turija – Tarot Marsylski https://tarot-marsylski.pl tarot oraz darmowe wróżby na łamach zaprzyjaźnionego forum TAJNE, pozdrawiam i zapraszamy do zabawy z Tarotem. Wed, 22 Mar 2023 13:12:10 +0000 pl-PL hourly 1 https://tarot-marsylski.pl/wp-content/uploads/2020/07/tarot-150x150.png turija – Tarot Marsylski https://tarot-marsylski.pl 32 32 Kontemplacja https://tarot-marsylski.pl/kontemplacja/ Wed, 22 Mar 2023 11:48:33 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=8309 Czytaj dalej ]]> (Zatapianie się duchowe.)
Ćwiczenia, które uprawiałeś na szczeblu dharany i dhjany, uzdatniły cię do przeprow adzania medytacji w sposób odpowiedni. Uprawiając je wytrwale, doszedłeś do spostrzeżenia, że nie wystarczyłaby ci sama znajomość sposobu, w jaki prowadzi się medytację. Oprócz obznajomienia się ze sposobem „technicznym i niejako, potrzebne tu są i siły szczególne, których w życiu codziennem nie mógłbyś w sobie rozwinąć. Bez tych sił medytacje twe zostałyby tylko zwyczajnemi rozmyślaniami, nie oświecającemu cię ponad wyniki myślenia mózgowrego. A wiesz już, jakiem i drogami  doszedłeś do tych sił w sobie.

Przedewszystkiem były to twoje własne „o szczędności w uczuciach, nastrojach i myślach. Oduczyłeś się myśleć o rzeczach niepotrzebnych, oduczyłeś się przeskakiwać uczuciami od radości do wybuchów rozpaczy,  oduczyłeś się zniecierpliwienia, zgryźliwości, pesymizmu; więc te zapasy energji, które przedtem w tych kierunkach marnowałeś, zostały ci niezużyte do twego rozporządzenia swobodnego. Następnie nauczyłeś się milczeć myślami, uczuciami i wolą, uniezależniać je od wrażeń zewnętrznych.

Przez to mogłeś te władze myśli, czucia i woli kierować do wnętrza  swego, zamiast wysyłać je na zewnątrz, dla odpowiedzi na wrażenia. Ponadto zharmonizowałeś je wszystkie trzy ze sobą nawzajem.

Uporządkowanie i oczyszczenie ciała myślowego, oswobodzenie go od myślaków niepotrzebnych i wdrożenie do tworzenia myślaków żywotnych, dało ci w rękę władzę nad tern ciałem i nad jeg o energjam i. Ponadto uniezależniłeś się od myślenia mózgowego wyłącznie, upraw iałeś bowiem medytacje na tematy niedostępne mózgowi. Zdołasz teraz siły myślowe zatrzymywać w ciele myślowem, zamiast marnować je na pobudzanie mózgu do drgań ciężkich i powolnych, bo do innych on nie jest zdolny.

Ten nadmiar sił myślowych, zatrzymany we wnętrzu, służy ci teraz do budzenia i rozwijania twej padmy dwupłatkowej. Jako objaw zewnętrzny tego rozwoju, nim jeszcze zaczniesz świadomie odczuwać ruch tej padmy, posłuży ci pewna zmiana w twej zdolności pamięciowej, która na razie wzbudzić ci może nawet pewien niepokój. Oto zauważysz, że słabnie twa pamięć mechaniczna. Szczegóły, które dawniej z łatwością wbiłeś sobie w pamięć, jak nazwiska, cyfry, wiersze, arje muzyczne, teraz ulatują z niej bez śladu.

Natomiast wzrasta twa zdolność tworzenia sobie pojęć nowych i zachowywania ich w pamięci obok pojęć dawniejszych, jeżeli takie pojęcia sam sobie utworzyłeś własną pracą myślową, a nie wbiłeś ich sobie w pamięć mechanicznie już gotowych, wyczytanych łub posłyszanych od kogoś. Zrazu będzie cię to może martwiło, jeżeii jeszcze wogóle jesteś zdolny od martwienia się czemkolwiek; rychło jednak spostrzeżesz, że na  tej zmianie własności pamięciowych nic nie tracisz, owszem wiele  zyskujesz. Zamiast posługiwania się pojęciam i cudzemi, które przyswoiłeś sobie tylko mechanicznie, zaczynasz coraz wyłączniej używać pojęć własnych, od nikogo nie przejętych.

Opanowanie ciała astralnego przywiodło je do znacznego stopnia  spokoju. Nie poddajesz się biernie uczuciom, jakim nie chcesz, ani też sam nie budzisz w sobie uczuć niepotrzebnych; nie odpowiadasz uczuciami  na wrażenia zewnętrzne, jeżeli nie chcesz. Przez to zatrzymujesz w sobie  ogromny zapas energji uczuciowej, który przedtem marnowałeś na mimowolne wydawanie tej energji na zewnątrz. To „zatrzymywanie słowa“ w duszy, jak je zwą okultyści, doprowadza do rozkwitu padmę szesnastopłatkową, dając jej to, co słońce, deszcz i ziemia daje roślinie.

Jak potężna jest ta energja ciała astralnego, zrozumiesz, gdy sobie uświadomisz, że ona umożebnia człowiekowi mówienie. Pierwsze dźwięki, jakie człowiek w czasach zamierzchłych wydawał swym narządem głosowym, wyrażały tylko jego uczucia wewnętrzne, stan jego ciała astralnego. Były mową jego duszy, wyrazem tego, co odczuwał, i składały się ze samogłosek wyłącznie. Dopiero znacznie później doszedł człowiek do wymawiania spółgłosek, a to wtedy, gdy zaczął uświadamiać sobie swe otoczenie, to znaczy, gdy zaczął posługiwać się zmysłami ciała fizycznego. W tedy to usiłował brzmieniem spółgłosek naśladować zjawiska  zewnętrzne; a łącząc je z wrażeniami wewnętrznemi, jakie nań wywierały te zjawiska, łączył samogłoski ze spółgłoskam i w dźwięki złożone. W ten sposób powstały zgłoski dzisiejsze, a z nich wyrazy, początkowo jednozgłoskowe, później bardziej złożone. W czasach obecnych ludzie nadużywają mowy; nie posługują się nią na to, aby wyrazić wrażenia, jakie na nich wywierają zdarzenia zewnętrzne, ani też, by wyrazić stan duszy, lecz owszem na to, aby pokryć i zataić stan swej duszy przed innymi. Stąd też marnują te siły wewnętrzne, które mają służyć na ożywianie padmy krtaniowej, i dlatego tej padmy rozwinąć nie mogą. Ty jednak umiesz już „zatrzymywać w duszy słowo“, i dzięki temu zdołaj doprowadzić do rozkwitu twój lotos szesnastopłatkowy.

Ćwiczenia na szczeblach dotychczasowych oczyściły i przekształciły także twe ciało eteryczne. Oduczyłeś się wszelkich ruchów mimowolnych, a zbytecznych, a natomiast począłeś uzyskiwać władzę nad prądam i eterycznymi. Wola twoja, wyzwalająca się coraz bardziej ze związku przymusowego z uczuciem i myślą, może być coraz więcej niezależna od twych ciał, a służyć coraz doskonalej za narzędzie twej jaźni wyższej.

Stąd to  nieraz zapewne zauważasz, że to nie „ty “ chcesz tego lub owego, lecz, że „coś“ chce w tobie. Zauważasz to w chwilach, gdy jesteś w nastroju powszednim, gdy myślisz po ziemsku i starym zwyczajem uważasz za  twoje „ ja “ swe ciała; a one bynajm niej nie chcą tego, czego właśnie chce owo „coś“ w tobie, twoja jaźń wyższa.

Poza tem spostrzegasz, że wola twa spotężniała do granic dawniej ci niedostępnych. Prosty nakaz woli wystarcza ci, abyś bez ociągania się podjął nieraz czynność trudną, nie przynoszącą ci ani przyjemności, ani  korzyści najm niejszej. Otóż wola twa dlatego jest tak potężna teraz, bo nie marnujesz jej na wysługiwanie się impulsom z otoczenia; nie zwracasz jej na odpowiadanie wrażeniom zewnętrznym, nie zmuszasz jej do wysiłków nad pobudzaniem do ruchu materji tak grubej jak fizyczna, i dlatego możesz nią władać w materji eterycznej.

Zaczynasz teraz już jaśniej pojmować, czem jest owo rozszczepienie osobowości, o którem wzmiankowałem ci dawniej; przypatrz się tylko różnicy między tobą dzisiejszym, a tobą z przed lat siedmiu. Wówczas zachowywałeś się w życiu podobnie, jak inni ludzie, to znaczy, myśl, uczucie i wola związane były w tobie ze sobą według pewnej modły, wszczepionej ci wychowaniem i stosowaniem się do otoczenia. Gdy spostrzegłeś przedmiot powabny, budził on twą żądzę i obmyślałeś środki, jakiem i mógłbyś go posiąść. Innemi słowy: przedmiot wrażeniem swem na twe ciało astralne pobudzał je do drgań; związane z niem ciało myślowe pracowało nad sposobami zaspokojenia żądzy, a wreszcie ciało eteryczne, związane podobnież z tamtemi, wywierało swą wolę na ciało fizyczne, zmuszając je do działań w kierunku zdobycia owego przedmiotu upragnionego.

Teraz już tego niema. Przedmiot, choćby najbardziej upragniony dla innych, wywiera wprawdzie wrażenie na twe zmysły, ale na tern koniec.  Wrażenie to może jest nawet silniejsze na ciebie niż na innych, bo zmysły fizyczne masz wysubtelnione, ale to wrażenie nie budzi – jeżeli nie chcesz – ani twego uczucia, ani myśli, ani woli. W rażenie to dochodzi przez zmysły do twej świadomości, ale nie pobudza cię do niczego; przyjmujesz je po prostu do wiadomości, jakby jakąś wieść z zewnątrz, którą zajmiesz się później dopiero. Ty sam jedynie osądzasz, czy masz odpowiedzieć na to wrażenie, i jak masz odpowiedzieć: myślą, uczuciem, czy wolą. Jesteś wolny, jesteś oswobodzony zupełnie; nic z zewnątrz nie zmusza cię do myślenia, do odczuwania, lub do działania.

Wybierasz sam swobodnie, czy masz działać i czem działać. Możesz działać samą tylko myślą ; a więc wrażenia, wywartego na ciebie przez ów przedmiot, użyć jako tematu do medytacji. Możesz działać uczuciem, to znaczy, wzbudzić w swem ciele astralnem drgania jakie zechcesz, a więc drgania zachwytu nad tym przedmiotem, lub też drgania żądzy, jeżeli je uznasz za potrzebne. Możesz wreszcie działać wolą, to znaczy: wywrzeć ciałem eterycznem, nacisk na fizyczne, aby ów przedmiot przyniosło tobie, lub oddało go komuś drugiemu, zależnie od twego uznania. Cechą twą teraz jest niezależność twej myśli, twych uczuć i twej woli od wrażeń zewnętrznych. Nie jest to bezwrażliwość, bo wrażenia odbierasz i uświadamiasz je sobie. Uświadamiasz je nawet dokładniej niż inni, bo odbierasz je niezamącone twemi myślami ani uczuciami.

Zachowujesz wobec wrażeń pełną świadomość, nie odcinasz się od nich transem, jak to czynili Indowie w samadhi; trwasz zatem we wszechświadomości. To jest dla ciebie turija, ów „czwarty stan świadomości”. Indom dostępny był tylko w transie, tobie zaś zawsze; jest to twój stan normalny.

Dopiero w tym stanie zdołasz uprawiać odpowiednio kontemplację, czyli  pogrążać się świadomością w przedmiot dowolnie obrany, rozpamiętywać go, bo kontemplacja, to „rozpamiętywanie”. Oczywiście – może to być równie dobrze przedmiot fizyczny, jak uczucie, pojęcie zmysłowe, lub idea abstrakcyjna.

Zrozumiały ci teraz będzie związek między rozszczepieniem osobowości, a tworzeniem w głowie ośrodka prądów eterycznych. Dopóki nie była rozluźniona w tobie łączność wzajemna myślenia, czucia i chcenia, nie mogłeś kusić się o kierowanie swobodne ciałem eterycznem, bo ono właśnie skrępowane było w swych ruchach związkiem z innemi ciałami. Działać mogło tylko łącznie z astralnem i myślowem, miało zatem nie jeden, lecz trzy ośrodki, z których prądy jego promieniowały. Dopiero, gdy myślenie oswobodziłeś od związku przymusowego z uczuciem i wolą, z tą chwilą uwolniłeś od skrępowania ośrodek w głowie.

Oswobadzając uczucie od związku z wolą, uwalniasz ośrodek drugi z rzędu, leżący w okolicy krtani. Gdy go umocnisz o tyle, aby zeń m ogły rozchodzić się prądy po ciele eterycznem, możesz przystąpić do przygotowywania ośrodka trzeciego, przy sercu. Utwierdzenie każdego z tych ośrodków powoduje rozkwit i dojrzałość odpowiedniej z twych padm, a więc dwulistnej, szesnastolistnej i dwunastolistnej. Padma sercowa jednak nie powinna być czynna wcześniej, nim całe ciało eteryczne pokryje się ową plecionką, utkaną gęsto z drobniutkich prądów na powierzchni. Sposób, w jaki się to odbywa, poznasz jednak dopiero później; teraz możesz tylko kontemplacją doń się przybliżać, biorąc za przedmiot rozpamiętywania własne ciało eteryczne.

Do takiego rozpamiętywania potrzebne ci jest pewne przygotowanie medytacyjne, którego przedmiotem jest czynność ciała eterycznego. Ze wskazówek cennych dra Steinera (I.) podam ci tu jeden taki przedmiot medytacji, wzięty ze symbolów różokrzyżowych. Z rozdziału o inspiracji pamiętasz zapewne temat rozmyślania o różnicy między rośliną a człowiekiem.

Powtórz sobie to rozmyślanie z towarzyszeniem uczuć jak najżywszych, a następnie zbuduj sobie symbol, złożony z krzyża prostego, czarnego, na tle błękitnem, a uwieńczonego na skrzyżowaniu swych ram ion gwiazdą z siedmiu róż czerwonych. Ów krzyż czarny symbolizuje ci unicestwienie tego wszystkiego, co w popędach i żądzach ludzkich jest  niskie. Dzięki ukrzyżowaniu dopiero żądze te otrzymają tę czerwień czystą, jaką posiada tylko kwiat róży. Staraj się przeżywać w duszy jak najgłębiej to uszlachetnienie barwy twej krwi oczyszczonej aż do odcienia kwiatu  różanego, przeżywać je jak najdłużej i jak najwyraźniej. Następnie odłóż na bok imaginację tego symbolu, to znaczy, odwróć uwagę od obrazu wianka róż na ramionach krzyża czarnego, unoszącego się w przestrzeni błękitnej, a zwróć uwagę na samą tę czynność twej świadomości, którą utworzyłeś sobie ów symbol.

Róża, błękit, krzyż, to są przedmioty zewnętrzne, ale działalność, która je razem zestawiła w jeden symbol, jest już działalnością czysto wewnętrzną. Ty wolą swą zbudowałeś sobie ów symbol. Pogrąż się teraz w tę czynność twej woli, rozpamiętuj tę jej działalność twórczą, która zestawiła symbol, mówiący ci tak wiele. Jeżeli pogrążenie się takie doprowadzić zdołasz do głębi odpowiedniej, przeżyjesz coś dotychczas ci nieznanego: oto ty sam staniesz się tym krzyżem, różą i błękitem. Odczujesz, że masz sam postać krzyża, na którym rozpiąłeś twe żądze i popędy, a czerwień niewinna róż siedmiu zmieni ci się w promieniowania czyste twych siedmiu lotosów.

Taką kontemplację przygotowawczą uprawiaj co dzień aż do wyniku włanśie nakreślonego, a dopiero wówczas przejdź do następnej. Ustęp początkowy ewangelji św. Jana zawiera temat jeden z najpotężniejszych, i jeżeli potrafisz kontem plację przeprowadzić odpowiednio, spostrzeżesz sam, jak doniosłe jest jej działanie. Są to te zdania proste: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo. To było na początku u Boga. W szystko się przez Nie stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało“.

Zdania następne posłużą ci już za temat do drugiej kontemplacji odrębnej: „W nim był żywot, a żywot był światłością ludzi. A światłość w ciemnościach świeci, a ciemności jej nie ogarnęły (nie pojęły).“ Nie zrażaj się tem, gdy odrazu za pierwszem ćwiczeniem nie dojdziesz do wyniku, gdy może nawet nie pojm iesz tej głębi treści, mieszczącej się w owych zdaniach, prostych na pozór. Tu właśnie będziesz mógł sam przed sobą zdać egzamin z wytrwałości i niezrażania się niepowodzeniami. Nie przechodź jednak dopóty do drugiego tematu kontem placji, dopóki w pierwszym nie osiągniesz wyniku niewątpliwego.

Nie będę ci już nadal podawał gotowych torów myślowych, po których mógłbyś prowadzić kontemplację. Ze wskazówek poprzednich jasnem ci jest dostatecznie, jak masz sobie tworzyć te tory. Twórz je sobie zatem sam; próbuj nie opierać się na nikim i na niczem, tylko na sobie samym . Jeżeli pójdziesz torem błędnym, twój zmysł praw dy ostrzeże cię wczas, abyś zawrócił z manowca. I zapewne zawrócisz wiele razy, nim uda ci się znaleźć tor właściwy. Ale też będziesz bogatszy o cały szereg doświadczeń, jakie dadzą ci te niepowodzenia początkowe. Idzie o to właśnie, abyś nie szedł drogą cudzą, lecz własną; abyś nie wykonywał nic ślepo i biernie, lecz zawsze wszystko świadomie i własnowolnie. Mistrz poda ci tylko warunki , którym masz odpowiedzieć, wskaże ci wyniki, jakie masz osiągnąć, ale żadnych środków mechanicznych ci nie dostarczy.

„Nie możesz pójść tą drogą, nim się nią sam nie staniesz”, mówi Guru do ucznia przyjętego, a czeladnikowi mówi już inaczej: „Tyś jest ścieżką”.

Porównaj z tem teraz słowa Chrystusa: „Jam jest droga, prawda i żywot.”  Drogę zatem musisz znaleźć sam, własnemi siłami, i w sobie samym. Gdybyś ją otrzymał z zewnątrz gotową, np. odemnie, poszedłbyś moją drogą, nie swoją. Jeżeli zaś podaję ci tematy do medytacji i kontemplacji, to nie wynika z tego, jakoby to były „moje” tematy. Są ogólno ludzkie. Temat z ewangelji Jana możesz uważać za istniejący od dziewiętnastu wieków, nim spostrzeżesz, że jest starszy bez porównania. Każdy z tematów, które ci przytoczyłem, jest ogólno ludzki, dający się zastosować w każdej epoce rozwoju ludzkości. Zależnie od poziomu rozwojowego tych epok będzie w każdej budził co innego, ale w każdej z nich zbudzi właśnie zdolności najwznioślejsze, jakie w danej epoce wogóle można osiągnąć.

Temat różokrzyża, jakkolwiek istnieje od sześciu wieków zaledwie, jest również ogólno ludzki; w każdym bowiem temacie rzeczą istotną jest to, co on budzi , a treść myślowa jego leży na planie podrzędnym. Idzie nie o szczegóły jego budowy, nie o materjał, lecz o siły, które go budowały, i o zdolności, które budzi. Temat jest tylko środkiem do zbudzenia pewnych sił w duszy, a one same powiodą cię już do wyników, nieraz może całkiem odrębnych od tematu. Z tego to stanowiska bierz zarówno tematy dotychczasowe, jak i dalsze, które znajdziesz w tej książce. Teraz podam ci jeszcze trzy, zaczerpnięte  z „hali nauki“, a to:

„Nim słyszeć zdoła twe ucho, musi mu zniknąć wrażliwość.”
„Nim głos przed Mistrzem przemówi, niech straci możność ranienia.”
„Nim dusza stanie przed Mistrzem, krew serca ma spłukać ci stopy.”

Gdy weźmiesz się szczerze do uprawy tych ćwiczeń, zaczniesz stopniowo dochodzić do zrozumienia, czem jest kontemplacja i jaki jest jej związek ze stanem samadhi. Na szczeblu dharany miałeś koncentrację, na szczeblu dhjany medytację, a dopiero na szczeblu samadhi masz kontemplację.

Takie pogrążenie się zupełne i zatopienie się, jakie nazywamy kontemplacją, możebne jest dopiero po dojściu do szczebla samadhi. Musisz być wówczas panem nietylko swej uwagi – bo to posiadłeś dharaną – i nietylko umieć medytować – bo do tego doszedłeś w dhjanie – lecz nadto musisz pogrążać się całkiem w przedmiot twego rozmyślania, „rozpamiętywać” go, żyć w nim, stawać się nim samym. Dawniej nazywano to „zapamiętywaniem się” w czemś, i było to określenie bardzo trafne. Kontemplacja będzie dopiero  wówczas doskonała, gdy zapamiętasz się najzupełniej w przedmiocie twej medytacji, gdy stracisz na ten czas pamięć siebie.

Zastanów się teraz nad tern, co znaczy stracić pamięć siebie. Czem jest ogół tego, co nazywasz sobą? Tem, czem jesteś, zrobiła cię suma twych przeżyć , twych doświadczeń myślowych, uczuciowych, i fizycznych, tego wszystkiego, co nagromadziłeś w pamięci. Jeżeli byś tedy nagle stracił teraz pamięć, przestałbyś być sobą. Nie wiedziałbyś, kim jesteś, jak się nazywasz, skąd pochodzisz, kogo znasz, co wiesz, jednem słowem nie wiedziałbyś nic o sobie, nie byłbyś sobą. A w kontemplacji, w zapamiętaniu się, masz właśnie stracić tę pamięć, masz przestać być sobą. Nie znaczy to jednak, jakobyś miał pamięć stracić na zawsze. Masz ją tylko na bok odłożyć, jak o balast niepotrzebny, aby ci nie przeszkadzał w kontem placji.

Później, po ukończeniu rozpamiętywania, wrócisz znowu do swych zasobów pamięciowych, wrócisz do tego, co nazywasz sobą, innemi słowy: „przyjdziesz do siebie”. Jest to znowu jedno z wyrażeń dawnych, niesłychanie trafnych, chociaż dziś ludzie stracili zrozumienie, co ono oznacza.

Przychodzisz „do siebie” wtedy, gdy odzyskujesz pamięć; przychodzisz napowrót do swej pamięci. Jeżeli tedy przychodzisz „do siebie”, to poprzednio musiałeś „wyjść ze siebie”. Niemcy mają na to wyrażenie „ausser sich sein”; my zachowaliśmy tylko podobne: „nie posiadać się” z gniewu, z radości i t.p.

W kontem placji tedy „wychodzisz ze siebie”, a po niej „przychodzisz do siebie”, i to jest prawdą dosłownie. Twoja jaźń wyższa wychodzi ze swych powłok: z ciała fizycznego, eterycznego i astralnego, a zabiera ze  sobą tylko ciało myślowe. Dokładnie to samo czynili joginowie indyjscy w swym śnie samadhi. Ale oni czynili to we „śnie”, czyli w transie, a ty to czynisz na jawie . Pamięć, jak wiesz, należy do ciała eterycznego, zostawiasz zatem pamięć w tem ciele, nie bierzesz jej ze sobą. W ten sposób „zapamiętujesz się”, tracisz pamięć w przedmiocie twej kontem placji. Twa jaźń wyższa jej nie potrzebuje. Ale potrzebuje jej jaźń niższa (ta, którą inni ludzie za „ja” uważają) i mają, bo została w twem ciele eterycznem.

Dlatego nie tracisz przytomności podczas twej samadhi, nie zapadasz w sen, lecz zachowujesz przytomność.

źródło: J.A.S. “Droga w światy nadzmysłowe” (Radża Joga Nowoczesna), wydanie II, Kraków 1936


Celem uzupełniania zobacz: “Wstęp w światy nadzmysłowe” Radża-Joga nowoczesna, wydawca Józef Chobot Katowice Polska – Rok 1923 

]]>
Szkoły tajemne https://tarot-marsylski.pl/szkoly-tajemne/ Sun, 03 Nov 2019 19:25:59 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=4075 Czytaj dalej ]]> Szkoły tajemne.
Wiesz już. jakiego rodzaju „tajemnice” czekają cię na ścieżce i dlaczego ich „zdradzić” nie możesz. Wiesz także, że cel ścieżki pozostał ten sam od prawieków; i że taki sam będzie do końca manwantary ziemskiej. Środki jednak, wiodące do tego celu,.zmieniają się stosownie do stopnia, na jaki ludzkość wstępuje koleino w rozwoju. Dlatego i systemy szkół tajemnych były w różnych  okresach czasu różne.

Jeżeli, szkoły te nosiły miano „tajemnych”, to ci już będzie, dlaczego je nosiły. Nie były tajemne same w sobie, nie kryły się ze swem istnieniem, bo kryć się nie potrzebowały. Gdyby w nie wdarł się ktoś niepowołany, nie znalazłby nic zdrożnego, nic przeciwnego religji, państwu lub ludzkości. Znalazłby tylko rzeczy niezrozumiałe, niedostępne od swego poziomu umysłowego, a więc;dla niego tylko o tyle tajemne. Jeżeli natomiast szkoły te mieściły się w okolicach niedostępnych, nikomu poza niemi nieznanych, to powód był całkiem inny, niż chęć utrzymania tajemnicy. Celem szkół było, jak i dziś kształcenie ciała astralnego i myślowego, potrzebne były zatem odpowiednie warunki w otoczeniu.  I dziś każda szkoła zwyczaj, czy to elementarna, czy uniwersytecka, nie może mieścić się w okolicy gwarną, ruchliwej, niespokojnej, bo to przeszkadzałoby nauce.

Tern większej: ciszy i odosobnienia wymagają szkoły, w których mają działać narządy astralne !u!b myślowe, w których zatem sama obecność, człowieka przeciętnego byłaby już zaburzeniem bardzo poważnem. Tu leży powód właściwy swej niedostępności, w jaką usuwały się i usuwają do dziś szkoły tajemne.  Jednakże i ta niedostępność ich ulega zmianom z biegiem postępu. Nie sądź, że dziś musiałbyś podróżować do Tybetu lub Grenlandji, chcąc wstąpić do szkoły tajemnej.

Dziś nauczyliśmy się już znacznie lepiej panować nad warunkami zewnętrznymi niż to możebnem było przed wiekami. Szkoły staroindyjskie mieściły się. rzeczywiście nie tylko w głębi świątyń, do których nikt obcy nie miał przystępu, ale i same świątynie budowano albo na wyspach wśród jezior szerokich, albo w lasach nieprzebytych, albo wśród skał niedostępnych, albo wreszcie pod ziemią. Egipcjanie mieścili je, w swych piramidach i w innych budowlach samotnych, których przeznaczenie jest dziś mało komu znane w zupełności.

O chrześcijanach pierwotnych wiesz, że zgromadzali się w katakumbach i pieczarach podziemnych nie tylko na modlitwy. W’ średniowieczu klasztory były schroniskiem odpowiedniem szkół tajemnych. Szkoły nowoczesne takich schronisk osobnych nie mają., ale i nie potrzebują. Mogą istnieć wszędzie i nigdzie.

Zrozumiesz później, dlaczego. Znasz zapewne Bhagawad-Gitę i wiesz, że wymienia pięć ścieżek jogi, a to Zankiijajogę, Karma jogę, Dźniana jogę, Karmazanjazajogę i Atmazamjamajogę. Chcąc mieć pełną siódemkę promieni Logosu, dołączyć możesz do niej Hathajogę i Radżajogę, ale to będzie tylko „maska”. Na miejsce Hathajogi wstaw raczej Bhaktijogę, bo ta odpowiada najściślej tej drodze, po której szła n.p. większość Świętych chrześcijańskich. Hathajoga nie należy w ogóle do siedmiu pierwotnych ścieżek indyjskich i powstała dopiero znacznie później, gdy pod wpływem Tajników filozofja indyjska poczęła przybierać zabarwienie coraz bardziej materjalistych.

Pominąwszy tedy hathajogę, każda z tych ścieżek prowadziła do zjednoczenia jaźni wyższej z niższą, czyli właśnie do jog. Żadna z nich jednak nie była tak wszechstronna i nie dawała tak doskonałego rozwoju wszystkich władz wyższych Człowieka, jak Radżajoga.

Bhaktijoga n. p., znana i na Zachodzie, dawała osobiście tyleż, co i Radżajoga, ale wyprowadzała człowieka niejako ponad linję jego rozwoju ziemskiego. A ludzkość nowoczesna potrzebuje przodowników doskonałych, którzy byliby dla niej pierwowzorami jej postępu dalszego; stąd też obecnie nawet Radżajoga byłaby niedostateczna, gdyby pozostała w swej formie pierwotnej. Dlatego to szkoły nowoczesne zachowały z niej tylko szkielet ogólny, a wypełniły go materiałem, dostosowanym do poziomu obecnego rozwoju.

Dotychczas, może nieświadomie dla siebie, szedłeś ścieżką Karmajogi i pójdziesz nią  dalej, ale już z pełną świadomością. Jest to ścieżka, nie wymagająca szkół Tajemnych,
dostępna zatem każdemu, w każdych warunkach życiowych, bez. szczególnych nauk lub przygotowań. Potrzeba do niej tylko dobrej woli, niczego więcej. Przestudjuj „sobie dziełko Vivekanandy „Karma-Joga“ dla sprawdzenia o ile idziesz tą ścieżką.

Połączeniem Bhaktijogi z Karmajogą jest „Naśladowanie Chrystusa” Tomasza a Kempis. Dżtnanajoga idzie przeważnie w kierunku filozóficzno-naukowym, „stąd była zawsze ścieżką kapłanów wykształconych”. O innych ścieżkach dowiedzieć się możesz z dziełach specjalnych, równie jak o szczegółach . Radżajogi pradawnej. Tutaj nie jest ci to potrzebne; przydatnem będzie natomiast poznać zasady najogólniejsze wtajemniczeń w różnych epokach.

Wiesz już, że do wtajemniczenia prowadzi oświecenie po przygotowaniu odpowiedniemu i że dopiero po wtajemniczeniu uczeń mógł być przyjęty na; czeladnika. Podczas oświecenia przyswajał sobie zdolność czynienia spostrzeżeń narządami nadzmysłowemi, a samo wtajemniczenie było próbą tych jego zdolności, było niejako egzaminem. Kapłan, wtajemniczający kandydata, wprawiał go głaskami magnetycznemi w stan uśpienia, podobny do głębokiego transu nowoczesnego, a więc zbliżony do śmierci. W tej martwocie pozostawał uczeń przez trzy dni i cztery noce; była to owa „śmierć mistyczna„, o której! ludzie tem więcej mówią, im mniej o niej wiedzą. Przez owej trzy i pół doby ogień kundalini przechodzi swoich trzy i pół skrętów po siedmiu szczeblach i dostawał się do „Otworu Brahmy”. Innem i słowy, uczeń  w swem ciele astralnem wysuwał się; z ciała fizycznego i stawał oko w oko potęgom świata astralnego. Musiał wobec nich ostać się bez trwogi i bez utraty równowagi umysłu; jeżeli był dobrze przygotowany. Stawał wówczas po raz pierwszy sam, w ciemności, bez pomocy i opieki swego Guru, a tern mniej kogoś trzeciego. Gdy próbę tę przebył szczęśliwie, budzono go na powrót do przytomności głaskami magnetycznemi, a potem uczono wprawiać się samemu w ów stan Transu i z niego samemu się budzić. Po tern wtajemniczeniu otrzymywał czeladnik miano paliiwradżaka (wędrowiec) w języku sanskryckim, lub śrotapatti (ten, co w nurt wstąpił) w palijskim. Wędrowcem był od tej chwili, gdyż nie miał już ojczyzny stałej na ziemi, lecz wędrował po światach niewidzialnych. Łączyły go wprawdzie z ziemią jeszcze różne „więzy” lub „pęta”, ale pozbywać się ich mógł tylko stopniowo. Naprzód! zrzucał z siebie pęta trojakie, a to: złudzenie „ja” osobistego, potem, „zwątpienie”, a wreszcie „przesądy”. Dowiesz się później na czem te pęta polegają; tu zanotuj tylko w pamięci, że.zrzucenie ich-wymagało nieraz kilku wcieleń kolejnych, tak ściśle złączone były z istotą człowieka. Tem trudniejsze do zrzucenia są teraz, w naszych czasach materjalizmu i wysokiego stopnia rozwoju jaźni niższej.

Dopiero po zrzuceniu tych trojga pęt mógł wstąpić na szczebel następny czeladztwa, czyli dostąpić drugiego z rzędu wtajemniczenia. Po tej drugiej inicjacji otrzymywał miano sanskryckie kuticzaka (budującego chatę), względnie palijskie (Zakridagami (ten, kto już tylko raz ma się narodzić). Przewędrowawszy przez równię astralną, zakładał sobie siedzibę na równi myślowej, budował sobie tam mieszkanie. Otrzymywał tu nowy „klucz wiedzy„, bo poprzednio otrzymał już jeden po pierwszem wtajemniczeniu; wówczas była to znajomość świata astralnego, teraz zaś i myślowego. Albo jeszcze w tern samem wcieleniu, albo też dopiero w następnem dochodził czeladnik do trzeciego z rzędu wtajemniczenia, czyniącego go „łabędziem” (dosiadającym Hamza) u Indów, lub anaga-mi (niewcielającym się nadal) u Buddystów. Zrzucał tu ze siebie więzy, czwarte i piąte z rzędu, a to więzy pożądania  czegokolwiek dla siebie a nadto więzy sympatji i antypatii.

Dostępował wówczas inicjacji czwartej i ostatniej z rzędu, po której zostawał paramahamzą (poza ,ja” stojącym) u Indów, względnie arhatem (dostojnym) u Buddystów.

Pozbywał się więzów ostatnich, a to wszelkiej skłonności do życia w jakiejkolwiek formie, a wreszcie i bez formy. To pozbycie się ahamkary było przecięciem ostatniego już łącznika, wiążącego go z życiem indywidualnem; po nici „kropla wracała w ocean”, wtajemniczony znikał ze świata, a pogrążał się w nirwanę. To był kres ostateczny radżajogi staroindyjskiej.

Znane ci są pojęcia opaczne o ni rwanie, jakie mają o niej materjalistycznie umysły Zachodu. Dla nich, uważających za swoje „ja” tylko swe ciała niższe, istnienie bez tych ciał jest oczywiście jednoznaczne z nieistnieniem. Tobie jednak, który odczuwasz, niezbicie twą jaźń wyższą i masz się z nią zjednoczyć, takie istnienie bez form arupa nie jest unicestwieniem,  lecz przeciwnie, wszech istnieniem. Dla ciebie zatem nirwana nie jest kresem istnienia, lecz rozszerzeniem i wzbogaceniem istnienia.

Idzie jednak o stopnie ścieżki.

Dla Indów stopniem ostatnim było zrzucenie więzów, łączących iskrę Bożą z ciałami niższemi, aby je mogła porzucić i wrócić do swego Praźródła. W owych czasach pradawnych było to naturalnem, bo iskra ta od niedawna stosunkowo zamieszkała w powłokach cielesnych. Czuła się w nich obca, a tęsknota pociągała ją z powrotem w jej ojczyznę ani na. Od tych czasów jednak postąpiliśmy ogromnie w ewolucji. Chrystus nie na to zstąpił na ziemię, aby dusze nasze z niej zabrać, lecz na to, aby im wskazać możność rozwijania się na niej.  Zadanie nasze nie polega na uciekaniu ze ziemi, lecz na wykorzystaniu na niej wszelkich możliwości rozwoju naszego. Indów niebyli jakby małe dzieci, które dopiero pierwszy raz są w szkole i chciałyby z niej uciec do domu. My, to już uczniowie, starsi, którzy rozumieją, że bezcelowem byłoby uciekać ze szkoły, którzy zatem przebywają w niej chętnie, aby nauczyć się jak najwięcej.

Dusze Indów miały jeszcze niejako w pamięci żywej swój byt błogi na równiach arupa bez tych powłok cielesnych, które krępowały je i ciężyły nieznośnie. Stąd też ich szkoły tajemne posługiwały się metodami, które mogłyby jak najrychlei nawiązać łączność z te mi równiami, będącemi ojczyzną jaźni Wyższej, aby się z nią zjednoczyć. W okresach późniejszych dusze ludzkie pogodziły się już ze swym losem; poczęły coraz więcej, interesować się swemi powłokami cielesnemi i swem otoczeniem. Chaldejczycy n.p. zachowali już z dawnych zdolności tylko zdolność odczuwania wpływów ciał niebieskich na swój! organizm: stąd to u nich powstała astrologia, uważana dziś na Zachodzie za przesąd, chociaż jeszcze do czasów Keplera tworzyła jedność nierozdzielną z astronomią. Szkoły tajemne chaldejskie były już wobec tego więcej materialne w porównaniu z indyjskiemi, obejmowały bowiem prócz pracy uczniów nad sobą także to, co dziś nazywamy naukami ścisłemu. Wtajemniczony , chaldejski był to nie tylko jogin lub święty lecz i uczony, posiadający rozległą wiedzę rozumową, podczas gdy u Indów wtajemniczony tylko podczas pogrążenia się w stan turija mógł podać otaczającym pewne wieści, czerpane wprost ze światów arupa, a zatem nie wieści wyrozumowane, lecz objawienia gotowe.

O Egipcjanach wiesz, że materjalizm ich poszedł jeszcze dalej, objawiając się nawet w balsamowaniu zwłoki w otaczaniu ich przedmiotami użytku powszedniego. W ich szkołach tajemnych zachowała się już tylko tradycja dawnej łączności człowieka ze światem arupa; stąd Wtajemniczeni u nich mieli pewien nastrój: rezygnacji, Izis odłączona już był od Ozirisa, nie umieli przywrócić między nimi łączność. To też i poziom wtajemniczenia był u nich niejako obniżony.  Szkoła tajemna nie zdołała postawić na własnych nogach indywidualności zbyt młodej jeszcze!  zbyt słabej u czeladnika, to też doprowadzała go tylko do czytania w turiii myśli, obcych, nie mogąc w nim rozwinąć samoistnych. Było to coś. podobnego do dzisiejszej telepatji, i zrozumiesz jaśniej ten związek, gdy sobie, uprzytomnisz, że nasza epoką obecną jest powtórzeniem egipskiej, ale oczywiście jako biegun przeciwny ówczesnemu.

Czasy, poprzedzające bezpośrednio zstąpienie Chrystusa, były. zstąpieniem tem głębszem ducha w materję, ale zarazem budzeniem się duszy indywidualnej. To też w Turcji  ani Fenicji nie było już szkół tajemnych w znaczeniu właściwem. Istniały natomiast misteria  i istniały ‘szkoły filozoficzne.

Nauka w nich była już zupełnie rozumowa, a misterja miały za zadanie uzmysławiać przedstawieniami dramatycznemi to, co jeszcze ująć się nie dało w ścisłe:słowa wykładu. Dopiero chrześcijaństwo przywróciło szkołom tajemnym ich poziom, równy wysokością pierwotnemu, ale wzbogacony o cały ten dorobek duchowy, jaki dał Chrystus ludzkości. Od czasów Chrystusa dopiero nawiązała się na nowo łączność między Światami niższemi a wryższemi, ale nawiązała się w sposób nowy, ściśle- indywidualny. Dzięki ofierze Chrystusa, ludzie nic muszą już uciekać ze ziemi, nie muszą pogrążać się w „sen joginów „, aby obcować ze światami wyższymi, lecz  mogą tu na ziemi, nawiązywać łączność z tymi światami. Na tem polega „Świętych obcowanie”, czego dotychczas może nie rozumiałeś w katechizmie.

Oto zaczynasz już dochodzić do zrozumienia, dlaczego niema Obecnie takich szkół tajemnych, jak dawniej, i dlaczego one mogą być .„wszędzie i nigdzie”. Po prostu nie potrzeba takich szkól oddzielnych. Chrystus wskazał drogę, po której może pójść każdy człowiek bez wyjątku, choćby jego warunki życiowe były najbardziej trudne i niedogodne- dla jakiejkolwiek pracy nad sobą. Niema takiego położenia życiowego, w którem by człowiek nie mógł; Wznosić się aż do tych światów niebiańskich, w których znajdzie Chrystusa.  Każdy to może. jeżeli tylko naprawdę chce tego. Jasną ci teraz będzie niesłychana ważność tej książeczki, o której ci wspomniałem, a to „Naśladowania Chrystusa”, i nie wyda ci się dziw trem, że obecnie nawet Indowie biorą się do studiów nad nią.

Przestaną cię również mylić słyszane może tu i i ówdzie twierdzenia o rzekomej wyższości religii buddyjskiej  nad Chrystusową. Pomyśl, że dopiero w sześć wieków po działalności, Buddy „zstąpi!” Chrystus na ziemię, że zatem ludzkość była już o sześć wieków starsza. Postąpiła o sześć wieków w rozwoju, potrzebowała zatem już. czegoś więcej ponad to, co jej mógł dać Buddha. A to „coś,więcej” dał ludzkości właśnie (Chrystus. Powiedział krótko: „Jam jest droga, prawda i żywot” ; temi kilku słowy wskazał ludzkości drogę w światy wyższe – poprzez Siebie.

Nie zbija cię już zapewne z tropu to, że raz mówię ci o światach wyższych , drugi raz o jaźni wyższej; wiesz bowiem, że światy wyższe, w których ona mieszka, należą już do równi arupa. Na tych równiach niema form, niema ograniczeń, niema.odrębności. Tam twa iskra Boża a Chrystus  to jedno. Skoro nawiążesz łączność stałą między twą jaźnią niższa a wyższą, to nawiążesz tem samem łączność między sobą a Chrystusem. To jest joga nowoczesna, ani o włos nie różna od jogi pradawnej, gdy uwzględnisz, że nirwana, to Chrystus. Utkwij to sobie  w pamięci, a nie zbiją cię z tropu żadne twierdzenia przeciwne rzekomych joginów lub okultystów.

Jasnem ci teraz będzie, że joga nowoczesna żadnych szkół tajemnych nie potrzebuje! Twoja szkoła tajemna jest właśnie tu na tein miejscu, gdzie siedzisz. Tworzycie ją wy dwaj: ty: i twój Mistrz nieznany ci jeszcze, ale już obecny. Mimo to znajdziesz i dziś szkoły tajemne, rozsiane po różnych miejscowościach Europy, Azji i Ameryki. Niektóre z nich uprawiają rzeczywiście jogę, inne zaś obliczone są na. niewiedzę swych uczniów, lub na!wet na ich próżność. Prawdziwsze z nich idą w kierunku już to indyjskim, już to egipskim; niektóre utworzyły sobie kompilację dziwaczną hathajogi z kabbalą. Są i takie, które się zwą hermetycznemi lub różokrzyżowemi, nie mając z tymi kierunkami nic wspólnego prócz nazwy.

Tobie jednak to wszystko jest niepotrzebne. Prawdziwa szkoła tajemna nie polega na miejscowości ani na budowli, ale na pracy. Nie o to idzie, aby gdzieś być, aby znajdować się w jakiemś, otoczeniu osobliwem, tylko o to, aby pracować. A pracę podjąć możesz w każdej chwili i w każdem miejscu. I w szkołach publicznych są „prywatyści„. którzy do tych szkół przychodzą tylko na egzamin po ukończeniu nauki. Podobnież tobie szkoła tajemna będzie potrzebna dopiero wtedy, gdy będziesz dojrzały do egzaminu. Dowiesz się w samą porę – ale nie wcześniej – dokąd masz się udać na egzamin. Przed! czasem nie wypytuj się o nią, bo nikt ci o niej nic prawdziwego nie powie. W porze właściwej otrzymasz wskazówki o swej szkole, i także nic (O niej nikomu) nie powiesz. Nie zdradzisz nawet tego, że wiesz o niej coś realnego. Niechaj ona do tego czasu zostanie mitem dla ciebie Szkoła tedy będzie dla ciebie czemś aktualnem, gdy zaczniesz się zbliżać do wtajemniczenia.

W chwili odpowiedniej wetkniesz się z ludźmi, którzy ci coś o tem powiedzą. Nie będzie to nic szczególnego, nic tajemniczego, niemniej jednak prawdziwego. A wówczas będziesz, już tak wysoko na ścieżce, że od razu spostrzeżesz, jak praw dziwem jest to, co ci powiedzą.

Na razie nie zaprzątaj sobie tem głowy, a zajmij się pracą nad sobą z całą cierpliwością i wytrwałością, do jakiej tylko jesteś zdolny. Zobaczysz później, że tej cierpliwości i .wytrwałości potrzeba na ścieżce o wiele więcej, niż jej masz dotychczas. Jednem z twych zadań ciągłych będzie wyrabianie sobie tych zdolności w mierze coraz to szerszej.

Obecnie potrzebnem ci będzie tylko pozbyć się uprzedzenia, jakoby którakolwiek ze szkół prawdziwych mogła prowadzić do czego innego niż druga. Podobnie, jak siedem ścieżek różnych jogi staroindyjskiej było tylko siedmiu światłami barw nenii jednego promienia słonecznego, rozszczepionego w pryzmacie równi ziemskiej!, takt i różne szkoły nowoczesne, to tylko, dopływy jednej wielkiej rzeki. Nie jest zatem w niczem odmienną szkoła n.p. różo krzyżowi od chrześcijańskiej,  adjarskich, szkockiej, hermetycznej i t.d., jeżeli tylko jest prawdziwa. A czy jest prawdziwa, poznasz nieomylnie na odpowiednim stopniu ścieżki po tych jej cechach, które wówczas staną ci się zrozumiałem!.

Pamiętaj także] i o tem już od samego progu ścieżki, że prawdziwie ostrzega cię „Głos milczenia„, abyś „nie szukał Guru w dziedzinach szału„. Nie Jest z pewnością Wtajemniczonym ten, który sam siebie „wtajemniczonym” mianuje, chyba, że pod tem mianem rozumiesz adepta hathajogi. Prawdziwy Wtajemniczony nie używa żadnych tytułów na pozór nie różni się niczem od człowieka przeciętnego. Możesz spędzić z nim lata w zażyłości, a nie dowiesz się od niego nawet tego, że on jest Wtajemniczonym. Musisz mu dopiero dorównać, aby się dowiedzieć, kim on jest. a raczej, aby to rozpoznać. Między Wtajemniczonymi nie potrzeba zawierania znajomości, nie potrzeba przedstawiania się wzajemnego, a tem mniej wymiany jakichś słów tajemniczych lub znaków.:

Tam każdy widzi od razu, czem jest drugi; zna go zresztą od dawna na równiach wyższych, pomyłki zatem lub wątpliwości są tu niemożebne.

To widzenie innych Wtajemniczonych, ta świadoma łączność z nimi w ciałach nadzmysłowych, możebna jest jednak człowiekowi dopiero od czasów Chrystusowych. Dlatego to od tych czasów szkól tajemnych w znaczeniu dawniejszem już nie potrzeba. Zbyteczna już jest obecność ciągła ucznia w pobliżu Mistrza w ciele fizycznem. Stąd też dopiero od tych Czasów możebne jest, „samo wtajemniczenie”. Za pierwszego „Samowtajemniczonego” uchodził Paracelsus. Wtajemniczył się o tyle że nie miał żadnego Mistrza w ciele fizycznem; ale pojmiesz łatwo, że go mieć musiał w ciele astralnern lub -myślowem. Również Święci chrześcijańscy lub różokrzyżowcy nie odbywali przeważnie nauki w szkołach tajemnych przed swem wtajemniczeniem.

W rozdziale następnym będziesz czytał o stopniach przygotowawczych i o stopniach oświecenia. Spostrzeżesz tam, że do ćwiczeń na tych stopniach nie potrzeba szkoły osobnej. A jeżeli w ezoteryce chrześcijańskiej napotkasz terminy takiej jak concentratio, meditatio, lub contemplatio, toi będziesz miał tylko wskazówkę, że ćwiczenia tajemne nie były obce klasztorom średniowiecznym. Podobnież znajdziesz u różokrzyżowców takie terminy, które później przeszły nawet do nauki świeckiej i tam spaczyły swe znaczenie pierwotne pod wpływem kierunku materjalistycznego tej nauki. Zastanów się tylko nad znaczeniem, w jakiem dziś; używa się wyrażeń: imaginacja, inspiracja lub intuicja. Mówi’się o kimś, że „imaginuje sobie”, gdy wyobraża sobie coś nieistniejącego, gdy zatem miewa złudzenia, halucynacje. Inspiracji szukają dziś ludzie nierzadko w alkoholu lub w narkotykach. A o intuicji mówią nawet wtedy, gdy mają „intuicyjny” wstręt db pewnych potraw, lub gdy ,,intuicyjnie” klepią pacierze, myśląc o czem innem.

Z tego, co ci powiedziałem,, nie wynika, jakoby nie istniały dziś szkoły tajemne różo-krzyżowe, chrześcijańskie, buddyjskie lub inne. Istnieją do dziś, ale ustała już niezbędność przebywania w nich osobiście. Jeżeli to w niczem nie uchybi twym obowiązkom, twemu zadaniu, życiowemu, możesz wstąpić do takiej szkoły.

Nie oczekuj jednak, że napotkasz gdzie o niej jakieś ogłoszenia, lub że ci ją poleci ktoś ze znajomych. Gdy ci szkoła taka będzie potrzebna, wskaże ci ją twój Mistrz, chociaż dotychczas nie przeczuwasz nawet jego istnienia.

powrót do: Wstęp w Światy Nadzmysłowe  <=

źródło: “Wstęp w światy nadzmysłowe” Radża-Joga nowoczesna, wydawca Józef Chobot Katowice Polska – Rok 1923, Drukiem „Gazety Robot.”, w Katowicach, fragment ze stron od 28 do 35, rozdział III


Turija – w klasycznej filozofii indyjskiej stan czystej, obserwującej świadomości sakszi. W sanskrycie turija znaczy dosłownie „czwarty” (stan świadomości), obok dźagrata (stanu świadomości na jawie), swapna (marzeń sennych) oraz suszupti (stanu głębokiego snu), jednocześnie łączący wcześniejsze trzy stany w jedno.

Porównywany jest do dźwięku świętej sylaby aum lub do drzewca triśuli (trójzębu Śiwy)
Może być wyjaśniany jako stan prostego atmana, nie ograniczanego niczym. Pojęcie to pojawia się w szeregu tekstów należących do różnych nurtów indyjskiej myśli filozoficznej: Mandukjopaniszad, Gaudapada Karika, Śiwasutrach Wasugupty, Bhagawatapurana.

]]>