Kontemplacja

(Zatapianie się duchowe.)
Ćwiczenia, które uprawiałeś na szczeblu dharany i dhjany, uzdatniły cię do przeprow adzania medytacji w sposób odpowiedni. Uprawiając je wytrwale, doszedłeś do spostrzeżenia, że nie wystarczyłaby ci sama znajomość sposobu, w jaki prowadzi się medytację. Oprócz obznajomienia się ze sposobem „technicznym i niejako, potrzebne tu są i siły szczególne, których w życiu codziennem nie mógłbyś w sobie rozwinąć. Bez tych sił medytacje twe zostałyby tylko zwyczajnemi rozmyślaniami, nie oświecającemu cię ponad wyniki myślenia mózgowrego. A wiesz już, jakiem i drogami  doszedłeś do tych sił w sobie.

Przedewszystkiem były to twoje własne „o szczędności w uczuciach, nastrojach i myślach. Oduczyłeś się myśleć o rzeczach niepotrzebnych, oduczyłeś się przeskakiwać uczuciami od radości do wybuchów rozpaczy,  oduczyłeś się zniecierpliwienia, zgryźliwości, pesymizmu; więc te zapasy energji, które przedtem w tych kierunkach marnowałeś, zostały ci niezużyte do twego rozporządzenia swobodnego. Następnie nauczyłeś się milczeć myślami, uczuciami i wolą, uniezależniać je od wrażeń zewnętrznych.

Przez to mogłeś te władze myśli, czucia i woli kierować do wnętrza  swego, zamiast wysyłać je na zewnątrz, dla odpowiedzi na wrażenia. Ponadto zharmonizowałeś je wszystkie trzy ze sobą nawzajem.

Uporządkowanie i oczyszczenie ciała myślowego, oswobodzenie go od myślaków niepotrzebnych i wdrożenie do tworzenia myślaków żywotnych, dało ci w rękę władzę nad tern ciałem i nad jeg o energjam i. Ponadto uniezależniłeś się od myślenia mózgowego wyłącznie, upraw iałeś bowiem medytacje na tematy niedostępne mózgowi. Zdołasz teraz siły myślowe zatrzymywać w ciele myślowem, zamiast marnować je na pobudzanie mózgu do drgań ciężkich i powolnych, bo do innych on nie jest zdolny.

Ten nadmiar sił myślowych, zatrzymany we wnętrzu, służy ci teraz do budzenia i rozwijania twej padmy dwupłatkowej. Jako objaw zewnętrzny tego rozwoju, nim jeszcze zaczniesz świadomie odczuwać ruch tej padmy, posłuży ci pewna zmiana w twej zdolności pamięciowej, która na razie wzbudzić ci może nawet pewien niepokój. Oto zauważysz, że słabnie twa pamięć mechaniczna. Szczegóły, które dawniej z łatwością wbiłeś sobie w pamięć, jak nazwiska, cyfry, wiersze, arje muzyczne, teraz ulatują z niej bez śladu.

Natomiast wzrasta twa zdolność tworzenia sobie pojęć nowych i zachowywania ich w pamięci obok pojęć dawniejszych, jeżeli takie pojęcia sam sobie utworzyłeś własną pracą myślową, a nie wbiłeś ich sobie w pamięć mechanicznie już gotowych, wyczytanych łub posłyszanych od kogoś. Zrazu będzie cię to może martwiło, jeżeii jeszcze wogóle jesteś zdolny od martwienia się czemkolwiek; rychło jednak spostrzeżesz, że na  tej zmianie własności pamięciowych nic nie tracisz, owszem wiele  zyskujesz. Zamiast posługiwania się pojęciam i cudzemi, które przyswoiłeś sobie tylko mechanicznie, zaczynasz coraz wyłączniej używać pojęć własnych, od nikogo nie przejętych.

Opanowanie ciała astralnego przywiodło je do znacznego stopnia  spokoju. Nie poddajesz się biernie uczuciom, jakim nie chcesz, ani też sam nie budzisz w sobie uczuć niepotrzebnych; nie odpowiadasz uczuciami  na wrażenia zewnętrzne, jeżeli nie chcesz. Przez to zatrzymujesz w sobie  ogromny zapas energji uczuciowej, który przedtem marnowałeś na mimowolne wydawanie tej energji na zewnątrz. To „zatrzymywanie słowa“ w duszy, jak je zwą okultyści, doprowadza do rozkwitu padmę szesnastopłatkową, dając jej to, co słońce, deszcz i ziemia daje roślinie.

Jak potężna jest ta energja ciała astralnego, zrozumiesz, gdy sobie uświadomisz, że ona umożebnia człowiekowi mówienie. Pierwsze dźwięki, jakie człowiek w czasach zamierzchłych wydawał swym narządem głosowym, wyrażały tylko jego uczucia wewnętrzne, stan jego ciała astralnego. Były mową jego duszy, wyrazem tego, co odczuwał, i składały się ze samogłosek wyłącznie. Dopiero znacznie później doszedł człowiek do wymawiania spółgłosek, a to wtedy, gdy zaczął uświadamiać sobie swe otoczenie, to znaczy, gdy zaczął posługiwać się zmysłami ciała fizycznego. W tedy to usiłował brzmieniem spółgłosek naśladować zjawiska  zewnętrzne; a łącząc je z wrażeniami wewnętrznemi, jakie nań wywierały te zjawiska, łączył samogłoski ze spółgłoskam i w dźwięki złożone. W ten sposób powstały zgłoski dzisiejsze, a z nich wyrazy, początkowo jednozgłoskowe, później bardziej złożone. W czasach obecnych ludzie nadużywają mowy; nie posługują się nią na to, aby wyrazić wrażenia, jakie na nich wywierają zdarzenia zewnętrzne, ani też, by wyrazić stan duszy, lecz owszem na to, aby pokryć i zataić stan swej duszy przed innymi. Stąd też marnują te siły wewnętrzne, które mają służyć na ożywianie padmy krtaniowej, i dlatego tej padmy rozwinąć nie mogą. Ty jednak umiesz już „zatrzymywać w duszy słowo“, i dzięki temu zdołaj doprowadzić do rozkwitu twój lotos szesnastopłatkowy.

Ćwiczenia na szczeblach dotychczasowych oczyściły i przekształciły także twe ciało eteryczne. Oduczyłeś się wszelkich ruchów mimowolnych, a zbytecznych, a natomiast począłeś uzyskiwać władzę nad prądam i eterycznymi. Wola twoja, wyzwalająca się coraz bardziej ze związku przymusowego z uczuciem i myślą, może być coraz więcej niezależna od twych ciał, a służyć coraz doskonalej za narzędzie twej jaźni wyższej.

Stąd to  nieraz zapewne zauważasz, że to nie „ty “ chcesz tego lub owego, lecz, że „coś“ chce w tobie. Zauważasz to w chwilach, gdy jesteś w nastroju powszednim, gdy myślisz po ziemsku i starym zwyczajem uważasz za  twoje „ ja “ swe ciała; a one bynajm niej nie chcą tego, czego właśnie chce owo „coś“ w tobie, twoja jaźń wyższa.

Poza tem spostrzegasz, że wola twa spotężniała do granic dawniej ci niedostępnych. Prosty nakaz woli wystarcza ci, abyś bez ociągania się podjął nieraz czynność trudną, nie przynoszącą ci ani przyjemności, ani  korzyści najm niejszej. Otóż wola twa dlatego jest tak potężna teraz, bo nie marnujesz jej na wysługiwanie się impulsom z otoczenia; nie zwracasz jej na odpowiadanie wrażeniom zewnętrznym, nie zmuszasz jej do wysiłków nad pobudzaniem do ruchu materji tak grubej jak fizyczna, i dlatego możesz nią władać w materji eterycznej.

Zaczynasz teraz już jaśniej pojmować, czem jest owo rozszczepienie osobowości, o którem wzmiankowałem ci dawniej; przypatrz się tylko różnicy między tobą dzisiejszym, a tobą z przed lat siedmiu. Wówczas zachowywałeś się w życiu podobnie, jak inni ludzie, to znaczy, myśl, uczucie i wola związane były w tobie ze sobą według pewnej modły, wszczepionej ci wychowaniem i stosowaniem się do otoczenia. Gdy spostrzegłeś przedmiot powabny, budził on twą żądzę i obmyślałeś środki, jakiem i mógłbyś go posiąść. Innemi słowy: przedmiot wrażeniem swem na twe ciało astralne pobudzał je do drgań; związane z niem ciało myślowe pracowało nad sposobami zaspokojenia żądzy, a wreszcie ciało eteryczne, związane podobnież z tamtemi, wywierało swą wolę na ciało fizyczne, zmuszając je do działań w kierunku zdobycia owego przedmiotu upragnionego.

Teraz już tego niema. Przedmiot, choćby najbardziej upragniony dla innych, wywiera wprawdzie wrażenie na twe zmysły, ale na tern koniec.  Wrażenie to może jest nawet silniejsze na ciebie niż na innych, bo zmysły fizyczne masz wysubtelnione, ale to wrażenie nie budzi – jeżeli nie chcesz – ani twego uczucia, ani myśli, ani woli. W rażenie to dochodzi przez zmysły do twej świadomości, ale nie pobudza cię do niczego; przyjmujesz je po prostu do wiadomości, jakby jakąś wieść z zewnątrz, którą zajmiesz się później dopiero. Ty sam jedynie osądzasz, czy masz odpowiedzieć na to wrażenie, i jak masz odpowiedzieć: myślą, uczuciem, czy wolą. Jesteś wolny, jesteś oswobodzony zupełnie; nic z zewnątrz nie zmusza cię do myślenia, do odczuwania, lub do działania.

Wybierasz sam swobodnie, czy masz działać i czem działać. Możesz działać samą tylko myślą ; a więc wrażenia, wywartego na ciebie przez ów przedmiot, użyć jako tematu do medytacji. Możesz działać uczuciem, to znaczy, wzbudzić w swem ciele astralnem drgania jakie zechcesz, a więc drgania zachwytu nad tym przedmiotem, lub też drgania żądzy, jeżeli je uznasz za potrzebne. Możesz wreszcie działać wolą, to znaczy: wywrzeć ciałem eterycznem, nacisk na fizyczne, aby ów przedmiot przyniosło tobie, lub oddało go komuś drugiemu, zależnie od twego uznania. Cechą twą teraz jest niezależność twej myśli, twych uczuć i twej woli od wrażeń zewnętrznych. Nie jest to bezwrażliwość, bo wrażenia odbierasz i uświadamiasz je sobie. Uświadamiasz je nawet dokładniej niż inni, bo odbierasz je niezamącone twemi myślami ani uczuciami.

Zachowujesz wobec wrażeń pełną świadomość, nie odcinasz się od nich transem, jak to czynili Indowie w samadhi; trwasz zatem we wszechświadomości. To jest dla ciebie turija, ów „czwarty stan świadomości”. Indom dostępny był tylko w transie, tobie zaś zawsze; jest to twój stan normalny.

Dopiero w tym stanie zdołasz uprawiać odpowiednio kontemplację, czyli  pogrążać się świadomością w przedmiot dowolnie obrany, rozpamiętywać go, bo kontemplacja, to „rozpamiętywanie”. Oczywiście – może to być równie dobrze przedmiot fizyczny, jak uczucie, pojęcie zmysłowe, lub idea abstrakcyjna.

Zrozumiały ci teraz będzie związek między rozszczepieniem osobowości, a tworzeniem w głowie ośrodka prądów eterycznych. Dopóki nie była rozluźniona w tobie łączność wzajemna myślenia, czucia i chcenia, nie mogłeś kusić się o kierowanie swobodne ciałem eterycznem, bo ono właśnie skrępowane było w swych ruchach związkiem z innemi ciałami. Działać mogło tylko łącznie z astralnem i myślowem, miało zatem nie jeden, lecz trzy ośrodki, z których prądy jego promieniowały. Dopiero, gdy myślenie oswobodziłeś od związku przymusowego z uczuciem i wolą, z tą chwilą uwolniłeś od skrępowania ośrodek w głowie.

Oswobadzając uczucie od związku z wolą, uwalniasz ośrodek drugi z rzędu, leżący w okolicy krtani. Gdy go umocnisz o tyle, aby zeń m ogły rozchodzić się prądy po ciele eterycznem, możesz przystąpić do przygotowywania ośrodka trzeciego, przy sercu. Utwierdzenie każdego z tych ośrodków powoduje rozkwit i dojrzałość odpowiedniej z twych padm, a więc dwulistnej, szesnastolistnej i dwunastolistnej. Padma sercowa jednak nie powinna być czynna wcześniej, nim całe ciało eteryczne pokryje się ową plecionką, utkaną gęsto z drobniutkich prądów na powierzchni. Sposób, w jaki się to odbywa, poznasz jednak dopiero później; teraz możesz tylko kontemplacją doń się przybliżać, biorąc za przedmiot rozpamiętywania własne ciało eteryczne.

Do takiego rozpamiętywania potrzebne ci jest pewne przygotowanie medytacyjne, którego przedmiotem jest czynność ciała eterycznego. Ze wskazówek cennych dra Steinera (I.) podam ci tu jeden taki przedmiot medytacji, wzięty ze symbolów różokrzyżowych. Z rozdziału o inspiracji pamiętasz zapewne temat rozmyślania o różnicy między rośliną a człowiekiem.

Powtórz sobie to rozmyślanie z towarzyszeniem uczuć jak najżywszych, a następnie zbuduj sobie symbol, złożony z krzyża prostego, czarnego, na tle błękitnem, a uwieńczonego na skrzyżowaniu swych ram ion gwiazdą z siedmiu róż czerwonych. Ów krzyż czarny symbolizuje ci unicestwienie tego wszystkiego, co w popędach i żądzach ludzkich jest  niskie. Dzięki ukrzyżowaniu dopiero żądze te otrzymają tę czerwień czystą, jaką posiada tylko kwiat róży. Staraj się przeżywać w duszy jak najgłębiej to uszlachetnienie barwy twej krwi oczyszczonej aż do odcienia kwiatu  różanego, przeżywać je jak najdłużej i jak najwyraźniej. Następnie odłóż na bok imaginację tego symbolu, to znaczy, odwróć uwagę od obrazu wianka róż na ramionach krzyża czarnego, unoszącego się w przestrzeni błękitnej, a zwróć uwagę na samą tę czynność twej świadomości, którą utworzyłeś sobie ów symbol.

Róża, błękit, krzyż, to są przedmioty zewnętrzne, ale działalność, która je razem zestawiła w jeden symbol, jest już działalnością czysto wewnętrzną. Ty wolą swą zbudowałeś sobie ów symbol. Pogrąż się teraz w tę czynność twej woli, rozpamiętuj tę jej działalność twórczą, która zestawiła symbol, mówiący ci tak wiele. Jeżeli pogrążenie się takie doprowadzić zdołasz do głębi odpowiedniej, przeżyjesz coś dotychczas ci nieznanego: oto ty sam staniesz się tym krzyżem, różą i błękitem. Odczujesz, że masz sam postać krzyża, na którym rozpiąłeś twe żądze i popędy, a czerwień niewinna róż siedmiu zmieni ci się w promieniowania czyste twych siedmiu lotosów.

Taką kontemplację przygotowawczą uprawiaj co dzień aż do wyniku włanśie nakreślonego, a dopiero wówczas przejdź do następnej. Ustęp początkowy ewangelji św. Jana zawiera temat jeden z najpotężniejszych, i jeżeli potrafisz kontem plację przeprowadzić odpowiednio, spostrzeżesz sam, jak doniosłe jest jej działanie. Są to te zdania proste: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo. To było na początku u Boga. W szystko się przez Nie stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało“.

Zdania następne posłużą ci już za temat do drugiej kontemplacji odrębnej: „W nim był żywot, a żywot był światłością ludzi. A światłość w ciemnościach świeci, a ciemności jej nie ogarnęły (nie pojęły).“ Nie zrażaj się tem, gdy odrazu za pierwszem ćwiczeniem nie dojdziesz do wyniku, gdy może nawet nie pojm iesz tej głębi treści, mieszczącej się w owych zdaniach, prostych na pozór. Tu właśnie będziesz mógł sam przed sobą zdać egzamin z wytrwałości i niezrażania się niepowodzeniami. Nie przechodź jednak dopóty do drugiego tematu kontem placji, dopóki w pierwszym nie osiągniesz wyniku niewątpliwego.

Nie będę ci już nadal podawał gotowych torów myślowych, po których mógłbyś prowadzić kontemplację. Ze wskazówek poprzednich jasnem ci jest dostatecznie, jak masz sobie tworzyć te tory. Twórz je sobie zatem sam; próbuj nie opierać się na nikim i na niczem, tylko na sobie samym . Jeżeli pójdziesz torem błędnym, twój zmysł praw dy ostrzeże cię wczas, abyś zawrócił z manowca. I zapewne zawrócisz wiele razy, nim uda ci się znaleźć tor właściwy. Ale też będziesz bogatszy o cały szereg doświadczeń, jakie dadzą ci te niepowodzenia początkowe. Idzie o to właśnie, abyś nie szedł drogą cudzą, lecz własną; abyś nie wykonywał nic ślepo i biernie, lecz zawsze wszystko świadomie i własnowolnie. Mistrz poda ci tylko warunki , którym masz odpowiedzieć, wskaże ci wyniki, jakie masz osiągnąć, ale żadnych środków mechanicznych ci nie dostarczy.

„Nie możesz pójść tą drogą, nim się nią sam nie staniesz”, mówi Guru do ucznia przyjętego, a czeladnikowi mówi już inaczej: „Tyś jest ścieżką”.

Porównaj z tem teraz słowa Chrystusa: „Jam jest droga, prawda i żywot.”  Drogę zatem musisz znaleźć sam, własnemi siłami, i w sobie samym. Gdybyś ją otrzymał z zewnątrz gotową, np. odemnie, poszedłbyś moją drogą, nie swoją. Jeżeli zaś podaję ci tematy do medytacji i kontemplacji, to nie wynika z tego, jakoby to były „moje” tematy. Są ogólno ludzkie. Temat z ewangelji Jana możesz uważać za istniejący od dziewiętnastu wieków, nim spostrzeżesz, że jest starszy bez porównania. Każdy z tematów, które ci przytoczyłem, jest ogólno ludzki, dający się zastosować w każdej epoce rozwoju ludzkości. Zależnie od poziomu rozwojowego tych epok będzie w każdej budził co innego, ale w każdej z nich zbudzi właśnie zdolności najwznioślejsze, jakie w danej epoce wogóle można osiągnąć.

Temat różokrzyża, jakkolwiek istnieje od sześciu wieków zaledwie, jest również ogólno ludzki; w każdym bowiem temacie rzeczą istotną jest to, co on budzi , a treść myślowa jego leży na planie podrzędnym. Idzie nie o szczegóły jego budowy, nie o materjał, lecz o siły, które go budowały, i o zdolności, które budzi. Temat jest tylko środkiem do zbudzenia pewnych sił w duszy, a one same powiodą cię już do wyników, nieraz może całkiem odrębnych od tematu. Z tego to stanowiska bierz zarówno tematy dotychczasowe, jak i dalsze, które znajdziesz w tej książce. Teraz podam ci jeszcze trzy, zaczerpnięte  z „hali nauki“, a to:

„Nim słyszeć zdoła twe ucho, musi mu zniknąć wrażliwość.”
„Nim głos przed Mistrzem przemówi, niech straci możność ranienia.”
„Nim dusza stanie przed Mistrzem, krew serca ma spłukać ci stopy.”

Gdy weźmiesz się szczerze do uprawy tych ćwiczeń, zaczniesz stopniowo dochodzić do zrozumienia, czem jest kontemplacja i jaki jest jej związek ze stanem samadhi. Na szczeblu dharany miałeś koncentrację, na szczeblu dhjany medytację, a dopiero na szczeblu samadhi masz kontemplację.

Takie pogrążenie się zupełne i zatopienie się, jakie nazywamy kontemplacją, możebne jest dopiero po dojściu do szczebla samadhi. Musisz być wówczas panem nietylko swej uwagi – bo to posiadłeś dharaną – i nietylko umieć medytować – bo do tego doszedłeś w dhjanie – lecz nadto musisz pogrążać się całkiem w przedmiot twego rozmyślania, „rozpamiętywać” go, żyć w nim, stawać się nim samym. Dawniej nazywano to „zapamiętywaniem się” w czemś, i było to określenie bardzo trafne. Kontemplacja będzie dopiero  wówczas doskonała, gdy zapamiętasz się najzupełniej w przedmiocie twej medytacji, gdy stracisz na ten czas pamięć siebie.

Zastanów się teraz nad tern, co znaczy stracić pamięć siebie. Czem jest ogół tego, co nazywasz sobą? Tem, czem jesteś, zrobiła cię suma twych przeżyć , twych doświadczeń myślowych, uczuciowych, i fizycznych, tego wszystkiego, co nagromadziłeś w pamięci. Jeżeli byś tedy nagle stracił teraz pamięć, przestałbyś być sobą. Nie wiedziałbyś, kim jesteś, jak się nazywasz, skąd pochodzisz, kogo znasz, co wiesz, jednem słowem nie wiedziałbyś nic o sobie, nie byłbyś sobą. A w kontemplacji, w zapamiętaniu się, masz właśnie stracić tę pamięć, masz przestać być sobą. Nie znaczy to jednak, jakobyś miał pamięć stracić na zawsze. Masz ją tylko na bok odłożyć, jak o balast niepotrzebny, aby ci nie przeszkadzał w kontem placji.

Później, po ukończeniu rozpamiętywania, wrócisz znowu do swych zasobów pamięciowych, wrócisz do tego, co nazywasz sobą, innemi słowy: „przyjdziesz do siebie”. Jest to znowu jedno z wyrażeń dawnych, niesłychanie trafnych, chociaż dziś ludzie stracili zrozumienie, co ono oznacza.

Przychodzisz „do siebie” wtedy, gdy odzyskujesz pamięć; przychodzisz napowrót do swej pamięci. Jeżeli tedy przychodzisz „do siebie”, to poprzednio musiałeś „wyjść ze siebie”. Niemcy mają na to wyrażenie „ausser sich sein”; my zachowaliśmy tylko podobne: „nie posiadać się” z gniewu, z radości i t.p.

W kontem placji tedy „wychodzisz ze siebie”, a po niej „przychodzisz do siebie”, i to jest prawdą dosłownie. Twoja jaźń wyższa wychodzi ze swych powłok: z ciała fizycznego, eterycznego i astralnego, a zabiera ze  sobą tylko ciało myślowe. Dokładnie to samo czynili joginowie indyjscy w swym śnie samadhi. Ale oni czynili to we „śnie”, czyli w transie, a ty to czynisz na jawie . Pamięć, jak wiesz, należy do ciała eterycznego, zostawiasz zatem pamięć w tem ciele, nie bierzesz jej ze sobą. W ten sposób „zapamiętujesz się”, tracisz pamięć w przedmiocie twej kontem placji. Twa jaźń wyższa jej nie potrzebuje. Ale potrzebuje jej jaźń niższa (ta, którą inni ludzie za „ja” uważają) i mają, bo została w twem ciele eterycznem.

Dlatego nie tracisz przytomności podczas twej samadhi, nie zapadasz w sen, lecz zachowujesz przytomność.

źródło: J.A.S. “Droga w światy nadzmysłowe” (Radża Joga Nowoczesna), wydanie II, Kraków 1936


Celem uzupełniania zobacz: “Wstęp w światy nadzmysłowe” Radża-Joga nowoczesna, wydawca Józef Chobot Katowice Polska – Rok 1923