przegląd teozoficzny – Tarot Marsylski https://tarot-marsylski.pl tarot oraz darmowe wróżby na łamach zaprzyjaźnionego forum TAJNE, pozdrawiam i zapraszamy do zabawy z Tarotem. Sat, 24 Sep 2022 08:35:23 +0000 pl-PL hourly 1 https://tarot-marsylski.pl/wp-content/uploads/2020/07/tarot-150x150.png przegląd teozoficzny – Tarot Marsylski https://tarot-marsylski.pl 32 32 Mechanizm reinkarnacji https://tarot-marsylski.pl/mechanizm-reinkarnacji/ Sat, 24 Sep 2022 08:21:38 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=7513 Czytaj dalej ]]> Irving S. Cooper
Reinkarnacja.
IV. Mechanizm reinkarnacji.

Mechanizm reinkarnacji nie jest tak prosty, jakby się mogło zdawać: trzeba znać pewne fakta odkryte przez badanie psychiczne, by zrozumieć, co się dzieje, gdy dusza wciela się w fizyczne ciało.

Każdy, kto posiada w najsłabszym choćby stopniu, dar jasnowidzenia, może widzieć delikatny obłoczek świetlanej materji, otaczający wokół wszystkie ciała żywe, obłok ten nazywa się „aurą”. Widziały go tysiące osób, istnienie jego jest jedną z powszechnie już przyjętych prawd przez tzw. nauki psychiczne. Aura roztaczą się zazwyczaj od powierzchni ciała fizycznego mniej więcej na 25 centymetrów wokoło i, niezależnie od kąta pod jakim obserwuje, z każdej strony przedstawia się widzowi jako opłonek w kształcie owalnym, o delikatnych barwach, których odcienie zmieniają się zależnie od cech charakteru i ogólnego myślowego kierunku każdego człowieka; aura może również zmieniać swą barwę pod wpływem chwilowych usposobień, nastrojów lub myśli różnorodnych. Można obserwować, jak się nieustannie przemieniają i przeplatają smugi odrębnych barw i odcieni, gdyż najmniejsza zmiana w świadomości wywołuje nową falę drgnień w subtelnej materji aury, a każda z nich inną ma barwę, zależnie od rodzaju myśli lub czucia, które ją stworzyły.

W chwili snu lub śmierci, aura oddziela się od ciała fizycznego, wówczas badać ją można oddzielnie. Stwierdzono, że w środku owalnego, lekko jaśniejącego obłoczka aury, zarysowuje się jakby sobowtór fizycznego ciała, tej samej co ono wielkości, o znacznie więkizem skupieniu materji niż w pozostałej aurze, gdyż zawiera prawie 99% materji całego obłoczka. To nam tłumaczy, dlaczego po śmierci możemy się wydawać podobni kształtem do naszego dawnego fizycznego ciała, chociaż właściwe ciało, w którem świadomość nasza odtąd żyje i działa, ma kształt owalnego obłoku. Przy pewnym wysiłku wyobraźni, możemy ten obłok owalny porównać ze znanemi nam z dzieciństwa szklanemi kulami z małym człowieczkiem w środku.

Wyobraźmy sobie, iż taka zabawka ma owalny kształt, a barwę tak delikatną, że ledwie widzialną, zaś człowieczek ma ludzką postać i wygląd, wyobraźmy sobie dalej, iż wszystko to jest z żywej i wibrującej materji, a będzie to już niezbyt dalekie od rzeczywistości. Badania dalsze wskazały, że tak całość aury jak ów sobowtór, przypominający fizyczne ciało, składają się właściwie z trzech wzajemnie przenikających się ciał, o bardzo podobnych barwach i wielkościach. Trzy rodzaje subtelnej materji, z której się składają, zajmując to samo miejsce w przestrzeni, przenikają się z równą łatwością, jak eter przenika każdą cząsteczkę materji stałej. Te trzy ciała, nieodzowne narzędzia każdej świadomości ludzkiej, to ciało uczuć (astralne), ciało myśli (mentalne) i ciało duszy albo przyczynowe. Działając w ciele emocjonalnem, świadomość nasza wyraża się pod postacią uczuć, wrażeń, pragnień, żądz, namiętności, wzruszeń. Działając w ciele mentalnem tworzy pojęcie, obrazy, symbole łączy je i kojarzy*; jest to myśl konkretna, ·zaś w ciele duszy wyraża się w myślach oderwanych, abstrakcyjnych i uczuciach wysokich.

Mózg, sam przez się, nie może stworzyć żadnej myśli; jest on tylko bardzo wrażliwem narzędziem, odtwarzającem mniej lub więcej dokładnie wibracje świadomości, działającej w naszych wyższych ciałach. Siła i szerokość świadomości ludzkiej zwykłej tj. wyrażającej się na planie fizycznym, zależy istotnie od wrażliwości i podatności mózgu, ale większość przejawów i energji świadomości, wyrażających się w jej wyższych niewidzialnych narzędziach, nie ma wcale wpływu na mózg i nie może się w nim odbijać, gdyż skala jego wibracyjnych zdolności jest bardzo ograniczona. Wszystko to, co się przezeń wyrazić nie może, cała ogromna dziedzina życia w szerszej skali wibracji, tworzy t.zw. „podświadomość“ naszą, aibo ściślej określając ״nadświadomość“.

Gdy mówimy, że człowiek „ma duszę” nie trzeba sobie wyobrażać, że w jego ciele fizycznem mieści się dusza, jakby coś co weń włożono lub wlano. Pomiędzy ciałem fizycznem a duszą istnieje związek wibracyjny; dopóki ciało fizyczne jest otoczone i przeniknięte świetlistym obłokiem aury, dopóty mózg odpowiada na wibracje świadomości, odtwarza je i możemy powiedzieć, iż ciało ״żyje“, *ma duszę“. W chwili śmierci związek ten zostaje zerwany; możemy też słusznie powiedzieć, że dusza „odeszła”, nie znaczy to jednak bynajmniej, aby świadomość przedtem była w ciele fizycznem, a potem je opuściła, przerwał się jedynie stosunek i wymiana wibracji pomiędzy świadomością a fizycznem ciałem.

Te wstępne wiadomości ułatwią nam wytłumaczenie kręgu jednej inkarnacji, poczynając od śmierci jednego ciała fizycznego, kończąc na urodzeniu się nowego.

Po śmierci pozostajemy świadomi i czynni w tej części niewidzialnego świata, który bezpośrednio otacza ziemię t. j. w sferze astralnej. Spędzamy tam kilka, kilkanaście, rzadko kilkadziesiąt lat, biorąc udział w różnorodnem i ciekawem życiu tej sfery.

Okres ten odpowiada pojęciu „czyśca” albo też niektórym, bardzo naiwnie i materjalistycznie przedstawianym pojęciom „nieba”; możemy bowiem pozostawać w kontakcie z bliskimi i przyjaciółmi, czy to przebywającemi jeszcze w ciele fizycznem, czy też znajdującemi się ״po tamtej stronie“. Z okresem tym w sferze astralnej łączono pojęcie ״oczyszczania się “, gdyż istotnie pozbywamy się w nim powoli niższych energji, brutalnych żądz i namiętności, którym oddawaliśmy się za życia na ziemi. Cierpienie jest wówczas istotnie dla wielu nieuniknionem. Nie jest to jednak żadna kara, jest to tylko skutek, naturalna reakcja, wywołana złemi nałogami lub występnemi czynami podczas życia na ziemi. Stan ten jest tylko czasowy, a celem jego rzeczywiście – oczyszczenie.

Piekło nie istnieje nigdzie, prócz w wyobraźni ludzkiej. Gdy ciało astralne, służące za narzędzie świadomości naszej w tym pierwszym pośmiertnym okresie spełniło już swe zadanie, wówczas i z niem zrywa się wszelki związek i jest to jakby śmierć astralna. Wówczas zaczynamy intenzywne świadome życie w innej znów sferze niewidzialnego świata – w sferze mentalnej, którą możnaby nazwać „niebem”, gdyż odpowiada mniej więcej temu pojęciu w różnych religjach.

W tym wysokim świecie przebywamy najdłużej, gdyż tam odbywa się praca przyswajania doświadczeń i przeżyć ostatniego życia na ziemi; dopiero tam wszystko, cośmy zdobyli w życiu przetwarza się w integralną część naszej natury, zamienia się w zdolności, cechy i moce „wrodzone” naszego charakteru. A zarazem jest to okres najszczęśliwszy z całego cyklu, żaden cień nawet cierpienia tutaj nie dociera. Nie jesteśmy w bezpośrednim kontakcie z ludźmi i zdarzeniami ziemskiemi, ale możemy wejść w związek najściślejszy z myślą tych, których miłujemy lub wielbimy, a czyż nie jest to głębszym i realniejszym stosunkiem niż wszystkie ziemskie, – porozumieniem najistotniejszem, radosnem, „duszy z duszą” bez zasłon już żadnych?

Po pewnym czasie i ten świat opuszczamy, odrzucając nasze świetliste ciało mentalne, wówczas poznajemy jedność z duszą, z nieśmiertelną boską naszą Jaźnią. Tylko jej bezpośrednie narzędzie t.zw. ciało przyczynowe rozwija się poprzez wieki, ciała mentalne, astralne i fizyczne zmieniają się za każdą inkarnacją; inaczej mówiąc – fizyczne ciało, z którem za życia przywykliśmy się utożsamiać, ciało astralne, które wyraża naszą odrębną uczuciową .naturę i ciało mentalne, przedstawiające charakter naszego intelektu, wszystkie trzy takiemi, jakiem i je znamy, istnieją tylko przez jednę inka r nację. Świadomość, która trwa wieki i przechowuje wszystkie wspomnienia i zdobycze, to dusza. Ego.

Dobrze jest zdać sobie sprawę, że życie w tych niewidzialnych sferach, zwłaszcza mentalnej, jest szczęśliwsze i o wiele swobodniejsze od życia na ziemi. Cierpieniu podlegają tam tylko ci, którzy wiedli tutaj żywot niski i brudny wbrew naturze, o namiętnościach najordynarniejszych i brutalnych. Z całego cyklu okresem najtrudniejszym i najcięższym jest właśnie nasze życie na ziemi; ak zarazem jest ono absolutnie koniecznem dla naszego rozwoju. Dlatego to samobójstwo, wydające się niektórym tak pociągającem rozwiązaniem, jest jednym z największych i najstraszliwszych błędów.

Zanim przejdziemy do drugiej części cyklu istnienia, sprowadzającej nas z powrotem na ziemię ze świata, gdzie poczuliśmy jedność ze świadomością Ego, chciałbym zboczyć i opowiedzieć w krótkości o pochodzeniu ciała przyczynowego. Chcąc przedstawić tę kwestję szczegółowo, musiałbym oddzielne studjum o niej napisać, gdyż jest bardzo trudna, tutaj chcę tylko zaznaczyć parę zasadniczych punktów, wypływających z ogólnego rzutu oka na plan ewolucyjny.

Przedewszystkiem musimy zrozumieć, że cała przyroda jest żywa, że każdy kształt od kryształu do człowieka jest narzędziem t.j. ciałem rozwijającej się, stającej się świadomości. Wyobraźmy sobie fale rozszerzającego się życia, przepływające z jednego królestwa w drugie -z  mineralnego w roślinne – w zwierzęce – w ludzkie. W minerale świadomość się zaledwie budzi; w roślinie przejawiać zaczyna sympatję i antypatję, jak również i pierwsze przebłyski wrażliwości; w zwierzęciu świadomość już działa wyraźnie, przez namiętności i chęci czitcia, zaczyna się też wyrażać w myśli. W człowieku po przejściu doświadczeń kilkuset wcieleń dosięga wspaniałych szczytów duchowości.

Trzeba też dobrze zrozumieć, że w królestwach niższych  świadomość rozwija się masowo, zaś w ludzkiem ewolucja jest indywidualną. Weźmy jako przykład setki i tysiące ciał fizycznych zwierząt niższych (n.p. komarów), ożywia je jedna wspólna dusza, t.zw. „dusza grupy”. W miarę powolnego rozwoju w przeciągu miljonów lat taka „dusza grupy” dzieli się i rozdziela nieustannie, podobnie jak przez dzielenie mnożą się komórki; po każdem takiem podzieleniu sie na dwie Gzęści ״duszy grupy“ ; każda z nich ożywia mniejszą ilość zwierząt.

Aż w końcu, gdy ewolucja dochodzi do zwierząt o dużej inteligencji, będących w nieustannym kontakcie z człowiekiem, jak n.p. koty, psy lub słonie oswojone, dusza grupy ożywia już tylko jedno zwierzęce ciało. Pies mądry i wierny jest istotą, która się reinkarnuje, stojącą u progu królestwa ludzkiego, gotową do przekroczenia progu, a jednak nie ma jeszcze duszy człowieczej; posiada wprawdzie ciało astralne, a mentalne w zaczątku, oba są cząstkami pierwotnej duszy-grupy, lecz braknie mu jeszcze ciała przyczynowego, ożywionego przez nieśmiertelnego i wiecznego Ducha.

W tem stadjum mentalne ciało zwierzęce możnaby porównać z jajem jeszcze niezapłodnionem; posiada wprawdzie w zarodku wiele cech, lecz rozwinąć ich nie może, bo mu brak bodźca, brak duchowego pierwiastka. Aby go zdobyć, musi przyciągnąć prąd żywej energji ze świata duchowego. Jakże się to może dokonać? Oto w chwili najwyższego napięcia uczuciowego lub przywiązania do swego pana, lub poświęcenia swego życia dla człowieka lub też najintenzywniejszego natężenia ״intelektu“ dla zrozumienia podawanej mu nauki (n.p. konie Elberfeldzkie uczące się czytania i matematyki), zwierzę wznosi się do najwyższego poziomu, na jaki je stać i tym wzlotem zbliża się do świata duchowego, wówczas tworzy się jakby wir, kształtem przypominający trąbę morską w materji tej wysokiej sfery i spuszcza się nagle, otaczając całe ciało mentalne zwierzęce.

W chwilę później, gdy wir ucisza się i opada, można dojrzeć delikatne prawie bezbarwne, tylko co utworzone – ciało przyczynowa. W następnej inkarnacji będzie to już człowiek. A więc istota ludzka składa się z dwóch pierwiastków: z natury emocjonalnej i niższej mentalnej, które z niższych królestw dziedziczy, które można nazwać zwierzęcą stroną człowieka i z tego pierwiastka duchowego, który daje człowiekowi możliwości rozwoju tak szerokie, jakich żadne nie posiada zwierzę. Ten pierwiastek duchowy to właśnie Nieśmiertelna Wieczysta Dusza w człowieku – Ego, o którem w poprzednim rozdziale mówiliśmy, łącznik pomiędzy człowiekiem a Bogiem, dzięki któremu rozwój rasy ludzkiej aż do boskości staje się możliwym.

A teraz możemy już mówić, jak dusza ludzka wraca w nowe ciało na ziemi, czyli inkarnuje się ponownie. Gdy okres przebywania jej w swej ojczyźnie tj. świecie niebieskim ma się ku końcowi, gdy wszystkie doświadczenia i przeżycia są już całkowicie przyswojone rodzi się pragnienie nowych i wówczas dusza Ego przyciąga automatycznie i otacza się obłoczkiem materji mentalnej i astralnej, z których później utworzą się uorganizowane ciała intelektu i czucia. W świecie astralnym oczekuje utworzenia się ciała fizycznego, które powoli buduje się w łonie matki, w tym też okresie, pomiędzy poczęciem a urodzeniem, nawiązuje się kontakt pomiędzy duszą a jej nowem narzędziem fizycznem. Od chwili narodzin świadomość poczyna działać poprzez dziecięcy mózg, tak słabo jednak w pierwszych latach, że nigdy nie możemy zachować wspomnień z tego okresu. Dusza dziecka wielokrotnie już żyła w przeszłości, wiele miała wcieleń, gdyż odeszliśmy już daleko od epoki gdy „nowe” młode dusze się wcielały, a jednak świadomość dziecka wydaje się słabą i naiwną. Dwie są po temu przyczyny: przedewszystkiem na początku każdej nowej inkarnacji ciała czuciowe i mentalne są jakby obłokami mgławicowemi, z materji świetlistej nie uorganizowanemi jeszcze, a więc nie mogą być podatnemi narzędziami dla świadomości; następnie, na fizyczny mózg dziecka muszą przez dłuższy czas wpływać z jednej strony wibracje świadomości, z drugiej zmysłów, zanim szare komórki materji mózgowej wyspecjalizują się w ich odbieraniu i oddawaniu wrażeń. Inaczej mówiąc, pierwsze lata dziecka są przedewszystkiem przeznaczone na wyćwiczenie tych trzech narzędzi świadomości: ciała mentalu czyli intelektu, ciała uczuć czyli astralnego i ciała fizycznego, którego zadaniem odbierać wrażenia poprzez zmysły i wyrażać je w czynach.

W pierwszych latach aura dziecka jest prawie bezbarwna, w  miarę rozwoju i wpływu wychowania pojawiają się smugi barwne, wyrażające charakter indywidualny dziecka i skłonności  umysłowe. Jeśli wychowanie jest kierowane rozumnie, w aurze dziecka ukażą się najprzód, tj. pierwsze zostaną zbudzone, cechy dobre i piękne; odwrotnie znajdzie się w niej wiele brzydkich, jeśli wychowanie było niestosowne lub zaniedbane. Nigdy nie możemy dość silnie podkreślić olbrzymiego znaczenia wychowania, gdyż nieraz wartość całej inkarnacji, najwięcej od niego zależy.

Wracając na ziemię, nie wybieramy sobie sami rodziców (prócz rzadkich wyjątków), gdyż rozwój nasz przeciętnie jeszcze niski na to nie pozwala. Należy to do wielkich Duchowych. Istot, które znając całą długą przeszłość każdej duszy wedle niezłomnego prawa sprawiedliwości (przyczynowość, karma) skierowują ją do rodziców, z któremi dawniej sama się związała, do środowiska i warunków życia, w których najprędzej zdoła sobie przyswoić niezbędne na swej drodze nauki. Cóż może  być bardziej złożonego, jak tkań ludzkich przeznaczeń ? Daleko trzeba zajść w ewolucji, ażeby móc wybierać warunki nowego wcielenia. Możemy jednak i teraz świadomie wpływać na przyszłe nasze stosunki i związki z innemi istotami; nieraz już badaniem przeszłości stwierdzono, że związki prawdziwej miłości są nierozerwalne; dusze, które taka miłość łączy, spotykają się, jakby przeciągają wzajemnie, w całym szeregu żyć. Zewnętrzny ich stosunek, związek rodzinny może się zmieniać, raz są bratem i siostrą, rodzicem i dzieckiem, to znów mężem i żoną, ale miłość trwa zawsze, rozszerza się wciąż i wzbogaca, właśnie dzięki tej różnorodności odcieni i rodzajów ich widzialnych stosunków.

W naszych kolejnych wcieleniach używamy ciał różnych płci, gdyż rozwinąć musimy w pełnię doskonałą i harmonijną wszystkie cechy, charakteru równie t. zw. męskie jak i kobiece. Możemy w ciągu paru inkarnacji z rzędu (od dwóch do dziesięciu) używać ciała tej samej płci, zależy to od konieczności naszego rozwoju ; wszak zupełnie inne mamy sposobności, będąc mężczyzną, inne będąc kobietą. A u szczytu ewolucji zgodnym akordem przejawić się muszą cnoty wszystkie.

Czas, oddzielający jednę inkarnację od drugiej, zrrfienia się zależnie od trzech czynników również zmiennych.

1. Długość życia na ziemi. Zazwyczaj po długiem życiu ziemskiem następuje odpowiednio długi okres życia w światach niewidzialnych.

2. Intensywność poprzedniego życia na ziemi. Są życia monotonne i spokojne, inne burzliwe i bogate w przeżycia i zdarzenia. Im więcej się zbiera materjału w doświadczeniach, tern dłuższym będzie okres pomiędzy dwoma inkarnacjami.

3. Stopień ewolucji. Im dusza jest starsza, im wyższa w rozwoju tem dłużej przebywa w świecie wysokim – ״niebie“. Gdyż każde przeżycie tern większą posiada wartość, im świadomość jest silniejszą i szerszą, a więc i czasu więcej potrzeba, aby je przyswoić i całkowicie asymilować.

Opierając się na badaniach można powuedzieć, iż okres oddzielający jedno życie na ziemi od drugiego trwa: od 5 lat (dla najniższego typu, człowieka dzikiego) do 2300 dla typu bardzo wysokiego; przeciętnie zaś waha się około 500 lat.

Reinkarnowanie się nie trwa w nieskończoność ; gdy przyswoimy sobie wszystkie nauki Wielkiej Szkoły Świata, nie będziemy już botrzebowali wracać na ziemię, chyba że sami dobrowolnie zechcemy powrócić, jako kierownicy ludzkości, by dopomóc w wielkim wspaniałym ewolucji.

źródło: „Przegląd Teozoficzny” nr.3 Warszawa 1921

 

]]>
Szukanie Szczęścia https://tarot-marsylski.pl/szukanie-szczescia/ Wed, 14 Sep 2022 18:35:44 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=7456 Czytaj dalej ]]> A teraz zastanówmy się w jakiem stopniu znaleźć możemy szczęście w zadowoleniu drugiej strony naszej natury, natury wzruszeniowej. Jeśli rozumnie wybierać będziemy wzruszenia, które chcemy podsycać, to życie nasze wzniesie się przez to i wzbogaci, rozwój ludzkości całej zwięlcszy się, postęp ewolucji przyśpieszy.

Powinnibyśmy przyjąć za zasadę postępowania zadawalanie tych tylko wzruszeń, które nie czynią krzywdy nikomu, raczej odwrotnie chciejmy wybierać takie, które nie tylko nam samym ale i innym nieść mogą przyjemność, które czynią nas zdolniejszemi do tworzenia radości, rozwijając w nas wszystko subtelne wyższe, budząc najtrwalsze uczucia, które dodać coś mogą do ogólnej sumy szczęścia na świecie. Skierowujmy naszą energję we wzruszenia wyższe, zamiast w namiętności, znajdujące swe zadowolenie tylko w fizycznem użyciu, gdyż te najmniej są trwałe.

Od rozwinięcia pragnień i zamiłowań wzruszeniowych człowieka zależy w największym może stopniu, a ałaszcza u młodzieży, cała linja dalszej ewolucji duszy i rodzaj drogi, która ją wywiedzie po za zło i egoizm, a przyciągnie ku dobremu; pamiętać o tern musieliby wychowawcy i wszyscy, którzy szczerze pragną pomóc młodzieży. Jeśli mamy do czynienia z młodym człowiekiem, wchodzącym w ׳ życie, posiadającym zdrowe i silne ciało fizyczne, pełne żywych żądz, jakże nierozsądnie będzie zbyt surowe stawiać mu wymagania. Jeśli chcemy prawdziwie pomóc w rozwoju i w osiągnięciu szczęścia (tak młodym mężczyznom jak i kobietom), musimy starać się o wywołanie i zużytkowanie ich wzruszeń szlachetniejszych, dać im możność zadowolenia ich, gdyż tylko to może wznieść ich ponad najniższe.,Trzeba pomóc, nie moralizować; dostarczyć wzruszeń subtelnych, sztuki i piękna, aby powoli kształtującą się i wyrabiającą naturę wciągnąć w środowisko nowych, wyższych uczuć i nauczyć rozkoszować się niemi.

Nie ascetyzm, ani nawoływanie do bezwzględnej wstrzemięźliwości, nie potępianie wszelkiej rozkoszy i pogarda dla radości dobrze oddziałać mogą na młodzież. Obowiązkiem natomiast naszym w stosunku do niej, tak zwykle pełnej gorących namiętnych porywów, dawać jej możność zadawalania ich swobodnego, wyrażania i zaspakajania; przyciągając energję ku szlachetnym i subtelnym wzruszeniom, niższe same przez się modyfikują się i zanikają.

Jakże często spotyka się w rodzinach specjalnie nabożnych i moralnych dzieci gorsze i bardziej rozspustne niż w innych – przyczyna prosta – uaturę ich tłumiono i ściskano zamiast kierować mądrze i rozwijać, wszelką rozkosz przedstawiano za szkodliwą i niebezpieczną, a młodość pragnis żywiołowo szczęścia i rzuca się w każdą przyjemność bez wyboru. Zamiłowanie i tęsknota do radości i piękna są glębokiemi dążeniami duszy, szukającej jeszcze po omacku Piękna boskiego i boskiej Szczęśliwości. Tylko niewiedza, brak rozpoznawania, kieruje ją tak często na fałszywe drogi; niewiedza prowadzi ludzi ku cierpieniu zamiast ku Szczęściu. – Szukać nie umieją. Wskażmy im drogi, my, którzy już wiemy i znamy naturę ludzką, podzielmy się nauką, którą zdobyliśmy sami, że w dziedzinach wartości względnie trwałych szukać należy szczęścia w tych, które mnożą i rozszerzają radość, nie w tych, które wcześniej czy później do upadku wiodą – tam cierpienie spotkamy.

A więc wzruszenie i uczuciowość naszej natury, jeśli niemi mądrość kieruje, do Szczęścia istotnego mogą nas doprowadzić. Na jej terenie odkrywamy tę prawdę bezcenną, że miłość, która jest najgłębszą ze wszystkich wzruszeniowych energji, musi wyswobodzić się od egoizmu, i coraz bardziej znajdować radość w tern, co daje, nie w tern, co odbiera.

Miłość, która daje, wznosi nas ku szczytom ducha; miłość, która tylko bierze, obniża nas i cofa w ewolucji. Możemy sądzić o stopniu rozwojowym człowieka i miejscu, jakie na drabinie ewolucji zajmuje, wedle tego jednego, czy w miłości jego przeważa twórcze nieustanne dawanie (altruizm), czy chęć zagarnięcia, otrzymania i wzięcia dla siebie (egoizm). A przecie całe może cierpienia naszego życia płynie z tej żądzy wyłączności posiadania, zagarnięcia i ״zmonopolizowania“ dla siebie. A cała radość, nieustannie zwrastająca wraz z naszym rozwojem, płynie z wolnego twórczego dawania, zapominającego o wszystkicm innem i o sobie samym, znajdującego żywe szczęście w oddawaniu siebie. To jest prawdziwą miłością, boską siłą, która nas wznosi, energją duchową, a więc trwałą. Możemy używać wzruszeń naszych tak, aby nas do takiej miłości doprowadziły; jest ona najcenniejszem dobrem, gdyż znajduje szczęście w dawaniu i rozszerzaniu się, więc nic nie może go nam odebrać; żadne wstrząśnienie ani cios z zewnętrz nie może pozbawić nas szczęścia i w tern jest szczęście.

A teraz przejdźmy dalej do naszej natury myślowej. Zadowolenia i radości intelektualne mogą być również źródłem szczęścia wciąż wzrastającego. Pierwsze kroki są tu nieraz trudne wymagają czasem wyrzeczeń się i chwilowych poświęceń, które mogą się nam wydać na razie cierpieniem, ale jakże hojnie będzie ono wynagrodzone następującą rozkoszą wiedzy i myśli twórczej. Zastanowiwszy się nad tem, zrozumiemy, że szczęście w׳zrasta, jeśli ma źródło w nas samych nie zaś w rzeczach zewnętrznych, jeśli go szukamy w rozwoju życia we własnej głębi, nie zaś w posiadaniu czegoś, co jest poza nami.

Aby to wyraźniej zrozumieć porównajmy dwóch ludzi, z których jeden całą energję skupia na zewnętrznem życiu, drugi na rozwoju własnych wewnętrznych emocjonalnych i intelektualnych sił. Oto przychodzą jedno za drugiem zdarzenia nieszczęśliwe i odbierają pierwszemu wszystko, do czego się przywiązał, co mu dawało chwilowo szczęścia – pozostaje zdruzgotany w rozpaczy i nędzy – bo życie swe poza sobą, nie w sobie koncentrował. Te same nieszczęścia nie złamią drugiego: może stracić wszystko, ale nikt mu nie odbierze wewnętrznego spokoju i szczęścia, bo one źródło mają w nim samym, bo treść życia i siły we własnej znajduje głębi. Im bardziej wewnętrznem jest źródło tem trwalszem szczęście.

Wszystko, cośmy powiedzieli, doprowadza nas do twierdzenia, że prawdziwe szczęście człowieka, w którem znajdzie pełne i najwyższe zaspokojenie wszystkich swych tęsknot, jeszcze dalej leży, poza i ponad jego uczuciową i intelektualną naturą, poza wszystkiemi skarbami sztuki i piękna, poza królewskiemi darami genjuszu, jeszcze wyżej – w Duchowej naturze naszej Jaźni, od której szczęście jest nieodłączne.

Radość prawdziwa ze sfery Ducha płynie,. radość najwe- wnętrznejszej treści jaźni waszej, radość, której nic zmniejszyć ni przyćmić nie może, która wzrasta a nie wyczerpuje się, im więcej się ją rozdaje.

Mówiąc o świecie fizycznym, mówiłem, iż szaleństwem jest chcieć budować swe szczęście na jego wartościach, gdyż wyczerpują się one i zużywają, spalają się przez sam fakt dostarczania rozkoszy; w miarę budzenia się wzruszeń wyższych, rozwoju inteligencji i potęgi myśli, a nadewszyśtko wraz z rozkwitem duchowej natury, której czucie i inteligencja są tylko odbiciem, dzieje się odwrotnie, radość i szczęście zwiększa się przez ״używanie“ ich, im więcej z nich czerpiemy, tem więcej zostaje.

Czyż nie jest to już prawdą w dziedzinie myśli? Czysta myśl nigdy nie rodzi waśni pomiędzy ludźmi. Czyż może być za dużo arcydzieł, za dużo zwycięstw piękna i genjuszu? Im pełniej przejawiają się te moce ludzkiego ducha, tern świat cały jest szczęśliwszy. Jeśli uczę się czegoś, mam przedewszystkiem radość z opanowywania i poznawania przedmiotu, radość ze świadomości rozszerzania się mej inteligencji, przez ruch jej i działalność, a wręszcie radość dzielenia się moją wiedzą z innymi i im więcej jej oddaję tern więcej mam do dawania. Istotnie jest to chwałą inteligencji, że im więcej się udziela i rozdaje, tern sama staje się bogatszą. Jeśli podzielę z kimś prawdę, którą posiadam, nie zostanę uboższą przez to, że i on ją poznał; odwrotnie,,.bogatszą jestem niż wpierw, nietylko dla tego, że moja wiedza i jego wiedzą się stała, a więc rozszerzyła się, ale i dlatego, że udzielając jej sama głębiej ją poznałam i przyswoiłam. Uczenie innych nową nam wiedzę przynosi, dar wzmaga bogactwo, kto wie, czy szerzenie światła wiedzy nie jest większem błogosławieństwem dla tego, który je niesie, niż dla tych, co przyjmują.

A więc wraz z oddawaniem wiedzy rośnie wciąż radość i szczęście.

Rozumiejąc to, zrozumiemy również, że wyżej ponad intelektualną sferę w świecie ducha musi to jeszcze stokrotnie się zwiększać, istotnie nic nie utrwali szczęścia w nas prócz pełnego rozkwitu ducha. Według tego możemy kierować wysiłkiem i myślą w naszych życiowych poszukiwaniach.

Wszystko inne może nas opuścić i zawieść. Piękna może nam zbraknąć: możemy utracić możność widzenia go. Inteligencja może nas zawieść, jeśli jej narzędzie fizyczne – mózg – się zepsuje, ale życie Ducha staje się wciąż i nieustannie, nie zna żadnych granic zawodów i strat – nie zna, co to zniszczenie. W miąrę, jak w nas wzrasta, poznajemy, iż wszystko, co było najpiękniejszego, prawdziwie trwałego w uczuciach naszych i myślach, jest właściwie cząstką duchowego życia, odbiciem wiecznego piękna, wiecznej mądrości, które są sercem prawdziwam Szczęścia. Jakby boski nasz Ojciec wzdłuż stromej drogi rozsiał umyślnie tysiączne kwiaty czuć pięknych i myśli, by dzieciom swym pomóc dojść prędzej do szczytów Ducha.

Odkrywamy istotnie, że radość, którą dawały nam uczucia była odbiciem rzeczywistego doskonałego pićkna Ducha, że najgłębsza treść naszych uczuć niezniszczalną była i wieczną cząstką najwyższego Piękna, najwyższej Szczęśliwości. Jeśli tutaj na ziemi tracimy przedmiot naszego ukochania, a życie zdaje się nam odtąd pustem i z treści odartem, to później, gdy Duch się w nas zbudzi – przekonywamy się, że właściwie nic nas od niego nie dzieli, że.miłość nie na chwilę jeno jednoczy,tbo nie tylko emocjonalnej alei duchowej jest natury i wszystko, cośmy prawdziwie miłowali wraca do nas samo, jeszcze piękniejsze i bliższe.

A jeśli tracimy inteligencję dzięki zużyciu się i osłabieniu jej fizycznego narzędzia – pojmujemy, jeżeli już w nas czynną jest natura duchowa, – że rozum pracować może i przejawiać się w innych sferach wyższych bez pomocy mózgu. Gdyż Rozum jest również nieoddzielną cząstką Duchowej naszej Jaźni; gdy ta rozkwita, wraz z nią rozwija się wszystko trwałe i nieprzemijające w naszej naturze. Dotychczas znaliśmy je tylko z chwilowych promieniowali, odbić, dających już nam tylokrotnie w życiu radość prawdziwą.

I oto dochodzimy do celu w naszem szukaniu szczęścia Znajdujemy je trwałe i pełne w Duchu w naszem prawdziwem najwewnętrzniejszem Ja. Nie odbierze go już nam nic, ni śmierć, ni urodzenie.

Jeśli dziś cierpimy to tylko dlatego, że to znikome i zmienne przysłania nam rzeczywiste i wieczne, dlatego, że przywiązujemy się do cieni w świecie niższym a nie do istotności wyższych, prawdziwych. Zaprawdę jedno życie istnieje we wszechświecie – Życie Boskie; w niem jest radość nieskończona i wiedza; a my przez sam fakt istnienia współuczestniczymy w nich. Życie to jest Mądrością, Szczęściem, wieczną Pełnią, a Duch nasz tego Życia jest cząstką. Wszystko, co piękne i radosne, raduje się tern Życiem, i tylko przez zaślepiającą nas zasłonę niewiedzy może się nam życie wydawać cierpieniem. Szczęśliwość jest samą treścią życia. Jedno z pism induskich mówi, iż radość jest wszędzie, gdzie jest Życie Boskie, i wszędzie, gdzie się radość znajduje musi jaśnieć promyk Boskiego Życia; to my tylko, zaślepieni, w kruche naczynia zamykamy radość naszą, a gdy tłuką się i druzgocą, cierpimy – zamiast pozostać w spokoju, bo żyje radość.

Poznajmy, że wszelkie szczęście jest boskiem, a będziemy wiedzieć, co mamy brać, a co odrzucać. Znajdziemy wówczas probierczy kamień, który nauczy nas odróżniać życie, będące radością, od formy, która nieraz cierpienia jest przyczyną. Nauczymy się widzieć życie poprzez formę – treść najgłębszą, duszę rzeczy każdej. W przyjaciołach naszych i znajomych, w zdarzeniach codziennych dni, we wszystkiem, co nas otacza, starajmy się dojrzeć ducha! Duchem odczuwajmy i rozumiejmy po przez widzialny kształt. Wówczas pośród burz i klęsk, nieszczęść i zawodów, nie zaćmi się radość nasza, nie załanie spokój. Budujmy na niewzruszonem, rzeczywistem, wiecznem, a nic nie podkopie w nas pogody radosnej, nie zdoła zamienić jej w ból. Spokój serca – oto, co nam potrzebne – niech wszystko inne odejdzie, szczęście przy nas zostanie.

Ale pamiętajmy, że szczęście stanie się do głębi naszem tylko wówczas, jeśli innym pomagać będziemy w szukaniu go, że poznamy życiem własnem radość Nieskończonego tylko wówczas, jeśli uczujemy jedność naszego życia z życiem, wszystkiego – i jeszcze jedno-nigdy nie osiągniemy szczęścia za cenę bólu, zadanego najdrobniejszej istocie żyjącej.

A. Besant

jest to dokończenie wcześniejszego artykułu

źródło: „Przegląd Teozoficzny” nr 1-2, styczeń, luty, marzec, kwiecień, Warszawa 1922

]]>
Zawrotność nieskończoności https://tarot-marsylski.pl/zawrotnosc-nieskonczonosci/ Wed, 31 Aug 2022 10:34:15 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=7373 Czytaj dalej ]]> Ludzie, których myśl wznosi się w niezmierzoność niebieskich przestrzeni, usiłując zgłębić bezgraniczne perspektywy przyszłych czasów, i oddal przeszłych wieków, wyjątek stanowią na Ziemi. Zazwyczaj żyje się zwykle w ciemnocie, daleko od żądzy poznania. Istnienie całe obraca się wokół naszych drobiazgów, nędznych materjalnych spraw, nie rozjaśniając, nie wznosząc dumy. Wszechświat pozostaje dla tybulców naszej planety zamkniętą drogą.

Zamieszkujemy powierzchnię drobniuśkiego niebieskiego globu tysiąc razy mniejszego od Jowisza, który jest tysiąc razy mniejszy od Słońca, które jest tysiąc razy mniejsze od Syrjusza, który tysiąc razy mniejszy jest od Canopusa… Czyli że Ziemia jest tysiąc miljardów razy mniejszą w objętości od Canopusa. Wielkość fizyczna nie jest synonimem wielkości moralnej, zapewne, ale to porównanie wykazuje nam tylko, że nasze ziemskie życie nie ma tego znaczenia, jakie mu pozory nadają, a i wierzenia dawniejsze, przed odkryciami prawd astronomicznych. Na ocenę małości naszej wysepki, zawieszonej wpośród powszechnego systemu, nowe padnie światło jeśli przypomniemy, jeśli poczujemy, iż jest ona unoszona wokół Słońca w ruchu o prędkości 107000 kilometrów na godzinę, a słońce biegnąc samo ku punktowi przestrzeni, znajdującemu się w bliskości Vegi, unosi ją jednocześnie wraz z innemi planetami systemu tak, iż zakreśla ona szereg kolejnych spirali i nigdy od początku swego istnienia nie przebiegła dwa razy po jednej i tej samej drodze. Jest ona zresztą igraszką czternastu różnych riichów, które kołyszą ją w niezinierzoności przestrzeni, z których ostatni znany jest jako translacja ogólna drogi Mlecznej, gdzie Słońce jest tylko jedną z gwiazd o szybkości biegu 600,000 metrów na sekundę.

Nie wnioskując bynajmniej, iż ludzkość ziemska może być i pod względem duchowym tysiąc miljardów razy niższą od spo- łeczeńst w ludzkich, mogących istnieć w systemie Canopusa, możemy jednak przypuścić, że nędzne i czasowe warunki, rządzące naszą planetą, utrzymują ją w niższości oczywistej dla każdej myślącej istoty.

Jakże sobie wyobrazić przestrzeń nieskończoną? Jak przedstawić sobie czas wieczny?

Czas i przestrzeń bez granic wyobrażalnych?

Wyobraźmy sobie jednak, że opuszczamy Ziemię, pędząc ku jakiemukolwiek punktowi Nieba z szybkością światła 300000 kilometrów na sekundę. Już w drugiej sekundzie przekroczyliśmy odległość księżyca, który grawituje o 384000 kilometrów od ziemi. Po ośmiu minutach dosięgamy słońca, w ciągu 40 minut – Jowisza, w godzinę minut dziesięć Saturna, w dwie godziny czterdzieści minut – Uranusa, w cztery godziny Neptuna, ostatniej planety dotychczas obserwowanej w naszym systemie. Ale chcąc dosięgnąć najbliższej gwiazdy Alfy Centaura musielibyśmy pędzić z tą samą szybkością 300000 kilometrów na sekundę przez cztery lata i sto dziesięć dni; blizko dziesięć lat do Syrjusza, czternaście lat do Alta i Va; dwadzieścia pięć lat do Vegi; trzydzieści dwa lata do Aldebarana; pięćdziesiąt lat, sto lat, dwieście, pięćset, tysiąc lat i więcej do niektórych skupień gwiezdnych dróg mlecznych, na zewnątrz oddalonych od naszej.

A moglibyśmy przedłużać tę podróż w linji prostej, z tą samą szybkością, bez zatrzymania się ku jakiemukolwiek punktowi nieskończonych przestworów przez sto tysięcy lat, pięćset tysięcy lat, miljon lat, dziesięć miljonów lat, sto miljonów lat przez miljard wieków, zawsze, zawsze, a nigdy nie dosięgając krańców przestrzeni, nigdy się nie zbliżając do końca i w rzeczywistości nie postąpilibyśmy ani kroku w stosunku do nieskończoności; znajdowalibyśmy się wciąż w centrum, gdyż centrum jest wszędzie, a obw ׳ód nigdzie, wedle wyrażenia myślicieli, poprzedników Pascal’a, i wedle jedynego prawdziwego możliwego określenia nieskończoności.

Jeśli takie zatopienie się w bezmierze niebios nie porwie was w  straszliwą zawrotność, znaczy to, że jej nie czujecie wcale.

Straszliwym jeszcze jest Bezmiar Czasu!

Wiecie równie dobrze, jak i ja, że przyjdzie dzień, gdy śmierć pochwyci was w swoje macki. A dusza, czy trwa po rozpadnięciu się ciała? Nie, jeśli myśl jest wytworem mózgu. Tak, jeśli materją rządzi dynamizm, a organizacją jej powoduje siła psychiczna. A wiemy już dziś, że pozorna materja składa się z atomów, nieskończenie małych, niedotykalnych, nieuchwytnych i nieważkich, kierowanych niewidzialną energją, czy chodzi tu o ciało niebieskie, krążące w przestrzeni, czy o molekuty, wchodzące w skład istot żywych. Dawna materjalistyczna hypoteza traci coraz bardziej na swem prawdopodobieństwie. Pozory mylą nas i tu, jak w fałszywej ocenie nieruchomości Ziemi.

A jeśli duch nasz żyje po śmierci ciała – mamy przed sobą wieczność, Po stu latach, po tysiącu, dziesięciu tysiącach lat, stu tysiącach lat istnienia, istnieć będziemy wciąż jeszcze! i wciąż wieczność będziemy mieli przed sobą.

Nieskończoność! Wieczność!  Oto dwie najwznioślejsze postacie przepotężnego scenarjum wszechświata, postacie do ogarnięcia i zniesienie niemożliwe, zwłaszcza druga, dla ziemskiego pigmeja. Perspektywa nieodwołalna i straszliwa. Aż w pewnych chwilach pogrążenia się w te bezedna, dusza przerażona pyta, czy nie lepiej byłoby nie istnieć.

Oto jesteśmy jeno atomami, niezdolnemi zrozumieć całości planu boskiego, ani wielkości Boga. A co jest może najbardziej zadziwiające, że wśród tej ziemskiej ludzkości, najdrobniejszych atomów istnieją pyszni zarozumialcy.

Kamil Flammarion

źrodło: “Przegląd Teozoficzny” nr. 1-2. Warszawa – styczeń, luty, marzec, kwiecień 1922

]]>
W promieniach łaski https://tarot-marsylski.pl/w-promieniach-laski/ Sun, 28 Aug 2022 19:27:49 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=7344 Czytaj dalej ]]> Rozmodlonego szczęścia pełna ciszy
do stóp Twych jasna pochyla się dusza.

Pozwól przyklęknąć w promieniach Twej łaski,
cichej, dziecięcej wysłuchaj modlitwy.

Prosić już Ciebie o nic nie przychodzę,
szczęściem dziękczynnem rozpłonęło serce.

I tej wdzięczności, temu dziękczynieniu
granic ni miary żadnej być nie może.

Duszą w zachwytu ciszy zawieszone
jak śniegu gwiazdka wstrzymana w błękicie.

Jedną się staje modlitwą miłości.

Za coś Ty Panie swym oczom pozwolił
cudów niezmiernych oglądać tak wiele?

Za co mej duszy dałeś życia tyle
i dar mnogości istnień przeżywania?

Panie ja wszędzie Twoje czuje tchnienie
miłości Twojej maki utajone –

Patrzysz się na mnie liśćmi drzew wszystkiemi,
przez nieświadomie mądre zwierząt oczy.

Z bladych obłoków Twoja światłość płynie.

A w mowie duszy, w jej szmerach przedziwnych
najdroższą smugą płynących przestworzem

Twego ja głosu słyszę przemienienie
i serce milknie z czci, dusza się korzy…

M. Roszanówna

źródło: “Przegląd Teozoficzny” WARSZAWA PAŹDZIERNIK, LISTOPAD 1921 ROKU

]]>
Reinkarnacja. Nadzieja ludzkości. https://tarot-marsylski.pl/reinkarnacja-nadzieja-ludzkosci/ Wed, 13 Jan 2021 13:12:10 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=5643 Czytaj dalej ]]> Irving S. Cooper.
Londyn w sierpniu 1917.

W Palestynie na stokach Hermonu o 45 mil na północ od Morza Martwego, możemy i dziś ujrzeć ruiny starożytnego miasta Cezarei Filopowej. Przed wieki, zbliżając się do tego grodu, Mistrz Chrystus, jeśli mamy wierzyć Ewang., zadał uczniom swym pytanie doniosłości tak wielkiej, że, jeśliby następne pokolenia zrozumiały były jego rzeczywiste znaczenie, cała religijna historja cywilizacji zachodniej inną potoczyłaby się koleją,
„Kimże mię być powiadają ludzie?”

Dla nas pytanie to jest prawie zagadkowem, lecz uczniowie zdawali się rozumieć słowa Mistrza, gdyż jeden z nich odpowiada: „powiadają, żeś Ty Jan Chrzciciel (Jan niedawno został zcięty) – inni uczniowie mówią, że widzą w Nim wcielenie Eljasza lub Jeremjasza, którzy obaj zmarli setki lat temu. A drudzy mówią, iż prorok niektóry z onych starych zmartwychwstał. – Był więc Jezus jednym z dawnych proroków, wedle przekonania współczesnych, co wskazuje jak rozpowszechnione było w owych czasach pojęcie reinkarnarcji.

Możnaby wprawdzie zauważyć i słusznie, że Jezus nie potwierdza żadnego z tych przypuszczeń, a zgadza się na słowa, iż jest Synem Bożym. Musimy jednak przyznać, że nigdy nie zaprzecza istnieniu reinkarnacji, raczej stwierdza jej prawdziwość temi słowy znanemi, ale jakże mało zrozumianemi: „Ale powiadam Wam, iż Eljasz już przyszedł, wszakże nie poznali go, ale uczynili mu cokolwiek chcieli“. Tedy zrozumieli uczniowie, że o Janie Chrzcicielu mówił do nich.

Józef Flawiusz w’ swojej Historji Wojny Żydowskiej daje do zrozumienia, że wiara w powrót duszy bywa często w narodzie. Potwierdzenie tego znajdujemy w niektórych ustępach Ewangelji, prócz tych, któreśmy przytoczyli.

Reinkarnacja dobrze była znana Rzymianom wielu poetów wspomina o niej. W Grecji wykładana była przez paru filozofów, dość wspomnieć Platona. W starożytnej religji egipskiej możemy znaleść ślady jej, choć nieco w zmienionej formie; a nieco później w Aleksandrji Neo-Platończycy i Gnostycy studjowali poważnie tę ideę. Opiewały ją Saagi Północy i powtarzały legendy Gallji. Stanowi też część wiedzy mistycznej Druidów – i dziś jeszcze można spotkać wśród Celtów Irlandji i Bretanji wiarę w powrót duszy.

I – rzecz — zdawałaby się dziwna — idea reinkarnacji dobrze była znana tym znikającym dziś powoli plemionom Indjan Czerwonoskórych w Ameryce; od Alaski do Peru, u Eskimosów i Siuksów, wszędzie kapłani uczą o reinkarnacji, wszędzie lud ją przyjmuje. Nawet tubylcom wysp Hawajskich i Australijskich i wysp morza południowego nie jest obcą.

Ale najszerzej znaną jest i największy wpływ wywarła na Wschodzie. Stanowi podstawę prawie wszystkich systemów religijnych i filozoficznych Indji i w dobie obecnej na całym Wschodzie około 650 miljonów ludzi przyjmuje reinkarnację mniej więcej tak, jak my prawo grawitacji przyjmujemy za niewzruszone, stwierdzone prawo przyrody, które podawać w wątpliwość jest absurdem.

Czy prawdziwą więc jest, czy też nie, musimy ją uznać jako jedną z podstawowych idei religijnych ludzkości. Jest ona prawie tak powszechną jak wiara w moc bożą. Źródła jej są nieznane, tak głęboko cofają się w zmierzch czasów, tak daleko poza powolne zdobycze dokonywane przez myśl ludzką w ciągu wieków, iż niemożliwem jest dotarcie do niej, ani odnalezienie początków tej idei.

Możemy przypuszczać, że wiara w reinkarnację istniała na długo przed historyczną epoką; we wszystkich bowiem religjach i mytach ludów pierwotnych odnajdujemy jej ślady, ale właśnie dzięki swemu niezmiernie starożytnemu pochodzeniu do nas na nieszczęście dociera prawie zawsze spaczona, z doczepionemi do niej przesądami, a myśl zachodnia odwracając się z odrazą od tych przesądów i nielogicznych koncepcji nie umie oddać sprawiedliwości głębokim wartościom filozoficznym idei zasadniczej.

Któżby z nas pragnął odrodzić się pod postacią muchy lub psa?

Ale jakaś zasadnicza prawda tkwić musi na dnie tych wszystkich legend krzewiących się bujnie wokół wiary w powrót dusz; w przeciwnym bowiem razie idea reinkarnacji nie mogłaby się utrzymać tysiące wieków, ani też być przyjętą przez tylu wielkich myślicieli świata.

Jednem z zadań Tow. Teozoficznego jest odsłonięcie tej podstawowej prawdy reinkarnacji i oczyszczenie jej z wszelkich przesądów i pojęć fałszywych.

Mażemy też obserwować prawie ze ździwieniem jak prędko kulturalne warstwy naszych społeczeństw zainteresowały się nią poważnie.

Przed czterdziestu laty może zaledwie setka osób myślała głęboko o tej idei, a jeszcze mniejsza ilość czyniła z niej podstawę swej filozofji życiowej. Dziś mamy na Zachodzie najmniej około miljona ludzi, którzy w idei reinkarnacji znaleźli najlogiczniejszą odpowiedź na cały szereg zagadnień tak religijnych i filozoficznych, jak i społecznych Wiara w reinkarnację rozszerza się dziś o wiele poza pole działania Tow. Teozoficznego. Nie w pragnieniu powrotu na ziemię szukać należy przyczyny tego, gdyż większość na razie wzdryga się przed tą myślą. Pojęcie reinkarnacji narzuca się samo dzięki swej jasnej logice, dzięki rozwiązaniu jakie daje na najbardziej ludzkość niepokojące zagadnienia.

Wielu z tych, którzy badają prądy myśli współczesnej, jest przekonanych, że wkrótce idea reinkarnacji zostanie przyjęta przez większość myślicieli, a to bynajmniej nie z powodu chwilowej popularności, a dlatego, że posiada ona moc, która przekonywa, rozwiązuje szereg problemów i rozjaśnia życie.

Będzie ona bez wątpienia wielka Ideą naszego wieku, podobnie jak ewolucja była twórczą, przewartościowującą wszystkie pojęcia ideą wieku ubiegłego.

źródło: „Przegląd Teozoficzny”, rok I nr. 2, Warszawa 1921

]]>