inspiracja – Tarot Marsylski https://tarot-marsylski.pl tarot oraz darmowe wróżby na łamach zaprzyjaźnionego forum TAJNE, pozdrawiam i zapraszamy do zabawy z Tarotem. Sun, 25 Jun 2023 18:00:51 +0000 pl-PL hourly 1 https://tarot-marsylski.pl/wp-content/uploads/2020/07/tarot-150x150.png inspiracja – Tarot Marsylski https://tarot-marsylski.pl 32 32 Mediumizm i inspiracja https://tarot-marsylski.pl/mediumizm-i-inspiracja/ Sun, 25 Jun 2023 17:54:20 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=8714 Czytaj dalej ]]> Na pewno istnieją typy i fazy mediumizmu, które są poza zasięgiem naukowego dowodu lub jego braku. Czysty mediumizm  psychiczny, szczególnie jeśli chodzi o demonstrację zjawisk psychicznych, może być, i niewątpliwie jest, w zasięgu badań naukowych; ale to, co jest czysto duchowe, wynika głównie z warunku bycia, który można zrozumieć tylko przez bezpośrednie i konkretnie doświadczenie.

Zjawiska psychiczne, będąc bardziej powszechne i ze względu na ich bliższe położenie do fizycznego bardziej namacalne, w rzeczywistości nie są prawie tak przekonujące, jak te, które wszyscy możemy doświadczyć i udowodnić w duchowej demonstracji, która jest nam udostępniana, gdy podnosimy się ponad płaszczyznę zwykłych doświadczeń psychicznych. Ekstatyczny stan psychiczny lub hipnotyzowanego podmiotu jest w rzeczywistości uświadomieniem normalnego lub naturalnego stanu człowieka, zwolnionego na chwilę z ograniczeń wynikających z sztucznego i uprzedzonego spojrzenia na obecne życie. Większość mocy naturalnych psychicznych, choć mających służyć jako drogowskazy dla ludzkości, wskazujące drogę powrotną do płaszczyzny życia, do której straciliśmy ścieżkę, stały się przeszkodami w łączeniu dwóch płaszczyzn, ze względu na brak duchowości, świętość charakteru samych psychicznych i ich oczywiste związki z duchami o niskim lub niepożądanym porządku. Zamiast tego, media spirytystyczne były często jednymi z najświętszych, najsilniejszych i najbardziej samodzielnych postaci, zdecydowanie częściej były typem, o którym lepiej milczeć.

Mimo że nazywają się spirytystami, wiele medium nie jest mediami duchowymi.

Ponadto, wielu tak zwanych psychicznych (dzisiaj mówimi ekstrasensi) w rzeczywistości nie jest psychicznymi, i mają niewielką albo żadną wiedzę na temat dlaczego i jak wykorzystują swoje moce; są naprawdę fizycznymi lub materializującymi mediami, posiadającymi tę cechę w swoim składzie, która pozwala duchom czerpać z nich wystarczająco dużo substancji fizycznej do manifestacji, tak aby ich szybkie zmysły mogły obserwować i opisywać formę, lub słyszeć głos ducha i powtarzać jego wypowiedzi. Wielu demonstrantów mocy psychicznej, o ile chodzi o ich własną naturę psychiczną, posiadało tak mało psychicznej świadomości, że zostali tymczasowo usunięci z ich ciał, aby zrobić miejsce dla duchów szkolonych i zdolnych do kierowania wszystkimi zmysłami ciała obcej osoby. Inni demonstranci psychiczni, mający słabe subiektywne świadomości psychiczne, mgliście pamiętali, że widzieli siebie stojących obok swojego fizycznego ciała i słyszeli, jak ktoś inny mówi.

Te media nie pamiętają niczego, dopóki jakiś słuchacz, powtarzając pewne stwierdzenia, nie wywoła łańcucha skojarzeń w świadomości medium, a pamięć jest odzyskana. Jeszcze inne media, posiadający pełniejszą świadomość psychiczną, pracują za zgodą osobistą i są tak bardzo świadomi wszystkiego, co jest mówione przez nich, że czasami trudno im odróżnić kontrolowane mówienie od zwykłego mówienia. W innym czasie medium cieszy się doświadczeniem słuchania swojego kontrolera, i odkrywa, że podczas gdy kontroler oczywiście pracuje na jednej części jego mózgu, wygłaszając przemówienie, medium samo korzysta z tej części mózgu, która pozwala mu zarówno słuchać, jak i analizować przemówienie podczas jego trwania. Podczas jednego spotkania, na którym działałem jako medium, pewien pan podszedł do mnie po przemówieniu i stwierdził, że zauważył, że słuchałem i analizowałem wypowiedzi podczas przemówienia kontrolera.

Przechodząc przez ten etap mediumizmu, czuły człowiek zdaje sobie sprawę, że kontrolerzy prawie całkowicie polegają na jego zasobach intelektualnych, a jedynie wykazują swoją kontrolę poprzez wyższą moc kierowania i charakterystyczne osobiste manipulacje organem mowy, płynność języka i organizację zasobów intelektualnych medium są poza zasięgiem tego, na co ona lub on jest osobowo zdolny. Czasami mówca inspiracyjny świadomie dostrzega silną kontrolującą obecność jakiegoś ducha-przyjaciela, który wyrywa go lub ją ze wszystkich osobistych głębin i pozostawia medium z zachwytem nad mocą i jakością działającego umysłu i przemówieniem, które jest wygłaszane przez niego. Innym razem mówca inspiracyjny będzie mógł zobaczyć krąg duchów-przyjaciół zgromadzonych dookoła, i podczas trwania przemówienia, będzie mógł zobaczyć promienie światła wychodzące od każdego z duchów tworzących duchowy krąg. W końcu medium dzieli z duchami kontrolę nad swoim własnym organizmem, i zdaje sobie sprawę, że współpracuje w kierowaniu przemówieniem i innymi pracami. Wielu ludzi traci z oczu fakt, że przemówienie jest równie ważnym dowodem na moce psychiczne i duchowe, jak każde inne uznane zjawiska, jeśli nie ważniejszym. W końcu, po pełnym osiągnięciu wyższego stanu, medium zdaje sobie sprawę, że nie jest, w zwykłym sensie, medium wcale, ale że duchowo osiągnęło stopień, w którym jest w świadomej unii z wyższym światem aniołów. Osiągnął płaszczyznę życia, znaną czasem jako płaszczyzna doskonałej tożsamości, ponieważ teraz jest w stanie zidentyfikować się ze światem aniołów w doskonałej jedności ducha. Jest akceptowany przez to braterstwo aniołów lub bogów, i jest namaszczony jako jeden z nich. Jest to stan czasem nazywany stanem Chrystusa, królestwem Buddy, płaszczyzną uniwersalnej miłości i jedności ducha, gdzie wielka energia kierująca jest wykorzystywana do podnoszenia ludzkości do świadomego uświadomienia sobie Uniwersalnego Braterstwa.

W wyższym duchowym osiągnięciu ludzka dusza jest budzona przez swoje wyższe kierujące duchowe ja do świadomości, która widzi fakty życia intuicyjnie i zna ich prawdę. Czuje, w Boskości swojego bycia, i przekłada na myśl swoje Boskie uczucia, i zdaje sobie sprawę z wiedzy i zrozumienia, które są ponad mocą naukowca czy logika, czy odbiorczości zwykłego psychicznego. Ta finalność ludzkiego osiągnięcia podnosi jednego ponad ideę bycia tylko narzędziem, czysto negatywnym lub subiektywnie odbierającym. Daje odpowiedzialność za pozytywną, obiektywną, kierującą i działającą świadomość, która pozwala zobaczyć, że jest możliwe iść ramię w ramię z aniołami, i stać się świadomym trynitarnej manifestacji uniwersalnej miłości, Świętego Ducha i Nieskończonej Mądrości, osiągniętych osobiście, tak że można prawdziwie powiedzieć: „Ja i mój Ojciec jesteśmy jednym”; „Zanim był świat Ja jestem.”

źródło: MEDIUMSHIP AND INSPIRATION By J. HYDE TAYLOR  ;The Occult Review , London, november 1929

]]>
Inspiracja – Natchnienie https://tarot-marsylski.pl/inspiracja-natchnienie/ Fri, 24 Mar 2023 19:40:20 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=8340 Czytaj dalej ]]> Dharaną rozwijałeś w sobie zdolność spostrzegania imaginacyjnego. Doświadczyłeś pierwszych widzeń barwnych, nie pochodzących od żadnego przedmiotu widomego. Liczba takich doświadczeń mnożyła się; zebrałeś ich tyle, że mogłeś już dzielić te zjawiska barwne na mętne, jasne i iskrzące, zacząłeś zdawać sobie sprawę z tego, że są to objawy istot różnego poziomu.

Jeżeli miałeś cierpliwość powstrzymać się od wszelkich prób domyślania się, co to mogą być za istoty, nie utworzyłeś sobie o ich naturze sądu przedwczesnego i teraz upraw a dhjany da ci możność tworzenia sobie  stopniow o sądu właściwszego. Wiesz, że dhjana prowadzi medytacjami swemi do inspiracji, a inspiracja dopiero jest tym stopniem, na którym można poznawać t. zw. „pismo tajemne“ . Obrazy twych imaginacyj były jakgdyby literami poszczególnemi tego pisma. Nie wpływały nawzajem na siebie i nie były od siebie zawisłe; ale potrzeba ci szereg takich obrazów imaginacyjnych zestawić obok siebie, aby one dopiero razem, jak litery słowa pisanego, utworzyły coś, co mówi, co ma znaczenie.

Zrozumienie tego znaczenia uzyskujesz właśnie przez inspirację. Czytasz  to pismo tajemne, na które patrzyłeś imaginacją jak na list w języku  nieznanym, chociaż znasz jego litery poszczególne. Jeżeli uprawiałeś dobrze dhjanę, to medytacja na temat „Nim oko zdoła widzieć“… nauczyła cię już czegoś niesłychanie doniosłego. Dała ci pojęcie, że to, co widziałeś w imaginacjach, widziałeś nie takiem, jakiem ono jest naprawdę, bo zabarwiałeś je własnymi nastrojam i i uczuciami. Patrzyłeś na te zjawiska barw ne nie wprost, lecz przez swoje szkiełka zabarwione. Gdyby drugi uczeń tajem ny patrzył na to samo, co ty, zobaczyłby to inaczej od ciebie, bo patrzyłby znów przez swoje szkiełka. To zatem, co spostrzegasz na początku twego wchodzenia w świat astralny, i co bierzesz za przedmioty lub istoty tego świata, jest niemi zaledwie w cząstce nieznacznej. Najczęściej i najłatwiej spostrzegasz to, co ty sam w ten świat rzuciłeś swemi uczuciami, nastrojam i lub żądzami. Tem, co tam spostrzegasz przedewszystkiem, tem ty sam jesteś; u wstępu w świat astralny spostrzegasz naprzód siebie.

Wiesz, że pojęcie odległości jest w świecie astralnym całkiem inne, niż we fizycznym. Tam to jest dalekie, co ci jest obce, z czem cię nie wiąże nic lub niewiele; bliskie natom iast jest to, co ci jest pokrewne, z czem cię  łączy podobieństwo lub zainteresowanie.

Dlatego to spostrzegasz tam przedewszystkiem siebie samego, bo przecież ty jesteś sobie najbliższy. W święcie fizycznym patrzysz także na siebie i także uważasz siebie za bliskiego sobie. Ale wszystko, o czem mówisz „ ja “, zaliczasz do swego wnętrza .

Gdy mówisz „czuję, pragnę“, uważasz to pragnienie lub uczucie za coś, co mieści się w tobie. Na zewnątrz tego nie widzisz; nie przychodzi to do ciebie, lecz wychodzi z twego wnętrza. W świecie astralnym natomiast te twoje własne uczucia i nastroje, które tam spostrzegasz imaginacjami, to widzisz zewnątrz siebie, jako coś przedmiotowego, poza tobą istniejącego.

Musisz dopiero stopniowo oswajać się z tem, że to, co widzisz tam, jak o zjawiska przedmiotowe, to jest twoje wnętrze; musisz przyzwyczaić się do takiego patrzenia na siebie samego, jakgdybyś był przedmiotem zewnętrznym, na który patrzy ktoś drugi.

Oto tedy zaczynasz już sylabizować to pismo tajemne. Znasz już niektóre jego litery i próbujesz składać je w słowa. Patrzysz w imaginacjach na te barwy, unoszące się swobodnie w przestrzeni w około ciebie, i zaczynasz je czytać: „ja, moje wnętrze„. Zaczynasz także dorozumiewać się potrosze, jak należy czytać to pismo, w jaki sposób z tych liter dochodzić do zrozumienia treści słowa. Nie czytasz .ich wprost, dosłownie: „czerwień, błękit“, tylko czytasz je symbolicznie, przenośnie.

Na razie odczuwasz coś w rodzaju rozczarowania przy tern odkryciu, że to „pismo” czyta się symbolicznie. Wydawało ci się może, iż w światach nadzmysłowych wszystko powinno być równie zakrzepłe i ostro odgraniczone, jak w świecie materjalnym , gdzie masz litery czarne na białem, przystępne kademu, kto się ich nauczy. Ale ta symboliczność świata astralnego lub myślowego nie jest mniej ścisła od liter ziemskich. W astralnym  uczucie jest barwą, a w myślowym każda myśl jest kształtem , figurą. Barwa nie jest symbolem uczucia, ani figura nie jest symbolem myśli, lecz myślą samą. To tylko ty tworzysz sobie sam te symbole, bo myślisz po ziemsku i nie możesz jeszcze oswoić się z tem, że uczucie, to barwa, a myśl, to postać. Później, gdy wrośniesz w te światy, gdy zaczniesz się w nich orjentować, będzie ci ta symboliczność czemś tak niesłychanie wyraźnem i ścisłem, że najwyraźniejsze znaki ziemskie wydadzą ci się niepewne i wieloznaczne.

W miarę, jak wzrastać będzie twa znajom ość liter, to znaczy, jak mnożyć się będą twoje widzenia imaginacyjne, dochodzić zaczniesz stopniowo do obserwowania różnic w tych zjawiskach astralnych. Oprócz różnic  w jasności barw i kształtów zauważysz także, że niektóre z nich zmieniają  się pod twoim wpływem, a inne są od niego niezależne. Nieraz pojawi ci się barwa szczególnie piękna lub figura symetryczna i harmonijna. Z chwilą, gdy tylko poczujesz dla niej zachwyt, barwa lub kształt zmieni się we mgnieniu oka.

Przeważna część jednak tych zjawisk pozostanie niezmienna pod w pływem twych uczuć i myśli, co najwyżej zniknie odrazu. Przekonasz się później, że właśnie te wszystkie zjawiska, których zmienić nie możesz, są tobą, pochodzą z twego wnętrza; te natomiast, zrazu bardzo nieliczne, które  ulegają twym wpływom, są wyrazem istot odrębnych od ciebie. Spostrzeżenie to będzie dalszym krokiem w twojej nauce czytania pisma tajemnego.

Nim do tego dojdziesz, musisz – jak wspomniałem – wrastać niejako w tę symboliczność świata astralnego. Musisz umieć posługiwać się symbolam i tak pewnie i niezachwianie, jak w życiu powszedniem posługujesz się cyframi lub literami. Musisz tę symboliczność znaleźć wszędzie, w każdem zjaw isku ziemskiem, a wtedy zrozumiesz całą prawdziwość zdania, że „wszystko znikome jest tylko porównaniem „. Do wrastania w ten symbolizm potrzebne ci będą osobne ćwiczenia medytacyjne, które możesz sobie wynajdować sam, na wzór np. następującego, wskazanego przez dra Steinera (I, 323):„przedstaw sobie jak najżywiej roślinę, tkwiącą korzonkam i w ziemi,  potem rozwijającą stopniowo listki, a wreszcie kwiaty. Obok niej przedstaw sobie człowieka. Staraj się odczuć jak najwybitniej, o ile doskonalsze ma człowiek własności od rośliny. Może iść swobodnie za swemi uczniami i swą wolą, a roślina przykuta jest do ziemi. Ale to właśnie, czego brak roślinie, czyni ją pod pewnym względem doskonalszą od człowieka. On działa pod wpływem żądz i przez to błądzi, ona zaś słucha tylko czystych
praw rośnięcia, otwiera bez żądz kielich swój niewinnym promieniom słonecznym.

Człowiek góruje nad rośliną pewnem udoskonaleniem się o tyle, że do sił niewinnych rośliny dołącza się żądza, popęd, namiętność.

„Przedstaw sobie teraz sok zielony, krążący w roślinie, jako wyraz jej beznamiętnych praw wzrastania, a obok przedstaw sobie krew czerwoną, krążącą w żyłach człowieka, jako wyraz jego żądz i popędów. Do tych myśli  żywych dołącz dalsze o tem, że człowiek ma możność rozwoju, oczyszczając wyższemi zdolnościami duszowemi swe popędy i żądze. Przez to niknie niskość tych popędów, które odradzają się na poziomie wyższym.

A wyrazem takich popędów oczyszczonych i uduchowionych może być nadal krew czerwona. Oto w róży sok zielony rośliny przemienił  się w barwę czerwoną kwiatu, a ten kwiat stosuje się do czystych praw  wzrastania, taksam o jak liść zielony. Czerwień róży może być symbolem tej krwi, będącej wyrazem popędów oczyszczonych po odrzuceniu wszystkiego, co niskie. Krew taka jest równej czystości, jak siły, działające w róży czerwonej.”

„Myśli te muszą nietylko pracować żywo w umyśle, lecz także budzić uczucia zachwytu nad czystością i beznamiętnością rośliny. Z tego wyniknie zrozumienie, że pewne udoskonalenie wyższe okupione być musi otrzymaniem żądz i popędów „. Masz organizm bardziej udoskonalony niż roślina, masz wolność ruchu, masz narządy zmysłów, ale za to masz i popędy i żądze. Zachwyt nad niewinnością rośliny prowadzi cię tu do nastroju poważnego na myśl o tern okupieniu doskonałości żądzami. Ale oto masz możność oswobodzić się od tych popędów niskich; możesz wolą własną oczyścić się i uszlachetnić aż do stopnia niemal roślinnego. Ta nadzieja oswobodzenia budzi myśl radosną o czerwieni krwi tak czystej, jak przeczysta jest czerwień kwiatu róży, bo taka krew uszlachetniona umożebni ci przeżycia wewnętrzne, podobnie niezamącone żadną żądzą  niską, jak niezamącone żądzami jest życie rośliny.

Nie idzie tu bynajm niej o przedm ioty, jakie weźmiesz za treść medytacji, bo możesz sobie przedmioty takie wybierać dowolnie. Zadanie polega na tern, abyś w medytacji przeżywał jak najżywiej to, o czem rozmyślasz, aby myślom towarzyszyły uczucia. Dopiero drgania uczuć, często  powtarzane, zbudzą ci w duszy i rozwiną nową zdolność wewnętrzną, przez którą symbole będą dla ciebie równie rzeczywiste i równie wyraźne, jak dotychczas były ci tylko litery lub cyfry. Zieleń soku roślinnego, jako symbol istnienia beznamiętnego, powie ci to samo, co czerwień krwi ludzkiej, jak o wyraz żądz i popędów; powie ci, że sama barwa, a więc zieleń lub czerwień, już wyraża coś określonego. Nie przedmiot zewnętrzny ma tu ważność, lecz barwa; wiesz zresztą, że w świecie astralnym barwy są przedmiotami, a przedmioty barwami.

Przez takie wżywanie się w symbole będziesz dochodził do coraz bieglejszego czytania pisma tajemnego. Już z tego, co poznałeś dotychczas, zdołasz odczytać niejedno. Gdy w imaginacji pojaw i ci się czerwień krwista, przeczytasz ją jako żądzę, a jeżeli pod wpływem twej niechęci do tej barwy – bądź co bądź nie pięknej – nie zmieni swego odcienia, odczytasz to jako żądzę twoją własną . Powiesz sobie: „oto tak wygląda moja żądza”, i uznasz, że musi być silna, skoro wywarła wrażenie na twe zmysły astralne, bardzo jeszcze niewprawne w spostrzeganiu objawów.

Będzie to dla ciebie odkrycie dość niespodziewane, bo przypuszczałeś zapewne, że tego rodzaju żądze niskie już wypleniłeś zupełnie. Ale ta czerwień krwista, niezmieniająca się pod twym wpływem, staje przed tobą jak napis wyraźny, mówiący ci, żeś żądzy nie wyplenił w sobie, tylko ją przytłumił, ukrył na samo dno duszy. A w świecie astralnym ona wyszła na jaw, jak wychodzi całe twe wnętrze; zobaczyłeś ją przed sobą i uczułeś coś jakgdyby przerażenie . Symbol, taki prosty, nieskomplikowany symbol, jednem błyśnięciem czerwieni powiedział ci więcej i wyraźniej, niż całe zdanie. Powiedział ci niedwuznacznie: „Błędnie siebie osądzałeś, bo uważałeś się za oczyszczonego ze żądz zmysłowych, a oto widzisz, jak wyraźnie występują te żądze przed twym wzrokiem astralnym .”

Pomyśl nad tem uważnie, co teraz przeczytałeś, a zaczniesz dochodzić do przekonania, jak niesłychanie wyraźnie przemawiają symbole, gdy się je umie czytać. W ystrzegaj się jednak szukać symbolów tam, gdzie ich niema, to znaczy, wystrzegaj się brać każde wrażenie barwne za imaginację. Gdy znużysz nadmiernie oko fizyczne, unosić się będą przed niem plamy krwiste w przestrzeni, ale to nie będzie imaginacja, tylko przekrwienie  narządu wzrokowego. Gdy patrzysz przez czas dłuższy na świetną zieleń wiosenną, a potem wzrok zwrócisz na przedmiot szary lub biały, spostrzeżesz na nim plamy czerwonawe. Nie będzie to również imaginacja, tylko  prosty objaw fizjologiczny. Wystrzegaj się tedy starannie wszelkiego łudzenia się i mieniania wrażeń fizycznych z astralnemi. Imaginację pojawiają się nagle , nieoczekiwanie, i znikają równie blyskowo, jak powstały. Nie zdołasz ich wywołać dowolnie, nie zdołasz ich przytrzymać, ani powtórzyć. Dopiero po długich latach zaczniesz stopniowo dochodzić do znajdowania sposobów, jakim i mógłbyś dowolnie – to znaczy, kiedy zechcesz – odbierać wrażenia imaginacyjne, czyli patrzeć świadomie w świat astralny.

Tymczasem uprawiaj nadal medytacje. Tem aty możesz sobie wybierać dowolne; ale rzecz prosta, że im wyższy treścią jest temat twej medytacji,  tern wyżej cię wzniesie, tern wyższe zdolności będzie budził w twej duszy. Wiesz już, że medytacje czysto myślowe, bez współudziału uczuć, będą stosunkowo mało skuteczne. Gdybyś wyłącznie tylko takie uprawiał, rozwinąłbyś jednostronnie tylko władze ciała myślowego. A wiesz, że masz harmonijnie rozwinąć także uczucie i wolę, to znaczy, ciało astralne i eteryczne.

Medytacje zatem powinieneś tak dobierać, aby im mogły towarzyszyć uczucia jak najżywsze, i aby budziły w tobie objawy woli. Jedną i tę samą medytację możesz uprawiać raz w kierunku uczuć, drugi raz w kierunku woli. Przykład medytacji na temat rośliny i człowieka posłuży ci równie dobrze do budzenia uczuć, jak i do budzenia woli. Oto ta czerwień kwiatu różanego, jako symbol oczyszczonej krwi ludzkiej, budzić może w tobie wolę takiego właśnie oczyszczenia twej krwi, aby wolna była całkiem od mętnych odcieni żądz i popędów.

Uprawa ćwiczeń tego rodzaju zmierza równocześnie do rozluźnienia związku wzajem nego trzech władz twej istoty: myślenia, uczucia i woli. Gdy związek ten się rozluźni, władze te będą mogły działać samoistnie, każda sama dla siebie, niezależnie od drugiej. A medytacje na tematy niezmysłowe nadają tym władzom nowy kierunek; zamiast zwracać je na przedmioty zewnętrzne, kierują je do wnętrza, w głąb twej istoty.

Spostrzeżesz później, jakim potężnym dorobkiem duchowym są takie władze oswobodzone i na przedmioty zmysłowe nie marnowane. Oswobodzoną siłą myślową, kierowaną do wnętrza, dotrzesz do uświadamiania sobie twej jaźni wyższej. Podobnie, gdy twej siły uczucia nie zwracasz na zewnątrz, aby czy to mową, czy w inny sposób dać wyraz swym uczuciom, lecz zdołasz zatrzymać ją w swem wnętrzu swobodną, dopiero wówczas może ona być władzą nadzmysłową. To samo odnosi się wreszcie do twej woli. Z chwilą, gdy oswobodzisz ją od związku z myślami i uczuciami, aby nie musiała działać pod ich wpływem, zdołasz utrzymać ją we wnętrzu jak o władzę wyższą, działającą bez posługiwania się narządami fizycznymi.

źródło: J.A.S. “Droga w światy nadzmysłowe” (Radża Joga Nowoczesna), wydanie II, Kraków 1936


Celem uzupełniania zobacz: “Wstęp w światy nadzmysłowe” Radża-Joga nowoczesna, wydawca Józef Chobot Katowice Polska – Rok 1923 

]]>
Oświecenie https://tarot-marsylski.pl/oswiecenie-u-wrot-smierci/ Fri, 01 Nov 2019 15:58:53 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=4033 Czytaj dalej ]]> Oświecenie. (U wrót śmierci).

Trzy szczeble ostatnie, dharana, dhjanav i zamadhi, tworzą razem, jak wiesz, ścieżkę „próby” . Na; pięciu szczeblach poprzednich „przygotowywałeś się” do tego, aby być godnym „oświecenia”. Tego oświecenia dostępowałeś właśnie w imaginacjach, inspiracjach i .intuicjach.

Imaginację oświecają cię o świecie astralnym, inspiracjo o myślowym, a intuicje wprowadzają cię już w światy arupa. Wiedza, jaką na tych różnych równiach zdobywasz, jest właśnie „oświeceniem”, którem górujesz nad ludźmi zwykłymi.

Zrozumiesz sam, że podczas lat „próby” oświecenie to nie może jeszcze przekraczać pewnych granic. Będąc dopiero po ,,próbie”, nie dajesz jeszcze rękojmji zupełnej, że wiedzy, nabytej podczas oświecenia, nie użyjesz w sposób błędny lub nawet szkodliwy.

Taką rękojmią będzie dopiero twoje „wtajemniczenie”. Jest tu znowu to samo, co czytałeś już w rozdziałach początkowych, gdym ci porównywał ścieżkę jogi z latami nauki jako terminatora rzemieślniczego, a potem czeladnika próbnego. Uczeń, wyzwolony na czeladnika, nie dostępował jeszcze do wszystkich naraz tajemnic zawodowych.

Dopiero w miarę, jak okazywał się godnym zaufania, dopuszczał go majster do coraz dalszych tajników swego rzemiosła. Podobnież ty, jako czeladnik próbny, nie jesteś jeszcze „przyjęty” stanowczo. Pracujesz, a mistrze cię obserwują; przyglądają się twej pracy, twemu zachowaniu się, a przedewszystkiem twemu wnętrzu, twym uczuciom i myślom.

Nie zapominaj o tem. ani na chwilę, że w okresie „oświecenia”, a więc przez cały czas „próby”,, jesteś pod dozorem nieustannym, chociaż niewidzialnym. Mistrze obserwują cię dokładniej i ściślej, niż ty to sam byś zdołał; widzą w tobie znacznie wyraźniej wszystko, niż sami ujrzeć potrafisz. Widzą wszystkie twoje postępy, ale i twoje zaniedbania, a. tych jest więcej, niż sądzisz.

Wyobraź sobie człowieka, który ma kawał ziemi pod uprawę ogrodu. Pracował przez siedem lat nad wykarczowaniem jej i nad wyplewieniem. chwastów, zasiewał w nią jarzyny i szczepił drzewka owocowe. Przez ten czas dochodził oczywiście do wielu  doświadczeń ogrodniczych, zyskiwał pewien zasób oświecenia w tej dziedzinie. Na podstawie tej wiedzy sieje dalej i sadzi, spodziewając się wyników tem lepszych, niż dawniej. Siejąc jednak i sadząc nowe rośliny, zaniedbuje plewienia chwastów, które krzewią się, niezauważone przez niego. Czyż zatem jego wiedza obecna da mu lepsze, niż dawniej plony, czy też pójdzie na marne wobec zachwaszczenia ogrodu ?

Zachowujesz się bardzo podobnie, jak ów człowiek. Na pięciu szczeblach niższych starałeś się – przypuszczam, że szczerze i usilnie – wyplenić ze siebie wszystkie wady i patologi, a na. ich miejsce zaszczepić własności ścieżką wymagane. Przeszedłszy z tego przygotowania na ścieżkę próby, powiedziałeś sobie: „Oto wyplewiłem w sobie złe nałogi i wady, a nasadziłem własności żądane, zatem teraz mogę szczepić dalej spokojnie i zbierać owoce, bo chwastów już się pozbyłem”.

Nie pomyślałeś jednak nad tem, że chwasty, podobnie jak w ziemi, tak i w twej duszy rozrastają się i ciągle na nowo, je żeli ich nie tępisz bez przerwy, bez wytchnienia. Spocząć ci nie wolno ani na chwilę, bo każdy spoczynek, to już cofnięcie cię wstecz na ścieżce. Kto nie idzie naprzód, ten się cofa,.

Nie postępując, zostaje w miejscu, a tymczasem inni idą dalej i ostawiają go w tyle. Spojrzyj uważnie w głąb własną, bez pobłażliwości i bez nieszczerości wobec samego siebie. Czy żadnej już wady, naprawdę żadnej, w sobie nie znajdziesz? Czy rzeczywiście wypleniłeś już tak dokładnie wszystkie chwasty, że żaden nie rozrósł się na nowo? Czy już nic, faktycznie nic, nie przygłusza tych dobrych roślinek, które wyhodowałeś w duszy z taką pieczołowitością i z takim mozołem? Jeżeli dasz odpowiedź przeczącą, oszukasz sam siebie. Utaisz przed sobą faktyczny stan rzeczy. Weź jako przykład rzecz tak drobną choćby, jak to, o czem przepięknie pisze Kriśna-Murti (G), gdy przedstawia cechy przysługi prawdziwie bezinteresownej. Czy ty naprawdę zdołasz wznieść się do tego .aby, wyświadczywszy komuś przysługę choćby rzeczywiście wielką, nie pochwalić się tem, jeżeli nie przed nim, to przed kimś, trzecim?

Czy potrafisz zostać „dobroczyńcą nieznanym” i to naprawdę nikomu nie znanym? A jeżeli nawet czasami potrafisz, to czy nie przeniknie ci przez duszę uczucie zadowolenia ze siebie, lub nawet myśl – „No teraz dokonałem czegoś naprawdę niezwykłego, niechby to kto inny potrafi!“

A przecie to jest rzecz całkiem, drobna i zwykła. Zapewne, że nie jest zwykłą ani drobną u ludzi zwyczajnych; ale na ścieżce” jest czemś, co się samo przez się rozumie. Widzisz już z tego, jak trudno wyplenić doszczętnie miłość własną i pychę. Obie chodzą w parze, chociaż przybierają na się nieraz pozory bardzo niewinne. Czy nie przychodzi ci nigdy myśl, że przecie jesteś już „tak daleko” na ścieżce, więc należy ci się jakaś specjalna pieczołowitość owych Istot Wzniosłych, które rządzą losem. Poczuwasz się, jak gdyby podświadomie, do jakichś zasług niezwykłych i do żądania za nie dla siebie jakichś przywilejów równie niezwykłych. Zapominasz o tem, że im wyżej; wstępujesz, tem większe masz obowiązki, ale ten; mniej masz prawo oczekiwać dla siebie.

Wszakże tylko to jest dobrem dla sebie, co zrobisz dobrego dla drugich, wcale o sobie nie myśląc. Imaginacje twoje, których już doświadczyłeś, i które będziesz miewał coraz częściej, pouczają cię bardzo wyraźnie, o jakości i wartości twego wnętrza. Pokazują ci, jakim jesteś na prawdę; stawiają ci przed oczy ciebie samego, jakby drugą istotę, na którą możesz patrzeć i oceniać. To widywanie siebie, jako sobowtóra astralnego, będzie ci się pojawiało coraz częściej i coraz wyraźniej, a po „wtajemniczeniu” będzie towarzyszyło ci stale. Steiner (C) nazywa to spotkaniem ze strażnikiem progu„. Jest rzeczywiście strażnikiem ten twój sobowtór, broni ci bowiem przejścia przez próg wtajemniczenia, jeżeli nie jesteś oczyszczony dokładnie ze wszystkich chwastów na duszy.

Wtajemniczenia nie zdołasz wymusić żadnymi środkami nieprawidłowymi. Do niego musisz doróść, ale wedrzeć się w nie przed dorośnięciem nie potrafisz. Jeszcze w czasach dawniejszych, gdy wtajemniczenie odbywało się niejako z zewnątrz, przez pomoc drugich, już wtajemniczonych, możebne bywały wtajemniczenia nieprawidłowe, przedwczesne, a nawet wprost nienależne. Teraz jednak – od czasów Chrystusa – dostąpić można wtajemniczenia tylko z pełną samowiedzą a nie na odpowiedzialność drugich; musi się po prostu dorosnąć i dojrzeć podobnie, jaki roślina naprzód musi dorosnąć, nim dojrzeje. Musi rozwinąć liście! i kwiaty, nim będzie zdolna do wydania owocu. Podobnież i ty musisz rozwinąć kwiat twego ducha: jaźń wyższą; kwiat ten musi; rozkwitnąć tu, na równi fizycznej!, a nie pozostać tylko na równi noumepów jako „możebność”. Znaczy to, że jaźń twa wyższa musi: wrosnąć silnie w równie rupa, w twe ciała; musi opanować je i zostać ich władczynią niepodzielną. Nasionko jej, drobne i wątłe, które zasadziłeś w gruncie twej duszy, musi mieć grunt ten czystym i wolnym zupełnie od chwastów, aby nie przygłuszały wzrostu; i Inie hamowały rozkwitu.

A do rozkwitu potrzebne.jest oświecenie. Działa ono tak, jak promienie słońca na roślinę. „Przygotowaniem” uprawiłeś grunt, usunąłeś zeń chwasty a zasadziłeś nasionko. Teraz potrzeba promieni słonecznych, aby ono wzrastało, i potrzeba pielęgnowania go, aby go chwasty nie przytłumiły.

Gdyby poczęło rozkwitać obok chwastów, kwiat byłby nikły i nie wydałby owoców dobrych, lecz cierpkie lub trujące. Ciągła kontrola, czy się chwasty nie krzewią, jest tedy konieczna. Ty sam tylko bierzesz na siebie odpowiedzialność za wszystko. Mistrz twój wskaże ci drogę , ostrzeże przed błędami, podtrzyma nawet w chwili upadku, ale nic za ciebie nie zrobi i za nic odpowiadać nie będzie.

Abyś zaś mógł z pełną odpowiedzialnością przejść poza próg wtajemniczenia, na to potrzebny ci jest właśnie ten zakres oświecenia, którego dostępujesz kolejno imaginacjami, inspiracjami i intuicjami. Owe widzenia astralne barw i poświat, które tworzyły może jedne z pierwszych twych przeżyć nadzmysłowych, wprowadziły cię w „halę nauki”. Dały ci te  nauk i dokładnie tyle, ile ci potrzeba do oświecenia się o święcie astralnym. Teraz rozumiesz, że te widzenia imaginacyjnę, chociaż do nich specjalnie nie dążyłeś i żadnemi ćwiczeniami szezególnemi o nie się nie starałeś, były przecież nie przypadkowe – bynajmniej, lecz celowe. A że wydawały ci się przypadkowe, i niezależne od twej woli i chęci, to było tak dlatego, że mogły się pojawiać tylko w miarę rozwoju twych padm, twych „zmysłów nadzmysłowych”. Ty zaś tego ich rozwoju dostrzegać nie mogłeś, bo ich samych jeszcze widzieć nie byłeś zdolny.

Podobnie i dziecko nie widzi Swoich oczu, a przekonywa się dopiero wtedy, że je ma, gdy zacznie spostrzegać niemi świat zewnętrzny. Teraz wiesz już, że padmy twe są w pełni rozkwitłe, i czynne, bo odbierasz niemi wrażenia astralne. Inspiracjami nauczyłeś się je czytać: wiesz, co one oznaczają, od kogo pochodzą. Intuicjami wreszcie i dostępujesz do porozumiewania się wprost z temi istotami, o d których owe wrażenia pochodzą, a nadto z lakierni istotami, które nie potrzebują równi astralnej, ani nawet myślowej do swej działalności. Umiesz już odróżniać istoty astralne od myślowych, a te od karmicznych.

Wskutek wejścia w styczność z istotami tak wzniosłemi zmienia się także twój stosunek do twej karmy. Jako człowiek  ulegałeś karmie ślepo i nieodwołalnie. Odmierzały ci ją Lipika na każde twe wcielenie, w lak jej ilości, i abyś ją w danem wcieleniu mógł odrobić bez wytężenia nadmiernego, ale i bez próżnowania. Po prostu stosowały „wiatr do wełny jagnięcia”. Byłeś swą karmą skrępowany w każdem  życiu tak ciasno, że chcąc nie chcąc musiałeś ją odrobić; nawet sposób odrobienia był ci narzucony i ściśle określony. To też życie popychało cię nieubłaganie w tym kierunku, który miałeś zakreślony już przed swem urodzeniem; własne twe wady i namiętności w prowadzały cię w takie warunki życiowe, jakie właśnie były najodpowiedniejsze dla twej karmy. Warunki z twego osobistego punktu widzenia były oczywiście dla ciebie najczęściej ,,niepowodzeniami” lub ,,nieszczęściami”, przypisywałeś je trafowi ślepemu lub losowi nie sprawiedliwemu.

A tymczasem to Lipika pociągały tylko za sznureczki, utkane z twych żądz i błędów, lub posługiwały się niemi jak miotami, które by, bijąc w ciebie, wykrzesały przecie ową iskierkę bożą, jaźń wyższą w tobie uśpioną. Jeżeli uważnie przeglądasz swe życie teraźniejsze, spostrzeżesz, że obecnie już tak nie jest. Z biernej ofiary swej karmy,  ze zwierzęcia jucznego, popędzanego przez kogoś z zewnątrz, zmieniasz się z wolna w poganiacza owego zwierzęcia.

Ty sam już nakładasz ciężary, sam je dobierasz, sam określasz kierunek. Z roli biernej przechodzisz w czynną. I to, co dawniej Lipika robiły za ciebie, teraz ty sam poczynasz robić za siebie.

Bierzesz swój los w rękę, i to bierzesz świadomie.

Z niewolnika przedzierzgasz się we władcę. A przedzierzgasz się dlatego, że już w znacznej części oczyściłeś się z wad i żądz samolubnych, więc one już nie mogą być wędkami, wciągającemi cię w warunki karmiczne. Brak już tych więzów, które cię pętały dotychczas; brak środków do prowadzenia cię przymusowego, to też nie mogąc już być kierowanym, masz sam sobą kierować. Wolno ci już teraz wybierać,.w jaki sposób chcesz swą karmę odrabiać, wolno ci nawet zwiększać sobie jej zakres w tera życiu, aby tem rychlej odrabianie ukończyć.

Na to właśnie służy ci twoje oświecenie.

Ono umożebnia ci nadto coś więcej. Umożebnia ci wglądanie w działalność ogólną, jaką nad karmą świata rozwijają pewne istoty wzniosłe, zwane Lipikami. Możesz przyglądać się ich czynności i rozumieć motywy, któremi one się kierują przy wydzielaniu karmy ludziom pojedynczym, rodzinom, miastom, narodom i całemu globowi ziemskiemu. Stajesz się ich pomocnikiem; pracujesz wraz z niemi i bierzesz na siebie ochotnie część karmy „nie osobiste”  to znaczy, część karmy ogólnej twego miasta i twego narodu. Czujesz się współodpowiedzialnym za tę karmę, bo przez swe intuicje wchodzisz w łączność z istotami tak wysokiemi, jak duchy narodu, szczepu lub rasy. Stajesz się ich cząstką; uczestniczysz w ich karmie, ale i w ich potędze.

Bo wszakże to jest potęga nadludzka, mieć w ręku swój los, koleje swego życia, bieg wypadków. A ty to masz teraz w ręku. Uczestniczysz nadto we władzy stokroć większej; masz wpływ na karmę świata, władasz nią świadomie i rozumnie. Pomyśl nad całą doniosłością tych słów, ty tworzysz dzieje! Historja świata potoczy się tak, jak ty jej wskażesz.

Ty, człowiek mały, niepozorny, nikomu nieznany, ty tworzysz dzieje świata. A dopuszczonyś do tej władzy nad dziejami światowemi dlatego, żeś wyzbył się egoizmu, że zatem niema obaw, abyś tej władzy nie nadużył do celów samolubnych, niezgodnych z ideą postępu powszechnego.

Zważ jak niesłychane szkody dla tej idei mógłby wyrządzić ktoś, kto posiadłby władzę podobną twojej, ale nie mający twojego poziomu moralnego. Zważ, że oprócz tej włączy nad karmą ty masz jeszcze szereg innych zdolności nadludzkich. Masz zdolność widzenia astralnego i myślowego: znasz uczucia ludzi i ich myśli. Ileż to nadużyć popełniałby na twym miejscu ktoś drugi, jak wykorzystywałby to czytanie w myślach i uczuciach ludzkich, jak bezwzględnie posługiwałby się niemi do swoich celów! Ty jednak tego nie robiłeś i nie zrobisz, bo jesteś na ścieżce.

Zważ dalej, jak niezwykle, wprost nadludzko, przewyższasz twą wiedzą, nie tylko filozofów i przyrodników, lecz także psychologów, fizjologów, socjologów, wreszcie historyków. A tej wiedzy nie nadużywasz do żadnych celów ubocznych, nie chełpisz się nią nawet. Nikt nie wie, że ją posiadasz, bo nie masz jej na pokaz, na wzbudzanie podziwu, tylko na pomaganie tym, którzy pomocy rzeczywiście potrzebują.

Pomagasz im bezimiennie i znikasz zaraz, aby nie zauważyli nawet, komu mają być wdzięczni. Wiesz już, że czynić masz wszystko bez oczekiwania jakichkolwiek owoców, a więc także pomagasz ludziom bez oczekiwania – Już nie tylko wdzięczności, ale nawet – wyników te j pomocy. Nie idzie o to bynajmniej, czy twa pomoc była rzeczywiście pomocą, czy w ogóle była pomocą, a nie szkodą; zrobiłeś: swoje, to znaczy, zrobiłeś to, co uważałeś za wskazane w danych warunkach, i odszedłeś. Nawet .W głębi duszy nie zachowałeś uczucia zadowolenia ze samego siebie.

A tym bardziej nie zachowałeś, tam pychy, że oto „pomagasz światu”. Tak naiwnie zarozumiały już nie jesteś, aby sądzić, że twojej marnej pomocy świat oczekuje, że jej pożąda, żeby  niej utknąłby w swym postępie. Gdybyś ty uchylił się od pomocy, pojawiłoby się na twe miejsce stu innych, którzy by pomogli za ciebie, ty zaś obciążyłbyś tylko swoją karmę tym uchybieniem. Pomagając światu, pomagasz tylko sobie, a więc ani zasługi w tym niema żadnej, ani praw  do wdzięczności lub uznania. Aby zaś ta pomoc, udzielana drugim. była dla ciebie naprawdę pomocą, musi być wolna od spodziewania się owoców. Gdy, pomagając drugiemu, nie myślisz przy tem wcale o sobie, wtedy pomagasz sobie naprawdę. Zyskujesz, gdy o zysku nie myślisz, gdy oń nie dbasz wcale. A „zyskiem” byłoby tu nawet twe liczenie na wdzięczność, lub uczucie zadowolenia ze siebie.

U kresu tej ścieżki „oświecenia” czeka cię próg wtajemniczenia; abyś zaś mógł ten próg przestąpić, musisz być gotów zostawić przed nim wszystko, co wiąże cię z ziemią; i z jej sprawami. A liczenie na owoce twych czynów wiązałoby cię do nich podobnie, jak liczenie na wdzięczność ludzi za twą pomoc wiązałoby cię do tych ludzi. Jako „czeladnik” masz być dosłownie „umarłym dla świata”, bo będziesz dopiero wtedy mógł dlań działać owocnie, gdy w nim tkwić przestaniesz. Nie mógłbyś obsługiwać maszyny, gdybyś był sam jej częścią składową: musisz być poza nią, nie tkwić w niej swą istotę. Dlatego masz stanąć u wrót śmierci, dlatego masz przez śmierć przejść, aby dostąpić wtajemniczenia.

Masz przejść przez śmierć, a jednak żyć dalej na ziemi, nosić w sobie tajemnicę tego, co jest po tamtej stronie zgonu.

Tajemnic takich nie powierza się byle komu. Zdarza się, że i ludzie zwyczajni powracają jeszcze do życia, przeszedłszy przez. śmierć, czy to w letargu, czy w chorobach; ale przechodzą ją nieświadomie, nie pamiętając nic, co tam widzieli. Ty zaś masz przejść przez śmierć świadomie, masz zapamiętać wszystkie szczegóły tego zdarzenia – i masz ich nikomu nie wyjawić.

Dostąpienia tej tajemnicy musisz być godnym bez zastrzeżeń i dlatego to ścieżka oświecenia jest ciągle jeszcze tylko ścieżką próby, której możesz nie przetrwać.

powrót do: Wstęp w Światy Nadzmysłowe  <=

źródło: “Wstęp w światy nadzmysłowe” Radża-Joga nowoczesna, wydawca Józef Chobot Katowice Polska – Rok 1923, Drukiem „Gazety Robot.”, w Katowicach, fragment ze stron od 148 do 153, rozdział XX

]]>