli w pełni zrozumiany, odnosi się do korzyści dla osób wrażliwych, mediumów i wszystkich zainteresowanych ich psychicznym rozwojem. Jeśli ćwiczenie mediumizmu w sferze jasnowidzenia ma materialne zalety, to na pewno istnieją też duchowe, które nie zostały zrealizowane. Jeśli jasnowidzenie pozwala ci widzieć duchy w ciele i poza nim, czas i przestrzeń nie będąc barierami, z pewnością pozwala ci również postrzegać wysokość, głębokość i szerokość Zasady, działającej i nieuchronnej we wszystkich formach życia, w samym życiu. I to jest najważniejszy aspekt, na który chcemy zwrócić uwagę, z dwóch powodów: po pierwsze, abyście mogli być bosko ludzcy w ćwiczeniu waszego sumienia, woli, zdolności i prerogatyw; po drugie, abyście znali waszą sferę i płaszczyznę w kosmosie.

Jasnowidzenie może przynieść te korzyści, co potwierdzają fakty, które dostarcza w zakresie wróżbiarstwa. Świadomość, symbol Wszechwidzącego Oka, jest wolna, by postrzegać pełnię Boga. W niej Bóg jest odbity i objawiony, ale jakość i intensywność tego odbicia i objawienia zależą całkowicie od stopnia duchowości.

W miarę jak duchowość pogłębia się i coraz bardziej uczestniczy w zasadzie duszy, otwiera sferę duchowego światła, a w tej atmosferze duch postrzega Boga. Postrzeganie celu niezmiennej prawa nie polega na przenoszeniu się z jednej planety na drugą, ani na wymuszaniu apoteozy magią, gdyby to było możliwe, ale na patrzeniu w psychikę z płaszczyzny i sfery, w której się objawiasz, i rozwijaniu się do najwyższego stopnia w kręgu twojego wyrazu na ziemi, wykorzystując światło, które ci przynależy. Misją spirytualizmu poprzez mediumizm i jasnowidzenie czy widzenie jest pokazanie, że jesteś tak blisko psychiki na tej planecie, tak blisko zasady bytu, tak blisko Boga, jak tylko możesz być, i że skoro naprawdę możesz komunikować się z Boską Zasadą całego Bytu poprzez Naturę i jej miriady form oraz mieszkańców życia, tak możesz duchowo komunikować się z tym duchem w królestwie świadomości. Formy tylko zasłaniają ducha; nie czynią go nieważnym; one go tylko manifestują; nie czynią komunikacji niemożliwą. Duch, gdy zostanie prawdziwie przeniknięty, ujawnia prawo swoich wcieleń i wyrażeń, a to jasnowidzenie opracowuje i wyjaśnia. Jest to zatem przywilej wszystkich dusz, aby przeniknąć wewnętrznego ducha wszechświata i stać się potężnymi i boskimi poprzez duchowość. To jest klucz do królestw w górze, szczęśliwa brama do nieba. To jest światło świadomości, o którym ludzie mówili, że nigdy nie było na morzu ani na lądzie, ale jest postrzegane za kurtyną zmysłów. To jest kraina, gdzie jak z uniwersalnej, niezmiennej i wiecznej polarności dusze roią się, by złapać oddech Światłości Świata. To jest serce Białej Róży, która kształtuje każdy płatek na biało, by oko mogło dostrzec piękno ducha i wiedzieć, że sztuka i Natura prowadzą do miłości i pokoju.

źródło: THE HIGHER ASPECTS OF CLAIRVOYANCE; „CLAIRVOYANCE A SYSTEM OF PHILOSOPHY, CONCERNING ITS LAW, NATURE AND UNFOLDMENT”,
By J. C. F. GRUMBINE, Chicago 1897.

]]>
Jasnowidzenie przez przenoszenie myśli https://tarot-marsylski.pl/jasnowidzenie-przez-przenoszenie-mysli/ Mon, 25 Apr 2022 11:39:21 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=7000 Czytaj dalej ]]> Przenoszenie myśli nie jest właściwie niczem innem jeno jasnowidzeniem, raczej waryacya jasnowidzenia, lub jego skutkiem.

Przez możliwość wywołania stanu jasno­widzenia w najrozmaitszy sposób osiąga ja­snowidz zdolność czytania w myślach cudzych

i przeniesienia je we własne. Jest to jedna z najzawilszych kwesty! w, psychologii i do dziś dnia nie jest wyjaśnionem, w jaki sposób prawdziwe przenoszenie myśli się odbywa.

Należy to zjawisko ściśle odróżnić od owych produkcyi, któremi popisuję się za­wodowi odgadywacze myśli w varietć-te-atrzykach. Posługują się oni wprawdzie nie­raz bardzo subtelnemi i udoskonalonemi me­todami, ale charakterystycznem jest u nich wszystkich, że popisuję się zawsze we dwójkę.

Prawdziwy jasnowidz czyta jednak w my­ślach ludzi, których nigdy w życiu nie wi­dział, z którymi nigdy nie rozmawiał, bez względu na odległość, na mile od ich miejsca pobytu.

Zawodowy »artysta« odgaduje myśli za pomocą omówionych dokładnie znaków, py­tań i odpowiedzi w ten sposób, że każdemu pytaniu odpowiada wedle pewnego klucza ułożona odpowiedź. Rzecz jasna, że reper­tuar pytań i odpowiedzi jest olbrzymi i sprawa cała wymaga doskonałego zgrania.

Prawdziwemu jasnowidzowi zbędny jest impresaryo czy medyum, a obwieszczenia jego okazuję się prawdziwemi często dopiero po miesięcach. Nie rozchodzi mu się bowiem zupełnie o widowisko lub chwilowe powo­dzenie u szerokiej publiczności, nie pracuje dla pozy lub bluffu. Talent jest mu często ciężarem, i nieraz ze zgroza spostrzega, że jako narzędzie tajemniczych, demonicznych sił wykonuje na pozór z własnej, niekrępowanej woli, co jest z góry postanowionem, niezłomnem i celowem przeznaczeniem, ro-związaniern dężeń i celów, które jemu sa­memu sę obce i niejasne.

Oswald Rhine Allerson, rnęż, który lwię część życia poświęcił badaniu owych tajemnych zjawisk i sam z nadzwyczajnem po­wodzeniem przeprowadził mnóstwo doświad­czeń na polu telepaty! i jasnowidztwa, w cie­kawy sposób, będący zarazem przewodni­kiem do wywołania podobnych stanów, okre­śla ich istotę: Kiedy wieczorem po całodziennych za­jęciach udaję się do mego sęsiada, by z nim wspólnie spożyć kolacyę, wiem z góry, że swobodnie minę ciemny kęt jego ogrodu. Poczem ozwie się szczekanie psa, a po chwili on sam, mój sęsiad Stefenson wychyli siwa głowę. W lewej ręce trzymać będzie lampę, w prawej klucz od bramy. Pytania, któremi mię przywita, znam z góry tak pe­wnie, jak odpowiedzi, które mu dam. Wsku­tek długiego współżycia wytworzył się mię­dzy nami taki szczególny stosunek dusz, że znamy wzajemnie nasze myśli, zanim je wypowiemy. Wiem też prawie z drobne dokładnością z góry, co mi wieczór u niego spędzony przyniesie. Sędzę, że odgadywanie myśli polega przedewszystkiem na głębokiem, subtelnem wzajemnem rozumieniu się.

Bardzo zajmujący eksperyment podaje w czasopiśmie »Nowe myśli« anonimowy autor, ukrywający się pod literami F. G. C. Autor, którego pełne nazwisko znane jest redakcyi, opowiada:

Miałem na polu telepaty! już pewne do­świadczenie nabyte częstemi próbami, cho­ciaż teoretyczna strona tej kwesłyi była mi wręcz ciemne i niejasne. Przed kilku laty wpadło mi w ręce dziełko Hudsona: Prawidła cudów psychi­cznych. Przeczytałem je wspólnie z moje żonę i pewne młode damę, a wrażenie, jakie z tej lektury odnieśliśmy, było piorunujęce.

Rozczytywałem się odtęd pilnie i w innych książkach z tej dziedziny, a zajęcie moje ro­sło niepomiernie i z czasem zaczęłem pró­bować sił moich na polu hypnozy, suggestyi i telepatyi. Owa młoda dama, o której już wspomnia­łem, przejęta do głębi tę nowe dla niej wie­dzę, służyła mi jako medyum. Ku mej nie­zmiernej radości skonstatowałem, że jest ona doskonałem medyum, po kilkuminutowych bo­wiem usiłowaniach popadła wskutek suggestyi w głęboki sen.

Stopniowo przerobiliśmy wszystkie prze­czytane w owych dziełach eksperymenta. Wszystko szło doskonale. Udało mi się też z łatwością sprawdzić twierdzenie Hudsona, że duch ludzki nic nie zatraca, że owszem wszystko zatrzymuje trwale i przy nadarzonej sposobności wystę­puje to zjawisko z całe siłę.

Żona moja zapodziała gdzieś jakiś drobny przedmiot z gospodarstwa domowego i nie mogła go w żaden sposób odszukać. Pewnego wieczoru, gdyśmy byli razem, wprawiłem moje medyum w sen hypnotyczny i nakazałem mu odczytać w myślach mojej żony, gdzie ów zaginiony przedmiot się znajduje.

Już po kilku sekundach powiedziała: W izdebce obok łazienki w znajdującej się tam zielonej skrzyneczce odszukasz zapodziany przedmiot.

Gdyśmy się na wskazane miejsce udali — przedmiot w samej rzeczy był w skrzyneczce. Muszę dodać, że owa dama nie miała poję­cia o istnieniu owej izdebki obok łazienki, a zaginiony przedmiot oględała po raz pierw­szy w życiu po jego odnalezieniu. Tygodniami całymi szukaliśmy owej rzeczy bardzo pilnie.

zawsze bez skutku — zaprawdę nadzwyczajny wypadek przeniesienia myśli.

W parę dni później byłem na balu, urzą­dzonym przez oficerów pułku, przy którym służyłem jako rezerwowy porucznik.

W programie popisywały się też młode panienki w mundurach kadetów gimnastykę, poczerń rozpoczęły się tańce ze współudzia­łem owych żeńskich kadetów.

Wróciłem do domu dopiero po północy, a żonie ani też owej damie nie opowiadałem ani słowa o przebiegu zabawy.

Nazajutrz po kolacyi rozpocząłem moje doświadczenia. Położywszy dłoń na głowie młodej damy skoncentrowałem wszystkie me myś!i na przebieg poszczególnych scen wspo­mnianej zabawy.

Powiedz nam – co widzisz?  zapyta­łem. Duże salę i mnóstwo ludzi – brzmiała odpowiedź.

Czy jest tam ktoś z twoich znajomych? — Ty! — A obok mnie?

Młode dziewczę  w  wieku  16  lub 17 lat.

Jakże ubrana jest owa dziewczyna? pyta­łem dalej.

Czerwone ma spódnicę, białe kamizelkę i surdut niebieski. I takim był w istocie ubiór owych damskich kadetów.

A na głowie?

Nie umiem określić tego okrycia – od­rzekła.

Dałem jej ołówek i ćwiartkę papieru, poczem skreśliła dokładnie wygląd owego okrycia na głowę.

Jeszcze raz z naciskiem podkreślam, że ani słowem nie zdradziłem poprzednio prze­biegu zabawy, a nadto owa młoda dama, moje medyum, nie widziała mię nigdy w mun­durze i w ogóle nie miała pojęcia, że brałem udział w zabawie pułkowej.

Działało tu zatem jedynie przeniesienie myśli z mego mózgu w jej własny, w ten spo­sób wytworzył się w jej duchu dokładny obraz wspomnianej zabawy i jej uczestników.«

Bliższego wyjaśnienia opowiadanie to nie wymaga. Jest ono zbyt proste i jasne.

Jest niezaprzeczalnym pewnikiem, że w śnie magnetycznym działają siły, które odłogiem leżę w stanie naszej przytomności. Na udo­wodnienie tego podstawowego twierdzenia dostarczyliśmy chyba w niniejszej książce do­statecznych przykładów.

Dowiedliśmy również możliwości wywoła­nia snu magnetycznego przez autohypnozę, podaliśmy liczne sposoby doświadczenia tego na sobie samym. Gdyby sposób podany po­wyżej (rozdział trzeci), raz czy drugi zawiódł, nie należy się zrażać i cisnąć strzelbę w zboże

lecz raczej cierpliwie eksperyment po­wtarzać. Nie zawsze jest się bowiem uspo­sobionym do podobnych doświadczeń. Co niejednemu się uda już za pierwszym razem prawie bez wysiłku, na to inny męczy się go­dzinami, często bez skutku w danym dniu.

Przyczyna takiego niepowodzenia nie jest znane, a nauka znajduje się tu wobec znaku zapytania.  Swego czasu obiegał pisma codzienne wypadek bardzo charakterystycznego jasno­widzenia, graniczęcy już prawie ze spirytystycznym cudem, który jednak bez zastrzeżeń zaliczymy do dziedziny jasnowidzenia, skoro poznamy bliżej (w rozd. ostatnim) istotę t. zw. snów prawdziwych.

Oto nasz ponad wszelką wątpliwość spra­wdzony wypadek.

Kiedy opinia całej Europy zajęte była zagadkowem zniknięciem proboszcza de la Reu i odezwały się między innymi głosy za od­szukaniem zaginionego przy pomocy jasno­widza, ogłosił Oaulois, że przed wiekiem wy­darzył się podobny wypadek, w którym znany kompozytor Mehul odegrał wybitne rolę. Me­hul miał przyjaciela, bogatego kupca, nazwi­skiem Buverot, który w roku 1797 wybrał się w dłuższe podróż do Niemiec. Nie przybył jednak na miejsce swego celu, a wdrożone śledztwo doprowadziło do rezultatu, że Buverot został zamordowany w lesie.

Kompozytor przejął się tak dalece wy­padkiem swego nieszczęśliwego przyjaciela, że popadł w ciężkie cierpienie, niszczące jego zdrowie.

Upłynęło już dziesięć lat od chwili zni­knięcia przyjaciela, gdy pewnej nocy bezsen­nej ujrzał Mehul stojącego obok łóżka upiora z okropne ranę w piersi, który patrząc na niego, przeraźliwie wołał: zemsty, zemsty! Gdy na krzyk Mehul’a wbiegli jego do­mownicy, znaleźli go leżącego nieprzytomnie na podłodze.

Zjawisko wracało odtąd niejednokrotnie. Pewnego razu wskazało wyraźnie na okno, a Mehul ujrzał za niem sylwetkę małego, zniekształconego mężczyzny, który starał się ukryć poza firanki oblane światłem księżyca.

Następnego dnia dowiedział się Mehul, że w nocy dokonano u niego włamania. Roz­chorował się na dobre.

Gdy po powrocie do zdrowia uczestniczył pewnego dnia w ludowej zabawie na polach elizejskich, uczuł nagle jakaś obca dłoń w swojej kieszeni. Schwycił je silnie i ku swemu przerażeniu zoczył owego drobnego, zniekształconego mężczyznę, którego mu pamiętnej nocy wskazał upiór. Przerażony za­wołał co sil: na pomoc! morderca!

Zwabiona wołaniem policya przy aresztowała złoczyńcę. Prefekt policyi, do którego się Mehul zwrócił i opowiedział całe historyę, wyśmiał go. Na jego natarczywe domaganie się zarzędził jednak zbadanie przeszłości przychwyconego.

Rezultat był nadzwyczajny. Złodziej przy­znał się do morderstwa na młodym kupcu, którego dokonał w lesie obok Bondy wespół z jakimś towarzyszem i do obrabowania trupa.

Jeszcze raz zwracamy na to uwagę, że upiory zjawiaję się tylko ludziom chorym.

Przypominamy wypadek powyżej omó­wiony z jasnowidzące panie H. w Prevorst.

Czyżby widok duchów powodował stan chorobliwy, czy też raczej duchy zjawiają się jedynie osobnikom chorym, choćby tylko przejściowo wskutek nadzwyczajnych zajść lub podnieceń? O znaczeniu snu w kwestyi jasnowidzenia pomówimy w następnym rozdziale.

źródło: JASNOWIDZENIE WYKŁAD O OBUDZENIU DRZEMIĄCYCH SIŁ DUSZY LUDZKIEJ Z LICZNEMI DOŚWIADCZENIAMI I WIARYGODNYMI PRZYKŁADAMI NAPISAŁ Dr RAJNHARD KARMA, RZEŁOŻYŁ M.BORUŃ

LWÓW – WYDAWNICTWO KULTURA I SZTUKA, SKŁADY GŁÓWNE: LWÓW KSIĘGARNIA AKADEMICKA, WARSZAWA – E. WENDE I SP. NEW YORK – POLISH BOOK IMPORTING CO. INC

]]>
Jasnowidze i wróżbici https://tarot-marsylski.pl/jasnowidze-i-wrozbici/ Sun, 24 May 2020 09:01:53 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=4963 Czytaj dalej ]]> SŁOWO WSTĘPNE.

Kto spojrzy na spis rzeczy tej książki, pomyśli zapewne, że ma do czynienia tylko ze zbiorem studyów drukowanych dawniej w różnych czasopismach. Pogląd taki nie byłby jednak słusznym. Przedewszystkiem żadne z tych pięciu studyów nie miało dawniej obecnej formy. Wszystkie w m niejszym lub większym stopniu uległy przerobieniu, uzupełnieniu, są zatem nowe. Szczególnie odnosi się to do studyów o Poem i Bócklinie.Powtóre praca ta nie składa się tylko ze zbioru poszczególnych,  nie powiązanych ze sobą studyów krytycznych, lecz jest całością. Układając tę książkę, nie myślałem wyłącznie, ani nawet przedewszystkiem, o szeregu indywidualnych fizyognomii. Indywidualności, które dla badania obrałem, uważam za reprezentantów dążności nowożytnych, za zwiastunów ideałów reprezentacyjnych, za jednostki, w których główne rysy kultury współczesnej indywidualnie się odzwierciedliły. Te nowoczesne nawskroś umysły mają większe znaczenie niż jednostkowe indywidualności, które własnem swojem tylko żyły życiem i własnego tylko dzieła dokonały. Owe różnorodne na świat poglądy, idee i ideały życiowe, które  każdej z tych pięciu indywidualności najzupełniejszy wyraz znalazły, są tymi samymi poglądami, ideami i ideałami, które z większą lub mniejszą jasnością i z naprzemian większą lub mniejszą wagą wzburzają świeżo do boju kulturnego występujące pokolenia.

Zdaje mi się, że mężowie ci uosabiają niejako strony, często nawet stadya indywidualnego rozwoju, który dla młodzieży współczesnej wszystkich krajów ogólnym jest i typowym. Ileż to umysłów współczesnych nie wyszło z rozłamu między altruizmem, tak chorobliwie bijącym w Garszyna sercu zbyt wielkiem, a indywidualistycznym egotyzmem, który tak dziwacznie zarówno jak potężnie wyraził się w metafizyce Stirnera z jednej, w liryce i etyce Nietzschego z drugiej strony,  a ileż umysłów nie wyszło z tego rozłamu pod postacią bezradnych, bezkrwistych, płaczliwych zacofańców, których prototypem jest Bourget?

A wielu z tych, którzy kroczą przez życie i działanie pod cieniem mistyki, zakrywającej im olbrzymim swym kształtem cały widnokrąg, nieraz uczuje, jak uczucie trwogi i lęku w mistyce Poego rozpłynie się i rozwionie w harmonijnym, głębokim spokoju mistyki Bocklina, jak ułoży się do spoczynku, podobne do morza, które oblewa skaliste ściany i mroki „Wyspy umarłych”.

 


Spis rzeczy


źródło: „Jasnowidze i wróżbici” Ola Hansson, przekład Stanisław Lack, Warszawa 1905

]]>
Czy i w jakiej mierze może jasnowidz przepowiadać przyszłość? https://tarot-marsylski.pl/czy-i-w-jakiej-mierze-moze-jasnowidz-przepowiadac-przyszlosc/ Sun, 04 Nov 2018 12:46:44 +0000 http://tarot-marsylski.pl/?p=2074 Czytaj dalej ]]> Czy i w jakiej mierze może jasnowidz przepowiadać przyszłość?
(Urywek z pamiętników jasnowidzącej).
Agnieszka Pilchowa

Często przyglądam się kliszom astralnym, na których są odbite. wypadki nadchodzące, lub mające się w dalszej przyszłości odegrać, jedne, stworzone siłą złej woli, są już niejako nieuchronne, stanowią jakby gotowy czyn, odfotografowany na kliszy astralnej inne znów, też pod wpływem złej woli powstałe, są tu i ówdzie przekreślane przez lepsze moce duchowe. Niechętnie opowiadam o tych kliszach, jakie snują się w świecie astralnym, by ktoś nie wziął tego za przepowiednię nieuchronnych faktów i by nie czekał na urzeczywistnienie ich na ziemi, bo tem wyczekiwaniem pomagałby do urzeczywistnienia niejednego nieszczęścia. Są jednakże klisze, zwiewające tuż nad ziemią, czekające tylko na ich wykonanie. Przed temi kliszami choćby się ostrzegało, to i tak ciężarem Karmy spadną, jako cios nieszczęścia na jedną, czy wiele głów.

Niech poniżej przytoczone zdarzenie posłuży jako przykład:

Polityczne zacietrzewienie, niepokój między ludnością, walka o kawał ziemi. Obie strony czuły się pokrzywdzone: lud, należący do Czechosłowacji i lud, należący do Rzeczypospolitej Polskiej. Obie strony patrzyły na siebie nieżyczliwie. Chodziło o utworzenie granicy, przyczeill jedna i druga strona miały do siebie pretensje, uważając się za pokrzywdzoną. Było źle – krew i łzy skrapiały ziemię. Przebywałam wówczas w Czechosłowacji, gdzie znajdowała się przeważna część mojej rodziny. Byłam już wolna od pierwszego męża” a]e jako przynależna jeszcze do Państwa Polskiego, nie byłam pożądanym gościem dla niektórych czynników w republice czeskosłowackiej. Mając już dowody mego jasnowidzenia, gdyż uczęszczałam do klubu okultystycznego, w którym odbywały się często eksperymenta, miejscowe czynniki poczęły się obawiać, że będę działała na niekorzyść Czechosłowacji. Co do mnie byłam od tego bardzo, daleka, wiedząc, że wszyscy jesteśmy dziećmi jednego Boga i modląc się za wszystkie narody, by miłość między niemi zapanowała.

Toteż nie robiłam różnicy, czy prosił mnie Polak, czy Czech o radę. w różnych swoich udrękach życia. Czasem zarzucano mi – dlaczego bratam się tak z Polakami? Odpowiadałam, że tak mi jest miły Polak, jak każdy inny.  Zresztą leży to w mej naturze, że czuję się zawsze bliższą tych, którzy cierpią – a Polacy wówczas cierpieli tam bardziej, niż kiedy indziej.

Niedługo potem widziałam, że władze postanowiły się mnie stamtąd pozbyć i rzeczywiście zaczęły mnie bardzo prześladować. Przeciwnie, lud zarówno czeski, jak i polski w znacznej mierze stanął do mnie. Nie pytano mnie o sprawy polityczne, wiedząc, że nie udzielę żadnej odpowiedzi, jednakowoż władze podejrzewały mnie o to i dręczyły mnie bardzo. Policja, tajni agenci szpiegowali mię ustawicznie.

A tymczasem straszne przekleństwa ludu, krew i łzy potworną czarną chmurą z błyskawicami astralnemi wbijały się w ziemię. Złe Moce dążyły do wywołania jak największej nienawiści i przelewu krwi. Widziałam, jak przekleństwo łączy się z trującemi gazami kopalń, a myśli wyrzucania sobie wzajemnie domów w powietrze drogą wybuchów opadły na dno szybów budząc niejako z uśpienia potworne siły: ognia i gazów trujących. Zaczęłam ostrzegać ludzi, by uważali na gazy, nagromadzone w szybach górniczych. Ostrzegłam w ten sposób niektórych górników, jednakże przeszło to bez większego echa, gdyż obawiali się powiedzieć to władzy, żeby ich nie wyśmiano.Pewnego wieczoru powracałam do domu; było ciemno, ani jedna gwiazdka nie świeciła na niebie. Przyjechałam tramwajem o godzinie 10-tej wieczorem. W okolicy panowała względna cisza. Nie przeszłam jednakże ani kilometra, kiedy opadł mnie ciężki smutek. Po twarzy spływały łzy, a całe ciało stało się ociężałe. Szłam bardzo powoli. Nagle odczułam jakby falowanie ziemi pod mojemi nogami. Przystanęłam, chcąc zbadać przyczynę tego niesamowitego zjawiska

– wtem koło mnie zaczęło jakby biec wiele widm ludzkich, narzekając rozpaczliwie i równocześnie ujrzałam pod stopami memi wiele ludzkich czaszek. Przyśpieszyłam kroku, po chwili jednakże przystanęłam. Zjawiło się jakieś podłużne, wysokie i równomiernie świecące światło. W pierwszej chwili myślałam, że to refleks od auta, względnie latarni – myliłam się jednakże, bo światło to nie było ziemskie. Znów przymknęłam powieki i ujrzałam wtem świetle wielką postać, mającą 'Wybitne podobieństwo do malowanej na obrazach patronki górników, św. Barbary. Koło niej przesunęły się, krzycząc rozpaczliwie, gromady biegnących ludzi, składające się przeważnie z kobiet i dzieci. Postać wsparta na mieczu na środku zabudowań kopalni dziwnym wzrokiem patrzyła w jedno tylko miejsce, ukryte w głębi ziemi, gdzie spoczywały nagie czaszki ludzkie.

Istota ta, mająca odsuwać nieszczęście od górnika, nie wyglądała jak duch, świadomy swego zadania, tylko jakby to był astralny wytwór imaginacji myślowej wielu ludzi, oświetlony światłem modlitwy i ufności.

Czułam się bardzo znużona i zgnębiona narzekaniem tylu ludzi. Zbliżając się do lasku, usiadłam na pniu, zapytując swego ducha, Opiekuńczego, czego bym się miała podjąć, żeby zapobiec nieszczęściu i jakie moje zadanie w tym wypadku. Odpowiedział mi: „Na ciebie jest skierowane wiele nienawiści z niższych sfer duchowych, że i tu wyrywasz z ich szponów niejedną ofiarę – ale tu też maja dla siebie najlepsze podłoże, by cię zgnębić”. W tym zamęcie różnych myśli najlepiej im się sieje nieufność i  nienawiść ku tobie. Nie jest to w twej mocy, byś odsunęła te łzy, to grożące niebezpieczeństwo. Zło, wytworzone przez ludzi w ostatnich czasach, już złączyło się z klątwą wnętrza ziemi. Gdybyś teraz poszła i zaczęła ostrzegać, by górnicy nie zjeżdżali do kopalni, aż minie niebezpieczeństwo, zamknęliby cię do więzienia jako rozsiewającą niepokój, a tamto i tak by się stało. Pociesz się tem, że nas tu wielu pracuje nad unicestwieniem, względnie złagodzeniem tego zła”.

Tej nocy nie spałam wcale, nie mogąc się nawet modlić. Różne, obrazy, związane z nadchodzącą katastrofą, przesunęły mi się przed oczyma. Ujrzałam górnika, zakładającego lont, a w miejscu, gdzie go założył, ujrzałam potwornego ptaka z ogromnymi czerwonymi oczami, z których buchało ogniste światło. Rozległ się huk – w tej chwili ptak rzucił się do lotu, bijąc skrzydłami po ścianach szybu łamiąc przytem drewniane podpory, tzw. stemple. Tumany prochu i gazu kłębiły się pod jego skrzydłami. Nad sobą miał dwa tzw. chodniki, które również pod wpływem uderzeń jego skrzydeł rysowały się.

Potem widziałam straszne męki duszących się w otchłani kopalnianej i rozpaczliwie biegających wkoło. A jeszcze więcej, niż nieszczęśliwych, duszących się górników, jeszcze więcej było tam potwornych duchów. Były one zarówno na powierzchni ziemi, jak i w jej wnętrzu, z ślepiami utkwionemi w nieszczęśliwych. I tak, jak na kościele dzwonią umarłemu, tak w astralu usłyszałam jękliwy dzwon, alarmujący w nieszczęśliwym wypadku. Ściągnął on wiele duchów, przebywających w zaświecie – krewnych tychże nieszczęsnych, ginących w gazach i płomieniach. Wszyscy chcieli się dostać bliżej ku cierpiącym, ale i im płomień i gazy przeszkadzały. Duchy te niewiele różniły się od postaci ludzkich żyjących na ziemi, a niemal wszystkie miały ubrania na sobie – co prawda fluidyczne i ukształtowane z własnych swych myśli. Spojrzałam na duchy górników, odłączające się od swoich zniszczonych ciał – ze wszystkich twarzy bił lęk przeraźliwy i nie widzieli witających ich duchów dawniejszych członków rodziny.

Ciemne duchy wyły jak dzikie zwierzęta, udając przytem płacz, a wiele z nich stało na głowie, wymachując w powietrzu nogami, podobnemi raczej do nóg zwierzęcych. I znów jasna, podłużna smuga, znacząca nieszczęśliwym niejako drogę – to pasmo, utworzone z ich własnych myśli i myśli wielu innych, polecających ich pod opiekę świętej Barbary i Boga. Lecz owa postać tam nie stała: zamiast niej było wiele dobrych, biorących pod opiekę ogłuszonych i ślepych. Więcej świadome duchy, które przyprowadziły członków rodziny, polecały lepiej myślącym modlić się.

A dzwon dzwonił ,coraz ciszej…

Udręczona zasnęłam i spałam sama w pokoiku, mając zamknięte drzwi. Myślano, że może jestem na spacerze, a ja w odłączeniu w ciszy wypoczywałam po szeregu gorzkich dni. Kiedy otworzyłam oczy i wstałam, uchylając drzwi, opadł mnie smutek, zmieszany z dziwną, rezygnacją. Matka moja weszła, chcąc mi oznajmić, że stało się wielkie nieszczęście. ,.Wiem – odrzekłam – już 74 jest odłączonych od ciał”. Niebawem zaczęli się do mnie schodzić ludzie, padając z łkaniem na kolana i zapytując, czy ich drodzy dostaną się żywi na wierzch?

Stary górnik, płacząc, prosił mnie: – Pani, całą chałupinę dam ci, gdyby syn mój mógł wydostać się żywy!
W cale nie myślałam o tej propozycji, lecz ból ściskał mię za gardło, gdy patrzyłam na niego. Wyszeptałam w duchu: „Czy wolno mi będzie uratować chociaż jego jednego z tych wszystkich i wziąć częściowo Karmę jego na siebie?” Górnik ów, za którym ojciec się wstawiał, został wydobyty z pod ziemi i złożony 'między innych jako niedający z początku znaku życia. Umarli mieli być pogrzebani na koszt kopalni.

Stary górnik zabrał syna, wierzył bowiem w to, że syn jeszcze nie odłączył się od ciała swego. Jeden z dobrych duchów skłonił się ku mej prośbie i napisał radę, w jaki sposób usunąć gazy z organizmu zatrutego. Polecił, aby nabrać gliny z pod koniczyny, rozłożyć ją na prześcieradle i otulić tern nagie ciało chorego, a okład ów zmieniać często. Zrobiono tak. Ja tymczasem nacierałam dłońmi żołądek i piersi chorego, usuwając magnetycznie gazy z jego wnętrzności. Cierpiałam przytem wiele, bo wszystkie gazy jakby z niego we mnie się tłoczyły.
Niebawem przez zaciśnięte zęby zaczął się wydobywać głos. Z lękiem powtarzał chory ostatnie myśli, wśród których stracił był przytomność: „Ogień, pali się, pali się!” Zaczął robić ruchy, jakby chciał uciekać. Powoli odzyskał jednak przytomność zupełną. Najtrudniej było z przywróceniem wzroku, lecz i to niedługo stało się dzięki magnetyzowaniu oczu. Za kilka dni bowiem odzyskał i wzrok, choć lekarz uznał, że widzieć nie będzie.
Zaraz po tym wypadku byłam jeszcze bardziej prześladowana – widocznie Karma z tego chłopca została przeniesiona na mnie, przejawiając się w postaci prześladowań. Tu i ówdzie zapytywali mnie górnicy, czy już nie grożą wybuchy gazów W kopalniach, gdzie pracowali, i widziałam, że są one jeszcze możliwe, bo niskie Moce skwapliwie gromadziły niebezpieczne gazy w podziemiach, chcąc zgotować sobie znowu piekielną zabawę.

Widziałam na kliszy astralnej, że Karma już nie odgrywa tu wielkiej roli i że wrogowie ludzkości więcej z własnej swej złej woli starają się pchnąć na ludzi nieszczęście. Toteż, gdy zbliżała się chwila, kiedy urzeczywistnić chcieli ów plan, poszłam naprzeciw kilku górników, idących grupami do pracy, oznajmiając im, by byli ostrożni i bacznie zważali, biorąc za miernik światło lampki bezpieczeństwa, jaką biorą ze sobą. Przy pierwszych niespokojnych błyskach światła i wogóle przy pierwszych jakichkolwiek innych oznakach, po których zwykle górnicy poznają wzmaganie się gazów trujących, niechaj natychmiast żądają, aby ich wypuszczono na powierzchnię. I istotnie właśnie kiedy nadchodziła groźna chwila, zaczęli górnicy przejawiać zaniepokojenie; ten i ów domagał się lepszego wietrzenia szybów i t.p. Ja na pewien czas wyjechałam wtedy z tej miejscowości, ale już po ostrzeżeniu górników. Władze, myśląc, że jestem w miejscu mego pierwotnego pobytu, podobno chciały mnie ukarać za szerzenie niepokoju wśród górników, w następstwie czego obawiają się oni zjeżdżać na dół. W zastępstwie mnie wzięto moją matkę do przesłuchania myśląc, że to ona w mojem imieniu ostrzega górników. Skrzyczano ją, grożąc jej więzieniem, co bardzo przykro na nią podziałało; dopiero, gdy należycie im wytłumaczyła, że nigdy żadnych rad nikomu nie dawała i dawać nie myśli, nie mając zdolności jasnowidzenia, puszczono ją na wolność. Następnego dnia po jej przesłuchaniu nastąpił nowy potężny wybuch gazów, na szczęście jednak wszyscy górnicy zdołali ujść przed tą katastrofą, gdyż zostali wcześniej wywiezieni na powierzchnię ziemi.

Wypadki owe odegrały się w Suchej, w Zagłębiu Karswińskiem, w roku 1919-tym. O katastrofach tych rozpisywały się szeroko gazety. Tak to nieraz, gdy przeglądam życie czyjeś, przeniósłszy się do jego aury, widzę różne wypadki, które go spotkały, albo też, które ,go jeszcze czekają. Czytając wyrok Karmy, powodujący złamanie ręki, lub inny cios, zawsze znajduję odpowiedź, dlaczego tak, a nie inaczej się stało; równocześnie odczuwam lżejszy, czy silniejszy ból i na swojem ciele w miejscu, które uległo wypadkowi u danego osobnika, choćby to było i szereg lat wstecz. Kiedy widzę przyszłość czyjąś, gdy czytam w jego księdze karmicznej wypadki mające nastąpić, to jeżeli klisza jakaś jest nad jego głową, a nie płynie w falach magnetyzmu poza obrębem ciała astralnego, wówczas ,mam niemal pewność, że ów wypadek spotka istotnie danego osobnika, tem  bardziej, gdy jeszcze odczuwam wtedy ból w tern samem miejscu, gdzie ten człowiek ma być karmicznie dotknięty. Nawet i przygnębienie duchowe udziela mi się.

– Jeżeli jednakże klisza luźno się porusza w fali magnetycznej, wówczas wypadku owego da się jeszcze uniknąć i można przed nim ostrzec. Karmę nie zawsze w tem samem miejscu trzeba wyrównać, gdzie się popełniło t. zw.’ grzechy. Przeszłość przypływa jak miraż i zawisa w chwili wyrównania nad swoim twórcą. Jeżeli ma podłoże podatne, to ciężarem swoim opada, a nieraz tak na pozór i znienacka, że ten ktoś mówi: „Nieszczęście spadło na mnie, jak grom z jasnego nieba”.

A jednak bardzo często wypadki regulowane są przez istoty inteligentne. I często zdarza się, że ten ktoś powie: „Nie skończyło się na jednem smutnem przeżyciu, czy katastrofie – nastąpiły trzy jedna po drugiej…”

Tam, gdzie trzy wypadki idą po sobie, z pewnością są kierowane przez istoty świadome jak przez ciemne duchy, tak i przez szlachetne. Jest to wyrównanie Karmy, obliczone na siły danego osobnika. Ciemne Moce niemal zawsze starają się załamać cierpiącego i wywołać w jego duchu bunt na jakieś niesprawiedliwe losy, któremi Bóg nas obdarza. Dobre duchy tępią ostrze ciosu i starają się, by ich wołanie: „Dziej’ się wola Twoja, Panie!” przedostało się do głębi serca cierpiących, a nie rozumiejących, że zbierają to, co Ongiś posiali.

Nasza ziemia obecnie więcej niż do połowy otoczona jest w świecie astralnym niesamowitemi narzędziami walki. Jest to ogromna i ciężka klisza i co jakiś czas niżej ku ziemi opada. Gdyby wszystkie te narzędzia miały być użyte wraz z trującemi gazami, już sporządzonemi, względnie sporządzanemi, to w ruiny obróciłyby się wszystkie miasta, nad któremi wisi na klisza, a na miljon mieszkańców zostałaby setka. Cały świat przedstawiałby jedno wielkie cmentarzysko i ruinę. Klisza ta jednak luźno się porusza i gotowe już niby obrazy wojny, czy powstań w poszczególnych miastach jako wstępu do ogólnych bratobójczych walk są stale przez Wyższe Moce przekreślane. Ludzkość mogłaby sama stępić to straszne ostrze, zwrócone na siebie, gdyby sobie chciała uświadomić, że ma tę moc: stworzyć sobie odblask raju na ziemi i że wszystko zło, jakie na nią się wali, jest dorobkiem wielu, wielu istnień, o których jednak nie chce nic wiedzieć, „bo któż by sobie łamał głowę nad takiemi zawiłemi zagadnieniami!”

Często wiele z naszych klisz udziela nam się we śnie w postaci symbolu. Niejedną sprawę, której symboliczną stronę widzi jasnowidz na jawie, widzi inny człowiek we śnie lub w niejasnem przeczuciu. Jednakże po powrocie ze Sfery Snu do ciała fizycznego często, bardzo często zaciera się to, co widział i rozumiał. Mało jest tych ludzi, co pamiętają sny po przebudzeniu się, a jeszcze mniej takich, którzy by potrafili sobie wytłumaczyć ich znaczenie, o ile są ujęte w symbole.

A.P.

źródło: „Hejnał”; rok 1931 zeszyt nr 6; autor: Agnieszka Pilchowa

]]>